O niebo lepiej cz. VII

*** Klara ***

Siedzieliśmy na podłodze oparci o skórzaną sofę. Wyposażenie nowego apartamentu. Przyznam, że się postarali z tym wynagrodzeniem. W sypialni- ogromne łóżko z baldachimem, w łazience- jacuzzi, wymarzony salon i idealna kuchnia. Czego można chcieć więcej?- zastanawiałam się i odpowiedź na to pytanie przyszła sama- właśnie takich chwil jak teraz. Spoglądaliśmy na siebie w milczeniu i powoli sączyliśmy wino z naszych kieliszków. W tle leciała jakaś spokojna melodia. Relaksacyjna. Tego właśnie potrzebowałam. Momentu wytchnienia. Tylko Szef mi nie ułatwiał sprawy. Zawsze, kiedy jest obok, moje myśli krążą właśnie wokół niego. Dlaczego to wszystko nie może być prostsze? Dominik jakby odgadując moje myśli wstał i podał mi dłoń. Taniec? Nie wiem, czy to był najlepszy pomysł. Ale wystarczyło jedno spojrzenie w jego kierunku i podjęłam decyzję. Poprowadził mnie na środek pokoju, zmienił muzykę na bardziej nastrojową lecz nadal wolną. Chwycił moje dłonie i założył sobie na szyję, po czym delikatnie sunął swoimi ku moim ramionom. Kiedy do nich dotarł, zjechał zwinnie na dół. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Położył ręce na moich biodrach i przysunął do siebie. Stykaliśmy się teraz ciałami. Bardzo intymna chwila. Wyjątkowa. A jeszcze niedawno…
______________________________________________________________________

-Klara musimy wychodzić- poinformował mnie, zaglądając przez uchylone drzwi
-Już idę- to jedno z niewielu zdań, które powiedziałam bezpośrednio do Szefa przez czas trwania wszystkich spotkań.

Byłam z siebie zadowolona. Podeszłam jak najbardziej profesjonalnie do swojego zadania. Oprócz miana asystentki można mi było przypisać tytuł dobrego współpracownika. Znałam wszystkie szczegóły umowy. Działka, którą się zajmowałam była mi bliska. Dominik wydawał się w pierwszym momencie bardzo zaskoczony. Z czasem jednak jego wyraz twarzy z niedowierzającego zmieniał się na pełen podziwu. Chciałam mu zaimponować i chyba się udało. Wspólnie przedstawiliśmy nasze warunki, przedyskutowaliśmy ewentualnie zmiany. Oczywiście wszystko skrupulatnie notowałam. Trzecie spotkanie nareszcie się zakończyło.  

-Dzisiaj przyjeżdża Daniel- rzucił od niechcenia- przynajmniej taki miał plan jeszcze kilka godzin temu.  
-O, super- naprawdę się ucieszyłam, Dominik się skrzywił
-Tak bardzo cieszy Cię jego obecność?- chciałam już wychodzić
-Po prostu go lubię…- zagrodził mi drogę
-A mnie? Mnie też lubisz?- tym pytaniem zupełnie wyprowadził mnie z równowagi
-Dominik… to jest- zaczęłam- sam wiesz, że to nie jest takie proste. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że Cię lubię, ale mam wrażenie, że nie o to Ci chodzi- czekałam aż skomentuje moje słowa.  

Nic takiego jednak nie miało miejsca. No tak… czego ja się spodziewałam? Głupia. W aucie nikt się nie odezwał. Byliśmy zatopieni we własnych myślach. Z radia dolatywały do mnie dźwięki tak dobrze znanego utworu. Spojrzałam na mężczyznę, który właśnie siedział za kółkiem i uderzyło mnie podobieństwo między słowami piosenki, a jego życiem. Z jednej strony był silny psychicznie, pewny swego, z drugiej- niezdecydowany, zagubiony niczym mały chłopczyk.

"Pustynia życia
A pośrodku ja
Pytam w którą stronę mam iść
Dookoła nic, tylko piach, tylko piach...

W blasku księżyca
Dostrzegam coś
Jakby jakiś znak dany mi
Pytanie, czy to złudzenie, czy może nie?

Gdybym mógł wrócić
Odwrócić czas
Bez wahania oddałbym to
To wszystko co mam, nawet więcej, więcej...

Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz uśmiechnie się los
I odzyskam myśli stracone i jeszcze coś... Jeszcze to coś
  
Tak ulotnego
Pozornie nic
To coś bez czego
Nie, nie warto żyć
Nie warto żyć..."

Dojechaliśmy do hotelu. Otworzył mi drzwi.

-Za dwie godzinki w nowym lokum- uśmiechnął się uwodzicielsko
-Słucham? – wyrwałam się z letargu
-Dobrze słyszałaś- zbliżył swoje usta do mojego ucha- i też Cię lubię- oddalił się. Minuta i już go nie było.


Wparowałam do pokoju jak szalona. W co ja mam się ubrać? Cholera! Zachowywałam się jak nastolatka przed swoją pierwszą randką. No właśnie, ale czy to w ogóle będzie randka? Szczerze mówiąc, wątpię. A ja nie jestem nastolatką. Chciałam jednak go mile zaskoczyć. Szkoda czasu, bierz się za siebie- zganiłam się w myślach. Najpierw prysznic, później szafa. Przystałam na: przylegające dżinsy, które doskonale uwydatniały krągłości i jasną bluzkę, zwieńczoną kilkoma guzikami. Przejrzałam się w lustrze. No! Może być- oceniłam, uśmiechając się do swojego odbicia. Jeszcze tylko włosy i lekki makijaż. Została mi niecała godzina. Zdążę. Uff…Miałam nadzieję, że dzisiaj jest ten dzień. Dzień, w którym Dominik mi wyjawi chociaż część swojej tajemnicy. Wykonałam ostatnie poprawki i byłam gotowa z chwilą, kiedy otrzymałam sms:  

„Liczę, że się nie rozmyśliłaś i przyjdziesz. Jeśli nie dla towarzystwa, to chociaż z ciekawości. Już ja się postaram, abyś została. Czekam na Ciebie. Totalny Idiota”  

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Znowu.

„Będę. Zdecydowanie z ciekawości. Wariatka z parkingu”

Dochodziła godzina 21, a ja zaczęłam mieć wątpliwości. Chyba odrobinę się stresowałam. Nie ma co, idę…
______________________________________________________________________

Byłam zadowolona ze swojej „kreacji”. On również podszedł do sprawy na wpół poważnie, na wpół swobodnie. Mimo wszystko wyglądał jak zawsze pociągająco. Spięłam się. Pochylił się, zmniejszając odległość pomiędzy naszymi twarzami.  

-Rozluźnij się- szepnął wprost do mojego ucha i pocałował miejsce tuż pod nim. Niezwykle czułe miejsce.  

Przymknęłam oczy i oparłam głowę na jego ramieniu. Było miło. Bardzo miło. Musiałam jednak przerwać sielankę.  

-Dominik- mój głos był niezwykle cichy i pełen napięcia
-Hmm?
-Czy mógłbyś… czy Ty- plątałam się
-Ej, kochanie- uniósł mój podbródek do góry- spokojnie- uśmiechnął się- mów- zatrzymaliśmy się.  

Chciałam o to zapytać, ale nie miałam odwagi. To zbyt osobista sprawa. Mimo wszystko, siedziała między nami i nie pozwalała nam się do siebie zbliżyć. Stanowiła granicę, której nie byliśmy w stanie przekroczyć.  

-Nie, już nic- odpowiedziałam.  
-Chodź- pociągnął mnie za rękę.

Ponownie znaleźliśmy się na wygodnej, skórzanej sofie. Dominik przewiesił rękę przez oparcie tak, że jego palce drażniły czułe miejsce na moim karku. Przyrzekam sobie- jeśli dziś nie wyjaśnimy sytuacji między nami, będę go unikała i zerwę z nim wszelki kontakt. Fakt, to może być trudne zważywszy na to, iż pracuję u niego, ale… Zmienię pracę? Nie, to zbyt dziecinne zachowanie. Trzeba stanąć prawdzie w oczy. On mi się podoba. Nie. Tak. Nie. Szlag by to! Usłyszałam stłumiony śmiech mojego towarzysza. Spojrzałam na niego, z niemym pytaniem w oczach. Pokiwał tylko głową i rozsiadł się swobodnie. Nawet nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy mówić o przeszłości. Wyjaśniłam mu, dlaczego zostałam zmuszona do poszukiwań nowego stanowiska. Opowiadałam trochę o swojej rodzinie.  

-Wiesz zawsze lubiłam chwile, kiedy wszyscy, to jest: całą rodziną zbieraliśmy się przy stole i opowiadaliśmy jakieś ciekawe historie lub po prostu jak nam minął dzień- mówiłam, wracając wspomnieniami do tamtych czasów- nie obywało się bez zabawnych komentarzy i rad na przyszłość… a teraz… każdy ma swoje życie. Oczywiście odwiedzamy się wzajemnie, ale to nie jest to samo, co dawniej.  
-Ja nie mam tego problemu- skrzywił się- ale wiesz, niedługo założysz swoją rodzinę i będzie tak, jak kiedyś…
-No nie wiem- przyznałam
-Nie chcesz mieć męża i dzieci?
-Jasne, że chcę- ożywiłam się- przynajmniej jedno! A Ty? Nie chcesz mieć dzieci?

Uśmiech momentalnie znikł z jego twarzy. Cholera! Powinnam ugryźć się w język. Przez tą rozluźnioną atmosferę zapomniałam o wszystkim, a co najgorsze- nie mogłam dać tego po sobie poznać. Nie mogłam zwyczajnie przeprosić. Chyba właśnie zepsułam ten wieczór.

*** Dominik ***

Było idealnie. Jej ciało w moich ramionach powoli kołyszące się w takt muzyki. Czułem przyjemne mrowienie. Tak chyba wygląda szczęście. Kiedy trzymasz kobietę, która wiele dla Ciebie znaczy i nie przejmujesz się niczym innym. Nic nie jest w stanie zepsuć Ci dobrego humoru.  

Sporo dowiedziałem się o jej rodzinie, ona o mojej trochę mniej, ale zawsze coś. Jako facet, nie jestem skory do zwierzeń. „A Ty? Nie chcesz mieć dzieci?” Ale tym pytaniem zburzyła moją całą pewność siebie, jaką „przywdziałem” na ten wieczór. Nie odpowiedziałem. Zauważyłem smutek w jej spojrzeniu. Moje było puste. Nie wyrażało nic.  

-To może ja już pójdę- szepnęła speszona
-Zostań- starałem się ją zatrzymać- nie chce, żebyś sobie poszła. Chcę, żebyś ze mną została- wyznałem, ale kiedy zorientowałem się, jak to zabrzmiało, natychmiast dodałem- jeśli sama tego chcesz. W końcu mieliśmy miło spędzić wieczór. Nie psujmy tego- mówiąc to, przejechałem dłonią po jej policzku.  

Poczułem ten znajomy prąd, który zawsze mnie przechodził, kiedy ją dotykałem. Ona reagowało podobnie. Dziwne. Popieprzone. Widziałem tą nadzieję w jej wzroku. Nie przestawałem gładzić twarzy kobiety. Obserwowałem ją z miną drapieżcy, w ogóle nie speszony jej rumieńcami. Tak słodko wyglądała z zaczerwienionymi policzkami, na wpół przymkniętymi powiekami i uśmiechem, który początkowo starała się ukryć. Jeszcze niedawno, gdyby ktoś mi powiedział, że w moje życie wparuje jakaś kobieta i odwróci je gwałtownie do góry nogami, to bym go wyśmiał. A teraz? Czy teraz byłbym w stanie go wyśmiać? Wystrzegałem się bardzo długo. Nie chcę jej skrzywdzić i nie zrobię tego. Ale cholera! Teraz nie mam ochoty na nic innego, jak tylko wpić się w jej słodkie usta. Dać jej niewyobrażalną rozkosz. I co dalej?- przeszło mi przez myśl. Pieprzyć dalej! Teraz jest teraz. Jutro będzie jutro. Pochyliłem się nad jej twarzą. Spojrzałem w oczy. Ujrzałem aprobatę. Iskierki. Podniecenie. I coś jeszcze… Tak, to było to, czego ja jej nie mogłem dać. Nie teraz. W końcu moje wargi dotknęły kąciki jej ust. Te usta. Jej usta. O niepowtarzalnym smaku. Jedynym w swoim rodzaju. Które mógłbym całować cały czas. Bez przerwy. Zacząłem je ssać i delikatnie przygryzać. Z gardła Klary wydobył się cichu pomruk zadowolenia. To mnie nakręciło. Chwyciłem ją za pośladki i sprawnie posadziłem na swoich kolanach. Oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Uśmiechnąłem się na widok zamglonego i jednocześnie pociemniałego spojrzenia kobiety. Moje też takie było. Jestem przekonany. Chciała więcej. Ja też. Myślę, że w tej kwestii się dogadamy. Oparła swoje dłonie na moich ramionach. Tym razem, ona zaatakowała. Mmm. Tak atakowany mógłbym być przez resztę życia. Zmieniłem nasze pozycje. Położyłem ją na sofie, nie przerywając pieszczot, a sam zająłem miejsce na wpół na niej, na wpół pomiędzy jej nogami. Oplotła mnie nimi w pasie. Niecierpliwie rozpinała moją koszulę, podczas gdy ja zajmowałem się jej bluzeczką. Odrzuciłem ją gdzieś na podłogę. Klara leżała teraz w samym staniku i dżinsach. Nie odrywając się od jej ust, przeniosłem ręce na nogi kobiety. Wędrówka od kostek, po same pośladki całkowicie ją rozbudziła. Jęknąłem, kiedy zdałem sobie sprawę, że jeszcze gruby materiał dzieli mnie od…  
Zmieniłem taktykę, teraz pocałunkami schodziłem w dół. Poprzez szyję, dekolt, brzuch… Jej dłonie niezwykle seksownie drapały mój kark i moje włosy.
  
-Dominik, proszęę…
-Ćśśśś malutka- uspakajałem ją, sam będąc na granicy wytrzymałości.

Odsunąłem się na chwilkę, by móc upajać się jej widokiem.

-I co się tak gapisz?- zapytała żartobliwie
-Bo mogę- odpowiedziałem niskim głosem tuż przy jej uchu.  

W tym samym czasie, moje palce zmagały się z zapięciem od stanika. Już. Pocałowałem ją w usta. Nasze języki rozpoczęły szalony taniec. Odrzuciłem na oślep zbędny element jej bielizny. Jego miejsce zajęły moje dłonie. Idealnie dopasowane do ciała kobiety. Najpierw masaż. Później usta. Pragnęła mnie tak bardzo, jak ja jej. Wiła się pode mną. A ja wówczas czułem się najszczęśliwszym gościem pod słońcem. Ośmielona sięgnęła do moich spodni i rozpięła je. Swoją dłonią…
Zaraz, zaraz…
Tak, natarczywe pukanie do drzwi powtórzyło się. Zabiję tego, kto tam stoi! Zabiję!- powziąłem za swój plan.  
- Ku*wa- szepnąłem
Klara nieco oszołomiona oderwała się ode mnie. Uśmiechnąłem się łobuzersko i podarowałem czułego buziaka.

-Szefie- rzuciła kokieteryjnym głosem- chyba ktoś pukał
-Mhmmm- nie przerywałem pieszczot
-I co z tym zrobimy?- dopytywała
-Z tym nic, ale wiem, co zrobię z Tobą- w ostatniej chwili zdusiła okrzyk rozkoszy

Daniel próbował uzyskać jakiś odzew, ale na nic. Nawet nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje za drzwiami apartamentu. Jedynie to go usprawiedliwiało. Mimo wszystko atmosfera się nie ostudziła. Postanowiłem, że doprowadzę ją na szczyt i dopiero pójdę porozmawiać z przyjacielem. W innym wypadku, nie oderwę od niej swoich myśli nawet na sekundę… Moja ręka wsunęła się pod jej bieliznę. Ustami tłumiłem jęki kobiety. Była już blisko. Bardzo blisko.  

-Dominik! Jesteście tam?- też wybrał sobie porę…

Nastała cisza. Poszedł. Złapię go później. Teraz skupiam się na swojej kobiecie. Swojej? Ścisnęła rękę na moim kroczu. To był dla mnie znak.  

-Szefie!- krzyknęła oszołomiona doznaniami, a ja obserwowałem jak wzbija się na wyżyny.
-Moja ulubiona pracownica- szepnąłem wprost do jej ucha i przygryzłem je. Gestem pokazałem, żebyśmy zamienili się miejscami. Teraz leżała na mnie. Wtulona w moją klatkę- jak się czujesz?
-O niebo lepiej…Chyba muszę Ci się jakoś odwdzięczyć- rzuciła nieco speszona.  
-Cała przyjemność po mojej stronie. Szczerze mówiąc, nie mam nic przeciwko temu…
______________________________________________________________________

-Gdzie Wy się podziewaliście?!- rzucił zniecierpliwiony przyjaciel
-Musieliśmy załatwić pewną sprawę- na samą myśl o tej sprawie, po mojej twarzy przebiegł cień uśmiechu.  

Na szczęście Daniel niczego się nie domyślił albo tylko udawał.  

-Dobra. Lecimy na jakieś piwko?- zaproponował
-Jasne, w firmie wszystko gra?
-Tak, tak. Wszyscy doskonale sobie radzą.  

Chociaż oni- skwitowała moja podświadomość.  
Wyjąłem telefon i wysłałem do Klary krótką wiadomość.

„Idziemy do baru. Zamknij drzwi. Gdyby coś się działo, dzwoń natychmiast. Do później, malutka!”

Po chwili dostałem odpowiedź.  

„Jasne. Bo ktoś mnie jeszcze porwie… Na razie. Czekam z niecierpliwością.”

Oj, uwierz- ja także.

-Załatwiłeś już swoje sprawy?- zapytałem zaciekawiony
-Od razu po przyjeździe- tym razem to ja nie zauważyłem tego błysku w jego oczach.  

Weszliśmy do pobliskiego baru i jak za starych dobrych czasów, pogrążyliśmy się w rozmowie (…)






` Witam, witam! ;) Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia, kiedy będzie następna część. Sami widzicie, że ostatnio robię coraz dłuższe przerwy między kolejnymi rozdziałami. I w najbliższym czasie nic się nie zmieni. Chciałabym podziękować Wam za to, że poświęcacie swój czas na czytanie tego, co piszę i za komentowanie :3 W razie gdybyście mieli jakieś pomysły i chcieli się nimi podzielić, to zachęcam do pisania :)
W takim razie, do następnego! ;*

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2780 słów i 15926 znaków.

9 komentarzy

 
  • Ksiezniczka25

    Genialne, czekam na kolejne.

    5 lut 2016

  • Misiaa14

    boskie! !

    23 sty 2016

  • Chrumkacz

    Bardzo ciekawe opowiadanie. Jak zawsze podczas czytania wyobraźnia pracuje mi na pełnych obrotach :)

    23 sty 2016

  • NataliaO

    jest naprawdę bardzo dobrze, ciekawy rozdział.  ;)

    23 sty 2016

  • czarnyrafal

    Opłaciło sięczekać, bo jak zwykle dałaś popis wspaniałą częścią opowiadania i tymi ssłowami - tekstem piosenki.  Śledzę akcję opowiadanie z zapartym tchem a czas między odcinkami tylko wzmaga moje zainteresowanie. Co dalej, jak im się ułoży, to niezmienne pytania.Nikkunia jesteś WIELKA. :kiss:  <3

    23 sty 2016

  • Justys20

    :bravo:  :kiss:

    23 sty 2016

  • Ona18

    <3

    23 sty 2016

  • Kamilka889

    Cudo

    23 sty 2016

  • Tosia12283

    Super. ;)

    23 sty 2016