Red Tab cz.14

Imogen podejrzliwie patrzyła się na mnie przez całe śniadanie. Nie mówiłam jej nic o nieco dziwnej, ale miło spędzonej nocy z Witorem. Przy nakładaniu jedzenia złapałam jego spojrzenie i zanim się zastanowiłam, pomachałam mu. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że uśmiechnął się i odmachał. Od tej pory oczy dziewczyn na stołówce wypalały mi bolesną dziurę w plecach. Chłopaki z początku patrzyli się na mnie z czystą ciekawością, ale ostatecznie postanowili przemilczeć tę sytuacje. Zastanawiałam się czy po każdej interakcji z tym nietypowym osobnikiem, będę szykanowana ze strony tutejszej młodzieży. Najwidoczniej taka była tego cena. Czy chciałam ją zapłacić?
Sama do końca nie wiedziałam, czemu odpowiedź na to pytanie była pozytywna. Ta bijąca od niego tajemnica. Te sarkastyczne odpowiedzi i chęć odcięcia się od wszystkiego, co go otacza. Zbudował klatkę i wyrzucił klucze do niej. Nie wiem, czemu akurat mi dał dostęp do jego prawdziwego ja. O ile było ono prawdziwe. Może dla mnie po prostu wymyślił inny scenariusz i inne przedstawienie.
  
Zepchnęłam na bok myśli o nim i skupiłam się na rozmowie naszego stolikowego towarzystwa.
  
-Nie mówisz chyba poważnie. Acton rano pojechał na misję? – spytał Cayo.
  
-Mówię, co widziałem. Razem z Augustem opuścili dziś rano garnizon – odpowiedział niewzruszony Raff.
  
-Augustem? Tym informatykiem? – wcięłam się.
  
-Tak – Raff obrócił głowę w moją stronę – Nie wyglądało to jakby mieli zamiar pilnować ziemniaków, czy rekrutacji nowych. Prędzej jak na misje kontaktową.
Zmarszczyłam brwi, demonstrują moją konsternację.
  
-Misje kontaktowe – Allan zaczął energicznie czochrać mi włosy – polegają na próbie kontaktu z innymi garnizonami. Nie jesteśmy jedyni. Inni też czekają na rewolucje.
  
-To czemu ci inni nie mogli mnie zabrać, tylko wy musieliście tułać mnie przez całą Anglie z Europy? – spytałam z przekąsem.
  
-Tu już nie ma kogo łapać. Anglia jako pierwsza dostała tabletkę. Miasta takie jak w Europie, tu już dawno są stertą przeczesanych ruin. Dobrze, że w obawie przed III Wojną Światową stworzyli podziemne miasta – powiedział Raff poważnym tonem, a inni tylko pokiwali głową wyrażając poparcie jego słów.
  
-Jak nie ma Actona, to z kim będziemy mieć zajęcia? Meltona nie zdzierżę – zmienił tor rozmowy Cayo.  
  
Podziękowałam mu za to w myślach. Widział, że przy temacie podziemnego miasta, misji i 6262000 moja łyżka stawała się ciężka, a ja sama nie umiałam się skupić na jedzeniu. Za każdym razem wracałam myślami do matki. Czy umiałabym pogodzić się z myślą, że więcej jej nie zobaczę i zostać tu? Póki co nie miałam takiego zamiaru, ale mój opór powoli słabł. Wsiąkałam a atmosferę walki. Walki, którą sama nie do końca rozumiałam. Z początku nie dopuszczałam takiej myśli lecz stan mojego umysłu zmieniał się co chwilę. Twarde reguły i postanowienia topniały z dnia na dzień.
  
Jeszcze jedno nie dawało mi spokoju. Po przewartościowaniu swego dotychczasowego życia nie zobaczyłam u siebie żadnej walki z obecną sytuacją. Poddawałam się niczym ludzie fotografujący się na rządowych plakatach zachęcających do pobrania tabletki. Jedyne czym kierowałam się w życiu to ucieczka. Ucieczka od tabletki. Ucieczka od myśli o ojcu.
Teraz jak o tym myślałam, czułam niezwykły bezsens swoich wcześniejszych działań, a nawet wstyd. Domyślałam się jak wyglądałoby życie, gdyby nie ta mało subtelna branka. Nudziłabym się parę lat w wiosce, po czym dała złapać przez jakąś osobę uzależnioną od tabletki. Nic bym nie osiągnęła i została z wewnętrzną pustką. Bo gdy jedynym celem w życiu jest ucieczka, to co to w ogóle ma być za życie?
  
Byłam zła na siebie, że stawałam się mniej zdecydowana z każdym dniem. Wszystko tu było świeże i nowe. Ludzie widzący głębszy cel w działaniach, chcący coś zmienić. Nawet, gdy ich marzenie rzeczywiście było zwykłą fatamorganą, utopią, omamem. Nie bali się niczego. Każdy chciał jakkolwiek przyczynić się w zemście, dla siebie i dla utraconych bliskich. Byli również tacy jak Allan. Świadomie poddający się walce i opuszczający bliskich dla wyższych celów. Czy miałam do nich wkrótce dołączyć?
  
Poczułam uderzenie w tył mojej głowy. Nie wiele brakowało, a zamoczyłabym głowę w mojej owsiance.
  
-To niby ja myślę o niebieskich migdałach – parsknął Allan rozmasowując zewnętrzną stronę dłoni, która przed chwilą spotkała się z moją głową.
  
-Zrób tak jeszcze raz a ta owsianka wyląduję na twojej łepetynie – powiedziałam rozzłoszczona.
  
-Nie zmarnowałabyś jedzenia – machnął dłonią lekceważąco Cayo.
  
Przewróciłam oczami. Z tym argumentem nie mogłabym walczyć. Rozluźniliśmy się i resztę śniadania prowadziliśmy rozmowę o mniej poważnych rzeczach. Po chwili rozeszliśmy się po pokojach. Imogen wydawała się naburmuszona. Domyślałam się, że ciekawi ją sprawa z Wiktorem.
  
-Nie obrażaj się tak, powiem ci wszystko jak wyjdziemy na świeże powietrze – powiedziałam, podciągając nogawki moich spodni.
  
Imogen zabłysnęły oczy i zaczęła się zachowywać normalnie. Dobrze, że nie należała do grona obrażalskich, bo moje często nie przemyślane działania i wadliwy charakter, mogłyby psuć naszą relację.
Dotrzymałam obietnice i w drodze na miejsce zbiórki opowiedziałam jej wszystkie szczegóły ubiegłej nocy. Kiwała głową z zaciekawieniem.
  
-Co zamierzasz teraz z nim zrobić? – spytała nagle.
  
-Jak to co?
  
-No wiesz, chyba go lubisz. I nie dlatego, żeby dopiec Karinie. Podoba ci się – uśmiechnęła się triumfalnie, jakby odkryła moją największą tajemnicę.
  
Normalnie skomentowałabym to natychmiastowym śmiechem lub próbowała wybronić się jakimś sensownym argumentem. Teraz język uwiązł mi w gardle. Dopiero po chwili wróciła mi zdolność mowy.
  
-Jest interesujący i podobny w jakiś sposób do mnie. Stanowi ciekawy element. Ale nie mogę powiedzieć, że mi się podoba. Nie wiem w sumie dobrze, co to w ogóle znaczy. Przestań robić mi taki magiel w głowie. Lepiej powiedz co z Cayo. Z ofiary awansowałaś teraz na łowcę. Przy śniadaniu wydawał się być w ciebie wpatrzony jak w obrazek – spróbowałam odwrócić uwagę Imogen. Zauważyłam u siebie coraz lepszą zdolność prowadzenia babskich plot.
  
-Tak sądzisz? – rozpromieniła się, a ja już myślałam że połknęła haczyk – O nie! Nie dam się tak łatwo. Jak to nie wiesz? Nikt ci się nigdy nie podobał? W wiosce nie miałaś jakiegoś obiektu westchnień wszystkich dziewczyn?
  
Podrapałam się po głowie. Unikałam jak ognia tematu Kamila. Źle się czułam z tym, że tyle ukrywam przed osobą, która całkowicie się dla mnie otworzyła.
  
-Nie.
  
Imogen chyba wyczuła, że coś się za tym kryje. Postanowiła jednak nie drążyć tematu.
  
-To może po raz pierwszy masz okazje się przekonać – uśmiechnęła się i walnęła mnie w ramie.
  
-Podziękuję. Mam ważniejsze sprawy na głowie – oddałam jej kuksańca.
  
Doszłyśmy do polanki, na której stała już nasza cała grupa. Jane gadała z Cayem. Robiła słodkie minki i trzepotała rzęsami. Wydawał się ledwo znosić jej towarzystwo. Gdy tylko nas zauważył, zostawił Jane za sobą.
  
-Spóźnione 3 minuty. Wiecie ile za to pompek? – parsknął.
  
-Kto niby nam każe robić te pompki? Ty? – spytała z kpiną w głosie Imogen.
  
Zmiana jej postawy w stosunku do Caya wciąż wywoływała u mnie szok. Nie było już rumieńców i jąkania. Stała obok mnie zdecydowana Imogen z zacięciem w oku. To dziwne jak zrobienie chłopakowi limo, dodało jej pewności siebie.
  
-Zaraz zjawi się jakieś zastępstwo – odrzekł, po czym oparł rękę o moją głowę.
  
Już miałam ją odepchnąć i zacząć się awanturować, ale cios wyprowadzony od tyłu butem powalił Caya na ziemię.
  
-To najczęstszy atak wroga. Miejcie oczy wokół głowy. Tu nikt się w honor nie bawi – wszyscy zwrócili oczy w stronę Wiktora.
  
Stał nad powalonym Cayem, którego ego zmalało teraz zapewne do poziomu mrówek przechadzających się po źdźbłach trawy. Oczywiście wstał i wyciągnął pięści do walki prowokując Wiktora. Ten nawet nie zaszczycił go wzrokiem.
  
-Jestem dzisiejszym zastępstwem za Actona – gdy to powiedział, mogłam przysiąc, że usłyszałam rozmarzone wzdychnięcie pań i wrogi mruk panów – A teraz za mną.
  
Jane podreptała za nim niczym wierny kundel. Znalazła się u jego boku i próbowała zacząć trzepotać rzęsami, ale została całkowicie zignorowana. Czyżbym poczuła lekką satysfakcję?
Po paru minutach doszliśmy do małego drewnianego budynku. Wiktor wszedł tam, by wrócić z długimi kijami w rękach. Każdy dostał po jednym. Od razu zaczęło być głośno, a kije latały w powietrzu. „Nowy mentor” skarcił na wzrokiem i tyle wystarczyło by doprowadzić wszystkich do porządku. Wiktor kazał dobrać się w pary i pokazał najlepsze i najcelniejsze zamachy. Trzeba było przyznać, że miał niezwykle precyzyjne ruchy. Operował kijem tak szybko, że nie sposób było go zauważyć, przed tym jak wyrósł ci przed głową, a co dopiero zrobić unik. Podziwiałam go kątem oka. Naśladowanie jego ruchów w ogóle mi wychodziło. Byłam w tym absolutnie beznadziejna. Może dlatego, że kij był prawie takiej samej długości jak ja wzrostu. Z każdym zamachem traciłam równowagę, a Imogen śmiała się z moich poczynań bez problemu blokując ciosy. Nagle, po kolejnej nieudanej próbie, usłyszałam za sobą charakterystyczne prychnięcie Wiktora.
  
-Co? – warknęłam i odwróciłam do niego głowę.
  
Podszedł do mnie i zrobił coś co kompletnie mnie zaskoczyło. Położył delikatnie ręce na moich biodrach.
  
-Tu skupiasz równowagę. Nie odrywaj tych patyków od ziemi przy zamachu. To nie rzut oszczepem – mówił, cały czas trzymając na mnie dłonie.
  
-Zrozumiałam. To też jeden z najczęstszych, mało honorowych ataków wroga? – spytałam wymownie zerkając na jego ręce.
  
Natychmiastowo je ode mnie oderwał. Widać było na jego twarzy lekkie zakłopotanie. Imogen jak i reszta ludzi gapili się na Wiktora ze zdziwieniem.
  
-To już zależy od tego, kogo uważasz za wroga – powiedział kpiąco i wrócił do udzielenia porad innym parom.
  
Imogen uniosła brwi i uśmiechnęła się. Z ruchu jej warg dało się odczytać, jakie słowo chciała powiedzieć. „Podobanie”. Szybko ukarałam ją uderzeniem. Tym razem, dzięki radzie Wiktora, wyprowadziłam je prawie bezbłędnie. Przez resztę zajęć udało mi się to tylko dwa razy, ale i tak wychodziło mi lepiej niż na początku. Miałam dodatkowe utrudnienie ze strony Jane. Stała za mną i cały czas „przypadkowo” waliła mnie kijem po głowie. Imogen coś do niej prychała, ale ta była głucha na jej pogróżki.
  
Gdy wracaliśmy do garnizonu pomyślałam, o czymś, co wydawało się mi zawsze odległe i obce.
Podobanie.
O co w tym w ogóle chodzi? Jak to rozpoznać?
Byłam niczym dziecko pozostawione na środku dżungli, któremu kazano wrócić do domu. Nie znałam odpowiedzi na te pytania.
Wiedziałam jednak, że wciąż czułam miejsca, które dotknął Wiktor. Wydawały się cieplejsze od reszty ciała, zupełnie jakby nie chciały się przystosować do jego temperatury.  
Gdyby to wszystko było jakimś durnym równaniem chemicznym, które powtarzał mi ojciec, życie stałoby się o wiele prostsze.
Tymczasem analizuje wszystko bez żadnej wskazówki. Jedynym punktem zaczepienia wydaje się być Kamil, którego moje myśli wciąż nie chcą pominąć.  
Czy byłam w nim jakkolwiek zauroczona? Czy on jako pierwszy pokazał mi drogę do takich uczuć? Wtedy jak ratował mnie przed każdą opresją? Gdy śledził po lesie, tylko po to by mnie pilnować? Jak podążył na zachód za mną? Czy może wtedy, gdy mówił mi te wszystkie słowa w sklepie i chciał mnie uratować?
Czemu tak późno dostrzegłam te rzeczy i nie okazałam mu jakiejkolwiek wdzięczności. Zachowywałam się jak totalna egoistka.
Czy tym razem warto popełniać taki sam błąd i ignorować to głupie, szybciej bijące serce?

_____________________
Wiem. Nic się nie działo i ogółem nudy. Planuję jednak dość mocny zwrot akcji i na razie utrzymuję parę rozdziałów w sielankowym klimacie.  
Jak myślicie, co u Kamila? :D
Zachęcam do komentowania i dyskusji, bo jestem ciekawa, jak bardzo Wasza wizja różni się od mojej :)

opopoo12

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2242 słów i 12622 znaków.

10 komentarze

 
  • lejla

    Dodasz następną? :)

    8 kwi 2016

  • mami

    Jejkuu mega wciągające przeczytałam wszystko za jednym razem :D błagań kiedy kolejna?

    30 mar 2016

  • mimi

    Będzie kontynuacja?

    25 mar 2016

  • opopoo12

    @mimi jasne, ale często brak mi czasu

    25 mar 2016

  • mimi

    @opopoo12  a Nie wiesz kiedy moglibyśmy się spodziewać kolejnej części? :)

    26 mar 2016

  • opopoo12

    @mimi myślałam, że uda mi się do poniedziałku, ale straciłam nowy komputer po dniu użytkowania ;/ Z kolei bardzo nie lubię pisać na telefonie, bo robię jeszcze więcej literówek

    26 mar 2016

  • mimi

    @opopoo12 Umm szkoda :l czekam w takim razie :)

    28 mar 2016

  • Cześć

    Właśnie o tym myślałam może by tak przedstawić coś z perspektywy Kamila, tego co się dzieje w wiosce czy coś ;)

    14 mar 2016

  • opopoo12

    @Cześć To co dzieje się w wiosce będzie pokazane później. Nie lubię się bawić w perspektywy, bo już mam ustalony dalszy ciąg losów bohaterki i to jej będę się trzymać :)

    25 mar 2016

  • leo

    Kiedy kolejna?? :) niech ona i Wiktor cos ze sobą zakręca proszę!!!!

    14 mar 2016

  • pipaczu

    Omg!!! Świetne!!! :D kiedy kokejna? :*

    13 mar 2016

  • Iszka

    Cóż... czytam te opowiadanie i czytam, i sie naczytać nie mogę! Masz fajny styl pisania, lekko sie czyta. Pomysły też wspaniałe. Błędów jak na razie nie wychwyciłam. GENIALNE !!! Tylko troszkę rzadko dodajesz  ;) No ale cóż... jakaś cena musi być  :)

    12 mar 2016

  • juliq07

    Cudo :* Kiedy kolejna?

    11 mar 2016

  • Ewcia:D

    Kamil zapewne jej szuka, a może sobie odpuścił, bo stwierdził, że i tak to nic nie da? :) ja nie wiem tego, ale wiem, że nie mogę już doczekać się kolejnej części :)

    10 mar 2016

  • Misiaa14

    jak ja na to czekałam *-* cudowne kocham ♡♡♡♡♡

    10 mar 2016