O Wszystko Albo Nic Rozdział 25

O Wszystko Albo Nic Rozdział 25Rozdział 25
Dean

  
Otworzyłem drzwi wejściowe pokoju hotelowego i zobaczyłem Fina.
- Możemy porozmawiać? – spytał i chwilę czekając rozejrzał się po korytarzu.
- Wejdź.
Powiedziałem i zaprosiłem go do środka pokoju. Finn usiadł na kanapie i wpatrujące się we mnie rzekł.
- Do wyjazdu Becky zostało sześć godzin i chyba, dlatego chciałem w końcu z tobą szczerze porozmawiać – powiedział. Patrzyłem na niego z wielką uwagą. - Becky bardzo starała się przez kilka dni pokochać mnie – rzekł i zamilkł przecierając dłonią twarz. – Becky próbowała mnie pokochać, bo myślała, że ta przyjaźń i szacunek przerodzi się w piękne uczucie. Uważałem, że będzie to możliwe, iż na początku będę kochał za dwoje, a potem nauczy się mnie kochać. Niestety ona nie mogła zagłuszyć dźwięku swojego serca. Nie potrafiła poczuć mojej skóry tak intensywnie, jak czuje.
Ponownie zamilkł. Oparłem się o ścianę i spojrzałem w jego stronę. Widziałem, że ciężko jest mu to powiedzieć.
- Wyduś to w końcu z siebie – burknąłem.
- Ona kocha ciebie – powiedział. -  Becky nie chce tu zostać, bo boi się, że nie zniesie. Nie wytrzyma twojego widoku z dziewczyną, którą kochasz. Poza tym ona nie chce niszczyć waszej miłości. Przecież zależy ci na Renee, a Young też bardzo cię potrzebuje. Nie widzi świata poza tobą i chyba trudno było by jej istnieć bez ciebie. – Wstał i podszedł do mnie.- Uważam, że Becky i ty zasługujecie na szczęście. Na wasz czas. Wiem, że zaryzykujesz wszystko i możesz zostać z niczym, ale…
- Dlaczego mi to mówisz? – spytałem.
- Bo wiem, że choć zakochałeś się w rudzielcu to nie chcesz zniszczyć Renee i przyjaźni z Becky. Ale wydaje mi się, że powinieneś zawalczyć o jedną z nich.
- Bez zastanowienia – wtrąciłem mu się w wypowiedź – pobiegłbym za Becky, ale nie chce zniszczyć nikogo z nas. A tak może się stać.
Opuściłem twarz w dół.
- Becky może już nie wrócić, wiesz o tym?
- Ona wróci. Zatęskni – powiedziałem.
- Nie. Ona podejmując tę decyzję…
Pukanie do drzwi przerwało naszą rozmowę. Nie zdążyłem otworzyć drzwi, bo do pomieszczenia weszła Renee. Popatrzyłem na nią i w jednej chwili zrozumiałem jak bardzo ją szanuję, lubię i jak bardzo przywiązałem się do niej. Trochę uzależniłem się od tego, co mam, że jestem przerażony tym, co mogę zdobyć.  
- Idziemy? – spytała moja farbowana blondynka. – Też idziesz Finn?
- Tak – odparł. - Reszta czeka przed hotelem. Ale Paige i Becky już nie przyjdą. Pakują się i jadą na lotnisko – powiedział i spojrzał na moją twarz.
Odwróciłem wzrok.
- Chodźmy już – rzekłem i poprowadziłem ich do wyjścia.
Wyszliśmy z pokoju. Podążyliśmy korytarzami, w których widziałem moje powroty z rudzielcem. Opowiadaliśmy o każdym wykonanym nowym skoku, o nowym wymierzonym ciosie w przeciwnika i nawet dyskutowaliśmy o świeżych pomysłach na nasze ubrania. Weszliśmy we trójkę do windy i zobaczyłem, jak Becky siedzi na podłodze pomieszczenia. Uporczywie wpatruje się w telefon, który milczy. Zawsze podchodziłem i siadałem obok niej, a wtedy obejmowałem ją ramieniem i mocno do siebie przytulałem. Wyszliśmy z windy i powolnie ruszyliśmy do wyjścia hotelowego. Przez tę drogę wspomniałem jak ganialiśmy się wieczorami, a nawet nad ranem pomiędzy dużymi kwiatami wsadzonymi w ogromne kamienne doniczki. Często je wywracaliśmy, a potem zbieraliśmy ziemię z dywanów i często się nią obrzucaliśmy.  
Stanęliśmy przed hotelem. Roman i Brie oraz Sasha wsiadali do auta, a potem patrzyłem jak do kolejnego wchodzą Seth, Baron, Finn oraz Renee. Chwilę stałem przed samochodem i w końcu zatrzasnąłem drzwi. Odjechali. Widziałem jak Renee patrzy się na mnie zrozpaczonym wzrokiem. Opuściłem twarz, aby po chwili odwrócić się w stronę logo hotelu. Pospiesznie wszedłem do pomieszczenia i podszedłem do lobby.  
- Mogę poprosić o wykonanie telefonu do pokoju Becky Lynch?
- Niestety pani Lynch opuściła go dziesięć minut temu. Przebukowali bilety z panną Paige Bevis na wcześniejszy lot.
- Mogę prosić o wolny samochód? – spytałem ponownie.
- Oczywiście. Proszę wyjść przed hotel. Samochód już czeka.
- Dziękuję – rzekłem i pospiesznie wybiegłem z budynku.  
Wsiadłem do samochodu i pokierowałem kierowcę w kierunku lotniska. Starałem się przez całą drogę dodzwonić się do Becky lub Paige, ale żadna z nich nie odbierała. W końcu znaleźliśmy się na postoju taksówek przed głównym wejściem do lotniska. Wszedłem z początku powoli, aby móc rozeznać się, w którą stronę mam podążyć, ale od razu przywitało mnie parę rozhisteryzowanych dziewczyn. Starałem się powiedzieć im, że to nie odpowiedni moment, ale nie udało się uciszyć ich pisków. Po chwili reszta ludzi zaczęła nam się przyglądać. Nic nie mogłem zrobić. Nawet przedzieranie się przez pojawiający się tłum młodych mężczyzn, nastolatków i kolejnych dziewczyn nie pozwalało mi przybliżyć się do miejsca pobytu Becky. Wydarłem się po kilku kolejnych krzykach fanów. Ludzie spojrzeli na mnie.
- Muszę dostać się na górę, a wy mi przeszkadzacie.
- Kolejna gwiazda – powiedział jakiś chłopak.
- Nie rozumiecie – burknąłem. – Szukam Becky Lynch, bo muszę ją zatrzymać. Ona nie może odlecieć! – krzyknąłem.  
- Wy coś razem? – spytała dziewczyna stojąca po mojej prawej stronie.
Skinąłem głową.
- A czemu musisz ją zatrzymać? – Usłyszałem znajomy głos.  
Odwróciłem się w tamtą stronę, a ludzie zaczęli się odsuwać. Zobaczyłem rudowłosą Lynch rzucającą torby na kamienną podłogę. Oparła dłonie na biodrach i lekko podciągnęła spodnie, które były przewiązane zielonym paskiem.
- Bo muszę – powiedziałem, przy czym wzruszyłem ramionami.
- Bo musisz? – spytała mało zadowolona moją odpowiedzią.
- Chcę ją zatrzymać – rzekłem rozkładając dłonie na boki. Nawet trochę się zawstydziłem, bo poczułem ciepło pojawiające się na policzkach.
- A dlaczego chcesz?
- Czy musimy w takim miejscu o tym rozmawiać? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Zacząłem patrzeć na ludzi, którzy zaczęli nas fotografować. Becky zbliżyła się pozostawiając torby na podłodze i kiedy znalazła się blisko mnie rękoma sięgnęła do dołu mojej kurtki.
- A dlaczego chcesz mnie zatrzymać Dean?
- Bo cię… Ja bardzo… - Przez chwilę czułem się skrępowany, ale zrozumiałem, że boje się o moją duszę, która zbyt dużo razy cierpiała. Popatrzyłem na jej twarz. Spojrzałem głęboko w jej cudowne oczy i uchwyciłem w dłonie jej rude włosy. Chwilę tak trwaliśmy, a kiedy zaczęła powoli opuszczać twarz w dół szepnąłem. – Kocham cię Becky.  
Oparła czoło o moje czoło. Poczułem jak powoli nabiera powietrza do płuc, a kiedy je wypuszcza słyszę delikatne brzmienie jej ochrypłego głosu.
- Ja ciebie też kocham Dean. Kocham cię.
Spojrzeliśmy na siebie i w końcu bardzo mocno złączyliśmy nasze usta w ognistym pocałunku. To była cudowna chwila. Najbardziej romantyczny moment mojego życia. To była chwila, na którą warto było czekać.
Nad ranem wróciliśmy do hotelu. Becky została u mnie w pokoju, a ja ruszyłem w stronę drzwi Renee, które znajdują się parę kroków dalej. Nie pukałem. Po prostu wszedłem. Uderzył mnie zapach alkoholu i tytoniu. Zagłębiłem się bardziej w cztery ściany. Zobaczyłem po chwili pełno pomieszanych damskich i męskich ubrań leżących na podłodze. Zerknąłem odruchowo na fotel, na którym wisiała znajoma kurtka, a kiedy w końcu spojrzałem na łóżko zobaczyłem Renee wtuloną w ciało Fina.
- Wiedziałem – szepnąłem i opuściłem pomieszczenie.
Wróciłem do pokoju, gdzie czekała na mnie Becky. Położyłem się obok niej na łóżku i kiedy lekko przesunąłem kosmyk włosów z jej twarzy otworzyła oczy.
- Dziękuję, że nie odleciałaś – szepnąłem.
- Nie mogłam cię zostawić – powiedziała. - Odchodząc od ciebie porzuciłabym jakąś cząstkę siebie i wtedy pozwoliłabym umrzeć swojemu sercu, a na to nie mogłam się zgodzić. Wolę być przy tobie. Ja nawet wybrałabym ukrycie…
- Nie musisz – rzekłem. – Niczego złego nie zrobiliśmy – powiedziałem mając w głowie obraz byłej dziewczyny w ramionach Fina.  
Potem ten obraz zniknął, a ja mogłem objąć Becky i powiedzieć jej na ucho.
- Kocham cię Becky Lynch.

NataliaO

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1543 słów i 8566 znaków.

Dodaj komentarz