O Wszystko Albo Nic Rozdział 17

O Wszystko Albo Nic Rozdział 17Rozdział 17
Sasha

Właśnie wychodziłam z samochodu i poczułam znajomy dotyk na swoim ramieniu, który zawsze wywoływał drżenie całego ciała. Odwróciłam się starając zapanować nad emocjami.
- Cześć Sasha.
- Cześć – burknęłam i spojrzałam na twarz Setha.
- Możemy porozmawiać? – spytał, a ja pokręciłam głową przecząco i zerknęłam w kierunku budynku.
- Mam za dziesięć minut spotkanie z szefem.
- I dobrze – rzekł. – Chciałem właśnie o nim porozmawiać i o ostatnich wydarzeniach, które wydały mi się dziwne – mówiąc to oparł się o samochód i pochylił ciało w moim kierunku. – To zajście w hotelu było dość dziwne i trochę niepokojące…
- Dobrze, że trochę, a nie mocno – ponownie burknęłam. – Seth mów, o co ci chodzi, a nie zasłaniaj się jakąś minimalną troską o mnie.
- Słuchaj – zaczął – wiem, że odkąd dałem ci do zrozumienia, że cię nie kocham i zależy mi na Stephanie traktujesz mnie jak wroga.
- Myślisz, że tylko ja cię tak traktuje? – spytałam bezczelnie i dodałam. – Uważam, że za chwilę wszyscy będą cię tak traktować. Z resztą mam ważniejsze sprawy na głowie niż ty i ona.
Zakończyłam rozmowę i odepchnęłam go lekko na bok. Ruszyłam do wejścia, a następnie do windy. Kiedy się w niej zamknęłam czułam jak zaczynam się pocić ze strachu, a moje dłonie drżą tak bardzo, że nie potrafię tego zatrzymać.
- Uspokój się Sasho Banks – powiedziałam na głos do czterech chłodnych ścianach.
W końcu winda zatrzymała się na szóstym piętrze. To miejsce, gdzie szefowie mają gabinety i swoje pokoje, w których mogą odpoczywać. Dobrze wiem, że robi się tu też inne ciekawsze rzeczy. Często widziałam jak Stephanie zabierała tam Setha czy Ortona, a dawniej Johna. Podeszłam do pokoju po prawo. Stanęłam przy drzwiach i chwytając ostatni raz powietrze w płuca zapukałam.
- Wejdź. – Usłyszałam głos męża Stephanie.
Weszłam do środka. Pomieszczenie zostało zasłonięte szczelnie zasłonami, dlatego panował półmrok. W pokoju rozłożono świece, a na podłodze porozrzucano płatki róż. Zerknęłam w kierunku sofy. Hunter siedział na niej ubrany jedynie w czarne, długie spodnie, a jego klatka piersiowa była naga. Chwilę patrzyłam na ten widok, a potem odwróciłam się zmieszana swoimi myślami. Brudnymi myślami. Na ułamek sekundy jego wygląd spodobał mi się, a nawet to aroganckie spojrzenie i trzymany w dłoni kieliszek z czerwonym winem wydał mi się seksowny.  
- Przyszłaś. To dobrze.
- Jestem tu dla siebie – rzekłam. – Umowa dotyczyła Setha, ale on…
- Tak – wtrącił.
- Seth sobie poradzi – powiedziałam. – Chciałabym mieć dla siebie korzyść.
- Mądra dziewczynka – rzekł Hunter wstając z kanapy.
Odłożył kieliszek na stolik i ruszył w moim kierunku, a kiedy znalazł się blisko sięgnął dużymi dłońmi do mojej twarzy. Uchwycił ją tak szczelnie, że poczułam lekki dyskomfort, a potem powoli się przysunął do mojej buzi.
- Co chcesz Sasha? – spytał bardzo seksownie.
- Pas kobiet WWE – powiedziałam.
- Oj – szepnął z uśmieszkiem na twarzy. – Będziesz musiała bardzo, ale to bardzo się postarać, aby mnie przekonać, że na niego zasługujesz.
Patrzyłam na jego twarz ze skupieniem i uważnie słuchałam lekko zachrypniętego głosu, a kiedy dotknął na chwilę wargami moich ust zrozumiałam… Dotarło do mnie, czemu Stephanie tak bardzo pragnie Rollinsa, bo on jest młodszą wersją mężczyzny, który już ją nie pociąga. Odsunął się ode mnie i wpatrując się wpierw w moje włosy, a następnie usta, oczy zaczął dotykać opuszkami palców policzków.
- Który z nas lepiej całuję? – spytał zatrzymując jedną dłoń na ustach, a drugą na pośladku. – Stephanie wypomina mi, że nie jestem już królem i dużo…
- Bardzo się myli – szepnęłam przerywając wypowiedź Huntera, – co do tego, że straciłeś już swoją władzę. Nadal jest w tobie coś, co obrzydza, ale zarazem pociąga tak bardzo, że chciałoby się rozerwać twoją skórę, aby zatopić się w tej niedoskonałej, ciepłej krwi.
Zamilkłam.
- Tak bardzo on jest podobny do mnie, tak jak ty jesteś jej lustrzanym odbiciem.
Pocałowałam go z myślą, że każdy z nas ma na chwilę oryginał, a kopie można mieć o wiele dłużej.  
- Zaspokajamy się tym, co mamy, co jest nam dane – rzekłam, gdy odsunęłam się od jego postaci.  
- Mądrze powiedziane Sasho i dlatego daleko zajdziesz – powiedział przeczesując dłońmi moje długie, fioletowe włosy.

NataliaO

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 840 słów i 4617 znaków.

Dodaj komentarz