Woda (XVII)

Woda (XVII)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     Pokój Patryka był wypełniony zapachem czegoś prostego i pierwotnego. Mieszał się z tym, co, jak przypuszczała Agata, było zapachem seksu. Do tego momentu była dobrą dziewczyną. Poszła na studia, żeby tam znaleźć męża, jak większość współczesnych kobiet. Ale nie pozwoliła żadnemu z tych przystojnych chłopaków z uniwersytetu ominąć pierwszą bazę. Kiedy spojrzała na ogromne przyrodzenie Patryka, którym penetrował wnętrze ich matki, pomyślała, że może nie powinna być tak nieśmiała w stosunku do chłopców. Czy wszyscy mężczyźni mieli tak wspaniale wyglądające penisy? Kutas Patryka był taki długi, twardy i sztywny. Kolana Agaty drżały, gdy przyglądała się, jak jej brat posuwa matkę.
     – Mogę...? Mogę...? – pisnęła Agata.
Nie wiedziała nawet, o co prosiła. Gdy jej nozdrza rozszerzyły się, zdała sobie sprawę, że pragnie tego wszystkiego.
     – Jest piękny, prawda?
Sandra obserwowała, jak jej mały, chudy brat rozciąga do granic możliwości ich proporcjonalną mamę swoim darem od Boga. Tyle razy słyszała, jak to robili i wyobrażała sobie, jak to może wyglądać. Lecz jej wyobraźnia nie była w stanie sprawiedliwie odwzorować rzeczywistości.
     – Co?
Agata powoli odwróciła wzrok od dzikiego pokazu i spojrzała na swoją pruderyjną i stosowną siostrę. Po raz pierwszy w życiu poczuła, jak coś porusza się między jej nogami, patrząc na inną kobietę. Może chodziło tylko o to, że dała się porwać oglądaniu nieprzyzwoitości, która miała miejsce na łóżku Patryka, a może to było coś innego. Sandra była bardzo ładna. Z rudymi włosami i piegami wyglądała niemal egzotycznie w porównaniu z brązowymi włosami i oliwkową skórą pozostałych Langiewiczów. Bez namysłu Agata pochyliła się, jej powieki zatrzepotały. To uczucie było podobne do tego, które doświadczała w samochodach na podjeździe po zakończonych randkach z chłopcami. Ale to była jej siostra, a Agata nie miała najmniejszego pojęcia, dlaczego odczuwała tak silną potrzebę, by ją pocałować.
     Czy jej młodsza siostra chciała ją pocałować? Sandra wciągnęła powietrze. Spojrzała na śliczną kobietę pochylającą się w jej stronę, z czymś, co było niewątpliwie pocałunkiem skierowanym w jej twarz. Dlaczego nie? Czym to różniło się od wszystkich pocałunków, którymi ostatnio wymieniali się z Patrykiem? Sandra podeszła bliżej i objęła ramionami Agatę. Ich usta spotkały się, a między nimi strzelały iskierki przyjemności. Sandra poczuła dłonie siostry na krzyżu. To była czysta magia. Ich języki splotły się i wkrótce przytłumione odgłosy serii pocałunków dołączyły do dźwięków seksu, które wypełniały pokój.
     – Mamo, spójrz.
Patryk obserwował swoje siostry, gdy brał matkę od tyłu. Sabina wtuliła twarz w poduszkę Patryka. Widział, jak poruszały się jej kręcone brązowe włosy, gdy potrząsała głową. Nawet po tym wszystkim, co się wydarzyło, Patryk czuł się niezręcznie, przejmując całkowitą kontrolę nad Sabiną. Ale naprawdę chciał, żeby zobaczyła, co się dzieje.
     – Spójrz na nie.
Sięgnął po jej włosy i wplótł w nie dłoń od tyłu. Zacisnął uścisk na jej włosach i uniósł jej głowę, zwracając jej twarz w stronę młodych kobiet, które teraz obmacywały sobie nawzajem piersi pod sukienkami i ocierały się o siebie.
     – Och... nie... och... nie... – skandowała Sabina przez zaciśnięte zęby.
Była naiwna, myśląc, że dżin może wrócić do butelki po tym, co wydarzyło się w kościele. Oddała swoje ciało synowi, aby odebrać go starszej kobiecie. Potem poddała się żądzy, by oszczędzić córkę. Ale wszystko, co osiągnęła, to jej własne zepsucie. Wiedziała, że Patryk weźmie teraz, co tylko zechce. Był dobrym chłopcem. Zwykle podejmował rozsądne decyzje. Przynajmniej był rozsądny jak na chłopca, który miał zaledwie osiemnaście lat. Ale nie mogła już dłużej polegać na tym, że myśli tą głową na górze. Nie, teraz był prowadzony przez głowę, która wciąż waliła do bram jej łona.
     – Przestańcie… przestańcie… – Sabina zaskrzeczała do córek.
Ale albo jej nie usłyszały, albo ją ignorowały.
     – Wyjdźcie… wyjdźcie… wyyyyyjdźźźźcccciiiiiieeeeeeeeeee...
Jej ciało pochłaniało kolejne pchnięcia, gdy Patryk rżnął ją w tyłek i porwała ją kolejna fala orgazmu. Zagubiła się. Wszyscy zagubili się w morzu zwierzęcych instynktów. Usłyszała, jak Patryk pomrukuje osiągając własny orgazm, a kolejny orgazm uderzył ją tuż po pierwszym. Zanim jej umysł był wystarczająco świadomy, by móc trzeźwo myśleć, leżała sama na łóżku, a sperma wyciekała z jej cipki na prześcieradło.
     – Och, cholera, wyglądacie tak niesamowicie, robiąc to. – powiedział Patryk.
     – Patryk?
Sabina podniosła głowę i spojrzała na środek pokoju. Patryk stał nagi, jego długi penis dumnie sterczał. Jego siostry klęczały przed nim. Sandra trzymała jego prawe jądro w ustach i siorbała je głośno. Agata zachichotała i niepewnie wystawiła język, żeby zlizać z penisa płyny ustrojowe pozostawione na nim przez matkę i syna. Sabina była zbyt upojona seksem, by upominać ich wszystkich. Zamiast tego oparła głowę na ramieniu i przyglądała się, jak rodzina Langiewiczów się rozpada.
     – Jak wam smakuje?
Patryk podziwiał sposób, w jaki pracowały nad nim jego siostry. Nie mogły się bardziej od siebie różnić. Sandra była pewna siebie i pokazała swoje doświadczenie. Agata wyglądała na rozmarzoną i niepewną swych poczynań.
     Agata wciągnęła do ust dużą porcję spermy i przewróciła oczami. Odchyliła się do tyłu.
     – Tak... świeeeetniiiieee...
Całe jej ciało zadrżało przez chwilę.
     – Jak… sól… zmieszana z niebem.
Jej oczy zamrugały kilka razy i spojrzała na Patryka.
     – Co się stało?
     – Nigdy wcześniej nie miałaś orgazmu? – Zaskoczenie pojawiło się na twarzy Patryka.
     Agata potrząsnęła głową i z chciwością skupiła się z powrotem na dużej, gąbczastej główce kutasa swojego brata.
     – No cóż, sądzę, że musisz się do tego przyzwyczaić.
Patryk wsadził jej kutasa do ust i pozwolił siostrom popracować nad nim przez dłuższą chwilę.
     Czterdzieści pięć minut później Sandra położyła się biodro przy biodrze z matką na łóżku Patryka z wyrazem zachwycenia na twarzy. Leniwie przyglądała się, jak jej młodsza siostra i brat pieprzą się. Jej matka leżała na brzuchu, a Sandra częściowo na plecach, z cyckami zwisającymi do krawędzi łóżka.
     – Czy to… uch… uch… uch… tak zawsze... wygląda seks?
Agata miała wyraz głębokiego zachwytu wymalowany na twarzy, gdy spoglądała w oczy Patryka. Byli zwróceni twarzami do siebie, stojąc. Oparła ramiona o ścianę i wysunęła w jego stronę biodra. Jej nagie cycki podskakiwały na klatce piersiowej przy każdym uderzeniu.
     – Aż... ugh... jakiś czas temu. Ja też o tym nie wiedziałem.
Patryk obejmował ramionami jej biodra, mocno ściskając jej krągły tyłek, wbijając się w nią raz za razem.
     – Czy powinniśmy im powiedzieć, że seks nie zawsze wygląda tak?
Sandra wyciągnęła rękę i przejechała palcami po urzekającej krzywiźnie tyłka swojej mamy. W jej umyśle pojawił się krótki obraz jej kochającego męża, ale potem go wymazała.
     – Nigdy...
Sabina utkwiła wzrok w parze. To prawda, to był nowy rodzaj seksu, który wymyślił Patryk. Nie tak jak inni mężczyźni w życiu Sabiny. Siła tej chwili zepsuła Sabinę do tego stopnia, że nawet nie zaprotestowała, kiedy Agata błagała Patryka, by zalał ją po brzegi.
     Wkrótce potem Patryk się na to zgodził.

***

     Słuchając, jak Dawid ciężko pracuje z ich gośćmi na piętrze, Lidia stała w kuchni i wykręcała ścierkę do naczyń. Coś było nie tak z jej synem. Jej zwykle elokwentny i rozważny młody mężczyzna, nie potrafił poprawnie ułożyć dwóch zdań i cała delikatność, jaką zwykle wnosił do ich namiętnych zbliżeń, nagle wyparowała.
     Przez ostatnie kilka dni zachowywał się dość dziwnie. Kiedy wcześniej wrócił do domu, mocno pachniał seksem. Ale to nie przeszkodziło mu w tym, by i ją zerżnąć swoim gigantycznym kutasem na podłodze w głównym korytarzu. Nawet nie zadał sobie trudu, by zamknąć za sobą drzwi wejściowe. Dziwne, że sąsiedzi nie zauważyli, jak ryczą pieprząc się w ten sposób. Nie osiągając własnego orgazmu, nagle porzucił ją i pobiegł na górę. To wszystko było takie dziwne. Jeszcze dziwniejsze niż to, do czego Lidia się przyzwyczaiła.
     Jedna z kobiet na górze zaczęła krzyczeć. Lidia pomyślała, że to brzmi jak okrzyk przyjemności. Może powinna tam zajrzeć. Ale nie chciała konfrontować się z tą dziwną, nową wersją swojego syna.
     Pukanie do drzwi wyrwało Lidię z transu. Odłożyła ścierkę i poszła otworzyć. Dopiero, gdy jej ręka znalazła się na klamce, zdała sobie sprawę, że nie może otworzyć drzwi, podczas gdy na górze trwał szał.
     – Pani Rogowska? Jest pani tam? Tu Robert. – Robert krzyknął przez drzwi i ponownie w nie załomotał.
     Lidia stała zdenerwowana za drzwiami. Zapach seksu unosił się z góry, a jej pochwa przeciekała mimo zaistniałej sytuacji. Nic na to nie mogła poradzić. Położyła rękę na swoim wypukłym brzuchu i próbowała wymyślić co zrobić. Nienawidziła tego grubego nastolatka, Roberta. Wykorzystał ją. Nie miała zamiaru wpuścić go do swojego domu.
     – Zauważyłaś coś dziwnego w swoim synu? – Przytłumiony głos Roberta odbił się echem w korytarzu. – Wiem, jak przywrócić starego Dawida do normalności.
     – Naprawdę?
Lidia odgarnęła niesforny kosmyk blond włosów z twarzy. Jej ręka przekręciła gałkę i frontowe drzwi się otworzyły. Stał tam niski, gruby i brzydki Robert Araszkiewicz. W popołudniowym świetle lśnił pot na jego czole. Jego kąciki ust wygięły się w górę w czymś, co wydawało się Lidii bezbożnym, złośliwym uśmiechem. Nie zawracała sobie głowy uprzejmościami, które mogłaby okazać każdemu innemu gościowi.
     – Co z Dawidem?
     – Cóż, witam, pani Rogowska.
Robert wszedł przez drzwi, odpychając Lidię na bok.
     – Panią też bardzo miło widzieć.
Spojrzał w dół na okrągły brzuch rozciągający materiał jej sukienki.
     – Wygląda na to, że jest pani w ciąży, tak jak moja mama.
Potarł brodę, patrząc na jej wybrzuszenie.
     – Zastanawiam się nad tym, czy wasze dzieci mogą mieć tego samego ojca.
Spojrzał na jej zaskoczone niebieskie oczy.
     – Ale ze mnie głupek. – Robert zachichotał. – W każdym razie…
Robert obrócił ją i ukazał się przed jej twarzą portret rodzinny na ścianie. Mógł stwierdzić, że była już pod wpływem jego potu. Dźwięk gorącego i ostrego seksu dobiegał z piętra powyżej.
     – ... to prawdopodobnie albo ja, albo Dawid, prawda? Ten stary facet nie pieprzy cię tak jak kiedyś?
Powoli przesunął po niej dłońmi, zatrzymując się na kuszącej krzywiźnie na jej plecach. Czuł, jak drży.
     – Mój mąż jest dobrym człowiekiem.
Powietrze wlatujące przez otwarte drzwi łaskotało jej odsłonięty tyłek, gdy Robert podniósł jej sukienkę. Nie włożyła majtek, odkąd Dawid ją brał wcześniej. Próbowała się skoncentrować, wydobyć od tego okropnego chłopca to, czego potrzebowała.
     – Co się dzieje z Dawidem?
     Robert roześmiał się.
     – Skąd mam wiedzieć? Kłamałem o tym wszystkim. Chciałem tylko spróbować jeszcze raz z tobą się zabawić.
Wredny kutas Roberta wyskoczył, kiedy opuścił spodnie. Był już gotowy. Zamierzał sprawić, że każda kobieta w Pilchowie padnie przed nim na kolana. Nawet mama jego przygłupiego przyjaciela. Potarł swoją ciemną, guzowatą głowę o jej cipkę od tyłu. Oczywiście była mokra i gotowa.
     – Nie, nie możesz… aaaaahhhhhhhhh...
Wbrew sobie Lidia przycisnęła do niego biodra, ponaglając atakującego ją członka. Gdzie podziała się jej silna wola? Nienawidziła mężczyzny, który w nią wszedł, ale mimo to powitała go w swoim wnętrzu.
     – To powinno być tylko dla... Witolda... i Dawida... oooohhhhhh...
Przed nią portret rodzinny zaczął podskakiwać na ścianie, gdy pochłaniała jego pchnięcia. Wpatrywała się rodzinę przed sobą. Zdjęcie pochodziło zaledwie sprzed kilka lat, ale ona ledwo się poznała. Szczęśliwy, naiwny uśmiech na jej sfotografowanej twarzy, kiedy przytulała się do Witolda, kontrastował z wykrzywionym wyrazem twarzy, który teraz gościł na jej twarzy.
     – Cholera... jesteś na mnie napalona... co nie?
Robert mocno obijał biodrami jej tyłek. Wyjrzał przez otwarte drzwi, gdy przejeżdżał samochód. Nie był pewien, czy ktoś ich widział. Nie obchodziło go to. Szybciej pompował biodrami. Było jasne, że nikt nie mógł mu się oprzeć. Mężczyźni przed nim padali, a kobiety rozkładały nogi. Ku chwale Roberta, króla Pilchowa!
     – Lubisz to?
Uderzył ją ponownie i cieszył się, gdy usłyszał jej krzyk w odpowiedzi.
     – Nie… tylko dla… Dawida.
Opuszki palców Lidii wbiły się w farbę na ścianie.
     – Wiesz… mówisz mi… że oszczędzasz swoją cipkę… dla swojego syna… prawda? – Robert zaśmiał się ponownie. – Jest pani chorą… suką… panią Rogowska.
     – O Boże.
Lidia zatrzęsła się w niekontrolowany sposób. Ludzie nie powinni tak z nią rozmawiać.
     – Pani i… pani Sabina Langiewicz… jesteście przyjaciółkami… prawda?
Robert patrzył, jak ulicą przejeżdża kolejny samochód. W końcu zostaną nakryci. Rozkoszował się tą myślą. Każdy powinien znać jego moc i drżeć przed nim.
     – Ohhhhhhhhhh ... nnniiieeeeeeeeee...
Na wzmiankę o swojej opanowanej przyjaciółce, Lidia osiągnęła orgazm na tym bezlitosnym kutasie. Czy ten gruby nastolatek zdobędzie również cipkę Sabiny? Uważała, że to bardzo prawdopodobne. Cały świat wywrócił się do góry nogami i wydawało się, że tylko najpodlejsze instynkty kontrolowały ich życie.
     – Powiedz mi… że to dziecko… jest moje.
Robert nie zwolnił, gdy gospodyni cierpiała z powodu jej oczywistego szczytowania. Był teraz skupiony tylko na dwóch rzeczach: na jej całkowitym upodleniu i na swojej własnej przyjemność.
     – Nie jest. – Lidia syknęła przez zaciśnięte zęby.
Bez względu na to, jak bardzo nienawidziła stojącego za nią nastolatka, nie mogła przestać wypychać w jego kierunku bioder. Trzymał ją za nie mocno. Ale tak naprawdę miażdżył jej duszę w imadle, napierając na jej ośrodki przyjemności.
     – To… uch… Dawida.
     – Wątpliwe.
Robert przytulił się do niej na chwilę, nasłuchując krzyków dochodzących z góry. Ten idiota naprawdę kogoś tam posuwał.
     – Lidio? – Przez otwarte drzwi dobiegł kobiecy głos. – Och… Boże… łaskawy… nie.
     W tej chwili nie było łatwo poczuć cokolwiek innego poza ekstazą, ale tępe poczucie przerażenia poczyniło pewne postępy w mózgu Lidii. Zapomniała o otwartych drzwiach, ale teraz, kiedy odwróciła głowę i wyjrzała, zobaczyła swoją sąsiadkę, panią Gruszkiewicz stojącą na chodniku, patrzącą prosto na jej upokorzenie szeroko otwartymi oczami i rozwartymi ustami.
     – Nie... patrz... ugh... Lauro... – błagała Lidia.
Ale nawet teraz nie mogła oderwać się od ohydnego czynu, którego dokonywała na korytarzu. Nawet gdy świat zewnętrzny wpychał swój brzydki nos w coś, co powinno być jej prywatną hańbą.
     Laura Gruszkiewicz odwróciła się i pobiegła ulicą, odgłos jej stukających obcasów dobiegał z oddali.
     – Co najlepszego zrobiłeś?
Lidia, całkowicie pokonana, odwróciła się i spojrzała na swoją biedną rodzinę, uwiecznioną w niewinności obrazem na ścianie.
     – Całe miasto... będzie wiedziało.
     – Jesteś teraz niczym... tylko zwykłą ladacznicą.
Robert był gotów ponownie oznaczyć jej wnętrzności swoim nasieniem. Nie mógł jej już zapłodnić, ale chciał, żeby wiedziała, że to jest jego terytorium.
     – Wszyscy będą wiedzieć...że jesteś moja.
     – Nieeeee... Ale nawet gdy to wypowiadała, jej ciało mówiło jej, że to prawda. Cokolwiek Robert zrobił Dawidowi, pozostawiło Lidię bezbronną, a Robert wykorzystał okazję, by zrobić nikczemną wyprawę w jej najbardziej intymne miejsca.
     – Po prostu to zrób. Po prostu... spuść się... we mnie.
Lidia wołała, żeby usłyszało ją całe sąsiedztwo. Ten płynny eliksir obmył jej wnętrzności czystą ekstazą. Kiedy kilka minut później doszła do siebie, leżała na podłodze. Patrzyła, jak biały tyłek Roberta wspina się po schodach, by siać więcej spustoszenia na górze. Drżącą ręką w końcu zamknęła frontowe drzwi. Następnie wstała i powoli podążyła za Robertem na piętro.

***

     Była gotowa na wizytę u swojego chłopaka. Dominika spojrzała na swoje odbicie w bocznym świetliku przy frontowych drzwiach domu Patryka. Jej szminka była idealna, a włosy schludnie związane w koński ogon. Poprawiła okulary i wygładziła sukienkę, układając ją na miejscach, które uwidaczniały kształty jej nowego ciała. Wyglądała na inteligentną kobietę, gotową ruszyć ze swoim partnerem, by podjąć walkę z tym, co ukryło się w jeziorze. Jej pukanie pozostało bez odpowiedzi. Dominika znowu zapukała, ale nic się nie wydarzyło.
     Na początku swojego związku miała problemy z Sabiną Langiewicz, ale teraz wydawało się, że wszystko między nimi jest w porządku. Kiedy dzielisz się seksem i sekretami, może to sprawić, że nawet najbardziej zaciekli rywale zostaną serdecznymi przyjaciółmi. Nie sądziła, że Sabina będzie miała coś przeciwko, jeśli wejdzie do środka. Dominika spróbowała otworzyć drzwi. Zamek nie był zablokowany. Po cichu weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. W środku słyszała tylko słabe tykanie zegara na kominku.
     Rozglądając się po pomieszczeniach na parterze, Dominika nie znalazła niczego, co by się poruszało. Przypuszczała, że ojciec Patryka nie będzie zadowolony z bałaganu jaki zastanie w domu, kiedy wróci z pracy. Nie wiedziała, że w przeszłości w domu Langiewiczów panował taki właśnie bałagan.
     – Dzień dobry?
Nikt nie odpowiedział. Coś mrowiło w jej kręgosłupie. Czy coś się tu wydarzyło? Dominika zatrzymała się, pochyliła i ostrożnie zdjęła szpilki z nóg. Najlepiej ostrożnie stąpać ruszając w nieznane.
     Z rosnącym niepokojem Dominika udała się na piętro. Znalazła główną sypialnię dobrze utrzymaną. Zajrzała do pokoju Sandry, który też był schludny. W pokoju Agaty na łóżku leżała walizka. Wreszcie Dominika z zapartym tchem otworzyła drzwi do pokoju Patryka. Westchnęła z szoku i ulgi. Na łóżku, spiętrzeni razem w nagości, leżeli Patryk, Sabina, Agata i Sandra. Drzemali, oddychając ciężko, wyraźnie wyczerpani popołudniowymi zajęciami. Dominika przechyliła głowę i przygryzła dolną wargę. Oczywiście Sabina i Sandra nie były nowością dla Dominiki. Ale Agata nią była. Zebranie wszystkich Langiewiczów w jednym miejscu było z pewnością niespodzianką. Bardzo wątpiła, czy Patryk to zaplanował. To nie było w jego stylu. Poza tym powiedziałby jej wcześniej. Nie sądziła, żeby miał przed swoją dziewczyną jakieś tajemnice.
     – Ekhm – Dominika odchrząknęła, stojąc na środku pokoju.
Jej nozdrza wypełnił zapach czegoś pierwotnego i nieprzejednanego. Wiedziała, że to resztki zapachu potu i spermy na ich ciałach. Pomiędzy jej nogami pojawiło się mrowienie. To nie wystarczyło.
     – Ekhm, ekhm.
Dominika próbowała delikatnie obudzić śpiącą czwórkę delikatnymi odchrząknięciami, gdy przechodziła przez pokój i otworzyła okno. Świeże powietrze wpadło do pokoju i zrobiło przeciąg wypadając przez otwarte drzwi. Dominika odetchnęła głęboko. Jej umysł oczyścił się. Tak było zdecydowanie lepiej.
     – Dominiko?
Patryk podniósł głowę z piersi Agaty i otarł usta wierzchem dłoni.
     – To się po prostu stało. Nie chciałem.
     – Och, niebiosa.
Sabina otworzyła oczy i wyskoczyła z łóżka, jej nagie ciało podskakiwało we wszystkie strony.
     – Co my zrobiliśmy?
Sabina narzuciła na siebie koc.
     – Dziewczyny. Obudźcie się.
Jej córki były dorosłymi kobietami, ale wyciągała je z łóżka jak zaspane nastolatki.
     – Musicie wziąć prysznic i się ubrać. Jest późno. O rany. Popychała je w kierunku drzwi, starając się nie patrzeć na wszystkie ich podskakujące kobiece części ciała.
     – Wasz ojciec niedługo wróci do domu.
     – Dzień dobry, pani Fogiel.
Sandra przyciągnęła wzrok Dominiki, a potem uśmiechnęła się do Patryka jak kot, który złapał kanarka.
     – Do widzenia, pani Fogiel – powiedziała, gdy matka wypchnęła ją za drzwi.
     Agata wpatrywała się w podłogę i nie odezwała się ani słowem, gdy zniknęła w korytarzu.
     Dominika i Patryk zostali sami. Spojrzała w dół na jego długiego, miękkiego kutasa, który spoczywał na jego udzie. Było jasne, że to przyrodzenie posiadało wielką moc, nawet w spoczynku.
     – Więc... um... byłem z mamą.
Patryk spojrzał w szmaragdowe oczy Dominiki, by sprawdzić, czy nie ma w nich złości. Nie był pewien, czy powinien uprawiać seks z całą rodziną, czy nie.
     – Wiesz, robiłem to z mamą, a Sandra weszła z Agatą i…
     – Ćśś...
Dominika usiadła na skraju łóżka i próbowała ułożyć rozczochrane włosy Patryka.
     – To nie ty, to ta istota w jeziorze. Pamiętasz? A mimo to, ja...
Na jej ładnej, piegowatej twarzy powoli pojawił się uśmiech.
     – Sądzę, że zasługujesz na szczęście. Podobnie myślą pozostałe kobiety w twoim życiu. Prawda?
     – Zgadza się. – Patryk skinął głową.
     – W każdym razie czas pozbyć się tej potworności z jeziora. Nadal jesteś gotowy na realizację naszego planu?
Dominika pocałowała go w policzek.
     – Mój dzielny chłopak.
     – Tak. – Patryk skinął głową z większą energią. – Chodźmy zobaczyć, czy Dawid nam pomoże. A potem… odeślijmy to coś tam skąd przybyło.
     – Cóż, nie mam pojęcia jak wysłać to w kosmos. Zadowolę się jak to zabijemy.
Dominika wstała i wyciągnęła Patryka z łóżka.
     – Chodź i ubierz się. Mamy zadanie do wykonania.

***

     Pogwizdując, gdy oddalał się od domu Rogowskich, Robert przełożył penisa z jednej nogawki do drugiej. Nie zdecydował, czy lepiej czy gorzej chodzić bez majtek. Z jednej strony jego przyrodzenie nie było więzione w niewoli. Z drugiej strony jego kutas miał tendencję do podskakiwania, przemieszczania i układania się w niewygodnych pozycjach. Zapewne było gorzej bez, ale wciąż eksperymentował.
     Nadjeżdżał samochód. Robert zauważył Patryka na siedzeniu pasażera z tą głupią śledczą za kierownicą. Robert wskoczył w krzaki, zanim go zauważyli i przyglądał się, jak podjeżdżają pod dom Dawida. Zachichotał. To powinno być interesujące. Nowy Dawid nie będzie tak pomocny ani przyjazny dla Patryka i jego głupich zabaw.
     Robert przyglądał się, jak wysiadają z samochodu i podchodzą do domu. Skupił się głównie na szerokich biodrach Dominiki. Wydawało się, że chcą wyrwać się z sukienki, która ledwo je obejmowała. Czy Patryk, ten chytry pies, ją zapłodnił? Robert widział lekko wystający brzuch . Cóż, jeśli tak, to szkoda, że Robert nie miał takiej szansy. Ale kiedy Robert ją obserwował, pomyślał, że może powinien przenieść ją na wyższą pozycję na liście kobiet do zaliczenia. Była ładna i dostojna, a on nie chciał niczego więcej, jak tylko zamienić ją w zwierzę i zgarnąć ją przygłupowi w okularach stojącemu obok niej.
     Drzwi się otworzyły, ale Robert nie mógł zajrzeć do środka z miejsca, w którym się znajdował. Więc nadal skupiał się na tyłku śledczej. Po chwili oboje rozmawiali ożywieni z kimś w środku. Potem, zwieszając głowy, wrócili do samochodu i odjechali.
     Kiedy już dawno zniknęli z jego pola widzenia, Robert pomaszerował z powrotem do domu Dawida. Otworzył drzwi i wszedł od razu do środka.
     – Co ty tutaj robisz?
Lidia zadrżała z nerwów na widok tego okropnego chłopca. Stała w kuchni, przygotowując obiad. Dawid siedział przy kuchennym stole, mając przed sobą dużą szklankę mleka.
     – Dawid, czego oni chcieli?
Robert przysunął krzesło i usiadł, ignorując Lidię.
     – Dawid Rogowski! – powiedział Dawid z entuzjazmem.
     –  Patryk. O czym Patryk chciał z tobą porozmawiać? – powiedział bardzo powoli Robert.
     – Jezioro!
Dawid podniósł kieliszek i wypił mleko, rozlewając je na brodzie i koszuli.
     – Ugh. Jesteś niemożliwy. – Robert odwrócił się i spojrzał na Lidię. – Czego oni chcieli, pani Rogowska?
     – Mówili o jakichś głupotach.
Lidia przekręciła łopatkę w misce do mieszania. Wysypało się trochę mąki i pokryło fartuch drobnym pyłem. Nie spojrzała na Roberta.
     – No gadaj. – Głos Roberta podniósł się, a jego cierpliwość osłabła.
     Lidia opowiedziała mu przyciszonym głosem o tym, o czym mówili.
     – Myślą, że mogą wszystko przywrócić do normy? Ale razić prądem jezioro?
Robert wszystko przemyślał. Lidia zaczęła coś mówić, ale ją uciszył.
     – Pożyczymy pani samochód, pani Rogowska. Chodź, mały Dawidku, ruszamy.
     – Pomożesz im? Czy to sprawi, że Dawid znów będzie normalny?
Lidia pognała po kluczyki do samochodu. To wszystko było takie absurdalne, ale teraz wszystko wydawało się szalone.
     – Zobaczymy, pani Rogowska.
Robert wziął od niej klucze i popchnął swojego przygłupiego przyjaciela w stronę drzwi.
     – Zobaczymy.

***

     Liczby wyglądały dobrze. Axcix przejrzała najnowsze dane. Potomstwo szybko zapładniało swoje matki, wykazując oczekiwany zakres wariancji dymorficznych. Zabulgotała do siebie w swoim podwodnym domu. Twórcy będą z niej bardzo zadowoleni, gdy za kilka stuleci otrzymają jej raporty.
     Nie zwróciła najmniejszej uwagi na skoki aktywności pojawiające się w całym Pilchowie. Dlaczego miałaby się męczyć? Miała swoich strażników w wodzie i innych wędrujących po lądzie. Zajmą się każdym niepokojącym zachowaniem dominującego gatunku, sprzecznym z jej celami.

***

     Cała rodzina Langiewiczów, bez Franciszka, który wciąż był w pracy, ruszyła za Dominiką do jej samochodu.
     – Czy to niebezpieczne Patryku?
Sabina ścisnęła dłoń syna. Właśnie zgodziła się pomóc mu w usunięciu jakiegoś stworzenia z jeziora. Jego przyjaciele najwyraźniej nie chcieli mu pomóc.
     – Mówiłem ci, mamo, to bardzo niebezpieczne. Ale to nie jest zadanie dla dwóch osób.
Obejrzał się i dostrzegł niepokój w oczach matki.
     – Ale nie martw się, Dominika przeszła znacznie gorsze rzeczy. Będzie wiedziała, co robić.
     Cała grupa wsiadła do samochodu. Dominika, wciąż boso, usiadła za kierownicą. To nie była okazja na szpilki. Patryk usiadł na miejscu pasażera. Trzy kobiety Langiewiczów usiadły na kanapie z tyłu.
     – Czy to prawda, że widziałaś dziwne rzeczy... wcześniej?
Sabina położyła dłoń na ramieniu Dominiki, gdy samochód zawarczał.
     – Tak.
Dominika sięgnęła i poklepała rękę Sabiny. Naprawdę rywalizację miały już za sobą.
     – Był kiedyś wampir, który żerował na młodych paniach domu. Mariusz i ja byliśmy tam dokładnie wygoleni. Nie zabiliśmy nieszczęśnika, ale wysłaliśmy go w drogę znacznie gorszą do zniesienia. Potem był zmiennokształtny, który…
Dominika zatrzymała się nagle, gdy samochód jadący z naprzeciwka zatrzymał się w poślizgu prostopadle do nich, zaledwie kilka centymetrów od jej zderzaka.
     Patryk wychylił głowę przez okno.
     – Robert, co do diabła?
W jakiś sposób Robert i Dawid zabrali samochód Lidii na przejażdżkę.
     – Zjeżdżaj z drogi, idioto.
     Robert powoli opuścił okno. Wszyscy czekali.
     – Jestem idiotą?
Robert zmrużył oczy na swojego niegdysiejszego przyjaciela. Spojrzał na zawartość drugiego samochodu. Przygłupi Patryk zabrał ze sobą na misję całą rodzinę. Jego brew drgnęła, gdy zastanawiał się, czy Patrykowi może się to udać.
     – Chcesz to zakończyć? Najlepszą rzecz, jaka kiedykolwiek spotkała każdego mężczyznę, a chcesz to wszystko zniweczyć? Chodźmy do twojego domu i porozmawiajmy.
Robert zaczął podskakiwać na siedzeniu i poruszać rękami w samochodzie, próbując się pocić.
     – Dawid ci powiedział?
Zdezorientowany Patryk spojrzał na swojego wysokiego przyjaciela, który miał najbardziej kretyński uśmiech na twarzy.
     – O jeziorze?
Spojrzał na Dominikę i szepnął do niej:
     – Omiń ich. Oboje są szaleni.
     – Może powinnam z nim porozmawiać. Robert zawsze mnie lubił.
Sandra oparła głowę o przednie siedzenie z nadzieją.
     Patryk wzdrygnął się. To prawda, Robert od dawna podkochiwał się w Sandrze. Patryk był oburzony myśląc o tym, co Robert zrobiłby z nią w dzisiejszych czasach, gdyby stanęła mu na drodze.
     – Nie, dzięki, Sandro. Będziemy potrzebować twojej pomocy nad jeziorem.
     – Dobra.
Sandra odchyliła się i oparła o siostrę. Wciąż jeszcze drżała po tym, co zrobili wcześniej tego dnia. Wszystkie apokaliptyczne rewelacje i wściekłe, grube nastolatki nie mogły powstrzymać jej drżenia.
     – Trzymajcie się.
Dominika wrzuciła bieg wsteczny i koła zapiszczały na chodniku, gdy ich samochód szarpnął do tyłu. Skrzynia biegów jęknęła w proteście, gdy szybko wrzuciła jedynkę i objechała swoim samochodem auto Roberta. Wyraźnie słyszała pisk opon, gdy Robert zaczął ich gonić. Spojrzała w lusterko. Rzeczywiście, chłopcy nie byli daleko w tyle.
     – Miałam na myśli, żeby wszyscy się czegoś trzymali.
Dominika przyspieszyła i skręciła ostro.
     Patryk chwycił drzwi. Kobiety z tyłu trzymały siebie nawzajem. Sandra jakimś sposobem trzymała dłonie na piersiach obu swoich sąsiadek, ale ponieważ jej matka i siostra nie protestowały, trzymała ręce tam, gdzie się znalazły.
     Kilka przecznic dalej, główną ulicą powoli podążał patrol trzech wojskowych jeepów. Porucznik Beata Karbowska siedziała za kierownicą ostatniego pojazdu. Ostatnio miało miejsce wiele zniknięć osób wśród ich szeregów, więc posuwali się naprzód tylko w dużych grupach. W tym przypadku po dwóch oficerów na każdy samochód. Podrabiana Karbowska poruszała się płynnie pod wyprasowanym mundurem, zastanawiając się, jak doprowadzić do kolejnych zniknięć. Dwa samochody śmignęły w przeciwnym kierunku, wyraźnie jeden ścigając drugiego.
     – Poruczniku… arbowska. – Głos kapitana Milewskiego przebił się przez zakłócenia, które nękały ich radia w tej niewielkiej miejscowości.
Fałszywa Beata widziała, jak porucznik wierci się z niecierpliwości przed nadchodzącym pościgiem.
     – ....ać ...i doprowadzi... na przesłuchanie.
     – Doskonale. – Beata zamruczała.
Zawróciła samochodem, żeby podążyć za pozostałymi dwoma.
     – Co?
Twarz porucznik Elżbiety Mosalskiej pobladła i chwyciła się uchwytu nad głową.
     – Powiedziałam, że przyda nam się odwrócenie uwagi.
Prawa ręka Beaty zsunęła się z kierownicy, jej palce wydłużyły się.
     – Nie rozumiem. Ja… – Elżbieta przerwała.
Miała wrażenie, jakby wąż ocierał się o jej nogę. Nie mogła oderwać wzroku od drogi, gdy mknęły po asfalcie, ale kiedy coś szturchnęło między jej udami, spojrzała w dół.
     – Eeeeeeeeeeeeeeeeee...! – krzyknęła z przerażeniem Elżbieta.
Ramię jej partnerki rozciągało się jak guma wzdłuż podłogi i teraz sięgało pod jej spódnicę. Ledwo mogła przetworzyć to, co widziała.
     – Co się dzieje… co się dzieje…
Pomimo jej szkolenia na specjalistę, mającemu ją przygotować na stawienie czoła nowemu zagrożeniu w Pilchowie, Elżbieta mogła stwierdzić, że ogarnia ją panika.
     – Zdejmij to ze mnieeeeeeeeeee...!
To coś przebiło jej rajstopy i znalazło jej cipkę. Jej palce wbiły się w uchwyt. Kilka sekund wcześniej zaciskała na nim dłonie z przerażenia, ale teraz ściskała go wyłącznie z przyjemności. Gdy drzewa i zabudowania pędziły za oknem, Elżbieta miała swój pierwszy orgazm na zdeformowanym ramieniu porucznik Karbowskiej.
     W samochodzie z przodu Patryk wyciągnął szyję, żeby zobaczyć co się dzieje za nimi.
     – Za Robertem i Dawidem jadą trzy samochody wojskowe. Czekaj.
Za ich plecami rozległ się głośny dźwięk, rozszarpywanego metalu.
     – Tylko dwa samochody. Jeden z nich właśnie uderzył w drzewo.
     – Chcieliśmy zakraść się do czegoś w jeziorze. To nie jest zakradanie się.
Dominika pozwoliła Patrykowi opowiedzieć jej o wydarzeniach za nimi. Nie mogła sobie oszczędzić spojrzenia w lusterko. Właśnie skręcili na drogę prowadzącą do jeziora, a był to wąski, kręty fragment nawierzchni. Było bardzo łatwo dołączyć do tego wojskowego pojazdu i stać się jednością z drzewem.
     – Nie, masz rację.
Patryk próbował obdarzyć matkę pokrzepiającym uśmiechem, spostrzegł ponad jej głową inny jeep wylatujący z drogi. Ten uderzył w kamienną ścianę i stanął w płomieniach. Było jasne, że ostatni pojazd wyminie pozostałe dwa po drodze. Nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczego to wszystko się dzieje.
     – Czy może powinniśmy… nie wiem, zrobić to kiedy indziej?
     – Przepraszam, kochanie.
Dominika czuła się jakby wpadła w gąszcz pajęczyn w starym domu. Czuła się dziwnie, nie mając w tej chwili Mariusza przy sobie.
     – Nie sądzę, żebyśmy mieli kolejną okazję. Nie z twoimi przyjaciółmi, którzy są za nami i armią tuż za nimi. Musimy to zrobić teraz.
     – Mamo, nadal jesteś ze mną?
Patryk nie był pewien, jak sprawić, by wszyscy się skoncentrowali.
     Sabina przybrała najbardziej surową minę, jakby właśnie przyłapała jedno ze swoich dzieci na grzebaniu w barku.
     – Cokolwiek spowodowało to wszystko, będzie miało kłopoty, że spotkało Langiewiczów.
     – Sandra? Agata? – Patryk spojrzał na swoje siostry.
     Sandra mrugnęła do niego.
     Agata próbowała się uśmiechnąć, ale nie była przekonująca. Jeszcze kilka dni temu szukała męża na uczelni. W ciągu ostatnich kilku godzin straciła dziewictwo z własnym bratem, całowała się z siostrą i przyglądała, jak jej mama uprawia seks, a teraz jechała drogą w samochodzie prowadzonym przez znacznie starszą, zamężną dziewczynę jej brata. Ściganym przez armię i jakichś złych przyjaciół Patryka. Ich celem było zabicie meteoru, który wylądował w ich jeziorze. Czuła, że może zwymiotować.
     – Moje dziewczyny.
Patryk odwrócił się do Dominiki i poprawił okulary.
     – Więc Robert nie jest tak daleko z tyłu, a jeep jest tuż za nim.
Spojrzał na jej spokojną opanowaną twarz i przypomniało mu się, jaką siłą dysponowała ta kobieta. To było fascynujące, że go wybrała.
     – Jaki teraz mamy plan?
     – No cóż, miałam nadzieję, że twoja mama i siostry mogą pomóc nam przeciąć linię i wrzucić ją do wody.
Dominika zmieniła wszystko w swojej głowie.
     – Ale to nie zadziała. Jeśli zdołam uciec wystarczająco daleko od naszych prześladowców, może przydałoby się trochę zmylić ich kierunek. Ty i ja zostajemy, a twoja rodzina odciąga pozostałych. Co o tym myślisz?
Zaryzykowała szybkie spojrzenie na Patryka i odetchnęła z ulgą, widząc, że najwyraźniej dobrze to znosi i nie był zlany zimnym potem. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebowała, było to, by żądza stopiła jej skądinąd bystry umysł.
     – Jasne. Cokolwiek powiesz.
Patryk skinął głową i pochylił się w stronę drzwi, gdy skręcili ostro. Teraz przez drzewa po lewej stronie widział tylko niebiesko-zielone jezioro. Zbliżali się.
     – Trzymajcie się.
Dominika skręciła obok znajomego parkingu i ruszyła w dół wyboistej, gruntowej drogi biegnącej wokół jeziora. Prawie uderzyła głową w podsufitkę, kiedy podskoczyli na jakimś większym kamieniu na swojej drodze. Spojrzała w lusterko i zobaczyła, jak oba samochody podążają za nimi. Musiała zachować między nimi pewien dystans.

***

     Axcix nagle odwróciła się od spokojnej analizy napływających danych. Błysnęły jej czujniki zbliżeniowe. Nie przejmowała się zbytnio mechanizmami obronnymi. Miejscowa ludność była zbyt prymitywna, by stwarzać jakiekolwiek zagrożenie. Jej strażnicy wystarczą. Ale działo się tam coś ciekawego, a to, co miała do obrony, wkrótce zostanie wystawione na próbę.
     Ku jej zaskoczeniu, Axcix zdała sobie sprawę, że jej pierwsze stworzenie, Kowalski było jednym z tych, którzy szybko poruszali się wokół jej akwenu. O co chodziło? Do czego doszli ci członkowie gatunku dominującego? Z ciekawości wystrzeliła drona, aby mieć lepszy widok na całą sytuację. Jeśli to nic poważnego, ta sytuacja powinna jej dostarczyć niezwykle interesujących danych.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i science fiction, użyła 6506 słów i 37568 znaków, zaktualizowała 17 gru 2021. Tagi: #incest #syn #matka #brat #siostry

Dodaj komentarz