Spróbuj mi wybaczyć [2]

Wieczorem, gdy czytałam książkę, ktoś cicho zapukał do pokoju i do środka weszła Melanie.
- Możemy pogadać? – zapytała nieśmiało, patrząc na mnie.
- Właź – powiedziałam bez entuzjazmu, odkładając książkę na bok. Siostra podeszła do mojego łóżka i usiadła na nim z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Co jest? – zapytałam, bo nieczęsto widywałam ją w takim stanie.
- Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła Melanie, odgarniając sobie włosy z twarzy. – To świeża sprawa, ale chcę, żebyś wiedziała – zaczerpnęła głęboko powietrza. – Mam chłopaka!
- Wow – skomentowałam i rzeczywiście to była pierwsza myśl, która wpadła mi do głowy. Melanie zawsze była inna, niż ja. Zazwyczaj, gdy ja szłam na imprezę, ona nie wychodziła z książek. Wieczorami brała kąpiel najwcześniej z rodziny, po czym wiązała włosy gumką w kształcie kokardki, by nie przeszkadzały jej w dalszej nauce. Była jednocześnie nieco dziecinna, ale też dojrzała. Zastanawiałam się tylko, skąd ona mogła wytrzasnąć faceta? Całe jej życie ograniczało się do trasy dom – szkoła i z powrotem. Zawsze była raczej grzeczna i ułożona. Usiłowałam sobie przypomnieć, czy wychodziła ostatnio na jakąś imprezę, może urodziny u koleżanki, gdzie mogłaby poznać tego chłopaka, ale uznałam, że może lepiej ją zapytam, ponieważ nic nie przychodziło mi do głowy.
- Ma na imię Ryan – Melanie aż świeciły się oczy. Patrzyłam na nią z lekkim zdumieniem. Po raz pierwszy od osiemnastu lat widziałam, aby moja siostra tak wyglądała. – Poznaliśmy się w bibliotece.
Mimo woli parsknęłam śmiechem. No tak. To ja myślałam, że jakimś cudem moja siostra dała się namówić na imprezę, gdzie poznała fajnego gościa, a ona mi wyjeżdża z biblioteką? Mogłam się domyślić.
- Czyli to pewnie jakiś zszarzały, nudny facet w okrągłych okularach i nosem wiecznie schowanym w książkach? – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Przeciągnęłam się. – Niech zgadnę. Nosi spodnie z wysokim stanem, szelki i koszulę w kratkę?
- Nie! – Melanie aż się zaczerwieniła. – Boże, Rose, przecież powiedziałam ci tylko, że poznaliśmy się w bibliotece. Czemu od razu tworzysz jego biografię, w dodatku nieprawdziwą?
- Bo w bibliotekach nie spotyka się fajnych facetów. – wzruszyłam ramionami. – Tam przesiadują tylko kujony.
- Jakoś sama też przed chwilą czytałaś książkę, a za kujona się nie uważasz – burknęła Melanie, patrząc na mnie złowrogo.
- O tym właśnie mówię – popukałam się w czoło. – Normalni ludzie idą do biblioteki, wypożyczają książkę i wychodzą, by przeczytać ją na spokojnie w domu. Nie siedzą tam godzinami, tak jak ty.
- Ryan jest zupełnie inny, niż ja! – zachmurzyła się Melanie, a jej oczy ciskały błyskawice. – Jeśli już musisz wiedzieć, to on wypożyczał książkę kucharską dla mamy. Wpadliśmy na siebie przypadkiem.
Westchnęłam.
- Przypadkiem, tak? Tak jak to zawsze dzieje się w filmach? Ty idziesz, on na ciebie wpada, ty rozsypujesz książki, on je zbiera i przeprasza, patrzycie sobie w oczy i od razu wokoło zaczynają latać serduszka?
Melanie zrzedła mina, więc postanowiłam opanować swój cięty język. W końcu to moja siostra. Ona zawsze mi pomagała, gdy miałam jakiś problem. Dla niej nie musiałam być niemiła.
- Przepraszam – powiedziałam szybko i dotknęłam jej dłoni. – Nie chciałam. Opowiedz mi o tym.
Melanie z powrotem się uśmiechnęła. Jak łatwo było ją udobruchać. Z entuzjazmem zaczęła opowiadać, jak to na początku nie wiedziała, co mówić, i czerwieniła się na każde słowo Ryana, ale on był tak miły, że przełamała swoją nieśmiałość i w końcu zaczęli naprawdę rozmawiać. Stało się to miesiąc temu, ale ten czas wypełniony był wzajemnymi rozmowami i trzymaniem się za ręce… i tu stwierdziłam, że pal licho cięty język, ale muszę jej przerwać.
- Trzymaniem się za ręce? – powtórzyłam, patrząc badawczo na siostrę. – Wydawało mi się, że mówiłaś, że jest już twoim chłopakiem. Czyli co, zostaliście parą po miesiącu trzymania się za ręce?
Melanie spłonęła rumieńcem.
- No, wiesz… - wydukała. – Tak mi się powiedziało. Tak naprawdę nie wiem, czy jesteśmy razem. On jest tak kochany i miły, ale jeszcze nic mi nie zaproponował. Ale skoro chodzimy nawet po mieście jak para, skoro nawet czasem się przytulimy, to chyba można już zacząć tak uważać, prawda? – spojrzała na mnie cielęcym wzrokiem. No, tutaj właśnie uwypuklała się cała dziecięca naiwność mojej siostry. Chłopak jeszcze nic nie powiedział, ale trzymają się za ręce, więc chyba są już razem. Widziałam w jej oczach pragnienie, bym odpowiedziała na jej pytanie, więc pokiwałam niemrawo głową, choć z doświadczenia wiedziałam, że przytulanki i trzymanie się za ręce są tylko wstępem prowadzącym do ostatecznego etapu, który i tak zazwyczaj kończy się zdaniem „było fajnie, zadzwonię”. Szkoda mi było mojej siostry. Ja byłam już uodporniona na takie teksty, ale Melanie pewnie jeszcze tydzień po czymś takim chodziłaby cała w skowronkach, a przez następny tydzień rzeczywiście czekałaby na ten telefon. Wiele razy chciałam ją uświadomić, jak to wszystko wygląda, ale do tej pory jedynymi jej towarzyszami były książki. Może to właśnie dlatego pokładała w tym chłopaku tak wielką nadzieję.
- Właśnie dlatego chciałam z tobą o tym porozmawiać – jej głos sprowadził mnie na ziemię. – W przyszłym tygodniu są imieniny taty.
- No są – przytaknęłam.
- Wiesz, że mama zawsze lubi robić wielką kolację, gdy tata ma imieniny, ale i tak kończy się na tym, że jest na niej tylko nasza czwórka, więc pomyślałam… że może mogłabym zaprosić Ryana – dokończyła, znowu się czerwieniąc. – Co o tym sądzisz? To głupie? Boję się, że uzna, że wyskoczyłam z tym za wcześnie i się nie zgodzi.
Moim zdaniem rzeczywiście było grubo za wcześnie na przedstawianie rodzicom chłopaka, którego zna się od miesiąca, ale w sumie… co ja mogłam o tym wiedzieć? Rzadko miewałam związki. Ja byłam raczej fanką krótkich, przelotnych znajomości. I nawet jeśli trwały miesiąc, to nie przedstawiałam nikogo rodzicom. Ale Melanie była inna i widziałam po jej oczach, jak bardzo chciała, żebym ją zapewniła, że to dobry pomysł.
- Słuchaj – spojrzałam na nią. – Według mnie, powinnaś to zrobić. Nawet jeśli wydaje ci się to głupie, nie jest to przecież wycieczka do ołtarza. Jeśli się przestraszy i uzna, że to za wcześnie – trudno. To będzie jego decyzja, a ty chociaż będziesz miała świadomość, że spróbowałaś.
Twarz siostry rozświetlił powolny uśmiech. Po chwili uściskała mnie mocno.
- Masz rację. Zrobię tak. Dziękuję! – zeskoczyła radośnie z mojego łóżka i skierowała się w stronę wyjścia, ale odwróciła się jeszcze przy drzwiach. – Rose?
- Tak? – zerknęłam na nią.
- Mogłabyś być taka częściej.
- Jaka? – uniosłam brew.
- No, wiesz… miła – siostra parsknęła krótkim śmiechem i wyszła.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Miła. Musiałabym nad tym popracować.
  
Szykowałam się już spać, gdy dostałam smsa od Gabi.
GABI: Niepotrzebnie sprzątałyśmy. Rodzice przedłużają pobyt. Został nam jeszcze jeden dzień weekendu… szykuj się na imprezę!
Potrząsnęłam głową. Moja przyjaciółka była niereformowalna.
JA: Jutro? W niedzielę?
GABI: Dziś, z soboty na niedzielę. To jakiś problem?
JA: Czyli niby kiedy chcesz zacząć? Za godzinę?
GABI: No, może za dwie. Góra trzy. Wpadasz czy nie?
Szczerze mówiąc, nie bardzo miałam ochotę iść na imprezę. Dopiero co pozbierałam się po jednej i chciałam odespać.
JA: Nie wiem.
GABI: To było pytanie retoryczne. Widzę cię u mnie za dwie godziny.
JA: Znowu będę miała przechlapane u rodziców.
GABI: Tak jakby kiedykolwiek cię to obchodziło.
Zamyśliłam się. Gabi miała podobne podejście do rodziców, co ja, ale u niej było to zrozumiałe. Jej rodzice ciągle gdzieś wyjeżdżali, zostawiając jej pusty dom, który wykorzystywała do imprez, ale jak to często bywa, zapominali o dawaniu jej swojej miłości. Często zapominali nawet o jej urodzinach. Moi rodzice byli zupełnie inni i martwili się o mnie. Ponownie poczułam przygnębiający ciężar sumienia. Niby mogłam im powiedzieć o moich planach lub też zostawić kartkę, gdzie wyszłam – co zresztą było godne dziecka z podstawówki – albo po prostu zostać w domu. Sama nie wiedziałam, co mam zrobić. Mimo wszystko kusiło mnie pójście na imprezę. Najwyżej odpuściłabym sobie poniedziałek w szkole. Westchnęłam głęboko. Wiedziałam, że sama nie zdecyduję, więc sięgnęłam po monetę leżącą na szafce nocnej. Jeśli wypadnie orzeł, pójdę do Gabrielle i będę się świetnie bawić, starając się nie myśleć o tłamszących mnie wyrzutach sumienia. Jeśli wypadnie reszka, po prostu zostanę w domu i pójdę spać.
Zamknęłam oczy i rzuciłam monetą. Przybiłam ją do mojego nadgarstka i otworzyłam jedno oko. Wypadł orzeł. No cóż… chwyciłam za telefon i odpisałam Gabi:
JA: Będę za dwie godziny.
Nastawiłam sobie budzik w telefonie, by przespać się choć trochę i ułożyłam głowę na poduszce. Już po chwili spałam.
Obudził mnie donośny głos budzika. Skrzywiłam się i wyłączyłam go szybkim ruchem. Dochodziła dwunasta. Podniosłam się powoli, czując się tak, jakbym wcale nie spała. Teraz nie miałam już siły iść na jakąkolwiek imprezę, ale wiedziałam, że za godzinę będę już maksymalnie rozbudzona. Zapaliłam światło i zmrużonymi oczami zlustrowałam zawartość mojej szafy. W końcu wzruszyłam ramionami i zdecydowałam się na krótkie dżinsowe spodenki, odsłaniające nogi i do tego obcisły biały top z nadrukiem. Wolałam nie ubierać się w sukienkę, zwłaszcza że na imprezie u Gabi często można było skończyć w basenie. Wsunęłam na nogi białe trampki, w uszy wpięłam kolczyki koła, a włosy związałam w wysoki kucyk. Wzięłam kosmetyczkę i przeszłam cicho do łazienki, przy okazji odnotowując, że wszyscy już śpią. Zrobiłam szybki makijaż, praktycznie się przy tym nie starając. Ziewając, spakowałam torebkę i wyszłam wejściowymi drzwiami, starając się zamknąć je jak najciszej. Miałam tylko nadzieję, że gdy wrócę następnego dnia, to tata nie wywali mnie z domu.
Było trochę chłodno, ale nie przejmowałam się, bo wiedziałam, że już niedługo będzie mi wręcz za gorąco. Szłam niespiesznie, choć imprezę było widać i słychać już z daleka. Gdy dotarłam, dom dudnił muzyką. Zlokalizowanie przyjaciółki zajęło mi dobrą chwilę.
- Jesteś! – Gabi objęła mnie tak, jakbyśmy nie widziały się co najmniej rok. Po jej zachowaniu zorientowałam się, że już jest pijana. – Ludzie! Rose przyszła! – ryknęła do tłumu stojącego za mną i już po chwili każdy witał mnie tak, jakbym właśnie wróciła z wojny. Zmusiłam się do uśmiechu i stwierdziłam, że muszę się napić, bo wciąż nie czułam w sobie ani krzty energii. W końcu i mnie porwał głośny śmiech i razem z koleżankami ze szkoły wyszłyśmy przez szklane drzwi na zewnątrz, gdzie był ogromny basen i porozstawiane fotele. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać, popijając drinki. Było głośno, wszędzie była muzyka, śmiechy, okrzyki i pluskanie wody. W końcu znudziły mnie rozmowy dziewczyn i zaczęłam przeczesywać tłum. Nagle wzrok mi się wyostrzył, gdy zobaczyłam nieznaną mi twarz. To było coś nowego, ponieważ na imprezach u Gabi pojawiali się zwykle ci sami ludzie. Nawet jeśli kogoś z początku nie kojarzyłam, zawsze okazywało się, że jest po prostu z innej klasy lub znajomym znajomego. Ale ten chłopak? Obserwowałam go, jak rozmawiał z kimś oparty nonszalancko o framugę drzwi. Był ubrany w lekkie szare trampki, letnie dżinsy sięgające mu do kolan i białą bluzkę. Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej jednak miałam wrażenie, że choć z początku jego twarz wydawała mi się nieznajoma… to jednak coś w niej przyciągało mój wzrok. Tak jakbym go znała. Patrzyłam na niego niczym na obraz, z takim przeczuciem, jakbym znała jego autora, ale był on ukryty w najgłębszych zakamarkach mojego mózgu. Nawet nie słyszałam, co dziewczyny do mnie mówiły. Obserwowałam go ze zmarszczonymi brwiami, patrząc, jak nalewa sobie kolejnego drinka, kontynuuje rozmowę z kolegą i odwraca się, gdy jakiś mocno pijany chłopak woła go bełkotliwie:
- Ej! James! Chodź tu!
James? Nie znałam żadnego Jamesa. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że skądś znam tego chłopaka. Czułam się niczym jastrząb obserwujący ofiarę. Zmęczyło mnie to już. Wściekałam się sama na siebie. Co to miało znaczyć? Znałam go, czy nie? Kim on był?
- …no i ja mu wtedy mówię: „Bujaj się, Fred, wiem, co robiłeś z Lizzy w parku!” – wybuchła śmiechem Amy siedząca obok mnie. – Dobrze mu powiedziałam, co? Co sądzisz, Rose?
Prawie jej nie słuchałam. Wstałam i niczym zahipnotyzowana ruszyłam w stronę tego chłopaka. Jeszcze nie wiedziałam jak, ale musiałam go poznać i rozgryźć, kim był. Po prostu musiałam.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2491 słów i 13474 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Oliwia

    Geniusz! Istny geniusz!

    12 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Oliwia <3 <3 <3

    12 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Mega! Kiedy kolejna? <3

    12 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka wieczorem :*

    12 sie 2016