O królewnie, która nie mogła spać

O królewnie, która nie mogła spaćIlustracje wygenerowane za pomocą AI. Wszelkie podobieństwo ilustracji, imion, nazwisk, osób i zdarzeń w opowiadaniu do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe. Zresztą to tylko bajka ...

O królewnie, która nie mogła spać
Rozdział I
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami — w pewnym królestwie mieszkała sobie królewna Blanka. A właściwie Blanka Federica Victoria Antonia de la Luz.
Kiedy królewna ukończyła dwadzieścia lat, na królestwo padł wielki smutek. Królewna przestała spać! Męczyła się całymi nocami w swoim łożu, przewracała z boku na bok, ale sen nie przychodził. Najlepsi magowie, medycy i zielarze zjeżdżali z najodleglejszych krańców królestwa, ale żaden nic nie mógł poradzić. Kręcili głowami, wertowali księgi, przyrządzali paskudne lekarstwa. Nic nie pomagało. Czasem miała wrażenie, że wszystkie te próby sprawiają jedynie, że czuje się jeszcze gorzej.
Blanka była piękną młodą kobietą. Kiedy przechadzała się królewskimi ogrodami, wszyscy oglądali się za nią, podziwiając gładkie rysy, krągłe, bujne kształty, jasną cerę i ciemne, prawie czarne loki opadające kaskadami na jej ramiona. Zawsze była miła dla wszystkich i chętnie się uśmiechała. Uwielbiała konne przejażdżki, lekcje fechtunku, taniec i grę na pianinie. Miała też piękny, czarujący głos. Czasem śpiewała w swojej komnacie, a kiedy okno było otwarte — ludzie przechodzący uliczką przystawali, żeby posłuchać. Od kiedy zapadła jednak na tajemniczy brak snu — jej piękne rysy zbladły, a wyschnięte usta rzadko zdobił uśmiech. Zrobiła się zmęczona, nerwowa i wyniosła.
Mijały tygodnie, a nikt nie mógł znaleźć lekarstwa na jej przypadłość. Nikt nie wiedział, skąd się wzięła. Magowie twierdzili, że to klątwa. Medycy twierdzili, że to choroba. Sen nie przychodził, a królewna, leżąc w łóżku, codziennie cierpiała. Czasem tylko, kiedy już była całkiem bez sił pojawiała się chwila ciężkiego snu. I po chwili znów: oczy nie chciały się zamykać, łóżko mimo stosu puchowych poduszek było niewygodne. Z każdym dniem czuła się coraz bardziej zmęczona i rozdrażniona.

     Był piękny letni dzień. Słońce prażyło już od rana, ale powietrze wciąż było chłodne po nocy. Królewna wyszła główną bramą zamku i skręciła na ścieżkę do stajni. Wysoki mur zamku piętrzył się po jej prawej stronie. Ogromne szare kamienie, idealnie spasowane ze sobą, pokryte były ciemnymi zaciekami i kępami drobnego mchu. W miejscach, gdzie częściej spływała woda, mchu było więcej, był wyższy i jeszcze mocniej zielony. Królewna patrzyła, jak kwiaty przy ścieżce błyszczały kropelkami rosy. Szła na skraju cienia, czując ciepło słońca na odsłoniętej szyi. Ręką strząsała chłodną rosę z mijanych kwiatów. Jej żółta rozkloszowana suknia również potrącała rośliny, chłonąc krople i ciemniejąc od wilgoci. Delikatne złote hafty stały się jeszcze bardziej widoczne na ciemnożółtym tle. Blanka była przez chwilę szczęśliwa. Uwielbiała poranki, kiedy tortura nocy wreszcie dobiegała końca. Mimo zmęczenia chłód poranka i ciepło słońca wydawały się leczyć ją i wprawiać w dobry nastrój.
Zbliżając się do stajni, zobaczyła stajennego przy pracy. Był to dzień jej konnej przejażdżki, koń chyba powinien być już gotowy. Roberto, stajenny, jednak jeszcze go czesał. Widywała Roberto często, ale tym razem jednak młodzieniec stał tyłem do niej i pracował bez koszuli. Najwyraźniej nie spodziewał się królewskiej wizyty. Był starszy od niej o rok, zawsze szeroko uśmiechnięty, a przynajmniej takim najczęściej go widywała. Kiedyś, jako małe dzieci, bawili się czasem na dziedzińcu i w lesie niedaleko zamkowych murów. Rodzice oczywiście na to nie pozwalali, ale udawało jej się wymykać z zamku i dołączać do zabaw innych dzieci.



Dziś jednak, kiedy zobaczyła, jak Roberto pracuje bez koszuli, zwolniła kroku. Mięśnie na opalonych ramionach pracowały w rytmie ruchów chłopaka. Kiedy on tak wyrósł? Zafascynowana podziwiała jego męską sylwetkę, szerokie ramiona. Jego gęste, jasne włosy sterczały we wszystkie strony w uroczym bałaganie. Blanka pomyślała, że jego pot błyszczy w słońcu jak ... jak rosa na kwiatach, które przed chwilą mijała. Zaśmiała się sama do siebie na to dziwne porównanie. Roberto, słysząc jej śmiech, błyskawicznie się obrócił.

    — Pani! — krzyknął z rozszerzonymi oczami i rzucił się po wiszącą obok białą koszulę.
    — Przepraszam — wymamrotał, ubierając się — Nie wiedziałem, że już tak późno!
Starał się ubrać jak najszybciej, więc oczywiście zaplątał się w koszulę, ubierając ją przez głowę. Podziwiała jego płaski, umięśniony brzuch i szerokie, męski piersi, kiedy szamotał się z nieposłusznym materiałem.
Zdała sobie sprawę, że chyba nigdy nie widziała go bez koszuli. Poczuła gdzieś głęboko delikatne ciepło. Tak jakby słońce, które ogrzewało jej głowę i szyję, zaświeciło gdzieś do jej brzucha albo … lekko niżej? Dziwne, miłe i ciepłe uczucie.
Przestał się szamotać i kiedy popatrzyła w miejsce, gdzie była jego głowa — zauważyła jego oczy patrzące na nią przez otwór w koszuli. Prosto w jej oczy! Czy widział, z jakim zachwytem gapiła się na jego nagi tors?!
Spanikowała. Poczuła, jak jej twarz oblewa się czerwienią. Wciągnęła powietrze i rozejrzała się dookoła.
Roberto dokończył ubieranie się, a na jego ustach błąkał się uśmiech. Patrzył się na nią i bezczelnie się uśmiechał.
    — A więc widział! — pomyślała ze wstydem. Co teraz? Spojrzała na niego gniewnie. Niech pomyśli, że ten rumieniec to wściekłość!
Mimowolnie zauważyła, jak bardzo niebieskie ma oczy. Nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
Widząc gniewną minę królewny, stajenny szybko spuścił wzrok i ukłonił się głęboko.
    — Proszę o wybaczenie! — jego głos jednak wcale nie był pokorny. Wciąż słyszała nutę rozbawienia.
    —  Czy coś Cię bawi Roberto? — zapytała ostro, wciąż czując gorąco na policzkach.
    — Nie, Moja Pani — odpowiedział z pochyloną głową.  
Ton jego głosu jednak świadczył, że wciąż powstrzymuje uśmiech.
    —  Dziś nie będę jeździć konno — rzuciła chłodno, odwróciła się i zaczęła iść szybko ścieżką do zamku. Miała wrażenie, że rumieniec wpełza jej również na szyję.
    —  Pani? — z satysfakcją usłyszała w końcu zaskoczony i zaniepokojony ton głosu. Nie było w nim już cienia rozbawienia.
Odchodząc bez słowa, uśmiechnęła się do siebie.
    — Niech się trochę pomartwi — pomyślała.
Jej rumieniec wciąż płonął, a miłe ciepło w podbrzuszu wcale nie zniknęło. Przed oczami miała wciąż jego szerokie umięśnione ramiona i jasne niebieskie oczy.

Na następny dzień Blanka czytała właśnie w swojej komnacie, kiedy weszła służąca.
    — Pani — Juanita ukłoniła się w drzwiach — Stajenny Roberto przyszedł i prosi o chwilę rozmowy.
    — Niech wejdzie! — Blanka rzuciła od niechcenia, nie odrywając wzroku od książki. Oczy piekły ja od braku snu. Zamrugała, czując jakby piasek pod powiekami.
    — Tak Pani — służąca wyszła i zamknęła drzwi.
Blanka miała na sobie błękitną suknię z błyszczącego, gładkiego materiału. Siedziała przy prostym drewnianym stoliku. Modna suknia była ciasna w talii, szeroko opadała kaskadami materiału dookoła krzesła. Miała odsłonięte plecy i bardzo duży dekolt, a delikatny srebrny haft ozdabiał brzegi materiału. Królewna miała duże piersi, które dodatkowo ściśnięte suknią, niemal wylewały się z dekoltu. Królowa z jakiegoś powodu nie pozwalała jej w tej sukni chodzić, ale Blanka bardzo ją lubiła. Czasem w swojej komnacie przebierała się z nią. Zawsze trochę poprawiało jej nastrój, kiedy czuła się atrakcyjna. Nawet jeśli nikt nie patrzył.



Po chwili Blanka usłyszała kroki młodzieńca, a drzwi otworzyły się i zamknęły. Odłożyła książkę i spojrzała na Roberto. Ubrał się elegancko w czystą białą koszulę i czarne płócienne spodnie. Jego bujne blond włosy tym razem uczesane były dokładnie, a przystojna twarz uśmiechała się lekko. Jego postawa jednak była trochę spięta i zbyt sztywna, co zdradzało lekkie zdenerwowanie. Blanka siedziała przy stole bokiem do młodzieńca, a głowę miała zwróconą w jego stronę. Jej ramiona opierały się łokciami na stole, a dłonie złączyła razem.
    — Wybacz Pani to najście — ukłonił się głęboko
    — Z czym do mnie przychodzisz? — Blanka również się uśmiechnęła — jak się miewa mój rumak?
    — Twój koń ma się świetnie Pani. Jest jednak wyraźnie zawiedziony, że wczoraj nie wzięłaś go na przejażdżkę — zawahał się — przychodzę właśnie pokornie przeprosić.
Uniosła brwi.
    — A za co? — zapytała odruchowo.
Kiedy jednak zadała to pytanie, przypomniała sobie wczorajsze wydarzenie i domyśliła się, za co może ją przepraszać.
    — Za wczoraj Pani — Roberto znów pochylił się w ukłonie — wybacz Pani, że nie zdążyłem przygotować konia na czas. Wybacz Pani, że nie byłem ubrany odpowiednio.
Blanka uśmiechnęła się. Oczywiście nie było czego wybaczać. To ona prawdopodobnie przyszła za wcześnie. I to ona się gapiła na niego nieodpowiednio.
    — Nie ma o czym mówić Roberto — wstała podeszła i stanęła naprzeciwko niego — chyba po prostu przyszłam za wcześnie.
Roberto wyprostował się wyraźnie rozluźniony.
— Dziękuję ... — jego wzrok padł na dekolt stojącej przed nim królewny i młodzieniec się zawahał
— ... Pani — dokończył po chwili, wyraźnie rozproszony.
Jego wzrok nie mógł oderwać się od jej dekoltu.
    — Jutro rano przygotuj konia — uśmiechnęła się rozbawiona — wezmę go na zaległą przejażdżkę.
    — Tak, Pani — ukłonił się lekko.
Wciąż delikatnie spoglądał lekko w dół. Może myślał, że tego nie widać, ale królewna dokładnie wiedziała, gdzie młodzieniec patrzy. Wydawało jej się nawet, że czuje lekkie mrowienie biustu pod wpływem jego wzroku. Cieszyła się, że tak zaciekawił go widok jej dekoltu.
Zapadła cisza. Stali naprzeciwko siebie. Nie była to jednak cisza niezręczna. Roberto patrzył jak zahipnotyzowany, a Blanka znów czuła rosnące ciepło gdzieś głęboko. Wciągnęła głęboko powietrze i przeciągnęła się lekko. Mogłaby długo tak stać, czując jego ciekawskie spojrzenie.
Z satysfakcją widziała zachwyt w jego niebieskich oczach, otwartych szerzej niż zwykle. Miał takie ładne oczy. Teraz lekko rozmarzone. Czuła, jak jej zmęczenie zaczyna topnieć pod wpływem miłego ciepła. Jak lód topiony promieniami słońca. Chciała, żeby te oczy patrzyły na nią. Nagle zawstydziły ją te myśli.
    — Czy jest coś jeszcze? — zapytała z wahaniem.
Roberto podniósł wzrok i spojrzał w jej oczy. Przez chwilę milczał, jakby się wahał. Po chwili podjął trudną decyzję, spoważniał i powiedział:
    — Tak Pani. Wydaje mi się, że mam pomysł, co mogłoby Pani pomóc zasnąć.
To było niespodziewane. Królewna zmarszczyła brwi, nie wiedząc co powiedzieć. Bawiła się pasmem swoich pięknych ciemnych włosów i patrzyła na Roberto, starając się odgadnąć, czy to jakiś żart.
Stajenny stał niewzruszony i wydawało się, że mówił to poważnie.
    — Myślisz, że wiesz coś, czego trzydziestu najlepszych medyków i czarodziei nie może od miesięcy odgadnąć? — zapytała z powątpiewaniem.
    — Tak Pani — Roberto ukłonił się — i choć całkowitej pewności nie mam, myślę, że warto spróbować.
    — No dobrze. Zatem, co to jest? — spytała — Dlaczego nie mogę zasnąć? I jaki masz pomysł, żeby temu zaradzić?
    — Nie mogę Ci powiedzieć Pani. Muszę Ci to pokazać.
Blanka lekko zarumieniła się z gniewu. Zmęczenie wróciło nagle z całą siłą, a miłe ciepło zniknęło.
    — Zdajesz sobie sprawę, że Twoje zachowanie jest bezczelne? Wiesz, ale nie możesz powiedzieć? — powiedziała ostro — Co to ma znaczyć? Powiedz natychmiast, o co chodzi!
    — Proszę o wybaczenie Pani — ukłonił się ponownie — tego nie da się powiedzieć. To trzeba zobaczyć. Nie uwierzyłabyś moim słowom.
Roberto chyba spodziewał się takiej reakcji. Stał poważny i niewzruszony.
    — O co chodzi!? Zatem pokaż mi to! — Blanka czuła, że coraz bardziej się denerwuje.
Roberto mówił teraz szybko, czując, że gniew królewny zaraz mu przeszkodzi.
    — Proszę o wybaczenie Pani. Przyjdź proszę, Pani, dziś o północy do stajni. Chcę Pani coś pokazać i wtedy Pani zrozumie. Nie mogę tego wytłumaczyć teraz, proszę mi wierzyć. Chciałbym, ale nie mogę!
Była taka zmęczona. Co za bzdury. Wie, ale nie powie? W nocy do stajni? Zmęczenie zmieniło się we wściekłość.
Twarz królewny była teraz niebezpiecznie czerwona. Bezczelny chłopak! Królewna klasnęła i drzwi  otworzyły się błyskawicznie.
    — Odejdź Roberto! — rzuciła chłodno — Nie chcę więcej słyszeć tych bzdur!
Odwróciła się do służącej.
    — Juanita, przypilnuj, żeby więcej mnie nie niepokoił.
Juanita ukłoniła się, poczekała, aż Roberto wyjdzie i wyszła za nim.
Kiedy drzwi zamknęły się, Blanka podeszła do okna. Czuła jak jej serce zwalnia i powoli się uspokaja. Co za bezczelność. Nie dość, że pewnie wszystko zmyśla, to jeszcze śmie ją prosić o takie rzeczy.
Przypomniała sobie czas, kiedy miała kilka lat i wymykała się tajnym przejściem, żeby pobawić się z dziećmi. Z Roberto też bawiła się w chowanego. Ale teraz? Teraz królewska córka nie wymyka się w nocy!
Blanka wpatrywała się w zachodzące nad lasem słońce. Ostatnie promienie przeświecały przez czubki drzew i wpadały przez okno, oświetlając jej twarz i dekolt. Nie czuła jednak ciepła, a jedynie chłód, zmęczenie i rozczarowanie.
Przypomniała sobie ciepło jego wzroku. O ile to było mocniejsze i przyjemniejsze od chłodnego światła zachodzącego słońca.
A jeśli on rzeczywiście coś wymyślił? Lubiła go. Nie miała siły długo się gniewać. W nocy i tak nie będzie spała ...

Rozdział II
  
Kilka godzin później królewna Blanka odprawiła służące, mówiąc, że kładzie się do łóżka. Zamiast próbować zasnąć, co było i tak skazane na niepowodzenie, postanowiła się przygotować do nocnej przygody.  
Światło płonącej lampy oświetlało jej postać, stojącą przed lustrem. Wysokie skórzane buty, czarne, opięte legginsy do jazdy konnej i ciasno związany skórzany gorset. Strój podkreślał jej kształtne nogi, wąską talię i szerokie biodra. Gorset założyła na czarną koszulę z długimi luźnymi rękawami, która ledwo dopinała się na jej dużych piersiach, dodatkowo uniesionych przez gorset. Uśmiechnęła się do lustra. Wyglądała dobrze, było jej wygodnie i co najważniejsze, wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Gdyby kogoś przypadkowo spotkała — nie powinna być rozpoznana.
Gorset przepasała skórzanym pasem, do którego przypięła swój lekki miecz. Może i okolica była bezpieczna, ale w nocy zawsze lepiej mieć przy sobie broń.
Trzymając płonącą lampę w dłoni, podeszła do ściany. Jej dłoń dotknęła zimnych kamieni. Palce chwilę szukały, aż znalazła właściwą szczelinę. Przesunęła palce wzdłuż niej, policzyła kamienie, znalazła ten odpowiedni. Nacisnęła. Bez najmniejszego odgłosu kamień poddał się jej naciskowi. Ściana rozsunęła się powoli, ukazując ciemne przejście.



Blanka ruszyła przed siebie. Światło z płonącej latarni drgało na kamiennych ścianach wąskiego korytarza. Szła pewnym krokiem, mijając liczne odnogi. Całe dzieciństwo spędziła w tych przejściach. Nikt nie znał tajnych tuneli tak dobrze, jak ona. Wiedziała, że ten niski, na lewo, zaprowadzi ja do zbrojowni. A kawałek dalej schody do góry prowadziły do komnat króla. Serce biło jej szybko. Cieszyła się niespodziewaną przygodą, a w myślach liczyła korytarze i zakręty. Prawie nie czuła zmęczenia i nie zauważała pieczenia oczu. Jej wysokie skórzane buty delikatnie stukały na kamiennej posadzce. Jedną ręką trzymała lampę, a drugą podtrzymywała miecz, by przypadkiem nie uderzył o ścianę lub posadzkę.
Po kilku kolejnych zakrętach doszła do końca. Tunel zdawał się kończyć ślepym zaułkiem. Był tu szeroki i wysoki na około 10 stóp. Odłożyła lampę i wspięła się po wystających kamieniach. Jej twarz znajdowała się teraz na wysokości małej szczeliny, przez którą widać było teren po drugiej stronie muru. Przez chwile uważnie patrzyła na oświetloną światłem księżyca trawę i kilka drzew. Cisza. Bezruch. Nikogo nie było.
Wiedziała, że tego przejścia mogła używać tylko wtedy, kiedy nikt nie widział.
Zeskoczyła na ziemię i dotknęła palcami ściany. Tym razem trochę dłużej zajęło jej szukanie sekwencji kamieni i szczelin. W końcu jej palce odnalazły ukryty kamień-przycisk. Zanim go nacisnęła, sięgnęła drugą ręką po lampę i zdmuchnęła ją. Otoczyła ją całkowita ciemność. Kucając, odłożyła lampę i dopiero wtedy nacisnęła kamień. Po chwili przejście powoli i bezszelestnie otworzyło się, a na twarzy poczuła ciepły powiew letniej nocy. Kiedy ruszyła w stronę stajni, przejście zamknęło się za nią. Zbiegła w dół zarośniętej łopianami suchej fosy, a potem wspięła się po jej przeciwległym brzegu.
Mijała pojedyncze drzewa, a jej kroki tłumiła gęsta trawa. Powietrze pachniało wspaniale zielenią i letnimi kwiatami. Królewna zastanawiała się, co też stajenny chce jej pokazać. Nie miała wiele nadziei, że rzeczywiście wymyślił lekarstwo. Cieszyła się jednak z nocnej przygody i ... może trochę ze spotkania? Chyba powinna go przeprosić. Tak łatwo się ostatnio denerwowała. Rozglądała się, idąc. Jakże zmieniła się ta okolica, od kiedy była mała. Niektóre, pojedyncze drzewa wciąż rozpoznawała. Były teraz większe, jeszcze piękniejsze, bardziej rozłożyste. Pojawiły się nowe zagajniki, gęstwiny i krzaki. Przypomniała sobie, jak uwielbiała to miejsce.
Kiedy usłyszała ze szczytu muru przytłumioną rozmowę, zatrzymała się i przywarła do drzewa. Nie byłoby dobrze, gdyby strażnik zauważył, że ktoś pod murem przemyka nocą. Wolała nie ryzykować, że nadgorliwy żołnierz strzeli z łuku, zanim dobrze się przyjrzy. Zresztą, nawet gdyby dobrze się przyglądnął, nie poznałby królewskiej córki w tym stroju.
Odczekała chwile i kiedy patrol oddalił się, znowu ruszyła.
Widziała już zabudowania stajni. Duży drewniany budynek stał w oddali. Blankę oddzielał od niego tylko nieduży las. Z drugiej strony stajni znajdował się mały plac i droga prowadząca do przyzamkowej wsi. Mimo późnej godziny w stajni płonęły pochodnie, a okna rzucały złotą poświatę na pobliskie drzewa i krzewy.
Przemykała od pnia do pnia, kiedy w końcu dojrzała Roberto. Stał pod potężnym dębem, na tyle daleko od budynku, żeby blask z okien go nie oświetlał. Widać było, że się czasem rozgląda, ale raczej bez przekonania. Chyba nie wierzył do końca, że ona rzeczywiście przyjdzie. Ubrany znów w luźną białą koszulę z szerokimi rękawami i czarne spodnie z grubego materiału. Uśmiechnęła się, widząc, jak dokładnie się uczesał, a mimo to kilka pasm jego włosów sterczało już nieporządnie w różne strony.
Wciąż uśmiechnięta przebiegała bezszelestnie od jednego do kolejnego drzewa, gdy patrzył w inną stronę. Biegnąc, podtrzymywała miecz u pasa, by nie hałasował i nie zawadził o krzaki. W końcu, kiedy była już kilka stóp od niego, wyszła z ukrycia.
Jak gdyby nigdy nic, podeszła do niego spokojnym krokiem.
Obrócił się gwałtownie, dopiero teraz ją zauważając. Z satysfakcją zobaczyła, jak jego oczy robią się okrągłe ze zdziwienia, a usta otwierają się.
    —  Witaj! — uśmiechnęła się, opierając jedną rękę na biodrze.
Jeszcze chwile młodzieniec nie mógł nic powiedzieć. Blanka roześmiała się, widząc, jak jego wzrok błądzi po jej sylwetce. Znów w jego oczach zobaczyła ten sam błysk co wtedy, kiedy patrzył na jej dekolt. Mieszanina zachwytu, głodu, ciekawości. Podobał jej się ten wzrok na niej. Trwało to może sekundę lub dwie, ale wyraźnie zobaczyła i wręcz poczuła, jak jego wzrok prześlizguje się po jej biodrach, nogach i gorsecie.
W końcu uśmiechnął się.
    — Zawsze byłaś dobra w skradaniu się, Wasza Wysokość — ukłonił się jej — zupełnie nie zauważyłem, że się zbliżasz Pani. I dziękuję, że przyszłaś.
    — Pamiętasz to? — zdziwiła się
Rzeczywiście, kiedy była mała, Blanka była wyjątkowo dobra w ukrywaniu się i cichym przekradaniu. Nie sądziła jednak, żeby ktoś o tym pamiętał po tylu latach.
    — Oczywiście, Wasza Wysokość — uśmiechnął się — Pamiętam wszystkie nasze zabawy.
Pomyślała, że to miłe.
    — Proszę, dziś dajmy spokój tytułom — powiedziała uśmiechnięta.
Znów zdziwienie w jego oczach.
    — Jak sobie życzysz Wasza … Blanka.
Kiedy tak rozmawiali, królewna zauważyła, że od czasu do czasu jego wzrok ulegał przyciąganiu jej opiętych spodni i gorsetu. Walczył z tym, ale jego nienasycone oczy co chwilę ześlizgiwały się w dół.
    — Widzę, że chyba podoba Ci się mój strój? — uśmiechnęła się.
    — Bardzo — wyszczerzył się szeroko — wyglądasz zupełnie inaczej niż zwykle!
    — Ach tak! Czyli zwykle Ci się nie podobam?! — zapytała z udawaną złością, opierając ręce na biodrach.
    — Och nie! — zaprzeczył — Oczywiści, że podobasz i to bardzo! Twoje suknie są bardzo piękne … — zaczął się tłumaczyć, ale przerwał, gdy zauważył, że tylko żartowała.
Chwile stali śmiejąc się. Zaskoczyło ją, jak miło było z nim rozmawiać i usłyszeć, że mu się podoba.
    — A Tobie Pani bardziej się podobam bez koszuli prawda? — zapytał, uśmiechając się bezczelnie.
Blanka przestała się śmiać, lekko się zarumieniła i zmieniła szybko temat.
    — Lepiej wyjaśnij mi, dlaczego mnie tu ściągnąłeś w środku nocy.
Roberto przez chwilę patrzył nieodgadnionym wzrokiem.
    — Chodź za mną, proszę, a się przekonasz.
Odwrócił się i zaczął iść cicho i ostrożnie w kierunku stajni. Królewna chwile się wahała, czy się znów nie zdenerwować, ale tylko westchnęła i ruszyła za stajennym.
Zbliżali się do stajni, ale Roberto nie szedł w kierunku głównej bramy. Skierował się na tyły budynku. Przemykali pomiędzy drzewami i krzakami, a Blanka zastanawiała się, dlaczego są tak ostrożni. Czyżby w stajni był ktoś jeszcze?
Jakby na potwierdzenie, Roberto obrócił się i przytknął palec do ust, nakazując milczenie. Skinęła głową. Dotarli na tyły budynku stajni. Z tej strony nie było okien, więc ciemność nocy rozświetlał tylko księżyc. Ostrożnie dotarli do małych drzwi. Otworzył je cicho i wsunął się do środka, wpuścił za sobą dziewczynę i zamknął drzwi równie cicho. Znaleźli się w kompletnej ciemności.
    — No i … ? — chciała zapytać szeptem królewna, ale Roberto znów gestem nakazał milczenie.
Po chwili oczy przyzwyczaiły im się do zmroku na tyle, że zaczęła widzieć, gdzie się znajdują. Przez szpary w ścianie docierało kilka promieni światła z głównego pomieszczenia stajni.  Byli w starym magazynie. Dookoła walały się różne skrzynie, stare uprzęże, narzędzia. Stajnia miała nowy magazyn po drugiej stronie. Ten był nieużywany od dawna. Roberto wskazał na jej miecz. Zrozumiała, że łatwo będzie nim w coś uderzyć. Odpięła więc miecz i położyła ostrożnie koło drzwi. Roberto poprowadził ją dalej ku ścianie, przez którą sączyło się światło pochodni. Powietrze wypełniał zapach kurzu, drewna, skóry. No i wszechobecny zapach koni.
Chłopak podszedł do ściany i popatrzył przez szparę. Potem dal znak królewnie, żeby stanęła koło niego i również popatrzyła.
Królewna nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Głowę wypełniały jej pytania, a nakaz ciszy bardzo ja irytował. Podeszła do ściany i zajrzała przez jedna ze szpar na wysokości jej twarzy.
Po drugiej stronie ściany było główne, największe pomieszczenie stajni. Widać było dwa boksy. Jeden zaraz przy ścianie przy której stali królewna i stajenny. Drugi boks po przeciwnej stronie głównego korytarza stajni. Oba boksy były puste i używane jako miejsce, gdzie pracownicy odpoczywali. Konie stały w dalszych wnękach i nie było ich widać. Jedynie rozlegające się od czasu do czasu parskniecie albo stukniecie kopyta, przypominało o obecności zwierząt. Królewna zwróciła uwagę, że na podłodze bliższego boksu pokrytej warstwą słomy był rozłożony duży biały koc, na którym ktoś poukładał kwiaty. Obok koca leżał koszyk z butelką wina i kilkoma słodkimi bułeczkami.
Królewna patrzyła przez chwile na to wszystko. Wciąż nie rozumiała, co tu Roberto chciał jej pokazać. Popatrzyła na niego pytająco.
    — Poczekaj — wyszeptał bezgłośnie.  
Wzruszyła ramionami, po czym skrzyżowała je na piersi.
W tym momencie usłyszała zbliżające się śmiechy. Jeden należący do kobiety a drugi do mężczyzny. Po chwili usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi, lekkie rżenie zwierząt i zamkniecie drzwi.
Przywarła do szpary i chwilę później w jej pole widzenia weszły, a raczej wbiegły dwie osoby, trzymające się za ręce.
Młoda kobieta i mężczyzna wbiegli do boksu, śmiejąc się i żartując. Od razu rozpoznała dziewczynę. Juanita. Jej ulubiona służąca. Dziewczyna była bardzo wesoła, sympatyczna i pracowita. Była tylko o rok starsza od królewny i była jedną z najładniejszych dziewczyn w zamku. Blanka bardzo lubiła z nią rozmawiać. Juanita miała proste rude włosy za ramiona. Była bardzo szczupła, zgrabna a jej cera bardzo jasna. Jej zielone oczy błyszczały wesoło, a buzia cała usiana była uroczymi piegami. Pełne usta często uśmiechnięte, mały zadarty nos i policzki z dziurkami.



Kiedy para przestała już się śmiać, chłopiec pokazał Juanicie koc. Wtedy Blanka zobaczyła również jego dokładnie i również rozpoznała. To był Javier, jeden ze strażników. Często widywała go w zamku. On z kolei był starszy o dobre pięć lat. Javier był wysoki, bardzo chudy, blady, miał krótkie, czarne włosy i rzadko się uśmiechał. Teraz jednak jego twarz była zarumieniona i rozpromieniona uśmiechem.



    — Ale pięknie! — dziewczyna klasnęła w dłonie na widok kwiatów na kocu — Jesteś kochany!
Javier wyglądał na bardzo zadowolonego. Widać to on przygotował piknik-niespodziankę w stajni. Juanita kucnęła na kocu i przyglądała się płatkom kwiatów.
Blanka była zaskoczona tym, co widziała. Oczywiste było, że para jest zakochana i spotyka się w tajemnicy w stajni. Co jednak to miało wspólnego z nią i jej brakiem snu? Dlaczego Roberto chciał jej to pokazać?
Popatrzyła na niego. Stał kilka kroków od niej i patrzył przez szparę. Wyczuł jej wzrok i zerknął na nią. Wzruszyła ramionami pytająco w jego stronę. Zmarszczyła brwi, udając zniecierpliwienie.
Uśmiechnął się. Wykonał uspokajający gest. Jego sylwetka była podświetlona kilkoma promieniami światła ze szpar. Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić i znów popatrzyła przez szparę. Nie zauważyła, że Roberto wciąż patrzył na nią, a jego oczy błyszczały.
Dziewczyna klęczała na kocu i zbierała bukiet z leżących na nim kwiatów. Miała na sobie długą prostą sukienkę w kolorze jasnobłękitnym. Sukienka miała głęboki dekolt. Javier stał za nią. Na białą koszulę miał nałożony skórzany kaftan. Czarne spodnie ozdobione były żółtymi haftami.
Chłopak uklęknął za Juanitą i sięgnął do sznurka związującego jej sukienkę w pasie. Ku zdziwieniu królewny zaczął rozwiązywać ten sznurek, jednocześnie składając długie pocałunki na jej szyi. Juanita wcale nie była zaskoczona, uśmiechnęła się i nie przerywała zbierania kwiatów.
    — Ależ, cóż pan robi! — powiedziała ze śmiechem — proszę mnie zostawić w spokoju!
Wbrew swoim słowom nie odsunęła się, a wręcz znieruchomiała, ułatwiając mu walkę z węzłem.
Rozwiązana sukienka przestała się opinać na piersiach dziewczyny i zaczęła lekko się zsuwać.
    — No i co pan najlepszego narobił — uśmiech nie schodził z jej warg.
Javier objął dziewczynę od tylu i przywarł do niej mocno. Blanka widziała, jak jego dłonie mięły błękitny materiał i ukryte pod nim piersi.
Królewna poczuła, jak nagły rumieniec oblewa jej policzki. Ze wstydem odwróciła wzrok i popatrzyła gniewnie na Roberto. On patrzył na nią. Dał jej znać, żeby patrzyła. Wstyd mieszał się w niej z gniewem i ... może trochę z ciekawością. Wiedziała, że nie powinni na nich patrzeć. Mimo to spojrzała znów na klęczącą na kocu parę. Patrzyła na dłonie chłopaka i widziała jak bardzo są zafascynowane piersiami Juanity. Patrzyła, jak dziewczyna wcale nie broni pieszczot, a nawet wydaje się być wyraźnie zadowolona ze śmiałego dotyku.
Javier cały czas całował szyję dziewczyny, która teraz przechylała głowę na bok. Jego dłonie na jej piersiach przesuwały niebieski materiał sukienki w dół, aż w końcu odsłoniły nagie piersi Juanity.
Dziewczyna wysunęła się z ramiączek, pozostając całkiem naga od pasa w górę.
Blanka jak zahipnotyzowana patrzyła, jak dłonie Javiera pieszczą piersi Juanity. Delikatnie, rytmicznie i jednocześnie coraz bardziej chciwie.
    — Mhmmm — Juanita zamruczała i przymknęła oczy.
Jej, dopiero co zebrany, bukiet kwiatów upadł na koc i rozsypał się. Przestała się uśmiechać, przeciągnęła się, jedną dłoń położyła na pieszczących ją dłoniach Javiera, a drugą sięgnęła do rudych włosów. Dłonie chłopaka wciąż chciwie przesuwały się po niedużych piersiach dziewczyny, jego usta nie odrywały się od jej szyi. Juanita odsuwała swoje piękne włosy tak, by chłopak mógł całować jej szyję wyżej.
Królewna czuła jak rosnący wstyd i jeszcze szybciej rosnące zainteresowanie mieszają się w niej. Patrzyła z coraz bardziej czerwonymi policzkami na igraszki młodej pary nieświadomej ukrytych obserwatorów. Nie wiedziała, co się dzieje, dlaczego oni tak się zachowują. Zdała sobie sprawę, że jej ciało chyba lepiej od niej orientuje w sytuacji. Kiedy patrzyła, jak jego dłonie zataczają delikatne kręgi na biuście Juanity, poczuła delikatne ciepło na swoich własnych piersiach ukrytych pod czarną koszulą. Drżące, przyjemne uczucie, spływało w dół, stronę brzucha i jeszcze niżej. Tam czuła narastający i dziwnie miły niepokój.
Z jednej strony wstyd sprawiał, że chciała odejść, uciec, przestać podglądać. Nakrzyczeć na Roberto, że ją tu przyprowadził. Jednak jeszcze mocniej chciała patrzeć, co będzie dalej. Patrzeć na palce Javiera, zataczające kręgi wokół coraz bardziej czerwonych sutków Juanity. Patrzeć na jej usta lekko rozchylone i błyszczące. Słuchać coraz głośniejszego oddechu kochanków.
Juanita teraz obiema rękami trzymała swoje włosy wysoko, odsłaniając szyję na pocałunki Javiera. Jej ciało wyginało się, piersi jakby chciały mocniej wcisnąć się w dłonie chłopaka, a pośladki wypinały się do tyłu.
W końcu dłonie Javiera oderwały się od piersi Juanity i pchnęły ją mocno w przód. Dziewczyna opadła na czworaka. Javier zsuwał materiał sukienki, odsłaniając kolejne fragmenty ciała Juanity. W końcu odkrył jej nagie wypięte w jego stronę pośladki. Dziewczyna nie miała na sobie bielizny.
Królewna poczuła, jak zalewa ją kolejna fala wstydu. Jej policzki zapłonęły intensywną czerwienią. Rzuciła szybkie spojrzenie w bok. Roberto nie patrzył na parę w boksie stajni. Patrzył na nią. Uśmiechał się. Starała się zmrozić go spojrzeniem, spiorunować, spojrzeć surowo i pokazać, że jest bardzo zła na niego. Rozbrajająco się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Jednocześnie znów wskazał, żeby patrzyła.
Sama nie wiedziała, co czuje. Była taka … ciekawa. Tak bardzo, paląco ciekawa. Jej oczy wróciły do szpary między deskami.
Juanita i Javier zwróceni byli bokiem do ściany, za którą stała królewna i stajenny. Chłopak teraz klęczał za dziewczyną, która była na czworakach. Patrzył z uśmiechem na jej nagie pośladki, które Juanita bezwstydnie wypinała w jego stronę. I nie tylko wypinała. Jej biodra delikatnie kołysały się z boku na bok. Javier patrzył jak urzeczony na jej kołyszące się pośladki. Jego dłonie gładziły gładką i bladą skórę jej pięknej pupy.
Blanka czuła jak wstyd i ciekawość gotują się w niej. Ciepło w jej wnętrzu płonęło coraz mocniej. Stała nieruchomo patrząc przez szparę na dłonie Javiera na pośladkach Juanity. Wyraźnie poczuła, jak jej własne pośladki, piersi, uda zaczynają płonąć. Ciepło rozlewało się spomiędzy jej ud na całe ciało. Wypełniało jej wnętrze i docierało na skórę, która zrobiła się nagle bardzo wrażliwa. Czuła jak między jej udami gromadzi się dziwne napięcie. Zupełnie nie rozumiała, skąd to wszystko się bierze.
Juanita wyprostowała się, wciąż klęcząc, obróciła do Javiera. Klęcząca para złączyła się w pocałunku. Ich usta przywarły do siebie. Blanka nie wiedziała, że istnieje taki rodzaj pocałunku! Usta Juanity i Javiera poruszały się złączone, wilgotne, chciwe i głodne. Momentami ich języki splatały się ze sobą. Dłonie Javiera błądziły po jej nagich piersiach, brzuchu, udach.
Blanka wyraźnie słyszała ich coraz głośniejsze oddechy, westchnięcia. Słyszała wilgotne odgłosy ich namiętnego pocałunku. Zdała sobie sprawę, że ona sama też szybciej oddycha. W końcu Javier znowu pchnął dziewczynę, która opadła znów rękami na pokrytą sianem podłogę. Bezwstydnie wypięta do niego nagością, czekała na coś. Opierała się już nie na dłoniach,  ale na łokciach. Mocno pochylona, co chwilę obracała się, by popatrzeć na Javiera. Jej oczy błyszczały, a może raczej płonęły? Usta czerwone, rozchylone i wilgotne od pocałunków, oddychały szybko. Wypięta tak bardzo, że pomiędzy bladymi, gładkimi pośladkami widać było wyraźnie jej ciemnoróżową muszelkę. Błyszczała, rozchylona lekko w świetle pochodni, zupełnie jakby była … wilgotna? Królewna nie mogła powstrzymać wzroku. Mimo przytłaczającego wstydu wpatrywała się w te intymne skarby ślicznej służącej, które ona teraz tak bezwstydnie pokazywała swojemu kochankowi.
Wstyd płonął na policzkach Blanki. Wstyd za to, że podgląda. Wstyd za to, co robi Juanita. Wstyd, że jest tak tym zafascynowana, że nie może przestać patrzyć. Wstyd, że jej ciało reaguje tak mocno na to, co widzi. Jednak coraz bardziej czerwone policzki królewny płonęły już nie tylko wstydem. Ciepło, które rozlewało się spomiędzy jej ud na całe ciało, rozpalało już każdy cal jej skóry.
Roberto, który również obserwował Juanitę i Javiera, coraz częściej rzucał spojrzenia na królewnę. Jej ciemna, kształtna postać oświetlona była delikatnie paskami światła ze szpar w ścianie. Jej oczy płonęły … jeszcze bardziej niż oczy Juanity! Roberto miał wrażenie, że policzki królewny są tak czerwone jak jej wargi. Była tak piękna!
Królewna wyczuła wzrok młodzieńca i popatrzyła na niego. Patrzył na nią dziwnie intensywnie. Jego wzrok jeszcze potęgował jej wstyd i rumieniec. Miała nadzieje, że w ciemności nie widzi gorąca na jej policzkach.
Javier wpatrywał się jak urzeczony w wypięte w jego stronę nagie pośladki. Niebieska sukienka Juanity skrywała już tylko jej łydki. Chłopak szarpał się z kolejnymi sznurkami, pozbywając się najpierw kaftana, a potem koszuli. Jego nagi tors nie był tak ładnie umięśniony i opalony jak u Roberto. Był raczej blady i chudy, ale jego ramiona były męskie i szerokie.
Kiedy odrzucił koszulę, pochylił się i obsypał pośladki dziewczyny gradem pocałunków. Blanka widziała wyraźnie, jak kilka buziaków wylądowało dokładnie pomiędzy pośladkami! Oczy królewny były okrągłe ze zdziwienia. Poczuła kolejną falę gorąca, kiedy Juanita chichotała i wyraźnie widać było, że te buziaki sprawiają jej mnóstwo przyjemności. Jej biodra poruszały się delikatnie w górę i dół.
Javier sięgnął do swoich spodni i rozwiązał je. Kiedy zsunął je w dół, królewna zasłoniła usta dłonią. Gruby, długi kształt sterczał spomiędzy ud Javiera. Ciemnoczerwony, napięty, pokryty niebieskimi żyłkami. On był taki wielki! Jak w ogóle mieścił się w spodniach?! Jak chłopcy radzili sobie, nosząc coś takiego? Blanka widziała kiedyś rycinę w jednym z podręczników, ale tam on był malutki i prawie nie było go widać. Ten, który sterczał spomiędzy ud młodego strażnika, był ogromny.
Javier klęczał za pochyloną na czworakach Juanitą. Na kolanach podszedł bliżej, klęcząc teraz pomiędzy jej nogami. Złapał dziewczynę jedną ręką za biodro, drugą trzymał ten ogromny kształt. Powoli nakierował go w kierunku wypiętej muszelki. Dotknął jej końcem, a potem ... powoli wsunął go do środka!
Blanka nabrała gwałtownie powietrza. Wciąż trzymała dłoń na ustach, niepewna czy zaraz nie wymknie jej się jakiś krzyk zdziwienia. Kręciło jej się w głowie. Nie wiedziała, co myśleć. Drugą dłonią opierała się o ścianę.
    — Oooooch — długi dźwięk, który wydała Juanita w momencie, w którym chłopak powoli wsuwał się w jej muszelkę, był niezwykły.
Trochę jęk, trochę cichy krzyk. Przepojony taką rozkoszą, radością, ulgą i szczęściem, że królewna poczuła aż ciarki. Ucieszyła się, że to, co zrobił Javier, sprawiło taką przyjemność służącej. Kiedy patrzyła na to, jej własną, coraz bardziej gorącą, muszelkę, przeszedł kolejny przyjemny dreszcz. Zacisnęła uda mocno i zaskoczyło ją uderzenie przyjemności.
Javier trzymał teraz mocno biodra Juanity. Oboje przez chwile byli całkiem nieruchomo. Tak jakby ogromna rozkosz wsunięcia się w nią poraziła ich i wymagała chwili czasu dojścia do siebie. Oddychali szybko.
Blanka czuła, że jej własny oddech jest również przyśpieszony. Starała się oddychać cicho. Była tak blisko, że miała wrażenie, że gdyby wyciągnęła rękę, mogłaby dotknąć ramienia Javiera. Gdyby nie ściana oczywiście. W chwili ciszy na pewno mogliby usłyszeć jej oddech. Na szczęście sami oddychali dużo głośniej.
Javier wysunął się z Juanity. Powoli, cal po calu. A potem znowu się wsunął. I znowu to samo. I znowu. I znowu. Za każdym razem Juanita przymykała oczy, a jej rozchylonych ust dobiegał przepełniony rozkoszą cichy jęk. Javier dyszał głośno, a na jego czerwonej twarzy pojawiły się kropelki potu. Patrzył jak zaczarowany na pośladki Juanity i jej błyszczącą, czerwoną muszelkę pomiędzy nimi. Przypominała teraz kwitnący kwiat, zwilżony obficie rosą. Jego rozchylone płatki miały coraz bardziej intensywny kolor czerwieni i różu.
Blanka równie oczarowana tym ruchem wodziła oczami po nagich ciałach kochanków, chłonąc zaskakujące piękno ich fascynujących ruchów. Biodra Juanity nie czekały nieruchomo. Wychodziły naprzeciw ruchom Javiera, jakby dziewczyna chciała muszelką nasunąć się na chłopaka jak najmocniej. Kiedy był już w środku, Juanita poruszała się czasem lekko w górę lub w dół, pochylała lub prostowała biodra.
Blanka myślała, że nie może być już bardziej czerwona ze wstydu i gorąca. Myliła się. Jej śliczna buzia płonęła coraz mocniej. Od wewnętrznego ciepła, kropelki potu pojawiły się na jej czole i polepiły kilka kosmyków, które teraz przyklejały się do skóry. Królewna przygryzła ciemnowiśniowe, wilgotne usta i oparła się obiema rękami o ścianę. W głowie jej się kręciło, a kolana były niebezpiecznie miękkie. Nie bała się, że się przewróci, ale mogła stracić równowagę i uderzyć w ścianę. Znowu zacisnęła mocno uda i poczuła jeszcze mocniejsze uderzenie przyjemności. Między udami czuła ogień, dziwnie przyjemne pragnienie dotyku. Coraz mocniej czuła, że jej ciało lepiej niż ona sama rozumie, co robi para w stajennym boksie.
Rytmiczne ruchy Javiera nabierały tempa, siły i gwałtowności. Coraz mocniej i szybciej wsuwał się w muszelkę Juanity. Rytmiczny odgłos zderzających się ciał kochanków rozlegał się coraz głośniej i szybciej. Dziewczyna oddychała spazmatycznie. Jej krótkie urywane jęki były coraz głośniejsze. W stajni rozlegały się od czasu do czasu rżenia koni, zaniepokojonych dziwnym nocnym hałasem. Spocona i zdyszana para zdawała się całkowicie pochłonięta rozkoszą, jaką dawała im ta dziwna zabawa.
Królewna czuła, jak powoli opanowuje swój wstyd. Jednak jej ciekawość i fascynacja ciągle rosły. Nie mogła oderwać wzroku od nagich ciał, pogrążonych w obdarowywaniu się nawzajem dziwnym rodzajem rozkoszy.
W pewnym momencie Javier wysunął się za bardzo, po czym nie trafił z powrotem w cel i jego ogromny drąg ześlizgnął się pomiędzy pośladkami dziewczyny. Już chciał naprawić swój błąd, kiedy chichocząca Juanita wstała i podbiegła do ściany boksu.
    — A może wystarczy na dziś? — wydyszała, łapiąc oddech.
Uśmiechała się zalotnie i przekornie. Do jej kolan i przedramion przylepiło się trochę siana. Była zgrzana i cala czerwona. Wyglądała piękniej niż kiedykolwiek i Blanka ze smutkiem pomyślała, że dziewczyna jest dużo ładniejsza od niej. Javier ze swoim sterczącym kijem wstał i rzucił się w jej kierunku.
    — Nie wystarczy! — krzyknął, śmiejąc się — Wracaj do mnie!
Dziewczyna była zwinna i szybka. Uniknęła jego rąk i uciekła na druga stronę boksu.
Blanka wodziła wzrokiem od dziewczyny do chłopaka i z ciekawością obserwowała ich przekomarzania. Roberto zauważył, jak królewna uśmiecha się, widząc, jak czerwony Javier usiłuje złapać swoją śliczną Juanitę. Jego długi i gruby drąg kołysał się zabawnie, kiedy biegał. Królewna widziała, że był jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej i cały wilgotny. Widok męskiego ciała fascynował ją, a kiedy na niego patrzyła, miała wrażenie, że pulsująca przyjemność płonąca między jej udami wzmaga się jeszcze bardziej.
W końcu Javier złapał Juanitę za rękę i przytrzymał mocno.
    — Jest pani aresztowana! — krzyknął ze śmiechem — idziemy do lochu.
Juanita udawała smutek, ale jej oczy błyszczały wesołością.
    — Ależ, panie strażniku! Jestem niewinna!
Javier trzymał ręce Juanity za jej plecami i prowadził wprost na Blankę!
Królewna zamarła.
    — Do lochu! — krzyknął Javier groźnie i pchnął Juanitę na ścianę.  
Juanita uderzyła w suche deski dłońmi i oparła się o nie. Hałas sprawił, że królewna prawie podskoczyła. Czuła, jak drobne wiórki i piasek sypią się jej na głowę z drewnianej ściany. Poczuła gryzący kurz, jaki uniósł się ze starych desek pod wpływem uderzenia Juanity.
Z odległości niecałej stopy patrzyła teraz na śliczną, uśmiechniętą twarz dziewczyny. Twarz służącej, którą tak dobrze znała i lubiła. Jak bardzo inaczej teraz wyglądała. Czerwona, zdyszana i spocona. Kropelki potu spływały po jej skroniach w dół, na szyję. Rozrzucone w nieładzie rude włosy kleiły się do mokrej buzi i jakby tuliły do jej piegów. Królewna czuła nawet zapach jej perfum.
    — Ale pan strażnik okrutny — Juanita uśmiechała się — i co ja taka biedna sama w tym lochu pocznę …
Javier zbliżył się do dziewczyny. Stał blisko za nią. Oparł swoje dłonie na jej dłoniach. Teraz obydwoje opierali się o starą ścianę. Deski skrzypiały niebezpiecznie.
Javier zbliżył twarz do jej ucha i szepnął:
    — A teraz wymierzę Ci karę …
Dziewczyna przygryzła wargę w oczekiwaniu.
Javier sięgnął jedną ręką w dół. Po chwili pchnął gwałtownie biodrami do przodu. Juanita zamknęła oczy i krzyknęła. Nagła przyjemność musiała ją zaskoczyć. W chwili bezruchu, jaka nastała, Blanka widziała, jak dziewczyna uśmiecha się z przymkniętymi oczami, czekając z niecierpliwością na ciąg dalszy kary.  Po chwili Javier cofnął się powoli i znowu szybko i gwałtownie naparł.
    — Mmmmmm — Juanita głośno zamruczała, a jej głos przepełniała rozkosz i radość.
Królewna z fascynacją przyglądała się z bliska twarzy służącej. Nigdy nie widziała jej tak pięknej i tak natchnionej. Raz po raz Javier wymierzał karę dziewczynie i raz po raz fala zachwytu przebiegała po jej twarzy. Królewna czuła przez szparę jej ciepły i szybki oddech pachnący truskawkami i … cynamonem? Królewna sama oddychała szybko i czuła coraz mocniej ogień, który w niej płonął.  Blanka była cała czerwona i spocona, ale i coraz bardziej zafascynowana. Chłonęła całą sobą rozgrywającą się za ścianą scenę.
Blanka już się domyślała jaki rodzaj kary Javier wymierza Juanicie i usiłowała popatrzeć w dół. Para była jednak tak blisko ściany, że ze szpary widziała jedynie twarz i ramiona dziewczyny.
Odsunęła się i poszukała wzrokiem niższej szczeliny.
Raz po raz cała ściana gwałtownie trzęsła się, kiedy Javier wymierzał kolejny rozkoszny cios.
W końcu zobaczyła inne niższe miejsce, skąd delikatnie przenikało światło i pochyliła się do niego. Stąd widać było wąską talię i kształtne piersi Juanity. Ramiona chłopaka trzymały silnie jej biodra, kiedy raz po raz napierał na nią.
Królewna kucnęła, by poszukać jeszcze niższej szpary i zobaczyć dokładniej, na czym polega kara Juanity.
Z chwilą, gdy Blanka kucnęła, materiał jej ciasnych skórzanych leginsów z impetem napiął się , naciskając bardzo mocno jej rozgrzaną muszelkę.
Królewna gwałtownie wciągnęła powietrze i zachwiała się delikatnie. Nagłe uderzenie przyjemności między udami było tak zaskakujące i niespodziewane, że w głowie jej zawirowało i musiała podtrzymać się ściany, by nie stracić równowagi. Nigdy nie poczuła nic równie przyjemnego! Roberto popatrzył z niepokojem na królewnę, wyciągając rękę do pomocy, ale machnęła na niego, że da sobie rade.
Przez chwile jeszcze skupiała się, by opanować nagłe doznanie, płynące spomiędzy ud, gdzie materiał leginsów wpijał się mocno. To było takie przyjemne! Przyjemność płynęła przez nią. Z muszelki rozpływała się na całe ciało. Kucając, przysunęła twarz do najniższej szpary.
Tutaj widziała, jak na dłoni z odległości kilku cali, na czym polegała kara. Juanita stała w lekkim rozkroku, lekko wypięta. Javier zagłębiał się gwałtownie w czerwonej i mokrej muszelce Juanity. Wycofywał się bardzo długo i powoli, a królewna zafascynowana patrzyła na kolejne cale ogromnego drąga wysuwające się z dziewczyny. W końcu, znów bardzo mocno i bardzo szybko, wchodził cały, aż do końca. Królewna widziała, jak zabawny worek podskakuje w rytmie tych ruchów. Patrząc na drobne, delikatne, rozchylone płatki muszelki zastanawiała się, jak ten wielki, twardy kształt może z taką łatwością, wsuwać się między nie.  
Obserwowała z fascynacją taniec intymnych części ciał kochanków, czując jednocześnie rosnącą przyjemność, płonącą pomiędzy jej własnymi udami.
Nagle rytm ruchów Javiera mocno przyśpieszył. Stał się urywany, szybki. Javier zaczął też bardzo głośno dyszeć i stękać. Juanita również stała się jeszcze głośniejsza i jej rozkoszne jęki były krótsze, bardziej gwałtowne. Królewna słyszała coraz większy niepokój wśród zwierząt w stajni i zaniepokoiła się, czy w końcu strażnicy na murach, mimo odległości, nie usłyszą tych odgłosów.
Nagle gwałtowne ruchy zatrzymały się całkowicie. Javier pozostał wsunięty do końca, jakby próbując wejść jeszcze głębiej. Ich ciała drżały, a mięśnie wydawały się napięte do granic. Królewna zdziwiona zdała sobie sprawę, że na chwile przestali nawet oddychać. Nagle krzyknęli oboje na raz, tak głośno, że aż podskoczyła.
Cały czas stali w miarę nieruchomo, ale muszelka Juanity zaczęła dziwnie … pulsować? W tej samej chwili wielkim drągiem Javiera również zaczęły szarpać jakby skurcze. Blanka otworzyła szeroko oczy, patrząc, jak dookoła muszelki ciało dziewczyny przebiegają rytmiczne fale. Juanita wiła się, a jej kolana zaczęły się uginać. Para osunęła się na ziemię, dysząc ciężko i drżąc. Dziwne skurcze wciąż pulsowały w miejscu ich połączonych ciał. Blanka wciąż kucała i nie mogła oderwać oczu od magicznych spazmów w intymnych miejscach. Juanita i Javier osunęli się na siano i leżeli na boku. Spoceni, uśmiechnięci oddychali ciężko, z ulgą. Ostatnie, delikatne skurcze, co kilka sekund, przebiegały muszelkę Juanity. Javier wciąż wsunięty do środka.
Blanka czekała, co będzie dalej, oddychając szybko i delikatnie rozsuwając kolana, co zwiększyło napięcie materiału między jej udami, zwiększając jednocześnie uczucie palącej przyjemności. Zrobiła to zupełnie nieświadomie. Oddech kochanków się uspokajał. Ich spocone twarze powoli traciły czerwoną barwę. Javier gładził rude włosy dziewczyny.
Oddech królewny przeciwnie — szybki i urywany. Jej piękna buzia płonęła wciąż intensywną czerwienią. Minęła kolejna minuta, kiedy Blanka zdała sobie sprawę, że Javier i Juanita… śpią. Śpią? Jak to? Zasnęli? Tak szybko? Tak łatwo?
W tym momencie zaczęła domyślać się, dlaczego Roberto ją tu dziś przyprowadził i co jej chciał pokazać.

12 komentarze

 
  • Marigold

    Mistrz! Tak sobie myślę, że ja będę opisywać przygody i intrygi, a Ty sceny miłosne. Duet idealny, a i bestseller murowany!  :rotfl:

    11 kwietnia

  • unstableimagination

    @Marigold Dzięki za miłe słowa :) dobry pomysł :)

    11 kwietnia

  • Vee

    Mam za sobą pierwszy rozdział. Nie wszystko mi się podoba, ale jest dobrze, a co więcej — nie mam wątpliwości, że będzie z tego chleb ;)

    17 stycznia

  • unstableimagination

    @Vee Dzięki za wytrwałość! :D Miejmy nadzieje, że w kolejnych częściach nie wyjdzie zakalec :)

    18 stycznia

  • abigail

    będzie ciąg dalszy? :)

    4 stycznia

  • unstableimagination

    @abigail nie uwierzysz ale dokładnie w tym momencie kończę drugą część :)

    4 stycznia

  • abigail

    @unstableimagination nie uwierzysz ale  właśnie zdążyłam ją przeczytać :)

    4 stycznia

  • unstableimagination

    @abigail i co? i co? i co? :)

    4 stycznia

  • agnes1709

    Dlaczego to jeszcze nie wyszło z poczekalni? :woot2:

    2 stycznia

  • unstableimagination

    @agnes1709 niedługo może uda mi się skończyć drugą część :) może ta druga przepchnie pierwszą przez poczekalnie? kto wie? :D nadzieja zawsze jest

    2 stycznia

  • unstableimagination

    @agnes1709 Wyszło! Wyszło!  :jupi:

    8 stycznia

  • agnes1709

    @unstableimagination 👍

    8 stycznia

  • Prunella

    Kuszący początek przygody, oby tylko miała dobre zakończenie.

    1 stycznia

  • unstableimagination

    @Prunella na pewno będzie dobre ale na pewno do zakończenia bardzo daleko! Dziękuję za miłe słowa :)

    2 stycznia

  • Czytelniczka1

    Bardzo przyjemnie się czyta, nawet kolejny raz. ;)

    27 gru 2023

  • unstableimagination

    @Czytelniczka1 jakże mi miło :)

    27 gru 2023

  • Czytelniczka1

    @unstableimagination 😁

    27 gru 2023

  • Gaba

    Ja już nie wiem, o co tu chodzi.... Prawie 2,5tysi odsłon, 38 łapek i..... poczekalnia? Dziwne to jest. Hmmmm

    24 gru 2023

  • unstableimagination

    @Gaba ja i tak jestem w szoku, że tak miło zostałem przyjęty :) Bardzo jestem ciekawy, czy kolejna część również się spodoba. Myślę, że po nowym roku uda mi się poprawić większość błędów i opublikować :)

    24 gru 2023

  • unstableimagination

    @Gaba  Udało się!  :jupi:

    8 stycznia

  • Gaba

    @unstableimagination nie "się udało" tylko ZAPRACOWANE!
    Gratuluję!

    8 stycznia

  • pH07

    Ciężkie jest życie nieśpiącej królewny... To w ramach chwalenia. ;) A jako konstruktywną krytykę mam pytanie: O jakich prądach mowa? Królewna czuje prąd na piersiach, ciepły miły prąd delikatnie spływa na podbrzusze, zaskakuje przyjemnym uderzeniem. Chodzi o prąd rzeczny, prąd powietrza, prąd elektryczny? Jakie prądy występują w bajkach? A wracając do chwalenia: nawet panny Wild, te same sławne Grettchen, Dortchen i Lisette,  by się takiej nieśpiącej nie powstydziły. ;)

    18 gru 2023

  • unstableimagination

    @pH07 No tak. Na to wygląda, że wena zagalopowała się i zaczęła bajkę elektryfikować. :) Bardzo dziękuję za krytykę. W najbliższym czasie postaram się "uziemić" królewnę, nie zmniejszając jej miłych doznań :)

    19 gru 2023

  • pH07

    @unstableimagination jeszcze można by uzupełnić brakujący przecinek w tytule ;)

    19 gru 2023

  • unstableimagination

    @pH07 przecinek dodany, razem  z kilkoma innymi. Kilka literówek znalazłem i pare powtórzeń. Elektryfikacja wycofana. Ilustracje dodane. Dywizy zmienione na coś bardziej pauzopodobnego. Usunąłem też zbędne puste linie, ale mam mieszane uczucia czy to dobrze wyszło. Ogólnie mam jakiś problem z akapitami.

    20 gru 2023

  • pH07

    @unstableimagination Wow! Czy ilustracje robisz przy pomocy AI? Wcięcia, z tego, co wiem, wstawia się tutaj tabulatorem. Ale lepiej zapytać prawdziwych specjalistów. ;)
    Przecinków to ja bym jeszcze trochę dodał. Np.:
        — Ależ[,] Panie strażniku! Jestem niewinna!
    No i "pan" jest rzeczownikiem pospolitym (o bardzo skądinąd ciekawej proweniencji); nie wymaga dużej litery.  

    "On z kolei był starszy o dobre 5 lat." zmieniłbym na "On z kolei był starszy o dobrych pięć [5 pisane literami] lat."

    Tu z kolei bym usunął spację:
    "Juanita … śpią" ;)

    Swoją drogą ciekawe, jakie panacea proponowali medycy i czarodzieje... kąpiele z pijawkami, melatoninę? ;)

    20 gru 2023

  • unstableimagination

    @pH07 Dzięki! Sugerowane poprawki naniosłem. Oprócz ależ. Czy jesteś tego pewny? Ja jestem słaby z interpunkcji i wszystko mi wmówisz, ale na szybko szukałem i widzę, że po ależ nie stawiają przecinków.
    Co to obrazków - tak AI mi pomagało i niestety Javier zarobił szóstego palca. Ale może mu się przyda ... ;)

    20 gru 2023

  • pH07

    @unstableimagination Są różne ależe. "Ale(ż) jesteś mądra" — bez przecinka, Ale(ż) + wołacz — z przecinkiem.

    20 gru 2023

  • unstableimagination

    @pH07 i ponownie dziekuje, poprawiam

    20 gru 2023

  • Gaba

    Brawo!  
    Coś trudno mi uwierzyć w prezentację profilową....
    Ale opowiadanie jest więcej niż dobre i się podoba! Będę śledził dalsze dokonania.

    18 gru 2023

  • unstableimagination

    @Gaba Uwierz, uwierz. Ostatnio tyle na raz napisałem na maturze. Naprawdę bardzo mi miło słyszeć, że się podoba!

    19 gru 2023

  • wram

    Bardzo fajne opowiadanie, będzie ciąg dalszy. Brawo. :yahoo:  :bravo:

    16 gru 2023

  • unstableimagination

    @wram Dziękuję bardzo za tak miłe słowa i ciepłe przyjęcie mojego debiutu :)

    17 gru 2023

  • abigail

    delikatnie i zmysłowo napisane  :bravo:

    15 gru 2023

  • unstableimagination

    @abigail  :jupi: Bardzo dziękuję :)

    15 gru 2023

  • TomoiMery

    zapowiada się ciekawie 😁

    14 gru 2023

  • unstableimagination

    @TomoiMery Dzięki, postaram się by było coraz lepiej :)

    15 gru 2023