Spróbuj mi wybaczyć [5]

Natychmiast się opanowałam, żeby żaden z domowników nie zauważył mojej reakcji. Podałam rękę Ryanowi – czy Jamesowi, cholera wie, jak on się nazywał – uważając, by przy tym nie zdradzić emocji za pomocą mojej miny. Uścisnęliśmy się nieznacznie. Patrzył na mnie hardo, jakby rzucając mi wyzwanie. Nie podjęłam go. Byłam w szoku, że ten chłopak, o którym myślałam przez ostanie dni, okazał się być chłopakiem mojej siostry. Najbardziej jednak irytowało mnie to, że nadal go nie pamiętałam. Wpatrywałam się usilnie w rysy jego twarzy, może licząc na to, że ułożą się w jakieś słowo podpowiedzi – ale to było na nic. Czyżbym miała już zaawansowanego Alzheimera?
Po wszystkich uprzejmościach i ofiarowaniu tacie wina usiedliśmy do stołu – ja z tatą po jednej stronie, po drugiej Melanie z Jamesem. Nie, z Ryanem. Cholery można było dostać z tym człowiekiem! Mama od razu zaczęła się krzątać, podając jedzenie. Zauważyłam, że Melanie wpatruje się w Ryana cielęcym wzrokiem. Nie wiedzieć czemu nie chciałam na to patrzeć, więc wstałam i poszłam pomóc mamie. Tata zagadnął Melanie, a ja podając jedzenie, jeszcze raz zlustrowałam Ryana – czy Jamesa? – wzrokiem. Miał na sobie ciemne dżinsy i gruby szary sweter. Parsknęłam w myślach, widząc kolorystykę jego ubioru tak podobną do mojej. Gdy postawiłam na stole miskę z sałatką, nawet na mnie nie spojrzał. Nadal zachodziłam w głowę, kim on właściwie był i dlaczego nie mogłam nic sobie przypomnieć. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że przypomni mi się to z czasem.
Wreszcie mama usiadła przy stole, zachęcając mnie gestem, bym zrobiła to samo. Niezbyt mi się to uśmiechało. Rozważałam udawanie ostrego ataku migreny, ale nie byłoby to najmądrzejsze, dlatego z cichym westchnieniem opadłam na krzesło. Ryan obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i równie szybko odwrócił wzrok. Nie brałam udziału w rozmowie. Tata ją zaczął, mama szybko się podłączyła. Melanie wyraźnie czuła się duszą towarzystwa. Odpowiadała na każde pytanie, nawet, jeśli było kierowane do jej chłopaka.
- Mel, daj mu coś powiedzieć – w końcu wtrącił łagodnie tata.
- Gdzie się poznaliście? – zapytała natychmiast mama, a ja w duchu jęknęłam. Miałam nadzieję, że nie będę musiała ponownie słuchać tej historii.
Melanie i Ryan wymienili między sobą znaczące uśmiechy.
- W bibliotece – odpowiedział tym razem on. Już zdążyłam zapomnieć, jaki miał głos. Jednocześnie niski i melodyjny… chcąc nie chcąc, chłonęłam każde jego słowo. – Mają państwo bardzo oczytaną córkę. Wpadliśmy na siebie przypadkiem. Moja mama pracuje w restauracji. Bardzo lubi gotować, dlatego wysłała mnie do biblioteki po jakąś nową książkę kucharską. Tam poznałem Mel. Od razu się dogadaliśmy.
Jakie to urocze, westchnęłam w duchu z irytacją. Czułam się tu coraz bardziej zbędna. Tata znowu zabrał głos, jednocześnie patrząc na mnie i przygryzając wargę. W jego wykonaniu wyglądało to dość kiepsko, ale wiedziałam, o co chodzi – Ryan przypadł mu do gustu. Wykrzywiłam się, wznosząc oczy do góry. O nie, na pewno nie zamierzałam akceptować tego chłopaka.
Mama zapatrzyła się w Ryana jak w obrazek, wzrokiem podobnym do Mel. Splotła dłonie i oparła na nich podbródek.
- Skądś cię znam – powiedziała nagle, a ja gwałtownie odwróciłam się w jej stronę, dziękując jednocześnie Bogu za to, że się odezwała. Czyli jednak nie byłam walnięta! Ten chłopak musiał być już wcześniej obecny w moim życiu, skoro nawet mama go kojarzyła. Aż wyprostowałam się na krześle, patrząc to na mamę, to na Ryana. Wreszcie miałam poznać tę tajemnicę, która tak mnie męczyła od kilku dni! Zerknęłam na chłopaka. Zacisnął usta w wąską kreskę i też na mnie spojrzał. Wiedział, że za chwilę wszystko się wyda. Tak czułam, że już od początku wiedział, kim jestem. Teraz musiał to powiedzieć na głos. Tymczasem mama kontynuowała:
- Przysięgam, że cię kojarzę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.
Ryan spojrzał na mamę, po czym przeniósł wzrok na mnie. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział twardym głosem:
- To pewnie dlatego, że Rose i ja chodziliśmy do tej samej szkoły… wiele lat temu.
Poczułam się, jakby w moim mózgu wybuchła petarda. Mama zaczęła coś mówić, ale jej nie słuchałam. Jak mogłam zapomnieć? Tak jakby Ryan nacisnął odpowiedni guzik w mojej pamięci – wszystko sobie przypomniałam. Przypomniałam sobie chłopaka z podstawówki, który był ucieleśnieniem wszystkiego, co brzydkie w człowieku i co inne dzieciaki lubiły wykorzystywać. Ja też. Przed oczami stanął mi chłopak, z którego każdy się wyśmiewał – niski, otyły, z krzywymi zębami, wiecznie brudnymi okularami, krostami na twarzy. A zmorą jego życia byłam ja i moi znajomi. Nic nie przeszkadzało nam naśmiewać się z niego. Zawsze kulił się w sobie i pozwalał, byśmy obrzucali go wyzwiskami. Momentalnie uświadomiłam sobie, dlaczego patrzył na mnie z taką niechęcią i nienawiścią w oczach. To przecież ja niegdyś zamieniłam jego życie w piekło.
Nie mogłam za długo wytrzymać przy stole, dlatego po jakimś czasie pod byle pretekstem wstałam i odeszłam. Z komody stojącej w salonie wyjęłam albumy z czasów podstawówki i poszłam do siebie do pokoju na spokojnie je przejrzeć. Najpierw odszukałam indywidualne zdjęcia – każde dziecko miało zrobiony portret, podpisany imieniem i nazwiskiem. Znalazłam go już po chwili. No tak… Ryan James. Jak mogłam o nim zapomnieć? Odpowiedź była prosta – przecież żyłam chwilą. Gdy skończyłam tę szkołę, wszystko co było z nią związane, poszło w niepamięć. Ryan także. Nie natrafiłam na niego już później, dlatego mój mózg wymazał go z mojej pamięci. Skojarzyłam jedynie rysy twarzy, choć Ryan tak bardzo się zmienił. Patrzyłam na zdjęcie w świetle lampki, uważnie oglądając każdy detal – dwa podbródki, oczy ukryte za brudnymi okularami. Nieśmiały uśmiech, ukazujący krzywe uzębienie. Pierwsze objawy dojrzewania w postaci trądziku. Przeszłam do zdjęć z wycieczek bądź przestawień. Na każdym zdjęciu Ryan trzymał się na uboczu. Zawsze stał samotnie. Inne dzieciaki uśmiechały się do obiektywu, ale on zawsze miał nachmurzoną minę. Powoli zamknęłam album i przez chwilę siedziałam nieruchomo, wspominając te czasy.
  
*12 lat wcześniej*
Dzisiaj idę do podstawówki. To kolejny etap w moim życiu. Nowa szkoła, nowi znajomi, nowe koleżanki! Jestem całkiem podekscytowana. Mam na sobie specjalny, przygotowany wczoraj strój – czerwoną spódniczkę i czarną koszulkę. Mama splotła mi włosy w elegancki warkocz, więc czuję, że wyglądam dobrze. Mam nadzieję na nowych kolegów. Gdy tylko wchodzę do klasy, mój wzrok przykuwa gruby chłopak, siedzący w pierwszej ławce. Prycham cicho. Tylko kujony tam siadają. Po tym chłopaku od razu widać, że nim jest. Podchodzę do niego lekkim krokiem, a on patrzy się na mnie z lękiem.
- Fajnie ci w tej pierwszej ławce? – pytam łagodnie. Chłopak unosi brwi.
- Tak. Lubię tu siedzieć – mówi cicho i czerwieni się.
- Naprawdę? Mogę z tobą? – pytam ponownie, narzucając mojemu głosowi słodki ton. Chłopak rozpromienia się w mgnieniu oka.
- No pewnie! – mówi rozemocjonowany.
Zarzucam warkocz na lewe ramię i wybucham śmiechem.
- Uwierzyłeś? – pytam, pochylając się lekko. Na jego twarzy maluje się zagubienie. – Myślisz, że usiadłabym z takim kujonem?
Po tych słowach odchodzę, nie czekając na jego reakcję. Siadam w ostatniej ławce, gdzie widzę fajną dziewczynkę. Też ma warkocza, tak jak ja. To zdecydowanie lepsze towarzystwo.
  
*11 lat wcześniej*
Witam się ze wszystkimi po wakacjach. Wszyscy opowiadają, gdzie byli, co robili. Do klasy wchodzi Ryan, ale nikt nie zwraca na niego uwagi. Siada w pierwszej ławce, a koledzy natychmiast rzucają w niego papierowymi kulkami.
- Ej, gruby! Robiliśmy zakład, czy uda ci się schudnąć przez wakacje – woła mój ulubiony kolega, Brad. Bardzo go lubię, bo jest fajny i nikogo się nie boi. – I okazuje się, że jak zwykle ja wygrałem. Nie schudłeś nawet kilograma.
Widzę, jak Ryan się kuli. Nie odwraca się, ale jestem pewna, że cały się czerwieni. Przez chwilę robi mi się go żal. Chcę nawet podejść i powiedzieć mu, że Brad tylko się wygłupia, ale wtedy Brad siada na mojej ławce.
- Rose, co robiłaś w wakacje?
Natychmiast zapominam o Ryanie.
  
*10 lat wcześniej*
- Ryan, przypomnij, co omawialiśmy na poprzedniej lekcji?
- Podstawy ułamków – odpowiedź pada natychmiast.
- Dobrze. Podejdź do tablicy i skróć ten ułamek, proszę – mówi nauczycielka, podając Ryanowi kredę. Podciąga spodnie i natychmiast rozwiązuje zadanie. Bezbłędnie.
- Bardzo dobrze – mówi pani od matematyki. – Dostajesz plusa.
- Kujon! – mówię, maskując to słowo kaszlem. Ryan rzuca mi zranione spojrzenie. Patrzę na niego twardym wzrokiem, którym mówię: „ja tu rządzę”.
  
*9 lat wcześniej*
Kurczę! Zdaję sobie sprawę, że zapomniałam odrobić zadania z przyrody. Nie chcę dostać jedynki. Nienawidzę się za to, ale podchodzę do Ryana, który czyta coś w podręczniku.
- Daj mi pracę domową z przyrody – mówię, stając przed nim i wyciągam rękę.
- Nie – mówi cicho, ze wzrokiem dalej wbitym w podręcznik.
- Co? – pytam, mając nadzieję, że się przesłyszałam.
- Nie dam ci.
Ogarnia mnie niepohamowana złość. Zanim Ryan zdąży zareagować, wyszarpuję z jego plecaka zeszyt od biologii. Szybko znajduję stronę z zadaniami i wyrywam ją. Ryan patrzy na mnie oniemiały.
- No popatrz – mówię pogodnie. – Sama sobie wzięłam – po tych słowach odchodzę.
  
Ta retrospekcja sporo mnie kosztowała. Czułam, jak do oczu wciskają mi się nieproszone łzy. Sytuacje, kiedy upokarzałam lub dobijałam Ryana można by mnożyć. Zachowywałam się okropnie. Zobaczyłam to dopiero teraz. Ponownie przyciągnęłam do siebie album i spojrzałam na zdjęcie Ryana. Nic dziwnego, że go nie poznałam! Tak się zmienił. Niewątpliwie ja sama się do tego przyczyniłam. Przez kilka lat ten chłopak był poniżany, upokarzany i wyzywany przeze mnie i innych ludzi. Widocznie miał tego dość i postanowił coś zmienić. Wyszłam z pokoju na piętro i pochyliłam się lekko, tak, by widzieć stół w jadalni. Widziałam Ryana, ale on na szczęście mnie nie zauważył. Patrzyłam na niego i próbowałam doszukać się w nim tego chłopaka, któremu tak zniszczyłam życie. Nic z tego – zostały jedynie niektóre rysy twarzy, ale poza tym… był teraz innym człowiekiem. Wysoki, muskularny, doskonale ubrany, z modną fryzurą, lekkim zarostem pokrywającym szczękę… nikt by nie zgadł, że kiedyś zamiast jednego podbródka miał ich więcej. Być może czasem przedstawiał się jako James, by nikt nie skojarzył go z Ryanem – tym, którym był kiedyś. Nienawidziłam teraz sama siebie. Nawet w wieku dziewiętnastu lat nie byłam aniołem, ale bolało mnie moje zachowanie, które z całą mocą sobie przypomniałam. Poczułam, że muszę coś zrobić. Nie zeszłam już do nich. Czekałam tylko na moment, gdy Melanie odprowadzi Ryana do drzwi, a wtedy wymknęłam się tylnymi drzwiami i pobiegłam ile sił na podwórko. Dobiegłam do Ryana, gdy otwierał furtkę. Odwrócił się z trudną do określenia miną.
- Właśnie wychodzę – powiedział krótko.
- Poczekaj chwilę – syknęłam i obejrzałam się za siebie w obawie, że Melanie nas zobaczy. Złapałam Ryana za rękę i pociągnęłam go w bok, pod masywne drzewo rosnące na trawniku. Tu już nikt nie mógł nas zobaczyć. Dość władczo oparłam go o pień drzewa, a sama stanęłam przed nim i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie wiem, co powiedzieć.
- A więc jednak się znamy – powiedziałam, patrząc na niego poważnie. – Dlaczego mnie okłamałeś?
Prychnął.
- A co miałem ci powiedzieć? Że to ja jestem tym chłopakiem, któremu niszczyłaś życie przez kilka lat? Nawet mnie nie pamiętałaś. A ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – spojrzał mi w oczy. Tym razem to ja skuliłam się przed jego spojrzeniem. Miał oczy koloru świeżo skoszonej trawy, intensywnie zielone. Przeszywały mnie teraz na wylot. – To, że jesteś siostrą Melanie to tylko cholerny zbieg okoliczności.
- Chciałam cię przeprosić – wydusiłam z siebie, po raz pierwszy od dłuższego czasu czując, że mięknę.
Roześmiał się niemal serdecznie.
- Serio? Chciałaś mnie przeprosić? – powtórzył, patrząc na mnie z rozbawieniem. – Po tylu latach to jedyne, na co cię stać? Stałaś na czele tej bandy, która nabijała się ze mnie każdego dnia. Nie myśl sobie, że naprawisz to wszystko jednym słowem.
Patrzyłam na niego i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Stał przede mną chłopak ideał. Ciemnobrązowe włosy opadały mu nieco na czoło. Odgarnął je niedbałym ruchem. Nawet pod swetrem rysowały się zarysy mięśni. Jego twarz była gładka i miała w sobie teraz coś zadziornego. Nawet jego zęby były teraz idealnie proste – aż ciężko było uwierzyć, że to ten sam Ryan.
- Byłam tylko dzieckiem – powiedziałam dobitnie, patrząc na niego z dołu i prosząc go niemo, żeby zrozumiał.
Uśmiechnął się jadowicie.
- Ja też, Rose – odepchnął się od drzewa i zaczął odchodzić. Gdy był z powrotem przy furtce, odwrócił się i dodał:
- Aha – to nic nie zmienia. Nie mam zamiaru ci wybaczyć. Ani teraz, ani jutro, ani za dziesięć lat – po czym trzasnął furtką, a ten odgłos rozszedł się echem w mojej głowie.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu coś mną tak wstrząsnęło.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu czyjeś słowa tak mnie zabolały.
I choć czułam, że serce mi się niemalże zmroziło od jego spojrzenia i tych okropnych słów, wiedziałam, że nagle życie dało mi nowy cel – Ryana.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2530 słów i 14164 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik okano1

    Wspaniale piszesz :rotfl:

    16 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 dziękuję <3

    16 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Super! Zapowiada się niesamowicie! Kiedy następna? <3

    13 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka już :*

    13 sie 2016

  • Użytkownik Oliwfffka

    Mega kiedy kolejna

    13 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Oliwfffka niedługo :)

    13 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Robi się ciekawie ????

    13 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa :)

    13 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    @candy czekam na kolejną część :D

    13 sie 2016