O niebo lepiej cz. V

Dlaczego on musi być taki zmienny? Nie może czasami po prostu przemilczeć pewnych spraw? Chociaż lepiej, że to powiedział, bo wiem na czym stoimy, a raczej stoję- przez głowę przelatywało mi milion myśli. Cholera! Ten pocałunek… gdyby go nie przerwał z pewnością znaleźlibyśmy się w końcu w moim lub jego pokoju. Kiedy zapytał o dokończenie tego, co zaczęliśmy, miałam mętlik w głowie. Z jednej strony byłam gotowa się na to zgodzić, ale z drugiej wiedziałam, że to zdecydowanie za wcześnie. To była dobra decyzja. Wolałam usłyszeć teraz, że byłam błędem niż po upojnej nocy. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie zatrzymałam się, gdy mnie zawołał. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w łóżku i zasnąć. Zapomnieć o tym wszystkim, co się niedawno wydarzyło. Zamknęłam drzwi na klucz, ściągnęłam sukienkę i przebrałam się w luźną bluzkę. W międzyczasie zaczęłam się zastanawiać czy przyjazd tutaj z nim, nie był błędem. Poradzę sobie- przyznałam w duchu- nie pozwolę mu się już nigdy dotknąć- szepnęłam. No tak, ta deklaracja wyszła zdecydowanie za mało pewnie z moich ust. Ale on musi w końcu zrozumieć, że nie jest pępkiem świata. Wiem, co przeżył. To jednak nie znaczy… nie powinien grać w jakieś głupie gierki. Nie ze mną. Na same wyobrażenie innej kobiety u jego boku- spięłam się. Pozostawała jeszcze kwestia Iwony… Musimy dokończyć to, co zaczęliśmy. Mam nadzieję, że nie dane nam będzie przebywać z nią lub w jej pobliżu przez najbliższy czas.  

-Klara, Klara!- ktoś dobijał się do drzwi, a ja nie miałam siły wstać.

Właściwie, to która jest godzina? Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Spokojnie, dopiero 10… 10! No nie! Zapomniałam nastawić budzik. Z pewnością Dominik był na mnie wściekły. Szybko wyskoczyłam z łóżka i długo się nie zastanawiając, przekręciłam kluczyk i od razu pobiegłam do łazienki.  

-Przepraszam- krzyknęłam przez uchylone drzwi- daj mi dosłownie 15 minut!  
-Spokojnie- usłyszałam jego głos tuż za sobą- przełożyłem to spotkanie na 13.
-Jak dobrze, ale- zrobiłam krótką przerwę- w takim razie, co tu robisz?- zapytałam zdezorientowana i przerwałam swoje czynności.
-Martwiłem się- wyjaśnił- wczoraj źle się czułaś i…
-Jak widzisz, zupełnie niepotrzebnie- ironiczny uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy mijałam jego postać.
-Poczekaj- złapał mnie za ramię  
-Puść- rozkazałam chłodnym tonem. O dziwo, posłuchał.
-Daj mi to wyjaśnić!
-Tu nie ma, co…- nie zdążyłam dokończyć, bo do pomieszczenia wdarła się jak gdyby nigdy nic Iwona.  

Jakim prawem wchodziła do tego pokoju? Mogła przynajmniej zapukać. Co za upierdliwe babsko z niej. Chyba będę musiała dać tej laluni co nie co do zrozumienia.  

-Och- zasłoniła dłonią usta- chyba Wam przeszkodziłam
-Co tu robisz?- warknął Dominik- to chyba nie jest Twój pokój
-Twój chyba też nie?- odgryzła się unosząc jedną brew do góry
-Jeśli chcecie sobie podyskutować, to wyjdźcie i zróbcie to na korytarzu- nie wytrzymałam i musiałam wtrącić swoje trzy grosze.
-A właściwie, dlaczego nie?- rzucił podniesionym głosem Dominik, całkowicie ignorując moje poprzednie słowa- od godziny także i mój. Wystarczy nam jeden pokój, prawda kochanie?

Że co? Ja chyba się przesłyszałam. Jak to, jeden? Mielibyśmy spać w jednym łóżku? Nie ma mowy. Zwłaszcza, że wczoraj dał mi jasno do zrozumienia, co uważa na mój temat. Tak szybko zmienił zdanie? Jaki to irytujący człowiek… Dwoje par oczu było skierowanych prosto na mnie i chyba oboje oczekiwali na moją odpowiedź. On patrzył z determinacją, a zarazem czułością, a ona? Nadzieja. Zdecydowanie w jej oczach tliła się nadzieja. Czy to możliwe, że była w nim zakochana? Czas uciekał, a oni nadal gapili się na mnie jak w jakiś obrazek.  

-Jasne, ale śpisz na podłodze…- rzuciłam lekko i wskazałam im drzwi.

W mig pojęli aluzję. Szef już nie próbował nic wskórać. Jedno mnie tylko zastanowiło. Kiedy wychodził, zbliżył swoje usta do mojego ucha.  
-Rozchmurz się- szepnął- jeszcze mi podziękujesz- podarował mi buziaka w policzek i wyszedł, a za nim ona.
Twoje niedoczekanie!- pomyślałam sfrustrowana tym, co zaszło tu przed chwilą.  

* * *

Dlaczego to powiedziałem? Nie wiem. To był impuls. Po pierwsze uważam, że powinniśmy się lepiej poznać, a po drugie- skoro Klara zaczęła tę grę, to musi ją skończyć i nadal udawać moją dziewczynę. A jakby to było, gdyby była nią naprawdę?- rozmarzyłem się- Czy jestem sobie w stanie to wyobrazić? Nie, zdecydowanie nie. Nie ma takiej opcji. Moja podświadomość zaprzeczyła gwałtownie. Zbyt gwałtownie.  

-Halo! Mówię do Ciebie- usłyszałem piskliwy głos, dochodzący do mnie gdzieś od lewej strony. No tak… przecież ona nadal tu jest.  
-Czego chcesz?- zapytałem wprost, ponieważ nie miałem ochoty na żadną zabawę. Teraz, co innego zaprzątało moje myśli. Lub raczej, kto inny.
-Musisz być dla mnie taki opryskliwy? Dla niej jakoś potrafisz być miły!- rzuciła z wyrzutem  
-Iwona, posłuchaj- zatrzymałem się w końcu i miałem zamiar wyjaśnić jej pewne kwestie- kiedyś powiedziałaś o kilka słów za dużo… Zawsze bezpodstawnie wtrącasz się w moje życie. Jakim prawem? Pytam, no jakim prawem! Przez Twoje głupie gierki  wiele straciłem- spojrzałem w jej oczy i ujrzałem w nich niedowierzanie- dlatego proszę po raz ostatni, żebyś trzymała się z daleka ode mnie i od Klary. Nie dam Ci spieprzyć tego, co udało mi się zyskać. Nie tym razem, rozumiesz?  
-Dominik…- nie pozwoliłem jej skończyć
-Nic nie mów. Nie chcę tego słuchać. Wystarczająco już nasmrodziłaś w moim życiu.

Wszedłem do wynajmowanego lokum i od razu rzuciłem się na łóżko. Ta kobieta wyprowadziłaby z równowagi każdego. Nawet największego twardziela. Nigdy nie odpuszczała, dlatego domyślałem się, że to jeszcze nie koniec jej intryg. Nie chciałem się jednak dowiedzieć, co planuje. Miałem nadzieję że moje słowa chociaż trochę dadzą jej do myślenia. Że odpuści. Ale nie byłaby sobą, gdyby to zrobiła. A co z Klarą? Podstępem wprosiłem się na kolejne  noce do jej pokoju. Nie była zachwycona- lekko rzecz ujmując. Ona była wściekła! No może trochę przesadziłem. Odkręcę to jeszcze dziś wieczorem. A Iwona niech sobie myśli, co chce. W zupełności mnie to nie obchodzi.  
Tak jak podejrzewałem- na spotkaniu Klara nie odezwała się do mnie ani razu. Z wyjątkiem tych chwil, gdy było to konieczne. Próbowałem złapać z nią kontakt wzrokowy, ale na nic. Skrupulatnie omijała zasięgiem swojego wzroku moją postać. Może powinienem to tak zostawić? Dać jej czas na odetchnięcie. Najgorsze były to, że nie wiedziałem, co siedzi w jej głowie. Czy jest zła za wczoraj, czy za dzisiaj? A może za to i za to?  
______________________________________________________________________

* * *

Usłyszałam pukanie do drzwi. „Proszę”- zawołałam pewna, że to ktoś z obsługi. Jednak pomyliłam się.  

-Możemy porozmawiać?
-Chyba nie mamy o czym- stwierdziłam ze stoickim spokojem
-Owszem, mamy. I nawet nazbierało się trochę tego przez ostatnie dni.  
-Zupełnie nie wiem, o czym mówisz…

Nie minęła chwila, a on stał tuż przy mnie. Odległość między naszymi ciałami niebezpiecznie się zmniejszyła. Chcąc zachować dystans, cofnęłam się o krok. On podążył za mną. Spojrzałam w jego oczy i zamarłam. Cholera!- zganiłam się. Odwróć wzrok, odwróć wzrok… Nie patrz na niego- powtarzałam jak mantrę. Było już za późno.

-Na pewno, nie wiesz?- powiedział seksownie niskim głosem  
-Ni.. niee- wyjąkałam  
-Pozwól, że Ci przypomnę.

I zanim zdążyłam zaprotestować, znajdowałam się już w jego ramionach. Całował bardzo delikatnie, a co najważniejsze- nie nalegał. Początkowo nie ograniczał mnie żadnym uściskiem. Dał mi wybór. I wybrałam. Przysunęłam się do niego i pogłębiłam pocałunek. Dopiero wtedy położył swoją dłoń na moich plecach i zjeżdżał nią powoli ku dołowi. Nieświadomie z moich warg wyrwał się pomruk zadowolenia. Wczepiłam swoje palce w jego włosy. Trwaliśmy tak przez dłuższy czas.  

-Jesteś cholernym dupkiem- rzekłam spokojnie, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy  
-Czyżby?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem
-Zdecyduj się wreszcie człowieku, czego chcesz! Jesteś gorszy niż dziecko. Nie potrafisz podjąć męskiej decyzji… a szkoda! Niestety, z chłopczykami się nie zdaję.  

Przyznaję, niepotrzebnie dodałam to „a szkoda”. Wiedziałam, że będzie chciał to wykorzystać. Ale należało mu się.  

-Z chłopczykami?- uśmiechnął się promiennie
-Tak- odparłam, a kąciki moich ust samoistnie uniosły się do góry
-Szkoda?
-Tak.
-Podobało Ci się, prawda?
-Nie.  
-W takim razie spójrz mi w oczy i powiedz to, a więcej się tak nie zachowam- był cholernie pewny siebie.  

Po dłuższym milczeniu postanowiłam podjąć wyzwanie. Niech nie myśli, że trafił na gorszego zawodnika. Jeszcze zobaczymy, kto wygra.  

-Nie podobało mi się…
-Nie wierzę Ci. Nie odepchnęłaś mnie, a dałem Ci wolną drogę. A przede wszystkim, odwzajemniłaś ten pocałunek.
-Tym razem to był mój błąd.
-Rozumiem, w takim razie jeszcze zobaczymy, dobranoc- i wyszedł.  

Nie wierzyłam, że tak po prostu wyszedł. Nie ciągnął dyskusji. Wyszedł… Co miało znaczyć to jego „jeszcze zobaczymy”?  
Znalazłam odpowiedź na to pytanie, kiedy pół godziny później udałam się do hotelowej restauracji. On już tam był. A z kim? Z Iwonką! No przecież, bo niby z kim innym miałby tam być?! Swoją drogą, to dlaczego mnie to obchodzi?  
Usiadłam w drugim kącie, żeby nie musieć na nich patrzyć. Choć wcześniej rozmiary tego pomieszczenia mi nie odpowiadały, teraz okazały się zbawienne. Mimo wszystko byłam ciekawa, o czym z nią dyskutował. Irytacja narastała. Szlag! Tym razem to ja zachowuję się jak mała rozpuszczona dziewczynka. Podeszłam do lady, aby zrobić zamówienie i kątem oka zerknęłam na nich. Właśnie się żegnali. Kobieta pochyliła się ku niemu i pocałowała go w policzek. Zwykły niewinny całus, ale w tej chwili miałam ochotę zabić zarówno jego jak i ją. To zdecydowanie nie zazdrość. Zazdrość dotyczy ludzi, na których nam zależy. A czy mi zależało na Dominiku? Czy…
O nie! Teraz on się pochylił nad nią, ale w ostatnim momencie zmienił zdanie. Ujął jej dłoń i ucałował. Pieprzony romantyk od siedmiu boleści! Nie miałam zamiaru spędzić tu ani minuty dłużej. Poprosiłam, aby jedzenie dostarczono mi do pokoju.  
Dostrzegłam, że Szef dosłownie świdruje mnie wzrokiem. Czy to był odwet? Chodziło mu o to, żebym poczuła ukłucie żalu? Zauważył moją minę i uśmiechnął się zwycięsko.  
Odwzajemniłam jego gest i minęłam go, nie wiedząc jaki piorunujący efekt wywołałam takim zachowaniem.  

Z transu wyrwało mnie pukanie. Obsługa. W końcu będę mogła w spokoju usiąść i całkowicie się zrelaksować- pomyślałam. Jedzenie to jedyne, czego mi było trzeba właśnie w tej chwili. Czy nie jest tak, że jedzenie zawsze poprawia humor? Delektowałam się smakiem swoich ulubionych potraw. Mmmm. Cisza. Błogość. Samotność.  
Ze snu wyrwały mnie niepokojące dźwięki dochodzące z zewnątrz, a konkretnie gdzieś z okolicy balkonu. Nie od razu zdałam sobie sprawę z czyhającego zagrożenia. Pewnie jakieś ptaszysko!- wymamrotałam. Nie wiedziałam wówczas, że nie było to żadne ptaszysko… Ale kiedy do moich uszu dobiegł hałas przekręcanego zamka, wyskoczyłam z łóżka jak szalona i od razu pobiegłam tam, gdzie czułam się najbezpieczniej.  

-Dominik- próbowałam obudzić go szeptem- nic. Spał jak zabity- proszę, obudź się- błagałam gorączkowo, potrząsając jego ramieniem
-Hmm- wymruczał na wpół przytomny i nieznacznie odwrócił się w moją stronę  
-Ktoś chce wejść do mojego pokoju.
-Sama powinnaś sobie radzić ze swoimi adoratorami- zlał mnie całkowicie
-Ktoś był na balkonie, ale wiesz co?- zapytałam chłodnym głosem- pieprz się! Poradzę sobie bez Ciebie.  

Już miałam wychodzić, kiedy poczułam dotyk jego dłoni na swoich palcach.  
-Zaczekaj tu, sprawdzę to i zaraz wrócę- starał się mnie uspokoić
-Idę z Tobą
-Nie ma mowy- staliśmy teraz twarzą w twarz. Otulała nas ciemność.

Podarował mi całusa w czoło i wyszedł. Wrócił po chwili zupełnie zdezorientowany. Jak się dowiedziałam- nikogo tam nie było. Zajrzał w każdy możliwy zakamarek i nic. Kompletnie nic. Wyszłam na totalną idiotkę. Pewnie sobie pomyślał, że zrobiłam to specjalnie.  

-A nie było tak?- zapytał, a ja stałam i gapiłam się na niego z szeroko otwartymi oczami
-Skąd Ty…- nie zdążyłam dokończyć
-Już trochę zdążyłem poznać Twój sposób bycia- mówił zupełnie poważnie- uspokoję Cię jednak- dodał- nie myślę tak, bo ktoś rzeczywiście grzebał w zamku.
-Rzeczywiście, uspokoiłeś mnie- rzekłam głosem przepełnionym ironią  

Musiałam podjąć jakieś kroki. Pójdę zgłosić to do recepcji. Ochrona powinna się tym zająć. Tymczasem nie pozostało mi nic innego jak wrócić do swojego pokoju i czuwać. Bo to, że nie usnę, było już pewne.  

- Nie wrócisz tam- jego głos nie znoszący sprzeciwu wywołał ciarki na moim ciele. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stałam przed nim w samej piżamie. Cudownie!- śpij tutaj- wskazał na łóżko- a ja pójdę tam.
-A jak ten ktoś wróci i zrobi coś Tobie? Brawo za wspaniałomyślność, szefie!
-Martwiłabyś się o mnie?- stanął tuż za mną, a jego oddech pieścił mój kark
-Nie- skłamałam- ale wolę, żebyś nie ryzykował i został tutaj.
-Z Tobą?- zapytał tym swoim zmysłowym głosem, jego usta znaczyły palącą drogę na mojej szyi. Zrobiłam głęboki wdech… i wydech.  
-Tak, ale…- i znowu to samo.  
-Ćśśśś- wziął mnie w swoje ramiona i zaniósł do łóżka.  

Minutę później, leżał już obok mnie.  

* * *

Z Iwoną to tylko prowokacja. Wiem, wiem to w ogóle nie powinno było mieć miejsca. Przeprosiła mnie i wyjaśniła całą sytuację. Uwierzyłem jej. Opamiętałem się, chyba zbyt późno. Cholera! W co ja gram? Przynajmniej wyjaśniłem sprawę z moją „prześladowczynią” i nie będzie z nią na razie kłopotów. Taką mam nadzieję. A Klara? Hmm. Przyznam, że wcześniej nieźle mnie zdenerwowała, ale teraz? W sumie, pierwszy raz widziałem ją taką roztrzęsioną. Przestraszyła się nie na  żarty. Ja z resztą także. Miałbym ją tak po prostu puścić i pozwolić wrócić do tamtego pomieszczenia? W życiu bym sobie nie wybaczył, gdyby jej też stało się coś złego. Historia nie może się powtórzyć. Zbyt wiele bym stracił.  

- Dobranoc- szepnąłem i odsunąłem się na drugi koniec łóżka. Leżała obok mnie niczego nieświadoma. Nieświadoma tego, jak reaguję na jej bliskość. Nieświadoma tego, jaką mam wielką ochotę zmiażdżyć jej wargi pocałunkiem. Nieświadoma tego, jak bardzo jej pragnę. Niczego nieświadoma. I pośród tego wszystkiego ja- „pieprzony dupek” z mieszanymi uczuciami. Ten element układanki zdecydowanie tu nie pasował.  

„ Dość mam już pustych dni  
I świąt których nie było  
Między nami jest coś  
Nie zaprzeczaj mi  
Tyle mogę Ci dać  
Solą życia jest miłość  
Boisz się wielkich słów  
To nie wstyd....”

Nagle przypomniałem sobie słowa swojej ulubionej piosenki. Prawda. Szczera prawda. Wszystko się zgadza.  
Jutro, poza jednym spotkaniem szkoleniowym, czekała nas długa rozmowa… Po jakimś kwadransie, wyczerpani zajściami, które miały miejsce tego dnia, zasnęliśmy (…)




` Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za Wasze komentarze ;) W tym roku nie pojawi się kolejna część, dlatego już teraz, korzystając z okazji, chciałabym Wam życzyć: Wesołych Świąt w radosnej, rodzinnej atmosferze, wspaniałych prezentów, duuużo miłości, samych szczęśliwych dni i spełnienia wszystkich marzeń. No i oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku, zabawy do białego rana i nie może także zabraknąć- konsekwencji w realizacji postanowień! (bo z tym to czasami jest ciężko :D )  
Tak więc, do następnego roku <3

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2969 słów i 16385 znaków.

6 komentarzy

 
  • czarnyrafal

    Nie schodisz poniżej  ustawionej już w poprzednim opowiadaniu średniej a nawet ją podwyższasz a to się chwali.Nadal przepięknie "bajasz". Rób tak dalej ku radości swojej i czytelników.Twój fan od zawsze-czarnyrafal :kiss:  <3

    8 sty 2016

  • claire

    Zacznijmy od tego że napisałaś super opowiadanie. Jestem ciekawa kto jest tym ,,włamywaczem" :) nooo i oczywiście WESOŁYCH ŚWIĄT!!! :D

    21 gru 2015

  • Misiaa14

    cudoo

    20 gru 2015

  • Wiktor

    Witaj!!!!. Wesołych Świąt!!!!!. Dzięki za część. Fajne!!!. Pozdrawiam Wiktor

    20 gru 2015

  • Justys20

    Część świetna  :dancing: . Również życzę wesołych świąt i spełnienia noworocznych marzeń.

    20 gru 2015

  • NataliaO

    Wesołych Świąt :) Miło się czytało ;)

    20 gru 2015