Woda (IX)

Woda (IX)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     – Patryk był dość zajęty, odkąd się z panią widzieliśmy w zeszłym tygodniu.
Sabina siedziała na sofie w gabinecie doktora Kubika. Ponownie samego lekarza nigdzie nie było. Zamiast tego jego żona Paulina z zainteresowaniem obserwowała Sabinę i Patryka.
     – Dziś się pobił. Któregoś dnia zrobił coś swojej starszej siostrze, ale ona nie chciała mi powiedzieć co to takiego było. Ale domyślam się, że nie było nic dobrego. Matka wie takie rzeczy.
Sabina wyliczała na palcach, przeglądając swoje notatki.
     – Wczoraj robił… różne rzeczy ze swoją korepetytorką.
     – Rzeczy?
Paulina uśmiechnęła się delikatnie i z zaciekawieniem przechyliła głowę.
     – Jakie rzeczy?
Jej dociekliwe oczy, powiększone przez okulary, błądziły tam i z powrotem pomiędzy Sabiną, a Patrykiem. Jej dłonie spoczywały nieruchomo na podołku spódnicy. Mocno ściskała kolana.
     – Cóż...
Policzki Sabiny pociemniały, gdy pomyślała o rzeczach, które widziała i słyszała.
     – Rozumiem, że chłopcy w wieku Patryka muszą… rozładować napięcie. Ale korepetytorka była w takim wieku, że spokojnie mogłaby być jego matką. Jako jego matka, wiem, że to nie jest dla niego dobre.
     – Rozumiem. – Paulina skinęła, a jej brązowy kucyk podskoczył za jej głową.
     – On jest też wobec mnie zbyt drażliwy.
Sabina dalej odhaczała zarzuty na palcach.
     – Ma osiemnaście lat, na miłość boską, nie powinien dotykać swojej matki. Poza tym jego przyjaciel Robert był wobec mnie niewymownie niegrzeczny.
     – Czy on coś ci zrobił, mamo?
Twarz Patryka w ciągu milisekundy zmieniła się, w jednej chwili widać na niej było wymalowane rozgoryczenie, a zaraz potem panikę.
     – Uderzyłam tego chłopca i go wygoniłam.
Sabina skrzyżowała ramiona na dużej klatce piersiowej i mocno zacisnęła szczękę.
     – Uderzyłem go dzisiaj tylko dlatego, że mówił o tobie złośliwe rzeczy.
Patryk poprawił okulary i spojrzał na mamę.
     – Mówił brzydkie rzeczy, pani Kubik. – Patryk skierował wzrok na ładną doradczynię siedzącą naprzeciwko nich.
     – Czy te złe rzeczy, przez przypadek, miały może związek z tym, że narażał twoją matkę w aspekcie seksualnym? – W oku Pauliny pojawił się mały błysk.
     – Mój Boże, pani Kubik. – Sabina przyłożyła rękę do ust.
     – Przepraszam, pani Langiewicz. Ale musimy być tutaj szczerzy, a zna pani chłopców w tym wieku.
Paulina odwróciła swój delikatny uśmiech w stronę Sabiny.
     – Jesteś piękną kobietą, to naturalne, że tak ciebie postrzegają.
     – Mój Boże. – Sabina nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
     – Słuchajcie, myślę, że wiem, dlaczego tak się dzieje. – Patryk gestykulował rękoma, gdy mówił, stając się bardziej ożywiony. – Spadł meteor... i Robert powiedział coś o pocie mężczyzn. A starsi chłopcy, większość z nas ma powiększone… – spojrzał na matkę. – ...przyrodzenia. Za to kobiety też rosną i...
     – Patryku, wystarczy.
Sabina ukryła twarz w dłoniach upokorzona.
     – Nie rozmawiamy o twoim przyrodzeniu ani mojej wadze. Przytyłam parę kilogramów. To się zdarza.
     – Nie, mamo. Nie tylko ty. – Patryk mówił bardzo szybko. – Spójrz na panią Kubik. Jej piersi są… inne niż w zeszłym tygodniu.
     – Co w ciebie wstąpiło, Patryku? – Sabina zmrużyła oczy. Była bliska spoliczkowania własnego syna.
     – Rozumiem co się tutaj dzieje.
Paulina wstała, przeszła przez pokój do Sabiny i położyła rękę na jej ramieniu.
     – Skończę sesję na osobności z Patrykiem. Wiem, co robić. Proszę poczekać w holu.
     –  Ale… –  powiedziała Sabina.
     – Proszę, pani Langiewicz. – Paulina delikatnie ścisnęła ramię Sabiny. – Omówiłam sprawę Patryka z doktorem Kubikiem, dokładnie wiem, co mam robić.
     Sabina wstała i podeszła do drzwi. Spojrzała przez ramię na Patryka i Paulinę. Oboje ją obserwowali. Paulina zajęła miejsce Sabiny obok Patryka na kanapie. Sabina otworzyła drzwi, wyszła do poczekalni i zamknęła je za sobą. Znalazła czasopismo, usiadła na krześle i cierpliwie czekała.
     – Jesteś mądrym chłopcem.
Paulina odwróciła się do Patryka i położyła dłoń na jego kolanie.
     – Zorientowałeś się, że pot jest katalizatorem.
Jej uśmiech poszerzył się, gdy mówiła, pełna oczekiwania.
     – Chociaż wątpię, czy w to wszystko jest zaangażowany jakiś meteor.
Paulina wstała, zdjęła z nóg szpilki i ustawiła je obok sofy.
     – Ale to nie tylko pot mężczyzn.
Zdjęła okulary, położyła je na stoliku, a potem podskoczyła na podeszwach bosych stóp.
     – Kobiecy również.
     – Co?
Szczęka Patryka opadła, gdy przyglądał się, jak ta dobrze wychowana dama biega w miejscu po drewnianej podłodze. Jego wzrok opadł na jej piersi, które podskakiwały razem z nią pod jej bluzką i stanikiem. Były większe niż w zeszłym tygodniu, Patryk był tego pewien.
     – Co pani robi?
     – To też muszę zdjąć.
Paulina próbowała poruszać nogami w spódnicy. Zsunęła spódnicę aż do podłogi i położyła ją na butach. Potem znów dreptała, jej nagie, białe nogi napinały się i rozluźniały z każdym krokiem.
     – Nie skłamałam... twojej matce, Patryku.
Teraz sapała i odrobinę dyszała. Jej bluzka powiewała nad czarnymi koronkowymi majtkami. Bielizna, która kiedyś była zarezerwowana tylko dla jej małżonka, była teraz wyraźnie widoczna dla tego nastolatka.
     – Omówiłam... przedyskutowałem twoją sprawę z moim mężem. Ale potem... doznałam... objawienia.
Jej czoło błyszczało od potu, a kucyk tańczył za nią, gdy kontynuowała bieganie w miejscu. Podskakując, ściągnęła bluzkę przez głowę i rzuciła ją na sofę.
     – Znalazłam coś... lepszego niż jakikolwiek... narkotyk. Tak... słodki jak... samo życie.
     – Musi się pani zatrzymać, pani Kubik.
Patryk obserwował, jak ta piękna, zamężna kobieta ćwiczy w czarnym koronkowym staniku i majtkach. Nie mógł oderwać wzroku od jej podskakującego biustu. Jego spodnie stały się bardzo niewygodne, gdy jego penis był w pełni nabrzmiały.
     – Nie będę w stanie sobie pomóc.
     – Podobają ci się moje... cycki? Tak nazywają je chłopcy... w twoim wieku... prawda?
Uśmiech Pauliny był nieco napięty, gdy ćwiczyła, ale nadal był ładny i przyjazny.
     – Cycki?
     – Piersi?
Patryk bez zastanowienia rozpiął spodnie i zsunął je na uda. Jego kutas wyskoczył. Zapach w pokoju był intensywny i przytłaczający.
     – Piersi?
Paulina przerwała swoje bieganie i opadła na kolana. Wytarła czoło wierzchem dłoni.
     – Jesteś takim grzecznym chłopcem, Patryku Langiewicz.
Wyciągnęła rękę i lewą dłonią chwyciła długiego penisa Patryka.
     – Masz takiego wspaniałego penisa. Popatrz, jak głowa się rozszerza, tak po prostu.
Przejechała prawym palcem wskazującym po głowie, odciągając kroplę preejakulatu. Włożyła palec do ust i zatrzepotała rzęsami.
     – Taki wyśmienity...
Paulina ściągnęła spodnie oraz bieliznę Patryka do kostek i delikatnie rozłożyła jego nogi.
     – Czy to będzie twój pierwszy seks oralny, czy to też robiłeś to z korepetytorką?
Pochyliła się do przodu i zlizała pozostały preejakulat z jego kutasa. Po jej kręgosłupie przebiegł lekki dreszcz.
     – Korepetytorka.
Patryk nie mógł oprzeć się wrażeniu, że zaraz zdradzi Dominikę. Wiedział, że to śmieszne pod wieloma względami. Byli razem tylko tej jednej nocy. Była żoną niezłomnego Mariusza Fogiela. Dominika nie była jego dziewczyną ani niczym w tym rodzaju. Nie byli w związku. Nie założył jej pierścionka zaręczynowego. Ale jednak.
     – Może my... och... kurcze.
Westchnął, gdy Paulina przesunęła główką jego penisa po swoich miękkich, różowych ustach.
     – Ten… meteor.
     – Mmmmmmmm...
Paulina przesunęła kutasa na bok swoich ust. Był on taki pokaźny. Polizała trzon w dół i czuła się tak, jakby trwało to wieczność, dopóki nie znalazła jego dużych, ciężkich jąder. Nigdy się tym nie znudzi i była w stanie namawiać matki, by wciąż przyprowadzały jej swoich synów.
     – Nie przejmuj się meteorem, Patryku – powiedziała Paulina pomiędzy liźnięciami lewego jądra. Lewą ręką pogłaskała masywnego penisa. Do tej pory Patryk był najchudszym z pacjentów, z którymi obcowała. Jej zdaniem to było dobre. Był słodki i niewinny.
     – Cokolwiek wydarzyło się w Pilchowie, jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
Wciągnęła jego jądro i owinęła je swoimi ustami.
     – Twój mąż.
Patryk spojrzał na obrączkę dotykającą jego penisa. Mała srebrna obrączka miała tyle diamentów. Dr Kubik musi mieć spore dochody, by móc sobie pozwolić na kupienie czegoś takiego swojej żonie.
     Paulina wyjęła jądro ze swoich ust i ponownie oblizała żylasty trzon.
     – Zapomnij o moim mężu. Naprawdę jesteś rozważnym chłopcem, prawda?
Pocałowała ciemną głowę.
     – Mniej się przejmuj. Będziesz szczęśliwszy, a teraz umieść ręce na mojej głowie.
     Patryk chwycił oburącz tył jej głowy, umieszczając dłonie na jej brązowych włosach.
     – Dobrze, a teraz wciągnij mnie z powrotem na swojego penisa.
Poczuła nacisk z tyłu głowy. Opierała się przez chwilę, tylko dla zabawy, ale Patryk pociągnął mocniej. Chciała, żeby tego pragnął. Opór zniknął, a gruby penis wrócił do jej ust. Poruszała głową, siorbiąc i jęcząc. Potrzebowała więcej tej nastoletniej spermy, której pragnęła. Całymi dniami i nocami, była to jedyna rzecz, o której mogła myśleć.
     – Pani Kubik... kurcze... zaraz pani sprawi, że... – Patryk spuścił się w jej ustach.
     Paulina była przygotowana na euforię i przysysała usta do jego podbrzusza, aby przyjąć jego nasienie wprost do swojego gardła. Kilka razy, kiedy to robiła, nie była gotowa na orgazm, który towarzyszył połykaniu nasienia swoich pacjentów, potem trudno było to wszystko wyczyścić i wytłumaczyć matce czekającej na swojego syna. Ale teraz Paulina robiła to niemalże jak profesjonalistka. Połknęła wszystko i odpłynęła w niesamowitej ekstazie, gdy przed jej oczami wirowały światła, a elektryzująca przyjemność pieściła każdy nerw w jej ciele.
     Patrykowi zajęło trochę czasu, aby dojść do siebie, ale kiedy to zrobił, spojrzał w dół, by zobaczyć kobietę wciąż z pasją ssącą jego penisa.
     – Pani Kubik? – Zdjął ręce z jej głowy. – Skończyłem.
     Paulina spojrzała na niego, wciąż trzymając penisa w ustach i mrugnęła. Odchyliła głowę do tyłu i oblizała usta.
     – Dobra robota, młody panie Langiewicz. A teraz chcę, żebyś się zachowywał w tym tygodniu. Koniec z bójkami i przestań obmacywać matkę.
     –  Ale ja… –  powiedział Patryk.
     – Ćśśś... – Paulina przyłożyła palec do swoich ust.
     – Jeśli usłyszę, że zachowywałeś się przyzwoicie przez cały tydzień, znowu ci obciągnę. Może nawet pokażę ci moje cycki.
     Patryk podciągnął spodnie. Chciał zerżnąć tę kobietę właśnie w tej chwili, ale walczył o samokontrolę nad swoim ciałem.
     – Och, wolisz jak nazywa się je piersiami.
Paulina skrzywiła się z szyderczą miną.
     – Chciałbyś następnym razem zobaczyć moje piersiątka?
Paulina wstała, podniosła bluzkę oraz spódnicę i ubrała się.
     – Myślę, że czas już na mnie.
Patryk zapiął spodnie, wsuwając wciąż twardego kutasa za pasek.
     Paulina spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.
     – Masz rację. Pięćdziesiąt minut już minęło. Możesz uciekać. – Włożyła butu i wskazała mu drzwi.
     – Do widzenia, pani Kubik.
Patryk wstał i szybko wycofał się do drzwi.
     – Dziękuję.
     – Patryk Langiewicz, jak zwykle uprzejmy.
Paulina wyprostowała się i pomachała na pożegnanie.
     – Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

***

     Kobiety czekały w sali konferencyjnej na zapleczu kościoła. Siedziały w półokręgu na metalowych składanych krzesłach, czekając na prezentację.
     – Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z naukowcami, a ty?
Lidia pochylała się, aby szeptać Monice Nowackiej do ucha. To był zaszczyt siedzieć obok żony pastora. Chociaż Lidia nie była pewna, czy zasłużyła sobie na to miejsce. W końcu odebrała Dawida jakiś czas temu po kłótni w szkole, a kilka minut po odebraniu go, oddała mu się w ich rodzinnym samochodzie. Z pochwy nadal wyciekała jej sperma, którą pozostawił tam jej syn.
     – Ja też nie.
Monika potrząsnęła głową i odgarnęła blond włosy z czoła. Spojrzała na trzech obcych z przodu sali. Dwie kobiety i mężczyzna rozmawiali cicho.
     – Nie zrozumiałam, o co chodzi. A ty?
Sutki Moniki zaczęły mrowić w chwili, gdy do pokoju weszła ta trójka ludzi przysłanych z rządu. To było takie dziwne. Dziwne pragnienia narastały w niej. Tylko tyle mogła zrobić, żeby siedzieć. Chciała zerwać sweter, sukienkę i stanik, a swoim piersiom pozwolić swobodnie zwisać. Byłoby to szalone w każdym miejscu, a zwłaszcza w kościele jej męża, z Chrystusem wiszącym na wielkim krzyżu i spoglądającym na nich ze ściany.
     – Pewnie będą mówić coś o konieczności przegotowywania wody? – Lidia wzruszyła ramionami. – Albo czymś w tym rodzaju, jak sądzę.
Zmagała się z tymi samymi uczuciami co Monika, ale Lidii te uczucia były znajome. Spojrzała w lewo, gdzie siedziała Oliwia, wiercąc się na swoim miejscu. Te uczucia były  takie same jak za pierwszym razem, gdy spotkała Oliwię. Rozejrzała się po półokręgu. Justyna, Samanta i Róża wypełniły półkole. Wszystkie były członkiniami lokalnej społeczności i jednymi z najbardziej oddanych kościołowi przyjaciółek. Lidia sięgnęła po krzyż wiszący na jej bransoletce. Zaczęła wątpić, że Bóg był im tak samo oddany, jak one Bogu.
     – Czujesz się dziwnie? – wyszeptała Monika.
Serce waliło jej w piersi. Spojrzała na wyhaftowane zdanie na ścianie: „Stój spokojnie na rozstaju dróg”. W jej umyśle pojawił się obraz źródła bulgoczącego mleka na pustyni, gdzie karmiła wszystkich niewiernych i nawracała ich dla Jezusa. Monika zmarszczyła brwi, jakby czuła, że coś jest nie tak.
     – Czuję się dobrze.
Lidia spojrzała na Monikę. Niska kobieta praktycznie podskakiwała na swoim miejscu. Lidia zauważyła hojne kształty uroczej kobiety i to, że nie kupiła sobie jeszcze nowych ubrań. Niegdyś luźny sweter Moniki był teraz ciasno napięty na jej piersiach.
     Kilka kilometrów dalej Axcix obserwowała potok docierających do niej informacji. Siedziała na dnie jeziora, jej mechanizmy wirowały z napięcia. Nie zawracała sobie głowy oglądaniem większości wydarzeń, na bieżąco, lubiła później przeglądać dane. Ale zrobiła od tego wyjątek, co miało się stać z tymi natrętnymi naczelnymi. Sześć samic powinno wystarczyć na jedną, dwie, trzy... W wodzie wokół Axcix zerwała się burza bąbelków. Szaleństwo. Teraz była ich tylko trójka. Gdzie się podziała dwójka pozostałych intruzów? Teraz, gdy gra się toczyła, nie mogła zmienić kursu. Może to doprowadzić do większej liczby problemów.
     – Myślę, że może powinnam się położyć.
Monika czuła, jak jej cieknie z pochwy. Czy z jej piersi też sączyło się mleko?
Odstawiła ich najmłodsze dziecko od piersi kilka lat temu. Co się działo?
     – Zaczyna się.
Lidia nachyliła się do Moniki i odetchnęła. Pachniała cudownie. Ale Lidia skupiła się na przedniej części pokoju, gdy mała kobieta o szarych oczach, blond włosach i w formalnym uniformie podeszła do środka półkola.
     – Witam panie.
Posłała im wszystkim pobieżny uśmiech.
     – Nazywam się dr Grażyna Kobylińska, a to są moi koledzy, pan Ryszard Kowalski i panna Wanda Goniewska. Badamy współzależność między zjawiskami meteorologicznymi, a ludzkim zdrowiem.
Uśmiech Grażyny stał się bardziej szczery, gdy cieszyła się własną grą słów. Nie przybyli tam, aby badać pogodę.
     – Mamy do was kilka pytań. Pan Kowalski rozda wam kopie kwestionariusza abyście mogły go uważnie przeczytać.
     – Nie czuję się zbyt dobrze, Lidio.
Monika położyła lewą rękę na ramieniu Lidii. Musiała poczuć jakieś solidne podparcie. Ale kontakt z człowiekiem tylko ją podniecił.
     – Trzymaj się, kochana.
Lidia poklepała Monikę po udzie. Przyglądała się, jak Ryszard zbliża się do nich ze stosem papierów.
     Wanda, asystentka Grażyny, miała ciemną karnację, czarne włosy i ponury wyraz twarzy. Podeszła do Grażyny i szepnęła jej coś do ucha.
     Ryszard podał kartki Róży i Samancie, ale kiedy zaproponował kartkę Justynie, na zapleczu kościoła rozpętało się piekło.
     – Nie mogę tego znieść! – krzyknęła Justyna.
Wstała, rozdarła przód swojej eleganckiej niebieskiej sukienki i wskoczyła na Ryszarda. Oboje upadli na ziemię, wijąc się na ziemi.
     Widząc to, Róża i Samanta wstały z szaleństwem w oczach. Róża ściągnęła bluzkę przez głowę i drżącymi palcami zdarła stanik i odrzuciła go na bok. Jej piersi były duże, z małymi ciemnymi sutkami. Obie kobiety rzuciły się na Justynę i Ryszarda.
     – Pij, pij, pij – mruczała Justyna.
Mocno przycisnęła swoje nabrzmiałe, alabastrowe cycki do ust Ryszarda. Mężczyzna przez sekundę walczył z kobietami, ale potem jego ciało zwiotczało.
     Grażyna i Wanda stały z uchylonymi ustami z przerażenia. Oliwia oraz Monika wstały i pobiegły w stronę przybyszów, zrzucając za siebie ubrania. Grażyna i Wanda nie poruszały się. Stały osłupiałe z niedowierzania.
     – Nie sądziłam... – Grażyna nie mogła dokończyć myśli, gdy półnaga żona pastora powaliła ją na kolana.
     – Nie, nie, nie.
Wanda odwróciła się do ucieczki, ale Oliwia, ubrana teraz tylko w spódnicę, chwyciła ją od tyłu. Teraz wszyscy oprócz Lidii znajdowali się na podłodze.
     – Cuda nigdy nie ustają.
Lidia wstała powoli z szaleńczo bijącym sercem. Zdjęła bluzkę i stanik, położyła je na krześle i rozejrzała się po pokoju. Justyna ustąpiła miejsca Róży, której piersi znajdowały się na twarzy Ryszarda. Oliwia już złapała Wandę w sidła, tuląc jej głowę na kolanach. Oliwia karmiła kobietę swoimi drobnymi piersiami. Jedyną, która wciąż walczyła, była Grażyna. Monika siedziała okrakiem na biodrach kobiety i desperacko próbowała przyłożyć piersi do jej twarzy, ale Grażyna odpierała ataki Moniki.
     Lidia podeszła, uklękła i chwyciła swoją lewą pierś. Ułożyła się nad twarzą Grażyny i wycisnęła mleko tak, że małe kropelki mleka kapały wprost do otwartych ust kobiety.
     – Uuuuuuu...
Oczy Grażyny wywróciły się do tyłu. Całe jej ciało odpłynęło wraz z nadejściem przyjemności, a potrzeba ucieczki szybko zniknęła. Monika wykorzystała to i szybko podciągnęła Grażynę do pozycji siedzącej.
     – Tak. Och, proszę. Tak.
Monika nadal siedziała okrakiem na biodrach Grażyny i czule ją karmiła, gładząc ją po włosach. Spojrzała w dół i zobaczyła krzyż, który nosiła na szyi, spoczywający na czole pani doktor. Monika cicho mruczała i obserwowała, jak kobieta połyka i ssie jej napuchniętą pierś. To, że suche piersi Moniki znów stały się pełne mleka, było prawdziwym cudem. Po prostu wiedziała, że to, co kobiety z kościoła robią tym przybyszom z zewnątrz, było formą chrztu, by przywitać ich w swej wspólnocie.
     Lidia stała nad Moniką i Grażyną. Jej mięśnie napięły się z frustracji. Musiała kogoś nakarmić, ale wszyscy byli zajęci. Róża ssała teraz piersi Justyny. Samanta karmiła śpiącego Ryszarda. Oliwia dalej karmiła Wandę, trzymając lewą rękę pod sukienką kobiety pomiędzy nogami, najwyraźniej pieszcząc ją palcami. Monika z Grażyną kontynuowały, z Moniką na górze, mocno przyciskającą panią doktor do swej piersi. Lidia odwróciła się i wróciła do krzesła. Zdjęła spódnicę i usiadła.
     Miękkie pomruki i wilgotne mlaskanie warg na piersiach wypełniały zaplecze kościoła. Lidia naprawdę czuła niepohamowaną potrzebę nakarmienia kogoś. Lewą ręką podniosła swoją ciężką lewą pierś i umieściła sutek we własnych ustach. Prawą ręką odsunęła materiał majtek na bok i zaczęła pieścić swoją cipkę. Ciepłe mleko, które spływało do jej ust, było magicznie słodkie i niosło ze sobą surrealistyczny haj. Obserwowała ulegających im naukowców i doprowadzała się do serii orgazmów.
     Godzinę później kobiety znów zaczęły się ubierać. Niektóre z nich zdjęły wszystko podczas walki w zwarciu, niektóre wciąż miały na sobie niektóre elementy garderoby. Wszystkie były spokojne i trochę oszołomione, jakby wypiły zbyt wiele martini. Kobiety w kościele omówiły co się stało i zdecydowały, że nie pozwolą by przybysze zostali dłużej w hotelu. Wanda nawiązała ścisłą więź z Oliwią w ciągu ostatniej godziny i błagała ją, by zabrała ją do swojego domu. Więc Lidia zaprosiła ją, by zatrzymała się w starym pokoju Rafała wraz Oliwią.
     Grażyna była zdenerwowana i jąkała się tak , że nikt nie mógł jej zrozumieć. Monika powiedziała, że wolą Pana jest, by zaprosiła nieznajomą do swojego domu i że chce umieścić Grażynę w pokoju gościnnym. Wydawało się, że nikt nie myślał ani nie przejmował się tym, co stało się z biednym Ryszardem, który wciąż leżał na podłodze.
     Kiedy Ryszard obudził się jakiś czas później, był zdezorientowany i oszołomiony. Miał wrażenie, jakby miał kaca. Powoli wstał, poprawił marynarkę i krawat. Z jakiegoś powodu kołnierzyk jego koszuli był wilgotny i pachniał… naprawdę przyjemnie. Pokój na zapleczu był czysty i schludny. Ktoś odstawił wszystkie krzesła i podłoga pachniała detergentem.
     Czy coś poszło nie tak? Nie był do końca pewny. Czy te poczciwe kobiety ich zaatakowały? Wydawało mu się, że przypomina sobie kobiety bez bluzek rzucające się na niego. Ale to nie wydawało się możliwe. Cokolwiek się stało, musiał wrócić do hotelu i przegrupować się z pozostałymi. Może czas wezwać posiłki.
     A może lepiej iść popływać? Tak, zdecydowanie potrzebował kąpieli. Odwrócił się i wyszedł z kościoła. W powietrzu czuł chłód. Kąpiel w chłodnym jeziorze wydawała mu się w tej chwili idealnym pomysłem. Przypomniał sobie, że kilka kilometrów stąd znajduje się jezioro. Jego samochód wciąż stał na parkingu. Wsiadł do niego i ruszył. Stara, zakurzona droga gruntowa doprowadziła go nad brzeg jeziora. Wyglądało ono tak spokojnie i relaksująco. Ryszard wcisnął pedał gazu, rozpędzając się po rozklekotanym starym molo.
     Wylądował z pluskiem w wodzie. Lodowata woda wędrowała w górę jego kostek i pieściła łydki, a Ryszard myślał tylko o tym, jak miło jest przebywać w wodach jeziora. Otworzył okno, wydostał się na zewnątrz i zanurzył ręce w wodzie. Machnięcie za machnięciem, Ryszard płynął na środek tego dużego zbiornika wodnego, gdy jego samochód znikał za nim pod wodą.
     Axcix zachichotała na dnie jeziora. Zyskała teraz nowe towarzystwo. Dzień nie przebiegł dokładnie tak, jak to zaplanowała. Do unieszkodliwienia było jeszcze dwóch intruzów i będzie musiała dokonać tego szybko, zanim wezwą posiłki. Ale sprawy toczyły się wystarczająco dobrze. Wysłała bańkę regeneracyjną, aby wydobyć z wody swojego nowego przyjaciela. Może okazać się przydatnym narzędziem, jeśli będzie miała problem z unieszkodliwieniem pozostałej dwójki.

***

     Sabina weszła za Patrykiem do domu i zamknęła za sobą drzwi. To była spokojna droga powrotna od lekarza. Sabina była zdenerwowana bójką w szkole i nie przejmowała się zbytnio czekaniem w innym pokoju, podczas gdy Patryk rozmawiał z żoną lekarza. Fakt, że Patryk nie powiedział jej, o czym rozmawiali, tylko zwiększył jej frustrację.
     – Idź do swojego pokoju.
     – Ale mamo, jestem głodny.
Patryk spojrzał na Sabinę i natychmiast pożałował, że cokolwiek powiedział. Wyglądała tak surowo, jak kiedykolwiek mogła wyglądać Sabina Langiewicz. Jej oczy zwęziły się, a na środku czoła pojawiła się pionowa linia, która mówiła, że nie zamierza znosić żadnych sprzeciwów.
     – Jazda... na... górę.
Jej głos był mroczny i pełen wściekłości.
     – Poczekaj, aż twój ojciec usłyszy, że pobiłeś się w szkole.
     Bez słowa Patryk skierował się w stronę schodów. Pomyślał, że jego ojciec prawdopodobnie byłby szczęśliwy, że Patryk okazał się twardzielem. Franciszek zawsze chciał, żeby Patryk był bardziej męski. Ale Patryk nie miał ochoty mówić tego swojej matce.
     Sabina patrzyła, jak wchodzi na górę i usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Następnie zabrała się za przygotowywanie obiadu, mrucząc do siebie, włożyła fartuch i krzątała się po kuchni.
     Dziesięć minut później dzwonek do drzwi rozbrzmiał po całym domu swoją melodią. Sabina wytarła ręce w ścierkę do naczyń i poszła zobaczyć, kto do nich dzwoni. Otworzyła drzwi i zauważyła stojącą tam nauczycielkę z poprzedniego dnia. Rudowłosa kobieta nałożyła dziś odrobinę więcej makijażu i pozwoliła swoim włosom opadać swobodnie na ramiona. Miała na sobie zieloną sukienkę, jak na gust Sabiny, zbyt odważnie odsłaniającą obojczyki. Jej powiększone oczy spoglądały przez okulary i poruszały się trochę tu i tam, jakby czuła się nieswojo. Albo czuła się zawstydzona. Powinna tak się czuć, pomyślała Sabina.
     – Masz dużo czelności przyjeżdżając tu znowu, panienko...
     – Pani Dominika Fogiel.
Dominika wyciągnęła prawą rękę, ale Sabina jej nie ujęła. Po chwili Dominika opuściła ją z powrotem i zaczęła bawić się paskiem torebki.
     – Uh… przyszłam tutaj… – Zielone oczy Dominiki z trudem wytrzymywały konfrontację z ostrym spojrzeniem brązowych oczu Sabiny. – ... na kolejną sesję korepetycyjną.
     – Pani?
Sabina wyszła przed próg i zamknęła za sobą drzwi, zmuszając Dominikę do cofnięcia się o krok. Pogroziła palcem wskazującym korepetytorce.
     – Powinnaś się wstydzić. Wiem, co zrobiłaś. Patryk ma zaledwie osiemnaście lat, a ty, mężatka, zaciągnęłaś mojego biednego chłopca do łóżka. Wstydź się.
     – Nie miałam złego zamiaru...
Dominika nie cierpiała każdej sekundy tego spotkania, ale nie mogła się odwrócić. Musiała znów poczuć ramiona Patryka wokół siebie. Potrzebowała poczuć w sobie tego młodego mężczyznę. Była mokra, od samego myślenia o tym.
     – Po prostu… ja nie…
A co gorsza, nie mogła nie zauważyć, jak oszałamiająco piękna była Sabina, gdy gospodyni ją beształa. Dlaczego dręczyły ją takie myśli?
     – Musisz modlić się do Boga o przebaczenie... i módl się, aby twój mąż też ci wybaczył.
Sabina ponownie otworzyła drzwi i weszła do środka, patrząc na kobietę.
     – Nie jestem wierząca.
Dominika spojrzała na swoją sukienkę. Nie widziała swoich własnych szpilek zasłoniętych klatką piersiową.
     – Jestem naukowcem.
     – To nawet gorzej.
Sabina pochyliła się trochę bliżej.
     – Nie obchodzi mnie, jakiej pomocy Patryk potrzebuje w szkole. Nie dostanie od ciebie korepetycji. Nigdy więcej tu nie wracaj.
Sabina zatrzasnęła drzwi przed twarzą kobiety.
     Dominika odwróciła się od drzwi i wróciła do swojego samochodu. Łzy spływały po jej piegowatych policzkach. Nie były to łzy wstydu. To frustracja ją pochłonęła. Nigdy wcześniej nie spędziła takiej nocy jak w sypialni Patryka i chciała jeszcze raz tego posmakować. Wystarczy kęs. Dominika otworzyła drzwi i usiadła na miejscu kierowcy. Ukryła twarz w dłoniach i dalej szlochała. Podniosła wzrok, kiedy usłyszała otwierające się drzwi pasażera.
     – Wymknąłem się. Szybko jedźmy, zanim zobaczy nas mama.
Patryk wsiadł do samochodu i zamknął za sobą drzwi. Wciągnął sweter z powrotem na miejsce i zmarszczył brwi, widząc, że Dominika płacze.
     – Coś jest nie tak?
     – Nic.
Dominika wytarła oczy i przekręciła kluczyk w stacyjce. Uruchomił się silnik.
     – Muszę wyglądać jak siedem nieszczęść.
Dominika widziała tusz do rzęs na wierzchu dłoni.
     – Wyglądasz pięknie.
Patryk obserwował ją z podziwem, gdy odjeżdżali od krawężnika. Rzeczywiście miała pod oczami rozmazany tusz do rzęs, spływający czarnymi strużkami po twarzy. Ale to tylko sprawiło, że Patrykowi wydawała się bardziej czarująca.
     – Jest kilka rzeczy, które muszę ci powiedzieć.
     – Dobrze.
Dominika spojrzała na niego i poprawiła okulary.
     – Nie możemy wrócić do mojego hotelu, a twój dom jest spalony.
     – Spalony?
Patryk poprawił swoje okulary, nieświadomie naśladując ruchy Dominiki, niczym podczas jakiegoś rodzaj rytuału godowego.
     – To znaczy jest poza naszym zasięgiem.
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Dobrze było znów porozmawiać z tym chętnym chłopcem. Co za kolejka górska. Kilka minut temu myślała, że go już nie zobaczy.
     – Gdzie powinniśmy się udać?
     – Pojedźmy nad jezioro. Tam jest ładnie, a o tej porze roku powinniśmy mieć je tylko dla siebie.
Patryk wskazał na zakręt przed nimi.
     – Skieruj się tam.
     Dominika zrobiła to i dziesięć minut później znaleźli się na końcu zakurzonej, gruntowej drogi, kończącej się nad jeziorem. Po drodze zamienili parę słów, odkładając na później poważniejszą rozmowę. Gdy silnik samochodu został w  końcu wyłączony i oboje oparli się plecami o drzwi, byli gotowi.
     – Więc. – Patryk wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze. – Pierwszą rzeczą, którą muszę ci powiedzieć, jest to, że to nasz pot sprawia, że robimy różne rzeczy.
     – Co masz na myśli? – Dominika przechyliła głowę i uniosła brew.
     – Nie wiem jak, ale coś się zmieniło w Pilchowie, a teraz, kiedy się pocimy, możemy... um... mamy...
Patryk uważnie obserwował minę Dominiki. Wydawała się zainteresowana. Na jej twarzy wciąż widniały smugi tuszu, co nadało jej poważniejszy wygląd. Wyglądała tak jakby była Indianką w barwach wojennych.
     – Seks – wypalił Patryk. – To sprawia, że uprawiamy seks.
     –  Coś jak sprawa Arviata z 1905 roku?
Dominika udawała, że nie zauważyła, jak wzrok Patryka opadał na jej piersi.
     – Ciekawe. Jestem pod wrażeniem. Co jeszcze odkrył nasz młodszy detektyw?
Dominika pożałowała, że powiedziała to bez zastanowienia. „Nasz” odnosiło się do niej i jej męża Mariusza, a ona w tej chwili nie miała ochoty o nim myśleć.
     – No, hm… – Patryk poprawił okulary. – Miałem, hm, incydent z moją terapeutką. Wiedziała o pocie i użyła go na mnie. Nie chciałem. Przepraszam, pani Fogiel.
     – Po pierwsze, myślę, że w tym momencie możesz mówić do mnie po prostu Dominika.
Jej uśmiech był pełen ciepła.
     – Po drugie, nie musisz przepraszać. Nie jesteśmy ze sobą w związku ani nic takiego.
Kiedy to powiedziała, Dominika zobaczyła, jak jego twarz spochmurniała.
     – A po trzecie, żadnych smutnych min, kiedy jesteśmy razem, dobrze? Może jeszcze raz pokażesz mi, jak działa pot?
     – Co? – Smutne oczy Patryka nieco się ożywiły.
     – Pokaż mi, jak działa pot. – Dominika skinęła głową zachęcająco.
     – Cóż, jeśli mam to być ja, to chyba muszę zacząć się pocić.
Patryk otworzył drzwi i wysiadł z samochodu na parking. Zaczął robić pajacyki.
     Uśmiech Dominiki poszerzył się, gdy obserwowała głupkowato poruszającego się nastolatka. Jej spojrzenie padło na jego spodnie i zobaczyła, że potężny pakunek, który miał w spodniach, przesuwał się przy każdym skoku. To nie była tylko jej wyobraźnia. Patryk naprawdę miał ogromnego kutasa.
     Po kilku minutach Patryk spocił się, nawet w rześkim, zacienionym lesie. Wsunął się z powrotem na siedzenie pasażera i zamknął za sobą drzwi.
     – A teraz myślę, że to po prostu zrobi swoje. Czujesz coś dziwnego?
     – Tak.
Cipka Dominiki ociekała sokami, a ona sama oddychała, jakby sama właśnie przez kilka minut skakała. Była już taka gotowa.
     – Świetna robota z twoim dochodzeniem, Patryku. Jestem z ciebie taka dumna.
Dominika zdjęła okulary i położyła je na desce rozdzielczej. Pochyliła się i złożyła delikatny pocałunek na ustach Patryka. Następnie delikatnie przygryzła jego górną wargę.
     – Kocham cię, Dominiko.
Patryk położył ręce na jej plecach i przyciągnął ją do siebie, przyciskając jej miękkie, okrągłe piersi do swojej kościstej klatki piersiowej. Pocałował ją w usta i policzki, jeszcze bardziej rozmazując jej tusz do rzęs.
     – Mówiłam ci – powiedziała Dominika między pocałunkami. – Nie mów słowa K… O… Ch… A… M.
     – Ale to prawda.
Patryk odchylił się do tyłu i spojrzał na nią poważnie. Zdjął okulary i położył je obok okularów Dominiki.
     – Poza moją mamą jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Kobietą moich marzeń.
     – To jest coś, czego kobieta nigdy nie chce słyszeć.
Dominika rozpięła jego spodnie i ściągnęła je razem z bielizną. Jego potwór uwolnił się. Źrenice Dominiki rozszerzyły się, gdy spojrzała na niego.
     – Być porównaną z twoją matką.
Złapała penisa i przesunęła rękę w górę i w dół.
     – Czekaj. – Spojrzała na Patryka. – Czy zrobiłeś coś ze swoją matką?
Ta myśl z jakiegoś powodu doprowadziła Dominikę do jeszcze większego szaleństwa z pożądania. Ten mały, uprzejmy chłopiec, biorący swoją bardzo atrakcyjną matkę. Wyobraziła sobie, że ich połączenie wyglądałoby bardzo podobnie do tego, jak Dominika wygląda z Patrykiem.
     – Nie.
Patryk położył rękę na rudych włosach Dominiki i delikatnie pociągnął ją w kierunku swojego penisa.
     – Cóż, pocałowałem ją. Ale to wszystko.
     – Mój Boże, Patryku.
Dominika spojrzała na niego, schodząc w kierunku jego kutasa.
     – Zrobiłbyś to z nią, gdybyś mógł, prawda?
     Patryk wzruszył ramionami, a potem lekko skinął głową. Chciał być szczery z Dominiką.
     – Cóż, będę ci musiała służyć jako substytut.
Wpuściła jego kutasa do ust. Iskry przeleciały przed jej oczami, gdy preejakulat spoczął na jej języku. Był tak dobry, jak go zapamiętała. Wkrótce Dominika poruszała głową, a samochód wypełniły odgłosy jej siorbania i dławienia się. To nie przypominało zajmowania się Mariuszem. W jego przypadku, to było delikatne, subtelne przedsięwzięcie. Z Patrykiem było surowe i prawie dzikie.
     – O rany. Dominiko, czy zamierzasz... to połknąć?
Patryk przycisnął jej głowę trochę mocniej, przez co zagłębił się w niej na prawie połowę swojej długości.
     – Tyyymmmmyyykkkk....
Dominika próbowała powiedzieć mu „tak”, ale zamiast tego wydała serię bełkotliwych dźwięków. Kiedy sperma uderzyła ją w gardło, jej mięśnie napięły się. Przełknęła tyle, ile była w stanie, ale ledwie była świadoma własnego ciała. Kiedy wróciła klarowność jej myśli, jej głowa znajdowała się na kolanach Patryka i spoglądała w górę na jego olbrzymią długość. Poczuła spermę we włosach, na twarzy i wsiąkającą w sukienkę.
     – Jest tego tak dużo.
Nie była nawet pewna, czy miała na myśli rozpiętość jego kutasa, ilość jego spermy, czy jego niesamowitą wytrzymałość.
     – Chcesz więcej, Patryku?
Szybko pocałowała jego prawe jądro i usiadła.
     – Tak.
     – Nie mogę uwierzyć, że możesz to dalej robić.
Dominika zdjęła majtki i przyjrzała się przedniemu siedzeniu. Trochę niezręcznie byłoby usiąść na nim okrakiem. Nigdy nie robiła tego z Mariuszem w samochodzie.
     – Ja też.
Patryk spojrzał na jezioro. Światło dzienne zanikało. Pewnie powinien już wrócić do domu, ale znowu chciał z nią pójść na całość.
     Gdyby tylko Patryk i Dominika wiedzieli, że pod linią wody, niedaleko od nich, znajdował się niedawno przybyły samochód. Nieco dalej znajdowała się dziwna, metaliczna kula, która obserwowała ich jednym okiem, a drugim spoglądała na coś innego. Na nową zdobycz Axcix, Ryszarda, który wirował w bańce pod wodą. Właśnie rozpoczynała się jego przemiana.
     W samochodzie Dominika wymyśliła, jak najlepiej postąpić. Podciągnęła sukienkę wokół talii i wspięła się na kolana Patryka, odwrócona do niego tyłem.
     – Zamierzam go teraz włożyć.
Sięgnęła pod siebie i poprowadziła tego potwora do swojej mokrej cipki. Pchnęła biodra w dół i do tyłu, zamykając przy tym oczy. Penis się wsunął.
     – Mój Boże, Patryk. Z twoim kutasem możesz mieć każdą kobietę… ooohhhh… każdą kobietę, jaką tylko zechcesz.
Dominika nie mogła się powstrzymać od tego aby pomyśleć o tym, że Sabina Langiewicz mogłaby wyglądać podobnie na długim kutasie Patryka.
     – To jest niesamowite.
Patryk położył ręce na jej tyłku i ścisnął.
     – Ty jesteś niesamowita.
Pociągnął ją dalej w dół, aż całe jego przyrodzenie znalazło się w niej.
     – Ohhhhh. Jestem taka pełna.
Dominika położyła ręce na jego udach dla podparcia i zaczęła podskakiwać w górę i w dół.
     – Jestem kompletnie wypełniona.
Otworzyła zielone oczy i spojrzała przez przednią szybę na jezioro, ale jej oczy niczego nie widziały. Wykrzyczała swój pierwszy orgazm po kilku minutach i następujący po nim, jeden po drugim. Jeździła na nim tak przez dłuższy czas.
     Kiedy był gotowy by dojść, Patryk zrobił szlachetną rzecz i ściągnął Dominikę ze swojego penisa. Spryskał jej tyłek i plecy spermą, obserwując, jak wije się w ekstazie, gdy przesiąkała jej sukienka.
     Dominice zajęło kilka minut, zanim się pozbierała. Następnie odwróciła się, by spojrzeć na Patryka i złożyła mu delikatny pocałunek na ustach.
     – To było cudowne. Wzięła swoje okulary i założyła je na nos. Następnie chwyciła okulary Patryka i czule włożyła je na jego przystojną twarz.
     – Musimy cię odwieźć do domu, zanim twojej mamie puszczą nerwy.
Na zewnątrz było już ciemno.
     – Tak, dobry pomysł.
Nawet myśl o wściekłej mamie nie mogła zetrzeć uśmiechu z twarzy Patryka.
     Dominika sięgnęła za siebie i poczuła spermę, którą Patryk ubrudził jej sukienkę.
     – I wygląda na to, że będę miała więcej dowodów dla Mariusza.
Wsunęła się z powrotem na siedzenie kierowcy i uruchomiła samochód.
     – Co?
Głos Patryka zabrzmiał nagłym niepokojem.
     – Nie martw się, po prostu kiepski żart.
Dominika przewróciła oczami i wyjechała z parkingu.
     – Nie myśl o tym, mój panie.
Dominika spojrzała na chłopca. Dlaczego to powiedziała? To było coś, co mówiła do swojego męża.
     – Oczywiście, moja pani.
Patryk słyszał Mariusza i Dominikę jak rozmawiali i wiedział, jak jej odpowiedzieć.
     – Kocham cię, Dominiko.
Patryk położył głowę na jej ramieniu i patrzył, jak las porusza się po obu stronach, gdy wracali do domu. Delikatnie wyciągnął rękę i chwycił jej prawą pierś.
     – Wciąż mi to powtarzasz i jeśli będziesz mi to ciągle robił, to może pewnego dnia odpowiem ci tak samo.
Dominika uśmiechnęła się. Podobał jej się ciężar jego głowy na jej ramieniu i delikatny dotyk na jej ciężkiej piersi. Podobało jej się, jak jej cipka rozszerzyła się, aby pomieścić jego wielki rozmiar. Nie było mowy, aby nie spróbowała się z nim zobaczyć ponownie jutro.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i science fiction, użyła 7072 słów i 39944 znaków, zaktualizowała 29 paź 2021. Tagi: #Incest #syn #matka #grupowy #nieznajomi

2 komentarze

 
  • Użytkownik TakiJeden

    No to doczekaliśmy się orgietki, a nawet sporej orgii...i to gdzie.
    Wyzwolona przez kosmiczne siły moc, jak w rewolucyjnej pieśni, nie zna granic ni kordonów.

    29 paź 2021

  • Użytkownik Aniela

    Opowiadanie w stylu wyobrażenia sobie przez pryszczatych nastolatków jak to wszystkie kobiety tylko marzą o narządach tych chłopaczków. Nie mogą się oprzeć by się na nich nie rzucać, zachwycone wielkością, sprawnością narzędzi, uległe i posłuszne obcesowym gówniarzom. Podobne historie też tutaj się pojawiają, jak Adam z opowiadania Czy to miłość czy kochanie. Chłopak nie ma chwili na sen, co godzinę właściwie, musi zaspakajać pojawiające się  nowe i stare dupcie. Tam Warmia i Mazury marzą o przeleceniu przez Adama.

    29 paź 2021

  • Użytkownik C10H12N2O

    @Aniela Szczerze, pierwszy raz spotykam kogoś kto jak widzi opowiadanie, które jest częścią większej serii, to zaczyna je czytać, ignorując wcześniejsze części. Chyba, że udało ci się przebrnąć przez wcześniejszych osiem części i dopiero przy dziewiątej stwierdziłaś "cholera, znowu te wielkie kutasy u zapryszczonych nastolatków".
    W ogóle czego się spodziewałaś sięgając po tego rodzaju treści, małych penisów, skępych wytrysków oraz powszechnego ignorowania głównych bohaterów?
    To tak jakbyś sięgnęła po jakiś horror, otworzyła na losowej stronie i po jej przeczytaniu, narzekała na krew, morderstwa "i w ogóle jakim sposobem, ten potwór ma siłę dziesięciu mężczyzn?" ;)

    Gdybyś czytała serię od początku, to odkryłabyś, że ich narządy jak i powodzenie u dojrzałych kobiet nie jest ich urojeniem, a jest spowodowane pewnymi czynnikami zewnętrznymi.

    Pozdrawiam :)

    29 paź 2021