Graffiti uczuć - Część 23

Grupka gapiów rozpierzchła się spod szpitalnych schodów, jeden z mężczyzn w średnim wieku pomógł wstać Damianowi. Podał mu chusteczkę, gdyż z nosa sączyła się szkarłatna krew.  
- Nic ci nie jest? - rzucił pobieżnie człowiek, który przejął się na chwilę niedawną bójką.
- To drobnostka. Dam sobie radę.
Rozejrzał się i pośród krzątaniny przechodniów starał się zachowywać normalnie. Żałował że nie ma lodu, żeby przyłożyć w bolące miejsce. Mógł oddać cios, ale rozwścieczyłoby to tylko Wilku.
Długie cienie budynków padały na chodnik, zbliżał się wieczór. Takich urodzin nie mógł się spodziewać, ale los doświadczył go okrutnie, nie pozostawiając mu wyboru. Wrócił przed salę, gdzie czekali bliscy Weroniki, gdy ujrzał tam również Kamila, z trudem powstrzymywał się od konfrontacji. Usiadł jakby nigdy nic koło matki studentki, która rozmawiała gorączkowo ze swoim nowym partnerem. Rękoma podparł zbolałą głowę, oczekiwanie na wieści o stanie zdrowia jego ukochanej, stawało się o wiele gorszą torturą. Wiola w skupieniu siedziała ze wzrokiem wbitym w jeden punkt na przeciwległej ścianie. Natomiast ojciec prowadził konwersację z Kamilem, jakby znali się latami. Minęła godzina, która dłużyła się niesamowicie.

Nagle do mężczyzny, który przyszedł z matką Weroniki, zadzwonił telefon. Odszedł na bok na chwilę, po czym wrócił z ponurą miną.
- Muszę wracać, syn mnie potrzebuje w domu.
- To ja też pójdę, zadzwoń do mnie jak się czegoś dowiesz – odparła kobieta zwracając się do swego byłego męża.
- Idziesz? Stan rodzonej córki jest dla ciebie mniej ważny, niż jakiś podlotek tego gacha?
- Nie jestem lekarzem, nic jej nie będzie, zajmują się nią specjaliści po studiach medycznych.
Podniosła torebkę leżącą na ławce i udała się za swoim wybrankiem, jakby nigdy nic się nie stało. Ojciec wstał biorąc ze sobą zapalniczkę, mijając nielubianego mężczyznę trącił go łokciem, po czym zniknął schodząc po schodach.  
- Widzicie do czego prowadzą kłótnie – odezwała się Wiola biegnąc za ojcem.
Kamil został sam na sam z Damianem, siedzieli naprzeciwko siebie obserwując się w ciszy. Wtem graficiarza coś tknęło i przesiadł się obok Wilku, który najwyraźniej nie miał ochoty na rozmowy.
- Ona ma rację. Kłótnie prowadzą tylko do tragedii.
- Co ty nie powiesz. Od kiedy takie mądrości przychodzą ci do głowy?
- Myślałem nad tym, nasz konflikt zaczął się od dziewczyny, wcześniej dogadywaliśmy się. Wiesz o tym, że lepszego kumpla od ciebie nigdy nie miałem. Przywaliłeś mi, jesteśmy kwita. Zgoda?

Wilku obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem, ale widząc wyciągniętą dłoń na zgodę, przez jego największego jak dotąd wroga, to osłupiał. Nagle Kamil podał mu rękę i uścisnęli się jak dawniej.
- Wiem, że Weronika wybrała ciebie. Powiedz mi tylko, dlaczego ty. Zraniłeś ją sto razy bardziej.
- Kocham ją, cholernie i do bólu. Nigdy więcej nie dam jej zrobić krzywdy.
- Co z Zuzą?
- Zeznałem przed policją, że zastałem ją stojącą nad Weroniką przy schodach. Uciekła, a to oznacza, że zrobiła jej krzywdę. Kluczowe będą zeznania Wery, bo to ona wie co się wydarzyło wcześniej.
- Nie zmyśliłeś tego chłopie?
- Przysięgam na wszystko co mi drogie. Nie kłamię, nie skrzywdziłbym Wery.
Wilku wybrał numer do małolaty, ale długi sygnał uparcie pobrzmiewał w słuchawce.
- Nie odbiera komórki.
- Sam rozumiesz, a pamiętasz jak …
Obaj zaczęli wspominać dawne czasy, kiedy jeszcze dogadywali się ze sobą normalnie. Wspólne wypady na akcje pod blokiem, ucieczki, gonitwy, wizyty w markecie po spraye, wspinaczki po pustostanach i pierwsze imprezy zakrapiane alkoholem. Za chwilę wróciła Wiola i zdziwiona obserwowała jak Damian rozmawia z Kamilem. Pomyślała, że cud się zdarzył.  

Wtem pielęgniarka wyszła do poczekalni z małym pudełkiem. Siostra podbiegła wystraszona, że coś się stało.  
- Czy państwo są rodziną pacjentki Weroniki?
- Ja jestem siostrą. - dodała Wiola otwierając szeroko oczy.
- To są rzeczy pacjentki, nie możemy ich trzymać w sali, proszę się nimi zaopiekować.
- A co z Weroniką, proszę nam coś powiedzieć.
- Nie jestem upoważniona do udzielania informacji, proszę zaczekać na opinię lekarza prowadzącego. - dodała rzeczowo kobieta, znikając w głębi sali.
Nastolatka postawiła kartonowe pudełko na krześle i wyjęła z małej torebki komórkę. Znała doskonale kod zabezpieczający, więc zajrzała w folder ze zdjęciami. Były tam fotki różnego rodzaju, z wakacji, z parku, wtem jej uwagę przykuły zdjęcia nieznanej dziewczyny, która obściskuje się z jakimś mężczyzną.  
- Ej, nie wiecie kto to taki? - spytała Wiola zwracając się do znajomych Weroniki.
Damian wyrwał komórkę, oszołomiony przewijając kolejne fotografie kciukiem.  
- Widziałem już te fotki, po nich zerwałem z Zuzą ostatecznie.
- Jak mogłeś zerwać z nią, jak ona ze mną …
- Wygląda, że nie tylko z wami kręciła – wtrąciła się nastolatka.
Graficiarz zgrał sobie grafiki do telefonu i wstał nagle zrywając się do wyjścia. Kamil domyślił się, że nie wróży to nic dobrego. Znał dość dobrze Damiana, więc złapał go za ramię.  
- Nie myśl o tym … pogorszysz tylko swoją sytuację.
- Rozumiesz co ona z nami robiła? To przez nią to wszystko, Wera leżąca w szpitalu.
- Zostaw to policji, nie rób nic głupiego …
- Oni nic nie robią, mam tak siedzieć bezczynnie?
- Hypno, stój! - ryknął Kamil, ale kolega przewrócił go na ziemię i wybiegł.
Wiola patrzyła skonsternowana na całą sytuację, nagle wrócił ojciec.

Kamil ścisnął rękę w pięść i syknął coś pod nosem.  
- Wiola, jak Wera się obudzi, to dzwoń! Idę go powstrzymać!
- Dokąd? Kamil …
Niestety on już nic nie słyszał, tylko biegł roztrzęsiony po schodach w dół. Domyślał się co zamierzał zrobić jego znajomy i wcale nie podobało mu się to. Domyślał się, że Zuza nie będzie sama, jeżeli przesiaduje w ich sekretnym miejscu. Wybiegł przed szpital, na zewnątrz była już noc, a światła miasta rozświetlały okolicę. Wykręcił na komórce jeden z numerów do kumpla.  
- Olek, zwołuj chłopaków, jest sprawa …
- Co jest, Wilku?
- Wiesz gdzie jest stare osiedle na wzgórzu, nie?
- No tak. Widzimy się tam za jakieś pół godziny …
Wyłączył się szybko i wybrał kolejny numer, tym razem do Patryka, do którego nie dzwonił dobre kilka lat, nie wiedział, czy odbierze. Długo nic, wtem usłyszał głos dawnego kumpla.  
- Czego chcesz?
- Chodzi o Hypno … zaraz ci wytłumaczę …
- Spadaj cieciu!
- Nie rozłączaj się, chodzi o Zuzę, grozi mu niebezpieczeństwo do cholery!
- Co? Mów …
Kamil wytłumaczył po kolei co się stało, nagle Patryk poważnym tonem dodał.
- Jadę, do pustostanu na wzgórzach? A skąd wiesz, że to tam?
- A gdzie może się chować Zuza.
- Dobra, ale jak mnie wystawisz, to cię urządzę.
Wilku pobiegł jak najszybciej umiał na przystanek autobusowy, musiał coś zrobić, bo inaczej miałby kolejne wyrzuty sumienia. Dość miał kłótni, ulicznych wojen, chciał ukarać Damiana, ale teraz zrozumiał, że to nie tędy droga.  

*************

Graficiarz wysiadł z pojazdu na przystanku, który tak dobrze znał. Uliczne latarnie oświetlały przechodniów, którzy spieszyli się goniąc za swoimi sprawami. Nie mieli pojęcia ile emocji teraz kotłowało się w mężczyźnie. Biegł ulicami, kierując się drogą prowadzącą na działki. Samotnie kluczył pomiędzy ogródkami, które teraz były zatopione w ciemności. Tylko blade światło księżyca oświetlało mu drogę. Gwiazdy świeciły na niebie, niczym niemi obserwatorzy, którzy nie mogli wpłynąć na przebieg zdarzeń. Ciepła noc końca sierpnia, byłaby idealnym zakończeniem daty jego urodzin. Pomyślał nawet, że mógł teraz siedzieć przytulony do Weroniki, ale ona walczyła o życie w szpitalu. Ciężko łapiąc powietrze biegł mijając kolejne domki, kiedy wreszcie dotarł pod ogrodzenie niedokończonego osiedla. Pustostany straszyły już z daleka i gdyby już tu kiedyś nie był, nie zapuściłby się w to miejsce za nic w świecie. Nie należał do strachliwych, ale w pojedynkę wyprawa tego typu zakrawała o szaleństwo. Podbiegł pod blok, który w surowym stanie, wyglądał jak po apokalipsie. Przypomniało mu się jak pierwszy raz przyprowadził tu Weronikę. Bała się tak bardzo, a on udawał, że tego nie widzi. To tu poślizgnęła się z balkonu, tylko dlatego, że samolubnie chciał pokazać jej swój malunek. Nie wiele brakowało, a zginęła by od upadku, aż go ciarki przeszły po plecach na samą myśl o tym. Niestety to także w tym pustostanie spotykał się potajemnie z Zuzą. Wtedy jeszcze wierzył w jej szczerość, że to co mu mówi jest prawdziwe. Pomylił się srodze, gdyż nie wyczuł z początku jak bardzo puste były wszystkie słowa „kocham”. Zerknął na komórkę było już po dziesiątej, włączył folder ze zdjęciami i jeszcze raz spojrzał na to, na którym Zuza obdarowuje pocałunkiem obcego mężczyznę przy samochodzie.  

Spojrzał w górę budynku i ujrzał blade światło na drugim piętrze, nie patrząc na nic wbiegł do środka. Wchodząc na górę mocno biło mu serce, domyślał się kogo tam zastanie, ale tylko o to mu teraz chodziło, aby wygarnąć cały żal i się zemścić. Trzymał telefon w dłoni, z każdym kolejnym krokiem jego puls przyspieszał. Będąc na wysokości pierwszego piętra usłyszał jakieś głosy. Zatrzymał się na betonowych schodach, praktycznie w mroku, zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma tu barierek. Usłyszał echo niesione po korytarzu, w którym rozpoznał głos Zuzy, ale ku jego zaskoczeniu nie była sama. Rozmawiała z jakimś chłopakiem, ale to był tylko jeden z uczestników nocnego zebrania. Wtem dobiegły go gromkie śmiechy sporej grupki osób, postanowił się przysłuchać echu ich konwersacji, które niosło się po surowym korytarzu.  
- … frajer to za mało, mina tej laski co spadała ze schodów bezcenna.
- Dobrze, że załatwiłaś tą dziunię, należało się. - dodał ktoś mówiący niskim tonem.
- Ale ty chciałaś wbić jej ten nóż? - spytała jakaś dziewczyna z nutą zwątpienia.
- To nie pierwsza taka, co mnie wyprowadziła z równowagi. Ma nauczkę żmija …
Przysłuchujący się od pewnego czasu graficiarz, ledwo trzymał nerwy na wodzy. Głosy wydawały się należeć do rówieśników Zuzy, więc nie specjalnie się ich bał.  

Zebrał się w sobie i wdrapał się na drugie piętro, tuż pod oświetlone latarkami pomieszczenie, gdzie siedzieli zadowoleni z siebie nastolatkowie. Kolejne salwy śmiechu, na temat Weroniki, dolały oliwy do ognia. Damian wyłonił się zza betonowej, brudnej ściany, trzymając wysoko w dłoni telefon.  
- Koniec zabawy! Nagrałem wszystko, mam dowód na to, co jej zrobiłaś!
Małolata obróciła się za siebie i oniemiała w momencie zaskoczenia. Znajomi buntowniczej nastolatki natychmiast przybrali obronne pozy, nie sprawiali wrażenia zbyt rozgarniętych. Graficiarz uniósł nerwowo kącik ust, ale nie spuszczał nikogo z pola widzenia.  
- Damian, co za niespodzianka – wycedziła Zuza, chcąc zadziałać na byłego chłopaka swoimi wdziękami.
On mimowolnie odepchnął ją od siebie i szybkim ruchem kciuka wywołał w telefonie zdjęcie, na którym obmacuje się ze starszym od niej o dziesięć lat mężczyzną.  
- Nie szanujesz się. Robisz to za kasę?
- Nie twój zakichany interes! - prychnęła Zuza odsuwając się od mężczyzny.
- Wera walczy o życie, ale wiesz co? Policja już cię szuka …
- Zakapowałeś mnie na psy? Ty frajerze skończony! Oddawaj mi komórkę!
Damian cofnął się chowając przedmiot za plecy, dziewczyna wyglądała żałośnie, gdy zaczęła się rzucać. Najpierw to go bawiło, ale kiedy dała znak do znajomego, który koło niej stał, to zrobiło się poważniej. Wysoki i chudy chłopak zaczął na niego nacierać z pięściami.

Graficiarz schował szybko telefon do kieszeni i odskoczył odruchowo. W rewanżu wysadził porządnym kopniakiem, prosto w brzuch napastnika, który skulił się mrucząc coś pod nosem.  
- Co tak stoicie? Nie pomożecie mu?!
Dwóch małolatów doskoczyło do bitki, jednak to nie przeraziło człowieka, który nie raz okładał się z kimś na ulicy. Pięści poszły w ruch i szybko polała się pierwsza krew. Damian uderzając ściśniętą dłonią w twarz drugiego cwaniaka, na chwilę go oszołomił. Wtem dostał z kopa w plecy, od pierwszego wysokiego chłopaka. Upadł na gruz, przejeżdżając rękami po szorstkiej powierzchni. Poczuł pieczenie na skórze, nie zapowiadało się to dobrze. Zebrał się w mgnieniu oka, podkładając stojącemu obok niego chojrakowi nogę. Wtedy rzucił się na trzeciego obrońcę Zuzy, niczym dziki tygrys, bijąc go pięściami. Nagle zauważył, jak jeden z nich, wyciąga z kieszeni scyzoryk. W ostatniej chwili uchylił się przed ostrzem, odetchnął na chwilę, ale zaraz poczuł ból w ramieniu. Odskoczył szybko, przejechał palcami po skórze i wyczuł krew.  
- Trzech na jednego nieuzbrojonego?  
- Tu nie ma reguł – syknął jeden z chłopaków zbliżając się do niego z nożem.
- Zuza, każ im przestać! W końcu ktoś ucierpi, to nie zabawa!
Małolata kiwnęła tylko głową do stojącego najbliżej nastolatka, który celnym uderzeniem powalił mężczyznę na ziemię. Reszta doskoczyła do niego, kopiąc go bez litości, aż zaczął krzyczeć na całe gardło. Komórka wypadła mu i od razu pochwyciła ją w dłoń zadowolona z siebie nastolatka.  
- Bawię się doskonale. Nikt nie usłyszy tego nagrania, ani zdjęć. - zaśmiała się, na co jej koleżanka również parsknęła z pogardą.
Nagle dały się słyszeć na klatce schodowej czyjeś kroki, zbliżające się z każdą chwilą. Dziewczyna na widok bladych świateł latarek na ścianie, otworzyła szeroko oczy, a mina zadowolenia zniknęła jej z twarzy jak zachodzące słońce.  
- Chłopaki tutaj!  - zawołał Wilku, wpadając rozwścieczony do pomieszczenia, widząc jak poniewierają graficiarzem brutalnie jakieś podlotki z ostrzami w dłoniach. - Damian, trzymaj się!

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2580 słów i 14375 znaków. Tag: #miłość

3 komentarze

 
  • AnonimS

    Ostro. Małolaty są najbardziej niebezpieczne bo nie boją się dożywocia jedynie poprawczak im grozi . No i silnik w grupie. Pozdrawiam

    7 cze 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS działają na krawędzi prawa :blackeye: i tak to się kończy.

    7 cze 2018

  • Desu

    Bardzo ciekawe, pytanie który z chłopaków zrezygnuje z dziewczyny

    4 cze 2018

  • AuRoRa

    @Desu dzięki, jeśli ją kocha to może być ciężko zrezygnować

    4 cze 2018

  • Almach99

    Nareszcie Damian z Kamilem sie pogodzili. Potrzeba bylo tragedii, troche przypadku. Ale to dobrze. Damian jak zwykle narwany, w goracej wodzie kapany. Dzisiejsze nastolatki sa bardziej niebezpieczni Niz kiedys

    3 cze 2018

  • AuRoRa

    @Almach99 W istocie, dobrze, że doszli do ładu :)

    4 cze 2018