Spróbuj mnie pokochać - 1 -

Moją pierwszą myślą było zdziwienie ironią losu. Jeszcze nie tak dawno Joe tłumaczył mi, że mama nie chce, bym powtórzyła jej błędy. Zaszła ze mną w ciążę, gdy miała dwadzieścia jeden lat i wciąż studiowała. Było jej ciężko i dlatego chciała uchronić mnie przed takim samym losem. Bała się, że gdy popadnę w nałóg imprezowania, picia i zabawy z chłopakami to mogę skończyć podobnie. Posłuchałam. Poszłam do pracy. Nie wybrałam jej drogi. Czyż to nie było aż irytująco śmieszne, że taki sam błąd jak mama popełniła ta córka, o którą się nie obawiała? Słodka, niewinna, wiecznie dziecięca i naiwna córka, z którą nigdy nie było problemów. To mnie zawsze trzeba było przytemperować, powstrzymać, ukarać. Mel nigdy nie przysparzała kłopotów. I nagle stała przede mną biała jak kreda i mówiła, że jest w ciąży. Tuż przed tym, jak miałam szansę rozpocząć nowy, szczęśliwy etap w moim życiu. Świat obrócił się do góry nogami.
Zapomniałam, że należałoby coś odpowiedzieć – pocieszyć, wesprzeć, pogratulować? Usiłowałam zrozumieć… jak to się stało? Kiedy? Dlaczego? Dopiero co rozpamiętywałam w głowie słowa Ryana, że z Mel… to nie jest to. Dlaczego więc to zrobił? Dlaczego nie uważał? Czemu Melanie to zrobiła? Tak bardzo chciała mieć poczucie, że ma chłopaka? Że po raz pierwszy w życiu ma coś, czego ja nie mam?
Ryanowi było przykro. Cóż, mnie też, ale to słowo było nieadekwatne do sytuacji. Przykro? Naprawdę? Nasza szansa, by rozpocząć coś razem, uleciała w dół i właśnie z hukiem rozbiła się o dno. Teraz Ryan nie mógł już zostawić Melanie, bo przez resztę życia byłby przez każdego wytykany palcami. Zrobił dziecko, potem z nią zerwał. Dupek. Drań. Tak się nie robi.
Czy życie właśnie uczyło mnie, że nie powinnam wyznawać swoich prawdziwych uczuć? To była nauczka? Już zawsze będzie się działo coś takiego, gdy tylko zdecyduję się na chwilę szczerości?
- Powiedz coś – usłyszałam nagle drżący głos Melanie. Spojrzałam na nią. Wyglądała tak, jakby lada chwila miała się przewrócić.
- Nie wiem co – mruknęłam. Zdałam sobie sprawę, że mam wysuszone gardło. – Co się mówi w takich chwilach… gratulacje?
- Nie bądź śmieszna! – zawołała Melanie, blednąc jeszcze bardziej. – Jakie gratulacje? To… katastrofa – jęknęła, opadając na łóżko obok mnie. – Co ja teraz zrobię? Jak ja to powiem rodzicom? Zrujnowałam sobie życie. Ryanowi też. Jak to się mogło stać? – zawodziła.
Pewnie powinnam ją pocieszyć, ale miałam już dość zgrywania roli starszej pomocnej siostry. Mel musiała w końcu dorosnąć. Unieszczęśliwiła w jednym momencie siebie, Ryana i mnie. Wolałam nawet nie myśleć o reakcji taty. Przeczuwałam, że nieźle się wkurzy. Na twarzy mamy odmaluje się wielkie rozczarowanie. Pewnie gdybym to ja zaszła w ciążę tak wcześnie, jako tako bym sobie z tym poradziła. Ale Mel… jak ona miała sobie z tym poradzić? Mimo wszystko nie miałam ochoty jej pocieszać. Byłam o krok od osoby, na której mi zależało, a ona to wszystko zepsuła.
- Może jakbyś w szkole bardziej uważała na biologii, to wiedziałabyś, jak to się dzieje – burknęłam, wstając gwałtownie z łóżka.
Mel wyglądała tak, jakbym ją uderzyła.
- Jak możesz tak mówić? – wydukała, chyba zaskoczona moją odpowiedzią. – Przecież…
- Trzeba było nie iść z Ryanem do łóżka! – odparowałam, odwracając się do niej. – Boże, Mel, jesteś taka głupia! Teraz już nie ma co płakać, jaka to katastrofa. Stało się, bo wcześniej nad tym nie myślałaś! Zawsze byłaś we wszystkim o krok do tyłu, ale nie sądziłam, że aż tak.
Wylatywały ze mnie coraz ostrzejsze słowa i nie mogłam ich powstrzymać. A może nie chciałam? W tej chwili nienawidziłam mojej siostry. Nienawidziłam tego, że była w ciąży z Ryanem. Nienawidziłam Ryana za to, co zrobił. Za to, że był z Melanie, a czuł coś do mnie, ale i tak poszedł z Mel do łóżka, podczas gdy ja nie chciałam nawet pocałować Tylera, by być fair w stosunku do moich własnych uczuć. Boże, od kiedy to ja byłam najbardziej dojrzałą osobą z tego otoczenia?
- Nie oceniaj mnie! – zawołała Mel, wstając z mojego łóżka i patrząc na mnie oskarżycielsko. – Sama nie takie rzeczy robiłaś!
- A zauważyłaś, żebym wróciła do domu z brzuchem? Nie! – krzyknęłam. – Bo ja, w przeciwieństwie do ciebie, myślę, a dopiero potem robię. Co, nie mogłaś zdzierżyć, że Ryan wyjechał na studia? Że nagle ma inne życie? Że to ja jestem bliżej niego, a nie ty? – krzyczałam, a twarz Mel zmieniała kolory niczym w kalejdoskopie. Nagle zaczęła się czerwienić, więc domyśliłam się, że mam rację. – Boże, Mel, serio? Nie można być ze sobą non stop, w każdej sekundzie…
- Tęskniłam za nim! – przerwała mi Melanie ze łzami w oczach. – Nie masz pojęcia, jak to jest, bo sama praktycznie nie masz uczuć! – urwała, gwałtownie oddychając. – Prawie się z nim nie widywałam. Nie miał czasu rozmawiać, bo wciąż musiał się uczyć. Wciąż myślałam, co tam robi i z kim…
- I w akcie desperacji wskoczyłaś mu do łóżka? – tym razem to ja jej przerwałam, po czym zaśmiałam się z niedowierzaniem. – Myślałaś, że co to zmieni? Że Ryan rzuci studia? Wróci do ciebie, bo ty chcesz mieć go przy sobie? Dziewczyno! – miałam ochotę nią potrząsnąć. – No cóż – dodałam spokojniej. – Teraz na pewno będziesz widzieć go znacznie częściej, skoro wpakowałaś go w dziecko.
Poczułam, że przesadziłam, bo Melanie wyglądała jak zbity piesek, ale wszystko we mnie wrzało. Nagle usłyszałam głośne kroki na schodach i po chwili do mojego pokoju wpadli rodzice, zapewne zaalarmowani naszymi krzykami. Jeszcze nigdy tak się nie kłóciłyśmy. Stałyśmy naprzeciwko siebie, patrząc na siebie wrogo – ja ze złością wymalowaną na twarzy, Mel ze łzami w oczach. Test leżał gdzieś na moim stoliku, porzucony, zapomniany. Głęboko we mnie pulsowały zranione uczucia – choć Melanie właśnie stwierdziła, że ich nie mam. A to dobre. Gdyby tylko wiedziała… gdyby tylko nie zrobiła tego, co zrobiła…
- Co wy wyprawiacie? – tata zmarszczył brwi i przenosił wzrok od Mel do mnie. – Czemu tak krzyczycie?
- Cóż, powiedz im – wysyczałam w stronę siostry. – Niech będą dumni z córki.
Nie mogłam się powstrzymać. Nie cierpiałam Melanie w tej chwili. Miałam ochotę nią potrząsnąć i jeszcze raz jej wykrzyczeć, jaka jest głupia, że z samej tęsknoty pcha się chłopakowi do łóżka. Ryan też oczywiście nie był bez winy – po cholerę się na to godził? – ale byłam pewna, że sam z siebie by tego nie zrobił. Już wyczytałam z twarzy Melanie co było powodem, że tego chciała, ale nie miałam ochoty dłużej się nad tym zastanawiać. Przez tyle czasu wstrzymywałam się z jakimkolwiek uczuciem do Ryana właśnie przez wzgląd na moją siostrę… ale to nie miało już znaczenia. Zranili mnie. Oboje. Zastanowiłam się nagle, kto będzie chrzestną tego dziecka… bo na pewno nie ja.
- Mel? – zwrócił się tata do siostry. Spojrzała na niego załzawionymi oczami. – Wyjaśnisz nam to?
Melanie przez chwilę wodziła między nami wzrokiem, po czym zrobiła rzecz, która wychodziła jej najlepiej – rozpłakała się.
- Mamo, tato, ja nie chciałam… nie myślałam, że to tak wyjdzie…
- Jak wyjdzie? – wtrąciła się mama, wyglądająca na przerażoną tym, co się działo i co mówiła Mel. – O czym ty mówisz, kochanie?
Ale Mel dalej tylko szlochała i ocierała łzy, a ja poczułam, że dłużej tego nie zniosę. Dałam jej szansę na zrobienie tego po swojemu. Nie skorzystała z niej – trudno. Pragnęłam, by rodzice dowiedzieli się, co narobiła ich wzorowa córeczka. Podniosłam ze stolika test ciążowy i podałam go mamie. Rozszerzyły jej się oczy, gdy zobaczyła dwa wyraźne paski. Tata najpierw wpatrzył się w nie bez wyrazu, po czym przeniósł wzrok na mnie i dopiero potem na Mel.
- Melanie, powiedz mi, proszę, że to jakiś kiepski żart – powiedział łagodnie.
Mel tylko pokręciła rozpaczliwie głową, podnosząc wzrok. Wyglądała żałośnie. Nie chciałam tak o niej myśleć, ale myślałam. Nie sądziła, że to tak wyjdzie… czy ona urodziła się wczoraj? Czy może była tak naiwna, że wierzyła, że skoro nie chce mieć dziecka, to go nie pocznie? Brakowało mi słów, a głowa mi pulsowała. Chciałam już stąd wyjść. Gestem pokazałam rodzicom, żeby zabrali Melanie z mojego pokoju, a po chwili i ja wyszłam. Wypadłam z domu jak burza. Znacznie się ochłodziło, ale miałam to gdzieś. Nie chciało mi się nawet wracać po kurtkę. Szłam w samej bluzie, praktycznie nie czując zimna. Zdałam sobie sprawę, że niedługo Wigilia. Jak zwykle zasiądziemy do stołu, pomodlimy się, damy sobie prezenty… a w moim sercu zakiełkuje nowe uczucie. Nienawiść do własnej siostry. I, cóż, do Ryana.
Było już ciemno i zimno, ale nie zważałam na to. Prułam przed siebie, sama nie wiedząc, dokąd mam iść. Chciałam zapomnieć. Chciałam zapomnieć, że jeszcze godzinę temu byłam pełna nadziei, że wszystko się ułoży. W uniesieniu czekałam, aż Ryan załatwi sprawę. I wtedy również nie byłoby łatwo. Mel by nas znienawidziła. Załamałaby się, płakała po kątach, zamykała w pokoju… ale w końcu by jej to przeszło. A teraz? Nie było odwrotu. Była w ciąży z Ryanem. Musiał z nią zostać. Dla mnie tu nie było miejsca.
Zorientowałam się, że dotarłam do parku. Stałam dokładnie naprzeciwko ławki, na której jeszcze niedawno siedziałam z Ryanem, a on mówił, że mi wybacza. Westchnęłam i pokonałam te parę kroków, które mnie od niej dzieliły. Usiadłam, czując pod materiałem dżinsów chłodne drewno. Z każdą upływającą minutą czułam, że jest mi coraz zimniej. Objęłam się ramionami i wreszcie pozwoliłam sobie na łzy. Pierwsza za Mel. Druga za Ryana. Trzecia – za samą siebie. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić, jak mam ulokować swoje uczucia. Ja tylko chciałam być z Ryanem. Dlaczego to musiało być takie trudne?
Poczułam, że dostałam wiadomość. Otarłam łzy, wyjęłam komórkę z kieszeni i przybliżyłam do oczu. Westchnęłam głośno.
RYAN: Gdzie jesteś?
Szybko odpisałam:
JA: Nieważne.
RYAN: Powiedz.
JA: W domu. Daj mi spokój.
RYAN: Kłamiesz. Nie ma cię w domu, już tam byłem. Powiedz mi, gdzie jesteś. Chcę z tobą porozmawiać.
JA: Ale ja nie chcę z tobą. Nie mam ci nic do powiedzenia.
RYAN: Ale ja mam tobie.
JA: Nie obchodzi mnie to.
Poważnie, chciało mu się jeszcze ze mną rozmawiać? O czym? O tym, jaki był nieodpowiedzialny? O tym, jak zrujnował naszą szansę? Wpatrywałam się w nasze wiadomości. Ekran pociemniał, ale nie zwróciłam na to uwagi. Przed oczami przemykały mi nasze wszystkie wspólne chwile i nie mogłam uwierzyć, że już ich nie będzie. Niby tylko ciąża, a tyle znaczyła. Nie tak to powinno wyglądać. Ciąża powinna być radosną nowiną, nie powodem płaczu. I to kilku osób. Przymknęłam oczy i przywołałam w myślach uśmiech Ryana. Jego słowa, że mu na mnie zależy.
- Nienawidzę cię – powiedziałam cicho, w nicość. – Cholernie cię nienawidzę.
- Wcale nie – usłyszałam za plecami i aż podskoczyłam. Odwróciłam się tak szybko, że aż zabolał mnie kark. Za ławką stał Ryan i patrzył na mnie ze zmartwioną miną.
- Nie nienawidzisz mnie – powiedział, podchodząc do ławki i stając przede mną. – Choć chciałabyś i powinnaś.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Domyśliłem się. – Wzruszył ramionami. – To miejsce chyba wiele dla ciebie znaczy.
- Właśnie traci na wartości – odparłam, a Ryan westchnął i usiadł obok mnie.
- Zasłużyłem na to.
- Owszem.
- Rose, słowo daję, nie chciałem tego. Nie planowałem – zaczął mówić, a ja wpatrywałam się w niego obojętnym wzrokiem. Było mi już wszystko jedno. – Ale wtedy, gdy byłaś u mnie w mieszkaniu i przyszła Mel…
Pamiętałam to aż za dobrze. To wtedy zasłonił okno.
- Zaczęła płakać, mówić, że za bardzo za mną tęskni i że tego chce. Tysiąc razy ją pytałem, czy jest pewna, ale mówiła, że tak. Nie wiem, co zrobiłem źle. Musieliśmy niedokładnie się zabezpieczyć…
- Nie chcę tego słuchać – przerwałam. Zamilkł i spojrzał na mnie ze zranioną miną. – Stało się. Nic już się z tym nie zrobi.
- Rose, ja… - zawahał się. – Chciałem zerwać z Mel i zacząć coś z tobą… ale sama rozumiesz, że w tej sytuacji… nie mogę – mówił udręczonym głosem. – Zależy mi na tobie, ale Melanie jest teraz w ciąży z moim dzieckiem… muszę być z nią.
Pokiwałam głową, bo nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. A więc to tak? Jeszcze nic się nie zaczęło, a już się kończyło? Co to było? Pożegnanie? Propozycja przyjaźni? Sama nie wiedziałam, co bym wolała – widzieć go codziennie, jak dotychczas, ze świadomością, że już nie mogę go mieć… czy nie widzieć go już wcale. Co by bolało mniej?
Ciekawe pytanie.
Wstałam z ławki, drżąc, gdy poczułam powiew chłodnego powietrza. Ryan też wstał i zrobił ruch, jakby chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się. Staliśmy w milczeniu. Patrzył na mnie udręczonym wzrokiem, a z moich oczu wyzierała obojętność. Bo niby na czym miałoby mi teraz zależeć, skoro już nic nie miałam?
- Tak mi przykro… - szepnął Ryan. – Teraz wszystko tak cholernie się skomplikowało. Gdyby Mel nie miała siostry… byłoby dużo łatwiej – stwierdził z cichym zrezygnowanym śmiechem. Spojrzał mi prosto w oczy. – Chciałbym od ciebie odejść, Rose, ale nie potrafię.
Też na niego spojrzałam, mając dziwne przeczucie, że robię to po raz ostatni. To było głupie, bo na pewno było mi dane jeszcze nie raz go zobaczyć, ale to było takie spojrzenie, które wszystko kończyło.
- Właśnie to zrobiłeś – odparłam cicho, po czym odwróciłam się i odeszłam.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2674 słów i 14265 znaków, zaktualizowała 20 sie 2016.

11 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Podusia

    Dziwne

    6 lut 2019

  • Użytkownik candy

    @Podusia możesz rozwinąć myśl?

    6 lut 2019

  • Użytkownik okano1

    Ciekawe ale takiego Ryana to juz by zadna normalna by nie chciała dziewczyna :rolleyes: No ale zobaczymy jak dalej się potoczy napewno ciekawie pozdrawiam i podziwiam za szybkośc myśli i wene :cool:

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 e tam... jak się kocha, to się wybacza! :) dziękuję :)

    20 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    @candy  no tak miłośc wszystko wybacza oby tak było  <3  :D

    20 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Niech to wszystko się wyjaśni jak było w przypadku Carly i Lucasa... A rozdziałek mega  :kiss: <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka ja zawsze wszystko wyjaśniam :D <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    @candy No ja mam nadzieje <3 :D

    20 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Ale ja nie chcę już takich smutnych, Boże znow się popłakałam, czekam na jeszcze kolejna <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa oj nie płacz, będzie dobrze :D <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    @candy dodaj jeszcze 1 część i na dziś już koniec <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa za szybko poleci xd dam wam jutro :*

    20 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    @candy gdzie za szybko tylko jeszcze 1 część, do Jutra to ja nie wytrzymam chyba xd

    20 sie 2016

  • Użytkownik Lolisss

    Jeszcze 3 dziś!! <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lolisss jutro :*

    20 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Dziękuje <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa proszę :D <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik KAROLAS

    Wiedziałam, że nie będzie tak słodko  ;) pisz dalej masz talent

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KAROLAS dziękuję <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik martuskaa

    Strasznur smutno ! Głupio się porobiło.... mam nadzieję , ze jakoś się ułoży.;)

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @martuskaa :D

    20 sie 2016

  • Użytkownik ...

    Uuuuuuu ... fiu fiu ... spieprzył nie ma co. I to tak na całej linii.

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @... troszkę tak xd

    20 sie 2016

  • Użytkownik Malineczka2208

    O matkoo :( Tak smutnooo :( :( Czekam na kolejną :*

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Malineczka2208 <3

    20 sie 2016

  • Użytkownik Mija????

    Noo nieeeeee????????????????????????????????????:((((

    20 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Mija???? :D

    20 sie 2016