Spróbuj mi zaufać /5/

Przez parę następnych dni wciąż wahałam się, czy któregoś wieczoru nie zaświecić moim nowym nabytkiem w okno Ryana, ale była to raczej chęć zwyczajnego zobaczenia go, a nie porozmawiania. Mała latarka stała na komodzie i przyciągała mój wzrok niczym świecąca kula dyskotekowa. Próbowałam jednak poczekać na okazję, kiedy rzeczywiście pojawiłoby się coś, o czym chciałabym porozmawiać z Ryanem.
Na uczelni szybko przestano traktować nas ulgowo i miałam już sporo roboty, do której zupełnie nie miałam natchnienia. Bardzo często wracałam myślami do dnia, gdy Gabrielle wygoniła mnie na zakupy, a ja natknęłam się na Ryana. Czy raczej – on natknął się na mnie. I był dla mnie taki miły! Wciąż się dziwiłam, że potrafił taki być w stosunku do mnie. Nie zachowywał się tak, jakby chodziło mu tylko o moją pozszywaną stopę. Zresztą jeszcze niedawno pewnie podstawiłby mi nogę, żebym się wywaliła i nie miała jak podnieść. Teraz nagle non stop upominał mnie, bym uważała i nosił mi te zakupy. Wariat. Zachowywał się tak, jakbyśmy nie mieli żadnej krytycznej przeszłości. Tak jakbyśmy poznali się w tym miejscu – dwoje nieznajomych ludzi, którzy przypadli sobie do gustu. Nie miałam pojęcia, jak przyszedł mi do głowy ten pomysł z latarkami. Wydawało mi się to nieco ciekawsze, niż wysłanie zwyczajnego SMS-a w dobie komórek. Przecież wcale nie musiał przystawać na mój pomysł. Mógł wprost powiedzieć, że uważa to za dziecinne i idiotyczne… lub udać, że się zgadza, a potem mnie zignorować. I jeszcze ta latarka! Specjalnie mi ją kupił, czy może trzymał w mieszkaniu mały zapas na wszelkie sytuacje? To było bardzo głupie i egoistyczne, ale nagle nie czułam, by cokolwiek stało nam na drodze. Nie czułam, by ktoś między nami stał… ale przecież tak było – Melanie, mieszkająca tu czy gdzieś dalej, wciąż była jego dziewczyną. Te myśli nawiedzały mnie dość często, ale zaraz potem uspokajałam siebie i własne sumienie, że nie robię przecież nic, czego nie wypadałoby mi robić. Chciałam się tylko zaprzyjaźnić z Ryanem. Owszem, czułam coś do niego i nie było sensu udawać, że tak nie jest, ale póki nie afiszowałam się z tym uczuciem, nie mogło się to źle skończyć. Nie miałam wpływu na swoje uczucia, ale na czyny już tak, a nie zamierzałam robić nic, czym mogłabym zranić Mel. Oczywiście w granicach rozsądku, bo ostatnimi czasy Mel „raniło” nawet to, że ośmielałam się porozmawiać z Ryanem.
Tak więc przez cały tydzień walczyłam z samą sobą i potrzebą zobaczenia Ryana i czekałam tylko, aż życie podsunie mi jakiś dobry powód, dla którego mogłabym przestać walczyć. Podsunęło mi w piątek po południu.
Gdy wróciłam z uczelni, zastałam Gabrielle w mieszkaniu w okropnym humorze. Co prawda nawet nie zauważyła, gdy weszłam do domu, ale mogłam to śmiało stwierdzić, gdyż chodziła w kółko po całym salonie z komórką przy uchu, nie zważając na rozlaną herbatę na stoliku. I krzyczała tak, że aż drżały szyby w oknach.
- Nic mnie to nie obchodzi! – wrzasnęła do telefonu po chwili ciszy. – Mogła cię poprosić nawet sama królowa! Nie zgadzam się!
Uznałam, że zaczekam na koniec tej parady, więc pokuśtykałam do swojego pokoju, gdzie z ulgą zrzuciłam z siebie ciężką torbę z książkami i przebrałam się w codzienne ubrania. Z nadzieją zerknęłam przez okno, ale nie dostrzegłam Ryana. Niepocieszona, udałam się do kuchni, by zrobić sobie herbatę. W tej sytuacji uznałam jednak za mało sprzyjający fakt, że kuchnię miałyśmy połączoną z salonem, bowiem ponownie słyszałam każde słowo wykrzykiwane przez Gabi. Starałam się nie słuchać jej wrzasków, ale niestety było to trudne. Po chwili wywnioskowałam, że najprawdopodobniej rozmawiała z Nickiem, którego ktoś poprosił o przysługę, co bardzo nie spodobało się Gabi. W końcu westchnęłam i usiadłam na kanapie w salonie, uprzednio wytarłszy rozlaną herbatę. Piłam swoją, przyglądając się przyjaciółce, która nadal krążyła wokół salonu niczym Ziemia wokół Słońca. W końcu rzuciła:
- A w sumie, co mnie to obchodzi! Idź sobie z nią, gdzie chcesz! Nawet do ołtarza! – fuknęła, po czym rozłączyła się zamaszystym ruchem i spojrzała na mnie z furią w oczach.
- Faceci to dupki! – oświadczyła, rzucając telefon na kanapę. Musiałam się uchylić, by nie złamał mi nosa. – Och, wylałam herbatę… - powiedziała żałośnie, patrząc na pustą zawartość swojej szklanki.
- Już jakieś dwadzieścia minut temu – powiedziałam. – Dopiero to zauważyłaś?
- Byłam zajęta.
- To było widać – przytaknęłam, odstawiając swój kubek na stolik. – Co się stało?
Tak jakbym tymi słowami uruchomiła bombę – bo przyjaciółka na nowo wybuchła.
- Wyobraź sobie – zaczęła, cedząc słowa. – Że Nick idzie jutro na wesele. I to nie ze mną!
- A z kim?
- Z tą siksą, Amy.
- Przecież ją lubisz. – Zdziwiłam się nieco. – Zawsze ją zapraszałaś na imprezy…
- No właśnie! Ja ją zapraszałam, a ona mi wbija nóż w plecy!
- Ale to przecież on ją zaprosił, a nie ona jego. – Przestawałam cokolwiek rozumieć.
- Okazało się, że wróciła do Freda, a on ją znowu rzucił, więc ta podła suka ubłagała Nicka, by wziął ją ze sobą na wesele! Zamiast mnie! – Tupnęła w podłogę.
- No to chyba raczej powinnaś się wściekać na Nicka? – stwierdziłam. – Ona pewnie nie chciała spędzić weekendu samotnie, rycząc w poduszkę. Co w tym złego, że poprosiła kolegę o przysługę? Przecież chodzili razem do klasy…
- Bronisz jej? – Przyjaciółka wbiła we mnie wzrok mordercy.
- Nikogo nie bronię – oświadczyłam. – Ale to nie Amy jest tu winna, tylko Nick. Zresztą, o jakiej my winie mówimy? Nick to twój chłopak, który ma prawo mieć koleżanki. Nie musi wszędzie chodzić z tobą.
- A dopiero uważałaś go za frajera – wypomniała mi Gabrielle ironicznie. – A teraz, proszę, jak go bronisz. Cała ty – ciągnęła. - Najpierw po kimś jeździsz, a potem uważasz, że wszystko ci się należy, bo cudownie zmieniasz stosunek do tej osoby. Najczęściej tylko dlatego, że zrobiła się przystojna.
Zrozumiałam, że nie mówimy już dłużej o Nicku. Słowa przyjaciółki mnie zabolały, ale też wzburzyły. Co ona w ogóle wygadywała?
- Sama dopiero co piałaś, że Ryan jest taki przystojny, że aż masz ochotę ściągać wam spodnie – wysyczałam. – A co do jeżdżenia po nim, jesteś równie winna jak ja. Zapomniałaś już, jak wiele tych okropnych rzeczy zrobiłyśmy razem?
- Ty to zaczęłaś – odgryzła się Gabi. – Nic bym do niego nie miała, gdyby nie ty!
- Jasne! – zakpiłam, wstając. – I co jeszcze powiesz? Może, że zmusiłam cię do nabijania się z niego? Uważasz siebie za taką idealną? Posłuchaj się, dziewczyno! Nick to nie twoja zabawka ani pies na smyczy. Ma prawo wyjść sobie gdzieś z koleżanką. Zwłaszcza, gdy ty zachowujesz się tak, jak teraz – rzuciłam, po czym zostawiłam herbatę własnemu losowi i ruszyłam do pokoju, zatrzaskując za sobą mocno drzwi. Ręce mi drżały. To chyba była moja pierwsza kłótnia z Gabi. I tak naprawdę o co? O Nicka? O Ryana? O mój charakter? Sama nie wiedziałam. Powiedziałam, co myślałam. Rozumiałam, że Gabi była zazdrosna, ale to chyba nie był powód, by się tak wściekać – zarówno na Nicka, jak i na mnie. Usiadłam na łóżku, by przeanalizować w głowie naszą wymianę zdań. Czy ona też robiła mi wyrzuty o przeszłość? Ryan mi wybaczył, a nagle w Gabrielle odezwały się pretensje za to wszystko? Ale też brała w tym udział! Próbowałam się uspokoić. W końcu w złości ludzie mówią różne rzeczy. Musiałam tylko bezpiecznie przeczekać weekend, aż minie to wesele i Nick przeprosi Gabi. Czułam się jednak nieco zagubiona. Niby jak miałam przetrwać te dwa długie dni w jednym mieszkaniu z Gabrielle bez ryzyka, że stracę głowę?
Próbowałam skupić się na nauce, ale wkrótce zgłodniałam, więc poszłam do kuchni ugotować sobie makaron. Gabi siedziała w salonie, niby oglądając coś w telewizorze, ale cały czas czułam na sobie jej badawcze spojrzenie. Gdy się odwróciłam, demonstracyjnie odwróciła wzrok. Wróciłam do pokoju, czując się dość żałośnie i samotnie. Nawet nie chciało mi się otwierać laptopa, choć pragnęłam z kimś porozmawiać. I wtedy mnie oświeciło – Ryan!
Natychmiast się podniosłam, chwyciłam latarkę i doczłapałam się do okna. Wpatrzyłam się intensywnie w okno Ryana. Nie widziałam go, więc pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że jest gdzieś dalej w pokoju. Zamrugałam raz latarką. Mignął mi jakiś ruch i po chwili Ryan pojawił się w oknie. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Wskazał na siebie, potem na mnie i przekrzywił pytająco głowę. Domyśliłam się, że pyta, czy ma do mnie przyjść. Potrząsnęłam głową i powtórzyłam jego gest, tylko że najpierw wskazałam na siebie. Wolałam nie narażać go na obecność chmury gradowej zwaną Gabrielle. Ryan pokiwał głową i zniknął w czeluściach mieszkania. Miałam nadzieję, że poszedł przed mieszkanie, bym wiedziała, które jest jego – piętro jeszcze mogłam odgadnąć, ale drzwi już nie za bardzo.
Czym prędzej podeszłam do lustra i oceniłam swój wygląd. Nie chciało mi się przebierać, co chyba nie miało też zbytniego sensu, bo przecież nie szłam na pokaz mody, tylko porozmawiać z… kolegą? Miałam na sobie poszarpane dżinsy i zwyczajną czarną koszulkę. Związałam włosy w wysoki kucyk, wepchnęłam telefon do kieszeni i starając się nie patrzeć na Gabi, dotarłam do drzwi wyjściowych. Nawet nie spytała, dokąd idę. Zeszłam na dół i czym prędzej przeszłam do budynku Ryana, bo na zewnątrz powitało mnie dość chłodne powietrze. Na szczęście chodzenie ze szwami w stopie wychodziło mi coraz lepiej, a zresztą już niedługo mieli mi je wyjąć. Gdy otworzyłam drzwi wiodące na klatkę, ze zdziwieniem spostrzegłam za nimi Ryana. Uśmiechnął się do mnie.
- Chodź. – Wyciągnął do mnie rękę. – Pomogę ci wejść.
- Spokojnie, umiem już chodzić – odparłam. – Jestem już dużą dziewczynką.
Tak naprawdę miałam wielką ochotę na jego pomoc, ale jakby znów wziął mnie na ręce, chyba poczułabym się niezręcznie.
- Jak wolisz. – Wzruszył ramionami z uśmiechem. – W takim razie zapraszam cię na wycieczkę po tych obskurnych schodach.
Jakoś lepiej mi się szło z Ryanem u boku. Wreszcie doszliśmy do jego mieszkania i z ciekawością zaczęłam się po nim rozglądać. Było podobne do mojego, choć nieco mniejsze – miało tylko kuchnię, pokój, łazienkę i mały salon.
- Mieszkasz sam? – zwróciłam się do Ryana, który właśnie zniknął, schowany za drzwiami lodówki.
- Tak – odpowiedział. – Jakoś nie miałem nikogo, z kim mógłbym tu zamieszkać. Przynajmniej mam spokój – wyłonił się z lodówki, trzymając jakiś karton. – Chcesz soku jabłkowego?
- Poproszę – odpowiedziałam, przyglądając się mu, gdy wyjmował dwie wysokie szklanki. Taki przystojny. Zbyt przystojny. Chyba nie golił się od paru dni, bo miał na twarzy mocny zarost. Ocknęłam się, gdy podał mi szklankę.
- Dzięki – powiedziałam. Ryan wskazał mi miejsce na kanapie w saloniku. Umościłam się wygodnie, siadając po turecku. Popijałam sok, a Ryan usiadł naprzeciwko mnie w fotelu i wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem.
- Coś się stało, że przyszłaś? – spytał po chwili. Uśmiechnęłam się blado.
- Nie mogę przyjść bez powodu?
- Możesz. – Wzruszył ramionami. – Ale podejrzewam, że bez niego byś nie przyszła.
Gdyby tylko wiedział…
- Przyszłabym – powiedziałam stanowczo. – Ale nie chciałam się narzucać.
Skwitował to słabym uśmiechem.
- Pokłóciłam się z Gabi.
- Czyli jednak jest powód.
- O rany. – Zezłościłam się nieco. – Przecież nie przyszłabym do ciebie w środku tygodnia, gdy mieliśmy zajęcia.
- Przyszłabyś – powiedział Ryan, uśmiechając się zadziornie.
- Dopiero co powiedziałeś, że podejrzewasz, że nie przyszłabym ot tak sobie! – zawołałam, odstawiając szklankę.
- Kłamałem – powiedział wesoło i roześmiał się na widok mojej miny. – No, dobra. Już się zamykam. O co poszło z Gabi?
- Sama nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. Przyciągnęłam nogi do siebie i objęłam je rękoma. – Pokłóciła się z chłopakiem, a gdy próbowałam jej wytłumaczyć, że nie ma się o co aż tak wściekać, to i mi się oberwało.
- I uciekłaś do mnie przed jej gniewem?
- Mniej więcej – przyznałam, nie chcąc kłamać, a moje słowa i tak powinny mu pochlebić. Wolałam nie mówić Ryanowi, co Gabrielle wygadywała o mnie i o moim traktowaniu ludzi, bo to nie była prawda. Naprawdę nie była.
Nie porozmawialiśmy za dużo. Sama nie wiem, dlaczego. Może ja nie byłam w nastroju, a może po prostu to był jeden z cichych dni. Skończyło się tak, że Ryan włączył jakiś film i siedzieliśmy obok siebie. Mniej więcej w połowie filmu podniósł się i z szafy wyjął koc, który potem rozpostarł na naszych nogach, by było nam cieplej. Mogłam tak siedzieć wiecznie. Mogłam tak zostać. Prawie nie pamiętałam o tym, że to chłopak Melanie. Ale czy musiałam? Nie robiłam nic strasznego. Siedziałam i oglądałam film. Co innego, że było mi tak przyjemnie, tak ciepło, a twarz Ryana skąpana w nikłym świetle z telewizora nadal wyglądała tak przystojnie…
Nawet nie zauważyłam, kiedy film się skończył. Ocknęłam się dopiero, gdy Ryan wyłączył telewizor i zapalił małą lampkę obok kanapy.
- Zasiedziałam się, jak na pierwszy raz – powiedziałam, zerkając na ekran komórki. - Mam nadzieję, że nie nadużyłam gościnności.
- Spokojnie. – Ryan wzruszył ramionami. – Jakoś to przeżyłem.
Zarobił za to kuksańca w ramię. Na chwilę zapadła cisza. Wpatrywaliśmy się w siebie. Zaschło mi w gardle. Ta chwila nagle była tylko nasza. Znów nie istniało nic poza nami i tym spojrzeniem… do czasu, gdy poczułam wibracje telefonu. Podniosłam go do oczu i serce mocniej mi zabiło. Dostałam wiadomość od Tylera.
TYLER: Możemy się spotkać?
- Co jest?
Podniosłam na Ryana rozgorączkowany wzrok.
- Przepraszam, muszę iść – powiedziałam automatycznie. Wstałam z kanapy, szybko założyłam buty i najszybciej jak mogłam, wyszłam z jego mieszkania.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2707 słów i 14704 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Misiaa1012

    To jest cudowne,boskie,mega śliczne  :kiss:

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Misiaa1012 <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Super<3

    18 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka <3

    18 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Jeeej cudnie! Czekam na kolejną :D

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa jest :)

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    Mam dzisiaj imieniny, dodaj dla mnie jeszcze jedną część proszę

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech no dobra :*

    17 sie 2016

  • Użytkownik pech

    @candy dziękuję! :*

    17 sie 2016

  • Użytkownik niejestempiekna

    Będzie dziś kolejna?  :) prooosze

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @niejestempiekna jutro :)

    17 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    aaaa, i moja prośba została spełniona <3

    17 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa tak :D

    17 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    @candy dzięki wielkie, czekam na dalszy ciag <3

    17 sie 2016