Spróbuj mi wybaczyć [16]

Czas powoli mijał, a ja starałam się żyć jak dotychczas. Razem z Gabi w ostatni weekend zorganizowałyśmy kolejną imprezę. Tym razem pomagałam w przygotowaniach tak zawzięcie, że przyjaciółka przyglądała mi się podejrzliwym wzrokiem.
- Dopiero co jęczałaś, jak to ci się nie chce nic robić – zauważyła.
- Bo wtedy nie chciało mi się sprzątać. Teraz wszystko rozkładam – odparłam.
- Ale nigdy wcześniej aż tyle nie robiłaś. – Gabrielle uniosła brew. – I w ogóle, jesteś jakaś… inna.
Tylko tego jeszcze mi brakowało – tego, że przyjaciółka zaczęła coś zauważać.
- No coś ty – powiedziałam, starając się brzmieć swobodnie. – Po prostu to niesprawiedliwe, że zawsze robisz wszystko sama. Choć raz mogę ci pomóc.
Przez tę jedną, jedyną noc czułam się jak kiedyś. Plotkowałam z dziewczynami, pozwoliłam chłopakom wrzucić się do basenu, w którym później pływałam razem z Dylanem. Tańczyłam tuż przy krawędzi wody, więc w efekcie ponownie się w nim znalazłam, gdy poślizgnęłam się na śliskiej powierzchni i straciłam grunt pod nogami. Skwitowałam to jedynie wybuchem śmiechu i bawiłam się dalej. Potem jednak nadszedł poniedziałek i musiałam wrócić do rzeczywistości. Teraz traktowaliśmy się z Ryanem jak powietrze… co było dość trudne, zważywszy na to, że przesiadywał w moim własnym domu więcej, niż ja sama. Melanie tylko uśmiechała się jak zakochany kundel i chodziła z głową w chmurach. Poczułam to szczególnie mocno jednego wieczoru.
Pociągnęłam nosem. Raz. Potem drugi. Nie, chyba jednak zmysł węchu mnie nie mylił – coś się paliło. Zeszłam powoli na dół, do kuchni, po czym zerwałam się biegiem, gdy zauważyłam coraz więcej dymu znad patelni. Zsunęłam już mocno czarnego omleta do kosza, a patelnię natychmiast zalałam zimną wodą.
- Mel! – wrzasnęłam. – Mel!
Wpadła po paru sekundach tylnym wejściem.
- Co jest? – wysapała, po czym oczy jej się rozszerzyły na widok zadymionej kuchni. – O rany! Przepraszam! Wyszłam tylko na chwilę na zewnątrz porozmawiać z Ryanem przez telefon!
Byłam tak zirytowana, że nawet nic na to nie odpowiedziałam. Zostawiłam zadymioną kuchnię własnemu losowi i wróciłam do siebie. Czułam, że potrzebuję odskoczni. Przez ostatni czas na zmianę spałam i pracowałam. Impreza u Gabi była już wyjątkiem, a nie codziennością. Melanie non stop świergotała do Ryana, jak nie przez telefon, to twarzą w twarz, a robiła to tak głośno, że pomagało jedynie wciśnięcie w uszy słuchawek i ustawienie ich na maksimum. Mama była przeszczęśliwa, że choć z jednej córki ma zięcia, a tata – jak to tata – nadal nie był do końca przekonany do chłopaka jednej ze swoich córeczek, choć widać było, że lubił Ryana. Gdyby jednak przymknąć oko na ten szczegół, każdy cieszył się z obecnego stanu rzeczy… każdy, oprócz mnie. Ja czułam, że zmierzam donikąd.
Tydzień później, gdy Mel zapukała do mojego pokoju, już czułam, że przychodzi z kolejnym problemem dotyczącym Ryana.
Niestety miałam rację.
- Ryan ma niedługo urodziny – mruknęła, skubiąc sznureczek od bluzy. – I nie mam pojęcia, co mogłabym mu dać.
- No cóż, ja tym bardziej nie mam pojęcia – burknęłam zgryźliwie. – To ty z nim chodzisz, a nie ja. Nie wiem, co on może chcieć na urodziny.
- Ale musisz mi pomóc! – powiedziała Mel z naciskiem. – Sama nic nie wymyślę, a ty zawsze dajesz nam takie fajne prezenty.
Irytował mnie czarny komizm tej sytuacji – non stop pomagałam siostrze chodzącej z chłopakiem głównie dzięki mojej interwencji do tegoż chłopaka, który zresztą nienawidził mnie najbardziej pod słońcem. To nadawało by się na jakąś sztukę teatralną.
Po chwili stwierdziłam jednak, że moja kolejna interwencja rzeczywiście może być tu przydatna, bo Mel wymieniała tak okropne propozycje prezentów, że musiałam mocno gryźć się w język, by ostro nie negować każdej z nich.
- To sama coś wymyśl! – zirytowała się w końcu.
- To nie mój chłopak – stwierdziłam sucho.
Mogłyśmy tak długo. W końcu obiecałam jej, że się zastanowię. Do urodzin Ryana zostało dwa i pół tygodnia.
Wbrew sobie, dość często i mocno łamałam sobie głowę nad tą kwestią. Myślałam chyba więcej, niż w całej mojej szkolnej karierze, ale każdy pomysł wydawał mi się zbyt banalny. Minął tydzień, a wciąż pytająca mnie „czy coś wymyśliłam” Melanie wcale nie ułatwiała sprawy. Parę razy byłam bliska powiedzenia jej, że nie mam obowiązku myśleć nad prezentem dla kogoś, kto mnie nie cierpi z całego serca, ale coś mnie powstrzymywało. Któregoś wieczoru położyłam się w łóżku ze słuchawkami w uszach i pozwoliłam myślom błądzić. Co mogłabym dać Ryanowi? To znaczy… co Melanie mogłaby mu dać… czułam, że gdzieś w głęboko ukrytym zakamarku mojego mózgu tlił się pomysł, lecz za każdym razem, gdy mocniej się na nim skupiałam – wymykał mi się. Byłam gorzej zmęczona, niż po sztafecie. Lecz nagle spłynęło na mnie wspomnienie – jedno z wielu – ze szkoły.
  
*8 lat wcześniej*
Kolega z klasy, Oliver, miał w weekend urodziny i w poniedziałek na przerwie z dumą pokazywał nam, co dostał od rodziców.
- To naszyjnik dla chłopców – oznajmił z uśmiechem. – Nazywa się „nieśmiertelnik”. Można na nim coś wygrawerować. Mama chciała dać tu jakiś mądry cytat, ale tata stwierdził, że będzie fajniej, jak da tu wzór samochodu. Zobaczcie, jak to czadowo wygląda!
Nieśmiertelnik był srebrnym łańcuszkiem, który Oliver nosił za koszulką – wyjął go dopiero, gdy nam pokazywał. Jako zawieszkę służyła dość spora srebrna blaszka, na której istotnie wygrawerowany był wzór samochodu. Naszyjnik chodził z ręki do ręki, bo każdy chciał go dotknąć. Ryan trzymał się nieco na uboczu, ale widziałam, jak patrzył na prezent Olivera. W końcu nieśmiało zbliżył się do nas i po raz pierwszy nie zwracał uwagi na posyłane mu nieprzychylne spojrzenia. Z wahaniem wyciągnął rękę.
- Mogę i ja zobaczyć? – spytał cicho. Oliver chwilę się zawahał, ale był jednym z najmilszych chłopców z naszej klasy i położył na ręce Ryana swój naszyjnik. Ryan wpatrywał się w srebrną blaszkę jak w ostatni cud świata. Przyłożył go sobie do koszulki, chcąc sprawdzić, dokąd sięga. W końcu oddał go właścicielowi, ale wzrok dalej miał utkwiony w naszyjniku. Obserwowałam go ukradkiem. Dałabym sobie uciąć głowę, że od tej chwili Ryan marzył o takim właśnie naszyjniku. Wpatrywał się w niego rozmarzonym wzrokiem, odrobinę też smutnym.
  
Otworzyłam gwałtownie oczy. Nagle już wiedziałam. Nieśmiertelnik! Pospiesznie otworzyłam laptopa i wpisałam to hasło w Google. Tak, to na pewno było to – srebrny naszyjnik z wygrawerowaną blaszką. Próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek później Ryan mógł go sobie nabyć. Ale nie przypominałam sobie, bym kiedykolwiek widziała go z połyskującym na szyi naszyjnikiem. Przywołałam w myślach jego wzrok, którym patrzył na naszyjnik, i czułam, że trafiłam w dziesiątkę.
Obawiałam się nieco, że będę musiała tłumaczyć Melanie, dlaczego akurat ten, a nie inny prezent będzie idealny dla Ryana, ale na szczęście szybko zaakceptowała mój pomysł. Wtedy pojawił się następny problem – co wygrawerować na blaszce?
- To już twoja działka – oświadczyłam. – Znasz go lepiej niż ja, więc sama wymyśl, co tu będzie idealne.
- Nie! – Mel spojrzała na mnie prosząco. – Proszę, Rose, spróbuj i tu coś wymyślić. Ja nigdy w życiu nie wpadłabym na pomysł takiego naszyjnika, a przecież nie dam go pustego!
Chcąc nie chcąc, zaczęłam myśleć nad kolejną kwestią. Zgodnie z Mel ustaliłyśmy, że wypadało by wygrawerować tam jakieś słowa, by prezent rzeczywiście był osobisty. Ale jakie?
- Nie chcę tam umieszczać pierwszego lepszego cytatu z Internetu – nadąsała się w końcu.
Naprawdę chciałam, by urodziny Ryana przyszły szybciej, bo byłam coraz bardziej bliska siostrobójstwa.
W restauracji obserwowałam Ryana ukradkiem, zastanawiając się, jakie słowa by do niego pasowały. Nie raz i nie dwa przeczesywałam Internet w poszukiwaniu natchnienia albo chociaż jakiegoś mało znanego cytatu, ale z każdym wybranym coś było nie tak. Albo za krótki, albo za długi… albo nieodpowiedni dla Ryana, albo zbyt popularny… dostawałam już szału, zwłaszcza że Mel prawie nic nie robiła w tej sprawie. Wciąż powtarzała, że mi lepiej idzie planowanie prezentów. Ja natomiast zaczęłam się jeszcze bardziej do tego przykładać. Choć irytowała mnie postawa siostry, zrozumiałam, że chociaż będę miała świadomość, że to ja przyłożyłam się do prezentu dla Ryana. Ja, a nie moja siostra i jego dziewczyna. I nawet jeśli Ryan nigdy się o tym nie dowie… może to choć trochę złagodzi moje wyrzuty sumienia za te kilka pamiętnych lat.
W końcu stwierdziłam, że muszę sama wymyślić jakieś zdanie na blaszkę, a przy tym wczuć się w Mel – jako ja, znienawidzona przez Ryana osoba, raczej nie będę w stanie wymyślić czegoś, co by go zadowoliło. Pragnęłam umieścić tam coś, co by go motywowało, podnosiło na duchu. Podtrzymywało to, czego dokonał – z najbardziej obleśnego dzieciaka w podstawówce stał się niesamowicie przystojnym i kuszącym mężczyzną. Dorastanie na pewno zrobiło swoje, ale kilogramy nie mogły się same zrzucić, wada wzroku zniknąć, zęby wyprostować, a mięśnie wyrosnąć. Charakter też sam mu się nie ukształtował. Wciąż było mi wstyd za to, jaka byłam, ale nie mogłam nie zauważyć, jakiego ogromu pracy Ryan musiał dokonać, zanim stał się tą osobą, którą był teraz. I na pewno nie było mu łatwo, więc chyba coś motywującego go, co mógłby zawsze mieć przy sobie, było dobrym pomysłem?
Moje zadanie stawało się coraz trudniejsze. Jeśli chciałam dać mu coś, co jednocześnie zawierało by słowa pełne pociechy i sprawiało by wrażenie, że jest to prezent od Melanie, musiałam połączyć siebie i swoją siostrę w jedną osobę. A przynajmniej mentalnie. Przyciągnęłam do siebie czystą kartkę, długopis i zaczęłam usilnie się zastanawiać. Może zrobię z tego… dwa zdania. Jedno będzie „ode mnie”, drugie od Mel. Uznałam, że „moje” wymyślę jako pierwsze. Może po tym pójdzie łatwiej.
Moja ręka w końcu nakreśliła słowa:
„Nigdy nie pozwól nikomu siebie złamać”
A nikomu równało się głównie Rose Williams. Westchnęłam cicho. Przeczytałam te sześć słów kilka razy, starając się odsunąć na bok wszelkie osobiste uczucia. Tak, to chyba było dobre. Niosące motywację, natchnienie, siłę. Co teraz mogłabym tu dodać jako Melanie? Jako ta istota z duszą dziecka, z wiecznymi rumieńcami, patrząca na Ryana zakochanymi oczami, jak na skarb…
  
Mel odczytała cicho słowa zapisane przeze mnie na kartce:
- „Nigdy nie pozwól nikomu siebie złamać. Jesteś silniejszy każdego dnia i takiego Cię pokochałam”…
- I co o tym sądzisz? – zapytałam.
Jej twarz powoli rozświetlił uśmiech.
- Jesteś genialna, Rose. Tylko… - zawahała się.
- Co znowu? – zawołałam, przerażona, że znowu coś jej nie pasuje.
- Ten fragment o miłości… - powiedziała powoli, jakby ze strachem. – Sama nie wiem… tak naprawdę, jeszcze nie mówiliśmy sobie nic takiego… nie chcę być pierwsza.
Westchnęłam ciężko. Człowiek się dwoi i troi, a Melanie i tak coś nie pasuje…
- Mel, patrzysz na niego tak, że on już na pewno i tak o tym wie – powiedziałam zmęczonym głosem. – Ja już nie mam siły wymyślać nic innego, a może tymi słowami zmusisz go, by i on to powiedział. Zrobiłam swoje. – Podniosłam się i skierowałam się do wyjścia. – A co z tym zrobisz, to twoja sprawa.
Nie wiem, ile Melanie walczyła sama ze sobą, ale w końcu przyszła do mojego pokoju i drżącym głosem oznajmiła, że zdecyduje się jednak wygrawerować wymyślone przeze mnie słowa. Już nawet zamówiła wszystko przez Internet.
- Fajnie – odparłam, bo tak naprawdę nie miałam pojęcia, co mogłabym tu jeszcze dodać.
  
Choć Mel bardzo chciała pójść do Ryana w jego urodziny, on sam uparł się, że przyjdzie do niej. Gdy tylko o tym usłyszałam, powiedziałam:
- Jak przyjdzie, to masz udawać, że nie ma mnie w domu.
- Rose! – zawołała Melanie z oburzeniem. – Niby dlaczego?
- Po prostu.
- To my wszyscy złożymy mu życzenia, a ty nie?
- Uwierz, z moich życzeń i tak by się nie ucieszył – stwierdziłam sucho. – Mel, wymyśliłam dla niego cały prezent, więc wyświadcz mi tę przysługę i jakby co, to podtrzymuj wersję, że gdzieś wyszłam.
To zamknęło jej usta, a ja na pół godziny przed planowanym przyjściem Ryana zaopatrzyłam mój pokój we wszelkie potrzebne mi rzeczy na ten wieczór – dużą butelkę wody, trochę przekąsek i parę płyt z filmami. Gdy już zgromadziłam wszystko na moim łóżku, byłam gotowa nie wychodzić z pokoju przez kilka ładnych godzin. Byłam niepotrzebna do świętowania. Gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, od razu włożyłam do laptopa pierwszą płytę i podłączyłam słuchawki. Od razu zagłębiłam się w fabule.
Poruszyłam się dopiero dwie godziny później, żeby zmienić płytę. Czułam, że wszystkie kości mi zesztywniały, dlatego wstałam, przeciągnęłam się i cicho jęknęłam, kiedy zbuntowane mięśnie boleśnie się rozciągnęły. Związałam włosy w koka, by nie przeszkadzały mi w oglądaniu drugiego filmu i z powrotem ułożyłam się na łóżku.
Po jakimś czasie zdawało mi się, że słyszę coś, co niekoniecznie pasuje mi do dźwięku w filmie. Nie mogłam tego zdefiniować, dlatego wcisnęłam „stop” i wyjęłam słuchawki z uszu. Ktoś cicho pukał do moich drzwi. Zdusiłam jęk. Miałam tylko nadzieję, że Melanie nie będzie zbyt długo rozwodzić się nad udanym wieczorem ze swoim ukochanym chłopakiem…
Podniosłam się z łóżka, podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
Szczęka mi opadła, gdy w progu zobaczyłam Ryana. Nie czekając na zaproszenie, szybko wśliznął mi się do pokoju i zamknął drzwi, po czym spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Nie mam za dużo czasu. Powiedziałem Mel, że idę do toalety, więc mogłaby się zdziwić, gdyby za długo mnie nie było – powiedział szybko, uśmiechając się półgębkiem. Byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam, co pierwsze powiedzieć. Spytać, co on tu w ogóle robi? Po co do mnie przychodzi? Czemu włazi do mojego pokoju jak do siebie? I czemu, u licha, zamiast faktycznie iść do łazienki, przychodzi do mnie? Już otwierałam usta, ale powstrzymało mnie jego spojrzenie. Jeszcze nigdy tak na mnie nie patrzył. Takim poważnym, nieco wzruszonym wzrokiem. Hm. Co tu się działo?
- Dziękuję – powiedział cicho. Zamrugałam.
- Za co? – wyjąkałam.
- Za to – odpowiedział, sięgając za koszulkę i wyciągając zza niej cienki srebrny łańcuszek z blaszką. Ścisnęło mnie w żołądku. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy Mel była na tyle głupia, że powiedziała mu, że to ode mnie? Uznałam, że najlepsze, co mogę zrobić w tej sytuacji, to skłamać.
- Przecież to nie ode mnie – powiedziałam spokojnie. – To od Mel.
- Rose. – Pochylił się w moją stronę, a moje imię w jego ustach po raz pierwszy nie zabrzmiało jak bluźnierstwo. – Przestań. Wiem, że to był twój pomysł. Tylko ty o tym wiedziałaś… a przynajmniej z was dwóch – poprawił się. – Tylko ty mogłaś pamiętać o tym, co wtedy dostał Oliver.
Milczałam. Serce biło mi niesamowicie mocno. A jednak – wiedział. Wiedział, że ja to wymyśliłam. Nagle przestraszyłam się, że słowa wypisane na grawerze także potraktuje jako słowa ode mnie. I ten fragment o miłości! O rany! Dla własnego bezpieczeństwa wolałam nic nie mówić.
- Jestem zdumiony, że o tym pamiętałaś… ale przyznam, że po raz pierwszy w życiu udało ci się mnie pozytywnie zaskoczyć. – Uśmiechnął się delikatnie. – Naprawdę ci dziękuję, Rose.
- Nie ma za co – wydukałam, a Ryan schował naszyjnik za koszulkę. Zobaczyłam blaszkę odbijającą się delikatnie w okolicach mostka. Cofnął się do drzwi.
- Powinienem już iść, bo zaraz Melanie zacznie mnie szukać po wszystkich zakamarkach łazienki.
Pokiwałam głową, a gdy Ryan naciskał na klamkę, powiedziałam cicho:
- Życzę ci wszystkiego najlepszego, Ryan. Naprawdę wszystkiego.
Uśmiechnął się serdecznie.
- Wiem, Rose – odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3057 słów i 16859 znaków.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik jaaa

    Jak ja kocham to opowiadanie :p

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa miło mi to słyszeć :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Super <3 Idę na kolejną <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik Wiktor

    Witaj. Cóż ja mogę jeszcze dodać do tych wszystkich komentarzy?. Bardzo fajne. Dzięki za część. <3 . Pozdrawiam Wiktor

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Wiktor witaj, bardzo dziękuję :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik marTYNKA

    Boskie bardzo wciągające  :dancing:

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @marTYNKA dziękuję :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 nic więcej nie dodam ;-)

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 <3 <3 <3 <3 <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    @candy kiedy kolejna ????? :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 po 13 :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    OMGGG!!!!!!!!!!!!! <3 <3 KIEDY KOLEJNA??? :*

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KontoUsunięte477 za godzinę <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Tak mnie wciągnęło to opowiadanie że już nie mogę się doczekać następnej części! Mam nadzieję że będzie jak najszybciej :D :)

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa dziękuję bardzo <3 <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik Oliwfffka

    Kiedy kolejna?

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Oliwfffka za godzinę może :)

    16 sie 2016