Woda (VI)

Woda (VI)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     Robert wrócił do domu ze łzami w oczach. Jak pani Langiewicz mogła go tak potraktować? Wyglądał jak zapłakana, spocona niedorajda, gdy sunął powoli głównym korytarzem.
     – Robert, kochanie?
Amanda odłożyła czasopismo i wstała z kanapy. Sufit nad nią wibrował, gdy Anita słuchała swojego rocka.
     – Co się stało?
Amanda poprawiła swoją nową podomkę i wyszła do korytarza. Charakterystyczny zapach Roberta uderzył ją niczym pociąg towarowy. Z jej pochwy wręcz kapało. Powiązanie pomiędzy tym zapachem, a cudownym nasieniem Roberta mocno wyryło się w jej mózgu. Amanda od razu wiedziała, co musi zrobić.
     – Dziewczyna… mamo... – powiedział Robert między pociągnięciami nosem. – ...była dla mnie podła.
Włosy Roberta były w nieładzie, jego oczy były czerwone, klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, a delikatny, różowy zarys palców pokrywał jeden policzek.
     – Czy ktoś cię uderzył?
Amanda wciągnęła go w swe ramiona, tuląc jego głowę do swej piersi.
     – Ona... to... zrobiła...
Robert nie mógł powstrzymać łez. Mógł mieć osiemnaście lat, ale wciąż płakał jak małe dziecko.
     – Już, już.
Amanda pogładziła go po włosach. Objęła go ramieniem i poprowadziła na tyły domu.
     – Wiem, jak cię pocieszyć. Chciałbyś coś wyjątkowego?
Wciągnęła go do gabinetu męża i zamknęła za nimi drzwi.
     – Gdzie jest tata?
Robert rozejrzał się po gabinecie. Księga rachunkowa ojca leżała otwarta na biurku.
     – Kiedy obudził się z porannego transu, wyszedł do biura. Twój ojciec uważa, że dom go usypia.
Amanda rozpięła sukienkę, ściągnęła ją przez głowę i ostrożnie położyła na oparciu krzesła.
     – Ale twoja siostra wróciła do domu jakąś godzinę temu. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale dzięki Bogu, słucha tego piekielnego hałasu.
Czarny kucyk Amandy tańczył, gdy szybko się rozbierała. Jej blada skóra wydawała się mleczna w przyćmionym świetle gabinetu. Sięgnęła za siebie i rozpięła stanik.
     – Chciałbyś zobaczyć moje cycuszki?
Trzymała oburącz rozpięty stanik przy piersiach.
     – Tak, oczywiście.
Robert otarł oczy wierzchem dłoni.
     – Miło widzieć, jak się uśmiechasz, kochanie.
Amanda zrzuciła stanik na podłogę i opuściła ręce po bokach. Jej piersi zwisały wysoko na klatce piersiowej, wyraźne przeciwstawiając się grawitacji. Jej sutki były małe i ciemne. Alabastrowa skóra z łatwością ukazywała niebieskie żyły biegnące na jej piersiach.
     – Czy to sprawia, że czujesz się lepiej?
     – Tak, mamo.
Robert zlustrował ją od góry do dołu. Rozpiął spodnie, opuścił je i kopnął w róg gabinetu ojca. Zdjął majtki i rzucił je. Wylądowały na brązowej figurce orła stojącej za nim na półce z książkami.
     – Obiecaj mi, że nie skończysz w środku i będziesz się dobrze bawił.
Amanda stała jedynie w czarnych majtkach i szpilkach, z biodrami przekrzywionymi lekko w prawo. Srebrny krzyż wisiał na łańcuszku tuż nad jej piersiami. Zdjęła majtki, podniosła stanik i umieściła obie części bielizny na sukience.
     – Obiecujesz?
Amanda odwróciła się plecami do Roberta, pochyliła się i położyła ręce po obu stronach księgi Ireneusza.
     – Dobra, obiecuję.
Robert miał na myśli tylko połowę z tego. Podszedł do niej, złapał swojego penisa i poprowadził go. Była mokra i poczuł, że wsuwa się jednym długim, gładkim ruchem.
     – O mój Boże. Robert… to tak, jakbyś miał tam kij bejsbolowy.
Amanda obniżyła nieco biodra i przygotowała się na atak.
     – Uprawiałaś seks z tatą, odkąd robiliśmy to w toalecie?
Robert chwycił oburącz za jej szerokie biodra i zaczął od spokojnych ruchów. Spojrzał w dół i zobaczył, jak jej różowe wargi rozciągają się, mocno obejmując jego grubego kutasa.
     – Tak.
Kucyk Amandy podskoczył, gdy skinęła głową. Spojrzała w dół na nudną księgę, która pochłaniała tak dużo czasu Ireneusza. Wszystkie te męczące liczby.
     – Czy było tak samo jak wcześniej? – Robertowi było trochę gorąco w swetrze, ale uznał, że odrobina dodatkowego potu nie zaszkodzi. – Czy jego mały wydawał się taki sam po tym, jak cię rozciągnąłem?
     – O rany… och… och… nie. Nie był, kochanie. Był za mały.
Nogi Amandy drżały w niekontrolowany sposób. Miała zaraz mieć swój pierwszy orgazm. Amanda wrzasnęła, gdy po jej ciele przeleciały iskry elektryzującej przyjemności. Muzyka na górze nadal wprawiała sufi w drgania. Walenie na dole wstrząsnęło biurkiem Ireneusza.
     – Jestem… teraz… panem... domu... – powiedział Robert pomiędzy zwierzęcymi chrząknięciami. – … prawda, mamo?
     – Och… nie… – Co Amanda powinna powiedzieć? Robert nie zastępował jej męża. Po prostu cieszyli się nowym wymiarem ich relacji. Amanda spojrzała na swoje podskakujące piersi, uderzające o krzyż. Była tak daleko od nieskazitelności biura pastora Nowackiego.
     – Co, mamo?
     – Ja… ach… ach… ach… kocham twojego ojca...
Amanda zazgrzytała zębami. Używając przenośni, wyglądało to tak, jakby przez całe życie żyła w czarno-białym świecie, a Bóg nagle pokazał jej kolory. Seks wcześniej nie miał porównania do tego co przeżywa obecnie. Życie po wydarzeniach tego tygodnia już nigdy nie będzie takie samo.
     – ...i kocham ciebie.
     – Ja... też... ciebie... kocham... mamo. – Robert przerywał każde słowo, mocno wchodząc w jej cipkę. – ...a teraz przyjmij to. Aaaaahhhhhhh... – Robert spuścił się w jej wnętrzu.
     – Nie, Roooooooobeeeercieeee...
Twarz Amandy wykrzywiła się i grymas zachwytu pozostał na jej twarzy, gdy przez jej ciało przeszła fala rozkoszy. Małe kropelki śliny i potu kapały na nudną starą księgę.
     Robert zatrzymał się, wbity w głąb jej ciała. Sięgnął wokół niej i po omacku chwycił jej duże, jędrne piersi. Po raz pierwszy dotykał nagich piersi. Stali tak przez kilka minut.
     –  A teraz, Robercie, proszę wyjdź ze mnie. Nie... możemy… – Amanda poczuła, jak to gigantyczne przyrodzenie porusza się w niej powoli tam i z powrotem. Jak zaspokoić tego chłopca? – Nie możemy… robić… tego… w ten sposób.
Amanda sięgnęła za siebie i pchnęła jego biodra. Ostrożnie przesunęła go i chwyciła jego przyrodzenie lewą dłonią.
     – Czasami to robię… dla twojego ojca.
Podniosła nieco jego penisa i powoli wprowadziła go do swojego odbytu. – Delikatne... kochanie. Naprawdę... dostajesz teraz... coś specjalnego.
     – Och... dzięki, mamo.
Robert położył ręce na jej biodrach. Nie mógł uwierzyć, że pozwoliła mu wsadzić sobie w tyłek. Jego kutas wyglądał niesamowicie znikając między jej pośladkami.
     Tego popołudnia Robert doszedł jeszcze dwa razy, oba w tyłku Amandy. Później Amanda wyszła, żeby się umyć, szczęśliwa, że udało jej się pocieszyć syna. Robert przyglądał się, jak jej krągłe pośladki znikają za drzwiami, a jego sperma wciąż spomiędzy nich wycieka.
     Na górze Anita radośnie podskakiwała, słuchając swojej muzyki. Tego popołudnia nie słyszała żadnego z wrzasków, jakie miały miejsce w gabinecie jej ojca.

***

     Rządowy samochód wyjechał z hotelowego parkingu, zostawiając zapasy wody butelkowanej i jedzenia przywiezionych przez wiele kilometrów. Grażyna przyglądała się, jak samochód znika za krzakami, jadąc w kierunku drogi krajowej. Stała sztywno na balkonie. Jej formalna, tweedowa sukienka, łopotała delikatnie na wietrze. Bardzo chciałaby sama być na autostradzie, podróżując z dala od Pilchowa. Tutaj było naprawdę niebezpiecznie. Nawet ludzie z agencji rządowej zdawali się bagatelizować niebezpieczeństwo, które im zagrażało.
     – Ma pani ochotę na przekąskę, doktor Kobylińska? Jeden z rządowych agentów wyszedł na balkon, trzymając świeżo dostarczoną kanapkę.
     – Tak, dziękuję, panie Rakowski.
Wyciągnęła delikatną, bladą dłoń i wzięła od niego jedzenie. Była wdzięczna, że nie doświadczyła głodu, na który skarżyło się wielu poczciwych obywateli tej miejscowości, choć mogli być zarażeni.
     – Myślę, że powinniśmy odwołać nasze rozmowy w szkołach.
     – Co proszę?
Rakowski ukrywał swoje niebieskie oczy za ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi. Jego kapelusz z wąskim rondem był lekko przekrzywiony na głowie.
     – Na podstawie naszych dotychczasowych ustaleń uważam, że powinniśmy omijać młodzież.
Grażyna posłała ponuremu mężczyźnie słaby, pozbawiony humoru uśmiech.
     – Zwłaszcza męską część młodzieży.
     – Nie boję się ich.
Rakowski nie lubił tej drobnej kobiety. Albo faktu, że musiał przyjmować jej rozkazy. Ale to się czasami zdarzało, kiedy zajmował się dziwnymi sprawami.
     – Nie?
Grażyna odwróciła głowę, by spojrzeć w kierunku, w którym zniknął samochód, jej blond kucyk zaszeleścił za nią.
     – Jestem pewna, że gdyby chodziło o pięści, mógłbyś stawić czoła wszystkim chętnym. Ale pamiętaj moje ostrzeżenie o obezwładniającej substancji chemicznej w powietrzu. Nawet przy naszych środkach ostrożności nie jestem pewna, czy jesteśmy odporni. – Skinęła do siebie głową. – Zorganizuj kilka przesłuchań ze starszymi kobietami. To powinno być nieco bezpieczniejsze. I umów się na pobranie krwi.
     – Chemia w powietrzu.
Cienka linia ust Rakowskiego zacisnęła się tak bardzo, że prawie zniknęła.
     – Brzmi jakby to mogli być Sowieci. Zadzwońmy do Warszawy.
     – Nie ma co panikować. – Grażyna pokręciła głową, wciąż nie oglądając się na mężczyznę. – A większość moich wniosków ma wstępny charakter.
Ostrożnie rozpakowała kanapkę i odgryzła kęs.
     – Kiedy dowiemy się czegoś więcej, zadzwonimy po wsparcie albo spakujemy się i wrócimy do domu.
     – Jasne, proszę pani. Cokolwiek pani rozkaże.
Rakowski wrócił do pokoju hotelowego po własną kanapkę. Nie po raz pierwszy zastanawiał się, czy dobry naukowiec nie jest mniej bądź bardziej zbzikowany.

***

     – Ale wstyd.
Sabina szła obok swojej przyjaciółki Lidii w domu towarowym Posejdon. Obie kobiety najpierw sprawdziły lokalne małe butiki, ale sklepy były słabo zaopatrzone w większe rozmiary. Obie kobiety potrzebowały zdecydowanie większych rozmiarów, szczególnie w okolicach biustu i bioder. Więc pojechały do Posejdona.
     – Nie martw się, Sabinko.
Lidia spojrzała na swoją wysoką, zgrabną przyjaciółkę.
     – Nie mam wątpliwości, że znajdziemy coś pasującego i będziemy wyglądać tak samo elegancko jak wcześniej.
     – Oczywiście, skarbie. To jest Posejdon. Zajmą się nami. Chciałabym tylko, żebym mogła się też ubierać w małych butikach.
Sabina włożyła ręce pod piersi i szybko je uniosła, aby podkreślić swój punkt widzenia. Opuściła ręce i przewróciła oczami na Lidię.
     – „Chwilowo brak w magazynie” – mówili. Jestem pewna, że niedługo będą mieli nasze rozmiary.
Lidia z entuzjazmem pokiwała głową, a jej blond włosy podskakiwały za nią.
     – W każdym razie bawmy się dobrze na zakupach.
     Kobiety znalazły do pomocy dwie sprzedawczynie i zarezerwowały dwie przebieralnie tuż obok siebie. W ten sposób mogły rozmawiać podczas przymierzania ubrań. Lidia jako pierwsza weszła do swojej przebieralni. Zdjęła obcisłą zieloną sukienkę.
     – Pani Rogowska, czy mogę wejść na chwilę? Chciałabym zrobić pomiar bez sukienki. – Była to młoda sprzedawczyni zza zasłony. – Wcześniejsze pomiary mogą być nieco rozbieżne ze stanem faktycznym.
     – Oczywiście.
Lidia nie miała stanika, ale miała na sobie majtki. Nie czuła się szczególnie nieśmiała. Spojrzała na swój lewy nadgarstek, gdzie nosiła krzyż, który dał jej pastor Nowacki, na cienkiej srebrnej bransoletce. Wiedziała, że Pan nie miałby nic przeciwko, gdyby młoda kobieta zobaczyła ją nagą. W końcu potrzebowała pomiarów.
     – Proszę wejść, pani...
     – Nazywam się Oliwia Zielińska.
Sprzedawczyni zręcznie wślizgnęła się do przymierzalni, żeby nikt nie mógł zajrzeć do środka. Jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na nagą sylwetkę kobiety. Były mniej więcej tego samego wzrostu, ale na tym porównania się kończyły. Lidia mogła być dumna ze wspaniałych, ciężkich piersi, które zwisały przed nią. Jej talia była wąska, a biodra szerokie. Oliwia była wąska na całej długości. Drobna kobieta o dziewczęcej figurze. Starała się nie patrzeć na kobietę.
     – Ja… ja… przyniosłem ze sobą miarę krawiecką.
     – Wspaniale. – Lidia posłała jej szeroki uśmiech. – Zróbmy właściwe pomiary.
Nagle w brzuchu Lidii zatrzepotały motyle. Miała wyraźne przeczucie, że ta kobieta jest outsiderką i trzeba ją nieco ośmielić. Poczucie zbliżającego się podboju sprawiło, że po plecach przebiegł jej szybki dreszcz. Miała dziwne myśli. Zamrugała oczami i spojrzała na bransoletkę na swoim nadgarstku. Nie pamiętała słów, które przekazał jej pastor Nowacki. Sam krzyż musiał być wystarczająco dobry, aby odeprzeć diabelskie podszepty.
     – Och, więc dobrze.
Oliwia podeszła do starszej kobiety z nerwowym wahaniem. Czy była przesadnie ubrana w szpilkach i sukience? Oliwia czuła się dziwnie, stojąc obok tej kształtnej, nagiej kobiety. Spojrzała w dół na duże, różowe sutki Lidii, z ich dużymi otoczkami, które lekko rozjeżdżały się na boki. Małe kropelki mleka spływały po każdej piersi.
     – Och, wygląda na to, że będą też potrzebne wkładki laktacyjne. Gratuluję z powodu dziecka.
     – Dziecka?
Lidia słyszała swój puls w uszach. Nagle zmagała się z chęcią złapania tej kobiecej szarej myszki. Zamiast tego sięgnęła prawą ręką po krzyż i przesunęła palcami po chłodnym metalu.
     – Co?
Jej oczy powędrowały w dół do własnych piersi. Rzeczywiście, wokół jej sutków utworzyły się małe kropelki mleka.
     – No cóż, pozwól, że cię zmierzę, a potem możemy… – Przez ciało Oliwii przebiegł dreszcz nagłej paniki, gdy ręce Lidii sięgnęły jej ramion i głowy, brutalnie ciągnąc ją w kierunku ogromnych piersi.
     – Ćśśś...
Jednym szybkim ruchem Lidia złapała dziewczynę i usiadła na ławce z miękkim, skórzanym obiciem. Przytuliła głowę oraz ramiona Oliwii na kolanach i przycisnęła usta młodej kobiety do swojego lewego sutka.
     Oliwia napięła się, walczyła przez ułamek sekundy, ale kiedy poczuła słodki, ciepły płyn na swoim języku, jej ciało się rozluźniło. To była najlepsza rzecz, jakiej kiedykolwiek próbowała. Oliwia zapomniała o szatni, pomiarach, a nawet prowizji. Jej usta poruszały się z własnej woli, ssąc i przełykając mleko.
     Axcix nie posiadała dronów w mieście. Ale gdyby mogła zobaczyć te dwie kobiety, byłaby dumna ze swojej pracy. Był to nowatorski sposób rozprzestrzeniania nanobotów. Twórcy byliby z niej dumni.
     – Gggghhmmmm...
Oliwia przewróciła oczami, a jej ciało drżało przez kilka sekund. Nie wiedziała, że na Ziemi można zaznać takiej przyjemności.
     – Otóż to.
Lidia pogładziła brązowe włosy dziewczyny lewą dłonią. Niczego nie pragnęła bardziej niż nakarmić Oliwię.
     – Ćśśś...
Krzyż znalazł się w snopie światła i zabłyszczał. Czy to była część boskiego planu? Lidia nie była tego taka pewna, ale jeśli ochronny krzyż pastora Nowackiego pozwolił aby do tego doszło, może wszystko było w porządku.
     Oliwia zwisała do połowy z ławki. Lidia sięgnęła w dół i pociągnęła ją tak, że dolna połowa ciała Oliwii zwinęła się na ławce obok Lidii, podczas gdy Oliwia nadal ssała. Teraz obie znajdowały się w wygodniejszych pozycjach.
     – Jeszcze jedna sprawa.
Lidia spojrzała na szczupłe biodra kobiety. Sięgnęła prawą ręką i podciągnęła sukienkę Oliwii do pasa. Następnie podniosła prawą nogę Oliwii tak, że jej kolano znalazło się w powietrzu, a jej majtki były odsłonięte. Lidia odsunęła materiał majtek na bok, odsłaniając ciemny trójkąt włosów.
     – Przepraszam, pani Zielińska, ale muszę to zrobić.
Palce Lidii odnalazły wargi sromowe Oliwii. Była wilgotna i gotowa. Lidia wsunęła dwa palce do wnętrza Oliwii i zaczęła ją pompować.
     – Mmmmmmnnnnnn... – mamrotała Oliwia z ustami wokół dużego sutka. Jej oczy otworzyły się szeroko, a potem zamknęły, gdy pozwoliła tej kobiecie robić, co jej się podobało. Przyszła jej do głowy myśl, że pije mleko innej kobiety i dopuszcza się aktu homoseksualnego. Oba te fakty były nie do pomyślenia kilka minut wcześniej. Ale teraz... Wszystko było takie wspaniałe. Rozchyliła nogi trochę szerzej dla Lidii. Oliwia zbliżała się do potężnego orgazmu.
     – Jesteś tam, Lidio? – Głos Sabiny niósł się przez cienką ściankę działową między dwiema przebieralniami.
     – Z całą pewnością nie brakuje ich tutaj. Mam masę rzeczy do przymierzenia. Jak sobie radzisz?
     – Jest dobrze.
Lewą ręką Lidia mocniej przycisnęła głowę Oliwii do swojej piersi. Oliwia przestraszyła się, słysząc głos Sabiny, ale szybko się odprężyła i dalej ssała oraz przełykała mleko. Lidia rytmicznie wsuwała i wysuwała palce z cipki Oliwii. Nigdy wcześniej nie robiła tego innej kobiecie.
     – Po prostu… sprawdzam coś nowego.
     – Wspaniale.
Sabina ściągnęła swoją starą sukienkę. Nigdy więcej nie chciała nosić krępującej jej rzeczy.
     – I jak pasuje?
     – Pasuje...
Lidia spojrzała w dół, gdy Oliwia zaczęła się trząść i jęczeć. Trzymała usta Oliwii mocno przyciśnięte do piersi, żeby ją uspokoić.
     – ... bardzo dobrze.
     Oliwia miała dojść niczym eksplodujący wulkan. Kołysała biodrami z dłonią między nogami.
     – Mmmmmmmmmhhhhhggggghhhhh...
Jej cipka tryskała wokół penetrujących ją palców. Oliwia była pewna, że nikt nigdy nie czuł niczego tak cudownego jak orgazm, który ją właśnie przeszył.
     – Powiedziałaś coś, skarbie? – Sabina przekrzywiła pytająco głowę w stronę ściany.
Ujrzała w lustrze własną nagą postać. Odwróciła się na bok i spojrzała, jak jej piersi zwisają teraz z klatki piersiowej. Westchnęła. Te piersi utrudnią jej wszystko, poczynając od sprzątania po prowadzenie samochodu.
     – Nic.
Lidia spojrzała w lustro we własnej szatni. Siedziała tam, prawie naga, z młodą kobietą wijącą się na jej kolanach. Ufała Jezusowi, ale z krzyżykiem spoczywającym we włosach Oliwii, wydawało się to trochę dziwne. Uwiodła tę kobietę i teraz potrzeba jej nakarmienia zaczęła ustępować.
     – Jak ci mija dzień? – To było głupie pytanie, ale mózg Lidii był zajęty.
     – Cieszę się, że zapytałaś.
Sabina włożyła pierwszą sukienkę. Cudownie było się w coś zmieścić.
     – Syn Araszkiewiczów przyszedł dzisiaj do mojego domu.
     – Robert?
To zwróciło uwagę Lidii. To był chłopak, który ją tak zbezcześcił. Lidia wyjęła palce z cipki Oliwii. Kobieta doszła do siebie po orgazmie, ale wciąż łapczywie piła nieprawdopodobnie smaczne mleko Lidii.
     – Tak, ten grubas.
Sabina skinęła głową do lustra. Ta sukienka była idealna. Zdjęła ją i przymierzyła następną.
     – Był niegrzeczny, jak nigdy dotąd. Nawet złożył mi propozycję.
     Prawa dłoń Lidii była pokryta sokami Oliwii.
     – Co zrobiłaś?
Nie wiedziała, jak umyć rękę. Lidia lewą ręką ściągnęła Oliwię ze swojej piersi i spojrzała w ciemne oczy młodej kobiety. Lidia przyłożyła lewy palec wskazujący do ust, każąc kobiecie milczeć. Następnie podniosła prawą rękę do ślicznych ust Oliwii i przesunęła wilgotne palce po jej wargach.
     Dla Oliwii było jasne, że ta kobieta chce, aby wyczyściła swoje soki z jej palców. W stanie oszołomienia podporządkowała się, otwierając usta i kolejno liżąc oraz ssąc każdy palec. Nigdy wcześniej nie próbowała własnej cipki. Dodała to do rosnącej listy swoich pierwszych razów.
     – Uderzyłam go i powiedziałam, że jego przyjaźń z Patrykiem się skończyła.
Druga sukienka również przypadła do gustu Sabinie.
     – Oh... – Lidia żałowała, że nie postąpiła tak samo z Robertem. – To było dobre.
Jej dłoń była wylizana do czysta, Lidia wstała i postawiła Oliwię na nogi.
     – Moje wymiary są w porządku. Proszę znajdź mi wkładki laktacyjne i jakieś biustonosze. Poklepała kobietę po tyłku, wyganiając ją z przebieralni.
     – Dobrze, pani Rogowska.
Oliwia spojrzała na nagą kobietę z tęsknotą, ale posłusznie wymknęła się z przebieralni. W jaki sposób jej życie przybrało tak drastyczny obrót?
     – Co to było, Lidio?
Sabina przeszła do przymierzania staników. Zapięła paski z tyłu. Tak dobrze było mieć odpowiednio dobrany stanik.
     – To tylko ekspedientka. Wysłałam ją na poszukiwanie obszerniejszych biustonoszy.
Lidia włożyła pierwszą czekającą na nią sukienkę. Pasowała całkiem nieźle.
     Dwie przyjaciółki spędziły resztę popołudnia rozmawiając i przymierzając ubrania. Lidia starała się nie myśleć o tym, co zrobiła sprzedawczyni. Zwłaszcza, gdy poczuła potrzebę zrobienia tego samego z innymi napotkanymi ludźmi. W głębi duszy czuła, że ci ludzie z miasta pochodzą z innego miejsca i trzeba ich podbić oraz poskromić. Czuła potrzebę aby ich karmić. Ale Bóg zdecydował, że Oliwia wystarczy jej na ten jeden dzień.
     Oliwia wróciła do domu tej nocy, jej umysł był jak wir. Zdradziła swojego chłopaka ze znacznie starszą kobietą i do tego naprawdę jej się to spodobało. Kiedy weszła przez drzwi, zdała sobie sprawę, że jest głodna. Tak bardzo głodna.

***

     W tę sobotę Patryk i Dawid jeździli na rowerach po całym mieście, szukając jakiejś wskazówki dotyczącej wpływu meteorytu na ludzi. Robiło się późno, a oni jeszcze niczego nie znaleźli. Patryk musiał wrócić do domu na kolację ze swoją starszą siostrą Sandrą.
     Dawid obrócił rower, by przeciąć trawnik przy rezydencji Dobrzyńskich. Radosław Dobrzyński rok wcześniej ukończył szkołę średnią, ale nadal mieszkał w rodzinnym domu. Był w drużynie koszykówki, więc Dawid dobrze go znał.
     – Czekaj.
Patryk wpadł w poślizg i zatrzymał się za domem. Pod tym kątem widzieli tylne okna na obu kondygnacjach domu, sypialnie na górze oraz kuchnie i salon na dole. Dla Dobrzyńskich zazwyczaj te pomieszczenia zapewniały im intymność, z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś skracał sobie drogę przez ich trawnik za domem.
     – To pani Dobrzyńska, prawda?
Patryk spoglądał przez duże okno do jednej z sypialni.
     Dawid zawrócił, zatrzymał się obok Patryka i spojrzał na dom.
     – Zgadza się.
Renata Dobrzyńska była skromną kobietą, ubraną w podomkę, która wyglądała, jakby należała do znacznie mniejszej kobiety. Jej blond włosy były porozrzucane wokół głowy, gdy przyciskała plecy do zamkniętych drzwi sypialni.
     – Co ona robi?
     – To wydaje się trochę dziwne, prawda?
Patryk spojrzał na Dawida, a potem z powrotem na dom. Zdążył zobaczyć, jak drzwi otwierają się za nią, posyłając biedną kobietę wgłąb sypialni.
     – Czy to?
Za nią do pokoju wkroczyła wysoka naga postać. Renata odwróciła się i wyciągnęła przed siebie ręce. Patryk żałował, że nie mogą ich usłyszeć. Wysoka postać miała dość potężną budowę ciała.
     – Tak, to Radek.
Dawid przyglądał się ze zdumieniem.
     Radosław podszedł do matki i odsunął jej ręce. Renata pokręciła głową i cofnęła się jeszcze o kilka kroków, ale Radosław pochylił się i wziął ją w ramiona i uniósł ją w powietrze odrywając jej stopy od ziemi. Przycisnął swoje usta do jej ust. Patryk i Dawid początkowo obserwowali, jak walczy, ale potem poddała się w jego ramionach. Po kilku minutach objęła rękoma, ramiona Radosława i aktywnie oddała mu pocałunek.
     – Co do cholery?
Patryk zsiadł z roweru i stanął obok Dawida, wijąc się, walcząc z kutasem, który chciał rozerwać mu spodnie.
     – On zamierza z nią to zrobić.
Dawid również zsiadł z roweru, zmagając się z tym samym problemem co Patryk.
     – Właśnie tam, w jej sypialni. Nie było to dla Dawida czymś dziwnym, ponieważ zrobił coś podobnego ze swoją matką.
     Radosław postawił Renatę na ziemi i brutalnie ją rozebrał. Obserwatorzy mieli wspaniały widok na jej duże piersi i kształtny tyłek. Radosław uniósł matkę do góry i odwrócił ją do góry nogami. Ukrył twarz pomiędzy jej nogami. Nie wypadając z rytmu, Renata chwyciła jego penisa i wsunęła go do swych ust.
     Szczęki Patryka i Dawida opadły.
     – Słodki Jezu – Patryk potrząsnął głową. – Powinniśmy jej pomóc?
     – Nie – szepnął Dawid. Chociaż szeptanie nie było potrzebne. Przy zamkniętych oknach para i tak ich nie słyszała. Ale gdyby tylko Dobrzyńscy wyjrzeli przez okno, chłopcy zostaliby przez nich przyłapani. Mimo to stopy Dawida się nie poruszyły.
     – Wygląda na to, że jej się to podoba.
     – Cholera. Masz rację. Nie wiedziałem, że można to robić w ten sposób?
Patryk był prawiczkiem i często myślał o tym, jak może wyglądać seks, ale nigdy nie wyobrażał sobie, tego w taki sposób.
     – Ja też.
Dawid notował w myślach, aby to wykorzystać w przyszłości, kiedy następnym razem będzie mógł zostać sam na sam z matką.
     – Hej, Dawid.
Oczy Patryka były utkwione w akcie oralnym rozgrywającym się za oknem.
     – Tak? – Dawid poprawił swojego penisa w bieliźnie.
     – Czy uprawiałeś… no wiesz… seks?
     – Tak. Ale nie tak jak oni – odparł Dawid.
     – Oh, okej.
     Radosław ponownie odwrócił Renatę, zwrócił ją twarzą do siebie i trzymał ramiona pod jej kolanami. Sięgnęła w dół i naprowadziła jego kutasa na swoją odsłoniętą cipkę. Zaczęła podskakiwać w górę i w dół długimi, gwałtownymi ruchami.
     – Cholera jasna.
Patryk miał w plecaku notes, w którym można było zrobić notatki. Pomyślał, że powinien coś zapisywać, ale nie chciał odrywać wzroku od tej akcji. I czy aby na pewno mógłby się tym podzielić ze śledczymi? Nie był tego do końca pewny.
     – Robiłeś to w tej pozycji?
     – Tak.
Dawid wrócił myślami do trzymania swojej mamy w powietrzu i wbijaniu się w jej cipkę. Musiał to zrobić ponownie.
     Chłopcy przyglądali się przez chwilę w milczeniu, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Ich spodnie były nieprzyjemnie ciasne.
     Radek ściągnął Renatę ze swojego penisa i uniósł ją wyżej. Jej biodra nadal się poruszały, jakby wciąż była pompowana. Ponownie odwrócił ją do góry nogami, wciąż twarzą do siebie i opuścił ją głową do ziemi. Renata podpierała się rękoma. Trzymając jej biodra, Radosław wsunął swojego penisa z powrotem do jej cipki. Renata zgięła nogi i pozwoliła mu rżnąć ją do góry nogami.
     – O rany – powiedział Patryk. – Robiłeś kiedyś to w tej pozycji?
Patryk był niemalże pewien, że sam jest zbyt słaby i chuderlawy, by uprawiać seks na stojąco, nie mówiąc już o seksie na stojąco do góry nogami. Ale Dawid prawdopodobnie mógłby to zrobić.
     – Nie w taki sposób.
Dawid zaczął czuć się nieswojo. Nadużywali szczęścia. stojąc na otwartej przestrzeni.
     – Może powinniśmy już iść.
     Radosław ponownie wyszedł z cipki swojej matki i uniósł ją do góry. Rzucił ją delikatnie na łóżko, odwrócił i wszedł w nią od tyłu. Sposób, w jaki poruszały się blond włosy Renaty, jasno wskazywał na to, że przeżywała prawdziwą rozkosz.
     – Jasne.
Patryk odwrócił się i przeprowadził swój  rower przez trawnik, tuż obok Dawida. Nie było mowy, aby mógł jechać na rowerze z takim wzwodem.
     – Powiedz, Dawid, z kim uprawiałeś seks? Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
Patryk zmarszczył brwi, myśląc o tym, że jego przyjaciel zwykle mówił mu o wszystkim.
     – Przepraszam, Patryk.
Dawid po raz ostatni spojrzał na dom Dobrzyńskich i poprowadził rower obok Patryka.
     – To… to zawstydzające.
To też była prawdopodobnie wskazówka. Widzenie Radka i Renaty było zbyt wielkim zbiegiem okoliczności, biorąc pod uwagę to, co działo się z jego własną matką. Albo mieli niezwykłe szczęście, że to zobaczyli, albo coś takiego działo się w całej miejscowości. Chociaż wiedział, że może to pomóc Patrykowi w rozwikłaniu tej tajemnicy, jednak Dawid nie mógł się przemóc, by powiedzieć o tym swojemu najlepszemu przyjacielowi.
     – Może później ci o niej opowiem.
     – Oh...
Patryk nie podnosił wzroku z zielonej trawy.
     – Okej, rozumiem.
Ale nie zrozumiał. Nawet gdyby ta dziewczyna była psem, nie osądzałby swojego przyjaciela. Przeszli przez trawnik i dotarli do polnej ścieżki rozchodzącej się w dwie strony. Jedna prowadziła do domu Dawida, druga do domu Patryka.
     – Muszę wracać do domu. Sandra będzie na obiedzie. Dzięki za dzisiejszą pomoc. Był teraz na tyle miękki, że czuł, iż może wsiąść na rower. Wsiadł i odjechał bez machania ręką.
     – W porządku – zawołał za nim Dawid. – Do zobaczenia.
Pomachał, ale Patryk nigdy się nie odwracał gdy jechał na rowerze. No cóż. Porozmawia o tym później ze swoim przyjacielem. Teraz nadszedł czas, aby wrócić do domu i zmierzyć się z Lidią. Ostrożnie wsiadł na rower i pojechał w kierunku domu.

***

     Kiedy Patryk wreszcie wrócił do domu, był cały spocony. Spędzili zbyt dużo czasu, obserwując, jak Renata Dobrzyńska oddaje się swojemu synowi. Teraz Patryk spóźnił się na obiad.
     Patryk wkradł się do domu i wszedł do kuchni. Skradanie się nie było zbyt dobrym planem, spóźnił się, bez względu na to, czy zrobił to cicho, czy też nie i tak Sabina na pewno to zauważy.
     Sabina krzątała się sama w kuchni, kończąc przygotowywać posiłek. Znajdowała się tam już gotowa zapiekanka, a ona sama mieszała składniki sałatki.
     – Patryku Langiewicz. Spóźniłeś się. – Sabina podniosła wzrok znad miski, gdy zauważyła swojego syna. – Wszyscy siedzą już w jadalni i wszyscy na ciebie czekają. – Opuściła brwi i spojrzała na niego gniewnie.
     – Przepraszam, mamo. – Patryk zwiesił głowę.
     – Chodź tutaj. Jesteś brudny.
Sabina złapała ścierkę i zmoczyła ją pod kranem.
     – Chodź zaraz cię... wytrzemy.
Odwróciła się do syna, gdy do niej podszedł. Mogła powiedzieć, że był wyraźnie zmieszany. Jej nos mrowił i nagle poczuła się dziwnie. Pachniał wyraziście nastoletnim wigorem, dniem spędzonym na jesiennej bryzie i czymś mroczniejszym. Jej pochwa szybko się skurczyła. Zignorowała to.
     – A teraz, w jakie kłopoty się znowu pakujesz?
Spojrzała w dół na jego słodką twarz i wytarła ręcznikiem brud z czoła.
     – Prowadziłem dochodzenie, mamo. – Patryk wykrzywił usta w półuśmiechu. – I być może znalazłem znaczącą wskazówkę.
     – Ty i twoje tajemnice, Patryku.
Na twarzy Sabiny pojawił się delikatny, promienny uśmiech. Jej brązowe oczy wypełniły się dobrym humorem.
     – Jesteś…
Gdy Sabina ocierała jego polik ręcznikiem, jej myśli zdawały się rozmywać.
     – ... takim przystojnym chłopcem.
Schyliła się i cmoknęła Patryka w usta.
     – Mamo? – Oczy Patryka rozszerzyły się w szoku.
     – Ćśś...
Sabina cofnęła się i mrugnęła do niego.
     – To tylko mały buziak dla mojego przystojnego chłopca.
Pochyliła się i ponownie go pocałowała, wsuwając język do jego ust.
     Rozmowa w jadalni odbiła się echem w kuchni. Sandra śmiała się z jakiegoś żartu.
     Patryk odepchnął ramiona Sabiny i przerwał pocałunek.
     – Jestem brudny, muszę wziąć szybki prysznic przed posiłkiem.
Wybiegł z kuchni, minął jadalnię i wbiegł po schodach.
     – O mój.
Sabina przyłożyła rękę do piersi i poczuła, jak mocno bije jej serce.
     – Nie wiem, co mnie naszło – powiedziała do siebie.
Nadal czuła się dość dziwnie. Seksualnie podniecona. Napalona, to było odpowiednie słowo. Sabina odwróciła się do zlewu i spryskała twarz zimną wodą. Czy będzie musiała opowiedzieć o tym incydencie doktorowi Kubikowi? Prawdopodobnie tak. W końcu jej ciało się uspokoiło i mogła dokończyć sałatkę.
     Tego wieczoru przy kolacji Sabina starała się zapomnieć o pocałunku.
     Podobnie Patryk.
     Sandra i tak zmonopolizowała rozmowę. Była sześć miesięcy po ślubie z Jackiem i nie mogła być szczęśliwsza. Robili zakupy do nowego domu, a Jacek dostał awans w pracy. Sandra sączyła wodę, skubała zapiekankę i gadała bez końca.
     Jacek siedział obok niej, uśmiechając się z podziwem. Po pewnym czasie zaczął rozmawiać z Franciszkiem o piłce nożnej.
     Z jednej strony Patryka siedzieli mężczyźni, którzy dyskutowali o sporcie. Z drugiej kobiety rozprawiały o wcześniejszej wyprawie Sabiny na zakupy i najnowszych trendach w modzie. Patryk był znudzony do szaleństwa. Więc spokojnie zjadł posiłek i rozmyślał o różnych zebranych wskazówkach. To wszystko składało się w coś większego, ale nie był do końca pewien, co to takiego było. Jak na razie.

***

     Dawid wrócił do domu i zostawił swój rower w garażu. Samochód jego taty tam stał, więc wiedział, że był on w domu. Dawid zmarszczył brwi. No cóż. Westchnął i wszedł do środka. Spotkał Witolda w salonie, oglądającego mecz piłki nożnej.
     – Chcesz ze mną obejrzeć mecz?
Witold spojrzał na swojego wysokiego syna i skinął głową w kierunku pustego miejsca na sofie.
     – Nie, dzięki, tato.
Dawid otarł czoło. Jego twarz była czerwona od jazdy do domu na mrozie.
     – Gdzie jest mama?
     – Siedzi w kuchni i czyta jedno ze swoich czasopism...
Witold odwrócił się do małych ludzików biegających w telewizorze.
     – Tak myślę.
     – Dzięki.
Dawid minął go i wszedł do kuchni.
     – Cześć, mamo.
     – Cześć, kochanie.
Siedząc na kuchennym krześle, Lidia spojrzała na Dawida. Próbowała odwrócić swoją uwagę od myślenia o mleku, którym wcześniej tego dnia nakarmiła tę biedną sprzedawczynię.
     – Jak ci minął dzień?
     – Całkiem dobrze i dało mi to do myślenia.
Dawid zatrzymał się i spojrzał na Lidię. Była promienna, jej okrągłe policzki lśniły, a jej niebieskie oczy błyszczały.
     – Ładna sukienka.
     – Dziękuję, Dawidku.
Lidia odłożyła czasopismo na kuchenny stół.
     – Udało mi się ją dzisiaj zdobyć podczas zakupów z Sabiną Langiewicz.
     – Wyglądasz w niej naprawdę nieźle.
Dawid zmniejszył dzielącą ich odległość, pochylił się i pocałował ją w usta.
     Lidia odsunęła krzesło. Jej cipka była bardziej niż tylko wilgotna. Rzeczywistość zdawała się wirować wokół niej. Bóg ją testował. Trzymała krzyż, który wisiał na jej bransoletce, między sobą, a Dawidem.
     – Jezus rozkazuje… hmm… hmm... O nie. Zapomniałam słów.
     – Powiedziałaś coś, kochanie!? – krzyknął Witold z salonu.
     – Nie, Witku! – odkrzyknęła Lidia.
Jej niepokój wzrósł. Dłonie miała śliskie od potu, a włosy na karku się zjeżyły.
     – Co to jest?
Dawid wyciągnął rękę i chwycił ją za nadgarstek, spoglądając na mały srebrny krzyżyk. Poczuł jej reakcję na jego obecność, a jego kutas praktycznie zamienił się w stal.
     – To ma pomóc.
Po policzku Lidii spłynęła strużka zimnego potu.
     – Cóż, zapomnij o tym.
Dawid pociągnął ją na nogi za nadgarstek.
     – Widziałem coś ciekawego dzisiaj.
Zaciągnął ją do pralni, zapalił światło i zamknął za nimi drzwi.
     – Co takiego widziałeś?
Lidia spojrzała w jego dzikie oczy i przygryzła dolną wargę.
     – Radek Dobrzyński uprawiał seks ze swoją matką – wyszeptał Dawid.
Przyciągnął ją bliżej, przyciskając jej duże piersi do swojego brzucha.
     – To… to niemożliwe. Znam Renatę. Jest ze mną w radzie rodzicielskiej.
Lidia czuła się taka drobna przy swoim synu. Przez sweter czuła jego smukłe mięśnie.
     – Po prostu… nie mogę uwierzyć…
     – Nie rozumiesz, mamo. To znaczy, że nie tylko my to robimy.
Dawid uniósł ją, obejmując dłońmi ją w pasie.
     – W porządku.
     – Ale Jezus…
     – Zapomnij o Jezusie.
Dawid pocałował ją z pasją, a Lidia odwzajemniła pocałunek.
     Witold siedział w drugim pokoju, oglądając mecz, ale równie dobrze mógłby znajdować się na Saturnie, gdyby tylko Lidia się tym przejmowała. Całowali się tak przez chwilę, wpychając sobie nawzajem języki do ust.
     Dawid przerwał pocałunek.
     – Chcę ci pokazać coś innego, coś co dzisiaj widziałem.
Odwrócił zdziwioną matkę do góry nogami, a jej sukienka opadła jej do pasa. Położył jedną rękę na jej plecach, a drugą na jej tyłku, przesuwając materiał jej majtek na bok. Polizał jej mokrą cipkę. Smakowała wyśmienicie.
     – Och, Dawidku.
Lidia wiedziała, co trzeba zrobić. Gorączkowo rozpięła mu spodnie i opuściła je. Dostrzegła krzyż wokół swojego nadgarstka, ale to nie zapewniło jej spokoju. Wyciągnęła jego długiego penisa z bielizny. Fale przyjemności rozchodziły się z jej cipki. Słyszała odgłosy cmokania, gdy Dawid ssał i lizał jej kobiecość. Włożyła czubek penisa do ust i zaczęła odwzajemniać przysługę. To wszystko było takie szalone i niezrozumiałe. Ale całkowicie się temu poddała.
     Po kilku minutach Dawid odwrócił ją z powrotem głową do góry i postawił ją na ziemi.
     – Śmiało, kochanie...
Lidia pozwoliła mu się odwrócić i zgiąć w pasie. Pochyliła się do przodu z nogami i rękami na ziemi, nogami wyprostowanymi i tyłkiem wysoko w powietrzu.
     – Włóż go.
Ta pozycja również była dla niej nowa.
     – Chcę zrobić ci dziecko.
Dawid opuścił biodra i wsunął swojego penisa w jej oczekującą cipkę.
     – O tak...
Lidia przyglądała się, jak pot kapie z jej nosa na posadzkę.
     – Zrób mi dziecko tym swoim wielkim kutasem.
Jej wnętrzności rozciągnęły się, by go pomieścić.
     – Uuugggghhhhhhhh. Tak... głęboko.
     – Zaraz cię... napełnię, mamo.
Dawid chwycił mocno jej biodra i przesuwał ją tam i z powrotem na swoim penisie.
     – Zaraz… dojdę. Ooooochhhhhhhhh...
Opróżnił w niej swoje jaja.
     Lidia krzyknęła. Deklaracja, że ją zapłodni dała jej zupełnie nowe doznania. Oczy Lidii wywróciły się do tyłu, jej usta były otwarte i przyjęła w swoje wnętrze, nasienie Dawida. Kiedy odzyskała świadomość, stwierdziła, że wciąż jest nadziana na jego penisa, ale stoi wyprostowana. Dawid sięgał dookoła niej i macał jej piersi. Znowu zaczął się w niej poruszać. Przyjmowała go do końca znowu stojąc tyłem, ale tym razem całował ją w szyję i szeptał jej do ucha wszelkiego rodzaju niegrzeczne rzeczy o ich przyszłym dziecku.
     Kiedy skończyli, Lidia przerażona wyszła z pralni. Była pewna, że Witold musiał ich usłyszeć. Jakby mogło być inaczej?
     – Myślisz, że tata nas słyszał?
Dawid podciągnął spodnie i poszedł za nią do kuchni.
     – O mój Boże.
Lidia podkradła się do salonu.
     – Zabije nas, Dawidzie.
Myśl o jej zwykle łagodnym mężu w morderczej wściekłości zagościła w jej umyśle. Lidia wyjrzała zza rogu, a Witold wciąż siedział na sofie i oglądał mecz.
     – Witku?
     – Znowu jest w jednym ze swoich transów. Dzięki Bogu.
Dawid zerknął na niego przez ramię.
     – Tak.
Lidia spojrzała na Dawida.
     – Mieliśmy szczęście. Ale jeśli zamierzamy znowu to zrobić, musimy być bardziej ostrożni.
     To była muzyka dla uszu Dawida.
     – Jasne.
Znowu zrzucił spodnie i podszedł do jednego z kuchennych krzeseł. Usiadł z kutasem uniesionym do góry.
     – Naprawdę? Znowu? Nie to miałam na myśli, mówiąc o ostrożności.
Lidia podniosła sukienkę, zrzuciła majtki i usiadła na nim okrakiem.
     – Ale to już ostatni raz.
Włożyła go w siebie i zaczęła podskakiwać na jego kolanach.
     – Ostatni raz... na dzisiaj.
     Dawid ponownie wszedł w nią. Po wszystkim poszli razem na górę i wzięli prysznic.
     Zanim Witold wyszedł ze stanu oszołomienia, mecz prawie się skończył. Jak to się stało? Słyszał, jak Dawid rozmawia z Lidią, gdy nakrywali do stołu w jadalni. Witold wstał, wtoczył się do jadalni i usiadł.
     – Musiałem znowu się zdrzemnąć. Kolacja ładnie pachnie, kochanie.
     – Dziękuję, Witku.
Lidia podała posiłek. To był szalony dzień, ale nie chciałaby, żeby potoczył się inaczej.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Arioch

    Przeczytałem to opowiadanie na Literotica i stwierdzam, że jest ono takie samo jak wszystkie inne opowiadania od tego twórcy. Na pewno nikt by się nie obraził, jakbyś przetłumaczyła po tym coś innego, coś mniej "fikcyjnego", a jeśli  lubisz incest, to polecam zobaczyć opowiadanie "Sarah and Noah" na Literotica. Jest to połączenie erotyki, bardzo dużo erotyki... romansu, komedii i dramatu, choć nie wiem gdzie w tym opowiadaniu dramat. Składa się z 9 części i każda z nich, jest mniej więcej tak samo długa jak Chaptery "wody".

    20 paź 2021

  • Użytkownik volf35

    Kiedy dalsze czesci ????

    20 paź 2021

  • Użytkownik TakiJeden

    Kolejny odcinek przynosi kolejne wydarzenia.
    Oprócz informacji o eksperymentujących na mieszkańcach "zielonych ludzikach" z Kosmosu, pojawia się hipoteza tajnych służb o innych zielonych ludzikach mogących pochodzić z realnego wschodniego kraju.
    Ponadto działania kosmitów nie ograniczają się tylko do związków kazirodczych, ale też lesbijskich, co może sugerować, że dojdzie do jeszcze innych konfiguracji.
    Pożyjemy...zobaczymy.

    18 paź 2021