Pani Dwóch Krajów cz. 4

XVI
     Drogę na Plac Śmierci zapamiętał dokładnie i trafił do bramy bez żadnych problemów. Tak jak przewidziała to Królowa, jego słowa o wezwaniu Mistrza Apresa straże przyjęły bez zdziwienia i nie musiał nikomu pokazywać pierścienia.
     "Panie, przybywam z rozkazu Bogini” - powitał nadchodzącego Mistrza. - "Jej Dostojność pragnie widzieć Cię jak najszybciej na swych komnatach. Poleciła też sprowadzić jednego z więźniów, niewolnika skazanego za współudział w otruciu. Oto znak, że przemawiam w Jej imieniu.”
     Apres nie zniżył się, by spytać Nefera o powód wezwania i przyczynę, dla której ma doprowadzić więźnia przed oblicze Władczyni. W odróżnieniu od wartowników obejrzał jednak uważnie pierścień z Okiem Izydy i dopiero później skinął na straże.
     "Mam towarzyszyć Ci na Placu, Panie” - dodał kapłan, gdy otworzono wrota. Mistrz nie sprzeciwił się i Nefer ponownie znalazł się na Placu Śmierci. Nie miał najmniejszej ochoty przyglądać się cierpieniom więźniów, skierował się więc prosto w stronę klatek Nerti i jej niewolnika. W pobliżu przetrzymywano też woźnicę, szczęśliwie Kruto leżał w kącie swojej klatki śpiąc, a może nieprzytomny. Zapewne otrzymał już dzisiaj kolejną porcję batów. Na nadejście Mistrza i strażników nie zareagował także więzień, którego życie kapłan wybłagał u Królowej. Gdy jednak Apres rozpiął łańcuch zamykający klatkę, odezwała się Nerti.  
     "Dokąd zabieracie tego psa? To mój niewolnik. Jestem jego panią i to mnie powinniście stąd uwolnić. Proszę.” - Otrzymana wczoraj woda dodała jej sił, miotała się, wykrzykując żądania i groźby na przemian z błagalnymi zawołaniami.
     "Mam własne rozkazy. Nie jesteś już niczyją panią, a ten więzień należy do Jej Wysokości” - odparł wreszcie Mistrz, nadal uprzejmy, ale wyraźnie zniesmaczony zachowaniem kobiety. Potem ignorował już jej okrzyki. Beznamiętnym głosem polecił skuć na plecach ręce skazańca.
     "To chyba zbędne, Panie” - Nefer ośmielił się zaprotestować.
     "Nie ty będziesz o tym decydował, niewolniku” - Apres też potrafił mrozić rozmówcę jednym słowem. Ponieważ Królowa nakazała zachować milczenie w sprawie losu więźnia, kapłan nie miał już nic do dodania. Wyprowadzany z klatki mężczyzna także nie zapytał o to, dokąd go zabierają. Znalazł tylko słowa dla swojej ukochanej.
     "Żegnaj Nerti, pewnie widzimy się po raz ostatni. Zawsze Cię kochałem.”
     "A ja cię nienawidzę, przeklęty libijski szakalu. To wszystko przez ciebie. Jakże żałuję, że nie zobaczę jak tu zdychasz.”
     Nefer starał się nie słuchać, odwrócił wzrok i zaraz tego pożałował. Uderzyło go zrozpaczone spojrzenie niewolnicy-dzieciobójczyni. Żyła jeszcze, zapewne dzięki wodzie którą jej podał oraz litościwej nocy. Nadal tkwiąc w pręgierzu, nie próbowała już błagać o łaskę. Wpatrywała się tylko w kapłana udręczonym wzrokiem. Poczuł palący wstyd, odwrócił głowę ale to nic nie pomogło. Uratował libijskiego więźnia, a jej nie próbował nawet pomóc, gdy miał okazję uzyskać coś od Bogini.
     "Nie mogę ocalić całego świata. Zresztą Boska Pani i tak nie okazałaby jej litości.” - Z ulgą skierował się za Mistrzem i wyprowadzanym przez straże więźniem w stronę bramy tego przeklętego miejsca. Nie potrafił jednak uwolnić się od tamtego smutnego, pełnego rozpaczy spojrzenia i wstydu, który wzbudzało.
     Do komnaty Władczyni jako pierwszy wszedł Mistrz Apres. Długo nie wracał. Zapewne Królowa zapoznawała go z najnowszymi wypadkami. Pojawił się wreszcie z pochmurną twarzą i nakazał wprowadzić więźnia. Próba zamachu na życie Monarchini, chociaż ostatecznie nieudana, musiała oczywiście wywołać niepokój szefa tajnych służb, którym zapewne był. Dlaczego jednak wpatrywał się szczególnie uporczywie właśnie w Nefera?
     Bogini wyglądała dużo lepiej. Zdążyła się odświeżyć i przebrać w proste szaty. Siedziała w jednym z foteli, bawiąc się jak zwykle biczem. Na stoliku obok postawiła puchar z winem, który co jakiś czas podnosiła do ust. Być może dzięki temu z Jej twarzy całkowicie zniknęła poprzednia szarrość, mówiła silnym i dobitnym głosem. Jedynym śladem niedawnej słabości był opatrunek na lewej stopie, dzięki Totowi oraz umiejętnościom Irias nadal bez plam krwi. Samej służki nie było nigdzie widać, zapewne Królowa odesłała ją, nie chcąc, by przysłuchiwała się rozmowie z Mistrzem. Straże rzuciły skutego więźnia do stóp Władczyni. Ruchem ręki nakazała Apresowi odprawienie żołnierzy. Nefer poniewczasie przypomniał sobie, że też powinien upaść na kolana. Na szczęście Monarchini tym razem nie zwróciła na to uwagi.
     "Unieś głowę. Jak się nazywasz?” - odezwała się do skazańca.
     "Ufer, o Wielka.”
     "To libijskie imię, jesteś Libijczykiem?”
     "Tak, o Pani, moje plemię żyje na zachodniej pustyni. Byłem myśliwym.”
     "Byłeś niewolnikiem i zamordowałeś swego pana. Otrułeś go. Dlaczego?” - Więzień nie odpowiedział, spuścił tylko wzrok.
     "Nienawidzę trucicieli. Dlaczego to zrobiłeś? Źle cię traktował? Był okrutny?”
     "Nie o Wielka Pani. Byłem przewodnikiem jego karawan, traktował mnie dobrze” - odpowiedział cicho.
     "Dlaczego więc?” - głos pozostał surowy i dobitny.
     "Najwspanialsza Królowo, z pewnością namówiła go do tego ta Nerti, żona kupca” - nie wytrzymał Nefer.
     "Milcz, niewolniku. Jej Wspaniałość o nic cię nie pyta” - opanowane słowa Mistrza ponownie zmroziły kapłana.
     "Czy to prawda?”
     "Wielka Pani, to ja, ja sam.... sam przygotowałem truciznę.”
     "Dlaczego?” - Ufer nie odpowiedział. - "Kochałeś ją, tę Nerti?” - Królowa wymówiła imię z wyraźnym obrzydzeniem.
     "Tak, o Bogini, odkąd tylko pojawiła się w domu mego pana. Była światłem moich oczu. Marzyłem o niej... Gdy okazała mi swoje względy, poczułem się najszczęśliwszym z ludzi...”
     "I zamordowałeś dla niej swojego pana?” - Ponownie nie doczekała się odpowiedzi. - "Skąd wzięliście truciznę?”
     "To ja ją przygotowałem, byłem myśliwym, znam się na tym. Często zatruwamy nasze strzały i oszczepy” - czyżby Mistrz zaczął słuchać ze zdwojoną uwagą?
     "A dlaczego ona aż tak nienawidziła swojego małżonka?”
     "Był stary... mówiła, że w łożu nie jest mężczyzną. Nie mógł dać jej syna, a pasierbowie nie cierpieli mojej Nerti.”
     "I to wystarczyło, abyś zdradził swego pana, który był dla ciebie sprawiedliwy?”
     Ufer milczał, pochylił tylko głowę.
     "Mój niewolnik, Nefer, zasłużył dzisiaj na łaskę w Moich oczach. Pozwoliłam mu przedłożyć dowolną prośbę. Poprosił o darowanie ci życia, Uferze. Twój czyn napawa Mnie odrazą, nie cofnę jednak obietnicy. Ułaskawiam tego skazańca mocą mego prawa i władzy Pani Górnego i Dolnego Kraju” - ogłosiła oficjalnym tonem na użytek Mistrza Apresa. Ten spojrzał na kapłana z jawną niechęcią. Nefer przypomniał sobie słowa Mistrza Placu o dezorganizującym wpływie takich decyzji na personel i więźniów oddanych pod jego rozkazy. Uwagę wszystkich odwróciła jednak raczej nieoczekiwana reakcja Ufera. Zamiast okazać spodziewaną wdzięczność, rzucił się w łańcuchach.
     "Wielka Pani, nie możesz tego zrobić. Okaż łaskę mojej ukochanej Nerti. To ona powinna żyć, a nie ja. Błagam, zmień Twoją decyzję.”
     "To Moja decyzja i prośba Mojego osobistego niewolnika. Prosił o łaskę dla ciebie, a nie o życie tamtej kobiety.”
     "Pani, błagam, możesz to uczynić, jeśli tylko zechcesz. A ty Panie” - zwrócił się do Nefera - "nie powinieneś prosić za mną. Życie Nerti jest o wiele ważniejsze niż moje.”
     "Czy ona też okazałaby ci takie oddanie, gdyby znalazła się na twoim miejscu? Wątpię” - zauważyła chłodno Władczyni.
     "Jestem Jej sługą i niewolnikiem, zawsze się o Nią troszczyłem, jak umiałem. Ona jest moją Panią i nie musi dbać o mnie... Kocham Ją. Błagam, o Wielka...”
     "Wystarczy. Niewłaściwie ulokowałeś swoje uczucia, niewolniku. To z gruntu zła kobieta i zasłużyła na to, co ją spotka.”
     "Panie” - Ufer mówił teraz do kapłana - "skoro nasza Pani okazała ci względy i poprosiłeś za mną, przemów teraz do Niej za moją ukochaną. Proszę.”
     "Powiedziałam, dość tego. Nefer wykorzystał już swoją prośbę. Nie sądzę zresztą, by chciał prosić o łaskę dla tej Nerti. Pozostaje pytanie, co zrobić z tobą. Darowałam ci życie, ale to nie znaczy, że tak po prostu odejdziesz.”
     "Najjaśniejsza Pani, jeśli można, chętnie wziąłbym tego Ufera pod moje skrzydła” - odezwał się niespodziewanie Mistrz Apres. Królowa spojrzała na niego z namysłem.
     "Pamiętaj, że jednak go ułaskawiłam.”
     "Najwspanialsza, Twoja wola jest dla nas prawem. Pamiętam o tym. On może się przydać, zwłaszcza wobec ostatnich wydarzeń.”
     "Sądzisz, Mistrzu, że można mu ufać? Zdradził i zamordował swego pana. Nie chcę mieć kogoś takiego w Mojej służbie.”
     "To Libijczyk, Pani. Z pustynnego plemienia. Powinien być wierny rytuałom swoich ludzi. Nie słyszałem jeszcze, by któryś złamał śluby spętania krwią i honorem.”
     "Myślisz, że warto poddać go takiemu rytuałowi? Po co?”
     "Jeśli uzna w Tobie, o Wielka, Wodza i Panią swojej krwi... nigdy Cię nie zdradzi ani nie wystąpi przeciwko Tobie. Będzie wierny aż do śmierci. A może się przydać.
     "Skoro tak uważasz.” - Królowa nie wydawała się do końca przekonana. - "Co ty na to Uferze? Złożysz przysięgę spętania krwią i honorem?”
     "Byłem myśliwym i wojownikiem... my nie przysięgamy kobietom.”
     "Jestem Królową i Boginią, Panią Obydwu Krajów, wodzem i wojownikiem. Czyż nie pokonałam twoich ludzi przed kilku laty? Czyż moje rydwany nie zmiotły ich jak wiatr zmiata suchą trzcinę? Czyż strzały wysłane Moją ręką nie siały spustoszenia wśród waszych wojowników? Czyż twoi wodzowie nie ukorzyli się przed Moją potęgą, nie błagali o łaskę i nie złożyli takich przysiąg? Uważasz się za lepszego od nich? Za lepszego ode Mnie?”
     "O Wielka, to prawda... jako młody wojownik walczyłem wówczas przeciwko Twoim żołnierzom i popadłem w niewolę.”
     "I ty śmiesz odrzucać Moją ofertę? Ty, wojownik zhańbiony niewolą? To Ja czynię ci zaszczyt i przywracam honor, godząc się przyjąć przysięgę.”
     "Jesteś niezwykłą kobietą.... Nie ma takich w naszym plemieniu.”
     "Przysięgaj więc jako Wodzowi i Wojownikowi, Pani twojej krwi i twego honoru.”
     "Niech tak będzie, o Wielka. Przyjmę Twoją krew i oddam Ci mój honor.”
     "Zechcesz pełnić rolę świadka i pomocnika, Mistrzu?” - Władczyni dopiła wino i sięgnęła po sztylet. Szybkim ruchem nacięła czubek jednego z palców lewej dłoni i wysączyła kilka kropel krwi do pucharu. Podała naczynie Apresowi, który stanął nad nadal klęczącym Uferem.
     "Pijesz teraz krew Najwspanialszej Amaktaris, Królowej i Bogini, Pani Górnego i Dolnego Kraju na znak, że oddajesz Jej swoje życie i honor jako Wodzowi twego plemienia. Jeśli zdradzisz tę przysięgę, niech ta krew zamieni się w jad i wypali ci serce. Przysięgaj!”
     "Przysięgam Jej wierność jako Wodzowi oraz Pani mojej krwi i honoru.” - Mistrz przysunął do ust Ufera krawędź pucharu i przechylił go, po czym na znak, że krew została wypita odwrócił go i wytrząsnął. Puchar był pusty, nie pozostały w nim ani krew, ani wino.
     "Dokonało się, poświadczam to własnym honorem” - ogłosił.
     Nefer przyglądał się tej barbarzyńskiej ceremonii ze zdumieniem. Królowa, zazwyczaj dumna, piękna i wytworna, wystąpiła tu jako dzika wojowniczka, wiążąca swych poddanych poprzez własną krew. Słyszał wprawdzie o takich rytuałach, ale nigdy nie miał okazji ujrzeć ich samemu. Czy Bogini rzeczywiście przyjmowała takie przysięgi od przywódców barbarzyńskich plemion z pogranicza? Duma wprawdzie pozostała, ale co z resztą? Co z elegancją i subtelną kulturą, którą Jej przypisywał, i którą zazwyczaj okazywała?
     "Nie mam prawa Jej oceniać. Widocznie trzeba tak postępować, by zapewnić bezpieczeństwo Krajowi. Powiedziała zresztą prawdę – jest wojownikiem, udowodniła to nie jeden raz.”
     "Uferze, jako Pani twojej krwi nakazuję Ci udać się z Mistrzem Apresem i wykonywać jego rozkazy tak, jak gdyby były to Moje własne.”
     "Tak, o Wielka, jestem i będę posłuszny.”
     "Prosiłeś o litość dla swojej ukochanej. Nie wysłuchałam ułaskawionego skazańca, ale wysłucham jednego z Moich zaprzysiężonych. Mistrzu, jak postąpiono z tymi skazanymi, Uferem i Nerti?”
     "Tak jak rozkazałaś, o Najjaśniejsza. Otrzymali po dziesięć naczyń z wodą. Część z nich była zatruta, wedle ustalonej proporcji. Podopieczna Nerti wylała swoją wodę, jeszcze wczoraj.”
     "Nie mogę jej ułaskawić Uferze, ona nie zasługuje na życie. Kiedyś może to zrozumiesz, a także to, że wykorzystała cię bezwzględnie. Musi umrzeć, ale nie musi dłużej cierpieć. Tylko taką litość znajdzie w moim sercu. Powiadasz, że znasz się na truciznach. Możesz przygotować dla niej puchar wywaru z nasion maku. Mistrz dostarczy ci potrzebnych składników. Jeśli zechcesz skrócić jej mękę, podaj Nerti ten napój. Sam zdecydujesz. Taka jest Moja wola.”
     "Pani...” - Ufer wyglądał na oszołomionego.
     "Taka jest Moja wola” - powtórzyła nieustępliwie Królowa.
     "Najjaśniejsza, ja także chciałbym błagać o łaskę” - Nefer nie mógł zapomnieć udręczonego i pozbawionego nadziei wzroku niewolnicy. - "Okazałaś litość Nerti, błagam obdarz nią też inną uwięzioną na placu kobietę.”
     "O kogo znowu chodzi?”
     "O niewolnicę która zabiła noworodka, Najwspanialsza...”
     "Odmawiam” - Władczyni nieczęsto okazywała w takich chwilach uczucia, tym razem na Jej twarzy odbiły się jednak wyraźnie gniew i niechęć. - "To dzieciobójczyni, zasługuje na najsurowszą karę.”
     "Wielka Pani, nie proszę dla niej o życie, a tylko o szybką śmierć, którą ofiarowałaś żonie kupca.”
     "Wykorzystałeś już swoją prośbę, niewolniku. Spełniłam ją i nic nie skłania Mnie do spełniania kolejnej. Niech umiera z pragnienia, tak jak nakazałam.”
     "Najwspanialsza z Bogiń, błagam tylko o jedną śmierć...”
     "To może być łatwo twoja śmierć, niewolniku. Wystarczy jedno słowo naszej Pani” - Mistrz Apres nie miał zamiaru tolerować nieposłuszeństwa sługi.
     "Odmawiam” – powtórzyła Monarchini. - "Chcę, aby cierpiała tak jak jej synek. Nie musiała go zabijać. Mogła oddać do pałacowego sierocińca.”
     "Najjaśniejsza, ona potwornie się bała, nadal się boi...była samotna i przerażona. Teraz żałuje. Błagam dla niej tylko o śmierć bez dalszych męczarni.”
     "Wczoraj podałeś jej wodę, przez twój czyn cierpi tylko dłużej. I dobrze... Czy wiesz, w jak okrutny sposób zabiła niemowlę? Mistrz może opisać ci szczegóły.”
     "Pani, ona zasłużyła na śmierć swoją zbrodnią, ale czy naprawdę chcesz odpowiedzieć równie straszliwą karą?”
     "Uważasz, że nie potrafię być okrutna, niewolniku? Otóż potrafię. Módl się do wszystkich Bogów, abyś ty sam nie naraził się na Mój gniew.”
     "Niech stanie się Twoja wola, o Bogini” - Nefer wreszcie się poddał. Naprawdę próbował. Bezimienna niewolnica nie może wymagać więcej. Niech odwróci ten swój udręczony wzrok...
     "Mogę jednak okazać pewną łaskę” - niespodziewanie dodała Amaktaris. - "Uferze, gdy będziesz podawał napój swojej byłej pani, możesz przeznaczyć część dla tej niewolnicy, za którą tak prosi mój osobisty sługa.”
     "O Wielka, ale moc napoju z nasion maku jest ograniczona. Jeśli podam Nerti cały puchar, umrze szybko i bez bólu, będzie się jej wydawało, że zasypia. Jeżeli podzielę puchar na dwie porcje, żadnej nie da on szybkiej i spokojnej śmierci...”
     "Czy myślisz, że o tym nie wiem? To i tak będzie lepsza śmierć niż konanie z pragnienia. Daję ci wybór, niewolniku. Decyzja należy do ciebie.”
     "Pani... pozwól mu przygotować dwa puchary, błagam.”
     "Dość tego, wydałam już wyrok w tej sprawie.”
     "Uferze, pamiętaj, że ja spełniłem twoją prośbę, nie możesz...”
     "Zamilcz wreszcie i nie odzywaj się bez pozwolenia w obliczu Bogini.” - Apres był wyraźnie niezadowolony z zachowania Nefera.
     "Dziękuję Mistrzu. Mój niewolnik wymaga przypomnienia podstawowych zasad. Zajmę się tym jednak sama” - najwidoczniej wzbudził w końcu gniew Władczyni. - "Nie zatrzymuję cię, masz zapewne wiele pilnych spraw. Informuj mnie na bieżąco o wynikach śledztwa.”
     "Oczywiście, o Świetlista” - skłonił się w formalny sposób i skierował ku drzwiom, ruchem ręki nakazując Uferowi wstać – co ten, nadal skuty, uczynił z pewnym trudem – i podążyć za sobą.
     "Ty zostajesz” - surowy ton Monarchini nie wróżył Neferowi niczego dobrego.

                              XVII
     "Oddaj pierścień, niewolniku” - poleciła po dłuższej chwili milczenia. Coś w głosie Władczyni nakazało Neferowi zbliżyć się na kolanach i w takiej pozycji podać klejnot siedzącej nadal w fotelu Królowej. Wsunęła go na palec, po czym uniosła się i stanęła nad kapłanem. Dostrzegł, że znowu bawiła się biczem.
     "Czy ciebie naprawdę można czegoś nauczyć tylko w jeden sposób? Czy naprawdę jesteś aż tak głupi?”
     "Najwspanialsza, ja tylko prosiłem o litość dla tej nieszczęsnej niewolnicy.”
     "I wtrącałeś się, nie pytany, do rozmowy lepszych od siebie. Okryłeś Mnie wstydem w oczach Mistrza Apresa. Czy chcesz, bym zleciła mu odbycie z tobą stosownych lekcji?”
     "Pani, błagam, nie czyń tego... ukarz mnie inaczej... poprawię się...” - odpowiedział cicho, pochylając głowę i wpatrując się w stopy Bogini.
     Spodziewał się smagnięcia biczem, które jednak nie nastąpiło. Moment zawahania Królowej uratował mu skórę. W następnej chwili do komnaty wpadła bowiem Irias. Zapewne czekała niecierpliwie na wyjście Mistrza. Nie zwracając uwagi na klęczącego kapłana, podbiegła do Amaktaris, wspięła się na palce i zaaferowana zaczęła szeptać coś do ucha Monarchini. Nefer ośmielił się unieść nieco głowę i dostrzegł wesoły, nawet łobuzerski uśmiech rozświetlający twarz Najjaśniejszej. Po gniewnym grymasie nie zostało nawet śladu. Zrozumiał, że przynajmniej chwilowo, raz jeszcze mu się udało. Dzięki Irias oczywiście. Dziewczynka zdawała się mieć wielki i zazwyczaj dobroczynny wpływ na nastrój Monarchini. Już choćby z tego jednego powodu zasługiwała na dziękczynne modlitwy wszystkich dworzan i pałacowych niewolników. Bogini odłożyła bicz i kiwnęła głową, zgadzając się na coś. Wskazała jednak spojrzeniem nadal klęczącego kapłana. Irias wzruszyła ramionami, podeszła do Nefera i dość bezceremonialnie trąciła go łokciem w bok, nakazując mu wstać. Następnie położyła palec na ustach i chwyciła niewolnika za rękę. Po chwili uczyniła to samo z dłonią Amaktaris. Uśmiechając się szelmowsko i najwidoczniej szykując jakąś psotę, ruszyła w stronę wyjścia, prowadząc oboje dorosłych towarzyszy. Mając dziewczynkę pomiędzy sobą, podążyli poprzez pałacowe korytarze. Irias zdawała się bardzo dobrze znać drogę. Prowadziła pewnie, wybierając przy tym boczne i mało uczęszczane przejścia. Nie spotkali nikogo, posłuszni rozkazowi służki zachowywali milczenie. Z twarzy Władczyni nie schodził szeroki uśmiech. W przeciwieństwie do kapłana, zdawała się doskonale wiedzieć, co planuje Irias i już cieszyła się ze spodziewanego żartu. Nefer uznał, że z tym uśmiechem sama wygląda tak, jak gdyby odrzuciła kilka lat. Jak gdyby była skradającą się po korytarzach Pałacu dorastającą dziewczyną, a nie Królową Obydwu Krajów i właścicielką tej budowli oraz Panią wszystkich jej mieszkańców.
     Doszli do skrzyżowania korytarzy. Irias skręciła w jeden z nich. Dostrzegła skrytą za kotarą wnękę, połączyła dłonie Królowej i niewolnika, po czym wepchnęła oboje za ciężki, zwisający materiał, raz jeszcze kładąc palec na ustach i nakazując zachować milczenie. Ostrożne teraz kroki dziewczynki ucichły w głębi korytarza. We wnęce przechowywano brązowe stojaki do lamp, rozstawiane widocznie w razie potrzeby dodatkowego oświetlenia przejść. Było raczej ciasno, a metalowe krawędzie kuły ich ciała. Szukając wygodniejszej pozycji, mimowolnie zbliżyli się do siebie. Nefer stał tuż obok Bogini, czując nagim ramieniem ciepło Jej ciała. Jemu samemu też zrobiło się gorąco. Posłuszni poleceniu Irias milczeli. Nie chcąc potrącić stojaków i uczynić hałasu, nie mogli się poruszyć ani odsunąć od siebie. Królowa nadal trzymała jego dłoń. On sam bał się ściskać mocniej Jej palce, Ona jednak nie miała takich skrupułów i po raz kolejny poznał siłę uchwytu Władczyni. Mógł się też przekonać, że Amaktaris miała bardzo gładką i delikatną skórę nie tylko w okolicach...
     "Jak taka piękna i wrażliwa dłoń może być tak silna? Jak może dzierżyć oszczep albo wodze rydwanu?” - Oszałamiający zapach egzotycznych perfum używanych przez Królową, szczególnie silny teraz, gdy stał tak obok swojej Pani za ciężką kotarą, mieszał mu myśli. Nie tylko zresztą zapach, musiał to przyznać. Także bliskość i ciepło Jej ciała, delikatny pęd powietrza poruszanego Jej oddechem, włosy Bogini, które niesfornie muskały mu twarz i szyję... Zdał sobie sprawę, że on sam nie miał okazji umyć się po ćwiczeniach na placu. Zapewne wydzielał silny i niezbyt elegancki zapach.... jak wczoraj wprost skomentowała to Irias. Królowej zdawało się to nie przeszkadzać. Co prawda i tak nie miała gdzie się odsunąć, ale nie puszczała też jego dłoni i najwidoczniej nie zamierzała łamać polecenia służki, nakazującego trwać w ukryciu za kotarą.
     Znajdowali się zapewne w użytkowej części Pałacu, kotara bowiem – wykonana z ciężkiego i surowego płótna – nie była raczej pierwszej młodości i nie przypominała delikatnych tkanin zdobiących komnaty Monarchini. Można też było odnaleźć w niej niewielki szpary w miejscach, gdzie materiał zaczynał się paczyć. Dzięki nim mieli ograniczony widok na to, co dzieje się na korytarzu. Przez dłuższą chwilę pozostawał pusty. Nagle rozległy się jednocześnie odgłosy klaskania sandałów oraz gniewne okrzyki.
     "Stój, jak cię złapię to popamiętasz!”
     W polu widzenia ukazała się biegnąca szybko Irias. Nie oglądając się, przemknęła obok wnęki i skręciła w jeden z bocznych korytarzy. W złączonych dłoniach trzymała niewielką, glinianą miskę. Jej twarz rozświetlał łobuzerski uśmiech. Dopiero po pewnym czasie pojawił się zasapany nieco Ahmes w kucharskim fartuchu i z solidnych rozmiarów drewnianą chochlą w ręku. Wymachiwał nią jak mieczem, starając się dopędzić uciekinierkę, która jednak zniknęła już za rogiem.
     "Złapię cię, złodzieju. Zachciało ci się moich specjalnych ciastek...” - wołał niby to groźnie, ale Nefer miał wrażenie, że jego gniew jest cokolwiek udawany. Pomimo swej tuszy, mógłby też zapewne biec szybciej. No tak, Ahmes nie potrafił przecież rozgniewać się naprawdę na dziecko, które zwędziło jakiś przysmak z jego kuchni. Tym niemniej kapłan wstrzymał oddech, zauważył, że Królowa także. Sytuacja stałaby się mimo wszystko odrobinę niezręczna, gdyby Mistrz schwytał Panią Obydwu Krain na gorącym uczynku podkradania ciastek... W dodatku ukrywającą się za kotarą w bliskim towarzystwie osobistego niewolnika... Na szczęście Ahmes nie zamierzał kontynuować pościgu ani tym bardziej przeszukiwać pałacowych korytarzy. Dobiegł do skrzyżowania i zorientował się, że po złodzieju ani śladu. Poprawił fartuch, mocniej uchwycił chochlę i przybierając dumny wyraz twarzy skierował się z powrotem w stronę kuchni. Nefer przysiągłby, że na ustach kucharza zagościł przez chwilę uśmiech szczerego zadowolenia.
     Odczekali dłuższą chwilę, nadal trwając bez ruchu. Wreszcie Królowa odsunęła wolną ręką kotarę i pociągnęła Nefera w stronę skrzyżowania korytarzy. Nie puściła bynajmniej dłoni kapłana, co sprawiło mu prawdziwą radość. Skręcili w korytarz, w którym wcześniej zniknęła Irias. Okazało się, że dziewczynka nie pobiegła daleko. Gdy tylko ucichły odgłosy pogoni Ahmesa, zatrzymała się za kolejnym załomem i obserwowała przejście. Teraz wypadła im naprzeciw, uśmiechając się szeroko i pokazując z dumą swój łup – misę wypełnioną świeżutkimi, ciepłymi jeszcze ciastkami.
     "Są pyszne” - oznajmiła. - "Jeszcze nigdy nie jadłam tak dobrych. Musicie spróbować.” - Jej umorusane nieco usta świadczyły, że sama z ochotą uraczyła się już zdobyczą.
     "Znakomicie sobie poradziłaś, Irias. Chętnie się poczęstujemy, ale nie tutaj. Może pójdziemy do naszego miejsca?”
     "Świetnie, biegnijcie za mną, poprowadzę” - ruszyła szybko w głąb korytarza. Wciąż nie puszczając dłoni swego niewolnika, Amatkaris pociągnęła go za dziewczynką. Biegli dość szybko, ale Nefer zauważył, że Królowa odczuwa chyba zmęczenie. Zraniona stopa, a może także obolałe żebra, musiały sprawiać Jej ból. Nie ośmielił się jednak zaproponować, by zwolnili. Irias wyprzedziła ich znacznie i poganiała niecierpliwie, machając ręką. Może rzeczywiście byłoby lepiej dotrzeć jak najspieszniej do bezpiecznej kryjówki, zanim ktoś przyłapie Boginię na takich zabawach, niewłaściwych dla Jej pozycji. Na szczęście Irias znakomicie orientowała się w zakamarkach Pałacu i celowo wybierała mało uczęszczane przejścia. W końcu wybiegli we troje bocznym wyjściem do parku, a służka zaprowadziła ich do pobliskiej, ustronnej alejki, gdzie wciśnięta we wnękę muru i zasłonięta niemal krzewami znajdowała się niewielka ławka. Władczyni przysiadła na niej z wyraźną ulgą i sięgając po ciastko puściła dłoń Nefera. Przyjął to z żalem...
     "Masz rację Irias, są cudowne... Skąd wiedziałaś, że dzisiaj warto wybrać się do kuchni?”
     "Pani, wszystkie dzieci w sierocińcu mówią tylko o tych przysmakach które szykuje nowy Mistrz. Niektóre pomagały w kuchni i miały okazję... spróbować.”
     "Ale jak wybrałaś akurat te, są naprawdę wyjątkowe...”
     "Będę wojowniczką i potrafię obserwować. Gdy byłam w kuchni po wodę zauważyłam, z której misy kuchcikowie podjadają najczęściej.”
     "Bardzo sprytne... Ciekawe, czy Mistrz mocno się rozgniewa?”
     "Dużo krzyczał, ale nie potrafił mnie dogonić” - ostatnią uwagę wygłosiła z dumą. - "Bierz więcej, bo ostygną. Te są najlepsze, nigdy nie próbowałam takiego nadzienia.”
     "Irias, a może poczęstowałabyś też naszego kapłana? Skoro już brał udział w tym rabunku?”
     "Dobrze, masz rację. Trochę się o niego bałam, ale nie sprawił kłopotów” - podeszła z misą do Nefera. - "Możesz się poczęstować, niewolniku” - powiedziała tonem głosu Królowej, udzielającej szczególnej łaski swoim poddanym.
     "Ciekawe, gdzie nauczyła się tak przemawiać?” - Pomyślał Nefer z rozbawieniem, po czym skłonił się głęboko i odpowiedział w stosowny sposób.
     "Najwspanialsza Księżniczko, dziękuję za Twą szczodrość. Zdobyłaś te ciastka w sposób godny Wojownika, a rozdajesz w sposób godny Wielkiej Władczyni.” - Irias aż podskoczyła z zadowolenia. Od swej nauczycielki nie zdążyła jeszcze przejąć umiejętności zachowania w każdych okolicznościach obojętnego wyrazu twarzy.
     "Widzę, że potrafisz prawić komplementy, kapłanie. Czy tylko małym dziewczynkom?”
     "Pani, ty również pozwoliłaś mi zakosztować delicji... bardziej nawet słodkich niż te ciastka.” - A jednak pomylił się w ocenie umiejętności Monarchini. Na Jej twarzy pojawił się niewielki, ale zauważalny rumieniec.
     "Lepiej poczęstuj się jeszcze, skoro nasza Księżniczka łaskawie na to zezwala.”
     Neferowi nie trzeba było tego powtarzać. Nie jadł od poprzedniego dnia i odczuwał już solidny głód, a ciastka były po prostu wyborne. Ciepłe i kruche, wypełnione nieznanym mu, słodkim a zarazem odrobinę kwaśnym, orzeźwiającym nadzieniem. Mistrz Ahmes, a zapewne to on osobiście przygotował te przysmaki, nie chwalił się na próżno. Królowa i Irias z ochotą pomagały w opróżnianiu miski.
     "Ona zachowuje się jak mała dziewczynka, zapewne sama nie jeden raz podkradała łakocie. Ale znajduje tu odpoczynek i może, choćby na krótki czas, zapomnieć o obowiązkach Władczyni, wydawaniu wyroków, intrygach czy próbie zamachu. Z pewnością zasługuje na chwilę wytchnienia.”
     "Lubisz go?” - spytała niespodziewanie Irias, wskazując na Nefera.
     "Może trochę” - odparła Amaktaris.
     "Możesz się przyznać. Nie jest taki całkiem zły... Ale chyba go nie kochasz, co?”
     "Skąd ci to przyszło do głowy?”
     "Bo on Cię kocha, Pani. Powiedział to, gdy byłaś dzisiaj chora. Sama słyszałam.” - Nefer zakrztusił się ostatnim kęsem i poczuł nagle nieodpartą ochotę, by własnoręcznie udusić małego urwisa.
     "Musiałaś źle usłyszeć, albo może kocha mnie jak poddany swoją Królową. Podobno wielu poddanych mnie kocha, on sam ciągle to powtarza.”
     "Dlaczego dorośli są tacy dziwni? Talija też kocha swojego żołnierza, ale za nic nie chce się do tego przyznać, a już na pewno nie jemu.”
     "Irias, ty okropna plotkaro. Ne wolno mówić tak o innych.”
     "Ale to przecież prawda...”
     "I tak nie należy o tym rozpowiadać. Gdy dorośniesz, sama to kiedyś zrozumiesz.”
     "Nie jestem wcale małym dzieckiem” - obraziła się dziewczynka. - "A gdy dorosnę, zostanę wojownikiem i nie będę miała czasu na takie głupoty.”
     Nefer z ulgą przyjął zmianę tematu rozmowy, odniósł wrażenie, że Królowa także.
     "Miałaś mi opowiedzieć o walce Nefera z wujkiem Harfanem” - przypomniała sobie Irias.
     "Może innym razem. Albo niech Nefer sam ci opowie. Harfana lepiej o to nie pytaj.”
     "Nie jestem przecież taka głupia, wujek musiał być bardzo, bardzo niezadowolony.”
     "I był. Mam nadzieję, że już mu trochę przeszło. Ale nie wypytuj go.”
     "Obiecuję, ale ktoś musi mi o tym opowiedzieć.”
     "Kiedy indziej, teraz musimy już iść. Czeka mnie jeszcze dzisiaj dużo królowania.”
     "Znowu? Nie możesz rozkazać królować komuś innemu?”
     "Wiesz Irias, naszej Pani nikt nie potrafi w tym zastąpić. Nikt nie potrafi królować tak jak Ona.”
     "Ale przecież to Ją męczy i nie lubi tego robić. Sama to powtarza.”
     "Właśnie dlatego Ona nadaje się do tego najlepiej. To trudne zadanie. Ona o tym wie i bardzo uważa, aby wszystko zrobić dobrze. Dlatego tak się męczy. Ktoś inny uznałby, że to świetna zabawa, że wszystko już umie i narobiłby wiele szkód.”
     "Jak te małe dzieci w sierocińcu, które chcą z nami budować domy w piaskownicy, a tylko wszystkim przeszkadzają i wszystko niszczą?”
     "Właśnie tak..., mniej więcej.”
     "Pięknie to wytłumaczyłeś kapłanie, ale naprawdę muszę już iść. Irias, nie zapomnij zabrać miski. Podrzucisz ją po drodze w jakimś korytarzu.”
     Królowa powstała z ławki i ruszyła w stronę wejścia. Nefer i służka podążyli za swoją Panią. Stawiała kroki z pewnym trudem, coraz bardziej utykała i kapłan z niepokojem zauważył czerwone ślady krwi na bandażu. Bieganie po korytarzach Pałacu musiało ponownie otworzyć ranę stopy. Zanim zebrał się na odwagę, by zaproponować pomoc, Władczyni sama zdała sobie sprawę, że trudno Jej będzie dojść o własnych siłach do odległych, prywatnych apartamentów. Przystanęła przy wejściu na korytarz i oparła się o ścianę.
     "Niewolniku, musisz mi pomóc. Będziesz miał dzisiaj wyjątkową okazję dwukrotnego zaniesienia swojej Pani na komnaty. Irias, idź przodem i upewnij się, że nikogo nie spotkamy. Byłoby to cokolwiek... niestosowne” - uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła dłoń do Nefera.
     "I Ty mówisz że go... nie lubisz. Ci dorośli” - dziewczynka wykrzywiła wargi w grymasie niedowierzania.”
     "Irias, choć raz wykonaj Moją prośbę bez zbędnego obracania językiem, dobrze?”
     "Dobrze, dobrze, już idę.”
     Bogini bez oporu poddała się uchwytowi Nefera. Poszło teraz nawet łatwiej niż rano, Amaktaris zręcznie wskoczyła bowiem w ramiona kapłana i objęła go za szyję. Dzięki temu mógł Ją lepiej i wygodniej przytrzymać. Uwolniona od ćwiczebnego pancerza, była też znacznie lżejsza.
     "Bądź ostrożny. Jestem osłabiona i odczuwam jeszcze boleści po twoich dzisiejszych zabiegach” - poleciła cichym głosem.
     Niósł swoją Panią bez trudu, podążając śladem prowadzącej ich Irias. Szczęśliwie, raz jeszcze nikogo nie spotkali. Oboje milczeli. Pewnym problemem dla kapłana okazały się nie odległość czy ciężar ciała Bogini, ale bliskość tego ostatniego. Dotyk delikatnej skóry, zapach perfum, uścisk ramion na szyi... wszystko to dekoncentrowało go i wywoływało przeklęty ból w kroczu. Przynajmniej sprawa kończyła się na bólu, który starał się ukryć, a nie na czymś o wiele bardziej kompromitującym. Pomimo tych niedogodności, chętnie niósłby tak Boską Panią bez końca, a przynajmniej bardzo długo. Zdaniem Nefera zbyt szybko dotarli w pobliże Jej apartamentów. Irias wróciła, kładąc palec na ustach.
     "Za zakrętem są żołnierze, i jeszcze kilku innych.”
     "Postaw mnie na podłodze, kapłanie. Dalej muszę iść sama.” - Uczynił to niechętnie, ale cóż mógł poradzić? Przez twarz Królowej przemknął grymas bólu, gdy zraniona stopa przyjęła ciężar ciała. Ukryła to natychmiast.
     "Irias, idź do szpitala i sprowadź Mistrza Serpę. Niech przyjdzie bez zwłoki ze swymi przyborami, ale niech nie robi zamieszania. Powiedz mu wyraźnie, że to ważne i że to mój stanowczy rozkaz. Skaleczyłam się w stopę na placu ćwiczeń, ale to tylko drobna niedogodność. A ty, niewolniku... idź się lepiej umyć.”
     "Uczynię to, Najwspanialsza” - twarz Nefera pokryła się gorącym rumieńcem wstydu. Nie umknęło to uwagi Bogini.
     "Wiem, to nie twoja wina... ale korzystanie z twojej pomocy wymagało od Królowej odrobiny.... samozaparcia. Co prawda, nie było to tak do końca nieprzyjemne.”
     Policzki kapłana musiały przybrać teraz kolor krwistoczerwony i nie mógł się już łudzić, że Ona tego nie zauważyła. Przynajmniej wścibska Irias pobiegła wykonać polecenie Monarchini i nie była świadkiem ostatniej wymiany zdań. Amaktaris odwróciła się i, dość wyraźnie utykając, ruszyła w stronę załomu korytarza. Po chwili wyrównała jednak krok i nie zważając na ból stąpała niemal tak godnie i z taką samą gracją jak zawsze. Obserwował swoją Królową z prawdziwą dumą. Niespodziewanie odwróciła się ponownie.
     "Neferze...”
     "Tak, Wielka Pani?”
     "Dziękuję ci” - ruszyła dalej i zniknęła za zakrętem. Długo jeszcze trwał w miejscu, oszołomiony ostatnimi słowami Bogini.

                              XVIII
     Wspominając komentarz Amaktaris, umył się tym razem wyjątkowo starannie, ale nie był do końca zadowolony. Zimna woda, szczotka i trzcinowy popiół nie mogły zapewnić czystości i zapachu, do których zapewne przywykła Bogini. Z drugiej strony, była przecież wojownikiem i musiała doświadczać niedogodności związanych z wyprawami wojennymi i obozem wojskowym. A może woziła ze sobą sprzęty i służbę, zapewniającą nawet tam odpowiedni poziom komfortu? Kąpiel pozwoliła mu przynajmniej ochłonąć i zebrać myśli. Jego Pani znowu go zaskoczyła, ukazując twarz radosnej, młodej dziewczyny, której nieobce są drobne psoty. Zmienności Jej nastrojów już się nie dziwił. Spodziewał się kolejnej chłosty albo innej kary, a tu proszę... udział w bardzo szczególnej ekspedycji. I bardzo bliskie, osobiste towarzystwo Bogini... Czy naprawdę nie zdołałaby iść o własnych siłach? Wiedział już, że w razie potrzeby potrafi być znakomita aktorką. Ale dlaczego miałaby udawać? Tej myśli wolał już nie roztrząsać, podobnie jak obserwacji i opinii Irias. Co ten mały urwis sobie właściwie wyobraża? Pogrążony w rozmyślaniach, zasiedział się w basenie i gdy wrócił przed drzwi prywatnych apartamentów Władczyni zastał tam już sporą gromadkę dworzan i urzędników. Pomimo poleceń Królowej, widok zranionej stopy Monarchini oraz pojawienie się Mistrza Uzdrowiciela wywołały jednak pewne poruszenie, ściągając ciekawskich i plotkarzy. Straże nie wpuszczały ich na komnaty, gubili się więc w domysłach. O ile Nefer mógł się zorientować, nie wykraczały one jednak poza opowieści o zwykłym skaleczeniu. Co najwyżej niektórzy wypowiadali się z przekąsem o upodobaniu Królowej do ćwiczeń z bronią. Po chwili z komnaty wyszła Irias.
     "Co tu robisz tak długo? Pani czeka na ciebie” - ponagliła dziewczynka.
     "Ale straże...”
     "Przepuszczą cię, przecież należysz do Pani. Chodź wreszcie.”
     Amaktaris siedziała w fotelu, wzmacniając się pucharem wina. Dzięki wszystkim Bogom, nie wyglądała na chorą czy osłabioną. Klęczący u Jej stóp Mistrz Serpa kończył zbierać swoje przybory. Nałożył nowy opatrunek na ranę.
     "Gdzie się podziewałeś? Jak długo mam na ciebie czekać?” - Królowa okazała niewolnikowi swoją niecierpliwość. Postanowił nie odpowiadać, szczęśliwie Władczyni powróciła do przerwanej najwidoczniej rozmowy z uzdrowicielem.
     "Mistrzu, liczę na Twoje umiejętności i wiedzę. Rozpoznanie trucizny może bardzo pomóc Twemu bratu. Oczywiście, nie muszę Ci przypominać o zachowaniu wszystkiego w tajemnicy.”
     "Pani, dołożę wszelkich starań, możesz być pewna” - odparł z lekkim wyrzutem, porządkując bandaże i naczynia z maściami. - "Proszę Cię jednak, Najjaśniejsza, byś w podobnych wypadkach wzywała mnie niezwłocznie, a nie zdawała się na pomoc dyletantów” - tym razem wyrzut był zupełnie wyraźny, a wzrok, którym Mistrz obrzucił Nefera, nie należał do do szczególnie przyjaznych.
     "Ależ Mistrzu, nie możesz być wszędzie naraz, a kapłan poradził sobie całkiem dobrze.”
     "Miał mnóstwo szczęścia. A raczej to Ty miałaś szczęście, o Pani. Twoje życie i zdrowie jest jednak zbyt ważne, by mogło zależeć od szczęśliwego przypadku.”
     "Mistrzu, zaczynasz stawać się nieznośny. Ile razy mam Ci powtarzać, że nie jestem już dzieckiem?”
     "Boska Pani, musisz dbać o swoje zdrowie niezależnie od tego czy wydaje Ci się, że jesteś już dorosła. Zwlekając z wezwaniem mnie i włócząc się później po korytarzach Pałacu, w dodatku ze zranioną stopą, zachowałaś się jak dziecko. Daruj szczere słowa, ale dyktuje je troska.”
     "Dobrze Mistrzu. Wiem, że chcesz dla Mnie jak najlepiej... wybacz, proszę. Jak czuje się chłopiec?”
     "Mam wrażenie, że lepiej, dzięki wszystkim Bogom. Śpi już spokojnie i nadal nie krwawi z ust ani odbytu. To bardzo dobry znak. Może przeżyje... Uzdrowiciele ze świątyni Tota podsunęli mi kilka pomysłów.”
     "Dzisiaj nie zdołam już raczej odwiedzić Domu Życia, ale często o was myślę. Możesz być pewny.”
     "Pani, jeśli pozwolisz, oddalę się teraz. Chciałbym niezwłocznie zająć się badaniem zatrutej krwi.”
     "Oczywiście, tylko dobrze ukryj zakrwawioną misę. Te sępy za drzwiami nie mogą niczego podejrzewać.”
     "Wielka Pani, ja także nie jestem dzieckiem... i to od bardzo dawna” - rzuciwszy tę pełną przygany uwagę, skłonił się i wyszedł, zabierając solidnych rozmiarów kosz z przyborami. Zapewne jego wnętrze skrywało naczynie, do którego Nefer wypluł wyssaną krew, teraz już z pewnością skrzepniętą.
     "Mistrz nie był zachwycony twoimi umiejętnościami uzdrowiciela, niewolniku. Ale jego nie jest łatwo zadowolić, tak więc nie przejmuj się. Był też ciekaw, skąd znałeś sposób przywracania zmarłych z Krainy Bogów. Ufam mu jednak, z pewnością nie wyda Any i twojej tajemnicy. Ja też nie zamierzam wspominać o tym nikomu innemu. Możesz się więc nie obawiać. Muszę teraz zająć się sprawami państwowymi, masz więc trochę czasu dla siebie. Może przejrzysz swoje rzeczy?”
     "Jakie rzeczy? Nie mam tu przecież niczego.”
     "Jak to nie masz? A ta wielka skrzynia, do której Pani nie pozwala mi zajrzeć?”
     "Irias, nie wolno grzebać w cudzej skrzyni bez zgody właściciela. Ty też masz skrzynię ze swoimi skarbami i chyba nie chciałabyś, żeby ktoś tam zaglądał?”
     "Ale ta skrzynia Nefera stoi obok mojej, w Twojej sypialni Pani. Ja bardzo...”
     "Mam pomysł, może zaprowadzisz tam kapłana i wtedy możesz go poprosić o pokazanie zawartości?”
     "Tak, tak, dobrze. Chodźmy zaraz.”
     "Nie tak szybko. Najpierw pomożesz mi się przebrać, w końcu idę teraz królować. Potem możesz pójść z kapłanem. Właściwie powinnaś mieć lekcje, ale przez to wszystko i tak już się spóźniłaś. Wyślę kogoś z wiadomością dla nauczycieli, a ty w wolnym czasie pokażesz Neferowi skrzynię i Pałac. Tylko nie zapuszczajcie się tam gdzie nie powinnaś chodzić. Dobrze?”
     "Tak, tak, Pani. Skoro nie muszę iść na lekcje, to mogę już nawet pokazać mu Pałac.”
     "Chodź, idziemy do garderoby. A ty, niewolniku, poczekaj tu na nas.”
     Królowa i podekscytowana perspektywą uniknięcia lekcji służka opuściły komnatę bocznym wejściem, prowadzącym w głąb apartamentów. Co to znowu za skrzynia? Nefer gubił się w domysłach. Przecież naprawdę nie miał tu nic, może poza szatą, którą nosił podczas aresztowania i która przepadła gdzieś przy pierwszej kąpieli. A oto proszę, cała skrzynia. Zapewne duża. I przechowywana w sypialni Królowej. Tylko Ona mogła ją przygotować czy raczej rozkazać, by to uczyniono. To akurat nie ulegało żadnej wątpliwości. Niecierpliwie oczekiwał na powrót Bogini licząc, że wkrótce dowie się czegoś więcej.
     Amaktaris i Irias zjawiły się po dość długim czasie. Widocznie przygotowania Władczyni do "królowania” trochę trwały, chociaż teraz nie przypominała tak bardzo posągu bóstwa, jak wówczas, gdy ukazała się ludowi podczas sądów. Tym niemniej elegancka szata z białego lnu przetykanego złotą nicią, bogata biżuteria, diadem (zastępujący zapewne oficjalną koronę, będącą przedmiotem pożądania Irias) i odnowiony makijaż musiały robić wrażenie. Jedynym dysonansem był opatrunek na stopie, psujący nieco wygląd wytwornych sandałków. Monarchini ostrożnie stawiała kroki, pamiętając widocznie o uwagach Mistrza Uzdrowiciela.
     "Musze teraz zająć się obowiązkami. Irias, zaprowadź Nefera do naszej sypialni i pokaż mu jego skrzynię. Potem możecie pospacerować. Tylko pamiętaj o tym, co mówiłam. A ty, kapłanie, weź klucz od skrzyni” - podała mu przedmiot z przywiązanym do niego rzemieniem. Przyjął go i zawiesił sobie na szyi. W jego sytuacji był to zresztą jedyny możliwy sposób noszenia klucza.
     "Mam nadzieję, że wytrzymasz jakiś czas z Księżniczką” - rzuciwszy tę żartobliwą, ale nieco niepokojącą uwagę, Królowa skierowała się ku drzwiom. Na korytarzu otoczyły Ją straże, a także oczekujący urzędnicy i dworzanie, po czym cały orszak ruszył w stronę oficjalnej części Pałacu.
     "Chodźmy wreszcie” - niecierpliwiła się dziewczynka.
     "Możemy tak sobie wejść do sypialni Pani?” - zdziwił się Nefer.
     "Przecież ci pozwoliła. Ja też tam śpię i wchodzę kiedy zechcę, a ty jesteś teraz ze mną. Idziemy” - poleciła zdecydowanym głosem. Najwidoczniej bardzo jej zależało na spenetrowaniu zawartości tajemniczej skrzyni. Do sypialni nie było daleko, przynależała oczywiście do prywatnych apartamentów Władczyni i nie trzeba było korzystać z ogólnodostępnego korytarza. Przy drzwiach czuwały dwie kobiety w średnim wieku, zapewne służące. Irias przeszła swobodnie obok nich, a obecność dziewczynki wystarczyła, by również Nefer mógł znaleźć się w najbardziej zapewne niedostępnej dla postronnych komnacie Pałacu. Uderzyły go jej rozmiary i luksus. Amaktaris nie żałowała sobie wygód podczas snu. Przestronne wnętrze, z dającym światło i powiew świeżego powietrza oknem, wychodzącym na niewielki dziedziniec - zamknięty co prawda murami, ale porośnięty trawą i zadrzewiony. Przed owadami chroniła rozwieszona w otworze okiennym siatka. Wyłożona drewnem podłoga, której znaczną cześć zajmowały puszyste dywany, lśniła czystością. Kilka stolików i siedzisk, na ścianach makaty, mosiężne lampy, półki z osobistymi przyborami. Przede wszystkim jednak ogromne, wykonane z cedrowego drewna łoże z kolumienkami, na którym spiętrzono materace, poduszki i narzuty, wszystko w pościeli z najdelikatniejszego płótna. Łoże zaopatrzono w baldachim i gęste siatki, mające zapewne bronić owadom dostępu do ciała pogrążonej we śnie Władczyni. Intymność zapewniały gęste zasłony, w tej chwili odsunięte na boki.
     "W jaki sposób Królowa, nawet będąc Boginią, nie gubi się w tym wielkim łożu?” - Ta nieco niestosowna myśl sama przyszła Neferowi do głowy. Zaraz jednak otrzymał odpowiedź.
     "Tutaj jest moja mata do spania” - pochwaliła się Irias, wskazując na gęsto uplecioną makatę, rozłożoną z prawej strony łoża. - "Ale niezbyt często na niej sypiam.”
     Kapłan pominął te słowa milczeniem, zresztą dziewczynka i tak była zaaferowana głównie jego tajemniczymi skarbami.
     "Spójrz, tu jest moja skrzynia” - odsunęła zasłonę kryjącą jedną z umieszczonych w ścianie wnęk. - "A tutaj twoja. Szybko, otwieraj wreszcie.”
     Skrzynia Nefera, sporych rozmiarów, bez szczególnych ozdób ale solidnie wykonana z rdzawego, mahoniowego drewna, stała w sąsiedniej wnęce. Musiał przyznać sam przed sobą, że także ogarnęła go ciekawość. Wysunął skrzynię na środek komnaty i otworzył kluczem zamek. Zapadka ustąpiła bez problemu i uniósł wieko, mając za plecami niecierpliwą Irias. Ujrzał kilka ubrań, na których leżał mały zwój papirusu. Wziął go do ręki.
     "Co tam jest napisane?” - dopytywała się dziewczynka.
     "Przecież chodzisz na lekcje, sama spróbuj przeczytać” - Nefer nie potrafił odmówić sobie drobnej przyjemności podroczenia się z Irias i podał jej papirus.
     "Nie potrafię, nie wszystko” - przyjrzała się pismu z rozczarowaniem. - "Poznaję tylko imię Pani, a tutaj Jej pieczęć” - oddała dokument.
     "Ja, Amaktaris, Bogini Objawiona, Królowa Królów, Pani Górnego i Dolnego Kraju, oświadczam i potwierdzam, że zawartość tej skrzyni jest własnością Mego osobistego niewolnika Nefera, byłego kapłana w Abydos. Na posiadanie tych przedmiotów otrzymał Moje specjalne zezwolenie.”
     Nefer przeczytał na głos słowa ogłaszające wolę Bogini. Krótkie, suche zdania... skreślone jednak pewnym, eleganckim pismem - Jej własną ręką. Jako niewolnik nie miał prawa posiadać żadnej własności bez zgody swej Pani i oto Królowa poradziła sobie z tą drobną niedogodnością. Cóż zechciała mu ofiarować? Szybko przerzucił zawartość skrzyni. Nie było tego wiele. Kapłańska szata i sandały Nefera, które miał na sobie w chwili aresztowania i które potem gdzieś się zawieruszyły. Znalazł je teraz uprane i doprowadzone do porządku. Poczuł niebezpieczne wzruszenie na myśl, że Królowa pamiętała o takim drobiazgu i poleciła, by ktoś się tym zajął. Było też kilka innych ubrań oraz kolejna para sandałów. Nic szczególnego, proste, wygodne szaty, w sam raz dla sługi z zamożnego domu. Żadnych ekstrawagancji, ale też brak powodu do wstydu dla właściciela niewolnika i posądzeń o skąpstwo wobec domowników. Czy to znaczy, że nie będzie już musiał chodzić nago? Krępowały go zwłaszcza te widoczne dla wszystkich i bardzo szczególne obręcze na jądrach i penisie... Na wszelki wypadek postanowił jednak wstrzymać się z nałożeniem znalezionego ubrania do otrzymania bardziej wyraźnego zezwolenia Władczyni. Pod szatami znalazł jeszcze kilka czystych zwojów papirusu.
     "Na co mi one? Zresztą i tak nie mam ani tuszu ani pędzelka do pisania” - pomyślał zdziwiony.
     "To wszystko? Nie ma nic więcej? Ubrania i czyste zwoje papirusu?” - Irias okazywała wyraźne rozczarowanie. Nefer przyjrzał się skrzyni. Wydała mu się zbyt duża... Przechylił ją i popukał od spodu. Rozległ się głuchy odgłos. Czyżby miała ukryty schowek, podwójne dno? Jeśli tak, to powinien być gdzieś tutaj zamaskowany zamek. Po chwili znalazł w bocznej ścianie niewielki otwór, umieszczony tuż przy fałszywym dnie i nie rzucający się w oczy.
     "Spójrz Irias, chyba mamy coś jeszcze. Trzeba pewnie włożyć tu palec i nacisnąć.”
     "Więc zrób to” - ponaglała podekscytowana dziewczynka.
     "Nie tak szybko, z takimi ukrytymi zamkami trzeba postępować ostrożnie. Masz może gdzieś tę pomadę, którą rozpylasz pachnidła, gdy towarzysz Pani podczas oficjalnych uroczystości?” - Tak naprawdę nie wierzył, by mechanizm miał okazać się pułapką, ale dzisiejsze wydarzenia nakazywały rozwagę.
     "Zaraz przyniosę.”
     Wsunął wąski koniec uchwytu pomady w otwór, nacisnął kolejno dno i boki. W pewnej chwili rozległ się cichy stuk i fałszywe dno skrzyni uchyliło się lekko.
     "Pewnie jest tu sprężyna” - pomyślał, ale natychmiast zajęła go zawartość skrytki.
     "Znowu tylko zwoje papirusu. Nie masz nic ciekawszego?”
     Na widok tych zwojów, pokrytych drobnym i starannym pismem, Nefera ogarnęło niepokojące przeczucie. Przerzucił je szybko. Tak, to były te wiersze. Zwoje zapisane jego własną ręką, zawierające opisy Bogini oraz uczuć i wyobrażeń, jakich doznawał w związku z Jej osobą. Zwoje które kiedyś - miał wrażenie, że przed wiekami - ukrył w świątynnym skryptorium w Abydos. A teraz znalazł je tutaj, bez wątpienia za sprawą głównej bohaterki tych utworów. Poczuł przypływ gorąca, z pewnością znowu się zarumienił.
     "Ciągle tylko zwoje i zwoje. A te już chyba widziałam” - dziewczynka wyraźnie traciła zainteresowanie.
     "Widziałaś je?”
     "Tak, ale nic nie powiem.”
     "Irias, proszę cię, powiedz co o nich wiesz?”
     "Nie powiem, nie powiem, nie powiem!”
     "Irias, bardzo cię proszę, powiedz.”
     "Nie, nie, nie! Nic nie powiem!”
     "Pewnie i tak nic nie wiesz. Tylko udajesz.” - Dziewczynka mogła doprowadzić do łez rozpaczy nawet kamień.
     "Widziałam je, widziałam. Ale nic nie powiem! Nic, nic, nic nie powiem!”
     "To dla mnie bardzo ważne, proszę cię.”
     "Nie powiem, Pani byłaby niezadowolona.”
     "Ale dlaczego Ona miałaby być niezadowolona?”
     "Bo gdy przeglądała je wieczorami, często się rumieniła... Nie chciała powiedzieć, co w nich jest. Tylko mnie przytulała.” - Nefer teraz dopiero poczuł prawdziwy atak gorąca. Bogini czytywała te jego wiersze. Często, jak twierdziła Irias... i rumieniła się przy tym.
     "A może teraz ty przeczytałbyś mi któryś z tych zwojów?”
     "Eee... raczej nie” - z wrażenia zabrakło mu słów.
     "Dlaczego?” - Nie ustępowała dziewczynka. - "Tylko nie mów, że jestem zbyt mała” - dodała groźnie.
     "Nie o to chodzi, Księżniczko. Ale skoro Pani nie chciała ci ich przeczytać, to nie wypada abym robił to ja bez Jej pozwolenia” - znalazł przekonujące wytłumaczenie. Na szczęście Irias straciła zainteresowanie papirusami. Dla uspokojenia przeliczył je machinalnie. Było tylko dwanaście zwojów. Doskonale pamiętał, że zapisał i ukrył ich trzynaście. Jednego brakowało. Szybko przejrzał zawartość tych, które miał przed sobą. Nie potrzebował wiele czasu, by stwierdzić, że brakuje papirusu z najbardziej śmiałymi i kompromitującymi wierszami. Wierszami, w których opisywał ukazanie się Bogini wiernemu kapłanowi w świątynnych ogrodach, przy blasku księżyca i cichym szumie fal Rzeki... Czyżby Ona zatrzymała ten zwój dla siebie? Miał już zdecydowanie zbyt wiele wrażeń jak na jeden raz. Odłożył papirusy oraz ubrania i kolejno zatrzasnął obydwa wieka. Samą skrzynię wsunął ponownie do wnęki. W sypialni Władczyni zwoje powinny być chyba bezpieczne?
     "Chodźmy Irias, masz pokazać mi Pałac, pamiętasz?”
     "Tak, chodźmy już” - podskakiwała niecierpliwie dziewczynka. - "Co chciałbyś zobaczyć? Może pójdziemy do sierocińca i dzieci?”
     "Sierocińca utrzymywanego przez naszą Panią?”
     "Tak, tak. Ona często tam bywa, ale dziećmi zajmuje się opiekunka. Jest duża i silna i ma prawdziwy miecz, taki ogroooooooomnyyyyyyy... I opowiada nam różne historie.”
     "Opiekunka ma miecz?” - Nefer był nieco oszołomiony potokiem słów dziewczynki.
     "Tak, taki długi, przecież powiedziałam. Ale ty miałeś mi opowiedzieć o walce z wujkiem Harfanem” - przypomniała sobie. Opuścili bez przeszkód komnaty Królowej i podążali teraz jednym z korytarzy.
     "Nie ma tu wiele do opowiadania. Ćwiczyliśmy na placu z oszczepami i powalił mnie wiele razy na ziemię. Ale raz mnie się udało.”
     "Tobie?” - Kapłan poczuł się odrobinę dotknięty krytycznym spojrzeniem, którym obrzuciła go Irias. - "Wujek bardzo dobrze walczy. Uczy mnie, ja też będę wojownikiem” - dodała z dumą. - "Nie jest łatwo go pokonać, jak to zrobiłeś?”
     "Chyba trochę oszukiwałem, rzuciłem mu znienacka garść żwiru w oczy...”
     "To niegodne prawdziwego wojownika... ale zapamiętam ten sposób” - stwierdziła z powagą. - "Nic dziwnego, że wujek musiał być bardzo zdenerwowany. Masz szczęście, że cię za to nie zabił.”
     "Groził, że tak zrobi, ale Pani mu zabroniła. Był niezadowolony już z tego, że musi ćwiczyć z niewolnikiem.”
     "Jesteś niewolnikiem, prawda? Pani często tak cię nazywa, ale nie traktuje jak innych, dlaczego?”
     "Nie wiem Irias, naprawdę nie wiem. Należę do Niej, Ona jest moją Panią, a ja jestem Jej własnością. Ale nie wiem, dlaczego tak mnie traktuje.”
     "Inni niewolnicy nie ćwiczyli na placu ani nie przesiadywali wieczorami na komnatach, nie grali też z Nią w tę głupią grę. Może to dlatego, że jesteś kapłanem?”
     "Już nie jestem. A zresztą Ona nie lubi kapłanów. Ma wśród nich wielu wrogów.”
     "Ale ty chyba nie jesteś wrogiem Pani?”
     "Nie, z pewnością nie. Ja... jestem Jej wiernym sługą i poddanym.”
     "Dlaczego inni kapłani mieliby być wrogami Pani? Przecież mają służyć Bogom a Ona jest Boginią. Sama widziałam, jak arcykapłan Ozyrysa nakładał Jej w świątyni koronę na głowę i oddawał pokłony. Chciałabym mieć taką koronę...”
     "Irias, kapłani często służą Bogom tylko na pokaz, a tak naprawdę mają własne plany.”
     "Ale jak mogą nie służyć naszej Pani? Przecież wszyscy są Jej posłuszni.”
     "Tak się może wydaje, ale nie zawsze tak jest. Uwierz mi.”
     "To zbyt skomplikowane. Gdybym to ja miała tę koronę, to mnie na pewno byliby posłuszni. Inaczej poznaliby ostrze mojego miecza. Będę przecież wojownikiem.”
     "Miecz nie zawsze wystarczy, by zapewnić posłuch. Nasza Pani ma z pewnością inne sposoby, by poradzić sobie z kapłanami. Chociaż nie jest to łatwe zadanie.”
     "Gdy dorosnę, pomogę Jej moim mieczem. Sam zobaczysz, jak wtedy wszystko pójdzie gładko.”
     "Tak Irias, z pewnością Jej pomożesz. Ale może Ona będzie potrzebowała nie tylko twojego miecza i może to dlatego chce, żebyś teraz dobrze się uczyła?”
     "Nie lubię się uczyć. Nauczyciele są nudni i nie potrafią opowiadać. Wolę opowieści opiekunki, ona zna ich mnóstwo.”
     "A o czym opowiada?”
     "O wojownikach, bitwach, zwycięstwach. Chcę być taka jak ona. A może ty coś byś opowiedział? Pani mówiła, że to potrafisz?”
     "Tak powiedziała?”
     "Tak, tak. Masz mi coś opowiedzieć. Ale nie pójdziemy już do dzieci, to ma być opowieść tylko dla mnie. Chodźmy do ogrodu, do naszego miejsca. Tam nikt nie będzie przeszkadzał.”
     "Dobrze” - Nefer nie był pewien, czy ma ochotę poznawać tajemniczą opiekunkę z ogroooooomnyyyyyym mieczem.
     Służka poprowadziła go plątaniną korytarzy do wyjścia, a później do znajomego już, ukrytego zakątka z ławką.
     "Muszę nauczyć się rozpoznawać korytarze w Pałacu” - pomyślał kapłan. - "Ale jest taki ogromny.”
     "Jesteśmy na miejscu, zaczynaj.” - ponagliła Irias.
     "Co mogłoby spodobać się dziesięcioletniej dziewczynce?” - zastanawiał się. W świątyni uczył głównie chłopców. Wydało mu się, że wpadł na właściwą myśl.
     "Może opowiem ci o Królowej, która poradziła sobie z niechcianym zalotnikiem?”
     "Opowiadaj wreszcie.”
     "W naszym Kraju panowała kiedyś piękna i mądra Królowa, która miała jednak groźnego sąsiada. Ten książę dowodził dużą i silną armią, zapragnął też poślubić naszą Królową. Ona nie chciała wojny i musiała przystać na wizytę oraz zaloty księcia. Okazał się zarozumiałym gburem, nie wzbudził Jej sympatii, ale nie mogła go tak po prostu odprawić.”
     "Dlaczego nie? Prawdziwy wojownik nie boi się walki.”
     "Ale Ona pragnęła zachować pokój. Dla siebie i wszystkich poddanych.”
     "Co było dalej?”
     "Książę lubił się popisywać, być zawsze najlepszym we wszystkim. Był bardzo dumny ze swych umiejętności myśliwego, a także sztuki łowienia ryb. Pewnego dnia Królowa zaprosiła go na taki połów w jednej z pałacowych sadzawek. Ku Jej zadowoleniu, książę nic nie złapał i był bardzo zirytowany. Ale nie zrezygnował. Wśród swoich sług miał niewolnika, który znakomicie pływał i nurkował. Polecił mu, by następnego dnia ukrył się przy zarośniętym trzcinami brzegu sadzawki i zawieszał na haczyku zarzuconej wędki księcia przygotowane wcześniej, dorodne ryby. Teraz książę mógł popisywać się przed Królową, wyciągając jedną rybę po drugiej. Była zaskoczona i zaniepokojona, przecież doskonale wiedziała, że w tej sadzawce nie ma żadnych ryb - specjalnie taką wybrała. Ale i Ona nie zrezygnowała. W końcu to był Jej Pałac i Jej Kraj. W ciągu nocy dowiedziała się o podstępie księcia i przekupiła nurka-niewolnika, po czym raz jeszcze zaprosiła księcia na połów. Przybył dumny i pewien sukcesu, zawczasu wysłał bowiem sługę z zapasem ryb. Ale tym razem gdy zarzucił wędkę... wyciągnął, owszem, dorodną rybę - tyle, że już oprawioną i upieczoną. W ten sposób mądra Królowa pokazała księciu, że to Ona włada swoim Pałacem i swoim Krajem, a jego plany objęcia władzy poprzez małżeństwo nie spełnią się. Zrezygnował z zalotów i wrócił do siebie. Po kilku latach zginął na wojnie, a Egipt zachował pokój.”
     "To ma być ta historia?” - Irias nie okazywała szczególnego entuzjazmu.
     "Nie spodobała ci się?”
     "Eee, tam. Opowiadasz o jakichś pieczonych rybach. To nudne. Opiekunka, ona to potrafi opowiadać. O wojownikach, potworach, zaklętych mieczach, bitwach... I w twojej skrzyni też nie było nic ciekawego. Mam cię dość, chcę wracać do Pani.”
     "Ale Ona pewnie jest zajęta.”
     "Już późno, na pewno zaraz skończy. A ja jestem głodna... Nowy kucharz szykuje na dzisiaj jakieś specjalne smakołyki. Pani na pewno też o tym pamięta i szybko wróci z królowania.”
     "Myślisz?”
     "Chodź, poproszę Panią, żeby tobie też pozwoliła spróbować, chociaż nie umiesz opowiadać i jesteś nudny.”
     Słowa Irias przypomniały Neferowi, że i on jest głodny. Bogini nie pozwalała, jak dotąd, by Jej osobisty niewolnik zbytnio się objadał. Dzisiaj skosztował tylko tych ciastek zdobytych przez dziewczynkę. Na pewno lepiej udać się na zapowiadaną ucztę, licząc na wstawiennictwo Irias i łaskawość Władczyni, niż tracić czas na zabawianie tego nieznośnego bachora? Może trafi się też okazja by porozmawiać z Ahmesem? Z ulgą opuścił ogród i pozwolił ponownie zaprowadzić się w stronę komnat Królowej.

                              XIX
     W apartamentach Władczyni panował duży ruch. Tłumy zaaferowanych służących wnosiły pospiesznie tace i misy z gorącymi i zimnymi potrawami, dzbany z napojami, talerze, sztućce, obrusy, serwety. Ośrodkiem tego zamieszania była prywatna jadalnia Królowej, gdzie Ahmes kierował poczynaniami swych podwładnych, doglądając jeszcze w ostatniej chwili jakości niektórych potraw. Zrezygnował z kucharskiego fartucha i chochli na rzecz eleganckiego stroju średniej rangi urzędnika oraz trzcinowej laski. Pochłonięty przygotowaniami, ledwie zauważył Nefera, poprzestając na krótkim skinięciu głową. Kapłan rozumiał doskonale, że to wielka chwila Ahmesa i nie miał o to żalu. Królowa jeszcze nie przybyła, ale spodziewano się Jej najwidoczniej w każdej chwili.
     "Co to za uczta tu się dziś szykuje, Irias? Pani zaprosiła pół Pałacu?”
     "Nie, to tylko wieczorna kolacja. Widocznie nowy Mistrz chce się przypodobać. Zwykle z Panią jadam tylko ja, ale dzisiaj może i tobie pozwoli, jeśli Ją poproszę.” - Dziewczynka zajęła się bliższym badaniem zawartości co ciekawszych mis z potrawami, interesowały ją zwłaszcza słodycze. Ahmes dostrzegł te usiłowania i odpędzał ją żartobliwie, po chwili ukradkiem wsunął jednak w dłoń Irias jakieś ciastko. Zajęła się nim z uśmiechem autentycznej błogości. Kucharz przyglądał się służce z zadowoleniem i błyskiem rozpoznania w oku.
     "To prawdziwy dyplomata.” - Nefer nie mógł nie odczuć podziwu i odrobiny zazdrości dla zręczności Ahmesa.
     Krzątanina trwała jeszcze w najlepsze, gdy do komnaty weszła Amaktaris. Nie zapowiedziały Jej fanfary ani zawołanie herolda, wiedziony jakimś instynktem kucharz natychmiast dostrzegł jednak pojawienie się Monarchini. Znalazł się u Jej boku i skłoniwszy głęboko, poprowadził do przygotowanego miejsca przy stole. Władczyni istotnie spieszyła się chyba na zapowiedzianą ucztę, nie zmieniła bowiem szat ani biżuterii, które przywdziała, udając się do obowiązków państwowych. Nefer przyglądał się swojej Królowej z podziwem, uznając, że pojawienie się Bogini w jakimkolwiek miejscu trudno jednak przeoczyć.
     "Spójrz, Pani, to wszystko wygląda wspaniale i wspaniale pachnie. Musimy wszystkiego spróbować.”
     "Widzę, Irias, że ty już zaczęłaś?” - Królowa obdarzyła służkę uśmiechem, który objął także Ahmesa. - "Mistrzu, to miała być zwykła kolacja, a nie uczta godna Bogów” - dodała, siadając.
     "Jesteś Najwspanialszą z Bogiń, o Wielka. A to jest pierwszy raz, gdy mogę Ci usłużyć.”
     "Twoja sława nie wymaga aż takich dowodów.... ale z przyjemnością się z nimi zapoznam.”
     "Na co czekasz, siadaj wreszcie” - służka usadowiła się już u boku Władczyni i przynaglała Nefera, by zajął miejsce przy stole. - "Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy.”
     "Irias, to nie wypada abym jadł tu z naszą Panią i z tobą” - słowa te przeszły Neferowi przez usta z pewnym trudem. Cuda wyczarowane przez Ahmesa działały również na jego wzrok i powonienie, a był bardzo głodny. Ale nie mógł przecież tak po prostu usiąść przy jednym stole z Boginią i to na oczach licznej służby.
     "Poproszę Panią o pozwolenie, tak jak obiecałam” - dziewczynka nie kryła rozczarowania.
     "Irias, będzie jednak lepiej, jeżeli Nefer pójdzie teraz jeszcze raz obejrzeć swoją skrzynię. Zrób to, niewolniku i nie spiesz się.”
     Była to wyraźna odprawa, kapłan skłonił się i wyszedł. Pomyślał, że wysłanie go celem ponownego obejrzenia skrzyni było zwykłym pretekstem do oddalenia z komnaty, nie mając jednak nic innego do zrobienia, zdecydował się udać do sypialni Władczyni. Obawiał się trochę, czy przychodząc sam zostanie wpuszczony, czuwające w progu niewolnice widziały go już jednak z Irias i nie czyniły przeszkód. Cieszył się więc zaufaniem Królowej i mógł swobodnie poruszać się po Jej apartamentach. Podniosło go to na duchu. Wydobył i otworzył skrzynię. A jednak Pani nie przysłała go tu bez określonego celu. W środku, na samym wierzchu jego szat, pojawił się skórzany woreczek, związana rzemieniem sakiewka. Jej zawartość zabrzęczała gdy rozluźniał węzeł, po chwili wysypał na podłogę stosik srebrnych, brązowych oraz miedzianych bransolet i pierścieni, było też kilka sztabek. Razem z nimi wypadł mały zwój papirusu.
     "Używaj mądrze.” - Tylko tyle, skreślone znanym mu pismem - pismem Królowej. Musiała znaleźć chwilę czasu, by przygotować i umieścić sakiewkę w skrzyni. Miała zapewne własny klucz, to było dość oczywiste. Dlaczego jednak postanowiła podarować mu pieniądze? Przyjrzał się stosowi metalu. W większości miedź i brąz. Ale było też srebro, warte dużo więcej. Sakiewka zawierała równowartość kilkumiesięcznych zarobków wykwalifikowanego rzemieślnika. Co miał z tym zrobić? Używać mądrze, czyli jak? Władczyni wspominała kilka razy o wyprawie na targ, co tak ucieszyło Irias. Czy pomimo niechęci dziewczynki miała zamiar zabrać i jego? Ale co miałby tam właściwie kupować? Pomyślał o żonie i matce. Zawartość tej sakiewki wystarczyłaby na prowincji na prawie rok skromnego życia. Skromnego, ale nie ubogiego. Wprawdzie Ana z pewnością potrafiłaby poradzić sobie i bez tego, ale miał obowiązki wobec Myry. No i sam poczułby się lepiej, gdyby przesłał im te pieniądze. Musi znaleźć jakiś sposób, na pewno trafi się okazja. Dla siebie zostawi tylko kilka sztabek miedzi. I tak niczego nie potrzebuje. Podniesiony na duchu, zebrał pierścienie i bransolety, ponownie chowając sakiewkę w skrzyni. Pomyślał ciepło o Bogini. Czy zrobiła mu w ten sposób podarunek? Okazała wdzięczność? Czy może wystawiała na jakąś próbę? Tak czy inaczej, powinien Jej podziękować. Czy może już wrócić do jadalni? Odczuwał coraz silniejszy głód. Było wprawdzie nie do pomyślenia, by zasiadł do uczty razem z Królową i Irias, ale z pewnością nie zdołają zjeść we dwójkę wszystkich wspaniałości przygotowanych w tak wielkiej obfitości przez Ahmesa. Przy odrobinie szczęścia i on z nich skorzysta, w taki czy inny sposób.
     Tym razem w jadalni było dużo spokojniej. Zniknął już korowód służących i niewolników, Królowej i Irias towarzyszył tylko Ahmes. Władczyni starała się zachowywać powagę i w umiarkowany sposób kosztować przysmaków podsuwanych Jej przez kucharza. I Ona jednak nie potrafiła ukryć oznak wyraźnego zadowolenia z tego, co trafiało na talerze. Nefer dostrzegł przy tym, że Ahmes dyskretnie kosztował każdej proponowanej Monarchini potrawy. Dyskretnie, ale jednak tak, by to widziała. Czyżby wiedział coś o dzisiejszej próbie zamachu? Bardziej prawdopodobne wydawało się, że to zwykły sposób postępowania przy podobnych okazjach. Amaktaris uśmiechem wyrażała Mistrzowi swe uznanie. Za to Irias nie odczuwała żadnych ograniczeń. Z pełną błogości miną pałaszowała umorusanymi ustami kolejne przysmaki. Kucharz ledwie nadążał ze wskazywaniem jej co większych atrakcji swej sztuki. Sam również nie krył zadowolenia ze sposobu przyjmowania ich przez tak doborowe towarzystwo.
     "O jesteś wreszcie, kapłanie” - dziewczynka zerwała się od stołu, trzymając w dłoni coś, co wyglądało na sporych rozmiarów kraba - "To wszystko jest takie pyszne, musisz koniecznie spróbować” - podbiegła wymachując krabem. Pomimo głodu, Nefer poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. W Górnym Kraju nie jadano tego rodzaju... przysmaków.
     "Irias wiesz, że nie mogę jeść w obecności naszej Pani” - zasłonił się pierwszym wykrętem, który przyszedł mu do głowy. Okazało się to poważnym błędem. Rozradowana dotąd dziewczynka zgubiła gdzieś radosny uśmiech, jej twarz przybrała wyraz zaskoczenia i przygnębienia.
     "Jesteś wstrętny” - cisnęła w niego trzymanym w ręku krabem. - "Wstrętny i nudny, nie potrafisz opowiadać, za to umiesz wszystko zepsuć.”
     Uchylił się z trudem, podczas gdy służka wybiegła z komnaty. Zapadła nieprzyjemna cisza. Ahmes spojrzał na Nefera ze śladem niedowierzania i przygany. Co gorsza, także twarz Władczyni wyrażała niezadowolenie. Najwidoczniej istotnie zepsuł Królowej chwilę wytchnienia po trudach wypełniania obowiązków państwowych.
     "Na co czekasz? Idź po nią. I lepiej, żeby chciała tu wrócić” - głos zabrzmiał chłodno, niemal wrogo.
     Skłonił się i pospiesznie wyszedł z komnaty. Gdzie szukać Irias? Odgłosy klaskania jej sandałów cichły gdzieś w oddali. Prawie nie zna Pałacu, prędzej sam się zgubi niż znajdzie dziewczynkę. Przyszło mu do głowy, że może pobiegła wypłakać się do tej ukrytej ławki w parku, gdzie byli już dziś dwukrotnie. Czy zdoła odnaleźć to miejsce? I czy znajdzie tam Irias? W żołądku odczuwał coraz bardziej nieprzyjemny skurcz strachu. Władczyni sprawiała wrażenie autentycznie zagniewanej, i to znowu z jego powodu. Po prostu musi odnaleźć służkę i skłonić ją do powrotu. Błogosławił teraz to, że podczas popołudniowego spaceru starał się zapamiętać drogę do ukrytego zakątka Irias i Królowej. Raz czy drugi pomylił korytarze, ale w końcu trafił do znajomego już, bocznego wyjścia do parku. Chwała wszystkim Bogom, od strony ławki dobiegały odgłosy cichego szlochu. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek ucieszy się tak na widok tego małego utrapieńca. Zbliżył się i dotknął lekko ramienia dziewczynki.
     "Irias, to ja... nie chciałem...”
     "Nie dotykaj mnie. Nienawidzę cię” - odwróciła się gwałtownie i znowu rozszlochała. - "Pani ciągle się tobą zajmuje, nie wiem dlaczego, bo jesteś wstrętny. Powinna wysłać cię z powrotem do lochu albo do tego miejsca, do którego nie pozwala mi chodzić. Wtedy znowu będzie jak dawniej i nie będziesz przeszkadzał.”
     "Irias, to nie tak. Nie chcę w niczym przeszkadzać.”
     "Ale przeszkadzasz. Było tak cudownie, te wszystkie smakołyki. Ahmes jest wspaniały... i obiecał na dzisiaj coś jeszcze, coś bardzo specjalnego. Pani była wesoła, a ja nie zdążyłam nawet wszystkiego spróbować. Chciałam tylko dać ci tego kraba. Jesteś co prawda wstrętny i nienawidzę cię, ale pewnie byłeś głodny, bo przecież nic dzisiaj nie jedliśmy... A ty musiałeś wszystko zepsuć.”
     "Ale ja jestem niewolnikiem i naprawdę nie mogę jeść w obecności Pani bez Jej pozwolenia.”
     "Pani się zgodziła, przecież Ją poprosiłam. Ona też nie lubi, gdy ktoś jest głodny.”
     Co do tego ostatniego Nefer miał niejakie wątpliwości. Najwidoczniej Irias rzeczywiście nie trafiła jeszcze do tych miejsc w Pałacu, do których Władczyni nie chciała jej zabierać. Przypomniał sobie jednak przedostatni posiłek w więzieniu oraz tace z jedzeniem w komnacie Królowej... Może dziewczynka miała trochę racji.
     "Wiesz, ja po prostu nigdy nie jadłem kraba. Wydał mi się okropny.”
     "Nie jadłeś kraba? Są pyszne. Koniecznie musisz spróbować” - ożywienie w głosie Irias dawało kapłanowi nadzieję na udobruchanie dziewczynki.
     "Jeśli teraz wrócisz ze mną do komnaty, to spróbuję. Obiecuję” - Perspektywa spożycia wyposażonego w szczypce i paskudne odnóża potworka wydała się Neferowi dużo bardziej atrakcyjna od konieczności stawienia czoła gniewowi Bogini.
     "Nie wrócę. Nie lubię cię” - przypomniała sobie służka. - "I nie potrafisz opowiadać. A Pani mówiła, że jesteś mądry.”
     "Tak powiedziała?” - Zaskoczony Nefer zapomniał na chwilę o głównym celu rozmowy.
     "Tak, ale widocznie wcale cię nie zna. Nudniejsi od ciebie są tylko nauczyciele. Oni też nie potrafią opowiadać. Pani mówiła, że zajmowałeś się dziećmi w świątyni.”
     "Tak, ale to byli sami chłopcy. Nigdy nie opowiadałem nic dziewczynkom” - w ostatniej chwili powstrzymał się przed dodaniem słów: "małym dziewczynkom”.
     "Nie lubisz dziewczynek?” - Ta mała potrafiła być naprawdę okropna... ale musi skłonić ją, by z nim wróciła. W żołądku ssało go coraz bardziej... z głodu, czy także ze strachu?
     "Po prostu nigdy nic im nie opowiadałem i nie wiem co lubią.”
     "A chłopcom opowiadałeś o smażonych rybach? Czy o bitwach i wojownikach?”
     "O jednym i drugim... ale rzeczywiście, woleli słuchać o bitwach.”
     "Ja też lubię takie opowieści, będę wojownikiem. I nie boję się krabów, tak jak ty.”
     "Jeśli wrócimy do komnaty, to obiecuję, że zjem tego kraba. Dobrze?”
     "Ale ja sama go wybiorę, najokropniejszego ze wszystkich. Zobaczysz. I jutro opowiesz mi o wojownikach.”
     "Tak Irias, zjem i opowiem co tylko zechcesz” - poczuł rozlewającą się falę ulgi.
     "To chodź wreszcie. Przez ciebie ominie mnie jeszcze ta niespodzianka Ahmesa.”
     Mając za przewodnika podekscytowaną Irias, trafili na komnaty zadziwiająco szybko. Atmosfera w jadalni była nieco napięta. Amaktaris skubała coś z talerza, ale bez większego zainteresowania. Dopiero na widok powracającej dziewczynki Jej twarz rozjaśnił uśmiech zadowolenia. Objęła nim przelotnie nawet swego niewolnika. Także Ahmes pozwolił sobie na dyskretne okazanie ulgi. Nefer pojął, że swoim zachowaniem mógł pokrzyżować plany przyjaciela, dla którego sukces tej uczty miał przecież ogromne znaczenie. Poczuł wstyd i obiecał sobie, że nie będzie już postępował w tak głupi sposób. Na szczęście służka nie przejmowała się nastrojem dorosłych.
     "Pani, Nefer obiecał zjeść kraba którego wybiorę, najokropniejszego ze wszystkich.”
     Ruszyła w stronę stołu, a Ahmes skwapliwie podsunął jej talerz z zapiekanymi w cieście krabami. Irias pochwyciła jednego z nich i podała go kapłanowi.
     "Jedz, tak jak obiecałeś.”
     Nefer ugryzł ostrożnie trzymane w ręku paskudztwo i... z zaskoczeniem przekonał się, że czuje w ustach smak ciastka. Nadziewanego ciastka, podobnego tym, które dziewczynka zdobyła w południe w kuchni.
     "Miałaś rację, Irias. To jest naprawdę pyszne. Może sama spróbujesz?” - zachęcał, ukrywając uśmiech.
     Porwała z jego rąk ciastko udające kraba i wsunęła do ust. Nefer zauważył, że Królowa i Ahmes wymienili znaczące spojrzenia.
     "Ale to nie jest... to niemożliwe.”
     Zdumienie dziewczynki przełamało ostatecznie lody. Amaktaris wybuchnęła otwarcie perlistym śmiechem, także Mistrz pozwolił sobie na na uśmiech zadowolenia z psoty, którą spłatał.
     "To naprawdę znakomite ciastka, Ahmesie” - pochwaliła Królowa. - "Nigdy dotąd nie kosztowałam takiego nadzienia.”
     "To miąższ z roztartych owoców, które wydają drzewa spotykane w górach na północy, usmażony z dodatkiem słodkiego soku, wyciskanego z trzciny rosnącej w Babilonii. Moja własna kompozycja. Nie było łatwo zdobyć tak szybko odpowiednie składniki, wierz mi, o Pani.”
     "Musisz sprowadzić ich więcej, koszty nie grają roli. Może te drzewa i tę trzcinę da się posadzić w pałacowych ogrodach?”
     "Drzewa rosną dość długo, na północy nazywają je jabłoniami i bardzo cenią. Trzcina rośnie szybko, ale król Babilonu zazdrośnie strzeże swoich upraw.”
     "Napiszę do niego, nie powinien odmówić sadzonek, jeśli sok trafi tylko na Mój stół. A ty, świetnie się spisałeś. Jesteś wart sławy, która cię otacza. I nie żałuję już tych talentów, które na ciebie wydałam” - kolejny uśmiech podkreślił słowa Władczyni.
     "Pozwól, o Najwspanialsza, że zaprezentuję coś jeszcze, coś zupełnie specjalnego.”
     "Tak, Pani, nie mogę się doczekać tej niespodzianki.”
     Królowa nie potrzebowała jednak zachęty ze strony Irias, skinęła z zadowoleniem dłonią, sama w widoczny sposób zaintrygowana. Ahmes skierował się w stronę drzwi i wydał polecenie czekającym w sąsiedniej komnacie pomocnikom. Po dłuższej chwili do jadalni wniesiono tacę z dwoma sporych rozmiarów glinianymi pucharami. Wypełniała je nieznana Neferowi, kolorowa, półpłynna masa. Kucharz przejął tacę z rąk sługi i osobiście postawił naczynia przed Królową oraz Irias, pusząc się przy tym jak paw. Przy pomocy małej łyżeczki skosztował zawartości pucharu przeznaczonego dla Władczyni.
     "Co to takiego, nigdy czegoś takiego nie widziałam?” - Spytała Irias.
     "Spróbuj, Księżniczko. Ty także, o Najjaśniejsza.”
     "Ale to jest zimne, naprawdę zimne” - zdumiała się dziewczynka.
     "Tak, na tym polega główny urok tego deseru.”
     Ahmes z nieukrywanym zadowoleniem przyglądał się szczęśliwej minie Irias, pałaszującej z zapałem nieznane danie. Królowa nie pozostawała w tyle za swą ulubienicą, starała się tylko nie brudzić aż tak bardzo ust zimną i słodką masą.
     "Znakomite, jesteś prawdziwym cudotwórcą. Nawet Bogowie nie jadają czegoś takiego. Rozpoznaję masę z mleka, jajek i miąższu owoców, a musiałeś też dodać tego słodkiego soku... Ale jakim sposobem jest to tak cudownie zimne?”
     "Pani, w górach Libanu śnieg i lód można znaleźć przez dużą część roku. Niektórzy wpadli niedawno na pomysł, by wycinać bloki lodu i sprowadzać je do Kraju. Jeśli obłożyć je słomą, trzciną albo trocinami, a następnie przechowywać pod ziemią, to nie roztopią się podczas podróży morskiej z portów Libanu, a i później można z nich korzystać przez jakiś czas.”
     "Dlaczego nic o tym nie wiedziałam? Moi poddani raczą się takimi delicjami, a Ja jestem ich pozbawiona?”
     "To nie do końca tak, o Wielka” - odparł Ahmes z satysfakcją. - "Niektórzy bogacze popijają może schłodzone w ten sposób napoje, ale ta masa to mój własny pomysł. To przysmak godny Bogini i zachowałem go na szczególną okazję. Kosztujesz go jako pierwsza, o Pani.”
     "Skąd wziąłeś lód?”
     "Dzięki moim kontaktom użyczono mi odrobinę... w pałacu arcykapłana Ozyrysa. Błagam cię jednak, Pani, o dyskrecję w tej sprawie. Obiecałem memu przyjacielowi zachowanie tajemnicy, miałby poważne kłopoty, gdyby to wyszło na jaw.”
     "Domyślam się, arcykapłan potrafi strzec swoich sekretów. Ale to niewybaczalne, by korzystał z takich luksusów, podczas gdy Królowa zmuszona jest czynić to ukradkiem. Czy możesz zorganizować podobne dostawy dla Pałacu?”
     "Oczywiście, o Najwspanialsza. To jednak bardzo kosztowne.”
     "Czy myślisz, kucharzu, że Pani Obydwu Krajów nie stać na coś, z czego korzysta arcykapłan Ozyrysa? Koszty nie grają roli. Wydam jutro polecenie zarządcy, ty zajmij się resztą. Spodziewamy się szybkich i obfitych dostaw, prawda Irias?”
     "O tak, Pani. To cudowne. Nie mogę się doczekać.”
     "Ahmesie, jesteś prawdziwym czarodziejem. Jestem z ciebie bardzo zadowolona. Nasza Księżniczka także” - dodała wskazując na dziewczynkę, której umorusana buzia świadczyła o powodzeniu starań Mistrza. - "A prawda, to mi coś przypomina. Kapłanie, ” - zwróciła się do Nefera - "jak widzę potrafisz poradzić sobie jakoś z Irias. Masz też doświadczenie w nauczaniu i wydajesz się niegłupi. Zostaniesz jej nowym nauczycielem. Zaczynacie od jutra.”
     "Wielka Pani, ja... To zaszczyt, ale nie wydaje mi się, by to był dobry pomysł” - przerażony Nefer z trudem znajdował słowa. - "Nie nadaję się do takiego zadania.”
     "Bzdura, nadajesz się znakomicie.”
     "Ale Irias mnie nie lubi...” - sam już nie wiedział co powiedzieć.
     "Doprawdy? Tak uważasz? Musiałbyś widzieć tych, których naprawdę nie polubiła. A ty co o tym myślisz, Irias? Kapłan jest tak bardzo okropny?”
     "Może być, tylko niech nie opowiada więcej o smażonych rybach.”
     "Co takiego?” - zdziwiła się Królowa. - "Zresztą nieważne. Zaczynacie od jutra. To rozkaz, Neferze. Ponieważ rankami masz kontynuować ćwiczenia na placu, lekcje będziecie odbywać popołudniami. Wierzę, że efekty okażą się lepsze niż dotychczas. A ty, Irias, pamiętaj, że bardzo mi zależy na twoich postępach w nauce. I bądź grzeczna dla naszego kapłana.”
     "Postaram się, o Pani. Zawsze jestem posłuszna Twoim rozkazom” - szelmowski uśmiech dziewczynki nie wróżył Neferowi nic dobrego.
     "Masz ochotę czegoś jeszcze spróbować?”
     "Nie, Pani, mój brzuszek jest pełny” - odpowiedziała, klepiąc się z zadowoleniem po wymienionej części ciała.
     "Szczerze mówiąc, mój także. Chodź, Irias. Czas położyć cię spać. A wy, macie pewnie sobie dużo do powiedzenia. Przy okazji, Ahmesie, możesz pochwalić się dziełami swej sztuki także przed Neferem. Przez to wszystko niemal nic przecież nie zjadł.” - Wstała i biorąc za rękę nieco już senną z powodu późnej pory i przejedzenia dziewczynkę, skierowała się ku wyjściu z komnaty.

                              XX
     "Odniosłeś wielki sukces, Ahmesie. Ta uczta z pewnością zostanie zapamiętana” - Nefer pogratulował przyjacielowi, gdy tylko zostali sami.
     "Tak, Najwspanialsza wydawała się usatysfakcjonowana” - kucharz nie ukrywał dumy i zadowolenia. Cóż, nie należał do osób przejawiających nadmierną skromność.
     "Co jeszcze ważniejsze, wywołałeś zachwyt Irias.”
     "Cieszę się, że dostrzegasz i rozumiesz znaczenie tej dziewczynki. Jest ulubienicą naszej Pani i trzyma w swych rączkach klucz do Jej serca. Twoje dzisiejsze zachowanie wzbudziło moje wątpliwości co do twojego rozsądku.” - Nefer musiał przełknąć w milczeniu tę słuszną przyganę - "No i te ślady po biczu, których nie miałeś, gdy wczoraj widzieliśmy się po raz ostatni. Musisz być bardziej ostrożny.”
     "To nie takie proste. Myślisz, że tak łatwo jest służyć przy Osobie Bogini? Staram się jak mogę, ale Ona jest taka... nieprzewidywalna. W jednej chwili potrafi okazać niezwykłą łaskawość, by w następnej srożyć się gniewem. To trudniejsze, niż przygotowanie kilku smakołyków.”
     "Tym niemniej, nie masz innego wyjścia, jeśli chcesz zachować całą skórę. Najjaśniejsza zdaje się jednak darzyć cię pewnym uznaniem. Ta rola nauczyciela Irias to dla ciebie szansa. Chociaż to bardzo wątpliwy zaszczyt. Ta mała potrafi być prawdziwym utrapieniem.”
     "Wiem o tym, ty jednak radzisz sobie z nią znakomicie.”
     "Mam ułatwione zadanie, to prawda. Ale i tobie poszło w końcu nie najgorzej. Trochę się bałem, że nie zdołasz namówić jej do powrotu.”
     "To częściowo twoja zasługa. Nie chciała stracić zapowiedzianego deseru.”
     "Któż zdołałby oprzeć się moim ciastkom i deserom?” - Ahmes uśmiechnął się znacząco. - "Jedz jednak, skoro Najdostojniejsza osobiście cię zaprosiła.”
     Neferowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Odczuwał coraz większy głód i ssanie w żołądku, a potrawy przygotowane przez Ahmesa były prawdziwymi dziełami sztuki. Kapłan nie omieszkał wyrazić swego uznania, próbując kolejno zapiekanych i duszonych na różne sposoby mięs, wykwintnych pasztetów, ryb, serów, owoców... Pomimo wcześniejszych komplementów ze strony Królowej, przyjaciel wydawał się nadal łaknąć pochwał w sposób dorównujący czysto fizycznemu głodowi Nefera.
     "Jako osobisty niewolnik Pani Obydwu Krajów jesteś ważną postacią w Pałacu, chociaż może o tym nie wiesz” - pouczał go kucharz. - "Już sam fakt, że przebywasz w Jej pobliżu i masz okazję do rozmowy, podnosi twoje znaczenie. Ale możesz też zyskać z tego powodu wielu wrogów.”
     "Kilku już chyba zyskałem” - odparł z niepokojem Nefer.
     "Kogo?”
     "Choćby sierżant Tereus. Dzisiaj był na mnie wściekły i omal mnie nie zabił.”
     "Sierżant jest prawie zawsze wkurzony. Ale jest też sprawiedliwy, co takiego zrobiłeś?”
     "Podczas ćwiczebnej walki ze mną nasza Pani złamała swój oszczep, a on zażądał wtedy bym rzucił własny.”
     "Dlaczego, na wszystkich Bogów, natychmiast tego nie zrobiłeś?”
     "Ona wcześniej zabroniła mi tego... zresztą trudno to wytłumaczyć...”
     "Jesteś prawdziwym głupcem. Masz szczęście, że żyjesz. Ale jeśli sierżant nie zabił cię na miejscu, to na pewno nie zrobi tego teraz, bez rozkazu Jej Wysokości. Jest całkowicie wierny Królowej i nie żywi osobistych uraz.”
     "Za to Harfan z pewnością potrafi je chować. Przysiągł, że mnie zabije.”
     "Czy ty naprawdę jesteś szalony? Czym rozgniewałeś mlecznego brata naszej Pani?”
     "Ona... rozkazała nam ćwiczyć walkę na oszczepy... no i raz udało mi się go powalić, gdy cisnąłem mu garść piasku w oczy.”
     "Harfan jest trudny... to znakomity wojownik, bardzo dumny ze swoich umiejętności. Upokorzyłeś go i istotnie może się mścić. Matka Harfana była mamką naszej Pani i Najwspanialsza okazuje mu życzliwość, ze względu na wspólne dzieciństwo. Jego wrogość to poważny problem.”
     "Może uda mi się go przejednać, dzisiaj był już nieco mniej zagniewany.”
     "Jeszcze kogoś zdążyłeś obrazić?”
     "W sumie nie... ale Mistrz Apres chyba niezbyt mnie lubi. Uprosiłem Najjaśniejszą by uwolniła pewnego skazańca na Placu Śmierci, a Mistrz nie przepada raczej za takimi sytuacjami. Dał to wyraźnie do zrozumienia.”
     "Wobec Mistrza Apresa należy zachowywać najdalej posuniętą... ostrożność. Ale, tak jak dla sierżanta, osobiste uczucia nie mają dla niego znaczenia. Jest bezwzględnie wierny Królowej. Musisz jednak mieć wielki dar przekonywania i nasza Pani obdarza cię szczególnymi łaskami, skoro ustąpiła w takiej sprawie. Nieczęsto cofa swe wyroki. Możesz to wykorzystać, jeśli potrafisz.”
     "Pragnę służyć Bogini, a nie wykorzystywać Jej względy” - obruszył się Nefer.
     "Jeśli nie pojmujesz o czym mówię, to istotnie jesteś głupcem i nie przeżyjesz długo na dworze.”
     "Ahmesie, musiałem przecież mieć poprzedników. Co się z nimi stało? Nikt nawet nie zająknął się na ten temat.”
     "Dziwisz się? To nie jest temat do rozmowy.”
     "Na pewno coś wiesz. Powiedz, proszę. To dla mnie bardzo ważne.”
     "Słyszałem tylko plotki. Wiem o dwóch osobistych niewolnikach, którzy służyli Bogini. Nie jestem pewien, czy był ktoś jeszcze. Nic więcej nie mogę powiedzieć, wybacz.”
     "W taki razie, mam inną prośbę. Najjaśniejsza zechciała podarować mi pewną sumę pieniędzy. Chciałbym przesłać większą ich część żonie i matce do Abydos. Wychodzisz codziennie do miasta, z pewnością mógłbyś to zorganizować.”
     "Wybacz, bardzo mi przykro.... ale nie mogę tego zrobić.”
     "Dlaczego? Te pieniądze naprawdę podarowała mi Królowa. Mam na to dowód, Jej własne pismo.”
     "Nie w tym rzecz. Nie myślę, że ukradłeś tę sumę. Po prostu nie mogę przesłać twoich pieniędzy do Abydos. I..., dam ci radę. Nie proś o to nikogo innego, wszyscy odmówią.”
     "Ale dlaczego?”
     "Nic więcej nie mogę powiedzieć.”
     "Sądziłem, że jesteś moim przyjacielem Ahmesie. Myliłem się” - odparł z goryczą Nefer. - "Wracaj lepiej do swoich sosów i deserów.”
     "Skoro tak uważasz, to po raz kolejny muszę cię nazwać głupcem. Są sytuacje, gdy nawet przyjacielowi nie można pomóc.”
     "Zwłaszcza, gdy ktoś tylko udaje przyjaźń.”
     "Przekonasz się jeszcze, kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem. Oby nie stało się to dla ciebie zbyt późno.”
     Dalszą rozmowę przerwały odgłosy kroków, zbliżający się stukot eleganckich obcasów. Wchodząca do komnaty Władczyni musiała dostrzec ciężką atmosferę, która zapanowała pomiędzy Jej niewolnikami.
     "Mam nadzieję, Mistrzu, że kapłan docenił twoją sztukę?”
     "Zależy mi na zadowoleniu Ciebie, o Najwspanialsza, i Twoich gości.” - Ahmes ukłonił się sztywno. - "Jeśli wolno, pragnąłbym prosić o pozwolenie odejścia.”
     "Tak, już późno. Wracaj do żony i dzieci. Zyskałeś dziś moje uznanie.”
     "Pani, Obyś Żyła i Władała Wiecznie” - nadal sztywny i formalny, kucharz złożył kolejny ukłon, po czym opuścił jadalnię. W przyległych pomieszczeniach pozostali jego podwładni, nie przystępowali jednak do usuwania śladów uczty przed wyjściem Monarchini.
     "Co tu się stało?”
     "Przekonałem się, że na przyjaźń Ahmesa nie można liczyć” - odparł ponuro Nefer.
     "Mylisz się, jest mądry i dobrze ci życzy. Jeśli i jego sobie zraziłeś, to jesteś większym głupcem niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.” - Wszyscy jakoś nazywali go tego wieczora głupcem. - "Zanim osądzisz Ahmesa, pomyśl, czy nie oczekiwałeś od niego zbyt wiele. W pewnych sprawach nawet przyjaźń musi ustąpić przed koniecznością. Pamiętaj, że ma pod opieką rodzinę, żonę i siedmioro dzieci. Kogo miał, twoim zdaniem, wybrać?” - Skojarzył te słowa z dziwnym zachowaniem i radą kucharza, dochodząc do oczywistego wniosku, że Bogini musiała mieć wiele wspólnego z odmową pomocy w sprawie przesłania pieniędzy.
     "Ja także mam rodzinę, o Wielka. Żonę i matkę. Prosiłem go o pomoc w przekazaniu im pieniędzy, które zechciałaś mi ofiarować. Odmówił.”
     "Może nie miał innego wyjścia. A pieniądze przeznaczyłam dla ciebie. Twoim kobietom nie dzieje się żadna krzywda, możesz być spokojny.” - Wyraźne zniecierpliwienie w głosie Królowej utwierdziło Nefera w słuszności jego przypuszczeń. Rozkaz nieudzielania mu pomocy wyszedł od samej Władczyni. Przewidziała jego plany. Ale po co to wszystko? Poczuł nieprzyjemne poruszenie w żołądku.
     "Skorzystałeś chociaż z wytworów sztuki Ahmesa? Gotuje naprawdę wspaniale, a ty prawie nic dzisiaj nie jadłeś.”
     "Tak, o Pani. Jestem wdzięczny, że pamiętasz o moich potrzebach” - nie zdołał ukryć ironii, która wkradła się do tych słów.
     "Z taką łaskę należałoby podziękować” - zareagowała ostro.
     "Szczerze i pokornie dziękuje Ci, o Najdostojniejsza, za Twoją wspaniałomyślność.”
     "Czy niewolnik w taki sposób wyraża swoją wdzięczność? Wdzięczność za wszystkie przejawy Mojej łaski, które ci okazałam?”
     Nefer upadł na kolana, pochylił się w głębokim ukłonie i przywarł wargami do prawej, zdrowej stopy Monarchini. Jak poprzedniego dnia, oszołomił go smak i zapach Jej skóry oraz perfum. Pani nie była jednak zadowolona.
     "Wczoraj okazywałeś większą żarliwość, niewolniku. Może potrzebujesz kajdan i łańcuchów, albo razów bicza, aby lepiej wyrazić uwielbienie dla Osoby Bogini?” - Zadrwiła. - "Mogę to łatwo zorganizować.”
     Pospiesznie upadł na twarz i zaczął obsypywać pocałunkami obydwie stopy oraz eleganckie sandałki Królowej. Jej słowa wyzwoliły w nim silne emocje, przypomniały o władzy, którą Ona posiada, i jego własnej pozycji niewolnika. Czołgając się u stóp Władczyni i adorując je ustami zatracił się w poczuciu Jej potęgi oraz własnej nicości. Uleciały gdzieś niepokorne, gniewne myśli, pozostało uwielbienie, miłość, pożądanie. Tak, pożądanie, odczuwał bowiem ataki bólu, promieniującego od zniewolonych metalem genitaliów. Połączone z silnymi uczuciami oddania i radości z ukorzenia się przed Najwspanialszą, dawały niezwykłą gamę emocji. Okazało się, że wolne ręce mogą jednak przydać się do czegoś niewolnikowi w tej sytuacji. Mógł delikatnie ująć zdrową stopę Bogini i postawić ją sobie na karku, w odwiecznym akcie poddania i uległości.
     "Najznakomitsza z Władczyń, Najpotężniejsza z Bogiń, zechciej przyjąć moją wdzięczność i moją służbę” - prosił żarliwie. Nie cofnęła stopy, może wreszcie usatysfakcjonowana. Podkreśliła tylko swoją przewagę lekkim wzmocnieniem nacisku. Czując wbijający się w ciało obcas, Nefer doznał kolejnego przypływu uczuć.
     "O czym marzysz, niewolniku? - Spytała cicho.
     "O Pani, marzę, by zniknęły te obręcze” - odpowiedział, zanim zdołał pozbierać myśli.
     "Wtedy musiałabym cię zapewne wykastrować, albo przynajmniej okryłbyś się hańbą” - zadrwiła lekko. - "Niech więc lepiej zostaną tam, gdzie są.” - Zadowolona zapewne, że z myśli niewolnika wywietrzały wszelkie oznaki buntu, pozwoliła mu jeszcze przez chwilę cieszyć się łaską adorowania Jej stóp.
     "Nie próbuj kwestionować moich rozkazów, nawet w myślach. Ciesz się tym, co otrzymujesz dzięki Mojej życzliwości i nie domagaj się więcej” - słowa podkreśliła ponownym wzmocnieniem nacisku, po czym cofnęła stopę. - "Wstawaj, ciebie też trzeba położyć spać” - wyraźnie powracał Jej dobry nastrój. - "Jutro z rana masz ćwiczenia na placu, a potem lekcje z Irias. Życie osobistego niewolnika Bogini nie polega tylko na całowaniu Jej stóp” - kolejny przebłysk humoru Władczyni osłodził Neferowi konieczność zaprzestania wspomnianej czynności.
     W drodze do znanej kapłanowi komnaty z wmurowanymi w ścianę metalowymi pierścieniami odczuwał coraz silniejszy ból w żołądku. Właściwie, towarzyszył mu on od pewnego czasu, teraz nasilił się. Brał go za efekt gwałtownych emocji których doznawał, może połączonych z przejedzeniem. Potrawy Ahmesa były bowiem istotnie znakomite, a on skorzystał z nich obficie po dłuższej głodówce. Ból jednak narastał. Gdy kładł się na swojej macie, a Władczyni spinała krępujący go łańcuch, pojawiły się też lekkie zawroty głowy. Liczył, że miną, gdy wreszcie się położy, ale tak się nie stało.
     "Dobrej nocy, kapłanie” - Królowa zgasiła płonącą jeszcze samotnie lampę i wyraźnie zamierzała udać się na spoczynek. Zbierało mu się na wymioty, poczuł obawę, że za chwilę zostanie tu sam, przykuty łańcuchem... Jak to będzie wyglądało, gdy zabrudzi jedną z Jej komnat... ta myśl przeważyła, zebrał się na odwagę.
     "Najjaśniejsza Pani...”
     "O co znowu chodzi?”
     "Wybacz, nie czuję się najlepiej. To pewnie z przejedzenia... Obawiam się, że powinienem udać się do latryny przy sadzawce...” - czuł straszliwe zażenowanie wypowiadając te słowa. Ale tylko Ona, jego Pani, mogła rozpiąć łańcuch i uratować go przed stokroć gorszym upokorzeniem.
     "Z tobą są ciągle same kłopoty” - Monarchini była wyraźnie zniecierpliwiona. Podeszła jednak do niewolnika i sięgnęła w kierunku zamka spinającego łańcuch. Czując, że ciało sługi płonie nienaturalną gorączką, nie zwlekała z jego uwolnieniem.
     "Idź, skoro musisz. Jesteś pewien, że to tylko niestrawność?”
     "Tak sądzę, dziękuję za Twą dobroć, o Pani...” - Próba wstania z podłogi przyniosła silne zawroty głowy i nowy atak bólu. Nie zdołał nawet dotrzeć do wyjścia, zgięty wpół padł najpierw na kolana, a następnie, ku swemu niezmierzonemu wstydowi, opróżnił zawartość żołądka w obecności Bogini.
     "Co się z tobą dzieje?” - Zamiast gniewu usłyszał w Jej głosie szczery niepokój. Nie zważając na okropny stan swego niewolnika, podeszła szybko i zbadała go pobieżnie, była przecież doświadczoną uzdrowicielką.
     "Jesteś cały rozpalony, to nie jest raczej zwykła niestrawność.” - Wstała i uderzeniem w gong przyzwała straże oraz służbę.
     "Sprowadźcie natychmiast Mistrza Serpę, niech weźmie swoje przybory. Potrzebuję też światła, gorącej i zimnej wody, naczyń, ręczników i mojego własnego koszyka z przyborami. Pospieszcie się, tylko nie obudźcie Irias, jej akurat nie chcę tu widzieć.” - Podczas gdy służące i żołnierze rozbiegli się, by wykonać serię rozkazów, Władczyni własną ręką uniosła głowę Nefera i podtrzymywała go, gdy nadal wymiotował, nie potrafiąc powstrzymać torsji.
     "Pani, to nie wypada...” - usiłował słabo zaprotestować.
     "Milcz, sama wiem co mam robić.” - Gdy tylko przyniesiono koszyk z przyborami wlała w usta kapłana odrobinę jakiegoś płynu i zmusiła go do przełknięcia. Poczuł nowy, silny atak torsji, a co gorsza także inne objawy gwałtownych zaburzeń żołądkowych. Pomimo wstydu, nie potrafił tego powstrzymać. Tak zastał ich Mistrz Uzdrowiciel.
     "Szybko, Mistrzu, Nefer dostał ataku bólów żołądka, jest cały blady i rozpalony. To nie wygląda na zwykłe zatrucie. Podałam mu środki przeczyszczające.”
     "Istotnie, to wygląda na coś poważnego...” - Mistrz pospiesznie badał niewolnika, przyjrzał się też temu, co wydalił z siebie nieszczęsny kapłan. - "Kiedy to się zaczęło, Neferze?”
     "Jeszcze przed ucztą, myślałem, że to z głodu, a potem z przejedzenia” - odpowiedział słabo.
     "Dlaczego nic nie mówiłeś, ty głupcze. Zwłaszcza, że...” - Królowa urwała, ale nikt z żołnierzy ani żadna ze służących nie kwapiła się, by podejść do zabrudzonego niewolnika. Władczyni odprawiła wszystkich niecierpliwym ruchem ręki. Teraz mogła mówić swobodnie.
     "To z pewnością ta trucizna. Zatruł się, gdy mnie ratował. Skończony głupiec...”
     "Trucizna nie mogła dostać się bezpośrednio do krwi, bo zachorowałby dużo wcześniej” - zauważył uzdrowiciel.
     "Musiał połknąć truciznę razem z moją krwią, gdy wysysał ranę.”
     "To daje mu szansę. Dobrze, że wymiotuje i dobrze, o Pani, że podałaś mu środki na przeczyszczenie. Należy wzmocnić dawkę i zastosować lewatywę... Wezwij jednak służące, ktoś powinien mi pomóc. I trzeba mu przytrzymywać głowę, by nie udusił się, jeśli straci przytomność.”
     "Ja to zrobię, jestem dobrą pielęgniarką, prawie uzdrowicielką. Sam mnie wszystkiego nauczyłeś.”
     "Pani, jesteś jednym z najlepszych uzdrowicieli jakich znam, ale to brudne zadanie... Twoje szaty...”
     "To nie ma znaczenia. Musimy uratować tego durnia.”
     Nefer słyszał wszystko jak gdyby z wielkiej odległości. Nadal czuł zawroty głowy, przed oczyma przelatywały mu czarne kręgi. Przynajmniej osłabiało to poczucie wstydu i zażenowania z sytuacji, w której się znalazł. Wszystko było takie... odległe, bez znaczenia... Nadal wydalał z siebie zawartość żołądka, teraz już z obydwu stron. Poczuł silny ból, gdy ktoś – była to jednak sama Amaktaris – wsuwał mu w odbyt końcówkę przyrządu do wykonywania lewatywy. Szczęśliwa utrata przytomności oszczędziła mu dalszego cierpienia i upokorzeń. Gdy po jakimś czasie przyszedł do siebie, Władczyni podtrzymywała jego głowę, nie zważając na nadal sączącą się z ust flegmę. Rozkaszlał się.
     "Mistrzu, odzyskał przytomność.”
     "Bardzo dobrze. Temperatura spada. Wygląda na to, że usunęliśmy truciznę i jednak przeżyje. Mów do niego, o Pani.”
     "Tylko nie próbuj mi tu umierać, niewolniku. Zabraniam ci, to rozkaz Bogini, rozumiesz?” - Jej dłoń przynosiła chłód i ukojenie, rozumiał teraz pacjentów szpitala, którzy pragnęli tego uzdrawiającego dotyku.
     "Pani, dziękuję za... ale Ty...”
     "Dziś rano to ty Mnie uratowałeś. Teraz odpłaciłam ci tym samym, nie wyobrażaj więc sobie zbyt wiele.”
     "Ja nigdy...” - nadal mówił z trudem, ale w głowie nieco mu się rozjaśniło.
     "I zabraniam ci sprawiać więcej podobnych kłopotów. Musisz na siebie bardziej uważać. W końcu zapłaciłam za ciebie sześć debenów.” - Czy nigdy już nie uwolni się od tej śmiesznej sumy, za którą go sprzedano?
     "To trudne, o Świetlista..., ale postaram się.” - Zdołał odpowiedzieć całkiem wyraźnie. Ściągnięta dotąd grymasem twarz Bogini rozjaśniła się uśmiechem, który czynił prawdziwym oficjalny tytuł użyty przez Nefera, a który to uśmiech tak bardzo pragnął widzieć na Jej obliczu.
     "Chyba wraca do siebie, Mistrzu. Staje się jak zawsze krnąbrny.” - Nadal zdobiący Jej twarz uśmiech złagodził wypowiedziane słowa.
     "Powinien dużo pić, no i trzeba go umyć.”
     Władczyni przysunęła do ust Nfera naczynie z wodą, pił chciwie. Potem otarła jego twarz mokrym ręcznikiem. Ku niewysłowionej uldze kapłana, obmyciem dolnej części ciała zajął się jednak Mistrz Uzdrowiciel.
     "To już chyba wszystko. Teraz niech śpi, należy go ciepło okryć i niech ma wodę w pobliżu. Tutaj raczej go nie zostawimy.” - Mistrz obrzucił krytycznym spojrzeniem solidnie zabrudzoną podłogę, ściany i meble. - "Może wydaj rozkaz, o Pani, by zaniesiono go do szpitala? Tak byłoby najwygodniej.”
     "Nie” - zaprotestowała Królowa. - "To mój osobisty niewolnik i zostanie tutaj, w Moich apartamentach. Istotnie, trzeba go jednak przenieść do innej komnaty.”
     Wezwała ponownie straże i czterech silnych żołnierzy bez wysiłku przeniosło Nefera do jednego z pobliskich pomieszczeń. Była to zapewne biblioteka Królowej, przy ścianach znajdowały się bowiem liczne regały ze zwojami papirusu. Początkowo chciał zaprotestować, oświadczyć, że pójdzie sam - okazało się jednak, że naprawdę jest bardzo osłabiony. Królowa osobiście przyniosła jego matę do spania, a wysłane w tym celu służące rodzaj derki czy makaty, którą został okryty, oraz dzban z wodą. W bibliotece nie widziano widocznie potrzeby wprawiania w ściany pierścieni do przykuwania niewolników, tę noc Nefer miał więc spędzić bez łańcuchów.
     "Teraz odpoczywaj” - rozkazała Amaktaris. - "Zwalniam cię z jutrzejszych porannych ćwiczeń, możesz się wyspać. Mistrz mówi jednak, że dojdziesz szybko do siebie, potem wracasz więc do obowiązków. Nie zapominaj, że nie lubię leniwych niewolników i pamiętaj, że masz na siebie uważać” - pogroziła mu żartobliwie na pożegnanie. - "Śpij, ja muszę się jeszcze umyć.”
     Istotnie, wyglądała nie najlepiej. Elegancka, oficjalna szata nadawała się właściwie tylko do wyrzucenia, kosztowna biżuteria do gruntownego oczyszczenia. Potargane włosy i rozmazany makijaż też nie przypominały obrazu Bogini ukazującej się poddanym w chwale Majestatu. A jednak Neferowi wydała się w tym momencie piękniejsza niż kiedykolwiek. Gdy wyszła, zapadł szybko w głęboki sen. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie snuł żadnych planów ani o niczym nie śnił.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 17966 słów i 104584 znaków.

10 komentarze

 
  • AnonimS

    Między Panią a Jej niewolnikiem rodzi się więź.

    3 maj 2021

  • radadu

    Dobrze piszesz, pani Nefer :)

    17 lut 2015

  • onn

    Wspaniałe!! Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Przeczytałem wszystkie opublikowane 40 rozdziałów. Zwariuje zanim ukaże się następny:P

    17 lut 2015

  • Sledzik985

    "Jeśli wytrwacie''. :D  
    Właściwie to królowa jest absolutna. Jej rozkaz jest niepodważalny, więc jej uczucia pewnie zostaną przedłożone nad uczucia do żony. Przynajmniej to byłoby wg. dzieciaka jak jak najbardziej logiczne wyjście.  
    Ale świat dorosłych ludzi jest zdecydowanie bardziej skomplikowany niż mi się wydaje.

    16 lut 2015

  • nefer

    Wasze wypowiedzi nigdy nie są nudne dla autora. Grafomani potrzebują ich jak sucha ziemia deszczu, najgorszy jest brak reakcji. :sad:  Ponieważ na ogół są tutaj przychylne (niezadowoleni nie zdołali zapewne przebrnąć do końca kolejnej części), to zachęcają do dalszej pracy. Lubię długie, rozbudowane fabuły, a erotyzm to wg mnie cos więcej niż tylko fizjologia. Uczucia bohaterów nie są takie proste, Nefer ma żonę, którą przecież nadal kocha, a Królowa... Nie będę tutaj zdradzał planów fabuły, sami zobaczycie jeśli wytrwacie. Pozdrawiam

    16 lut 2015

  • podniecona

    świetne, czekam na więcej! Mam nadzieje, że niedługo wyjdą uczucia Królowej :D

    16 lut 2015

  • Funkykoval197

    Nie przejmuj się prawdą historyczną. To ma być ciekawe a nie prawdziwe. Czekam na dalsze losy Nefera. Pozdrawiam

    15 lut 2015

  • Sledzik985

    Aż duma rozpiera gdy czytało się to przed snem w pierwszej dziesiątce. :D  
    Szkoda że wiele osób nie doceni tego pisadła, przez to że dość długo się rozkręca. Choć to wielka zaleta, mało osób ją dostrzeże. :/

    15 lut 2015

  • Mia

    Fantastyczne. Wciągające, doskonale rozplanowane, pisane ładnym, bogatym, aczkolwiek nieprzesadzonym językiem.
    Wielkie brawa, chylę czoła przed Twymi umiejętnościami pisarskimi :)

    15 lut 2015

  • nienasycona

    Nudna i przewidywalna się staję,  ale cóż mam powiedzieć,  jak to jest doskonałe...kolejny raz-brawo!

    15 lut 2015