Pieniądze za nagość (III) "Art Class I"

Pieniądze za nagość (III) "Art Class I"Minęły ponad dwa miesiące od pamiętnego wyjazdu zarobkowego z Małgorzatą Łęczyńską. Nastał wrzesień, ładny, pogodny i ciepły. Z Małgosią spotykałem się od tamtego czasu kilkakrotnie. Przyznać muszę, że prawie każde spotkanie kończyło się seksem. Zbliżyły nas tamte wydarzenia, i zostaliśmy partnerami. Żadne z nas nie zaangażowało się w jakiś związek i traktowaliśmy ten seks, jako niezobowiązujący żadnej ze stron.
Za zarobione pieniądze pojechałem na dwa tygodnie na półwysep helski, Małgorzata zaś była na krótkim wypadzie nad Balatonem. Tamte przeżycia powoli zastępowały inne. Nie traktowaliśmy odległej przygody, jako coś, co zrujnowało nam psychikę i pokaleczyło emocjonalnie. Po prostu zgodziliśmy się na coś więcej, niż ustalaliśmy i tyle. Zdziwiłem się gdy we wtorkowe popołudnie zastałem ją przed moją szkołą. Szybko pożegnałem się z kolegami z klasy i podszedłem do niej.
— Cześć, co słychać, stęskniłaś się? — zapytałem.
— Chodź, jest sprawa do obgadania — odparła krótko i pociągnęła mnie za rękę.
Poszliśmy do pobliskiego parku. Usiedliśmy na ławce w bocznej alejce.
— Mów, o co chodzi? — zapytałem, gdyż obawiałem się informacji o tym że jest w ciąży.
Zabezpieczaliśmy się, lecz nie można było wykluczyć, że prezerwatywa pęknie. Stosowałem klasycznego „Stomila”, a ten model nie cieszył się dobrą opinią w ocenie użytkowników. Dlatego, gdy dziewczyna poczęła mówić, co ją tu przygnało, odetchnąłem z ulgą.
Pokrótce chodziło o to, że odezwali się do niej się z wiadomej szkoły, gdzie mieliśmy pokaz z informacją, że Dom Kultury prowadzący zajęcia dla „seniorów” w ramach Uniwersytetu trzeciego wieku byłby zainteresowany naszym udziałem jako modeli dla sekcji malarstwa. Zajęcia miały być w cyklu dwudniowym tj. w piątek po południu i sobota cały dzień. Gwarantowano nocleg w pokojach gościnnych tegoż Domu Kultury, dietę, zwrot kosztów dojazdu tam i z powrotem oraz wynagrodzenie.
Nie było ono tak wysokie, jak za ostatni nasz „występ”, lecz kwota, jaką zaproponowano, nie była na poziomie jałmużny. Miejsce było kilkadziesiąt kilometrów od ostatniego naszego wojażu i co najważniejsze, dojazd tam nie stanowił problemu.
— Wiesz co, aby znowu nie okazało się, że wpieprzymy się na jakąś minę. — przerwałem.
— Nie my, tylko ty — odparła.
Zaskoczyło mnie. Nie przerywając, postanowiłem spokojnie wysłuchać jej do końca. Z tego, co się dowiedziałem, potrzebowano tam kobiety młodej, lecz o bardziej obfitych kształtach, gdyż planowano rysować lub malować chyba coś z Rubensa. Jak to Małgorzata stwierdziła – to ona się nie kwalifikuje i miała rację. Była młodą, szczupłą, zgrabną dziewczyną i nijak nie miała atrybutów kobiet ‘rubensowskich”.
— Nic bardziej wyuzdanego niż to, co było ostatnio tam nie będzie, bo uczestnicy to emeryci powyżej pięćdziesiątki. Podstarzałe babki i dziadki nie mają co robić i ubzdurała im się nauka rysunku. Cudem będzie, jak nie zejdą na zawał, jak zobaczą kawałek młodego cycka, cipy i twojego sterczącego fiuta – uspokoiła moje obawy.
Następnie dowiedziałem się, że pokoje będą do niedzieli rana, w sobotę po zajęciach jest jakaś kameralna kolacja, a umowa ma być podpisana na miejscu. Podała nazwisko dyrektora tego Domu Kultury i adres oraz telefon kontaktowy.
— I co z tego, jak ty nie jedziesz, samego mnie nie chcą — stwierdziłem, gdy zakończyła.
— Znalazłam kogoś, kto pojedzie z tobą, spełnia wymogi i się zgodził. Na dodatek znasz tę osobę – odparła z uśmiechem.
Zaskoczyła mnie. Była obrotna, miała wigor i zmysł organizacyjny. Pomimo faktu, że analizowałem wszystkie znane mi dziewczyny o lekko mocniejszych kształtach i będące tak odważne, by wystąpić nago przed innymi osobami, nie znalazłem takiej osoby.
— Kto to? — zapytałem.
— A, zgadnij? — odparła, przekomarzając się ze mną.
Zachodziłem w głowę, kto to mógł być i nie znalazłem odpowiedzi.
— Anka Stelmaszczyk — szepnęła cicho.
— Anka… — rzuciłem z niedowierzaniem, przypominając sobie koleżankę z podstawówki.
Rzeczywiście, była solidnie zbudowana, jak ją zapamiętałem z ósmej klasy. Jednak nigdy, ale to nigdy nie pomyślałbym, że stać ją będzie, to chodzące usposobienie czystości i cnoty na tak odważny ruch. Byłem w szoku i przez dłuższy czas nie wiedziałem co odpowiedzieć.
— Gadałam z nią, powiedziałam o co chodzi i że oboje byliśmy na czymś podobnym i było w porządku, poinformowałam ją o tym wszystkim i też byłam w szoku, że przystała od razu bez żadnej zwłoki — usłyszałem.
— Zgadzasz się? — zapytała, widząc moje niezdecydowanie.
— Ty, słuchaj, co Ance powiedziałaś o naszym wyjeździe, chyba nie wszystko… — rzuciłem z innej beczki.
— Nabajałam, że byliśmy na prawie identycznej imprezie tylko dla młodzieży, o tym wiesz, nic nie mówiłam, za to sporo musiałam jej opowiedzieć o tobie – przerwała.
Podnosiła mi ciśnienie. Wiadomo, co tam baby gadają o chłopach między sobą?
— Małgośka… - wyrzuciłem z siebie nerwowo.
Widziała, że jestem zestresowany i bawiło ją to. Pochyliła się i usta swe skierowała w kierunku mojego ucha.
— Powiedziałam jej, że masz fajnego, dużego kutaska i że ci stoi jak słup — szepnęła i parsknęła śmiechem.
— Ja cię chyba zabiję cholero — odparłem i objąłem ją ramieniem.
Oboje śmieliśmy się tak, że idąca para staruszków zwróciła na nas uwagę. Moja dłoń zjechała na jej udo. Delikatnie chwyciła ją i odsunęła.
— Też bym chciała, ale niestety, mam okres i nici z figli — szepnęła cicho — Rozumiem, że się zgadzasz — dodała.
Kiwnąłem twierdząco głową. Przypływ kolejnej porcji kasy za jakieś tam statystowanie nago dla grupy emerytek i emerytów wydawało się prościzną przy tym, co musieliśmy zrobić ostatnio. Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę swoich domostw. Z kontynuowanej rozmowy dowiedziałem się, że zdjęcie Anki (całej ubranej postaci) wysłane zostało faksem do Domu Kultury i została ona wstępnie zaakceptowana. Mojego zdjęcia nie potrzebowali.
— Ale kto nas polecił? — zapytałem.
— Nasza pani psycholog ze szkoły, jej dobry znajomy jest dyrektorem w tym Domu Kultury i podobno dostaliśmy niezłe referencje, nawet od samej pani dyrektor.
— Mam nadzieję, że nie opowiadała znajomemu wszystkiego w szczegółach? — bąknąłem.
— Ma podpisaną klauzulę poufności i nie mogła za bardzo paplać, podobnie jak i my, nie pamiętasz umowy? — uspokoiła mnie.
Rzeczywiście, wszystkie strony tamtego pamiętnego szkolenia pod rygorem kary musiały zachować przez pieć lat rygor poufności co do przebiegu szkolenia. Na koniec dowiedziałem się, że Anka ma się spotkać ze mną niebawem, a rozmowy „kontrahenckie” pilotować będzie Małgosia.
— Słuchaj, coś ty taka chętna, wietrzę tu jakiś spisek? — rzuciłem na odchodne.
— Anka odpala mi piętnaście procent za pośrednictwo, ty zapłacisz mi w naturze, tylko zrób coś z tą erekcją, żeby staruszkom nie wyszły malunki porno — odpowiedziała szeptem, całując mnie w policzek.
No, cała Gośka. Potrafiła i na tym zarobić. Była urodzonym organizatorem.
— Pracuję nad tym, bywałem nawet w Chałupach, na plaży golasów i mi nie stawał — odszepnąłem, nie kłamiąc w tej kwestii.
— A, o tym twoim wiesz czym, to musiałam opowiedzieć, bo była bardzo ciekawska — dogryzła mi na odchodne.
Wracałem do domu, kombinując co by tu wymyślić na ten wyjazd. Miał być za kilka dni. Wchodząc do domu miałem już przygotowaną bajeczkę. Co do nieszczęsnej erekcji, z którą mierzyłem się ostatnim razem to rzeczywiście, gdy tylko pogoda sprzyjała, bywałem na plaży naturystów w Chałupach.
Początkowo bywały niekontrolowane wzwody, które maskowałem, kładąc się na brzuchu. Z czasem, gdy nieco spowszedniała mi nagość, nastąpił postęp. Mogłem swobodnie przechadzać się nago brzegiem morza bez ryzyka przypadkowego wzwodu. Naturalność nudystów, brak gapienia się w wiadome miejsca była pomocna. Wpływ na to miały stosunki seksualne z Małgorzatą.
Spotkanie z Anną Stelmaszczyk zostało przez Małgosię zorganizowane już na drugi dzień. Wstępnie umówiliśmy się na 17:30 przy pasmanteryjnym sklepie, gdzie pracowała. Małgośka podała mi adres i o umówionej godzinie czekałem w tym rejonie. Parę minut przed 17:30 ze sklepu wyszła kobieta, która okazała się moją szkolną koleżanką. Zamknęła sklep i odwróciła się, szukając mnie wzrokiem. Ubrana w spódnicę poniżej kolana, cieliste cienkie rajstopy, buty na delikatnym obcasie i jakiś chyba żakiet (nie za bardzo znam się na tej części garderoby) nie wyróżniała się z tłumu.
Gdy mnie dojrzałą podniosła rękę, na co odpowiedziałem tym samym. Ruszyliśmy w kierunku siebie. Lustrowałem ją od stóp do głów. Podobny wzrost co Małgośka, o wiele większy, lecz nie przesadnie biust, grubsze, lecz nadal zgrabne nogi, długie kręcone włosy w kolorze ciemny blond, ładna twarzyczka o wyraźnych rysach, smukła długa szyja to wszystko, co rzuciło mi się w oczy. Typowo jak dla mnie słowiański typ urody. Po krótkim przywitaniu, gdy puściłem ją przodem, „miała na czym usiąść i czym oddychać”. Zaproponowałem spotkanie w pobliskiej kawiarni, lecz nie przystała na tę propozycję.
— Słuchaj Radku, chcę ci zadać różne pytania, no wiesz takie no... i nie chcę, żeby ktoś słyszał — odpowiedziała miłym aksamitnym głosem.
— Gdzie więc pójdziemy? — zapytałem.
— Chodźmy nad rzekę, tam powinno być spokojnie — zadecydowała, na co przystałem.
Gdy dotarliśmy do ścieżki biegnącej wałem przeciwpowodziowym, zaczęła zarzucać mnie pytaniami. Dobrze, że z Małgośką wcześniej przez telefon ustaliliśmy zeznania, bo tak mógłbym zostać przyłapany na kłamstwie. Pytała mnie przede wszystkim o sprawy dotyczące sfery emocjonalnej, jak to jest, czy jest się dotykanym, na co mogą sobie oni pozwolić, czy ja ją będę dotykał, czy dotykać ją będą inni oraz inne podobne rzeczy. Odpowiadałem zgodnie z ustalonymi z Gośką zeznaniami. Czasami nie wiedząc jak odpowiedzieć, odsyłałem ją z pytaniem do Gośki, gdyż nie miałem psychiki kobiety.
— Słuchaj, ale ty nikomu, naprawdę nikomu o tym nie powiesz? — rzuciła drżącym głosem.
— Anka, no co ty…
— Przysięgnij — poprosiła.
— Przysięgam, to zostaje między nami — uciąłem krótko jej obawy.
Widać było, że jest zestresowana i lekko przerażona. Postanowiłem ją jakoś uspokoić.
— Wszystko, ale to wszystko Aniu jest zapisane w umowie, przeczytasz ją i dopiero wtedy podpiszesz. Możesz zadać pytanie na każdy temat, nawet ten najbardziej wstydliwy. Oni cenią sobie naturalność, a nie sztuczność. Wiedzą, że robimy to pierwszy raz i mogą wystąpić drobne problemy związane z fizjologią… – zacząłem.
— Ale co z tą fizjologią? — zapytała, przerywając mi.
Zgrywała się, albo Małgośka zrobiła mnie w konia, mówiąc, że opowiedziała jej o mojej erekcji. Skoro jednak zacząłem ten temat, to musiałem go dokończyć.
— Powiem na swoim przykładzie, byłem tak podniecony, że nie mogłem opanować erekcji — przyznałem się.
Zarumieniła się, nic nie mówiąc. Przystanęła na chwilę i popatrzyła mi prosto w oczy.
— Ale nie będziesz się ze mnie śmiał, jak mnie zobaczysz nago?
— Nie, mogę znowu przysiąc i zapytać cię, czy ty nie parskniesz śmiechem, jak mi fajka stanie? — odparłem i zapytałem przewrotnie.
— Nie — usłyszałem cichą odpowiedź.
Pytała mnie jeszcze o różne sprawy. Takie przyziemne jak to -  w co się ubrać i co zabrać z sobą, jak i poważniejsze dotyczące kwestii poradzenia sobie ze stresem i wstydem. Widać jednak było, że rozmowa ją uspokaja.
Gdy dotarliśmy tam, gdzie było już więcej osób rozmowa na delikatne tematy ustała. Przeszliśmy do luźnych gadek o przeszłości i co tam porabiamy. Dowiedziałem się, że miała chłopaka, ale się rozeszli i teraz jest sama. Pokrzepiło mnie to gdyż mogłem przypuszczać, że w realu widziała i poczuła fallusa i nie będzie to dla niej szokiem. Zdecydowała się, gdyż wstępnie przekonała ją Małgośka, a jednocześnie mała pensja w sklepie jej nie wystarczała.
— Słuchaj Radek, zdaje się tam na ciebie i wierzę, że wszystko będzie dobrze — rzuciła na koniec spotkania.
— Bądź spokojna, zadbam o to — odparłem.


W piątkowy ranek spotkaliśmy się na Dworcu PKS. Ubrana w sukienkę długości midi wyglądała schludnie i elegancko. Narzucona na sukienkę dżinsowa kurtka była dobrym wyborem i zgrywała się kolorystycznie z resztą. Sportowe buty i do tego cieliste cienkie rajstopy dopełniały jej wyglad. Taszczyła ze sobą wypchaną torbę podróżną na ramię.
Po cholerę jej tyle ubrań wszak będziemy pracować nago – stwierdziłem w duchu.
Przywitaliśmy się i po chwili podjechał autobus. Przez drogę gadaliśmy o jakiś banałach, nie ruszając tematu przyszłej pracy.  
Małgośka jak zwykle spisała się na medal i dopięła wszystko. Z ważnych ustaleń poczynionych ze zleceniodawcą nakazano nam wykonanie depilacji miejsc intymnych, pach oraz nóg w przypadku Anki i gdy Małgośka zakończyła mnie depilować (bo samemu tobym sobie mosznę pozacinał) zrobiła mi fantastyczny handjob.
Zarówno Anka, jak i ja zdawaliśmy sobie sprawę, że jedziemy pozować do aktów. Z informacji, jakie pozyskała Małgośka, było powiedziane, że dzisiaj zajęcia mają trwać od 17:00 do godziny 20:00 z jedną krótką przerwą i odbywać się będą w pracowni malarskiej w Domu Kultury. Sobota miał być kolejnym dniem pracy, lecz tym razem w pracowni teatralnej. Zajęcia tam były dłuższe i rozpocząć się miały o 10:30 i trwać do 16:30. Potem miała być kameralna kolacja w pobliskim lokalu. Tyle w kwestii organizacyjnej.
Na pociąg do miejsca docelowego nie czekaliśmy długo. Zdołaliśmy zjeść jakiegoś hot doga i popić to colą, wypaliłem dwa papierosy i nadjechał pociąg. Czekało nas blisko 4 godziny jazdy, a potem marsz z buta do odległego o około dwa kilometry od stacji Domu Kultury. Pociąg nie był jakoś specjalnie załadowany i spokojnie znaleźliśmy przedział tylko dla siebie. Po Ance było widać, że jest zdenerwowana. Starała się to jakoś maskować, lecz ciężko jej to wychodziło. Natomiast ja, czułem jakiś lekki niepokój. Droga minęła szybko, pociąg przyjechał z niskim jak na polskie warunki, 15-minutowym opóźnieniem i około godziny 15: 30 byliśmy pod budynkiem Domu Kultury.
Z pobliskiego automatu telefonicznego zadzwoniłem na podany numer i po chwili ktoś wyszedł z budynku. Był to niewysoki, łysawy jegomość w wieku powyżej 50 lat w okularach o grubych ramkach. Taszcząc Anki torbę, ruszyłem wraz z nią, w jego kierunku.
— Witamy, witamy, państwo do nas do sekcji malarskiej, Głowacki Tadeusz jestem szefem tego oto przybytku — przywitał się z nami, całując szarmancko dłoń Anny i ściskając moją.
Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie „dobrego wujka”. Przeprosił, że pójdzie przodem, co było naturalne, bo byliśmy tu pierwszy raz. Prowadząc nas, opowiadał o sukcesach wychowanków, że jest im niezmiernie miło i że cała grupa nie mogła się już nas doczekać. Wskazał pokój i tu był dla Anki pierwszy problem, bo był tylko jeden i to bez łazienki. Szczęśliwie były dwa pojedyncze tapczany. Zapytałem, czy nie ma drugiego pokoju, na co usłyszałem, że jest, ale w remoncie.
— Nie Radek, dobrze będzie, nie ma co narzekać — ku memu zdziwieniu Anna przystała na tę niedogodność.
Zostawiliśmy bagaże w pokoju i dyrektor począł oprowadzać nas po budynku. Wskazał łazienkę będącą na końcu korytarza, kuchnię z pomieszczeniem jadalnym oraz szatnię.
— Dobrze, zapraszam teraz do siebie, pani sekretarka przygotowała umowę, dokonamy jej zawarcia, kawę, herbatkę? — poinformował nas i wskazał swój gabinet.
Zdecydowaliśmy się na kawę. Przeszliśmy najpierw przez sekretariat, gdzie ponad czterdziestoletnia kobieta wręczyła mu kartki papieru z umową. Weszliśmy do gabinetu i zasiedliśmy za stołem. Wręczył nam oba egzemplarze umowy. Począłem lustrować tekst, starając się zwrócić uwagę na jakieś kruczki lub podejrzane zapisy. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dobrze.
— A pani nie czyta? — zapytał Annę, widząc, że nie rzuciła nawet okiem na tekst.
— Ufam Radkowi — odparła krótko.
— Godna podziwu postawa — skwitował to i wyszedł po chwili do sekretarki.
Powrócił po chwili. Zgodnie z umową wyrażaliśmy zgodę na utrwalenie naszego wizerunku na płótnach/ rycinach/obrazach ect. Następnie zgadzaliśmy się na to, iż dochodzić będzie do dotykania, upiększania w sposób ogólnie przyjęty naszych ciał, używane będą różnego rodzaju gadżety i stroje. Obowiązywała klauzula poufności i ochrona danych osobowych. Jedno stwierdzenie pozostawało dla mnie niezrozumiałe – otóż „do czasu zakończenia tworzenia dzieła (w tym przypadku szkicu/rysunku/obrazu) model pozostaje we władaniu kierownika zajęć i uczestników wykonując jego plecenia, choćby nawet naruszały one jego osobiste poglądy i kanony”. Wskazałem ten punkt i poprosiłem o wytłumaczenie.
— Tak, rozumiem, nie pierwszy pan pyta o to, już bez zawiłości odpowiadam na przykładach. Otóż ostatnio jedna z pań stwierdziła, że zasugerowana poza jest dla niej zbyt wyuzdana, bo musiała nieco wypiąć pupę, druga nie zezwoliła na naniesienie oliwki na swe ciało, a trzecia nie wydepilowała się, tak jak prosiliśmy. Zdarzały się przypadki, że obce sobie modele lub modelki nie chciały pracować razem. Państwo rozumieją, nie każdy lubi stać nagi w bezpośredniej bliskości z drugą obcą osobą. Pan ma już doświadczenie i jest to dla pana normalność, za panią ręczyła pani Małgorzata. — wyrzucił z siebie z szybkością karabinu maszynowego.
Nie zastanawiał się, nie kluczył, walił prosto z mostu i tym to objaśnieniem mnie do siebie przekonał. Anna nic nie mówiła. Siedziała w bezruchu, słuchając. Powróciłem do dalszego analizowania umowy i pobieżnie przeleciałem punkty dotyczące zakwaterowania i użytkowania pomieszczeń. Nie myślałem, że są tam jakieś kruczki. Ostania część to standardowe kary za niewykonanie umowy. Wszystko wydawało się w porządku. Pozostawało podpisać umowę. Sięgnąłem po leżący długopis.
— Rozumiem, że wszystko pasuje państwu? — usłyszałem od niego.
— Tak — odparłem.
— Tak — przytaknęła Anka.
— To przepraszam, ale muszę nauczony przykrym doświadczeniem sprawdzić, czy zalecenia dotyczące depilacji zawarte w umowie zostały dotrzymane oraz jak państwo ogólnie wyglądają nago — wypalił bez krępacji.
Ania otworzyła delikatnie usta. Mnie też chwilowo zamurowało. Nastała chwila ciszy.
— Czy koleżankę może sprawdzić kobieta, pana sekretarka? — zapytałem.
Jegomość uśmiechnął się delikatnie.
— Panie Radosławie, przecież jestem kierownikiem zajęć i za dwie godziny będziecie nago przez dwa dni w mojej obecności, więc nie widzę problemu — odpowiedział.
Wstałem pierwszy od stołu i począłem rozpinać guziki koszuli. Położyłem ją na stole. Popatrzyłem na Annę i dałem jej do zrozumienia, by wykonała to, o co ten facet prosił. Dyrektor siedział za stołem i przyglądał się bacznie. Odszedłem od stołu i oparłem się plecami o ścianę, by łatwiej mi było ściągnąć buty, potem pozbyłem się spodni, ściągając je razem z majtkami. Gdy miałem już schylić się, by zdjąć skarpetki, do gabinetu dyrektora wparowała sekretarka z kawami na tacy. Stanęła jak wryta, widząc mnie całkiem nagiego i Anię bez sukienki, zsuwającą rajstopy.
— Przepraszam, to ja przyjdę za chwilę — bąknęła speszona.
— Skoro już pani weszła, pani Krysiu, to niech pani już zostawi tę kawę. Nic tu złego się nie dzieje, to są państwo, którzy będą modelami.
Pani Krysia, nieco speszona postawiła tackę z kawą na stole i szybko wyszła z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Sprawnie zdjąłem skarpetki i całkowicie nagusieńki stałem przed panem dyrektorem.
— Szczupła sylwetka, pozazdrościć, wszystko w najlepszym porządku panie Radku, można się ubierać — stwierdził szybko, oceniając moje ciało.
Gdy oceniał Annę pochwał i komplementów było co niemiara i znacznie długo jej się przyglądał. Nawet kazał się jej obrócić i oceniał tylne walory. O taki typ kobiety mu chodziło, nie jakieś chuderlastwa, wyszminkowane i wypacykowane lale lub tłuste dziewuchy z wałkami tłuszczu. Jak stwierdził, z Anny aż biła naturalność i piękno. No i te atrybuty kobiecości. Ubierając się, rzucałem co chwila spojrzenie na nią. Duże, lecz nie obwisłe piersi, jędrne z dość dużymi sutkami i już teraz sterczącymi brodawkami.
Przechodziła to, co ja wcześniej. Po raz pierwszy musiała się rozebrać przed obcym osobnikiem, ba osobnikami płci przeciwnej co wywołało u niej podniecenie, nad którym nie mogła zapanować. Zasłaniający stół nie dał mi możliwości oceny dolnych narządów. Nago wyglądała lepiej niż w ubraniu i mogła podobać się amatorom nieco obfitszych kształtów.
Po założeniu ubrań dość szybko wypiliśmy kawę. Rozmowa z dyrektorem zeszła na tematy związane z życiem domu kultury i zadał też parę pytań o nas. W telegraficznym skrócie istniały tu sekcje taneczna, fotograficzna, teatralna no i malarstwa. Od nas usłyszał, że nie jesteśmy parą, lecz przyjaźnimy się oraz fakty o naszym wykształceniu, pochodzeniu i zainteresowaniach. Podczas tej swobodnej rozmowy złożyliśmy podpisy na umowie. Dyrektor po jej podpisaniu zawołał sekretarkę, polecając jej ostemplowanie pism. Gdy to nastąpiło, wręczył mi jeden z egzemplarzy.
— No dobrze, to niedługo zaczynamy, państwo pewnie potrzebują się odświeżyć i chwilę jeszcze odpocząć — zauważył słusznie i wstał od stołu.
Do czasu rozpoczęcia zajęć było jeszcze około godziny. Wystarczająco, by zażyć szybkiej kąpieli, załątwić potrzeby fizjologiczne i chwilę się położyć.
— Pani Anno, proszę, aby nie nakładała pani makijażu, stawiamy na naturalność — dodał, gdy wychodziliśmy z jego gabinetu.
Minęliśmy siedzącą za biurkiem sekretarkę i udaliśmy się do pokoju. Gdy tylko zamknąłem drzwi, Anka będąca wcześniej jakby w letargu, ocknęła się.
— Radek, mnie to przeraża — powiedziała cicho.
— Aniu, spokojnie, wszystko jest dobrze, nie bój się — odparłem pewnym głosem.
Porównując to do ostatnich występów w szkole, to wydawało mi się, że to tutaj, to bułka z masłem. Żadnego lekarza, psychologa, paradowania nago po podpisaniu umowy do jej zakończenia. Słowem luzik. Zrobić swoje, potem nocka w pokoju i kolejny dzień w pracowni. Położyłem umowę na stoliku.
— Ty pierwsza pod prysznic, czy ja, bo jest tylko jeden?
— Idź pierwszy, ja muszę ochłonąć — odparła prawie szeptem.
Lustrując łazienkę, zauważyłem na parapecie okna przygotowane dwa komplety przyborów do mycia. Mydło, saszetka szamponu i ręcznik. Nie namyślając się długo, rozebrałem się do slipek i w kąpielowych kapciach, które wziąłem ze sobą, ruszyłem do łazienki. Widziałem, że Ania bardzo to przeżywa i postanowiłem, że będzie dobrze, gdy zostanie chwilę sama. Uspokoi się i przeanalizuje wszystko. To wszystko było dla niej pierwsze i wcale nie dziwiłem się jej stresowi.
Łazienka była niewielka – zamykany kibelek, umywalka z lustrem i otwarta kabina prysznicowa. Zebrałem z parapetu kosmetyczny zestaw. Ręcznik był nieco mały, taki do wytarcia rąk lub nóg jednak nie przejmowałem się tym zbytnio. Pozbyłem się slipek i władowałem pod prysznic. Odczekałem chwilę, nim pojawiła się ciepła woda i wtedy zażyłem kąpieli.
Ciepłe strugi spadały na ciało, dając uczucie przyjemności. Namydlając się, analizowałem wszystko, co się dotychczas wydarzyło.  
Mając porównanie, do tego, co przeżyłem wcześniej, teraz wydawało mi się to prostsze i łatwiejsze. Zakręciłem kurek po spłukaniu głowy i otworzyłem oczy. Ku mojemu zaskoczeniu przy parapecie zauważyłem panią Krysię. Kładła na parapecie dwa duże ręczniki kąpielowe.
— Przyniosłam ręczniki, bo nie było — wydukała z siebie, patrząc na mnie.
Stałem frontem do niej w pełnej okazałości. Fiutek opadał swobodnie. Nie wiem jak długo, przyglądała się moim czynnościom pod prysznicem, lecz kolejny raz pojawiła się, nie w tym miejscu i nie o tej porze. Nawet nie przeprosiła, tylko położyła dwa duże ręczniki kąpielowe na parapecie i wyszła z łazienki bez słowa.
Ja to mam cholera szczęście, jak nie sprzątaczki to sekretarka – pomyślałem w duchu.
Zauważyłem jednak pewien pozytyw. Penis nie uniósł się w obu tych dzisiejszych sytuacjach, gdy obca kobieta wparowała, a ja byłem nagi. Wziąłem to za dobry znak. Opasany nowo dostarczonym ręcznikiem ze slipkami w dłoni wróciłem do pokoju. Anka siedział na tapczanie.
— Łazienka wolna, możesz iść — rzuciłem po wejściu do pokoju.
Podniosła wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Siedziała opatulona w swój ręcznik kąpielowy.
— Radek, czy na pewno wszystko jest w porządku?
— W najlepszym — odparłem zdawkowo i bez skrępowania pozbyłem się ręcznika, rzucając go na swój tapczan.
Zaskoczyło ją to, najwyraźniej nie spodziewała się tego. Nie czułem, że zrobiłem coś złego, toż za chwilę mieliśmy oboje być nadzy przed grupką nieznanych nam osób. Zarumieniła się, widząc mnie nagusieńkiego. Stałem bokiem do niej i kątem oka zauważyłem, że lustruje wzrokiem moje ciało. Wstała i podeszła do mnie.
Zbliżyła się bardzo blisko, nie wiedziałem, co ma zamiar zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu zwolniła węzeł swego ręcznika, który opadł na ziemię. Zaskoczyła mnie. W tej oto chwili staliśmy blisko siebie kompletnie nadzy.
— Pamiętaj, ufam ci — szepnęła, pochylając się nieco.
Nie spodziewałem się tego i – co gorsza – nad tym, co teraz się stało, ciężko było mi zapanować, Penis począł rosnąć. Nie wiedziałem, co ten ruch z jej strony miał znaczyć. Było to dla mnie zaskoczenie i w momencie, gdy mój fallus znajdował się praktycznie w pionie, otworzyły się drzwi i do naszego pokoju wparował dyrektor.
— Przyniosłem fartuchy… — zaczął.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Rosnące podniecenie natychmiast opadło i członek zaczął maleć. Dyrektor stał w drzwiach z lekkim uśmieszkiem. Podszedłem do niego, gdyż Anka była całkowicie sparaliżowana tym, co się stało.
— Sala malarstwa znajduje się na piętrze budynku i jest opisana, prosiłbym by państwo przybyli tam punktualnie i tylko w tych fartuszkach — dodał, wręczając mi dwa białe fartuchy lekarskie.
Odebrałem je bez słowa. Dyrektor obrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.
Mają cholera wyczucie czasu – stwierdziłem w myślach, gdy zamknął drzwi.
Odwróciłem się. Anna nadal tkwiła nago. Była jak zahipnotyzowana. Podszedłem do niej i schyliłem się po jej ręcznik.
— Idź się wykąp — powiedziałem, wręczając go.
Opasała się nim. Czułem, że była zmieszana tą sytuacją.
— Boże, co on sobie o nas pomyślał? — wyszeptała cicho.
— Nic, nic sobie nie pomyślał, nic złego nie robiliśmy, idź do łazienki, wszystko jest w porządku — odpowiedziałem.
Posłuchała się. Ułożyłem na swoim łóżku oba fartuchy i po chwili założyłem na siebie jeden z nich. Były to chyba rozmiary damskie, gdyż po założeniu jednego i drugiego długość była identyczna i ledwo zakrywała pośladki. Anna wróciła do pokoju po dobrym kwadransie. Opatulona w kąpielowy ręcznik, z mokrymi włosami. Przysiadła na łóżku i spojrzała na mnie.
— Boję się — powiedziała i wiedziałem po jej wzroku, że nie kłamie.
— Nie bój się, jestem z tobą — odparłem dość patetycznie.
Od rozmowy z dyrektorem czułem, że ona jest jak dziecko we mgle. Ufała mi w 100%, byłem jej przewodnikiem. W przeciwieństwie do Gośki, która w pewnych sytuacjach zachowywała się bardziej pewnie, zdałem sobie sprawę, że teraz to ja jestem tą decyzyjną osobą. Nie mogłem mieć oparcia w niej. Wyciągnęła szczotkę i poczęła czesać swoje długie blond włosy. Po chwili już bez wstydu odrzuciła ręcznik i założyła na siebie fartuch. Stojący na stoliku budzik wybijał kolejne minuty.
— Chodź, idziemy — powiedziałem, chwytając ją za rękę i oboje wyszliśmy z pokoju.


— Serdecznie witamy naszych gości, panią Annę i pana Radosława, którzy zgodzili się być naszymi modelami w kolejnym rozdziale naszych malarskich spotkań w rozdziale „Akt w sztuce” — powitał nas dyrektor, gdy tylko weszliśmy do sali malarstwa.
Spodziewałem się kilkunastu lub kilkadziesiąt osób, a naprzeciw nas były trzy kobiety i dwóch mężczyzn plus pan dyrektor kontynuujący swoją gadkę. Zbliżyłem się wraz z Anią do niego i stanąłem obok. Anka była obok mnie i w staliśmy w szeregu przed resztą widowni. Objąłem wzrokiem pracownię. Wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku. Pędzle, sztalugi, stanowiska malarskie i grube zaciągnięte rolety. To wszystko dawało pełną dyskrecję i spokój.
— Od teraz proszę wykonywać tylko to co ja powiem — usłyszałem od niego na ucho.
Bez przekłamań to samo przekazałem na ucho Ance. Kiwnęła znacząco głową, że zrozumiała.
— By w dalszym ciągu zajęć nie było barier w stosunku model-twórca proponuję, by bez względu na wiek przejść na formę bezpośrednią — kontynuował.
Spojrzał na mnie czy akceptuję przejście na „ty”.  Zdawał sobie sprawę, że to ja jestem osobą decyzyjną. Kiwnąłem znaczącą głową na tak. Anka stała w bezruchu, patrząc co się dzieje.
— Więc oto nasi modele, pani Anna… —  tu podszedł do Anny, rozpiął guziki jej fartuszka i zrzucił go na ziemię.
— I pan Radosław — dodał, czynią podobnie z moim fartuchem.
Zrobił to tak szybko i sprawnie, że obydwoje byliśmy w szoku. Po prostu napy przy fartuchach puściły i teraz frontalnie tkwiliśmy nadzy przed twórcami i ich guru.  
Nauczony doświadczeniem starałem się nie patrzeć im w oczy. To bardzo pomagało, by nie wystąpiła niekontrolowana erekcja. Nie chciałem tego. Moje pojęcie o akcie było takie, że tam fallus jest w stanie spoczynku i jakakolwiek erekcja jest niemile widziana. Bałem się, że może to spowodować niesmak lub zgorszenie. Po tym jakże mocnym rozpoczęciu mój fallus podniósł się nieco, lecz po chwili opadł. Sam nie wiedziałem dlaczego, lecz taki obrót sytuacji był mi bardzo na rękę.
— Zapraszam państwa do siebie — rzucił dyrektor, dając naszym twórcom pozwolenie na zbliżenie się do nas.
Całość towarzystwa to byli ludzie w wieku powyżej 50 lat. Faceci nie byli opasłymi dziadkami. Nie przewyższali mnie wzrostem, pierwszy miał około 170 centymetrów, drugi maksymalnie 175. Ubrani w dżinsowe koszulki i spodnie oraz sportowe buty dobrej firmy plasowali się jako lepsza klasa średnia. Niestety panie nadrabiały tylko i wyłącznie markowymi ciuchami, gdyż były „zapasione”.
— Maria Rychlik — przedstawiła mi się pierwsza z nich i miałem wrażenie, że cały czas patrzy na mojego penisa.
Ucałowałem w rękę, lustrując wzrokiem, Typ dzidzi piernika, która wystroiła się na te zajęcia w czarne kabaretki o drobnych oczkach i dość obcisłą czarną sukienkę w typie mała czarna.
Drugą z kobiet, której miałem ucałować dłoń to była sporej tuszy pani Zofia. Elegancja sukienka, buty na obcasie, czarne cienkie rajstopy plasowały ją  jako numer jeden mojego rankingu.
W końcu trzecia, podobnie awangardowa jak ta pierwsza, pani Wanda. Dość krótka czarna spódnica jak na ten wiek i cholernie grube, niezgrabne nogi.
Normalnym było że faceci obstąpili Annę, a kobiety mnie, lecz ten twórczy nieład nie trwał zbyt długo. Widziałem, że pomimo rozmów zerkają na to, co mam na dole, lecz kontrolowałem sytuację. Ptaszek leżał sobie spokojnie, w pozycji w jakiej powinien.
— Szanowni państwo, już w tej chwili zaczęły się zajęcia, dlatego proszę, aby panowie zajęli miejsce od okna, a panie pozostałe, za chwilę zaczynamy zajęcia — zakomenderował kierownik.
Straciłem kontakt z Anną, była po drugiej stronie.
— Teraz panie będą się starać odzwierciedlać nieco zmodyfikowane dzieło z XVIII wieku „akt męski”, coś, co zajęło w tych latach drugie miejsce na wystawie bodajże w 1813 roku, wrzucimy sobie jako dzieło nieco zmodyfikowane, by nie być o coś posądzonym. Dodatkowo do włóczni dodajemy tarczę i poproszę pana Radka i panią Wandę by pomogła mi ustawić model na miejscu — rzucił dyrektor i zbliżył się razem z wyznaczoną panią do mnie.
Zaprowadzili mnie w miejsce, gdzie miałem statystować. Obok miałem oryginalne zdjęcie tego dzieła. Miałem stać frontem do malujących trzymając w jednej dłoni jakąś włócznie. Mnie w ramach promocji prócz włóczni dodano okrągłą tarczę. Stanąłem przed stanowiskami trzech starszych kobiet.
O wiele gorzej miała Anka. Miała pozować do dzieła „kobieta w pończochach”, jakiegoś znanego malarza, gdzie głównym obiektem zainteresowania, była jej cipka.  
Czekałem na ewentualne korekty mojej pozycji. Wszystkie kobiety usiadły na miejscu. Każda z osób, które miały nas malować założyła biały fartuch.
— Aneczko spokojnie, szerzej nogi, to jest dzieło, musisz dać radę — usłyszałem z boku.
Została usadowiona na jakimś fotelu i w przeciwieństwie do mnie miała siedzieć. Zerknąłem na obraz pokazujący pozę, jaką miała przyjąć i powiem, że była to pozycja dość odważna. Kobieta z obrazu miała szeroko rozwiedzione nogi oparte na fotelowych bokach. Odważnie prezentowała w ten sposób wnętrze narządów bez żadnego wstydu. Moja poza przy tym to był soft.
— O, pięknie Anno, cudownie, teraz właśnie pięknie prezentujesz swe wnętrze. Zobaczcie panowie jakie cudne płatki i różowiutkie cudowne wnętrze. Tego nam było trzeba — usłyszałem i współczułem dziewczynie.
Zbliżyła się do mnie pani Wanda i delikatnie dotykając mojego ramienia, przesunęła je nieco. Wróciła po tym na swoje stanowisko i poczęła malować. Pozostałe obie kobiety rozpoczęły tworzenie dzieła. Starałem się stać jak słup soli, lecz co jakiś czas musiałem przenosić ciężar ciała z nogi na nogę.
Nie patrzyłem na malujące mnie artystki. Miałem na bok odchyloną głowę i obrałem sobie punkt na ścianie. Usłyszałem, jednak że któraś z malarek musiała podejść do swej koleżanki i cicho wymieniały uwagi.
— Tak, co się dzieje drogie panie? — zauważył to kierownik i podszedł do nich.
— Słuchaj Tadziu, czy można jakoś zmodyfikować nasz akt i nieco odbiec od oryginału? — zapytała Zofia.
— Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, własna inicjatywa mile widziana, o co chodzi? — odparł szybko.
— O to by druga włócznia też była skierowana do góry, a nie tak jak teraz do dołu — z uśmiechem zaproponowała Wanda.
Obie wybuchły śmiechem i po chwili dołączyła do nich trzecia z malarek. Nie bardzo zdawałem sobie sprawę, o co im chodzi. O jaką włócznię? Tą, którą trzymałem, była skierowana do góry. Dyrektor podszedł do mnie.
— Da pan radę? Artystki proszą — powiedział szeptem.
Dalej nie wiedziałem, o co mu chodziło.
— Ale co mam zrobić?
Uśmiechnął się szyderczo i pochylił się jeszcze bardziej.
— Chodzi o pana penisa, da pan rady by się podniósł — szepnął.
Zdębiałem, to ja walczyłem z tym, by nie mieć erekcji, a te lubieżne baby wymyśliły sobie coś takiego. Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć.
— Postaram się, ale nie gwarantuje, myślałem, że erekcja jest niemile widziana — odparłem szeptem.
— Stawiamy na naturalność, a taka reakcja jest jak najbardziej naturalna, proszę się postarać — odpowiedział mi cicho, nadal się uśmiechając i poszedł w kierunku kobiet.
Odwróciłem głowę tak, że teraz widziałem wszystkie malarki. Przerwały pracę i patrzyły na mnie, a konkretnie na fallusa. Pomimo tego, że chciałem wywołać wzwód, to jakoś mi to nie wychodziło. Byłem zażenowany. Cholera jak ma stanąć, to nie chce, a w sytuacji, gdy wskazane jest by leżał spokojnie, to stoi jak słup. Penis ledwo począł się podnosić, lecz po chwili opadł. Zauważyłem, że i faceci zainteresowali się tym. Wszyscy patrzyli, jak się męczę.
— Chyba trzeba pomóc Radkowi, to stres, mówił mi, że pracował nad tym, by nie okazywać podniecenia i podziwiamy to, jednak my stawiamy na naturalność. — próbował mnie wytłumaczyć Tadeusz.
— Oczywiście — rzuciła Wanda.
— Proszę się nie wstydzić — dodała Zofia.
— Naturalność, proszę być naturalnym — usłyszałem z ust Marii.
To jeszcze bardziej mnie zdeprymowało. Stałem jak nieborak, nie wiedząc co począć.
— No drogie panie, jeżeli chcecie by tak się stało to musicie same zadziałać, któraś chętną, by pomóc naszemu modelowi? — skwitował moje próby dyrektor.
To, co usłyszałem, mnie przeraziło. Przez głowę przeszło mi wcześniej, żeby może odłożyć tę tarczę i wolną dłonią podrażnić penisa, lecz doszedłem do wniosku, że może to być źle odebrane i nieco krępujące dla mnie i dla artystów.
— Ja pomogę Radkowi — usłyszałem i w tej samej chwili w moim kierunku ruszyła Wanda.
Zbliżała się szybkim krokiem.
— Brawo dla Wandy — wypalił dyrektor i wszyscy zebrani poczęli klaskać.
Kobieta stanęła frontem do mnie i wyciągnęła obie dłonie w kierunku mojego krocza. Zasłaniała innym widok, przez co pozostali artyści i artystki wstali zza sztalug i stanęli bokiem.
— Spokojnie, nic się nie przejmuj, rozumiem cię — szepnęła do mnie w momencie, gdy jej dłonie dotknęły penisa i moszny.
Paluszkami prawej dłoni delikatnie głaskała mosznę i jądra. Lewa dłoń kobiety poczęła stymulować prącie. Stałem zaskoczony. Delikatnie wykonywała wiadome ruchy fallusem i musiała czuć, jak rośnie jej w dłoniach. Taka stymulacja musiała zadziałać. Czułem się zażenowany, lecz poddawałem się tym praktykom. W pewnej chwili przestała pieścić mosznę i dłoń powędrowała na moje sutki. Delikatnie kolistymi ruchami drażniła je na przemian, co jeszcze bardziej spotęgowało podniecenie.
— Już — szepnąłem, dając do zrozumienia, że osiągnąłem pełny wzwód.
Obawiałem się, że jeszcze chwila takiej stymulacji i trysnę nasieniem. Posłuchała mnie i przestała. Puściła penisa, który teraz odbił się od brzucha i stał na baczność. W parę chwil obca stara baba doprowadziła mnie do wzwodu.
— Widzisz, wszystko jest dobrze — powiedziała i poszła w swoją stronę.
— No drogie panie do pracy, dzięki Wandzi macie to, co chciałyście — skwitował dyrektor.
Wszyscy zasiedli w swych miejscach pracy. Dał się słyszeć pomruk i ciche wymiany zdań. Miałem nadzieję, że nie będzie kolejnych modyfikacji. Najgorzej, gdyby teraz wpadły na pomysł, aby ptaszek wrócił do poprzedniego rozmiaru.
Dyrektor krzątał się pomiędzy stanowiskami mężczyzn, czyniąc jakieś uwagi co do rysunku. Annie najwyraźniej ścierpły rozszerzone nogi, gdyż znowu usłyszałem, że musi je bardziej rozszerzyć. Po kilku minutach pani Zofia wstała ze stanowiska i podeszła najpierw do Marii, a potem do Wandy. Coś szeptały do siebie, kiwając znacząco głowami. Nie zwiastowało to nic dobrego. Ruszyła w moim kierunku.
— Jakiś problem Zosiu? — zapytał dyrektor, widząc, że jest tuż obok mnie.
— Już ustaliłam z dziewczynami, że należy bardziej wyeksponować grot tej drugiej włóczni — odparła, śmiejąc się i bez pardonu poczęła zsuwać napletek.
Zrobiła to naprawdę delikatnie i sprawnie. Nie zdołałem nawet zareagować. Kolejna ze starych bab bez żadnego wstydu majstrowała przy ptaszku. Kolejny dotykowy bodziec wzmógł podniecenie. Penis stał się jeszcze bardziej wilgotny co mnie zawstydzało, a tym starszym babkom dawało ubaw. Uśmiechały się lubieżnie. Widać było, że moje zakłopotanie je bawi.
Faceci też co jakiś czas zbliżali się do krocza Anki. Nie dotykali jednak jej stref intymnych. Bez kolejnych ekstra doznań dotrwaliśmy do ogłoszonej przerwy.
— Czas na przerwę.
Grupa poczęła się umawiać na papierosa. Mnie też się chciało palić, lecz papierosy zostawiłem w pokoju, a po drugie nie wiedziałem gdzie jest palarnia. Nim jednak zdołałem odłożyć pod ścianę włócznię i tarczę wszyscy oprócz Anki wyszli z pracowni.
Nerwowo począłem szukać swojego fartucha, lecz nigdzie go nie było, podobnie jak i fartucha Anki. Dziewczyna siedziała ze złączonymi nogami na fotelu w samych czarnych cieniutkich pończochach i pasku do nich. Wyglądała zmysłowo i ponętnie. Była zestresowana. Patrzyła na mnie, a konkretnie na stojącego jeszcze ptaszka.
— Idę zapalić — poinformowałem ją i opuściłem pracownię.
Skierowałem się na parter w kierunku gabinetu dyrektora. Nim tam dotarłem z na wpół wzwiedzionym członkiem na korytarzu spotkałem sekretarkę. Przystanęła patrząc się na mnie i otworzyła usta.
— Przepraszam, gdzie jest palarnia? — zapytałem.
— Na dziedzińcu wewnętrznym o tamte drzwi — odparła, nadal stojąc z otwartą buzią.
Było mi wszystko jedno co sobie pomyślała. Już wcześniej widziała mnie nagiego. Członek malał i po chwili był w stanie spoczynku.
Skierowałem się we wskazane drzwi i delikatnie je uchyliłem. Miałem zamiar poprosić kogoś z artystów o pożyczenie fartucha i poczęstowanie papierosem. Dojrzałem ich wszystkich.
— Pani Mario, można na chwilę — powiedziałem głośno, częściowo schowany za drzwiami do najbliższej osoby.
Dostrzegła mnie i podeszła bliżej. Razem z nią zbliżył się jeden z facetów.
— Mogę prosić o pożyczenie fartucha i poczęstowanie papierosem? — powiedziałem bez ogródek.
— Dawaj tak, to wewnętrzny dziedziniec, nikt nas nie widzi — odparł facet i chwycił mnie za rękę pociągając na dwór.
Nie zdążyłem nawet zaprotestować. Nagi i bosy znalazłem się na niewielkim dziedzińcu klubu.
Maria wyciągnęła paczkę papierosów i poczęstowała mnie. Pozostała grupa osób podeszła bliżej. Facet puścił moją rękę i podał zapalniczkę. Odpaliłem papierosa.
Stałem całkowicie nagi z grupą ubranych osób i jak gdyby nigdy nic paliłem papierosa. Jak na wrzesień nie było jeszcze zimno. Zaciągałem się nerwowo chcąc jak najszybciej wejść do budynku. Grupa obstąpiła mnie i zaczęły się rozmowy.
Podziwiali mnie za to, że potrafię tak na wodzy utrzymać podniecenie. Faceci zachwycali się urodą i atrybutami Anny, kobiety zaś coś przytakiwały stwierdzając że takie ciało to skarb. Wrzeszczcie drugi z facetów spojrzał na zegarek i stwierdził, że trzeba wracać do pracowni.
Razem ruszyliśmy w drogę powrotną. Dyrektor czekał i szybko oznajmił, że daje jeszcze kilkanaście minut na dokończenie i potem przechodzimy do kolejnego aktu. Podniosłem z podłogi położone wcześniej gadżety i stanąłem we właściwym miejscu. Zaraz przy mnie pojawiła się Maria.
— Teraz ja ci pomogę, bo czasu mało — rzuciła i bez żadnej zwłoki chwyciła małego ptaszka.
Delikatny dotyk wystarczył by ten począł rosnąć w tempie ekspresowym. Oboje byliśmy zaskoczeni, że stało się to tak szybko.
— Widziałyście? — wypaliła, patrząc na nabrzmiałe przyrodzenie.
— No, tylko dotknęła i już mu stanął — wytłumaczyła pozostałym Wanda.
Towarzystwo uśmiechnęło się. Maria jeszcze tylko delikatnie zsunęła napletek i można było przystępować do pracy.
Wymacały mnie już wszystkie. Te stare rozpustnice dokładnie musiały ustalić to między sobą. Po kilkunastu minutach artyści zakończyli prace.
Czekałem na dalsze polecenia. Dyrektor obszedł wszystkie stanowiska oceniając pracę podopiecznych. Następnie poprosił Ankę by zdjęła z siebie pończochy i przyprowadził ją do mnie. Faceci przenieśli swe stanowiska nieco bliżej nas.
— Teraz przychodzi czas na to co nazwałem roboczo „ uwięzieni w sobie nawzajem”. Będzie to miks okładki z byłego podręcznika do PDŹ z elementami blokady, tego że nasza para nie może nić już więcej zrobić. – bardzo enigmatycznie rozpoczął i ukazał nam pomocniczy rysunek tego dzieła.
Mieliśmy stanąć naprzeciw siebie, wyciągnięte dłonie zapleść sobie wzajemnie na szyjach a nasze czoła miały dotykać się. Nakierowywani bezpośrednio przez dyrektora przyjęliśmy nakazaną pozę.
Czułem na swym ciele oddech Anny a ona mój. Byliśmy od siebie w odległości wyprostowanych ramion zaplecionych wzajemnie na szyjach. Wyjątek stanowiły nasze głowy, które się wzajemnie dotykały. Patrzyliśmy w dół. W ten sposób miałem widok na Anki łono a ona na fallusa.
— Czy penis ma stać? — zapytałem, gdyż nic o tym nie wspominano.
— Oczywiście, wzwiedziony fallus wskazuje na to, iż chciałbyś więcej lecz nie możesz bo to was krępuje — odparł dyrektor i ku naszemu zaskoczeniu nałożył najpierw na moje dłonie kajdanki, a następnie na dłonie Anki.
Po raz kolejny byłem zaskoczony i nie zdołałem zareagować. Tego żadne z nas się nie spodziewało.
— Maestro, pięknie to wymyśliłeś — zachwyciła się Wanda.
— Jakaż głębia w tym tkwi — dodała Maria.
— Do dzieła, raz-dwa — zakończył te peany dyrektor i artyści poszli do swych warsztatów pracy.
Rozpoczęli malować, lecz dyrektor chodził to od tyłu to z boku to zaś od frontu i mruczał pod nosem, że czegoś tu brakuje. Myślał intensywnie. Coś przebąknął, że jest blado i bez wyrazistości i po chwili widać było, że ma na to plan. Podbiegł do swojego miejsca i z szafki wyciągnął stertę większych pędzli, kilka kuwet i jakąś butelkę z cieczą.
— Zapraszam wszystkich słuchaczy do mnie, pomożecie mi podostrzyć dzieło — zakomenderował rozlewając płyn do niewielkich kuwet.
Nie bardzo wiedzieliśmy co miało znaczyć owo podostrzenie. Słuchacze podeszli do prowadzącego i każdy z nich otrzymał kuwetę i pędzel.
— Panie do Radka, panowie ze mną do Ani, podzielcie się kto za co odpowiada sami — usłyszeliśmy.
Staliśmy w bezruchu nie wiedząc co nas czeka. Było pewne, że wszyscy pozostali mają coś nam zrobić i to przy pomocy pędzli i tajemniczego płynu. Zbliżając się do nas usłyszeliśmy jak ustalają swoje strefy pracy. Słowa, jakie się powtarzały to "dół", "tył" i "góra". Obstąpili nas ze wszystkich stron.
Za plecami miałem Marię, przykucnęła przy mnie Zofia tak, że miała swą twarz na wysokości członka. Wanda stała wyprostowana tuż obok mnie. Dyrektor podobnie jak Zofia klęczał przed Anią, za jej plecami stał Ryszard, który to wyciągnął mnie na dziedziniec. Jerzy ostatni z facetów stał podobnie jak Wanda.
— Co wy chcecie zrobić? — wydukała wystraszona Anna.
— Proszę się nie obawiać, naoliwimy ciała by nabrały lepszego wyglądu — usłyszeliśmy z ust dyrektora.
Poczuliśmy w tej chwili jak namoczone w oliwce pędzle poczynają pozostawiać na naszej skórze tłustą warstwę. Włosie było delikatne i zarazem szorstkie co dawało przyjemne odczucie. Czułem jak jestem miziany po plecach, nogach i klatce piersiowej. Oliwka pokrywała kolejne połacie naszych ciał. Czułem przyjemność i narastające podniecenie. Anka wzdrygała się co chwila i była również podniecona, gdyż jej brodawki stały się nabrzmiałe do granic możliwości. Patrząc w dół widziałem jak dyrektor sprawnie operuje pędzlem w okolicach wzgórka łonowego, pan Jerzy nakładał oliwkę na piersi.
— Oj — jęknęła Anka i jej ciało przeszedł dreszcz.
— Jeszcze chwilkę, jeszcze musicie wytrzymać — usłyszeliśmy od dyrektora.
Czułem, że za chwilę zacznę pojękiwać, gdyż pędzle kobiet dotarły w okolicę pośladków, nakładano oliwkę na moje sutki, na dole włosie pędzla dotykało mosznę. Anna mocno zacisnęła palce na moim karku. Coraz częściej jej ciało wykręcały konwulsje, oddychała głęboko.
— Och, nie, dość — szeptała z zamkniętymi oczami.
— Jeszcze małą chwilkę — usłyszeliśmy.
Moim ciałem również zaczęły targać konwulsje. Właśnie teraz włosie pędzla drażniło odsłonięty żołądź, a z tyłu pędzel operował w okolicach odbytu. Dyrektor jak się domyślałem natłuszczał teraz okolice łechtaczki ,a od tyłu pan Ryszard smarował odbyt i tylne okolice cipki.
Mimowolnie Anna wypięła się i zaczęła pojękiwać i sapać. Było pewne, że stymulowana w tylu miejscach za chwilę będzie miała orgazm. Podobnie było ze mną, oddychałem głęboko i czułem jak pulsuje penis. Był przeraźliwie sztywny i napęczniały a kolejne doznania dotykowe wzmagały podniecenie.
Anka zaczęła coraz głośniej jęczeć i wykonywać ruchy miednicą szepcząc „O tak, o tak”. To dodatkowo mnie podnieciło i zdałem sobie sprawę, że to tylko kwestia chwili bym i ja doszedł. Czułem tę nadchodzącą przyjemność.
Ci, którzy klęczeli odsunęli się widząc że dziewczyna już ledwo stoi, przestali nas stymulować, ale gdy tylko skończyli poczułem jak będąca za moimi plecami Maria dłonią obejmuje od tyłu nabrzmiałego członka. Począłem wykonywać ruchy miednicą dając jej do zrozumienia że pragnę by mnie masturbowała.
Będący za plecami Anny Ryszard, słysząc jej „O tak, o tak” bez krzty wstydu wsunął do cipki palca, a ona wyginając się w spazmie orgazmu nabijała się na niego. Reszta towarzystwa zrobiła krok w tył i patrzyła na to wszystko.
Anna wiła się i jęczała z podniecenia, ja też zacząłem wykonywać szybsze ruchy frykcyjne przez co nadziałem się tyłkiem na palec Marii będący w tamtych okolicach. Jęczeliśmy oboje i wiliśmy się w spazmach przyjemności. Anka nie mogła już ustać na nogach i zawisła mi na szyi ciągnąc mnie w dół. Padliśmy na kolana, a potem na bok i wtedy poczułem jak tryskam spermą.
— Jeszcze? — usłyszałem zapytanie Marii i kiwnąłem głową twierdząco.
Oboje wiliśmy się w spazmach orgazmu, a nasze ciała przeszywały kolejne fale przyjemności. Penis wypluwał ładunki nasienia. Maria przestała drażnić członka, dopiero gdy ten stał się mały i sflaczał. Poczułem jak zostają ściągnięte z moich dłoni kajdanki, uwolniono też Ankę.
— Boże jaki wstyd, co ja zrobiłam!!!! — krzyknęła dziewczyna i wybuchła płaczem.
Powstała z ziemi i biegiem ruszyła w stronę drzwi pracowni.
Kierownik pobiegł za mną. Nie byłem w stanie się ruszyć. Miałem nogi miękkie jak z waty.
W sali nastała cisza. Po pewnej chwili pochyliła się nade mną Wanda i chusteczką jednorazową poczęła wycierać penisa i brzuch poplamiony spermą.
— Idź za nią, nie czekaj! — podpowiedziała mi.
Powstałem i ruszyłem za Anną i dyrektorem. Wreszcie dotarło do mnie co się wydarzyło i mogłem realnie myśleć. Przewidywałem, że udali się do gabinetu dyrektora i biegnąc nago po korytarzu skierowałem się w to miejsce. Nie musiałem długo szukać. Spotkałem ich na schodach. Anna szła przodem i pochlipywała pod nosem. Na szczęście nie płakała, lecz widać było, że jest jednym kłębkiem nerwów.
— Wracamy na salę i to już! — krzyknął kierownik i teraz z dobrodusznego wujka stał się groźnym panem.
Zawróciłem bez słowa sprzeciwu. Widać było, że pan Tadeusz był mocno wkurzony i zdenerwowany. Weszliśmy wszyscy do pracowni gdzie było teraz głośno jak w ulu. Najprawdopodobniej artyści obgadywali to co się niedawno wydarzyło.
— Proszę państwa, proszę o ciszę — poważnie zaczął dyrektor i po chwili rozgadane towarzystwo ucichło.
— Naprawdę nie wiem co mam począć. Przerwano naszą pracę i bez żadnego uprzedzenie jedna z osób opuściła salę. Poważnie zastanawiam się nad zerwaniem umowy z przyczyn naszych gości i zakończenie zajęć – grzmiał donośnym głosem.
Ta informacja prawie zwaliła mnie z nóg. Nie myśląc długo postanowiłem nas jakoś bronić.
— Ależ panie dyrektorze… — zacząłem.
— Proszę zamilknąć, nie udzieliłem panu głosu — zgasił mnie momentalnie.
Zrozumiałem, że mówi cholernie poważnie i jesteśmy w niezłych tarapatach. Zamilkłem. Oczy Anki były nijakie i błądziły po suficie. Staliśmy obok niego i czekaliśmy co powie dalej.
— Tłumaczyłem naszym gościom zasady pracy, na zadane pytanie dotyczącego między innymi tego zajścia udzieliłem wyczerpującej odpowiedzi. Nasi goście przyjęli to do realizacji i jedna z nich nie dotrzymała tej zasady – kontynuował.
— Naruszono, spokój i porządek pracy artystycznej, zachowano się karygodnie Złamano naszą świętą zasadę, że „model pozostaje we władaniu kierownika zajęć i uczestników wykonując jego plecenia choćby nawet naruszały one jego osobiste poglądy i kanony”. Na szanujących się Akademiach model ma być jak manekin. Tu dajemy większą swobodę, lecz opuszczenie pracowni może nastąpić tylko i wyłącznie za moją zgodą. – prawił dalej.
Zrozumiałem, że nie chodziło o to, że artyści, a także on sam mieli spektakl z naszymi orgazmami w roli głównej. Wkurzyło go to, że Ania wybiegła z pracowni bez jego wiedzy. Rzeczywiście zadziałała instynktownie i wcale ją za to nie potępiałem. Z taką sytuacją spotkała się pierwszy raz i po prostu nie wytrzymała.
— Staram się zrozumieć motywy takiego działania, lecz muszę brać przede wszystkim dobro naszych uczestników, a nie zakontraktowanych modeli. Nie chcę podejmować decyzji bez wysłuchania wszystkich zainteresowanych i tu obecnych dlatego proszę teraz o zabranie głosu przez Radka lub Annę – zakończył swój mentorski wywód, który na mnie zrobił duże wrażenie.
Miałem teraz sposobność, by jakoś załagodzić sprawę.
— Panie dyrektorze, bardzo przepraszamy za to co się tutaj stało. Ania była pierwszy raz w takiej sytuacji. Obojgu nam jest bardzo wstyd za to co państwo musieli tutaj oglądać. Jesteśmy młodymi ludźmi i niestety nie opanowaliśmy…… — rozpocząłem.
— Nikt nie wini państwa za wybuch seksualnej ekstazy. Jak wam mówiłem, stawiamy na naturalność zachowań. Ludzkie ciało reaguje różnie na zewnętrzne bodźce i nie ten aspekt jest problemem — przerwał mi dyrektor, wybijając mnie z rytmu.
— To było cudowne, piękne i takie naturalne — rzuciła Wanda.
— Naprawdę, patrząc na to przeżyliśmy cudowny naturalny miłosny spektakl — dodała Zofia.
— To, co widzieliśmy, tego nie da się opisać, to przypomniało stare dobre lata, gdy byliśmy młodzi i co tu dużo gadać, nasze ekstazy i orgazmy to pańszczyzna w porównaniu do tego, co tutaj pokazali nam nasi goście — usłyszeliśmy z ust Marii.
— Tadziu, nasza werwa twórcza na tym nie ucierpiała — wrzucił Jerzy.
— Wzrosła, wzrosła i dostała nowe pokłady — na koniec dołożył Ryszard.
Nie proszeni o zabranie głosu artyści stanęli za nami jak jeden mąż, Byli bardziej ludzcy niż dyrektor, który z miłego pana, nagle stał się cholernym służbistą. Obawiałem się, że potulnie staną po stronie dyrektora. Wizja kary, jaką mielibyśmy zapłacić mnie przerażała. Dodatkowo nocleg na dworcu i wysupłanie kasy na powrotny bilet. Każda z umów miała jako załącznik weksel na kwotę kary. Był on nam zwracany po wykonaniu umowy.
— Dobrze, już dobrze moi mili malarze, dajmy się wypowiedzieć Annie — uciszył kolejne próby zabrania głosu przez artystów.
Chwyciłem stojącą obok mnie Ankę za dłoń, gdyż wydawało mi się, że myślami to ona jest w innym świecie.
— Ja… przepraszam... jest mi wstyd…nie wiem… — rzucała pojedyncze wyrazy.
W naszym kierunku ruszyła Wanda.
— Dajcie jej spokój, jest całą roztrzęsioną — stwierdziła podchodząc do niej.
Ściągnęła swój fartuch i okryła nim ciało dziewczyny. Objęła ją ramieniem i mówiąc „choć dziecko, nic się nie martw” zabrała do swojego stanowiska. Dyrektor widząc, że wypowiedziane słowa Anki nic nie wnoszą postanowił zabrać głos.
— Liczę się z głosem moich artystów, mamy demokrację. Nie chcę podejmować decyzji jednoosobowo dlatego też proszę Radosława i Annę o opuszczenie pracowni. Muszę razem z naszymi adeptami sztuki malarstwa podjąć decyzję co dalej począć. Myślę, że razem dojdziemy do jakiś konstruktywnych rozwiązań — oznajmił, dając nam do zrozumienia, że mamy opuścić salę.
Maria doprowadziła Anię do mnie.
— Zaopiekuj się nią, ona jest w szoku, nie bójcie się, wszystko będzie dobrze — powiedziała dając mi dziewczynę pod opiekę.
Objąłem ją i delikatnie pociągnąłem za sobą.
— W kieszeni fartucha masz papierosy i zapalniczkę, zapal sobie, bo też widzę, że ciebie to stresuje. Nie bójcie się, udobruchamy Tadka — dodała cichym głosem.
Wyszliśmy z pracowni. Nie miałem zamiaru stać pod drzwiami i podsłuchiwać. Żywiłem nadzieję, że ta piątką coś wskóra. Zeszliśmy na parter, tam gdzie były drzwi na dziedziniec.
— Idziesz ze mną? — zapytałem
Kiwnęła głową, na tak. Nie zważając na to, że jestem kompletnie nagi wyszedłem razem z Anią na zewnątrz Klubu. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem paczkę „Carmenów” i zapalniczkę.
— Daj mi też — po raz pierwszy Anna wydobyła z siebie pełne zdanie.
Podałem paczkę by wyjęła sobie papierosa lecz jej drżące palce nie były w stanie tego zrobić. Pomogłem i podałem papierosa. Odpaliłem najpierw jej, a potem sobie. Zakasłała. Widać było, że nigdy nie paliła.
— Obiecałeś, obiecałeś, że wszystko będzie dobrze — rzuciła i zaczęła płakać.
Objąłem ją i przytuliłem. Musiało to wyglądać bardzo specyficznie. Nagi facet tuli do siebie ubraną tylko w biały fartuch dziewczynę stojąc na dziedzińcu. Powoli szarzało i stawało się chłodno, nie czułem zimna.
— Wszystko będzie dobrze, tylko cię proszę, nie rób więcej takich numerów — odpowiedziałem.
Była wtulona we mnie i czułem jak długie blond włosy dotykają mojego torsu.
— Radek, je nie jestem taka... — rzuciła kolejne krótkie zdanie.
— Ale jaka? — zapytałem.
— No wiesz, ja nie wiem co we mnie wstąpiło, ja tak nie chciałam — odparła.
Zrozumiałem, że najbardziej bolało ją to, że poddała się w chwili potężnego podniecenia i to jej drugie ja z niej wyszło. Nie poczciwa, dobrze wychowana Anna, która kocha się z chłopakiem w pozycji klasycznej przy zgaszonym świetle, lecz wyzwolona kobieta bez tabu.  
Począłem jej tłumaczyć, że nie mieliśmy na to wpływu, to bodźce zewnętrzne, obecność innych osób i Bóg wie jeszcze co, spowodowało taki obrót sytuacji. Nie chciałem, choć miałem to już na końcu języka powiedzieć jej, że mogła przewidzieć na co się pisze i nie mieć teraz pretensji. W głowie bardziej kołatało mi pytanie -Co dalej? Rzucając jakieś ogólne stwierdzenia i mądrości próbowałem ją uspokoić.
Minuty ciągnęły się jak cholera. Nie wiem ile ciągnęło się to posiedzenie „Rady Starszych”. Wydawało mi się, że trwa wieki. Wypaliłem kolejnego papierosa. Z palenia Anki nic nie wyszło. Dusiła się i dławiła. W końcu wyrzuciła lekko odpalonego papierosa. Dalsza konwersacja została przerwana przez panią Marię.
- Chodźcie – powiedziała wychodząc na dziedziniec.
Stawało się ciemno i teraz dopiero idąc w kierunku drzwi dojrzałem umocowaną w rogu dziedzińca kamerę przemysłową. Zdałem sobie sprawę, że moje paradowanie wcześniej i teraz pewnością zostało zarejestrowane. Podążaliśmy za Marią do sali malarstwa. Można było poczuć tam przestrzeń i moc. Sala była ogromna.
— Głowa do góry, nie jest źle — pokrzepiła nas.
Nie dopytywałem o szczegóły, Maria zajęła się Anką. Coś jej tam tłumaczyła i pocieszała.
Po kilku chwilach znaleźliśmy się w pracowni. Dyrektor już nieco się uspokoił, widać to było po jego ruchach i barwie głosu. Bez słowa wskazał nam miejsce obok siebie, a sam dołączył do grupy artystów.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Pumciak

    Masz niesamowitą wyobraznie piszesz lekie i bardzo skąplikowane opowiadania i to mi sie bardzo podoba czekam na jeszcze pozdrawiam

    12 godz. temu