Woda (XVI)

Woda (XVI)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     Dziesięć kobiet, wszystkie będące nauczycielkami, ustawiły się w rzędzie w pracowni chemicznej. Wszystkie stały nagie przed stołem, wciąż udekorowanym palnikami Bunsena i zlewkami. Pracownia chemiczna została wcześnie zwolniona. Uczniowie musieli wyjść w pośpiechu, chcąc wcześniej zakończyć zajęcia szkolne, zanim nauczycielka zdąży zmienić zdanie. Niektóre nauczycielki drżały z nerwów lub z oczekiwania. Niektóre stały, z rozszerzonymi źrenicami, ciężko oddychając, uzależnione i gotowe na kolejną porcję. Wszystkie nauczycielki były zamężne i w różnym stopniu ich figury przypominały klepsydry. Niektóre, starsze, wyglądały o lata młodziej niż kilka tygodni wcześniej. Jednak żadna z nich nie myślała w tej chwili o swoim mężu.
     – To jest życie, co Dawidzie?
Robert również stał nagi i spocony, podziwiając swój harem. Jego długi, ciemny kutas wyróżniał się stercząc prosto przed nim.
     – Dawid Rogowski.
Dawid też stał nagi. Głupi uśmiech wciąż był obecny na jego twarzy. Dokładnie omiatał każdą z kobiet stojących w rzędzie.
     – Masz cholerną rację, Dawidzie Rogowski.
Robert roześmiał się, jego brzuch drżał jak galaretka. Odwrócił się, by spojrzeć na Karolinę Radziszewską, która trzymała ręce splecione przed blond cipką. Wyglądała na całkiem spokojną i gotową na Roberta. Ujeżdżał ją ostro w ciągu ostatnich kilku tygodni i całkowicie ją oswoił.
     – Dobra robota, pani Radziszewska. Pomyśl tylko, że przyprowadziłaś do mnie te wszystkie kobiety. Uwiodłaś je tak samo jak ja. No, może nie tak bardzo.
Robert zachichotał ponownie i spojrzał w dół na swojego oczekującego kutasa.
     – To ja je oswoiłem.
     – Tak, Robercie.
Karolina spuściła wzrok na podłogę, duże piersi przeszkadzały jej w tym. Pogrążyła się w świecie, o którym wcześniej nie wiedziała, że może istnieć.
     – Czy twój przyjaciel musi dołączyć? – Spojrzała na Dawida. – Jesteś dobrym dzieckiem, Dawidzie. Nie chcesz tego robić. Prawda?
     – Chcę.
Wysoka, muskularna sylwetka Dawida falowała, podczas gdy dyszał.
     – Och.
Karolina spojrzała na jego penisa. Pomyślałaby, że Robert to jeden na milion dziwaków, ale gadżet jego przyjaciela był tak samo duży. Potarła rosnący brzuch.
     – Dobrze, więc...
Znów spuściła niebieskie oczy.
     – Cóż, um… – Następne pytanie usiłowało się z niej wyrwać. Próbowała się powstrzymać, ale nie mogła wytrzymać – … chcesz wziąć mnie pierwszą, Dawidzie?
Odwróciła się od osiemnastolatków i położyła ręce na stole. Zielony płyn w zlewce przed nią zawirował trochę. Pachniał kwaśno. Wsunęła tyłek w kierunku Dawida i poruszyła nim, próbując go zwabić.
     – Chcesz?
Dawid zrobił kilka kroków w kierunku Karoliny, uderzył swoim kutasem w obłość jej prawego pośladka. Obserwował rozchodzące się po nim fale.
     – Chcę.
Karolina wiedziała, że Robert i wszystkie inne kobiety w pomieszczeniu przyglądały jej się uważnie. Wzdrygnęła się, gdy Dawid jej dotknął i sapnęła, gdy nabrzmiała głowa jego kutasa oddzieliła od siebie wargi sromowe jej cipki. Kiedyś jej cipka było świętym miejscem czułej miłości, konsekrowanym przez kościół i ufortyfikowanym ślubami. Teraz swobodnie oddawała ją najpotężniejszym, najbardziej ponurym i zwierzęcym młodym mężczyznom w szkole.
     – Aaaaaahhhhhhhhhh... Dawidzie, przeszyłeś mnie swoim…
Przygryzła wargę na tyle mocno, by upuścić krwi i pozwolić, by przepłynęły przez nią drobne dreszcze przyjemności. Tak właśnie żyła.
     – Jak… mąż?
Dawid zdecydowanie przejął kontrolę nad jej biodrami i ostro ją rżnął. Musiał trochę zgiąć kolana, żeby utrzymać się na jej poziomie, chociaż uniósł jej biodra tak wysoko, jak się da.
     – Tak... nadal go lubię.
Karolina wiedziała, że to dość popularny u Roberta sposób zadawania pytań i nie była zaskoczona, że Dawid też był tym zainteresowany. Była jednak trochę zdezorientowana jego skarłowaciałą przemową. Był zwykle elokwentnym mówcą. Może to było pożądanie. Nowy rodzaj seksu, jaki uprawiała teraz z Robertem i Dawidem, z pewnością przyćmił jej myśli.
     – Ja... kocham... swojego męża. Po prostu... nie mogę się oprzeć... temu.
     – Nie… ja… jak… mąż.
Dawid praktycznie wyryczał te słowa. Kilka kobiet w pokoju wzdrygnęło się, gdy przyglądały się, jak rżnie ich przyjaciółkę.
     Zdezorientowana, z kolejnym orgazmem w drodze, Karolina spojrzała przez ramię na dzikiego młodzieńca zaskoczonym spojrzeniem. Czego chciał?
     – Jesteś lepszy od niego. Czy to chcesz usłyszeć? Jesteś znacznie lepszy niż mój biedny Bogdan. Myślałam, że… uch… dobrze mi z nim, ale… – Wypchnęła tyłek w kierunku Dawida i krzyknęła, doprowadzając go do orgazmu.
     – Dobrze… dobrze – wydyszał Dawid.
     – Nieźle.
Robert klasnął w dłonie.
     – Coraz bardziej cię lubię, Dawidzie, ty wielki przygłupie. Dzisiaj je wszystkie wyruchamy, co nie?
Położył ręce na biodrach i spoglądał na dziewięć niecierpliwiących się nauczycielek.
     – Wszystkie.
Dawid entuzjastycznie pokiwał głową, spoglądając na wijącą się nauczycielkę przed sobą.
     – Cóż, w takim razie wszystko ustalone. – Robert trzymał ręce na biodrach. – Pani Bentkowska? Pani Henkiel i… – wskazał na niską, brunetkę stojącą na końcu. – ...Pani Stablewska. Zacznijcie robić mi loda. Mamy całe popołudnie.
     – Ale… – Elwira Bentkowska wystąpiła naprzód.
Była gotowa. Zmarnowała większość swojego życia, nie zdając sobie sprawy, czym naprawdę jest przyjemność. Teraz, ilekroć Robert ją wzywał, rzucała wszystko, co akurat robiła i praktycznie wpadała w jego pulchne ramiona.
     – Jak w trójkę możemy zrobić panu jednego loda, panie Araszkiewicz?
     – Rozgryź to, ty głupia suko.
Robert przyglądał się, jak trzy kobiety padają na kolana i czołgają się po linoleum w jego stronę. Był pod wielkim wrażeniem wyglądu Elwiry. Wydawało się, że każdy dzień dodaje jej siły.
     – Reszta może się pieścić, oglądać, czy cokolwiek chcecie robić. Po prostu bądźcie gotowe. Mój przyjaciel jest wygłodniały. Po swojej prawej stronie usłyszał, jak Dawid ryknął w szczytowym momencie, a potem odrzucił na bok prawie nieprzytomną Karolinę Radziszewską. Robert widział, jak jej powieki trzepoczą, gdy osunęła się na podłogę.
     – Gotowe.
Dawid podszedł do następnej nauczycielki w rzędzie, pani Brodnickiej, uniósł ją w powietrze i przyszpilił swoim długim kutasem.
     – Więcej, więcej, więcej...
     – O mój… o mój…
Pamela Brodnicka była przyzwyczajona do ostrego seksu, odkąd Robert położył na niej swoje brudne ręce. Ale to łomotanie w powietrzu było czymś zupełnie innym.
     – Widzicie. Mówiłem wam, że jest wygłodniały.
Robert spojrzał w dół, gdy trzy kobiety dopadły jego kutasa. Elwira otworzyła usta szeroko, by zassać jego głowę, patrząc w chytre oczy Roberta. Pozostałe dwie kobiety na przemian lizały trzon i siorbały jego dojrzałe jaja. Żadna z nich nie spojrzała na niego. To był niesamowity widok.
     – Tak dobrze… w przeciwieństwie do Dawida, lubię się najpierw rozgrzać.
     Kilka godzin później dziewięć najznakomitszych nauczycielek leżało porozrzucanych w pracowni chemicznej. Każda z nich była pokryta spermą, zarówno z zewnątrz jak i od środka. Niektóre miały wypełnione po brzegi cipki. Niektórym nasienie nastolatków sączyło się z ich tyłków. Wszystkie były wyczerpane, usatysfakcjonowane i trochę zazdrosne o dziesiątą, Edytę Stablewską.
     Na kolanach Robert orał tyłek Edyty od tyłu. Wiedział, że to pierwszy raz, kiedy pozwoliła mężczyźnie wejść w swój tyłek, ponieważ spytał się jej o to, tuż przed tym, jak ją nadział na swojego kutasa. Zastanawiał się, czy jej się to podobało, ale nie mógł o to zapytać, ponieważ miała usta wypełnione gigantycznym kutasem Dawida.
     – Mmmppph… mmmmm… gggpppphhhhhh... – mruczała Edyta, otrząsając się z drugiego orgazmu analnego w swoim długim życiu. Od trzydziestu lat była zamężna i nic nie przygotowało jej na tę chwilę. Była zabawką dla dwóch uczniów i nie chciała niczego więcej. Wcisnęła dłonie w biodra Dawida i starała się nie zakrztusić penisem, który wbijał jej się w gardło za każdym razem, gdy przyjmowała atak z tyłu.
     – Przyjmij... nagrodę.
Dawid chwycił obiema rękami jej brązowe włosy, obserwując, jak jej pełne usta napinają się wokół niego w cienkie linie. Przez krótką chwilę miał krótki przebłysk. To była jego nauczycielka historii. Miła kobieta. Spojrzał w górę i zobaczył swojego przyjaciela, a może byłego przyjaciela, wściekle rżnącego tę biedną kobietę w niewielkiej odległości od niego.
     – Robercie?
     – Zrób to, Dawid. Wykończ ją.
Robert roześmiał się.
     Dawid chciał odmówić, ale jego biodra drgnęły i eksplodował w jej ustach. Słyszał, jak desperacko próbuje połknąć całe jego nasienie. Ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślał Dawid, zanim jego myśli znowu zaczęły przypominać papkę, było to, że musi uciec od Roberta. Musiał wrócić do domu.
     – Jak ci się podobają moje kobiety, Dawidzie?
Chwilę później Robert stał na szkolnym korytarzu. Był pewien, że tylko oni zostali w szkole.
     – Dawid Rogowski.
Dawid znów miał ten szeroki uśmiech na twarzy, gdy wrócił do poprzedniego stanu i szedł korytarzem.
     – Dzielimy się po równo. Prawda? – Robert zawołał za nim.
     – Wyruchałem twoją mamę już wcześniej. Chciałbym zrobić to jeszcze raz... i skosztować kilku z tych kobiet, które przyprowadziła.
Widział, jak głowa Dawida drga, kiedy Robert powiedział o jego mamie, ale poza tym ten przygłup po prostu szedł dalej.
     – Dobrze, może jutro.
Robert odwrócił się i otworzył drzwi do pracowni chemicznej.
     Dziesięć rozczochranych kobiet ubierało się powoli, rozglądając się po sobie ze zdumieniem.
     – Kto chce mnie podwieźć do domu? – zapytał Robert do wnętrza pomieszczenia.
     Kilka rąk wystrzeliło w górę. Robert uśmiechnął się. Te najchętniejsze kobiety, to te które wyruchał na początku. Chciał pojechać jednym z ich samochodów do domu, podczas gdy jego właścicielka będzie robiła mu loda. To było idealne zakończenie po długim ciężkim dniu.
     – Pani Bentkowska, włóż buty. Mam dla pani specjalną ucztę.
Robert roześmiał się, gdy kobieta przebiegła przez klasę, podskakując na jednej nodze, próbując założyć buta na drugą.
     Kogo jeszcze mógł zniewolić? Gdy Robert jechał do domu, odgłosy siorbania wypełniły stary samochód Elwiry. Pozwolił swojemu umysłowi odpłynąć. Naprawdę chciał znowu wziąć Lidię Rogowską. Ale bardziej niż czegokolwiek pragnął tego, czego nie mógł mieć. Głupi Patryk i jego wredna matka, oboje przerażali Roberta. On im pokaże. Pilchowo należało teraz do Roberta i nadszedł czas, aby wszyscy poznali swoje miejsce.

***

     – Czy czujesz się inaczej?
Dominika przycisnęła Patryka do swojej nagiej, spoconej piersi. Całe jej ciało drżało od godziny, którą właśnie spędziła z rozłożonymi nogami dla swojego chłopaka.
     – Czuję się dobrze.
Patryk westchnął i potarł nosem o jej sutek. Zauważył, że nie był tak różowy jak wcześniej. Wyglądał na ciemniejszy odcień niż ten, do którego był przyzwyczajony.
     – Nie o to chodzi, głuptasie.
Dominika zmierzwiła mu włosy i spojrzała na sufit w pokoju hotelowym.
     – To znaczy, skoro nie piliśmy wody, zauważyłeś jakieś zmiany?
     – Nie sądzę. Moja mama wciąż się czerwieni, kiedy przechodzę obok niej spocony. No i... um... tak samo moja siostra. Znowu to z nią zrobiłem.
     – Twoja starsza siostra czy ta, która przyjechała w odwiedziny?
Dominika starała się ukryć podekscytowanie w swoim głosie.
     – Oboje wpadły w odwiedziny, ale wygląda na to, że Sandra się wprowadziła. Zrobiłem to z Sandrą.
Patryk sięgnął po okulary i założył je. Spojrzał na Dominikę.
     – Była cała spocona od pracy z mamą w ogrodzie. W jednej chwili czytałem komiks, w następnej brałem ją na kanapie. Mam nadzieję, że Agata wyjedzie w poniedziałek. Nie chcę... no wiesz ... zrobić tego ze wszystkimi kobietami w mojej rodzinie.
     – Rozumiem.
Dominika wyobraziła sobie, jak Patryk pieprzy swoją starszą siostrę w salonie. Żałowała, że nie mogła tego zobaczyć na własne oczy.
     – Spociłam się przed powrotem do Mariusza zeszłej nocy. Mimo że jest na diecie wyłącznie mlecznej, jak zwykle stał się oniemiały.
     – Może nasze ciała potrzebują czasu aby się tego pozbyć?
Patryk spojrzał na nią z nadzieją w oczach.
     – A może musimy powstrzymać to u źródła.
Dominika założyła okulary i usiadła na łóżku, podciągając kolana do piersi. Jej piersi rozlewały się wokół jej ud.
     – Mówiąc o tym, wpadłem na pewien pomysł.
Patryk odwrócił od niej wzrok, żeby jej uroda go nie rozpraszała.
     – Po drugiej stronie jeziora jest pewien budynek. Taki bez okien.
     – To musi być przepompownia. – Dominika skinęła głową. – Ale nawet jeśli to wyłączymy, to i tak to coś będzie ciągle w jeziorze. I nie zapominaj o tych bąbelkach.
     – Nie zapomniałem. – Patryk wzdrygnął się. – Nie chcę tego wyłączać. Chcę tego użyć. To urządzenie musi zużywać dużą ilość prądu do pompowania całej tej wody. Dużo prądu. Więc…
     – Więc?
Dominika pomyślała o tym, jak Mariusz poraził prądem zmiennokształtnego przy pomocy linii wysokiego napięcia.
     – Więc może wystarczy, aby usmażyć cokolwiek to jest w jeziorze.
     – Dokładnie tak.
     – Będziemy potrzebować pomocy.
Dominice nie podobała się żadna z ich opcji pomocy.
     – Dawid zachowywał się naprawdę dziwnie. Mógłbym go zapytać jeszcze raz, ale…
     – Może to był po prostu szok po tym, co stało się z tą biedną kobietą, ale zgadzam się. To nie jest nasza najlepsza opcja, ale powinniśmy spróbować. Musimy być z nim ostrożni. Udam się z tobą jutro, aby go zapytać.
Dominika pchnęła Patryka na plecy.
     – Ale najpierw...
     – Jak możesz chcieć więcej w takiej chwili?
Patryk uśmiechnął się do niej, gdy go dosiadała.
     – To nie jest moje pierwsze rodeo, kowboju. – Wsunęła go w siebie. – Niebezpieczeństwo to moje drugie imię.
Jej biodra zaczęły wolno kołysać się w przód i w tył. Nabierała tempa.
     – Poza tym ty też wydajesz się chętny i gotowy.
     – Nie mogę uwierzyć, że z moim nasieniem w twoim wnętrzu uratujemy świat.
Patryk zaśmiał się z piękna i absurdu chwili.
     – Ja… też… ugh… – Dominika odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie długi jęk, gdy dochodziła na swoim młodym chłopaku.

***

     – Cholera, babciu, wyglądasz świetnie.
Robert stał w wejściu do kuchni, patrząc na cztery zgromadzone tam kobiety. Ciemne, świeże plamy potu znaczyły zagłębienia pod pachami na jego koszuli, gdy trzymał ręce na wysokości głowy na framudze drzwi. To była prawda, jego babcia wyglądała tak, jak na starych, zamazanych zdjęciach z lat dwudziestych. Może tylko z tą różnicą, że teraz bardziej wypełniła sukienkę. Jej włosy znów były ciemne, a twarz ładna i opanowana. Ciocia Patrycja siedziała obok niej z rozmarzonym wyrazem twarzy. Zapach potu już zaczął na nią oddziaływać. Ich podobieństwo do ojca Roberta było niesamowite. Zastanawiał się, jak ktoś tak pociągający może dzielić cechy z jego ojcem.
     – Cześć, Robercie.
Matylda spojrzała na swojego wnuka, a potem rozejrzała się po pomieszczeniu.
     – Um, Amando, czy używasz jakiegoś nowego środka do czyszczenia? Jeśli tak, musisz podać mi nazwę. Pachnie bogato, intensywnie i sprawia, że…
     Amanda wymieniła spojrzenia z córką, siedzącą obok niej.
     – Może powinnaś udać się do swojego pokoju kochana Anitko.
Amanda nie chciała, żeby była świadkiem tego, co wiedziała, że nadchodzi.
     – Nie, Anita, chcę, żebyś została.
Robert rozpiął koszulę i ściągnął ją przez głowę. Jego pulchny brzuch zakołysał się, gdy stał się widoczny.
     – Dobry Boże, zatrzymaj Roberta.
Matylda zwróciła się do swojej synowej.
     – Amanda, kontroluj swojego syna, on... um... nie zachowuje się... – Ale w jej głosie nie było przekonania.
     – Od dłuższego czasu nie jestem w stanie go kontrolować.
Amanda wyciągnęła rękę, chwyciła córkę za dłoń i mocno ścisnęła. Czy nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy matkę i siostrę jej męża, które ulegną urokowi Roberta? Możliwe, że tak było.
     W kuchni rozległy się okrzyki niedowierzania, kiedy Robert opuścił spodnie, a jego penis dyndał przed nim sztywno i dumnie. Cokolwiek Matylda z Patrycją sądziły o zaproszeniu otrzymanym od Amandy, nie tego się spodziewały. Widok tego przerażającego, masywnego kutasa kołyszącego się  przed nimi w jasnej, schludnej kuchni, był tak samo niesamowity, jakby w jakiś sposób Robert został kosmonautą.
     – Muszę iść.
Ale Patrycja nie ruszyła się z krzesła. Zamiast tego jej ciemne oczy bacznie przyglądały się przyrodzeniu bratanka, niczym stalowa sztabka przyciągana przez magnes.
     – Cyprian spodziewa się obiadu, a ja naprawdę powinnam już iść. – wymamrotała.
Zapach w kuchni, w który Patrycja nagle zwątpiła, że jest nowym środkiem czyszczącym, otworzył wszystkie pory jej istoty. Czuła się taka otwarta i pasywna. Pochyliła się nad stołem, by lepiej przyjrzeć się krzyżującym się żyłom, odznaczającymi się wyraźnie na gładkiej skórze przyrodzenia Roberta. Nigdy by nie pomyślała, że ten zasmarkany nastolatek będzie tak dobrze wyposażony. Do diabła, nie przypuszczałaby, że jakikolwiek mężczyzna będzie tak wyposażony, biorąc pod uwagę jej doświadczenie z mężem.
     –  A więc, babciu i ciociu Patrycjo, co o tym myślicie?
Robert poruszył biodrami, sprawiając, że jego kutas zaczął podskakiwać. Jego grube, ciężkie kulki dyndały między jego nogami. Złowrogi uśmiech igrał na jego ustach, gdy patrzył na ich zszokowane, wygłodniałe oczy.
     – Ja nigdy.
Matylda wydawała się trochę zebrać w sobie.
     – Przez wszystkie moje lata nigdy nie widziałem takiej bezczelności. Schowaj to w tej chwili i… mmmmmmppppphhhhh... – jej wypowiedź została przerwana, gdy Robert podszedł do niej i wepchnął guzowatą głowę do jej ust.
     – To powinno powstrzymać twoje pieprzenie.
Robert położył rękę na jej głowie, żeby go nie wypluła. Walczyła przez kilka sekund, wciąż próbując mówić z jego wielkim kutasem w ustach. Ale wkrótce poczuł, jak jej język wiruje wokół fiuta, a po minucie eksperymentowała z poruszaniem głową, by wysunąć go i zanurzyć ponownie w swoich wilgotnych ustach.
     – A więc, ciociu Patrycjo, nie powiedziałaś, co myślisz.
     Patrycja zszokowana otworzyła usta, mniej więcej tak szeroko jak otwarte były usta jej matki.
     – Czy ja śnię?
     – Nie, Jezu. – Robert potrząsnął głową. – Po prostu powiedz, że podoba ci się mój fiut.
     – To przerażające.
Patrycja nie mogła się zmusić do odwrócenia wzroku. Wydawało się, że jej matka próbuje teraz sprawić mu przyjemność. Patrzyła z przerażeniem, jak ręce Matyldy sięgają i czule obejmują te gigantyczne jądra. Nawet we śnie Patrycja powinna brać nogi za pas. Ale siedziała przyklejona do krzesła. Zdała sobie sprawę, że jej pochwa obficie przecieka.
     – Nie, po prostu musisz go lepiej poznać.
Robertowi nie podobał się pomysł wyrywania się z ust swojej babci, zwłaszcza teraz, kiedy tak gorliwie ściskała jego jądra delikatnym, rytmicznym ruchem. Ale wiedział, że ciocia Patrycja nie będzie czekała w nieskończoność. Puścił głowę Matyldy, wyszedł z jej ust i żartobliwie uderzył ją w policzek swoim ciężkim kutasem. Następnie odwrócił się do swojej ciotki, podszedł do jej krzesła i wsunął swojego penisa prosto do jej ust. Jej usta wciąż były tak szeroko otwarte z szoku, że nawet nie musiał jej mówić, żeby je otworzyła.
     – Co się dzieje...?
Matylda spojrzała na Amandę i Anitę. Nie widziała zdziwienia na ich twarzach. Po prostu wymalowana była na nich najdziwniejsza mieszanka wstrętu i tęsknoty.
     – Nie... rozumiem.
     – Popatrz.
     Amanda wskazała na Patrycję.
     Wszystkie oczy zwróciły się na krztuszącą się kobietę walczącą przy kuchennym stole. Oczy Patrycji wybałuszyły się, a nozdrza rozdęły, gdy zassała powietrze przez nos. Wymachiwała rękoma w powietrzu, tak jakby nie wiedziała, gdzie je umieścić. Robert, chrząkając, wpychał jej coraz głębiej kutasa do ust. Był już w połowie drogi.
     – Cholera... posiądę... wszystkie kobiety własnego ojca.
Robert mocno trzymał ją za brązowe włosy.
     Na te słowa Matylda wstała i ruszyła do drzwi.
     – Mamo, Anita, ach… nie pozwólcie jej odejść.
Robert nie zamierzał rezygnować z Patrycji tak szybko, ale nie mógł też powstrzymać swojej babci przed ucieczką.
     Amanda i Anita bez słowa zerwały się i pochwyciły Matyldę, zanim zdążyła dotrzeć do drzwi. Stara kobieta nie walczyła zbytnio, gdy trzymały ją w miejscu. Odwróciły się i spojrzały z powrotem na Roberta i Patrycję, by stwierdzić, że Robert był prawie gotowy by dojść. Jego twarz była czerwona, a brwi zmarszczone. Poruszył biodrami tak, że większość jego długiego penisa wsuwała się i wysuwała z rozciągniętych ust biednej cioci Patrycji.
     – Moje... moje... wszystkie... moje.
Ramiona Roberta zadrżały gwałtownie, a potem doszedł.
     – Ggggggppppphhhhhh...
Oczy Patrycji wybałuszyły się jeszcze bardziej i wywróciły. Kopnęła obcasami w podłogę w kuchni. Chęć do walki opuściła ją całkowicie, gdy dostała swój pierwszy cios czystej ekstazy, którą przyniosła sperma Roberta.
     – Tak… dobrze…
Robert wysunął się z niej i przyglądał, jak powódź wypływa przez jej usta, w dół podbródka i ląduje na dekolcie jej sukienki.
     – Więcej.
Robert ściągnął kobietę z krzesła, brutalnie odwrócił ją i pochylił nad stołem. Ku jego uciesze, sama sięgnęła do tyłu i podniosła sukienkę umieszczając ją nad bladym tyłkiem. Następnie opuściła majtki mniej więcej do połowy ud.
     – Ona tego chce.
Robert spojrzał na pozostałe trzy kobiety, które mocno obejmowały się przy drzwiach.
     – Ciocia Patrycja tego chce, mamo.
Uderzył ją w odsłonięty tyłek i zaśmiał się z jej zaskoczenia.
     – Powiedz, że tego chcesz, ciociu Patrycjo.
     – Ja... ja... – Umysł Patrycji był ciągle zamglony.
Nadal nie doszła do siebie po ekstazie jaką zapewniło jej nasienie Roberta.
     – Nie…
Matylda widziała, że jej córka już się poddała. Jak mogła? Patrzyła z podziwem, jak ten młody delikwent wszedł w Patrycję od tyłu, a pokój wypełnił się jej głośnym lamentem. Patrycja przyjęła w siebie cały jego olbrzymi rozmiar. Pomieszczenie rozbrzmiewało chrząkaniem Roberta, uderzeniem ciotki w skórę i bezmyślnym zawodzeniem Patrycji.
     – Och, mój... oooooohhhhhhhhhh, mój.
Paznokcie Patrycji wbiły się w blat. Było jasne, że była bardzo entuzjastycznie nastawiona do tego nowego doświadczenia.
     Zadowolony z jej zdobycia Robert nagle wycofał się z Patrycji. Zostawił ją dyszącą na stole i usiadł na jednym z kuchennych krzeseł, obracając je w stronę pozostałych trzech kobiet. Jego kutas błyszczał oświetlony sztucznym światłem kuchni. Wiedział, że jego ojciec niedługo wróci do domu, ale nie obchodziło go to. Widział pot na karku cioci Patrycji. A babcia miała zacząć się pocić. Robert miał wszystko pod kontrolą.
     – Co zamierzasz zrobić? – zapytała cicho Matylda.
Jej syn wkrótce wróci do domu. Miała nadzieję, że już niedługo położy temu kres. Ireneusz naprawdę musiał wbić Robertowi trochę rozsądku do głowy. Ten młody człowiek był całkowicie poza kontrolą.
     – Hej mamo? – Robert mrugnął do matki.
     – Tak, Robercie.
Amanda próbowała ukryć podekscytowany uśmiech. Nie chciała sprawiać wrażenia, że cieszy się z tego wszystkiego.
     – Czy możesz prosić babcię, żeby usiadła mi na kolanach? Już czas.
     – Chcesz, żeby była zwrócona twarzą do ciebie, czy…? – Amanda uniosła brew, jakby to było normalne pytanie między matką a synem i była tylko trochę zaciekawiona.
     – Jak myślisz?
Robert przyglądał się uważnie Matyldzie. Nie próbowała uciec od Amandy i Anity, ale też nie wyglądała na zachwyconą swoimi perspektywami. To mogło się szybko zmienić. Usłyszał jęk Patrycji, wciąż pochylonej nad stołem, odchylił się do tyłu i ponownie klepnął ją w tyłek.
     – Nie każ mi wybierać, kochanie.
Amanda wzięła teściową za ramiona i zaprowadziła ją do Roberta. Po drodze Anita zdjęła sukienkę babci. Matylda miała na sobie jedynie stanik i majtki. Każdy mógł zobaczyć piersi Matyldy wylewające się ze stanika, który był dla niej wyraźnie za mały.
     – To musi być niewygodne.
Amanda rozpięła teściowej biustonosz i pozwoliła mu opaść. Matylda nie stawiała oporu. Anita, Amanda i Robert wspólnie westchnęli. Piersi Matyldy zwisały, ale jednocześnie dumnie sterczały. W ogóle nie wyglądała na swój wiek.
     – Podjąłem decyzję. – Robert uśmiechnął się. – Chcę, żeby była zwrócona twarzą do mnie. Chcę widzieć, jak te wielkie cycki podskakują.
     – Nie możesz.
Matylda odwróciła twarz w stronę Amandy, ale spotkała się z obojętnym uśmiechem.
     – Muszę.
Dłonie Amandy przesunęły się po krzywiznach Matyldy i osiadły na biodrach kobiety. Poprowadziła ją na kolana Roberta, wzięła jego kutasa w dłoń i wsunęła go w swoją teściową.
     – Aaaaiiii...! – Matylda wydała z siebie przenikliwy krzyk. Czegokolwiek się spodziewała, nie było to, że to grube przyrodzenie wejdzie w nią tak łatwo. Od lat nie uprawiała seksu ze swoim mężem, ale odkryła, że jej cipka stała się całkiem podatna.
     – Aaaaggghhhhh...
Jej ciało przejęło kontrolę z chrząknięciami. Początkowo biodra Matyldy drżały dziko, a potem kołysały się w przód i w tył. Te wielkie, olbrzymie jaja ocierały się o jej tyłek. Widziała, ile tam zmagazynował, kiedy spuścił się w ustach biednej Patrycji. Z pewnością musiał pozbyć się całego zapasu nasienia. Ale te zbiorniki nadal wydawały się pulchne i pełne. Nagle Matylda wcale nie chciała, żeby jej syn wracał do domu.
     – W porządku, babciu.
Robert roześmiał się i chwycił po jednej z piersi w każdą dłoń. Pociągał i pchał jej piersi, aby zachęcić ją do poruszania się z większą energią. Zrozumiała.
     – Ty też tego chcesz. Wszystkie tego pragniecie.
Robert przechylił głowę na bok, żeby rozejrzeć się po bokach babci. Jego matka i siostra patrzyły szeroko otwartymi oczami. Spojrzał na ciocię Patrycję, która wciąż leżała na stole. Patrycja odwróciła głowę w ich stronę, a jej oszołomione oczy wpatrywały się w nich. Jej szminka była rozmazana, a ślina ściekała z kącika ust na blat stołu. Robert znów się roześmiał.
     Na zewnątrz Ireneusz wjechał na podjazd. Zaparkował obok samochodu swojej siostry. Jak miło, nie spodziewał się jej wizyty. Pewnie przywiozła ze sobą też jego mamę. Mieszkały zaledwie po drugiej strony gminy, ale widywali się tak rzadko. Nucił, idąc do drzwi wejściowych. Otworzył je i usłyszał dziwne dźwięki, jakby ktoś torturował fretkę. Następnie jego umysł zaszedł mgłą.
     – Tylko nie znowu... – mruknął Ireneusz.
     W kuchni Robert namówił swoją babcię, by zaczęła skakać na jego udach.
     – Sprawdź… ugh… drzwi, mamo. Myślę, że tata jest w domu i ich… nie zamknął.
     Amanda skinęła głową i pobiegła do korytarza. Zamknęła drzwi i popchnęła oszołomionego męża korytarzem, aż oboje znaleźli się w drzwiach.
     – Co mam zrobić z twoim ojcem?
Amanda znała już swojego syna bardzo dobrze. Nie musiała nawet zadawać pytania. Robert chciałby, żeby był obecny.
     – Ten stary facet znowu jest w letargu?
Robert wyjrzał zza ciężkich piersi podskakujących mu przed twarzą i zobaczył swojego głupiego tatę stojącego z pustym spojrzeniem.
     – Postaw go w kącie. Chcę, żeby był tutaj, kiedy będę brał wszystkie jego kobiety.
     –  Zamierzasz go włożyć… w nas wszystkie?
Anita nie chciała brzmieć na zbyt chętną, ale pomyślała, że będzie zbyt zajęty ich ciocią i babcią, żeby starczyło też trochę dla niej.
     – Chcesz tego?
Robert spojrzał na jej namiętną, piękną twarz.
     – Tak, Robercie. – Anita skinęła głową.
     – Gdzie?
     – W mój tyłek, proszę.
Anita wypowiedziała te słowa, nawet o nich nie myśląc.
     – A co z Bartkiem… ach… Kaczmarczykiem?
Robert był już prawie gotowy by wystrzelić w wnętrzu Matyldy.
     – Z kim?
Anita nie zapomniała o swoim chłopaku, ale wiedziała, co Robert chciał usłyszeć.
     –  Och, tak. Wszystkie są moje. Przyjmij to… babciu.
Robertem szarpnęło i eksplodował w cipce swojej babci. Czuł, jak przytula go, przyciskając całe ciało do jego twarzy, praktycznie go dusząc.
     Matylda słuchała tego wszystkiego. Był tam jej biedny syn, ale jakoś nie mogła go zobaczyć. Wyglądało na to, że Robert zaliczył już je wszystkie. Zawsze wiedziała, że był czarną owcą w rodzinie. Ale nic nie mogło jej na to przygotować. Albo na przyjemność, która ogarnęła ją, gdy jego gorące nasienie uderzyło w nią falami głęboko w jej wnętrzu. Seks z Robertem był objawieniem, ale przyjmowanie jego esencji było czymś, za co oddałaby wszystko. Teraz rozumiała głodny wyraz twarzy swojej synowej i wnuczki. Wykrzyczała to nowe uczucie i całkowicie oddała się Robertowi.
     Tak upłynął im cały wieczór. Żadna z kobiet nie jadła tej nocy kolacji, ale wszystkie objadały się nasieniem Roberta. W końcu, tuż po jedenastej, Robertowi w końcu zabrakło pary. Zataczał się na nogach po wystrzeleniu ostatniego ładunku we wnętrzu Patrycji, która wciąż drżała na czworakach na podłodze.
     – Niech to będzie dla was… normalne – powiedział Robert, kierując się w stronę drzwi.
Zatrzymał się, by poklepać głuchego i niemego ojca po ramieniu.
     – Dzięki, że pozwoliłeś mi wziąć swoje kobiety, tato.
Robert zachichotał do siebie i zostawił pozostałych, by posprzątały bałagan. Idąc do łóżka, zastanawiał się, ile razy spuścił się tego dnia. Czy to było osiem czy dziewięć razy? Skąd to wszystko się wzięło? Nie obchodziło go to zbytnio. Nawet gdy opadł na łóżko, już nie mógł się doczekać, co przyniesie następny dzień.

***

     Promienie słońca wpadały do pokoju Patryka, kiedy obudził się czując rękę spływającą po jego chudych plecach. Przewrócił się i spojrzał w górę.
     – Mama?
Gdy nie miał okularów na nosie wydawała mu się zamazana. Ale wciąż mógł dostrzec jej wysokie kości policzkowe i delikatny nos.
     – Wstawaj, szkoda dnia. Myślałam, że... – Sabina przerwała. – No cóż, chciałam zrobić sobie wymówkę, żeby dziś rano zająć się twoim cennym wielkim przyrodzeniem. Ale, jak sądzę, nie potrzebuję wymówek.
     – Mamo, nie musisz. Myślę, że znalazłem sposób, żeby to wszystko powstrzymać. W…
     – Ćśś... – Sabina przyłożyła palec do jego ust. – Nie muszę teraz słuchać o twoich zabawach. To nie jest takie męczące zadanie jak zmywanie naczyń, Patryku. Lubię ci pomagać w ten sposób.
Ściągnęła kołdrę i uśmiechnęła się do sztywnego pręta, który prężył się do niej dumnie. Ale zanim sięgnęła po jego męskość, sięgnęła po jego okulary z szafki nocnej i z czułością umieściła je na twarzy syna.
     – Teraz wiem, że nie chciałbyś tego przegapić.
Sabina zdjęła sukienkę. Pod spodem była całkiem naga. Jej uśmiech poszerzył się, kiedy dostrzegła radosną minę Patryka.
     – Jesteś taka piękna, mamo.
Patryk starał się nie patrzeć na jej piersi, ale uznał, że chciała, żeby je zobaczył, więc można było odrobinę zerknąć. Przyjrzał jej się dokładnie od góry do dołu, ciesząc oczy efektami, jakie słońce wywoływało, odbijając swe promienie od jej oliwkowej skóry i ciemnego trójkąta między nogami.
     – Dziękuję, młody mężczyzno.
Pochyliła się, jej piersi zwisały prosto pod nią i chwyciła ciepłego penisa przed sobą. Wyglądał tak różowo, serdecznie i był gotowy na nadchodzący dzień.
     – Co mam z nim zrobić?
     – Gdzie jest tata?
     – Gra dziś w golfa.
Sabina spojrzała na jego twarz i dostrzegła w niej następne pytanie.
     – A twoje siostry wybrały się na długi spacer. Mamy dom tylko dla siebie.
     – Naprawdę powinienem już iść. Muszę dziś uratować świat.
Patryk spróbował wstać, ale jego matka pochyliła się by w końcu ich usta się spotkały, delikatnie popychając jego głowę z powrotem na poduszkę pocałunkiem. Wkrótce zaczęli się gorliwie całować, podczas gdy ona podskakiwała cipką na jego kutasie.
     – Och, Patryku. Och… cukiereczku. Docierasz tak głęboko – powiedziała Sabina między pocałunkami. – Dotykasz... mojej duszy... czubkiem... swojego przyrodzenia.
     – Mamo ... mmmmppphhh... – reszta jego wypowiedzi została stłumiona przez pocałunki, ich języki się przeplatały. Wiedział, że miał rację. Naprawdę nie było czasu do stracenia. Musiał uratować świat. Ale to może poczekać godzinę lub dwie. Istota w jeziorze nigdzie się nie wybierała.
     Pół godziny później Patryk trzymał matkę od tyłu za biodra i rżnął ją jak psa. Uderzał w jej miękki tyłek z pewnością siebie, obserwując, jak fale rozchodzą się po każdym uderzeniu. Tak łatwo było się w niej zatracić. Tak łatwo wpaść w pułapkę miłości i ekstazy, nawet nie dbając o znalezienie od tego ucieczki. Krzyk przy drzwiach sprawił, że jego umysł nieco się skupił. Spojrzał, żeby ujrzeć stojące tam obie siostry. Jego biodra zatrzymały się z kutasem wbitym głęboko w jego matkę.
     – Mamo... Patryku... Co robicie? – Agata nie wiedziała, co jeszcze powiedzieć. Czyn, który popełniali jej brat i matka, był tak poza światopoglądem Agaty, że jej mózg zbuntował się, gdy próbowała to zrozumieć. Oczywiście wiedziała, że nie tańczą, ani nie grają w bingo. Ale nie mogła skonkretyzować tego aktu w swoim umyśle. Kiedy zapytała, co robią, naprawdę chciała wiedzieć. Ponieważ jej oczy nie mogły zaakceptować tego, co widziały.
     – Oni się kochają, Agato – powiedziała czule Sandra.
Poczuła ten znajomy zapach i podejrzewała, że jej powściągliwa siostra czuje takie samo mrowienie jak ona.
     – Nie powinnaś… ach… tego widzieć…
Ku przerażeniu Sabiny, jej syn znów zaczął za nią się poruszać, a ona wypychała do niego biodra.
     – Wyjdźcie… obie. Och… natychmiast.
Lewe oko Sabiny zamrugało w niekontrolowany sposób, gdy Patryk trafił w jej czuły punkt. Jej twarz wykrzywiła się z przyjemności.
     – Czas, abyśmy zachowywali się bardziej jak rodzina.
Sandra wepchnęła siostrę do pokoju Patryka.
     – Nigdy więcej ukrywania się. Nigdy więcej udawania, że nie słyszymy, co się dzieje w sąsiednim pokoju.
Położyła rękę na drzwiach.
     – Sandro? – Agata i Sabina powiedziały w tym samym czasie. Chociaż Agata wysoko zapiszczała, a Sabina bardziej wymruczała swoje zdziwienie.
     – Nie, Sandro. Nie mieszaj w to Agaty. – Nawet gdy wypowiadała te słowa, biodra Patryka utrzymywały stały rytm, a jego palce zaciskały się na biodrach matki.
     – Musicie wyjść.
     – Nie wydaje mi się.
Sandra zatrzasnęła drzwi, a echo rozniosło się po całym domu.
     Wkrótce więcej dźwięków rozchodziło się echem po domostwie...

3 komentarze

 
  • Użytkownik Charlie099

    Kiedy będzie kolejna część?

    15 gru 2021

  • Użytkownik C10H12N2O

    @Charlie099 Gdy sprawdzę do końca to wrzucę.

    15 gru 2021

  • Użytkownik TakiJeden

    No to Robert przeleciał wszystkie po kolei - mamę, babcię, ciotkę i siostrę.  
    Dobrze, że nie mieli w domu kotki lub suczki, bo im także by nie przepuścił.    :lol2:

    10 gru 2021

  • Użytkownik Kolekcjoner

    Extra, prawie doszedłem

    10 gru 2021