Spróbuj mi zaufać /11/

Rozstaliśmy się w nie najlepszej atmosferze. Mało powiedziane – jeszcze nigdy nie czułam się tak kiepsko, jak w tamtej chwili. Nawet, gdy ponownie spotkaliśmy się po latach, a ja już wiedziałam, kim był Ryan, nie czułam się tak źle. Mógł mówić, że mnie nienawidzi i że nie ma zamiaru mi wybaczyć, mógł ciskać we mnie słowami niczym sztyletami, ale tam chociaż były emocje. Gdy w milczeniu odprowadził mnie do drzwi, byłam pewna, że myślał o tym samym, co ja – dopadła nas rzeczywistość. Żyliśmy w sielance, usiłując nie pamiętać o łączących nas dawniej relacjach – o ile w ogóle można było je tak nazwać – a teraz nagle ta bańka prysła. Łamałam sobie głowę nad tym, czy Ryan jest w stanie mi zaufać, gdy nagle jedno pytanie całkiem zweryfikowało rzeczywistość. Czyżby właśnie okazało się, że to ja nie ufam jemu? Tylko dlaczego? Nic już nie wiedziałam. Było mi przykro z powodu tego spotkania i czułam się nieco zagubiona. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że nie ufamy sobie nawzajem. No i co z tego? Na pozór nic. Byliśmy tylko dwójką znajomych. A jednak, czułam, że siedzimy w tym głębiej, niż mogłoby się wydawać. To nie była normalna relacja. Coś się między nami działo. Po prostu było w tym tak wiele przeszkód, że już zaczynałam tracić orientację.
Gdy wróciłam, Gabrielle od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Cichym głosem opowiedziałam jej wszystko, począwszy od wtargnięcia Ryana do mojego pokoju w domu, aż do spotkania i tego cholernego słowa „nieważne”.
- Dlaczego tak powiedziałaś? – spytała Gabi, kręcąc głową. – Nie obraź się, ale to ty wszystko zepsułaś.
- Nie obrażę się, bo to prawda – mruknęłam, chowając twarz w dłoniach. – Nie wiem, co mam teraz zrobić.
- Powiedzieć mu prawdę, że to bransoletka od Tylera. Co takiego strasznego się stanie, gdy się dowie?
- Pewnie nic – mruknęłam znowu. – Boję się tylko, że gdy powiem mu to po tym, jak najpierw nie chciałam nic z siebie wydusić, to uzna, że kłamię.
Przyjaciółka zamyśliła się.
- No, to jest możliwe – przyznała. – Spieprzyłaś to.
- Spieprzyłam. Możesz już przestać to powtarzać.
- Zależy ci na nim?
- Wiesz przecież, że tak – odparłam.
- Wiem. – Gabi pokiwała głową. – Ale czy na tyle mocno, żeby o niego zawalczyć? O waszą znajomość?
- Chyba tak – zawahałam się, niepewna, do czego zmierza przyjaciółka.
- W takich sprawach nie ma „chyba”. Tak czy nie?
- Tak.
- W takim razie musisz zrobić wszystko, żeby to naprawić – oświadczyła Gabrielle. – I sprawić, byście sobie zaufali.
- Piękny plan – powiedziałam. – Jest tylko małe „ale”.
- Czyli niby jakie?
- Po pierwsze, Melanie. – Podniosłam do góry jeden palec. – A po drugie… - Uniosłam drugi. – Gdzie jest sens tej całej akcji? Ryanowi na tym nie zależy.
Przyjaciółka wywróciła oczami.
- Zapomnij na chwilę o Mel. Serce nie sługa. Jeśli czujesz coś do Ryana, to przecież nie będziesz tego wypierać przez resztę życia, prawda? – zauważyła. – Nie takie rzeczy się zdarzają. Poza tym… pomyśl choć raz obiektywnie. Myślisz, że gdyby Ryanowi nie zależało na tym wszystkim, na twoim zaufaniu… na tobie… to by tak zareagował?
Zastanowiłam się głęboko nad jej słowami. Ciężko było mi dopuścić to do siebie, ale przyjaciółka chyba miała rację. Ryan naprawdę się zirytował, gdy usłyszał moją odpowiedź. Później złośliwie się ze mną droczył, również nie chcąc odpowiedzieć na pytanie zadane przeze mnie. Gdy wychodziłam, oboje byliśmy w posępnych nastrojach. Czy to było możliwe? Czy coś sobie ubzdurałam? Ale to przecież były słowa Gabi, a nie moje. Czy to możliwe, żeby Ryanowi zależało, nawet mimo tego wszystkiego?
  
I po raz kolejny: łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Tym razem to ja musiałam pierwsza wyciągnąć rękę, a przyznam, że było ciężko mi to zrobić. Wciąż piszący i dzwoniący Tyler nie ułatwiał sprawy. Spotykałam się z nim co jakiś czas, ale i tak w myślach wciąż zastanawiałam się, jak naprawić sytuację z Ryanem.
W końcu zdarzyło się nieuniknione – Ryan zobaczył mnie z Tylerem na uczelni. Siedzieliśmy na ławce, jedząc lunch i oglądając krótki film na telefonie. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem i wymienialiśmy się uwagami. Zapewne patrzyło na nas sporo osób, ale czyjeś spojrzenie nie dawało mi spokoju. Opierałam się mu, ale im dłużej to robiłam, tym bardziej mnie paliło. W końcu podniosłam głowę i zobaczyłam przyglądającego się nam Ryana z trudnym do opisania wyrazem twarzy. Gdy nasze oczy się spotkały, zacisnął zęby, odwrócił się i odszedł.
No, czyli to by było na tyle. Po wszystkim. Czy to było takie straszne?
Odpowiedź: nie. Ale było dziwne.
Tego samego dnia próbowałam zwerbować Ryana na rozmowę, kilkakrotnie świecąc mu w okno latarką, ale ani razu nie otrzymałam odpowiedzi. Wciąż bacznie obserwowałam jego okno, ale nie pojawił się w pokoju przez cały wieczór, więc stwierdziłam, że mnie unika, co czyniło całą sprawę jeszcze dziwniejszą. Rozumiałam, że się nieco poróżniliśmy, ale żeby tak od razu mnie unikać? Jak niby miałam to wszystko naprostować, jeśli najwidoczniej jego nowym zamiarem było przebywanie w każdym innym pokoju, do którego nie miałam wglądu?
Próbowałam złapać go na uczelni, ale chyba wyspecjalizował się w nagłym znikaniu, gdy tylko pojawiałam się na horyzoncie. Albo gubiłam go w tłumie ludzi, albo znikał w męskiej toalecie, jeszcze indziej wdawał się w rozmowę z każdym, kto mu się po drodze nawinął. Wkurzało mnie to, jednak cały czas miałam w głowie słowa Gabi: „Jeśli ci na nim zależy, musisz zrobić wszystko, żeby to naprawić”. To było jedynym czynnikiem, który powstrzymywał mnie od odpuszczenia sobie tej całej paranoi.
W końcu pozostało ostateczne – zaaranżowanie spotkania tak, by nie mógł się wymknąć. W tym miałam wprawę, tym razem jednak musiałam zorganizować wszystko sama, bo ostatnio pomagała mi Abby. Nie chciało mi się jednak bawić w skomplikowane teorie szpiegowskie, dlatego ograniczyłam się do minimum – w zamian za ofiarowanie mojego numeru komórki, wyciągnęłam od pewnego chłopaka z grupy Ryana rozkład ich zajęć. W taki sposób dokładnie wiedziałam, którego dnia kończył później, niż ja – czyli w piątek – i kiedy mogłam wcielić w życie mój arcyświetny plan – czyli czekanie na niego przed jego własnym mieszkaniem. Co jak co, ale sprzed drzwi nie miał mi gdzie uciec.
Tak sobie wszystko zaplanowałam, że „koczowanie” przed drzwiami powinno mi zająć tylko dziesięć minut. Kręciłam się po niewielkim korytarzyku, czekając na Ryana, a serce waliło mi jak młotem. Próbowałam zaplanować sobie, co mu powiem, ale wiedziałam, że gdy go zobaczę, wszystko i tak uleci mi z głowy. Zresztą, Ryan potrafił jednym słowem zdemotywować mnie do trzymania się planu.
Wreszcie usłyszałam kroki na schodach i wstrzymałam oddech. Cofnęłam się do tyłu, by nie zauważył mnie od razu. Szczęście mi dopisało – szedł bardziej bokiem do mnie, a przodem do drzwi. Dopiero, gdy wyszperał z kieszeni klucze i zaczął mocować się z zamkiem, zdecydowałam się ujawnić. Chrząknęłam cicho, a Ryan gwałtownie się odwrócił. Jego wyraz twarzy zmienił się z zaszokowanego na znużony.
- Że też bawi cię doprowadzanie niewinnych ludzi do zawału – mruknął. – Co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie, nie widać? – Uśmiechnęłam się uroczo. Nie zrobiło to na nim wrażenia.
- Widać, a jakże. Właź. – Przytrzymał drzwi, bym mogła wejść, lecz minę miał taką, jakby chciał je zatrzasnąć. Sam wszedł za mną, mrucząc coś pod nosem. – Chcesz herbaty?
- Nie, dzięki – odpowiedziałam. – Chciałam pogadać.
- A o czym tu gadać? – spytał, nie patrząc na mnie, tylko idąc prosto do swojego pokoju. Poszłam za nim. – O tym, że bransoletkę dostałaś pewnie od tego całego Tylera? – Niemal wypluł jego imię. – I było ci tak trudno mi to powiedzieć?
- Owszem, jako że na nasz widok zrobiłeś taką minę, jakbyś zjadł całą cytrynę – fuknęłam i to sprawiło, że na mnie spojrzał. – Możesz dać mi na to jakieś wytłumaczenie?
- Raczej nie. – Uśmiechnął się drwiąco. – Chociaż… - Udał, że się zastanawia. – Właściwie to mogę. Oto ono: nieważne.
- Przestań. – Jęknęłam, momentalnie tracąc rezonans. – Nie zachowuj się jak dziecko.
- Sama to zaczęłaś.
- Nie chcę tracić z tobą kontaktu.
No, masz. Powiedziałam to wreszcie. Ryan na chwilę umilkł, a potem jego twarz ponownie rozjaśnił kpiący uśmiech.
- Akurat.
- Naprawdę. – Przełknęłam ślinę, zdecydowana, by mówić dalej. – Naprawdę, Ryan, zależy mi na naszej znajomości.
- Nie wierzę ci – odpowiedział spokojnie, patrząc mi prosto w oczy. – To jakaś kolejna gierka? Może tym razem uczestniczy w niej Tyler? – Rzucił klucze na komodę i zdjął z siebie kurtkę. – Nie mam ochoty się w to bawić, Rose.
- Ale ja się w nic nie bawię! – warknęłam. – Czego tu nie rozumiesz? Przyszłam to wszystko wyjaśnić. I powiedzieć, że zależy mi na naszym kontakcie, co już powtarzam któryś raz.
- A ja wciąż ci nie wierzę. – Wzruszył ramionami, wyraźnie zły. – Nie wierzę ci, rozumiesz? I właściwie gówno mnie obchodzi, czy ten cały Tyler ma z tym coś wspólnego, czy ci kupuje tylko bransoletkę, czy cały sklep jubilerski. Zależy ci na znajomości ze mną, a to dobre. – Prychnął i znów spojrzał mi prosto w oczy stalowym spojrzeniem. Zieleń jego oczu niemal mnie dobijała do podłogi. – Uwierzyłbym ci może, gdybyś, no nie wiem… przefarbowała się. Na bordowo. Jak taka dojrzała wiśnia. – Parsknął urywanym, kpiącym śmiechem. – Albo zrobiła coś równie niedorzecznego. To są tylko słowa. Dziś mówisz, że ci zależy, a jutro wbijesz mi nóż w plecy. Nie bawię się w to, już nie.
Przez chwilę patrzyłam na niego ze złością, myśląc o tym, jaki jest głupi i uparty, a przy tym tak przystojny i pociągający. Myślałam o tym, że odkąd go znam, praktycznie tylko się z nim kłócę, a to nie tak powinno być. Nagle jednak usłyszałam w głowie głos Gabi: „walcz”. A czy miałam o co? Spojrzałam na twarz Ryana wykrzywioną od złości. Decyzję podjęłam w ułamku sekundy. Tak, zdecydowanie miałam.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego pokoju.
- Dokąd idziesz? – zawołał za mną, ale go zignorowałam. Buty miałam na sobie, więc tak jak stałam, wyszłam z jego mieszkania. Spokojnie wyszłam z bloku i skierowałam się w stronę miasta, skręcając do pewnego budynku. Pomyślałam, że to szaleństwo, ale całkiem dobre.
Dwie godziny później wyszłam stamtąd z włosami zafarbowanymi na kolor bordowy.


Mam jeszcze chwilkę, więc wrzucam rozdział i lecę. Trzymajcie kciuki, bo nie chce mi się wydawać kolejnych 30 zł na powtórkę egzaminu xd

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2032 słów i 11188 znaków.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Oliwia

    Kiedy next?

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Oliwia już ;)

    19 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    No powodzenia czekam na dalszy ciąg tej historii i może do czegoś dojdzoe między nimi :kiss:

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 dziękuję, już jest :)

    19 sie 2016

  • Użytkownik lolisss

    dasz rade!! :)

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @lolisss <3

    19 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    dasz rade!!! :*

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KontoUsunięte477 <3

    19 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Jeeej! Czekam na kolejny rozdział :D powodzenia, dasz radę! :)

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa <3

    19 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    No mam nadzieję, że coś się w końcu między nimi wydarzy tak na poważnie ;) rozdział super <3 czekam na nastepny:)

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 dziękuję :)

    19 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Mega! *-* Czekam na next'a! Trzymam kciuki! <3

    19 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka <3

    19 sie 2016