Graffiti uczuć - Część 3

Droga przecinająca działki zdawała się nie mieć końca, a napływające do oczu łzy nie pomagały w szybkim biegu. Nie chciała obejrzeć się za siebie, nie mogła ponownie spojrzeć mu w twarz. Nagle wystająca pod kątem płyta chodnikowa pokrzyżowała jej plany, nie zauważając jej, potknęła się jak małe dziecko. Upadła czując ból w kostce. Czuła jakby los sprzysiągł się teraz przeciwko niej. Damian dobiegając do ciemnowłosej dziewczyny nie wiedząc co się dzieje starał się jej pomóc wstać z ziemi.  
- Zostaw mnie, słyszysz? - odezwała się ocierając powieki ze słonych łez.
- Nic ci nie jest? Możesz wstać? - dopytywał graficiarz widząc w jakim jest stanie.
Weronika podniosła się ostrożnie. Noga zdawała się wyglądać w porządku, więc zrobiła krok do przodu.  
- Już dobrze – odparła
Mężczyzna wyciągnął z plecaka paczkę chusteczek podając je zapłakanej.  
- Odprowadzę cię na przystanek. - powiedział spokojnie idąc teraz koło niej.

Szli bez słowa kierując się w stronę osiedla. Słońce powoli zachodziło, a długie cienie padały na alejkę. Ona spojrzała ukradkiem na swojego wybawiciela z opresji. Wyglądał jakby nad czymś głęboko myślał. Dotarli na przystanek autobusowy i siadając na ławce wśród czekających osób próbowali ukryć swoje emocje. Weronika nie wiedziała co ma myśleć. To działo się tak błyskawicznie. Część jej osoby chciała pozbyć się z pola widzenia nieprzewidywalnego nieznajomego, a druga pragnęła objąć go z całej siły i nie wypuścić z rąk. Zdała sobie sprawę, że jej dotychczasowe życie było zbyt puste, bezpieczne do granic możliwości. Wpajano jej od dziecka, że ryzyko jest złe, nie wolno łamać przepisów. Tylko czy to było prawdziwe istnienie? Z przemyśleń wyrwał ją dźwięk nadjeżdżającego pojazdu. Wstała i już zaczęła wsiadać do środka autobusu, ale spojrzała jak Damian nie rusza się z miejsca. Pomachał jej tylko na pożegnanie bez ani jednego słowa. Poczuła chłód, ale nie przez temperaturę. Przypomniała sobie co w zdenerwowaniu krzyczała do niego. Kolejny raz tama łez przerwała się ze zdwojoną siłą. Chwyciła za chusteczki starając się uspokoić rozbudzone na nowo emocje. Przypomniał się jej pocałunek i na nowo przeszły ją dreszcze. Nie pamiętała, żeby czuła się kiedykolwiek podobnie. Przypomniała sobie nagle Rafała, ale nigdy kiedy ją całował nie wywoływał takiej fali gorąca. Może go nie kochała?  

Wysiadła na swoim przystanku i idąc powoli ulicą nie bała się już tak jak dawniej. Dotarła do mieszkania. Już miała otwierać drzwi, kiedy usłyszała ze środka męski głos. Chwyciła za klucze i przekręciła je w zamku. Weszła spokojnie i zauważyła jak w kuchni siedzi Dagmara z kimś kogo pierwszy raz widzi na oczy. Współlokatorka speszona zaczęła zbierać talerze ze stołu.  
- Daga, kto to? - spytała pokazując na bruneta siedzącego na krześle.
- To Filip – odparła podchodząc - Filip to jest Weronika.
Mężczyzna wstał i podając rękę przywitał się.  
- Przepraszam, że cię nie uprzedziłam, ale od dziś mieszkamy w trójkę. Tak będzie lżej, tańszy czynsz, sama rozumiesz …
- Nie rozumiem! - krzyknęła ciemnowłosa koleżanka – Ani słowem nie wspominałaś. Mamy mieszkać z nieznajomym?
- Wera, to nie jest taki nieznajomy. Już od dawna ze sobą chodzimy. W końcu nadszedł czas, że chcemy być ze sobą bliżej, to normalnie, tak? Nie będziemy ci przeszkadzać, obiecuję.
- Jak chcesz, ale wypadało wcześniej chociaż powiedzieć. - odparła dziewczyna zdejmując kurtkę.
- Nie chcę ci przypominać, ale to nie jest twoje mieszkanie, więc …
- Skończ! Rozumiem, że nie jestem u siebie, nie musisz mi tego wypominać!
Dziewczyna podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej kanapki, które przyszykowała sobie rano.  
- Idę do siebie, nie przeszkadzajcie sobie. - odparła wchodząc do swojego pokoju.

Usiadła na łóżku i spojrzała na stertę materiałów ze studiów. Nie miała teraz głowy do żadnej nauki. Zrzuciła zeszyty z biurka, aż posypały się po podłodze. Teraz nawet nie miała się komu wyżalić, została zupełnie sama. Miała ochotę krzyczeć na całe gardło jak jej źle. Wtem odezwał się dzwonek jej telefonu. Chwyciła za komórkę i spojrzała kto dzwoni. Był to nieznany numer. Odebrała go myśląc, że już wszystko jej jedno. Wtedy usłyszała ten głos.
- Weronika, to ty?
Zmroziło ją na samą myśl kto dzwoni. Nagle przypomniała sobie, że on znał jej numer od samego początku. Zebrała się w sobie i odpowiedziała spokojnie.
- Tak. Dojechałeś już?
- Ta, ale nie po to dzwonię. Myślałem o tym całą drogę.
Głos mężczyzny brzmiał tak łagodnie, jak jeszcze nigdy. Teraz dopiero zrozumiała, że chce go słuchać więcej i więcej.  
- Ciężko nie myśleć. - odparła dziewczyna podchodząc do okna i siadając na parapecie.
- Masz czas jutro?
Weronika spojrzała na rozwalone zeszyty, pomyślała, że i tak nie nauczy się nic, więc odparła.
- Jutro piątek? Czekaj sprawdzę do której mam zajęcia – chwyciła za grafik podnosząc go z bałaganu na podłodze – Kończę po piętnastej.
- Spoko, będę na ciebie czekał przed uczelnią. Musimy porozmawiać, bo oszaleję.
- To do jutra.
- To hej.
Sygnał się urwał, a Weronika spojrzała przez okno. Oświetlało ją światło padające z przeciwległego bloku. Starała się poukładać kotłujące się myśli. Słyszała kątem ucha kłócących się ze sobą współlokatorów, ale teraz nie interesowało jej to wcale. Pomyślała, że musi wreszcie zdecydować, jak ma pokierować swoim życiem, które ma tylko jedno.  

Z rana padające przez okno słoneczne promienie obudziły ją jak niecierpliwiące się dzieci, czekające na prezent. Słysząc ciszę panującą w mieszkaniu zebrała się szybko i wpadła do łazienki jak najszybciej, żeby nikt jej nie zajął kolejki. Dziś chciała wyglądać pięknie. Ubrała się w sukienkę, narzuciła lekki sweterek. Długo układała włosy, jakby szykowała się  na ważną uroczystość. Dziś nałożyła mocniejszy makijaż niż zwykle i wzięła ze sobą małą butelkę perfum. Już miała wychodzić, kiedy z pokoju obok wyszedł Filip. Przyglądał się jej jakby widział całkiem inną osobę, niż dnia poprzedniego. Dagmara wstała za nim i kompletnie nie poznała współlokatorki.  
- Co się tak wystroiłaś dzisiaj?
- Mam taki kaprys, nie twój interes. - wypaliła przypominając sobie jak Damian odburknął do kolegi kucharza pod lokalem.
Wyszła śmiejąc się do siebie. Tego dnia na uczelni zauważyła, że jest obserwowana. Koledzy, którzy zwykle nie odzywali się do niej, zaczęli pytać o godzinę, o notatki z wykładów. Nigdy nie lubiła się wyróżniać, ale tym razem chciała coś zmienić w swoim życiu. Kiedy przypomniała sobie, że mogła spaść z wysokości, coś w niej pękło.  
Na ostatnich ćwiczeniach siedziała jak na szpilkach. Łapała się na tym, że zamiast myśleć o nauce, przypominała sobie twarz graficiarza. Wreszcie dotrwała do końca i wychodząc przed budynek z bijącym sercem rozglądała się dookoła. Wtem na jednej z ławek jej wzrok zatrzymał się na nim. Zaczęła się do niego zbliżać wolnym tempem, jak drapieżnik czyhający na ofiarę. Ustała blisko niego, otulił go zapach słodkich perfum. Podniósł wzrok i  spojrzał na dziewczynę. Jego oczy zdradzały zaskoczenie. Przyglądał się jej, jakby zobaczył ją dziś po raz pierwszy w życiu.  
- Siema. - przywitał się nie wiedząc jak ma zareagować.
- Hej, to dokąd dziś idziemy? - odezwała się ośmielona.
- W bezpieczne miejsce. - odparł graficiarz z lekkim uśmiechem.
Idąc alejką w stronę przystanku Weronika czuła przyjemne zdenerwowanie. Widziała, że wywołuje w nieznajomym wiele emocji.  

Pojechali autobusem w kierunku centrum miasta. Wysiedli na przystanku i skierowali się w stronę starego zamku, który odwiedzali co roku turyści.  
- W ramach przeprosin, zabieram cię do wykończonego budynku. - odezwał się po dłuższym milczeniu mężczyzna.
- I tak samo na górce. - podsumowała czarnowłosa studentka ironicznie.
Dziewczyna spojrzała na okazałą budowlę. Nie raz przychodziła w to miejsce, bywała tu ze setki razy, ale teraz wydawało się jej, że przyjechała tu jako turystka. Damian wyciągnął dwa bilety wstępu do książęcych komnat. Dostali przewodnika i razem z grupą osób zaczęli zwiedzać zabytki. W pewnym momencie trafili do ogromnej sali tronowej i tu dostali więcej czasu na podziwianie indywidualne. Graficiarz wpatrzony w sufit, gdzie znajdowały się malunki tamtejszych mistrzów, odezwał się do dziewczyny.
- Dawniej to mieli rozmach. Chciałbym namalować coś, co by pamiętano długo po mojej śmierci.
- Na takie wyróżnienie trzeba zasłużyć. Masz talent, ale marnujesz go. Wiesz, że graffiti można malować nie tylko na murach? Są ludzie, co legalnie wykonują swoje dzieła.
Damian spojrzał na nią jakby słyszał kogoś ze swojej rodziny. Widząc, że wkroczyli na drażliwy temat, chcąc odwrócić uwagę chwycił ją za dłoń. Zbliżył się do niej, poczuła szybsze bicie serca. Wpatrywali się tak w siebie jakby nikogo wokół nie było. Nawet nie zauważyli, że grupa wraz z przewodnikiem czeka już tylko na nich, żeby iść dalej. W końcu przez megafon wypalił.
- Romeo i Julia idziemy dalej.
Weronika pokryła się rumieńcem, a Damian puścił jej dłoń z uścisku.  

Gdy wyszli na zewnątrz po skończonym zwiedzaniu skierowali się do ogrodu. Zapach kwiatów niesiony z wiatrem otulał ich jak mgiełka. Chcieli się schować przed spojrzeniami ludzi, skręcili na schowane pomiędzy drzewami schody, które prowadziły do miejsca, z którego roztaczał się piękny widok na okolicę. Znajdowała się tam ławka, jakby specjalnie schowana tu tylko dla nich. Spojrzała na jego twarz i utkwiła swój wzrok na jego oczach, jasnobrązowych, tajemniczych, ale ciepłych. Poczuła jego opiekuńcze ręce obejmujące ją w pasie. Nie mówili nic, słowa nie były teraz im do niczego potrzebne. Zbliżył do niej swoje usta, tym razem nie broniła się przed jego pocałunkiem. Ciarki przebiegły jej po całym ciele. Dotknęła go dłonią po włosach, zdawały się jej delikatne jak z aksamitu. Zapach jego skóry i perfum uwodził ją coraz bardziej. Wydawało się jej, że lewitują gdzieś w powietrzu, a wszystko wokół znika zatrzymując czas w miejscu. Namiętne pocałunki rozgrzewały ją budząc w niej uśpione emocje. W pewnym momencie ocknęła się z tego stanu. Mężczyzna złapał się na tym, że jego usta wędrują po jej szyi. Oboje przerwali odrywając się od siebie gorejąc z rozkoszy.  
- Co ty ze mną robisz? - odezwał się Damian poprawiając się na ławce.
- Mogę ci zadać to samo pytanie. Dziękuję ci. - powiedziała cicho.
- Za co?
- Za uratowanie mnie wtedy w tym budynku. Wiesz, że nadal prawie nic o tobie nie wiem? - A co chciałabyś wiedzieć mała? - zapytał przewrotnie całując ją w policzek.
Ona uśmiechnęła się, po czym powiedziała patrząc mu w oczy.  
- Na początek tyle, co ty przez przypadek już wiesz o mnie. Nadal jesteś mi to winien, pamiętasz?

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2093 słów i 11305 znaków. Tag: #miłość

1 komentarz

 
  • Użytkownik Ewelina31

    No bardzo romantycznie... ;)

    6 cze 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @Ewelina31 dzięki, to ich pierwsza randka  <3

    6 cze 2018