O niebo lepiej cz. III

* * *

Dlaczego mój najlepszy przyjaciel musi być takim kobieciarzem? Sam nim byłem do pewnego momentu, ale w końcu skończyłem z takim życiem. On nie. I prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to do chwili, aż przeniósł swoje zainteresowanie na moją nową asystentkę- Klarę. Ona ma w sobie coś takiego, co przyciąga mężczyzn. Ten jej przenikliwy wzrok. To spojrzenie. Nie myśl o niej w ten sposób- starałem się opamiętać. Wpadła mi w oko już wtedy, na parkingu. Doskonale widziałem jej gest w moim kierunku i doskonale słyszałem, co później powiedziała. Nie przeszkadzało mi to, ale podjąłem decyzję, że zrobię wszystko, aby diametralnie zmienić nastawienie tej kobiety do mojej osoby. Tylko Daniel. On ma na nią ochotę. Kiedy wyjrzałem na korytarz, dosłownie rozbierał ją wzrokiem! Jedynym pocieszeniem był fakt, że ona spoglądała na niego dość obojętnie. Musiałem się jednak dowiedzieć. Musiałem usłyszeć to z jej ust.  

-Mówiąc „nie”, odpowiedziałam na Twoje pytanie.  

Po tych słowach, byłem gotowy podbiec do niej i ją zatrzymać. Naprawdę. Nie wiem, co się ze mną działo. Po prostu nie chciałem, żeby on ją skrzywdził. Nie pozwoliłbym na to. Dlaczego ją pocałowałem? Nie wiem. Po prostu nie potrafiłem się powstrzymać. W końcu jednak uzmysłowiłem sobie, że tak nie mogę… to był błąd. Wielki błąd.  

  * * *

Po tych słowach, miałam ochotę mu przywalić. Już wiedziałam, że pójdę na obiad z Danielem. Chociażby dlatego, żeby zrobić na złość Dominikowi.
Jeszcze teraz, siedząc u siebie czułam smak jego ust. Ten czuły, a zarazem delikatny dotyk. Boże! Jak on całował… Ale w duchu przyznałam mu rację, to nie powinno się zdarzyć. Jednak nie tak łatwo zapomnieć. Na przerwie przyszedł Daniel. Żeby zaoszczędzić czasu, zamówił wcześniej jedzenie i teraz mogliśmy w spokoju je skonsumować.  

-Czy między Tobą a Dominikiem coś jest?- zapytał niespodziewanie, a ja o mało się nie zakrztusiłam
-Co? Nie!- zaprzeczyłam natychmiast- swoją drogą wydaje się bardzo niedostępny.
-Po prostu wiele przeszedł, zbyt wiele…
-Co masz na myśli?
-To nie ja powinienem Ci o tym mówić, lecz on. Ale może w ten sposób jakoś przełamię Wasz stosunek względem siebie.
-To chyba niemożliwe- stwierdziłam
-Nie widziałaś jak prawie zabił mnie wzrokiem, kiedy zapraszałem Cię na ten obiad…
-Po prostu denerwują go flirty w pracy
-Taki Ci powiedział?- mój rozmówca mimowolnie się uśmiechnął
-W zasadzie to tak…
-Okej, opowiem Ci coś, ale to musi pozostać między nami.
-Jasne. Zamieniam się w słuch.  
-Jeszcze pięć lat temu Dominik był zupełnie innym człowiekiem. Otwartym. Pełnym radości. Z wszystkiego cieszył się jak małe dziecko- zaczął niepewnie swoją opowieść- znalazł kobietę swojego życia- mimowolnie poczułam ukłucie zazdrości- byli ze sobą już od roku. W końcu zaszła w ciążę- słuchałam w szoku! Całowałam się z zajętym facetem?!- byli wspaniałą parą. Może nie idealną, ale doskonale do siebie pasowali. Zachowywali się jak przyjaciele będący w prawdziwym związku. Dziwne, ale tak naprawdę było- kontynuował- pewnego dnia zadzwonił do niej ojciec, że matka źle się poczuła. Kobieta wiele się nie namyślając, a będąc już w ósmym miesiącu ciąży, wskoczyła do samochodu i pojechała do rodziców. Był wieczór. Dominika nie było w domu. Gdyby był, sam by ją zawiózł…- przerwał i złapał głęboki oddech- miała wypadek. Czołowe zderzenie z tirem. Kierowca zasnął za kierownicą… Nie przeżyła. Nie przeżyły- z przejęcia przymknęłam oczy jakby to w jakikolwiek sposób mogło zmienić bieg dalszej części historii- Wolski całkowicie się załamał. Nikt nie znaczył dla niego tak wiele, jak te dwie osoby. Zosia i Amelka. Zaczął pić. Staraliśmy się go wspierać. On jednak odgrodził się od nas wszystkich wielkim murem. Po dwóch latach dokonała się w nim diametralna zmiana. Obwiniał wszystkie inne kobiety, o śmierć swojej ukochanej. Dlaczego one nie zginęły? Dlaczego padło na jego ukochaną? Zabawiał się nimi, a następnego dnia żegnał z miną totalnego niewiniątka. Zmieniał je jak rękawiczki. W międzyczasie żałując, że to robi. Stał na kompletnym rozdrożu… Podupadał psychicznie. Tak nagle jak zaczął to robić, tak nagle skończył z tym wszystkim. Od dwóch lat w jego życiu nie było żadnej kobiety. Nadal obwinia siebie za śmierć ich obu…
-Ja- zaczęłam- ja… dziękuję, że mi powiedziałeś- szepnęłam zdruzgotana
-Po prostu widzę jak na Ciebie patrzy, widzę jak martwi się, że ja mógłbym zrobić Ci krzywdę. Nie jesteś mu obojętna…
-Ale…
-To nie znaczy, że nie zamierzam zagrać mu trochę na nerwach- uśmiechnął się- zazdrość dobrze mu zrobi. Pamiętam jak w podstawówce odbił mi dziewczynę, ehh… Nie zapomniałem mu tego do dzisiaj!  
-To takie typowe wśród mężczyzn- zażartowałam
-Ej, mała- pogroził mi palcem

Resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu. Oczywiście jak na prawdziwego mężczyznę przystało, nie chciał bym oddała mu pieniądze za zamówione jedzenie. „Następnym razem Ty płacisz!”- rzucił odchodząc, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Uparciuch z niego. Jeszcze większy niż ze mnie. Kiedy opuścił mój gabinet, wróciłam pamięcią do naszej rozmowy. Jak to możliwe? Dlaczego właśnie on? Teraz miała stu procentową pewność, że po tym zbliżeniu, oddali się. Nie będzie potrafił sobie wybaczyć. Będzie żył w przeświadczeniu, że zdradził Zosię. Chciałam mu pomóc wyzwolić się z tego obciążenia, ale nie wiedziałam jak…  
Rozdzwoniła się moja komórka. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.

-Prosiłem, żebyś z nim nie szła- usłyszałam cichy głos szefa po drugiej stronie słuchawki
-Nigdzie nie byłam, to on przyszedł do mnie
-Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście.

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Dominik się rozłączył. Telefon ponownie zadzwonił.  

-Dominik to nie tak- zaczęłam
-Jaki Dominik, co?- zapytała moja przyjaciółka- i co mu zrobiłaś?
-Cześć Nat, jak się spotkamy, to wszystko Ci wyjaśnię- zaczęłam- kiedy wracasz w końcu do Polski?  
-No ja myślę!- pisnęła uradowana- wracam za… trzy dni!
-Żartujesz?- krzyknęłam podekscytowana
-Nie, w piątek wieczorem będę już w domu.
-Chyba u mnie!
-U Ciebie też- dodała szybko- brakowało mi tych naszych babskich wieczorów.  
-Mi też- przyznałam  
-Długo zostajesz?- zapytałam
-Chyba tydzień, a może dwa tygodnie… nie wiem jeszcze.
-To świetnie!- humor momentalnie mi się poprawił
-Dobra to ja Ci nie przeszkadzam. Idź wyjaśnij tę sprawę z Dominikiem, którego jeszcze nie znam!
-Głupia! To mój szef.
-Coraz bardziej mi się podoba Twoje podejście do pracy…  
-Nie będę tego słuchała…Na razie, Nat!- przesłałam głośnego buziaka i rozłączyłam się.

Nic nie było już w stanie popsuć mi dzisiejszego dnia. Tak przynajmniej na początku mi się wydawało. Około godziny 14 poinformowano mnie, że szef oczekuje mojego przyjścia. Jak pięknie to ujęła- pomyślałam z kpiną- pewnie skończy się na awanturze.
No i miałam rację.  

-Usiądź, proszę- powiedział nie odrywając wzroku od monitora
-Dziękuję.
-Przed chwilą dostałem ważny telefon- rzekł nad wyraz spokojnie- okazało się, że muszę wyjechać w dwudniową delegację- cień smutku przeszedł przez moją głowę, ale szybko się opamiętałam.
-Rozumiem, że powinnam zając się firmą do Pana powrotu i o wszystkim Panu donosić?
-Dominik- warknął- zapomniałaś jak mam na imię?- wzdrygnęłam się
-Nie, nie zapomniałam- rzuciłam oschle- chyba już wyjdę
-Jeszcze nie skończyłem- w końcu przeniósł swoje spojrzenie na mnie
-Tak?  
-Nie będziesz zajmowała się firmą podczas mojej nieobecności…
-Rozumiem, że mi nie ufasz?
-Już Ci mówiłem, że nie ufam tu nikomu. Ale jeśli miałbym zaufać komukolwiek, to tą osobą byłabyś właśnie Ty, więc nie o to chodzi…- jego wyznanie zaparło mi dech w piersiach. Postanowiłam jednak nie okazywać zadowolenia.
-Więc co ze mną? O co chodzi?  
-Ciebie również tutaj nie będzie- zaczął powoli
-Wyrzucasz mnie?
-Nie, nie wyrzucam- kontynuował swoją grę z widocznym rozbawieniem w oczach- zabieram Cię ze sobą.
-Słucham?- chyba się przesłyszałam
-Słyszałaś, co powiedziałem. Cały weekend musisz zarezerwować dla mnie.
-Nie mogę- przypomniałam sobie, że wraca Nat
-Nie pytałem Cię o zdanie, Klaro. Jedziesz i koniec kropka.  
-Ale…
-Chyba, że jednak chcesz wylecieć z pracy?- zasugerował
-Nie. Ale…
-Tak? Chłopak nie pozwoli?
-Dobrze wiesz, że nie mam chłopaka. Inaczej nie doszło by do tej sytuacji w windzie!- byłam na skraju wytrzymałości.  
-Miałaś o tym…- nie pozwoliłam mu dokończyć
-Tak, wiem! Zapomnieć, ale do cholery nie potrafię!- już prawie krzyczałam. Skierowałam się w stronę wyjścia.
-Klaro- zawołał mnie.

Odwróciłam się w jego stronę i o mały włos, a bym się z nim zderzyła. Podszedł do mnie. Uniósł mój podbródek do góry. Czas się zatrzymał. Trwaliśmy tak nadal milcząc.  

-Tak?- szepnęłam ledwie dosłyszalnie
-Postaraj się zapomnieć- poradził- to nie może się powtórzyć… nikt nie może się dowiedzieć- poczułam się jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody
-O której wyjazd?
-O 18:30, musimy uzgodnić…

Nie słuchałam dalej. Wyrwałam się i odeszłam. Zostawiając szefa w totalnym osłupieniu.


* * *

Jeszcze przed wyjazdem musiałem pójść je odwiedzić. Ostatnio pogrążyłem się tak bardzo w pracy, że nie miałem czasu na nic innego. Nawet dla nich. Na cmentarzu nie było nikogo. Zachmurzone niebo stwarzało deszczową aurę. Stanąłem przed jej grobem. Jak zwykle wymieniłem kwiaty i zapaliłem znicz. Usiadłem na ławce. Mimowolnie powróciły do mnie wspomnienia.

„-Dominik! Dominik, chodź tu, bo nie mogę sobie poradzić- zawołała Zośka
-Co Ty tam robisz? Zaczekaj, już idę- odpowiedziałem

Wszedłem do pokoju i wybuchłem głośnym śmiechem. Kobieta spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.

-Co Cię tak śmieszy?
-Ty- rzuciłem nie namyślając się długo- dlaczego przemeblowujesz nasz pokój?
-Chciałam wprowadzić tu jakieś zmiany… denerwuje mnie to łóżko pod ścianą! Ono powinno stać pod oknem, a ten regał- wskazała na dźwigany przez siebie mebel- o tam… będzie więcej światła, a poza tym, od czasu do czasu trzeba wprowadzić jakieś zmiany- skończyła swój wywód

Pomogłem jej. Razem stworzyliśmy naszą sypialnię na nowo. Choć znajdowały się tu te same przedmioty, wszystko wyglądało inaczej. O niebo lepiej… Zośka miała rację, jak zwykle.  

-Hmmm…- zamyśliłem się, obejmując ją w pasie- całkiem ładnie.  
-Jest fantastycznie! A nie ładnie!- poprawiła mnie i uniosła głowę do góry
-Tak, masz rację- dalsze słowa były zbędne. Po prostu ją pocałowałem”

Minęło tyle lat, a ja nadal pamiętałem ten dzień. Dlaczego właśnie ten? Sam nie wiem. Może dlatego, że był naprawdę wyjątkowy? Przeczesałem dłońmi włosy.  

-Dlaczego odeszłaś? Dlaczego mnie zostawiłaś? Przecież planowaliśmy wspólną przyszłość. Mieliśmy mieć trójkę wspaniałych dzieci… Dlaczego to właśnie Ciebie spotkało?- szeptałem gorączkowo- dlaczego nie mogłem być wtedy przy Tobie? Zawiózłbym Cię. Nie doszłoby do niczego. Zośka! Cholera! Potrzebuję Cię, nadal. To wszystko przeze mnie. To moja wina. Moja. Tylko moja. Jestem zabójcą dwóch ukochanych osób. Chciałbym z Tobą usiąść i porozmawiać jak za każdym razem, gdy było mi źle… Chciałbym Cię przytulić… Ale jest już za późno. Czasu nie da się cofnąć- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza- pewnie jesteś zła, że siedzę tutaj i się nad sobą użalam. „Bierz życie w swoje ręce i działaj” Twoje motto. Nasze motto. Ale teraz jest zupełnie inaczej. Nie ma już Ciebie. Nie ma Was. Umarła cząstka mnie. Ta zdolna do miłości. Przepraszam- westchnąłem  

Ulżyło mi, że mogłem to powiedzieć. Nigdy nie pozbędę się poczucia winy, ale przychodząc tutaj, doznaję pewnego rodzaju oczyszczenia. To był mój błąd. Tamtego dnia powinienem siedzieć z nią w domu. Tymczasem nie było mnie…

Musiałem się jeszcze spakować. Wyjazd wydawał się dobrym pomysłem. Wspólny wyjazd. Ta sytuacja w windzie... Nie potrafiłem się jej oprzeć. To, jak na mnie spoglądała. To, jak próbowała ze mną wygrać. To, jaka jest irytująca. Jej cięty język sprawił, że miałem ochotę go utemperować. To musiało się tak skończyć. Było przyjemnie. Całkiem miło. Zupełnie inaczej niż z tamtymi kobietami. Bardziej intymnie. Emocjonalnie. Ale nie zamierzałem niczego wyjaśniać. Koniec. To było jednorazowe. Nie mogłem ponownie zaczynać takiego życia. Nie! Nie mogłem… Jestem zupełnie pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Nie byłbym wart  żadnej kobiety. Już nie. Nie po tym wszystkim. Za późno.  
Zadzwonił mój telefon. To Ona.  

-Halo?- odebrałem
-Dominik.
-Klara.
-Właściwie to, co powinnam ze sobą zabrać?- zapytała
-Ty jesteś najważniejsza, reszta to dodatek- rzuciłem żartobliwie- weź najpotrzebniejsze rzeczy, będziemy na konferencji i na spotkaniach biznesowych, raczej nie będziemy mieli za wiele wolnego czasu- wyjaśniłem
-To dobrze- rzekła
-Aż tak nie lubisz być ze mną "sam na sam"?
-Nie o to chodzi. Po prostu ciągle robisz o coś awantury albo w ogóle się nie odzywasz i mnie unikasz. Nie rozumiem tego. Nie wiem jak powinnam się zachowywać.  
-Postaram się to zmienić, a ten wyjazd jest idealną ku temu okazją. Podjadę po Ciebie o 18, dobrze?
-Dobrze- zgodziła się  
-Do później, Klaro.
-Do zobaczenia- szepnęła i się rozłączyła.

Wbrew wszelkim postanowieniom, nie mogłem się już doczekać momentu kiedy ją zobaczę. Nie potrafiłem być wobec niej obojętny. Za każdym razem muszę walczyć sam ze sobą, aby nie zrobić czegoś, czego oboje byśmy później żałowali. Ten wyjazd będzie ogromnym wyzwaniem  

* * *

Musiałam zrezygnować ze spotkania z Natalią. Przyjaciółka zrozumiała, kiedy jej wytłumaczyłam zaistniałą sytuację. Siedziała właśnie u mnie w domu, a ja pakowałam ubrania do walizki. W międzyczasie rozmawiałyśmy o tym, co działo się u nas przez ostatni czas.  

-Jak widzisz- stwierdziłam- u mnie nic nowego
-No nie wiem- zamyśliła się- ten Dominik
-Nie rozmawiajmy o nim- poprosiłam
-Właśnie o tym mówię, coś tu nie gra…

W duchu przyznałam jej rację. Wiele rzeczy nie gra! Zdecydowanie za wiele! Z tyłu głowy nadal miałam historię, którą opowiedział mi Daniel…
Wyszłam do łazienki. Dochodziła godzina osiemnasta. Pomyślałam, że jeszcze zdążę wziąć szybki prysznic i się ogarnąć przed wyjazdem. Mój szef postanowił jednak mnie zaskoczyć i przyjechać chwile wcześniej. Dużą chwilę. No nie! Przecież Natalia zaraz przeprowadzi z nim wywiad. Milion pytań na minutę. Cholera! Usłyszałam, że otworzyła mu drzwi i przedstawiła się.  

-A to Ty jesteś tym Dominikiem!- palnęła  
-Tym?- zaintrygowały go słowa mojej przyjaciółki

Miałam ochotę wyjść i nagadać jej do rozumu! Dlaczego ona mi o robi?!  

-Masz dziewczynę?- dochodziły do mnie urywki rozmowy. Nie wierzyłam, że go o to zapytała.  

Musiałam jakoś zainterweniować. Albo zrobię z siebie idiotkę i wyjdę zawinięta w sam ręcznik, albo ona zrobi idiotki z nas obu, a Dominik wpadnie w szał… Raz się żyje! I ruszyłam w stronę kuchni. Natychmiast dwie pary oczu zwróciły się w moim kierunku. Chyba ich zaskoczyłam.  

-Czy my nie umówiliśmy się na 18?- zagaiłam
-Tak, ale miałem nadzieję, że ujrzę Cię właśnie w takim stroju i się nie myliłem- puścił do mnie oczko, a Natalia zachichotała pod nosem
-Och, czyżby? W takim razie zostanie Pan moim dłużnikiem, bo ja Pana jeszcze nie widziałam w podobnym stroju- dodałam szybko specjalnie używając formy grzecznościowej
-Uwierz, podczas tego weekendu będziesz miała ku temu dużo okazji (…)

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2919 słów i 16177 znaków.

6 komentarzy

 
  • Zakochanaawnim

    Czekam na kolejną część z niecierpliwością:D

    30 lis 2015

  • claire

    Cudownie :) obyś szybko napisała kolejną część  :kiss:

    29 lis 2015

  • NataliaO

    Super  <3

    29 lis 2015

  • Kamilka889

    Co ja moge napisać poprostu CUDOO

    29 lis 2015

  • czarnyrafal

    Jesteś niesamowita Nikko.Warto było cierpliwie czekać na następny odcinek i teraz wiesz co zrobię ? W doskonałym nastroju siądę i delektując się tym co już mogłem przeczytać,będę cierpliwie czekał na ciąg dalszy. :kiss:  <3

    29 lis 2015

  • Tosia12283

    Pięknie :)

    28 lis 2015