Woda (XIV)

Woda (XIV)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     – Czy trzymałeś się z dala od swojej siostry?
Sabina delikatnie zamknęła drzwi pokoju swojego syna. Odwróciła się do Patryka, który siedział na łóżku, pieszcząc swoje długie przyrodzenie. Pomyśleć, że nie tak dawno martwiła się, że wpadnie na swojego osiemnastoletniego syna w takiej sytuacji. Wiedziała jacy są nastoletni chłopcy ze swoją burzą hormonów. Ale teraz prawie zawsze miała nadzieję, że przyłapie go z penisem w dłoniach.
     – Nie uprawialiśmy seksu, jeśli o to ci chodzi.
Patryk spojrzał na swoją piękną matkę. To prawda, że Sandra nie pozwoliła mu tego wbić w siebie od incydentu w kościele. Ale zaczęła robić mu potajemne lodziki, kiedy Sabina była zajęta innymi rzeczami. Jego rudowłosa siostra mruczała i drżała, przełykając nasienie Patryka.
     – Dobrze.
Sabina rozpięła spódnicę i ostrożnie wyszła z niej. Jej zgrabne nogi były blade i lśniły w świetle wczesnego popołudnia.
     – Chciałabym tylko, żeby wróciła do domu, do Jacka. Ale nie mogę jej tak po prostu wyrzucić, rozumiesz?
     – Nie. Sandra chce tylko spędzić trochę czasu z dala od Jacka.
Patryk poruszał rękoma na swoim długim kutasie, a jego chude ramiona drżały. Przyglądał się, jak biodra Sabiny poruszają się, gdy zdejmowała majtki. Niewiele rzeczy bardziej pociągało Patryka niż ten brązowy trójkąt między nogami jego matki. Cóż, był jeszcze miedziany trójkąt Dominiki.
     – Czasami krótka przerwa jest dobra dla małżeństwa.
Sabina zdjęła bluzkę przez głowę. Przez grube, szylkretowe okulary zerkała, jak brązowe oczy Patryka błądzą po całym jej ciele. Uśmiechnęła się do siebie. Minęło dużo czasu, odkąd jej mąż, Franciszek, podziwiał ją w taki sposób.
     – Skoro mowa już o małżeństwie, czy trzymałeś się też z daleka od tej korepetytorki? Zrujnujesz jej pociąg do męża, tym czymś między nogami.
Sabina spojrzała na purpurową głowę, z której sączył się płyn. Sięgnęła za siebie i rozpięła stanik.
     – Kocham Dominikę, mamo.
Patryk wiedział, że na jego nagim ciele jest obecny pot i zastanawiał się, czy to właśnie to przyciągnęło matkę do jego pokoju. Od czasu orgii w kościele uprawiali seks regularnie, ale zwykle był przed zbliżeniami nieco spocony. W tej chwili w ogóle nie czuł zapachu potu matki, ale nie potrzebował go już, by się przekonać, aby ją wziąć. Trochę wstydził się przyznać, że poddał się i chciał ją oddzielić od tego, co działo się w Pilchowie.
     – Ale ona nie jest moją korepetytorką. Jest śledczą. Pomagam jej odkryć tajemnicę meteoru i… – Jego głos ucichł, gdy piersi Sabiny wypadły ze stanika.
Jej sutki i otoczki wydawały się ciemnieć w ciągu ostatniego tygodnia. Błagały o usta Patryka.
     – Na początku myślałam, że to tylko twój rozgorączkowany nastoletni entuzjazm.
Sabina podeszła do niego z uśmieszkiem na twarzy, ciesząc się efektem, jaki wywierały na nim jej nagie, drżące piersi. Odepchnęła jego ręce od przyrodzenia i wspięła się mu na kolana. Musiała wspiąć się wysoko nad niego, aby manewrować jego penisem pod sobą.
     – Teraz zastanawiam się, czy masz rację co do swojego meteorytu. Ugghhhhhh...
Jej mokra pochwa rozciągała się dla niego, gdy pozwoliła grawitacji nadziać ją na jego nieziemską długość. Uznawała to za cud za każdym razem, kiedy się w niej mieścił. Jej biodra uderzyły delikatnie o niego i położyła dłonie na jego chudej piersi, popychając go na materac.
     – To znaczy, nie mogę przestać robić… uch… uch… uch… tego z tobą. Wiem, że… to nie jest w porządku… ach… ach… ale znowu to robimy.
     – Z Dominiką... odkryjemy... co za tym stoi, mamo.
Patryk poprawił okulary. Kiedy pozwalał matce kontrolować tempo, zawsze była taka czuła i troskliwa. Podskakiwała teraz na nim, nie wypuszczając go z siebie, na więcej niż jedną czwartą długości przy każdym podskoku. Ze sposobu, w jaki wykrzywiła swoje usta, mógł się domyślić, że była szczęśliwa.
     – Mam na myśli... jeśli Dominika i ja to naprawimy... czy będziesz chciała przestać to robić... uh... uh... robić to ze mną?
     – Musimy... w końcu... przestać.
Sabina spojrzała w dół na przystojną twarz Patryka, w jego odległe oczy. Zobaczyła, jak pot kapie z jej brody i rozpryskuje się na jego okularach.
     – Twój ojciec nigdy... ugh... by tego... nie zrozumiał. Musimy... musimy... przestać... kiedyś... uuuugggghhhhhhh...
Całe jej ciało zadrżało gwałtownie i Sabina zaczęła szczytować na długim penisie syna. Jej umysł był w rozsypce i wszystko, czego była świadoma, to olbrzymia przyjemność.
     Wkrótce Sabina znajdowała się na brzuchu, trzymając się prześcieradła Patryka, desperacko próbując się utrzymać, gdy zaatakował jej pochwę od tyłu. Choć starała się być z synem łagodna, on tego nie odwzajemniał. Zawsze pieprzył ją z ogromną żądzą, desperackiego wyposzczonego mężczyzny.
     – Zaraz... mnie... rozerwiesz... na strzępy... kochanie... – powiedziała Sabina przez zaciśnięte zęby. Nie miała pojęcia, jakim sposobem do tej pory jej nie rozerwał, tym potwornym przyrodzeniem. Ale zamiast rozerwać ją na drobne kawałki, Patryk dawał jej najintensywniejszą rozkosz jakiej nie miała okazji wcześniej przeżyć, przez całe swoje życie.
     – Śmiało… zrób to…
Sabina zawsze powtarzała sobie, że nie pozwoli już mu kończyć w środku, kiedy myślała o tym na spokojnie. Ale kiedy ostro ją pompował, niczym wściekłe zwierzę, zawsze o to prosiła.
     – Napełnij… oooohhhhh ... mmmnnnniiieeeeeeeee...
     – Zaraz… dojdę…
Patryk chwycił mocno jej pośladki, wbijając palce w jej miękkie ciało. Jego biodra wypadły z rytmu.
     – Aaaaaaaaahhhhhhhhhh...
Gorąca fala życiodajnego płynu wystrzeliła z jego kutasa, głęboko wbitego we wnętrze matki. Uderzył w nią biodrami kilka ostatnich razy, a następnie położył się na jej gładkich plecach, z kutasem wciąż mocno w niej osadzonym.
     – Mam nadzieję… że Sandra… niczego... nie słyszała... – wydyszała Sabina.
     – Prawdopodobnie… nie… – Patryk pocałował jej blade, spocone ramię. Prawdopodobnie słyszała ich cała okolica. Był pewien, że jego siostra nie przegapiła zawodzenia mamy. Jego biodra znów zaczęły się poruszać. Plusk pełnej cipki Sabiny wypełnił pokój.
     – Och... skarbie... znowu?
Sabina spojrzała w lewo. Widziała, jak jej knykcie stają się białe, gdy jej uścisk znów się zacieśnił. Jej ślubna obrączka błyszczała, do połowy zakopana w pościeli.
     – Jeszcze... jeden... raz...
Patryk podniósł się, kładąc ręce na dolnej części jej pleców, by ją podtrzymać.
     – Potrzebuję... więcej...
     – Oooooch... – zapiszczała Sabina.

***

     Sandra siedziała na łóżku, opierając plecy o poduszki. Była naga, z szeroko rozstawionymi nogami. Wściekle pracowała nad swoim malutkim guzikiem, słuchając, jak jej brat pieprzy ich mamę. Zajęci byli tym przez całe popołudnie.
     Coś w słuchaniu wszechmocnej Sabiny Langiewicz, która oddaje się jej głupiemu synowi w okularach, doprowadziło Sandrę do szaleństwa. Przez cienkie ściany słyszała niemalże wszystko. Sandra znów napięła się i doznała orgazmu. Pomyślała o swojej młodszej siostrze, która jest na studiach. Agata była jeszcze bardziej opanowana niż ich matka. Czy ona też zamieni się w dziwkę w obliczu nowego Patryka? Ta myśl sprawiła, że przyjemność Sandry wzrosła.
     Trudno byłoby utrzymać Patryka z dala od jej nóg. Dotykanie siebie podczas słuchania, jak bierze matkę w ciągu ostatnich kilku dni, odbijało się na niej. Podobnie jak jego ekstaza tryskająca w jej gardło. Była winna swojemu mężowi, Jackowi, spróbowania wszystkiego, co w jej mocy, aby penis brata nie wypełnił ponownie jej wnętrza. Nie oznaczało to powrotu do domu do Jacka. Przynajmniej jeszcze nie do końca. Potrzebowała spędzić więcej czasu w Pilchowie. Może jej siostra też się pojawi.

***

     – Robert, złaź na dół.
Ireneusz spoglądał na ubrania Roberta leżące na środku kuchni. Jeden ze swetrów Roberta, jego plecak i skarpetki. Ireneusz wściekł się.
     – Już chcę cię tu widzieć!
     – O co chodzi, tato?
Robert wszedł do kuchni.
     – Posprzątaj swój bałagan – warknął Ireneusz.
Poluzował krawat i spojrzał na swojego niechlujnego syna. Koszula z kołnierzykiem Roberta była źle zapięta i była wywleczona ze spodni. Był spocony jak tłusta świnia i wyglądał na dość bezkrytycznego. Ireneusz odłożył neseser.
     – Zrozumiałeś?
Ale jego syn nawet się nie poruszył w stronę swoich ubrań.
     – Musisz nieco ochłonąć, ojcze.
Robert uśmiechnął się.
     – Coś nie tak, kochanie?
Amanda weszła do kuchni, poprawiając sukienkę i układając czarne włosy.
     – Wyglądasz na zdenerwowaną, Amando.
Ireneusz przymrużył oczy patrząc na swoją żonę.
     – Och… tylko…
Amanda szybko położyła lewą rękę za plecami. Jej ślubna obrączka wciąż tkwiła w jej tyłku tam, gdzie Robert lubił ją wkładać.
     – Ja... tylko sprzątałam...
     – Oczywiście nie tutaj. – Ireneusz spojrzał znacząco na porozrzucane ubrania Roberta.
     – Skacz. – szepnął do niej Robert, a na jego twarzy pojawił się nikczemny uśmiech.
Uderzył ją w tyłek, podczas gdy jego ojciec był skoncentrowany na bałaganie. Amanda zaczęła podskakiwać w górę i w dół.
     – Musisz przestać mu pobłażać. Ma już osiemnaście lat. Najwyższy czas, żeby…
Ireneusz spojrzał na swoją podskakującą żonę. Wyraźnie widział jej piersi podskakujące pod sukienką. Nawet kiedy była w ciąży z Robertem i Anitą, nie miała takiego ciała. Zastanawiał się, czy pozwala sobie na podjadanie.
     – Co ty wyprawiasz, Amando?
     – Och… ja… po prostu… ćwiczę… to tylko... trochę ruchu.
Podskakiwała dalej. Na jej czole pojawiły się pierwsze kropelki potu.
     – No cóż, przestań.
Ireneusz usiadł przy kuchennym stole.
     – Wyglądasz śmiesznie. Cała ta rodzina wydaje się zachowywać dość dziwacznie. Bądź tak kochana, przestań podskakiwać i zrób mi drinka.
Zwrócił swoje ciemne oczy na uśmiechniętego syna.
     – A ty. Zetrzyj ten uśmiech z twarzy albo ja go zetrę. I posprzątaj... posprzątaj... posprzątaj... – Umysł Ireneusza został spowity mgłą. Miał wyraźne wrażenie, że jego żona wciąż podskakuje.      – ...posprzątaj... posprzątaj... posprzątaj...
     – Świetnie, mamo, popsułaś tatę.
Robert roześmiał się i podszedł do swojego staruszka. Machnął ręką przed twarzą Ireneusza. Nic.
     – No dobra, na czym skończyliśmy?
Odwrócił się do mamy i opuścił spodnie. To był cud, że jego pedantyczny ojciec nie zauważył twardego kutasa ukrytego w nogawce jego spodni. Odrzucił koszulę, spodnie i bieliznę, mając na sobie tylko jedną skarpetkę. Jego guzowaty, ciemny kutas odrażająco wystawał z jego ciała.
     – Mówiłam ci, że… musimy przestać… ponieważ twój ojciec niedługo wróci do domu.
Amanda przestała skakać i wzięła głęboki oddech.
     – Schowaj to. Skończyliśmy na dzisiaj. Zrobię obiad, aby twój ojciec miał co zjeść, gdy odzyska świadomość.
     – Nieee… nie chcę.
Robert podszedł do niej, kołysząc penisem oraz brzuchem i chwycił matkę w pasie.
     – Robert... możesz mnie znowu mieć... jutro... jak wyjdzie do pracy.
Walczyła z nim, ale jej serce nie było w stanie stawiać oporu. Nawet przy mężu w letargu, który wpatrywał się wprost w nią.
     – Robercie?
Pozwoliła by pochylił ją nad kuchennym stołem, jej lewa ręka bez pierścienia była o cal od zaciśniętej pięści męża.
     – Tylko nie w tyłek… nie w tyłek! Moja obrączka wciąż tam jest.
     – Dobrze.
Robert wsunął swoje ogromne przyrodzenie w jej cipkę i wysłuchiwał jej jęków.
     – Mamo, daj mi porządnie zerżnąć twoją cipkę, a może nie będę musiał zaglądać do pokoju Anity… ach… ach… kiedy wróci do domu.
Dźwięk uderzania jego bioder o jej tyłek i jąder obijających się o jej uda wypełnił kuchnię.
     Amanda odpychała tyłek, odpowiadając na jego zaciekłe pchnięcia, własnymi ruchami. Gdyby mogła go zadowolić, może zostawiłby Anitę w spokoju. Od czasu incydentu w kościele przez większość nocy słyszała pomrukiwanie i uderzenia dobiegające z pokoju Anity. Wiedziała, co Robert robił swojej siostrze bliźniaczce. Była niemalże pewna, że nie używał zabezpieczenia. Ale nie mogła porozmawiać o tym synem.
     – Po prostu daj mi… uh… uh… wszystko, co masz… w tych gigantycznych jajach… Robercie.
Może mogłaby być zabezpieczeniem dla Anity, gdyby go zaspokoiła.
     Pieprzyli się tak przez dłuższą chwilę, gwałtownie uderzając o siebie. Ireneusz patrzył bezmyślnie wprost na udręczoną twarz swojej żony, a gdy jej orgazmy spływały kaskadą, Amanda spojrzała na swojego głupiego męża. Oddawała się innemu tuż przed jego nosem, a Ireneusz nic z tym nie robił. Amanda spuściła wzrok na stół.
     – Myślisz, że... tata... może nas zobaczyć?
Robert sięgnął po jej włosy i pociągnął za nie tak, że była zmuszona patrzeć na męża.
     – Modlę się... aby nie mógł. – Amanda pisnęła i zajęczała osiągając kolejny orgazm, jej pochwa zacisnęła się na tłoku, który ją wypełniał.
     – Powinienem cię po prostu zmusić… do wyrzucenia go z domu.
Robert nie poddawał się, gdy zbliżał się do własnego orgazmu. Jego brzuch uderzał w tyłek matki.
     – Nie.
Amanda próbowała potrząsnąć głową, ale Robert nadal mocno trzymał ją za włosy. Była na jego łasce.
     – Powinienem sprawić, żebyś przyprowadziła mi więcej kobiet.
     – Nie – pisnęła.
     – Jak się ma babcia i ciocia Patrycja?
Puścił jej włosy i zacisnął palce wokół jej bioder.
     – Nie… zrobiłbyś… – Jak Amanda mogła wychować tak popsutego chłopca.
     – Zrobiłbym. Zamierzam zdobyć… każdą kobietę obecną w życiu taty… – ślina kapała z ust Roberta, ale nie przejmował się tym. – Zaczynając… od… ciebie…
Robert wydał z siebie krzyk, który ogłuszyłby jego ojca, gdyby staruszek go słyszał. Spuścił się głęboko we wnętrzu Amandy, trzymając swojego penisa całkowicie w niej zatopionego, tak że spuścił się wprost do jej łona.
     – Aaaaaaaaaaaaa...
Ale Amanda nie próbowała go nawet zbesztać, ostatni orgazm tego dnia był jej najsilniejszym. To zawsze było magiczne przeżycie, kiedy przyjmowała w swe wnętrze nasienie syna. Zanim odzyskała trzeźwość umysłu, Robert już wyszedł z pokoju. Amanda przez dłuższą chwilę stała pochylona nad kuchennym stołem, aż poczuła, jak wycieka z niej nasienie Roberta.
     – Posprzątam... a potem... przygotuję coś do jedzenia. – powiedziała do swojego męża zaklętego w posąg. Wyprostowała się, przeszła po pomieszczeniu, zbierając ubrania Roberta, a potem ruszyła w kierunku schodów. Desperacko potrzebowała prysznica przed podjęciem się obowiązków pani domu.

***

     Z tyłu hotelu wyszedł rząd kobiet w schludnych, oliwkowozielonych uniformach. Patryk obserwował je ze zdumieniem, gdy wsiadały do kilku czekających na nie sedanów i odjechały w pośpiechu. Co to było? Patryk oparł swój rower o latarnię i podszedł do tylnych drzwi hotelu. Próbował utwierdzić się w swoim wewnętrznym postanowieniu. Z Dominiką będą musieli naprawdę popracować nad rozwiązaniem tej sprawy, a nie po prostu zatracić się w swoich ciałach marnując kolejne popołudnie.
     Patryk zapukał do drzwi pokoju zarezerwowanego dla nich przez Dominikę.
     – Cóż, witaj, młodszy śledczy. – Z korytarza dobiegł cichy głos.
     – Och… cześć…
Patryk odwrócił się i zobaczył idącego w jego stronę Mariusza Fogiela, ubranego w garnitur, muszkę i kapelusz.
     – Myślałem, że pracujesz nad sprawą razem z Dominiką. Gdzie ona jest?
Mariusz rozejrzał się po wyraźnie pustym korytarzu.
     Na czole Patryka pojawił się zimny pot. Jeśli Dominika otworzy drzwi, Mariusz będzie wiedział, że jego żona zdradza go za jego plecami. Klamka zadrżała gdy Dominika odblokowywała ją od środka.
     – Miałem na myśli... witam, panie Fogiel – Patryk niemalże wykrzyczał te słowa, modląc się, żeby Dominika usłyszała go przez drzwi. Uchwyt przestał drżeć.
     – Jestem obok, młody człowieku. Nie ma potrzeby abyś krzyczał.
Mariusz pochylił głowę w stronę Patryka, zdziwiony.
     – Wyglądasz na trochę przybitego. Wszystko w porządku?
     – Nic mi nie jest. Po prostu tak miło pana widzieć, panie Fogiel – wrzasnął ponownie.
     – Gdzie jest Dominika?
Mariusz zmrużył oczy. Czuł, że coś było nie tak.
     – Odesłała mnie z powrotem do... hm... hotelu, abym przekazał ci wiadomość. – Patryk spojrzał na drzwi. – Dlatego pukam do twoich drzwi.
     – To nie są moje drzwi.
Mariusz spojrzał na numer pokoju i wydawał się starać go zapamiętać.
     – Dobrze się czujesz? Gdzie jest moja żona?
     – Jest w bibliotece. Pracuje nad pewną teorią.
Tryby pracowały w głowie Patryka. Musiał wymyślić coś wiarygodnego.
     – Pomyślałem, że wszystko dzieje się pod wpływem pogody i to skłoniło nas do myślenia, gdyby coś chciało wpłynąć na nas wszystkich naraz. Wiesz, gdyby coś chciało nas pozarażać. Patryk zwlekał.
     – Powietrze? – Mariusz wzruszył ramionami. – Moglibyśmy to wdychać.
     – Tak, ale… – Patryk machnął palcem, myśląc. – To byłoby zbyt rozproszone, prawda? Musiałoby by to być coś bardziej bezpośredniego.
     Mariusz ponownie wzruszył ramionami.
     – Źródło wody, panie Fogiel.
Patryk uśmiechnął się, uświadamiając to sobie.
     – To coś musi wykorzystywać źródło wody, aby dotrzeć do wszystkich mieszkańców jednocześnie. Wszyscy pijemy wodę.
     – To… sprytne. – Mariusz zmarszczył brwi, zastanawiając się nad konsekwencjami. – Czy sam wymyśliłeś tę teorię?
     – Tak.
     – Cóż, wygląda na to, że będę musiał awansować cię na starszego-młodszego detektywa.
Mariusz poklepał Patryka po ramieniu, zapominając o trosce o żonę i zdrowie chłopca.
     – Więc Dominika szuka w bibliotece informacji na temat tego gdzie jest źródło wody i wysłała ciebie, żebyś przekazał mi aktualne informacje?
     – Dokładnie tak. – Patryk skinął głową.
     – Dobra robota, chłopcze.
Mariusz minął Patryka i skierował się do drzwi.
     – Uznaj, że jestem poinformowany.
     – Gdzie idziesz?
Patryk przyglądał się, jak Mariusz idzie na koniec korytarza i otwiera zewnętrzne drzwi.
     – Moja żona chce, żebym siedział zamknięty, ale uważam, że od czasu do czasu można bezpiecznie wybrać się na spacer. I całe szczęście, że to zrobiłem, bo inaczej pukałbyś do niewłaściwych drzwi przez cały dzień. – Mariusz roześmiał się. – Może kupię karton mleka, kiedy będę na spacerze. Nie powinienem pić wody.
Pomachał na pożegnanie i wyszedł z hotelu.
     Patryk wziął głęboki oddech. Czy naprawdę właśnie rozwiązał zagadkę? Znowu zapukał do drzwi.
     – To ja, on już odszedł.
     Dominika otworzyła drzwi, jej słodki nosek zmarszczył się ze zmartwienia.
     – Co się stało?
     – Musimy iść do biblioteki.
Patryk chwycił jej delikatną dłoń, ale pozwolił, by wciągnęła go do pokoju. Zamknął za nimi drzwi i wytłumaczył jej, w jaki sposób wraz z jej mężem zrobili postępy. Ale nie wszystko zostało rozwiązane.
     Dziesięć minut później duże piersi Dominiki opadły na jego klatkę piersiową, gdy ujeżdżała swojego starszego-młodszego śledczego wielkimi podskokami.
     – Masz rację... musimy... musimy... zbadać źródło wody... oooohhhhhh... mój panie.
Okulary zwisały jej do połowy nosa i zsuwały się nieco dalej z każdym gwałtownym uderzeniem, które pochłaniało jej ciało.
     – Chcesz... prowadzić śledztwo... z moim nasieniem... w sobie?
Patryk uśmiechnął się do swojej dziewczyny. Zastanawiał się, czy Mariusz będzie słyszał ich stękanie przez drzwi, kiedy będzie wracał ze spaceru.
     – Bądź tak kochany… i napełnij… mnie… po same brzegi…
Okulary Dominiki w końcu spadły z jej twarzy i podskakiwały na hotelowym łóżku obok ich ciał. Krzyknęła, gdy poczuła, jak znajome ciepło rozchodzi się po jej wnętrznościach.

***

     Dominika wybiegła z pokoju hotelowego, stukając obcasami o linoleum w korytarzu. Minutę później Patryk wyszedł za nią, uważnie rozglądając się w obie strony. Zdecydowali, że po drugim orgazmie Patryka muszą udać się do biblioteki, ale oboje byli przerażeni, że wpadną na Mariusza. Jeśli wychodził tylnym wejściem, a jego pokój znajdował się z przodu hotelu, nie byli do końca pewni czy ich plan ucieczki zda egzamin. Uznali, że przede wszystkim muszą wyjść najszybciej jak to możliwe.
     Kiedy Patryk grzebał kluczem w drzwiach, minęła go ładna blond kobieta w wojskowym uniformie. Posłała mu słodki, delikatny uśmiech i poszła dalej. Patryk nie mógł się powstrzymać by na chwilę przerwać zmagania z kluczem i przyglądał się, jak znika w korytarzu. Podobał mu się sposób, w jaki jej tyłek poruszał się w obcisłej, oliwkowozielonej spódnicy. Kiedy skręciła za róg, kierując się na przód hotelu, Patryk skończył zamykać drzwi i skierował się do tylnego wyjścia.
     Tylnymi drzwiami weszła blondynka w zielonym mundurze. Posłała Patrykowi słodki, delikatny uśmiech i minęła go w korytarzu podążając również w kierunku przodu hotelu.
     To było niemożliwe, ale to była ta sama kobieta, która minęła go wcześniej. Patryk odwrócił się i patrzył, jak jej tyłek porusza się w obcisłej, oliwkowozielonej spódnicy. To była zdecydowanie ta sama kobieta idąca w tym samym kierunku. Nie było mowy, żeby zawróciła wokół hotelu w ciągu kilku sekund, które zajęło jej zniknięcie w korytarzu.
     – Przepraszam?
Patryk czuł, że musi sprawdzić, czy jest prawdziwa. Czy on zwariował?
     – Tak?
Kobieta zatrzymała się i odwróciła na piętach, by spojrzeć mu w twarz, wciąż z tym samym delikatnym uśmiechem na ustach.
     – W czymś mogę pomóc, młody człowieku?
     – Um…
Patrykowi nie podobał się sposób, w jaki na niego spoglądała. W jej bladych, niebieskich oczach kryło się coś dzikiego.
     – Myślałem, że pani coś upuściła. Nieważne.
     Kobieta podeszła do Patryka.
     – Może powinniśmy porozmawiać na osobności.
Kobieta miała wysoki głos, przy tym był nieco zimną barwę.
     – Czy wejdziemy do twojego pokoju?
Jej słodki uśmiech się poszerzył.
     – Muszę iść.
Patryk odwrócił się i wybiegł tylnym wejściem. Złapał rower oparty o latarnię, wskoczył na niego i pognał w krzaki, gdzie Dominika powiedziała, że na niego poczeka. Rzeczywiście, czekała tam. Zatrzymał rower.
     – Wsiadaj. Pospiesz się.
Odwrócił głowę i zobaczył blondynkę wyłaniającą się z tylnych drzwi hotelu.
     – O co chodzi?
Dominika wskoczyła na siedzenie i chwyciła od tyłu chudą klatkę piersiową Patryka.
     – Widziałeś Mariusza?
Zawsze czuła się dziwacznie, jeżdżąc z Patrykiem na jego rowerze, ale byłoby o wiele gorzej, gdyby Mariusz przyłapał ją na tym, że trzyma się Patryka, gdy chwieje się na siedzeniu za nim.
     – Nie Mariusza.
Patryk zaczął pompować pedały i ruszyli alejką. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie przez ramię i nie zauważył blondynki.
     – Była tam kobieta. Coś z nią było nie tak.
     – Kiedy czekałem, widziałem, jak dwie kobiety wchodzą do hotelu.
Uścisk Dominiki zacieśnił się na swetrze Patryka, a jej twarz pobladła, gdy skręcił za róg.
     – To była ta sama kobieta.
Patryk pedałował mocniej. Skręcił w lewo, w stronę biblioteki.
     – Obie miały na sobie to samo ubranie.
Rower podskakiwał po dziurach, a maltretowana pochwa Dominiki zaprotestowała, podskakując na siedzeniu.
     – Nie, to była dokładnie ta sama kobieta.
Patryk ponownie spojrzał za siebie. Nikogo nie zauważył. W końcu zwolnił do bardziej zrównoważonego tempa.
     – Miały tę samą twarz.
     – Jesteś pewny?
     – Nie. Ale tak mi się wydaje.
Patryk pocił się z wysiłku.
     – Fascynujące.
Dominika wdychała intensywny, pierwotny zapach potu Patryka. Jej ciało odpowiedziało znajomymi pragnieniami.
     – To jak ze sprawami z „Trójkąta Fortimskiego”. Ta sama kobieta wszędzie podążała za sobą. Ale okazało się, że to manifestacja Kumokum.
     – Manifestacja czego?
     – Kumokum to indiańskie bóstwo. Oszust, który czasami ukazuje się pod postacią kojota. Badaliśmy taki przypadek w Brazylii, gdzie… – Dominika miała teraz problemy z koncentracją.
Potrzebowała więcej nasienia swojego chłopaka.
     – Opowiem ci o tym później. Zatrzymaj się w tamtej alejce.
     – Coś jest nie tak?
Patryk skręcił z drogi i wjechali w ciemną uliczkę.
     – To jest zawstydzające.
Dominika zsiadła z roweru i poprawiła okulary.
     – Po prostu stań przy tej ścianie i zdejmij spodnie.
Przyglądała się, jak Patryk robił, o co go poprosiła. Następnie podciągnęła spódnicę, odsunęła majtki na bok i obróciła tyłek w jego stronę.
     – Znowu tego potrzebuję.
     – Tutaj?
Patryk nie czekał na odpowiedź. Dziwnie było uprawiać seks z tą dostojną kobietą w brudnej uliczce, ale nie miał zamiaru odmawiać. Podszedł do niej i wsunął swojego penisa do środka.
     – Aaaahhhhhhh... Jakim cudem jesteś taka ciasna?
     – Napełnij mnie... szybko, Patryku.
Dominika położyła ręce na omszałym ceglanym murze i odepchnęła go biodrami.
     – Każdy może przejść obok.
Byli nieco ukryci od ulicy, ale nie do końca. Czym się stała, że teraz uprawiała publiczny seks ze swoim nastoletnim chłopakiem? Wszystko, czego brakowało, to aby jakaś starsza babcia zdecydowała się skrócić sobie drogę przez tę uliczkę.
     – Szybciej...
Przepłynęły przez nią fale przyjemności.
     – Jakim.. sposobem... jesteś... nadal... taka... ciasna?
Patryk rżnął ją ze wszystkich sił. Piętnaście minut później jechali znowu na rowerze, z kolejnym ładunkiem jego nasienia głęboko w jej łonie.

***

     – Robert, odejdź! – Anita brzmiała na zirytowaną.
     – Anita, wpuść mnie.
Robert ponownie zapukał do jej drzwi.
     – Mam to, czego pragniesz.
     – Nie masz niczego, czego pragnę.
Anita włączyła muzykę, próbując zagłuszyć Roberta.
     – Zostaw swoją siostrę w spokoju.
Amanda wystawiła głowę z sypialni i spojrzała na korytarz.
     – Wracaj do łóżka, mamo.
Robert uśmiechnął się do matki.
     – Ale Robert, kochanie… – Amanda nie wiedziała, co powiedzieć. – Po prostu... potraktuj ją łagodnie.
     – Zrozumiałem.
Robert zasalutował matce dwoma palcami i przyglądał się, jak znika z powrotem w sypialni. Znowu zapukał do drzwi.
     – Annnnniiiitttaaaaaaaaaaaa... Otwórz drzwirrrrrrrrzzzzwwwiiii...
     Drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Anita stojąca w piżamie, marszcząc gniewnie brwi.
     – Powiedziałam, zostaw mnie… – Ale jej głos urwał się, gdy zobaczyła, że jej tłusty jak świnia brat był nagi, a jego ciemny, dziwaczny kutas był skierowany prosto na nią. Jej twarz rozluźniła się i wzięła głęboki oddech. Pierwotny zapach kiełkującego, dzikiego nasienia i mrocznych sekretów. Widziała połysk potu jej brata, który odbijał światło z jej pokoju na jego wystającym brzuchu.
     – Kapie... z ciebie... na podłogę.
Widziała stały strumień preejakulatu spływający po jego penisie. Tyle tego było. Jej spojrzenie padło na jego przejrzałe jądra. Czy przechowywał tam swój preejakulat razem z pozostałą spermą? Anita nie była tego pewna.
     – Z drogi, suko.
Robert odepchnął ją na bok i bezczelnie wszedł do jej pokoju. Z głośników rozbrzmiewał „Hound Dog" Elvisa Presleya. Robertowi nawet to się podobało.
     – Hej… będziesz miał kłopoty, wchodząc tutaj w ten sposób. Wynoś się.
Anita położyła ręce na biodrach. Trudno było uwierzyć, że dzieliła łono matki z takim obrzydliwym bliźniakiem jak Robert.
     – Mama wie, że tu jestem. – Robert zachichotał. – Chce, żebym cię potraktował łagodnie. – Miał sarkastyczną nutę w głosie.
     – Powiem tacie.
     – A ja potem opowiem mu o tym, co robiliśmy od kościoła. Chcesz, żeby o tym wszystkim wiedział?
Robert odwrócił się o dziewięćdziesiąt stopni i zatrzasnął drzwi.
     – Nie.
Anita spojrzała na podłogę i zmarszczyła brwi. Jej brązowe włosy związane w kucyk podskoczyły lekko.
     – No więc?
Robert odwrócił się do niej swoim kutasem i położył ręce na biodrach.
     – Więc co?
     – No, chodź tu i ssij go, suko.
Robert poruszył biodrami tak, że jego sztywny kutas wykonał w powietrzu małe, okrężne ruchy.
     – Nie nazywaj mnie tak.
Oczy Anity odnalazły kutasa swojego brata. Nie mogła odwrócić wzroku. Zapach, który wszedł za nim do jej pokoju, wydawał się ją zniewalać.
     – Potrafisz tylko szczekać. Jesteś moją sukowatą siostrą.
Robert cały czas kołysał się lekko, wykonując penisem kółka, ciesząc się, jak oczy jego siostry poruszały się, gdy podążały jego ścieżką.
     – Teraz zbliż się.
Patrzył, jak jej śliczne różowe usta się rozchylają.
     – Jesteś taki obrzydliwy.
Anita podeszła do niego, opadła na kolana i sięgnęła po jego penisa. Zatrzymała jego ruch rękoma, delikatnie ściskając i przesuwając nimi po jego okazałej długości. Waga jego penisa była... dziwna. Wydawał się, jakby był zrobiony z ołowiu. Starała się nie myśleć o swoim biednym chłopaku, Bartku.
     – Pośpieszmy się. Chcę wrócić do słuchania muzyki.
     – Jasne.
Robert patrzył, jak rozciąga usta i zasysa jego głowę. Kiedy jego preejakulat dotknął jej języka, widział, jak jej powieki zamrugały, a ramiona zadrżały. Wyglądała tak niedorzecznie, z jego wielkim przyrodzeniem w swoich delikatnych ustach. Takie ładne, zasmarkane nastolatki nie powinny pożerać dużych, brzydkich kutasów. Robert złapał ją za kucyk i zmusił do wsunięcia go do gardła. Te siorbiące, bulgoczące dźwięki były dla Roberta jak miód dla uszu. Będąc zmuszoną do wzięcia go do gardła, Anita przestała go pieścić dłońmi.
     – Trzep… go… suko…
     Policzki Anity płonęły ze wstydu, gdy obsługiwała brata i kiedy wyzywał ją tak okropnymi przezwiskami, ale zaczęła pompować go rękami, jak poprosił. Myśl o ekstazie, jaką przyniesie jej sperma, wypchnęła teraz większość innych myśli z jej mózgu. Poruszała głową z jego zachętą, wsuwając prawie jedną czwartą jego wielkiej długości w dół swojego gardła. Zastanawiała się, czy pewnego dnia sprawi, że da radę wziąć go głębiej. Jej krztuszenie ustąpiło, gdy przyzwyczaiła się do potwora i ciężko pracowała, aby doprowadzić go do końca.
     – Ggggggppppphhhhhhh...
Chciała go zachęcić, by jej to dał, ale oczywiście mówienie było niemożliwe, kiedy go obsługiwała. Zadrżała w oczekiwaniu. Oczekiwanie tego, co miał dla niej w jajach, było przyjemnością lepszą niż wszystko, co jej chłopak do tej pory jej dał, a to była tylko przystawka z Robertem. Pracowała z nim przez długi czas, podczas gdy Elvis śpiewał w tle. Boże, naprawdę była głupią suką.
     – Jesteś... gotowa... siostrzyczko?
Robert mocniej ścisnął jej kucyk. Nie pozwoliłby, żeby jego kutas opuścił jej usta, dopóki całkowicie się nie opróżni. Chciał, żeby wszystko połknęła.
     – Mmmmmmppphhhhhhhhmmmm...
Anita zacisnęła mocno oczy. „Proszę...” – pomyślała. „Proszę utop mnie w tym niesamowitym nasieniu.” Potem usłyszała, jak Robert wrzeszczy z satysfakcją, a jej gardło zostało zalane jego gorącą, słoną spermą. Błogość była tak intensywna, że Anita straciła kontrolę nad swoim ciałem. Kiedy fala opadła, spostrzegła, że leżała na plecach, a przód jej piżamy był pokryty spermą.
     – Odleciałam… – Jej głos był tak wysoki i lekki, jej ciało wciąż było targane lekkimi konwulsjami, gdy uderzały ją wstrząsy wtórne.
     – Jak chcesz to zrobić?
Robert pochylił się i rozdarł górę jej piżamy. Guziki rykoszetowały po całym pokoju. Jej drobne cycki przypominały mu matkę przed ostatnimi zmianami jakie zaszły w jej ciele. Z grubsza uszczypnął nabrzmiały prawy sutek Anity i obserwował, jak jej ciało drży w odpowiedzi.
     – Co?
Anita zamrugała. Czy nadal chciał więcej? Był na nią tak wygłodniały. Patrzyła, jak z pustymi oczami ściąga jej bieliznę.
     – Z prezerwatywą?
To było niemalże pytanie, które sama sobie zadawała. Z jednej strony powinna chronić swoje jajeczka przed jego plemnikami. Z drugiej strony, jeśli mieli to zrobić, chciała ponownie poczuć uniesienie spowodowane jego spermą.
     – Nie.
Robert podniósł ją i rzucił do połowy na łóżko, tak że jej nogi wciąż leżały na podłodze, a tyłek wisiał w powietrzu.
     – Prawdopodobnie i tak już cię zapłodniłem.
Podziwiał jej tyłek. Nie tak szeroki i okrągły jak u ich matki. Ale wystarczająco kształtny, by każdy wiedział, że jest kobietą stworzoną do rodzenia dzieci. Uderzył ją w blady prawy pośladek.
     – Auć!
Anita chwyciła prześcieradła, przygotowując się na nadchodzący atak.
     – Nie przejmuj się mną. Pamiętaj, co powiedziała mama.
     – Nie.
Robert zgiął kolana, stanął za nią i wsunął w nią swojego kutasa. Była mokra. Podziwiał jej niegdyś ciasną cipkę, gdy zaciskała się wokół jego wypukłych żył.
     – Ty nigdy nie byłaś dla mnie łagodna...
Zatopił się w niej całkowicie i poczuł, jak jego jądra opierają się o jej zgrabne uda.
     – Więc i ja nie będę traktował ciebie łagodnie.
Mówiąc to, złapał ją za biodra i pchnął agresywnie w jej cipkę. Po głupich dźwiękach, które wydawała i sposobie, w jaki napięły się drobne mięśnie na jej plecach, mógł stwierdzić, że już dochodziła.
     – Ugh... Robercie... ty... głupi... palancie... oooohhhhhhhhhhh...
Jej głowa rzucała się na boki, jej kucyk kręcił się wokół.
     – Zamknij się... uh... uh... uh... i przyjmij to.
Robert zacieśnił uścisk na jej biodrach i miażdżył ją agresywnymi uderzeniami bioder. Wydawało się, że jego siostra posłuchała jego rady. Nie wypowiadała żadnych słów, jedynie stękała, wrzeszczała i okazjonalnie mamrotała podczas orgazmów.
     – Masz... słodką cipkę... Anito. Szkoda... Bartka... nie może mieć tego, co ja... mam.
Spojrzał w dół na jej małą, ciasną dziurkę w tyłku i zastanawiał się, czy jest na to gotowa. Czy go to obchodziło? Nie. Wyślizgnął się z niej, jego kutas był śliski od jej soków i ustawił się ponad jej różową cipką.
     – Czekaj... czekaj... nie chciałam nazywać cię... palantem.
Umysł Anity kazał jej wstać i uciekać, ale zamiast tego mocniej ścisnęła pościel.
     – Tylko nie tam. Zrujnujesz mnie, Robercie. Nie... aaaaaaahhhhhhhhhhh...
Naciskał na nią, a ona stawiała opór. Przez chwilę myślała, że będzie w stanie trzymać go z dala od swojego tyłka, jeśli zaciśnie go wystarczająco mocno, ale udało jej się to tylko na sekundę. Wtedy był już w środku. Przeszył ją ból, a potem zniknął. Przyrodzenie weszło głęboko w jej wnętrzności i ogarnęła ją nowa przyjemność. Ale nie miała czasu na powolne odkrywanie nowych doznań, biodra Roberta ponownie uderzały w nią i wkrótce przyjmowała jego masywnego penisa, tak jakby go brała w swoją cipkę.
     – Och… Boże… Och… Robercie…
Anita zacisnęła mocno oczy i zadrżała, gdy miała swój pierwszy analny orgazm. Zastanawiała się, jak by to było, gdyby ta potężna sperma wystrzeliła w jej tyłku. Zdecydowała, że jest gotowa się o tym przekonać.
     – Dojdź… Robert... uch… uch… uch…
Wypychała tyłek naprzeciw jego pchnięciom.
     – Dojdź... dla mnie.
     – Już prawie…
Robert posuwał ją w całkiem niezłym rytmie, ale sposób, w jaki siostra go odpychała swoim tyłkiem, nie był zsynchronizowany z jego ruchami. Był tak przyzwyczajony do sposobu, w jaki starsze kobiety dopasowywały się do jego ruchów, że było dla niego nieco zniechęcające, gdy jego siostra tak żywiołowo poruszała tyłkiem. Czuł się jak z nową partnerką do tańca, która wciąż przydeptywała mu palce. Robert położył ręce tuż nad jej tyłkiem na jej plecach, aby ją przytrzymać. Udało mu się powstrzymać jej ruchy.
     – Zamierzam... zmienić rozmiar... twojego... sukowatego... tyłka.
     – Ooooochhhhhhhhh...
Anita nie zadała sobie trudu, żeby mu powiedzieć, że już zmienił jej rozmiar. Już nigdy nie będzie taka sama.
     – Zaraz… dojdę… zaraz… dojdę… zaraz… aaaaaahhhhhhh... – ryknął, spuszczając się w jej tyłek. Krzyknęła, przyjmując jego nasienie, prawie synchronicznie z Elvisem w tle. W tyłku Anity było jak w raju i Robert miał zamiar wracać do niego raz za razem. Kiedy skończył, jego ciało zatrzęsło się jeszcze kilka razy, a potem wyciągnął z niej swojego kutasa. Bełkotała, więc złapał ją za ramię i odwrócił na plecy. Jej twarz była całkowicie bezwładna, a usta rozchylone. Ślina spływała jej po brodzie, po wyschniętej spermie.
     – Tak… dobrze… tak… dobrze… – mamrotała Anita i zsunęła się na podłogę, opierając podbródek na piersi.
     – Dzięki, Anita.
Robert potrząsnął swoim opadającym już kutasem i posłał na nią kilka ostatnich kropli spermy.
     – Miłego słuchania muzyki.
Zdał sobie sprawę, że płyta się skończyła. Odwrócił się i wyszedł, zostawiając Anitę, by ogarnęła siebie i swój pokój, gdy jej mózg znowu zacznie normalnie funkcjonować. Robert był już zmęczony. Był gotowy, by położyć się spać.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i science fiction, użyła 6539 słów i 38290 znaków, zaktualizowała 29 lis 2021. Tagi: #incest #matka #syn #brat #siotra

2 komentarze

 
  • Olf

    Kiedy kolejna część?

    4 gru 2021

  • C10H12N2O

    @Olf Jak się wyrobię, to jeszcze dziś ;)

    4 gru 2021

  • Majkel705

    Ale super już nie mogłem się doczekać kolejnego rozdziału tłumacz dalej bo na lolu ostatnio posucha autorzy się wykruszyli

    28 lis 2021