Spróbuj mnie pokochać - 9 -

- Jak to… odeszła? – powtórzyłam słowa taty, czując się tak, jakbym czytała kwestię do filmu, bo te słowa nie mogły być realne. – Ale… tak na serio? – wyjąkałam.
- Nie sądzę – tata wziął głęboki wdech. – Zawsze była emocjonalna… myślę, że musi wszystko przemyśleć… ale czułbym się lepiej, gdybym wiedział, gdzie jest.
Zamilkłam, czując, jak serce niespokojnie mi kołacze. Ciągle jeszcze rozmyślałam o kłótni z Mel, ale zrozumiałam, że mamy poważniejszy problem. Tata był zdruzgotany, a naprawdę rzadko go takiego widywałam. Mama była jaka była – emocjonalna, niekiedy popełniająca głupie błędy – ale tata bez niej już nie był tą samą osobą.
- Wróci – powiedziałam, mając nadzieję, że brzmię pewniej niż się w rzeczywistości czuję. – To po prostu gorszy moment. Masz rację, pewnie musiała wszystko przemyśleć z dala od domu. Jutro jej poszukamy. A teraz chodź spać, jest późno. – Podeszłam do taty i mocno go przytuliłam. Westchnął i ścisnął mnie za ramię.
- Tak, masz rację. Jutro coś wymyślimy.
  
O ile popiłam gorącą herbatą co najmniej dwie tabletki na sen, to tata wyglądał, jakby tej nocy nie zamknął oczu nawet na chwilę. Przykro było na niego patrzeć, dlatego stwierdziłam, że to ja muszę być tą dzielną w naszej rodzinie i na taką starałam się wyglądać. Z samego rana wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy debatować, gdzie może być mama. Próbowaliśmy dzwonić, ale jej telefon był wyłączony.
- Myślę, że mogła zatrzymać się w jakimś hotelu, u Kate albo u Joe’go – stwierdziłam. – Chyba że ma innych równie dobrych przyjaciół, o których nie wiemy.
- Lepiej żeby nie – mruknął tata ponurym tonem, przesuwając palcem listę kontaktów w telefonie. – Najpierw Kate.
Nacisnął zieloną słuchawkę, po czym włączył tryb głośnomówiący i oboje czekaliśmy, aż Kate odbierze.
- Boże, Lucas – rozległo się nagle z telefonu. – Może i jesteś żonaty z moją najlepszą przyjaciółką, ale to nie uprawnia cię do dzwonienia do mnie bladym świtem i to w weekend.
Spojrzeliśmy z tatą na siebie. Kate nie brzmiała tak, jakby gościła u siebie mamę – i jakby wiedziała, co zaszło między rodzicami. Mimo wszystko tata odparł:
- Wybacz, Kate, ale szukam Carly. Rozumiem, że u ciebie jej nie ma?
- Co? – Coś zaszurało i nagle głos Kate stał się wyraźniejszy. – Dlaczego jej szukasz?
- Pokłóciliśmy się… - Widać było, że tata nie miał ochoty o tym mówić. – I nie wiem, gdzie jest.
- A niech to! Dzwoniłeś do niej?
- Och, no popatrz, nie przyszło mi to do głowy, dlatego dzwonię do ciebie – prychnął tata, zirytowany. - Jasne, że dzwoniłem, ale ma wyłączoną komórkę.
- Zadzwoń do Joe’go. Skoro nie ma jej u mnie, pewnie pojechała do niego.
- Ok. – Westchnął tata. – Dzięki. Na razie.
- Zadzwoń do mnie, jak ją znajdziesz – zdążyliśmy jeszcze usłyszeć, zanim tata się rozłączył. Wrzucił telefon do schowka i zapalił silnik.
- Nie dzwonisz do Joe’go? – spytałam, zapinając pas.
- Nie. Jeśli zadzwonię, a mama tam będzie, to może się zorientować, że po nią jadę i znowu mi ucieknie. Nie będę ryzykował.
W myślach stwierdziłam, że to całkiem rozsądne posunięcie, ale jednocześnie zirytowało mnie to, że mama bawi się z tatą w kotka i myszkę. Tata za nią jeździł, szukał jej… a mama nie raczyła dać znaku życia. Kochałam ją, ale też nie rozumiałam. Przecież wiedziała, co tata do niej czuje. Powinna wiedzieć, co spowoduje swoim odejściem. Korciło mnie, by zapytać tatę, o co właściwie im poszło, ale nie miałam odwagi. Miał podkrążone oczy, zaciętą minę i widać było, że jego jedynym celem było odszukanie mamy, a nie opowiadanie mi, o co się pokłócili. Postanowiłam się nie odzywać, choć o stokroć bardziej wolałam siedzieć w samochodzie z tatą w takim stanie niż gdziekolwiek indziej z Melanie. Drogę pokonywaliśmy w milczeniu, ale na szczęście Joe nie mieszkał daleko. Tata od razu wysiadł z samochodu, ruszył szybkim krokiem do drzwi i mocno w nie zapukał. Potruchtałam za nim.
Po chwili szczęknął zamek i drzwi się uchyliły. Widać było, że Joe niedawno wstał, bo miał fryzurę w kompletnym nieładzie i wyglądał tak, jakby potrzebował kawy.
- Cześć – powiedział niemrawo, bez żadnego śladu zaskoczenia na twarzy, że zjawiamy się w jego drzwiach nad ranem. – Domyślam się, czemu tu jesteście, ale…
- Gdzie jest Carly? – przerwał mu tata, chyba nawet go nie słuchając. – Wiem, że nie ma jej u Kate, więc musi być u ciebie.
- Była – wtrącił Joe, a tata umilkł. – I dowiedziałbyś się tego już parę sekund temu, gdybyś mi nie przerwał – zgromił tatę spojrzeniem. – Była u mnie, ale właśnie wstałem i zobaczyłem, że wyjechała.
- Co? – tata wyglądał, jakby miał dostać apopleksji. – Gdzie znowu wyjechała?
- Skąd mam wiedzieć? Mówię przecież, że właśnie wstałem – westchnął Joe. – Człowieku, wyluzuj.
- Mam wyluzować? Ona chyba nie oczekuje, że będę za nią biegał przez pół miasta? – tata przetarł oczy ręką, po czym zacisnął ją w pięść. – Słowo daję, czasem nie wiem, czemu ją kocham – jego słowa przerwał dźwięk telefonu. Gdy spojrzał na wyświetlacz, twarz mu pojaśniała. Szybko odebrał połączenie.
- Carly?
Odetchnęłam z ulgą. Chyba nie zniosłabym dłużej taty w takim humorze.
- Gdzie jesteś? – kontynuował tata, a gdy usłyszał odpowiedź mamy, zrobił taką minę, jakby chciało mu się śmiać. – Nienawidzę cię za to. Już jadę. Mamy do pogadania – zakończył rozmowę i zwrócił się do mnie: - Rose, jedziemy. Mama jest w domu.
Podjęłam decyzję w ułamku sekundy.
- Jedź sam – powiedziałam. – Zostanę trochę u Joe’go.
- A jak potem wrócisz? – Tata zmarszczył brwi.
- Joe mnie odwiezie – odparłam niewinnym tonem.
- Aleś ty się wygodnicka zrobiła – mruknął Joe, ale uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach. Tata wzruszył ramionami i niemal biegiem ruszył do samochodu. Cieszyłam się, że mama zadzwoniła, bo inaczej pewnie musielibyśmy faktycznie objeżdżać pół miasta.
Od razu wparowałam do kuchni Joe’go i zajrzałam mu do lodówki. Byłam wściekle głodna, bo nie zdążyłam zjeść śniadania. Na pierwszy posiłek dnia pewnie bardziej pasowałaby kanapka czy coś w tym rodzaju, ale dostrzegłam w głębi lodówki roladę owocową. Od razu wyciągnęłam ją na wierzch.
- Ależ oczywiście, nie krępuj się. – Joe wszedł za mną do kuchni i patrzył na mnie z kpiącym uśmiechem. – Rób co chcesz, tańcz na rurze, zjedz mi pół lodówki.
- Przecież jesteś moim chrzestnym, nieprawdaż? – Wyciągnęłam nóż z szuflady i przystąpiłam do krojenia. – Mam prawo opróżnić ci lodówkę.
- Skoro tak twierdzisz… - Joe usiadł przy stole i przyciągnął do siebie kubek z kawą. – Dlaczego chciałaś u mnie zostać?
- Bo, po pierwsze, oni muszą się pogodzić bez mojego udziału. – Ukroiłam kilka kawałków rolady dla siebie i Joe’go. – A po drugie, zakładam, że skoro mama tu była, to powiedziała ci o co im poszło.
Westchnął.
- Powiedziała. I szczerze mówiąc, jestem zdumiony, że to zrobiła. Zresztą, Lucas też.
- Opowiedz mi – powiedziałam z naciskiem, siadając przy stole naprzeciwko niego i kładąc talerzyki z ciastem. – Muszę wiedzieć, co między nimi zaszło, bo czuję się jak w ślepej uliczce. Wszystko się powaliło. Melanie jest w ciąży i to nie z Ryanem…
- Co? – przerwał mi Joe, unosząc brwi. – A z kim?
- Najpierw opowiedz mi o rodzicach – zażądałam.
Znowu westchnął.
- No dobra. Oboje zrobili kompletną głupotę i teraz ciężko stwierdzić, które z nich jest bardziej winne. – Odsunął kubek i przyciągnął do siebie talerzyk. – W Sylwestra poszli na jakąś dużą imprezę i oboje spotkali tam swoje dawne… no, można powiedzieć, że miłości.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Czy kiedykolwiek wspominali ci coś o Jaredzie albo o Michelle? – zerknął na mnie pytająco.
- Nie – wyjąkałam.
- Michelle była kiedyś dziewczyną Lucasa – kontynuował Joe, jedząc ciasto. – Ale okazała się być kompletną wariatką. Była nawet z Lucasem w ciąży, ale usunęła ciążę – mówił dalej, a ja czułam, jakbym właśnie odkrywała nową twarz rodziców. – Gdy Lucas związał się z Carly, najpierw się z nią zaprzyjaźniła, a potem chciała jej odbić Lucasa. Prawie jej się to udało, bo nawet na trochę się rozstali, ale ostatecznie Lucas zorientował się, że Michelle cały czas kłamała i udawała. Co zaś się tyczy Jareda… był odskocznią Carly, kiedy pierwszy raz rozstała się z Lucasem. Choć oficjalnie nie byli w związku, któregoś dnia przyłapała go na zdradzie… i dała mu w twarz – Joe uśmiechnął się na to wspomnienie. Pociągnął łyk kawy i otarł usta. – Ale do rzeczy. Spotkali ich na tej imprezie i nie wiem, jak to się stało, ale się rozdzielili. Carly wylądowała gdzieś z Jaredem, a Lucas z Michelle. Nie zdradzili się – powiedział szybko, uprzedzając moje pytanie. – Carly powiedziała, że jedynie rozmawiała z Jaredem. Co do Lucasa, była przekonana, że również ograniczył się do rozmowy z Michelle. Generalnie każde z nich pół Sylwestra spędziło osobno. Wkrótce Jared zaproponował Carly spotkanie. Zgodziła się, nie mam bladego pojęcia czemu – westchnął. – Ale to było co najmniej dziwne.
- Dlaczego? – wydusiłam.
- Bo równocześnie Michelle poprosiła o spotkanie Lucasa.
Przetwarzałam w głowie wszystko, co usłyszałam. To było naprawdę dziwne – po raz pierwszy w życiu zdałam sobie sprawę z tego, że moi rodzice też mieli kiedyś własne życie, że mieli innych partnerów, różne przygody.
- Myślisz, że Jared i Michelle się zmówili? – spytałam.
- Na to wygląda. Nie sądzę, żeby to był przypadek, zwłaszcza że Michelle znała Jareda. Pewnie uknuła jakiś szalony plan, żeby znowu rozdzielić Carly i Lucasa… a Jared zawsze był draniem, więc całkiem prawdopodobne, że się zgodził. Naprawdę nie mogę pojąć, że Carly się z nim spotkała.
- Teraz wszystko rozumiem – stwierdziłam. – Mama wpadła do domu zapłakana i spytała mnie od razu, czy tata jest w domu. Chwilę później tata też wszedł i zaczęli się nawzajem oskarżać o jakieś spotkania. A potem mama zdjęła obrączkę…
- Pogodzą się – powiedział Joe z przekonaniem. – Carly zawsze robiła pierwsze, co tylko jej przyszło do głowy, nawet jeśli niekoniecznie tego chciała.
Cieszyłam się, że to powiedział, ale aktualnie moje myśli zaprzątała kwestia innego dziecka – dziecka taty i tej całej Michelle. Nawet jeśli żyłaby na odległym kontynencie i w żaden sposób nie zagrażała związkowi rodziców, i tak bym ją znienawidziła – za aborcję. Choć nie wyobrażałam sobie, że tata mógłby mieć jeszcze jakieś inne dzieci – i to z DNA, które nie byłoby mamy – to kto normalny usuwa ciążę? Zabija dziecko? Aż się wzdrygnęłam.
- Czemu oni się na to zgodzili? – spytałam cicho, zwracając się bardziej do siebie, niż do Joe’go. – Czemu tata spotkał się ze swoją psychopatyczną eks, a mama z facetem, który ją zdradził?
- Nie mam pojęcia i właśnie dlatego ciężko stwierdzić, które z nich jest bardziej winne. – Joe wstał, by włożyć naczynia do zmywarki. – Ale wychodzili już z gorszych tarapatów. Poradzą sobie. Teraz opowiedz o Mel, Ryanie i sytuacji waszego trójkąta.
- O, to dopiero jest świetna sytuacja – odparłam. – Melanie zdradziła Ryana, ukrywała przed nim fakt, że to nie on jest ojcem, dostała szału, gdy Ryan powiedział jej, że zakochał się we mnie, wywaliła mi wszystkie rzeczy z pokoju – wyliczałam na palcach, a Joe odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie ze zdumioną miną – stwierdziła również, że to niemożliwe, by Ryan coś do mnie czuł, bo to zawsze ja byłam „tą wredną” – zacytowałam siostrę, kreśląc w powietrzu cudzysłowy. – Ona znienawidziła mnie, ja ją, Ryan jest załamany, ja dodatkowo borykam się z sytuacją rodziców… dzień jak co dzień – dokończyłam i prawie się roześmiałam. Gdy opowiadało się to na głos, brzmiało to jak wyjątkowo kiepska telenowela.
Joe ciężko opadł na krzesło.
- Co powiedziałaś Ryanowi?
- A skąd wiesz, że coś mu powiedziałam? – odbiłam pałeczkę.
- Bo pojawiła się szansa, że możecie być razem, więc nie sądzę, że nie mieliście o tym żadnej rozmowy – powiedział Joe tonem „przecież to oczywiste”.
- Powiedziałam mu, że nie możemy być razem, bo cała moja rodzina się rozwaliła. – Wzruszyłam ramionami. – Ale muszę to jakoś naprawić. Naprawdę mam nadzieję, że rodzice się pogodzą. To by wiele ułatwiło.
- A Mel?
- Szczerze? – Ponownie wzruszyłam ramionami. – Nie wiem, czy powinnam się przejmować jej zdaniem. Okazała się kompletnie inna niż myślałam. Dotąd robiłam wszystko, żeby tylko jej nie ranić. Ok, czasem nie bardzo mi to wychodziło – dodałam, widząc brwi Joe’go uniesione w geście dezaprobaty. – Ale ciągle miałam wyrzuty sumienia, wiesz? Cokolwiek bym nie zrobiła. A okazało się, że ona też zdradziła Ryana, okłamywała go… i kompletnie zwariowała! Powywalała mi wszystkie rzeczy na środek pokoju! – wybuchłam, a Joe parsknął śmiechem.
- Mam wrażenie, że z tego wszystkiego właśnie to cię najbardziej rusza – zachichotał.
- Nie śmiałbyś się tak, gdyby zrobiła to tobie – burknęłam. – Nadal nie posprzątałam tego burdelu.
- Więc co teraz zamierzasz?
- Hm, sprzątnąć to? – odparłam.
- Nie o tym mówię. – Joe machnął ręką. – Co zamierzasz zrobić z obecną sytuacją?
- Cóż, póki co, wrócę do domu i zorientuję się, na jakim etapie godzenia się są rodzice… - powiedziałam powoli, zerkając na zegar na ścianie. Minęła dopiero godzina. – Choć może to jeszcze za wcześnie – błyskawicznie zmieniłam zdanie. – Bardzo jesteś dziś zajęty?
- Nie – Joe wyszczerzył się szeroko. – A co chcesz robić?
- Cokolwiek – przyznałam. – Naprawdę cokolwiek.
  
Summa summarum, do domu wróciłam dopiero wieczorem. Cały dzień spędziłam, grając z Joe w gry i oglądając telewizję. Po południu zamówiliśmy sobie ogromną pizzę. Ten dzień – pozornie kompletnie nieproduktywny – okazał się prawdziwą ulgą w natłoku wydarzeń. Wieczorem Joe odwiózł mnie do domu i gdy otwierałam drzwi, zastanawiałam się, co za nimi zastanę.
Widok przerósł moje najśmielsze oczekiwania – gdy przeszłam do salonu, zobaczyłam siedzących rodziców na kanapie, a naprzeciwko Mel. Wszyscy na mnie spojrzeli, gdy weszłam.
- O, Rose, wróciłaś. – Tata gestem zachęcił mnie, bym do nich dołączyła. – Chodź. Musimy wszyscy poważnie porozmawiać.
- Nie będę z nią rozmawiała – syknęła Mel, unikając mojego wzroku.
- Mel – upomniała ją mama.
- Złodziejka chłopaków – mruknęła Melanie, a ja wywróciłam oczami.
- Dla twojej wiadomości nie jestem z Ryanem – powiedziałam, siadając w fotelu między rodzicami a Mel. – Ale chcesz się wyzywać? Proszę bardzo: zdradliwa kłamczucha.
- Jak śmiesz! – Mel aż poczerwieniała.
- Dziewczyny! – zawołał tata. – Przestańcie. Nie możecie tak ze sobą rozmawiać – powiedział dobitnie, a ja zerknęłam na rodziców z uśmiechem, który zupełnie nie pasował do sytuacji. Wystarczyło mi jednak jedno spojrzenie na nich, by zrozumieć, że już jest dobrze między nimi – na ich twarzach pod srogimi minami kryła się jakaś radość. Na palcu mamy znów lśniła obrączka, a tata przykrywał jej dłoń swoją. Ten widok wystarczył, żebym odetchnęła z ulgą. Przez myśl przemykały mi już najczarniejsze myśli – długie kłótnie, rozwód, rozpad rodziny. Kamień spadł mi z serca, że jednak się dogadali. Teraz do pokonania została już tylko jedna przeszkoda – Mel.
- Nie może tak dłużej być – wtrąciła się mama. – Obie wiele przeszłyście, ale jesteście siostrami. Nie możecie się wciąż tak kłócić.
- Ona ukradła mi Ryana – szepnęła Mel, garbiąc się.
- Głucha jesteś? – warknęłam. – Powiedziałam, że z nim nie jestem.
- Ale on powiedział, że się w tobie zakochał!
- To miej pretensje do niego – wywróciłam oczami. Znów zachowywałam się jak suka, ale Melanie ponownie mnie irytowała.
- Melanie, jeśli Ryan zakochał się w Rose, to nie jest niczyja wina – powiedział tata, patrząc karcąco na moją siostrę. – Nie da się zatrzymać kogoś na siłę. A ty też nie powinnaś była go okłamywać.
- Ani rozkładać nóg przed innym chłopakiem, skoro tak bardzo chciałaś zatrzymać Ryana przy sobie – wtrąciłam, nie mogąc się powstrzymać.
- Rose – skarciła mnie mama.
- Przepraszam – mruknęłam.
- Nie chciałam tego! – Mel znów była bliska płaczu.
- Mówisz, że to był przypadek? – wtrąciłam się ponownie. – Przypadkowo wylądowałaś z Adamem w łóżku?
- Nie wierzę, że Ryan coś do ciebie czuje – zawołała Mel płaczliwym głosem. – Jesteś taką suką!
- Mel! – zawołał tata.
- A ty jesteś takim świętoszkiem – stwierdziłam kpiąco. – Normalnie aż ci się aureola świeci nad głową.
- Przestańcie!
- Przykro mi, ale to się nie uda – zwróciłam się do rodziców, którzy wyglądali na bezradnych. – Jak Melanie dojrzeje do tego, żeby porozmawiać ze mną bez dziecinnych gierek i płaczu, to mnie zawołajcie – dodałam, wstając z fotela i kierując się na górę do swojego pokoju. Miałam już powyżej uszu dziecinnego zachowania siostry. Rodzice usiłowali nas pogodzić, ale jak to zrobić, skoro Melanie od razu zaczęła mnie oskarżać? No cóż, nie pozostanę jej dłużna. Będę się jej odcinać, aż zrozumie, że sama nie jest wzorem do naśladowania. Zapaliłam w pokoju światło i zaczęłam sprzątać wszystko, co Mel wywaliła mi na środek pokoju. Chryste, można było z nią oszaleć.
Sprzątanie zajęło mi więcej czasu niż przypuszczałam i czułam się nieźle zmęczona. Położyłam się na łóżku i spróbowałam przeanalizować cały przebieg dzisiejszego dnia. Tyle się działo, że nie miałam czasu pomyśleć o Ryanie. Teraz nagle za nim zatęskniłam. W natłoku zdarzeń nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, a to zdecydowanie niczego nie ułatwiało. Musiałam go zobaczyć. Było już dosyć późno, ale musiałam.
Ubrałam się ciepło i skupiłam się mocno, by przypomnieć sobie adres domu Ryana. Kiedyś mi dokładnie tłumaczył, jak do niego dojść, ale oczywiście zapomniałam. Po paru minutach grzebania sobie w głowie mniej więcej przypomniałam sobie potrzebną mi lokalizację. Wymknęłam się z domu frontowymi drzwiami i szłam szybko z mocno bijącym sercem, mając nadzieję, że Ryan jest w domu i nie wrócił do mieszkania beze mnie. Naprawdę pragnęłam go zobaczyć, ale nie chciałam uprzedzać go o tym telefonicznie. Chyba bałam się, że on nie miałby ochoty na zobaczenie mnie. Na pewno wciąż przeżywał kłamstwo Melanie. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo – mimo wszystko coś do niej czuł – ale bardzo chciałam, żebyśmy w końcu zostali tylko my i żeby już nikt nam nie przeszkadzał. Mówiłam, że nie możemy być razem, ale sytuacja rozwiązała się szybciej niż sądziłam – rodzice się pogodzili, a Mel… no cóż. Pokazała swoje drugie oblicze. Rozumiałam jej rozgoryczenie, ale dlaczego osądzała tylko mnie? Oskarżała mnie o kradzież chłopaka, ale przecież to Ryan pierwszy się przyznał, że mu na mnie zależy. Dlaczego Melanie miała pretensje tylko do mnie, a nie do niego? To w końcu on był jej chłopakiem. Ja byłam z boku tego wszystkiego, a mimo wszystko tylko ja zbierałam kolejne oskarżenia od Mel. To było nie fair. Zasłużyliśmy na nie oboje, ale widocznie siostrze łatwiej było znienawidzić tylko mnie.
Wreszcie dotarłam do jakiegoś domu. Nie byłam pewna, czy należał do Ryana, ale po dłuższej chwili wpatrywania się w ciemność zauważyłam na podjeździe jego samochód. Odetchnęłam z ulgą i zapukałam do drzwi, mając równocześnie nadzieję, że nikogo nie obudzę. Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich Clara. Automatycznie na moją twarz wpłynął uśmiech. Tak dawno jej nie widziałam! Ona również się uśmiechnęła i mocno mnie uściskała.
- Rose! Jak miło, że wpadłaś. – Odsunęła się ode mnie, wciąż się uśmiechając, ale na jej twarz wkradł się nagle jakiś niepokój. – Wchodź, kochana.
Przekroczyłam próg, nie mogłam jednak pozbyć się tego nagłego uczucia niepokoju, które pojawiło się, gdy zobaczyłam jej twarz. Clara wyraźnie chciała coś powiedzieć, bo kręciła się w miejscu i wyglądała na mocno zamyśloną. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Ryan jest u siebie – powiedziała zmartwionym tonem. – Na górę po schodach i pierwsze drzwi na prawo. Ale… nie wiem, czy powinnam mówić…
- O co chodzi? – spytałam, kurczowo zaciskając pięść.
Spojrzała na mnie, przygryzając wargę.
- Niedawno przyszła tu twoja siostra. Jest teraz u niego.
Poczułam się, jakby Clara wylała na mnie kubeł zimnej wody. Świetnie, tylko Mel jeszcze mi tu brakowało. Czego ona jeszcze chciała od Ryana? Momentalnie niepokój zastąpiła złość. Po co wciąż się wcinała między nas? Straciła wszelkie prawo do Ryana, gdy przespała się z Adamem. Koniec tego. Już ja jej pokażę, jak mało się przejmuję jej zdaniem.
- Dziękuję za informację. – Skinęłam głową i nie czekając na odpowiedź Clary odwróciłam się i pomknęłam na górę, starając się robić to w miarę cicho. Pokój Ryana zauważyłam od razu – zwłaszcza że drzwi były uchylone i prześwitywało przez nie światło. Usłyszałam głos Mel, ale nie mogłam rozróżnić słów. Czując się paskudnie, przystanęłam przy drzwiach w taki sposób, by słyszeć ich rozmowę. Nie powinnam była podsłuchiwać, ale nie mogłam się powstrzymać.
- …wybieraj – usłyszałam głos Melanie, stanowczy jak rzadko kiedy. – Albo ona albo ja.
- Mel, nie zmuszaj mnie…
- Jeśli wybierzesz ją – przerwała mu lodowatym głosem. – Już nigdy mnie nie zobaczysz, rozumiesz? Nigdy. Nawet, jeśli będziesz przychodził do mojego domu, jeśli będziesz chciał się spotkać chociaż na chwilę… nic z tego nie będzie. Wybierz Rose, a ja zniknę i już mnie nie zobaczysz.
Momentalnie się wzburzyłam. Od kiedy to Melanie dyktowała warunki? To raczej Ryan powinien je stawiać! A ich rozmowa brzmiała tak, jakby to Melanie była górą i wszystkim zarządzała. I co to w ogóle za szantaż? „Już nigdy mnie nie zobaczysz”… i dobrze! Przecież Ryan chciał być ze mną…
- Daj spokój, Melanie. To jakaś dziecinada. Oboje popełniliśmy błędy.
- Masz wybór – znowu ten stanowczy głos, jakby była królową wszechświata. – Jesteś gotowy już nigdy więcej mnie nie zobaczyć?
- Ja…
Powiedz, że tak, błagałam w myślach, nagle zdjęta paniką. Miałam wrażenie, że całe ciało mi drętwieje. Jeśli Ryan powie, że nie jest na to gotowy, to chyba padnę trupem tuż przed jego drzwiami. Nie, nie mogłam tego dłużej słuchać. Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do pokoju. Melanie i Ryan spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.
- No, widzę, że prowadzicie tu ciekawe rozmowy – zaczęłam, piorunując ich wzrokiem.
- Nieładnie podsłuchiwać – mruknęła Mel. Znowu zamierzała grać wzór cnót?
- Przymknij się – warknęłam w jej stronę, po czym spojrzałam na Ryana. Już teraz wyglądał na winnego. Przez to, co zamierzał powiedzieć? – No, Ryan, w takim razie słuchamy. Którą z nas wybierasz? – spytałam, udając twardą, ale serce boleśnie tłukło się o moje żebra. Co ja zrobię, jeśli Ryan mimo wszystko wybierze Melanie? Ostatnio to Ryan był ten wściekły, który krzyczał na Melanie z bólem i wtedy niezaprzeczalnie to on nad nią górował. Wtedy Mel znów była słaba i bezbronna, jedyne co potrafiła, to płakać. Teraz jednak role się odwróciły – Mel każde swoje słowo wypowiadała stanowczym głosem, a Ryan był nagle jak potulny baranek. Nie miał na twarzy złości, jedynie zmęczenie i zmieszanie. Co to miało znaczyć? Jego przemyślenia ograniczyły się jedynie do Melanie, a nie do mnie? Wybaczył jej? Już mnie nie chciał? Czemu on się wahał?! Jego spojrzenie latało między mną a moją siostrą. Wciąż nic nie mówił. Czułam, jak robi mi się słabo. Ile jeszcze?
- Ryan… - usłyszałam słaby, błagalny ton Melanie. Nie! Tylko nie błaganie! Bierze go na litość!
Przygryzł wargę i już otwierał usta, by odpowiedzieć… gdy nagle – jak w zwolnionym tempie – Melanie z zamkniętymi oczami runęła na podłogę.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4529 słów i 25161 znaków.

14 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Landrynka77

    No głupia suka ta Mel niech ona spada :/ :( Ale rozdział genialny :* <3 :D

    24 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Landrynka77 haha :D dziękuję :*

    24 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    Suka jakich mało z tej całej Mel... a Ryan też nie lepszy nagle się zaczął wahać . Rozdział cudowny :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 dziękuję :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik Martuskaa

    Wspaniałe ! Kocham To :D

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Martuskaa <3

    23 sie 2016

  • Użytkownik tinka909

    Dopiero niedawno trafiłam na Twoje opowiadania. Przeczytałam wszystkie :) Naprawde świetnie piszesz. Czekam na wiecej :)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @tinka909 bardzo dziękuję :D

    23 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Kiedy można liczyc na kolejna część. A Mel to jakas............żeby nie nadużywać niecenzuralnych słow xd

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa niedługo :)

    23 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Niech Mel nawet zdechnie nie będzie mi jej brakowac. Opowiadania super <3, kiedy next? <3

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka haha :D dziękuję <3 niedługo :"

    23 sie 2016

  • Użytkownik KAROLAS

    Candy widzę, że Twój fanklub rośnie  ;)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KAROLAS Hah... Można tak powiedzieć :D

    23 sie 2016

  • Użytkownik KAROLAS

    Hm.... Czy już mówiłam, że  <3

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KAROLAS <3

    23 sie 2016

  • Użytkownik kaay~

    No niee!!! on ma być z Rose <3:)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @kaay~ wiem kochana :D :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik Aś

    Nie no jak Rayan by wybrał Mel to byłby większym idiotom niż myślałam... Za to Mel, no cóż szkoda słów na nią... Ech świetnie piszesz :-)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Aś dziękuję :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik Bramkareczka

    Co tu dużo mówić. Boskie jak zawsze :)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Bramkareczka dziękuję <3

    23 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    błagam dodaj teraz coś :( :(

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KontoUsunięte477 niedługo dodam :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Mega! Kiedy będzie kolejna część? :D

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa niedługo :*

    23 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    Rany dobrze że mam brata tylko ;) taka Mel to porażka fajna część dużo się dzieje super :)

    23 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 też mam brata :D dziękuję :*

    23 sie 2016