Spodziewaj się niespodziewanego cz.28

Ostatnie czego teraz pragnęłam, to rozbeczeć się, ale niestety na moje kanały łzowe nie miałam wpływu. A zawartość alkoholu we krwi wcale nie sprzyjała tej sytuacji, no bo jak to, zostawia mnie…?

– Kochanie – objął mnie szczelniej – nie płacz.

– Dlaczego chcesz to zrobić? – zapytałam cichutko.

– Musze. I wcale nie chcę.

– Jak to?

– Ty myślisz, że chce cię zostawić głuptasie? – zapytał żwawo, jakby zupełnie dopiero teraz dotarł do niego sens wcześniejszych słów – to zupełnie nie tak!

– A niby jak?! – wkurzyłam się.

– Kontrakt w Czechach, pamiętasz? Kiedyś ci o tym wspominałem. Muszę pojechać do Czech, bo mamy tam problem na budowie, ale nie będę tam dłużej niż to konieczne.

– Ty idioto! – zaczęłam się drżeć i okładać go pięściami, no bo jak on mógł mnie tak nastraszyć?

– Madzia – starał się opanować mnie, a przy okazji także i siebie.

– A puszczaj mnie!

– Co ty robisz? – zapytał gdy szłam w ciemność wiodącą do drogi… jak mi się wydawało.

– Idę w cholerę – wywarczałam z łzami w oczach.

– Kochanie – próbował jeszcze załagodzić sytuację, ale złość wcale nie mijała.

– Na jak długo chcesz tam jechać? – zapytałam gwałtownie stając w miejscu. Marcin co prawda zbliżył się do mnie, ale przezornie nie próbował dotykać, bo mogłoby się to skończyć kolejną falą ataku na jego osobie.

– Nie na dłużej niż to konieczne – popatrzył na mnie smutno, ale co mnie obchodził jego smutek w tym momencie? Włączył mi się syndrom małej bezradnej dziewczynki. Przecież to on wyjeżdżał, a nie ja. Niech pamięta o tym, kto kogo tu zostawia. Nagle naszły mnie refleksje.

– Chciałeś ostatni raz mnie przelecieć przed wyjazdem? – to raczej zakrawało o pytanie retoryczne. Wydawało mi się, że oboje znaliśmy odpowiedź. Bezwstydnie popatrzyłam mu w oczy – moje gratulacje – powiedziałam ponuro, spokojnie i cicho, a on ukrył twarz w dłoniach.

– Posłuchaj mnie proszę – złapał mnie za rękę, nie pozwalając się oddalić – nie wiem dlaczego aż tak bardzo we mnie wątpisz, ale tym sposobem do niczego nie dojdziemy. Naprawdę staram się każdego dnia uchylić ci nieba. Może nie robię tego dojść dobrze, może nie jestem idealny, ale staram się. Nie spotykam się z innymi, nie baluje z kumplami, a każdego dnia po pracy wracam do domu, do ciebie. Staram się poświęcać ci każdą wolną chwilę, spełniać każdą twą zachciankę, żeby tylko zobaczyć twój uśmiech. Żeby zobaczyć jak twoje oczy rozbłyskują szczęściem i poczuć na ustach twoje usta, gdy wskakujesz mi w ramiona i dziękujesz za każdą drobnostkę – patrzył na mnie tak przenikliwie, że miałam ochotę uciec, czując się winną – naprawdę uwielbiam spędzać z tobą czas, wspaniale jest budzić się przy tobie i kocham cię właśnie taką jaką jesteś – otarł zdradzieckie łzy płynące po policzkach, ale nie przestał mówić  – wiem kim byłem i co robiłem, zanim cię poznałem. Nie jestem z tego dumny, ale przeszłości nie zmienię. Kończą mi się już pomysły, wiesz? Nie wiem co zrobić, byś uwierzyła mi, że wrócę. Jak tylko będę mógł wsiądę w jakiś samolot, byleby tylko szybciej wrócić do ciebie, bo cholernie będę tam za tobą tęsknił.

Wiedziałam, że to jest ten moment, kiedy to ja powinnam podjąć decyzję. On był ze mną całkowicie szczery, więc i ja powinnam się opowiedzieć. On chciał ode mnie decyzji, nie mogąc dłużej znieść zawieszenia jakie pomiędzy nami zapanowało. Z jednej strony Marcin dawał mi stabilność, morze miłości i jeszcze więcej czułości, a z drugiej strony byłam bardzo podejrzliwa względem niego i jakoś tak automatycznie podejrzewałam go o najgorsze. Opowiedział mi o kilku swoich byłych partnerkach, świecie w którym się obracał, jak sam stwierdził ponoć "tak to się odbywa”. Mówił, ze nigdy nie miał skrupułów ani wyrzutów sumienia, bo nigdy nie czuł więcej niż pożądania, do tych tabunów posągowych lal z wyższych sfer. Ciężko mi było przejść nad tym do porządku dziennego, bo skoro omamił już tyle, to czy wielkim problem dla niego było omamienie niewinnej i do tego naiwnej dziewczyny? W końcu nasza znajomość też zaczęła się dosyć infantylnie. Szukał rozrywki, a nie miłości. A jak się okazało, podobno znalazł to drugie. Nie wiem czy mogłam w niego aż tak wątpić, ale czy mogłam też tak całkowicie mu zaufać? Co prawda, Lipski tak jak mówił, robił wszystko byśmy byli szczęśliwi, ale pewnych rzeczy nie da się zamaskować. Nie potrafiłam udawać, a on moją podejrzliwość wyczuwał na każdym kroku, a im bardziej starał się pokazać mi, że nie ma się o co martwić, tym bardziej ja wpadałam w panikę, że jednak coś jest nie w porządku.

– Powiedz mi – poprosiłam.

– Kocham cię – wypowiedziane bez zawahania i bez mrugnięcia. Te oczy po prostu nie mogły kłamać.

– Wierzę ci – nie mogłam odwdzięczyć mu się niczym lepszym. To były najbardziej wyczekiwane słowa. Sprawiały one kolosalną różnicę, bo były jak stumilowy krok na przód, jak nowy, lepszy etap. Marcin odetchnął z ulgą. Dopiero teraz zauważyłam jak napięte były jego mięśnie, jak serce wybijało szybszy i niespokojny rytm. – Będzie dobrze – zaczęłam pocieszać go i uspokajać, gładząc jego kark i plecy – naprawdę – pocałowałam linię jego szczęki – będzie cudownie – zapewniałam dalej, czując jak Marcin się już totalnie rozluźnia. No, może poza jednym newralgicznym miejscem, ale to akurat była właściwa reakcja.

– Naprawdę bardzo cię kocham i teraz zabiorę cię do domu – odprowadził mnie w objęciach do samochodu.

Jakiś czas później siedzieliśmy szczelnie objęci i otuleni kocem na werandzie, podziwiając gwiazdy na niebie, które poza obszarem miasta były o wiele lepiej widoczne i albo było ich tu znacznie więcej albo jeszcze nie całkiem wytrzeźwiałam.

– Będzie mi tego bardzo brakowało przez ten czas spędzony tam – powiedział nagle, nadal zapatrzony w niebo.

– Gwiazd?

– Twojego zapachu, twojej obecności. Mierzwienia ci włosów, zapachu porannej kawy, bez której się nigdzie nie ruszysz… po prostu ciebie. – Mój mężczyzna się właśnie rozklejał, może nie dosłownie, ale na swój, męski sposób i owszem.

– Ale za to pomyśl, jak będzie kiedy już do mnie wrócisz.

– No jak to jak? Zamknę cię w sypialni i będziesz miała zakaz wychodzenia z niej co najmniej przez tydzień. O ile nie przez miesiąc – poprawił się szybko, a ja mogłam jedynie zawtórować temu śmiechem.

Marcina nie było już od trzech dni, a ja nadal nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Wynajdywałam sobie coraz to inne zajęcia, byle nie ze świrować od ciągłego myślenia o nim. Widziałam się z dziewczynami, byłam na zakupach, a nawet u mamy, ale czułam się na tyle obco w tak bliskiej mi dawniej przestrzeni, że postanowiłam się ulotnić pod byle pretekstem. Upiekłam nawet ciasto, co prawda z filmikiem instruktażowym wyszukanym w Internecie, ale mogę pochwalić się, że zrobiłam to sama. Jednak momentalnie posmutniałam, uświadamiając sobie, że nie ma ze mną nikogo, kto mógłby się cieszyć moim małym sukcesem. Gdyby był tu Marcin, byłby dumny. No właśnie, Marcin. Dzwonił do mnie tak jak obiecywał i robił to tak często jak tylko mógł, a w przerwach pomiędzy rozmowami pisał mi wiadomości. Niby nie mogłam narzekać na brak jego zainteresowania, ale nie mogłam się przyzwyczaić do jego nieobecności w tak naprawdę jego własnym domu. Prawdę mówiąc było tu strasznie pusto i przerażająco cicho.  Nie chciałam tu siedzieć, więc postanowiłam uciec się do pracy, by czas do powrotu Lipskiego minął mi szybciej. Wiedziałam, że byłby przeciwny, więc postanowiłam poinformować go o wszystkim dopiero po fakcie. Zaczęłam przeglądać oferty pracy i dwie wydały mi się interesujące. Jedna, jako pomoc przedszkolanki w najmłodszej grupie, a druga jako kelnerka w renomowanej restauracji, więc na pewno było to bezpieczniejsze niż praca w jakimś przydrożnym klubie. W związku z tym, że było już za późno, żeby udać się do przedszkola, postanowiłam podjechać do tej restauracji.

Przy wejściu stał kelner, który poprosił mnie o chwile cierpliwości, a następnie kazał udać się do kontuaru i poczekać na menagera. Stojąc tam, zaczęłam się rozglądać. Niewątpliwie ktoś, kto urządzał to miejsce miał gust. Stworzył odpowiedni klimat, tak, że najbardziej dystyngowani klienci mogli się tu odnaleźć. W tle leciała muzyka, który była dopełnieniem uczty dla wzroku i węchu. Lokal urządzony był w klasycznym stylu, z hebanowymi wykończeniami, które doskonale kontrastowały z kremowymi ścianami. Owe ściany jednakże nie były pozostawione same sobie. Na jednej z nich, położonej w centralnej części lokalu widniał istny fresk. Zajmował on całą ścianę i przedstawiał gondolę sunącą po wąskim zaułku i wypełnioną parą, której gesty pokazywały całą gamę uczuć, jakimi musieli się darzyć. Obraz ten dodawał miejscu romantycznego klimatu. Moje oczy prześlizgnęły się po klientach tego miejsca. Wszyscy mężczyźni byli w garniturach, co świadczyło o prestiżu tego miejsca. Moje oczy otworzyły się szerzej ze zdumienia, gdy wzrok zatrzymał się na tak idealnie skrojonym, granatowym garniturze. Ale przecież… nie, takich mogło być na świecie tysiące.

– Dzień dobry, Marek Rokowski, menager – mężczyzna podał mi rękę.

– Magdalena Lenartowicz.

– Pani w sprawie pracy na stanowisku kelnerki?

– Dokładnie tak.

– Pracowała już pani kiedyś jako kelnerka?

– Nie miałam jeszcze ku temu okazji – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, starając się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie.

– Mogę zobaczyć pani cv?

– Oczywiście – podałam mężczyźnie dokument, a kiedy go analizował spojrzałam w bok i poczułam jak zalewa mnie fala gorąca. Mężczyzna w granatowym garniturze właśnie wstał i podając rękę współtowarzyszowi, udał się do wyjścia. Mogłam się oszukiwać, że mam przywidzenia, ale która kobieta nie poznałaby swojego mężczyzny?

– Wszystko w porządku? – zapytał manager, a ja siedziałam jak zamroczona. – Halo, proszę pani – kontynuował, gdy nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi.

– Ja… – wypuściłam raptownie powietrze – ja przepraszam! – krzyknęłam zrywając się miejsca i biegnąc ku drzwiom.

Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się dookoła, ale jego już tam nie było, a ja czułam jak ziemia usuwami mi się spod stóp.

dajsieuwiesc

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1888 słów i 10824 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Ello

    Super.. Z poczatku bylam negatywnie nastawiona co do  rozpoczecia lektury tego opowoadania ale juz od pierwszej części pozytywnie mnie zaskoczyło.. Naprawde jestem pod ogromnym wrażeniem.. No i szybko proszęo ciag dalszy!!! :)

    27 sty 2015

  • Użytkownik Paulaa

    Wow!! Dodaj nowy rozdział, najlepiej  jeszcze dzisiaj. ;)

    27 sty 2015