Spróbuj mi zaufać /6/

Czy istniało coś bardziej dziwnego, odrobinę przerażającego i intrygującego, niż wszelakie żywioły i inne twory Natury? Czy było coś trwalszego, coś bardziej stałego, niż księżyc i słońce? Czekając na Tylera, wpatrywałam się w srebrno-biały półksiężyc i zastanawiałam się, jak to jest możliwe, że on jest tylko jeden i w zależności od perspektywy, widzi go cały świat. Każdy człowiek, nieważne jakiej rasy, narodowości, nieważne, gdzie się akurat znajduje – jeśli tylko spojrzy w niebo, zobaczy dokładnie ten sam księżyc, na który ja teraz patrzę. No, oczywiście, jeśli uwzględnię w moich rozmyślaniach tę półkulę, dla której aktualnie świeci słońce. Mimo wszystko, było to niesamowite. Wpatrywałam się w księżyc jak zahipnotyzowana i aż podskoczyłam, gdy nagle ktoś zjawił się obok mnie.
- Przestraszyłem cię?
- Troszeczkę – przytaknęłam, wpatrując się w Tylera. Jego twarz była oświetlona tylko nikłym światłem z latarni. Drżałam mocno, ponieważ zdążył już zapaść wieczór, a ja wciąż miałam na sobie tylko koszulkę. – Dlaczego chciałeś się spotkać?
Tyler przygryzł wargę, jakby namyślał się, co odpowiedzieć. Chyba nie spodziewał się, że to pytanie padnie tak szybko.
- Wiesz… - powiedział powoli. – Myślę o tobie, odkąd wpadliśmy na siebie na plaży. Schrzaniłem sprawę. Ubzdurałem sobie coś w głowie po tym, co mówił ten facet. Wtedy, przed restauracją. Ale od tej imprezy… nie mogę przestać o tobie myśleć. – Spojrzał mi prosto w oczy, a ja zamarłam. – A jeszcze więcej myślę, że byłem idiotą. Nie powinienem tak cię olać. Wybaczysz mi?
Jego słowa całkowicie mnie rozbroiły. Stał przede mną ze skruszonym uśmiechem na twarzy, przyznawał się do błędu i że mu mnie brakowało. Czyli jednak słowa Ryana namieszały, ale nie do końca skutecznie – mimo wszystko Tyler nadal chciał mieć ze mną kontakt. Nie potrzebowałam dużo czasu na decyzję.
- Jasne, że ci wybaczam. – Uśmiechnęłam się, a potem pogroziłam mu palcem. – Ale jeszcze jedna taka akcja i własnoręcznie spalę cię na stosie.
- Nie będziesz musiała. – Jego twarz rozświetlił uśmiech i zrobił ruch, jakby chciał mnie przytulić, ale się powstrzymał. Prawdę mówiąc, ja też o tym myślałam, ale nie wiedziałam, czy to właściwe – choć tyle już zdążyło się zdarzyć, wciąż za bardzo się nie znaliśmy. Ale to było nieważne, bo teraz mogliśmy zacząć od nowa.
Pomyślałam o Ryanie. Wybiegłam z jego mieszkania tak, jakby się paliło i dopiero teraz zastanowiłam się, jak to musiało wyglądać. Zapewne idiotycznie. Przyszłam pogadać, przez dłuższy czas siedziałam nieruchomo oglądając film, a na końcu uciekłam szybciej, niż impulsy docierają do mózgu. Nawet się nie pożegnałam. Westchnęłam w duchu. Muszę mu to wytłumaczyć. Dlaczego właściwie przedłożyłam Tylera nad Ryana? Sama nie wiedziałam. Może dlatego, że z Tylerem mogłabym cokolwiek zacząć. Ryan był mi coraz bliższy, ale wciąż niedostępny. Mimo wszystko nie byłam Melanie.
Poczułam, jak Tyler okrywa mnie swoją bluzą. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło, jednak zaoponowałam:
- Zmarzniesz.
- Wolę, żebyś to ty nie zmarzła – powiedział Tyler ciepło. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. – Odprowadzę cię do domu – zaproponował.
- Ok – zgodziłam się i pokazałam mu drogę.
- Czemu tak dziwnie chodzisz? – spytał Tyler po chwili, marszcząc brwi.
- Mam szwy w stopie. Plażowa impreza zakończyła się szkłem w nodze. – Parsknęłam śmiechem. Tyler skrzywił się.
- O rany. Współczuję. Bardzo boli?
- Teraz już się przyzwyczaiłam. – Wzruszyłam ramionami. – Nie ma co się nad sobą użalać. Już niedługo powinno być po wszystkim.
Idąc, rozmawialiśmy, a Tyler wkrótce objął mnie ramieniem. Dopiero, gdy stanęłam przed budynkiem przypomniałam sobie, dlaczego wcześniej z niego wyszłam. Miałam nadzieję, że Gabi będzie już spała. Nie miałam ochoty na kolejną konfrontację z nią.
Tyler delikatnie pocałował mnie w policzek, zahaczając o kącik ust. Poczułam dziwne mrowienie w okolicach brzucha. Zaczęłam ściągać z siebie bluzę, by mu ją oddać, ale powstrzymał mnie z uśmiechem:
- Zabierz ją. Będę miał pretekst do następnego spotkania z tobą.
Skwitowałam jego słowa krótkim śmiechem i wdrapałam się na górę. Otworzyłam cicho drzwi, zaciskając kciuki na szczęście, by przyjaciółka już była u siebie. Zauważyłam jednak palące się światło w salonie. Przeszłam korytarzem, czując się, jakbym stąpała po rozżarzonych węglach. Gabi siedziała na kanapie z poważną miną.
- Wróciłaś – skwitowała.
- Wróciłam – przytaknęłam.
- Już prawie północ.
- Naprawdę? Nawet nie zauważyłam.
Gabi odchrząknęła i poklepała dłonią miejsce obok siebie.
- Chciałam cię przeprosić – powiedziała i to sprawiło, że usiadłam. – Odbiło mi.
- Owszem – potwierdziłam ostrożnie, bojąc się, że znowu wybuchnie gniewem.
- Nie myślę tak o tobie. – Westchnęła. – Byłam wściekła, że broniłaś Nicka. Gdy wyszłaś, wszystko przemyślałam i stwierdziłam, że zdecydowanie przesadziłam. Wiesz… - zawahała się. – Wszyscy zawsze uważali Nicka za takiego słabeusza, szarą myszkę. Nawet ty mówiłaś, że jest frajerem. Nie oskarżam cię – zaoponowała, widząc moją minę. – Tylko stwierdzam fakt, jaką miał opinię. Chyba ona udzieliła się też mnie. Jakoś nie pomyślałam, że taki chłopak może jeszcze się komuś spodobać. Nagle poczułam się zagrożona, że może w obrębie nagłego zainteresowania, on dostrzegł jakąś inną dziewczynę poza mną – westchnęła ciężko.
- Gabi – próbowałam przywołać ją do porządku. – Przecież Amy i Nick się kolegują… to normalne, że go poprosiła, by wziął ją na to wesele. Nie zachowała się za uprzejmie w stosunku do ciebie, bo Nick to w końcu twój chłopak, ale sama wiesz, jak to jest po zerwaniu. Zawsze lepiej pójść gdzieś z kolegą, niż ryczeć w poduszkę. A Nickowi zależy na tobie – dodałam. – I jeśli to prawdziwe uczucie, żadna dziewczyna tego nie zmieni.
- Tak, masz rację. – Westchnęła przyjaciółka. – Teraz to wiem. Jeszcze raz cię przepraszam.
Przytuliłyśmy się mocno i nagle znów wszystko było dobrze. Poszłam się umyć, a później położyłam się do łóżka, jednak coś nie dawało mi spać. Kręciłam się i wierciłam, uderzałam w poduszkę, bawiłam się kołdrą, ale w końcu stwierdziłam, że to na nic. Chwyciłam komórkę i napisałam do Ryana:
JA: Przepraszam, że tak uciekłam.
Była już prawie pierwsza, mimo to odpisał od razu:
RYAN: Co się stało?
Zastanowiłam się chwilę, co mu odpisać. Nie bardzo chciałam mówić mu o powrocie Tylera. Sama nie wiedziałam, czemu. W końcu to nie była jego sprawa… jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Ryan nie byłby zbyt zadowolony, gdyby się dowiedział, że to dla Tylera tak szybko go zostawiłam.
JA: Pilna sprawa. Musiałam wyjść. Ale było fajnie. Dzięki, że nie wyrzuciłeś mnie z mieszkania ;)
RYAN: Przemknęło mi to przez myśl.
Parsknęłam śmiechem, ale zanim zdążyłam coś odpisać, przyszedł następny SMS.
RYAN: Już późno. Idź spać.
JA: A Ty?
RYAN: Ja też się kładę. Jakaś dziwna dziewczyna świeciła mi latarką w okno, a potem jeszcze przyszła do mojego mieszkania. Wykończyła mnie.
Znowu się roześmiałam. Odłożyłam telefon, ale nadal czułam, że jeszcze nie zrobiłam wszystkiego. Usiadłam i nieco podniosłam się na łóżku, jednocześnie pisząc Ryanowi "dobranoc”. Spojrzałam w okno i spojrzałam naprzeciwko. Ryan stał przy oknie i czytał coś na telefonie. Uśmiechnęłam się pod nosem, a gdy podniósł na mnie wzrok, pomachałam mu. Odmachał, a mój telefon zawibrował. Przyszła wiadomość o mojej ulubionej treści.
RYAN: Dobranoc, Rose.
  
Obudziłam się kompletnie niewyspana, ale ktoś tak zaborczo pukał do moich drzwi, że nie miałam innego wyjścia, jak się podnieść i otworzyć. Z początku myślałam, że mam zwidy. Przetarłam zaspane oczy, ale nadal widziałam ten sam widok – szczerzących się rodziców i Melanie.
- Co wy tu robicie? – spytałam ze zdumieniem. – I to bladym świtem?
- Nie musisz aż tak wylewnie się z nami witać – wytknął mi uszczypliwie tata, uśmiechając się.
- A poza tym, dochodzi południe – zauważyła mama, pierwsza przekraczając próg pokoju i mnie przytulając. – Nudziło nam się, więc postanowiliśmy cię odwiedzić.
- Fajnie – stwierdziłam. – Poczekajcie, zrobię wam zaraz herbatę, tylko chwilę się ogarnę.
Ziewając, wlałam wodę do czajnika i przeszłam do łazienki przemyć twarz i umyć zęby. Gabi akurat siedziała w kuchni, więc zaczęła rozmawiać z moją rodzinką i mogłam się nie spieszyć. Zastanawiałam się, czy mam przeprosić Mel. Czy w ogóle to ja powinnam ją przepraszać, czy ona mnie? Przyjechała tu do mnie, czy do Ryana? Może rodzice ją nieco przymusili. Tak czy inaczej, nie zamierzałam się pierwsza do niej odzywać, lecz teraz już chyba nie miałam wyjścia, skoro właśnie siedziała u mnie w mieszkaniu. Wróciłam do kuchni, gdzie akurat zagotowała się woda w czajniku. Wyciągnęłam z szafki pięć szklanek i zaczęłam pełnić rolę gospodyni.
- Wszyscy chcą herbatę, czy ktoś sobie życzy coś innego? – spytałam, obracając się.
- Mi możesz zrobić kawę – odezwał się tata.
- Ok. A wy?
- Może być herbata – odpowiedziała mama. Gabi właściwie nie musiałam obsługiwać, ale skoro już robiłam herbatę dla wszystkich… spojrzałam na nią pytająco, ale uśmiechnęła się i skinęła głową. Wobec tego przeniosłam wzrok na siostrę. Wzruszyła ramionami.
- Dla mnie też może być herbata – powiedziała ostrożnie. Hm, teraz bała się do mnie odzywać? Powinna się zorientować, że chodziło mi tylko o Ryana.
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Herbata już dawno się skończyła, ale moi rodzice ciągle wypytywali mnie i Gabi o wrażenia ze studiów. Melanie się nie odzywała, a mnie mimo wszystko korciło, by z nią porozmawiać. Nie chciałam żyć w takiej atmosferze. Chwilę później poszłam do swojego pokoju pod byle pretekstem, licząc na to, że siostra pójdzie za mną.
Poszła.
- Rose – zaczęła, gdy na nią spojrzałam. – Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam była tak cię wypytywać o Ryana, skoro mogłam równie dobrze zapytać jego. To w końcu też twój początek studiów – dodała. – Zgoda?
- Zgoda – przytaknęłam i przytuliłam siostrę. – Tylko nie rób tak więcej. Mam dużo cierpliwości, jednak do czasu.
- Postaram się. – Skinęła głową, a ja poczułam się nieco raźniej. Wróciłyśmy do kuchni, gdzie rodzice już zaczynali się zbierać.
- Mel, lepiej się pospiesz, jeśli chcesz jeszcze odwiedzić Ryana, bo niedługo musimy wracać.
- Przyjedź niedługo do domu na trochę, Rose.
- Kiedyś pewnie przyjadę – powiedziałam, po czym dodałam: - Jak mi się skończą pieniądze.
Mama się skrzywiła, ale tata podłapał żart i się roześmiał. Żegnając się z nimi, poczułam pewien żal, że już jadą, ale nie mogli tu siedzieć cały dzień – musieli jeszcze dojechać do domu, a ja musiałam się pouczyć, jednak gdy tylko usiadłam nad książkami, zadzwonił mój telefon.
- Tak? – odebrałam.
- Co robisz?
- Właśnie zamierzałam się uczyć. A co?
- To pouczysz się później – usłyszałam. – Idziemy na basen.
- Serio? Co cię tak nagle naszło na pływanie? – zdziwiłam się.
- Kiedyś trzeba. Zbieraj się! Będę po ciebie za pół godziny.
To było ostatnie, co usłyszałam, zanim Tyler się rozłączył. Niewiele myśląc, z powrotem zatrzasnęłam podręczniki. A co tam, należało mi się trochę rozrywki.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2180 słów i 12038 znaków, zaktualizowała 17 sie 2016.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik jaaa

    <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik ja

    Jej<3

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @ja <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Mega! Czekam na szybkiego next'a! <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka juz jest :)

    18 sie 2016

  • Użytkownik Misiaa1012

    Cudowne opowiadanie...śliczne,boskie,mega  :kiss: Pisz dalej...Powodzenia  :kiss:  Mam nadzieję że między Rose a Raianem zaiskrzy  <3  <3  <3 Tylko oczywiście po zerwaniu z Mel  :lol2:

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Misiaa1012 hm... no nie do końca tak będzie :D ale dziękuje <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    <3 <3 <3 <3 cudoooo <3

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 <3 <3

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    Super :) dziękuję za prezent :)

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech :*

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    @candy niecierpliwie czekam na kolejne części, akurat leze w szpitalu to poczytam. :)

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech o matko! dlaczego? :(

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    @candy powikłania po operacji:( ale się wyliże!

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech oby! :*

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    @candy na pewno  :* weny życzę i to jak najwięcej bo umilasz mi tu pobyt :) :*

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech <3 <3

    17 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    Fajnie podziwiam energie do pisania :) i pomysły super pozdrawiam :danss:

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 teraz już pisze się następne :D dziękuję <3

    17 sie 2016