W blasku sygnetów IV

W blasku sygnetów IVUtwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!

     Agata przez cały dzień czuła dziwną ekscytację, której nie potrafiła się pozbyć. Myśli o kolejnym spotkaniu z Aleksandrem wciąż krążyły jej po głowie, a każda minuta wykładu dłużyła się niemiłosiernie. Wykładowca mówił coś o nowych metodach analizy śladów daktyloskopijnych, ale dla niej słowa odbijały się jak echo. Wciąż wracała do wspomnień z poprzedniego dnia, do momentów, w których Aleksander spoglądał na nią z delikatnym uśmiechem na twarzy.
     Gdy wreszcie nadeszło upragnione popołudnie, Agata ruszyła do domu niemal biegiem. Wchodząc do swojego pokoju, odrzuciła torbę na łóżko i niemal natychmiast skierowała się do łazienki. Musiała wyglądać idealnie. Chciała, by Aleksander widział w niej nie tylko swoją siostrę, czy asystentkę.
     Letnia woda orzeźwiła jej skórę, a delikatny makijaż dodał twarzy subtelnego blasku. Włosy, które zazwyczaj zostawiała w lekkim nieładzie, tym razem dokładnie zakręciła, układając je w delikatne loki. Każdy ruch wykonywała z pełnym zaangażowaniem, jakby przygotowywała się do najważniejszego egzaminu w swoim życiu.
     Gdy wreszcie stanęła przed szafą, jej spojrzenie padło na koronkową bieliznę w odcieniu écru. Może to tylko praca, może to tylko kolejne zadanie, ale mimo to chciała dla starszego brata wyglądać atrakcyjnie. Elegancka sukienka z zakrytymi ramionami i delikatnym kwiecistym wzorem idealnie podkreślała jej figurę. Była subtelna, ale miała w sobie coś kobiecego.
     Siadając na krawędzi łóżka, starannie wiązała rzemyki sandałków wokół łydek, po czym podniosła się i stanęła przed lustrem. Przesunęła dłońmi po sukience, poprawiając jej ułożenie, a potem przyjęła kilka różnych pozycji, sprawdzając, jak najlepiej się prezentuje. Była gotowa.
Sięgnęła po telefon i wzięła głęboki oddech. Przez chwilę wahała się, ale w końcu wystukała krótką wiadomość: „Jestem gotowa. Możesz przyjechać.”

***

     Agata poprawiła torebkę na kolanach, raz po raz zerkając na ekran telefonu, choć nie miała żadnych nowych powiadomień. Mimo że starała się wyglądać na spokojną, w środku czuła narastające podekscytowanie.
     Nie musiała długo czekać. Po kilkunastu minutach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz potem w progu jej pokoju stanął  jej starszy brat.
     – Cześć – rzucił krótko, obdarzając ją delikatnym uśmiechem.
     – Cześć – odpowiedziała cicho, czując, jak ciepło oblewa jej policzki.
     Wstała niemal odruchowo, starając się nie wyglądać na zbyt przejętą jego obecnością. Aleksander, jak zwykle, prezentował się nienagannie. Czarne spodnie, grafitowa koszula z zakasanymi rękawami, srebrny rolex na nadgarstku. Skórzany pasek, dopasowane buty i srebrny naszyjnik uzupełniały jego stylowy, a jednocześnie swobodny wygląd.
     Zlustrował ją uważnym spojrzeniem, przez co serce Agaty przyspieszyło.
     – Pięknie wyglądasz – stwierdził, ale zaraz potem dodał z nutą namysłu: – Ale czegoś mi brakuje.
     Zanim zdążyła zapytać, co ma na myśli, sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielkie satynowe pudełko. Otworzył je przed nią, odsłaniając złoty pierścionek zaręczynowy z brylantem.
     Agata wstrzymała oddech, czując, jak jej serce podskakuje w piersi.
     – No co? – rzucił z rozbawieniem, widząc jej zaskoczenie. – W końcu dzisiaj będziesz moją narzeczoną.
     Patrzyła na niego przez moment, próbując zrozumieć, czy sobie żartuje. Oczywiście, wiedziała, że to część dochodzenia, że ten pierścionek to tylko element ich przykrywki. A jednak...
     – Rozumiem, że po wszystkim mam ci go zwrócić? – zapytała nieśmiało, nie do końca wierząc w to, co się dzieje. Mimo to, wyciągnęła rękę, pozwalając, by wsunął pierścionek na jej palec.
     Aleksander pokręcił głową, uśmiechając się.
     – Nie żartuj. Tak dobrze do ciebie pasuje, że szkoda byłoby ci go odbierać.
     Zarumieniła się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
     – Dziękuję – to jedyne, co przyszło jej do głowy.
     Ale to nie był koniec niespodzianek. Aleksander wyciągnął kolejny drobiazg. Mały woreczek, który rozsznurował, po czym wysypał na dłoń delikatny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie dwóch splecionych serc.
     – To jeszcze bardziej uwiarygodni cię jako szczęśliwą narzeczoną.
     Spojrzała na niego z niedowierzaniem, a on po prostu rozciągnął łańcuszek w dłoniach.
     – Odwróć się – polecił cicho.
     Bez słowa odgarnęła włosy i posłusznie wykonała jego prośbę. Poczuła chłodny dotyk złota na skórze, gdy zapiął jej łańcuszek, a potem ciepło jego dłoni na swoich ramionach.
     Obrócił ją w kierunku lustra.
     Agata patrzyła na swoje odbicie, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Dłońmi musnęła zawieszkę, a potem zerknęła na odbicie Aleksandra, który z satysfakcją przyglądał się jej odbiciu.
     – Jeszcze raz dziękuję – wyszeptała, po czym, zanim zdążyła się zastanowić nad konsekwencjami, szybko odwróciła się i pocałowała go w policzek.
     Aleksander spojrzał na nią z rozbawieniem.
     – Nie ma za co.
     Po chwili dodał już bardziej rzeczowo:
     – Ruszajmy. Pogadamy w samochodzie, a za jakieś pół godziny powinniśmy być na miejscu.
     Zanim zdążyła odpowiedzieć, ujął jej dłoń i poprowadził ją do wyjścia.

***

     Silnik samochodu zamruczał cicho, gdy Aleksander płynnie wycofał pojazd z podjazdu i włączył się do ruchu. Był skupiony, a jego spojrzenie co chwilę przemykało między lusterkami, a drogą. Agata zerknęła na niego ukradkiem, wciąż czując ciepło na palcu, gdzie chwilę temu wsunął pierścionek.
     Przez kilka chwil jechali w ciszy, aż Aleksander nagle odezwał się, nie odrywając wzroku od ulicy:
     – Powiedziałaś tacie o tym, że zostaniesz moją asystentką?
     Jego ton był neutralny, ale Agata nie była pewna, czy to zarzut, pytanie, czy jedno i drugie naraz.
     – Tak – przyznała, poprawiając pierścionek na palcu. – To źle? Chciałam go przygotować, zanim zobaczy podpisane przeze mnie dokumenty.
     Aleksander przez moment milczał, jakby ważył słowa.
     – Czy źle… nie wiem. – Zamyślił się, skręcając na główną drogę. – Różnie mogło ci pójść to twoje przygotowywanie taty na naszą współpracę.
     Agata uśmiechnęła się lekko.
     – Małgosia mi trochę pomogła.
     Aleksander skinął głową.
     – Wiem. Powiedziała mi o tym.
     Jego ton był spokojny, ale wyczuwała w nim nutę rozbawienia.
     – Różnie mogło wyjść, ale na szczęście zmiękczyłyście nieco ojca, to już nie stawiał takiego oporu. Wystarczyło go zapewnić, że nie będziesz wraz ze mną wykonywała czynności naruszających prawo.
     Agata uniosła brew i spojrzała na niego z ukosa.
     – Nie będę?
     Aleksander zerknął na nią z uśmiechem, który zdradzał więcej, niż powinien.
     – Obserwowanie mnie podczas mojej pracy nie jest naruszeniem prawa, a to właśnie będziesz robić. – Wzruszył ramionami. – Do tego nie musisz wiedzieć, że akurat naginam zasady.
     Jego wymowne spojrzenie wywołało u Agaty lekki dreszcz ekscytacji. Odwzajemniła uśmiech, dobrze wiedząc, że to będzie ciekawsza współpraca, niż mogła sobie wyobrazić.
     Aleksander prowadził pewnie, zmieniając pas ruchu z wprawą kogoś, kto spędzał za kierownicą więcej czasu, niż powinien. Przez chwilę w samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie cichym szumem silnika i okazjonalnym tykaniem kierunkowskazu. Agata zerkała na niego ukradkiem, wciąż oswajając się z myślą, że to właśnie obok niego będzie spędzać kolejne dni, a może i tygodnie.
     – Otwórz schowek – odezwał się nagle Aleksander, nie odrywając wzroku od drogi. – Znajdziesz tam identyfikator asystentki policyjnego konsultanta.
     Agata posłusznie sięgnęła do schowka i otworzyła go z lekkim wahaniem. W środku, wśród kilku drobiazgów, dostrzegła czarną skórzaną okładkę. Ostrożnie ją wyjęła i rozłożyła. W środku znajdowała się legitymacja wystawiona na jej nazwisko, z pieczęciami naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego oraz komendanta głównego policji.
     Serce Agaty przyspieszyło, a oczy rozbłysły ze szczęścia. Kolejna niespodzianka tego dnia.
     – Jak się domyślasz – kontynuował Aleks – nie będziesz jedynie pomagała mi w pracy detektywa. Pokażę ci również, na czym polega praca policyjnego konsultanta.
     Agata natychmiast przytaknęła z entuzjazmem, ledwo powstrzymując się przed ponownym otworzeniem legitymacji, by upewnić się, że to nie jest sen.
     – Jak zauważyłaś, na identyfikatorze masz numer, a na końcu czerwoną literę „b” po myślniku – wyjaśnił. – Oznacza to mniej więcej tyle, że możesz przebywać na miejscach prowadzonych czynności policyjnych, ale tylko i wyłącznie w moim towarzystwie. Najlepiej krok za mną albo obok mnie.
     Jej ekscytacja nieco osłabła.
     – Dzwonią po mnie średnio raz na półtora miesiąca – mówił dalej Aleksander, lekko wzruszając ramionami. – Czasami rzadziej, czasami częściej. Zazwyczaj w weekendy, kiedy coś się odwala.
     Agata nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Z początku sądziła, że staż to tylko wynik niefortunnego zbiegu okoliczności, że Aleksander przypadkiem ją wtajemniczył i teraz nie miał innego wyjścia, jak zaangażować ją w tamtą sprawę. Ale to… to było coś więcej. Wyglądało na to, że naprawdę postanowił uczynić ją częścią swojej pracy.
     – Jak po wszystkim odwiozę cię do domu, dobrze by było, gdybyś przygotowała sobie jakiś elegancki komplet, na takie okazje – dodał.
     – Coś się znajdzie – odpowiedziała radośnie, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać. – A jeśli chodzi o dzisiejszy dzień? Powinnam być jakoś przygotowana?
     Aleksander spojrzał na nią kątem oka i lekko się uśmiechnął.
     – Nie. Plany trochę się zmieniły, bo sporo się dowiedziałem, ale względem ciebie nic się nie zmienia. Wystarczy, że będziesz udawała moją narzeczoną i mnie obserwowała.
     Agata poczuła, jak robi jej się ciepło. Udawać narzeczoną swojego starszego brata, którego od zawsze podziwiała i w którym się… podkochiwała. Cóż, to było coś, co była gotowa robić z przyjemnością.
     – To co powinnaś wiedzieć, to jesteśmy się kochającą się parą narzeczonych. Planujemy kupno ziemi i wybudowanie własnego domu, jest to pretekst wizyty w tej firmie. – wyjaśnił – Znalazłem na ich stronie plan domu. Dzisiaj zadzwoniłem do nich i umówiłem nas na rozmowę z Otylią Górecką, narzeczona naszego klienta, w celu dopytania o całkowity koszt budowy i paru szczegółów. Jako, że chciałem wyjść na człowieka, który się liczy ze zdaniem swojej narzeczonej powiedziałem, że zjawię się z tobą.
     Agacie plan wydawał się bajecznie prosty.
     Aleksander zatrzymał samochód na niewielkim parkingu, tuż przed ogrodzeniem z siatki. Spojrzał na Agatę i z pewnym siebie uśmiechem, oznajmił:
     – Przedstawienie czas zacząć.
Wysiadł z pojazdu, otworzył drzwi pasażera i podał jej rękę, by pomóc jej wysiąść. Agata uśmiechnęła się promiennie, opierając się na jego silnym ramieniu i wysiadła z samochodu. Choć czuła lekkie napięcie, wiedziała, że Aleksander zawsze wie, co robi, wystarczy mu zaufać.
     – Nie masz co się martwić, pamiętaj, że wszystko mam pod kontrolą – dodał, jakby potrafił czytać jej myśli, dając jej otuchę.
     Agata nieco się uspokoiła, uświadamiając sobie , że jej rola na dzisiejszym spotkaniu, to być tylko widzem, siedzącym w pierwszym rzędzie, obserwującym każdy szczegół.
     Przed nimi rozpościerał się budynek przypominający halę składu budowlanego. Weszli przez główne drzwi, nad którymi wyeksponowana była nazwa firmy, a wewnątrz, po prawej stronie, wyróżniała się ocieplona ściana biura. W tym kierunku poprowadził ich Aleksander.
     W końcu zatrzymał się przed drzwiami biura i otworzył je. Wnętrze przywitało ich widokiem dużego biurka, za którym siedziała młoda, atrakcyjna blondynka. Jej spojrzenie natychmiast skupiło się na gościach, a ona serdecznie powiedziała:
     – Dzień dobry.
     Oboje odpowiedzieli jednogłośnie:
     – Dzień dobry.
     Aleksander uśmiechnął się, po czym kontynuował:
     – Byłem umówiony z panią Otylią Górecką. Domyślam się, że to pani.
     – Zgadza się – odpowiedziała, wstając z fotela i uśmiechając się do nich. Gestem ręki wskazała przygotowane krzesła, a następnie dodała:
     – Przyszli państwo w sprawie wybudowania nowego domu, zgadza się?
     Aleksander i Agata zajęli miejsca przy biurku. Po chwili Aleksander spokojnym tonem oznajmił:
     – Przyszliśmy by z panią porozmawiać. Ale nie do końca o budowie domu.
     Otylia spojrzała na Aleksandra z lekkim zaskoczeniem. Przez ułamek sekundy w jej oczach można było dostrzec coś na kształt niepokoju, jednak szybko przybrała neutralny wyraz twarzy.
     – Rozumiem… – powiedziała powoli, splatając palce na blacie biurka. – W takim razie o czym chcieliby państwo porozmawiać?
     Agata, choć starała się zachować spokój, czuła napięcie wiszące w powietrzu. Wiedziała, że Aleksander doskonale wie, co robi, ale sama nie miała jeszcze wprawy w tego typu sytuacjach. Zajęła wygodniejszą pozycję, starając się wyglądać naturalnie, jakby faktycznie byli zwykłą parą przyszłych właścicieli domu, a nie dwojgiem ludzi próbujących uzyskać istotne informacje.
     Aleksander uśmiechnął się lekko, jakby chciał dodać Otylii otuchy.
     – Tak jak przedstawiałem się przez telefon nazywam się Aleksander Wilczyński – powiedział spokojnym tonem, starając się ostrożnie dobierać słowa – ta urocza dama, spojrzał na Agatę – niestety nie jest moja narzeczoną, choć byłoby bardzo miło.
     Agata była zaskoczona słowami Aleksandra.
     – Jest moja siostrą i asystentką. – dokończył – a ja jestem prywatnym detektywem.
     Otylia otworzyła szeroko zaszklone oczy w przerażeniu. Agacie wydawało się, że przygląda się małemu biednemu zajączkowi osaczonemu przez wilki.
     – Zostałem wynajęty przez pani narzeczonego po to, by sprawdzić czy jest mu pani wierna, gdyż od pewnego czasu dręczą go pewne wątpliwości.
     Z każdym słowem Aleksandra mogłoby się wydawać, że Otylia za chwilę wybuchnie płaczem. Aleks pochylił się nad biurkiem się gając do stojaka na serwetki. Wyciągnął jedną i podał ją Otylii.
     – Nie po to tu przyszliśmy, by znęcać się nad panią i przyglądać się jak zalewa się pani łzami. – wtrącił w swoją wypowiedź – Umówiłem się z pani narzeczonym, że pokażę mu dowody jakie zdobędę, ale jak się pani domyśla, to co znalazłem, nie nadaje się do pokazania komukolwiek.
     – Zapłacę każdą cenę, proszę tylko zachować to w tajemnicy.
     Agata nie była pewna co takiego podczas dochodzenia odkrył jej brat, ale była coraz bardziej ciekawa cóż to takiego było.
     – Ile warta może być renoma nieprzekupnego detektywa, który doprowadza wszystkie sprawy do końca? – Aleksander podszedł do przeszklonych drzwi i ustawił żaluzje w taki sposób, by nikt z postronnych osób nie mógł zajrzeć do środka.
     – Chyba nie chce pan mnie wydać? – zapytała szlochając
     Aleksander podszedł po kolei do okien, ostawiając w nich rolety podobnie jak w drzwiach.
     – Wiadomo, że cokolwiek by panią nie kierowało, nie chciałbym mieć pani na sumieniu. Mimo, że pani narzeczony wydaje się naprawdę spoko gościem, nie mogę mieć gwarancji jak się zachowa gdy dowie się, że jego narzeczona sypia ze swoim bratem.
     – Co... co pan proponuje? – spojrzała na Aleksandra pewnie wracającego na swoje miejsce.
     – Na początek proszę uspokoić nerwy – spojrzał w róg biura, gdzie znajdował się prowizoryczny aneks kuchenny – z chęcią napijemy się herbaty, którą pani nam przyrządzi, proszę również przygotować jakieś papiery, aby było łatwo pani improwizować gdy do biura wejdzie ktoś postronny.
     Otylia posłuchała Aleksandra i i zaczęła szykować herbatę. Proste czynności pozwoliły jej uspokoić nerwy i odzyskać nieco równowagi. W myślach powtarzała sobie, że ten człowiek nie przyszedł do niej po to by ją szantażować, czy wyłudzić od niej pieniądze, ale po to by znaleźć jakieś rozwiązanie z zaistniałej sytuacji.
     – Aguś, czasami tak bywa, że wyjawienie prawdy, która odkryjesz w toku postępowania, może nieść za sobą dość spore konsekwencje. – Otylia domyśliła się, że Aleksander tłumaczy coś swojej asystentce. – Miłość między rodzeństwem przybiera różną formę, ale problemy się zaczynają wtedy, gdy uwikłane w to są osoby trzecie.
Aleksander przeniósł spojrzenie z Agaty na Otylię.
     – Może zacznijmy, od tego, jaką rolę w tym wszystkim miała pani przyjaciółka Magda? Szczerze powiedziawszy od sprawdzenia jej zacząłem podejrzewać co jest grane. W szkole średniej doszło do pewnego incydentu, po którym jej rodzice zostali wezwani do szkoły, po czym postanowili rozdzielić ją i jej brata, posyłając ich do szkół z internatem w różne krańce Polski. Nie trzeba być geniuszem by dojść do tego, co było tego powodem.
     – W pierwszej klasie liceum Magda zorganizowała u siebie w domu imprezę zapraszając kilkanaście osób ze swojej klasy oraz kilkoro znajomych. – Otylii swobodnie opowiadało się o perypetiach przyjaciółki – trochę alkoholu, głośna muzyka. Większość osób została pokonana przez słabą tolerancję na alkohol i drzemali w różnych miejscach.
     – Też byłaś na tej imprezie – stwierdził Aleksander.
     – Razem ze starszym bratem, ale wyszliśmy przed północą, gdy uznaliśmy, że na nas już pora.
     – Bez sensu nocować na imprezie u przyjaciółki gdy mieszka się zaraz obok. – wtrącił Aleksander.
     Otylia przytaknęła uśmiechając się.
     – Podczas tej imprezy, któryś z chłopaków po północy nakrył Magdę jak całuje się ze swoim bratem. W szkole zaczęły się plotki i docinki. Magda zaczęła wagarować, w końcu ktoś uprzejmy doniósł o wszystkim jej wychowawczyni, a ta wezwała jej rodziców do szkoły.
     – Dalsza historię już znam. Rodzice ich rozdzielili, ale po czasie i tak zamieszkali razem w Siedlcach.
     – Zgadza się. Przez cały czas utrzymywałyśmy kontakt. – Otylia chciała w oczach Aleksandra wyjść na kogoś, kto w czacie problemów nie odwraca się od przyjaciółki.
     – Doradziła ci abyś znalazła sobie jako przykrywkę dobrze sytuowanego chłopaka?
     – To nie tak... – zaprotestowała – gdy dowiedziała się, że jestem ciągle ze swoim bratem zasugerowała abym zaczęła się spotykać z jej znajomym z liceum. Twierdziła, że jest w porządku i powinnam zrezygnować z brata na rzecz Adriana.
     Otylia umieściła filiżanki z herbatą przed Aleksandrem i Agatą.
     – Więc dlaczego tego nie zrobiłaś?
     – Nie chciałam zrywać z bratem na rzecz spotykania się z kimś kogo dobrze nie znam. Czekałam póki związek z Adrianem się nie rozwinie, bym była pewna, że było warto.
     – Nie przejmowałaś się uczuciami ani brata, ani swojego chłopaka? – wtrącił Aleksander.  
     – Brat się dowiedział o tym, że mam chłopaka. Trudno było to przed nim ukryć. Powiedziałam mu szczerze, że jeżeli poczuję do niego coś więcej, to z nim zerwę.
     – I co on na to?
     Oblicze Otylii oblało się rumieńcem.
     – Zaczął jeszcze gorliwiej zaspokajać moje potrzeby.
     – Jednym słowem postawił sobie za cel, zaspokoić panią tak, że zamiast zrezygnować z Brata na rzecz nowego Adriana, postanowisz zrezygnować z Adriana.
     – Mhm – przytaknęła
     – Dlaczego więc nie zrezygnowała pani z Adriana?
     – Chciałam z nim zerwać i to nie raz, ale on jest taki słodki, miły, uprzejmy, że nie potrafiłam tego zrobić.
     – No to teraz ja pani pomogę z nim zerwać. – Aleksander uniósł prawy kącik ust w półuśmiechu
     – Jak? – zapytała zdziwiona Otylia.
     Agata również ze zdziwieniem spojrzała na brata, będąc ciekawa jak chce tego dokonać.
     – O osiemnastej kończy pani pracę, zgadza się?
     – Tak. – odpowiedziała spokojnie Otylia
     – Więc zrobimy to w taki sposób, że dziś po pracy pojedziesz do mieszkania narzeczonego i mu wszystko wyjaśnisz, pomijając szczegóły, że zostawia go pani dla własnego brata.
     – Ale... – Otylia chciała zaprotestować
     – Nie masz się czego obawiać... – przerwał jej Aleksander – będę na miejscu, nic nie będzie ci groziło z jego strony. Na miejsce zabiorę też swoją asystentkę, aby twój narzeczony zastanowił się dwa razy nim zrobi coś głupiego.
     – Nie będę wiedziała co mam mu powiedzieć...  
     – Nie szkodzi, zaraz pani rozpiszę, poza tym nie będzie pani miała wyboru.
     – Jak to? – zdziwiła się.
     – Wstępnie, jak przyjdę na spotkanie, powiem mu, że to nie tak, że to ty go zdradzasz, tylko to on jest tym drugim-zdradzanym. Zaczęłaś się  nim spotykać szukając alternatywy dla swojego chłopaka, który w opinii niektórych twoich znajomych był dla ciebie nieodpowiedni. Biorąc pod uwagę to, że jesteś mało asertywna i masz problem z podejmowaniem trudnych decyzji, nie potrafiłaś z żadnego z nich zrezygnować, a jak postawiłem cię pod ścianą zdecydowałaś się zerwać z Adrianem, gdy dziś wrócisz do domu. Podaj mi laptopa, to zaraz wstępnie przygotuję ci plan w podpunktach co masz mówić i robić. Jeżeli jednak strach przed powiedzeniem mu tego w twarz nie pozwoli ci przyjść na spotkanie, pokarzę mu rozmowy, zdjęcia i nagrania jakie udało mi się zdobyć, wtedy stanie się dla niego jasne, że tym drugim jest twój brat, a co on zrobi z tą wiedzą, to nie już moja sprawa.
     – Chyba nie...
     – Bez wahania – nie pozwolił jej dokończyć myśli – w środowisku mam opinię tego, który wszystkie sprawy doprowadza do końca i wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Obiecałem twemu narzeczonemu, że dostarczę mu dowody twej zdrady, ewentualnie na twoją wierności. Dowody już udało mi się zdobyć, ale biorąc pod uwagę skomplikowaną sytuację, jestem w stanie przyjąć, że jeśli dziś w mojej obecności przyznasz się narzeczonemu do tego, że nie byłaś z nim do końca uczciwa, uznam to również za wystarczający dowód.
     – Dobrze – Otylia przytaknęła, podsuwając Aleksandrowi laptop.
     – Musisz zrozumieć, z jednej strony dbam o swoją renomę, ale z drugiej strony rozwiązuję część pani problemów.
Przerwał by wziąć łyk herbaty
     – Domyślam się, że to nie jedyne pani problemy...
Odstawił filiżankę i dyskretnie drugą ręką sięgnął do kieszeni spodni.
     – Ze swojej strony, mogę się zaoferować z tym, że jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, za darmo sprawdzę czy twój brat jest w stosunku do ciebie uczciwy.
     Aleksander zaczął stukać palcami w klawiaturę.
     – Jeżeli przez kogoś staje twój świat na głowie, warto znać intencje tej drugiej osoby.
     – Ale... – Agata odezwała się niepewnie – to jest przecież jej brat, jak może nie być pewna jego intencji?     
     Aleksander uśmiechnął się spoglądając na siostrę.
     – Sytuacja Otylii nie jest taka prosta jak z pozoru się wydaje. Musisz brać pod uwagę to, że źródłem większości ludzkich problemów, to najbliższa rodzina. Jeżeli zignorujesz nieszczęśliwe małżeństwa i związki nieformalne, całą resztę stanowią trudne relacje albo między rodzicami, a dziećmi, albo między rodzeństwem. Ewentualnie jedne wynikające z drugich. Nawet jak nie jest to jakaś patologiczna rodzina, jedno dziecko może mieć kompleksy względem drugiego, gdyż zazwyczaj, któreś z dzieci jest mniej lub bardziej faworyzowane.
     Otylia ze skupieniem przysłuchiwała się wywodowi jaki Aleksander udzielał swojej siostrze.
     – Choć nawet jak rodzeństwo nie darzy się zbytnią sympatią, to w razie problemów jedno jest w razie potrzeby w stanie skoczyć za drugim w ogień.
     Otylia uśmiechnęła się słysząc te słowa.
     – Ale nie zawsze. Pani Otylia i jej brat nie są normalnym rodzeństwem. Jej mama była wcześniej zamężna, brat pani Otylii jest jej dzieckiem z poprzedniego małżeństwa. Gdy miał dwa lata odeszła od męża przemocowca, dostał zakaz zbliżania się do niej, a gdy trafił do więzienia za złamanie zakazu i jej pobicie, wniosła o rozwód, po pewnym czasie poznała swojego obecnego męża i na świat przyszła Otylia. W takich przypadkach dziecko z rozbitej rodziny może żywić urazę, do przysposobionego rodzica oraz przyrodniego rodzeństwa.
     Otylia zaczęła się zastanawiać czy to o czym mówi mężczyzna siedzący naprzeciwko niej, to reguła i czy są od niej jakieś odstępstwa. Aleksander na nią spojrzał, wtedy zebrała się na odwagę i zapytała:
     – Czy tak jest zawsze pana zdaniem?
     Aleksander pokręcił głową na boki.
     – Co nie znaczy, że można się upewnić, skoro ma się taką możliwość.
     – Ale czy przypadkiem nie podkopujesz mojego zaufania względem brata?
     Agata zauważyła, jak Aleksander odpina minimalistyczny pendrajw od laptopa i chowa go z powrotem do kieszeni spodni, poprawiając się na krześle.  
     – Stuprocentowe zaufanie, bez sprawdzania czy kontrolowania, to naiwność. Całkowite oddanie, bez otrzymywania tego samego w zamian, to niewolnictwo.
     Aleksander zaczął się bawić prostokątnym kawałkiem papieru, obracając go w dłoniach.
     – Proszę się zastanowić, czy otrzymuje pani tyle samo co daje pani bratu, czy jego zapewnienia są weryfikowalne i czy ma jakikolwiek powód aby chcieć panią skrzywdzić, czy wykorzystać. Zastanowić się czy rodzice, a w szczególności pani tata, za bardzo pani nie faworyzuje. Czasami to trudno spostrzec gdy jest się tym lepiej traktowanym dzieckiem.
     Aleksander położył wizytówkę na blacie i jednym palcem przesunął ją w kierunku Otylii.
     – Jeżeli się pani zdecyduje, proszę zgłosić się do tej firmy i powiedzieć, że ma zlecenie dla Aleksa.
     Otylia przytaknęła.
     Aleksander wrócił do laptopa, po czym drukarka na biurku zaczęła pracować. Po chwili trzymała kartkę zadrukowaną w jednej czwartej.
     – Niech pani złoży ją na cztery, będzie poręczniej z niej się uczyć.
     Tak też zrobiła. Po czym szybko lustrowała punkty wypisane na kartce. Punkty były wytłuszczone, a po myślnikach były wypisane przykładowe kwestie jakie powinna wypowiedzieć. Wszystko był takie proste i przejrzyste, nigdy nie wpadłaby na to, że zerwanie może być takie proste.
     – Dziękuję
     Aleksander zamknął laptopa i przesunął go w kierunku Otylii. Wziął łyk herbaty i ostawił filiżankę.
     – To chyba wszystko co na tą chwilę mieliśmy do omówienia.
Aleksander wstał, a widząc to Agata również się uniosła.
     – Widzimy się po osiemnastej. – powiedziała Otylia wstając i wyciągając dłoń do Aleksandra.
     – Mam taka nadzieję – odpowiedział Aleksander uśmiechając się do niej serdecznie.
     Gdy para detektywów wreszcie opuściła biuro Otyli, opadał z powrotem na fotel i odetchnęła, chwilę się zastanawiając i ostatecznie uznając, że nie ma innego wyboru jak postąpić według planu, który przedstawił jej Aleksander Wilczyński.

***

     Aleksander z Agatą wyszli z siedziby firmy, trzymając się za ręce. Chłodne powietrze na zewnątrz przyniosło upragnioną ulgę po przebywaniu w dość gęstej atmosferze, która panowała w biurze. Agata czuła ciepło jego dłoni i w duchu życzyła sobie, żeby ta chwila trwała trochę dłużej.
     Przy wejściu, tuż obok szklanych drzwi, stała metalowa popielniczka. Aleksander puścił jej dłoń, jakby nagle przypomniał sobie o czymś ważnym i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów. W ustach wylądował jeden z nich, a on sam próbował kilkakrotnie odpalić zapalniczkę. Metal klikał, iskry przeskakiwały, ale płomień się nie pojawiał.
     Agata zmarszczyła brwi, a kiedy zobaczyła, że jej brat próbuje kolejny raz, szybkim ruchem wyciągnęła mu papierosa z ust.
     – Mógłbyś to w końcu rzucić – powiedziała z wyraźnym oburzeniem. – Wiesz przecież, że mama zmarła na raka. Jesteś w grupie ryzyka.
     Aleksander popatrzył na nią krótko, jakby rozważał odpowiedź, po czym spokojnym tonem rzucił:
     – Spoko.
     Bez protestu wyjął papierosa z jej dłoni, schował go do paczki, a tę zgniótł w palcach i wrzucił do kosza stojącego obok popielniczki.
     Agata otworzyła szeroko oczy, zupełnie zaskoczona jego reakcją. Nie spodziewała się, że ustąpi tak łatwo. Aleksander uśmiechnął się lekko, znów ujął jej dłoń i poprowadził w stronę samochodu.
     – Widocznie brakowało mi kogoś, na kim mi zależy, kto wreszcie powie mi, żebym rzucił to gówno.
     Słysząc te słowa, Agata poczuła, jak policzki zaczynają ją piec. Zarumieniła się, ale on najwyraźniej tego nie zauważył albo udawał, że nie widzi.
     – Pojedziemy teraz do mnie – kontynuował naturalnym tonem. – Zamówimy coś na obiad i pokażę ci, co na razie znalazłem w tej sprawie. Ale przede wszystkim zacznę klonować zawartość telefonu brata Otylii. Znając życie przyda się w przyszłości.
     – Jasne – odparła, starając się, żeby jej głos nie zdradzał wzruszenia.
Razem ruszyli w stronę samochodu zaparkowanego nieopodal.
     Apartament Aleksandra przywitał ich ciszą i chłodem, lekko stonowanym zapachem waniliowego kadzidła. Agata podążała za bratem korytarzem. Wiedziała, że lokal, który zajmuje jest ogromny, ale zawsze sądziła, że większość pomieszczeń stoi pustych.  
     Zatrzymali się przed wielkim lustrem, za którymi, jak się okazało, ukryte były drzwi. Aleksander uchylił je i gestem zaprosił ją do środka.
     Pomieszczenie okazało się zupełnie inne od reszty apartamentu – praktyczne, wypełnione sprzętem. Przy ścianie stało masywne biurko z trzema dużymi ekranami, które odbijały w swoim czarnym połysku blask lampy sufitowej. Na regałach piętrzyły się teczki, segregatory i grube stosy dokumentów, które wyglądały, jakby lada chwila miały się osunąć.
     – Siadaj – polecił Aleksander, wskazując fotel przy biurku. Sam pochylił się nad klawiaturą, klikając szybko w kilku miejscach. Po chwili powiedział spokojnym tonem:
     – Właśnie uzyskałem dostęp do telefonu brata Otylii. Reszta zrobi się w tle.
Nie czekając na reakcję Agaty, otworzył kolejne okno na ekranie. Nagle pojawiła się lista wiadomości na Messengerze – rozmowa pomiędzy Otylią i prawdopodobnie jej bratem.
     – Poprzeglądaj to sobie. Ja pójdę zamówić coś do jedzenia – rzucił i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ją samą.
     Agata pochyliła się nad ekranem. Jej palec przewijał kolejne fragmenty rozmowy, momentami przepełnionej sextingiem, okraszonym sporą ilością nieprzyzwoitych zdjęć i nagrań, których intymność sprawiła, że poczuła lekki dreszcz podniecenia przebiegający po jej plecach. Westchnęła i odsunęła się od biurka, nagle czując potrzebę, by oderwać wzrok od monitora.
     Rozejrzała się po pokoju. Jej spojrzenie zatrzymało się na drukarce stojącej pod biurkiem. Leżał na niej plik dokumentów. Z czystej ciekawości zdjęła górną teczkę i zaczęła przeglądać zawartość.
     Pierwsze zdania opisu medycznego sprawiły, że serce zabiło jej mocniej. Słowa „ponowny rezonans magnetyczny” i „nowotwór móżdżku” zaczęły palić ją w oczy. Kiedy dotarła do informacji o zmianach przerzutowych, widok zamazały jej łzy.
     Nie zauważyła nawet, kiedy Aleksander wrócił. Dopiero jego głos obok ucha sprawił, że lekko się wzdrygnęła.
     – Teraz już znasz tajemnicę mojego sukcesu. Za wiele czasu mi nie zostało, więc nie mam zbyt wiele do stracenia.
     Odłożyła dokumenty na biurko, wciąż czując, jak gardło zaciska się jej ze wzruszenia.
     – Alek… – zaczęła, lecz on przerwał jej, siadając na krawędzi biurka.
     W krótkich, prostych słowach wyjaśnił jej, że nowotwór zaatakował oba jego płuca. Sam guz w płucach nie był jeszcze największym problemem, ale przerzuty do mózgu… Lekarze mówili o kilku miesiącach, może paru latach, jeśli będzie miał szczęście.
     Agata nie wytrzymała. Łzy spłynęły jej po policzkach.
     – Nie możesz… ja nie mogę też ciebie stracić… – wydusiła, odwracając wzrok, żeby nie widział, jak bardzo jest rozbita.
     Aleksander wzruszył ramionami, jakby mówił o czymś zupełnie zwyczajnym.
     – Już się z tym pogodziłem, Agata.
     Jej serce ścisnęło się jeszcze mocniej, ale milczała, nie wiedząc, co mogłaby mu odpowiedzieć.

     Nagle Agata zerwała się z krzesła i bez chwili wahania zarzuciła ramiona na szyję starszego brata. Przycisnęła się do niego całym ciałem, a jej twarz skryła się w zagłębieniu jego szyi. Cichy, urywany szloch wypełnił przestrzeń między nimi.
     Aleksander przez moment stał nieruchomo, jakby zaskoczony tym nagłym gestem, po czym delikatnie położył dłonie na jej talii. Jego głos zabrzmiał spokojnie, miękko, wręcz kojąco:
     – Hej, już wystarczy… uspokój się.
     Owinął ramiona mocniej wokół jej torsu, przyciągając ją bliżej, jakby chciał odgrodzić ją od wszystkiego, co ją trapiło. Ciepło jego dotyku sprawiło, że jej oddech nieco się wyrównał, choć łzy wciąż wsiąkały w jego koszulę.
     – Nie przejmuj się bardziej niż ja sam się przejmuję – szepnął, muskając ustami jej skroń, po czym powoli odsunął ją od siebie. Ujął jej twarz w dłonie i zmusił, by spojrzała mu prosto w oczy.
     Na jego ustach pojawił się czuły, łagodny uśmiech.
     –  Przestań płakać, Aga. Zaraz powinien przyjechać dostawca z jedzeniem. Musimy się ogarnąć przed wizytą w domu klienta.
     Czule otarł jej łzy kciukami, a potem nasadami dłoni, jakby chciał zetrzeć z jej twarzy cały smutek. Agata poczuła, że serce przyspieszyło jej jeszcze bardziej, a skóra pod jego dotykiem zdawała się wręcz płonąć. Przez chwilę miała wrażenie, że świat wokół nich przestał istnieć i liczyło się tylko to, że jest tak blisko niego.
     Agata przełknęła łzy, kiwając głową pospiesznie.
     – Tak… dam radę się ogarnąć. Muszę tylko… uspokoić emocje.

***

     Kiedy Aleksander z Agatą dotarli do mieszkania klienta, drzwi otworzył im Arkadiusz, na którego twarzy malował się cień zmęczenia i napięcia.
     – Cześć – przywitał się krótko Aleks, wchodząc do środka. – To moja asystentka, Agata.
     Serce dziewczyny zabiło szybciej. Choć wiedziała, że to zwykłe przedstawienie, poczuła, że właśnie została oficjalnie wprowadzona do jego świata. Wyciągnęła dłoń, starając się ukryć lekkie drżenie palców.
     –  Miło mi pana poznać – powiedziała z lekkim uśmiechem.
     –  Mi również. Mów mi po prostu Arek – odparł mężczyzna, uścisnął jej dłoń i przepuścił ich do salonu.
     – Agata – przedstawiła się i odetchnęła z ulgą. Uścisk był krótki, rzeczowy, a ona poczuła, że wypadła całkiem dobrze.
     – Przyszliśmy zdemontować kamery i poczekać na twoją narzeczoną – wyjaśnił Aleksander, odkładając neseser na bok. – Chciałbym, żebyśmy pomówili wszyscy w czwórkę.
     Arkadiusz uniósł brwi.
     – To znaczy, że tak szybko rozwiązałeś sprawę?
     – Sprawa właściwie sama się rozwiązała – przyznał Aleksander. – Jeżeli twoja narzeczona sama się do wszystkiego przyzna, to tak jak ustalaliśmy, dowody nie będą ci potrzebne. Ale jeśli się nie zjawi, wtedy będę zmuszony pokazać ci to, co zebraliśmy.
     Arek skinął głową, a w jego oczach błysnęła mieszanina ulgi i smutku.
     – Rozumiem. W takim razie… napijecie się czegoś?
     –  Chętnie napijemy się herbaty, o ile to nie problem – odpowiedział Aleksander. Agata tylko przytaknęła, delikatnie się uśmiechając, obawiając się, że jej głos zabrzmi zbyt wysoko z powodu napięcia.
     Arkadiusz nastawił czajnik, po czym wyszedł na balkon zapalić. W tym czasie Aleksander zabrał się za demontaż kamer. Agata podążała krok w krok za nim z  otwartą walizką na sprzęt, przyglądając się każdemu ruchowi z ogromnym skupieniem.
     Nie chciała, żeby Arkadiusz – ani tym bardziej Aleksander – pomyśleli, że traktuje to jak zabawę. Czuła, że to ważna chwila: wchodziła w jego świat pracy, odpowiedzialności i trudnych rozmów. Wcześniejsze zadania mogła traktować po części jako zabawę, ale teraz sprawa nabrała powagi.
     – Nie boisz się, że Otylia spanikuje i nie przyjdzie? – zapytała w końcu, zerkając na niego z niepokojem.
     – Nie wiem, co zrobi – odparł spokojnie Aleks. – Ale mam nadzieję, że jest na tyle dojrzała, by stawić czoła konsekwencjom.
     Agata skinęła głową, choć w środku aż się gotowała. Bała się, że Otylia nie tylko nie przyjdzie, ale jeszcze może zrobić coś głupiego. Sama nie była pewna co zrobiłaby gdyby była na jej miejscu.
     – Zrobiłem wszystko, żeby nakłonić ją do tego, co właściwe – dodał Aleks, chowając ostatnią kamerę do walizki. Zatrzasnął ją i przejął od Agaty, muskając przypadkiem jej palce. Dziewczyna poczuła, jak przez ciało przebiega jej dreszcz, szybko jednak opanowała odruch.
     W tej samej chwili rozległo się gwizdanie czajnika. Arkadiusz wrócił z balkonu, żeby zalać herbatę, a Aleksander odniósł walizkę do przedpokoju i odstawił ją na bok.
     Arkadiusz, po zalaniu herbaty, wrócił jeszcze na balkon. We wnętrzu mieszkania na dłuższą chwilę zapanowała cisza, którą przerwał cichy trzask zamka. Drzwi otworzyły się niepewnie, a do środka weszła Otylia, taszcząc za sobą dwie duże walizki turystyczne.
     Była wyraźnie spięta – twarz miała bladą, a dłonie drżały, gdy zamykała drzwi. Kiedy jej spojrzenie padło na siedzącego przy stole Aleksandra i znajdującą się obok niego Agatę, na ustach pojawił się cień ulgi. Nieśmiało uśmiechnęła się do Aleksa, co sprawiło, że Agata poczuła delikatne ukłucie zazdrości.
     Chwilę później Arkadiusz zgasił papierosa i wszedł do środka mieszkania. Zatrzymał się, mierząc Otylię spojrzeniem.
     – Cześć – odezwała się cicho, spuszczając wzrok, gdy ich spojrzenia się spotkały. – Muszę ci coś powiedzieć…
     Aleksander uniósł dłoń, przerywając jej.
     – Dlatego właśnie się tutaj zebraliśmy. Żeby na spokojnie wszystko wyjaśnić. Usiądźcie oboje przy stole – wskazał krzesła tonem, który nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.
     Arkadiusz i Otylia bez słowa spełnili jego prośbę, siadając naprzeciw siebie. Agata obserwowała tę scenę z rosnącym zachwytem – Aleksander emanował spokojem i naturalną charyzmą. W kilka chwil przejął kontrolę nad sytuacją, jakby to on był gospodarzem tego mieszkania.
     – Posłuchajcie – zaczął, gdy wszyscy usiedli. – Nie będę za was decydował ani nikogo do niczego zmuszał. Oczekuję jedynie szczerości. I aby żadne z was nie zrobiło jakiegoś głupstwa.
     Otylia siedziała ze spuszczoną głową, bojąc się spojrzeć na narzeczonego. Tylko od czasu do czasu zerkała na Aleksandra, jakby upewniała się, że wciąż tam jest. Potem wracała wzrokiem do własnych dłoni, aż w końcu zdjęła z palca obrączkę zaręczynową i zaczęła niepewnie obracać ją w palcach.
     Arkadiusz dostrzegł ten gest.
     – Zdradzasz mnie? – zapytał wprost, a w jego głosie brzmiało napięcie.
     – To nie do końca tak, jak myślisz… – wyszeptała Otylia, nie podnosząc wzroku.
     Arek uniósł głos, w którym słychać było żal i narastającą irytację:
     – To w takim razie wyjaśnij mi o co chodzi.
     – Spokojnie – odezwał się Aleks, natychmiast tonując atmosferę. – Porozmawiajmy normalnie.
     Otylia odszukała jego wzrok i zawahała się, jakby szukała w nim oparcia. Agata natychmiast to dostrzegła. Dla niej Aleksander był kimś wyjątkowym, a inna kobieta z powodzeniem odnajdowała w nim pocieszenie i bezpieczeństwo.
     – Śmiało, Otylio – powiedział Aleks łagodnie. – Na spokojnie powiedz, jak to się zaczęło.
     Kobieta wzięła głębszy oddech.
     – Zanim zaczęłam spotykać się z tobą, Arku, byłam już w związku… Z kimś, kogo moi znajomi uważali za nieodpowiedniego. Koleżanka namówiła mnie, żebym spróbowała z tobą, żeby tamto zakończyć. Ale ja… nie potrafiłam z nim zerwać. Choć wiedziałam, że może i powinnam.
     – To dlaczego nie zerwałaś? Dlaczego nie odmówiłaś mi, kiedy ci się oświadczyłem? – głos Arkadiusza drżał.
     Otylia rozpłakała się, zakrywając twarz dłońmi. Aleksander sięgnął do kieszeni po paczkę chusteczek i podał jej. Z wdzięcznością przyjęła chusteczki, ale otarła łzy grzbietem dłoni, zapominając, że trzyma w ręce chustkę.
     Aleks sięgnął po filiżankę z herbatą.
     – Może ja dokończę za ciebie, skoro tobie sprawia to taką trudność – powiedział, po czym upił łyk.
     Otylia spojrzała na niego przez łzy i skinęła głową.
     – Będę wdzięczna…
     Agata czuła się rozdarta. Z jednej strony współczuła Otylii i Arkowi sytuacji w jakiej się znaleźli, z drugiej jednak coraz bardziej drażniło ją, że Otylia otwarcie szuka wsparcia u Aleksandra.
     Aleks odstawił filiżankę i spojrzał na Arkadiusza.
     – Arku, zrozum. Otylia znalazła się na rozdrożu. Była jednocześnie z dwoma mężczyznami: jednym szorstkim draniem, który ma to coś i drugim, porządnym, uprzejmym facetem, któremu tego czegoś brakowało. Z nim było jej szkoda zerwać, a ciebie na początku nie znała jeszcze na tyle dobrze, żeby cię skreślić. – Spojrzał na Otylię. – Czy jak dotąd wszystko się zgadza?
     Skinęła głową.
     – Dlaczego więc mówisz mi o tym dopiero teraz? – spytał Arek ochrypłym głosem.
     Aleks odpowiedział za nią:
     – Bo nie zostawiłem jej wyboru. Musiała się zdecydować.
     Wreszcie Otylia podniosła wzrok i spojrzała w zaszklone oczy Arkadiusza.
     – Przepraszam, że nie potrafiłam ci tego wcześniej powiedzieć.
     – A więc to koniec? – zapytał cicho Arek.
     Otylia skinęła głową.
     Aleks zerknął na dwie walizki stojące przy drzwiach.
     –  Zauważyłem, że Otylia przyprowadziła ze sobą dwie walizki, zapewne po to aby spakować swoje rzeczy.
     – Zgadza się – przyznała Otylia. – Arku… czy pozwolisz mi się spokojnie spakować?
     Ten westchnął ciężko i odsunął krzesło, by wstać.
     – Nie mam nic przeciwko. Ale muszę wyjść na balkon… przewietrzyć się i zapalić.
     Ruszył w stronę drzwi balkonowych.
     Aleksander odsunął krzesło i spojrzał na Agatę.
     – Pójdę na balkon, dotrzymać Arkowi towarzystwa. Spróbuję go trochę uspokoić. A ty… pomóż Otylii spakować jej rzeczy.
Agata skinęła głową, dając mu znak, że zrozumiała.
     – Dziękuję wam obojgu… – odezwała się Otylia, jej głos łamał się od emocji. – Sama nie wiem, czy bez waszego wsparcia dałabym sobie radę.
     – Nie ma sprawy – odparł krótko Aleks, przelotnie uśmiechając się do niej, po czym wyszedł na balkon, cicho zamykając za sobą drzwi.
     W mieszkaniu zapanowała chwila ciszy. Agata odsunęła krzesło, wstała i wyciągnęła otwartą dłoń w stronę Otylii.
     – Chodź, pomogę ci.
     Otylia spojrzała na nią z niepewnością, a potem chwyciła jej dłoń, podnosząc się. Niespodziewanie rzuciła się w objęcia Agaty, wtulając się w nią z całych sił.
     – Jestem tak cholernie przerażona… – wyszeptała drżącym głosem.
     Agata poczuła, jak ciało Otylii trzęsie się w jej ramionach. Delikatnie zaczęła gładzić ją po plecach, starając się dodać jej otuchy.
     – Już po wszystkim – szepnęła uspokajająco. – Najgorsze masz za sobą.
     Kilka chwil zajęło, nim oddech Otylii się wyrównał, a jej dłonie przestały tak nerwowo zaciskać się na ramionach Agaty.
     – Od czego chcesz zacząć pakowanie? – zapytała Agata łagodnie, gdy wyczuła, że napięcie powoli ustępuje.
     – Szafa… jest w sypialni – odpowiedziała Otylia cicho, ocierając oczy wierzchem dłoni.
Ruszyły więc obie w tamtym kierunku.

***

     Arkadiusz stał na balkonie z papierosem w ustach. Dłonie drżały mu tak bardzo, że nie był w stanie utrzymać zapalniczki w miejscu. Iskra gasła za każdym razem, a wraz z nią jego cierpliwość.
     – Cholera… – syknął pod nosem.
     Nie zauważył, że Aleksander zdążył już podejść. Dopiero kiedy przed jego twarzą pojawiła się dłoń z odpaloną zapalniczką, drgnął lekko zaskoczony. Skorzystał z pomocy, zaciągnął się dymem i wypuścił powietrze z ciężkim westchnieniem.
     – Dzięki –  mruknął, opierając się o balustradę. Zaraz potem wycedził przez zęby:
     – Cholera! Zmarnowałem na nią prawie dwa lata życia. Myślałem… myślałem, że się z nią ożenię. Że będziemy mieli gromadkę dzieci. Że razem dożyjemy starości…
     Zaciągnął się ponownie, a potem przeniósł spojrzenie na Aleksa, który stał obok, spokojny, zapatrzony w przesuwające się po niebie chmury.
     – Powiedz mi, możesz wyobrazić sobie coś gorszego? – zapytał z goryczą.
     Aleksander uśmiechnął się lekko pod nosem.
     Przez krótką chwilę Arkadiusz poczuł irytację, przekonany, że Aleks się z niego nabija. Jednak słowa, które padły nadały wszystkiemu nieco inny sens:
     – Nie muszę sobie wyobrażać.
     Arek zmrużył oczy i wciągnął kolejny haust dymu.
     – Co masz na myśli?
     Aleksander w końcu spojrzał na niego, tym razem poważnie.
     – Nie jesteś w tak złej sytuacji, jak ci się wydaje. Zmarnowałeś zaledwie półtora roku z życia na kobietę, która… mimo wszystko uważa cię za dobrego człowieka. Uwierz, są rzeczy gorsze.
     – Naprawdę? Bo ja nie potrafię sobie tego wyobrazić.
     Aleks zawahał się tylko sekundę. Potem wyrzucił z siebie słowa tonem prostym, niemal obojętnym, jakby mówił o kimś innym.
     – Byłem w związku. W sumie… nadal w nim jestem. Prawie trzy lata z kobietą, która się mną bawi. Myślałem, że jest niedostępna, cnotka niewydymka… A okazało się, że tylko ja byłem frajerem, który jej nie ruchał. Z innymi nie miała tego problemu. Do tego w pamiętniku opisuje chore plany i fantazje związane ze mną i moimi bliskimi.
     Arkadiusz spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
     – Dlaczego jeszcze z nią nie zerwałeś?
     – To nie jest takie proste, jak myślisz – odpowiedział spokojnie Aleks. – Straciłem na nią prawie trzy lata. A ja… nie mam już za bardzo czasu, żeby zaczynać coś od nowa.
     – Co masz na myśli? – zapytał niepewnie Arek.
     Aleksander oparł się o balustradę, wpatrując się gdzieś w dal.
     – Od pięciu lat wiem, że mam nowotwór płuca. Trzy lata temu wykryto przerzut na lewym płacie. Rok temu wykryli… dwa guzy w mózgu. Wtedy lekarze dawali mi najwyżej dwa, trzy lata życia. Pesymistyczne prognozy dawały mi tylko kilka miesięcy.
     Arkadiusz zamarł, a potem wypalił tylko jedno:
     – O kurwa…
     – Minął już rok – kontynuował Aleks, jakby mówił o pogodzie. – W każdej chwili może się pogorszyć, ale przy dobrych wiatrach mam jeszcze rok, może dwa. Ty masz przed sobą całe życie. Masz czas, żeby stworzyć normalny, zdrowy związek. Nawet jeśli teraz zrobisz sobie przerwę, poszalejesz, zanim się ustatkujesz – wciąż masz czas. Ja nie.
     Arek zdusił papierosa o balustradę i wyrzucił niedopałek na trawnik. Potem położył dłoń na ramieniu Aleksandra.
     – Cholernie mi przykro, stary.
     Aleksander uśmiechnął się, tym razem ciepło.
     – Nie musisz mi współczuć. Pogodziłem się z tym. Ten czas, który mi został… wykorzystam najlepiej, jak potrafię.
     Przez chwilę milczeli, tylko odgłos ulicy przebijał się z dołu. Rozmowa zeszła na Otylię – Arek powtarzał, że mimo wszystkiego wciąż uważa ją za wspaniałą kobietę, że nie chciała go skrzywdzić, tylko nie potrafiła się przyznać. Aleksander słuchał spokojnie, nie przerywał, pozwalając mu wyrzucić z siebie to, co tłumił.
     W końcu uchyliły się drzwi balkonowe i pojawiła się w nich Agata.
     – Już skończyłyśmy. Otylia jest gotowa do wyjścia – oznajmiła, zerkając to na jednego, to na drugiego.
     Aleks skinął głową, przytulił Arka krótko i szepnął mu do ucha:
     – Trzymaj się, stary. Masz czas, żeby jeszcze ogarnąć swoje życie.
     Arkadiusz przytaknął, wyraźnie poruszony.
     – Dzięki. Za wszystko.

***

     Aleksander i Agata wzięli po walizce, resztę toreb Otylia niosła sama. Na klatce schodowej dało się słyszeć echo kroków i ciche brzęknięcia zamków błyskających o siebie przy każdym ruchu. W powietrzu wisiała gęsta cisza, przerywana jedynie krótkimi, wymuszonymi podziękowaniami      Otylii, która raz po raz powtarzała:
     – Przepraszam… i dziękuję, że… że mi pomagacie…
     Aleks tylko skinął głową, bez komentarza, jakby sam chciał oszczędzić jej dodatkowego poczucia winy. Agata zaś odwracała się co chwilę, upewniając się, że Otylia nadąża. Było widać, jak bardzo kobieta drży, choć starała się trzymać fason.
     Na parkingu wszystko poszło sprawnie – dwie walizki wylądowały w bagażniku, torby i reklamówki na tylnej kanapie. Otylia spoglądała na swój samochód, jakby był dla niej obcy. Jakby to, co jeszcze niedawno było naturalną częścią codzienności, teraz stało się ciężarem przypominającym o jej błędach.
     – Nie powinnaś prowadzić w takim stanie – odezwał się spokojnie Aleks, zamykając klapę bagażnika. – Lepiej, żeby Agata usiadła za kierownicą. Ja pojadę za wami.
     Otylia spojrzała na niego nieco zaskoczona, potem opuściła wzrok i skinęła głową. – Masz rację…
     Agata, choć serce lekko jej przyspieszyło na myśl o prowadzeniu cudzych czterech kółek, przyjęła kluczyki. Czuła, że Aleks jej ufa, a to wystarczyło, żeby nie protestować.
     Droga minęła w milczeniu. Otylia wpatrywała się przez szybę w ciemniejące ulice, z dłonią kurczowo zaciskającą się na pasku torebki. Kiedy w końcu dotarły pod dom jej rodziców, przez moment wyglądała tak, jakby nie chciała wysiąść. Jakby drzwi auta były ostatnią barierą, za którą czekał świat, od którego próbowała uciec.
     – Dam radę – wyszeptała w końcu, bardziej do siebie niż do Agaty.
     Pożegnała się, chociaż słowo „dziękuję” znów ugrzęzło jej w gardle. Patrzyła, jak Agata przesiada się do samochodu Aleksa, a potem sama wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę drzwi.
     Klucz drżał w jej dłoniach, kiedy próbowała otworzyć drzwi jak najciszej, by przemknąć się na górę. Planowała schować się w swoim dawnym pokoju, odłożyć rozmowę z rodzicami na jutro, kiedy ochłonie. Ale los nie dał jej takiego komfortu – przez uchylone drzwi do salonu dojrzała ich sylwetki. Zatrzymała się, zacisnęła powieki, po czym weszła.
     Wyrzuciła kilka słów z siebie szybko i nerwowo:
     – Zerwałam z Arkadiuszem, to koniec. – Powiedziała to niemal na jednym oddechu, jakby z każdym słowem pozbywała się kamieni ciążących jej na piersi.
     Potem zamknęła się w pokoju. Usiadła na łóżku, twarz wtuliła w poduszkę i pozwoliła wreszcie, by napięcie znalazło ujście. Łzy wsiąkały w materiał, a w głowie kotłowały się pytania, które bolały bardziej niż odpowiedzi: Jak mogła tak długo milczeć? Jak daleko mogłaby się posunąć, gdyby nie Aleksander? Miała czekać aż wezmą ślub? Na świat przyjdą ich dzieci? Miała żyć w kłamstwie, które w końcu i tak rozpadłoby się z hukiem, gdyby wszystko wyszło na jaw?
     Czuła ulgę i jednocześnie rozpacz. Wolność i pustkę. Złość na siebie i dziwne, gorzkie poczucie wdzięczności wobec mężczyzny, który zmusił ją do konfrontacji.
     Drzwi skrzypnęły cicho. Ktoś usiadł na łóżku obok, ciepła dłoń matki spoczęła na jej nodze.      – Wszystko będzie dobrze, córeczko. Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć.
     Otylia odwróciła się, objęła matkę jak dziecko, wreszcie pozwalając, by emocje znalazły ujście.
     A potem poczuła znajomą, dużą dłoń ojca, przeczesującą jej włosy. Głos, głęboki i spokojny, jak kotwica:
     – Pamiętaj, że byłaś i będziesz dla nas najważniejsza.
     Pocałował ją w czubek głowy, a potem wraz z żoną wyszli, zostawiając ją samą. W ciszy i cieple świadomości, że nie jest sama.
     Dopiero wtedy, kiedy drzwi się zamknęły, a ona poczuła wreszcie, że ma oparcie, pozwoliła sobie na sen.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Pumciak

    Bardzo ładne opowiadanie mam nadzieje że to nie koniec

    55 minut temu