Deszcz ciemnych gwiazd #9

Deszcz ciemnych gwiazd #9Umysł Hardine… to znaczy część umysłu należąca do niej, pracowała w szalonym tempie, wybijanym przez nierówne uderzenia serca. Naprawa uszkodzeń w organizmie dziewczyny trochę potrwa, jednak Mewrys był pewien, że  sobie poradzi. Zresztą, oparzenia już teraz wybladły, a rozszerzone żyły wróciły do (prawie) normalnych rozmiarów. Serce, nie pompujące dłużej Blasku, powoli zwalniało. Hardine czuła się jednocześnie osłabiona i wzmocniona. Jakby odcięto jej nogi, ale dano skrzydła. Przemknęło mu przez myśl, iż to odpowiedni moment, by z nią porozmawiać. Póki nie ma nikogo gotowego posądzić ją o obłęd.
-Powinnaś dużo odpoczywać. - poradził jej. Dźwięk jego głosu wywołał u niej zesztywnienie. Zesztywnienie, przeplatane fascynacją, tęsknotą oraz pragnieniem. Pożądanie ogarnęło każdy nerw dziewczyny. Mewrysa bawiło, zarazem zachwycało obserwowanie,  jak płonie od środka, zachowując kamienny spokój na zewnątrz. Pocałował ją, ciekaw dalszego ciągu. Gierki z jej umysłem przypominały mu drażnienie smoka, zabawę, organizowaną czasami w Hadesie. Pocałunek był niczym jeden z tych finalnych ciosów, po których smok przemieniał arenę w supernową.  
- Powiedz… że… nie… oszalałam… - wymruczała, z trudem łapiąc oddech.  
- Nie oszalałaś, Hardine. - zapewnił, a potem pozwolił jej się z sobą kochać, tak jakby nie istniało nic poza nimi. Świtało, kiedy wreszcie położyła mu ufnie głowę na piersi, zataczając palcami kręgi wokół jego sutków. Odczuł przelotny żal, że  nie mógł być z nią prawdziwie. Niemniej w tym momencie najważniejsze było przekonanie Hardine do pomysłu, na jaki wpadł kilka dni temu. Delikatnie odgarnął kosmyk jej jasnych włosów za ucho, po czym wypowiedział dwa słowa, o których znaczeniu miał dość mgliste pojęcie. - Kocham cię.  
- Też cię kocham. - odparła Hardine zgodnie z oczekiwaniami. Obróciła twarz ku niemu.  Myślała o nim. Była jego. Teraz. Zrobi to teraz.
- Co ty na to, żebyśmy stąd uciekli? - zaproponował. Spojrzała na niego nieco zaskoczona.
- Uciekli? Jak? Dokąd? - natychmiast wypełniły ją setki wątpliwości.
- Nad morze, na parę dni… Powiesz, że musisz zaczerpnąć morskiego powietrza albo…
- Nie mogę… Nie wypuszczą mnie… - odparła zrezygnowana.
- A gdybyś była w ciąży? - podpowiedział, nie odpuszczając. Rozważała tę sugestię poważnie, analizując każde ‘za’ i ‘przeciw’. Była już bliska rzucenia wszystkiego.
- Wtedy…- zaczęła - Cóż, wtedy raczej nie mieliby wyboru… Ale dowiedzą się…
- Zawsze możesz poronić. - wypowiedział głośno jej podświadomą myśl.  
-Nie! Na pewno nie… To w ogóle nie wchodzi w grę.
Mewrys zamilknął, wiedząc, że wykorzystał wszystkie dostępne środki. Ostateczny werdykt musiała wydać samodzielnie. Hardine pogrążyła się głęboko w swoich sprzecznych myślach. Odwieczna walka uczuć z rozsądkiem trwała w najlepsze, a wynik wciąż się wahał jak strzałka zepsutego kompasu. Kto wie, ile jeszcze przyszłoby czekać na decyzję, gdyby rozwiązanie nie otworzyło drzwi komnaty zamaszystym ruchem. Hardine podciągnęła kołdrę pod samą brodę, sparaliżowana przerażeniem, wstydem i poczuciem winy. Mewrys wyczuł zachodzącą, nagłą przemianę. Z pełnej pasji, silnej kobiety, stała się przestraszoną dziewczynką. Spragnioną akceptacji niczym pies, który bity, wraca, aby polizać dręczyciela.  
- Witaj, siostrzyczko. - odezwał się mężczyzna, zamykając drzwi sypialni na klucz. Zaczerwieniony nos i podkrążone oczy wyraźnie wskazywały, w jaki sposób spędził ostatnich kilka tygodni.  
- Kto cię tu wpuścił, Gren? - wydukała Hardine, a raczej dała to wydukać tej małej, skrzywdzonej dziewczynce pochowanej w podświadomości.
- Mam chyba prawo odwiedzić siostrę. - stwierdził Grengolius zaczepnie. Widać, wino nadal rozpalało mu żyły.
- Otwórz drzwi… Proszę. - błagała Hardine-dziewczynka.  
- Myślałem o nas, Dine… I wiesz co…? Nie potrafię bez ciebie  żyć… Po twoim odjeździe wszystko mi się rozsypało… - oświadczył, niemal łkając. - Tęskniłem… Tak bardzo tęskniłem… - kontynuował, zwalając się ciężko na łóżko. Dziewczynka uciekła na sam róg. - Nie… Nie odsuwaj się… Nic ci nie zrobię… Chcę tylko cię przytulić…  
- Wyjdź. - rozglądała się rozpaczliwie po pokoju, wzywając na pomoc wymyślonych strażników. Podążając za jej spojrzeniem Mewrys zauważył, leżące na komodzie pióro o pozłacanej stalówce. Reszta potoczyła się błyskawicznie. Grengolius objął Hardine. Dziewczyna odchyliła się do tyłu, drżącą ręką szukając oparcia, czegoś, co mogłaby ścisnąć. Trafiła na pióro. Chwyciła je machinalnie, jeszcze nie podejrzewając, jak z niego skorzysta. Na tamtą chwilę, jedynie Mewrys wiedział, co będzie dalej.  Grengolius rozpiął spodnie, układając się niecierpliwie między udami siostry. ‘Zabij go’, szepnął Widzący wewnątrz jej głowy, napełniając ją własną agresją. Uzbrojona, w ostro zakończoną stalówkę, drobna dłoń wystrzeliła ku szyi mężczyzny. Nawet nie zdążył krzyknąć.  Z chlapiącego krwią gardła wydobył się tylko niezrozumiały charkot. Zadany cios ją uwolnił. Wyskoczyła z łóżka nim trup zdołał ją przygnieść. Dziewczynka odchodziła razem z  gasnącym życiem Grengoliusa. Krzywdy, których doświadczyła miały pozostać, ale w charakterze blizn, nie otwartych ran.
-Co dalej? - rzuciła pewnie Hardine, ścierając z twarzy krwawo-łzową mieszaninę.  
- Musisz stąd iść. Zniknąć. I nigdy więcej nie wracać do Silen.  
-Dokąd pójdziemy? - spytała rozbrajająco bezradnie, wbijając w niego smutny wzrok. Mewrys czekał na to pytanie. Boukliv, inaczej Papierowa Wyspa, miejsce gdzie zgromadzono całą poznaną wiedzę trzech światów, dawała Mewrysowi solidną nadzieję na odzyskanie ciała. Tam właśnie musi go zabrać Hardine.    
- Do Mer. Najpierw, pójdziemy do Mer. Zabierz złoto, umyj się i ubierz coś odpowiedniego. - polecił. Słuchała go uważnie, wykonując posłusznie jego polecenia. Zawładnął nią w pełni. Skryte za chmurami słońce sięgało zenitu, kiedy Hardine wymknęła się cicho z pałacu, wąskim wyjściem dla służby. Podążając za wskazówkami Mewrysa, minęła stajnie, kierując się bocznymi drogami do ich ostatniego przystanku w Silen, którego chłód żegnała na zawsze.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Ness2812

    Mój rozum nie nadąża za tym, co się dzieje. Gubię się w tekście, czytam po kilka razy, żeby ogarnąć o co chodzi i gdzie jest akurat Widzący. Siedzi w jej głowie, ale ją całuje? Jak to działa?  :crazy:

    24 sie 2017

  • Somebody

    @Ness2812 Nie rozkminiaj na siłę. To jak Incepcja. Wszystko jest iluzją:)

    24 sie 2017

  • Margerita

    łapka w górę biedna dziewczynka

    15 cze 2017