Kierownica jest zimna, śliska i czarna. Lekko się uśmiecham, przecież dokładnie tak jak moja dusza. Czy aby na pewno ją mam? Późnymi wieczorami wciąż przekonuję siebie samego, że tak. Wtedy kiedy jestem sam, naprawdę sam. Nocą inaczej prowadzi się auto, mogę poczuć się jak w teledysku. Zapodajcie tylko jakąś smutną melodię. Gwarancja na viral. Prycham, szukając w kieszeni kurtki swoją ulubioną paczkę przyjaciół. Moje palce natrafiają w końcu na opakowanie papierosów. Zaciągam się. Długo, za długo.
- Kurwa - rzucam wściekle w przestrzeń. Latarnie majaczą przed moimi oczami, rzucając jasną, zbyt jasną poświatę. Jadę zdecydowanie za szybko, ale i tak kątem oka jestem w stanie zobaczyć małą, wypaloną dziurę w nowych spodniach. Popiół spadł na materiał, przy okazji naznaczając moją skórę czerwonym, piekącym śladem. Zaciągam się znów, nieco krócej, ale i tak wystarczająco, abym mógł przypomnieć sobie wczorajszy, żenujący wieczór.
- Myślisz, że pozjadałeś wszystkie rozumy, tak? Że ci kurwa wszystko wolno? Że możesz sobie ot tak przyjść, powiedzieć co myślisz i głupio się uśmiechać?! - jej krzyk już nie robił na mnie wrażenia. Może jeszcze rok temu, serio, schowałbym twarz w dłoniach i czuł te przerażające pulsowanie w głowie, które zwiastowało najgorsze. Teraz po prostu na nią patrzyłem i dostrzegałem jak bardzo się zmieniła. W oczach dawne iskierki wygasły, pozostał tylko chłód i pustka. Dużo gniewu też.
- A co mam zrobić? Patrzeć na ciebie w milczeniu, a potem usiąść i zostać na herbatę? - kpina w moim głosie nie umknęła jej uwadze. Jej oczy zrobiły się wielkie i czarne. Nie przypominałem sobie, żeby kiedykolwiek takie były.
- Po prostu wypierdalaj! Nie było cię pięć lat! Pięć pieprzonych lat! Dlatego jedyne co możesz teraz zrobić to zabrać swoje graty i wyjść przez te drzwi! - jej palec wskazujący skakał nienaturalnie w powietrzu jak opętany, a całe ciało napinało się, jakby czekała tylko na atak. Lwica broniąca swoich pieprzonych, przeklętych spraw.
- Dobrze ci było? - w moim głosie usłyszałem irytację pomieszaną z nutą ciekawości. Naprawdę, byłem ciekawy, choć wiedziałem, że cokolwiek teraz usłyszę, nie będzie miłe. Zresztą, czy teraz naprawdę to mogło cokolwiek zmienić?
Na jej twarzy pojawiło się coś na kształt zdziwienia. Poprawiła na sobie obcisłą, białą koszulkę i odgarnęła włosy do tyłu. Była zdenerwowana i zmęczona. Widziałem, że nie spodziewała się tego pytania, ja też nie.
- Najlepiej na świecie - rzuciła nadąsana i obróciła się do okna. Teraz dostrzegałem, że miała na sobie te śmieszne, czarne spodenki, które wybieraliśmy razem w warszawskiej galerii. Żółte, uśmiechające się kaczuszki spoglądały na mnie, teraz jakoś zupełnie smutno. Wciąż miała dobrą figurę, może nawet lepszą. Tyłek lekko podniesiony, bardziej odstający niż te cholerne, pięć lat temu.
- I jak ci jeszcze było? - przysunąłem się do niej. Stała zapatrzona w okno. To była całkiem ruchliwa ulica, dużo świateł, szyldów, bilbordów. Stukała nerwowo paznokciami o drewniany parapet.
- Chujowo mi było - odpowiedziała prawie szeptem. Nie musiałem widzieć jej twarzy, żeby doskonale wiedzieć, że jej broda drżała, a do oczu cisnęły się łzy. Odgarnąłem jej długie, ciemne włosy z szyi i delikatnie położyłem na dekolcie. Moje opuszki przejechały po odsłoniętej skórze. Czułem jej zapach i te cholerne, letnie perfumy, które tak lubiła.
- Zostaw mnie - obróciła się gwałtownie. Byliśmy tak blisko siebie, że nasze ciała nie mogły się nie dotykać, a ja patrzyłem w jej piękne, niebieskie oczy. Lekko zaszklone, ale nadal takie jak pamiętałem. Nie zwróciłem uwagi na to, co powiedziała. Podniosłem dłonią jej podbródek do góry, a potem nachyliłem szybko by pocałować ciepłe wargi. Najpierw delikatnie, aby przypomnieć sobie jej smak, ale potem coraz bardziej zachłannie. Miałem wrażenie, że zgubiłem się w przeszłości. Nasze wargi próbowały wrócić do tego, co może i było kiedyś, ale obecnie postawiono tam ślepą uliczkę. Zbyt dużo bolesnych słów, sytuacji, które przekreśliły wszystko. To nie puzzle, że można było poskładać wszystko jeszcze raz.
- I to wszystko? - zapytała, kiedy po pocałunku został tylko przyspieszony oddech i głośne bicie naszych serc. - Znów sobie pójdziesz i zrobisz mi mętlik na kolejne pięć lat? - westchnęła i znów obróciła się do okna. Nie było tam nic interesującego.
- Na dziesięć - szepnąłem do ucha i w jednej chwili pozbyłem się jej szortów. Teraz kaczuszki spoglądały na mnie uśmiechnięte na podłodze, bez wątpienia.
Miała na sobie białe stringi. Odchyliłem je, ale nie zdjąłem do końca. Podniecał mnie fakt, że miała je na sobie. Sprawdziłem czy była mokra, ale już jeden dotyk sprawił, że moje palce stały się całe wilgotne i lepkie. Nie czekałem dłużej, tu nie byłó miejsca na żadną grę wstępną. Rozchyliłem jej nogi i opuściłem swoje spodnie. Wyciągnąłem naprężonego już, sterczącego penisa i z największą przyjemnością wsunąłem się w nią jednym ruchem. Usłyszałem jęk. Jęk zadowolenia. Jej pośladki podskakiwały w rytm moich pchnięć, tak samo jak grube pasma włosów. Plecy wygięte w łuk i te jęki, które naprawdę doprowadzały mnie na szczyt. Dokładnie tak, jak jej mokre i ciepłe wnętrze. Nie pamiętałem kiedy doszedłem i czy ona też, ale jedno utkwiło mi boleśnie w głowie. To naprawdę był koniec. Ostatni seks w naszej przeklętej, toksycznej relacji.
- Nie wrócisz już, prawda? - zapytała, kiedy leżeliśmy nago na podłodze. Dobrze, że było ciemno i nie mogła dostrzec mojej twarzy.
- Wiesz, że nie - potwierdziłem i usłyszałem jak głośno wciąga i wypuszcza powietrze. Dostrzegłem tylko zarys jej sterczących, niewielkich piersi. Sutki, które uniesione czekały na dalszą zabawę, ale już nie ze mną.
- Nienawidzę cię - szepnęła, a potem wytarła twarz dłońmi. Wstała i ubrała się pospiesznie w ciuchy, które z niej ściągnąłem bez najmniejszego oporu.
- Nawzajem - odpowiedziałem, ale tak cicho, że nie była w stanie tego usłyszeć, chociaż doskonale wiedziałem, że oboje kłamiemy jak z nut.
Nie mam obranej drogi, sam nie wiem gdzie jadę. Chyba przed siebie, żeby zgubić tę cholerną, wewnętrzną pustkę. Nie lubię jej, waży z kilka ton i ciągnie mnie powoli na dno. Ten żenujący wieczór był naprawdę żenujący. Seks a potem ta znajoma toksyczność. Nie powiem, lubiłem ją dotykać, za każdym razem gdy się widzieliśmy. No dobra, po naprawdę długim czasie, ale jednak. Tamtego wieczoru wyglądała dobrze, właściwie to ponadprzeciętnie. Zmieniła się przez te 5 lat. Jej ciało nabrało kształtów i zdecydowanie miała prawo podobać się innym mężczyznom. Nie dziwię się, że przez ten czas sobie kogoś znalazła. Mimo to, przespała się ze mną. Czy byłem wtedy zdziwiony, że tak nas poniosło? Być może, ale późniejsza rozmowa zdziwiła mnie jeszcze bardziej. Wywaliło mnie z butów. Dosłownie.
Stała w kuchni a jej palec nacisnął przycisk, aby czajnik zagotował wodę. Gdzieś w reklamie słyszałem, że podobno herbata była dobra na wszystko. Czy w tym momencie też? Nie sądziłem, aby mogła cokolwiek zmienić.
- Kamil - jej głos przerwał ciszę. - Nie rozumiem cię.
Stała odwrócona plecami, dokładnie tak samo jak w salonie, gdzie wpatrywała się przez okno. Poczułem jak moje serce wykonało fikołka a z nim wszystkie moje wnętrzności. Dobrze by było, gdybym ja sam siebie rozumiał.
- Mogło być tak dobrze - westchnęła, opierając się rękoma o blat. Pomimo tego, że nie widziałem jej twarzy, znałem ją tak dobrze, że oczami wyobraźni widziałem jak zaciska mocno powieki. Może z wzbierającej w niej złości, może ze zmęczenia, a może z bólu.
- Jak on ma na imię?
Odwróciła się gwałtownie, starając wyczytać z mojej twarzy czy pytam poważnie i naprawdę mnie to interesuje, czy po prostu jestem zazdrosny.
- Eryk - odpowiedź padła po dłuższej chwili ciszy. A więc Eryk. Cóż za idiotyczne imię. Swoją drogą, nie spodziewałem się, że faktycznie przyzna, jak nazywa się jej nowy facet, którego postanowiła zdradzić. Ze mną.
- Jestem pewien, że Eryk o ciebie zadba - moja odpowiedź brzmiała, jakby wypowiadała ją automatycznie pani z call center, co nie umknęło jej uwadze.
- Czemu Ty nie możesz? Czy to jest takie kurwa trudne, żebyś był? Tak trudno jest ci mnie po prostu kochać i być, a nie znikać, wracać i mieszać w głowie, za każdym razem gdy się pojawiasz? Nie rozumiesz, że to mnie rozpierdala? - ostatnie przekleństwo w jej ustach zabrzmiało żałośnie, pusto, nijak.
Kochać? Nie było takiego słowa w moim słowniku.
- Dobrze wiesz, że nie potrafię taki być - w tamtym momencie miałem już wielką ochotę wyjść, nie musieć się tłumaczyć, nie musieć szukać słów, których i tak mi brakowało.
- Jaki? - podniosła głos. - No kurwa, jaki?!
- Sraki - fala złości zaczęła uderzać mnie coraz mocniej. - Nie będę jak ten twój Eryk, nie będę opiekuńczy, delikatny, odpowiedzialny. Nie będę cię budził śniadaniem ani nie zapewnię ci stabilnej przyszłości, bo kurwa nie umiem. Mogę wrócić, doprowadzić cię do rozkoszy, tak abyś prosiła o więcej. Mogę pieprzyć cię na tej podłodze, na blacie, gdziekolwiek kurwa chcesz, ale nie będę cię kochać, bo kurwa nie umiem, rozumiesz to wreszcie?! - mój krzyk mnie przeraził, więc gdy spojrzałem w jej oczy, dostrzegłem to samo. Jej małe ciało zaczęło się trząść a twarz zalała się łzami. Osunęła się na ziemię i siedziała tak, cicho łkając. Kurwa, nie wiem co było gorsze. Jej smutny widok czy moje poczucie winy, które nagle na chwilę się pojawiło. Powiedziałem głośno to, co oboje od dawna wiedzieliśmy, jednak wypowiedzenie tego głośno naprawdę wybrzmiało. Dosadnie i boleśnie.
- Czyli wracasz tu po pięciu latach, żeby mnie przelecieć i wrócić do swojego życia? - już na mnie nie patrzyła, wzrok miała wbity w ścianę.
- Sam nie wiem, nie rozumiem tego. Czasem o tobie myślę i...
- Wyjdź już - przerwała moją odpowiedź. - Wiesz gdzie są drzwi.
Westchnąłem, pokiwałem głową i faktycznie, wyszedłem. Może liczyła na to, że jej nie posłucham, przytulę i zostanę. Z drugiej strony nie była naiwna, choć za każdym razem dawała mi szansę i łudziła się, że to może ten ostatni raz, że się zmieniłem.
Nic bardziej mylnego.
Wciąż jeżdżę po mieście i zastanawiam się co by było, gdybym faktycznie został. Nie tylko na noc, a na dłużej. Może na lata. Próbuję zdusić w sobie smutek. Nie potrafię kochać, ale było w niej coś, co poruszało czasem te części, które od lat nie były poruszane. Owszem, seks z nią był równie przyjemny co głos, twarz, ogólnie jej całokształt. Uwielbiałem jej oddanie, to jak mi ufała, jak potrafiła również przejąć ster i ujeżdżać mnie bezwstydnie, pozbywając się jakichkolwiek manier. Tak, była wtedy wulkanem, nie tylko kiedy się ze mną kłóciła. Czuję jak moje spodnie robią się lekko obcisłe. Wciąż wspomnienie o niej, działa nie tylko na moją głowę. A ten seks przy oknie - cóż, uważam, że był naszym najlepszym. Była tak ciasna, mokra i chętna. Może nie potrafiłem jej nigdy kochać, ale może gdybym spróbował, postarał się...
Wyjmuję z kieszeni paczkę papierosów. Spoglądam na wypalony ślad w spodniach i wzdycham. Zapalam jednego, starając się przy tym nie puścić kierownicy. Może jednak warto zawrócić i sprawdzić, co nam to przyniesie? Może wczorajszy dzień był sygnałem, że powinienem tam być i tulić ją do siebie? Niech to szlag. Zatrzymuję się na poboczu, aby wypalić do końca papierosa. Wyciągam z kieszeni telefon i znajduję znany numer. Uśmiecham się, trochę za szeroko, trochę za głupio i naciskam zieloną słuchawkę.
Chyba nie mam nic do stracenia?
Dodaj komentarz