To ci niespodzianka! - Finał wieczoru

– Co się tak gapisz? Właź i zamknij drzwi. Miałeś być za piętnaście minut. Ile można czekać? Już miałem zacząć bez ciebie.
   – Musiałem na stronę, poza tym kazałeś się upewnić, czy Aneta zasnęła.
   Szymon wstał i podszedł do Waldka, który przekazał mu zawiniątko. Oszołomiona podnieceniem, które mną miotało, nic z tego nie rozumiałam. Dopiero gdy dokładniej przyjrzałam się Waldkowi, zrozumiałam. Poza podkoszulką nie miał na sobie niczego więcej. Przybił Szymonowi piątkę i się uśmiechnął.
   – Co się tutaj odwala?! – Szybkim krokiem podeszłam do Szymona.
   Złapał mnie za ramiona i zaczął popychać w stronę łóżka.
   – Zamknij mordę i ani słowa, rozumiesz? Nie chcę cię słyszeć. Siadaj i daj nam chwilę – jego ton był ostry, stanowczy.  
   Po raz pierwszy go posłuchałam, nie skacząc do gardła.
   Przyjęłam pozycję embrionalną i patrzyłam na nich szeroko otwartymi oczami. Ekscytacja przeistaczała się w lęk. W gardle mi zaschło, a serce tak mocno waliło w piersi, że omal z niej nie wyskoczyło. Pomyślałam, aby zacząć krzyczeć, lecz wyszłabym na idiotkę. Jak wytłumaczyłabym obecność dwóch roznegliżowanych facetów, na dodatek miałam na sobie seksowną bieliznę. Obaj w samych podkoszulkach – przegrana sprawa. Szymon na pewno by się schował, ale Waldek. Powinnam opuścić pokój, jednak nie mogłam. Sparaliżował mnie strach, a jednocześnie ciekawość.
   – Szymon – wydukałam po dłuższej chwili, przerywając męską naradę.  
   – Szymon co? – powiedział ostrym tonem, przekazał Waldkowi zawiniątko i podszedł.
   – Co on tutaj robi?
   – Stoi, nie widać? Zgadaliśmy się, że damy ci nauczkę. Waldek wie, co z tobą mam. Nie często zdarza się młoda, chętna siksa.
   – Co? Chyba sobie żartujesz? W trójkę? Każ mu stąd wyjść.
   – Nagle przestałem ci się podobać? – spytał Waldek.
   Wydęłam usta. Plany się posypały. „Co robić?” – pomyślałam.  
   – Przestań udawać niewiniątko. Pół wieczoru go zachęcałaś, a teraz głupią udajesz?! Myślałaś, że pójdzie grzecznie spać? Już ci parę razy powtarzałem, że się w końcu doigrasz, mała dziwko. Potrzebujesz prawdziwego faceta i dostaniesz, nawet dwóch. Waldek, nie szczędź jej. Zgrywa jebliwą, a w rzeczywistości gówno umie. Mam cichą nadzieję, że jak z nią skończymy, siądzie na dupie, a jak nie, to zrobimy powtórkę z większą pompą. Może zaproszę Jacka. Ten to dopiero potrafi się zabawić.
   Wystraszyłam się nie na żarty. Pragnęłam Szymona, ale…  
   – Nigdy nie byłam z dwoma naraz – oznajmiłam szczerze, czując, jak się czerwienię.
   Spojrzeli na mnie jak jeden mąż, a ich zdziwione miny mnie trochę odprężyły.  
   – To będziesz – zaczął Szymon i pogładził mnie po włosach. – Spodoba się ci, poza tym, co za różnica czy przeoramy cię razem, czy osobno. Mogę ci zagwarantować, że tej nocy nie zapomnisz do końca życia. Mam na ciebie ochotę od dawna, ale jakoś dawałem radę wciskać hamulec, jednak dzisiaj… Idziesz na to? Drugiej takiej okazji nie będzie. Więc?
   Oszalałam, jednak chciałam spróbować. Byli wprawieni i na pewno dadzą mi większą rozkosz niż chłopcy z blokowiska. To, czego doświadczyłam z Szymonem, było tak zajebiste… Pragnęłam więcej, zapominając, że był dość brutalny. Po dłuższej ciszy w napiętej atmosferze, pomimo obaw skinęłam głową z aprobatą, czego Szymon chyba nie zauważył, bo zwrócił się bezpośrednio do Waldka:
   – Wiedziałem, że wymięknie. Cieka się, dupę zawraca, a jak się w końcu zdecydowałem, zmieniła zdanie. Zapewne myślała, że będzie romantycznie, a tu niespodzianka. Widać, że nikt jej jeszcze porządnie nie wygrzmocił. Bierz zabawki i wychodzimy.
   Nie chciałam, aby wychodził. Chciał mnie, lecz Waldek. Miotałam się z myślami.
   – Dobra – wydukałam.  
   – To mi się podoba. Więc zaczynamy. – Skinął na Waldka, który odłożył zawiniątko na biurko.
   Siedziałam na środku wielkiego łóżka z nogami pod tyłkiem, obserwując, jak zrzucają podkoszulki – Szymon jeszcze skarpety. Chłonęłam widok nagich torsów, jędrnych pośladków pracujących mięśni i dyndających fajfusów z takim zainteresowaniem, że gdy do mnie podeszli, odebrało mi dech.  
   – Coś taka spięta? Przecież to tylko seks – rzucił Waldek i puścił do Szymona oczko.
   Waldek klęknął na miękkim materacu i zaczął prześlizgiwać się palcami po moim ramieniu, nie spuszczając wzroku ze sterczących sutków przysłoniętych cienkim materiałem. Szymon zgarbił plecy, wszedł na łóżko i usiadł za moimi plecami – tkwiłam pomiędzy silnymi nogami i ramionami niepozwalającymi na zbyt gwałtowne ruchy. Rozsunęłam łydki i spuściłam tyłek na prześcieradło.
   Chuj Szymona rósł w zaskakującym tempie. Zarzucił mi rękę na szyję i docisnął do siebie. Wzdrygnęło mną, a ciało pokryła gęsia skórka.
   – Ała!
   – Chcesz się zabawić, czy nie?  
   – Chcę, ale…
   – Nie jęcz. Przecież cię nie uduszę. Nie kręci cię to?
   – Miażdżysz mi gardło. – Zaczęłam się szamotać.
   – Jaka delikatna – prychnął Waldek. – Gardło, to dopiero poczujesz i przestań marudzić, bo mnie to irytuje.
   Odpuściłam. Im mocniej się wzbraniałam, tym Szymon był agresywniejszy. Wbijał męskość w dół pleców i przyduszał coraz mocniej, wolną ręką chwytając za pierś. Nawet nie poczułam, kiedy zsunął ramiączka koszulki. Miętolił agresywnie, aż pisnęłam. Ból rozszedł się po ciele – zapominałam o oddechu. Waldek pochwycił mnie za brodę i zmusił, abym na niego spojrzała. Miał kurwiki w oczach i się uśmiechnął. Złapał mnie za włosy, dopadł do ust i obrysował językiem. Przygryzał, naciągał, pobudzając zmysły. Rozchylił wargi językiem, wcisnął go do środka i coraz zuchwalej penetrował. Podobało mi się i odwzajemniałam się z taką samą intensywnością.  
  Szymon odgarnął mi włosy i zaczął ślinić szyję. Wygięłam ciało w łuk i poderwałam pośladki, zaciskając palce obu dłoni na prześcieradle.
   – Gdzie? Już cię dupa swędzi i chcesz się wypinać. Poczekaj, dopiero się rozkręcamy.
   Krążył czubkiem języka po pulsujących żyłach, sprawiając, że kręciło mi się w głowie. Na dodatek cały czas mnie przyduszał, co, zamiast boleć, sprawiało przyjemność. Mruknęłam i zarzuciłam Waldkowi ręce na szyję. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zdjął z siebie jedną i poprowadził na żylastego fiuta. Sprzęt stał w całej okazałości i prosił o pieszczotę. Objęłam go i zaczęłam marszczyć skórkę. Pulsował i podrygiwał za każdym razem, gdy docierałam do główki. Waldek westchnął, naciągnął mi wargę zębami i na powrót zaczął brutalnie całować.  
   – Mocniej, dziewczyno – rzucił pomiędzy pocałunkami.
   Przyspieszyłam, zdając sobie sprawę, jak mało umiem i wiem o męskich potrzebach.
   Poczułam ciepłą dłoń na brzuchu. Nie wiedziałam czyja, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie. Nie umiałam usiedzieć w miejscu – dotyk na brzuchu gilgotał, a jednocześnie palił, wywołując burze w pochwie. Odchyliłam głowę, ukracając Waldkowi dostęp do ust. Nie spodobało mu się to. Zmarszczył brwi i sięgnął piersi. Zakrył je dłońmi i zaczął ugniatać.
   – Masz zajebiste cycki. Aż się proszą, aby się nimi zająć – oznajmił i zbliżył do nich twarz.  
   W jego oczach płonął ogień pożądania. Ciepłe wargi dotknęły sutka – stęknęłam i jeszcze szczelniej przywarłam plecami do torsu Szymona. Jego serce pracowało szybko. Cofnął rękę z mojej szyi, mruknął i położył na brzuchu. Głaskał palcami okolice wzgórka łonowego, omijając paseczek włosów. Zalała mnie fala rozkoszy. Waldek zasysał sutek, który pęczniał w jego ustach, a ja pracowałam dłonią na jego twardym fiucie. Przeszły go dreszcze. Ręką zaatakował osamotnioną pierś, naciągał, miażdżył i rolował sutek. Uniosłam miednice – wzburzony oddech był coraz głośniejszy. To, co się ze mną działo, trudno ująć w słowa. Pomimo bólu te wszystkie zabiegi doprowadzały zmysły do białej gorączki.
   – Unieś tyłek – rzucił stanowczo Szymon.  
   Miniaturowe stringi szybko wylądowały na podłodze. Za nimi koszulka i pończochy.
   Waldek omiótł mnie wzrokiem, wstał z klęczek i wyciągnął do mnie ręce. Przy jego pomocy oderwałam pośladki od prześcieradła.  
   – Na kolana maleńka i unieś wyżej pupcię. O tak, pięknie. Grzeczna dziewczynka – powiedział, nie puszczając moich dłoni.  
   Gdy mnie puścił, klapnęłam na twardego chuja Szymona leżącego na plecach. Kiedy pode mnie wlazł? Nie wiem. Zaczął wciskać kutasa pomiędzy pośladki, ocierając się główką o cipkę, z której wyciekał śluz. Waldek stanął okrakiem przy łóżku i dopadł moich piersi. Tym razem ostro, aż wrzasnęłam, kiedy wbił w nie paznokcie. Na co dzień wyszczekana, teraz nawet nie pomyślałam, aby zaprotestować. Wszystko, co robili, czasami zbyt mocno, działało na zmysły, rozpalało ciało i nie wiedzieć czemu, ciągle było mi mało. Szymon zaczął gładzić wewnętrzne części ud. Ścianki cipki się zaciskały, łechtaczka wariowała spragniona pieszczoty. Pod wpływem dotyku rozkraczałam, a jęki rozkoszy coraz częściej opuszczały gardło.
   Waldek pochwycił mnie pod pachy i szarpnął; wylądowałam w pozycji na pieska, o mało nie ześlizgując się dłońmi z łóżka.
   – Chodź do mnie. Masz takie soczyste wargi. Już sobie wyobrażam, jak obejmują mojego fiuta. No, maleńka, otwieramy usta i do dzieła.  
   Złapał mnie za włosy i naprowadził usta na gorącą pałę. Od razu się nią zajęłam. Bałam się nawalić. Oderwałam dłoń od prześcieradła i dosięgłam twardych jaj. Przeszedł go dreszcz. Wygiął się w łuk, gdy czubkiem języka zlizywałam soki z drżącego czubeczka i brałam płytko do buzi.
   W tym czasie Szymon przesunął się, pochwycił mnie mocno za biodra, zmuszając, abym się obniżyła i nadział cipkę na gorący język. Myślałam, że mnie rozerwie, gdy wcisnął do dziurki palce i zaczął posuwać, jednocześnie drażniąc łechtaczkę. Uniosłam pośladki, wtedy zaczął mnie pieprzyć mocniej, głębiej wyginając palce tak, aby sięgać punktu „G”. Płonęłam i szarpałam materiał, stęknęłam, oczy zaszły mgłą.  
   Lizał, gładził, przygryzał i drażnił językiem. Myślałam, że oszaleję. Miał wprawę w tym, co robił i doskonale wiedział, gdzie dotknąć, aby wywołać pożądany efekt. Wiłam się i stękałam na tyle, jak dalece to było możliwe, bo Wojtek zapragnął czegoś więcej. Docisnął mi głowę – chuj wlazł w całości. Miał dużo mniejszego od Szymona, jednak tak sięgał głęboko, zatykając drogi oddechowe. Łzy zatańczyły mi w kącikach oczu, po czym wypłynęły. Czułam, jak gałki wychodzą z orbit, twarz czerwienieje, ślina nie mieści się w buzi, a płuca stają. Brakowało mi tchu. Chciałam, aby pozwolił mi go zaczerpnąć. Postukałam go po udzie – puścił.
   Krztusiłam się, nie mogąc zaczerpnąć tchu.  
   – Masz pojemne gardło. Dobrze połykasz, maleńka. Nie każ mi długo czekać, bo stygnę.
   – Zdążyłem jej pokazać, o co w tym chodzi – rzucił Szymon, odrywając się od cipki.
   – Świetna suczka.
   Rozległ się plask. Waldek dał mi soczystego klapsa w pośladek, aż przygryzłam wargę.
   Dotleniłam płuca i po chwili znów miałam go przy migdałkach. Waldek pochwycił mnie w okolice skroni i nadawał rytm, co jakiś czas zezwalając, abym odetchnęła. Kręciło mi się w głowie, ślina kapała po brodzie, jednak to jak fiut głaskał ścianki gardła, było bajeczne. Spazmy podniecenia czułam w każdej części siebie, a zwinne ruchy w cipce coraz intensywniej oddziaływały na mózg.
   Byłam bliska erupcji. Szymon to wyczuł, potęgując penetrację. Mięśnie pochwy były na granicy wytrzymałości. Łechtaczka pulsowała, piekła, a on wciskał palce głębiej, masując kciukiem przekrwiony punkcik. Szparka wypuszczała strużki śluzu, pulsowała, przeszły mnie spazmy, pośladki zafalowały, zacisnęłam palce na ramieniu Waldka, pozwalając orgazmowi mnie wypełnić.  
   Waldek wyszarpnął fiuta z moich ust i podszedł do biurka. Szymon wygramolił się spode mnie i usiadł, jakby na coś czekał. Waldek wrócił. Trzymał coś w pięści. Nie zdążyłam ochłonąć po orgazmie, gdy Szymon powalił mnie na plecy, unieruchomił ręce, a Waldek zadarł mi nogi, naparł na nie udami, abym ich nie złączyła i…  
                                                                                   ***
   – Aaaaaa – krzyknęłam. Coś zimnego napierało na ścianki odbytu.  
   – Spokojnie, maleńka. Nie umrzesz od tego – powiedział Wojtek i klepnął mnie w pośladek, następnie drugi.
   – Właśnie. Dawałaś kiedyś w dupę? – spytał Szymon, świecąc mi jajami przed nosem.
   – Nie. No co wy? Szymon, ja…  
   – Wyluzuj. Przecież nie zrobię krzywdy pasierbicy. – Uśmiechnął się i dał mi całusa w czoło.
   – Boli! – syknęłam.
   Szymon szybko zamknął mi usta. Fiut wypełnił gardło, a ja patrząc mu prosto w oczy, przyjmowałam pchnięcia. Nie mogłam się rozluźnić. Waldek złapał mnie za piersi i zaczął pieścić, odwracając uwagę od gadżetu w tyłku. Uniosłam pośladki, skóra na plecach zaczerpnęła powietrza. Szybko powróciłam na miejsce – zabawka w odbycie wlazła po całości. Sama ją dopchnęłam, wyginając ciało, pod wpływem zwinnego języka Waldka na brzuchu.
   Ścisnęłam Szymonowi sutki – wbił fiuta w gardło po jaja. Sapał, postękiwał. Po chwili zwolnił i przestał atakować. Pozwolił, abym zajęła się nim po swojemu. Połykałam do połowy, drapiąc jaja i smyrgając palcem okolicę odbytu. Spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wyprężył pierś i zamknął powieki.  
   – O tak, maleńka. Ciągnij… Oooooo…  
   Było mu dobrze. Wiedziałam to po tym, jak reagował na najmniejszy mój ruch.
   Waldek wsadził mi palce do cipki i zaczął pobudzać, energicznie je w niej zatapiając. Wyłam z rozkoszy i podskakiwałam, wiercąc tyłkiem. Ból ustał. Szymon wyjął fajfusa z moich ust i popatrzył na Waldka, który skinął głową i wyjął palce z cipki.  
   Szymon pomógł mi się podnieść. Nogi mi się trzęsły, ale ustałam. Przytulił się do mnie i objął w pasie. Zaskoczył mnie tym gestem. Klatka mu falowała, oddech był urywany. Waldek położył się na plecach, objął fiuta i powiedział:
   – Chodź.
   Poczułam ulgę, że to właśnie jego sprzęt będzie na dole. Nie przeciągając, zrobiłam krok, gdy Szymon wcisnął mi rękę pomiędzy nogi, przejechał wierzchem dłoni po wargach sromowych i zdecydowanym ruchem wyjął zabawkę z tyłka. Jęknęłam, lecz tym razem z rozkoszy. Przekręcił mi głowę, pocałował i pchnął na kolegę. Szybko znalazłam się nad kutasem Waldka. Miałam chwilę zwątpienia, co Szymon w mig zauważył.  
   To były sekundy, kiedy stanął nad nami i zaczął mnie całować.
   – Dasz radę – szepnął mi do ucha i… Sprzęt Waldka wlazł we mnie brutalnie, łzy stanęły w oczach, a dyskomfort rozdzierał tyłek.
   – Kurwa, ale ciasna. Długo nie podziałam, do tego alkohol – oznajmił Waldek i zaczął się poruszać.  
   Miałam spięte mięśnie, a myśli krążyły wokół bólu. Nie wyłapałam, kiedy Szymon rozchylił mi nogi, popchnął na tors kolegi i wepchnął chuja do cipki. Gdy docisnął i napotkał opór, powróciłam do tego, co trwało, zapominając o wszystkim innym.  
   – Masz idealną cipkę. Kto by pomyślał, że po tylu chujach nadal będzie taka ciasna.
   Wypowiedziane przez Szymona słowa zabolały. Wkurwiało mnie, że on również wierzył w to, co o mnie gadali. Nie spalam z całym pułkiem.  
   – Mała, co jest? – szepnął. – Nie podoba ci się? Chcesz mocniej?
   – Jeszcze się pytasz? Panienka potrzebuje silniejszych doznań. Bierzemy się do pracy, brachu.  
   Nie odpowiedziałam, bo już zapomniałam, co mnie rozproszyło. Błogość rozlała się po ciele, jęki zagłuszały myśli, sięgałam chmur.  
   Waldek poruszał się powoli, za to Szymon gnał jak oszalały, uderzając we mnie jądrami. Jego kutas był ogromny. Czułam tylko jego, zamazując drugiego, lecz szybko mi o sobie przypomniał, atakując coraz brutalniej. Podskakiwałam i wyłam z rozkoszy. Przeciskałam ręce przez macające mnie męskie dłonie. Gładziłam tors Szymona, sięgałam pośladków i dociskałam do kobiecości. Wcisnęłam rękę pomiędzy mnie a Waldka; sapał, stękał i napierał. Coraz większa rozkosz otulała ciało, męskie pomruki stymulowały doznania. Przesycone namiętnością oddechy krążyły w powietrzu. Byłam blisko… doszłam, drżąc pomiędzy męskimi ciałami, nie nadążając obserwować ich zwinnych rąk na swoich piersiach, pośladkach, wszędzie.
   – Źle cię oceniłem. Potrafisz się rżnąć – powiedział Szymon, wyjął chuja i się cofnął, ciągnąc mnie w stronę krzesła. Czułam, jak sprzęt Wojtka powoli opuszcza dupę. Szymon usiadł, oparł się, odwrócił mnie tyłem i nadział dupę na sterczący czubek. Wyprężyłam pierś.  
   – Ała! Jesteś za duży!
   – Zamknij się i rusz tyłek! – Zatkał mi usta.
   Pierdolił mnie ostro. Całował po obojczykach, szczypał i nieustannie pogłębiał penetrację, zmuszając do intensywniejszego używania nóg. Skakałam, gdy podszedł Waldek, złapał mnie za włosy i pociągnął w dół. Przystawił mi chuja do twarzy – wzięłam po same jaja.  
   – O tak, ssij suczko. Otwórz szerzej, idealnie. Nie, nie, jeszcze chwila. Ooooo… zajebiście. Dawaj, dawaj, gdzie uciekasz. – Docisnął.
   Przestałam myśleć o tym, że nie mogę oddychać. Pała Szymona była tak sprawna, że przyćmiła wszystko inne. Liczył się tylko on oraz przyjemność, jaką mi dawał. Waldek wyjął wacka z moich ust, klęknął, zadarł mi nogi i przyatakował.  
   – Uuuuu. To, to ja rozumiem. Jedziesz maleńka. – Ścisnął mi piersi; zaczęłam się poruszać coraz szybciej, przyjmując głębiej, to jednego, to drugiego kutasa.
   Byłam w siódmym niebie. Pulsujące przyrodzenia tarły o ścianki, pocałunki pieściły usta, ręce zadowalały ciało. Czego chcieć więcej? Zaczęło mną trząść. Byłam bliska dosięgnięcia księżyca. Panowie ocierali się spoconymi ciałami o moją skórę, stękali, mruczeli i nie zwalniali tempa.  
   – Nie wytrzymam dłużej! Moja dupa! O Boże! Jak cudownie! – wycharczałam, walcząc ze wzburzonym oddechem.  
   – Chcesz mocniej?
   – Taakkk…!  
   Jazda na dwa baty przeszła moje najśmielsze wyobrażenia. Przednia część już wisiała na włosku, czekając na tylną, aby połączyć siły i wywołać orgazm nie do opisania. Zaczęłam wykrzykiwać ich imiona, naprzemiennie, hamulce puściły, spazmy zacisnęły ścianki otworów, oparłam głowę o pierś Waldka.  
   – Ooooo… Jedziesz maleńka, jedziesz.  
   Skończył pierwszy, strzelając w środku. Przytulił mnie i wspólnie łapaliśmy oddech, pomiędzy pchnięciami Szymona.  
   Był nie do zdarcia i zaczęłam zachodzić w głowę: czy długo tak może?  
   – Chcesz mocniej? – zagadnął.
   – Tak, nie przestawaj. Jesteś cudowny. Szymon!
   Cały czas utrzymywał równe tempo. Był w dobrej kondycji i naprawdę długo się powstrzymywał w ciasnym tyłku. Wojtek wyjął wiotczejącego fiuta ze szparki i zaczął mnie całować. Szymon wydał okrzyk zadowolenia i wystrzelił, nie przestając ugniatać piersi, które były czerwone i podrapane.
   – Ale jazda. Maleńka, dzisiejszą noc możesz spisać na straty i zapomnieć o spaniu. Nie nasyciłem się i mam ochotę na więcej. Co ty na to?  
   Nikt mnie tak jeszcze nie wyruchał, a to nie koniec. Czułam tyłek, ale dam radę.  
   – A matka?
   – Będzie spała co najmniej do południa. Myślisz, że ryzykowałbym, nie będąc tego pewien?

Szalona1

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3491 słów i 19936 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Memory5

    Fenomenalne 😍

    tydz. temu

  • Użytkownik Szalona1

    @Memory5, dzięki. ;)

    tydz. temu

  • Użytkownik Memory5

    @Szalona1 pisz dalej 😁

    tydz. temu