O niebo lepiej cz. XIX

„Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi.”
`Janusz Leon Wiśniewski

*** Monika ***

Siedziałam w salonie i czytałam gazetę, kiedy usłyszałam, że Daniel bierze prysznic. Ciekawe w jakim jest stanie?- zastanawiałam się- a kilka minut później miałam okazję sama to ocenić, gdyż stanął na wprost zajmowanego przeze mnie fotela. Pochylił się i chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik i jego usta wylądowały na moim policzku. Jęknął w proteście.

-Co jest kotku?- zapytał jak gdyby nigdy nic
-Może Ty mi właśnie wytłumaczysz, co jest?- podniosłam na niego wzrok znad dotychczasowej lektury
-Jesteś zła za wczoraj- zamyślił się- właściwie to dzisiaj…
-Nie, skądże- zaprotestowałam z uśmiechem- wcale! Teraz wyjaśnij, co takiego zrobiłeś? Za co mnie przepraszałeś?
-Ale, co zrobiłem? Przepraszałem Cię?
-Powiedziałeś, że żałujesz.
-To tylko jakieś brednie- odparł zbyt gwałtownie- byłem pijany, za co przepraszam w tym momencie. To nie miało tak wyglądać- tłumaczył
-A wyszło jak wyszło- skwitowałam
-Zrekompensuję Ci to jakoś, obiecuję- szepnął ponownie się do mnie zbliżając i pozostawił ślad buziaka na moim czole- wyjdziemy gdzieś, zjemy coś, a później- poruszył znacząco brwiami
-Zapomnij…
-A później zrobię wszystko, o co tylko poprosisz- dokończył wcześniejszą myśl- tylko mi wybacz- szepnął- i już się nie złość.  
-Zobaczymy- odparłam tajemniczo, wstałam, wyminęłam go i wyszłam do ogrodu.

Muszę uporządkować swoje myśli. W spokoju. Sama. Po prostu dręczy mnie tamta rozmowa. Tak się nie przeprasza za coś, o czym można łatwo zapomnieć. A może to tylko moja wyobraźnia? Może zaczynam histeryzować, bo za bardzo mi zależy? Wiem, że jemu też zależy, ale czy dostatecznie mocno… To pokaże przyszłość. A obecnie powinniśmy skupić się na teraźniejszości, bo na przyszłość też przyjdzie czas. Tak. Z takim nastawieniem ponownie pogrążyłam się w czytaniu gazety. Już spokojniejsza. Z wyraźniejszym uśmiechem na twarzy. I siłą, by zmierzyć się z tym, co przyniesie los.
_______________________________________________________________________________________________

*** Klara ***

Nie wiem, dlaczego tam szłam. Nie wiem, co chciałam przez to osiągnąć. Nogi niosły mnie same. A może to intuicja? Może chęć bycia bliżej niego. W ostateczności pewnie bym tam nie weszła, przeszłabym obok jego domu jak gdyby nigdy nic, kontynuując swój spacer. Ale tak się nie stało. Coś mi w tym przeszkodziło. Coś? Lub raczej ktoś. Kiedy zobaczyłam ich przy drzwiach, stanęłam jak wryta. Czego ona może od niego jeszcze chcieć? Czułam się podle ukryta w cieniu drzew i obserwująca ich jak jakiś amator w dziedzinie detektywistycznej. No ale cóż. Nie chciałam przerywać tej ckliwej scenki. W zasadzie, byłam spokojna do czasu… Do czasu aż ta „ekhem” przybliżyła się do niego i pocałowała w usta. I co z tego, że trwało to chwilę? Pocałunek to pocałunek. Oznacza coś więcej. Niesie ze sobą jakiś bagaż. Jakieś uczucia. Wspomnienia. Myśli. I co z tego, że po chwili odeszła? Czułam przygnębienie. Nie byłam zła. Byłam zraniona. W głębi duszy cieszyłam się, że wyszłam na ten „spacerek”. Nie wiem, czy powiedziałby mi o tym, czego właśnie byłam świadkiem. A tak, ma facet problem z głowy. Cholera! Jednak jestem zła. Dlaczego jakaś kobieta może sobie ot tak całować mojego Dominika? Nie może. Nie zgadzam się. Nie chcę. Nigdy więcej. Moje żale przerwał nagły przypływ gorąca. Próbowałam spokojnie złapać oddech. Coś było nie tak. Oparłam się o pobliskie drzewo. Nie jest dobrze. Przymknęłam powieki z nadzieją, iż zaraz mi przejdzie. W myślach liczyłam do dziesięciu. Tak. Już lepiej. Oddychaj- instruowałam samą siebie. Nie miałam zamiaru stać tutaj wieczność. Postanowiłam powolnym krokiem wrócić do domu, a w razie czego zawsze mogłam zadzwonić po pogotowie. Wraz z kolejnymi minutami, powracało moje zdrowie.  

-Już dobrze kochanie, nic nam nie będzie- pogładziłam się po brzuchu.

Ostatnio coraz częściej łapałam się na tym, że mimowolnie rozmawiam z moim maleństwem. Choć jeszcze go tutaj nie ma, czuć jego obecność. I jest mi zdecydowanie lepiej, kiedy mam do kogo sobie pogadać. Chociażby w takim momencie. Ktoś dotknął mojego ramienia. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć kto. Nie chciałam nawet tego robić. Nie teraz. Nie chciałam tej konfrontacji. Musiałam odpocząć. W myślach powróciłam do sceny, którą mogłam obserwować. Wtedy usłyszałam jego cichy głos.  

-Przepraszam Malutka, to nie tak… wiem, jak to wyglądało, ale to naprawdę nie tak- był zdenerwowany- nie spodziewałem się, przyszła przeprosić. Wyjeżdża. Już nie będzie mąciła. Obiecała. Wybacz mi- wtulił twarz w moje włosy- proszę…
-Puść mnie- poleciłam cicho- muszę iść.
-Poczekaj- poprosił- chcę, żeby wszystko między nami było jasne- mówił dalej- ona dla mnie nic nie znaczy- obrócił mnie w swoją stronę- wiem, że to wyglądało fatalnie, ale nie spodziewałem się takiego zagrania, naprawdę- w jego spojrzeniu widziałam smutek, jak i szczerość- wierzysz mi?

Zastanawiałam się nad odpowiedzią, choć wiedziałam, że jest to zbyteczne. Wierzyłam mu. Naprawdę. I nawet gdybym próbowała się oszukiwać, że jest inaczej- to nic by nie dało. To nie zmieniało jednak faktu- chcę się znaleźć jak najszybciej w swoim domu.  

-Wierzę- odparłam pewnie- ale zabierz już tę rękę…
-Jesteś zła!- rzucił oskarżycielsko- będziesz mnie teraz unikała?
-Nie jestem zła!- podniosłam głos
-Jesteś!
-Nie jestem!
-Próbujesz mi powiedzieć, że to niekontrolowany wybuch radości?
-Daruj sobie…
-Właśnie o tym mówię Kruszynko- chwycił mój podbródek i przejechał dłonią po policzku- musisz mi mówić, co siedzi w Twojej główce. Możesz mi przywalić. Możesz krzyczeć. Możesz wszystko- kontynuował, a ja patrzyłam na niego jak urzeczona- ale nie zamykaj się przede mną, dobrze?  
-Jestem zła, okej? To zupełnie normalne, kiedy widzi się… a nieważne! Wierzę Ci i później na pewno porozmawiamy o tym, co nie zmienia faktu, że nie jestem zadowolona.  
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj już.  
-Nie chciałem Cię skrzywdzić- pochylił się nad moją twarzą
-Wiem- odparłam  
-Wybacz- szepnął
-Idę.  
-Odwiozę Cię- pocałował mnie w czoło i złączył moje palce ze swoimi w uścisku
-Nie rób sobie kłopotu.
-Nie jesteście dla mnie kłopotem- uśmiechnął się delikatnie- nawet tak nie myśl. I wybij sobie z głowy, że puszczę Cię teraz samą. W końcu muszę dbać o to, co moje.

Po tych słowach najzwyczajniej w świecie się w niego wtuliłam. Staliśmy tak przez dłuższy czas. Było idealnie. Kiedy się od niego oderwałam, posłałam mu słaby uśmiech.

-Teraz już możesz odwieźć nas do domu- skwitowałam
-I zostać z Wami?
-I zostać z nami.  


*** Dominik ***

Leżeliśmy nieruchomo na łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Wiedziałem, że teraz nie będzie nam łatwo. Ale przetrwamy to jakoś. Odwróciłem głowę w jej stronę i uśmiechnąłem się. Ona uczyniła to samo.  

-Jesteś zmęczona- stwierdziłem- śpij.
-Zostaniesz?- zapytała, kładąc się na boku, przodem do mnie
-Obiecałem- w przypływie czułości przejechałem dłonią po jej talii i zatrzymałem ją na biodrze- więc dotrzymam słowa.

Przymknęła powieki. Właśnie otrzymałem kolejną okazję, by móc podziwiać jej urodę. Jej delikatne rysy twarzy. Jej włosy, w które po chwili wczepiłem palce. Klara zamruczała zadowolona. Nawijałem kolejne kosmyki i bawiłem się nimi. Nastał czas błogości i ukojenia.  

-Mogę się do Ciebie przytulić?- usłyszałem jej cichy głos  

Roześmiałem się. Byłem naprawdę szczęśliwy. Ale to pytanie wydawało mi się tak absurdalne. Oczywiście, że mogła się przytulić i nie musiała uzyskiwać mojej zgody. Chyba zbyt opatrznie przyjęła mój wybuch radości. Otworzyła oczy, spiorunowała mnie wzrokiem i odwróciła się do mnie tyłem. No tak. Duma. Słodycz. I wulkan w jednym.  

-Już nieważne- rzuciła chłodno
-Kochanie- szepnąłem- jasne, że możesz się przytulić i nie musisz o to pytać- przylgnąłem do jej pleców.
-Teraz już nie chcę.
-Jasne- odparłem ironicznie
-Naprawdę, nie chcę.  
-No dobrze.  
-Odsuń się.
-Nie.
-Odsuń…
-Tak mi jest dobrze
-Ale mi nie
-Czyżby?- zacząłem obsypywać pocałunkami jej kark, a ręką niespiesznie gładziłem nagie ramię kobiety.

Czułem, że powoli mięknie. Że zaraz wszystko wróci do normy. Przynajmniej chciałem, żeby tak się stało. Czekałem na jej ruch. I w pewnym momencie chwyciła moją rękę i otuliła się nią. A w moim sercu rozlało się ciepło.

-Dobra już, dobra- skapitulowała- wygrałeś.
-Dostanę nagrodę?
-Nie- zaśmiała się  
-Żadnej? Nic?
-Pomyślę nad tym, a teraz daj mi odpocząć- udała urażoną moim zachowaniem
-Jesteś cudowna- pocałowałem ją w policzek i wtuliłem swoją twarz w jej szyję.
-Wiem. W końcu za coś mnie uwielbiasz.  
-Za wszystko Malutka. Za wszystko…

Jestem cholernym szczęściarzem.  


*** Klara ***

Czułam jego oddech na swoim policzku. Pocałował mnie, a później znaczył palącą drogę przez usta, podbródek, szyję… Och! Uśmiechnęłam się do niego. Podniósł na mnie swoje roziskrzone spojrzenie. I w gruncie rzeczy, przyznam się szczerze, że ono wystarczało do tego, żeby mnie wewnętrznie rozpalić. Sięgnęłam dłońmi do jego koszuli i zaczęłam ją niespiesznie rozpinać. Guzik po guziku. Dominik obserwował moje ruchy z nieodgadnioną miną. A kiedy pozbyłam się już tej części garderoby, chwyciłam za kolejną. Na jego twarzy ujrzałam cień satysfakcji. Wiedział, że też mam na to ochotę. Wiedział, że coraz trudniej jest mi się hamować. Jestem kobietą i też mam swoje potrzeby!- skwitowałam bezwstydnie w myślach. Nawet nie wiem, kiedy to się stało, a mój mężczyzna przystąpił do pieszczenia moich ust swoimi. Początkowo próbowałam się opierać, to mogłaby być całkiem interesująca gra wstępna. Ale, gdy poczułam delikatny dotyk jego warg, a później język proszący o wstęp do dalszych działań- skapitulowałam. Poddałam się urokowi tego faceta. Całował powoli aczkolwiek zdecydowanie. Mocno. Prowokacyjnie. Czule. Zamruczałam, kiedy jedna z jego rąk spoczęła na moim udzie i miarowo je gładziła. Tymczasem ja na nowo badałam zarys jego mięśni, ramion, pleców, brzucha. Przylgnął do mnie całym ciałem i teraz jedyną barierę stanowiły nasze ubrania. Poruszyłam się, czując jego dotyk przez materiał cienkiej bluzki. Myślałam, że zwariuję… Nic więcej się w tym momencie nie liczyło. Tylko On. W końcu, ściągnął górną część mojej garderoby, tylko na sekundę przerywając taniec naszych języków. Skóra przy skórze. Pragnienie. Niepokój. Ponownie jęknęłam w usta Dominika, a on odwdzięczył się tym samym. Co pozwoliło mi myśleć, że jemu też jest tak dobrze. Tak nieziemsko dobrze…

Ale… zaraz, zaraz! Coś jakby przerwało ten moment uniesienia. Jakiś cichy dźwięk dobiegający zza ściany. A może tylko mi się wydawało? Zwątpiłam już całkiem, kiedy poczułam, że ktoś zajmuje miejsce obok mnie i przygryza płatek mojego ucha.  

-Klaro- usłyszałam ten niski, aksamitny głos- powoli się budzimy Malutka.

Jakie budzimy? Co? Czyli to był tylko sen. Jak to? Przecież to było… No nie! Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam jego cwaniacki uśmieszek.  

-Spałaś prawie 3 godzinki- wyznał- przygotowałem Ci kąpiel.
-Mówiłam coś przez sen?- zapytałam z roztargnieniem
-Żadnego dziękuję?- udał zasmuconego- tylko od razu o tym…
-O czym?- zapytałam zbyt głośno, na co mężczyzna się roześmiał
-Mam nadzieję, że to o mnie śniłaś- puścił mi oczko
-Nie- zaprotestowałam- nie to nie, idę wziąć kąpiel!
-Co to za humorki dzisiaj- nie pozwolił mi wstać- mogę iść z Tobą?
-Przekonaj mnie- rzuciłam mu wyzwanie
-Sprawię, że Twój sen stanie się rzeczywistością- wychrypiał, po czym mnie pocałował

Po chwili odsunął się i pomógł mi wstać. Nie miałam wątpliwości, co do tego, że po części domyślał się, co mi się śniło. Sprawi, że ten sen stanie się rzeczywistością. Co lepsze, pozwoli mi o niej zapomnieć. Faktycznie, tak się właśnie stało…

„To spokojne poddanie się
Pośpiechowi dnia
Kiedy bieg obracającego się świata
Może zostać odwrócony

Zaczarowana chwila
Pomaga mi przetrwać
Temu niespokojnemu wojownikowi wystarczy
Po prostu bycie z tobą

Czy czujesz miłość tego wieczoru
Jest tam gdzie my
Temu wędrowcy z szeroko otwartymi oczami wystarczy
Że dotarliśmy tak daleko (…)

To rym i przesłanie
Dzikich przestrzeni
Kiedy serce nieszczęśliwego podróżnika
Bije w rytmie twojego (…)

To wystarczy, aby królowie i włóczędzy
Wyobrażali sobie, że są najlepsi.”

`Elton John- Can you feel the love tonight


Kiedy już się sobą nacieszyliśmy, postanowiłam przygotować jakiś posiłek. Podreptałam do kuchni w samym ręczniku, a tuż za mną pojawił się Dominik. Patrzyłam na jego rozluźnioną twarz i ten drapieżny wzrok. Subtelność. A zarazem władczość. Oparłam się o blat i wciąż go obserwowałam.  

-Uciekłaś mi- podszedł do mnie
-Chciałam zrobić coś do jedzenia.  
-Jesteś głodna?- zapytał z troską
-Nie, ale sądziłam, że Ty jesteś.
-Mam apetyt na coś zupełnie innego- zagrodził mi drogę, zamykając mnie pomiędzy swoimi ramionami.
-Czyżby? Wciąż nienasycony?
-Ty tak na mnie działasz- oblizał swoje usta i zbliżył je do moich.

Pocałunek był krótki. Ale cholernie dobry. Jak zawsze. Mężczyzna odsunął się kawałek i spojrzał na mnie z nieokreśloną miną.  

-Wszystko w porządku? Nic nie jest naszemu maleństwu?- dopytywał- dobrze się czujesz?  
-Spokojnie, nie tak szybko- uśmiechnęłam się słodko- dawno nie czułam się tak dobrze, nic nam nie jest- to go jednak nie uspokoiło
-Na pewno?
-Tak, mój mężczyzno- przyznałam- ale teraz mnie puść, bo wypadałoby coś zjeść.
-Pomogę Ci- zaoferował
-Nie musisz- odparłam- poradzę sobie.
-Ale chcę i koniec dyskusji.  
-Dobrze, już dobrze- skapitulowałam
-Lubię, kiedy czasami mi ulegasz- oparł swoje czoło o moje- i nie mówię tutaj tylko o gotowaniu- szepnął konspiracyjnie, a ja delikatnie uderzyłam go w ramię.
-Ej!- zganiłam go- nie przyzwyczajaj się…
-Już za późno Malutka- jego dłoń bezwstydnie powędrowała w kierunku moich pośladków i zaczęła je pieścić.  
-Szefie! Ręce przy sobie- rzuciłam żartobliwie i wyswobodziłam się z uścisku- idę się ubrać!
-Może Ci pomóc?
-Nie!- oboje wybuchliśmy śmiechem.  

Tak. To są zdecydowanie momenty, które zbliżają do siebie ludzi. Zwyczajność. Wspólne gotowanie. Żarty. Uśmiech drugiej osoby. Wsłuchiwanie się w jej głos. Obserwowanie. I zapamiętywanie. Każdy tego potrzebuje. Każdy potrzebuje takiej osoby, z którą może się podzielić zarówno radością, jak i smutkami. Osoby, która wysłucha i doradzi. Która zawsze będzie w pobliżu. Na którą zawsze można liczyć. Która sprawi, że człowiek poczuje się potrzebny. Poczuje się kochany. Poczuje siłę, dzięki której mógłby zdobywać świat. To może być przyjaciel, przyjaciółka. Partner, partnerka. Rodzic. Dziecko. Każdy. Każdy, kogo ma się dostatecznie blisko, a kto sprawia, że czujemy się szczęśliwi. Czujemy się o niebo lepiej. Dlatego też, każdy powinien znać swoją wartość. Każdy powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jest wyjątkowy. Gdyż mimo problemów czy przeciwności losu- próbuje sobie radzić. Faktem jest, iż nie można się poddawać. Trzeba walczyć. Trzeba cieszyć się chwilą i nie analizować zbyt wiele. Trzeba żyć „tu i teraz”. Bo to właśnie życie czyni nas kimś. A miejsce, do którego dotarliśmy, i w którym obecnie jesteśmy bezsprzecznie to potwierdza. Każdy jest inny. Choć ktoś mądry kiedyś powiedział: "Wyjątkowość nie polega na byciu oryginalnym. To świadomość, że dla kogoś jesteśmy jedyni w swoim rodzaju" i to jest wyjątkowe (…)

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2911 słów i 16304 znaków.

8 komentarzy

 
  • Kucner

    Droga autorko co się dzieje że nie ma kolejnej część  :sad:

    18 gru 2016

  • kocham.sensi

    Halo halo gdzie jestes

    15 lis 2016

  • Monika1

    Kiedy next?  :kiss:

    6 paź 2016

  • DemonicEagle

    Bardzo fajna część

    22 wrz 2016

  • Czekoladowytorcik

    Jak słodko czytam to i nie mogę przestać się uśmiechać. To opowiadnie jest jednym z lepszych. Nie wiem czy już ci to mówiłam. Ale tak jest. :) :*  Czekam na ciąg dalszy ;p ;* :)  pozdrawiam, Czekoladka<3

    22 wrz 2016

  • Misiaa14

    <3 <3 <3

    22 wrz 2016

  • #&#039;#

    Lovki kisski foreverki

    19 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!!!

    18 wrz 2016