Red Tab cz.6

Obudziłam się w białym, małym pokoiku na wygodnym łóżku.
Dziwne.  
Wszyscy mówili, że po tabletce świat, który widzimy, staje się czerwony. Z każdą dawką staje się coraz bardziej intensywny, aż w końcu nabiera koloru świeżej krwi. Widzi się tylko ją. Tak przynajmniej mówiły legendy. Nikt nie wie, co tak naprawdę się po niech dzieje w głowie ofiary. Może ich geniusz polega na tym, że widzi się właśnie takie spokojne miejsce. Tymczasem może kogoś morduję, a to co tu jest, jest tylko imitacją rzeczy, które dzieją się wokół mnie.  
Sama w to nie wierzyłam.  
Przez myśli przepływało mi miliony pytań, które powoli napełniały moją i tak przeciążoną głowę. Czy możliwe bym była odporna? Kolejna legenda. O ludziach którzy oszukiwali system. Ich świadomość nie psuła żadna dawka takich substancji. Zawsze śmiałam się z tej bajki. Bujda, którą ludzie karmili swoje spragnione nadziei umysły. Prawda jest dość brutalna. Nikt nie jest odporny. Każdy może się stać ofiarą tabletki.  
Jednak teraz zamiast widzieć czerwień, słyszeć krzyki, byłam tu.  
Jest cos, co zawsze pomagało mi się ocknąć. Spoliczkowałam się z całej siły. Pomysł skuteczny. Aczkolwiek bolesny. Przymknęłam oczy i zaczęłam energicznie rozmasowywać policzek.  
-Kurwa- mruknęłam. Usłyszałam złośliwy chichot parę metrów ode mnie.  
Zaczyna się?  
Już zwariowałam?  
Podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego w drzwiach młodego chłopaka. Obserwował mnie, ręką przysłaniając nie mogące powstrzymać śmiechu usta. Od razu spostrzegłam, że u nas w wiosce mógłby się zmierzyć z Kamilem na każdej płaszczyźnie. Miał intensywnie zielone oczy, niczym świeżo kwitnąca trawa po zimie. Przysłaniały je pojedyncze kosmyki piaskowych włosów. Był dosyć postawny i wysoki. Jego ramiona opinał ciemny mundur wojskowy.  
Stop. Mundur wojskowy?  
No tak. Jak głupia nastolata nie zwróciłam na to uwagi w pierwszej kolejności. Jeśli to ma być jeden z objawów tabletki, to już wołałabym chyba być krwiożerczym wilkołakiem łażącym po opuszczanych miastach z silną potrzebą kolejnej tabletki. Żałosne. Musiałam mięć głupią minę lustrując wzrokiem intruza. Uśmiechnął się z lekką drwiną.  
-Coraz dziwniejszych rekrutów biorą - powiedział po angielsku z dziwnym akcentem.
Co? Zapomniałam ze moja głowa jeszcze niedawno była ciężka od pytań. Gdy tylko wróciłam do tego stanu, pierwsze uwolniło się z moich ust.
-Gdzie ja jestem?  
Spoważniał i nagle w jego postawie pojawiło się widoczne spięcie.  
-Garnizon imienia generała de Gaulla, w północnej Anglii, około 4 km od Kendallu - zatrzymał się, by uśmiechnąć się ponownie z lekką kpiną - Przywitaj się z Twoim nowym domem.  
Miałam tak rozwarta gębę ze zdziwienia, że średnica moich otwartych ust była zapewne większa niż kolektora ściekowego.
-Oczywiście zaraz opuścisz ten apartament na rzecz pięknie zagospodarowanych 8 metrów kwadratowych przez 3 miłe dziewczyny. Łóżko już na ciebie czeka- mrugnął do mnie.
-Jak nagle stamtąd znalazłam się tak szybko tu? - Brawo Iryda, to właśnie jedno z najważniejszych pytań. Nie ważne co ja w ogóle tu robie. Po co ja tu w ogóle jestem. Zamierzają mnie rozstrzelać? Czy Kamila też złapali.  
Kamil.
Sięgnęłam po ostatnie 5 minut mojej mocno naruszonej pamięci. Niczym trotyl ich wspomnienie wybuchło w moim umyśle. Jego słowa. To, że przez moja nieuwagę, skłonność do dziecinnych foszków i głupotę naraziłam go na niebezpieczeństwo. O tym, z jakim smutkiem i bezradnością się na mnie ostatni raz popatrzył. Właśnie dlatego nikomu nie powinno na mnie zależeć.  
Chłopak stojący obok mnie patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem widząc cosekundowe zmiany ekspresji na mojej twarzy.  
-No cóż... Jak widać używamy imitacji czerwonych tabletek. Traci się przez nie przytomność na około 24 godziny. Przebieramy się za funkcjonariuszy. Naszym celem jest wyłapanie dużej ilości silnych i młodych rekrutów. Następnie transportujemy ich tunelami podziemnymi. Stanowią one dla nas teraz główne drogi - zaśmiał się - Choć widzę, że coraz gorzej z rekrutami, jak takie chucherka wyłapują.
Nie miałam ani siły, ani ochoty by wdawać się w przepychanki z tym gościem. Mimo wszystko wkurzało mnie, jak ktoś śmiał się z mojego niskiego wzrostu lub umiejętności ściągania na siebie kłopotów. Choć w tych kwestiach nie mogłam się spierać.  
-Zresztą nie jestem uprawniony, by dawać ci aż tyle informacji. Wszystko powie ci porucznik Sanders. Moim zadaniem jest tylko sprawdzić, czy nie masz żadnych komplikacji po zażyciu tabletki. Ewentualnie uspokoić cię, jak zaczniesz się rzucać, ale chyba nie miałbym z tym problemu.
Czułam, iż w moich oczach powoli zaczynają pojawiać się łzy bezsilności. Szybko oprzytomniałam i nie pozwoliłam, by wyszły na światło dzienne. Nie mogłam pokazać słabości. Mimo wszystko przygnębiające myśli nie chciały mnie opuścić. Co z moją mamą? Czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę? Czy to co się dzieje jest jakiegoś rodzaju karą dla mnie? Wiedziałam jedno. Grunt to się zaklimatyzować. Nie mogę nikomu ufać. Chcę tylko wrócić do wioski i powiedzieć mamie, że ze mną wszystko dobrze. Chcę tylko wiedzieć, co z Kamilem.
-Wyluzuj – szkodnik machnął lekceważąco ręką – 80% młodych ludzi tutaj znalazło się w takich okolicznościach jak ty. Szykujemy się w końcu do ataku.  
Ataku?!
Jakiego ataku?!
To ostatnie chyba nie zostało tylko w moim umyśle.
-No na Nową Republikę. Tak się teraz nazywają. Jeszcze przed rewolucją zamknęli się w murach. Tam ani jednej tabletki nie było i od początku nie miało być – powiedział, jakby to była prawda powszechnie znana.
Owszem słyszałam coś jeszcze przed zamieszkaniem w wiosce wielkim murze, o braku kontaktu z białym domem, ale zwalono to na rewolucjonistów, którzy mówili, iż w pierwsze lata rozpowszechniania tabletki, powinno wprowadzić się zakaz kontaktów międzykontynentalnych. Nikt nie pytał czemu. Wtedy już było za późno na takie pytania. Mój ojciec uważał, że media zostały uciszone by nie nadawać o strajkach, które podobno hucznie organizowano. Słyszano o nich jedynie drogą kropelkową. Żyliśmy w kłamstwie i teraz nadal żyjemy.
Ciężko również jest powiedzieć, gdzie to wszystko się w ogóle zaczęło. Podobno tabletka trafiła do wszystkich państw w tym samym czasie. Wiadomo, iż w takim razie jej produkcja musiała mieć miejsce wiele lat przed jej wypuszczeniem.
Nie wolno było już wtedy zadawać pytań. Ludźmi tak łatwo można kierować.
Zgłębianie się w szczegóły było za trudne w tym momencie dla mojego mózgu.
-Zostawię cię tu maluchu na jeszcze jakąś godzinę. Gdy wrócę, zabiorę cię do Sandersa. Tylko nie przyzwyczajaj się do tych luksusów – bezczelnie puścił do mnie oczko. Nie znosiłam tego typa. Zamknął za sobą drzwi. Usłyszałam odgłos zamka.. Zamknęli mnie. Nie dziwię się, nie mają powodu mi ufać. Ja zresztą im też. Chciałam wstać, ale gdy tylko podniosłam straciłam równowagę. Złapałam za metalową ramę łóżka. Jej zimy dotyk coraz bardziej powracał mnie do rzeczywistości. Powoli układałam sobie wszystko. Kalkulowałam. Wpisywałam minusy i plusy. Plus był jeden. Najważniejszy.
Jestem czysta.
Gdy trzymałam tabletkę w ręku, myślałam, że to koniec. Dopiero w jej obliczu zauważyłam, ile rzeczy w moim życiu przeoczyłam i ominęłam. Zajmowałam się głupotami. Powoli gniłam wraz ze smutkiem po stracie ojca. Nie chciałam by zbliżały się do mnie osoby, którym naprawdę na mnie zależało.  
Nie popełnię więcej tego błędu.
Dostałam nową szansę. Zamierzam ją wykorzystać.

___________

Nie powiem, żebym była bardzo zadowolona z tego rozdziału.  
Pisałam bardzo opornie, co pewnie jest dość zauważalne :)
Postaram się zaciekawić rozwojem fabuły w następnych rozdziałach, które dodam o wiele prędzej.

opopoo12

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1412 słów i 8096 znaków.

2 komentarze

 
  • LittleScarlet

    A już straciłam wszelką nadzieję... Pisz, pisz i pokaż innym, że opowiadania powinny trzymać poziom!  :bravo:

    9 cze 2015

  • ;);)

    Fantastyczna część! Czekam niecierpliwie na kolejną część :)

    9 cze 2015