W blasku Sygnetów VII

W blasku Sygnetów VIIUtwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!

     Poranne światło sączyło się przez cienkie zasłony, malując złote smugi na ścianach pokoju Aurelii. Leżała na wznak, w krótkich szortach i luźnym topie, który podjechał do góry, odsłaniając płaski brzuch. Czuła lekkie mdłości, będące efektem wczorajszego obżarstwa, które było czymś więcej niż tylko miłością do słodkości. To jej zdolność, ten dziwny głód, który potrafiła wzbudzać w innych, popchnął ją do manipulacji Jadwigą. Pocałunek z siostrą był miękki, ciepły, z nutą wanilii, wciąż krążył w jej głowie. Czuła się winna. Nie powinna była używać tej mocy, by wzbudzić w Jadwidze pragnienie, które doprowadziło do tamtego momentu. Ale, Boże, jak cudownie smakowały jej usta, ciepłe, wilgotne, z językiem, który delikatnie muskał jej wargi.
Myśli Aurelii powędrowały do Aleksandra. Jak smakowałyby jego usta? Czułaby słodycz Pepsi, którą popija w przerwach od śledztw, czy może ostry, chemiczny posmak energetyka, za który chwyta, gdy potrzebuje szybkiego kopa? Wyobraziła sobie, jak ją przyciąga, jego silne dłonie na jej biodrach, usta napierające na jej własne, język wdzierający się głęboko, eksplorujący każdy zakątek wnętrza jej ust. Jej ciało zareagowało natychmiast, sutki stwardniały pod cienkim topem, a między nogami poczuła ciepło. Ręka mimowolnie zsunęła się pod szorty, delikatnie muskając skórę tuż nad łechtaczką, jakby chciała przedłużyć tę fantazję. Wyobrażała że to są jego palce, nie jej, badające ją powoli, z pewnością.
     Skrzyp drzwi przerwał jej rozmyślania. Jadwiga weszła bez pukania, w cienkiej koszulce nocnej, która ledwo zakrywała jej uda. Materiał opinał jej piersi, bez stanika, z wyraźnymi zarysami sutków. Usiadła na łóżku, kładąc się obok Aurelii, tak blisko, że ich ramiona się dotykały.
     – Już nie śpisz? – zapytała Jadwiga, jej głos był miękki, ale oczy błyszczały ciekawością.
Zauważyła rumieniec na twarzy siostry i uśmiechnęła się figlarnie.
– Śniłaś o nim, co? O smaku jego ust?
     Aurelia zachichotała, czując, jak ciepło jej dłoni pod kołdrą zdradza jej wcześniejsze myśli. Jadwiga musnęła jej ramię, a ciepło jej palców sprawiło, że serce Aurelii zabiło szybciej.
     – Myślałam o wczoraj – przyznała Aurelia, spuszczając wzrok. – Przepraszam, Jadziu. Wykorzystałam ten... głód, żeby cię sprowokować. Nie powinnam. Mogłam po prostu zapytać cię o zgodę.
     Jadwiga uniosła brew, ale jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Pochyliła się bliżej, jej oddech pachniał miętą, a koszulka zsunęła się lekko, odsłaniając dekolt.
     – Wiesz, że nie musisz mnie zmuszać, żebym cię pocałowała – szepnęła, a jej dłoń powędrowała na udo Aurelii, muskając skórę tuż pod szortami.
     – Wczoraj... to było coś. Twoje usta, ten smak wanilii... Czułam, jak moje ciało chce więcej. Moje sutki były jak kamienie, a oddech, nie mogłam go złapać.
     Aurelia przełknęła ślinę, czując ciepło między nogami. Wspomnienie pocałunku Jadwigi, jej język delikatnie badający wnętrze jej ust, sprawiło, że znów poczuła wilgoć.
     – To przez Aleksandra – wyznała Aurelia. – Wyobrażam sobie jego usta, słodkie od Pepsi, szorstkie od zarostu, język wdzierający się we mnie, jego dłonie na moich pośladkach, ściskające mocno. Wczoraj, kiedy cię całowałam, wyobrażałam sobie jego.
     Jadwiga westchnęła, kładąc się bliżej, jej pierś musnęła ramię siostry.
     – Mam tak samo – przyznała cicho. – Śnię o nim. Jego dłonie na mojej skórze, palce muskające mnie tam, gdzie nikt inny nie dotykał, oddech na moim karku. Czuję jego twardy kutas w moich dłoniach, pulsującego, wyczuwam każdą żyłkę pod palcami. Pieszczę go, czuję, jak jego ręce błądzą po moim ciele, wsuwają się między nogi. Budzę się mokra, z jego imieniem na ustach. On nas nawiedza w snach, Aurelko.
     Ich spojrzenia się spotkały, a w powietrzu zawisło napięcie. Jadwiga przesunęła dłoń po brzuchu Aurelii, zatrzymując się tuż pod topem.
     – Obiecajmy sobie coś – zaproponowała, jej głos był niemal szeptem. – Jak któraś zbliży się do Aleksandra – pocałunek, dotyk, cokolwiek – opowie o tym drugiej. Ze szczegółami. Żeby się motywować.
     Aurelia uśmiechnęła się, czując dreszcz ekscytacji.
     – Obiecuję – szepnęła, zbliżając się do ust siostry.
     Ich pocałunek był głębszy niż wczoraj, języki splatały się, badając wnętrza ust, smakując ciepło i miękkość. Jadwiga podciągnęła top Aurelii, odsłaniając jej drobną pierś i delikatnie musnęła sutek palcami, wywołując cichy jęk. Aurelia odwzajemniła gest, wsuwając dłoń pod koszulkę Jadwigi, pieszcząc jej pełną pierś, czując, jak sutek twardnieje pod jej dotykiem. Jadwiga pochyliła się, całując sutek siostry, jej język delikatnie musnął skórę, a Aurelia wstrzymała oddech, czując falę gorąca. Dłonie wędrowały po ciałach, palce muskały brzuchy i biodra, ale obie zatrzymały się, zanim poszło za daleko. Śmiały się, dysząc, ich czoła się dotykały.
     – To dopiero początek, Jadzia – szepnęła Aurelia, ściskając dłoń siostry. – Będziemy na niego gotowe.

***

     Kuchnia wypełniona była aromatem duszonych warzyw i mięsa, a Małgorzata krzątała się przy garnkach z wprawą kogoś, kto robi to od lat. Jej ruchy były płynne, krojenie cebuli, mieszanie sosu, sprawdzanie czy wszystko jest odpowiednio dosolone. Lecz w jej oczach czaił się cień niepokoju. Myślała o Aleksandrze, o jego chorobie, o której dowiedziała się od Agaty. Nowotwór, dwa ogniska w płucach, przerzuty do mózgu. Ta wiedza ciążyła jej jak kamień, ale obiecała siostrzenicy milczeć. Tęskniła za nim, za tymi chwilami, gdy był małym chłopcem, a ona zastępowała mu matkę. Wspólne obiady, wieczory przy bajkach, jego śmiech, to wszystko wydawało się teraz tak odległe, a świadomość choroby sprawiała, że każdy moment z nim był na wagę złota.
     Agata siedziała przy stole, obierając ziemniaki, jej myśli krążyły wokół wczorajszej podróży do Radomia. Jej serce wciąż biło szybciej na wspomnienie ukradkowego pocałunku, który skradła bratu. Dowiedziała się o jego chorobie  o guzach, które mogły tłumaczyć jego zmęczenie, zawroty głowy i to pchało ją do tego, by być blisko niego, by chłonąć każdą chwilę spędzoną z nim. Ale potrzeba bliskości, miłość, którą ukrywała pod maską siostrzanej troski, paliła ją od środka.
     Małgorzata odłożyła nóż i otarła dłonie o fartuch, spoglądając na siostrzenicę z ciepłym uśmiechem.
     – Coś jesteś dziś milcząca, Agatko. Myślisz o wczoraj? – zapytała, siadając naprzeciwko przy stole.
     Agata uniosła wzrok, jej palce zacisnęły się na obieraczce.
     – Trochę... o Aleksie – przyznała cicho, czując ciepło na policzkach. – Wczorajsza podróż z nim... była fascynująca.
     Małgorzata skinęła głową, jej serce ścisnęło się na myśl o Aleksandrze. Tęskniła za nim, za jego uśmiechem, który ostatnio gasł, za tym, jak żartował, mimo że choroba kradła mu siły. Nie mogła mu powiedzieć, że wie, ale chciała być blisko, przypomnieć mu, że ma rodzinę, która go kocha.
     – Szkoda, że nie ma go z nami – westchnęła, mieszając w garnku. – Fajnie byłoby, gdyby wpadł na obiad. Dawno nie jedliśmy razem jak rodzina.
     Agata uśmiechnęła się, jej oczy rozbłysły. Obiad z Aleksandrem to idealna okazja, by znów być blisko, usłyszeć jego głos, może nawet dotknąć jego dłoni. Myśl o nim sprawiła, że jej serce zabiło szybciej.
     – Super pomysł, ciociu – powiedziała z entuzjazmem. – Zadzwońmy do niego.
     Małgorzata sięgnęła po telefon leżący na blacie i wybrała numer Aleksandra. Agata nasłuchiwała, próbując wyglądać spokojnie, choć w środku cała drżała z ekscytacji.
     – Cześć, Aleks! – odezwała się Małgorzata, gdy jej siostrzeniec odebrał połączenie. Jej głos był ciepły, pełen matczynej czułości. – Szykuję obiad, taki rodzinny. Nie wpadniesz? Tęsknimy za tobą.
     Agata nie słyszała odpowiedzi, ale po minie ciotki poznała, że spotkała się z odmową.
     – Rozumiem, praca... Ale może chociaż na chwilę? – nalegała Małgorzata, a w jej głosie zabrzmiał smutek.
Tęskniła za nim, za tymi dniami, gdy mogła go przytulić, zapomnieć o cieniu choroby, który wisiał nad nimi wszystkimi.
     Kolejna odmowa. Agata poczuła lekkie rozczarowanie, ale wciąż miała nadzieję, może ciocia przekona go, by spędził z nimi choć chwilę.
     – No dobrze, rozumiem. A co powiesz na wieczór? Mogłabym wpaść do ciebie, pooglądamy jakiś film? Pamiętasz, jak kiedyś siedzieliśmy razem i oglądaliśmy bajki? Brakuje mi tego – powiedziała Małgorzata, a jej głos zadrżał lekko, pełen tęsknoty za dawnymi dniami.
     Agata poczuła ukłucie zazdrości, choć starała się je stłumić. Ciocia zawsze miała ten łatwy dostęp do Aleksandra, mogła po prostu zaproponować wspólny wieczór, bez obaw, że ktoś uzna to za niestosowne. A ona? Musiała walczyć o każdy moment, ukrywać swoje uczucia pod maską siostrzanej troski. Choroba brata tylko wzmagała jej pragnienie, by być blisko, ale Małgorzata miała ten przywilej, matczyną więź, której Agata nigdy nie mogła mieć.
     Małgorzata uśmiechnęła się, słysząc zgodę.
     – Super! Będę koło ósmej. Do zobaczenia! – rzuciła radośnie, odkładając telefon.
Spojrzała na Agatę z zadowoleniem.
     – Nie przyjdzie na obiad, ale wieczorem do niego wpadnę. Pooglądamy razem filmy jak za starych dobrych czasów.
     Agata skinęła głową, zmuszając się do uśmiechu, choć w środku czuła gorzki smak zazdrości. Ciocia traktowała Aleksa jak syna, a jednak dla Agaty ta bliskość była jak mur, swobodny dostęp do jej brata, którego ona musiała zdobywać ukradkiem. Wiedziała, że Małgorzata kocha go jak własne dziecko, ale to nie łagodziło jej uczucia. Choroba Aleksandra sprawiała, że każda chwila z nim była cenna, a myśl, że ciotka będzie z nim sama, paliła ją od środka.
     Małgorzata wróciła do garnków, nucąc cicho pod nosem. Jej serce było pełne ciepła i radości, tęskniła za Aleksandrem, za spędzonymi razem chwilami. Teraz znowu będzie mogła być dla niego wsparciem, nie zdradzając, że zna jego tajemnicę.
     Agata, patrząc na swoją ciocię, czuła, jak zazdrość ściska jej serce. Małgosia miała to, czego ona pragnęła najbardziej, przywilej do bycia blisko niego bez wyrzutów sumienia.

***

     Poranek i przedpołudnie minęły Aurelii na rozmyślaniach o Aleksandrze, ale po obiedzie, gdy Ada zapukała do drzwi jej pokoju, poczuła lekkie podekscytowanie. Ada, jej najbliższa przyjaciółka, zawsze potrafiła poprawić humor. Ada Leśnik była drobną dziewczyną, z krótkimi brązowymi włosami i uśmiechem, który rozświetlał jej twarz. Dziś weszła do jej pokoju z torbą pełną przekąsek, gotowa na leniwe popołudnie, spędzone na plotkowaniu i kosztowaniu smakołyków, które w jej towarzystwie, zawsze smakowały Adzie znacznie lepiej, niż jak spożywała je sama.
     – Nie przeszkadzam? – zapytała Ada, siadając na brzegu łóżka Aurelii. – Wyglądasz, jakby coś cię dręczyło.
     Aurelia uśmiechnęła się niepewnie, czując lekkie napięcie. Od rana obiecywała sobie, że zapyta. Po rozmowie z Jadwigą wiedziała, że wystarczy prośba, bez manipulacji. A Ada... cóż, była zaufana, otwarta i zawsze chętna do eksperymentów.
     – Właściwie... tak – zaczęła Aurelia, siadając bliżej. – Podoba mi się pewien chłopak. Naprawdę. Chciałabym... zdobyć trochę doświadczenia, zanim zrobię krok do przodu. Pocałunki, wiesz... Chciałabym poćwiczyć. Zgodziłabyś się?
     Ada uniosła brwi, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko, z błyskiem w oku.
     – Jasne! – zawołała entuzjastycznie. – To brzmi świetnie. Zaczynajmy!
     Aurelia poczuła ulgę. Pochyliła się, ich usta spotkały się w delikatnym pocałunku, miękkim, nieśmiałym na początek. Ada odpowiedziała, jej dłonie spoczęły na ramionach Aurelii, przyciągając ją bliżej. Pocałunek pogłębił się, języki spotkały się, badając nawzajem, smak mięty od pasty do zębów Ady mieszał się z lekką słodyczą po obiedzie Aurelii. Aurelia poczuła dreszcz, gdy dłoń Ady powędrowała na jej kark, a potem niżej, po plecach.
     – Nieźle ci idzie – szepnęła Ada, odrywając się na chwilę.
Jej palce musnęły ramię Aurelii, zsuwając ramiączko topu.
     Aurelia uśmiechnęła się, czując ciepło rozlewające się po ciele. Pocałowały się znów, tym razem odważniej, język Ady wślizgnął się głębiej, eksplorując wnętrze ust Aurelii, a dłonie Aurelii powędrowały na biodra przyjaciółki, ściskając lekko.
     Ada jęknęła cicho, jej ręka podwinęła top Aurelii, odsłaniając pierś. Palce Ady delikatnie musnęły sutek, wywołując falę gorąca.
     Aurelia odwzajemniła gest, wsuwając dłoń pod bluzkę Ady, pieszcząc cudownie miękką pierś przyjaciółki, czując, jak sutek twardnieje pod jej dotykiem.
     Pieszczoty stawały się coraz odważniejsze, pocałunki przerywane były lekkimi ukąszeniami warg, dłonie błądziły po brzuchach, biodrach, zatrzymując się na granicy ubrań.
     Ada oderwała się, dysząc lekko, jej oczy błyszczały.
     – A może... urozmaicimy to czymś? – zaproponowała, oblizując wargi. – Masło orzechowe, bita śmietana, lody? Mogłybyśmy zlizywać je z siebie. To by było... ciekawe.
     Aurelia poczuła falę radości. To brzmiało wspaniale. Zabawa, która doda smaku ich ćwiczeniom, bez presji.
     – Świetny pomysł! – zawołała, wstając. – Lody się rozpuszczą, jeśli się przeciągnie. Wezmę bitą śmietanę i nutellę. Nutella jest gęsta, trudniejsza do zlizania.
     Ruszyła do kuchni, czując podekscytowanie. Wzięła bitą śmietanę w sprayu i słoik nutelli, wróciła w pośpiechu. Zamknęła drzwi na klucz, by nikt im nie przeszkadzał. Rodzice byli na spacerze, ale lepiej dmuchać na zimne.
     – Zaczynamy od bitej śmietany? – zapytała Ada, zdejmując bluzkę i zostając w staniku.
     Aurelia kiwnęła głową, czując serce bijące szybciej. Spryskała bitą śmietaną dekolt Ady, a potem zlizała ją powoli, smak słodyczy mieszał się z ciepłem skóry przyjaciółki. Ada jęknęła cicho, jej dłonie wplotły się we włosy Aurelii. Odwzajemniła gest, spryskując szyję Aurelii i zlizując śmietanę, jej język muskał skórę przyjaciółki, wywołując przyjemne dreszcze.
     Zabawa nabierała tempa. Bita śmietana lądowała na brzuchach, ramionach, a potem niżej, na udach. Ubrania powoli znikały z ich ciał, bluzeczki, szorty, bielizna. Aurelia zlizywała śmietanę z piersi Ady, jej język krążył wokół sutka, czując, jak przyjaciółka wygina się pod jej dotykiem.
     – Teraz nutella – szepnęła Aurelia, czując euforię. Rozsmarowała gęstą masę na brzuchu Ady, zlizując ją powoli, językiem badając każdy centymetr skóry. Nutella była trudniejsza, wymagała więcej wysiłku, dłużej trwała, co tylko przedłużało rozkosz.
     Ada odwzajemniła, rozsmarowując nutellę na udach Aurelii, zlizując ją centymetr po centymetrze, jej język muskający wrażliwe miejsca. Aurelia dyszała, jej ciało płonęło. W końcu, nagie, położyły się na łóżku. Ada pochyliła się między nogami Aurelii, jej język delikatnie badający wargi sromowe, zlizując resztki nutelli wymieszanej z wilgocią. Aurelia jęknęła głośno, jej dłonie wplotły się we włosy Ady, biodra uniosły się ku jej ustom. Język Ady krążył wokół łechtaczki, wsuwając się głębiej, smakując słodycz nutelli i słony posmak podniecenia Aurelii. Ciało Aurelii drżało, sutki stwardniały, a fale rozkoszy narastały, aż osiągnęła szczyt, jej jęki wypełniły pokój.
     Odwzajemniła gest, pochylając się między nogami Ady, jej język eksplorujący wilgotne fałdy, zlizując nutellę z wewnętrznej strony ud. Ada wiła się, jej dłonie ściskały prześcieradło, jęczała cicho, gdy język Aurelii odnalazł jej łechtaczkę, krążąc wokół niej rytmicznie, wsuwając się głębiej. Smak nutelli mieszał się z słodyczą podniecenia Ady, a Aurelia czuła, jak przyjaciółka dochodzi, jej ciało drżało w ekstazie.
     Leżały potem obok siebie, dyszały, ich nagie ciała lśniły od potu i resztek słodyczy. Aurelia poczuła się szczęśliwa, to było więcej niż ćwiczenie, to było odkrywanie siebie na wzajem. Śmiały się cicho, tuląc się do siebie, obiecując sobie więcej takich chwil.

***



     Małgorzata stała przed drzwiami apartamentu Aleksandra, ściskając w dłoniach torebkę z domowymi ciasteczkami, które upiekła specjalnie dla niego. Serce biło jej niespokojnie. Świadomość jego choroby, o której dowiedziała się od Agaty, ciążyła jej jak kamień. Nowotwór, dwa ogniska w płucach i przerzuty do mózgu, ta wiedza sprawiała, że każdy moment z nim był cenny, a jednak musiała milczeć, zgodnie z obietnicą daną siostrzenicy. W końcu zebrała się na odwagę i nacisnęła dzwonek, czując lekkie drżenie palców.
     Drzwi otworzyły się po chwili, a w progu stanął Aleksander, owinięty jedynie w biały ręcznik kąpielowy, z japonkami na stopach i okularami na nosie, które były nieodłączną częścią jego wyglądu. Jego umięśnione ciało, szeroka klatka piersiowa, wyrzeźbiony tors, zaparło jej dech w piersiach. Nie wyglądał na chorego, ale Małgorzata wiedziała, że pozory mogą mylić. Gdy rak zacznie się rozrastać, ten przystojny młodzieniec będzie marniał w oczach. Poczuła ukłucie smutku, mieszające się z mimowolnym podziwem dla jego sylwetki.
     – Przepraszam, właśnie brałem prysznic. Zapraszam do środka – powiedział Aleksander, gładząc się po karku w zakłopotaniu i odsuwając się, by zrobić jej miejsce.
     – Cześć – odpowiedziała cicho Małgorzata, wchodząc do środka. Mijając go, jej wzrok mimowolnie powędrował po jego klatce piersiowej, zatrzymując się na wyrzeźbionym torsie. Zarumieniła się lekko, ale gdy podniosła wzrok, zauważyła, że szkła jego okularów są zaparowane, skrywając przed jego wzrokiem jej zakłopotanie. Na końcówkach jego długawych już, nieuczesanych włosów, które dawno nie widziały fryzjera, lśniły krople wody. Pochylił się, by zamknąć drzwi, a zapach mydła i świeżości owionął ją, wywołując dreszcz.
     – Rozgość się w salonie, a ja w tym czasie postaram się jakoś ogarnąć – rzucił, odchodząc w głąb apartamentu, dając jej chwilę, by mogła podziwiać jego umięśnione plecy.
     Małgorzata przygryzła dolną wargę, nieświadomie karmiąc swoją wyobraźnię. Aleksander był nie tylko uzdolnionym detektywem, ale i mężczyzną, którego ciało pobudzało fantazje. Szkoda, że zwykle ukrywał je pod luźnymi ubraniami, jakby chciał odgrodzić się od spojrzeń innych, co było zrozumiałe, w pracy którą wykonywał. Zdjęła szpilki, czując chłód marmurowej podłogi pod stopami i ruszyła w stronę salonu. Była tu już kilka razy, ale za każdym razem apartament zapierał jej dech w piersiach. Śnieżnobiałe ściany zdobione sztukaterią, wielkie lustra odbijające światło, marmurowe podłogi i rozległe przestrzenie sprawiały, że czuła się, jakby wkraczała do pałacu, a nie mieszkania w wieżowcu. Ogromne okno w salonie ukazywało nocną panoramę Warszawy, migoczącą światłami, niemal magiczną w swojej urodzie.
     Podeszła do kanapy, na której leżał złożony w kostkę gruby, puszysty koc, a na nim pilot do telewizora. Pogładziła koc dłonią, sprawdzając, czy jest tak miękki, na jaki wygląda i nie zawiodła się był puszysty jak chmura. Rozłożyła go, usiadła na środku kanapy, podkuliła nogi i otuliła się lewą krawędzią koca, rozkoszując się jego ciepłem. Trzymając pilot w prawej ręce, spojrzała na okno, gdzie miasto lśniło jak klejnoty, a kryształowe ściany apartamentu odbijały światło, tworząc subtelne refleksy, które budziły w niej niepokój, jakby skrywały tajemnicę.
     Aleksander pojawił się w zasięgu jej wzroku, przemykając obok salonu w czarnych, satynowych spodniach od piżamy, z nagim torsem. – Nie będziesz miała nic przeciwko, jak wskoczę w piżamę? Muszę tylko znaleźć gdzieś bluzę – zapytał pospiesznie.
     – Nie musisz zakładać bluzy – odpowiedziała mimowolnie Małgorzata, czując ciepło na policzkach.
     Aleksander wyjrzał zza rogu, unosząc brew. – Nie będzie ci przeszkadzało?
     – Skądże, jesteś u siebie, czuj się swobodnie – rzuciła, robiąc niewinną minę, choć w głębi duszy wiedziała, że jego nagi tors sprawi, że trudno będzie jej skupić się na filmie. Myśl o chorobie wróciła jak cień, ale szybko ją odepchnęła, chcąc cieszyć się tą chwilą.
     – Przygotuję jakieś przekąski i może czegoś się napijesz? – zapytał Aleksander, pojawiając się ponownie w polu jej widzenia, wciąż w czarnych, satynowych spodniach od piżamy, z nagim torsem, który przyciągał jej wzrok.
     – Przyniosłam ciasteczka owsiane z czekoladą, twoje ulubione – odpowiedziała Małgorzata, unosząc papierową torebkę z kanapy i wyciągając ją w jego stronę. W jej głosie zabrzmiała nuta oczekiwania, jakby miała nadzieję zobaczyć w nim ten dziecięcy entuzjazm, który pamiętała z jego młodości.
     Aleksander uśmiechnął się szeroko, podchodząc bliżej.
     – Przesypię je do miseczki – powiedział, po czym, jakby przypomniał sobie, dodał:
     – A co chcesz do picia?
     – Jeżeli się ze mną napijesz, to mam nastrój na wino – odpowiedziała niepewnie, zastanawiając się, czy w jego stanie zdrowia powinien pić alkohol.
Jej oczy mimowolnie powędrowały po jego umięśnionej sylwetce, a serce zadrgało z mieszaniny troski i fascynacji.
     – Tylko głupiec nie napiłby się wina z taką kobietą jak ty – rzucił Aleksander z figlarnym uśmiechem, a Małgorzata oblała się rumieńcem, czując ciepło rozlewające się po policzkach.
     – Masz jakieś konkretne preferencje co do wyboru wina? – zapytał.
     – Co do wyboru, zdam się na ciebie – odpowiedziała, starając się ukryć drżenie w głosie.
     Aleksander uniósł brew, mrucząc jakby do siebie:
     – Ok, zaraz coś do tego dopasuję.
Wsunął rękę do torebki, wyjął ciastko i wsadził je do ust, odchodząc w stronę kuchni. Jego ruchy były swobodne, a Małgorzata nie mogła oderwać wzroku od jego pleców, gdy znikał za rogiem.
     Po chwili wrócił z miseczką pełną ciasteczek owsianych, którą podał Małgorzacie, a następnie ponownie udał się do kuchni. Wrócił z dwoma pękatymi lampkami czerwonego wina, których szkło lśniło w jasnym świetle. Podał jedną Małgosi, mówiąc:
     – Około dwudziestu minut powinno pooddychać i będzie się nadawało do picia.
     Podszedł do panelu na ścianie, a jasne oświetlenie apartamentu zgasło, zastąpione ciepłym, pomarańczowym światłem sączącym się z listew przypodłogowych, które odbijało się od lśniącej marmurowej podłogi i delikatnie podświetlając śnieżnobiałe ściany. Atmosfera stała się bardziej intymna, niemal magiczna. Aleksander usiadł na kanapie, blisko Małgorzaty, przysiadając na lewej nodze, z biodrami lekko zwróconymi w jej stronę. Przełożył lampkę z winem do prawej ręki, a lewą chwycił pilot leżący obok jej uda, muskając przypadkiem jej skórę. Poczuła dreszcz, a jej ciało zareagowało ciepłem, którego nie mogła zignorować.
     – Wiesz, co chciałabyś oglądać? – zapytał, spoglądając na nią zza okularów, które już nie były zaparowane.
     – Może coś lekkiego. Oglądałeś „Bright”? – zaproponowała Małgorzata, próbując skupić się na rozmowie, choć bliskość jego nagiego torsu sprawiała, że jej myśli wędrowały gdzie indziej.
     – Nazwę coś kojarzę, pewnie miałem kiedyś w planach, ale nigdy nie mam czasu – odpowiedział, przekładając lewe ramię tak, by oprzeć je o oparcie kanapy, niemal obejmując Małgorzatę, choć nie dotknął jej bezpośrednio.
     Ona jednak podsunęła się bliżej, wtulając się w jego tors, czując ciepło jego skóry i zapach żalu pod prysznic zmieszany z intensywnym aromatem szamponu.
     – Dwaj policjanci, człowiek i ork, ganiają po mieście za magicznymi złoczyńcami – wyjaśniła, delektując się bliskością, która budziła w niej jednocześnie rozkosz i wyrzuty sumienia.
     – To może być interesujące – przystał na propozycję, uruchamiając telewizor. – Na jakiej platformie? Netflix?
     – Mhm… – przytaknęła, jej głos był cichy, niemal niesłyszalny. Rozkoszowała się ciepłem bijącym od ciała Aleksandra, walcząc z pragnieniem, by wtulić się w niego mocniej, i badać jego umięśniony tors opuszkami palców. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale choroba, która kradła mu czas, sprawiała, że każdy taki moment był bezcenny, a jednak musiała przestrzegać pewnych granic, by nie zabrnąć za daleko.
     Aleksander odnalazł „Bright” na Netfliksie i włączył film. Siedzieli na kanapie, otuleni puszystym kocem. Chwilę oglądali film w skupieniu, a na ekranie Daryl Ward, zdeterminowany policjant, walczył ze skrzacikiem, wymachując szczotką. Małgorzata, czując, że milczenie staje się zbyt ciężkie, postanowiła je przerwać.
     – Nad jakimi sprawami obecnie pracujesz? – zapytała, spoglądając na Aleksandra, próbując skupić się na rozmowie, choć bliskość jego ciała rozpraszała ją.
     Aleksander oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na nią, jego oczy błyszczały zza okularów w ciepłym świetle. – Pamiętasz tę sprawę z Arkiem Zawadzkim? – zapytał.
     – Tą, co podejrzewał swoją narzeczoną, że go zdradza? – odpowiedziała pytaniem, unosząc brew.
     – Dokładnie. – Aleksander ponownie spojrzał na ekran. – W ciągu dwóch dni doprowadziłem sprawę do końca. Okazało się, że jego narzeczona, Otylia Górecka, jest od dłuższego czasu w związku z własnym przyrodnim bratem. Ale żeby nie ujawniać tak wrażliwych informacji jej narzeczonemu, zaproponowałem jej, że dam jej możliwość, by sama przyznała się Arkowi, że ma innego. Aby ją zachęcić, obiecałem, że mogę za darmo prześwietlić jej brata. Ta relacja wydawała mi się zbyt dziwna, szczególnie gdy zbadałem historię jej rodziny.
     Małgorzata spojrzała na niego, czując lekki niepokój.
– Znając życie, pewnie masz już dane z jego telefonu? – zapytała, unosząc kącik ust.
     Aleksander przytaknął w milczeniu, po czym dodał:
     – Dzisiaj analizowałem i porządkowałem dane, które zdobyłem. Warto, żebym był przygotowany, gdy Otylia się do mnie zgłosi.
     Małgorzata przyjrzała się jego poważnemu obliczu, na którym odbijały się migoczące światła ekranu.
     – A co, jeśli ta Otylia nie będzie chciała twojej pomocy i się do ciebie nie odezwie? Czy to nie oznaczałoby, że dzisiejszy twój trud pójdzie na daremne? – zapytała.
     Aleksander uśmiechnął się, spoglądając na nią z pewnością w oczach.
     – Sądzę, że zasiałem w niej ziarno niepewności. Będzie zwracała uwagę na szczegóły, drobne gesty i w końcu będzie czuła potrzebę by się upewnić. To tylko kwestia czasu.
Przeniósł wzrok z powrotem na telewizor, gdzie ork i człowiek ścigali magicznych złoczyńców i po krótkiej pauzie kontynuował:
     – Jedno, co mnie martwi, to że pewnie będę musiał zaangażować do pomocy Patrycję i Victorię. Pokazanie Otylii, kim jest jej brat, to jedno, ale to zostawiałoby ją z problemem do rozwiązania. Typ planuje ją w pewnym sensie zniewolić, co można powiedzieć, że już mu się udało. Z drugiej strony chce ją wykorzystać do przejęcia firmy ojczyma, a w razie wpadki uciec się do szantażu i zmusić go do oddania firmy.
     Małgorzata zmarszczyła brwi. Wszystko brzmiało skomplikowanie i mrocznie, jak intryga z jakiegoś filmu. Wiedziała jednak, że jej siostrzeniec, ze swoim detektywistycznym zmysłem, poradzi sobie z każdym wyzwaniem.
     – Dasz sobie z tym radę? – zapytała, jej głos zdradzał troskę, choć starała się brzmieć lekko.
     – To, że Patrycja i Victoria zgodzą się pomóc, to tylko kwestia tego, bym je o to poprosił – powiedział z pewnością siebie, popijając łyk wina, którego aromat unosił się między nimi.
     – Będzie też trzeba poinformować ojca Otylii, a który ojciec nie zrobiłby wszystkiego dla swojego małego aniołka, nawet gdy ten coś przeskrobał?
     – W sumie racja – przyznała Małgorzata.
     Po niedługiej pauzie to tym razem Aleksander przerwał milczenie.
     – W sobotę byłem z Agatą w Radomiu, przeprowadzić oględziny miejsca zbrodni. Dzisiaj wydrukowałem sobie zdjęcia i zacząłem pisać zarys raportu – powiedział, popijając wino, jego głos brzmiał rzeczowo, ale z nutą zmęczenia.
     Małgorzata spojrzała na niego, wspominając rozmowę z Agatą.
     – Słyszałam od Agaty, że była zachwycona twoim profesjonalnym podejściem na miejscu zdarzenia. Oraz empatią, jaką wykazałeś się wobec rodziny ofiar – powiedziała, unosząc kącik ust, choć jej myśli krążyły wokół jego bliskości.
     Aleksander wzruszył nieznacznie ramionami, a jego tors poruszył się pod kocem, przyciągając jej wzrok.
     – Cóż, robiłem, co do mnie należy, przy czym starałem się wytłumaczyć wszystko tak, żeby Agata jak najwięcej się ode mnie nauczyła – odparł, upijając kolejny łyk wina, którego aromat na moment wypełnił przestrzeń między nimi.
     – A jak idą postępy w sprawie twojej dziewczyny? – zapytała Małgorzata, zmieniając temat, starając się brzmieć lekko, choć ciekawość mieszała się z niepokojem o jego życie prywatne.
     Aleksander zawahał się, jego wzrok powędrował na ekran, jego powieki wydawały się już nieco walczyć z grawitacją.
     – Na razie stoi w miejscu. Widziałem jej pamiętnik, przeglądając go pobieżnie. Opisywała w nim spotkania z innymi mężczyznami i jakieś plany dotyczące Agaty, ale nie miałem okazji się w niego wczytać – przerwał, by zaczerpnąć z lampki, po czym kontynuował – W środę planuję włamać się do jej mieszkania i stworzyć kopie, żeby móc wszystko przeczytać na spokojnie. Spodziewam się, że w poniedziałek albo wtorek zadzwoni, żeby zaprosić mnie na późny obiad. Zastanawiam się, czy jakoś się nie wykręcić, żeby przypadkiem nie zdradzić czegoś po sobie przed włamaniem.
     Małgorzata upiła łyk wina. Starając się, by gest wyglądał naturalnie, położyła dłoń na jego torsie, czując ciepło i twardość jego mięśni pod palcami.
     – Wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży – powiedziała cicho, gładząc jego skórę, a jej serce zadrżało z mieszaniny troski i zakazanego pragnienia. Aleksander nie sprawiał wrażenia, jakby jej dotyk mu przeszkadzał, więc zostawiła dłoń na jego torsie, rozkoszując się tą chwilą bliskości, choć głos w głowie przypominał jej o granicach, których nie powinna przekraczać.
     – Miejmy nadzieję – odpowiedział Aleksander, jakby mówił sam do siebie, jego wzrok znów powędrował na ekran, gdzie akcja filmu nabierała tempa. W jego głosie brzmiała pewność detektywa, ale też nuta niepokoju.
     Na ekranie akcja filmu nabierała tempa. Małgorzata zauważyła, że oddech Aleksandra stał się nadzwyczaj spokojny i regularny. Spojrzała na jego oblicze, widząc przymknięte powieki, a jej serce zadrgało z troski. Delikatnie pogładziła jego klatkę piersiową.
     – Alex, śpisz? – zapytała cicho.
     Aleksander z wysiłkiem uniósł powieki, jego oczy błysnęły zza okularów w ciepłym świetle.
     – Jestem zmęczony, ale jeszcze kontaktuję – odparł, jego głos brzmiał ciężko, jakby walczył z sennością.
     Małgorzata uśmiechnęła się łagodnie.
     – To może idź już do łóżka, dokończymy oglądać ten film kiedy indziej. Ja pojadę już do domu – zaproponowała, choć w głębi duszy czuła pokusę, by zostać dłużej.
     Aleksander zaprotestował, prostując się lekko.
     – Nie pozwolę ci prowadzić pod wpływem alkoholu. Albo zostaniesz na noc i stąd pojedziesz do pracy, albo zamówię ci Ubera.
Zatrzymał film pilotem, a na ekranie zamarła scena pościgu.
     – Zostało nam jeszcze czterdzieści pięć minut filmu do dokończenia. – oznajmił
     Małgorzata zawahała się. Propozycja pozostania na noc była kusząca, myśl o spędzeniu więcej czasu z Aleksandrem, rozpalała jej serce. Ale przyzwoitość kazała jej szukać wymówki. Na odwagę dopiła resztkę wina, czując, jak wytrawny smak rozgrzewa jej gardło.
     Aleksander, widząc, że opróżniła lampkę, również wychylił swoją do końca. Wstał, zabierając od niej pustą lampkę.
     – Z chęcią bym została na noc, ale nie zabrałam ze sobą piżamy. – próbowała się wykręcić, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
     – Dam ci jakąś za dużą bluzę albo koszulkę, powinno wystarczyć – odparł beztrosko, a potem dodał z lekkim żartem w głosie: – Nieźle mnie załatwiłaś tym winem. Nie dość, że byłem zmęczony, do tego zrobiłem dziś lekki trening, to teraz to wino mnie praktycznie uśpiło.
     Ruszył w stronę kuchni, by odnieść brudne naczynia, a jego swobodne ruchy przyciągały wzrok Małgorzaty. – Nie planowałam cię uśpić winem – tłumaczyła się, czując ciepło na policzkach, nie tylko od wina.
     – A czy mówię, że coś źle zrobiłaś? Przecież nie zaszkodzi, jak raz pójdę wcześniej spać – rzucił, wracając do salonu. Jego ton był lekki, ale zmęczenie w jego oczach przypomniało jej o cieniu choroby, który nad nim wisiał.
     Wyciągnął do niej rękę, a ona chwyciła ją, czując ciepło jego dłoni. Pomógł jej wstać z kanapy, a jego bliskość sprawiła, że jej serce zabiło szybciej. Poszli razem do sypialni, gdzie Aleksander zostawił ją na chwilę, znikając za drzwiami.
     Małgorzata stała w sypialni Aleksandra, czując pod bosymi stopami miękkość grubego dywanu otaczającego gigantyczne łoże w centrum pokoju. Nad łóżkiem wisiało ogromne panoramiczne lustro, rozciągające się na całą jego szerokość, a po jego bokach kolejne lustra optycznie powiększały i tak rozległą przestrzeń. Trzecią ścianę stanowiło gigantyczne okno, za którym nocna Warszawa i podmiejskie tereny migotały w mroku, rozświetlone punktami ulicznych świateł. Pomieszczenie spowijał półmrok, rozjaśniany jedynie ciepłym, pomarańczowym światłem sączącym się z listew przypodłogowych, którego delikatny blask odbijał się od błyszczącej marmurowej podłogi oraz luster, sprawiając, że każdy szczegół w sypialni był zaskakująco wyraźny. Serce Małgorzaty zabiło szybciej, przez jej umysł przebiegła myśl, że będzie miała okazję spędzić noc w jednym łóżku z Aleksandrem, teraz gdy alkohol szumiał w jej głowie i podsycał emocje, nie była pewna do czego będzie w stanie się posunąć. Jednak gdzieś w oddali głos sumienia przypominał o granicach, których nie powinna przekraczać. Od zawsze traktował ją bardziej jak dobrą koleżankę niż ciotkę, ale jeżeli zda się na jego odpowiedzialność, to był cień szansy, że nie będzie jak inni mężczyźni i nie wykorzysta jej chwili słabości.
     W drzwiach pojawił się Aleksander, trzymając w dłoniach złożony kawałek jasnego materiału. Podszedł do niej i wręczył go z lekkim uśmiechem.
     – To powinno spełnić rolę koszuli nocnej. Nawet na mnie jest za duża, ginę w niej – powiedział, jego głos brzmiał leniwie, naznaczony zmęczeniem.
     Małgorzata rozłożyła materiał, który okazał się jasną koszulką zespołu Amon Amarth z brodatą czaszką za którą znajdowały się skrzyżowane miecze. Obróciła ją, zauważając na plecach podpisy, prawdopodobnie członków zespołu.
     – Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym w niej spała – wyszeptała, spoglądając na koszulkę. – Musi być sporo warta.
     – Taka kobieta jak ty powinna być przyzwyczajona do sypiania w drogich koszulach nocnych – odparł Aleksander z beztroskim żartem, choć jego oczy zdradzały zmęczenie. – Podpisy są wykonane markerem wodoodpornym, można ją prać w wodzie bez detergentów i nic się nie stanie.
     Małgorzata zarumieniła się na ten mimochodem rzucony komplement, czując ciepło na policzkach. Przystała na propozycję, choć myśl o spaniu w cennej dla niego koszulce budziła w niej lekkie onieśmielenie. Zdjęła luźny sweterek, zostając w zwiewnej sukience i nałożyła koszulkę, nie przekładając ramion przez rękawki.
     Aleksander odwrócił się do niej plecami, dając jej chwilę prywatności.
     – Mogłaś powiedzieć, żebym wyszedł – rzucił, nie odwracając się.
     – Nie przeszkadza mi twoja obecność – odpowiedziała, ośmielona winem, które wciąż rozgrzewało jej ciało. Zsunęła sukienkę z ramion, pozwalając jej opaść, po czym przełożyła ręce przez rękawki koszulki. Spojrzała w dół, materiał sięgał niemal do kolan, zakrywając niemal w całości jej uda. Wsunęła dłonie pod koszulkę i zsunęła koronkowe majteczki, czując dreszcz emocji. Prostując się, spojrzała w lustro i zamarła, uświadamiając sobie, że Aleksander, choć odwrócony plecami, mógł widzieć ją w odbiciu. Rumieniec zapłonął na jej twarzy, nie sądziła, by dostrzegł szczegóły, ale świadomość, że wiedział, iż śpi bez bielizny, sprawiła, że jej serce zabiło szybciej.
     Obszerny dekolt koszulki odsłaniał jej szyję i jeden bark, poprawiła więc prowizoryczną koszule nocną, by zakryć oba ramiona.
     – Jestem gotowa – powiedziała, starając się brzmieć swobodnie.
     Aleksander odwrócił się, uśmiechając się lekko.
     – Jak się nie boisz spać ze mną w jednym łóżku, to wskakuj. Jak jednak masz jakieś obawy, kanapa jest w salonie.
     Małgorzata, nie chcąc wyjść na strachliwą, uniosła brew.
     – Po której śpisz stronie? – zapytała.
     – Po lewej – odparł.
     Podniosła z ziemi swoje ubrania.
     – Gdzie mam położyć swoje ubrania? – zapytała, przyzwyczajona do porządku, spoglądając na Aleksandra.
     – Gdziekolwiek, żebyś tylko nie miała problemu ich znaleźć nad ranem – odparł z leniwym uśmiechem, jego głos zdradzał zmęczenie, a oczy błyszczały w świetle zza okularów.
     Małgorzata rozejrzała się po sypialni, po czym obeszła łóżko i położyła ubrania na szafce nocnej, nie zawracając sobie głowy ich składaniem.
     Oboje weszli do łóżka, kładąc się na swoich miejscach. Ciepło pościeli otuliło Małgorzatę, a bliskość Aleksandra, leżącego obok niej sprawiła, że przez jej ciało przebiegł dreszcz. Myśl o granicach, które powstrzymywały jej pragnienia, walczyła z pokusą, by przysunąć się bliżej, dotknąć jego ramienia. Leżąc na boku, przyglądała się przez chwilę Aleksandrowi, który spoczywał na plecach, z oczami przymkniętymi, jakby sen już go obejmował.
     Nagle Aleksander otworzył oczy i obrócił głowę, by na nią spojrzeć.
     – O najważniejszym bym zapomniał – powiedział, a w jego głosie brzmiała lekka zadyszka, jakby walczył z sennością. Wskazał palcem na drzwi, zza których wrócił z koszulką.
     – Za tymi drzwiami jest przedsionek, po lewej garderoba, a na wprost łazienka, tak żebyś w razie potrzeby nie błądziła po całym mieszkaniu.
     – Dziękuję, postaram się zapamiętać – odpowiedziała cicho, jej głos zdradzał miękkość, podszytą troską i ciepłem chwili.
     – To teraz chyba już wszystko, dobranoc – rzucił Aleksander, zamykając oczy, a jego oddech znów stał się spokojny, regularny.
     – Dobranoc – odpowiedziała Małgorzata, wciąż leżąc na boku, wpatrując się w jego sylwetkę w półmroku.
     Małgorzata leżała w gigantycznym łożu, mimo wypitego wina, które wciąż krążyło w jej żyłach, nie mogła zasnąć. Jej oczy, nie chcąc przegapić żadnej chwili, wpatrywały się w śpiącego Aleksandra, jego spokojny oddech, zarys mięśni torsu w półmroku budziły w niej pragnienie, które walczyło z głosem sumienia.
     Podparła się na ramieniu, wciąż przyglądając się jego torsowi, czując, jak serce bije szybciej. Nie mogła oprzeć się pokusie. Zbliżyła się do Aleksandra i delikatnie szturchnęła go w klatkę piersiową.
     – Aleks, nie mogę zasnąć... mogę się do ciebie przytulić? – zapytała cicho, jej głos drżał lekko, zdradzając mieszaninę troski i tęsknoty.
     Aleksander nie odpowiedział, lecz obrócił się na plecy, unosząc prawą rękę w górę, nie otwierając oczu. Nie myśląc wiele, Małgorzata skorzystała z okazji. Położyła głowę na jego klatce piersiowej, czując ciepło jego skóry i miarowy rytm jego oddechu. Prawą ręką objęła jego tors, piersiami przyległa do jego żeber, a jej prawa noga owinęła się wokół jego uda, muskając materiał satynowych spodni od piżamy. Wzdrygnęła się, gdy jego prawa dłoń wylądowała na jej głowie, delikatnie mierzwiąc jej włosy, a lewa dłoń spoczęła na jej ramieniu. Jego spokojny, regularny oddech świadczył, że wciąż śpi, ten gest musiał być automatyczną reakcją na jej bliskość. Przymknęła powieki, rozkoszując się ciepłem jego ciała, zapachem świeżości i chwilą, która wydawała się niemal nierealna.
     Po chwili poczuła, jak w jej klatce piersiowej narasta dziwne ciepło, rozlewające się powoli po całym ciele. Poprawiła się, ciaśniej owijając nogę wokół jego uda, a przez materiał spodni wyczuła nie tylko twardość jego mięśni, ale i coś jeszcze, na wpół twardą męskość siostrzeńca. Zamarła, jej oddech na moment się zatrzymał. Po kilku minutach, wiedziona ciekawością i pokusą, postanowiła poprawić się raz jeszcze, tym razem celowo ocierając się o jego przyrodzenie. Nieumyślnie wbiła wzgórek łonowy w jego biodro, czując, jak przyjemny dreszcz przebiega przez jej ciało. Zauważyła, że jego męskość zaczyna nieznacznie ocierać się o nią, coraz wyraźniej napinając materiał spodni. Z początku wystraszyła się, że go obudziła, ale po chwili zorientowała się, że penis Aleksandra po prostu reaguje na jej ruchy, pęczniejąc w sposób naturalny, podczas gdy on wciąż spał, nieświadomy jej działań.
          Na chwilę zamarła w bezruchu, oczekując jakiejś reakcji ze strony Aleksandra, ale jego spokojny, regularny oddech świadczył, że wciąż śpi. Wszystko, co robiła, delikatne ocieranie, przytulenie, jak do tej pory uszło jej na sucho. Jednak, wilgoć na łonie zdradzała, jak bardzo jej ciało reagowało na tę bliskość. Powoli poprawiła się, odsunęła wzgórek łonowy od jego biodra i wsunęła w tak uzyskaną wolną przestrzeń dłoń, koniuszkami palców szukając swojej kobiecości. Materiał koszulki blokował jej ruchy, więc ostrożnie, skrupulatnie pracując palcami, podwinęła rąbek na tyle, by móc bezpośrednio pieścić swoją cipkę. Zamarła na moment, gdy dotknęła wygolonego wzgórka łonowego. Przed wieczorem z Aleksandrem wmawiała sobie, że ogoliła okolice bikini dla wygody i higieny, ale teraz, w tej chwili, zastanawiała się, czy podświadomie nie liczyła na to, że wyląduje z nim w łóżku. Jej oddech przyspieszył, gdy zaczęła powoli masować swoją kobiecość, jednocześnie ostrożnie pocierając nogą jego przyrodzenie przez satynowe spodnie od piżamy.
     Zatrzymała ruchy nogą, zastanawiając się, czy Aleks też się ogolił podobnie jak ona, licząc, że tego wieczoru między nimi do czegoś dojdzie. Chciała, nie, wręcz musiała się tego dowiedzieć. Powoli wyślizgnęła prawą rękę z jego objęcia, a jej dłoń zaczęła przesuwać się po jego brzuchu, badając palcami jego twarde mięśnie. W końcu dotarła do linii spodni. Zatrzymała się, czując, że jej serce bije jak oszalałe. Myśl, czy posunąć się dalej, czy jeszcze może zawrócić, zawisła w jej głowie.
     Zdecydowała, że musi sprawdzić. Jednym płynnym ruchem wsunęła dłoń pod satynowy materiał jego spodni i chwyciła przyrodzenie Aleksandra u nasady. Jej lewa ręka znów zaczęła się poruszać, palce zataczały drobne kółka wokół łechtaczki, wysyłając fale gorąca przez jej ciało. Zacisnęła mocniej dłoń wokół penisa siostrzeńca, ale twarde ciało nie ustępowało, czuła jedynie puls, rytmicznie stawiający opór jej uciskowi. Bojąc się, że go obudzi, poluźniła uchwyt. Przesunęła dłoń po całej jego długości, wyobrażając sobie jego rozmiar, co jeszcze bardziej ją podnieciło. Czuła delikatne żyły, pulsujące w rytm bicia jego serca, odznaczające się na twardym jak skała kutasie. W końcu przeciągnęła dłoń z powrotem do nasady, odnajdując jego jądra. Pochwyciła je, krótko nimi przebierając, badając ich kształt i fakturę, jednocześnie ściskając trzon między przedramieniem, a swoim udem. Zamarła, gdy uświadomiła sobie, że ani u podstawy, ani na jądrach nie wyczuła owłosienia. Czyżby Aleksander, tak jak i ona, przygotował się na ten wieczór, podświadomie licząc na zbliżenie? Myśl ta sprawiła, że była tak bliska orgazmu jak nigdy wcześniej, a twarde przyrodzenie napierające na jej przedramię tylko pogarszało sytuację.
     Musiała się wycofać, zanim zabrnie za daleko, ale nie mogła tego tak po prostu zostawić. Otworzyła oczy, wciąż trzymając w dłoni jego jądra. Podparła się na lewym przedramieniu. Spojrzała na twarz Aleksandra, jego spokojny oddech i zamknięte oczy potwierdzały, że wciąż spał. Siadając poprawiła prawe ramię, by jego przyrodzenie dokładnie do niego przylegało. Szybko wbiła paznokieć lewej dłoni w swoje prawe przedramię, tuż nad miejscem, gdzie sięgał jego kutas, puściła jądra i błyskawicznie wyjęła rękę z jego spodni.
     – Muszę iść do łazienki – rzuciła cicho, bardziej do siebie niż do niego i szybko wstała z łóżka.
Na palcach obeszła w pośpiechu łóżko, kilkukrotnie zerkając na Aleksandra, czy w jakikolwiek sposób zareagował. Jego miarowy oddech uspokoił ją, ale jej serce wciąż biło jak oszalałe, gdy dotarła do drzwi, za którymi znajdował się przedsionek.

***

     Małgorzata dotarła do łazienki, zamykając zamek w drzwiach z cichym kliknięciem. Pospiesznie ściągnęła za dużą koszulkę i rzuciła ją na ziemię. Rozejrzała się dookoła, na szczęście tak jak w reszcie apartamentu mrok rozświetlało ciepłe, pomarańczowe światło listew przypodłogowych, w jego blasku bez trudu dostrzegła muszlę klozetową wystającą ze ściany. To jej teraz było trzeba. Pospiesznie podeszła, uniosła klapę i usiadła na desce. Bez namysłu lewą dłonią zaczęła pieścić prawą pierś, ściskając ją wręcz agresywnie, podczas gdy prawa ręka powędrowała ku jej kobiecości, by uwolnić napięcie, które narastało w niej od chwili, gdy znalazła się w łóżku z Aleksandrem. Kilka szybkich ruchów palców wystarczyło, by jej ciało oblała fala rozkoszy. W spazmach przyjemności omal nie zsunęła się na podłogę, ale instynktownie rozstawiła pięty szeroko, zaciskając uda, gdy poczuła pierwszy skurcz, a jej piersi wbiły się w uda przy kolejnym. Gdy po dłuższej chwili jej świadomość powoli do niej wracała, zdała sobie sprawę, że niemal straciła przytomność, siedząc na toalecie. Jej serce wciąż biło jak oszalałe.
     Wstała i ledwie utrzymując się na nogach, podeszła do umywalki. Na boku lustra jarzyły się trzy ikonki: okrąg z kreską, słoneczko i księżyc. Dotknęła ikonki księżyca, a rama lustra rozbłysła delikatnym światłem, sprawiając, że jej sylwetka stała się wyraźniejsza. Spojrzała na swoje prawe przedramię, odnajdując ślad paznokcia. Znajdował się tuż nad pieprzykiem. Odnotowała w pamięci, że po powrocie do domu musi zmierzyć odległość między nadgarstkiem, a tym pieprzykiem. Odetchnęła głęboko i odkręciła wodę, jej chłodny strumień przyniósł ulgę. Podmyła się i osuszyła ręcznikiem krocze, czując, jak jej ciało wciąż drży po niedawnym orgazmie. Odnalazła wzrokiem koszulkę leżącą przy drzwiach, podniosła ją i przed lustrem założyła na siebie. Jej sztywne sutki wyraźnie odznaczały się pod materiałem. Jej dłoń powędrowała do piersi i ją uścisnęła, dreszcz przyjemności przebiegł przez jej jeszcze wrażliwe ciało, po niedawnym orgazmie. W myślach dziękowała opaczności, że znalazła sposób, by uwolnić pożądanie, nie wykorzystując w tym celu Aleksandra, choć myśl o takiej możliwości wciąż sprawiała, że ciepło rozlewało się w jej podbrzuszu. Spojrzała jeszcze raz na swoje oblicze w lustrze, zarumienione policzki, lekko rozchylone usta i uznała, że czas wracać do łóżka. Wyłączyła oświetlenie lustra, pogrążając łazienkę w pomarańczowym półmroku i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

***

     Małgorzata wróciła do sypialni. W półmroku, rozświetlonym jedynie ciepłym, pomarańczowym światłem listew przypodłogowych, spojrzała na gigantyczne łoże, gdzie Aleksander wciąż spał spokojnie, w tej samej pozycji, co wcześniej. Jego nagi tors, lśniący w delikatnym świetle, przyciągał jej spojrzenie niczym magnes, a kołdra, która nie zasłaniała krocza, sprawiała, że w półmroku można było dostrzec zarys namiotu rysującego się w satynowych spodniach od piżamy. Przez krótką chwilę przez jej umysł przebiegła myśl, że śpi tak twardo, że mogłaby go wykorzystać, a on pewnie i tak by się nie obudził. Przygryzła wargę, czując ciepło rozlewające się w podbrzuszu, ale zaraz zganiła się w myślach za takie rozważania o swoim siostrzeńcu. Obeszła łóżko na palcach i wróciła na swoje miejsce, tym razem kładąc się tyłem do Aleksandra, by jego dotyk i widok nie rozpraszały jej myśli. Pościel otuliła ją ciepłem, ale spokój trwał tylko chwilę. Obróciła się, spoglądając na jego sylwetkę i powoli przysunęła się plecami, czując ciepło jego ciała przez materiał koszulki. Położyła głowę na poduszce, lecz coś wciąż ją gryzło. Skoro miała szansę, dlaczego miałaby z niej nie skorzystać?
Odwróciła się do Aleksandra i delikatnie szturchnęła go w ramię. – Aleks? Śpisz? – szepnęła, ale nie doczekała się odpowiedzi. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej, czując ciepło jego skóry i twardość mięśni, i kilkukrotnie nim poruszyła. – Aleks? Śpisz? – powtórzyła, tym razem nieco głośniej.
     – Hmm...? – mruknął Aleksander, unosząc brwi, lecz jego oczy pozostały zamknięte, jakby sen wciąż go więził.
     – Aleks, mam prośbę. Mógłbyś przytulić mnie na łyżeczkę? – zapytała cicho, jej głos drżał lekko, zdradzając mieszaninę tęsknoty i podniecenia.
     – Mhm... jasne – odpowiedział zaspany, jego głos był ciężki od zmęczenia. Obrócił się na bok, w stronę Małgorzaty, nie podnosząc głowy z poduszki. Chwilę męczył się, by ułożyć ją wygodnie pod głową, a jego ruchy były powolne, jakby walczył z sennością. Rozprostował prawe ramię, a Małgorzata, czując okazję, chciała położyć głowę na jego ramieniu, lecz zanim zdążyła, Aleksander chwycił ją za brzuch i z brutalną siłą przyciągnął do siebie, jakby była szmacianą lalką. Jego lewa dłoń mimowolnie powędrowała w górę, zacisnęła się na prawej piersi, a przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Po chwili zdała sobie sprawę, że górną częścią pleców przylega do jego klatki piersiowej, czując jego ciepło i miarowy oddech. Uchwyt na piersi zelżał. Chwytając ją za pierś, musiał ją do siebie przyciągnąć. Poczuła również coś twardego pod pośladkami i przypomniała sobie o jego trwającej erekcji. Wypięła się lekko, wbijając pośladki w jego podbrzusze, na chwilę rozchylając nogi, tak że jego kutasa od jej cipki oddzielały tylko dwie warstwy materiału, satyna jego spodni i cienka tkanina jej koszulki. Uzyskała to, czego pragnęła, bliskość mężczyzny, na którym jej tak zależało. Jego spokojny, miarowy oddech, ciepły i regularny, sprawił, że wreszcie zasnęła.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Pumciak

    Budójeszs to opowiadanie w spokojnym rytmie bez fajerwerków czekam na jeszcze serdecznie pozdrawiam

    2 godz. temu