O królewnie, która nie mogła spać (część 2)

O królewnie, która nie mogła spać (część 2)  
Drodzy czytelnicy!
Bardzo Wam dziękuję za tak ciepłe przyjęcie mojego debiutu! Dziękuję za wszystkie komentarze i każdą łapkę z osobna. Mam nadzieję, że kolejne części również Wam się spodobają.
Koniecznie podzielcie się opiniami. Jeśli nie chcecie dowalać mi publicznie, to możecie przesyłać w wiadomościach. Przyjmę każdą krytykę!
Miłego czytania.


Ilustracje wygenerowane za pomocą AI. Wszelkie podobieństwo ilustracji, imion, nazwisk, osób i zdarzeń w opowiadaniu do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe. Zresztą to tylko bajka ...
  
Rodział III
  
Chłodne powietrze letniej nocy owiewało jej gorące policzki i przynosiło ulgę. Oddychała szybko, opierając się o ścianę stajni, zaraz obok drzwi starego magazynu. Jej oczy były zamknięte, a w głowie kręciły się nieznane emocje. Drżała. Wszystkie zmysły, napięte do granic, zasypywały ją gradem doznań. Nie mogła zebrać myśli. Tak wyraźnie czuła szorstkie drewno, o które się opierała. Tak mocno czuła, jak ciasny gorset ściska jej falujące w rytmie oddechu piersi. Zapach siana, drewna, nocnych kwiatów — to wszystko było tak silne! Między jej udami płonął ogień, szalała burza. Czuła pokusę, by znów kucnąć, zacisnąć uda, cokolwiek, by znów poczuć przyjemność w tym płonącym miejscu.
Opanowała myśli, zacisnęła pięści, zmusiła swoje ciało i umysł do posłuszeństwa.
    — Wasza wysokość? Blanka?
Zdała sobie sprawę, że Roberto, po raz kolejny, coś do niej mówi. Otworzyła oczy i podniosła wzrok. Ach, jego oczy były tak mocno niebieskie! Zupełnie jak błękitne niebo w piękne słoneczne popołudnie. Ale dlaczego były takie zaniepokojone? Cała jego twarz była mocno zaniepokojona.
    — Wasza wysokość, dobrze się czujesz?
Patrzyła i wciąż nie mogła zebrać myśli. Dlaczego on się niepokoi? Dotknął jej ramienia. Mocno odczuła jego silne i cieple palce. Przyjemny dreszcz na ramieniu, którego dotknął. Cofnął rękę, jakby się przestraszył swojej śmiałości. Przecież chciała, by ją dotykał. Wciąż oddychała tak szybko,  jakby właśnie przebiegła dookoła całego zamku.
Mocniej zacisnęła pięści, walcząc ze sobą, odrzucając natłok doznań.
    Jesteś królewską córką! — pomyślała — Weź się w garść!
    — Wszystko w porządku — powiedziała z wysiłkiem.  
Starała się brzmieć normalnie, ale głos jej lekko drżał i oddychała za szybko, by to ukryć.
Roberto wyraźnie się rozluźnił.
    — Wiem. Patrzenie na nich... — uśmiechnął się do niej, szukając słów — robi duże wrażenie.
    — Nie wiem, o czym mówisz — rzuciła niedbale, wiedząc dokładnie, o co mu chodzi.  
Miała nadzieję, że w słabym świetle księżyca nie widać dobrze jej płonących policzków.
    — Lepiej wyjaśnij teraz, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś — wskazała na niego palcem.  
    — To bardzo nieładnie podglądać innych, szczególnie w takiej… nieprzyzwoitej sytuacji. I co to ma wspólnego z klątwą!?

Udawała tylko złość, bo domyślała się, o co mu chodziło. Poza tym, to co zobaczyła w stajni, było najciekawszą i najbardziej ekscytującą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziała. Chciała jednak ukryć wstyd i wrażenie, jakie na niej to wywarło.
    — Przepraszam — Roberto ukłonił się wyraźnie zmartwiony jej gniewem — chciałem ci pokazać, jaki mógłby być sposób na sen.
Zaczął mówić szybko.
— Oni zawsze po tym zasypiają. Widziałem ich już trzy razy. No, ten jest czwarty. To był przypadek za pierwszym razem. A potem, tak jakoś — Roberto patrzył w ziemię zawstydzony — wiem, że nie powinienem, ale nie mogłem powstrzymać się przed podglądaniem. Dla mnie to... jest bardzo ciekawe... i fascynujące. Proszę, wybacz.  
Blanka poczuła się lepiej. Z satysfakcją stwierdziła, że odwróciła uwagę od swojej niespodziewanej słabości i teraz to on musiał się tłumaczyć.
    — Już dobrze — powiedziała — rozumiem, że chciałeś dobrze.
Uśmiechnęła się do niego, kiedy podniósł wzrok, by na nią popatrzyć. Ach, te jego błękitne oczy!
Na ich widok znów poczuła dreszcz i uderzenie gorąca między udami. W panice rzuciła:
    — Chodź ze mną! Odprowadzisz mnie. — mówiąc to, ruszyła szybkim krokiem, przez trawę, w kierunku murów.  
Nie oglądała się za siebie. Idąc, poczuła kolejną dziwną rzecz. Tak jakby jej muszelka była cała mokra i… dziwnie śliska. Z każdym krokiem czuła, jak jej delikatne wargi prześlizgują się po sobie. Przyjemność tego uczucia ją zaskakiwała. Przypomniała sobie, jak mokra była tam dziewczyna w stajni. Czy to możliwe, że u niej też tak się działo?
Zaczęła stawiać krótkie kroki, żeby choć trochę zmniejszyć dziwną przyjemność, która znów zaczęła niebezpiecznie przyśpieszać jej oddech.
Szli chwilę w milczeniu. Blanka skupiła się na opanowaniu oddechu, myśli i uczuć. Wszystkie jej zmysły jednak wciąż były niesamowicie napięte.  
Mijali drzewa, krzaki lasu rosnącego przy murze. Wąska ścieżka zakręcała ciągle, wiła się niczym wąż między gęstymi trawami i kępami leśnych kwiatów. Księżyc wciąż był wysoko i Blanka znajdowała drogę bez problemów. Jej kroków nie było słychać, ale wyraźnie słyszała kroki Roberto za sobą. Piękno i spokój nocy działały kojąco na jej rozpalone zmysły.

Po jakimś czasie nie obracając się, powiedziała:
    — Po pierwsze to, co działa na nich, nie musi wcale działać na innych.
    — No... nie musi — głos Roberto niechętnie zgodził się z nią
    — Poza tym, nawet jeśli to dobry sposób, to czy kiedykolwiek widziałeś na zamku jakiegoś księcia?
    — No... nie.
    — Bo nigdy nas żaden nie odwiedził. — kontynuowała — A nawet gdyby się znalazł, to pewnie i tak by mi się nie spodobał i bym za niego nie wyszła.
    — No... tak.
    — Albo ja bym mu się nie spodobała i on by się ze mną nie ożenił. - królewna kontynuowała swój logiczny wywód.
    — To niemożliwe, żebyś się komuś nie spodobała — Roberto tym razem się sprzeciwił.
Uśmiechnęła się do siebie, słysząc te słowa, ale nie przerwała.
    — Bo przecież, nie sądziłeś chyba, że mógłby mnie dotknąć w taki sposób ktoś, kto nie byłby moim mężem?  
    — No... oczywiście że nie — Roberto zgodził się znowu, chociaż w jego głosie była, prawie niezauważalna, nuta wątpliwości.
    — Nie sądziłeś chyba, że księżniczka w stajni, potajemnie... no wiesz. To, co oni.
    — No… pewnie, że nie...
    — Księżniczka mogłaby tylko z mężem. Jeśli w ogóle.
    — Jeśli w ogóle! - powtórzył Roberto, a w jego głosie pojawiła się śmiech.
Blanka zignorowała jego wesołość.
    — Zanim znajdę męża pewnie umrę z braku snu — westchnęła.
Kroki za nią ucichły. Też się zatrzymała i obróciła.  
Stał i wpatrywał się w nią poważnym wzrokiem.  
    — Proszę, nie mów tak.
Wzruszyła ramionami.
    — A dlaczego nie? Właśnie przy użyciu logiki udowodniłam ci, że twój ”sposób” na sen nie może mi pomóc.
Westchnął.
    — Wasza wysok… Blanka. Poczekaj z tą logiką trochę — powiedział unosząc dłoń — posłuchaj.
    — Kiedy zdecydowałem się cię tu przyprowadzić, miałem na myśli coś innego. Nie myślałem, żebyś zrobiła dokładnie to, co oni.
    — Nie? A co myślałeś? — założyła ręce na piersi i spojrzała wyczekująco — Skąd mam wiedzieć, skoro nic mi nie powiedziałeś?
    — Żeby dość do... — zawahał się — do tego, do czego oni doszli na końcu... — Do tej największej przyjemności... Widziałaś to. Tej ekstazy, która... może dać odprężenie i sen.
Mówił powoli. Szukał odpowiednich słów. Nie przerywała mu. W głowie zobaczyła znów drżące i pulsujące ciała w stajni osuwające się na siano.
    — Można to też zrobić samemu. Bez drugiej osoby. Nie potrzebujesz ani męża, ani księcia. Nikogo.
Uniosła brwi.
    — W jaki sposób? - zapytała, a w jej głowie zabrzmiała nuta zainteresowania.
    — Można... — znów się zawahał — można... dotykać... siebie. Ale tak, jakby dotykała Cię inna osoba.
Uniosła brwi jeszcze wyżej. Ileż razy dziś może ją coś zdziwić i zaskoczyć?
    — Tego można przynajmniej łatwo spróbować... — dodał.
Zamyśliła się. To brzmiało niezbyt sensownie. Przypomniała sobie jednak, kiedy w stodole kucnęła i spodnie mocno nacisnęły między jej udami. Przypomniała sobie, jak zaskoczyła ją silna przyjemność, jaką poczuła. Czy to możliwe, że on ma racje?
    — Czy uwierzyłabyś, gdybym Ci opowiedział, co oni robią w stajni? Ze szczegółami?
Musiała mu to przyznać. Pokręciła przecząco głową. Gdyby próbował jej opisać, to co tam się wydarzyło, przerwałaby mu i wyrzuciła go. A gdyby ktoś doniósł ojcu, co jej próbował powiedzieć, to pewnie skończyłby w lochu. Albo gorzej.
    — Uwierz mi teraz na słowo. Może wystarczy prezentacji na jedną noc.
Patrzyła na niego zamyślona. Ciepło w jej wnętrzu pulsowało delikatnie. Oddech już spokojniejszy, ale wciąż lekko przyśpieszony.
    — Czy Ty tak kiedyś zrobiłeś? — zapytała cicho
Mimo ciemności widziała, że się zaczerwienił. Zawahał się. Podszedł bliżej i powiedział jakby chciał, żeby tylko ona to usłyszała.
    — Tak.  
Czuła, że to wyznanie dużo go kosztowało. Przyjemny dreszcz przebiegł jej ciało.
    — Dlatego chciałem Ci pokazać to spotkanie w stajni. Żebyś zobaczyła ten rodzaj dotyku.  
    — Czy... czy to działa? Czy zasnąłeś?
Roześmiał się. Dlaczego on tak ładnie się uśmiechał?
    — Ja i tak zasypiam bez problemu! Bez różnicy, czy to akurat robię, czy nie.
Z jakiegoś powodu, ta cicha rozmowa znów zaczęła przyśpieszać jej oddech. Nieposłuszna wyobraźnia malowała w jej głowie obrazy, jak dokładnie Roberto mógłby sam siebie dotykać. Gorąco między udami zapłonęło nowym intensywnym płomieniem. Wciągnęła powietrze, zdziwiona, kiedy ciepło dotarło szybko do jej piersi i zapłonęło zdradliwym rumieńcem na policzkach.
     Znowu — pomyślała — w całym życiu się nie rumieniłam tyle, co dziś.
Odwróciła się szybko i znów ruszyła ścieżką.
Przyznała w myślach, że pomysł Roberto był… ciekawy.  
Po kilku chwilach ścieżka wyszła z lasu i biegła dalej krawędzią suchej fosy. Po ich prawej stronie wysoki mur sięgał wysoko w nocne niebo, a na jego szczycie w kilku miejscach migotały światła pochodni. Po lewej krawędź lasu oddalała się od zamku i dochodziła do niewielkiego jeziora.
Blanka zatrzymała się, widząc coś przy ścieżce. Trawa usiana była drobnymi, białymi kwiatami. Od spodu ich płatki były ciemnoróżowe. Cudowny słodki zapach unosił się i aż wirował w głowie. Między kwiatami i nad nimi poruszały się małe światełka. Uśmiechnęła się, rozglądając dookoła.
Roberto stał niedaleko, również uśmiechnięty. Ale nie patrzył ani na kwiaty, ani na świetliki.
    —  Księżycowe zawilce. Rozkwitają po północy. Świetlikom chyba też się podobają.
Blanka ostrożnie weszła między kwiaty, stawiając stopy tak, by nie ich nie uszkodzić. Wspaniały zapach był intensywny i odurzający.
    —  Gdybym je zauważyła wcześniej, to chyba bym tu została. Do tej pory stałbyś pod stajnią i czekał.
Roberto roześmiał się.  
    —  A skąd wiesz, że bym tyle czekał? Może bym już poszedł?
    —  A poszedłbyś? — spojrzała na niego.
    —  Pewnie nie — odpowiedział, a ona czuła, że rzeczywiście czekałby na nią.
Uśmiechnięta kucnęła, by przyjrzeć się kwiatom z bliska. Nagłe uderzenie rozkoszy znów ją zaskoczyło. Wciągnęła powietrze i przygryzła wargę. Powstrzymała głośne westchnienie. Zapomniała o tym. Zapomniała co się dzieje, kiedy kuca w tych spodniach, a jej ciało jest tak dziwnie rozgrzane i wrażliwe.
Dotykała delikatnych płatków kwiatów, a twardy materiał jej ciasnych spodni cudownie mocno naciskał na jej muszelkę. Światełka uniosły się spomiędzy kwiatów i otoczyły jej dłonie. Gorąca przyjemność między udami pulsowała coraz mocniej.
    —  Przyjemnie, prawda?
Przerażona otworzyła szeroko oczy.  
    Skąd on… — pomyślała.
Spojrzała na Roberto, a jej serce nagle przyśpieszyło.
    —  Co jest przyjemne? — spytała od niechcenia, siląc się na obojętny ton
    —  No… ta cudowna, ciepła, letnia noc.
Odetchnęła z ulgą.
    —  Tak, jest bardzo przyjemnie. Dużo przyjemniej niż się spodziewałam.
Te ostatnie słowa bardziej wyszeptała niż powiedziała.
Usiłowała powstrzymać drżenie palców ale gorąca rozkosz płynąca spomiędzy ud, błyskawicznie opanowywała jej ciało. Tym razem działo się to jeszcze szybciej.  
Świetliki latały teraz dookoła jej nóg, pośladków, ramion i głowy.  
    — Wydaje mi się, że podobasz im się bardziej niż kwiaty.



Uśmiechnęła się do niego. A on stał tam i uśmiechał się do niej. Oddychając coraz szybciej, widziała, jak jego wzrok prześlizguje się po całej jej sylwetce. Czy to możliwe, żeby mocniej odczuwała te miejsca, gdzie patrzył? Czuła płonące ciepło na twarzy, pośladkach, piersiach.
Wstała, bojąc się, że straci kontrolę nad sobą, a świetliki rozpierzchły się i odleciały, krążąc dookoła niej. Rozkoszny nacisk między udami zniknął. Ale płomień wypełniający całe jej ciało nie przygasał. Znów czuła wszystko tak wyraźnie. Znów gorset zamiast zwyczajnie ciasny stał się  dziwnie przyjemny. Delikatna rozkosz sączyła się z mocno ściśniętych piersi. Nawet luźna koszula, zakrywająca jej dekolt i ramiona, zdawała się pieścić jej skórę miękkim dotykiem bawełny.
Zacisnęła pięści, odwróciła się od Roberto i wyszła z kwiatów na trawę. Była teraz plecami do murów i ścieżki. Około 200 stóp przed nią widać było brzeg jeziora. Nie było duże, ale jego drugi brzeg tonął we mgle i ciemności. Miała nadzieje, że nie widać rumieńców. Usiłowała opanować oddech i ignorować pobudzone zmysły. Świetliki znów krążyły bliżej. Niektóre usiadły na jej ramionach. Wyciągnęła ręce w bok i uśmiechnęła się. Patrzyła, jak światełka przysiadają na nich. Kilka usiadło też na jej nogach, włosach.
    —  Chyba naprawdę Cię lubią — usłyszała z tyłu
    —  Na to wygląda — cieszyła się, że świetliki ją rozpraszały.
Po chwili usłyszała, jak Roberto odchrząknął czymś rozbawiony.
Obróciła głowę i tułów delikatnie, aby na niego spojrzeć
    —  Co? — zapytała
Patrzył na jej pośladki.
    —  Najbardziej podoba im się Twój królewski tyłek — roześmiał się — i w sumie im się nie dziwię.
Zerknęła w dół i rzeczywiście, na jej pośladkach, opiętych ciasno czarnymi spodniami, migotało mnóstwo świetlistych punkcików.
Błyskawicznie strzepnęła je ręką i wybiegła z trawy na ścieżkę. Jeszcze przez chwilę opędzała się od zdradzieckich światełek, czując, jak rumieniec jeszcze mocniej rozpala jej policzki. Zaraz, co on powiedział? Że im się nie dziwi?
Czuła, że powinna się zdenerwować i nakrzyczeć na niego za bezczelność ale… czuła się dziwnie dobrze słysząc, że jej pośladki mu się podobają.
Popatrzyła na niego. Stał uśmiechnięty na ścieżce i patrzyła na nią. Kilka świetlików usiadło na jego włosach. Ręce założone miał na piersi.
Zaczęła przeganiać świetliki w jego stronę. Niech jego teraz obsiądą!
    —  Hej, czy ty je do mnie zaganiasz? — zapytał ze śmiechem
    —  Żebyś wiedział! — odparła i z satysfakcją zobaczyła, jak kilka świetlików rzeczywiście kieruje się w stronę Roberto — zobaczymy, jak im się spodoba twój stajenny tyłek.
    — Ho, ho, nie wiedziałem, że królewny mogą używać takich słów — Roberto wciąż się śmiał
    — Królewny mogą wszystko — odparowała nie mogąc powstrzymać uśmiechu
    — Wszystko? — zapytał z niedowierzaniem — Ja słyszałem, że one mogą tylko po ślubie i tylko z księciem!

Zrobiła oburzoną minę, ale on się tym nie przejmował i tylko na nią patrzył, kiedy biegała, podskakiwała i machała rękami. Kolejne dwa świetliki usiadły na spodniach chłopaka.
To jej o czymś przypomniało. O czymś ogromnym i sterczącym co widziała w stajni. Jak chłopcy trzymają go w spodniach?
    —  Nie sądziłam, że mężczyźni mają coś tak dużego między nogami — nie przerywała zabawy ze świetlikami — jak wy sobie z tym radzicie? Nie przeszkadza to wam?  
Zatrzymała się i pokazała palcem na spodnie Roberto, który powoli przestawał się uśmiechać.
    —  Przecież nie widać, żebyście coś takiego tam mieli. — kontynuowała swoje rozważania z poważną miną —  Pewnie nie wszyscy macie tak duży problem, jak Javier?
Roberto chyba trochę zatkało, bo nic nie powiedział. Popatrzył tylko na swoje spodnie, jakby upewniając się, czy rzeczywiście nic nie widać. Materiał czarnych spodni był gruby ciemny i nierówny.  
Roberto wyciągnął dłonie w obronnym geście i uśmiechnął się.
    —  Tyle trudnych pytań na raz?
    —  Trzeba było nie rozbudzać mojej królewskiej ciekawości — rzuciła i stanęła blisko niego.
    —  Z przyjemnością zaspokoję każdą ciekawość, Wasza Wysokość — ukłonił się, śmiejąc — ale chyba już późno jest ….
    —  Nie wymigasz się — powiedziała z uśmiechem, po czym ruszyła ścieżką dalej w stronę tajnego przejścia. Idąc, machnęła dłonią, żeby za nią szedł.
    —  Nie miałem zamiaru — usłyszała.
Podbiegł do niej i szedł obok po trawie. Przez chwilę szli w ciszy. Księżyc zaszedł za chmurę i zrobiło się ciemniej. Przytłumiony rechot żab znad jeziora mieszał się z delikatnym szumem wiatru.
    —  Po pierwsze — Roberto zaczął wykład — Javier ma raczej przeciętnego.
Blanka uniosła brwi. To miał był przeciętny rozmiar?
    —  W to na pewno nie uwierzę — roześmiała się
    —  Po drugie, większość czasu nasz męski problem jest dość niewielki i… luźny.
Królewna uśmiechnęła się. Niewielki i luźny nie pasowało do tego, co widziała.
    —  Chciałabym to zobaczyć.
Roberto kontynuował, lekko zdezorientowany tą uwagą.
    —  Duży i twardy robi się tylko w specyficznej sytuacji.
    —  A jakiej sytuacji? — Blanka dopytywała
    —  No… takiej właśnie, jak widzieliśmy w stajni — Roberto trochę się plątał
    —  Ale co powoduje, że robi się taki duży?
    —  Hm… — zamyślił się i wydawało się, że jego twarz lekko się zaczerwieniła — Kiedy bardzo podoba nam się ktoś. Kiedy mamy ochotę dotykać…  
Widać było, że trudno było mu o tym mówić.
Blanka czuła, że jego wyjaśnienia sprawiają, że płomień w jej wnętrzu znów przybiera na sile.  
    —  Ale mamy swoje sposoby, żeby mimo rozmiarów ukrywać go.
Zamyślona królewna idąc, sięgnęła do włosów i bezwiednie zaczęła zaplatać warkocz. Nie widziała nic na spodniach chłopaka. Żadnego wybrzuszenia. Co prawda była noc, a spodnie były ciemne i zrobione z grubego materiału. Ale coś tak dużego, jak miał Javier, nie mogłoby się tam ukrywać.
Blanka poczuła się nagle bardzo zmęczona.
    —  Ciekawe, jakie są te wasze sposoby …. — powiedziała z westchnieniem.
Roberto przez chwilę się zastanawiał, a potem powiedział:
    —  Na przykład ciasna bielizna i spodnie z grubego sztywnego materiału.
    —  Na przykład takie? — Blanka wskazała palcem na jego spodnie
    —  Dokładnie takie! — roześmiał się Roberto
Ciekawe. Fascynowało ją, jak dokładnie to działa.
    —  A czy ty dziś… czy twój… — zaczęła pytanie, ale zawahała się.
Nagle zdenerwowała się na siebie. Nie. Nie będzie pytała o to. A w ogóle skąd te myśli? Jest królewską córką, a to tylko stajenny! Nie powinno jej obchodzić czy mu się podoba, czy nie.
    — Czemu jesteś taka głupia? — zapytała się w myślach.
Szli dalej w milczeniu. W głowie królewny szalała burza wściekłości, a między jej udami palący płomień.
Po chwili Roberto powiedział jakby do siebie.
    —  Całe szczęście, że założyłem dziś te właśnie spodnie.  
Uśmiechnęła się i przeszedł ją dreszcz. Popatrzyła znacząco na jego spodnie.
    —  Powinieneś udowodnić, jak wspaniałe są te wasze sposoby ukrywania.
Roberto przez chwilę się jakby wahał. W jego oczach błysnął dziwny płomień. Tak intensywny, że królewnę przeszedł kolejny dreszcz. Tak naprawdę tylko żartowała, ale to jego zawahanie się… On to naprawdę rozważał! Poczuła, że mogła, że chciała namówić go do pokazania wszystkich szczegółów.
Otworzyła już usta, kiedy on szybko ukłonił się i powiedział:
    —  Pani dotarliśmy do Twojego tajemnego przejścia. Tak wiem o nim od dawna — roześmiał się, widząc jej zaskoczenie — Dziękuję Ci za towarzystwo i życzę dobrej reszty nocy. Mam nadzieję, że pomimo klątwy, uda Ci się wypocząć przed porankiem.
Czuła, że nie chciał się z nią rozstawać. Zdała sobie sprawę, że ona też nie chciała, żeby odszedł.
    —  Roberto… — zaczęła, ale on jej przerwał
    —  Rano muszę przygotować konia dla pewnej królewny — ukłonił się z uśmiechem — naprawdę, muszę już iść.
Odwrócił i odbiegł, nie czekając na odpowiedź. Patrzyła za nim, a w głowie wirowało jej tyle różnych uczuć. Smutek, radość, zmęczenie, podniecenie, rozczarowanie. Wszystko na raz. Roberto dotarł do linii drzew i zniknął w lesie. Poczuła się głupio, że tak stała i za nim patrzyła. Poczuła się głupio, że jego odejście ją zasmuciło. Była jednocześnie zła o to, że go nie zatrzymała i o to, że chciała go zatrzymać. Westchnęła, a zmęczenie spadło na nią ze zdwojoną siłą.
Stała jeszcze chwilę i po prostu patrzyła na las. Księżyc niedawno wyszedł zza chmur i znów świecił jasno. Las, trawa, mur — wszystko skąpane w srebrnym świetle. Nierzeczywiste, magiczne. Jak cała ta noc.
Podeszła do muru i poczuła, jak wraca pieczenie w oczach. Znalazła przyciski i nacisnęła je w odpowiedniej kolejności. Z tej strony przejście wymagało znajomości trzech sekretnych kamieni. Mur powoli się otworzył. Weszła i kucnęła, żeby podnieść i zapalić lampę. Poczuła jak materiał spodni i bielizny znów mocno wpija się między jej uda. Uderzenie przyjemności było trochę słabsze, niż kiedy kucnęła w kwiatach. Wciąż jednak na tyle silne, żeby zapomniała o zmęczeniu, a na jej policzki wrócił delikatny rumieniec. Zapaliła lampę i odłożyła ją, ale nie zmieniła pozycji. Przejście się zamknęło.
Teraz kiedy nikt nie patrzył, poruszyła biodrami delikatnie do przodu i do tyłu. Twardy materiał przesunął się po jej muszelce w górę i dół. A właściwie to się prześlizgnął. Silna rozkosz zapłonęła między jej udami i rozlała się na całe ciało. Nagromadzone ciepło wróciło błyskawicznie i rozpaliło jej wnętrze. Westchnęła głęboko, a w ciszy korytarza to westchnienie zabrzmiało bardzo głośno. Zaczerwieniła się, zdając sobie sprawę, że zabrzmiało to bardzo podobnie do westchnień Juanity.
Drżąc, wstała i uniosła lampę. Ruszyła korytarzem w kierunku swojej komnaty. Pomyślała, że czas dokładniej zbadać tę ciekawą przyjemność, która z każdym krokiem coraz mocniej płonęła między jej udami.

Rodział IV



Roberto biegł w stronę lasu. Chłodne powietrze szumiało w jego uszach.
    —  Jesteś idiotą! Jesteś idiotą! Jesteś idiotą! — miał to w głowie prawie cały czas od wczoraj.  
Od kiedy zdecydował się poprosić Blankę o przyjście w nocy do stajni.
    —  Jesteś skończonym idiotą — grzmiało mu w myślach, kiedy czekał na nią.
Tak samo, kiedy patrzył na jej opięte legginsami pośladki, kiedy pochylona zaglądała przez szparę w deskach. I potem kiedy przyznawał się jej, że czasem dotyka siebie. Kto w ogóle komuś mówi o czymś takim? A do tego księżniczce? No tylko idiota…
Wiedział, że jest idiotą i że głos w głowie ma rację. Tylko dlaczego bycie idiotą było takie cudowne?
    —  Jesteś idiotą! — myślał teraz do siebie, biegnąc i uśmiechał się do tej myśli.
Co się w ogóle stało? Czy królewna naprawdę chciała, żeby ściągnął spodnie? I czy on naprawdę prawie to zrobił? Czy król, jeśli się dowie, od razu zetnie mu głowę, czy powiesi dopiero na następny dzień? Ostatkiem sił odbiegł od niej, bo wiedział, że jeszcze chwila, a stanie się jeszcze większym idiotą. Całą noc wydawała się nierealna. Czuł, jak cały delikatnie drży od nadmiaru emocji. Czy naprawdę spędził dziś tyle czasu z królewną?  
Zwolnił zdyszany za linią drzew. Skręcił ze ścieżki w bok, między krzewy i ostrożnie zawrócił, podchodząc z powrotem do brzegu lasu. Aż do miejsca, gdzie pozostając w cieniu i za krzakami mógł spojrzeć jeszcze raz na nią. Stała przy murze i patrzyła na las, na księżyc. Była tak niesamowicie piękna. Mógł patrzeć na nią bez końca. Na jej śliczną twarz, piękne usta, cudowny kształt rozpierających koszulę piersi. Na wąską talię płynnie przechodzącą w szerokie biodra i obfite pośladki. Cudowna burza czarnych włosów spływała jej na ramiona. Niesforne kosmyki w nieładzie dodatkowo ozdabiały piękną twarz. W oczach błyszczało światło księżyca jakby złapane przez jej długie, delikatne rzęsy. Gorące wypieki płonęły na jej zwykle bladych policzkach i przypominały, jak duże wrażenie zrobiła na niej nocna wyprawa.
Starał się ignorować pulsujące w spodniach ogromne napięcie, gorąco, ból i jednocześnie przyjemne ciepło. Właściwie ogromne napięcie nie było tylko w spodniach, bo sięgało pod pasem aż ponad pępek — schowane nie tylko za grubym materiałem spodni, ale również za luźną koszulą. To napięcie stało już od chwili kiedy Blanka przyszła na spotkanie. Od tego czasu nieprzerwanie w górze, napięte, gotowe, pulsujące. Jego drąg był tak duży, że aby nie było widać, wsuwał go pod pas, tak by płasko przylegał do brzucha.
Kiedy królewna zniknęła w końcu w tajnym przejściu, Roberto ruszył ścieżką w stronę wioski. Napięcie i emocje nie opuszczały go. Drąg bolał go na całej długości a szczególnie tam, gdzie pas spodni ściskał i trzymał go skierowanego w górę. Tępy ból wypełniał też nabrzmiałe i przepełnione kule zwisające pod nim. Mijał drzewa i krzewy, a w głowie wirowała mu wciąż Blanka. W wyobraźni jeszcze raz przeżywał każdy moment spotkania. Starał się zapamiętać jej wygląd, jej słowa — na zawsze. By nigdy nie zapomnieć tego najwspanialszego wieczora w życiu. I prawdopodobnie jedynego. Kiedy mijał stajnię, zatrzymał się przy drzwiach starego magazynu. To tu Blanka po wyjściu opierała się o ścianę. Cała drżąca, zgrzana, czerwona. Cudowna. Pamiętał jej nieobecny wzrok i jak przestraszył się o nią. Jak bardzo chciałby ją wtedy wziąć w ramiona, przycisnąć do ściany i dać jej rozkosz. Był pewien, że zasnęłaby od razu. Po prostu to wiedział.
Otworzył drzwi i wszedł do starego magazynu. W środku było już całkiem ciemno — światła pochodni, które wcześniej przeświecały przez szpary, zniknęły. Zostawił drzwi otwarte, by choć trochę światła księżyca wpadało do środka. Zauważył miecz oparty o ścianę przy drzwiach. Królewna zapomniała go. Podniósł go, myśląc, że musi jakoś niezauważenie go oddać. Trudno byłoby wyjaśnić, skąd tu się wziął.  
Podszedł do miejsca, gdzie wcześniej stała królewna. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zauważył nawet delikatny zarys drobnej dłoni na deskach. Musiała się tu opierać ręką. Wilgoć jej potu zostawiła delikatny ślad. Drugi ślad dłoni widział też niżej.  
Delikatnie dotknął śladu dłoni królewny palcami. Jego ciało poczuło tylko szorstką deskę, ale wyobraźnia… w wyobraźni dotknął jej ciepłej, drżącej dłoni. Zamknął oczy. W wyobraźni znów ją zobaczył — opartą dłonią o ścianę, wpatrzoną w scenę za ścianą. Pasek światła pochodni ze szpary oświetlał jej błyszczące oczy. Lekko rozchylone usta prawie ginęły w mroku. Kolejne promienie światła padały na jej ciemną koszulę ciasno opiętą na biuście, na gorset związany na wąskiej talii, na lekko drżące nogi w ciasnych skórzanych legginsach. Roberto nawet poczuł zapach jej słodkich perfum. Zadrżał, kiedy fala podniecenia wypełniła go. Ból i napięcie w spodniach jeszcze się wzmocniło. Ten zapach! Naprawdę go czuł.
Jej miecz? Uniósł go do twarzy, by się dobrze przyglądnąć i… fala cudownego słodkiego zapachu królewny zawirowała mu w głowie. Ach! Zamknął znów oczy i znów ją zobaczył a perfumy sprawiły, że widział ją jeszcze wyraźniej. Jedną ręką trzymał jej miecz rękojeścią blisko twarzy, upajając się zapachem Blanki. Drugą ręką powoli rozpinał pas spodni.
W jego wyobraźni królewna odwróciła się i spojrzała na jego dłoń, która właśnie kończyła rozpinać pas. Spodnie opadły na raz w wyobraźni i rzeczywistości. Długi, gruby, czerwony kształt zakołysał się w ciemności. W jego wyobraźni był lekko oświetlony światłem pochodni z jednej ze szpar. Poczuł ulgę, gdy pas już nie uściskał — część bólu zniknęła. Królewna w jego wyobraźni wcale nie była zaskoczona ani przestraszona. Uśmiechnęła się z zachwytem i powoli klęknęła przed nim, aby dobrze się przyjrzeć. Roberto czuł, jak jego serce przyśpiesza a napięcie jeszcze wzrasta. Dłoń chwyciła w ciemności kołyszący się kształt, a jednocześnie, w wyobraźni, chwyciła go ręka królewny. Wybuch rozkoszy przyćmił jego zmysły i całkowicie zgasił ból. Dłoń królewny trzymała go mocno. Przesunęła powoli w dół, luźna skóra przesunęła się wraz z jej dłonią, odsłaniając ogromną, drżącą i nabrzmiałą główkę. Klęcząca królewna się uśmiechała. Jej piękne usta lekko rozchylone. Czuł ciepło jej oddechu na odsłoniętej główce. Jej dotyk przepalał go rozkoszą. Ścisnęła jeszcze mocniej i przesunęła dłoń w górę. Pod wpływem tego ruchu duża kropla wilgoci pojawiła się w dziurce na szczycie główki i powoli zaczęła spływać w dół główki, w kierunku palców Blanki, błyszcząc w świetle pochodni. Królewna zaczęła przesuwać dłoń w górę i w dół.  
Robiła to powoli, rytmicznie, mocno ściskając. Rozkosz tych ruchów uderzała w Roberto, który drżał i gwałtownie łapał oddech. Tak mocno pochłonęła go wyobraźnia, że aż przez moment zdziwił się, skąd królewna z taką wprawą porusza dłonią.
    Jesteś idiotą! — pomyślał, przypominając sobie, że to jego dłoń.
Jego pośladki napinały się w rytmie ruchów dłoni królewny. Kiedy jej dłoń przesuwała się w dół, on lekko pchał biodrami w przód, wsuwając się mocniej w jej dłoń. Kiedy jej zaciśnięta dłoń przesuwała skórę w stronę główki, lekko cofał się tak, by dłoń królewny dotarła aż na samą górę, ściskając mocno główkę.  
Napięcie i podniecenie, które gromadziło się cały wieczór, nagle, bez ostrzeżenia, eksplodowało i zaskoczony Roberto przestał oddychać, by nie krzyknąć. Cudowna rozkosz w miejscu, gdzie dotykała go dłoń królewny nagle zapłonęła i zwielokrotniła się. Czuł, jak wypełnia cały jego napięty kształt, unosi nabrzmiałe kule, wylewa się na całe ciało, napinając każdy mięsień. Wciągnął powietrze pachnące jej perfumami i wtedy rozkosz zaczęła pulsować falami. Pierwszy gorący biały strumień wytrysnął na jej skąpany w świetle pochodni policzek. Królewna roześmiała się i zaczęła poruszać dłonią szybciej, jeszcze wzmacniając eksplodującą przyjemność. Drugi strumień uderzył oświetloną światem księżyca drewnianą ścianę, po czym zaczął spływać po szorstkim surowym drewnie. Trzeci strumień trafił na górną wargę królewny. Grube białe krople zaczęły spływać po jej uśmiechu. Gdy pierwsza kapnęła na jej dolną wargę, czwarty biały strumień wytrysnął na jej czoło i włosy. Roberto drżał z rozkoszy, patrząc w jej roziskrzone oczy. Jednocześnie, raz po raz, kolejne białe strumienie tryskały na jej koszulę, gorset i spodnie. Rozkosz powoli słabła, a jej dłoń zwalniała ruchy. Kiedy ostatnia fala przyjemności zniknęła, Blanka spojrzała na niego ze smutkiem, a Roberto otworzył oczy.
Surowe drewno ściany całe pokryte było białymi śladami. Kręciło mu się w głowie. Oddychał ciężko. Poczuł wyrzuty sumienia, że pozwolił swojej wyobraźni na aż tak śmiałe myśli.  
    Jesteś idiotą! — pomyślał, wciąż trzymając w ręku swój ogromny drąg.  
Nie był już tak napięty, powoli się zmniejszał. Ostatnia biała kropla kapnęła na spodnie leżące na ziemi. Mimo wyrzutów sumienia czuł ulgę i rozluźnienie. Wypełniało go przyjemnie ciepło, które zostało po przepalającej go rozkoszy. Wiele razy fantazjował o królewnie, ale jeszcze nigdy nie było to tak realne, ani tak przyjemne. Wciągnął spodnie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ruszył w stronę domu, wciąż rozmyślając o Blance. Zastanawiał się, jak najlepiej oddać jej miecz, tak by nikt nie zauważył.
Po kilku minutach ścieżka dotarła do pierwszych zabudowań wioski. Mijał nieduże chaty, rozrzucone w pobliżu muru zamku. Starał się trzymać w cieniu. Rozglądał się i nasłuchiwał uważnie. Nie chciał nikomu tłumaczyć, co robi w środku nocy z mieczem królewny. A właściwie nad ranem. Niebo od wschodu nie było już tak ciemne. Wkrótce zacznie świtać.
Dotarł do domu. Cicho wszedł oknem do swojego pokoju. Wsunął miecz pod siennik, szybko się rozebrał. Nagi stał w oknie oświetlony światłem księżyca, gwiazd i zbliżającego się świtu. Długi gruby kształt kołysał się między jego udami. Oddychał powietrzem pachnącym kwiatami z ogrodu. Zapach przypominał jej perfumy i w głowie zobaczył jej uśmiechniętą twarz pokrytą białymi kroplami jego rozkoszy. Kształt między jego nogami szybko zaczął rosnąć, a unosząca się w górę główka migotała wilgocią w bladym świetle.  
    Jesteś idiotą! — pomyślał szybko i zmusił się do wyobrażenia sobie pobudki za godzinę i biegu do stajni do pracy.
Podszedł do miski z wodą stojącej w rogu i szybko się umył. Wszedł do łóżka, przykrył się kocem i od razu zasnął.

Rodział V

Blanka cicho weszła do swojej komnaty, a przejście zamknęło się za nią. Chwilę nasłuchiwała w bezruchu. Całkowita cisza potwierdziła, że nikt nie usłyszał jej powrotu. Odłożyła lampę na stolik,  obok szachów i odetchnęła głęboko. Co za noc! Ściągnęła wysokie buty. Zaczęła rozwiązywać gorset, kiedy zauważyła, jak bardzo jej palce drżały. Czy to emocje? Zmęczenie? Ten żar?
Rozmowa z Roberto była dziwnie i przyjemnie stresująca. Odłożyła gorset do szafy. Rozpinając guziki koszuli, zastanowiła się, jak on by zareagował, gdyby rozpinała koszulę tam, na łące, wśród świetlików? Spodobałoby mu się? Czy zobaczyłaby wreszcie na jego spodniach dowód, że mu się spodobało?
Przerwała po trzecim guziku. Lekko rozpięta koszula ukazywała głęboki dekolt. Podeszła do dużego lustra, które stało obok szafy, ale nie widziała się zbyt dobrze w świetle małej lampy stojącej na stole. Chciała zobaczyć dokładnie to, co zobaczyłby on. Chciała ocenić, czy spodobałaby mu się. Zapaliła dwie lampy, stojące w rogach komnaty. Lustro było ogromne i ustawione na stojaku na kółkach. Obróciła je lekko, tak by jej postać była dobrze oświetlona.
Popatrzyła na swoje odbicie, zastanawiając się, jak on by na nią patrzył. Rozpięła jeszcze jeden guzik pomiędzy piersiami. Koszula wcześniej ciasno opięta na jej biuście mocno się rozsunęła, ukazując jego sporą część. Miękki materiał wydawał się pieścić jej skórę.
    Tak — pomyślała, patrząc na swoje przytulone do siebie piersi — to musiałoby mu się spodobać.
Powoli odpięła kolejny guzik. Odsunęła koszulę jeszcze trochę na boki. Zaskoczyła ją przyjemność, jaką poczuła, kiedy materiał przesunął się, odsłaniając sutki. Patrzyła na swoje okrągłe pełne piersi otoczone czarnym materiałem koszuli. Ich sterczące z szerokich, czerwonych obwódek szczyty były zdecydowanie większe niż zwykle? Większe, twardsze i ciemniejsze.
Uśmiechnęła się, czując, że Roberto byłby zachwycony. Patrzenie na siebie jego wzrokiem było dziwnie przyjemne. Rozpięła pozostałe guziki i pozwoliła by koszula zsunęła się z jej ramion.
Robiła to powoli, myśląc, że on tak by wolał. Obróciła się i spojrzała na siebie lekko z boku. Jej nagie okrągłe piersi, mimo ogromnego rozmiaru, nie zwisały w dół. Sutki prężyły się w przód i lekko ku górze.
    — Podobają ci się, Roberto? — wyobraziła sobie, że do niego mówi — A teraz twoja kolej! Ściągaj spodnie! To rozkaz królewny!

Zaczerwieniła się i pomyślała z ciekawością, co by tam mogła zobaczyć. Fascynujący ogromny drąg jak u Javiera? A może mały kijek?
Z westchnieniem królewna rozpięła własny pas i zsunęła ciasne legginsy do kolan. Z zaskoczeniem zauważyła dużą plamę wilgoci na swoich białych ciasnych pantalonach. Poczuła dreszcz podniecenia, widząc ten, jakże namacalny dowód, jak bardzo dzisiejsza noc wpłynęła na jej ciało. Z ciekawością dotknęła wilgoci palcem wskazującym. Była ciepła, nawet gorąca i bardzo śliska. Palec z łatwością prześlizgiwał się po wilgotnym materiale pantalonów. Zadrżała, kiedy paluszek dotarł do wzgórka nad muszelką. Czuła narastającą przyjemność z każdym centymetrem, z którym palec przesuwał się niżej. Kiedy dotarł do muszelki rozkosz wybuchła gwałtownie.
    — Och — szepnęła zaskoczona, cofając palec i drżąc.
Po chwili ponownie zbliżyła palec do krawędzi wilgotnej plamy. I znów prześlizgnęła nim po śliskim materiale w dół. Powoli, chłonąc coraz mocniejszą przyjemność, nacisnęła paluszkiem mocniej, a jej ciało ugięło się pod naciskiem i odpowiedziało jeszcze mocniejszą rozkoszą. Paluszek dotarł do muszelki, a Blanka zadrżała lekko. Jej gwałtowny oddech rozbrzmiewał w ciszy komnaty.
Stała drżąca przed lustrem, ale nie patrzyła już na odbicie. Pochylona, patrzyła na swój palec bezwstydnie ślizgający się w dół. Palec, który dawał jej trudną do opanowania, zaskakującą rozkosz.
Kolejny centymetr w dół i palec wślizgnął się odrobinę pomiędzy wargi razem z wilgotnym materiałem. Jeszcze mocniejsza przyjemność zapłonęła wokół jej palca.
    — Ooooch — jęknęła głośno, a jej kolana się lekko ugięły. Uda zacisnęła mocno, przez co wargi muszelki jeszcze mocniej przytuliły paluszek i materiał jej bielizny.

Drugą ręką zasłoniła swoje rozchylone usta.
Poczuła, jak jej ciało płonie i cała skóra robi się cudownie wrażliwa. Trzymała palec nieruchomo, a uda na przemian zaciskała i rozluźniała. Fale rozkoszy, jakie wywoływało to naprzemienne zaciskanie się muszelki, sprawiały, że drżała coraz mocniej.
W końcu zakołysała się, tracąc równowagę. Próbowała zrobić krok, aby ją odzyskać, ale miała legginsy opuszczone do kolan, więc poleciała w bok. W ostatniej chwili obróciła się w powietrzu i spadła na ręce. Stłumiony łomot przerwał ciszę.
    — Ała — stęknęła, po czym zaśmiała się cicho sama do siebie.  
Ból w dłoniach i kolanie trochę ją orzeźwił. Obróciła się i leżąc na plecach, walczyła z ciasnymi legginsami.
    To już pewnie mniej by się podobało Roberto — pomyślała, wijąc się i na przemian zsuwając oporny materiał trochę z jednej, trochę z drugiej nogi.

Wstała i rzuciła zmięte spodnie do szafy. Jej nagie piersi kołysały się w świetle lamp.  
Chciała jak najszybciej wrócić do badania nowo odkrytej zabawy, ale postanowiła, że wygodniej będzie na łóżku. Powoli, aby nie hałasować, przesunęła lustro pod swoje ogromne łóżko. Tak, by siedząc na brzegu łóżka, dobrze się widzieć. Przestawiła lampy i usiadła na brzegu tuż przed lustrem. Uśmiechnęła się do siebie, wyobrażając sobie, że uśmiecha się do Roberto.
Powoli rozchyliła nogi, odsłaniając biały materiał pantalonów. Te krótkie spodenki sięgały do połowy ud i ozdobione były kilkoma szerokimi falbankami. Bezwstyd tego ruchu zapłonął czerwienią na jej policzkach, ale jednocześnie zapłonęło podniecenie w jej wnętrzu. Wiedziała, że Roberto nie mógłby oderwać oczu. Patrzyła na siebie tak, jak on by patrzył. Piękne, duże, okrągłe piersi kołysały się nad szeroko rozłożonymi udami. Pantalony ciasno napinały się nad rozchyloną muszelką. Cienki, wilgotny materiał wyraźnie uwypuklał się na jej wargach. Nie mogła oderwać wzroku i z zadowoleniem myślała, że on również nie mógłby.



    Ciekawe co byś na to powiedział, mój drogi stajenny… — pomyślała i złączyła kolana jednocześnie sięgając rękami do bioder.  
Złapała materiał i jednym szybkim ruchem ściągnęła pantalony do kolan. Potem pochyliła się i zsunęła je w dół łydek. Znowu rozsunęła kolana na boki. Nie do końca. Resztki wstydu, płonące czerwienią na jej twarzy, nie pozwalały rozsunąć kolan bardziej. Jej delikatna, gładka muszelka drżała, a duże, mocno zaczerwienione wargi błyszczały wilgocią w świetle latarni. Damy dworu, asystujące przy kąpieli, zawsze powtarzały, że księżniczce nie wypada mieć włosów w tym miejscu i pomagały się ich pozbywać.
Blanka przypomniała sobie, jak Juanita wypinała się do swojego zachwyconego kawalera. Ciekawe czy Roberto chciałby na nią tak patrzeć. Weszła, całkiem naga, głębiej na swoje łóżko. Obróciła się tyłem do lustra i klęcząc, oparła się na dłoniach. Jak Juanita wtedy. Ogień, który w niej płonął, wypalił już prawie cały jej wstyd. Wypięła się i przeciągnęła, w wyobraźni czując na sobie wzrok Roberto. Co od wtedy powiedział? Że świetlikom najbardziej podoba się jej królewski tyłek i…, że im się nie dziwi. Tak bardzo chciałaby mu pokazać teraz swoje wypięte pośladki. Pochylając i lekko obracając głowę, patrzyła na swoje odbicie w lustrze.  
    — Jak ci się podoba królewski tyłek? - szepnęła z uśmiechem
Jej jędrne pośladki lekko kołysały się w rytmie szybkiego oddechu. W środku doliny pomiędzy nimi widziała małą dziurkę. Wyglądała jak gwiazdka z małymi promieniami odchodzącymi dookoła. Poniżej, dwie czerwone połówki muszelki błyszczały pomiędzy udami. Wstyd mieszał się z rosnącym podnieceniem. Wiedziała, że Roberto byłby zachwycony. Widok jej skarbów, ukazanych w bezwstydny sposób, zapierał jej dech w piersi. Sięgnęła obiema rękami do swoich pośladków. To sprawiło, że musiała oprzeć się na głowie — wypinając się jeszcze mocniej i patrząc na lustro do góry nogami. Pogładziła dłońmi swoje pośladki, czując, jak ich gładka skóra aż wibruje przyjemnym odczuciem. Znów wyobraziła sobie, że Roberto stoi za nią i patrzy. Jej drżące dłonie chwyciły pośladki i rozszerzyły na boki. Powoli, nieśmiało, a jednak mocno. W komnacie rozbrzmiał cichy wilgotny odgłos, kiedy wargi muszelki otworzyły się jak płatki kwiatu. Rozkosz zapłonęła mocniej. Między wargami, skąpane w wilgoci, mniejsze falbanki otaczały drżącą dziurkę. Chciała tam poczuć jego wzrok! Chciwie wpatrywała się tak, jak on by patrzył. Płonęła tam coraz mocniej. Jej dłonie puściły pośladki, które szybko, jakby ze wstydem, zasłoniły jej skarby. Jak przyjemne było to uderzenie rozkoszy, kiedy muszelka się zamknęła, a pośladki zderzyły ze sobą nad jej tylną dziurką. W myślach zobaczyła rozczarowanie na twarzy Roberto. Uśmiechnęła się do niego.
    — Aż tak ci się podoba? — zapytała zalotnie.
Przebiegł ją znów nagły dreszcz wstydu, ale szybko spłonął i zniknął. Chwyciła pośladki i mocno pociągnęła na boki. Mocniej. Mocniejsza przyjemność otwierających się płatków. Dziurka między pośladkami również się napięła. Znowu poczuła jego wzrok między pośladkami — prześlizgiwał się z góry na dół. Od wypiętej dziurki w dolinie między pośladkami, do właśnie rozchylających się płatków kwiatu poniżej. Napięta rozciąganiem skóra zapłonęła przyjemnością. Znów puściła i znów delikatne uderzenie rozkoszy, kiedy pośladki szybko się zamknęły. I znów. Zaczęła się w kółko bawić z wyobrażonym Roberto, co chwila pokazując mu wszystko, a potem pozwalając by zniknęło. Za każdym razem przyjemność była lekko silniejsza. W ciszy pokoju słychać było tylko jej szybki oddech i delikatne wilgotne odgłosy, kiedy płatki muszelki otwierały się i zamykały rytmicznie.  
Przypadkiem przesunęła się lekko tak, że jej piersi otarły się o szorstkie prześcieradło.  
    — Ach! — jęk sam wyszedł spomiędzy jej rozchylonych warg, kiedy sutki potarły o materiał.  
Zaskoczona  intensywną rozkoszą, przerwała zabawę z pośladkami. Uniosła się na dłoniach i przez chwilę po prostu oddychała. Zamknęła oczy i lekko ugięła ręce w łokciach, zniżając się. Zadrżała, kiedy znów potarła lekko o prześcieradło. Jej nabrzmiałe i dziwnie twarde sutki jeszcze nigdy nie były tak wrażliwe. Przesunęła lekko ciało w przód, przeciągając powoli nimi po prześcieradle.  
    Co się dzieje? — pomyślała, z trudem powstrzymując kolejny jęk.
Przyjemność wypełniła jej piersi po brzegi, po czym rozlała się na całe jej ciało i połączyła z tą, która płonęła pomiędzy udami. Przygryzła wargi i dysząc, przesuwała ciało w przód i w tył tak by końcówki sutków delikatnie prześlizgiwały się po prześcieradle. Zafascynowana zmieniała szybkość ruchów i silę nacisku. Fale intensywnej przyjemności wypełniały jej piersi i drżąc, rozlewały się po całym ciele.
Szorstkie prześcieradło okazało się zbyt mocną pieszczotą, gdyż po chwili delikatna skóra sutków zaczęła ją szczypać. Dysząc opadła na plecy i teraz palcami ostrożnie gładziła skórę piersi i sutków. Ból zniknął i pozostała cudowna, delikatna rozkosz. Zamknęła oczy, skupiając się na gładzeniu i muskaniu, a jej twarde sutki zalewały ją doznaniami. Zorientowała się, że porusza biodrami w tył i w przód. Rytmicznie zaciskając i rozluźniając pośladki i uda.  
Zamknęła oczy i sięgnęła jedną ręką w dół. Zanurzyła palce pomiędzy delikatnymi wilgotnymi wargami.  
    — Ooooch!  — nie powstrzymała jęku.  
W ciszy komnaty jej rozkoszny głos wydawał się niebezpiecznie głośny. Przyjemność, jaka popłynęła z muszelki przyćmiła wszystko, co czuła do tej pory.  
    Dlaczego nigdy wcześniej tego nie odkryłam? — pomyślała zdziwiona, przygryzając wargę.
Poruszyła palcami w górę i w dół w dolinie pomiędzy płatkami. Napięła pośladki i wygięła się , unosząc biodra nad łóżko. W tej pozycji poruszała palcami — mocno i szybko.
Przygryzła wargę mocniej by nie krzyknąć. Rozkosz stała się nierzeczywista. Wypełniała jej muszelkę, przepalała i przelewała się po całym ciele. Druga ręka wciąż gładziła piersi.
Opadła znów na łóżko. Nogi zgięła w kolanach i rozrzuciła na bok. Nie myślała już o niczym.
Odczuwała. Całą sobą odczuwała, a jej ręce i ciało samo się poruszało — kierując się własną wolą.
Nogi zgięły się w kolanach i rozłożyły — otwierając szeroko wargi. Jej obie dłonie chciwie sięgnęły do wilgotnego kwiatu. Palce jednej gładziły wnętrze wzdłuż, palec drugiej dłoni wślizgnął się do środka.
Jęknęła cicho, mimo przygryzionych warg. Palec w jej środku poruszał się, bezwstydnie wsuwał głębiej i wysuwał.  
    Dlaczego to jest takie przyjemne? - przemknęło jej przez głowę.
Druga dłoń pocierała mokrą muszelkę w delikatnie twardszym miejscu, tam gdzie wargi się łączyły. Przypadkiem, instynktownie znalazła tam jeszcze przyjemniejsze doznanie. Dyszała przez zaciśnięte usta, drżała cała. Przyjemność przelewała się przez nią. Biodra unosiły się i opadały. Do palca, który poruszał się w dziurce dołączył drugi i trzeci. Trzy palce pieściły jej wnętrze i za każdym razem, kiedy się poruszały — rozkosz płonęła jeszcze mocniej.  
Chciała więcej. Jeszcze więcej. Przyśpieszyła ruchy, z chciwością chłonąc nieznaną wcześniej rozkosz. Wilgotne odgłosy rozbrzmiewały w ciszy komnaty razem z jej szybkim oddechem.
Jej nagie ciało, napełnione rozkoszą, wiło się na zmiętym prześcieradle. Włosy w nieładzie przylepiały się do spoconego czoła. Cztery palce raz po raz wsuwały się w nią. W końcu dłoń omdlała z wysiłku.  
Płonąc i gwałtownie łapiąc powietrze, Blanka usiadła na łóżku. Muszelka drżała i jakby wibrowała jeszcze rozkoszą, echem przerwanych pieszczot. Jej napięte zmysły wyczuwały wszystko mocniej. Czuła, jak kolejna, obfita porcja wilgoci wypływa z niej, by zrosić drżące od pieszczot wargi. Czuła szorstkie zmięte prześcieradło, pieszczące jej gładkie pośladki. Blanka gorączkowo rozejrzała się po komnacie, a jej wzrok padł na szachy leżące na stoliku. Zeszła z łóżka i podbiegła do niego. Drżąc, wzięła do ręki czarnego gońca. Ciężka masywna drewniana figura była gładka i wysoka na około cztery cale. Kształt przypominał jej to,  co sterczało Javierowi spomiędzy ud. Długi, gruby i zwieńczony szeroką, gładką główką.  
    Co ja robię? — pomyślała i znów fala wstydu zalała ją.  
Czerwone policzki nabrały jeszcze głębszego koloru. Rumieniec wypłynął na jej czoło, ramiona i nawet piersi. Sterczące sutki unosiły się w rytmie szybkiego oddechu, a ich czerwone obwódki były teraz ciemne i  nabrzmiałe.
Stanęła trochę szerzej, lekko ugięła kolana. Oparła się jedną ręką o stół, który zatrzeszczał ostrzegawczo. Drugą ręką, trzymając mocno gońca, przesunęła go niżej, między uda. Obróciła powoli główką w stronę błyszczącej muszelki.
    Co ja robię? — pomyślała znowu i zaskoczona poczuła, że bezwstyd tego, co zamierzała zrobić, dodatkową podsycał płonący w niej ogień.  
Przekręciła biodra do przodu, a muszelka z niecierpliwością uniosła się w kierunku gońca. Stanęła jeszcze troszkę szerzej i wąska, błyszcząca wilgocią szparka pojawiła się między czerwonymi wargami. Kolana zadrżały, a stolik znów zatrzeszczał.
Przypomniała sobie, że już raz spotkała się dziś z podłogą i że nie może w pełni ufać swoim nogom w tym stanie.
Zniecierpliwiona i drżąca wróciła szybko do łóżka, usiadła na środku. Nogi lekko ugięła i rozsunęła.
Obejrzała jeszcze raz gońca. Był mniej więcej o połowę mniejszy od tego, co Juanita z taką radością przyjmowała w środku. Wciąż jednak wydawał się ogromny i czuła niepokój na myśl o swojej małej, ciasnej dziurce. Dużo mocniej jednak wypełniała ją ciekawość, pożądanie i ekscytacja tym, co chciała zrobić.
Spojrzała na muszelkę. Rozchylone wilgotne grube wargi i ciemnoróżowe delikatne falbanki otaczały malutką dziurkę. Duża kropla błyszczącej, krystalicznej wilgoci płynęła w dół, minęła leniwie miejsce, gdzie wargi łączyły się na dole. Ugięła mocniej kolana i przekręciła biodra, by lepiej widzieć. Z fascynacją obserwowała, jak kropla płynie powoli w kierunku jej drugiej dziurki, zostawiając wilgotny ślad na skórze, drżącej pod wpływem tej delikatnej pieszczoty.  
Oddech królewny, znów gwałtownie przyśpieszył.
Dotknęła końcówką gońca tej kropelki. Zadrżała, kiedy ten ogromny twardy kształt dotknął delikatnego ciała pomiędzy muszelką a inną dziurką.
Roztarła kropelkę i naciskając mocniej przesuwała po jej śliskim śladzie w kierunku, z którego kropelka wypłynęła. Zadrżała z rozkoszy, gdy twardy dotyk dotarł do muszelki.  
Z ogromnym trudem powstrzymała jęk. Rozkosz uderzyła w nią, kiedy przesuwała główkę gońce wzdłuż rozchylonych warg. Miała wrażenie, że jej falbanki usiłują otulić przesuwającą się między nimi twardą główkę gońca. Pieszczota zimnego i twardego drewna była zaskakująca, a intensywna rozkosz wirowała jej w głowie.
Królewna oblizała wargi. Oddychała coraz szybciej i w końcu wycelowała końcówkę gońca w ciasny otworek.
Drżąc z ekscytacji i ciekawości wsunęła gońca powoli na cal.  
    — Ooch! — jęk zabrzmiał głośno w cichej komnacie.
Dziurka otuliła główkę gońca i z wdzięcznością zapłonęła nieziemską rozkoszą. Wysunęła gońca.
Dyszała z zamkniętymi oczami.  
   Jakie to cudownie przyjemne! — pomyślała.
Wsunęła go głębiej. Dziurka napięła się dookoła główki, znów płonąc rozkoszą. Nacisnęła mocniej. Prawie cała główka była już w środku. Patrzyła zafascynowana, jak główka zanurza się w jej muszelce, a przyjemność jest coraz silniejsza. Wyczuła lekki opór.  Rozczarowana wycofała się. Spróbowała znowu. Główka nie chciała wejść głębiej. Dyszała głośno, raz po raz wysuwając gońca i wsuwając. Za każdym razem coraz mocniej. Rozkosz potęgowała się, wylewała się z muszelki na całe jej ciało. Końcówka gońca błyszczała, mokra jej wilgocią. Każda próba była przyjemniejsza. Rosła też jej chęć, by poczuć go głębiej. Nacisnęła dwoma rękami. Poczuła uderzenie rozkoszy i delikatne ukłucie bólu.  
Goniec gwałtownie wsunął się w nią cały. Ból zniknął zalany przyjemnością.
    — Ooooch! — krzyknęła zaskoczona.
Twardy kształt wypełnił jej wnętrze, a nowy rodzaj rozkoszy promieniował głęboko w jej środku. Zafascynowana patrzyła na muszelkę. Jedynie szeroka nóżka gońca pokryta zielonym delikatnym suknem wystawała spomiędzy drżących wilgotnych warg.
Poruszyła lekko biodrami, a rozkosz wypełniającego ją kształtu popłynęła cudownym strumieniem. Podparła się jedną ręką o łóżko, a drugą złapała za szeroką nóżkę gońca. Wysunęła go powoli, do połowy,  drżąc z rozkoszy, jaką przynosił ten ruch w jej wnętrzu.  
Teraz trzymała go nieruchomo i zaczęła poruszać biodrami w tył i przód. Jej muszelka nasuwała się na gońca i zsuwała z niego. Rytmicznie. Po raz kolejny fale rozkoszy były silniejsze niż wszystko, co czuła do tej pory. Były inne, mocniejsze, pełniejsze. Jej ciało omdlewało i poddawało się tej rozkoszy. Zamknęła oczy i przygryzła wargi. Roberto klęczał między jej rozwartymi nogami. To na jego gońca się nasuwała raz po raz. To jego twardy i sterczący drąg wsuwał się w jej ciasną zachwyconą dziurkę.  
Zawstydzona i zafascynowana tą myślą, jęczała cicho przy każdym ruchu. Rozkosz była zbyt silna,  by się kontrolować. Biodra poruszały się coraz szybciej, ręka z gońcem również zaczęła się poruszać. Raz po raz wślizgiwał się aż do końca, by po chwili cały się wysunąć. W wyobraźni Roberto popatrzył w jej oczy i poczuła, że zaczyna się dziać coś dziwnego. Ciało, które płonęło rozkoszą, stało się jeszcze bardziej wrażliwe i wyczulone. Przyjemność jakby eksplodowała. Fale stopiły się w jeden potężny wodospad, który uderzył w jej wnętrze. Czas zwolnił bieg, wręcz zatrzymał się. Jej dziurka spazmatycznie skurczyła się i zacisnęła na wypełniającym ją gońcu.
Eksplozja rozkoszy tego skurczu ogarnęła płomieniem całe jej ciało. Napięły się wszystkie mięśnie, płonąc przyjemnością. Drżące palce jej stóp zacisnęły się.  
Rozkosz wycisnęła z niej krzyk zachwytu. Przepełniona przyjemnością muszelka rozluźniła się na moment, by po ułamku sekundy jeszcze mocniej i gwałtowniej skurczyć się. Jeszcze mocniejsza, druga fala orgazmu uderzyła w jej ciało. Wyprostowała nogi i uniosła biodra wysoko. Jej dłoń poruszała szybko gońcem w cudownie skurczonej dziurce. Fala płynęła przez nią bez końca w zwolnionym czasie.
I w tym momencie, najwyższego napięcie wszystkich zmysłów i świadomości poczuła coś jeszcze.  
Coś ciemnego. Głęboko w jej środku ukryte miejsce, gdzie była przyczajona złowieszcza ciemność. Wyczuwała, co to jest. Poznała to. To coś, co nie pozwalało jej zasnąć. Było tam i zatruwało jej duszę. Poczuła nagły strach.
Wyczuła jak jej rozkosz uderza w ciemność. Z drżeniem ciemność zaczęła się wycofywać. Cudowna jasna energia drugiej fali rozkoszy prawie pokonała ciemność. Blanka poczuła, że strach rozproszył ją i jej ciało gwałtownie wypadło z rytmu przyjemności. Ciemność wykorzystała chwilę słabości królewny i zaatakowała wchłaniając energię, zamiast przed nią uciekać.
Przyjemność zniknęła jak zdmuchnięta. W ostatniej chwili rozszerzonej świadomości zobaczyła, jak ciemność z satysfakcją rozprzestrzenia się gdzieś w jej duszy.
Usiadła i otworzyła oczy, dysząc, a goniec z drżącej ręki wypał na prześcieradło. Podkurczyła nogi i naciągnęła kołdrę pod szyję. Strach dławił ją, a krople potu płynęły po czole. Szerokimi oczami rozglądała się po komnacie. Przełknęła ślinę. Jej ciało, które przed chwilą jeszcze wiło się w najcudowniejszej rozkoszy, teraz drżało ze strachu.
    Co ja zrobiłam? — pomyślała — Co to było?  
Wiedziała teraz, że klątwa jest w niej głęboko. Wiedziała, że zamiast ją pokonać, chyba ją obudziła i wzmocniła. A było tak blisko! Czuła, że mogła ją pokonać! Jeszcze trochę tej cudownej przyjemności i byłaby wolna!  
Jej strach ciągle rósł, aż w końcu poczuła, że ogrania ją panika. Wiedziała, że coś złego się wydarzy. Ta ciemność w jej środku…
I wtedy z jej ciała eksplodowała niewidzialna fala ciemnej energii. Skondensowanej i złej. Przenikając powietrze, a potem ściany, biegła dalej przez zamek.
Nagły sen ogarnął jej umysł i opadła na łóżko bezwładnie. Kołdra zsunęła się do pasa, odsłaniając nagie piersi.
Blanka wreszcie głęboko spała, ale był to sen o wiele gorszy niż brak snu.
Nie usłyszała już, jak strażnicy w zamku padali, jeden po drugim, bez zmysłów, na podłogę. Po kolei wszyscy w zamku i jego okolicy, dotknięci niewidzialną falą ciemności, pogrążali się w nagłym, głębokim, duszącym śnie.

8 komentarzy

 
  • Vee

    Opowiadanie otwiera przesympatyczny taniec Blanki i Roberta, którzy to wykonują krok do przodu, to wycofują się. „Patrz, królewno. Oni się sekszą, a potem śpią. Jak coś, to jestem” – sprytnie to sobie wymyślił stajenny! Tylko dlaczego zachował się potem jak pipa?

    Równie ciekawe jest zakończenie. Mroczna siła jest zaskoczeniem i fajnie wyjaśnia dotychczasową fabułę. Reszta dłużyzn niestety do zapomnienia.

    Zbierasz Marcinie ogrom dobrych komentarzy. Zgadzam się z nimi.  Twoja seria jest ponadprzeciętna,  ale jednocześnie proszę, byś nie dał sobie wmówić, że jest super, bo jakość pomysłu coraz bardziej rozjeżdża się z warsztatem.  

    Daruję sobie technikalia, bo z podwójnymi spacjami, wybiórczo stosowanymi wcięciami (wykonywanymi spacją) da się żyć, ale ubóstwo językowe zabija czytelniczą radochę. Przyjrzyj się tym fragmentom:

    „Starał się ignorować pulsujące w spodniach ogromne NAPIĘCIE, gorąco, ból i jednocześnie przyjemne ciepło. Właściwie ogromne NAPIĘCIE nie było tylko w spodniach, bo sięgało pod pasem aż ponad pępek — schowane nie tylko za grubym materiałem spodni, ale również za luźną koszulą. To NAPIĘCIE stało już od chwili kiedy Blanka przyszła na spotkanie. Od tego czasu nieprzerwanie w górze, NAPIĘTE, gotowe, pulsujące. Jego drąg był tak duży, że aby nie było widać, wsuwał go pod pas, tak by płasko przylegał do brzucha.”

    „W JEGO WYOBRAŹNI królewna odwróciła się i spojrzała na jego dłoń, która właśnie kończyła rozpinać pas. Spodnie opadły na raz W WYOBRAŹNI i rzeczywistości. Długi, gruby, czerwony kształt zakołysał się w ciemności. W JEGO WYOBRAŹNI był lekko oświetlony światłem pochodni z jednej ze szpar. Poczuł ulgę, gdy pas już nie uściskał — część bólu zniknęła. Królewna W JEGO WYOBRAŹNI wcale nie była zaskoczona ani przestraszona. Uśmiechnęła się z zachwytem i powoli klęknęła przed nim, aby dobrze się przyjrzeć. Roberto czuł, jak jego serce przyśpiesza a napięcie jeszcze wzrasta. Dłoń chwyciła w ciemności kołyszący się kształt, a jednocześnie, W WYOBRAŹNI, chwyciła go ręka królewny.”

    „Jesteś idiotą! — pomyślał, przypominając sobie, że to jego DŁOŃ.
    Jego pośladki napinały się w rytmie ruchów DŁONI królewny. Kiedy jej DŁOŃ przesuwała się w dół, on lekko pchał biodrami w przód, wsuwając się mocniej w jej DŁOŃ. Kiedy jej zaciśnięta DŁOŃ przesuwała skórę w stronę główki, lekko cofał się tak, by DŁOŃ królewny dotarła aż na samą górę, ściskając mocno główkę.”

    Tak wygląda co trzeci akapit i w rezultacie tekst jest jednym wielkim powtórzeniem. Pal sześć, jeśli przewidywalna jest fabuła (nie twierdzę, że tu jest), ale co w sytuacji, kiedy z łatwością można odgadnąć kolejne słowa? Przyjemność, rozkosz, pomiędzy udami, uśmiech… To dla mnie zdecydowanie największe rozczarowanie tego opowiadania!

    Psst… zdradzę pewien sekret. W głowie autora też skrywają się takie mroczne siły, które po dotknięciu zabijają czytelnika. Nie znam ich wszystkich, ale zalicza się do nich „paluszek dotarł do muszelki” ;)

    Bardzo postępowe to królestwo, że księżniczka może sobie hasać w legginsach. Zastanawiam się też dlaczego knaga kochanka Juanity jest tak imponująca. To przecież raptem jeden i pół gońca. Goniec wymiarowy ma 7 cm. Ten z szachownicy Blanki ma co prawda 3 cale, ale… to prawie tyle samo. Wychodzi więc na to, że ten monster cock ma raptem 11 cm, czyli poniżej polskiej średniej :D

    Jeszcze zajrzę!

    12 lutego

  • unstableimagination

    @Vee Ach ten komentarz to dzieło sztuki! :) Będe go długo i wielokrotnie czytal. Wielki ukłon dla Ciebie na tyle cennych uwag!

    12 lutego

  • unstableimagination

    @Vee Bardzo pięknie wypunktowana infekcja "Powtórzeniozy". Dzięki Tobie będę mógł walczyć z tą chorobą trawiącą moje opowiadania :) Chciałbym się też odnieść do pozostałych uwag:
    - Roberto w żadnym wypadku nie jest pipą! :) Jest bardzo porządnym młodzieńcem, dla którego honor i przyzwoitość są ważniejsze niż pożądanie :)
    - legginsy nie są formalnym strojem królewny, normalnie ubiera je jedynie do jazdy konnej, (najprawdopodobniej jeszcze pod suknię lub spódnicę ;)). nie do końca zdawała sobie sprawę z nieprzyzwoitości ubioru :) Aha i na lekcje fechtunku też je zakłada - ale też pod spód dodatkowej spódniczki. O tym później.
    - "paluszek dotarł do muszelki" - zabija tylko niewielki procent czytelników, niestety tych najbardziej wymagających :D No ale skoro już ich wybiłem, to nie muszę się tym przejmować ...
    - knaga jest imponująca tylko w oczach królewny, ale Twoje obliczenia rzeczywiście wskazują na błąd. Powinno być 4 zamiast 3 cali i tak to zmienię!

    Jeszcze raz dzięki na ten komentarz. Bardzo cieszy, kiedy ktoś tak dokładnie pochyla się nad tekstem. Dla mnie to jeden z najważniejszych komentarzy ever i mam nadzieję się poprawić :)

    26 lutego

  • Czytelniczka1

    Ilustracje fenomenalne! Pięknie uzupełniają całość. Czekam na kolejne części.

    7 stycznia

  • unstableimagination

    @Czytelniczka1 Bardzo dziękuję w imieniu AI! Cieszę się, że się podobają :)

    8 stycznia

  • Czytelniczka1

    Ciekawe, ciekawe. Jestem pewna, że następne części będą jeszcze lepsze!

    7 stycznia

  • unstableimagination

    @Czytelniczka1 Postaram się nie zawieść Twojej wiary i podnosić poziom :)

    8 stycznia

  • Czytelniczka1

    @unstableimagination  
    Cieszę się. Tego oczekuję. :) Gratuluję wyjścia z poczekalni. ;)

    8 stycznia

  • Krokodylek13

    Już od bardzo dawna, nie czytałem tutaj nic bardziej wciągającego, a jestem naprawdę wymagającym czytelnikiem. Świetnie napisane, do tego intuicyjnie wstawiona grafika AI.  :bravo:

    7 stycznia

  • unstableimagination

    @Krokodylek13 Co za opinia! Ależ to motywuje do dalszego pisania! :D Dziękuję!

    8 stycznia

  • Kox

    To się czyta... Juz niemoge się doczekać na kontynuację

    5 stycznia

  • unstableimagination

    @Kox Ja też się nie mogę doczekać :) ale myślę, że nie wcześniej niż za pare tygodni :(

    5 stycznia

  • Rebus

    Akcja się rozwija. I o to chodzi aby się przyjemnie czytało.

    4 stycznia

  • unstableimagination

    @Rebus :) mam nadzieje, że będzie coraz przyjemniej się czytało

    5 stycznia

  • wram

    Noooo...ekscytujące opowiadanie. Proszę o dalszy ciąg. :smile:

    4 stycznia

  • unstableimagination

    @wram Ciąg dalszy już powstaje. Cieszę się, że się podoba! :)

    5 stycznia

  • pH07

    A to szachistka niedobra! ;) Zakończenie rozdziału V: miodzio. Cóż to za ciemność przeklęta? Sygnał TVP zaniknął, Trwam się skończyło? Brr, strach...

    4 stycznia

  • unstableimagination

    @pH07 Ta ciemność jest gorsza nawet od braku WIFI! :)

    4 stycznia