Tytuł oryginału: „Something in the Water”
Autor oryginału: Rawly Rawls
Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!
Axcix miała trudności ze śledzeniem obiektów swoich badań, gdy się przemieszczały zbyt daleko. To dlatego spędzała dużo czasu na składaniu razem różnych fragmentów zebranych danych. Kiedy zakończyła analizować algorytmy i ułożyła większość układanki, syczała i bulgotała na dnie jeziora. Dobrze, że znajdowała się w ciemnozielonym mule na dnie jeziora, by okrągła kula mogła ukryć jej wstyd.
Twórcy nie nałożyli na nią zbyt wielu ograniczeń. Zmusili ją do samodzielnego myślenia. Chcieli, aby ewoluowała i dostosowała się do nowej planety. Była jednak jedna kardynalna zasada, zlokalizować obiekty swojego eksperymentu. W przeciwnym razie mogłaby zrujnować inne eksperymenty zlokalizowane w innych miejscach. Albo gorzej, mogła przez przypadek zmienić cały gatunek, zanim nadejdzie na to czas.
Przeklinając się, Axcix zmodyfikowała swój eksperyment. Jak dotąd tylko kilka osób poza jej regionem było zainfekowanych. Mogłaby kazać swoim obiektom sprowadzić je z powrotem do lokalnego siedliska. Jeśli chodzi o laktację, powinna być w stanie ograniczyć promień zasięgu. Zaciekle pracowała nad wprowadzeniem modyfikacji i wysłała do wody nową falę nanobotów.
***
Za oknami panował jeszcze mrok, kiedy Lidia obudziła się nagle i usiadła na łóżku. Biedny Witold chrapał spokojnie obok niej. Jak mógł być tak nieświadomy tego, co robiła jego żona? Pod koniec sobotniego popołudnia błagała własnego syna, aby ją zapłodnił i drżała z ekstazy, gdy zdeponował w niej swoje nasienie. Nakarmiła młodą kobietę z swoichj cudownie ociekających mlekiem piersi. Lidia wyszła z łóżka.
Mała pani Oliwia Zielińska została zepsuta. A słodka Lidia, niegdyś wierna gospodyni domowa, dokonała tego zepsucia. Nic już nie miało sensu. Lidia po cichu poszła do swojej garderoby i wybrała jedną ze swoich nowych sukienek. Zrzuciła koszulę nocną i założyła sukienkę. Wymknęła się ze swojego pokoju, nie wiedząc jeszcze, dokąd zmierza.
Zegar na kominku na dole wydawał jedyny dźwięk, który utrzymywał stały rytm. Kluczyki do samochodu, Lidia potrzebowała kluczyków do samochodu. Wzięła je ze stołu na korytarzu, chwyciła torebkę i poszła do samochodu. Wsiadła i uruchomiła silnik.
W jej głowie pojawiły się myśli o wielkim mieście. Spojrzała na zegar na desce rozdzielczej. Była trzecia nad ranem. Wyjechała z podjazdu. Musiała znaleźć tę drobną sprzedawczynię i sprowadzić ją do Pilchowa. Przy odrobinie szczęścia Lidia może tam dotrzeć, znaleźć Oliwię i wrócić do domu, zanim ktokolwiek zorientuje się, że zniknęła.
***
Patryk obudził się w niedzielę, bardzo wcześnie, gnębiony koszmarem o jakichś potworach z kosmosu. Gwiazdy wciąż świeciły za jego oknem. Oblepiony potem, wygrzebał się z łóżka, żeby skorzystać z toalety. Zatrzymał się w korytarzu, gdy zauważył, że drzwi do pokoju Sandry były zamknięte. Ich rodzice utrzymywali pokoje obu sióstr tak samo, jak przed ich wyjazdem, więc za każdym razem, gdy wracały do domu, miały gdzie przenocować. Patryk przeczesał ręką swoje rozczochrane, czarne włosy. Był cały wilgotny od potu. Wziął głęboki oddech i spojrzał na drzwi.
Czy Sandra i Jacek uprawiali tam wcześniej seks? Myśl o jednym z dzieci Langiewiczów uprawiających seks pod dachem Sabiny i Franciszka wydawała się dość odległa, ale w końcu byli małżeństwem. Więc...
Myślenie o siostrze i seksie było błędem. Patryk nadal musiał się wysikać, ale jego kutas przeszedł w tryb pełnego porannego wzwodu. Niezdecydowany Patryk stał w korytarzu. Czy powinien jeszcze iść do toalety i spróbować zaspokoić potrzebę fizjologiczną? Czy powinien poczekać i wrócić później? Może powinien najpierw sobie zwalić?
Drzwi Sandry otworzyły się i z jej pokoju wydostał się niewyraźny cień jego siostry. Patryk nie założył okularów, ale wiedział, że to ona. Zamknęła za sobą drzwi i podskoczyła, gdy zobaczyła Patryka stojącego w korytarzu.
– Ohh..., bardzo mnie przeraziłeś, Patryku.
Sandra odgarnęła rude włosy z oczu i obejrzała Patryka od góry do dołu.
– Co tu robisz?
Jej oczy zatrzymały się, gdy jej wzrok dotarł do ogromnego namiotu w jego flanelowej piżamie.
– Stary, głupku. Czekasz tu tylko po to, żeby mnie przestraszyć sztucznym wzwodem? Skąd w ogóle wiedziałeś, że wstanę?
– Co?
Patryk próbował skupić wzrok. Widział, że ma na sobie coś niebieskawego, prawdopodobnie jedwabną piżamę. Nie widział jej wyrazu twarzy, ale było całkiem przekonany, że na jej piegowatej twarzy dałoby się zauważyć zmarszczone brwi.
– Idę do toalety.
– Masz szczęście. Obudziłam się naprawdę głodna. Idę coś przekąsić.
Sandra podeszła bliżej do brata. Coś się w nim zmieniło. Nadal wyglądał głupkowato jak zawsze. Odetchnęła głęboko. Pachniał dziwnie, jak coś pierwotnego i tajemniczego. Jak ciemna strona księżyca.
– Wiesz, tęskniłem za tobą, Patryku. – Jej ton się zmienił. – Chodź, przytul swoją starszą siostrę.
Rozpostarła przed nim ramiona w zimnym, ciemnym korytarzu.
– Ach, okej.
Patryk podszedł do niej i przytulił ją delikatnie z boku. Nie chciał wciskać w nią swojego penisa.
– Przytul mnie tak, jak chcesz, głuptasie.
Sandra sięgnęła wokół jego pleców i przyciągnęła go. Ciepło i mrowienie rozprzestrzeniły się po jej cipce. To był dziwny moment, ale zignorowała tą myśl. Coś szturchnęło jej brzuch.
– I pozbądź się tego głupiego sztucznego wzwodu.
Sandra sięgnęła między nich i położyła lewą dłoń na spodniach od piżamy Patryka. Chwyciła tego potwora i próbowała go zdjąć. Jej oczy rozszerzyły się w ciemności. Ta rzecz była do niego przyczepiona.
– Czy on jest prawdziwy? – wyszeptała. – Czy to twój… kutas?
Wcisnęła palce w żylaste, gąbczaste ciało.
– Tak.
Patryk poczuł zimny metal jej obrączki na swoim kutasie. Kontrastował z ciepłem jej dłoni.
– Puść.
Klatka piersiowa Patryka była przyciśnięta do jej piersi, jej prawa ręka mocno ściskała tył jego piżamy.
– Spotkało cię kiedyś coś takiego?
Sandra powoli przesunęła dłonią wzdłuż jego penisa, w górę i w dół.
– Założę się, że nie. Za bardzo wstydzisz się dziewczyn. Czy Twoja starsza siostra jest pierwszą dziewczyną, która robi ci dobrze ręką?
Odetchnęła głęboko. Co za cudowny zapach.
– Nie rób tego, Sandro.
Inna dziewczyna nigdy nie dotykała penisa Patryka, Sandra miała rację. Czuł się tak dobrze, że prawie się zapomniał.
– To nie ty, coś się dzieje w okolicy. Coś tajemniczego.
– Życie potrafi cię zaskoczyć.
Sandra go nie słuchała. Jej ręka przyspieszyła. Rozkoszowała się sposobem, w jaki napletek przesuwał się po szerokiej głowie.
– Dlaczego przez cały ten czas ukrywałeś swojego penisa?
– Jacek jest tam. W twoim pokoju.
Patryk próbował delikatnie się oderwać. Nie chciał wywoływać zamieszania, ale musiał wydostać się z jej szponów, zanim dotrze do punktu, z którego nie ma powrotu.
– A jeśli on wyjdzie?
– Byłby bardzo nieszczęśliwy, głuptasie.
Sandra nie pragnęła niczego więcej, jak doprowadzić Patryka do końca.
– Więc się pośpieszmy.
– Pomyśl o tym, co… ach… robisz. – Nogi Patryka drżały.
– Ty… – Sandra żartobliwie ugryzła go w lewe ucho i skubnęła płatek jego ucha. – …powinieneś być wdzięczny. Niewiele jest starszych sióstr, które zrobiłyby to dla swoich młodszych braci.
– Zaraz… och… Sandro. Zaraz… dojdę.
Patryk zamknął oczy i oparł głowę na jej ramieniu.
– To tylko orgazm, głuptasie.
Sandra czuła, że całe jego ciało drży. Opuściła prawą rękę z jego pleców na jego chudy tyłek i chwyciła go za niego mocno.
Z serią cichych pomruków, Patryk doszedł w piżamę, opierając się o Sandrę.
Ku jej zdumieniu, przez jej lewą rękę przeszły fale przyjemności, gdy ciepły płyn wylądował na jej dłoni, nadgarstku i ramieniu.
– Ooooochhhhhh, Patryku.
Jej cipka się zacisnęła i przeżyła orgazm. Oboje drżeli z rozkoszy stojąc w korytarzu, dzieląc między sobą ekstazę. Kiedy Sandra doszła do siebie, wyjęła rękę z jego spodni od piżamy i wytarła spermę o jego bluzę.
– Cóż, nie wiem o co tu chodzi, ale nie mów rodzicom. Dobrze?
– Ani Jackowi?
Patryk cofnął się od niej o krok.
– Zwłaszcza Jackowi.
Sandra minęła go i skierowała się w stronę schodów.
– Wciąż jestem głodna. Idę umyć ręce i znaleźć coś do jedzenia.
Zatrzymała się, wróciła do Patryka i pogroziła mu palcem.
– Pozwól, że ci wyjaśnię. Nie mów nikomu, bo cię zabiję. Zrozumiałeś?
Wzięła głęboki oddech i jej twarz złagodniała. Znowu poczuła ten mroczny, zniewalający zapach. Dlaczego Patryk tak dobrze pachniał?
– Zrozumiałem.
Patryk odsunął się od swojej siostry.
– Powiedz, Patryk?
Sandra ruszyła za nim powoli korytarzem, jej głód na przekąskę o północy został zastąpiony innym rodzajem głodu.
– Tak?
Patrykowi było bardzo niewygodnie. Przód jego piżamy był przesiąknięty spermą, a jego kutas wciąż był twardy i dziko wypychał jego mokrą piżamę.
– Masz tego jeszcze trochę? – wyszeptała. – Pozwolę ci skończyć w moich ustach.
– Nie.
Patryk odnalazł drzwi do łazienki i wszedł do środka. Zatrzasnął drzwi, zablokował je i oparł się o nie plecami.
Sandra przez chwilę pukała, cicho błagając go, by wyszedł. W końcu odeszła.
Patryk zsunął się po drzwiach, aż jego tyłek uderzył w zimną podłogę wyłożoną kafelkami. Sprawy się komplikowały. Jak miał powiedzieć o tym śledczym?
***
Lidia przybyła do miasta około czwartej trzydzieści nad ranem. Zatrzymała się przy budce telefonicznej i sprawdziła na białych stronach książki telefonicznej adres Oliwii. O czwartej czterdzieści pięć Lidia pukała do, jak miała nadzieję, drzwi Oliwii. Po kilku minutach zarumieniona Oliwia otworzyła drzwi i spojrzała na Lidię.
– Pani Rogowska?
Jej brązowe oczy poszerzyły się i opadły na biust Lidii, kiedy rozpoznała swoją klientkę.
– Spakuj swoje rzeczy, kochanie.
Lidia lekko wysunęła klatkę piersiową, ciesząc się efektem, jaki wywarła na tej młodej kobiecie.
– Pojedziesz ze mną na jakiś czas. Minęła Oliwię i weszła do głównego pokoju. Zlustrowała Oliwię od stóp do głów, podziwiając szczupłą sylwetkę sprzedawczyni ubranej w nocną koszulę. Coś zabłysło na lewej dłoni Oliwii.
– To nowe, prawda?
Lidia wskazała na błyszczący pierścionek z brylantem.
– Mój chłopak… hmm… mój narzeczony oświadczył mi się wczoraj wieczorem. Blade policzki Oliwii poczerwieniały.
– Przepraszam, pani Rogowska, ale powiedziałam „tak”.
– Nie musisz przepraszać, Oliwio.
Lidia położyła ręce na ramionach Oliwii.
– Którędy do twojej sypialni?
Oliwia wskazała na otwarte drzwi.
– Pakuj walizki.
Lidia delikatnie popchnęła młodszą kobietę w kierunku drzwi.
– Nie mogę teraz tego wyjaśnić, ale wkrótce oddam cię twojemu narzeczonemu.
– Czy mogę ...? – Oliwia spojrzała przez ramię na Lidię. – Czy mogłabym... może...? – Przygryzła dolną wargę.
– Tak, kochanie. – Lidia skinęła głową. – Niedługo dam ci więcej mleka. Ale musimy już iść. Na policzkach Lidii powstały dołeczki, jej ciepły uśmiech dodawał otuchy.
– Dobrze.
Kolana Oliwii drżały. Spakowała walizkę i ruszyły.
Były na ciemnej drodze, jadąc z powrotem do Pilchowa. Zaczynało dopiero świtać. Lidia spojrzała na swoją pasażerkę. Zdjęła rękę z kierownicy i obniżyła sukienkę, aby odsłonić prawą pierś.
– Proszę bardzo.
– Dziękuję – szepnęła Oliwia.
Pochyliła się na przednim siedzeniu, podwinęła pod siebie nogi i położyła głowę na kolanach starszej kobiety. Mleko było tak samo słodkie i rozkoszne, jak zapamiętała. Spijała ten cudowny eliksir z prawego sutka Lidii, gdy jechały, czując, jak spływają na nią kolejne fale przyjemności.
***
Kiedy Witold i Dawid zeszli rano na dół na śniadanie, nowy gość już na nich czekał. Żaden z nich nie był pewien, co o niej sądzić. Opowieść Lidii o pomocy przyjaciółce swojej przyjaciółki podczas jej separacji małżeńskiej nie miała większego sensu. Ale twierdziła, że to po chrześcijańsku, więc powitali Oliwię w swoim domu. Umieścili ją w starym pokoju Rafała. Jeszcze studiował, więc na tę chwilę go nie potrzebował.
Kolejna gęba do wykarmienia, pomyślał Witold.
Dawid był bardziej zaniepokojony tym, że ich gość będzie przeszkadzał w jego planach ciągłego posuwania matki.
Oliwia szybko się zadomowiła. Tego ranka towarzyszyła rodzinie nawet w kościele.
Ławki jak zwykle były pełne. Dawid i Patryk siedzieli razem, ich mamy po lewej, a Oliwia w przejściu. Po ich prawej stronie siedzieli Witold i Franciszek. Ojcowie obu rodzin nie przejmowali się zbytnio swoim towarzystwem, ale sumiennie rozmawiali o sporcie i bieżących wydarzeniach, ilekroć ich żony zmuszały ich do tego by przebywali razem. Jacek i Sandra siedzieli tuż za nimi. Sandra przez cały poranek nie odezwała się do Patryka ani słowem, spuszczając oczy i uśmiechając się tylko do swojego męża. Cóż, Patryk nie mógł jej winić. Meteor był w jakiś sposób odpowiedzialny za jej dziwne zachowanie na korytarzu, ale skąd mogła o tym wiedzieć? Kiedy odkryje o co w tym wszystkim chodzi, Sandra będzie jedną z pierwszych, którym o tym powie. Tak bardzo by jej wtedy ulżyło.
Patryk wyciągnął szyję i spojrzał za siebie tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa. Z tyłu dostrzegł rodzinę Araszkiewiczów. Pomachał do Roberta, ale jego przyjaciel musiał go nie zauważyć, ponieważ nie odmachał.
***
Później tej niedzieli Patryk niezręcznie uściskał Sandrę na pożegnanie, kiedy nadszedł czas, by ona i Jacek wracali już do swojego domu. Żałował, że nie mógł jej powiedzieć, że to, co się stało, nie było do końca jej winą, ale to musiało poczekać, aż będzie miał na to jakiś dowód. Następnie wskoczył na rower i spędził bezowocne popołudnie, szukając kolejnych wskazówek.
Dawid przez całe popołudnie próbował spędzić ze swoją mama trochę czasu sam na sam, ale przeszkadzał mu w tym nowy gość. Oliwia chodziła za Lidią po domu jak zagubiony szczeniaczek. Dawid próbował porozmawiać, ale w końcu poszedł do swojego pokoju, aby nadrobić zaległości w nauce.
Robert najlepiej spośród całej trójki wykorzystał niedzielne popołudnie. Gdy Ireneusz był w swoim gabinecie i Anita wyszła ze swoim chłopakiem, Robert osaczył Amandę w łazience na piętrze. Szybko się poddała, pozwalając mu wcisnąć swojego długiego penisa wgłąb jej gardła. Kiedy nadszedł czas na seks, uparła się, że nie ufała mu, że jej nie zapłodni. Robert czuł się z tym w porządku. Kilka razy wziął jej tyłek. Starali się być tak cicho, jak to tylko możliwe, gdy Ireneusz był na dole. W pewnym momencie Robert musiał wepchnąć majtki swojej mamy do jej ust, żeby powstrzymać ją przed krzykiem.
***
W poniedziałek po szkole Patryk pędził na rowerze przez miasto, chcąc spotkać się z detektywami w bibliotece. Poprosił Dawida, żeby poszedł z nim, ale on miał trening koszykówki. Roberta przez cały dzień nie widział żaden z nich. Patryk był pewien, że zachowanie Roberta miało związek z jego dochodzeniem, ale nie wiedział, w jaki sposób. Jeszcze. To był kolejny błąd, który Patryk naprawi, gdy znajdzie więcej poszlak. Myśli przemykały przez głowę Patryka, gdy pedałował. Był tak pogrążony w myślach, że prawie przegapił kłótnię, która miała miejsce przed motelem w mieście.
Na chodniku Krystian Sumiński trzymał za ramię Mariusza Fogiela. Dominika Fogiel płakała i próbowała odepchnąć wielkiego koszykarza. Tak więc śledczy zostali napadnięci w drodze do biblioteki. Patryk wjechał na rowerze w ostry zakręt w prawo i skierował się na chodnik.
Miejski hotel znajdował się przy skądinąd cichej ulicy i nikt inny nie mógł być świadkiem tego, co Krystian próbował zrobić.
– Nic mu się nie stanie, jeśli pójdziesz ze mną, laleczko.
Krystian nadal ciągnął Mariusza za ramię.
– Kapitalnie... – mruczał w kółko Mariusz.
Nie stawiał oporu wojowniczemu nastolatkowi.
– Nie.
Dominika wyglądała na przerażoną. Jej rude włosy dziko falowały wokół jej głowy, gdy odpychała Krystiana prawą ręką, a lewą pociągnęła za drugie ramię Mariusza.
– Mariusz. Obudź się. Potrzebuję cię, Mariusz.
Łzy spływały po jej policzkach.
– Teraz jestem tylko ja i pani.
Krystian był wysoki i wysportowany. Miał zdecydowaną przewagę.
Patryk puścił rower i zerwał się na równe nogi. Nie był człowiekiem do tego stworzonym. Bardzo żałował w tamtej chwili, że Dawida nie było razem z nim. Dlaczego Krystian nie był na treningu koszykówki? Czy był pod wpływem meteoru? Czy zauważy Patryka biegnącego od tyłu?
Patryk miał zaparowane okulary, postawił mocno na ziemi lewą stopę, a prawa przemknęła od tyłu pomiędzy nogami Krystiana. Wierzch buta wbił się w jądra większego chłopca.
– Aaaaarrrrrrrggghhhhhh...
Krystian upadł na ziemię i zwinął się w kłębek.
– Nie mogę uwierzyć, że to podziałało.
Dysząc, Patryk spojrzał na wijącego się z bólu Krystiana.
– Powinniśmy iść.
Podał rękę Dominice.
– Wracamy do naszego pokoju.
Dominika wzięła Patryka za rękę, a drugą ciągnęła Mariusza do hotelu. Dotarli do swojego pokoju i zamknęła za nimi drzwi.
– Dziękuję… panie Langiewicz.
Dominika oparła się plecami o drzwi i próbowała uspokoić oddech.
– Jesteś... bohaterem.
– Och, nie ma sprawy. Mów do mnie po prostu Patryk.
Patryk otarł pot z czoła. Spojrzał na Mariusza, aby uzyskać jego aprobatę, ale mężczyzna stał w pokoju, mrucząc coś pod nosem.
– Co się dzieje z panem Fogielem?
– Po prostu stał się taki.
Sukienka Dominiki była mokra i lepka. A jej pochwa, jej przeklęta pochwa, również była cała przemoczona. Nagle zobaczyła w tym chuderlawym osiemnastolatku coś na kształt mężczyzny. Przystojnego mężczyzny. Próbowała się uspokoić.
– To przejdzie.
Ale to nie przeszło. Feromony wirowały po pokoju.
Ku swemu zakłopotaniu, Patryk stwierdził, że ma ochotę wziąć tę piękną kobietę, swoją partnerkę śledczą, na oczach jej oszołomionego męża. Zwalczył swoje pragnienia, odwrócił się i dyskretnie poprawił swojego gigantycznego kutasa, wsuwając go za pasek. Musieli się stamtąd wydostać, albo zrobi coś głupiego.
W miarę upływu minut libido Dominiki wzrastało. To stawało się nie do zniesienia. Musiała wyjść z pokoju.
– Nie możemy tu zostać.
Podeszła do Mariusza i posadziła go na krześle.
– Mariusz, kochanie, chwilę mnie nie będzie. Będziesz tu bezpieczny.
Zdjęła mu kapelusz i poklepała go po ramieniu.
– Poprosiłeś mnie, żebym to zbadała, jeśli to się kiedykolwiek zdarzy. Więc zrobię, o co prosiłeś, mój panie.
– Myślisz, że Krystiana już nie ma?
Patryk zdjął okulary, wytarł z nich parę, a następnie założył je z powrotem na nos.
– Pewnie odszedł. Prawda?
– Tak powinno być.
Dominika podeszła do drzwi, otworzyła je i wyjrzała.
– A jeśli nie, możesz mnie znowu obronić.
– Aha, okej.
Patrykowi nie podobał się ten pomysł, ale nie sądził, by mógł dłużej kontrolować swoje pragnienia. Z deszczu pod rynnę.
– Chodźmy.
– Będę tuż za tobą.
Dominika wyszła za Patrykiem na zewnątrz i zamknęła za sobą drzwi pokoju. Po wyjściu z pokoju czuła, że może trochę bardziej trzeźwo myśleć. Wrócili na chodnik, ale nie znaleźli śladu po Krystianie .
– Zawiozę nas gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Dominika zbliżała się do swojego samochodu, wyjmując kluczyki z torebki. Zatrzymała się, kiedy się zbliżyła.
– Mój Boże.
– Co?
Patryk podniósł rower i podszedł do niej. Zauważył, że przednia prawa opona jest rozcięta i całkowicie zniszczona.
– Dlaczego Krystian miałby to zrobić?
– Nie wiem.
Dominika potrząsnęła głową i schowała klucze z powrotem do torebki.
– To wariat.
Na świeżym powietrzu Patryk poczuł się lepiej. Jego kutas nieco sflaczał, a jego umysł wrócił do normalnego funkcjonowania.
– Zawiozę cię do mojego domu. Tam możemy spokojnie porozmawiać.
– Naprawdę?
Dominika spojrzała na jego rower z powątpiewaniem. Nie próbowała niczego takiego, odkąd była nastolatką.
– Jak?
– Siadasz na siedzeniu i trzymasz się mnie. Ja będę pedałował.
Patryk uśmiechnął się zachęcająco. Nie chciał być w pobliżu, gdyby Krystian miał wrócić.
– Dobrze, Patryku.
Dominika podciągnęła nieco sukienkę i wspięła się za niego. To było bezczelne, ale ten dzieciak był jedyną dobrą rzeczą, jaka ją spotkała w tej zepsutej miejscowości.
Ruszyli z powrotem do Pilchowa.
***
Oliwia wciąż nie była do końca pewna, co robi w Pilchowie. Lidia wydawała się mieć nad nią jakąś władzę. Po prostu robiła to, co kazała jej blond gospodyni. Kiedy rano syn i mąż Lidii wyszli, obie kobiety wspólnie wykonywały prace domowe. W porze drugiego śniadania zrobiły sobie przerwę.
– Dziękuję za pomoc, Oliwio.
Lidia zdjęła fartuch i usiadła na kanapie w salonie. Poklepała poduszkę obok siebie.
– W dwójkę wszystko idzie znacznie szybciej.
– Nie ma za co, pani Rogowiecka.
Oliwia usiadła obok niej, a jej oczy padły na napuchnięte duże piersi Lidii pod niebieską sukienką.
– Jestem naprawdę głodna.
– Proszę, mów mi Lidia, kochanie.
Lidia poklepała Oliwię po udzie, a potem bezceremonialnie bawiła się zieloną podomką Oliwii.
– Za chwilę przygotuję dla nas coś do jedzenia.
– Miałam na myśli... może... odrobinę mleka?
Brązowe oczy Oliwii skierowały się z pomiędzy piersi Lidii, na jej niebieskie oczy.
– Proszę, Lidio?
– No cóż... – Lidia westchnęła i rozpięła przód sukienki.
– Byłaś taka pomocna. Jak mogłabym ci odmówić?
Rozpięła sukienkę i ściągnęła stanik. Wyskoczyły jej dwie wspaniałe piersi, które jeszcze niedawno były o wiele mniejsze.
– Nie wstydź się.
Lidia chwyciła tył głowy Oliwii, dotykając delikatnie jej brązowych włosów i poprowadziła drobne usta do swojej lewej piersi.
– Mmmmmmmm... – Oliwia ssała i przełykała.
Ogarnęło ją ciepło. Ssała tak przez około pół godziny, zwinięta na kolanach Lidii, z nogami obok niej na sofie. W końcu zdjęła usta z sutka Lidii i spojrzała w górę.
– Jest coś, co możesz teraz dla mnie zrobić.
Lidia ściągnęła młodą kobietę z kolan, wstała i zdjęła własną sukienkę, stanik i majtki. Ściągnęła Oliwię z sofy i usiadła z powrotem, rozkładając nogi po obu stronach swojego gościa.
– Podnieciłaś mnie. Pomóż mi się odprężyć.
Lidia spojrzała na krzyż na swojej bransoletce. To wszystko było dość odległe od Jezusa. Zaczynała wątpić w skuteczność rozwiązania pastora Nowackiego. Może to wszystko przez to, że Lidia zapomniała słów, które miała powiedzieć. No cóż.
– Nigdy tego nie robiłam.
Oliwia spojrzała w dół na blond cipkę Lidii, z jej różowymi, błyszczącymi wargami.
– Ale spróbuję. – Pochyliła się i delikatnie pocałowała tam Lidię. – Dla ciebie, Lidio. Tylko dla ciebie.
Wystawiła język. Smakowała tak dobrze. Prawie tak dobrze jak jej mleko. Wkrótce Oliwia lizała cipkę gospodyni niczym spragniony szczeniaczek.
– Tak dobrze, Oliwio.
Lidia położyła lewą rękę na głowie Oliwii, aby ją poprowadzić. Spojrzała na swoją obrączkę, wplecioną w brązowe włosy. Zastanawiała się, czy jej słodki Witold domyślał się, gdzie znajdzie się ten pierścionek, kiedy wsunął go na jej palec tak wiele lat temu. Prawdopodobnie nie.
– Jest... ahhhh... coś, o czym musimy porozmawiać.
– Mmmppphhhh?
Oliwia dalej lizała, chcąc zadowolić Lidię i wydobyć z niej więcej jej rozkosznych wydzielin.
– Ja... uh... mam szczególny związek z Dawidem.
Lidia podniosła stopy z ziemi i położyła nogi na ramionach Oliwii.
– A jeśli zamierzasz tu zostać… na dłuższą chwilę. – Lidia zamknęła oczy. – Och, tak dobrze. Naprawdę dobrze. Tak mi rób. – Lidia próbowała się skoncentrować. – Będziesz musiała pozwolić... Dawidowi i mi...
Lidia doszła od pieszczot językiem młodej kobiety, przyciskając twarz Oliwii do swojej cipki. Kiedy się uspokoiła, otworzyła oczy i spojrzała w dół.
– Czego chciałaś, Lidio?
Oliwia spojrzała wyczekująco na Lidię, jej usta i nos lśniły.
– Teraz, kiedy o tym myślę – oddech Lidii zwolnił. – Myślę, że mógłabyś nam pomóc. Jestem pewna, że Dawidowi na pewno by się to spodobało. Porozmawiamy o tym później wieczorem. A teraz co powiesz na przekąskę?
Lidia wstała, ubrała się i weszła do kuchni.
Oliwia poszła za nią.
***
To była szalona podróż na rowerze, Dominika ze wszystkich sił trzymała się spoconego, pedałującej nastolatka, który znajdował się przed nią. Wiedziała, że jej piersi były wciśnięte w jego plecy, ale trzymanie go za brzuch było jedynym sposobem, w jaki była w stanie się utrzymać. Modliła się, żeby jej okulary nie spadły i się nie potłukły.
Jeszcze bardziej absurdalne było to, jak gorąco jej było i jak bardzo jej to przeszkadzało. Gdy wiatr smagał jej włosy, a oni pędzili chodnikami i ulicami, Dominika nie mogła pozbyć się z głowy jednego konkretnego pomysłu, chciała oddać się temu słodkiemu, miłemu dzieciakowi. To było niedorzeczne, ale Mariusz coraz bardziej oddalał się od niej w jej myślach.
– Jesteśmy.
Patryk zostawił rower na podjeździe, wziął Dominikę za rękę i poprowadził ją do swojego domu. Rozkoszował się dotykiem jej ciepłych, delikatnych palców. Poczuł jej zimną obrączkę ślubną, tak bezlitosną, podczas gdy reszta jej dłoni tak idealnie wpasowała się w jego dłoń.
– Och, cześć, Patryku.
Sabina podniosła wzrok znad kuchennego blatu, gdzie siekała seler.
– A to kto?
Jej oczy padły na ich splecione dłonie, a na jej twarzy pojawiła się zmarszczka.
– Witam, pani Langiewicz.
Dominika spojrzała na Patryka mając nadzieję, że on jej wszystko wyjaśni. W końcu znał swoją matkę najlepiej.
– To jest… hm… moja… hm… moja nauczycielka.
Patryk skinął głową i wolną ręką poprawił okulary.
– Szkoła ją przysłała. Musimy się pouczyć.
– No...
Sabina poczuła jak jej miękną kolana, jej cipka zrobiła się mokra i nagle stała się zazdrosna o tę piegowatą kobietę. Oczywiście to było szalone. Nauczycielka była wystarczająco stara, by być jego matką.
– No dobrze. Ucz się pilnie, skarbie.
Po raz ostatni spojrzała na rude włosy kobiety i piegi pokrywające jej twarz, szyję i ramiona. Bardzo przypominała Sandrę. Tyle, że ta kobieta naprawdę wypełniła swoją sukienkę.
– Zajrzę do was później.
– Do widzenia, pani Langiewicz.
Dominika pozwoliła, by Patryk poprowadził ją za rękę.
– Pa, mamo. – zawołał Patryk przez ramię.
Zaciągnął ją na górę, do swojego pokoju i zamknął drzwi. Jadąc do domu, wdychał świeże powietrze. Poruszając się po domu, nie zwlekał wystarczająco długo, by jej zapach go dogonił. Ale teraz Patryk zaciągnął się powietrzem i jego wzwód natychmiast powrócił. Pachniała niczym skarb wydobyty z ziemi.
– Mam parę... rzeczy... do powiedzenia... – Głos mu się urwał.
Wciąż trzymając spoconą dłoń Patryka, Dominika rozejrzała się po pokoju. Miał plakaty ze statkami kosmicznymi, wulkanami i naukowcami. Wieloma naukowcami. Dominika rozpoznała Nikolę Teslę, Marię Curie i Alberta Einsteina. Jego półki były wypełnione książkami. Wszystko było uporządkowane. Dominika domyśliła się, że jego matka sprząta tu codziennie. Łóżko było starannie zaścielone. To był pokój nastolatka, ale mądrego nastolatka.
– Jest pani piękna, pani Fogiel.
Patryk spojrzał w jej zielone oczy, których kolor był podkreślony przez jej brązowe okulary.
– Ja… tylko…
Walczył rozpaczliwie ze swoimi pragnieniami. Chciał ją wziąć tu i teraz.
– W porządku, Patryku.
Dominika spojrzała w jego brązowe oczy. Okulary tego biednego dzieciaka znowu zaparowały. Zdjęła swoje okulary i odłożyła je na pobliską komodę. Następnie sięgnęła po jego okulary, zdjęła je i położyła obok swoich.
– Możesz mnie pocałować, jeśli chcesz.
Dominika uśmiechnęła się nieśmiało. Znowu poczuła się jak nastolatka. Patryk był tam, by ją uratować, kiedy jej mąż bezczynnie stał z boku. Myśl o swoim mężu prawie złamała zaklęcie i spojrzała w dół na niebieski kamień na swojej ślubnej obrączce. Ale wszystkie wątpliwości zostały w pełni rozwiane, gdy Patryk pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.
Chociaż była bardziej doświadczona, pozwoliła Patrykowi zbadać swoje usta językiem. Był delikatny i dociekliwy, ale z biegiem czasu wydawał się nabierać pewności siebie. Wkrótce Dominika była tak podniecona, jak nigdy wcześniej. Przerwała ich pocałunek.
– Zaopiekowałeś się mną, Patryku. Teraz ja zaopiekuję się tobą. Opadła na kolana, układając sukienkę pod sobą.
– Wszyscy święci.
Patryk podniósł okulary i założył je z powrotem. Nie chciał niczego przegapić. Przyglądał się, jak ta piękna, wyrafinowana kobieta rozpina spodnie. W jakiś sposób meteor był za to odpowiedzialny. Ale w tej chwili Patryka to nie obchodziło.
Dominika rozpięła jego spodnie i ściągnęła je wraz z bielizną. Sapnęła. To, co odkryła, było najbardziej nieprawdopodobnym, męskim penisem, jakiego kiedykolwiek widziała. Był nawet większy niż narząd tego okropnego koszykarza. Opadał i podskakiwał przed nią, długi i gruby, z tłustymi żyłami wijącymi się we wszystkie strony. Przyrodzenie to było tak nabrzmiałe, że głowa wyglądała prawie na czarną.
– Dobry Boże, Patryku. On jest taki duży.
Dominika, która kilka minut temu czuła się tak doświadczona, teraz poczuła się niczym nowicjuszka. Spojrzała pod te potworne przyrodzenie. Jądra nastolatka wisiały dość nisko i miały podobne proporcje.
– Och...
Patryk spojrzał w dół, gdy jej małe, białe dłonie sięgnęły w górę i ścisnęły jego trzon, jakby testując czy aby na pewno jest rzeczywisty.
Dominika będzie musiała to rozgryźć, posuwając się dalej. Mechanika nie mogła się zbytnio różnić od tego, do czego była przyzwyczajona. Pochyliła się i zlizała preejakulat sączący się z głowy. Gwiazdy poleciały jej przed oczami. Nie spodziewała się tego. Co za niesamowity dzieciak. Wkrótce zaczęła obracać językiem wokół tej ciemnoniebieskiej głowy i ssać ją ze wszystkich sił. Z Mariuszem nigdy nie mlaskała i nie siorbała, tak jak to robiła w pokoju Patryka. Czy zamieniała się w zdzirę?
– O cholera. Zaraz...
Patryk położył dłonie na jej jedwabistych włosach.
– Zaraz… ach… ach…
Dominika powinna była się domyślić, że nastolatek będzie dość szybki. Normalnie przełknęłaby nasienie Mariusza, ale to nie było pod żadnym aspektem normalne. Cóż, przypuszczała, że przynajmniej spróbuje to przełknąć. Gorąca sperma uderzyła w tył jej gardła i czekała ją kolejna niespodzianka. Przez jej ciało przeszedł potężny orgazm. Wszystkie myśli o połykaniu zniknęły. Dominika chrząknęła, wywróciła oczy i upadła na podłogę. Pozwoliła Patrykowi spuszczać się na nią. Kiedy się ocknęła, leżała na plecach i wpatrywała się w sufit, była cała w jego spermie. Ten zapach. Ten silny zapach, niczym samo źródło życia.
– Wszystko w porządku, pani Fogiel?
Patryk spojrzał na wciąż drżącą kobietę pokrytą jego nasieniem. Chwycił swojego penisa obiema rękami. Chciał dużo więcej, ale naprawdę martwił się o Dominikę.
– To było niesamowite.
Dominika była rozczarowana, że tak szybko spuścił się, kończąc w ten sposób ich zaskakujące zbliżenie. Podniosła wzrok, a jej zielone oczy rozszerzyły się.
– Nadal jesteś twardy.
Usiadła.
– Bardzo, bardzo twardy.
Wyciągnęła rękę po pomoc by wstać.
– Tak.
Patryk pochylił się i pomógł jej stanąć na nogach.
– Czuje się naprawdę dobrze.
– Czy jesteś prawiczkiem, Patryku?
Dominika ściągnęła sukienkę i rzuciła ją na podłogę.
– Tak.
Patryk spojrzał na swojego penisa. Nie mógł się powstrzymać, zaczął go powoli pieścić. Spojrzał z powrotem na prawie nagą kobietę. Wszędzie miała mleczno-białą, piegowatą skórę. Jej piersi wylewały się ze stanika i przykuły większość uwagi Patryka.
– Cóż, mam zaszczyt być twoją pierwszą.
Sięgnęła za siebie, rozpięła stanik i opuściła go. Pozwoliła Patrykowi wpatrywać się w jej idealne piersi, w kształcie wielkich łez. Jej sutki były małe i ciemne.
– Nie jestem do końca pewna, jak powinniśmy to zrobić. Wiesz, żeby pasował.
– Co?
Patryk wpatrywał się w stojącą przed nim boginię.
– Masz prezerwatywy?
Dominika ściągnęła majtki i rzuciła je na podłogę.
– Co?
Patryk obserwował jej idealny tyłek w kształcie serca, gdy zbliżała się do jego łóżka.
– Przypuszczałam, że nie.
Pochyliła się i poklepała jego łóżko, dając mu wspaniały widok na swoją cipkę od tyłu.
– Będziesz musiał po prostu dojść na zewnątrz. Rozumiesz? Pozwolę ci się spuścić na mnie jeszcze raz.
Patryk skinął głową i podszedł do niej, jego kutas kołysał się przed nim. Usiadł na brzegu łóżka, gdzie wskazała. Patryk chciał zdjąć swój sweter.
– Nie, zostaw to, wyglądasz uroczo w tym swetrze.
Dominika usiadła mu na kolanach i spojrzała w dół. Pod tym kątem długi penis wyglądał jeszcze bardziej zniechęcająco. Pomyślała, że może być w stanie zmieścić w sobie jedynie połowę tego potwora, ale desperacko chciała spróbować.
– Ach... okej.
Patryk zostawił swój sweter w spokoju. Nikt, oprócz matki, nigdy wcześniej nie powiedział o nim, że jest uroczy. Był całkowicie zadurzony w tej kobiecie. Znakomita, elegancka badaczka dziwnych zjawisk miała umieścić jego kutasa w swojej cipce. Musiał zaskarbić sobie czymś przychylność Boga, żeby coś takiego go spotkało.
– O mój.
Dominika sięgnęła pod siebie i chwyciła za końcówkę tego ogromnego przyrodzenia. Umieściła go przy wejściu i lekko się obniżyła.
– Naprawdę jesteś... wyjątkowym... młodym mężczyzną.
Naparł na jej zewnętrzne fałdy i otworzył jej wnętrze. Dzięki Bogu była taka mokra.
– Teraz zamierzam… robić to naprawdę powoli. To jest naprawdę… duże...
Przepraszam, pani Fogiel. Patryk wyciągnął ręce i oburącz chwycił ją za szerokie biodra.
– Ale muszę… – nie dokończył zdania, gdy nagle pociągnął ją w dół, tak że jego jądra uderzyły o jej tyłek.
– Nieeeeeeeee... – krzyk Dominiki zamienił się w długi gardłowy jęk.
Jakoś mogła pomieścić go całego, chociaż czuła, jak jej wnętrzności poruszają się, gdy na nie napierał. Zmarszczyła brwi, oraz swój ładny, zadarty nos.
– Ja... nigdy.
Nawet bez okularów widziała wyraźny zarys jego gigantycznego penisa wyciskającego się z wnętrza jej brzucha. Jej biodra mimowolnie się trzęsły i po raz drugi doznała orgazmu ze swoim nastoletnim wybawcą.
– Tak dobrze.
Patryk wbił palce w miękkie ciało tuż za jej biodrami i poruszał nią w górę i w dół. Jej cipka miała długą drogę do pokonania, a on przyglądał się z fascynacją, jak jego błyszczący od jej soków kutas znikał w niej raz za razem.
– Nie... znowu... oooohhhhhhh...
Dominika miała jeden przytłaczający orgazm po drugim. Jej piersi podskakiwały, nogi płonęły z wysiłku, a mały pokoik wypełnił się dźwiękiem uderzania jej tyłka w jego uda.
Na dole Sabina zatrzymała się w kuchni i przechyliła głowę na bok, nasłuchując. Co oni wyprawiali na górze podczas tych korepetycji? Czas sprawdzić co porabiają. Wytarła ręce w ścierkę do naczyń i poszła na górę. Pod drzwiami Patryka Sabina przystanęła i przyłożyła ucho do drzwi. Brzmiało to jak… seks.
Sabina cicho nacisnęła klamkę. Zamek w drzwiach nie był zablokowany. Uchyliła drzwi i zajrzała do środka. To, co zobaczyła, zaparło jej dech. Położyła rękę na piersi. Ta nauczycielka podskakiwała na jej małym chłopcu. Sabina widziała penisa Patryka, ale nie zdawała sobie sprawy, że był tak długi i gruby. Jak o tym pomyśleć, nigdy nie brała pod uwagę, że czyjś penis może rozwinąć się do takich rozmiarów. Pośladki kobiety falowały dziko za każdym razem, gdy uderzała o uda jej syna, a jej biodra poruszały się niemożliwie wysoko, gdy podskakiwała w górę. A dźwięki, które wydawała, były nieziemskie. Nauczycielka była stałym źródłem wysokich, kobiecych pomruków, jęków i westchnień. To było tak, jakby jej wewnętrzne zwierzę przejęło nad nią całkowitą kontrolę. Sabina nigdy nie wydawała takich dźwięków z Franciszkiem. I jej słodki, mały Patryk również jęczał jak wściekły tygrys. Sabina widziała jego palce wciśnięte w pośladki nauczycielki, jego knykcie zbielały.
Jakby obraz i dźwięk nie wystarczały, zapach prawie ją powalił. Z pokoju wydobywał się zapach potu i spermy. To był niemal magiczny zapach, mroczny i urzekający. Majtki Sabiny były przemoczone. Jakaś jej część chciała tam wejść, ściągnąć tę dziwkę z jej syna i zbesztać ich oboje. Inna część chciała zastąpić pochwę tej kobiety jej własną. Ale zamiast tego Sabina cicho zamknęła drzwi i ruszyła korytarzem w kierunku swojej sypialni. Zamknęła się w łazience, usiadła na klapie toalety i masturbowała się do kilku wspaniałych orgazmów.
W sypialni Patryka, Dominika wiedziała, że nastolatek jest już blisko.
– Tylko nie w środku.
Wstała w górę wypychając go z siebie całkowicie i zeskoczyła między jego nogi.
– Spuść się na mnie, Patryku.
Chwyciła jego penisa obiema rękoma i trzepała w szybkim, stałym rytmie.
– Pani... Fogiel...
Patryk wystrzelił na jej ładną buzię i doskonałe piersi.
Znowu Dominika doznała orgazmu gdy tylko nasienie Patryka dotknęło jej skóry. Jej ramiona przygarbiły się i pochyliła do przodu, przyciskając policzek do jednego z kurczących się jąder. Jego nasienie spadało na jej włosy, ale Dominika nie była w stanie się tym przejmować.
Kiedy oboje wrócili na ziemię, Dominika wdrapała się na łóżko i pociągnęła Patryka na środek. Położyła go na plecach i skuliła się obok niego, jej prawa pierś wbiła się w jego klatkę piersiową. Delikatnie położyła swoje prawe udo na jego nogach, bardzo blisko jego wciąż twardego penisa.
– To było niesamowite, Patryku.
– Tak.
Patryk objął ją ramieniem, a ona oparła głowę w zgięciu jego szyi.
– Myślę, że panią kocham, pani Fogiel.
– Ćśśś... – Dominika przyłożyła palec do jego ust. – Kobieta nigdy nie chce tego słyszeć po pierwszym razie. Zwłaszcza... – Dominika przerwała, myśląc o Mariuszu. – Zwłaszcza mężatka.
Była w kompletnym nieładzie, sperma i pot przysychały na całym jej ciele, ale nie przejmowała się tym.
– Teraz odpocznijmy.
Bardzo szybko oboje zasnęli.
***
Tego wieczoru, gdy Franciszek usiadł do kolacji, posłał swojej żonie zdziwione spojrzenie.
– Gdzie jest Patryk?
– Chyba jest chory.
Sabina usiadła przy stole i rozłożyła serwetkę na kolanach.
– Nie czuł się zbyt dobrze po powrocie ze szkoły.
– Nie chorowałby tak często, gdyby więcej ćwiczył.
Franciszek wbił widelec w swój klops.
– Albo znalazł sobie dziewczynę.
– Doprawdy, Franku? Jak to w ogóle jest powiązane?
Sabina nie miała zamiaru powiedzieć mężowi, że kiedy ostatnio zaglądała do ich syna, chrapał głośno z przytuloną do niego śpiącą kobietą.
– To udowodniono naukowo, Sabino.
Franciszek wziął duży kęs.
– Tak to działa – powiedział z pełnymi ustami.
– Mówiąc o dziewczynach, chciałbyś spędzić ze mną trochę czasu dziś wieczorem?
Pochwa Sabiny nie uspokoiła się całkowicie.
– Masz ochotę?
Franciszek żartobliwie trącił pierś swojej żony. Nie poruszyła się tak, jak się spodziewał. Była cięższa, niż pamiętał.
– Jasne, dziś wieczorem mój wielkolud się z tobą pobawi.
– Wspaniale.
Sabina nie powiedziała mu, że w świetle ostatnich wydarzeń doszła do wniosku, że „wielkolud” nie jest już zbyt dobrym imieniem dla penisa jej męża.
– Nie mogę się doczekać.
***
Na zewnątrz było ciemno, kiedy Patryk się obudził. Czuł ciepło i wygodny ciężar miękkiego ciała Dominiki przyciśnięte do jego boku. Jej obecność sprawiła, że natychmiast znów stał się twardy. Wszystko w niej było idealne, nawet jej ciche chrapanie. Ostrożnie przewrócił ją na plecy i wspiął się nad nią.
– Patryku?
Dominika obudziła się powoli i spojrzała na jego gorliwe brązowe oczy za grubymi szkłami okularów. Uśmiechnęła się do niego.
– Pamiętaj, żeby nie kończyć w środku.
Sięgnęła w dół i ponownie go wprowadziła w siebie. Zachwycała się sposobem, w jaki ją rozciągał, uczuciem na granicy bólu i budowaniem przyjemności z każdym ruchem.
Tak spędzili resztę nocy. Parzyli się jak króliki, Patryk spryskał ją swoją magiczną spermą i zasnęli. Kilka godzin później powtórzyli cały ten proces. Pierwsze ślady światła dziennego wpełzły przez okno, gdy kończyli się kochać. Stopy Dominiki kołysały się w powietrzu, jej nogi były rozwarte dla niego, gdy Patryk brał ją na plecach. Co zrobi z Mariuszem? A co z całą tą tajemniczą sprawą? A co z jej przeciętą oponą? Wszystkie te rzeczy musiały poczekać, bo oddała się całkowicie temu słodkiemu, przystojnemu chłopcu.
4 komentarze
TakiJeden
Nastolatkowie z ogromnymi kindybałami szerzą spustoszenie w coraz większej grupie cnotliwych(?) mieszkanek.
Na czym to się skończy...się zobaczy...
AnnaAneta
Super
TomoiMery
Czekamy na resztę
volf35
Jak zwykle super