Woda (XI)

Woda (XI)Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     Sandra obudziła się rano z poczuciem winy, że podsłuchiwała, jak matka robi loda jej osiemnastoletniemu bratu. Co powiedziałby mąż Sandry, Jacek, gdyby wiedział, że dotykała się, gdy odgłosy tej perwersji wdzierały się przez cienkie ściany do jej sypialni? Sandra też czuła się okropnie względem swojego ojca. Co Sabina myślała, robiąc to z Patrykiem? Co z tego, że jej głupi braciszek miał dużego?
     Wygramoliła się z łóżka, wciąż w swojej flanelowej piżamie. Musiała porozmawiać z kimś o zeszłej nocy, żeby zdjąć poczucie winy z własnych barków. Sandra przeszła przez pokój boso, otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Z dołu słyszała brzęk naczyń, gdy Sabina przygotowywała śniadanie. Dotarł do niej zapach smażonego bekonu. Z łazienki na korytarzu słyszała szum prysznica. Lepiej stawić czoła Patrykowi niż Sabinie. Mogłaby podręczyć brata, a jej mama potrafiła być bardzo twarda. Zamknęła drzwi sypialni i ruszyła korytarzem.
     Kiedy Sandra ostrożnie sprawdziła drzwi łazienki, stwierdziła, że nie są zablokowane. W łazience unosiła się para. Za zasłoną prysznica wątłe ciało Patryka poruszało się, gdy się szorował. Cicho nucił, nieco fałszując „A wszystko to...”. Sandra weszła do środka, zamknęła drzwi, ale zawahała się. Czy naprawdę chciała skonfrontować się z nim pod prysznicem? Z jednej strony dorwie go kiedy jest najbardziej bezbronny. Z drugiej strony byłby… no cóż, nagi. Sandra przekonała samą siebie, że to słuszna sprawa.
     – Patryk, musimy porozmawiać.
Sandra zrobiła kolejny krok w kierunku prysznica i położyła rękę na zasłonie, ale jej nie odsunęła.
     Patryk podskoczył wystraszony, przestał się szorować i śpiewać.
     – Sandra? Co ty tutaj robisz?
     – Naprawdę jesteś głupi.
Sandra nagle z trudem oddychała. Może to była para. Przez zasłonę prysznica widziała tylko niewyraźny kształt jego ciała z bardzo niewyraźnymi szczegółami. Mimo to zauważyła, że jej oczy padają tam, gdzie musi wisieć ten gigantyczny penis.
     – Słyszałam cię zeszłej nocy.
     – Przepraszam.
Chociaż woda była ciepła, Patryk zadrżał i otulił ramionami swoją chudą klatkę piersiową.
     – Czasami mówię przez sen.
     – Nie, Patryku. – Sandra dyszała. – Słyszałam... ciebie i mamę.
     Patryk spokojnie pozwolił wodzie spływać po swoich plecach. To był koszmar. Wszedł tutaj spocony, ale woda musiała zmyć jego pot. Chyba, że pot w jakiś sposób zmieszał się z parą. Czy to było możliwe?
     – Uwiodłeś ją, ty mały gówniarzu.
Sandra zastanawiała się, jak właściwie wyglądał kutas Patryka. Trzymała go, ale nie widziała. Czy byłoby źle rzucić okiem, kiedy go beształa?
     – Słyszałam. I musisz ją zostawić... w spokoju.
W małym pomieszczeniu było tak gorąco i parno. Sandra ciężko oddychała i do tego zaczęła się pocić.
     – To nie ja. – Głos Patryka był cichy i słaby. – Spadł meteor i…
     – Po prostu przestań już o tym pieprzyć.
Sandra odsunęła zasłonę. Nawet nie udawała, że nawiązuje kontakt wzrokowy z bratem, jej wzrok skupił się na jego przyrodzeniu. Wisiał nieprzyzwoicie między jego chudymi nogami, dłuższy niż twardy penis Jacka.
     – Zrujnujesz naszą rodzinę... tym czymś.
Wskazała palcem wskazującym na jego penisa, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczął rosnąć i rosnąć, aż przerażająco wystawał z jego smukłego ciała.
     – Zrujnujesz...
Bez zastanowienia weszła do Patryka pod prysznic i zasunęła za sobą zasłonę. Nogawki jej piżamy natychmiast stały się mokre.
     – Zrujnujesz moje małżeństwo, Patryku.
     – Sandro?
Patryk mógł tylko się przyglądać, jak jego rudowłosa, piegowata siostra klęka przed nim pod prysznicem. Bez swoich okularów widział tylko zamazaną postać, a ona i Dominika wyglądały bardzo podobnie. Może gdyby udawał, że jest Dominiką, to byłoby w porządku.
     – Sandra, nie musisz…
     – Zamknij się, głupku...
Sandra wyciągnęła obie ręce po jego penisa, ale zatrzymała się w połowie drogi. Przez kilka sekund wpatrywała się w swoją lewą dłoń. Następnie prawą ręką zdjęła obrączkę i sięgnęła pod zasłonę, aby położyć ją na chłodnej płytce podłogi w łazience. Wsunęła rękę z powrotem pod prysznic i chwyciła wspaniałe przyrodzenie brata.
     – Muszę.
Pieściła boki jego kutasa, dotykając nabrzmiałe żyły opuszkami palców.
     – Dobra.
Patryk pozwolił swoim rękom opaść na boki. Było dla niego jasne, że został wciągnięty w szalejący wir. Być może sprawy posunęły się już za daleko. Mógł tylko mieć nadzieję na znalezienie źródła tej perwersji. Do tego czasu nie chciał niczego więcej, jak tylko zobaczyć, jak jego śliczna siostra zaspokaja go oralnie.
     – Śmiało, włóż go do ust.
     Pięć minut później Sandra znalazła się w środku najbardziej szalonego i zwariowanego lodzika. Jej piżama była całkowicie przemoczona i wisiała ciężko, przylegając do jej ramion, piersi i ud. Jej głowa kołysała się w przód i w tył, lewą rękę trzymała na jego trzonie, a w prawej trzymała jedno z gigantycznych jąder Patryka. Jej usta wydawały najbardziej absurdalne odgłosy siorbania i mlaskania. Jej zamiary ograniczyły się tylko do jednego. Chciała by brat eksplodował wprost do jej gardła.
     Patryk starał się nie wydawać zbyt wielu dźwięków. Wiedział, że biorąc pod uwagę sytuację, to było szalone, ale obawiał się, że Sandra będzie później naśmiewać się z jego wysokiego pomrukiwania.
     – Sandro… jeśli nie przestaniesz… ja…
     To była muzyka dla uszu Sandry. Potrzebowała jego spermy. To już się stało najbardziej satysfakcjonującym doświadczeniem seksualnym w jej życiu. W tym momencie nie byłaby w stanie  przypomnieć sobie swojego miesiąca miodowego, nawet gdyby chciała. Utrzymywała tempo i masowała jego jądro nieco mocniej, próbując przyspieszyć ten orgazm.
     – Sandro… och… Sandro.
Patryk położył obie ręce za jej głową i przyciągnął ją mocniej nabijając na swój trzon. Zakrztusiła się trochę, ale nie stawiała oporu.
     Sandra przesunęła ręce na jego uda, gdy pierwsza fala spermy zalała jej usta. Prąd spłynął po jej kręgosłupie, a jej cipka mocno się zacisnęła. Światła wystrzeliły przed jej oczami i była ledwo świadoma drugiego, trzeciego i czwartego wystrzału spermy, która wypełniła jej usta, wybrzuszyła policzki, spływała w dół jej gardła i wyciekała spomiędzy jej warg.
     – Aaaaaaahhhhhhhh...
Patryk trzymał jej mokre rude włosy, dopóki jego jądra nie skończyły się opróżniać, po czym puścił. Jego kutas wypadł z ust Sandry, gdy opadła na tyłek uderzając o dno wanny.
     – Cholera... to było prawie... tak dobre jak z... Dominiką.
Patryk przeszedł od bycia prawiczkiem, do posiadania trzech pięknych, inteligentnych kobiet, które były szczęśliwie gdy mu obciągają. I do tego był spokrewniony z dwoma z nich. Próbował odwrócić swoje myśli od tych niesamowitych faktów.
     – Dominika?
Sandra otworzyła jasnoniebieskie oczy i spojrzała na Patryka. Wciąż miał potworną erekcję, a kropla pozostałej spermy spływała po sinej głowie. Jego sperma również powoli spływała po piegowatym podbródku Sandry. Słony posmak pozostał na jej języku.
     – Dominika? Czy to ta dziewczyna, za którą mama jest na ciebie taka zła?
Opierając się w wannie, Sandra powoli rozpięła górę od piżamy.
     – Tak.
Frustracja Patryka, że nie może wyraźnie widzieć, była zawsze obecna, gdy nie miał na nosie okularów. Ale nigdy nie była bardziej dotkliwa niż w tej chwili. Widział, jak Sandra rozpina koszulę i ją rozchyla, ukazując mokre piersi. Patryk widział kształt jej piersi, zwisających na boki, gdy odchyliła się do tyłu, ale nie mógł dojrzeć żadnych szczegółów. Czy były pokryte piegami jak reszta jej skóry? Czy jej sutki były duże? Jak wyglądały ich otoczki?
     – Dominika jest moją dziewczyną. – Niesamowite, powiedział to i naprawdę w to wierzył. Była, prawda? – I kocham ją.
     – Gratuluję, Patryku.
Sandra ściągnęła koszulę i rzuciła ją na podłogę łazienki, wywołując mokre plaśnięcie.
     – Nie wiem, co mi się stało.
Włożyła kciuki za pasek spodni i przesunęła po mokrych pośladkach.
     – Myślałam, że jestem na ciebie zła o mamę.
Spodnie również wyrzuciła z wanny.
     – Ale myślę, że chcę być taka jak mama.
     – Jesteś taka piękna, Sandro.
Patryk widział rozmazany czerwony trójkąt między jej nogami. Wystarczająco dobrze widział krzywiznę jej bioder i piersi oraz smukłą delikatność jej ramion i nóg.
     – Przez te wszystkie lata, Patryku.
Sandra powoli wstała. Woda wypływająca ze słuchawki prysznica była wciąż gorąca. Wypchnęła Patryka spod strumienia wody i zmyła spermę z twarzy. Potem odwróciła się do niego, odgarnęła mokre włosy i otworzyła oczy. Czuła, jak jego penis napiera na jej udo.
     – Nigdy nie myślałam o tobie, jak o kimś więcej niż tylko małym uroczym karzełku.
Przycisnęła nogi do siebie i poruszyła się tak, że jego erekcja wślizgnęła się pomiędzy jej uda, ocierając się o jej cipkę. Objęła ramionami szczupłe ramiona Patryka.
     – Tak bardzo się myliłam.
Kołysała biodrami tak, że jego penis ocierał się o nią.
     – Nie możemy go we mnie włożyć. Dobrze?
     – Co tylko powiesz.
Patryk był w siódmym niebie. Miał wrażenie, że chce ją pocałować. Położył dłonie na jej spektakularnie wygiętych plecach.
     – A co z Jackiem?
Jego kutas czuł się niesamowicie poruszając się między jej nogami. Nie wiedział nawet, czy to akt seksualny, czy jak to nazwać.
     – Ooooooooooooooo...
Niewielkie dreszcze przeszły po nerwach Sandry, gdy to szorstkie, żylaste coś otarło się o jej rozwarte wargi.
     – Dlatego… – Pochyliła się bliżej Patryka. – ... nie możemy go włożyć.
Jej cycki przycisnęły się do jego chudej klatki. Złożyła niepewny pocałunek na jego ustach, a potem jeszcze jeden. Wkrótce zaczęli się poruszać jak para kochanków. Łazienka wypełniła się rytmicznym pluskiem ich wilgotnych brzuchów uderzających o siebie.
     – Patryk, jesteś tam? – Franciszek wydawał się zirytowany, gdy przez drzwi dobiegł jego stłumiony głos.
     Rodzeństwo przerwało pocałunek i spojrzało na siebie szeroko otwartymi oczami. Ale ich biodra nie przestały się poruszać, było to zbyt przyjemne. Woda spłynęła kaskadą na ramiona Sandry i obmywała ich oboje.
     – Tak, tato – zawołał Patryk.
     – Zostaw trochę ciepłej wody dla reszty rodziny.
Franciszek uderzał w drzwi pomiędzy słowami.
     – Dobrze.
Patryk nie mógł uwierzyć, że wciąż porusza biodrami. Powinien być w tej chwili bardziej przerażony niż był.
     – Patryk... czy ty...? – Franciszek przerwał. – Jezu, Patryku. Słyszę, co tam robisz. Dzielisz prysznic z siostrą, nie rób tego tam.
     Napięcie Patryka wzrosło o kolejny stopień. Był pewien, że on i jego siostra zostali przyłapani. Ale mimo to ich brzuchy wciąż uderzały o siebie.
     Sandra zobaczyła zmartwienie na twarzy brata i pokręciła głową. Pochyliła się i szepnęła mu do ucha:
     – Myśli, że walisz konia. Nie wie, że tu jestem.
Z ogromną siłą woli zatrzymała biodra i chlapanie ucichło.
     – Przepraszam, tato. – zawołał Patryk.
     – Pieprzone nastolatki – głos Franciszka ucichł, gdy oddalał się korytarzem.
     Sandra zachichotała gdy była pewna, że odszedł. Wkrótce Patryk też zaczął się śmiać. Kiedy razem rechotali, ich biodra znów się zaczęły poruszać. Następnie Sandra powstrzymała ich śmiech, wsuwając język z powrotem do ust brata.
     Kilka minut później Patryk znowu doszedł, strzelając większością spermy za Sandrę na ścianę prysznica. Ale trochę jego spermy spływało na jej udach i tyłku, znowu zapewniając jej najwyśmienitsze doznania.
     Żadne z nich nie chciało nadużywać szczęścia, więc Sandra umyła się, wyszła spod prysznica i wykręciła piżamę do zlewu. Kiedy była gotowa do wyjścia, spojrzała przez zasłonę prysznica na zarys swojego brata, zmywającego spermę z kafelków.
     – To było… naprawdę szalone, Patryku.
Następnie otworzyła drzwi, zanim zdążył odpowiedzieć i rozejrzała się po korytarzu. Droga była wolna, więc rzuciła się z powrotem do sypialni, owinięta ręcznikiem z piżamą pod pachą.
     Gdy Patryk wyłączył prysznic i osuszył się, po raz pierwszy miał wątpliwości co do tej całej tajemnicy. Może nie musiał dochodzić do jej sedna. Potrząsnął głową. Nie, odpowiedzialność spoczywała na jego barkach jako śledczego. Porozmawia o tym z Dominiką, kiedy ją zobaczy. Patryk planował powiedzieć jej wszystko. Miał nadzieję, że zrozumie.

***

     – Może...
Mariusz leżał na hotelowym łóżku z rozwiązaną muszką, zwisającą mu u szyi, koszulę miał pogniecioną i rozpiętą przy kołnierzyku.
     – Może to jednak zbyt niebezpieczne, moja pani.
Spojrzał na swoją żonę, która siedziała wyprostowana na krześle obok łóżka. Wyglądała inaczej. Jej ciało wydawało się bardziej okrągłe, a oczy… bardziej pełne życia? Czy tak bardzo podobało jej się  prowadzenie śledztwa samodzielnie?
     – O czym mówisz?
Dominika posłała Mariuszowi delikatny, przelotny uśmiech. Ledwo wystarczający ruch, by uwydatnić dołeczki na jej piegowatych policzkach.
     – Czy niepohamowany pan Fogiel spełnił już swoje zadanie? Nigdy wcześniej nie słyszałam, by przez twoje usta przechodziły słowa „zbyt niebezpieczne”.
     – Cóż, znalazłaś doktor Kobylińską lub jej zespół?
Mariusz raz za razem podrzucał długopis w powietrze. Za każdym razem nie udawało mu się go złapać.
     – Opuścili swoje pokoje. – Dominika uniosła brew. – Może Patryk i ja moglibyśmy pojeździć po okolicy i może ich zobaczymy.
     – Spotykasz się z naszym młodszym detektywem. – Brwi Mariusza zmarszczyły się.
     – Pomaga nam.
Dominika wysunęła podbródek, starając się aby jej twarz niczego nie zdradziła. Nie chciała dać Mariuszowi żadnej wskazówki, co do tego, co się wydarzyło, kiedy prowadzili śledztwo.
     – Coś tu jest nie tak.
Mariusz usiadł na łóżku i spojrzał głęboko w zielone oczy żony, powiększone przez jej okulary.
     – Powinniśmy odpuścić Pilchowo.
     – Po prostu daj mi trochę więcej czasu.
Puls Dominiki przyspieszył. Nie chciała opuszczać Patryka ani tej miejscowości.
     – Zobaczmy, co możemy wymyślić.
     – My?
     – Tak, potrzebuję pomocy, Mariuszu. Patryk mi pomaga.
Nie dodała, że nastolatek głównie pomagała jej zmienić rozmiar jej pochwy i odkryć, jak może wyglądać seks.
     – W porządku. – Mariusz powoli skinął głową. – Jeszcze kilka dni. A potem wyjeżdżamy. Wystarczy, moja pani?
     – Tak.
Ale to nie było wystarczająco dobre. Dominika nie miała zamiaru rezygnować z Pilchowa.

***

     Dawid obudził się rano, potrząsany za ramię przez matkę. Uśmiechnął się do niej. Miała już na sobie ładną podomkę i zdążyła uczesać włosy. Czy śnił?
     – Twój ojciec i ja wstaliśmy dzisiaj wcześnie. Musiał iść do pracy z samego rana.
Lidia uśmiechnęła się do niego i odgarnęła dłonią jego rozczochrane blond włosy.
     – Wyszedł kilka minut temu.
     Dawid natychmiast usiadł.
     – Więc możemy to zrobić przed szkołą?
     – Mamy czas.
Lidia spojrzała przez ramię na otwarte drzwi sypialni.
     – Ale chciałam, żebyś najpierw poznał naszego nowego gościa.
Wzięła go za rękę i wyciągnęła z łóżka.
     – No dobra, tak myślę.
Dawid zerwał się na nogi. Jego poranny wzwód napinał mu spodnie od piżamy, gdy mama wyciągnęła go z pokoju i zaprowadziła do pomieszczenia, które kiedyś było pokojem jego starszego brata.
     – Cieszę się, że wstałyście.
Lidia zatrzymała się we wnętrzu pokoju i zachwyciła się wspaniałym widokiem.
     Oliwia siedziała plecami opartymi o poduszki. Była naga, jej blada skóra promieniała w porannym świetle. W ramionach kołysała Wandę, która ssała i zlizywała mleko z drobnych piersi Oliwii.
     – Och, mój... To krępujące.
Oliwia spojrzała na matkę i syna. Zakryła ręką odsłoniętą pierś, ale pozwoliła Wandzie dalej ssać drugą pierś.
     – Po prostu nie mogłyśmy się powstrzymać.
Oliwia spojrzała z powrotem na byłą rządową agentkę. Mocno opalona skóra Wandy wyraźnie kontrastowała z bladością Oliwii.
     – Nie ma się czego wstydzić, kochanie.
Lidia sięgnęła za Dawida i ścisnęła jego tyłek. Jego pośladki były takie jędrne. Miała nadzieję, że po odwołaniu sezonu koszykówki nadal będzie ćwiczył regularnie.
     – To swego rodzaju chrzest Wandy. Jestem całkiem pewna, że to wszystko jest dziełem Boga.
     Wanda wypuściła sutek z ust i odwróciła się do Lidii, wciąż leżąc na kolanach Oliwii. Mleko spływało jej z brody.
     – Zostałam ochrzczona w kościele katolickim.
Krzyżyk na szyi Wandy potwierdzał jej słowa.
     – Oczywiście, że byłaś. – Lidia skinęła głową. – Ale teraz przyjmujesz chrzest w naszej małej społeczności w Pilchowie. Pani Wando Goniewska, poznaj mojego syna, Dawida.
     – Dzień dobry.
Wanda spojrzała na Dawida podejrzliwie. Nie chciała, żeby cokolwiek stało między nią, a mlekiem wypływającym z piersi Lidii i Oliwii, a jako syn Lidii był oczywistym rywalem na swoim rodzinnym terytorium.
     – Witam – Dawid skinął głową nagiej kobiecie.
Widział w swoim życiu bardzo niewiele nagich kobiet i wszystkie miały dość bladą skórę. Spojrzał na czarne sutki Wandy i małe, ciemne rozstępy na jej biodrach.
     – Nie gap się tak na mnie, zboku.
Wanda zakryła piersi ramieniem, a drugą ręką zakryła czarny trójkąt pomiędzy nogami.
     – Przepraszam. – Dawid spojrzał na tę matkę. – Mamo, czy teraz możemy zrobić... to coś?
     – Trzymaj się Dawidku.
Lidia spojrzała na kobiety na łóżku i uśmiechnęła się cierpliwie.
     – Oliwia przeszła już pełny chrzest, ale teraz twoja kolej, Wando.
Lidia opadła na kolana i ściągnęła spodnie od piżamy z pośladków Dawida. Jego długi, twardy kutas oswobodził się.
     Wanda sapnęła.
     Oliwia przyglądała się szeroko otwartymi oczami.
     Lidia zlizała trochę preejakulatu z czubka i zadrżała.
     – W tym domu Dawid jest świętym posłańcem.
     – Mamo. Nie sądzę, żeby to było... oooooohhhhh. Twój język jest taki miły w dotyku.
Dawid położył ręce na blond włosach Lidii.
     Obie kobiety na łóżku patrzyły z opadniętymi szczękami.
     – Ale to twój syn – powiedziała Wanda.
Wydawało się, że każda chwila, którą Wanda spędzała w Pilchowie, łamała jakąś kardynalną zasadę. Patrzyła, jak Lidia zajmuje się tym potworem. To był taki uczuciowy, namiętny lodzik, że nawet gdyby nie wiedziała, że Lidia jest matką Dawida, mogłaby się tego domyślić.
     Dawid spojrzał na kobiety znajdujące się na łóżku i pomyślał, że obie są całkiem ładne. Na jego ciele pojawił się lekki połysk potu.
     Dziesięć minut później Dawid stał na dywanie w starym pokoju swojego brata, z trzema wspaniałymi kobietami pracującymi swymi ustami na jego penisie i jądrach. Lidia przesunęła się do jego lewego jądra i trzymała je w ustach, z uwielbieniem patrząc na niego swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Oliwia i Wanda na zmianę ssały jego penisa, zmieniając się co około pół minuty. Kiedy Wanda czekała na swoją kolej, lizała trzon jego penisa lub muskała językiem jego worek z orzechami.
     – Za chwilę dojdę, mamo.
Dawid zgiął ramiona po bokach.
     Lidia wypuściła jego jądro.
     – Przygotuj się do chrztu, Wando.
Lidia odepchnęła obie kobiety na bok i zaczęła zaspokajać Dawida przy pomocy obu rąk. Skierowała jego przyrodzenie na klęczącą Oliwię i Wandę. Przez krótką chwilę Lidia pomyślała, że może to nie był najlepszy pomysł, bo później będzie musiała wyczyścić dywan.
     Dawid pozwolił swojej mamie wycisnąć z siebie spermę i skierować ją na dwie młodsze kobiety.
     Lidia kierowała kutasem od jednego gościa do drugiego i przyglądała się, jak przewracają się i wiją, gdy nasienie Dawida pokrywa ich piersi, włosy i ogólnie je całe. Obie kobiety jęczały w ekstazie.
     Gdy Dawid doszedł do siebie, patrzył, jak Oliwia i Wanda zlizują z siebie nawzajem spermę, jakby to była najsmaczniejsza rzecz, jaką każda z nich kiedykolwiek próbowała.
     Lidia jakoś znalazła siłę woli, by zaprowadzić Dawida pod prysznic, a potem sprowadzić go na dół na śniadanie. Udało jej się zabrać go do szkoły na czas, ale wcześniej pozwoliła mu na szybkie zerżnięcie jej cipki w kuchni. Stała oparta o okno, z sukienką podciągniętą na biodra, a Dawid wypełniał ją od tyłu.

***

     W trakcie trwania zajęć lekcyjnych Patryk przemknął się korytarzem, wślizgnął się do biblioteki i skierował do regałów z tyłu pomieszczenia.
     – Tutaj – szepnął Dawid do Patryka.
     Patryk podszedł do Dawida opartego o półki. Tył biblioteki miał okna wychodzące na parking. Miejsce, które wybrał Dawid pozwalało dojrzeć żółte, czerwone i pomarańczowe jesienne liście, jednocześnie dając im sporo prywatności.  
     – Cieszę się, że chciałeś się spotkać. Gdzie jest Robert?
Dawid spojrzał na swojego chudego przyjaciela.
     – Nie sądzę, że on przyjdzie. Nadal chcesz z nim gadać?
Patryk poprawił okulary i oparł się o półkę z książkami obok Dawida.
     – Jeśli chce przeprosić, w porządku. Ale jeśli nie… – Dawid wzruszył ramionami. – W każdym razie musimy porozmawiać.
     – Ja...
     – Pozwól mi zacząć.
Dawid podniósł palec, by uciszyć przyjaciela.
     – Powinienem był ci powiedzieć jakiś czas temu. Pamiętasz jak opowiadałem o tej lasce, która mnie rozdziewiczyła.
Dawid rozejrzał się, ale o tej porze biblioteka była niemalże pusta, a między nimi, a pozostałymi w bibliotece znajdowały się regały pełne książek.
     – Tak. – Patryk skinął głową i skrzyżował ręce, starając się w ten sposób wyglądać na wyluzowanego.
     – To była moja mama.
     – Cholera, wiedziałem. – Patryk w rzeczywistości nie wiedział o tym, ale powinien dopuszczać takie prawdopodobieństwo.
     – To było przez pot, tak jak powiedział Robert.
Dawid wyjrzał przez okno, nie chcąc patrzeć w powiększone, brązowe oczy przyjaciela.
     – Do samego końca? – Policzki Patryka zarumieniły się.
     – Do samego końca, a potem jeszcze trochę. – Dawid skinął głową.
     – Moja mama rzuciła się na mnie zeszłej nocy, ale nie poszliśmy na całość.
Patryk też wyjrzał przez okno.
     – A potem moja siostra wskoczyła dziś rano do mnie pod prysznic. Ale też nie poszliśmy na całość.
     – Sandra? – Dawid gwizdnął cicho. – Ale ona jest mężatką.
     – Cóż, moja mama też. Tak jak i twoja mama. – Patryk zmarszczył brwi. – Podobnie jak Dominika.
     – Moja mama sprowadza kobiety do domu, żeby zamieszkały w starym pokoju Rafała. – Dawid uśmiechnął się lekko pod nosem. – Jak na razie przyprowadziła dwie do domu.
     – Idziesz z nimi na całość?
Patryk wyjrzał przez okno. Pani Radziszewska wyszła ze szkoły bocznymi drzwiami, rozejrzała się kilka razy, a potem przebiegła przez trawnik na uboczu.
     – Tylko do połowy.
Dawid zmrużył oczy, obserwując ruch blond nauczycielki. Podskakiwała i niezgrabnie potykała się w obcisłej sukience i szpilkach.
     – Piersi mojej mamy wytwarzają mleko, używa go, by uwodzić te kobiety. Żona kaznodziei też zrobiła to z mlekiem. Uwiodła jakąś panią naukowiec.
     – Jezu... – Patryk pokręcił głową. To oznaczało nowy zwrot akcji.
     – Tak, moja mama myśli, że to dar od Boga. Ale jestem niemalże pewien, że tak nie jest.
Wzrok Dawida podążał za Karoliną Radziszewską, aż dotarła do schowka ze sprzętem, rozejrzała się ponownie, a potem wślizgnęła do środka.
     – Mogę się założyć, że Robert robi to ze swoja mamą.
Usta Dawida opadły z obrzydzeniem, ale jego kutas spuchł trochę na myśl o zgrabnej, eleganckiej pani Araszkiewicz, która oddaje się swojemu niegrzecznemu, grubemu synowi.
     – O wilku mowa.
Patryk przyglądał się, jak Robert wychodzi tymi samymi bocznymi drzwiami i idzie przez trawnik wprost do schowka.
     – Robi to z panią Radziszewską, prawda?
Patryk widział, jak pot spływa po pucołowatych policzkach Roberta, nawet z tej odległości. Ciemnowłosy chłopak dotarł do szopy ze sprzętem i wślizgnął się do środka.
     – Chyba tak.
Dawid wpatrywał się w chatę, myśląc o tym, co niemalże na pewno działo się w środku.
     – Patryk, co robimy?
     – Cóż, może wyśledzimy gdzie uderzył meteor. Wtedy dotrzemy do sedna tego wszystkiego.
Patryk wziął głęboki oddech.
     – Mamy, siostry, śledczy, mleko i meteory. Nie jestem pewien, jak to wszystko rozwiązać bez znalezienia źródła.
     – Nie chcę żeby wszystko wróciło do normy.
Dawid spojrzał na Patryka.
     – Ja też, ziom. Ale ktoś musi dojść do sedna sprawy. Jesteśmy ostatnią linią obrony.
Patryk ponownie spojrzał na Dawida. Zauważył nerwową zmarszczkę wykrzywiającą jego prawy policzek. Właśnie musiał przetworzyć mnóstwo szokujących wiadomości. Albo, bardziej poprawnie, wiadomości, które kilka tygodni temu byłyby wręcz wprawiające w osłupienie, ale w tej chwili wydawały się niemalże nieuniknione.
     – Dobra, pomogę, kiedy będę mógł. Ale teraz jestem naprawdę zajęty.
     – Czym?
Patryk zsunął okulary z nosa.
     – Oh...
Zrobił pauzę, by wsunąć okulary z powrotem tam, gdzie ich miejsce.
     – Masz na myśli... – Policzki Patryka przybrały głębszy odcień czerwieni.
     – Cóż... cóż... skoro jeśli musisz spędzić więcej czasu z matką.
To była nieodpowiednia rzecz pod wieloma względami.
     – Po prostu bądź gotowy, jeżeli będę potrzebować twojej pomocy. Dobra?
     – Jasne.
Dawid spojrzał z powrotem na schowek.
     – Dzięki, Dawidzie. Patryk też spojrzał na szopę.
     Obaj chłopcy zastanawiali się, jakie perwersje Robert musi tam wyprawiać ze swoją młodą nauczycielką.

***

     – Z tego też nigdzie nie da się zadzwonić.
Edward Rakowski trzasnął słuchawką telefonu aż brzęk odbił się echem od frontu sklepu po drugiej stronie ulicy.
     – Co zrobimy, agencie Rakowski?
Helena Balicka mocno otuliła swoje szczupłe ciało. Jej rozczochrane brązowe włosy opadały na połowę jej twarzy. Niebieska sukienka była pomarszczona i niedbale zapięta. Nie była przyzwyczajona do takiej desperacji.
     – Przepraszam.
Uśmiechnięta kobieta w średnim wieku podeszła do nich i stanęła z założonymi rękami. Jej zielona podomka była idealnie wyprasowana, a włosy starannie uczesane.
     – Nie mogłam się powstrzymać, ale was podsłuchałam. Mój telefon działa doskonale. Przed chwilą rozmawiałam z moją siostrą w Warszawie niecałe pięć minut temu.
     – Działa?
Edward obserwował podejrzliwie kobietę zza swoich okularów przeciwsłonecznych. Coś dręczyło Edwarda. Ta kobieta wydawała się jakaś znajoma.
     – Wyglądacie na miłą młodą parę. W razie potrzeby możecie skorzystać z mojego telefonu.
Atrakcyjna kobieta uśmiechnęła się do nich.
     – Och, nie jesteśmy… – powiedziała Helena, zanim Edward jej przerwał.
     – Dziękujemy, to byłoby bardzo pomocne.
Edward spojrzał na Helenę, lekko unosząc czoło.
     – Prawda, kochanie?
     Helena była tylko sekretarką. Nie była przyzwyczajona do całej tej pracy w terenie.
     – Tak?
     –  Mam na imię Magdalena – powiedziała kobieta. – A wy?
     – Pan i pani Rakowscy.
Edward nie chciał korzystać z telefonu tej kobiety, ale wydawała się wystarczająco nieszkodliwa.
     Edward i Helena ruszyli za Magdaleną wzdłuż ulicy, po kilku zakrętach, podążyli po chodniku wprost do skromnego domku.
     – Poczekaj przy drzwiach, kochanie.
Edward zostawił Helenę tuż przy drzwiach wejściowych i poszedł za kobietą do kuchni.
     – Dobrze.
Helena przyglądała się, jak odchodzą. Rozejrzała się dookoła. Był to schludny, elegancki dom. Nie słyszała agenta Rakowskiego, ale prawdopodobnie szeptał składając raport w kwaterze głównej. Weszła do otwartego salonu. Tykanie zegara na kominku utrzymywało stały rytm. W rogu pokoju stał ładny, stary kredens. Z miejsca, w którym stała dostrzegła zielony materiał, wystający spod zamkniętych drzwiczek kredensu, przypominający kolorem sukienkę, którą miała na sobie Magdalena. Dziwne.
     Helena rozejrzała się, ale nikogo nie było w pobliżu. Podeszła do kredensu, schyliła się i ostrożnie otworzyła drzwiczki. Oddech Heleny uwiązł jej w gardle. Zakneblowana, związana i niewygodnie upchnięta w kredensie znajdowała się dokładnie ta kobieta, która przyprowadziła ich do swojego domu. Była nieprzytomna, Magdalena miała zamknięte oczy.
     – O mój Boże – szepnęła Helena.
Szybko zamknęła drzwi i odsunęła się od kredensu.
     – To bardzo ładny salon, prawda? – Radosny głos Magdaleny nagle wypełnił pokój.
     Helena wydała cichy okrzyk i odwróciła się.
     – Um, tak.
Helena cała drżała. Z jakiegoś powodu jej pochwa zrobiła się wilgotna, gdy zobaczyła stojącą tam zduplikowaną panią domu.
     – Gdzie jest agent... to znaczy, gdzie jest mój mąż?
     – Szykuje się do kąpieli, moja droga.
Magdalena weszła do pokoju i zaczęła rozpinać sukienkę.
     – Co?
Helena cofnęła się o krok, ale zatrzymała się. Nie chciała podchodzić bliżej do tego kredensu. Serce waliło jej w piersi.
     – Za chwilę weźmiesz długą kąpiel.
Magdalena ciągle się zbliżała, rozpinając guziki, odsłaniając bladą skórę na piersiach i podtrzymujący je biustonosz.
     – Nie chcę się kąpać.
Helena ponownie zadrżała. Nieświadomie jej ramiona przesunęły się na klatkę piersiową i ujęła w dłonie swoje drobne piersi.
     – Nie martw się, nie idziesz do wanny. Moja pani ma w stosunku do ciebie inne plany. Głos Magdaleny nadal był rześki i radosny. Zdjęła sukienkę i stanęła przed Heleną.
     – O mój Boże.
Szczęka Heleny opadła. Kobieta w średnim wieku miała całkiem normalne ciało, tyle że jej majtki były podarte i zsunięte na bok, a z jej krocza wyrastał gigantyczny penis. Potwór ten był długi, zakrzywiony do góry i bez przerwy sączył się z jego głowy kremowy śluz. Pod nim wisiały dwie wielkie kule. Tłusty wór ciągle kurczył się i rozluźniał, jakby ciągle pompował spermę. Helena nigdy nawet nie pomyślałaby o czymś takim, ale był to najbardziej fascynujący widok, jakiego kiedykolwiek była świadkiem. Helena potrzebowała tego kutasa w sobie, tak jak nie potrzebowała niczego innego w swoim niegdysiejszym nudnym życiu.
     –  Powinnam ci powiedzieć, kochanie. Nie jestem Magdaleną.
Nie-Magdalena podeszła do brunetki i rozdarła niebieską sukienkę Heleny na strzępy.
     – Jestem Kowalski i wkrótce poznasz swoje miejsce w Pilchowie.
     – Nie... – Helena mogła jedynie szeptać.
Stała przed tym potworem tylko w bieliźnie, drżąc.
     Dziesięć minut później Helena znajdowała się pochylona nad kanapą, podczas gdy starsza kobieta, przedstawiająca się jako Kowalski, wbijała od tyłu, swojego ogromnego kutasa głęboko w łono Heleny.
     – Co… ach… ach… mi zrobiłaś?
Helena wrzeszczała i krzyczała, kiedy ta kobieta ją posuwała. Zastanawiała się, czy agent Rakowski słyszał jak brała udział w tym najbardziej nienaturalnym akcie.
     – To dar, który przynoszę.
Kowalski wciąż brzmiała tak żwawo i sympatycznie, jak wtedy, gdy nazywała siebie Magdaleną.
     – Teraz dołączysz do nas.
     – Proszę... nie... oooohhhhhhhhh...
Helena czuła, jak prącie w niej eksploduje, rozpryskując w jej wnętrzu gorące nasienie. Ostatnią spójną myślą, jaką miała, zanim jej umysł odpłynął w euforii, było to, że w jakiś sposób urodzi dziecko innej kobiety.  

***

     Dominika siedziała w swoim samochodzie na parkingu, kiedy szkoła miała się za chwilę opróżnić. Oto ona, znakomita badaczka zjawisk paranormalnych, żona nieposkromionego Mariusza Fogiela, czekająca wśród innych samochodów, by odebrać ucznia ze szkoły średniej, o którym zaczynała myśleć jak o swoim chłopaku. Potarła o siebie uda. Nawet bez tajemniczego efektu potu jej cipka była cała wilgotna i gotowa na przyjęcie tego nastolatka.
     Zadzwonił dzwonek i Dominika opuściła nieznacznie lusterko wsteczne, żeby zobaczyć swoje odbicie. Jej makijaż był subtelny i efektowny. Jej piegowata twarz wyglądała na czystą i świeżą. Jej miedziane włosy były schludnie związane w kucyk. Wszystko wyglądało dobrze. Zastanawiała się, jak długo będzie wyglądać czysto i świeżo. Domyślała się, że niezbyt długo. Poprawiła okulary w czarnych oprawkach i spojrzała na drzwi szkoły. Na parking wypadła fala studentów.
     W strumieniu uczniów zauważyła Patryka i pomachała mu. Niebieski kamień w jej obrączce połyskiwał w popołudniowym świetle słońca. Patryk zobaczył ją i jego mała, czarująca buzia rozpromieniła się. Podbiegł do jej samochodu, otworzył drzwi i wskoczył do środka. Wrzucił plecak na tylne siedzenie.
     – Dominiko, wyglądasz pięknie. Tęskniłem za tobą.
Patryk siedział na fotelu pasażera z rękoma na kolanach, jakby kumulował swoją energię w głębi siebie, niczym zniecierpliwiony szczeniaczek.
     – Też za tobą tęskniłam, mój panie.
Dominika widziała, że był trochę nieśmiały, więc pochyliła się, żeby go delikatnie przytulić.
     – Moja pani.
Patryk źle zrozumiał jej gest i przyłożył usta do jej ust. Szybko zwarli się w uścisku i błądzili się dłońmi po swoich ciałach. Okulary stukały się o siebie na ich twarzach.
     Jednak szyby samochodu nie zdążyły się zaparować, gdy jakiś wściekły rodzic zatrąbił na nich od tyłu. Dominika odsunęła się od Patryka, wygładziła sukienkę i wrzuciła bieg.
     – Co dla nas zaplanowałeś, młodszy śledczy?
     – Mam ci wiele do powiedzenia, Dominiko – odparł Patryk. – Udajmy się gdzieś i porozmawiajmy. Może znowu nad jezioro?
     – Nie, nie chcę, żeby ktoś nas zauważył.
Zakłopotanie próbowało ją ogarnąć, gdy pomyślała o tym, kto mógł ich widzieć na szkolnym parkingu chwilę wcześniej, ale odtrąciła tą myśl.
     – Zarezerwowałam dziś rano pokój w hotelu, na wszelki wypadek. Udajmy się tam.
Spojrzała na niego.
     Patryk z entuzjazmem skinął głową. Nigdy nie sądził, że będzie z kobietą, która może wynająć im pokój w hotelu. To było fajne.
     Nieco później Dominika ciągnęła Patryka za rękę przez hotelowy parking.
     – Mariusz nie powinien opuszczać swojego pokoju, kiedy mnie nie ma, ale znając go, może to zrobić.
Dominika spojrzała na Patryka ze zmarszczką biegnącą przez środek jej czoła, świadczącą o jej zmartwieniu.
     – Więc wynajęłam pokój po drugiej stronie hotelu i wejdziemy tylnym wejściem.
Jej buty stukały na chodniku, gdy szła żwawo.
     – Jasne.
Wzrok Patryka przesuwał się między sprężystymi rudymi włosami Dominiki, jej odsłoniętymi łydkami, podkreślonymi przez sięgający kolan rąbek spódniczki i szpilki, a jej krągłym tyłkiem, kołyszącym się pod obcisłą spódniczką.
     – Naprawdę myślę, że cię kocham – wyszeptał.
     – Dosyć tego gadania.
Dominika wciągnęła go tylnymi drzwiami, wyjęła klucz z torebki i zaciągnęła Patryka do pokoju numer czterdzieści dwa. Oboje zaczęli się pocić po pospiesznym spacerze do ich pokoju.
     – Oto jesteśmy.
Zamknęła za nimi drzwi i próbowała poprowadzić Patryka do krzeseł, żeby mogli porozmawiać. Ale poczuła jego silne, małe dłonie na swoich biodrach, następnie wciskające się w jej piersi przez bluzkę i w końcu obrócił ją dookoła i przycisnął ją do siebie, ściskając oburącz jej tyłek.
     – Myślałam, że masz mi kilka rzeczy do powiedzenia.
Zdjęła okulary i położyła je na pobliskiej komodzie.
     – Czy nie powinniśmy najpierw porozmawiać? Spojrzała w dół na brązowe włosy Patryka, który muskał nosem jej piersi.
     – Porozmawiajmy później.
Patryk przycisnął do niej swoją erekcją i wywołał słyszalne westchnienie zamężnej kobiety.
     – Albo w trakcie. Nie obchodzi mnie to.
Pochylił się i pocałował miękkie usta Dominiki.
     Wkrótce Patryk siedział nagi na brzegu łóżka, jego okulary były jedyną rzeczą, którą miał na sobie. Jego sweter, podkoszulek, spodnie, bielizna i skarpetki były porozrzucane po całym pokoju. Spojrzał w dół na piękną twarz Dominiki, gdy poruszała ustami na jego gigantycznym penisie. Miała na sobie tylko biały stanik, majtki i szpilki. Krztusiła się i mruczała, kiedy się nim zajmowała.
     – Więc... ach... pierwszą rzeczą, którą chciałem ci powiedzieć... jest to... że nie poszedłem na całość... z żadną z nich.
Patryk ściskał mocno koc po obu stronach swoich bioder.
     – Kkkkkkkmmmmgggggghhhhh?
Dominika spojrzała na Patryka zdziwionym wzrokiem. Ciągle ssała jego kutasa. Było dla nich jasne, że miała na myśli „kogo?”.
     – Moją... hm... siostrę i matkę.
     Dominika wypluła kutasa z ust, a jej ręka zatrzymała się w połowie długości jego przyrodzenia.
     – Nie mogę uwierzyć. Opowiedz mi o tym.
Jej ręka wróciła do poruszania się w górę i w dół po jego kutasie. Druga ręka sięgnęła po jedno z jego ciężkich jąder.
     Patryk opowiedział jej wszystko, co wydarzyło się z obiema kobietami, podkreślając, że nie spuścił się w żadnej z nich. Opowiedział jej także o Robercie, Dawidzie oraz o kobietach i wytwarzanym przez nie mleku.
     Przez cały czas Dominika zaspokajała go przy pomocy rąk. Kiedy skończył opowiadać, cipka Dominiki była strasznie przemoczona. Nigdy nie była bardziej gotowa na seks.
     – Podsumujmy sytuację z twoją rodziną.
Pchnęła go do tyłu na łóżko i usadowiła się nad nim rozkraczona, odciągając materiał majtek na bok.
     – Nie wytwarzam mleka. Więc może to jest mechanizm obronny tego zjawiska, który uruchamia się tylko w sytuacji zagrożenia. Przynajmniej możemy założyć, że w przypadku żony pastora była to doktor Kobylińska.
Dominika chwyciła grubego kutasa i zrównała go ze swoją cipką. Opuszczała się i czuła jak się rozciąga, by pomieścić tego potwora.
     – Ooooooohhhhh, Patryku. Jesteś taki gruby.
     – Musimy… dotrzeć… do miejsca uderzenia…
Patryk położył ręce na jej szerokich biodrach i nabijał ją do końca na swojego penisa.
     – To nie jest takie proste.
Dominika kołysała biodrami w przód i w tył, lekko poruszając się w bok. Nigdy nie poruszała się w ten sposób, zanim nie poznała Patryka.
     – Chcesz... pójść do łóżka ze swoją... uh... uh... uh... matką? I siostrą? – Ta myśl doprowadziła Dominikę do szaleństwa.
Sabina Langiewicz naprawdę dała Dominice popalić tamtego dnia. Myśl, że taka kobieta podda się własnemu, chudemu, nastoletniemu synowi, była po prostu zbyt wspaniała.
     – Tak... nie... nie wiem.
Patryk czuł, że może jej powiedzieć wszystko, ale sam nie był tego do końca pewien.
     – Cóż, chcę, żebyś... uh... uh... był szczęśliwy.
Biodra Dominiki przyspieszyły. Czuła, jak zbliża się jej orgazm.
     – Będę twoją dziewczyną… Patryku… i możesz… użyć tego argumentu, aby… twoja matka… była zazdrosna. Jeśli chcesz… w taki sposób możesz ją… zdobyć . I zwyczajnie... upewnij się, że twoja siostra... wszystko usłyszy... a też przyjdzie do twojego łóżka... oooooooohhhhhhhhh.
Dominika doszła na tym potworze, czując go głęboko w sobie.
     Patryk obserwował drżącą kobietę. Czy naprawdę mógł mieć matkę, siostrę i tę wspaniałą, piękną panią detektyw? Czy chciał tego wszystkiego? Zrobi to. Kiedy wciąż dochodziła, Patryk ustawił ją na czworaka i wszedł w nią od tyłu.
     W ciągu kilku minut Dominika wrzeszczała i krzyczała: „Ciągnij mnie za włosy” i „Daj mi klapsa, mój panie”.
     – Dobrze, moja pani.
Patryk dostosowywał się do jej próśb, gdy ją posuwał. Uczył się wielu nowych rzeczy. Słuchał jej krzyku za każdym razem gdy dochodziła i zastanawiał się, ile osób w hotelu również ją słyszy.
     Po drugiej stronie hotelu Mariusz próbował czytać, kiedy usłyszał skądś dochodzące krzyki. Po krótkim dochodzeniu zdał sobie sprawę, że to dochodzące echo z otworów wentylacyjnych. Przyłożył ucho do kratki wentylacyjnej i nasłuchiwał. Nie mógł zrozumieć żadnego ze słów, ale sytuacja była oczywista. Jakaś dziwka zdzierała sobie gardło podczas naprawdę ostrego seksu. Mariusz uśmiechnął się i zastanowił, czy on i Dominika kiedykolwiek tak brzmieli. Pomyślał, że nie, ale wiedział, że uwielbiała ich delikatne zbliżenia. Kobieta po drugiej stronie szybu wentylacyjnego była wyraźnie ulepiona z innej gliny. Mariusz leniwie zastanawiał się, czy nie była czyjąś żoną zaszytą w hotelu na potajemnym spotkaniu. Wzruszył ramionami. To nie była tajemnica, którą musiał zgłębiać. Usiadł z powrotem i spróbował czytać, starając się nie zwracać uwagi na miłość, która odbijając się echem docierała do jego pokoju.
     W pokoju numer czterdzieści dwa Patryk był gotowy by się spuścić.
     – Jestem już blisko...
     – Spuść się... we mnie... jestem twoją dziewczyną...
Dominika spojrzała przez ramię na jego żylastą sylwetkę i młodą, przystojną twarz. Jej chłopak wciąż miał założone okulary.
     – Ale… uch… uch… zajdziesz… w ciążę...
     – Nie obchodzi mnie to… och, błagam… nie przejmuję się tym…
Dominika spięła się, czując, jak wypełnia ją gorąca sperma. Zakończenia nerwowe w jej ciele eksplodowały przyjemnością. Chciała, żeby to uczucie trwało wiecznie. Pozwoliłaby temu chłopcu wypełniać ją każdego dnia. Nic innego już się nie liczyło. Tajemnica, jej mąż, ich inne dochodzenia, wszystko to zostało zepchnięte na dalszy plan.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i science fiction, użyła 7322 słów i 42590 znaków, zaktualizowała 8 lis 2021. Tagi: #incest #brat #siostra #matka #syn #zmiennokształtny

2 komentarze

 
  • alice

    Dawaj kolejny

    13 lis 2021

  • C10H12N2O

    @alice Wszystko w swoim czasie ;)

    13 lis 2021

  • Charlie099

    Kiedy będzie nastepna część?

    13 lis 2021

  • C10H12N2O

    @Charlie099 Następna część ukaże się prawdopodobnie w niedzielę około 19:00-20:00

    13 lis 2021