Red Tab cz.11

-Szybciej tłuściochy! – darł się biegnący przede mną trener Acton. Biegłam w pierwszej kolejności. Za mną ciężko dyszało 14 osobników, w tym Imogen. Tylko jedna osoba wydawała się dotrzymywać tempa. Myślałam, że to ja będę w tyle.

Wczoraj Alice dała mi mój plan. Zajęcia zaczynałam od porannych biegów. Później w tej samej grupie miałam zajęcia samoobrony. Następnie w najmniej zaawansowanej grupie czekało mnie strzelectwo. Nie dziwił mnie ten przydział. Mijałam cel prawie za każdym razem.

Przebiegliśmy prawie 5 kilometrów, gdy w końcu Acton zatrzymał się i z politowaniem kazał mi poczekać na resztę. Chłopak, który biegł cały czas przy moim boku rozsiadł się na trawie.

-Siadaj! Chwile sobie jeszcze poczekamy – rzucił w moją stronę i uśmiechnął się promiennie.

Ulokowałam się na trawie parę metrów od niego. Mój towarzysz wydawał się w ogóle nie być zmęczony. Miał czarne włosy,  miedziane oczy i pokaźną muskulaturę. Obiektywnie rzecz biorąc dziewczyny z garnizonu miały dość duży wybór. Nie był to osobnik, z którym chciałam się bliżej poznawać, dlatego nie zaczynałam zbędnej rozmowy. Niestety on to zrobił.

-Jestem Cayo i nie gryzę – wyszczerzył się. Przysunął się i wyciągnął dłoń w moją stronę.

-Iryda – uścisnęłam jego rękę.

-Pewnie zastanawiasz się skąd mam takie imię? – znowu ukazał denerwujący uśmiech. Chyba próbował ze mną flirtować, co bardzo mi się nie spodobało. W myślach przylepiłam mu etykietkę zakochanego w sobie błazna.

-Nie.

Widziałam jak uśmiech mu zelżał. Mimo to wydawał się nie poddawać.

-Jestem z Hiszpanii. To taki piękny kraj. Za każdym razem jak leje tu deszcz zaczynam za nim tęsknić – na mój brak reakcji rozpoczął kolejny atak – Masz niezłą formę. Ciekawe czemu trafiłaś do tej grupy. Słabo walczysz? Nie przejmuj się. Na początku są delikatni.

Modliłam się w duchu, by Imogen szybko dobiegła. Dopiero po 5 minutach słuchania monologu Caya, zobaczyłam rudą głowę wyłaniającą się z gęstych krzaków. Ciężko dysząc, położyła się na brzuchu obok mnie.

-Acton to głąb jakich mało. Wymęczył mnie do ostatniej kropli potu – powiedziała z twarzą zatopioną w trawie.

-Nie przesadzaj. Wolę go niż Meltona. Na szczęście męczy grupę inną grupę średnio-zaawansowaną – odparł Cayo, odgarniając kosmyk czarnych loków spadających mu na twarz. Imogen wlepiła na niego chwilę wzrok, zarumieniła się i na nowo wtopiła twarz w trawę. A więc tak to wyglądało. Miała wyjątkowo słaby gust.

-Melton podobno daje cukierki jak dotrzymuje się mu tempa - do rozmowy dołączyła się Azjatka o delikatnych rysach. Rzuciła przesłodki uśmiech do Caya. Wydawał się być nią mało zainteresowany. Jej odpowiedź zbył jedynie śmiechem.

-A znasz kogoś, kto za nim nadąża. Chyba tylko robot Wiktor.

Ożywiłam się.

-Robot?

-Tak, nadano mu takie przezwisko. Wiesz. Najlepszy we wszystkim. Chodząca encyklopedia. Podobno był już na paru misjach! – po raz kolejny włączyła się Azjatka. Zmusiło mnie to do dokładnemu przyglądnięciu się jej. Z bólem serca stwierdziłam, że po mimo swoich korzeni była o głowę wyższa ode mnie.

-Głupie plotki zakochanych dziewuch! – fuknął naburmuszony Cayo. Wymiana ta wydała mi się tak zabawna, że zaczęłam się śmiać.

-Co cię tak bawi?- spytała gniewnie Azjatka.

-Nic – wzruszyłam ramionami. Uspokoiłam się, ale patrząc na zezłoszczoną twarz Caya, ledwo powstrzymywałam kolejną saldę śmiechu.

-Właśnie! Znałaś go wcześniej? – spytała się, z jadem w głosie.

-Jane, odwal się od Irydy. Jest tu dopiero drugi dzień i kolejna osoba obłapia ją pytaniami – warknęła Imogen. Zdziwiła mnie jej wroga postawa. Do tej pory widziałam w niej szczęśliwą dziewczynkę biegającą z uśmiechem za jednorożcami. Z jakiegoś powodu bardzo nie podobało jej się towarzystwo Azjatki.

-Spokojnie dziewczyny. Nie ma co się dziwić Jane – Cayo skierował spojrzenie na mnie i uśmiechnął się przyjaźnie – Wszyscy są ciebie ciekawi, Irka.

Przewróciłam oczami i zaczęłam bawić się trawą. Po co mi to było? Ganiłam się w myślach. Na szczęście Acton gwizdnął i kazał się wszystkim ustawić w dwuszeregu. Imogen pociągnęła mnie na koniec. Po przeliczeniu wszystkich Acton ogłosił 30 minutową przerwę przed zajęciami samoobrony.

-Idziemy do stawu przemyć twarz zimną wodą? - zapytała.

-Okej.

-Też idziemy – dołączył Cayo z kolegą.

-No to chodźmy – Imogen wlepiła wzrok w swoje buty.

Ruszyła między drzewa a my za nią. W pewnym momencie Cayo przełożył rekę przez moje ramię i popatrzył na mnie wzrokiem kota ze Shreka. Odepchnęłam go. Koleś szukał guza i za chwilę będzie go miał. Jego kumpel widząc zdezorientowanie Caya, uniósł się śmiechem. Zapunktował sobie u mnie. Imogen udawała, że nie widziała całego zdarzenia. Po chwili byliśmy już nad jeziorem. Przemyłam twarz w wodzie, po czym usiadłam na trawie obok Imogen. Przypatrywała się chłopakom obok. Śmiali się głośno i chlapali jak dzieci.

-Nie martw się. On tak z każdą. Ma jakąś tam zasadę. Z każdą dziewczyną flirtuje tydzień, a później ją olewa. Tak jak mnie i Jane. Problem był taki, że próbował podbijać do mnie i do niej jednocześnie – powiedziała z zacięciem w głosie – Jak ja jej nienawidzę! Pobiłyśmy się i następnego dnia nie rozmawiał ani ze mną, ani z nią. Dupek.

-Dupek, który nadal ci się podoba – zaśmiałam się. Nie wierzyłam, że umiem prowadzić czysto babską rozmowę.

-Nie! Skądże?

Uniosłam brew.

-No może. Ale tylko troszeczkę. Nie mów Joannie. Obiecała skopać mu tyłek, jak tylko zacznie ze mną rozmawiać. Gdy dowie się, że nadal mi się podoba, uzna mnie za masochistkę.

-Masz moje słowo –położyłam dłoń na sercu, dla większej wiarygodności.

Uśmiechnęła się i popatrzyła znów w stronę dwóch szkodników.

-Wiedziałam, że okażesz się fajna. Chciałam cię przeprosić za sytuacje z rana. Nie wiedziałam, że moje kumpele potrafią być takie wredne. Zaskoczyły mnie. Zwłaszcza Jaga. Dosłownie wypalała ci dziurę w czole wzrokiem. Nie przejmuj się. Usiądę z tobą gdzieś indziej przy obiedzie. Tylko błagam nie przy Wiktorze. Wystarczy, że nienawidzą za to już jedną osobę – parsknęłyśmy razem śmiechem.

-Uwierz mi, mało interesuję mnie zdanie tych nadętych krów.

Poczułam na moim ramieniu coś mokrego. Szybko strzepnęłam rękę szkodnika. Przysiadł się do nas z kolegą. Ciężko będzie go spławić.

-Nie wiedziałem, że umiesz budować rozbudowane zdania.

-Tą umiejętność zostawiam dla osób, z którymi rzeczywiście mam ochotę prowadzić rozmowę.

Jego kolega znowu zaczął się śmiać. Podał mi rękę.

-Max. Miło poznać pierwszą dziewczynę, która odpycha jego końskie zaloty.

-Iryda, również mi miło – rzuciłam mu szczery uśmiech.

-No tak! Jego to ci miło poznawać – mruknął Cayo. Max znowu parsknął śmiechem. Resztę czasu dyskutowaliśmy na przeróżne tematy. Mimo wszystko dało się ich lubić. Nawet tego nieszczęsnego podrywacza. Widziałam w nim jednak tylko materiał na kumpla. Gdy odrzucił maskę podrywacza, dało się zauważać, że ma obszerną wiedzę i dużo do powiedzenia. Tracił na udawaniu amanta i dziecinnym strzelaniem fochów.

Po jakiś 20 minutach Imogen wstała i otrzepała spodnie. Poszliśmy za jej przykładem i ruszyliśmy na lekcje samoobrony. Z ulgą stwierdziliśmy, że wciąż brakuje paru osób i nie jesteśmy ostatni. Zajęcia przebiegły dość spokojnie. Dobraliśmy się w pary i ćwiczyliśmy różne ciosy i bloki. Znów natłok wspomnień przelał moje myśli. Zawsze w wiosce moją parą był Kamil. Bądź co bądź, był bardzo dobry i świetnie mi się z nim walczyło. Raz podbiłam mu oko i śmiałam się, że straci powodzenie. Oczywiście nic takiego się nie stało. Raczej dziewczyny ze smutkiem proponowały mu lód i pomoc. Udawał wtedy bardzo skrzywdzonego i przyjmował wszystko, co tylko mu proponowały. Jak on działał mi na nerwach. Codziennie miał inny humor i inne nastawienie do mnie. Był jak kobieta z wiecznym okresem. Zawsze jednak dawał mi wyraźnie znać, że jestem mu bliższa niż inne dziewczyny. Zwłaszcza jego ostatnie słowa mnie o tym przekonały. Miałam nadzieję, że szybko o mnie zapomni i pomoże Klarze. Wydawali się całkiem dobrze dogadywać. Kto wie. Może stanowili by nawet dobrą parę.

-Koniec! Ruszcie spocone tyłki do garnizonu! – z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos Actona.

Po chwili marszu znaleźliśmy się w garnizonie. Minęliśmy po drodze inną grupę. Robili jakieś ćwiczenia siłowe. Wśród nich była Karina. Widząc ją, Imogen pomachała radośnie. Oczywiście ta kompletnie to zignorowała. Gdy tylko weszłyśmy do pokoju, Imogen ucięła sobie drzemkę. Zdążyła tylko poprosić mnie bym obudziła ją przed obiadem. Po chwili do pokoju weszła Joanna i Karina. Pierwsza skinęła głową na przywitanie, druga zganiła mnie wzrokiem i mruknęła coś do siebie. Nie ma to jak doborowe towarzystwo. Do obiadu żadna się nie odezwała. Dopiero gdy obudziłam Imogen, do pokoju wróciło życie. Wyszłyśmy na obiad w czwórkę. Przy wejściu na stołówkę od razu się rozdzieliłyśmy. Nałożyłam sobie na talerz kopę ziemniaków i kurczaka. Karmili tu wyśmienicie. Trzeba było im to przyznać.

-Jak tak dalej pójdzie to opróżnisz magazyn w parę dni – usłyszałam głos za moimi plecami. Byłam właśnie w trakcie nakładania trzeciej łyżki surówki. Odwróciłam się i zobaczyłam Wiktora z sadystycznym uśmieszkiem.

-Bez przesady. Jem tyle ile normalny człowiek – powróciłam do nakładania surówki.

-Jak normalnych trzech dorosłych chłopów – wydawał się być mocno rozbawiony – I jak tam znalazłaś koleżanki? Te z śniadania wydawały się mieć ochotę wrzucić cię na ruszt i zjeść.  

-Koleżanki nie, ale za to kolegów – ledwo powstrzymałam się od dziecinnego pokazania mu języka. Jak na komendę u mojego boku pojawił się Cayo.

-Miło, że pomyślałaś o mnie nakładając jedzenie. Cześć, Wiktor – wciął się i położył rękę na moim ramieniu. Strząsnęłam ją natychmiastowo.

-Nie wyobrażaj sobie. To dla mnie – syknęłam chowając talerz przed jego wygłodniałym spojrzeniem.

Zrobił obrażoną minę i poszedł na koniec kolejki. Rzucił tylko przez ramię, że jego stolik jest w prawym rogu. Chyba nie miałam zbytnio dużego wyboru. To lepsze niż bycie upieczoną na ruszcie, a następnie zjedzoną. Wiktor przyglądał się mi z uwagą. Caya nawet jednorazowo nie zaszczycił spojrzeniem.

-Niezłych masz kumpli. Wiesz, że ten błazen przymila się każdej dziewczynie tutaj?

-Może ty też powinieneś spróbować – odcięłam się szybko.

-Może nie mam ochoty z nimi wszystkimi gadać.

-To co właśnie teraz robisz? – fuknęłam. Popatrzyłam na niego. Wydawał się być lekko zaskoczony. Pognałam do stolika w prawym rogu na końcu stołówki. Przysiadłam się do Maxa, który wydawał się być zadowolony na mój widok. Chociaż tyle. Posiłku z tymi dziewczynami mogłabym nie znieść. Przy stoliku siedziało jeszcze trzech chłopaków. Przedstawili mi się i zaczęli rozmowę na temat zajęć strzelectwa. Po chwili dosiadł się Cayo. Wszyscy wydawali się być miło do mnie nastawieni. Nie przerywali mi, gdy tylko zaczynałam mówić, co dawało im duży plus. Koleżanki Imogen ucinały mi w połowie zdania. Tu cieszyłam się pełnym prawem głosu. Mimo to czułam na plecach czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się by złapać kontakt wzrokowy z Wiktorem. Od razu zajął się jedzeniem.

Reszta dnia przebiegła spokojnie. Zajęcia strzelectwa miałam z jednym chłopakiem ze stolika. Nazywał się Adam. Miał rudą czuprynę i piegowaty nos. Był ogółem nieśmiały, ale dało się z nim porozmawiać. Profesor Ethan był zgodnie z tym co mówiła Imogen, wyjątkowo podłą kreaturą. Nazwał mnie karzełkiem i śmiał się z moich umiejętności. Adam pokrzepiająco się do mnie wtedy uśmiechał, dając mi wsparcie. Później w tej samej grupie mieliśmy godzinę na siłowni. Kolacje zjadłam w takim samym towarzystwie co obiad. Powoli przyzwyczajałam się do chłopaków. Byli o wiele mniej fałszywi i nie nakładali na talerz po jednym jabłku. Usprawiedliwiałam sobie przy nich moje obżarstwo.

-Irka – przywołał mnie Allan. Bardzo spodobało im się to zdrobnienie. – Idziesz na imprezkę dziś?

-Imprezkę? – spytałam z pełną buzią.

-Piątek jest przecież. Sanders dobrze wie, że połowa garnizonu wymyka się raz na miesiąc na ognisko. Z początku się o to pruł, ale wie, że jesteśmy ostrożni – mrugnął do mnie Max – Więc jak?

-Zobaczę.

Z imprezami miałam raczej słabe doświadczenia. Raz się wymknęłam do lasu na takie ognisko. Sam podkradł trochę „leczniczych ziółek babci” i wszyscy wydawali się być w znakomitym humorze. Nawet Kamil, z którym byłam wtedy w stanie wojny. Zarzucił mi dzień wcześniej, że gapię się na takiego jednego bladego dziwaka. Oczywiście zaczęliśmy się kłócić tak głośno, że matka musiała mnie od niego odciągnąć. Jego z kolei uspokajał Sam. Śmiał się później, że zachowujemy się jak niespełna rozumu para.  Impreza wydawała się być przednia, dopóki nie zobaczyłam jak Kamil całuje się z Anastazją. Podobno była trudna do zdobycia i niesamowicie piękna. Bzdury! Opanowała mnie wtedy taka złość. Zarzucał mi gapienie się na jakiegoś chuderlaka a sam całował się z jakąś laską. Wróciłam do domu w złym humorze. Obudziłam mamę wchodząc do domu i dostałam niezłą pogadankę.


Porzuciłam z trudem wspomnienia na bok. Tu wcale nie musiało tak być. Zdziwiłam sama siebie taką pozytywną myślą. Podjęłam w głowie decyzje i miałam cichą nadzieję, że Imogen zgodzi się pójść ze mną.

opopoo12

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2506 słów i 14104 znaków.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    uwielbiam to opowiadanie i cieszę się bardzo że teraz szybko dodajesz naprawdę cudowna część jak każda z resztą :*

    3 lut 2016

  • Arii2000

    Opowiadanie jest naprawde ... Ciekawe. Mowie to całkowicie obiektywnie. Jedno mnie trapi i moze spełnisz moja proźbę. Zastanawia mnie co sie dzieje z Kamilem. Moze napisałabys cos z jego perspektywy? W sumie to nawet nie wiemy czy wrócił do wioski, moze chce ją uratować, kto wie? Jak dla mnie dało by to na plus temu opowiadaniu ;) taka tam tylko cicha sugestia XD

    3 lut 2016

  • opopoo12

    @Arii2000 Jak na razie piszę z perspektywy głównej i nie chciałaby robić przeskoków. To co się dzieje z Kamilem i resztą będzie oczywiście wytłumaczone. Póki co pozostaje to owiane nutką tajemnicy :)

    3 lut 2016

  • Arii2000

    @opopoo12 bede to musiała chyba jakoś przeżyć ;)

    3 lut 2016

  • Tessiak

    Nie spodziewałam się części tak szybko, naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Moje zdanie w kwestii opowiadania się nie zmienia, chyba że jeszcze bardziej na plus (o ile się da). Odwalasz tu kawał dobrej roboty i należą Ci się za to gratulacje. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)

    2 lut 2016