Pieniądze za nagość (II)

Pieniądze za nagość (II)Wszyscy już na nas czekali. Gdy wchodziliśmy, całe towarzystwo z wyjątkiem nastolatki na wózku inwalidzkim wstało. Każde z nas zajęło swoje miejsce. Mogliśmy teraz przyjrzeć się zebranej widowni.
Na skórzanej sofie spoczywała trójka kobiet – matek tych nastolatków. Czterdziestolatki, może nieco mniej. Prócz tej, którą poznaliśmy wcześniej, przybyła szczupła szatynka z rozpuszczonymi włosami średniej długości. Ubrana w czarny dzianinowy golf i dobrze dobraną do niego kraciastą spódnicę mini z zakładkami, cieliste rajstopy i czarne czółenka prezentowała się najlepiej z tych rodzicielek. Ostatnia z kobiet, które dotarły, była niską otyłą szatynką ubraną w czarny dwuczęściowy komplet, w skład którego wchodziły spodnie i top z długim rękawem. Butów nie dojrzałem, gdyż zasłaniały je długawe szerokie spodnie. Tuż obok rodziców na fotelu miejsce zajęła psycholog.
Piątka najmłodszych widzów siedziała (z wyjątkiem dziewczyny na wózku) na wyścielanych krzesłach blisko nas. Chłopcy ubrani w koszule z długimi rękawami i materiałowe spodnie. Najstarzej wyglądająca brunetka miała na sobie dżersejową sukienkę midi, lekko plisowaną na dole i cieliste rajstopy. Ta na wózku inwalidzkim była bardzo ładną ciemną blondynką i w tiulowej szarawej spódniczce sięgającej do kolan, cielistych rajstopach i różowej bluzce lub sweterku z długim rękawem wyglądała zjawiskowo. Ostatnia z nastolatek w peruce miała na sobie sukienkę w szkocką kratę powyżej kolan. Byłą to sukienka na szelkach i pod nią miała czarną bluzkę z długim rękawem. Na nogach czarne cienkie rajstopy i chyba baleriny.
Nasza doktorka zrobiła parę kroków do przodu i standardowo powitała zebranych. W kilku zdaniach omówiła kolejność zajęć, wymieniając zagadnienia, jakie będą realizowane. Przedstawiła cele, jakim one służą. Gdy odwróciła się po zakończeniu wstępu, kiwnęła lekko głową, dając nam znak, że zaczynamy. Odsłoniliśmy zakrywane części naszego ciała. Na widowni dał się słyszeć lekki szum. Część młodzieży otworzyła usta, na ten widok. Dosłownie pożerali nas wzrokiem. Mój penis leżał spokojnie, byłem z tego faktu zadowolony. Doktorka rzuciła pierwszy slajd. Przy kolejnym, gdzie omawiać miała budowę moich narządów, metalowym wskaźnikiem poczęła dotykać fallusa i jądra.
– Napletek zsuwa się i pod nim mamy żołądź, wędzidełko i ujście cewki moczowej, najlepiej widać te elementy, w momencie, gdy członek osiągnie erekcję. – mówiła i odłożywszy wskaźnik stanęła tak, aby nie zasłaniać widoku.
Delikatnie ujęła palcami jednej dłoni swobodnie zwisającego członka. Druga jej dłoń delikatnie poczęła drażnić mosznę.
– Teraz zobaczycie proces erekcji. Członek powiększy swoją długość i objętość. Ciała jamiste wypełnią się krwią. By to nastąpiło, potrzebny jest bodziec, w tym przypadku będę lekko stymulowała dłonią mosznę – kontynuowała wykład, a ptaszek począł rosnąć i podnosić się.
Dziewczęta dosłownie pożerały mnie wzrokiem. Rozdziawione buzie i specyficzne miny dawały mi do zrozumienia, że widzą to na żywo pierwszy raz.
– Łaa – wyrwało się którejś.
Penis osiągnął pozycję prostopadłą do ciała. Nastąpił pewien zastój. Pomimo że stymulowała mosznę, podnosił się wolno.
– Patrz na moje nogi, dotknij rajstop – syknęła cicho, tak że ledwo dosłyszałem.
Spojrzałem w dół na te cudne nóżki w rajstopkach. Delikatnie jednym z palców, dotknąłem niezauważalnie dla większości miłego nylonu. Zadziałało, i to natychmiast. Penis osiągnął pełny wzwód. Doktorka zsunęła do końca napletek. Zrobiła krok i ponownie wskaźnikiem poczęła dotykać fiuta, wskazując na elementy jego budowy.
Towarzystwo siedziało w ciszy i skupieniu. Nawet chłopcy przestali, w momencie, gdy rósł mój członek gapić się na Małgośkę. Sylwia omawiała teraz nieprawidłowości w budowie męskich narządów, zwracając uwagę głównie na stulejkę. Potem kwestie higieny prącia, wskazując, w jaki sposób usuwać mastkę i jak myć fallusa.
Następnie przyszłą kolej na Małgorzatę. Miałem chwilę odpoczynku. Nie musiałem już utrzymywać erekcji. Penis począł maleć, co było bardzo ciekawe dla dziewcząt. Patrzyły cały czas na mnie, nie mogły wprost oderwać oczu od mojej sylwetki. W przeciwieństwie do licealnej hołoty tu było cicho, jak makiem zasiał. Może jakieś pojedyncze ledwo słyszalne szepty pomiędzy rodzicami a psycholog. Pełna kultura.
Małgośka teraz właśnie rozszerzała sromowe wargi, leżąc z kroczem skierowanym do widowni i eksponowała swe wnętrze. Obaj chłopcy mieli wypieki na twarzach, Nic poza tym ich nie interesowało. pełne skupienie. W momencie, gdy dojrzeli, jak łechtaczka się powiększa byli tak zaaferowani tym zjawiskiem podobnie, jak dziewczyny widzące proces erekcji. Standardowo jak to było w konspekcie po zakończeniu pracy z narządami Gośki, dalszym tematem było wytłumaczenie orientacji seksualnej, a następnie różnego rodzaju dewiacji seksualnych z podziałem na dozwolone prawnie i karalne.
W tej części tylko staliśmy. Doktorka ogłosiła zakończenie pierwszej części zajęć i ogłosiła przerwę. Wszystkie osoby, które mogły powstały i nagrodziły nas naprawdę szczerymi brawami. Podziękowaliśmy, kłaniając się im i wyszliśmy z sali do swego pokoju.
– Brawo, jestem z was dumna, z ciebie fetyszku też, nie wiedziałam, że nylony tak na ciebie działają – rzuciła po zamknięciu drzwi.
Speszyła mnie, choć miała rację. Gdyby nie ten bodziec być może ptaszek osiągnąłby tylko pozycję prostopadłą do ciała. Zawstydzony, że rozgryzła moją słabość, do tej części damskiej bielizny nie odparłem nic. Przez zamknięte drzwi słychać było gwar rozmów na korytarzu. W połowie piętnastominutowej przerwy jak burza do naszego pokoju wpadła psycholog.
– Rodzice są zachwyceni, młodzież też, spodziewali się wysokiej klasy wykładu, ale to, co było to mistrzostwo – rzuciła w drzwiach.
Najwyraźniej wchodzenie bez pukania to ona miała wrodzone. Sylwia zaprosiła ją do środka i zamknęła za nią drzwi.
– Jestem pełna podziwu dla was. Ta erekcja zatrzymana wpół, a potem pełna to było jak w zwolnionym filmie, powiększenie się łechtaczki też cudowne. Ja bym tak nie potrafiła – nadal się rajcowała tym, co widziała.
Łechtała ego nasze i Sylwii. Doktorka odparła, że staramy się robić wszystko jak najlepiej. Psycholog dalej piała z zachwytu. Przekazała, że wszyscy po zakończeniu zajęć chcą się z nami spotkać. Przerwa powoli się kończyła. J
Nie zakrywając intymnych stref, wróciliśmy na salę. Rozmowy ucichły i mogliśmy zacząć drugą jednostkę lekcyjną. Nasza kierowniczka zaczęła od ogólnego wytłumaczenia, czym jest popęd płciowy. Płynnie przeszła w określanie stref erogennych, wskazując metalowym wskaźnikiem te części ciała na nas.
– Teraz zobaczycie, jak odpowiednia stymulacja stref erogennych wpływa na podniecenie seksualne. Dobrze będzie to widać na mężczyźnie, gdzie członek osiągnie pełny wzwód w miarę szybko. W przypadku kobiety proszę zwrócić uwagę na piersi, gdyż nie dojrzymy powiększonej łechtaczki w tej pozycji. Piersi w pierwszej fazie podniecenia powiększają się i stają się bardziej pełne. Brodawki twardnieją i zmieniają kolor na ciemniejszy. – prowadziła wykład, a my wiedzieliśmy, że mamy przystąpić do wzajemnej krótkiej stymulacji.
Kolistymi ruchami począłem gładzić obie piersi Małgośki i delikatnie muskać palcami rosnące brodawki. Ona delikatnie dłonią pieściła członka, mosznę. Drugą dłonią głaskała mnie po twarzy. Sylwia omawiała kolejne miejsca erogenne, a my, słuchając ją, delikatnie się tam stymulowaliśmy. Szyja, kark, plecy, sutki, pośladki i genitalia u mnie, było drażnione przez Małgośkę. Uszy, szyja, kark, plecy, piersi okolice brzucha, cipka i pośladki stymulowałem jej ja. Oboje szybko osiągnęliśmy podniecenie, co wywołało szum na sali. Przestaliśmy w odpowiednim momencie. Byliśmy wilgotni w wiadomych okolicach. Na czubku penisa widoczny był preejakulat, w pochwie Gośki zebrał się ciągnący białawy śluz.
– Widoczny u mężczyzny preejakulat i u kobiety śluz o różnej konsystencji daje informację o podnieceniu i gotowości do spółkowania. Nawilża pochwę i penisa, będąc naturalnym lubrykantem – mówiła, a całość zebranych łącznie z dorosłymi patrzyła z zaciekawieniem i wypiekami na twarzy.
Że młodzież była wgapiona w to, co prezentowaliśmy, było naturalne, ale fakt, że dorosłe dojrzałe kobiety z psycholog też rozdziawiły usta i nabrały rumieńców, nas zaskoczyło i podniecało w jakiś sposób.
Sylwia przeszła zgodnie z planem do form zaspakajania potrzeb seksualnych i tu nastąpiła pewna zmiana. Wcześniej to ona demonstrowała na nas, w jaki sposób realizowana jest masturbacja. Teraz musieliśmy to wykonać sami. Najpierw Gośka jedną dłonią, pieszcząc piersi, a drugą, stymulując łechtaczkę, pokazała kobiecą formę, potem ja, ujmując penisa dłonią i stymulując mosznę, pokazałem jak to robią faceci. Trwało to kilka sekund na każdego z nas. Z penisa ciągnął się preejakulat, na udach Małgorzaty też dało się zauważyć lepki białawy śluz. Oboje ledwo utrzymywaliśmy się w ryzach, by nie posunąć się dalej, gdzie osiągniecie orgazmu, byłoby nieuniknione.
Nastałą chwila wytchnienia, gdy doktorka omawiała wibratory i sztuczne vaginy jako urozmaicenie w samodzielnym zaspokajaniu potrzeb. Podniecenie opadało nam stopniowo, bo teraz zaczęła przekazywać informacje dotyczące rodzajów stosunków seksualnych w rozbiciu na analne, oralne i penetracyjne pochwy penisem. Rozpoczęła od stosunków analnych. W momencie, gdy przeszła do seksu oralnego byliśmy z Gośką zaskoczeni po raz drugi.
– Pozycja 6:9 jest jedną z najbardziej spotykanych pozycji seksu oralnego zarówno w kontaktach homo i heteroseksualnych. Poproszę teraz, by na podłodze nasi modele zaprezentowali jak to wygląda – rzuciła, całkowicie nas zaskakując.
Spojrzałem na Małgorzatę, a ta na mnie. Zaskoczenie minęło, gdy nasza mentorka omiotła nas wzrokiem. Położyłem się na podłodze, a Gośka przyjęła pozycję na górze. Miałem teraz dokładny ogląd jej wilgotnej cipki. Sylwia kontynuowała, w jaki sposób i czym stymuluje się narządy. Szczęśliwie nie musieliśmy tego prezentować.
– Kolejną pozycją stosowaną w zaspokojeniu oralnym jest pozycja, gdy to mężczyzna zaspokaja kobietę. Poproszę naszych modeli o przyjęcie tej pozycji – kontynuowała nadal nas zaskakując.
Teraz Małgorzata leżała na podłodze, na plecach z rozszerzonymi nogami, a je zająłem pozycję między nimi, zatrzymując usta tuż przed wargami sromowymi. Czułem zapach jej wnętrza, to mnie podnieciło. Doskonale widziałem lepki ciągnący się śluz wskazujący, że ona podniecona była również. Po tym przyszła pozycja, gdzie to ona miała wskazać jak zaspokaja się faceta. Ponownie wylądowałem na plecach, a Małgorzata przyjęła pozycję w kucki między moimi rozchylonymi udami i pochyliwszy się zbliżyła usta do penisa. Uchwyciła go u nasady dwoma palcami. Szczęśliwie do pokazywania pozycji w miłości analnej nie doszło. Ostatnie klasyczne pozycje z penetracją pochwy pokazała na slajdach. Staliśmy, czekając na ostatnie już zagadnienie dotyczące antykoncepcji. Musiałem utrzymać do tego czasu penisa we wzwodzie, bo wiedziałem, że na niego zostanie nałożony kondom. To, że nakazała go założyć Małgorzacie wcale już nas nie zdziwiło. Gośka powoli rozpakowała nieśmiertelnego „Stomila” i powoli poczęła nasuwać go na sterczącego członka. Dwie nastolatki, aż z wrażenia zasłoniły twarz dłonią. Chwilę prezentowałem ubranego w to „ubranko robocze” fallusa. Czułem wzrok wszystkich zebranych. Na sygnał, by zdjąć go, Małgorzata sprawnie, tak jak to się powinno uczynić zdjęła prezerwatywę.
– Najczęściej prezerwatywę ściąga się z członka bez wzwodu – dodała Sylwia i przeszła do omawiania środków antykoncepcyjnych dla kobiet.
Szczęśliwie zajęcia biegły ku końcowi. Po antykoncepcji pozostało tylko parę zdań zakończenia naszej mentorki i mogliśmy zwijać się do domu. Na myśl o tym nasze podniecenie opadało i członek powoli zmniejszał swą długość i objętość. Gdy Sylwia wygłosiła ostatnie zdanie podobnie, jak i po pierwszej godzinie zajęć otrzymaliśmy oklaski na stojąco od wszystkich. Mieliśmy zamiar ruszyć już w kierunku pokoju, by się ubrać i przygotować do drogi, lecz rodzice wraz z młodzieżą obstąpili Sylwię i panią psycholog.
– Idźcie do pokoju – poleciła nam doktorka, pozostając z widownią na sali.
Podjechała do nas ta śliczna dziewczynka na wózku inwalidzkim.
– Dziękujemy to było naprawdę piękne – powiedziała i drobną dłonią dotknęła mojej dłoni.
Widać było, że mówiła to z serca. Jej wzrok płonął. Zauważyłem, że kątem oka patrzyła na swobodnie spoczywającego członka. Na jej twarzy widać było to coś, gdy wychodzisz z kina po świetnym filmie.
– Proszę – odparłem krótko.
Małgorzata chwilę z nią porozmawiała, lecz szybko dołączyła do mnie. Dotarliśmy pod pokój i wtedy okazało się, że klucz od niego ma Sylwia. Staliśmy oboje nadzy, czekając na jej przyjście. Gwar rozmów na korytarzu, jednak nie ustępował, a nawet stał się większy. Wychwycić można było pojedyncze zdania rodziców, takie jak „Bardzo prosimy’ „Przecież to chyba nie problem” „Prosimy nie robić tego dzieciom” i w końcu „Dopłacimy”.
– Cholera niedobrze to wygląda – rzuciłem.
– Ja też mam takie zdanie – odpowiedziała mi Małgośka.
Głosy zdawały się coraz bardziej rozpoznawalne i po chwili zobaczyliśmy jak Sylwia wraz z psycholog otoczona rodzicami i młodzieżą zmierza w naszym kierunku. Coś miało się na rzeczy, tylko my nie wiedzieliśmy co.
– Proszę państwa, na tyle umawialiśmy się, i to, co było w umowie zostało zrealizowane – usłyszeliśmy z ust naszej mentorki.
– To najlepsze i najwięcej wnoszące zajęcia, jakie te dzieci miały w swoim życiu – odparła jej najszczuplejsza z matek.
– Przecież nie prosimy o wiele, dzieci same przyszły do nas i prosiły o to – dorzuciła ta matka w spodniach.
– Pani Sylwio może jednak? – psycholog stawała po stronie rodziców i młodzieży.
– Prosimy bardzo, prosimy – wtórowały nastolatki.
Staliśmy z Małgośką zaskoczeni. O co chodziło do jasnej cholery? Czego ci ludzie od nas jeszcze chcieli? – tłukło się w myślach.
Dojrzeli nas i cała widownia ruszyła w naszym kierunku. Obstąpiły nas matki, lecz stały w komfortowej dla nas odległości.
– Prosimy, zgódźcie się, was to niedużo będzie kosztować, a dla naszych dzieci to ukoronowanie dzisiejszych zajęć – wyrzuciła z siebie ta matka, którą widzieliśmy jako pierwszą.
– Dajcie tym biednym dzieciom odrobinę radości i spełnijcie ich marzenia – usłyszeliśmy od drugiej.
Staliśmy, nie wiedząc o co chodzi. Na dodatek podeszła do nas młodzież. Do Małgośki dwóch chłopców, a do mnie dziewczyny. To co teraz się wydarzyło przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Nastolatki objęły nas dłońmi i wtuliły się w nasze nagie ciała. Poczułem nawet delikatne muśnięcie dłonią mojego penisa. Nie wiedzieliśmy, co począć przez chwilę. Brutalnie odepchnąć, odskoczyć. Takiej sytuacji się nie spodziewał nikt. Nawet rodzice i psycholog, których też ta sytuacja zaskoczyła. Każde z nas, z wtulonym ubranym nastolatkiem w liczbie dwóch sztuk na osobę wyglądało dziwnie. Agnieszka – dziewczyna na wózku ze łzami w oczach oparła tylko swą twarz o mój bok.
– Dobrze, puśćcie nas, zobaczymy, co da się zrobić – wypaliła Małgośka powoli, wyswobadzając się z objęć dwóch chłopaków.
Była chyba w najbardziej niekomfortowej sytuacji, gdyż wtulone twarze obu młodzieńców były centralnie na wysokości jej piersi.
– Puśćcie mnie – poprosiłem dziewczęta.
Gdy nam się udało uwolnić od młodzieży to doskoczyli do nas dorośli.
– Dziękuje ci, kiedyś też będziesz matką to zrozumiesz – rzuciła ta najszczuplejsza do Goski.
– Nie miejcie serc z kamienia, te dzieci jeszcze do nikogo tak z sercem nie wyszły – dodała ta w spodniach.
Trzecia z matek chwyciła moją dłoń i próbowała ją pocałować.
– Niech pani przestanie – odparłem stanowczo, wyrywając dłoń.
Sylwia nie przewidziała najwyraźniej takiego scenariusza. Nie miała go w swoim konspekcie i planie zajęć. Teraz, kiedy była najbardziej nam potrzebna, to nie robiła nic. Matki i dzieciaki chciały jeszcze coś powiedzieć, lecz przerwała im psycholog.
– Proszę państwa, zaproszeni goście zrealizowali to, co do nich należało – zaczęła dobrze.
– Aby zrealizować to, o co prosi młodzież, która była głównym odbiorcą tych zajęć musimy wypracować decyzję. Do jej podjęcia potrzebne nam są dwie rzeczy. Najważniejsza to zgoda naszych gości, a druga to, co młodzież sobie w ramach tych nazwijmy to konsultacji sobie życzy. Musi być na to zgoda obu stron byśmy jakoś mogli wypracować jakiś plan. Potrzebujemy też trochę czasu, by w przypadku obopólnej zgody wypracować zasady i reguły. – tutaj razem z Gośką nic nie rozumieliśmy.
Cichy gwar rozmów rodziców i nastolatków ucichł. Wszyscy czekali, co psycholog ma jeszcze do powiedzenia.
– Razem z panią Sylwią i modelami udamy się do pokoju, by się naradzić. W tym czasie niech nastolatki napiszą co konkretnie mają na myśli. Proszę, jednak, by zrobiły to samodzielnie w pracowni, obok którą zaraz otworzymy bez waszej obecności. Zaznaczam od razu, że ta ponadprogramowa część będzie realizowana bez obecności opiekunów – zakończyła swój wywód, a my dalej nie wiedzieliśmy, o co chodzi.
– Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie – po raz pierwszy odezwała się Sylwia.
– Dziękujemy – rzuciła jedna z matek, pewna, że się zgodzimy.
Ta w spodniach objęła Sylwię. Doktorka wreszcie ruszyła się z miejsca i otworzyła kluczem drzwi. Ręce jej drżały, co było efektem utraty panowania nad sytuacją. Weszliśmy do środka. Gdy tylko zamknęły się drzwi, mogłem upuścić swój gniew.
– Może nam ktoś kurwa powie, o co tu chodzi – zakląłem po raz pierwszy w kierunku Sylwii i pani psycholog.
– Dokładnie, bo to, co się tutaj dzieje, to… – zawtórowała mi Małgośka.
– Spokojnie, moi drodzy, spokojnie – przerwała jej psycholog.
– Posłuchajcie Marzeny, ona wie więcej – wyrzuciła z siebie doktorka.
Razem z Małgośką mieliśmy dość bycia już nago. Choć może to było chamskie z naszej strony, odwróciliśmy się bokiem do reszty i zaczęliśmy się ubierać.
– Wszyscy obecni na pokazie, łącznie ze mną, jesteśmy pod wrażeniem, jak subtelnie i nieociekająco w pornografię zrealizowaliście ten temat. Że jest to poziom mistrzowski, zrobiony z gustem i smakiem, to już wam wcześniej powiedziałam – zaczęła pani Marzena.
– Do brzegu, kurwa – zaklęła Gośka, bo najwyraźniej ją i mnie ten wstęp nudził.
– Nerwy i przekleństwa nic tu nie dadzą, a tylko podgrzewają atmosferę. Chcecie konkretów, to już wam mówię. Główni widzowie i ich rodzice poprosili mnie, by po zajęciach przeprowadzić jeszcze konsultacje. Każdy z nastolatków, który przyjął taką dawkę wiedzy, tak smacznie i subtelnie podaną, coś przeoczył, czymś jest jeszcze zainteresowany, coś chce jeszcze raz zobaczyć, a przede wszystkim organoleptycznie zapoznać się z tym, co widział – kontynuowała.
Próbowała jakoś to nam przekazać, lecz ten jej naukowy bełkot był dla nas zbyt zawiły.
– Można konkretniej? – poprosiłem, zapinając spodnie.
– Konkretnie, to z tego, co usłyszałam i co wiem, chodzi w większości o dotyk waszych części intymnych. Oni tylko widzieli, stworzyliście im spektakl. Spektakl na wysokim poziomie. By przeżyć coś w całości, trzeba jeszcze móc to dotknąć, poczuć, powąchać, posmakować. Mamy pięć zmysłów – wzrok, słuch, węch, dotyk i smak. Dostali perfekcyjną dawkę wzrokową, słyszeli was. Nie mogą was posmakować. Przytulając się do waszych ciał, dali wyraz, że pragną przede wszystkim dotyku. Częściowo poczuli wasz zapach – zakończyła chwilowo swój psychologiczny wywód Marzena.
Jakby na rozkaz, odwróciliśmy się razem z Małgośką w jej stronę. Jej gadka miała sens i wytłumaczyła nam zachowanie małolatów. Przestałem zapinać guziki koszuli. Małgośka w śmiesznej pozie z rajstopami podciągniętymi do kolan siedziała na wersalce.
– To są dodatkowe zajęcia, to nasz czas, nie jesteśmy wolontariuszami – odezwała się Sylwia.
A to sucz, tylko jej kasa w głowie – przeszło mi przez myśl.
Już nawet mnie te jej rajstopy w tym momencie nie jarały jak wcześniej. Zamiast zachować się na korytarzu, jak trzeba, gdy sytuacja tego wymagała, ona tkwiła jak kołek w płocie, nie wiedząc, co począć.
– Rodzice dopłacą, słyszałaś, co mówili – odparła jej psycholog.
– Ile? – zapytała, a tu padła kwota jak za dwie kolejne jednostki lekcyjne.
Lustrowałem ją wzrokiem i wiedziałem, że ten dodatkowy zastrzyk kasy już ją przekonał. Na polu walki pozostawaliśmy my – Małgośka i ja. Bez naszej zgody mogła sobie tylko o tym sianie pomarzyć. Marzena spojrzała na nas. Małgorzata podciągnęła rajstopy do góry.
– Co wy na to? – zapytała, patrząc na nas.
Spojrzałem na Gośkę, a ona na mnie i wiedziałem, że mamy wspólne zdanie. Opcja obmacywania nas przez nastolatków i cholera wie, co jeszcze, nie wchodziła w rachubę. Przez dwie jednostki lekcyjne daliśmy z siebie wszystko, a przed nami była jeszcze długa podróż.
– Nie – odpowiedzieliśmy prawie równocześnie.
Wyraz twarzy Sylwii w tym momencie był jedyny i niepowtarzalny. Była pewna, że zgodzimy się. Nim zdołała coś powiedzieć, psycholog kazała jej pójść i zebrać kartki od nastolatków.
– Spokojnie, Sylwia, ja z nimi porozmawiam – powiedziała, nim nasza mentorka wyszła z pokoju.
Zostaliśmy z psycholog sami. Dopiąłem guziki koszuli, założyłem buty i byłem, podobnie jak Gośka, gotowy do drogi.
– Dlaczego? – padło jedno krótkie pytanie z jej strony.
– Musimy się tłumaczyć? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– Może nie mamy zamiaru robić czegoś, czego sami ze sobą nie robimy – dorzuciła Małgośka.
Psycholog uśmiechnęła się dziwnie. Popatrzyła na nas, jakby z politowaniem.
– Masz na myśli chyba typowe pieprzenie, bo w kwestii dzikiego wzajemnego zaspokajania się w tym pomieszczeniu mamy chyba spójne zdania – wypaliła.
Jakby nam ktoś walnął obydwojgu obuchem w łeb. Stałem, nie wiedząc co powiedzieć. Małgośka zbladła i nic nie mówiła. Skąd to babsko o tym wiedziało? Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to porozrzucane w nieładzie ubrania. To mogła być poszlaka. Ale tylko poszlaka. Wzrok tej Marzeny mówił wszystko. Braliśmy jednak pod uwagę, że tylko łączy fakty. Gdy już miałem jej coś odpowiedzieć, sama zabrała głos.
– Tam w rogu jest kamera, to jest archiwum, więc jest monitorowane, podobnie jak gabinet kierownika i wejście. Gdy Sylwia wyszła z dyżurki, gdzie są kamery, po coś do auta, to zobaczyłam, jak się zabawiacie. Ledwo zdołałam zakryć monitor, gdy weszła mama Patryka. Kaseta nagrywa się w systemie ciągłym. Wrzuciłam inną i mam wasze figle na niej. Więc albo zgadzacie się i kaseta jest wasza, albo…. – tu urwała zdanie z triumfującym wzrokiem.
Wstała i podeszła, wskazując nam zamontowaną w rogu kamerę. Byliśmy w czarnej dupie.
– Sylwia to alkoholiczka, niby mówi, że panuje, lecz popija od czasu do czasu. Ona o kasecie nic nie wie, a jak sami widzicie, pazerna jest na kasę. Podejrzewam, że któreś z was pojedzie samochodem, a ona zasiądzie z tyłu i obali flaszkę z jednym z was. W przerwie zajęć walnęła ćwiartkę. Zasięgnęłam języka na jej uczelni i od jej znajomych. Granty na projekt zdobyła, sypiając z gościem, który był w komisji. Fakt, że jest atrakcyjna, lecz lata lecą. Już powoli z kasą u niej krucho, łapie to, co jej ktoś nagra – usłyszeliśmy z ust Marzeny.
Łączyłem fakty i układało mi się to w logiczną całość. Słuchaliśmy tego z zaciekawieniem. Zdaliśmy sobie sprawę, z kim współpracujemy.
– Za dwa tygodnie macie nagrane zajęcia. Proponuję wam przejście pod moje skrzydła za tę samą stawkę. Matka jednego z tych dzieciaków to szycha, zajęcia z malarstwa, fotografia, eventy dla VIP, sama współpracuje z różnymi ludźmi. Sylwia błądzi, nie ma kontaktów. Zróbcie z nią te ostatnie nagrane zajęcia i dla waszego dobra przyjmijcie moją propozycję – rzuciła.
– Gwarancję, jaka gwarancja, że dostaniemy kasetę? – zapytała Małgorzata i już wiedziałem, że decyzja jest podjęta.
– Szanuję was, podobacie mi się, daję słowo honoru, że po zajęciach kasetę dam tobie – odparła Marzena, patrząc na Gośkę.
Dało się słyszeć zbliżające się kroki. Najprawdopodobniej wracała Sylwia.
– Miejcie lekkie opory, żeby nie wyglądało podejrzanie – usłyszeliśmy od Marzeny, a po chwili do pokoju wparowała Sylwia.
– Mam – rzuciła, wręczając złożone na pół kartki wyrwane z jakiegoś zeszytu Marzenie.
Minęła mnie i poczułem zapach alkoholu. Marzena miała rację. Samo zebranie kartek od nastolatków nie zajęło by jej tyle czasu. Musiała iść do samochodu i tam walnąć sobie kolejną porcję alkoholu. Psycholog czytała to, co było tam napisane. Odkładała kartki na dwie kupki. Nie trwało to długo. Za drzwiami słyszeliśmy gwar rozmów.
– Pozwolisz, Sylwio, że teraz to ja przejmę pałeczkę. Większość rzeczy to, tak jak wspominałam wcześniej, kwestia dotknięcia narządu, stwierdzenia, czy dotyk, tak, nie ukrywajmy, zamkniętej w sobie osoby na atrakcyjnej kobiecie i mężczyźnie da ten sam bodziec co w przypadku pokazu. To jest dowartościowanie tej młodzieży. Ona chce widzieć, że nie jest gorsza, że dotyk Agnieszki na wózku jest równoznaczny z dotykiem atrakcyjnej Małgośki – modelki. Jest prośba o możliwość nałożenia prezerwatywy na członka. Słowem, chłopcy chcą poodtykać piersi i ogólnie przyjętej cipki. Dziewczyny także. – omówiła wstępnie wymagania na dodatkowe zajęcia.
Wzrok obu kobiet skupił się teraz na mnie i Gośce. Musieliśmy dobrze rozegrać tę niełatwą grę.
– I co, zmieniliście zdanie? – zapytała, patrząc na nas.
– To zależy, jaką stawkę dostaniemy. Możemy się poświęcić, ale za godziwe pieniądze – odparłem.
– Bez tego nici z zajęć – dodała Małgorzata.
Po wyrazie twarzy Sylwii widać było niesmak. Rzuciła jakąś marną kwotę ekstra.
– Za mało – skwitowała to Gośka.
– Dobrze, jeżeli tylko chodzi o pieniądze, to dojdziemy do porozumienia. W końcu to ja, Radek i Gosia w tym będą uczestniczyć. Kasa będzie u mnie. Ty, Sylwia, zostajesz z rodzicami, tak to ustaliłam – wtrąciła się Marzena.
Oj, nie było to w smak naszej doktorce. Widać było zaniepokojenie na jej twarzy. Musiała jednak przyjąć to do wiadomości. Na tym etapie była zbędnym elementem.
– Ale to moi ludzie i zgodnie z umową to ja decyduję…. –próbowała jeszcze coś ugrać Sylwia.
– Nasze zajęcia zgodnie z umową zakończyły się jakieś 20 minut temu – wyprowadziła ją z błędu Małgorzata.
– Jesteśmy wolnymi strzelcami – dodałem.
– Sylwia, pieniądze podzielę ja zgodnie z wkładem pracy i albo ci to pasuje, albo nie. Wychodzę do widzów powiedzieć, że jest zgoda. – ucięła krótko i zdecydowanie psycholog.
– Jesteście podli – syknęła przez zęby Sylwia, gdy Marzena wyszła z pokoju.
Widzieliśmy jej wściekłość. Z trudem opanowaliśmy się nic nie mówiąc. Powoli zaczęliśmy się pozbywać ubrań. Było jasne dla nas, że dodatkowe zajęcia będą nago. Na korytarzu słychać było gwar rozmów. Po chwili do naszego pokoju bez pytania wpadli wraz z psycholog rodzice. Nie mogli opanować radości. Matki rzuciły się na nas i całując w policzki dziękowały za podjętą decyzję. Uściskali również Sylwię.
– Dobrze, czas ucieka, zgodnie z ustaleniami pani Sylwia zabiera starszą część widowni ze sobą. Młodzież pojedynczo udaje się ze mną i wyznaczonym modelem – pokierowała psycholog.
Sylwia z ociąganiem wstała i wyszła razem z rodzicami do wyznaczonego wcześniej pomieszczenia. Na korytarzu pozostała tylko jedna z dziewcząt, ta w kraciastej sukience i peruce. Pozostał młodzież również przebywała z Sylwią i rodzicami.
– Robimy na przemian, dziewczyna, chłopak. Radek zaczyna. Jestem tam, po to, by kierować działaniami i w razie konieczności przerwać, gdyby coś było nie tak. To ja decyduję jak daleko może to zajść. Co dopuszczamy, a co nie. Tak jak na pokazie, naturalnie bez aktorstwa i zbędnych emocji. Jak o coś zapytają, to odpowiedzcie, chyba że będzie to pytanie wykraczające poza granice przyzwoitości. – rzucała nam ostatnie wskazówki, gdy my pozbywaliśmy się ciuchów.
To, że widziała nas nagich wcześniej spowodowało, że nie czułem się podniecony.
– Dobra, Radek idziemy – zadecydowała o starcie dogrywki i ujęła mnie za rękę.
Przed drzwiami stała nastolatka. Marzena poprosiła, bym wziął ją za rękę i tak w trójkę dotarliśmy do miejsca pokazu. Teraz jednak nie staliśmy na środku. Byliśmy z boku, tam gdzie wcześniej siedzieli rodzice. Dziewczynka usiadła na skórzanym fotelu, Marzena na sofie, ja stałem bardzo blisko ich obu.
– Aniu, napisałaś, że bardzo chciałabyś móc dotknąć narządów naszego modela, a w drugiej kolejności samodzielnie nałożyć mu prezerwatywę. To co tutaj zrobisz zostaje między nami. Nikt ani ja, ani pan Radek nikomu o tym nie powiedzą. Jeżeli nie będziesz chciała tego zrobić, coś cię zablokuje to nie rób tego. Wszystko powoli i spokojnie. O wszystko możesz zapytać i jeżeli chcesz coś zrobić więcej, to nas uprzedź – wyraźnie, cicho i powoli określiła zasady spotkania psycholog.
– Tak, dobrze – odparła dziewczyna.
Widać było, że to przeżywa. Jej drobne dłonie drżały i widać było jak skubie paznokcie.
– Dobrze, wstań i zrób to, o czym nam napisałaś. Spokojnie, nie denerwuj się – dała sygnał startu Marzena.
Nie wiedziałem, jak się zachowam. Nie byłem na to przygotowany. Dziewczyna stanęła bardzo blisko mnie i po chwili poczułem jak jej ciepła i drobna dłoń delikatnie ujmuje swobodnego członka, druga zaś ręka ląduje na mojej klatce piersiowej. Niesfornie i bardzo delikatnie byłem stymulowany tam na dole.
– Mogę się przytulić? – zapytała cicho nastolatka.
Spojrzałem na psycholog. Kiwnęła mi głową na tak.
– Jeżeli tego chcesz to przytul się – przyzwoliła na ten ruch.
Wtuliła się we mnie. Była niższa ode mnie i poczułem jej policzek na klatce piersiowej. Delikatnie pocałowała sutek co nie było w planie. Ta pieszczota spowodowała, że penis począł rosnąć szybciej niż wcześniej. Przestała go dotykać.
– To działa, naprawdę działa – wypaliła zaskoczona tym faktem i zrobiła pół kroku do tyłu, by zobaczyć go w pełnej erekcji.
Z otwartymi ustami patrzyła na to. Zdałem sobie sprawę, że ona jeszcze nigdy nie robiła tego. Czułem podniecenie, ten fakt, jak to dziewczę reagowało na moje ciało bardzo mnie jarało. Psycholog siedziała w ten sposób, że mogła obserwować to wszystko i miałem z nią kontakt wzrokowy.
– Podotykam teraz – uprzedziła mnie dziewczyna i przystąpiła do działań.
Widać było, że puścił ją wstyd i stres. Cieszyła się jak dziecko z tego, że doprowadziła do erekcji. Zsunęła napletek i delikatnie palcem dotknęła odkrytego żołędzia. Drugą dłonią dotykała przez mosznę jądra. Dałem znać Marzenie delikatnym skinieniem głowy, że dobrze by było, aby zakończyła, w momencie kiedy ujęła dłonią penisa i poczęła wykonywać wiadome ruchy.
– Aniu, są jeszcze inni, nie mamy tyle czasu. Proszę masz tu prezerwatywę i nałóż ją tak jak chciałaś – psycholog zadziałała momentalnie.
Nastolatka przestała i podeszła do Marzeny. Wzięła od niej kondoma. Rozpakowała go.
– Pomoże mi pani? – zapytała już bez dozy wstydu.
– Tak chodźmy – usłyszałem.
Zbliżyły się obie do mnie. Psycholog poinstruowała ją i pomogła nasunąć kondoma na sterczące prącie. Pani Marzena bez zażenowania i z wyraźnym zadowoleniem mogła sobie posmyrać członka. Był to kolejny nieznany mi silny bodziec. Czułem, że mogę za chwilę nie wytrzymać i trysnąć nasieniem. Szczęśliwie po zsunięciu kondoma byłem chwilowo wolny.
– Dziękuje, dziękuje bardzo, to było … – usłyszałem od Ani i dziewczyna wybuchła łzami radości.
Stojąc na palcach pocałowała mnie w policzek. Jeszcze ukradkiem niby tak od niechcenia zewnętrzną częścią dłoni otarła się o mój organ. Jedyne, na co było mnie stać to pogłaskać ją po peruce. Sam wróciłem do pokoju, w którym na swą kolej czekała Gośka. Psycholog poszła odprowadzić Annę i zabrać ze sobą jednego z młodzieńców.
– I jak było? – zapytała mnie w drzwiach partnerka.
– Sama zobaczysz – odparłem krótko.
Minęliśmy się w drzwiach. Usiadłem i postanowiłem odpocząć i spowodować, by podniecenie opadło. Czekały mnie jeszcze dwa takie występy i nie wiadomo było co tamte nastolatki będą chciały ze mną robić. Położyłem się wygodnie na wersalce i zamknąłem oczy. Próbowałem się wyłączyć, nie myśleć o niczym. Pomogło. Podniecenie opadło i siurek ponownie był w stanie spoczynku. Higieniczną chusteczką otarłem go ze śluzu. Nagle na korytarzu dał się słyszeć głośny gwar rozmów. Poderwałem się z łóżka i wybiegłem na korytarz.
– Sylwia prosiłam cię, żebyś pilnowała rodziców, a ty co, matka Krzyśka zagląda, gdy on jest na spotkaniu – Marzena najwyraźniej opierdalała naszą Sylwię.
– No dobra, dobra, wyszłam do łazienki, przecież nic się nie stało – odparła Sylwia.
Ze sposobu w jaki mówiła, mogłem wywnioskować, że wchłonęła kolejną dawkę alkoholu. Nie zauważyły mnie. Przeskoczyłem cicho do pomieszczenia łazienki. Brak drzwi dawał mi szansę podsłuchania tej kłótni. Padły jeszcze ostre słowa o nieodpowiedzialności naszej mentorki i żeby się opanowała. Kolejny opierdol od Marzeny dostała ciekawska matka.
– Jeszcze jeden taki numer i kończymy to, proszę zrozumieć, że tak nie można. Też będziecie je podglądać jak będą uprawiać seks z partnerem – usadziła dosadnie przyszłe zapędy rodziców.
– Zofia powiedziała, że idzie do łazienki, nie wiedzieliśmy, a pani Sylwii też nie było, przepraszamy, nie wiedzieliśmy – tłumaczyła się jedna z matek za wszystkich.
– Pilnujcie jeden drugiego, jak ktoś wychodzi to w parach – znalazła na to wyjście psycholożka.
Rozmowy ucichły. Powróciłem do pokoju. Sesja Małgośki trwałą dłużej niż moja. Wróciła nieco zmieszana i nieswoja.
– Co tam się stało? – zapytałem, podnosząc się z wersalki.
– Szkoda gadać, mam dość już tej Sylwii – odpowiedziała wkurzona.
Ruszyłem w znajome miejsce. Tam czekała już na mnie psycholog z nastolatką na wózku inwalidzkim. Przekazywała jej, właśnie, jak wyglądać ma spotkanie. Czekałem, aż Marzena da sygnał do startu.
– Agnieszka pragnie dotykać twoich narządów, ma też kilka pytań – usłyszałem dość ogólnie.
Podszedłem do jej wózka. Siedząc miała zwisający organ tuż przed swą jeszcze dziecięcą twarzyczką. Widać było, że jest lekko zawstydzona. Miła rumieńce na twarzy. Ponownie poczułem jak drobne dłonie i palce zaczynają stymulować narządy. Robiła to bardzo delikatnie. Penis podnosił się powoli ku jej zadowoleniu. Podobnie jak jej poprzedniczka przestałą go dotykać, w momencie gdy sterczał w pełnej krasie.
– Ależ on jest sztywny, mogę się nim pobawić? – zapytała zawstydzona.
Kiwnąłem głową, dając jej przyzwolenie. Poczęła go drobnymi paluszkami odginać na wszystkie możliwe kierunki. Zadowolenie sprawiało jej to jak wraca z powrotem do swej pozycji. Drugą z dłoni obmacywała mosznę. To wyginanie penisa było dla mnie cholernie stymulujące. Ściągnęła napletek i dotknęła czubka penisa. Drgnąłem i natychmiast przestała. Poprosiła, bym się odwrócił. Sylwia kiwnęła głową na tak. Poczułem jak teraz dotyka moich pośladków i delikatnie wsuwa jedną z dłoni pomiędzy uda. Czułem przyjemne mrowienie. Minęła chwila i obróciłem się ponownie do niej frontem.
– Mogę go powąchać? – zapytała.
Marzena kiwnęła głową bym przystał, choć ta zachcianka była dla mnie nieco dziwna. Przysunąłem się do niej, jak tylko to było możliwe. Agnieszka nachyliła się tak, że końcem nosa dotknęła czubka fallusa. Znów się wzdrygnąłem. Każde nawet najdelikatniejsze dotknięcie pozbawionego napletka żołędzia było bardzo odczuwalne i stymulujące. Z wypiętymi biodrami stałem chwilę.
– A, polizać? – zapytała ponownie i w tej chwili automatycznie cofnąłem penisa dalej.
– Agnieszko, nie, nie wolno. Na członku jest preejakulat, to niehigieniczne – krótko odpowiedziała jej psycholog.
Widziałem niezadowolenie nastolatki w oczach i wyrazie twarzy. Podobnie jak jej poprzedniczce stopniowo zanikało poczucie wstydu.
– Ale, przecież tamta pani mówiła, że jest taka forma współżycia, to dlaczego nie mogę? –dziewczyna nie dawała za wygraną.
– Jest, ale dla partnerów, Ty nią nie jesteś dla tego pana. Miałaś jakieś pytania to słuchamy – szybko zamknęła temat lizania Marzena.
Odsunąłem się krok, może dwa do tyłu. Wiedziałem, że skończyło się obmacywanie.
– Chciałam zapytać, czy można mieć orgazm przy drażnieniu piersi – wypowiedziała swe pytanie cicho.
Nie wiedziałem, czy to jest pytanie o to, czy ja mogę mieć orgazm przy stymulowaniu sutków, czy chodzi jej o stymulację damskich piersi i orgazm kobiety. Z tego kłopotliwego pytania wybroniła mnie psycholożka. Wskazała na dwa główne źródła orgazmu kobiety i dodała, że istnieje ten trzeci – orgazm sutkowy.
– A pan, jaką pozycję seksualną najbardziej lubi i jest panu najlepiej? – padło drugie pytanie.
– Od tyłu – odparłem krótko i zgodnie z prawdą.
Psycholog dała Agnieszce delikatnie do zrozumienia, że jej czas dobiega końca. Widać było, że ta osóbka miała jeszcze w zanadrzu kilka pytań.
– Czy może pan mnie przytulić? – padła na koniec prośba tego dziewczątka.
Nie miałem sumienia odmówić. Przykucnąłem i objąłem ją mocno. Ona również zaplotła swe wątłe ramiona na mnie i wtuliła się.
– Dziękuje, jest pan kochany – usłyszałem jej szept.
Pocałowałem ją w policzek. Zobaczyłem, że w jej oczach są łzy. Marzena zabrała ją z miejsca spotkań, a ja wróciłem do pokoju.
– Jak poszło? – zapytała Małgośka.
– Dobrze, powodzenia – odparłem.
Jak wcześniej zaległem na wersalce. Te wahania, raz podniecenie, a potem jego wyciszenie na działały, na mnie dobrze. Dziękowałem, że została mi już tylko jedna, najstarsza z wyglądu dziewczyna. Z gości, którzy byli na występie pozostała jedna matka. Pozostałe zabrały nastolatków i wyjechały. Tak najwyraźniej było to zaplanowane. Gdy nagle otwarły się drzwi pomyślałem, że wróciła Gośka. Wydawała mi się to jednak za szybko. Miałem rację. W drzwiach stała Sylwia.
– Ty podły chuju – rzuciła obelgę w moją stronę.
Wstałem z wersalki i podszedłem do niej. Nie miałem zamiaru słuchać tego.
– Zamknij mordę – wyrzuciłem z siebie.
Wyraźnie widać było, że jest już wstawiona. Coś do mnie chciała powiedzieć, lecz zdałem sobie sprawę, że zostawiła ostatniego z rodziców samego. Chwyciłem ją za barki i przestawiłem na bok.
– Kurwa, Sylwia miałaś pilnować rodziców – dodałem, idąc w kierunku, gdzie znajdował się pokój dla nich.
Rzuciła w stosunku do mnie jakieś podłe stwierdzenie, lecz nie miałem zamiaru z nią dyskutować. Nie zważając, że jestem nagi wparowałem do miejsca, gdzie oczekiwali rodzice. Szczęśliwie ostatnia z matek siedziała wraz z moją następną nastolatką na miejscu. Zaskoczyło je to, że wparowałem tam nagi. Obie powstały z miejsc.
– To już? – zapytały.
– Nie, przepraszam za panią doktor, zostanę tutaj za nią – odparłem.
– Chyba odreagowuje zajęcia – usłyszałem od dorosłej osoby.
Nie skomentowałem tego. Nie miałem ochoty tłumaczyć Sylwii. Nastolatka badała mnie wzrokiem. Widać było, że moja obecność jej pasuje. Nie byłem podniecony. Sylwia wparowała po chwili do nas. Wstałem i podszedłem do niej.
– Siedź tutaj do cholery i daj nam pracować – syknąłem, tak, by reszta nie słyszała.
– Wal się dupku – wyszeptała do mnie, gdy się mijaliśmy w drzwiach.
Podniosła mi ciśnienie. Gdyby nie była kobietą i nie obecność postronnych osób dostała by w twarz. Położyłem się ponownie na wersalce. Nie wiem, ile minęło czasu, gdyż myślałem o tym, co się tu działo.
– No to ja mam fajrant – usłyszałem stwierdzenie Małgorzaty.
Podniosłem się z wersalki. Moja partnerka najwyraźniej była zadowolona, że zakończyła już swoją pracę na dzisiaj. Opuściłem pokój, lecz ku mojemu zdziwieniu w moim kierunku szła Marzena z ostatnią, z nastolatek.
– Gdzie jest Sylwia, jest może u was? – usłyszałem pytanie.
Kiwnąłem głową przecząco. Psycholog kazała mi zabrać ostatnią z dziewczyn – Renatę do miejsca spotkania. Sama wpadła do naszego pokoju.
– Dziękuje wam, pokazaliście nam wszystko w taki sposób… – zaczęła konwersację dziewuszka.
– Fajnie, że wam się podobało – odparłem i o chwili byliśmy w miejscu, gdzie miała odbyć się sesja.
Marzena pojawiła się po dłuższej chwili. Była wyraźnie zdenerwowana. Ogniskiem tego zdenerwowania była Sylwia.
– Wszystko w porządku? – zapytałem.
– Tak, Małgośka pilnuje mamy Piotrka, możemy zaczynać – odparł.
Pokrótce przedstawiła dziewczynie zasady spotkania. Gdy zaczęła mi przedstawiać, to co chciała Renata nagle ta jej przerwała.
– Napisałam tak, bo napisałam, moje pragnienie jest jednak inne – usłyszeliśmy.
– Słuchamy – odparła Marzena.
Dziewczyna była zblokowana. Widać było, że jest cholernie zawstydzona i speszona. Miała nam wyjawić jeden ze swoich większych sekretów.
– Śmiało Renato, mów, nikt oprócz nas się o tym nie dowie – zachęciła ją psycholożka.
Cała zarumieniona, z polikami w pąsach i ze wzrokiem wbitym w ziemię dziewczyna w końcu zdobyła się na odwagę.
– Chciałabym na tym spotkaniu z panem być nago – rzuciła tak cicho, że ledwo dało się to usłyszeć.
Zdębiałem. Nastała chwila ciszy. To stwierdzenie najwyraźniej zaskoczyło też naszą psycholog. Musiała mieć chwilę czasu, by to przetrawić.
– Renato, na pewno tego chcesz? – zadała jej pytanie.
Dziewczyna kiwnęła głową na tak. Patrzyłem na Marzenę. Miała chwilę zawahania. Jednakże dała mi znak, że na to się zgadza. Przekazała też tę informację dziewczynie.
– A ten pan mnie może rozebrać? – dorzuciła po chwili.
Sylwia kiwnęła mi głową na tak. Nie za bardzo mi to było na rękę. Zbliżyłem się do nastolatki. Ona drżała. Miał na sobie granatową dżersejową sukienkę długości midi z plisowanym dołem. W pasie był zawiązany jakiś pasek, za który w pierwszej kolejności się zabrałem. Opcja tak powolnego rozbierania kobiety podziałała na moje zmysły jak płachta na byka. Mój penis nie wiedzieć, czemu momentalnie przyjął pozycję na baczność.
– Radku, rozpięcie tego paska nic nie da, to tylko dodatek – usłyszałem podpowiedź od psycholożki.
Skąd do cholery miałbym wiedzieć, że to nic nie da? Sama dziewczyna pomogła mi w ściągnięciu sukienki przez głowę. Pozostał teraz w samym białym biustonoszu, cielistych rajstopach i widocznych pod nimi białych figach. Butów jakoś sama się pozbyła. Pochyliłem się i zacząłem zsuwać z niej cieliste rajtki. Poddawała się moim działaniom bez problemu. Gdy poczułem nylon to wiedziałem, że to jest mój fetysz na 100%… Penis stawał się coraz bardziej wilgotny i sztywny. Ściągnąłem jej w dół białe figi. Dało się dojrzeć, że jest podniecona. Rzut kątem oka na higieniczną wkładkę majteczek był tego dowodem. Ostatnim akordem było pozbycie się stanika. Sam, będąc zdrowo podniecony motałem się z zapięciem, aż w końcu pomogła mi z tym Marzena. Widok tych 16-letnich niewielkich jeszcze cycuszków działał lepiej niż afrodyzjak. Czułem wzrastające podniecenie. Staliśmy teraz przed sobą całkowicie nadzy – ja i 16-letnia dziewczyna.
– Ja nigdy nie miałam chłopaka, chłopcy w klasie się ze mnie śmiali, ja penisa widziałam tylko na zdjęciach i w filmach porno…. –zaczęła dziewczyna.
– Renatko, spokojnie –rzuciła nasza psycholog.
– Ja proszę, błagam, zróbmy to, co pan robił z partnerką w pettingu – rzuciła.
Marzena najprawdopodobniej widziała moje podniecenie, mogła też sobie zdawać sprawę jak podniecona jest nastolatka. To była cienka czerwona linia. Psycholog uśmiechnęła się.
– Radku, zgadzasz się? – zapytała.
Sam nie wiem, dlaczego kiwnąłem głową na tak. Rozum podpowiadał nie. Wycofaj się z tego. Jednak te wcześniejsze przeżycia chyba sprawiły, że przystałem na to. Dziewczyna, widząc przyzwolenie sama wzięła moją dłoń i nakierowała na srom. Jaka ona była wilgotna, jak tętniło jej wnętrze.
– O tak proszę – jęknęła, gdy mój palec zagościł w pochwie.
Bez pytania o zgodę zabrała się za stymulowanie penisa i jąder. To było cudowne. W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie pettingu z 16-latkom. Marzena coś do nas mówiła, lecz my byliśmy zajęci sobą. Jej ciało poczęło drżeć. Dobrze wiedziałem, gdzie i jak stymulować. Ona po tych zajęciach wiedziała, gdzie mnie stymulować. Zaczęła wykonywać ruchy biodrami. Staliśmy naprzeciw siebie w obecności pani psycholog i kwestia orgazmu była tylko chwilą. Najpierw doszła Renata. Sapiąc i wydając specyficzne dźwięki poczęła chwiać się na nogach, w chwili gdy ja osiągnąłem orgazm. Penis trysnął na jej brzuszek i po tym chwyciłem jej dłoń, by przestała mnie masturbować. Dziewczę opadło na kolana. Moja sesja dobiegała końca. Sama Renata nie była świadoma, co się przed chwilą wydarzyło.
– Radek już dość – rzuciła Marzena, stojąc nade mną.
Bardziej niż mną, Marzena zajęła się nastolatką.
– Masz dziewczynę, ale pochodziłbyś ze mną? – zapytała na koniec spotkania dziewczyna.
Nie odparłem na to pytanie. Już sama kwestia wytrysku nasienia w obecności osób trzecich była dla mnie nie do przyjęcia. Trudno się mi było przyznać, ale ten wystrzał mnie rozbroił. Marzena pozwoliła ubrać się dziewczynie. Nim tamta ta to zrobiła ponownie zbliżyła się do mnie.
– Rozumiem, że mnie nie słyszałeś, ale to było coś pięknego, nie miej wyrzutów sumienia, dla niej to było spełnienie marzeń – usłyszałem.
Dochodziłem do siebie. Z jednej strony byłem zadowolony, że pozbyłem się tego narastającego i opadającego podniecenia. Z drugiej zaś strony miałem do siebie pretensje, że nie opanowałem tego w sposób profesjonalny. Nastolatka ubrała się już kompletnie i można było zakończyć dodatkowe zajęcia. Zdawałem sobie sprawę, że wytrysk to kwestia czasu. Te bodźce, które dostałem spowodowały, że trysnąłem w tym momencie. Jedno co mnie wstydziło to obecność Marzeny. Była w każdej sytuacji postronnym widzem naszych działań, a także w pewnym stopniu w ostatnim akordzie naszym mentorem. Należało ją traktować jako członka naszego stada. Ostatni rodzice zabrali swoje pociechy i w tym momencie mogliśmy porozmawiać o dodatkowej premii za dwie godziny spędzone tutaj. Gdy już rozjechali się rodzice, a obiekt był tylko dla nas Sylwia pokazała swoje pazurki.
– I jak tam moi ludzie, dali radę – zapytała po zakończeniu zajęć.
– Tak, super ludzie – krótko odpowiedziała Marzena
– Marzenko, to dzielimy się kasą, to co było wcześniej, i to, co teraz – bełkotliwym głosem wrzuciła Sylwia.
– Najpierw swoim ludziom wypłać wynagrodzenie, a później pogadamy.
Niezadowolona rzuciła nam na stół naszą wypłatę.
– Wasza dola i nie myślcie o niczym więcej – rzuciła
– Sylwia, może porozmawiamy jutro… zaczęła delikatną rozmowę Marzena.
– Jakie jutro, dawaj kasę i spadamy stąd, młody prowadzisz – rzuciła Sylwia, wydając nam rozkazy.
Pozwalała sobie za dużo. Traktowała nas teraz, jak parobków. Postanowiłem działać.
– Pani Marzeno, wyjdźmy, musimy porozmawiać – rzuciłem, biorąc kobietę pod ramię.
Małgorzata wyszła z pomieszczenia razem z nami.
– Zdrajco, dupku jeden, wracaj – usłyszeliśmy.
Nie wyszła za nami. Weszliśmy z psycholog do pomieszczenia, gdzie wcześniej czekali rodzice. Było już późno. Wizja jazdy z pijaną i rozwydrzoną mentorką nie bardzo mi się widziała.
– Przyjmujemy twoją propozycję – zadecydowałem za nas dwoje.
Widać było, że ta informacja ją ucieszyła. Małgośka kiwnęła głową na znak, że akceptuje moją decyzję.
– Radek, ale już z nią nigdzie nie jedziemy, w dupie mam ten wyjazd za dwa tygodnie – postawiła warunek moja partnerka.
W pełni się z nią zgadzałem. Po dzisiejszym popisie nie miałem zamiaru mieć już z nią nic wspólnego.
– Nie jedziemy z nią dzisiaj, nie w takim stanie jak jest. Jest tu jakiś hotel, czy schronisko, gdzie moglibyśmy przenocować? – stwierdziłem i jednocześnie zapytałem.
Myślałem o osobnym pokoju dla Sylwii i dla nas. Planowałem, że gdy wytrzeźwieje to powiemy jej o zakończeniu współpracy.
– Z noclegiem nie powinno być problemu, zaraz zadzwonię do jednej z matek co tu była. Jej mąż jest właścicielem tego ośrodka. Dla was znajdzie się jeden domek, a ją położymy w archiwum, tam gdzie byliście – usłyszeliśmy od Marzeny.
Kamień spadł nam z serca. Gdy psycholog chciała jeszcze coś powiedzieć do pokoju wpadła Sylwia.
– Co tu knujecie z tą kurwą? – wypaliła wściekła.
– Sylwia uspokój się! – krzyknęła na nią Marzena.
Tego było już za dużo. Wszelakie hamulce jej już puściły. Stanąłem pomiędzy nią a Marzeną. Za moimi plecami stanęła Małgośka.
– Nigdzie nie jedziemy, wracaj do pokoju i połóż się spać, jutro na poważnie pogadamy – oznajmiłem.
Doktorka parsknęła śmiechem. Próbowała ruszyć w kierunku Marzeny, lecz jej to uniemożliwiłem.
– Wypierdalajcie do samochodu, ale to już, a ty zdziro dawaj naszą kasę – wrzasnęła.
Próbowała jakoś dostać się do Marzeny, lecz zblokowałem jej ruch. Małgośka wsparła mnie, wychodząc zza moich pleców i stając obok. Omiotła nas wzrokiem. Była wściekła. Zdawała sobie sprawę, że ma przeciwko sobie naszą dwójkę.
– Chuja dostaniecie, zwalniam was, na wasze miejsce mam innych i lepszych – zaczęła.
Bardzo nam to stwierdzenie o zwolnieniu teraz pasowało. Wykonała to, co mieliśmy jej powiedzieć jutro jak wytrzeźwieje. Nie za bardzo jednak miła była informacja, że nam nic nie wypłaci.
– Dawaj kasę Sylwia – wypaliła Małgośka.
– Spadaj mała kurewko, za co mam ci zapłacić? Za wywalanie tej kuciapy małolatom? Jara cię to i mokra jesteś na samą myśl o tym, że gówniarze patrzą. Powinnaś mi dopłacić, bo żaden normalny facet by na to twoje cipsko nie spojrzał, no chyba żeby mu dopłacono – uderzyła w Małgośkę cholernie mocno.
Przekroczyła cienką czerwoną linię.
– Zamknij ryj, pijaczko! Dawaj kasę!– ryknąłem na nią.
Parsknęła śmiechem, typowym dla pijanych.
– Odezwał się rajstopowy zboczeniec, któremu faja staje, gdy widzi zgrabne nogi w rajtkach. Tym swoim fiutkiem to kogo chcesz zadowolić, małolatę? Jak ci proponowałam seks, to spierdoliłeś w podskokach, bo taki jesteś cienki Bolek. Nadajesz się tylko do pokazywania tego pożal się Boże małego fiutka małolatom, które nie widziały prawdziwego kutasa – usłyszałem.
Waliła mocno i bez żadnych hamulców. To, co myślałem, że zostanie pomiędzy nami dwojgiem, wywlekała na światło dzienne. Miałem ochotę jej przywalić z pięści.
– Sylwia, przeginasz – rzuciła Marzena.
– Odezwała się piękna królewna. Spójrz w lustro i zobacz, jak wyglądasz, spasiona locho. Gdzie tobie do mnie? Jebał cię już ktoś? A jeśli tak, to chyba jakiś desperat – przywaliła psycholożce.
Postanowiłem nie pozostać dłużny tym obelgom. Pijane babsko za dużo sobie pozwalało i należało ją sprowadzić do parteru. Rozmawiała z nami językiem kawaleryjskiej stajni, więc takim językiem należało jej odpowiedzieć.
– Jebać pijaną starą babę byłoby dla mnie upokorzeniem – wypaliłem.
– Pierdolić się z 60-letnim dziadem za granty na projekt, to jest dopiero desperacja – odkryła skrywane karty Marzena.
– Ty nawet minety nie umiesz dobrze zrobić. Jak sobie przypomnę, jak się do mnie dobierałaś w hotelu, to mi się rzygać chce – dobiła ją Małgośka.
Wywaliliśmy pani doktor z grubej rury. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Z pewnością myślała, że przyjmiemy obelgi na klatę bez żadnej kontry. Widać było jej wściekłość na twarzy i w ruchach. Straciła inicjatywę w działaniu.
– Jebię was wszystkich, w dupie was mam, żadnej kasy nie dostaniecie, a tę za dodatkowe zajęcia mam w dupie – odparła i ku naszemu zdziwieniu zaczęła ściągać rajstopy.
Patrzyliśmy na to ze zdziwieniem i zażenowaniem. Z trudnością utrzymywała pion. Spódnicę podniosła tak, że było widać wszystko pod spodem. Nie spodziewaliśmy się takich jej działań. Pozbyła się rajstop razem z białymi figami.
– Masz, zboczeńcu, oto moja premia dla ciebie. Zwal sobie, majtki masz w promocji. Ja spierdalam z tego burdelu i jebie resztę kasy – powiedziała, rzucając mi w twarz zrolowane rajstopy wraz z majtkami.
Chwiejąc się, ruszyła w stronę wyjścia. Przez chwilę byliśmy tym faktem zaszokowani.
– Kurwa, ona ma zamiar jechać – uświadomiła nas Małgorzata.
Miała nad nami przewagę czasu. Te kilka, kilkanaście sekund naszej zwłoki działało na jej korzyść. Bez zastanowienia wszyscy ruszyliśmy za nią. Gdyby miała buty na obcasie, to byśmy ją dogonili. Niestety tak nie było. Gdy doszliśmy do jej Golfa, siedziała już w środku i, co gorsza, zablokowała drzwi. Stanąłem przed maską pojazdu. Małgośka wraz z Marzeną stały po obu stronach pojazdu przy drzwiach.
– Sylwia, nie rób głupot, wysiadaj – wrzeszczała Małgorzata.
– Wysiadaj, pogadajmy – usłyszałem z ust Marzeny.
Nic sobie z tego nie zrobiła. Przez szybę usłyszeliśmy tylko „Spierdalajcie” i odpaliła silnik. Miałem nadzieję, że mając mnie przed maską pojazdu nie ruszy. Tak też się stało. Wrzuciła wsteczny bieg i wycofała gwałtownie na dużą odległość. Nim zdołaliśmy coś zrobić, minęła nas bez problemu. Wszyscy rzuciliśmy się w pościg, chcąc ją zatrzymać. Nie zdołaliśmy. Pijana pojechała, zostawiając nas bezradnych.
– Przecież ona może kogoś zabić – stwierdziła Małgośka.
– Trzeba zadzwonić na policję – słusznie zauważyła Marzena.
Gdybyśmy mieli 100% pewności, że nikomu obcemu ona nie zrobi krzywdy, pewnie nie podjęlibyśmy takiej decyzji. Teraz biegiem wróciliśmy do budynku. Jedyny telefon znajdował się w pomieszczeniu tuż przy wejściu. Marzena wybrała numer 997 i po kilkunastu sekundach oczekiwania nawiązała połączenie. Rozmawiała, a my podaliśmy jej markę, kolor i numery rejestracyjne pojazdu. Psycholog doprecyzowała tylko potencjalną trasę. Nikt z nas nie miał oporów, że tak postąpiliśmy.
– Policja przyjęła zgłoszenie, wysyłają patrol – usłyszeliśmy, gdy Marzena zakończyła telefoniczną rozmowę.
Emocje wcale nie opadły. Wkurzeni, mocno zdenerwowani i ogólnie rzecz biorąc, wkurwieni, byliśmy teraz jednym kłębkiem nerwów.
– Idźcie do pokoju, zadzwonię do Jerzego w sprawie noclegu – powiedziała psycholog.
Wraz z Małgośką wróciliśmy do archiwum. W głowie cały czas mieliśmy to, co wydarzyło się przed chwilą. Wymieniliśmy parę zdań na ten temat. Po kilku minutach weszła do pokoju Marzena.
– Możecie zostać, jak długo chcecie, macie też zapewniony transport na dworzec. Mama Agnieszki kazała was pozdrowić i uściskać. Po powrocie z zajęć dziewczyna tylko o was mówi i jest odmieniona – oznajmiła nam dobrą wiadomość.
– To twoja zasługa – wrzuciła Gośka, patrząc na mnie.
– Nie, nasza wspólna – skorygowała ją psycholog.
– Otworzyłam wam domek numer 11. To najlepszy, taki dla VIP. Odpaliłam tam elektryczne grzejniki, bo jest trochę zimno. Na razie zostańcie tutaj, do czasu, aż się nagrzeje. Pojadę na razie kupić nam coś do jedzenia i picia. W godzinę powinnam się wyrobić – poinformowała nas Marzena i wyszła z pokoju.
– Nam? – zapytała Małgośka.
– Nie zostawię was po tych emocjach samych. Domek VIP ma dwie oddzielne sypialnie, ale nie ma łazienki. Zostanę z wami do rana i podrzucę na dworzec, jak się wyśpicie – odparła.
Nie widziałem w tym nic dziwnego. Po prostu pragnęła towarzystwa po tych przeżyciach dnia dzisiejszego. Od Sylwii wiedzieliśmy, że jest rozwódką i mieszka sama.
– Piwo, wino czy coś mocniejszego? – zapytała, czytając w naszych myślach.
– Wino, półsłodkie – zadecydowała za nas Małgośka.
Nim psycholog opuściła nas i wyjechała z ośrodka swoim białym Polonezem Caro, oboje wykonaliśmy telefony do domu, informując, że przyjedziemy następnego dnia. Zostaliśmy na tym odludziu sami. Mając na względzie, że w domku nie ma łazienki, postanowiliśmy wziąć kąpiel tutaj. Żadne z nas po tych przeżyciach nie miało ochoty na jakieś figle i wspólne kąpiele. Najpierw poszła Małgośka, a potem ja.
– Radek, a kaseta? – zapytała mnie Małgośka, gdy wróciłem z kąpieli.
W całych tych nerwach i ogólnej kłótni zapomnieliśmy o dowodzie naszych figli. Powoli dochodziliśmy do emocjonalnej stabilności i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co tu się wydarzyło.
– Wróci to, od razu zagadamy – odparłem.
Marzena wróciła po dobrych dwóch godzinach. Mieliśmy już obawy, czy nie wystawiła nas do wiatru. Najwyraźniej przebrała się, gdyż teraz miała na sobie „małą czarną” sukienkę z rękawami ¾, czarne rajstopy i czółenka w czarnym kolorze na średnim obcasie. Nie pasowało to do niej. Było w stosunku do jej figury jakieś takie niepasujące. W tamtej stylizacji było jej korzystniej. Ta, niestety, nie maskowała niedoskonałości jej ciała. Zabraliśmy swoje rzeczy i przeszliśmy do domku, jaki nam wskazała, zamykając główny budynek.
W środku było już ciepło. Dwie godziny pracy elektrycznego grzejnika zrobiło swoje. Na stole wylądowały dwie butelki „Sangrii”, paluszki krakersy i przygotowane przez nią kanapki z wędliną. Ze smakiem zjedliśmy przygotowane kanapki i wypiliśmy po lampce wina. Wszyscy pragnęliśmy się odstresować. To było naturalne w takim przypadku. Nasze rozmowy z początku były nijakie, ale po kolejnych dawkach alkoholu stawały się coraz śmielsze. W końcu Małgośka wzięła się na odwagę.
– Kaseta, chcielibyśmy kasetę – rzuciła.
– Oczywiście, pamiętam o tym. Idziemy na papierosa? – zaproponowała.
Wyszliśmy przed domek. Poczęstowała nas „Carmenami”. Psycholog szybko wypaliła i poszła do domku. Gdy wróciliśmy to czekał nas szok. Marzena siedziała na wersalce w samych czółenkach i samonośnych czarnych pończochach. Jej piersi zasłaniał czarny koronkowy biustonosz. Zdębieliśmy na ten widok.
– Usiądźcie proszę. Skoro mamy współdziałać, to musimy poznać się lepiej. Was już widziałam nago, Tu jest kaseta, tak jak obiecałam. Oglądniemy ją razem teraz? – zaproponowała.
Byliśmy w szoku. Nikt z nas tego się nie spodziewał. Nasze głupie miny, w tym momencie musiały jej dawać dużo do myślenia. Nie pytając nas o zgodę, wsadziła do wnętrza magnetowidu kasetę VHS. Wcześniej odpalony 25-calowy telewizor miał teraz pokazać nam nasze figle. Marzena sprawnie przesunęła kasetę do odpowiedniego momentu i zatrzymała projekcję. Popatrzyła na nas lubieżnym wzrokiem. Pokój wypełniony był erotyzmem.
– Rozbiorę was teraz – oznajmiła i zbliżyła się do mnie.
– Ale, pani Marzeno… – bąknąłem zaskoczony.
– Ci… – odszepnęła, przykładając mi palec do ust.
Nie zrobiłem nic, gdy zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Stałem jak kołek, poddając się jej. Zdjęła koszulę, a następnie podkoszulek. Czułem jak penis staje się twardy. Obiema dłońmi dotykała mój tors. Przeszły mnie ciarki. Jej dłonie zsunęły się ku dołowi i zaczęta rozpinać spodnie. Przykucnęła i sprawnie zsunęła je razem z majtkami. Uwolniony penis wystrzelił i sterczał centralnie przed jej twarzą. Spojrzałem w dół i pomogłem jej przy zsunięciu spodni z majtkami. Zdjęła moje skarpetki. Tkwiłem teraz przed nią całkiem nagi. Małgośka patrzyła na to, co się dzieje, z niedowierzaniem. Kobieta oceniła mój sterczący organ i bezwstydnie wysunęła język. Dłonią ściągnęła napletek i musnęła fallusa języczkiem. Przeszedł mnie dreszcz przyjemności.
– Och – jęknąłem.
Wstała z kolan i chwyciwszy mnie za dłoń, podprowadziła do Małgośki.
– Pomóż mi ją rozebrać – poprosiła, klękając.
Sparaliżowana Gośka stała i patrzyła jak ją rozbieramy. Marzena wsadziła dłonie pod sukienkę i zrolowała rajstopy wraz z figami. Moje palce rozpinały guziki sukienki. Bez żadnego sprzeciwu pomogła zdjąć z siebie rajstopy z majtkami. Na podłodze wylądowała rozpięta sukienka. Dziewczyna pozostała w samym białym staniku. Marzena nadal klęcząc wsadziła jedną z dłoni pomiędzy uda dziewczyny. Najwyraźniej dotknęła ją w czułe miejsce, bo Małgośkę przebiegł dreszcz i zamknęła oczy. Psycholog wstała i podeszłą do stolika, gdzie leżała jej torebka. W momencie gdy uporałem się z haftkami biustonosza i odrzuciłem go na bok wróciła do nas i wręczyła mi białą kopertę.
– To dla was, całość co zapłacili rodzice za nadgodziny. Wychodzi nieco więcej niżbyście dostali od tej pijaczki po tym, co tu powiedziała – usłyszałem, biorąc kopertę w dłoń.
Zbliżyła się do magnetowidu i zapuściła kasetę. Staliśmy nadal oszołomieni tym, co się tutaj działo. Patrzyliśmy to na nią, to zaś na zapis video naszych harców. Jakość nagrania może nie była rewelacyjna, lecz łatwo można było nas rozpoznać. Nim usiadła na wersalce sprawnie pozbyła się czarnego koronkowego biustonosza. Oczom naszym ukazały się jej piersi. Nie miały takiej jędrności jak cycuszki Małgośki. Były podobnej wielkości. Cała jej sylwetka posiadała jakieś tam mankamenty. Delikatny brzuszek, średnio zgrabne nogi. Tam na dole nie była wydepilowana, widać było niezbyt bujne owłosienie łonowe. Usiadła na wersalce.
– Zapraszam, siądźcie – powiedziała, wskazując nam miejsce obok siebie.
Jak w transie usiedliśmy obok niej.
– Zapraszam na seans – usłyszałem i poczułem jak bierze moją dłoń i kładzie na swojej piersi.
Ujęła również dłoń Małgorzaty i skierowała ją pomiędzy swoje uda.
– Marzeno… – szepnęła Małgośka zaskoczona.
– Ciii, nic nie mów, oglądaj – szepnęła do niej i obróciła twarz w moim kierunku.
Wzięła moją drugą dłoń i położyła na udach. Dokładnie w miejscu, gdzie była koronka pończochy. Musiałem zmienić nieco pozycję na bardziej bokiem do niej.
– Nie wstydź się, wiem, że chcesz tego dotykać – szepnęła bardzo cicho.
Poczułem fakturę pończochy. Wstyd się przyznać, lecz dotyk nylonu działał na mnie piorunująco. Zarówno dotyk, jak i widok. Huśtawka nastrojów dzisiejszego dnia, wypity alkohol spowodowały, że nie protestowaliśmy i poddawaliśmy temu scenariuszowi. Gdy tylko ułożyła nasze dłonie w odpowiednich miejscach swego ciała bez zażenowania skierowała swe dłonie na nasze narządy płciowe. Poczułem jak delikatnymi, kolistymi ruchami palców drażni delikatnie odsłoniętą główkę członka. Mimowolnie, nie chcąc pozostawać dłużny pieściłem piersi i owleczone nylonem udo. To było coś nadzwyczajnego. Całą trójka pieściła się wzajemnie, a na ekranie telewizora leciał film z naszych harców. Już od pewnej chwili ten niewielki domek stał się areną perwersyjnych pieszczot. Czułem jak twardnieją Marzenie brodawki. Była podniecona podobnie jak my. Jej ruchy na penisie stały się wyrazistsze. Całą dłonią operowała na fallusie i mosznie.
– Mocniej Gosiu i Radku – poprosiła.
Mieliśmy razem z Gośką zamknięte oczy. Czułem jak ptaszek staje się coraz bardziej wilgotny. Piersi kobiety falowały. Ugniatałem je mocno i bardziej agresywnie stymulowałem nabrzmiałe brodawki. Poczułem w końcu, jak swoją dłonią obejmuje penisa i zaczyna wykonywać wiadome ruchy. Puls stał się szybszy, zmysły szalały.
– O tak dobrze, dobrze – jęknęła, dając znać, że nasze pieszczoty są właściwe.
Czuła nas, a my ją. Mój penis pulsował, jej piersi i uda też były podatne na odpowiednie bodźce.
– Och, aaa – wyrzuciłem z siebie zdając sobie sprawę, że orgazm to tylko kwestia czasu.
– Dobrze ci – szepnęła i poczęła wykonywać szybsze ruchy dłonią.
– Taaak – wydobyłem z siebie i po chwili trysnąłem nasieniem.
Ciało przeszyły dreszcze przyjemności i ekstaza. Nie przestawała i dalej wykonywała ruchy, a z penisa strzelały kolejne porcje ejakulatu.
– Już, przestań – jęknąłem, widząc, że nie przestaje.
Wiłem się teraz. Przestałem ją pieścić. Chwyciłem jej dłoń, by nie wykonywała kolejnych ruchów. Marzena jednak była w fazie ekstazy. Poczęła głośno jęczeć. Puściła w końcu ptaszka i zwróciwszy się w kierunku Małgorzaty jedną dłonią podtrzymywała jej dłoń stymulującą pochwę, a drugą zaś skierowała na piersi dziewczyny. Penis wypluwał z siebie ostatnie porcje nasienia. Część ejakulatu wylądowała na pończosze Marzeny, część na wersalce i na moim brzuchu.
– Mocniej, o tak, tak chcę – wyrzuciła z siebie Marzena i dłonią Małgośki kierowała jej działania w odpowiednie partie swego wnętrza.
Małgorzata miała zamknięte oczy, lecz widać było, że przez jej ciało przechodzą już spazmy zbliżającego się orgazmu.
– Ouuu – usłyszałem z ust mojej partnerki i zdałem sobie sprawę, że dochodzi.
Jej ciało przeszyła fala dreszczy. Odrzucała głowę na prawo i lewo, przygryzała wargi. Drżała cała i mimowolnie wykonywała ruchy frykcyjne.
– Gosiu, nie przestawaj, proszę – prosiła Marzena.
Jaki orgazm miała nasza psycholog to chyba tylko ja widziałem. Wiła się w ekstazie i jęczała niesamowicie. Wydobywała nieartykułowane dźwięki i bezwstydnie jedną z dłoni stymulowała piersi. Kolejne fale orgazmu przeszywały jej ciało. Była jak w amoku. Nie panowała nad tym, co robi. Jej frykcyjne ruchy były dzikie i nie do opisania.
– Ooo och – wydobyła z siebie i opadła na oparcie wersalki.
Było po wszystkim. Każde z nas doszło. Wszyscy na jednej wersalce odpoczywaliśmy po tej wzajemnej masturbacji. Nietypowym, trójkącie wzajemnych pieszczot bez penetracji. Mój penis stał się mały. Czułem, jakbym przewalił wagon węgla.
– Jezu, co my zrobiliśmy – pierwsza odezwała się Małgośka.
Na telewizorze już dawno nie było obrazu naszych harców.
– Poznaliśmy się bliżej, to niezbędne w dalszej współpracy – odpowiedziała jej psycholog.
Wraz z Małgorzatą zaczęliśmy z podłogi podnosić nasze ubrania i bieliznę.
– Czy to konieczne? zostańmy nago, musimy obgadać naszą dalszą współpracę, bądźmy na luzie – zastopowała nas Marzena.
Zsunęła z siebie czarne, częściowo upaćkane moim nasieniem pończochy.
– Chcesz, są z twoim podpisem genetycznym – powiedziała, podsuwając mi zwitek nylonu.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Odłożyliśmy trzymane w dłoniach elementy naszej garderoby. Marzena zaproponowała wyjście na papierosa. Cała nasza trójka, kompletnie naga wyszła na dwór. Gdy wróciliśmy już spokojni i odstresowani zasiadaliśmy do negocjacji.
– Dziękuję, nawet nie wiecie jak mi tego brakowało – rzuciła na wstępie.
Gadaliśmy jeszcze ponad dwie godziny. Konkretnie i rzeczowo. Nie było już aury erotyzmu. Uciekła, w momencie gdy wyszliśmy na papierosa. W domku było miejsce dla trzech osób, lecz dwa łóżka. Pozostało teraz podzielić się jak, kto śpi. Stanęło na tym, że kobiety idą razem, a ja zostaję sam. Nie ukrywam, było mi to na rękę. Gdyby Marzenie przyszły do głowy jakieś kosmate myśli, to miałaby ze mnie niewielki pożytek. Gośka przeliczyła pieniądze i okazało się, że dostaliśmy jeszcze lekko górkę od tych rodziców. Ogólnie nie wypadliśmy finansowo na tym źle. Gdyby Sylwia zgodnie z groźbami wypłaciła nam tylko gołe wynagrodzenie mielibyśmy mniej niż teraz.
Przedstawiona nam przez Marzenę wizja współpracy prezentowała się dobrze i obejmowała szerokie spektrum działań. Zmęczeni położyliśmy się spać. Padłem jak zabity i choćby nawet kobiety coś tam ze sobą w nocy chciałyby pofiglować, to i tak bym tego nie słyszał. Nastawiony budzik obudził nas o właściwej porze. Wypoczęci i najedzeni zostaliśmy przez psycholog odwiezieni na dworzec.
– Dziękujemy i do zobaczenia – rzuciła na koniec Małgośka.
– Do zobaczenia, Mam tu dla ciebie Radku mały prezent, co być nie zapomniał, zrobisz z tym, co zechcesz – odparła Marzena i wręczyła mi coś w papierowej małej reklamówce.
Zajęliśmy miejsce w wagonie. Psycholog poczekała, aż skład odjedzie, machając nam na do widzenia. Byliśmy w przedziale sami.
– Co tam dostałeś, pochwal się – rzuciła ciekawska Małgośka.
Sam byłem ciekaw, co to za prezent. Rzuciłem okiem do wnętrza torby i już wiedziałem.
– Ale jaja, Sylwii rajstopy i majtki – wypaliła Gośka, widząc zawartość.
Pociąg wjechał na jakiś most. Otworzyłem okno przedziału i wyrzuciłem te części damskiej garderoby przez nie.
– Mówiła, żebym się w nie spuścił, lecz niedoczekanie jej, to poniżej mojej godności – dodałem.
Małgorzata skwitowała to głośnym śmiechem. Do domów dotarliśmy bez problemu. Pożegnaliśmy się czule. To co razem przeżyliśmy jakoś nas do siebie zbliżyło. Czekaliśmy na telefon od Marzeny. Współpraca z Sylwią przeszłą do historii jako nic nie znaczący epizod.

EPILOG
Parę dni po naszym wyjeździe w miejscowej gazecie, gdzie występowaliśmy ukazała się krótka informacja.
„W dniu funkcjonariusze KPP w …. Podjęli próbę zatrzymania do rutynowej kontroli drogowej pojazdu marki VW Golf o numerach rejestracyjnych ……… Kierująca pojazdem 39-letnia Sylwia G. nie zatrzymała się do kontroli, w wyniku czego funkcjonariusze podjęli pościg. W lesie pomiędzy wsią……… a wsią ……. kierująca w wyniku nadmiernej prędkości straciła panowanie nad pojazdem, w wyniku czego uderzyła w drzewo. Kierującą pojazdem w ciężkim stanie zabrano do Szpitala w …… W wyniku wstępnych badań okazało się, że Sylwia G. prowadziła pojazd w stanie nietrzeźwości (1,8 promila). Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w ……”.

Jammer106

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 12723 słów i 72642 znaków. Tagi: #cfnm #cmnf #masturbacja

4 komentarze

 
  • Użytkownik Gazda

    To jest dobre😀

    47 minut temu

  • Użytkownik Hart

    Czy to koniec? A może początek czegoś co dopiero nabierze emocjonującej relacji? Jest super przepełnione erotyzmem i fascynacją. A może dorzucić tu trochę romantycznego uczucia. Przecież nie wszystko musi się kończyć rozładowaniem.  
    Myślę że nie zostawisz tego na tym etapie i dasz się porwać wyobraźni pisarskiej. Liczę na Ciebie 👍🏻😊

    6 godz. temu

  • Użytkownik Jammer106

    @Hart niby zacząłem kiedyś kontynuację, ale nie dokończyłem. Czy romantyczne wstawki by tu pasowały no nie wiem. Młodzi robią to dla kasy. Ten specyficzny trójkąt z Marzena trochę to burzy.
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

    19 minut temu

  • Użytkownik Pumciak

    Mam nadzieje na następne części tego opowiadania natomiast pani psycholog okazała się być wredną szantażystką ,a co do Utulji to jes to najlepsze opowiadanie jakie czytałem na tym portalu

    10 godz. temu

  • Użytkownik Ask

    Dość ciekawa fabuła. Jest trochę 'przeskok' pomiędzy I i II częścią, dotyczący postaci Sylwii - w I jest dość fajną osobą, oczywiście z pewnymi 'haczykami', parciem na kasę, alkoholowa libacja w samochodzie, ale ogólnie uczciwą (raczej), motywuje swój stan alkoholowy odreagowaniem stresu.
    W II części wychodzi z niej chciwa, nieuczciwa suka, zagarniająca pieniądze młodych ludzi, brak jakiegokolwiek panowania nad alkoholizmem. Trochę naciągany ten przeskok, no, ale nie czepiajmy się - to tylko fikcja, Twoja fikcja i Twoja fabuła. W sumie, jakby na czarodziejskim dywanie latała, też by mogło być.
    Natomiast postać pani psycholog. Tu imię Marzena pojawia się tak trochę nagle, najpierw pani psycholog, potem nagle Marzena. No, OK. Ale nie akceptuję w tej osobie jednego: szantażu. Bo przecież zagrożenie upublicznieniem kasety z figlami Gosi i Radka, jeżeli nie zgodzą się na drugą część pokazu - to było wymuszenie korzyści przy pomocy groźby, czyli zwykły, ordynarny szantaż. Zgodnie z artykułem 191 § 1 Kodeksu karnego, za szantaż grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat. I tu postać tej pani staje się dla mnie absolutnie negatywna. Gdybym był na miejscu Radka, to - mając Gosię za świadka - zgłosiłbym sprawę prokuraturze. Bo zawsze tak należy niszczyć szantażystów - największe mendy ludzkości, moim zdaniem. A w Twoim opowiadaniu Marzena jest chyba raczej oceniana pozytywnie: daje młodym pieniądze, zajmuje się nimi, uprawia petting.  
    To już łatwiej usprawiedliwiłbym pijaną w sztok Sylwię za jej wybryki, których - w tym stanie upojenia - nie kontrolowała, i za które poniosła z pewnością surowe konsekwencje (za jazdę w takim stanie - do 3 lat + poważne grzywny; za niezatrzymanie na wezwanie policji - 3 miesiące do 5 lat pozbawienia wolności; sumarycznie za to wszystko , jeżeli była niekarana - 2-3 lata bezwzględnej odsiadki, chyba, że miałaby świetnego adwokata).
    Ale ponieważ to tylko fabuła - Twoja opowieść - oceniam ją na dobry (może z małym plusem). Pokazałeś trochę erotyzmu w niezłym guście, a także skomplikowaną intrygę. Do Twoich najlepszych dzieł (Strażniczka, Rescuer, Bałtycki rybak dusz, Utulnia) - nie doskoczy, ale oceniam pozytywnie.

    Pozdrawiam

    Ask

    18 godz. temu

  • Użytkownik Jammer106

    @Ask Marzena nigdzie nie mówi że upubliczni kasetę, kończy wyrazem albo... i może to znaczyć wiele lecz od razu do głowy przychodzi jedno. Bierz pod uwagę że to lata 90. Nawet gdyby zgłosili to. Proces, wstyd, i psycholog się wywinie. Powie że mógł to rozprowadzić ktoś z ochrony co miał dostęp do kamer, właściciel ośrodka. Słowo przeciwko słowu. Trudny proces a wstydu dla młodych ludzi co niemiara.
    Psycholog widzi w jakiej są sytuacji i chce ich podkupić. Używa kasety jako broni ostatniej szansy i w pewien sposób ratuje ich z toksycznej współpracy z Sylwią. Gdyby się zgodzili bez delikatnego niewypowiedzianego szantażu pewnie ową kasetę zachowałaby dla siebie.
    Sylwia już w pierwszej części daje symptom osoby z uzależnieniem. Nawala się, puszczają jej hamulce moralne. To takie niewinne objawy że coś z nią nie tak.  
    Wiem , wiem czekasz na Strażniczkę - piszę się. To moje stare opowiadanie, wyciągnięte z czeluści komputera i obrobione nieco. Musze dać też coś innej grupie Czytelników.  
    Dziękuję za ocenę i Pozdrawiam

    17 godz. temu