Woda (VIII)

Woda (VIII)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     W przeszłości pewność siebie nigdy nie była mocną stroną Lidii. Z cichej, ładnej młodej kobiety stała się kształtną, poważną gospodynią domową oraz matką. Uległa mężczyznom swojego życia, nawet swoim dwóm synom. Nadal nie potrafiła odmówić mężczyznom, ale ostatnio zasmakowała sprawowania kontroli nad swoją nową gosposią, Oliwią Zielińską. Lidii to się podobało.
     W poniedziałek późnym wieczorem Lidia zakradła się do starego pokoju swojego syna Rafała, w którym spała Oliwia. Spojrzała na kobietę, oddychającą spokojnie pod kołdrą. Brązowe włosy Oliwii były rozsypane na poduszce, a jej delikatna, blada twarz wyglądała spokojnie w świetle księżyca wpadającym przez okno.
     – Obudź się, Oliwio.
Lidia pochyliła się i potrząsnęła ramieniem Oliwii.
     – Mam dla ciebie jeszcze kilka zadań domowych.
     – Co?
Brązowe oczy Oliwii otworzyły się.
     – Lidio?
Usiadła i spojrzała na starszą kobietę stojącą nad nią. Oliwia odprężyła się, gdy zobaczyła ciepły uśmiech Lidii. Lidia stała nad nią w długiej, niebieskiej koszuli nocnej, a jej zachwycające piersi napierały na jedwabisty materiał.
     – Która godzina?
     – Jest późno, kochanie.
Lidia usiadła na skraju łóżka i położyła rękę na kolanie Oliwii.
     – Witek i Dawid śpią. Ale my obudzimy Dawida.
     – Och?
Oliwia wyciągnęła ręce nad głowę i ziewnęła. Usiadła, trzymając kołdrę na swoich drobnych piersiach, chociaż miała na sobie koszulę nocną.
     – Co się dzieje?
     – Pokażę ci coś.
Lidia ujęła dłoń Oliwii i delikatnie pociągnęła ją, aby wyciągnąć ją z łóżka. Wyprowadziła ją z pokoju, do pokoju Dawida. Ich stopy cicho stąpały po dywanie. Lidia zamknęła za nimi drzwi.
     – Od teraz będziesz mi pomagać z Dawidem.
Lidia puściła rękę Oliwii i podeszła do łóżka. Dawid leżał na plecach pod kołdrą i cicho chrapał.
     – Jak?
Oliwia obserwowała zgrabne pośladki Lidii. Nie po raz pierwszy zastanawiała się, jak Lidia zdołała oderwać ją od życia w mieście.
     – Pokażę ci.
Lidia odsunęła koc i kołdrę. Dawid spał we flanelowej piżamie, a jego masywny, miękki penis był wyraźnie zarysowany pod materiałem.
     – Chyba sobie żartujesz?
Oliwia rozszerzyła oczy i wpatrywała się w wybrzuszenie. Jako nowoczesna kobieta Oliwia miała pewne doświadczenia z mężczyznami. Ale nigdy nie widziała czegoś takiego jak to wybrzuszenie w piżamie tego chłopca.
     – Czy to ...?
     – Tak.
Lidia pochyliła się i ściągnęła piżamę z bioder Dawida.
     – Ma najwspanialszego penisa na całym świecie i potrzebuje pomocy w opiece nad nim.
Lidia chwyciła ciężkie, bezwładne przyrodzenie w dłonie i pieściła je, przebudzając do życia śpiącego olbrzyma. Czuła, jak rośnie i sztywnieje w jej rękach.
     – Nie ma mowy.
Oliwia nie była pewna, czy odmawiała prośbie dotknięcia tego potwora, czy przeczy temu co widzi na własne oczy, temu co Lidia robiła ze swoim synem.
     – Mamo?
Dawid spojrzał w dół na matkę bawiącą się jego kutasem w przyćmionym świetle. Była zgięta w talii i widział jej blady dekolt zwisający pod koszulą nocną.
     – Mam dla ciebie niespodziankę, Dawidku.
Lidia spojrzała przez ramię na stojącą za nią Oliwię.
     – Oliwia pomoże ci z twoim penisem, kiedy będzie u nas mieszkać.
     – Nie.
Oliwia spojrzała na pierścionek na swojej lewej ręce i cofnęła się o krok.
     – Jestem zaręczona. Błażej i ja jesteśmy sobie wierni. Potrząsnęła głową i spojrzała na teraz w pełni twardego kutasa, kąciki jej ust wykrzywiły się w obrzydzeniu.
     – Nigdy bym...
     – Daj spokój, Oliwio.
Lidia puściła penisa syna, wyprostowała się i odwróciła do Oliwii.
     – Ten statek już odpłynął. Już chłeptałaś moją cipkę jak mały szczeniaczek. Pamiętasz?
     – Co?
To była nowość dla Dawida. Co się w ogóle działo? Chciał tylko raz po raz być gościem w majtkach swojej mamy, a teraz ona oferowała mu tę kobietę? Dawid chwycił swojego penisa i powoli zaczął go pieścić. Na jego czole pojawił się lekki połysk potu. Westchnął. Oczywiście przyjąłby taką ofiarę.
     – Ty mnie o to prosiłaś.
Oliwia cofnęła się o kolejny krok.
     – Ja nie… ja nie…
     – Ćśśś...
Lidia szybko podeszła do Oliwii, jednocześnie ściągając przez głowę własną koszulę nocną. Jej duże, blade piersi wisiały swobodnie.
     – W porządku, kochanie.
Błażej nigdy się nie dowie. Zrobisz to dla mnie jako przysługę.
     – Lidia, nie mogę... – Oliwia urwała, gdy Lidia objęła tył jej głowy i przyłożyła usta Oliwii do swojego lewego sutka.
Młoda kobieta zgięła się w pasie i odruchowo zaczęła ssać, gdy pierwsze krople mleka dotknęły jej języka.
     – Już, już.
Lidia pogładziła brązowe włosy Oliwii i powoli podeszła do łóżka Dawida, upewniając się, że sutek cały czas znajduje się w ustach kobiety.
     – Kurcze...
Dawid pieścił swego penisa szybciej, obserwując, jak jego naga mama traktuje dorosłą kobietę jak dziecko.
     – To naprawdę niezłe. Ona naprawdę cię ssie.
Lewą ręką poprawił poduszkę pod głową, aby lepiej widzieć kobiety.
     – Nie bądź taki surowy, Dawidzie.
Lidia usiadła na skraju łóżka, pociągając Oliwię, ssącą jej mleko, na swoje kolana.
     – Jak chcesz ją wziąć?
     Oliwia otworzyła zdumione oczy, gdy usłyszała to pytanie. Ale ciepło mleka rozchodziło się po jej ciele i uspokoiło ją ponownie. Jej powieki opadły. W pokoju unosił się zapach. Coś mrocznego, przebiegłego i zniewalającego. Myśli o próbie wepchnięcia tego ogromnego kutasa w jej maleńką cipkę zalały jej umysł.
     – Niech będzie na górze.
Dawid sięgnął w dół i zdjął spodnie.
     – Dobrze, skarbie.
Lidia oderwała Oliwię od swoich piersi i poprowadziła ją na łóżko tak, aby usiadła okrakiem na Dawidzie.
     – Na początku może trochę zaboleć, ale kiedy się przyzwyczaisz, będzie to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek czułaś.
Lidia ściągnęła koszulę nocną Oliwii przez głowę, odsłaniając jej smukłe ciało i drobne piersi.
     – Tak się różni od ciebie.
Do tej chwili Dawid widział tylko dwie nagie kobiety. Oczywiście swoją matkę oraz panią Dobrzyńską, kiedy wraz z Patrykiem szpiegowali ją i jej syna Radosława zza ich domu.
     – Ona jest taka drobna.
     – Podoba ci się?
Lidia chwyciła prawą pierś Oliwii. Była mała, ale ważyła swoje i miała łagodną krzywiznę. Lidia zmarszczyła brwi, obawiając się, że to się nie uda.
     – Jasne.
Dawid skinął głową i puścił swojego penisa. Uśmiechnął się do Oliwii, która spojrzała na niego nieobecnymi oczyma, zagubiona we mgle pożądania.
     – Wspaniale.
Lidia położyła lewą rękę na krzyżu Oliwii, a prawą na penisie Dawida. Poprowadziła go do zniecierpliwionej cipki.
     – Myślę, że wszyscy będziemy szczęśliwi.
     – O Boże.
Oliwia przewróciła oczami, gdy Dawid napierał na jej ciasną cipkę.
     – Czekaj... czekaj... oooohhhhhhhhhhh...
Była taka mokra, a kutas ciągle się w nią wciskał.
     – Błażej… przepraszam…
Oliwia już wiedziała, że to będzie kolejna diametralna zmiana w jej życiu. Od chwili, gdy ujrzała Lidię, przeżywała jedną ogromną zmianę w życiu za drugą.
     – Kiedy będziesz gotowy, Dawidzie. Po prostu spuść się w jej wnętrzu.
Lidia utrzymywała stały nacisk na dolną część pleców Oliwii, zmuszając jej biodra do opuszczania się. Penis Dawida był teraz zatopiony prawie w całości w Oliwii.
     Oliwia odwróciła głowę do Lidii, z otwartymi ustami z zaskoczenia, gdy ból zamienił się w przyjemność i przerażeniem gdy usłyszała sugestię, żeby Dawid się w niej spuścił.
     – Ale ja chcę się spuścić w tobie, mamo.
Dawid sięgnął do góry i chwycił piersi Oliwii. Były jędrne i soczyste. Podobały mu się.
     – Och, Dawidzie. Na to przyjdzie czas później, skarbie.
Oliwia dotarła do końca, a Lidia chwyciła ją za biodra i kołysała nią na przyrodzeniu Dawida.
     Oliwia rozglądała się między matką a synem. Już spuszczał się w Lidii? Ze wszystkimi niespodziankami piętrzącymi się jedna za drugą, trudno było zdecydować, co było najbardziej szokującą informacją.
     – Dobrze, mamo.
Dawid pociągnął za piersi Oliwii, zmuszając ją do podskakiwania biodrami w górę i w dół. Słuchał jak pomrukiwała i piszczała niczym mała myszka.
     – Świetnie. Możesz wziąć mnie później. Tylko musimy zachowywać się ciszej.
Lidia spojrzała przez ramię na zamknięte drzwi.
     – Nie chcę obudzić twojego ojca.
Lidia puściła biodra Oliwii i podsunęła swoje piersi z powrotem przed jej twarz.
     – Nie tak głośno, Oliwio.
     – Mmmmmmhhhhhmmmm... – Oliwia miała oboje Rogowskich z obu stron. Jej cipka rozciągana była przez potwornego kutasa Dawida, a jej usta spijały mleko z olbrzymiej piersi Lidii.
     – Ma idealnego penisa, prawda?
Lidia przytrzymała tył głowy Oliwii, aby mocno ją przycisnąć do piersi.
     – Poczekaj, aż poczujesz jak się spuści, kochanie. Nigdy nie będziesz chciała wrócić do swojego narzeczonego.
     – Mmmmmmmmmmmmmmmhhhhmmmm... – Ta myśl uderzyła ją w głąb duszy. Biedny Błażej. Ale nawet teraz wątpiła, by kiedykolwiek chciała zrezygnować z kutasa Dawida.
     – To… dobrze – wymamrotała z ustami wokół sutka.
     – Niech... się pani przy… aahhhhh… przygotuje, pani Zielińska.
Dawid zamknął oczy i spuścił się w jej wnętrzu.
     Mięśnie Oliwii napięły się i zadrżały. Pierś przyciśnięta do jej twarzy na szczęście stłumiła jej krzyk. Jej ciało przepełniło się ekstazą, gdy ciepła sperma Dawida rozlała się w jej łonie.
     Kiedy Dawid skończył, Lidia ściągnęła z niego zgrabne biodra Oliwii, wyciągając z niej jego penisa. Wyszedł z niej z pluskiem. Lidia następnie popchnęła wciąż drżącą kobietę na bok łóżka.
     – Dobra, Dawidzie. Moja kolej.
Lidia dosiadła syna.
     Dawid otworzył oczy. Po jego prawej stronie Oliwia leżała na boku, jej oczy były nieobecne, a z otwartych ust ściekała odrobina śliny. Nad nim Lidia przygotowała się, by włożyć w siebie jego twardego kutasa.
     – Odwróć się, mamo. Tak jeszcze tego nie zrobiliśmy.
     – Co jest z tobą i tymi twoimi pozycjami?
Lidia uniosła brew, ale odwróciła się tak, że była twarzą zwrócona do nóg Dawida.
     – Nigdy nawet nie śniłam… uh…
Opuściła się na wspaniałego penisa, który wsunął się w nią bez problemu. Na początku było nieco niezręcznie, jak w przypadku wielu pomysłów Dawida, ale położyła ręce na jego kolanach i zaczęła podskakiwać biodrami.
     – … o niektórych rzeczach… ach… ach… ach… które ze mną wyprawiasz.
     Trochę życia wróciło do oczu Oliwii, gdy odzyskiwała świadomość. Spojrzała na przystojnego chłopaka obok niej, a potem na tyłek jego matki, podskakujący, gdy ujeżdżała tego niewiarygodnie długiego kutasa. Jak udało jej się w sobie zmieścić tego całego potwora?
     – Niech mnie pani pocałuje, pani Zielińska.
Dawid uśmiechnął się i prawą ręką przyciągnął ją bliżej.
     I tak Oliwia obściskiwała się z nastolatkiem, podczas gdy jego matka się z nim pieprzyła. Zaledwie kilka dni temu była na randce w samochodzie ze swoim ówczesnym chłopakiem, zastanawiając się, czy jej życie kiedykolwiek stanie się bardziej interesujące. Teraz namiętnie kręciła językiem w ustach chłopca, zdradzając swojego narzeczonego.

***

     Blade światło poranka wdzierało się przez okno do pokoju Patryka. Dominika usiadła na łóżku. Jej nogi były splecione z nogami młodego mężczyzny, z którym pieprzyła się przez całą noc. Ostrożnie uwolniła się, gdy Patryk oddychał cicho. Również był nagi, ale nadal miał na nosie okulary. Były przekrzywione i wciśnięte w poduszkę. Dominika delikatnie zdjęła je z jego twarzy i położyła na nocnym stoliku. Następnie podniosła własne okulary i je założyła.
     W domu panowała cisza. To był dobry moment. Mogła uciec, nie wpadając na rodziców Patryka. Wygramoliła się powoli z łóżka, żeby nie obudzić osiemnastolatka, Dominika dostrzegła swoje ubrania porozrzucane na podłodze. Weszła na dywan i pochyliła się. Na jej sukience były plamy. Przyłożyła sukienkę do nosa i zaciągnęła się, żeby sprawdzić jej świeżość. Kolana Dominiki zadrżały. Nie była świeża, a zapach niemalże sprawił, że prawie wróciła do łóżka Patryka. Ale nie, pokręciła głową. Musiała wrócić do swojego męża Mariusza.
     Dominika ubrała się tak cicho, jak tylko potrafiła,  chwyciła torebkę i wymknęła się z pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i na palcach zeszła po schodach. Było jeszcze wystarczająco wcześnie. Nikogo nie było słychać w pobliżu. Tylko tykanie wielkiego zegara.
     Na zewnątrz powietrze było rześkie i chłodne. Dominika otuliła się ramionami, chroniąc się przed chłodem i podążała przed siebie. Przeszła około dwóch kilometrów, zanim znalazła automat telefoniczny.
     – Mariusz? Musisz po mnie przyjechać – powiedziała, kiedy odebrał telefon.
     – Dominika. Mój Boże, zacząłem się martwić o ciebie. Kiedy zobaczyłem, co się stało z samochodem…
     – Zbadałam tę sprawę, jak prosiłeś.
Łzy napłynęły do oczu Dominiki.
     – Jasne, jasne. Kapitalnie, moja pani.
Mariusz był bardzo dumny ze swojej żony, że jak najlepiej wykorzystała swoją sytuację.
     – Wszystko w porządku?
     – Wszystko ze mną w porządku.
Dominika rozejrzała się po pustej ulicy, pierwsze złociste promienie oświetlały w wierzchołki drzew, gdy słońce wspięło się nad horyzont.
     – Naprawiłeś samochód?
     – Tak, założyłem zapasowe koło. Gdzie jesteś?
     Dominika podała swoją lokalizację, a Mariusz szybko się rozłączył i wybiegł za drzwi. Zastanawiał się, czy nie powinien zapytać się jej, co się stało, ale nie było na to czasu. Dowie się wszystkich szczegółów, gdy znów się spotkają.

***

     Sabina spędziła niespokojną noc, mając nadzieję, że w nocy w końcu jej dom opuści ta puszczalska korepetytorka. Około trzeciej nad ranem opuściła śpiącego męża i przyłożyła ucho do drzwi Patryka. Słyszała, jak wciąż się tam pieprzą. Sabina miała ochotę wpaść tam i spoliczkować ich oboje, ale nie mogła się zmusić, by przerwać im w trakcie grzeszenia. Zamiast tego wróciła do łóżka.
     Rano Sabina czekała w łóżku tak długo, jak tylko mogła. Wreszcie, gdy na niebie pojawiło się światło, usłyszała skrzypnięcie deski podłogowej w korytarzu. Sabina narzuciła sukienkę, wyszła z pokoju i zeszła do kuchni. Wyjrzała przez okno i patrzyła, jak kobieta oddala się od jej domu, chroniąc się przed porannym chłodem, ciasno obejmując się ramionami. Nauczycielka była piękną kobietą o rudych włosach powiewających na wietrze i urodziwej figurze. Co robiła z Patrykiem?
     Śniadanie samo się nie przygotuje. Sabina wykonywała swoje poranne obowiązki, wysyłała syna do szkoły i męża do pracy. Postanowiła, że zacznie dzień od posprzątania pokoju Patryka. Tylko po to, żeby sprawdzić jak wszystko wygląda. Weszła powoli i ogarnęła chaos, jaki był w jego łóżku. Na jego prześcieradłach i kocach były plamy, nawet nie próbował ukryć bałaganu, który zrobił. Jedna poduszka leżała na podłodze, druga miała plamę. I zapach. Zapach był kwintesencją Patryka, ale też czegoś innego. Jakby zmieszał się z najbardziej niebiańskim eliksirem. Sabina mogła wyczuć też wydzieliny kobiety.
     Zanim Sabina się zorientowała, leżała na łóżku, ze spódnicą podwiniętą wokół talii, wściekle pocierając łechtaczkę prawą ręką. Lewą ręką przyłożyła prześcieradło Patryka do twarzy, zlizując wysuszone nasienie z bawełny. To było dla niej zbyt wiele, by mogła się temu oprzeć.

***

     Mariusz, jak zwykle ubrany nienagannie w szary garnitur, muszkę i kapelusz, odebrał żonę spod budki telefonicznej. W chwili, gdy usiadła na miejscu pasażera, wyczuł od niej nieprzyjemny zapach.
     – Co się stało?
Zdjął marynarkę, zarzucił ją na jej ramiona i zawiózł ich z powrotem do hotelu.
     – Ja… ja…
Dominika zadrżała z zimna i przypływu adrenaliny na myśl o powiedzeniu swemu kochanemu mężowi, że pozwoliła chłopcu Langiewiczów brać ją na okrągło tym swoim potwornym penisem.
     – Czym jesteś pokryta?
Mariusz spojrzał na nią, a potem z powrotem na drogę.
     – Widziałaś coś... dziwnego lub nadprzyrodzonego?
     – Tak, Mariuszu.
Spojrzała na niego swoimi dużymi zielonymi oczyma i poprawiła okulary. Chciała powiedzieć, że on opętał jej ciało i duszę. Zamiast tego zrobiła coś niezwykłego. Okłamała męża.
     – Młody Langiewicz uratował mnie przed tym łobuzem, z którym rozmawialiśmy. Ten chłopak, Sumiński, wydawał się oszalały, a jego skóra wydzielała substancję, która dostała się na moje ubranie.
     – Cholera.
Mariusz z podniecenia prawie wpadł na krawężnik.
     – Czy to się stało w bibliotece? Jak wróciłem do hotelu?
     – Nie, to się wydarzyło przed hotelem. – Dominika potrząsnęła głową. – Patryk jechał na swoim rowerze w samą porę i powalił naszego napastnika na ziemię. Następnie zabraliśmy cię z powrotem do pokoju, gdy byłeś oszołomiony.
     – Hm. To dziwne, że nie nic z tych rzeczy nie dostało się na moje ubrania, skoro też tam byłem.
Mariusz zmarszczył podbródek w zamyśleniu.
     – Będziemy musieli zabezpieczyć twoje ubrania w celu pozyskania dowodów. I musisz wziąć prysznic, na wypadek, gdyby to coś było w jakiś sposób toksyczne.
     Dominika wzdrygnęła się, myśląc o mężu, który ostrożnie przechowuje spermę Patryka jako dowód.
     – Tak, potrzebuję prysznica.
     – Co się później zdarzyło?
Mariusz skręcił w prawo. Byli już blisko hotelu.
     – No...
Dominika wyjrzała przez okno, próbując zebrać myśli.
     – Patryk i ja podążyliśmy za tym łobuzem, który wydzielał więcej śluzu, gdy uciekał przed nami. Spędziliśmy całą noc na poszukiwaniach, ale zrezygnowaliśmy o świcie. A potem zadzwoniłam do ciebie.
     – To dlatego podeszłaś do samochodu lekko utykając? Za dużo chodzenia przez całą noc?
Mariusz skręcił w lewo, w ulicę przed hotelem.
     – Martwiłem się, że zostałaś ranna.
     – Tak.
Dominika nie powiedziałaby mu, że to dlatego, że jej niegdyś ciasna cipka była maltretowana przez całą noc przez wielkiego kutasa.
     – Jeszcze jedno, mój panie.
     – Tak, moja pani?
     – Muszę odwiedzić Patryka po południu.
Dominika czuła jak ciepło rozlewa się na jej policzkach, gdy wypowiadała te słowa.
     – Świetnie, chciałbym osobiście podziękować temu młodzieńcowi.
Mariusz zaparkował samochód przed hotelem.
     – Nie, kochanie. – Dominika powoli pokręciła głową. – Będę musiała sama go odwiedzić. Martwię się, że znowu wpadniesz w ten swój trans. Może powinnam samodzielnie przeprowadzić większość śledztwa w Pilchowie i dostarczyć ci dowody.
     – Takich jak twoja sukienka?
Mariusz wyłączył silnik i spojrzał na żonę z dumą.
     – Tak. – Dominika nie mogła spojrzeć mu w oczy. – Takich jak sukienka. W przyszłości może uda mi się zdobyć więcej takich dowodów.
     – Wspaniale. Bez względu na niebezpieczeństwo, rozwiążemy tę zagadkę.
Mariusz uśmiechnął się łagodnie:
     – Rozwiążemy tę sprawę. Wiedziałem, że rozkręcisz się przy rozwiązywaniu zagadki Pilchowa. Zajmę się czytaniem prasy i książek. Może razem z Patrykiem znajdziecie dla mnie więcej materiałów do czytania w bibliotece. Kiedy tylko będziecie mieli czas.
     – Oczywiście, kochanie.
Dominika starała się jak mogła spokojnie uśmiechać.

***

     – Już jesteś spóźniony, Robercie.
Amanda zapukała do drzwi sypialni Roberta i poprawiła bluzkę. Ostatnio zawsze czuła się zdenerwowana, kiedy miała porozmawiać z synem. Nigdy nie wiedziała, dokąd to może ją doprowadzić.
     – Twój ojciec i siostra już wyszli. Musisz ruszać do szkoły.
     – Zostaw mnie, mamo. Śpię! – krzyknął Robert przez drzwi.
     – Wchodzę.
Amanda wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Było tam ciemno, zasłony były zaciągnięte, a pokój miał w sobie coś tajemniczego. Amanda mogła odgadnąć, co robił. Zastanawiała się nad wytrzymałością swojego chłopca, że usta, pochwa i tyłek matki mu nie wystarczały. Wspomniał nawet o spaniu z innymi kobietami. Dobry Boże, jej mały, pulchny chłopiec był wytrzymały.
     – Idź stąd.
Robert naciągnął koc na głowę.
     – No już, Robert. Jeśli nie pójdziesz do szkoły i nie będziesz się starał, odetnę cię od naszej... naszej... zabawy. Nie chcesz tego, prawda?
Amanda spojrzała na kosmitki i kowbojki na ścianach, a potem spojrzała w dół na własny biust. Nie posiadały niczego, czego ona nie miała. Może z wyjątkiem młodości.
     – Wstawaj.
Przeszła przez pokój i ściągnęła koc z nagiego syna. Sterczał tam jego poranny wzwód. Widok tych wyrzeźbionych żył i ciemnej, guzowatej głowy za każdym razem zapierał jej dech w piersiach. Z jej cipki sączyły się soki moczące materiał majtek. Zapach w pokoju wydawał się nasilać.
     – Nie odetniesz mnie, mamo.
Robert otworzył oczy i spojrzał na nią. Była taka ładna w ciemności ze swoją bladą skórą i czarnymi włosami.
     – Chcesz tego, tak samo jak ja.
     – Robert, musisz iść do szkoły.
Zmarszczyła brwi.
     – Wszyscy myślą, że tata jest taki wspaniały, ale już taki dla ciebie nie jest.
Robert wyciągnął rękę i chwycił ją za lewą rękę. Powoli ściągnął jej obrączkę z palca.
     – Nie rób tego, kochanie.
Pozwoliła mu zdjąć pierścionek z palca i wciągnąć się do łóżka.
     – Tacie nigdy byś tego nie powiedziała.
Robert roześmiał się i sięgnął pod jej spódnicę, odsuwając materiał majtek na bok.
     – Co robisz...?
Amanda poczuła lekki nacisk na odbyt.
     – Och, mój drogi? Co wyprawiasz...?
Jej zwieracz ustąpił i poczuła, jak pierścień wchodził w jej tyłek. Otwór następnie zacisnął się za nim.
     – Wsadziłeś mi go w tyłek.
     – Zgadza się... – Robert roześmiał się głośniej i przewrócił ją na plecy.
     – Po prostu spodobał mi się ten pomysł… – Robert był owładnięty śmiechem.
     – … taty padającego na jedno kolano… – Jego śmiech wzmógł się, gdy przesunął materiał jej majtek na bok i wepchnął w nią swojego penisa.
     – Tata na jednym kolanie, proszący cię o rękę i wpychający ci ten piękny pierścionek na palec.
Robert czuł satysfakcję obserwując jej tępy wyraz twarzy, gdy wchodził i wysuwał się z niej. Wyglądała na taką zagubioną.
     – To znaczy… – Robert nie mógł przestać się śmiać. – Od teraz ty i ja… – Robert zarzucił sobie jej stopy na ramiona i naprawdę zaczął ją ostro rżnąć.
     – Będziemy wiedzieć, że twoja obrączka była kiedyś… w twoim tyłku. Ale tata nie będzie o tym wiedział. Może nawet pocałuje twój pierścionek albo zrobić coś w rodzaju jakiegoś innego szarmanckiego gówna.
W końcu śmiech Roberta ucichł, gdy skoncentrował się na rżnięciu matki.
     – Robercie. Nie możesz skończyć w moim wnętrzu. Pamiętasz?
Twarz Amandy wykrzywiła się z pożądania, gdy jej orgazm narastał.
     – Nie mogę tego zrobić w twoim tyłku... mamo... twój pierścionek tam jest.
Robert spojrzał na swoją bezradną matkę i doszedł. Jego pulchny brzuch zatrząsł się, gdy mocno wbijał się w nią swoim kutasem. Jej cycki zadrżały pod bluzką.
     – Och, Robercie. Amanda odwróciła głowę na bok i ugryzła poduszkę. Przejął nad nią kontrolę cudowny orgazm.
     – Masz… urodzisz moje dziecko, mamo.
Robert był już blisko.
     Te słowa spowodowały, że Amanda miała kolejny orgazm, jeszcze zanim ustąpił pierwszy. Wiedziała, że to prawda. Dałaby Robertowi potomka.
     – Każda kobieta... w Pilchowie... urodzi moje... dziecko. – I z tymi słowami Robert zalał jej cipkę spermą.
     Kiedy jego sperma uderzyła w jej wnętrzności, drugi orgazm Amandy przeszedł w trzeci, większy niż dwa poprzednie.
     Kilka minut później, gdy Amanda wytoczyła się z pokoju syna, zamrugała z niedowierzaniem. Nie było granic, których Robert by nie przekroczył.
     – Zadzwoń do szkoły, mamo – zawołał za nią Robert. – Powiedz im, że się dzisiaj spóźnię. Nie chciałabyś, żebym odciął cię od tego kutasa.
     Amanda lekko odwróciła głowę i skinęła głową. Zeszła do kuchni. Najpierw zadzwoni do szkoły. Potem pójdzie do toalety i wypłucze z siebie litry spermy, która wciąż z niej wyciekała. Potem zajmie się odzyskaniem swojej obrączki.

***

     Wszystkie kobiety, z którymi przeprowadzała wywiady, wydawały się dr Grażynie Kobylińskiej nieco dziwne. To było już coś, ale nie wystarczało, żeby wezwać posiłki. Biorąc pod uwagę literaturę dotyczącą meteorytów, Grażyna spodziewała się jakiejś infekcji, która może zdziesiątkować ludność. Może jakieś poważne mutacje. Zamiast tego otrzymała miły dla oka wygląd rozmówczyń i dużo uwagi poświęconej okolicy piersi. Te kobiety obciągały swoje bluzki, albo ciągle wygładzały przód sukienek, a w niektórych przypadkach nawet pocierały własne piersi, gdy wydawało im się, że nikt na nie patrzy.
     Co to może znaczyć? Coś nikczemnego lub raczej łagodnego? Grażyna nie miała jeszcze wystarczających dowodów. Może powinna zamówić jakieś maski ochronne dla siebie i swojego personelu, tak na wszelki wypadek. Coś na kształt masek chirurgicznych.
     Im więcej czasu spędzali w Pilchowie, tym bardziej Grażyna czuła, że jej intuicja była słuszna, by unikać młodych mężczyzn. Ale jednocześnie mniej ufała swojej intuicji, że kobiety w tej miejscowości nie narażają ich na niebezpieczeństwo.

***

     – Mogę zadzwonić do narzeczonego? Nie dzwoniłam do niego, odkąd tu przyjechałam.
Oliwia stała w swojej bordowej podomce, z rękami splecionymi przed sobą, przebierając palcami.
     – Dziwię się, że chcesz do niego zadzwonić po wczorajszej nocy.
Lidia podniosła wzrok znad lady, gdzie przygotowywała posiłek, z ładnym, ciepłym uśmiechem na twarzy. Wyglądała oszałamiająco ze swoją niebieską bluzką i białą spódnicą.
     – Proszę, nie mów tak.
Oliwia przygryzła wargę, myśląc o rzeczach, które zrobiła ostatniej nocy. Całkowicie otworzyła się na tę rodzinę. Z pewnością było to niewybaczalne. Najgorsze było to, że wiedziała, że chce więcej tego wysokiego młodego mężczyzny z ogromnym kutasem i jego sprężystą, kształtną matką.
     – Cóż, to nam zajmie sporo czasu, więc nie rozmawiaj zbyt długo.
Lidia odłożyła nóż na blat. W jej umyśle pojawiła się przebiegła myśl.
     Oliwia podeszła do telefonu, podniosła słuchawkę i wybrała numer do pracy swojego narzeczonego. Po trzecim sygnale odebrał jakiś mężczyzna i poprosiła do telefonu Błażeja. Mężczyzna odparł, że go zawoła i nastąpiła pauza. Odwróciła się, bawiąc się sznurkiem i patrzyła, jak Lidia opada na podłogę z linoleum i zmierza na czworaka w jej kierunku. Kształt jej tyłka pod spódnicą, był prowokujący, a sposób, w jaki poruszały się łopatki Lidii, był nieco złowieszczy. Oliwia miała wrażenie, że zasadza się na nią duży drapieżny kot.
     – Cześć, Oliwka? – Błażej dyszał, najwyraźniej podbiegł do telefonu.
     – Cześć, Błażeju.
Oliwia przyglądała się z podziwem i przerażeniem, jak Lidia podpełzła do niej i wsunęła się pod jej sukienkę.
     – Kochanie, tak dobrze słyszeć... – Oliwia wciągnęła powietrze, gdy Lidia odsunęła majtki i polizała jej cipkę. Nikt, nawet Błażej, nie zrobił wcześniej tego dla niej.
     – Dobrze słyszeć twój głos – pisnęła Oliwia.
     To sprawiedliwe, pomyślała Lidia, że wylizuje Oliwię. Młoda kobieta prawie nic nie zrobiła poza smakowaniem Lidii, odkąd się poznali. Lidii polubiła ten nowy akt. Polizała ją jeszcze chwilę i zdała sobie sprawę, że bardzo jej się to spodobało.
     – Czy nadal jesteś w domu rodziców?
Błażej nie lubił słyszeć zdenerwowania w głosie narzeczonej.
     – Czy twój ojciec radzi sobie już lepiej?
     To oczywiście było kłamstwo, które Oliwia powiedziała mu przez telefon w dniu wyjazdu.
     – Tak...
Oliwia nie mogła się powstrzymać. Rozszerzyła nogi, aby zapewnić gospodyni lepszy dostęp do swojej cipki i oparła się o ścianę.
     – ... jest znacznie lepszy od ciebie. Przepraszam... to znaczy, co u... ciebie?
Spojrzała w dół na utworzone wybrzuszenie przez głowę Lidii znajdującą się pod sukienką Oliwii. Oliwia niedługo będzie musiała się rozłączyć, albo Błażej usłyszy jak dochodzi od pieszczot językiem tej kobiety.
     Błażej opowiadał o pracy i swoich kumplach. Oliwia próbowała go słuchać.
     Do Lidii przyszły kolejne niegrzeczne myśli podczas powolnego przesuwania języka w górę i w dół między otwartymi wargami Oliwii. Podsunęła prawą rękę do góry, zmoczyła palec wskazujący w pochwie Oliwii szybkim ruchem, a potem przesunęła rękę do tyłu.
     – Och – wypaliła Oliwia, przerywając swojemu narzeczonemu.
     – Co? – Błażej znowu zaczął się martwić o swoją słodką dziewczynę.
     – Nic, Błażeju. Ja tylko... ja tylko...
Oczy Oliwii poszerzyły się z zaskoczenia, gdy palec Lidii znalazł się w jej odbycie. Nie wiedziała, że ludzie tak robią.
     – Pogoń… jak im idzie?
Oliwia wiedziała, że żaden temat nie zajmuje go bardziej niż jego ukochana Pogoń.
     – Walczą teraz o awans. – Mówił bez przerwy o piłce nożnej, gdy jego narzeczona dalej ulegała podstępom Lidii.
     Lidia uniosła usta i skubnęła nabrzmiałą łechtaczkę Oliwii.
     – Jestem trochę zajęta. Muszę lecieć. – Oliwia przerwała Błażejowi, kiedy wyjaśniał sytuację, w której nastąpiła krótka pauza.
     – Kocham cię. – I trzasnęła słuchawką telefonu. Oliwia zawyła, dochodząc. Mój Boże, czuła coś, jakby tryskała czymś wprost do ust Lidii.
     Lidia poczuła euforię, gdy Oliwia spryskała jej brodę swoimi sokami. Jaką kontrolę sprawowała nad swoją nową, małą przyjaciółką. Kiedy młoda kobieta przestała drżeć, Lidia wyszła spod sukienki Oliwii.
     – Cóż, to było coś. Nie wiedziałam, że robią to kobiety. Jej twarz była błyszcząca i śliska, a przód bluzki miał na sobie ciemną plamę.
     – Ja też.
Oliwia osunęła się na podłogę, wpatrując się w tę hipnotyzującą kobietę.
     – Cóż…
Lidia klasnęła w dłonie, jakby właśnie skończyła dobrze wykonaną pracę.
     – Potrzebuję prysznica. Dołączysz do mnie?
     Obie kobiety odłożyły na później przygotowywanie obiadu i udały się do łazienki na piętrze.

***

     – Co powiedziałeś?
Dawid pochylił się nad tacą ze śniadaniem, przyglądając się swojemu drobnemu, kujonowatemu przyjacielowi.
     – Nie jestem już prawiczkiem.
Patryk uśmiechnął się i popijał mleko.
     – To się zdarzyło zeszłego wieczora. – Jego uśmiech się poszerzył. – I ostatniej nocy, dzisiejszego ranka, jeszcze raz dzisiejszego ranka i jeszcze raz.
     – Świetnie. Dobra robota! Zabiorę cię do cukierni, żeby celebrować to wydarzenie po szkole.
Uśmiech Dawida miał w sobie cień wątpliwości. Czy Patryk zrobił to ze swoją mamą? Czy kiedy zobaczyli, jak Renata oddaje się Radkowi, Patryk nabrał pewność siebie i wziął Sabinę Langiewicz?
     – A co z tobą, Robert, chcesz iść z nami?
     – Nie. – Robert spojrzał na swoją kanapkę z kurczakiem. – Mam inne plany.
     – Nie idziesz dziś na trening koszykówki? – Patryk uniósł brew i poprawił okulary spoglądając na Dawida.
     – To szalone ale odwołali nasz sezon. Chłopcy zaczęli opuszczać treningi, a potem kilku z nich porzuciło drużynę.
Dawid podrapał się po swoich krótkich blond włosach.
     – Myślałem, że w tym roku też będziemy dobrze grali. Myślę, że możemy dodać to do naszej listy dziwnych rzeczy, co?
     – Dziwne.
Patryk przemyślał to i potrząsnął głową.
     – Chciałbym iść do cukierni, naprawdę, ale mama wcześnie zabiera mnie do lekarza. Może jutro?
     – Tak, jasne. – Dawid skinął głową.
     – Więc kim ona jest? – Robert odwrócił głowę i spojrzał na Patryka. – Laska, którą przeleciałeś. Kim ona jest?
     – Ale nie możesz nikomu powiedzieć.
Patryk pochylił głowę i pozostali dwaj chłopcy zrobili to samo.
     – Chodzi o panią detektyw. Spędziła u mnie noc i to była najbardziej niesamowita rzecz na świecie – wyszeptał Patryk.
     – Starsza kobieta, którą widzieliśmy w bibliotece, ze zgrabnym tyłkiem? – Robert wyglądał, jakby nie uwierzył Patrykowi.
     – Tak. – Patryk z naciskiem skinął głową.
     Robert parsknął śmiechem.
     – Ty? – Zaśmiał się trochę bardziej. – Myślałem, że to tylko ja, ale założę się, że my wszyscy mamy większe kutasy.
     Patryk i Dawid wymienili spojrzenia.
     –Robert, o czym ty mówisz? – Patryk naprawdę nie wiedział o co chodzi.
     – Myślisz, że jesteś taki mądry siedząc w tych swoich książkach z pinglami na nosie?
Śmiech Roberta nagle ucichł.
     – Czy pieprzyłeś już swoją mamę?
     – Co?
Policzki Patryka zarumieniły się, a jego pięści zacisnęły się. Był gotów bronić honoru Sabiny.
     – A ty? – Robert zwrócił się do Dawida. – Rżniesz już swoją gorącą, ciasną cipkę swojej matki?
     – Zamknij się. – Dawid wstał, twarz mu pociemniała.
     – To jest w pocie pieprzony kujonie. – Robert spojrzał z powrotem na Patryka.
     – Wyruchałem jego matkę i zamierzam wyruchać twoją. Dopóki się pocę, mogę pieprzyć, kogo tylko chcę. Coś się dzieje ze wszystkimi...
     Zarówno Patryk, jak i Dawid skoczyli do Roberta, rywalizując o to, kto go uderzy pierwszy. Pomimo znajdowania się po drugiej stronie stołu, Dawid wygrał.
     Walka na pięści trwała tylko kilka sekund, ponieważ trzech chłopców zostało odciągniętych przez nauczycieli. Robert miał zakrwawiony nos i podbite oko. Pozostali dwaj chłopcy zakończyli starcie jedynie z posiniaczonymi knykciami.
     Wszyscy chłopcy zostali zabrani do biura wicedyrektora, gdzie musieli zostać, dopóki rodzice ich nie odbiorą.

***

     Lidia pierwsza odebrała Dawida. Pozostali dwaj chłopcy patrzyli, jak odchodzi ze spuszczoną głową.
     Następnie Sabina pojawiła się po Patryka. Zbeształa go w pokoju i wyprowadziła go trzymając za kołnierz koszuli.
     Robert wciąż płakał, kiedy Amanda po niego przybyła. Wpadła do pokoju z wysoko uniesioną głową, wzięła syna za ramię i zabrała go do samochodu. Wciąż płakał na siedzeniu pasażera, kiedy odjeżdżali od krawężnika.
     – Co się stało? – Amanda spojrzała na niego.
     – Patryk i Dawid mnie pobili, mamo. – Robert otarł oczy wierzchem dłoni.
     – O rany, na pewno porozmawiam z ich matkami.
Poklepała go po udzie.
     – Nie płacz, kochanie. Wiem, co cię rozweseli.
     – Co? – Robert pociągnął nosem.
     – Tu niedaleko jest opuszczony parking. Amanda skręciła w prawo, potem w lewo i jeszcze raz w lewo w alejkę.
     – Powinniśmy…
Wjechali na parking, ale nie był on opuszczony. Samochód Lidii Rogowskiej stał zaparkowany na drugim końcu parkingu. Amanda nie widziała w nim nikogo. Zwolniła samochód i zaparkowała. Samochód Lidii kołysał się w przód i w tył. Amanda przyjrzała się bliżej i zobaczyła parę wysokich szpilek unoszących się nad tylnym siedzeniem.
     – O mój Boże.
Położyła prawą rękę na oczach Roberta.
     – Przestań, mamo.
Robert odepchnął jej rękę i jego łzy natychmiast wyschły. Spojrzał na samochód i było dla niego oczywiste, że Lidia Rogowska wpadła na ten sam pomysł co Amanda. Dawid zajmował się nią na tylnym siedzeniu.
     – To taka pobożna kobieta. Nie mogę uwierzyć…
Amanda nie mogła oderwać wzroku od kołyszącego się samochodu.
     – Czy jest tam z nią jej syn?
     – Nie bądź taka zaskoczona, mamo.
Robert sięgnął w dół i podciągnął jej spódnicę. Odsunął jej majtki na bok i wsunął palec w jej cipkę. Była już mokra.
     – Robimy to, dlaczego oni mieliby tego nie robić?
     – Nie teraz, Robercie.
Amanda zawróciła i wyjechała z parkingu. Przez resztę drogi do domu pozwoliła synowi dotykać siebie palcami.
     Kiedy samochód znalazł się bezpiecznie w garażu z zamkniętymi za nimi drzwiami, wyłączyła silnik. Amanda odwróciła się do Roberta i namiętnie go pocałowała.
     – Czy czujesz się lepiej, kochanie?
     – Chcę to zrobić na tylnym siedzeniu, tak jak Dawid robił to ze swoją mamą.
Robert pogładził jej prawą pierś przez bluzkę.
     – Naprawdę?
Amanda pomyślała, że może to nie był najlepszy pomysł, ale i tak znalazła się na tylnym siedzeniu.
     – Do czego zmierza ten świat? Lidia i jej syn. Jej wysoki, przystojny syn.
Myśl o kolejnej matce zdeprawowanej w taki sposób wysłała jej dreszcz przyjemności wzdłuż kręgosłupa.
     – Przestań mówić o Dawidzie.
Robert wspiął się na tylne siedzenie i ustawił Amandę na plecach z rozłożonymi nogami i uniesionymi szpilkami. Oswobodził swojego penisa i bez ceremonii wepchnął go do środka.
     – Och. Nie martw się, Robercie. Ooochhhhh... Jesteś moim... przystojnym chłopcem.
Wyciągnęła rękę i dotknęła jego twarzy opuszkami palców.
     – Moje oczy są zapatrzone... uh... uh... uh... tylko w ciebie. Ja... kocham cię... tak bardzo.
Ogarnął ją pierwszy orgazm.
     – Ja... też cię kocham... mamo.
Robert sięgnął pod nią i złapał ją za tyłek.
     – Znowu spuszczę się w twoją cipkę. Chcę... siostrzyczkę. Daj mi... siostrzyczkę.
Pieprzył ją długimi, zdecydowanymi ruchami.
     – Dobrze skarbie.
Amanda piszczała, a jej samochód kołysał się w przód i w tył. Tak jak samochód Lidii. Obie były dobrymi, bogobojnymi matkami i żonami, a jednak obie oddały się swoim synom. Amanda zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zamiast Anity i Roberta miała córki bliźniaczki. Zastanawiała się, czy Robertowi urodzi bliźniaczki.
     – Ooooochhhhhhhh... – Amanda krzyczała i drżała, gdy Robert opróżniał się z w jej cipce.

1 komentarz

 
  • Użytkownik TakiJeden

    Już wszyscy trzej o sobie wiedzą jaki dar(?) otrzymali. Ciekawe czy zjednoczą się w akcji zdobywania kolejnych dobrych i bogobojnych żon, matek i córek.

    25 paź 2021