Red Tab cz.4

Po stu uściskach mamy, w pełni przygotowana stawiłam się na miejsce zbiórki. Było 12 dorosłych facetów, 2 kobiety i jedna dziewczyna w moim wieku. Z tego co pamiętam, nazywała się Klara i pochodziła z Włoch. Nie miałam pojęcia, co skłoniło taką osobę do wycieczki na zachód. Rozglądnęłam się za Edwinem, ale ten pewnie jeszcze nie wygramolił się z łóżka. Jak taka nieodpowiedzialna osoba na być naszym przywódcą?! Już czułam wyraźne rozzłoszczenie, ale na szczęście nasz wielki wódz raczył się w końcu pojawić. Za nim dreptał Kamil i jego przyjaciel, Sam. Chociaż jedna normalna osoba. Z Samem mogłam pogadać na wszystkie tematy. Traktuje mnie jak młodsza siostrę, co w jego przypadku jestem w stanie zaakceptować. Rzucił mi szybki uśmiech.
-Przepraszam! Zaraz wyruszamy!
Po minach wszystkich osób dało się poznać, że jego spóźnienie nie było specjalnym zaskoczeniem.  
-Cześć - usłyszałam za plecami. Spodziewałam się Kamila, ale gdy odwróciłam się zostałam lekko zaskoczona.
-Cześć, Klara...
Zbadałam ją wzrokiem od góry do dołu. Była szczupłą wysoką blondynką o miłej twarzy. Pewnie dałabym jej do zrozumienia, że nie szukam przyjaciółki, ale jej szczery uśmiech zmienił moje zdanie. Mimo wszystko będziemy dość długo łazić po lesie i nawet taki dziwak jak ja czasami lubi się do kogoś odezwać.
-Tak sobie pomyślałam, że może nie za dobrze się znamy, ale skoro mamy wędrować tyle dni, to warto się zakumplować. Parę razy widziałam cię w szkole, ale raczej nie miałyśmy okazji pogadać.
No tak. Za każdym razem jak poszłam do szkoły zamiast plotkować z dziewczynami, byłam otoczona kumplami Kamila. Obgadywaliśmy nauczycieli i chwaliliśmy się tym, co znaleźliśmy podczas wycieczek. O wiele bardziej odpowiadało mi takie towarzystwo. To tylko jeden z licznych powodów nienawiści dziewczyn w moim stosunku. Dlatego tak zdziwiło mnie przyjazne podejście Klary.
-Nie jestem zbytnio rozmowna, ale czemu nie - odwzajemniłam jej uśmiech. Niestety Edwin zaczął czytać kodeks (jakbyśmy go nie znali na pamięć) i musieliśmy choć udawać, że słuchamy. Gdy zakończył, założyliśmy plecaki na plecy i skierowaliśmy się w grupie na zachód...
***
Po czterech godzinach odczułam zmęczenie. Z każdym krokiem las stawał się dzikszy i bardziej tajemniczy. Był inny niż te, który na wschodzie przemierzałam codziennie.
-Postój - ogłosił Edwin, gdy znaleźliśmy się przy strumieniu leśnym.
Klara, która cały czas szła koło mnie, odetchnęła z ulgą i usiadła na zawalonym drzewie.
-W końcu... Zmęczyłam się już.
Popatrzyłam na nią z ukosa. Trudno jej się dziwić. Nie musi tak jak ja zajmować się zaopatrzeniem domu i cały czas gdzieś wyruszać. Ją to miałam na co dzień, więc moje mięśnie już przywykły do takiego wysiłku.
-Co cię podkosiło by pójść na zachód? - zadałam pytanie, które męczyło mnie przez te cztery godziny. Uśmiech, który do tej pory nie znikał z jej twarzy, nagle się rozpłynął.
-Ech... Chciałam zobaczyć co jest poza nasza wioską...
Brzmiało to jak 100 procentowe kłamstwo, ale stwierdziłam, że nie będę jej naciskać. Niezręczną ciszę przerwał Kamil.
-Cześć!
Już miałam mu powiedzieć, żeby spływał. W ostatniej chwili zobaczyłam, że te słowa były skierowane nie do mnie, tylko do Klary. Nie rozumiem tego gościa. Wczoraj wieczorem przylazł do mnie i powiedział te dziwne rzeczy, a teraz nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Może to dobrze.
-Jak tam podoba się podróż - zapytał słodziutkim głosem, siadając koło niej.
Klara od razu się rozpogodziła. Chociaż tyle. Ja za to usiadłam na skalę i zamoczyłam nogi w strumieniu.
-Całkiem ciekawie! Podoba mi się takie spacerowanie. Ale to chyba nie dla mnie. Jestem totalnie nierozgarnięta. Gdyby Iryda mnie nie przytrzymała, parę razy wywaliłabym się na tych głupich, wystających korzeniach - roześmiała się.
Dołączył do niej, a w jego policzkach zauważyłam dołeczki. Odwróciłam wzrok i zaczęłam intensywnie wpatrywać się w przepływającą wodę.
-Dziwne. Powiedziałbym raczej, że to ona ma 2 lewe nogi - powiedział wciąż rozbawiony. Rzuciłam mu tak wredne spojrzenie, jakie tylko umiałam. Wciąż udawał, że nie istnieje. Położyłam się na żwirze i próbowałam nie zwracać uwagi na dwa gruchające za mną gołąbki. Poleżałam parę minut, bo Edwin ogłosił koniec postoju. Nareszcie!
Rozprostowałam nogi i strzepnęłam z nich przybrzeżny piach. Moje oczy powolnie błądziły po dzikim, zielonym lesie.
-No! Idziemy! Irka, coś się tak rozmarzyła - przeniosłam wzrok na pospieszającego mnie Sama. -Tych dwoje się za bardzo rozgadało, wiec jesteśmy skazani na siebie.
Westchnęłam i dołączyłam do niego. Zaczęliśmy jak zwykle rozmawiać o wszystkim i o niczym. Oboje podniecaliśmy się tym, co znajdziemy na zachodzie. Patrzyliśmy spragnionym wzrokiem przed siebie i zaczynaliśmy coraz to nowsze tematy. Zawsze kleiła nam się rozmowa. Nie kpił ze mnie ani z mojego wzrostu, jak Kamil. Ten zaś nigdy nie potrafi powstrzymać się od wrednych komentarzy. Raz śmieje się ze mnie i żartuje, drugi raz obraża się za byle co i udaje, że jestem powietrzem. Właśnie to robił teraz. Trudno domyśleć się o co chodzi temu człekowi.
Sam koło mnie ziewnął donośnie.
-Spać ci się chce? - spytałam.
-I to jak! Ile można łazić!?
-Edwin zaraz zrobi postój.
I jak na zawołanie wielki wódz ogłosił przerwę. Kamil i Klara dołączyli do nas śmiejąc się i żywo gestykulując. Klara przerwała i uśmiechnęła się do mnie.
-Widziałam, ze nie masz namiotu. Jak chcesz możesz spać w moim. Noc zapowiada się chłodna. Po za tym fajnie będzie cię lepiej poznać. Nie daj się prosić - mówiła to tak błagalnym tonem, że nie potrafiłam odmówić  
-Jasne.
-No, dziewczyny. My idziemy spać - powiedział Sam i odciągnął od nas Kamila.
-Dobranoc - powiedział wpatrzony w Klarę.
-Dobranoc - zarumieniła się.
Przez następne pół godziny nastawiałyśmy namiot. Gdy w końcu się nam udało, Klara pisnęła ze szczęścia. Wgramoliła się do środka stylem morsa sunącego po lodzie.
-Wchodź!
Zamknęłam suwakiem wejście i położyłam się koło niej.
-Kamil cię lubi - powiedziała, gdy miałam już zamiar życzyć jej kolorowych snów. - Udawał, że jest zainteresowany mną, ale cały czas patrzył w twoją stronę. Martwi się o ciebie. Mówi, że przyciągasz kłopoty.
Złość opanowała mój krwiobieg i rozpłynęła po żyłach. Ile razy mam to jeszcze usłyszeć?! Najgorsze jest to, ze nie mogłam temu zaprzeczyć.
- Nie obchodzi mnie on. Dobranoc - urwałam temat, zanim Klara go bardziej rozwinęła.
Leżałyśmy w martwej ciszy, lecz Klara znów się odezwała.
-Kłamałam - powiedziała prawie szeptem.
-Luz. Domyśliłam się, skoro uznałaś, ze Kamil się mną przejmuje.
-Nie o to mi chodzi, tylko o powód mojej wycieczki na zachód - mówiła tak cicho, że ledwo ją było słychać. - Moja mama ciężko zachorowała. Ojciec mówi, że tylko na zachodzie znajdę lekki, które mogą ją uratować. Tak cholernie się o nią boję.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, a ja analizowałam jej słowa. Pojedyncza łza spływała jej po twarzy. Wiedziałam, że nie będę w stanie jej pocieszyć. Mimo to postanowiłam powiedzieć jej coś, czego nie powiedziałam dotąd nikomu.
-Mój ojciec zażył tabletkę na oczach moich i mamy, by odwrócić od nas uwagę władz. Do tej pory pamiętam, jak jego wyraz twarzy się zmienił po jej wzięciu.
Wspomnienia uderzyły we mnie niczym kula armatnia.
Nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym się rozpłakać. Przypomniałam sobie te jeziora, które przez brak dopływu innych rzek i prażącego słońca wysychają. Taka właśnie byłam. Wyschnięta. Przez te wszystkie lata tamowałam sobie dopływ innych ludzi własnymi wspomnieniami i powoli wysychałam.
-Przykro mi. Chyba nasze pokolenie jest skazane na cierpienie.
-Masz rację – powiedziałam.

opopoo12

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1483 słów i 8122 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik oliviahot17

    Zasmucił mnie brak fizycznych przenośni, metafor i wzorów... Może niech pojawi się promieniowanie alfa lub Beta i wszyscy bedą musieli ochraniać sie szklanymi szybami

    20 mar 2015

  • Użytkownik LittleScarlet

    Jest cudowne, a czyta się zupełnie jak książkę! Jestem pod mega wrażeniem, które sie utrzymuje od pierwszej części i czekam niecierpliwie :x

    20 mar 2015

  • Użytkownik Paulaa

    Bardzo fajne :) Czekam na więcej :D

    20 mar 2015