Rozdział 29
Roman
Leżałem na kanapie i słuchałem wywodów Dean oraz Setha.
- Jesteście gorsi niż baby – powiedziałem przerywając im te bełkotania. – Ty weź cierpliwie poczekaj. Becky pewnie niedługo zjawi się z walizkami przed domem – rzekłem patrząc na Deana. – Co do ciebie. To Sasha nie musi ci teraz ponownie zaufać, a z resztą wydaje mi się, że potrzebuje odpocząć od ciebie.
Seth spojrzał na mnie i odwrócił wzrok w drugą stronę. Patrzył na ogród, w którym Brie bawiła się z synkiem.
- Z resztą, po co chcesz się do niej zbliżyć? – spytał Dean.
- Dobre pytanie – rzekłem.
Rollins chwile milczał.
- Chciałbym mieć taką rodzinę. Kochająca dziewczynę lub żonę, a przy sobie małego psiaka, który szczekają daje mi znak, że w pokoju właśnie budzi się mój syn…
- Lub córka – wtrąciłem.
- A wszystko wydaje mi się odległe i…
- To, co chcesz z Sashy zrobić zastępczą postać w twoich marzeniach? – spytał Ambrose.
- Nie – burknął Seth. – Od czasu, gdy widziałem ją z Hunterem zrozumiałem, że jej nie doceniłem. Pozbawiłem jej wartości, bo takie miałem widzi mi się, ale tak naprawdę tylko ona potrafiła stać się powiernikiem moich trosk. Tylko ona.
- Piękny początek dla miłości, ale ty wolałeś inne uczucie – powiedziałem i wstałem z kanapy sięgając po szklankę z sokiem. Zrobiłem łyk. – Myślę, że Sasha teraz za dużo przeszła, aby skupić się teraz tylko na twoim bólu. Powinna zająć się sobą i powiem ci, że najlepiej zrobisz jak odsuniesz się na dalszy tor.
Rollins spojrzał na mnie i uśmiechnął się bardzo niepewnie.
Tego samego wieczoru Brie urządziła kolacje dla naszych rodzin i przyjaciół. To był dobry moment dla Setha i Sashy. Zaobserwowałem, że Sasha spogląda ukradkiem na Setha, ale widać było na jej twarzy jak maluję się smutek i wielka niepewność. Seth po skończonej kolacji i wypiciu drinka postanowił nas opuścić. Odprowadziłem go do wyjścia.
- Posłuchałeś mnie? – spytałem, gdy podeszliśmy do taxi.
- Chyba tak – rzekł. – Nie chce jej bardziej zranić.
Poklepałem go po plecach.
- Dobrze robisz – powiedziałem.
- Oby – wydusił. – Dziękuję Roman – dodał i przytuliliśmy się do siebie.
Odjechał. Po chwili siedzenia na schodach pojawiła się przy mnie Brie.
- Co z nim? – spytała bawiąc się moimi rozpuszczonymi włosami.
- Dopadła go chandra i zbłąkane uczucia – powiedziałem.
- Zazdroszczę ci – rzekła, a ja spojrzałem na nią – włosów.
- A ja myślałem, że mądrości życiowej – powiedziałem żartobliwie.
- Nie – odparła nachylając się do mnie i składając pocałunek na moich ustach. Pocałowaliśmy się bardzo namiętnie.
***********************************************
Dean
Rano pojechałem na pustynię, bo musiałem przyszykować się do walki z Owensem, który od paru miesięcy ma pas WWE. Stephanie nie dałabym takiej szansy, ale wyjechała z mężem i dziećmi na wakacje. Podobno to renesans uczucia. I kiedy ona zniknęła z siedziby dowodzenia władzę objął Shane Mcmahon, który daje szansę innym ludzią.
- Dean Ambrose mistrzem WWE! – krzyknąłem wiedząc, że jestem sam na piaszczystym podłożu.
Późnym wieczorem zajechałem pod dom. Na kamiennym podłożu blisko schodków prowadzących do głównych drzwi stały walizki, które oświetliły reflektory mojego samochodu. Wyszedłem z auta pół nagi. Moja koszulka leżała na siedzeniu pasażera, aby mój pot mógł sobie spokojnie spływać z ciała. Ściągnąłem czapkę z głowy i przeczesałem dłońmi włosy. Rozejrzałem się po miejscu, ale nie widziałem Becky. Poszedłem na tyły domu. Zobaczyłem otwartą furtkę, a następnie, kiedy wszedłem na posesję ujrzałem Becky leżąca na trawniku. Podszedłem i zobaczyłem jak smacznie śpi. Po cichu i bardzo delikatnie podniosłem jej ciało z ziemi. Zaniosłem do środka domu i ułożyłem na łóżku, które znajduję się w moim pokoju. Chwilę patrzyłem na jej twarz, na rude włosy i opalone ciało, które było widoczne przez koronkową bluzeczkę.
- Dziękuję, że jesteś tu ze mną – szepnąłem przybliżając się do jej twarzy. Ucałowałem jej nosek, policzek, bródkę, a na koniec w usta.
Otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie.
- Cześć – powiedziała.
- Cześć – rzekłem, a ona ponownie zamknęła oczy. – Dobranoc kochanie – rzekłem.
*************************************
Seth
- Mogę się przyłączyć do ćwiczeń? – spytałem, gdy Sasha podnosiła z podłogi piłkę.
- Jak chcesz – powiedziała twierdząco i od niechcenia.
- Podobno dostaniesz walkę o pas z Charlotte? – spytałem stając naprzeciw niej i wyciągając dłonie, aby zamiast odbijać piłę od ściany mogła pograć ze mną.
Niestety ten zabieg nie podziałał, bo spojrzała na mnie lekceważąco i rzuciła piłkę na bok. Odeszła. Zostałem sam. Po chwili zorientowałem się jak całej sytuacji przygląda się Kofi Kongston.
- Co? – spytałem wkurzony, gdy zaczął się śmiać z moich podchodów. – Tak cię to bawi? – spytałem.
- Trochę – odparł. – Nie ma jak to sytuacja się odwróci. Ona ci teraz uprzykrzy życie.
- I coś jeszcze? – spytałem ponownie Kofiego.
- Jesteście do siebie podobni – odparł i ponownie zaczął się do mnie uśmiechać.
- Ta – burknąłem i machnąłem na niego ręką. Potem wróciłem do ćwiczeń.
Późnym wieczorem opuściłem budynek WWE. Wychodząc jeszcze sfrustrowany mocno zatrzasnąłem za sobą drzwi i ruszyłem do samochodu. Podchodząc do niego zobaczyłem stojącą Sashę. Opierała się o mój samochód i dotykała niezgrabnie dłonią miejsca, gdzie znajduje się rysa.
- Ona nigdy się nie zabliźni – powiedziała, gdy podszedłem bardzo blisko niej. – Może nawet zawsze pozostać w takim stanie, że będzie przypominać mi, jakim byłeś ślepcem i egoistą. I jak bardzo krzywdziłeś bliskich, bo chciałeś osiągnąć swój cel.
- Może wystarczy? – spytałem rzucając na tył siedzenia samochodu swoją i jej torbę sportową.
- Poza tym moje serce nie chce znowu cierpieć, a ciało ma dość tych odejść i powrotów. Powinieneś bardziej uważać na innych, a nie tylko na siebie. Chciałabym, abyś walczył o siebie nie krzywdząc mnie i…
- Już! – podniosłem głos, a ona spojrzała na mnie. – Przyjmiesz mnie takim, jakim jestem, albo wcale.
- Seth Rollins, który zawsze stawia wszystko na jedną kartę – powiedziała i przysunęła się do mojej osoby. Popatrzyła na moją twarz, dotknęła lekko brody i spojrzała głęboko w oczy. – Już dawno cię przyjęłam takim, jakim jesteś tylko czasem nie umiem się pogodzić z faktem, że ty mnie nie przyjąłeś do swego serca taka, jaką jestem.
Potem przytuliła się, a kiedy odsunęła się od mojego ciała sięgnęła do drzwi samochodu i usiadła na miejscu kierowcy.
- Ja tym razem prowadzę Seth – powiedziała z uśmiechem na twarzy, a ja skinąłem głową i rozłożyłem dłonie w geście bezradności. Wszedłem do samochodu i zbliżyłem się do jej twarzy, a kiedy na chwilę spojrzała na mnie skradłem jej buziaka.
Dodaj komentarz