Woda (X)

Woda (X)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     – Weź kluczyki do samochodu, mamo.
Robert włożył kurtkę i stanął przy drzwiach.
     – Potrzebuję podwózki.
Amanda odłożyła czasopismo i wyszła na korytarz. Rzeczywiście, Robert wyglądał na gotowego do wyjścia.
     – Gdzie się wybierasz?
     – Wolałbym nie mówić. – Robert uśmiechnął się do mamy.
     – O tej porze nigdzie cię nie zabiorę, młody człowieku.
Amanda skrzyżowała ramiona, stawiając na swoim.
     – Gdzie jest tata? – Robert zniżył głos do szeptu.
     – Jest w swoim gabinecie i pracuje. – Amanda uniosła brwi i przekrzywiła głowę patrząc na Roberta.
     – Chodź tutaj – szepnął Robert.
     Amanda ruszyła korytarzem w stronę syna.
     – Tak?
     Robert pochylił się i szepnął jej do ucha:
     – Chcesz znowu mojego kutasa?
     Po długiej przerwie Amanda skinęła głową.
     – No więc.
Robert wyprostował się, oddalając się od niej i dał jej delikatnego klapsa w tyłek.
     – Proszę, weź te klucze i załóż płaszcz.
     Amanda uniknęła zadowolonego spojrzenia Roberta i pośpieszyła zrobić to, o co poprosił. Zatrzymała się i powiedziała Ireneuszowi, że musi zabrać Roberta na uroczystość w szkole. To była marna wymówka, ale jej mąż mruknął twierdząco i nie podniósł wzroku znad papierów.
     Matka z synem wsiedli do samochodu i pojechali. Robert pokierował ją do ciemnej, cichej ulicy z uroczymi domkami. Zaparkowała przed niebiesko-białym domem z włączonymi światłami w środku.
     Robert naciągnął sweter na gruby brzuch i wsunął go za pasek spodni. Wziął głęboki oddech. Amanda obserwowała go uważnie, przebierając palcami na kierownicy. Samochód trzasnął i zajęczał trochę, gdy silnik się ochłodził.
     – Jestem zdenerwowany, mamo.
Robert spojrzał na swoją piękną, bladą matkę w przyćmionym świetle. Jej ciemne oczy i czarne włosy wtapiały się w wieczorny obraz za oknem.
     – Cóż, jeśli powiedziałbyś mi, o co chodzi, może mogłabym ci pomóc.
Poklepała udo Roberta.
     – Czy chodzi o dziewczynę?
Miała nadzieję, że Robert zechce skierować swoje kolosalne przyrodzenie na kobiety w swoim wieku.
     – Tak, chodzi o dziewczynę.
Ramiona Roberta rozluźniły się nieco.
     – Przydałaby mi się twoja pomoc. Czy możesz mi obciągnąć?
Robert wyciągnął sweter i obniżył spodnie wraz z bieliznę. Jego twardy kutas stał na baczność.
     – Co?
Amanda rozejrzała się po pustej ulicy szeroko otwartymi oczami.
     – Teraz?
     Robert skinął głową. Przyglądał się, jak krzyż na jej naszyjniku wysuwa się z jej sukienki i zwisał, gdy opuszczała usta do jego penisa.
     – Och, tak, mamo.
Położył dłonie z tyłu jej głowy i chwycił jej jedwabiste włosy.
     – Jeśli dojdę, to naprawdę mnie uspokoi.
     – Mmmmppppphhhhh...
Amanda pozwoliła, by jego potężna pałka wbiła się jej w gardło. Stała się tak dobra w zaspokajaniu Roberta ustami. Ale naprawdę chciała, żeby to się skończyło szybko, zanim ktoś przejdzie z psem albo wróci do domu późno z pracy. Robiła długie, bulgoczące ruchy, masując lewą ręką przejrzałe jądra Roberta.
     – Zazwyczaj nie denerwuję się… od jakiegoś czasu… z kobietami.
Robert był już prawie gotowy by wystrzelić.
     – Po prostu… przypuszczam, że jej mąż może być w domu… i nie jestem pewien co do potu… aaaaahhhhhhhhhh...
Chwycił ją mocniej za włosy i nabił jej głowę w dół na swojego penisa, gdy dochodził.
     Amanda miała tylko sekundę, aby spróbować zrozumieć sens słów Roberta. Potem była niewolnicą ekstazy, gdy dusiła się i połykała ogromny spust swojego syna.
     Zanim Amanda odzyskała zmysły, Robert już otworzył drzwi.
     – Poczekaj na mnie. Nie powinno mi to zająć zbyt dużo czasu.
     Amanda spojrzała na niego, leżąc na brzuchu na przednim siedzeniu.
     – Ponadto prawdopodobnie będziesz chciała to wyczyścić, zanim przyschnie.
Robert wskazał na spermę, która wyciekła z jej ust i zebrała się na siedzeniu poniżej.
     – Pa, mamo.
Robert zatrzasnął drzwi i zaczął biegać po trawniku przed domem.
     –  O rany –  szepnęła do siebie Amanda, ocierając podbródek wierzchem dłoni.
Usiadła i przez kilka minut patrzyła, jak Robert biega. Następnie ponownie włożył sweter, zaczesał palcami ciemne włosy do tyłu i zadzwonił do drzwi. Amanda rozpoznała blondynkę, która otworzyła drzwi. Była to jedna z nauczycielek Roberta. Kobieta kilka razy potrząsnęła głową, a Robert skinął jej głową. Amanda nie słyszała, co mówią. Po minucie blondynka wpuściła Roberta do domu i zamknęła za nim drzwi.
     –  Biedna kobieta – szepnęła Amanda.
Pochyliła się nad siedzeniem i sięgnęła do tyłu, gdzie Robert zostawił jeden ze swoich swetrów. Ale zanim zdążyła wytrzeć nim przysychające nasienie, znalazła się z powrotem w nim twarzą, zlizując każdą jedną kroplę. Zadrżała, gdy słone białko rozpuszczało się na jej języku. Gdy skończyła, usiadła z powrotem, wytarła ślinę z siedzenia starym swetrem Roberta i czekała, aż skończy ze swoją nauczycielką.

***

     – Cieszę się, że powalił tego grubego dzieciaka.
Franciszek rozejrzał się za aprobatą dookoła stołu. Sabina miała zmartwiony i niespokojny wyraz twarzy. Jego najstarsza córka, Sandra, przyjechała tego popołudnia z niespodziewaną wizytą i wyglądała na bardziej zdezorientowaną niż ktokolwiek inny. Patryk unikał spojrzenia ojca, ale w Franciszku rozkwitała nadzieja względem syna.
     – A jeśli Patryk spóźnił się na kolację, bo był z jakąś dziewczyną, to świetnie. Patryk potrzebuje więcej kobiet i potyczek w swoim życiu.
     – Ale…
Sabina nie wiedziała, ile ośmieli się powiedzieć przy mężu i córce.
     – Tak?
Franciszek spojrzał na żonę z uniesioną brwią.
     – Ale co? Nie chcesz, żeby nasze dziecko wyrosło na mężczyznę?
     – Ja tylko... – westchnęła Sabina. – Myślałam, że będziesz dla niego nieco bardziej surowy.
     – Cóż, myślę, że mój młodszy brat wygląda całkiem nieźle po tej bójce.
Sandra uśmiechnęła się i odgarnęła rude włosy za ramiona.
     – Fajny z ciebie kocur, głuptasie.
     – Zamknij się.
Policzki Patryka zarumieniły się, gdy wybierał groszek na swoim talerzu.
     – Co w ogóle tutaj robisz?
Poprawił okulary i kątem oka spojrzał na Sandrę. Czy naprawdę przebolała już ich niezręczność po tamtym wczesnym poranku na korytarzu?
     – Jacek wyjechał w delegację, więc pomyślałem, że spędzę kilka dni u was.
Sandra zacisnęła różowe usta w wąską linię.
     – Pomyślałam, że będziesz szczęśliwy, gdy mnie zobaczysz.
     – Jesteśmy szczęśliwi, cukiereczku.
Sabina spojrzała na Patryka z wyrzutem i szturchnęła jego nogę stopą pod stołem.
     – Patryku, postaraj się być milszy dla swojej starszej siostry. Naprawdę nie wiem, co się z wami dzieje.
     – Dobra.
Patryk jadł w milczeniu, podczas gdy jego ojciec raczył wszystkich opowieściami o bójkach jakie stoczył w młodości.

***

     Robert był zaskoczony, że jego obecność nie miała wpływu na męża jego nauczycielki. Karolina Radziszewska wierciła się, pocierając o siebie nogi. Więc coś działało. Ale Robert uważał, że mężczyzna powinien zapaść w jakiś rodzaj śpiączki. Tego nauczyło go doświadczenie. Para oglądała telewizję w salonie, kiedy Robert zadzwonił do ich domu. Robert i Karolina stali teraz w drzwiach, a pan Radziszewski oglądał „Obławę” z kanapy po ich lewej stronie.
     – Robercie, to mój mąż Bogdan. Karolina stała z rękami splecionymi na niebieskiej spódnicy. Jej biała bluzka ledwo obejmowała powiększone piersi.
     – Bogdanie, Robert wpadł, żeby zapytać o pracę domową. Jego matka czeka w samochodzie na zewnątrz i wkrótce musi wracać.
     – Dobra.
Bogdan obejrzał się, zarejestrował pulchnego nastolatka stojącego obok swojej żony, a potem ponownie spojrzał na telewizor. Nie chciał przegapić niczego ciekawego.
     – Macie piękny dom.
Robert sięgnął lewą ręką za Karolinę i wsunął ją pod jej spódnicę oraz majtki, tuż nad jej pośladkami. Nawet jeśli Bogdan nie zamierzał się wycofać, Robert może uratować tę przygodę.
     – Dziękuję.
Bogdan myślał, że detektyw Joe Friday zamierza rozwiązać sprawę.
     – O mój.
Karolina skręciła się, gdy Robert od tyłu wsunął palec do jej cipki. Stała kilka kroków od męża i wpuszczała w siebie tego żałosnego ucznia. Dlaczego go nie powstrzymywała?
     – Co kochanie?
Bogdan nie odrywał oczu od ekranu telewizora.
     – Nic.
Karolina oddychała teraz ciężko, gdy palec poruszał się w jej wnętrzu. Jej kolana drżały, a na czole wystąpiły krople potu.
     – Miłego oglądania... filmu, kochanie. Zaraz... wracam.
Jej klatka piersiowa unosiła się, ale jej stopy się nie poruszały.
     Bogdan nic nie odpowiedział, ciągle wpatrując się w ekran.
     – Drogi?
Miała orgazm doprowadzona jedynie palcem Roberta i nie mogła uciec z pokoju.
     – Bogdanie? Jedynymi dźwiękami w pokoju był telewizor i delikatne chlupotanie jej mokrej pochwy. Spojrzała w dół, na tłustą twarz Roberta.
     – Co ty... mu zrobiłeś?
     – Ja? – Robert uśmiechnął się do niej. – Myślę, że ty mu to zrobiłaś. To twój pot sprawia, że mężczyźni wpadają w trans. To ma sens.
Przyspieszył ruchy palcem, czując, jak jej miękki tyłek kołysze się na jego ramieniu.
     – Ja jedynie to rozgryzłem.
     – Ooooooooooooo... – Karolina przeżywała orgazm stojąc przed Joe Fridayem, Bogdanem i tym nastolatkiem. Kiedy drżała, czuła, jak chłopak ściąga jej ubranie. Wkrótce była naga, stojąc w swoim salonie, podobnie jak Robert.
     – O nie. O rany. O mój.
Spojrzała w dół na penisa Roberta, który najwyraźniej był prezentem od Szatana. Jak ona kiedykolwiek zmieściła w sobie to coś.
     – Normalnie chciałbym, żebyś zaczęła od loda, ale to już załatwione.
Robert pchnął ją na kolana i przyglądał się, jak jej cycki podskakują, gdy ląduje na dywanie. Otoczki były duże, a sutki grube. Jej niebieskie oczy spojrzały na niego błagalnie.
     – Możemy przejść od razu do dania głównego.
Robert oburącz naciskał na jej ramiona, zmuszając by zajęła pozycję na czworaka. Piękna nauczycielka znajdowała się całkiem naga na podłodze w salonie. Jej wąska talia rozszerzyła się drastycznie do szerokich bioder i idealnie okrągłego tyłka. Jej cycki zwisały pod nią, duże sutki tylko muskały wełnę dywanu pod nimi. Uniosła głowę, patrząc na telewizor.
     – Co zamierzasz zrobić?
Karolina nie uprawiała wcześniej seksu w pozycji na pieska, ale słyszała o tym. Chociaż zapytała tego nieszczęsnego chłopca o jego zamiary, sytuacja stała się dla niej oczywista. Wciągnęła powietrze, czekając, aż potwór znów się w nią wbije. Jej oczy wpatrywały się w ekran z „Obławą”.
     – Poczekaj chwilę, zapewnię ci lepszą rozrywkę.
Robert rozejrzał się po pokoju, a potem podszedł do kominka. Jego kutas kołysał się, a brzuch drżał, gdy się poruszał. Zdjął oprawioną fotografię ślubną z haczyka nad kominkiem i wrócił do nauczycielki.
     – Grzeczna dziewczynka, nawet się nie poruszyłaś.
Położył oprawiony obrazek na dywanie, tuż przed jej rozstawionymi palcami.
     – Możesz oglądać to zamiast tego głupiego filmu.
     – Proszę... – Karolina nie wiedziała, czy błagała, żeby się zatrzymał, czy aby ją w końcu posiadł. Spojrzała na fotografię. Te wszystkie lata temu, w dniu ślubu, miała na sobie cudowną białą suknię ślubną, a jej nowy pierścionek z brylantem lśnił w słońcu. Bogdan śmiał się z czegoś znajdującego się za obiektywem i wyglądał bardzo przystojnie w smokingu. Pomyślała o swoim poprzednim wcieleniu, o tej pięknej parze przed nią i o tym, że nie mieli pojęcia, że pewnego dnia zostanie zbezczeszczona na podłodze w swoim salonie, podczas gdy jej mąż siedział i nic nie robił.
     Robert stanął za nią i opadł na kolana. Lekko przesunął palcami po idealnej krzywiźnie jej tyłka i obserwował, jak drży pod jego dotykiem.
     – Niech się pani przygotuje, pani Radziszewska.
Robert zrównał się z jej cipką i wepchnął swoje przyrodzenie do środka. Pękata głowa kutasa wskoczyła do jej przytulnego wnętrza.
     – Zaraz się przyzwyczaisz, tylko poczekaj.
Wsunął w nią jeszcze kilka centymetrów.
     – Bogdan... przepraszam.
Karolina spojrzała na swoją fotografię ślubną i pozwoliła temu chłopcu zniszczyć jej przysięgę małżeńską. Wzdrygnęła się, gdy coraz więcej penisa wsuwało się w nią. Wypuściła długie, niskie westchnienie, gdy jej pochwa rozciągnęła się, by go pomieścić. Wkrótce zaczęła odpychać swój tyłek naprzeciw jego dzikimi pchnięciom. Wysokie dźwięki jej euforycznych wrzasków zagłuszyły „Obławę” i rozbrzmiały wokół jej małego domku.
     Podczas gdy znajdował się w jej cipce, Robert zepchnął drżącą panią domu na brzuch, złączył jej nogi i wspiął się na nią w ten sposób. Zdjęcie ślubne było teraz tuż pod jej nosem. Chciał, żeby za każdym razem, gdy dochodziła, patrzyła na tę niczego niepodejrzewającą parę. Doszła wielokrotnie na jego nadętym kutasie.
     – Przepraszam... ja... oooohhhhhhhh... o mój Boże... przepraszam... – wybełkotała, gdy Robert rżnął ją od tyłu długimi, potężnymi pchnięciami. Jej piersi wypychały się z boków, gdy ugniatały dywan. Pot kapał jej z nosa na oprawione szkło.
     – Proszę… ooooooo…
     – Będziemy… ach… ach… ach… to robić częściej.
Robert położył dłonie na jej krzyżu, aby uzyskać lepsze podparcie. Jego brzuch opadał na jej tyłek za każdym razem, gdy wbijał się w nią do końca.
     – W szkole... będę chciał... trochę ulgi... w szkole... aaaahhhhhhhh...
Spuścił się w niej i obserwował, jak mięśnie jej pleców napinają się, gdy ponownie dochodzi od jego potężnego penisa.
     Trzy razy tego wieczoru Robert spuścił się w cipce swojej nauczycielki. Pod koniec błagała o kolejną porcję nasienia. Zostawił ją leżącą nagą na podłodze, z jej mężem głupio siedzącym na sofie kilka metrów po jej lewej stronie. Kiedy Robert wyszedł na zewnątrz, jego mama uruchomiła silnik samochodu.
     – Co robiłeś, Robercie? – spytała Amanda, kiedy Robert wsiadł do samochodu.
     – Dzieci, mamo.
Robert poklepał krągłe udo swojej mamy.
     – Będę miał dużo dzieci.
     Amanda wzdrygnęła się i odjechała samochodem od krawężnika. On miał rację. W głębi duszy wiedziała, że jej syn miał rację.

***

     Patryk leżał na swoim łóżku, trzymając otwartą książkę na piersi. Przewracał strony w normalnym tempie, ale słowa, które omiatał wzrokiem, jedynie przelatywały przez jego zajęty umysł. Myślał tylko o tym, że Dominika wróciła do hotelu, do swojego męża, podczas gdy Patryk utknął w swoim pokoju, próbując się uczyć. Nie wiedział, jak długo będzie czekał aby ją ponownie spotkać. Lampa w jego pokoju emanowała ciepłym blaskiem. Próbował się skupić.
     Patryk odwrócił głowę, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
     – Proszę.
Patryk przyglądał się, jak jego starsza siostra Sandra otwiera drzwi, delikatnie je za sobą zamyka i podchodzi do łóżka. Spojrzała na niego swoimi bladoniebieskimi oczami. Jej spojrzenie powędrowało w dół do miękkiego wybrzuszenia, którego spodnie od piżamy Patryka nie mogły całkiem ukryć, a potem powróciły do jego twarzy. Patryk szybko przyłożył rękę do czoła. Nie żeby się tego spodziewał, ale na szczęście się nie pocił, za co dziękował Bogu.
     – Hej, głuptasie.
Sandra usiadła na skraju łóżka obok stóp Patryka i złożyła ręce na kolanach.
     – Chcę z tobą porozmawiać o tamtej nocy na korytarzu.
     – Co?
Patryk poprawił grube okulary i spojrzał na otwartą książkę leżącą na jego piersi.
     – Och, nic się nie stało.
     – Masz rację. – Sandra z powagą skinęła głową. – Byłam oszołomiona i głodna, i myślałam, że jesteś Jackiem.
To było naiwne kłamstwo, Sandra mówiła rzeczy, które jasno wskazywały na to, że wiedziała, iż nie jest Jackiem, ale tego rodzaju kłamstwa w tej chwili potrzebowała.
     – Och... – impulsem Patryka było zaprzeczenie swojej siostrze, ale przemyślał to.
     – To ma sens – skłamał Patryk.
     – A i tak nawet nic nie zrobiliśmy. – Sandra skinęła głową z pełnym nadziei uśmiechem na twarzy.  – Prawda?
     – Zgadza się.
     – Dobra, załatwione.
Sandra wstała i wygładziła sukienkę. Jej piersi napięły materiał.
     – Naprawdę wróciłam dzisiaj do domu, aby upewnić się, że wszystko między nami jest w porządku.
     – Tak, wszystko jest w porządku.
Patryk spojrzał jej w oczy i dostrzegł w nich wątpliwości.
     – Wszystko w porządku.
     – Dobrze.
Sandra odwróciła się i podeszła do drzwi. Zastanawiała się, czy oczy Patryka obserwują jej zgrabny tyłek. Jeśli tak, to był niezłym zboczeńcem. Z jakiegoś powodu ta myśl sprawiła, że poczuła dreszczyk emocji.
     – Idę coś przekąsić. Dobranoc.
Nie odwracając się, otworzyła drzwi, wyszła i zamknęła je za sobą.
     Patryk westchnął przeciągle. Cóż, to oznaczało, że o jedną kobietę mniej musi się martwić. Sięgnął i wyłączył lampę. W pokoju zapadła ciemność. Im szybciej zaśnie, tym szybciej nadejdzie nowy dzień. A to zbliżało go do Dominiki.

***

     Rozbrzmiało powiadomienie informujące, iż transformacja została zakończona. Axcix odwróciła wzrok od rejestrów ciąży i spojrzała na migające światełka na ekranie. Intruz całkowicie został zmieniony i teraz był gotowy by go wypuścić z powrotem do lokalnego siedliska. Gdy już tam dotrze, będzie przeszkadzał i ścigał każdego, kto próbowałby ingerować w eksperyment. Potężne narzędzie.
     Może powinna go jakoś nazwać? Każde dobre stworzenie zasługiwało na imię. Przetrawiła tę myśl, ale nie wpadła na żaden pomysł. Nazywał się Kowalski i tak teraz nazywałaby go Axcix. Nie miała czasu na wymyślenie czegoś bardziej wyszukanego.
     Z pęknięciem bańki Kowalski mógł wrócić na powierzchnię. Oszołomiony, ale wyraźnie myśląc o swojej misji, wyciągał jedną rękę przed drugą aż wyłonił się na powierzchnię jeziora. Zassał powietrze do płuc i popłynął do brzegu.

***

     – Agencie Rakowski? Agencie Kowalski? Doktor Kobylińska?
Helena Balicka weszła do ciemnego pokoju hotelowego. Gdzie się wszyscy podziali?
     – Wanda?
Podeszła do lampki nocnej i sięgnęła po włącznik, kiedy nagle ręka wyskoczyła z otwartych drzwi szafy i złapała ją za nadgarstek. Helena wrzasnęła i próbowała odskoczyć, ale ręka trzymała ją mocno. Z cienia wyszedł agent Rakowski.
     – Jezu, agencie Rakowski, przestraszył mnie pan.
Serce Heleny zwolniło. Wypuściła powietrze i odgarnęła brązowe włosy z twarzy.
     – Cicho.
Edward Rakowski puścił nadgarstek Heleny i przyłożył palec do ust.
     – Coś się stało i domyślam się, że nie masz pojęcia co.
     Helena powoli pokręciła głową, jej ramiona uniosły się z napięcia.
     – Dobrze. Czas to zgłosić.
Edward podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę. Trzymał ją przy uchu, ale jego palec nie wybierał numeru kwatery głównej. Nie było słychać sygnału.
     – Co to jest?
Helena obserwowała go, mocno obejmując swoją szczupłą sylwetkę.
     – Prawdopodobnie jest gorzej, niż myśleliśmy.
Edward otworzył szufladę biurka i wyciągnął długopis, papier i kopertę. Nabazgrał notatkę, złożył ją i włożył do koperty. Zapisał adres na kopercie, zapieczętował ją i wepchnął do kieszeni marynarki.
     – Gdzie jest twoje auto?
     – Zostawiłam je przy bibliotece. Złapałam kapcia.
Helena pozwoliła mu złapać się za łokieć i wyprowadzić z pokoju hotelowego.
     – Wróciłam tu pieszo.
     – Moje opony też zostały przebite.
Edward szedł żwawo, kręcąc nerwowo głową, wypatrując jakichkolwiek zagrożeń.
     – Musimy znaleźć działający telefon. Następnie musimy wydostać się z tej miejscowości.
     – Dobra.
Zeszli po schodach i szybko wyszli przez mały parking.
     – Ale najpierw musimy znaleźć skrzynkę pocztową – powiedział Edward.
     – Jest jedna, drugi zakręt w prawo.
Helena była sekretarką grupy operacyjnej i jako tako wiedziała, gdzie mogą znajdować się pobliskie skrzynki pocztowe.
     – Zaprowadź mnie tam.
Twarz Edwarda wydawała się napięta i wycofana. Wyszli z parkingu i skręcili w prawo. Muszą znaleźć skrzynkę pocztową, znaleźć telefon, a następnie samochód. Przy odrobinie szczęścia uda im się wykonać te wszystkie rzeczy.

***

     – To nie tak, Lidio, ani trochę mi się to nie podoba.
Witold wychodząc z sypialni, którą dzielił z żoną, prawie wpadł na swojego wysokiego syna.
     – To nie potrwa długo. – Lidia zawołała za nim. – Bądź wyrozumiały i okaż trochę serca.
     – Co się dzieje, tato? – Dawid położył rękę na ramieniu ojca.
     – Najwyraźniej prowadzimy teraz pensjonat dla młodych kobiet.
Witold minął syna w korytarzu i pomrukiwał pod nosem schodząc po schodach.
     – Mamo?
Dawid wszedł do sypialni rodziców. Znalazł mamę w ślicznej różowej sukience, siedzącą na skraju łóżka z głową w dłoniach.
     – O czym tata mówił?
     – Nie planowałam tego.
Lidia spojrzała na swojego przystojnego syna oczami wilgotnymi od łez.
     – Nie lubię kiedy twój ojciec jest zdenerwowany, ale nic na to nie mogę poradzić.
Wzięła głęboki oddech i położyła ręce na kolanach.
     – Gościmy kolejną kobietę w pokoju twojego brata. Przynajmniej na tę chwilę. Pani Wanda Goniewska.
     – Jesteś wspaniała, mamo.
Dawid podszedł do niej, pochylił się i pocałował ją w policzek.
     – Czy też jest seksowna?
Pocałował ją ponownie, trochę bliżej ust.
     – Nie przyprowadziłem jej tutaj dla ciebie.
Lidia nie mogła się powstrzymać od odwrócenia lekko głowy tak, aby trzeci pocałunek wylądował na jej ustach.
     – Ale tak… – wysunęła podbródek do góry i przygryzła jego górną wargę.
To było niebezpieczne, kiedy drzwi były otwarte, a Witold nie był oszołomiony, ale po prostu nie mogła się oprzeć swojemu słodkiemu synowi. Zastygli w pocałunku w ten sposób na minutę, a potem odchyliła się i wzięła głęboki oddech.
     – ... Wanda jest całkiem ładna, tak sądzę.
Czy przyprowadzała te kobiety do domu dla Dawida, czy to się po prostu działo? Lidia nie była tego pewna.
     – No cóż, mogę ją poznać?
Dawid ścisnął lewą pierś swojej mamy i się wyprostował. Spojrzał przez ramię, nagle wystraszony, że jego tata może stać w drzwiach. Ale nikogo tam nie zobaczył.
     – Nieco później, Dawid.
Lidia wstała, klepnęła Dawida w tyłek i przeszła obok niego.
     – Oliwia i Wanda chciały zadzwonić do domu, ale telefon nie działał. Więc zamiast tego… – Spojrzała na niego. – ... są zajęte w pokoju twojego brata. Dajmy im i twojemu ojcu trochę przestrzeni. Chcesz pójść ze mną na spacer?
     – Na zewnątrz jest ciemno.
Dawid wyjrzał przez okno.
     – Chodź, kochanie.
Lidia uśmiechnęła się do Dawida, a z jej twarzy zniknęło zmartwienie.
     – Możemy trzymać się za ręce pod rozgwieżdżonym niebem.
     – No nie wiem. – Dawid myślał o tym, jak na zewnątrz musiało być chłodno.
     – Mogę pozwolić ci potrzymać coś więcej niż tylko moją rękę.
Lidia wyszła z pokoju i zeszła na dół.
     – Dobra.
Dawid szybko poszedł za nią.

***

     Patryk spał i śnił o życiu na dnie jeziora. Był pod wodą, ale nie tonął, utknął w mule po upadku z nocnego nieba.
     – Co?
Patryk poderwał się z łóżka, wyrwany ze snu przez rękę na ramieniu. Zimny pot wystąpił na jego czoło, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy próbował złapać oddech. Stał nad nim zamazany cień.
     – Oto twoje okulary, skarbie.
Sabina podała synowi okulary i usiadła w nogach jego łóżka. Miała na sobie długą ciemnoniebieską koszulę nocną.
     – Pachnie... tu dość przyjemnie. Złożyła ręce na kolanach.
     – Która godzina?
Patryk pozwolił, by wspomnienie snu rozmyło się w jego umyśle. Nagle uświadomił sobie, że poci się w obecności matki. To nie oznaczało niczego dobrego. Ani odrobinę.
     – Jest druga w nocy, Patryku.
Sabina potarła o siebie nogi. Jej cipka była całą wilgotna. Minęło kilka dni, odkąd ona i Franciszek to robili. Może obudzi męża, kiedy wróci do sypialni i będzie się z nim kochać. Była w zaskakującym nastroju.
     – Ja… – Sabina próbowała się skupić. – Chciałam porozmawiać z tobą o tej korepetytorce, kiedy twojego ojca i siostry nie ma w pobliżu. Wydaje mi się, że to odpowiedni moment.
     – Porozmawiajmy o tym jutro, mamo.
Patryk położył głowę z powrotem na poduszce. Starał się nie patrzeć na seksowne kształty swojej mamy, które zostały podkreślone przez delikatne światło księżyca wpadające przez okno. Narzucił kołdrę na głowę.
     – Nie, skarbie. Musimy porozmawiać.
Sabina przesunęła swój tyłek na łóżku trochę bliżej syna.
     – Rozumiem, że nastoletni chłopcy mają swoje potrzeby, ale ta nauczycielka nie jest dla ciebie odpowiednia.
Mówiła do nierównej kołdry, pod którą Patryk się przed nią ukrył.
     – Potrzebujesz dziewczyny w swoim wieku.
     – Kocham ją, mamo. – Głos Patryka był stłumiony przez pościel. Myślenie o Dominice i świadomość, że Sabina wdycha zapach jego potu, sprawiły, że kutas Patryka napęczniał.
     – Wszyscy święci.
Sabina widziała przez kołdrę zarys olbrzymiego penisa syna, który stawał się coraz większy. Wiedziała, że musi przekierować jego energię na inne kobiety.
     – Wiesz, Patryku. Widziałam was razem. Podoba ci się jej ciało? Są dziewczyny w twoim wieku z dużymi piersiami. Znam niektóre z ich matek. Mogłabym umówić cię na randkę z jedną z tych dziewczyn.
     – Idź stąd.
Patryk zamknął oczy i chciał, żeby to wszystko się skończyło.
     – Kocham ją.
     – Dość, wystarczy.
Sabina ściągnęła kołdrę z Patryka i zrzuciła ją na podłogę. Jej brązowe oczy skupiły się na namiocie w jego spodniach od piżamy.
     – Zrobię to sama, jeśli będę musiała.
Ściągnęła piżamę z jego pośladków. Powietrze opuściło jej płuca, gdy jego penis wyskoczył we wzwodzie. Przezwyciężyła początkowe zdumienie i ponownie wzięła oddech.
     – Jak ta kobieta kiedykolwiek zmieściła w sobie twoje przyrodzenie?
Sabina przechyliła się na bok i owinęła palcami żylasty trzon. Gładziła go w górę i w dół, jej obrączka lśniła w bladym świetle księżyca.
     – Matka czasami musi pobrudzić sobie ręce, by pomóc swoim dzieciom.
     – Nie, mamo. Meteor... Dominika nie jest korepetytorką... jest śledczym... aaaahhhhh... och, mamo... pot...
Patryk wpatrywał się w Sabinę. Jej dłonie wyprawiały cuda na jego penisie. Jej piersi podskakiwały i drżały pod koszulą nocną, gdy pracowała swymi ramionami. Jej twarz była wykrzywiona w czystej determinacji.
     – Zerwiesz z tą dziewczyną?
Oczy Sabiny wpatrywały się bez przerwy w penisa Patryka. Był to organ mężczyzny znacznie większego od jej syna. Jakie to wszystko było dziwne.
     – Nie.
Uważał, że powinien stawiać większy opór. Nie chciał o tym mówić Dominice. Ale z drugiej strony Patryk przypomniał sobie, jak śledcza zapytała go o jego mamę. Może rzeczywiście chciałaby o tym usłyszeć. Może powinien po prostu do tego dopuścić.
     – No cóż, nie mam wyboru.
Nie puszczając penisa swojego syna, Sabina wczołgała się pomiędzy jego nogi i usiadła na piętach.
     – Zmusiłeś mnie do tego, Patryku.
Pochyliła się i włożyła do ust główkę penisa. Była całkiem niezła w zaspokajaniu ustami Franciszka. W końcu miała sporo praktyki. Ale teraz było jej niezręczne i dziwne. Patryk był tak duży, że wyglądał prawie tak, jakby należał do innego gatunku. Wyjęła go z ust i spojrzała mu w oczy.
     – Będę to dla ciebie robiła, jeśli obiecasz, że znajdziesz dziewczynę w swoim wieku.
Jej dłonie gładziły w górę i w dół jego potężnej długości, gdy do niego mówiła.
     – Nie przestanę spotykać się z Dominiką.
Patryk widział wytrwałość w jej oczach. Znał swoją mamę i wiedział, że trudno jest jej ustąpić, kiedy czegoś chciała.
     – W porządku.
Sabina spojrzała na penisa i zobaczyła sączący się z niego preejakulat. Pochyliła głowę i zlizała go. Jej oczy zatrzepotały, a po plecach przebiegł jej dreszcz. Co to było? Nie spodziewała się, że będzie smakował tak wyśmienicie.
     – Będę to dla ciebie robiła każdej nocy, dopóki nie znajdziesz dziewczyny w swoim wieku. Rozumiem, że masz potrzeby, Patryku.
     Patryk pokręcił głową.
     – Nie ma wielu matek, które złożyłyby taką propozycję swoim synom. Powinieneś być wdzięczny.
Sabina opuściła usta i wciągnęła do nich penisa. Poruszała głową z entuzjazmem, jej brązowe włosy opadały wokół jej twarzy.
     Z tego, co Patryk zdążył zauważyć, sądził, że w całym Pilchowie może być wiele matek składających podobne oferty swoim synom. Ale zachował to dla siebie i zamiast tego pomrukiwał, gdy jego mama usiłowała go zaspokoić.
     Sabina naprawdę się starała i po pięciu minutach jej ruchy stały się bardziej płynne. Stwierdziła, że jeśli rozluźnia szczękę i przesunie głowę w lewo przy ruchu w dół, a w prawo przy ruchu w górę, może utrzymać zadowalające tempo. Poczuła, że zaczynają mu drżeć uda. To już nie potrwa długo.
     Najbardziej odurzający zapach wypełnił nozdrza Patryka. Wiedział, że jego mama poci się z wysiłku. Teraz oboje pocili się razem. Patryk nie był pewien, czy ta noc zakończy się tylko na lodzie.
     – Mamo… ja… – mocno chwycił pościel w obie dłonie.
     – Mmmmmmmmmppphhhhh... – Sabina zachęcała go.
Gdyby dała mu to doświadczenie, nie ma mowy, żeby wrócił do tej korepetytorki. Nagle jej oczy się rozszerzyły. Nigdy nie połykała nasienia Franciszka i nie miała zamiaru tego robić dla swojego syna. Odsunęła swoje usta od jego penisa i pompowała go oburącz. To było niesamowite. Podczas gdy penis jej męża miał miejsce tylko na jedną rękę, potwór Patryka miał miejsce na trzy ręce, może nawet cztery.
     – Po prostu dojdź i skończ, skarbie.
     Gejzer spermy wzbił się w powietrze i spadł z powrotem na Patryka, łóżko oraz nagie ramiona i dłonie Sabiny. Gdy tylko dotknęła jej skóry, wrzasnęła, a jej pochwa trysnęła wilgocią, mocząc majtki i prześcieradło. Jej oczy przewróciły się do tyłu i osunęła się do przodu, co postawiło ją na drodze kolejnych strumieni spermy. Sperma Patryka wylądowała na jej włosach i na prawej stronie jej twarzy.
     Kilka minut później nadal leżała z głową na biodrze Patryka. Zapach który ją otaczał był mroczny, ostry i przesiąknięty żądzą tworzenia nowego życia. Sperma na jej ustach smakowała wyśmienicie. Zlizała ją, a potem otworzyła oczy i zobaczyła spermę na jego dużych jądrach. Wkrótce zlizała dokładnie całe jego nasienie.
     – Oj, mamo.
Patryk spojrzał na nią, gdy pochłaniała jego spermę. Wyglądała jak kot próbujący zlizać każdą odrobinę rozlanego mleka.
     Kiedy zlizała ostatnią kroplę zabłąkanej spermy z jego brzucha, usiadła z powrotem między jego nogami i spojrzała na niego.
     – Nadal jesteś sztywny.
Przesunęła palcem po jego żylastym trzonie.
     – Nie jest to normalne, prawda?
     – Mamo, powinnaś iść zanim...
Patryk spojrzał na swoją matkę z połową twarzy pokrytą jego spermą. Jej wygląd zapierał dech w piersiach.
     – Mamy cienkie ściany. Nie chcesz chyba obudzić Sandry ani taty.
     – Oczywiście.
Sabina bardzo powoli skinęła głową. Była rozdarta na dwie części, jedna chciała dosiąść syna i całkowicie wymazać korepetytorkę z jego umysłu, druga połowa wiedziała, że musi uciekać.
     – Później ponownie omówimy sprawy korepetytorki.
     – Dobrze, dobrze.
Patryk nadal trzymał mocno prześcieradło obiema dłońmi, używając całej swojej siły, by nie zerwać się na równe nogi i nie wbić penisa pomiędzy nogi Sabiny.
     – Po prostu już idź – powiedział przez zaciśnięte zęby.
     – Chyba... potrzebuję prysznica.
Sabina doczołgała się do krawędzi łóżka i stanęła na podłodze.
     – Dobranoc, Patryku.
W lekkim oszołomieniu wyszła z jego pokoju i skierowała się do łazienki na korytarzu po jej prawej stronie. Nie zauważyła męża stojącego po jej lewej stronie w drzwiach ich sypialni na drugim końcu korytarza.
     Nieco wcześniej Franciszek usłyszał coś, co wybudziło go z dziwnego snu. Langiewiczowie mieli dość cienkie ściany. Jego żony nie było obok niego, więc wstał i dotarł aż do drzwi, gdy feromony Sabiny oszołomiły go. Potem już tylko stał w ciemności i mruczał w kółko do siebie: „To tylko zły sen, to tylko zły sen.”
     Dziesięć minut później świeżo wykąpana Sabina odnalazła Franciszka w drodze powrotnej do swojego pokoju i delikatnie poprowadziła go z powrotem do łóżka. Kiedy obudził się rano, zastanawiał się nad swoim dziwnym snem. To było prawie jak słuchanie odgłosów, jakby jego żona ujeżdżała kutasa innego mężczyzny.
     Sandra również obudziła się w środku nocy. Jej pokój znajdował się tuż obok pokoju brata. Przez ścianę słyszała prawie wszystko. Doznała głębokiego szoku, obrzydzenia, podziwu i zdumienia. Ale w końcu wygrało jej pożądanie. W sąsiednim pokoju słuchała, jak jej własna matka obciąga jej chuderlawego brata. Wsunęła rękę w spodnie od piżamy i wsunęła w swoje wnętrze dwa palce, kiedy za ścianą jej matka zaczęła siorbać. Doprowadziła się do kilku orgazmów. W końcu zasnęła, słuchając chrząkania brata i masturbacji po tym, jak Sabina opuściła jego pokój.

***

     – To jest dom pastora Nowackiego.
Dawid szedł za matką przez trawnik pastora, pozwalając jej prowadzić się za rękę. Ich spacer doprowadził ich w to miejsce.
     – Tak.
Lidia mocno ściskała dłoń Dawida. Jego palce były przyjemnie ciepłe w jej dłoni. Oboje mieli na sobie grube kurtki, ale zimne powietrze pieściło nogi Lidii pod sukienką. Żałowała, że nie ubrała się bardziej odpowiednio, ale wyszli pod wpływem chwili.
     – Chcę ci coś pokazać.
     Znali to miejsce, po tym jak latem byli na podwórku pastora na kościelnym grillu. Był tu w większości trawnik ze stołem piknikowym i ławkami po jednej stronie, otoczony gęstymi drzewami. Ciepłe światło wychodziło z tylnych okien i oświetlało trawnik. Lidia poprowadziła Dawida do stołu. Usiedli na stole z nogami na ławce, twarzą do domu. W tej pozycji znajdowali się całkowicie ukryci w cieniu.
     Lidia sięgnęła do torebki i podała Dawidowi lornetkę.
     – Przyniosłam to dla ciebie. Co widzisz?
Lidia przytuliła się do Dawida i oparła blond włosy o jego ramię.
     Dawid wziął lornetkę, wyregulował ostrość i spojrzał na najbardziej oczywistą rzecz.
     – Pastor Nowacki pracuje nad czymś w swoim gabinecie. Przyglądał się uważnie wszystkim oknom na parterze, gdzie paliły się światła, ale dostrzegł tylko pastora.
     – Prawdopodobnie pisze następne nudne kazanie.
     – Wstydź się, Dawidzie. Jego kazania nigdy nie są nudne. To słowo Pana.
Lidia żartobliwie uderzyła go czołem w ramię.
     – Spójrz na górę.
     Wzrok Dawida powędrował wyżej. Wszystkie światła były na piętrze się świeciły, więc jego oczy potrzebowały chwili, aby się przyzwyczaić. Kilka pokoi było ozdobionych tęczami i latającymi spodkami i prawdopodobnie były to pokoje dzieci pastora. W następnym oknie dostrzegł pusty pokój z dużym, ładnie zasłanym łóżkiem. Sypialnia pastora. Rozejrzał się po sąsiednim pokoju i oddech Dawida uwiązł mu w gardle.
     – Widzisz już?
Lidia spojrzała na niego, gdy zmarszczył brwi i przetwarzał to, co zobaczył.
     – To pani Nowacka z inną kobietą na kolanach.
Dawid nie wiedział, czego się spodziewał, ale to nie było to. Żona pastora siedziała bez bluzki, a jej kremowa skóra sprawiała, że łatwo było ją zobaczyć w przyćmionym świetle, gdy jego oczy wiedziały, czego szukać.
     – Drobna kobieta ssie piersi pani Nowackiej. Nie rozumiem.
Rzeczywiście, druga kobieta była nadal ubrana i obiema dłońmi ściskała i ssała ustami dużą białą pierś. Widział przez lornetkę wystarczająco wyraźnie, by zauważyć palce kobiety rytmicznie ugniatające miękkie ciało.
     – Karmiłam Oliwię. Teraz Oliwia karmi naszego nowego gościa, Wandę. Jak widzisz, Monika też robi to z kobietą, która jest naukowcem. Nie pamiętam jej nazwiska.
Lidia wyjęła lewą rękę z ciepłej kieszeni i potarła penisa Dawida przez spodnie. Był już twardy.
     – Dlaczego mi to pokazujesz?
Dawid poczuł, jak rozpina mu spodnie i wyciąga penisa. Powietrze na jego wrażliwej skórze było chłodne.
     – Ty i ja. Ta druga matka, którą widziałeś ze swoim synem. A teraz to. Wszystko jest ze sobą powiązane, Dawidzie.
Pogładziła jego wspaniałego penisa lewą ręką.
     – A to jest żona pastora, więc wszystko wygląda na to, że taka jest wola Boga. Pomyślałam, że chciałbyś to wiedzieć.
Lidia pochyliła się na bok, opuściła usta na penisa syna i zaczęła poruszać głową.
     – Czy pastor Nowacki wie?
Dawid podniósł lornetkę do oczu lewą ręką, a prawą położył z tyłu głowy matki, aby pomóc jej w odnalezieniu rytmu. Pani Nowacka wydawała się trzymać rękę między nogami drugiej kobiety. Dawid mógł się domyślić, co robiła.
     – Nnnmmmmmm – powiedziała Lidia.
     – Tak, trudno byłoby powiedzieć pastorowi coś takiego.
Dawid w ogóle nie sądził, aby to był plan Boga. Ale jeśli ktokolwiek to zaplanował, Dawid był mu za to wdzięczny. Spojrzał z powrotem na okno pastora i patrzył, jak zapisuje notatki na bloku papieru. Cokolwiek się działo, rozprzestrzeniało się szybko i tak wielu mężczyzn w mieście wydawało się nieświadomych. Cholera, własny ojciec Dawida nie miał pojęcia, co dzieje się pod jego własnym dachem.
     – To naukowiec, tak powiedziałaś?
     – Hhhmmmmmmppphhhh – przytaknęła Lidia, poruszając głową na długim kutasie Dawida.
     Dawid będzie musiał o tym wszystkim opowiedzieć Patrykowi.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i science fiction, użyła 6774 słów i 38879 znaków, zaktualizowała 3 lis 2021. Tagi: #incest #nauczycielka #matka #syn #siotra #brat

1 komentarz

 
  • Mlodyzakazany

    Znam oryginalne opowiadania tego autora, bardzo dobrze wyszło Ci to tłumaczenie. W wielu innych tłumaczonych opowiadaniach czuje się, że tekst nie jest oryginalny, jest sztywny, niezgrabny i po prostu ciężko się czyta. Tutaj nie miałem generalnie tego problemu. Czy po tak wielu wykonanych tłumaczeniach, zamierzasz opublikować coś własnego, a może już coś piszesz, po prostu tego nie publikowałaś? Trzymam kciuki za dalsze prace.

    5 lis 2021