Wybór cz. II

Wybór cz. IIKarolina

     Niesprawiedliwość jest jak cień, który towarzyszy ludziom w różnych momentach życia. Bywa nieuchwytna, czasem objawia się w wielkich sprawach, a czasem w codziennych, drobnych sytuacjach, które sprawiają, że ktoś czuje się pokrzywdzony. Dlaczego jedni mają łatwiejszą drogę, a inni zmagają się z przeciwnościami, na które nie zasłużyli?
     Czasami niesprawiedliwość uderza najmocniej wtedy, gdy człowiek włożył całe serce w coś, ale efekt nie jest taki, jak oczekiwał. Gdy ciężka praca nie przynosi sukcesu, gdy dobre intencje nie zostają zauważone, gdy ktoś zostaje potraktowany gorzej bez wyraźnego powodu. Czy da się znaleźć sposób, by mimo wszystko iść do przodu? A jednak, paradoksalnie, to właśnie niesprawiedliwość często popycha ludzi do działania. Wielu odnajduje w niej motywację, by szukać własnej drogi.

     Kiedyś studiowałam na całkiem niezłej uczelni. Profesorowie - co jest rzadkością - mówili mi, że jestem zdolna i kiedyś zajdę wysoko. Rodzice pokładali we mnie ogromne nadzieje, powtarzali, że wykształcenie pozwoli mi na godne życie w przyszłości.
     Przez cały okres studiów dobrze się uczyłam, ale jednocześnie czułam ogromną presję. Martwiłam się, że sobie nie poradzę, że nie mam zbyt dobrych stopni. Obawiałam się, że zawiodę rodziców. Czasami miałam wrażenie, że cały świat oczekiwał, że będę kimś innym niż jestem.
     Presja otoczenia była jak ciężar na moich barkach. Oczekiwania rodziny, przyjaciół... Czasem chciałam po prostu krzyknąć, że mam prawo być niedoskonała, mieć chwilę słabości, potrzebować czasu dla siebie. Chciałam mieć przestrzeń, by odkryć własne marzenia.

     Pewnie w końcu nie dałabym sobie rady z tym wszystkim. Cała ta presja przygniotłaby mnie i wypaliłabym się.
     Na szczęście miałam u swojego boku najlepszą przyjaciółkę, Agatę, która zawsze mnie wspierała i stawała po mojej stronie. Poznałyśmy się w pierwszym dniu studiów i byłyśmy nierozłączne przez cały okres nauki.
     Kobieca przyjaźń to niezwykła więź oparta na zaufaniu, wsparciu i zrozumieniu. To relacja, w której można znaleźć pocieszenie w trudnych chwilach, ale też świętować wspólne sukcesy. Przyjaciółki potrafią słuchać bez oceniania, dzielić się radością i być oparciem, gdy świat wydaje się nieprzyjazny. Czasem wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, co druga osoba czuje. To siła, która dodaje odwagi i pozwala iść przez życie z uśmiechem.
     Agata była bardzo do mnie podobna - zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru. Różnił nas kolor włosów i gust w sprawie facetów. Ona lubiła napakowanych koksów, którzy nie musieli grzeszyć rozumem. Ja zawsze ceniłam u chłopaków inteligencję, a dopiero później stawiałam na wygląd. Pewnie dlatego tak dobrze się dogadywałyśmy.

     Pewnego majowego wieczoru, podczas ostatniego semestru studiów, razem z Agatą uczyłyśmy się w moim pokoju. Mieszkałam z rodzicami, więc nie musiałam, tak jak Agata, męczyć się w akademiku. Byłam jedynaczką, więc w domu zawsze panowała cisza i spokój.
     Gdy kończyłyśmy przerabiać materiał do kolejnego egzaminu, Agata zapytała:
     - W co się ubierasz na dzisiejszy wieczór?
     Oderwałam się od notatek i powiedziałam dumnie:
     - Mini, wysokie szpilki i bluzka z dekoltem.
     - Będziesz wyglądać jak ździra! - krzyknęła z teatralnym oburzeniem.
     - Sama jesteś ździra - odpowiedziałam z uśmiechem i rzuciłam w nią zeszytem.
     Obydwie głośno się roześmiałyśmy.
     Gdy śmiech ustał to zapytałam:
     - Wracasz jeszcze do akademika się przebrać?
     - Nie, mam wszystko przy sobie - Agata wskazała na dużą torbę, którą przyniosła ze sobą.
      - Ciekawe czy poznamy dzisiaj kogoś fajnego - szelmowski uśmiech pojawił się na naszych twarzach. - Końcówka studiów, a my mamy za sobą tylko kilka krótkich romansów.
     - Bo źle do tego podchodzimy - odpowiedziała Agata.
     - Jak to?
     - Dzisiaj zaczniemy inaczej - Agata wstała z podłogi, podeszła do swojej torby i wyjęła z niej flaszkę wódki. - To na rozluźnienie.
     Spojrzałam na nią i skrzywiłam się.
     Nie lubiłam alkoholu. Nigdy nie czułam potrzeby sięgania po alkohol. Moja energia, radość i sposób, w jaki przeżywałam chwile, nie potrzebowały dodatkowej stymulacji. Było wręcz przeciwnie, czułam, że dzięki temu byłam bardziej świadoma i obecna.
     - Nie marudź - powiedziała Agata. - masz świetne oceny, sesja już blisko i opanowałaś już cały materiał do egzaminów. Przed tobą jedna z ostatnich studenckich imprez.
     Myślałam patrząc na Agatę, która zaczęła tańczyć z butelką w ręce.
     Roześmiałam się, i w końcu powiedziałam:
     - No dobra, niech będzie.
     - Brawo!
     - Cicho - syknęłam. - Rodzice nie lubią jak piję alkohol.
     - Oj, przepraszam - powiedziała teatralnym szeptem. - Dziewczynko, przynieś po cichutku jakieś szkło.
     Wstałam, rzuciłam w nią poduszką i powiedziałam wychodząc:
     - Wal się.

     Pół godziny później, po wypiciu połowy flaszki, byłyśmy już wstawione.
     - Coś słabe to winko - powiedziała moja przyjaciółka.
     Spojrzałam na nią mrużąc powieki i powiedziałam:
     - Agata, pijemy wódkę.
     Wzięła do ręki butelkę i spojrzała na etykietę.
     - No rzeczywiście - powiedziała śmiejąc się, a ja zrozumiałam, że ona tylko udaje pijaną.
     Śmiałyśmy się bez przerwy przez kilka minut. Gdy się uspokoiłyśmy, Agata szturchając mnie w ramię powiedziała:
     - Mam zajebisty pomysł.
     - Jaki?
     - Dzisiaj na imprezie będziemy udawać lesbijki.
     - Pojebało cię? - spojrzałam na nią zszokowana. - Przecież takie nie jesteśmy.
     - No przecież wiem - przewróciła oczami do góry. - To tylko tak dla jaj i przygody.
     - Przecież miałyśmy dzisiaj poznać kogoś fajnego. To nasze ostatnie studenckie imprezy, sama tak mówiłaś.
     - Wiesz, jak niektóre osoby zwracają uwagę na lesbijki? Dla części z nich to może być wyzwanie, jeśli uda im się cię poderwać.
     - Ale ja tak nie umiem - zaprotestowałam.
     - Nauczę cię - odpowiedziała i odłożyła szklankę na podłogę, następnie szybko się do mnie przybliżyła, złapała obiema dłońmi za twarz i zaczęła namiętnie całować.
     Po krótkiej chwili oderwałam się od niej i oburzona głośno powiedziałam:
     - Ochujałaś!?
     - Wiem, że takie nie jesteśmy - odpowiedziała poważnie, patrząc na mnie. - To tylko zabawa i przygoda.
     Patrzyłam na nią zastanawiając się nad jej propozycją. Miała rację, przez cały okres studiów kułam jak szalona. Poznałam tylko kilku chłopaków, którzy na dłuższą metę okazali się być debilami. Może miała rację, mówiąc, że źle zaczynam poznawanie facetów. Pod wpływem emocji lub wypitego alkoholu podjęłam decyzję.
     - No dobra, możemy zagrać takie role - powiedziałam.
     - Super! - wykrzyknęła Agata. - Ale najpierw mały trening.
     - Co ty masz na myśli? - spojrzałam na nią przestraszona.
     - Trzeba się wczuć w rolę.
     Dalej patrzyłam na nią niepewnie. Agata znowu się do mnie przybliżyła i zaczęła całować. Tym razem namiętnie i delikatnie. Jestem heteroseksualną kobietą, ale to chyba alkohol sprawił, że pocałunki Agaty nie były obrzydliwe, tylko przyjemne. Chciała wsunąć mi język do ust, jednak nie pozwoliłam jej na to. Zamiast tego gładziła mnie dłonią po twarzy i szyi, następnie zjechała niżej, na ramiona i obojczyk. Miała przyjemny dotyk, jej dłonie tak delikatnie muskały moją skórę. Po chwili jej ręka zjechała jeszcze niżej, zaczęła przez materiał bluzki pieścić mój cycek. Po moim ciele przeszedł dreszcz, Agata to poczuła i przesunęła dłoń jeszcze niżej. Lekko dotykała mojego krocza, nawet przez materiał bielizny i spodenek czułam ciepło jej dłoni. Gdy zaczęłam odczuwać podniecenie i wilgoć w moich majtkach, nagle odsunęłam się od niej i powiedziałam:
     - Dobra, już wiem o co ci chodzi - wyciągnęłam obie ręce, tak jakbym chciała się przed nią obronić.
     Oddychałam bardzo szybko, moja twarz przybrała rumiany kolor.
     - No widzisz - powiedziała z dumą Agata. - Teraz wiesz, jak udawać lesbijkę.
     - Nigdy nią nie będę - odpowiedziałam śmiejąc się.

     Studenckie imprezy mocno zakrapiane alkoholem to często żywiołowe, głośne i pełne nieprzewidywalnych zwrotów akcji wydarzenia. Są okazją do integracji, świętowania czy po prostu odreagowania po intensywnym okresie nauki.
     Była już końcówka maja, więc tym razem ludzie zebrali się pod gołym niebem, na terenie kampusu. Było tam mnóstwo osób, nie tylko z naszego wydziału. Wielu z tych ludzi widziałam po raz pierwszy w życiu. Większość z nich była mocno pijana, popijali trunki na jakie było ich stać. Kilkadziesiąt metrów ode mnie, jedna para wychodziła z gęstych krzaków, a następna już wchodziła na ich miejsce.
     Rzadko piłam alkohol, więc nieczęsto bywałam w takich miejscach.
     Pamiętałyśmy o naszych dzisiejszych rolach. Od chwili przyjścia trzymałyśmy się z Agatą za rękę, a ona od czasu do czasu dotykała dłonią mojej twarzy lub delikatnie przejeżdżała ręką po moim tyłku. Plan zadziałał bo wielu spośród zebranych zwróciło na nas uwagę. Kilku bliskich znajomych spoglądało na nas ze zdziwieniem, jednak po chwili spostrzegli się, że udajemy.
     Wypity wcześniej alkohol sprawił, że nie czułam się obco w tym miejscu, ani w takiej roli. Bawiłam się całkiem dobrze, zawarłam kilka nowych znajomości. Agata miała rację, mówiąc, że lesbijka przyciąga uwagę również facetów. Kiedy poszła wysikać się do krzaków, podszedł do mnie sympatyczny mężczyzna. Był wysoki i barczysty, miał krótko przystrzyżone ciemne włosy. Mimo swojej postury wydawał się niegroźny - może przez duże okulary, które miał na nosie.
     - Cześć, jak się bawisz? - zagadał do mnie.
     - Świetnie - odpowiedziałam podnosząc do góry rękę, w której trzymałam butelkę piwa. - A ty?
     - Średnio - odpowiedział głośno, starając się przekrzyczeć muzykę, która właśnie zaczęła lecieć z głośnika leżącego niedaleko nas. - Gdzie twoja dziewczyna?
     Nie wiem, czy zauważył skrzywienie na mojej twarzy. Miałam nadzieję, że w panującym półmroku mu to umknęło. Jednak z satysfakcją domyśliłam się, że musiał mnie obserwować z daleka.
     Nachyliłam się blisko w jego stronę i odpowiedziałam.
     - Poszła opróżnić pęcherz.
     Pokiwał tylko głową nic nie mówiąc.
     Pociągnęłam duży łyk z butelki, myślałam  w jaki sposób pociągnąć rozmowę. Nie miałam może zbyt dużego doświadczenia we flirtowaniu, ale zawsze umiałam rozmawiać z facetami.
     - Może byśmy… - zaczął, ale nie dokończył, ponieważ ktoś podszedł do niego od tyłu i pociągnął za ramię.
     On obejrzał się za siebie. Wydawało mi się, że rozpoznał tego, kto go zaczepił.
     - Chodź, Marcin - powiedział facet, który właśnie przyszedł. - Nie zawracaj sobie nią głowy. - Spojrzał na mnie z lekkim obrzydzeniem i pociągnął mocniej kolegę w swoją stronę.
     - Przepraszam - powiedział Marcin, odchodząc tyłem. Potem odwrócił się w stronę swojego kolegi i razem odeszli.
     Poczułam się znieważona i zmieszana z błotem. Byłam zła na Agatę i na siebie samą. Nie powinnam była godzić się na odgrywanie tej głupiej scenki. Zrobiło mi się tak przykro, że bałam się, że zaraz się rozpłaczę.
     Nieznajomy, który powinien być obojętny uraził mnie, jego słowa i pogardliwe spojrzenie zostawiły po sobie ślad. Wiedziałam jednak, że to częściowo moja wina - nie powinnam była udawać kogoś, kim nie jestem.
     W życiu popełniamy wiele błędów, uczymy się na nich i dzięki nim stajemy się silniejsi. Każdy błąd to lekcja, każdy upadek to krok w stronę rozwoju. Ważne, by nie bać się pomyłek, ale wyciągać z nich wnioski i iść dalej.
     Miałam dosyć tej szopki, chciałam natychmiast odnaleźć Agatę i powiedzieć jej, że idę do domu. Rozglądałam się, szukając jej wzrokiem. W końcu ją zobaczyłam, szła roześmiana w moją stronę.
     - Widziałam, że zagadało do ciebie niezłe ciasteczko - powiedziała z uśmiechem gdy do mnie podeszła.
     - Tak - przyznałam. - Ale jego kolega potraktował mnie tak, jakby byłam jakimś obrzydliwym wybrykiem natury.
     - A chuj z nim - odpowiedziała pijanym głosem. - Umówiłaś się chociaż z tamtym?
     - Nie - powiedziałam ze złością. - Bo jestem lesbijką.
     Przewróciłam oczami do góry, odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Agata ruszyła zaraz za mną i zawołała:
     - Karolina, poczekaj!
     Stanęłam, odwróciłam się z powrotem do niej i powiedziałam ze zniechęceniem:
     - Mam tego dosyć. To był beznadziejny plan, nie wiem jakim cudem udało ci się mnie na to namówić.
     - To była tylko przygoda.
     - W dupie mam takie przygody. Chciałam tylko poznać kogoś normalnego, spędzić miło te ostatnie tygodnie nauki.
     - Jeszcze nie wszystko stracone.
     - No nie wiem, dzisiaj zyskałam reputację zboczonej lesby.
     - Wszystko da się odkręcić, wystarczy, że w kilku grupkach ludzi powiem, że tylko udawałyśmy.
     - No to działaj - odpowiedziałam kręcąc głową z niedowierzaniem.
     - Daj mi pół godziny.
     Agata odwróciła się i zaczęła iść w kierunku pierwszej grupki studentów.
     - Idę do domu! - zawołałam.
     Zatrzymała się, odwróciła z powrotem w moją stronę i zapytała:
     - Między nami wszystko okej, prawda?
     Zamyśliłam się, ale po chwili odpowiedziałam z nieznacznym uśmiechem:
     - Okej.

     Szłam w stronę domu ciemnymi ulicami, rozświetlanymi jedynie blaskiem latarni ulicznych. Każdy krok odbijał się echem w pustych uliczkach. Nocne miasto pulsowało cichym życiem. Nagle poczułam się bardzo samotnie, zaczęłam żałować, że nie wracałam razem z Agatą.
     Ludzie mówią, że samotność to przestrzeń, którą należy zapełnić. Nie boję się być sama, choć czasem pragnę, by ktoś mnie zrozumiał bez słów. Samotność nie jest brakiem ludzi wokół. Jest brakiem kogoś, kto patrzy na mnie i widzi więcej niż tylko moje imię. To czas na marzenia bez ograniczeń, na rozwój bez kompromisów, na odkrywanie siebie bez cudzych oczekiwań.
     Jednak przyjemniej byłoby wracać do domu z kimś, kogo darzy się uczuciem innym niż przyjaźń. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Może kiedyś - pomyślałam.
     Moje rozmyślania przerwał odgłos zbliżających się kroków. Po chwili usłyszałam też podniesiony głos rozmowy, jednak nie potrafiłam rozróżnić wypowiadanych słów.
     Dreszcz przeszedł moje ciało. Czy ktoś za mną idzie? Przyspieszyłam, jakbym w ten sposób mogła uciec przed własnym strachem. Bałam się obejrzeć za siebie. Zamiast tego zajrzałam do torebki, w której zawsze nosiłam gaz pieprzowy.
     - Kurwa - cicho przeklęłam.
     Oczywiście dzisiaj wyjątkowo go ze sobą nie wzięłam.
     W końcu zebrałam się na odwagę i spojrzałam za siebie. Ujrzałam dwóch mężczyzn, którzy szybkim krokiem zmierzali w tym samym kierunku co ja. Strach ogarnął całe moje ciało. Nie wiedziałam, co robić. Uciekać? Nie było dokąd. Niewiele bram i zaułków - głównie prosta droga.
     Nagle postanowiłam. Będę udawać, że ich nie widzę. Wyjęłam z torebki smartfon i zaczęłam bezsensownie przesuwać drżącymi palcami po ekranie.
     Gdy mnie wymijali, głośno się sprzeczali i przeklinali. Wydawało mi się, że nie zwrócili na mnie uwagi. Już miałam głęboko odetchnąć, gdy jeden z nich odwrócił się w moją stronę i powiedział:
     - Ty, zobacz to ta mała lesba z dzisiejszej imprezy.
     Stanęłam, bałam się wykonać jakikolwiek ruch.
     Drugi mężczyzna też się zatrzymał, spojrzał na mnie i potwierdził:
     - Rzeczywiście.
     Zauważyłam, że byli mocno podpici.
     Byłam przerażona, nie wiedziałam co miałam zrobić. Nikogo nie było w pobliżu. Nie było gdzie uciekać, zresztą i tak bym im nie uciekła. Czułam się bezsilna. Zastanawiałam się, dlaczego wciąż zdarzają się takie sytuacje, w których ktoś narusza moją przestrzeń, bez mojej zgody.
     - Może odprowadzić cię do domu? - zapytał ten pierwszy.
     - Nie, dziękuję - zdołałam odpowiedzieć, obróciłam się szybko na pięcie i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku.
     On jednak szybko mnie dogonił i złapał moje ramię zatrzymując mnie.
     Chciałam krzyknąć, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
     - Nie bój się, nic złego ci nie zrobimy.
     Pod wpływem impulsu mocno kopnęłam gościa prosto w krocze. Osunął się na kolana i puścił moje ramię. Zaczęłam uciekać, jednak w wysokich szpilkach szło mi to żałośnie wolno.
     - Ty suko! - zawołał drugi facet i zaczął mnie gonić.
     Udało mu się mnie dopaść już po kilku sekundach. Złapał mnie za oba ramiona i mocno przycisnął do ulicznej latarni. Upuściłam telefon, który z trzaskiem upadł na bruk.
     Byłam w pułapce.
     Pierwszy facet pozbierał się i podszedł bliżej.
     - Tego ci nie darujemy - powiedział ze złością.
     Chciałam krzyknąć, ale w tym momencie mężczyzna trzymający mnie, puścił jedno moje ramię i mocno zasłonił mi usta dłonią.
     - Krzycz sobie - szepnął facet, którego kopnęłam w jaja. - Tutaj i tak cię nikt nie usłyszy.
     Zaczęłam płakać, a on wsunął mi dłoń pod mini spódniczkę. Próbowałam się szamotać, ale byłam zbyt mocno trzymana.
     - Może zabawimy się z tobą tak, że zmienisz upodobania seksualne - kontynuował i pociągnął mi spódniczkę do góry.
     Obydwoje spojrzeli na mnie wygłodniałym wzrokiem.
     - Fajne majteczki - powiedział ten, który mnie przytrzymywał. - Jeszcze z lesbijką tego nie robiłem. Ty pierwszy? - zapytał i spojrzał na swojego kolegę.
     - Tak - odpowiedział z uśmiechem tamten i zaczął rozpinać spodnie.
     Nagle silne uderzenie w twarz powaliło go na ziemię.
     Na początku nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero gdy ten drugi mnie puścił i obejrzał się za siebie, zobaczyłam znajomą twarz napastnika.
     Facet, który wcześniej mnie trzymał, dostał szybki cios w bok twarzy. Zachwiał się, ale nie upadł. Potrząsnął głową, przybrał postawę bokserską i ruszył do ataku. Wyprowadził dwa sierpowe, które nie trafiły w cel. Jego przeciwnik zrobił dwa szybkie uniki, a potem kopnął go w kolano. Ten zawył z bólu i przyklęknął na zdrowej nodze.
     Sekundę później napastnik błyskawicznie podskoczył do niego i uderzył kolanem w twarz tak mocno, że usłyszałam dźwięk łamiącego się nosa.
     Niedoszły gwałciciel upadł na plecy i zaczął krztusić się krwią.
     To wszystko trwało zaledwie kilka sekund.
     W końcu odzyskałam panowanie nad sobą, obciągnęłam spódniczkę z powrotem na swoje miejsce i spojrzałam na mojego wybawiciela.
     - Chodź stąd, szybko - powiedział Marcin i wyciągnął rękę w moją stronę.
     Podniosłam z chodnika potrzaskany telefon, złapałam go za rękę i razem szybko odeszliśmy nie zwracając uwagi na dwóch leżących mężczyzn.

     Zwolniliśmy kroku dopiero jakieś pół kilometra dalej. Bolały mnie stopy, byłam zmęczona i cały czas przestraszona.
     - Tu już będzie bezpieczniej - powiedział Marcin i spojrzał na mnie.
     Szliśmy teraz wolnym krokiem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc tylko cicho wyszeptałam:
     - Dziękuję.
     Nie odpowiedział, tylko skinął głową.
     Byłam już bezpieczna, ale moje ciało wciąż drżało. Adrenalina powoli ustępowała, ale w moim umyśle kotłowały się emocje: ulga, wściekłość, niedowierzanie. Jak blisko było do tragedii? Co by się stało, gdyby nie Marcin? Poczucie bezpieczeństwa może być takie kruche. Świat, który wydawał się normalny, stał się nagle miejscem pełnym zagrożeń. Wiedziałam, że to doświadczenie zmieni mnie na zawsze. Będę inaczej patrzyła na ludzi, na bezpieczeństwo, na życie.
     - Jak masz na imię? - zapytał Marcin wyrywając mnie z myśli.
     - Karolina.
     - Ładne imię - stwierdził. - Moje już znasz.
     - Tak - powiedziałam i odwróciłam się za siebie.
     - Nie martw się, na pewno za nami nie pójdą.
     - Chyba masz rację.
     Przeszliśmy w ciszy kolejne kilkadziesiąt metrów.
     - Powinnaś to zgłosić na policję - powiedział Marcin, przerywając ciszę.
     - Nie trzeba - szybko odparłam.
     - Na pewno?
     - Tak. Nie mam ochoty odpowiadać na głupie pytania policjantów.
     - Rzeczywiście, może tak będzie lepiej.
     Po kilkunastu kolejnych sekundach, podniosłam głowę, spojrzałam mu w oczy i zapytałam:
     - Skąd w ogóle się tutaj wziąłeś? Czemu nie zostałeś na kampusie?
     - Znudziła mnie ta impreza.
     - I wracałeś akurat tą samą drogą co ja?
     Uciekł spojrzeniem i odpowiedział dopiero po chwili:
     - Zapytałem twojej koleżanki, w którą stronę poszłaś.
     - Po co?
     - Zaciekawiłaś mnie i chciałem cię poznać.
     - Zaciekawiłam cię? Interesują cię lesbijki?
     Uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
     - Nie jesteś lesbijką - powiedział.
     - Skąd wiesz? Agata ci powiedziała?
     - Nie, zrozumiałem to zanim do ciebie podszedłem.
     Zaskoczył mnie. Myślałam, że nabrał się każdy, kto mnie nie znał. Jak to możliwe, że mnie przejrzał?
     - Niby jak?
     - Mam w bliskiej rodzinie lesbijkę, więc wiem jak takie kobiety się zachowują. Ty od razu do tego nie pasowałaś. Raz wzdrygnęłaś się, kiedy twoja koleżanka złapała cię za rękę. I widziałem, jak kilka razy obejrzałaś się za facetem.
     - Słaba ze mnie aktorka - zasłoniłam na chwile twarz dłonią. - Ale wychodzi na to, że dokładnie mnie obserwowałeś.
     Zawstydziłam go tym stwierdzeniem, zarumienił się i dopiero po chwili odpowiedział:
     - Zawsze zwracam uwagę na ładne kobiety.
     Schlebiał mi, ale było to przyjemne.
     Przyjrzałam mu się uważniej. Był raczej w typie Agaty, a nie moim. Jednak coś mnie w nim pociągało. Chyba to, że uratował moje zdrowie, a może nawet życie. Był przystojny, a jego silne ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa.
     Zauważył, że mu się przyglądam i powiedział:
     - Na co dzień nie noszę okularów. Zakładam je tylko, gdy zgubię soczewki.
     Nie wiedziałam czemu, ale nagle zapragnęłam zobaczyć go bez okularów.
     - Daleko mieszkasz? - zapytał
     Zatrzymałam się i obejrzałam dookoła. Przez to wszystko straciłam chwilowo orientację w terenie.
     - W tamtą stronę - odpowiedziałam i wskazałam kierunek ręką. - Odprowadzisz mnie?
     - No pewnie, czuję się zobowiązany.

     W drodze do mojego domu, rozluźniłam się jeszcze bardziej i zaczęliśmy rozmawiać dużo swobodniej. Opowiedziałam mu więcej o sobie, o tym, że za miesiąc kończę naukę. Powiedziałam jakie mam plany na dalsze życie, co chcę robić po studiach. Marcin opowiedział mi to samo o sobie. Dowiedziałam się, że jest o rok starszy ode mnie i studia skończył w zeszłym roku. Spodobał mi się, ucieszyłam się z tego, że nie zapytał dlaczego dzisiaj odgrywałam taką głupią rolę.
     Gdy zobaczyłam blok, w którym mieszkałam, żałowałam, że dotarliśmy tutaj tak szybko. Podeszliśmy pod moją klatkę. Oparłam się plecami o drzwi i powiedziałam patrząc mu w oczy:
     - Dziękuje za odprowadzenie - załamał mi się głos. - I dziękuję ci za wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś. - Niedawne wspomnienia mnie zaatakowały, prawie się rozpłakałam. - Nie wiem co by było, gdyby nie Ty.
     - Już dobrze - powiedział i przytulił mnie.
     Staliśmy tak przytuleni dłuższą chwilę, chłonęłam ciepło jego ciała, napawałam się jego bliskością i bezpieczeństwem. Później podniosłam głowę, zamknęłam oczy i lekko rozchyliłam wargi. Miałam nadzieję, że Marcin mnie pocałuje, jednak on tylko delikatnie cmoknął mnie w policzek i uwolnił z objęć.
     Gdy odsunęłam się od niego, powiedziałam:
     - Zapisałabym sobie twój numer, ale niestety mój telefon się rozwalił.
     Krótko się zaśmiał i powiedział:
     - To może ja zapiszę sobie twój?
     - Nie widzę przeszkód - zachichotałam i podałam mu go.
     Później otworzyłam drzwi, przeszłam przez próg i zaczęłam wchodzić po schodach. Na drugim schodku zatrzymał mnie jego głos:
     - Karolina?
     Odwróciłam się w jego stronę, nic nie powiedziałam, tylko pytająco uniosłam głowę.
     - Do zobaczenia? - zapytał.
     - Do zobaczenia - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

     Gdy obudziłam się rano, pomyślałam, że cały poprzedni dzień musiał być snem. Jednak gdy spojrzałam na swój rozbity telefon, zrozumiałam, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.

     W następnych dniach przyszły kolejne refleksje, strach przed tym co mogło się wydarzyć i niepokój. Dzień po tym, zwykłe wyjście na ulicę wydawało się być wyzwaniem, ale jednocześnie pojawiło się coś nowego - poczucie siły. Przeżyłam, zostałam obroniona. Narodziła się w mnie nowa siła - siła, która nie pozwoli zapomnieć, ale pozwoli żyć dalej, z podniesioną głową.

     Marcin odezwał się do mnie już następnego dnia, po tych wydarzeniach. Wiadomość od niego odczytałam od razu, gdy uruchomiłam stary, nieużywany telefon. Nie miałam czasu na kolejne spotkania, ponieważ sesja egzaminacyjna zbliżała się wielkimi krokami. Jednak przez tydzień wymieniliśmy ze sobą niezliczoną ilość wiadomości.
     Nie spodziewałam się tego. Nie sądziłam, że ktoś może tak nagle wpaść w moje życie i wywrócić wszystko do góry nogami - w najlepszy możliwy sposób. Kilka wspólnych godzin, a ja już wiedziałam, że jest kimś wyjątkowym. Jego sposób patrzenia na świat, ten błysk w oku, kiedy opowiadał o rzeczach, które go pasjonują. Czułam, jak każde jego słowo wciągało mnie coraz bardziej. Jakbyśmy od zawsze mieli się spotkać, jakby nasze drogi miały się przeciąć właśnie wtedy. Zdawałam sobie sprawę, że czekałam na każdą kolejną wiadomość od niego, jakby to było coś najważniejszego. Zaczynałam patrzeć na codzienność inaczej - wszystko wydawało się ciekawsze, bardziej intensywne. To tylko zauroczenie. Może tak, nie chciałam się nad tym zastanawiać. Chciałam po prostu chłonąć te chwile, cieszyć się tym, że mogłam kogoś takiego poznać.
     A jeśli to coś więcej? Jeśli to był początek czegoś naprawdę pięknego? Tego nie wiedziałam. Ale jedno wiedziałam na pewno - chcę się przekonać.

     Wszystkie egzaminy zdałam w pierwszych terminach. Był to efekt ciągłego zakuwania. Agata miała więcej problemów, ale wiedziałam, że jej wystarczą tylko jedne poprawki. Sesja była już za mną, więc miałam więcej czasu na bliższe poznanie Marcina.

     Nawiązanie romansu to podróż pełna wzlotów i upadków. Motyle w brzuchu, niecierpliwe oczekiwanie na wiadomość, przyspieszone bicie serca przy każdym spotkaniu. Pojawiło się poczucie wyjątkowości. Nikt dotąd nie rozumiał mnie tak dobrze, rozmowy i spotkania trwały godzinami, a każde spojrzenie zdawało się skrywać głębsze znaczenie. Jednak pojawiał się także lęk przed konsekwencjami i niepewność. Czy to chwilowa przygoda, czy coś, co odmieni moje życie?

     Miesiąc po poznaniu Marcina obroniłam dyplom i uzyskałam stopnień magistra. Rodzice pękali z dumy i zachęcali mnie do pozostania na uczelni oraz rozpoczęcia pracy naukowej.  
     Jednak nie zdecydowałam od razu, którą drogę wybrać. Pytałam o zdanie Marcina, ale on mówił, że to moje życie i powinnam podjąć decyzję sama, nie zważając na nalegania innych.

     Zakończenie moich studiów świętowałam w czwórkę z Marcinem, Agatą i jej nowym chłopakiem. Wybraliśmy mały pub, nie chciałam dużej imprezy i słuchania tego, jaka to jestem wspaniała i jak wszyscy na mnie liczyli. Szybka kolacja i trochę alkoholu pasowało do mnie o wiele bardziej.

     Kiedy zostaliśmy już sami, Marcin powiedział:
     - Chciałbym cię zabrać w jeszcze jedno miejsce.
     - Tylko jedno? - zapytałam z uśmiechem.
     - Jedno, ale wyjątkowe.
     - Więc ruszajmy.
     Wstałam od stolika i wygładziłam dłońmi sukienkę, która i tak była bardzo obcisła. Moje szczupłe nogi i tyłek wyglądały w niej wyśmienicie. Jedynie małe cycki wyglądały marnie, ale i tak przyciągały spojrzenie Marcina. Przeczesałam dłonią długie, rude, lśniące włosy i spojrzałam na niego pytająco.
     W końcu oderwał ode mnie wzrok i też wstał od stołu.

     Zabrał mnie w wyjątkowe miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Na końcu miasta było wzgórze, z którego mogliśmy podziwiać nocną panoramę oświetlonej metropolii. Widok był wspaniały, zachwycona zapytałam:
     - Jak to możliwe, że nigdy tego nie widziałam?
     - Może podświadomie czekałaś na moment, by mnie poznać i razem spojrzeć na to, co przed nami?
     Odwróciłam się w jego stronę i patrząc mu w oczy zapytałam:
     - Wierzysz w takie rzeczy?
     - Nie, nie wierzę w przeznaczenie. Ale wydaje mi się, że istnieje jakaś niewyobrażalna siła, która potrafi przyciągnąć ludzi w jedno miejsce.  
     Patrzyłam na niego, chłonęłam jego słowa, podziwiałam przystojną twarz i sylwetkę. Później złapałam go za tył głowy, przyciągnęłam do siebie i pocałowałam. Od razu odwzajemnił pocałunek, jedną dłonią gładził mój policzek, a drugą muskał moją talię. Puściłam jego głowę i zaczęłam rozpinać koszulę. Kiedy złapał mnie za tyłek, uświadomiłam sobie, że nasz pierwszy raz będzie dzisiaj, że zrobimy to pod gołym niebem. Zamruczałam i przycisnęłam się do niego, ocierałam się udem o jego krocze. Poczułam jego podniecenie i zapach, słyszałam bicie jego serca. Napięcie w jego spodniach szybko rosło, czułam to na swoim brzuchu. Pragnęłam tego od bardzo dawna, wiedziałam, że musiał wyczuć moje pożądanie. Nie umiałam ukrywać spojrzeń pełnych fascynacji, nie mogłam opanowywać chęci dotykania go.
     Ściągnęłam z Marcina koszulę, mogłam w końcu podziwiać jego umięśnione ramiona i wyrzeźbiony tors. Chwilę masowałam jego klatkę piersiową, później podniosłam ręce wysoko nad głowę. Zrozumiał co miałam na myśli, bo od razu złapał boki mojej sukienki, podwijał materiał wysoko i w końcu ściągnął mi ją przez głowę. Stanęłam przed nim w samej, skąpej bieliźnie. W pierwszej chwili chciałam zakryć miejsca intymne, ale w porę się opanowałam.
     Marcin wyciągnął rękę i dotknął gołej skóry mojego brzucha. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz podniecenia, tak mocny, że aż drgnęłam. W myślach dziękowałam naturze za to, że ciepłe dni przyszły tak szybko, że mogliśmy przeżywać to w tak pięknej scenerii.
     Moja dłoń powędrowała w kierunku paska jego spodni. Rozpięłam go, później to samo zrobiłam z guzikiem i rozporkiem. Spodnie zsunęły się z niego na ziemię. Stał przede mną w samych bokserkach. Zauważyłam, że jego penis był w pełnej gotowości.
     Podniosłam na niego wzrok i przygryzłam dolną wargę, jakbym chciała zapytać, co teraz będzie. Marcin to wyczuł, jednak nic nie odpowiedział, tylko położył się na gołej trawie. Wiedziałam, że się pobrudzi, ale nie zaprotestowałam, było na to za późno. Podeszłam jeszcze bliżej i usiadłam na niego okrakiem. Później pochyliłam się i znowu pocałowałam. Z wielką namiętnością wepchnęłam mu język do ust i poruszałam nim na wszystkie strony. Poczułam, że Marcin sięgnął do swoich bokserek, zdjął je powolnym ruchem. Z pod bielizny wyskoczył twardy penis, który klepnął mnie w tyłek. Szybko oderwałam usta od Marcina i podniecona, głośno jęknęłam. Patrzyłam mu prosto w oczy, gdy ściągał ze mnie bieliznę. Następnie uniósł biodra i wsunął się we mnie, bez problemu, od razu do samego końca.
     Zastygliśmy w tej pozycji na kilka sekund. Byliśmy cudownie połączeni, w najlepszy i najbliższy sposób, jaki tylko można.
     Uprawiać seks można z kimkolwiek. Ale jeśli do seksu dołożymy uczucia, to otrzymamy coś niepowtarzalnego, coś do czego zawsze będziemy pragnęli wracać.
     Po tych kilku chwilach zaczęłam poruszać delikatnie biodrami. Kręciłam nimi dookoła. Sprawiało to wielką przyjemność nam obojgu. Później oparłam łokcie po bokach jego głowy, uniosłam wysoko tyłek, tak, że prawie całkiem się ze mnie wysunął. Następnie szybko i mocno z powrotem na niego opadłam. Jęknął podniecony, a ja zaczęłam powtarzać ten ruch w bardzo szybkim tempie. Nadziewałam się na niego jak szalona, słychać było charakterystyczny odgłos uderzających o siebie rozgrzanych ciał. W pewnym momencie zbyt wysoko uniosłam tyłeczek. Jego penis całkiem ze mnie wyszedł. Nie zdołałam opanować impetu ciała i moja pupa z powrotem na niego opadła. Tym razem jego członek trafił na moją drugą dziurkę. Jęknęłam z bólu, mimo tego, że wsunęła się we mnie sama jego końcówka.
     Marcin szybko się wycofał, dotknął mojego policzka i szepnął:
     - Przepraszam.
     Lekko pokręciłam głową, jakbym nie przyjmowała do wiadomości jego przeprosin.
     - Tego też pragnę - powiedziałam cichutko.
     Wyprostowałam się i sięgnęłam za plecy, wzięłam w garść jego męskość i pieściłam go przez chwilę. Potem tą samą dłoń przyłożyłam do swoich ust i mocno ośliniłam palce. Z powrotem sięgnęłam za plecy i nawilżyłam wejście do drugiej dziurki. Następnie nakierowałam jego penisa na wejście do mojej pupy. Powoli zaczęłam się na niego nadziewać. Na początku znowu trochę zabolało, jednak gdy wbił się jeszcze dalej, zrobiło się przyjemniej. Gdy połowa była już we mnie, zatrzymałam się, odczekałam kilka sekund i znowu uniosłam tyłek całkiem wypuszczając go z siebie. Poczułam, że jestem zupełnie gotowa i ponownie nadziałam się tyłkiem na niego, tym razem prawie do samego końca.
     Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, nie wiedziałam, że seks analny, również dla kobiety może być przyjemny.
     By spotęgować przyjemność, przywarłam do torsu Marcina. Moja łechtaczka ocierała się o jego podbrzusze, a on zaczął mocniej posuwać mnie w tyłek. Głośno jęczałam, a z jego gardła wydobywały się tylko westchnienia rozkoszy. W chwili gdy przez moje ciało zaczęły przechodzić dreszcze orgazmu, Marcin złapał mnie za obydwa pośladki i mocno ścisnął. Doszłam, a moje ciało wygięło się w łuk, usta wykrzyczały cudowną melodię spełnienia. Usłyszałam jęk Marcina i poczułam gorącą spermę, która wpływała do mojego wnętrza.
     Nasze głosy i oddechy zaczęły się uspokajać, opadłam na niego bez sił. Leżeliśmy tak przez kilka minut, słyszeliśmy jedynie bicie naszych serc. Kiedy odzyskałam panowanie nad swoim ciałem, podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
     Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
     - Zakochałam się.
     - Wydaje mi się, że ja też - odpowiedział z udawaną powagą.
     Sekundę później śmialiśmy się, czując pełnię szczęścia.

     Czasami życie zaskakuje nas swoją łaskawością, po burzach przychodzi słońce, a po ciężkich rozdziałach zaczyna się nowa, jaśniejsza historia.
     Codziennie budziłam się z uśmiechem, nawet bez wyraźnego powodu, jakby moja dusza wreszcie odnalazła spokój, którego tak długo szukałam. Mój świat nabrał jasnych barw. Nie chodziło o to, że moje życie było idealne, bo przecież nikt nie żyje w bajce. Ale wszystko, co działo się wokół, miało sens, a ja wreszcie czułam, że żyje w zgodzie ze sobą.
     Szczęście nie jest miejscem, do którego się dociera, ale stanem, który odnajduje się w sobie.
     Czułam, że wreszcie jestem w miejscu, w którym nie musiałam niczego udawać, nie musiałam się spieszyć. To uczucie harmonii, które tak długo było mi obce, w końcu stało się moją codziennością.
     Może właśnie tak wygląda szczęście? Nie jest to nagły wybuch fajerwerków, ale cichy, nieprzerwany blask, który rozświetla świat każdego dnia.

     Rok później postanowiliśmy się pobrać.
     Moi rodzice, podobnie jak rodzice Marcina, byli temu przeciwni. Twierdzili, że za krótko się znamy, że jeszcze przyjdzie na to czas. Nawet Agata próbowała mnie przekonać, że jeszcze na to za wcześnie. Trochę mnie to dziwiło, ponieważ z naszej dwójki, to zawsze ona była bardziej szalona i spontaniczna.
     Jednak my nikogo nie słuchaliśmy. Zaplanowaliśmy ślub z małym przyjęciem, tylko dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Ze znalezieniem pracy nie mieliśmy problemu, w końcu ukończyliśmy studnia ze świetnymi wynikami. Pozwoliło nam to zaplanować ten dzień dokładnie tak, jak chcieliśmy.

     Wiedziałam, że dzień naszego ślubu będzie początkiem nowego rozdziału, pełnego miłości i wzajemnego wsparcia.
     Przedpołudnie tego dnia było wypełnione ekscytacją i radością. Agata, jako moja świadkowa, pomagała mi ubrać wymarzoną suknię. Wszystkie szczegóły ubioru, powoli składały się w piękną całość.
     Myślałam o tym, jak bardzo zmieniło się moje życie odkąd go poznałam, o tych wszystkich chwilach, które zbudowały naszą miłość. To właśnie te momenty sprawiały, że czułam się najpełniejsza i najszczęśliwsza. W sercu czułam wdzięczność. Za ludzi, którzy mnie otaczali i wspierali na tej drodze. Za wszystkie emocje, które sprawiały, że ten czas jest wyjątkowy. Bo to nie tylko ślub, to początek wspólnej przyszłości. A ja wchodziłam w nią z pełnym przekonaniem, że razem stworzymy coś pięknego.

     Małe przyjęcie weselne było strzałem w dziesiątkę. Panowała rodzinna atmosfera, wszyscy śmiali się i życzyli nam szczęścia na nowej drodze życia. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Patrzyłam na tych wszystkich ludzi i zaczynałam rozumieć, że dzisiaj jest pierwszy dzień reszty mojego życia.
     To była chwila, w której moje emocje wirowały jak szalone. Byłam w centrum mojego własnego, wyśnionego dnia, otoczona bliskimi, muzyką, światłem świec i szumem rozmów. Moje serce było pełne miłości. To wszystko naprawdę się działo. To już nie tylko marzenia, nie plany, nie lista gości. To my, jako jedno.
     Ślub był piękny, moment przysięgi zatrzymał czas, ale teraz była chwila świętowania. Obserwowałam rodzinę, przyjaciół, ich taniec i uśmiechy. Czy Marcin też czuł ten wir radości, który unosił mnie ponad wszystkich? Muzyka ucichła - jeden utwór dobiegł końca, a kolejny właśnie się zaczynał. Rozejrzałam się, próbując odnaleźć wzrokiem swojego męża. Nie było go na sali. Nie było też jego świadka, więc domyśliłam się, że poszli razem przewietrzyć się na zewnątrz. Uznałam, że to jest świetny moment, żeby skorzystać z łazienki.
     Sala weselna dysponowała osobnym pokojem dla państwa młodych, w którym znajdowała się także prywatna łazienka. Poszłam w kierunku tego pokoju. Po drodze spotkałam świadka pana młodego. To był przyjaciel Marcina, ten sam, który tak źle potraktował mnie na pamiętnej imprezie studenckiej. Nie przepadałam za nim, zgodziłam się, żeby towarzyszył przy naszym ślubie tylko ze względu na Marcina.
     Zatrzymał mnie pytaniem:
     - Dokąd idziesz?
     - Do naszego pokoju, muszę skorzystać z łazienki.
     - Wytrzymasz jeszcze trochę? Bo Marcin cię szukał - powiedział z uśmiechem na twarzy.
     - A właśnie gdzie on jest? Myślałam, że jesteście razem.
     - Siedzi w altance, na zewnątrz. Prosił, żebym cię odnalazł i powiedział, że czeka tam na ciebie.
     - Ciekawe co znowu wymyślił - uśmiech zagościł na mojej twarzy - Chce mi złożyć drugą przysięgę, tym razem na osobności?
     - Nie wiem - uśmiech nie znikał z jego twarzy - Pójdziesz to się dowiesz.
     - Powiedz mu, że zaraz przyjdę.
     Wyminęłam go i poszłam dalej, w kierunku pokoju.
     Szybko mnie dogonił, delikatnie złapał za przedramię i zapytał z głupkowatym uśmiechem:
     - Naprawdę nie wytrzymasz? Twój mąż tam siedzi, pewnie ma do wygłoszenia jakąś romantyczną przemowę.
     - Puść mnie - wyszarpnęłam rękę z jego chwytu.
     Spojrzałam na niego zniesmaczona i ostrzejszym tonem dodałam:
     - Powiedz mu, że zaraz przyjdę.
     Znowu ruszyłam w kierunku pokoju.

     Zamek do drzwi pomieszczenia był zabezpieczony czterocyfrowym kodem. Było to przydatne, ponieważ schowaliśmy tam wszystkie prezenty i rzeczy osobiste. Szybko wstukałam szyfr, drzwi się otworzyły i weszłam do środka.
     Wewnątrz nikogo nie było, ale zauważyłam, że drzwi do łazienki były niedomknięte. Przez szparę wydobywało się światło. Ktoś tu wszedł? Przecież kod znaliśmy tylko my dwoje. Cicho podeszłam do drzwi, bezszelestnie uchyliłam je nieco bardziej i zajrzałam do środka.
     To, co ujrzałam, na zawsze odmieniło moje życie.
     Ten parszywy świat zawsze działa w taki sposób, żeby nie żyło nam się zbyt łatwo. Pierwszą myślą było zaprzeczenie, nie przyjmowałam do głowy tego widoku. Jednak po sekundzie zdałam sobie sprawę z tego, że jest to prawda.
     W łazience stała Agata. Pochylona nad umywalką, opierała się na jej krawędzi, a sukienka podwinięta do pasa odsłaniała jej nogi i wypięty tyłek. Za nią stał Marcin, który ostro posuwał ją od tyłu. Agata tłumiła jęki, zakrywając swoje usta dłonią, a on pompował ją tak szybko, jak tylko było to możliwe.
     Nie wierzyłam własnym oczom. Czułam, jak coś we mnie pęka, jakby coś w środku mnie się potrzaskało. Serce waliło mi w piersi, ale zamiast gniewu pojawiła się pustka. Co teraz? Czy powinnam krzyczeć? Powinnam odwrócić się i odejść, czy może zażądać wyjaśnień? Ale co by mi powiedzieli? Że to był błąd? Że to nic nie znaczyło?
     Wszystko co miałam, właśnie rozsypało się na moich oczach.
     Jak długo to trwało? Jak mogłam tego nie zauważyć? Wspólne śniadania, uśmiechy rzucane przez ramię, czułe gesty były tylko złudzeniem? Czy każdy pocałunek był kłamstwem? Wszystko to, jedynie udawał?
     Marcin nagle przestał ją posuwać, wycofał się o krok i złapał fiuta w garść. Agata szybko się odwróciła, uklęknęła przed nim i otworzyła szeroko usta. Zobaczyła mnie w chwili, gdy pierwsza salwa spermy wylądowała na jej twarzy. Krzyknęła głośno. Marcin myślał, że był to okrzyk rozkoszy, bo nie odwrócił się w moim kierunku, tylko wytrysnął drugą falą, prosto do jej otwartej buzi.
     - Marcin! - wybełkotała Agata ze spermą w ustach i wskazała na mnie palcem.
     Odwrócił się w moją stronę, wciąż trzymając w ręce swojego kutasa.
     Miałam przed sobą tak żałosny widok, że aż moje serce przeszył bolesny dreszcz.  
     Dwoje najważniejszych ludzi w moim życiu. Oboje mnie zdradzili. Zastygli bez ruchu, a szok na ich twarzach był tak potworny i szczery, że nawet najlepsi aktorzy nie zagraliby tego lepiej.
     Patrzyłam na nich przez sekundę, może dwie. Później odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. Do moich uszu doszły dźwięki muzyki. Zobaczyłam moją mamę, która szła w moim kierunku. Zignorowałam ją i szybko wyszłam z sali.
     Kiedy szłam przez parking, z moich ust nie wydobywał się żaden dźwięk, a twarz pozostawała bez wyrazu.
     Weszłam do samochodu moich rodziców i zajrzałam do schowka, wiedziałam, że tata zawsze trzymał tam drugi kluczyk. Odpaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon.
     Przez długi czas jechałam bez celu, prosto przed siebie. Zatrzymałam się dopiero na jakimś małym parkingu, już za miastem. Wyłączyłam silnik, spojrzałam na suknię, w którą byłam ubrana i w końcu zaczęłam płakać.

     Ludzie mówią, że ten świat jest chory, ale zapominają, że to oni są jego sercem i duszą. To ludzie kształtują rzeczywistość - swoimi decyzjami, wartościami i sposobem, w jaki traktują innych.
     Zdrada to najgorsze, co może spotkać człowieka, bo podważa fundamenty zaufania, rozbija poczucie bezpieczeństwa i pozostawia w duszy bolesne pęknięcie, które nie zawsze da się zasklepić. To cios, który zmienia sposób, w jaki patrzymy na relacje i ludzi, ucząc nas ostrożności tam, gdzie kiedyś była beztroska bliskość. Zdrada to nie tylko złamane obietnice, lecz także utrata wiary w drugiego człowieka. Czasem rani bardziej niż słowa, bo nie tylko odbiera zaufanie, ale i podważa sens wspólnie budowanej historii. Może pozostawić po sobie pustkę, którą trudno wypełnić czymkolwiek innym. Z czasem, choć blizny pozostają, świadomość własnej siły potrafi stać się nowym fundamentem, na którym można budować życie bez fałszu i iluzji.

     Odbudowałam swoje życie. Jednak nie w taki sposób, jak kiedyś chciałam. Jakbym narodziła się na nowo. Zmieniłam wszystko, co kiedyś mnie otaczało. Wyprowadziłam się z miasta, zerwałam kontakty ze wszystkimi znajomymi i rodziną. Porzuciłam pracę, o której tak długo marzyłam. Nie zostało już nic z tej naiwnej dziewczyny. Odważyłam się porzucić stare nawyki i zbudować swoją rzeczywistość na nowo. Nie było łatwo - były chwile zwątpienia i samotność.
     Ta zmiana to nie tylko nowe miejsce, nowi ludzie czy inne wyzwania. To przede wszystkim nowa wersja mnie samej. Chciałam stać się silniejsza i odważniejsza.
W nowym dla mnie mieście wynajęłam małą kawalerkę i zatrudniłam się jako recepcjonistka w niewielkiej korporacji. Nie była to praca marzeń, ale miałam to w dupie. Płacili tyle, że wystarczało na mieszkanie, wyżywienie i kupowanie nowych ciuchów. To ostatnie było kluczowym elementem mojego nowego życia.
     W dni powszednie sumiennie pracowałam, a moi przełożeni byli zadowoleni z tego, jak wypełniałam swoje obowiązki. Natomiast w weekendy budziło się we mnie nowe oblicze.
     Moim nowym celem życiowym było uwodzenie mężczyzn. Zaciąganie ich do łóżka, wykorzystywanie i zostawianie. Chciałam żeby czuli ból i rozpacz po moim odejściu. Żeby cierpieli, tak jak ja kiedyś. Z satysfakcją obserwowałam ich zszokowane twarze, gdy odchodziłam. Miałam nad nimi władzę. Oczywiście nie wszystkich dało się uwieść, bo istnieją tacy, którzy nie zdradzają swoich kobiet. Jednak mimo wszystko nie potrafię zliczyć, ile związków i małżeństw rozbiłam. Powinnam była czuć się nie fair wobec tych wszystkich kobiet, ale tak nie było. W końcu kobiety też nie są święte.

     Tak żyłam przez kilka lat - praca, polowanie, seks, a na koniec odrzucanie połączeń przychodzących. Codzienność wypełniała rytuały, a każdy dzień stapiał się w kolejny, pozbawiony śladu wyjątkowości. Życie płynęło w rytmie chwilowych uniesień i nieuchronnej samotności, która czaiła się tuż za rogiem każdej kolejnej nocy.
     Jednak w życiu nic nie jest stałe, wszystko ma swój początek i koniec. Nic nie trwa wiecznie, a jednak w przemijaniu tkwi esencja istnienia. Każdy koniec zostawia przestrzeń dla nowego początku.

     W pewien wrześniowy piątek, włożyłam czarne skórzane spodnie i bluzkę z bardzo głębokim dekoltem, po czym ruszyłam do baru na polowanie.
     Spotkałam tam bardzo przystojnego i sympatycznego faceta. Wypiliśmy po dwa shoty, a potem dałam mu dupy na podwórzu za barem. Było mi bardzo przyjemnie, tak bardzo, że nawet pocałowałam go w usta, choć nigdy tego nie robię. Kiedy po wszystkim go zostawiłam i odeszłam, nawet zrobiło mi się go trochę żal. Był nieco inny, niż ci wszyscy napaleni, którzy rzucali się na każdą okazję bez zastanowienia.
     Może dlatego tydzień później znowu poszłam do tego samego baru. Chciałam znowu go spotkać i przelecieć jeszcze tylko jeden raz. Jednak gdy zaczęliśmy rozmawiać, to coś się zmieniło. Dostrzegł, że jestem kimś z burzliwą przeszłością.
     Seks u niego w domu był cudowny. Nikt przed nim nie zdołał mnie tak rozpalić. Paweł - bo tak miał na imię - był namiętny i ostry. Potrafił być czuły, a za chwilę brutalny.
     Po wszystkim, kiedy leżeliśmy w jego łóżku, przez krótką chwilę zapragnęłam mu się zwierzyć, wyznać to, co spotkało mnie w przeszłości. Przez moją głowę przeleciała myśl, że jedynie z nim mogłabym spróbować czegoś więcej.
     Jednak gdy rano pierwsza się obudziłam, czar prysł. Uświadomiłam sobie, że nie będę potrafiła zbudować czegoś takiego na nowo. Byłam zepsuta, zniekształcona w środku.  
     Wysłałam mu wiadomość i uciekłam, jak zawsze.

     Dzięki niemu odkryłam w sobie nową siłę, której wcześniej nie znałam. Postanowiłam przestać żyć w taki sposób i skończyć z niszczeniem życia innym ludziom. Paweł, swoim zachowaniem i podejściem do mnie, nauczył mnie, jak zrobić pierwszy krok naprzód.

     Wróciłam do swojego zawodu i znalazłam lepiej płatną pracę. Wynajęłam większe mieszkanie i więcej czasu poświęcałam na własne zainteresowania. Przestałam się upijać w weekendy i już nie wskakiwałam do łóżka nieznajomym.
     Po raz kolejny, zmieniłam swoje życie. Zaczęłam żyć w zgodzie z sobą samą.

     Nie wiedzieć czemu, kilka miesięcy później postanowiłam zrobić kolejny krok naprzód. Paweł cały czas powracał w moje myśli. Byłam już inną osobą, więc pomyślałam, że nic nie szkodzi mi spróbować. Bez większego zobowiązania, bez obietnic i tego całego ciśnienia na bycie szczęśliwą parą.

     Pewnego zimowego wieczoru, poszłam do miejsca, w którym pracował. Czekałam, aż skończy pracę. Kiedy wyszedł i spojrzał na mnie zszokowany, podeszłam bliżej i powiedziałam:
     - Cześć.
     Nie odpowiedział, więc mówiłam dalej:
     - Pewnie zastanawiasz się co tutaj robię. Chciałam cię tylko jeszcze raz przeprosić, powiedzieć jak bardzo żałuję, tego co zrobiłam.
     Patrzył na mnie i dopiero po chwili zapytał:
     - Naprawdę tylko po to tutaj przyszłaś?
     Wiedziałam, że od razu mnie przejrzy:
     - Nie - odpowiedziałam.
     Po chwili namysłu, podniósł obie ręce, pokręcił głową i powiedział:
     - Nie.
     Pokiwałam głową, uświadomiłam sobie, że on już kogoś ma, że nie chce kobiety takiej jak ja - kobiety, która potrafi tylko niszczyć.
     Po raz pierwszy od kilku lat, łzy popłynęły mi z oczu.
     - Przepraszam - powiedziałam, cmoknęłam go w usta i szybko odeszłam.

     Niebo nad miastem zasnuło się ciężkimi chmurami, jakby nawet ono chciało ukryć to, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Szłam powoli brukowaną ulicą, nie patrząc na mijających mnie ludzi. Ich twarze były mi obce, odległe, jakby należały do innego świata - świata, do którego ja już nie należałam. Wszystko, co było kiedyś jasne i ciepłe, rozpłynęło się w chłodnej szarości życia, które nagle straciło sens.
     Wiatr unosił z chodnika płatki śniegu, szepcząc cicho, jakby chciał mnie pocieszyć, ale ja już nie słuchałam. Każdy mój krok wydawał się cięższy niż poprzedni, a w sercu krył się żal tak wielki, że zdawał się pochłaniać całe światło. Minęło już tyle dni, tyle długich godzin pełnych ciszy i pustki, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko naprawdę się wydarzyło.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Sapphire77

    Czyli jednak nie było kontynuacji. Rozumiem, że natępne będzie inne. Trudno mi ocenić, czy dobrze to opisujesz z punku kobiety, bo podobnie jak  ty jestem facetem. Moim zdaniem jest to sf. Czyli możliwe ale bardzo mało prawdopodobne. Szczególnie ta sytuacja. Pan mlody I przyjaciółka i to w takim dniu. No cóż, też opisuje niemożliwe historie.  Pozdrawiam.

    8 godz. temu

  • Użytkownik valkan

    @Sapphire77 Dziękuję za komentarz ;) Ciężko pisać z punktu kobiety.
    SF? Możliwe, ale historia zna też takie przypadki ;)
    Pozdrawiam ;)

    7 godz. temu

  • Użytkownik Slavik1975

    Głębokie i smutne opowiadanie. Nie można zabliźnić swoich ran, raniąc innych.  
    Pozdrawiam

    22 godz. temu

  • Użytkownik valkan

    @Slavik1975 Dziękuję za komentarz ;) Jest dokładnie tak jak napisałeś, niestety nie wszyscy to rozumieją.
    Pozdrawiam ;)

    14 godz. temu