Aleksander przeczuwał, że poniedziałek będzie dniem , w którym zadzwoni Daria. I nie mylił się, koło południa jego telefon zabrzęczał, a na ekranie wyświetliło się jej imię. Zaprosiła go na późny obiad, tak jak się spodziewał. W jej głosie słychać było tę charakterystyczną, nieco przesadzoną troskę, którą zawsze przybierała, gdy chciała uchodzić za dobrą, opiekuńczą dziewczynę. Aleksander znał ten schemat: dziś odespała nocną zmianę, teraz poudaje, że dba o to, by „jej mężczyzna” nie chodził głodny, a jutro, w swój wolny dzień, pewnie spotka się z jednym ze swoich kochanków. Nie miał co do tego złudzeń, ale bez wahania zgodził się na obiad. Uznał, że to idealna okazja, by w końcu lepiej przyjrzeć się jej mieszkaniu, miejscu, w którym bywał często, ale nigdy nie miał czasu ani pretekstu, by mu się dokładniej przyjrzeć. Nigdy wcześniej też nie podejrzewał Darii o coś złego. Mieszkanie Darii było przestronne, zdecydowanie za duże jak na jedną osobę. Aleksander zazwyczaj poruszał się po utartych szlakach: salon, gdzie jadali posiłki, balkon, na którym palił papierosy, gdy Daria krzątała się w kuchni, oraz łazienka i ubikacja, z których korzystał w razie potrzeby. Czasem zaglądał do kuchni, żeby zamienić z nią kilka słów, gdy przygotowywała jedzenie, zazwyczaj coś prostego, niewymagającego ale pachnącego, co miało sprawiać wrażenie domowej atmosfery. Poza tymi miejscami mieszkanie kryło jeszcze dwa pomieszczenia, które pozostawały dla niego niemal terra incognita. Garderoba, do której nigdy nie zajrzał i sypialnia, w której był zaledwie kilka razy. Nie łączyło ich nic intymnego, sypialnia służyła bardziej jako pokój wielofunkcyjny. Raz pomagał Darii reinstalować system na jej komputerze stacjonarnym, który stał na biurku w kącie. Innym razem podłączał nowe urządzenie wielofunkcyjne, które wcześniej pomagał jej wybrać, a za trzecim szukał tam zapasowej zapalniczki, przeszukując szuflady w pośpiechu. Każda z tych wizyt była krótka, niemal służbowa i nie dawała mu szansy, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Teraz, idąc na obiad, Aleksander czuł, że to może być doskonała okazja, by przeprowadzić wstępny rekonesans, przed włamaniem. Wsiadając do windy, Aleksander odruchowo klepnął się po kieszeni spodni, sprawdzając, czy ma przy sobie paczkę papierosów, którą kupił specjalnie na tę okazję. Nie palił już od casu kiedy jego siostra błagała go, by rzucił to „świństwo”. Tego samego dnia dowiedziała się o jego chorobie, co tylko utwierdziło go w decyzji. Darii jednak nie zamierzał o tym mówić. Nie chciał wzbudzać jej ciekawości ani tłumaczyć się z choroby czy obaw siostry. Szczególnie teraz, gdy w biurku Darii prawdopodobnie leżały dowody jej zdrady. Papierosy były wygodną wymówką, dzięki nim mógł udać, że wychodzi na balkon zapalić, a w rzeczywistości zyskać chwilę na przeszukanie mieszkania i zwrócenie uwagi na szczegóły, które dotychczas mu umykały. Na jego twarzy mignął przelotny uśmiech, gdy winda ruszyła z cichym brzęczeniem. Myśl o paleniu przywołała wspomnienia chwil na balkonie, gdy wdychał dym, podczas gdy Daria krzątała się w kuchni. Gdyby nie te momenty samotności, musiałby z nią dłużej rozmawiać, wtedy może ich znajomość szybciej by się wypaliła? Z drugiej strony, gdyby miał o czym z nią rozmawiać, zamiast wypalać pół paczki przed obiadem, może pożyłby nieco dłużej? Uśmiech zniknął, gdy winda zatrzymała się na piętrze Darii, a jego dłoń poprawiła rękaw flanelowej koszuli. Aleksander stanął przed drzwiami Darii, poprawiając czapkę z daszkiem, która rzucała cień na jego twarz. Jak zwykle, gdy się z nią spotykał, ubrany był nieformalnie. Rozpięta flanelowa koszula odsłaniała T-shirt z logo zespołu Motörhead, bojówki przepasane grubym wojskowym pasem i długie trampki, które dodawały mu luzu. Zapukał do drzwi, a z wnętrza dobiegł głos Darii: – Wejdź, otwarte! Sięgnął do klamki i pchnął drzwi, wchodząc do mieszkania. – Jestem w kuchni! – zawołała, gdy tylko przekroczył próg. Aleksander rozwiązał sznurówki i zdjął trampki, zostawiając je przy wejściu. Jego uwagę od razu przykuła sterylna estetyka mieszkania, niemal jak z katalogu, bez śladu bałaganu. Jedynym znakiem, że ktoś tu mieszka, była samotna kurtka wisząca na wieszaku. Daria nawet butów nie zostawiała na widoku po powrocie do domu. Zanim ruszył w stronę kuchni, rozejrzał się po przedpokoju. Drzwi do sypialni i garderoby były zamknięte, a na futrynach spoczywały klucze. Sprytna kryjówka, gdyby nie to, że był dość wysoki, by je dostrzec. Gdyby Daria nie miała nic do ukrycia, klucze pewnie tkwiłyby w zamkach albo leżały w jakiejś szufladzie. Sięgnął po pierwszy klucz, potem po drugi, obracając je w dłoniach, by przyjrzeć się ich kształtowi. Oba były identyczne, standardowe, do drzwi wewnętrznych. Będzie musiał zabrać własny klucz, na wypadek gdyby Daria miała zwyczaj zabierać te do pracy. Delikatnie odłożył klucze na miejsce, upewniając się, że leżą dokładnie tak, jak je znalazł. Z lekkim uśmiechem, który zniknął równie szybko, jak się pojawił, ruszył w stronę kuchni, gdzie słychać było uderzenia noża o deskę i skwierczenie tłuszczu na patelni. W kuchni unosił się zapach smażonych żeberek, mocno poprzerastanych mięsem, które skwierczały na patelni. Daria, pochylona nad deską, kroiła cebulę z precyzją, która zdradzała wprawę. Aleksander, oparty o framugę, przyglądał się jej przez moment, zanim podszedł bliżej. Pocałował ją lekko w czoło. – Co dzisiaj szykujesz? – zapytał, jakby naprawdę go to obchodziło. – Żeberka w sosie własnym, z kluskami śląskimi i buraczkami zasmażanymi – odparła Daria, a w jej głosie słychać było nutę dumy. – Na samą myśl ślinka cieknie – rzucił Aleksander, unosząc kącik ust w przelotnym uśmiechu. Chciał połechtać jej ego i to też uczynił. Daria uśmiechnęła się szeroko, nie odrywając wzroku od cebuli. – Jak wracałam rano z pracy, to w sklepie zauważyłam ładne żeberka i od razu pomyślałam o tobie. – Jesteś wspaniała – odpowiedział, a jego ton brzmiał szczerze, choć w głowie analizował jej zachowanie. Przyjemność sprawiało jej odgrywanie roli idealnej partnerki, a on z przyjemnością utwierdzał ją w tym przekonaniu, zastanawiając się, jakie motywy kryją się za jej uśmiechem. – A co tam słychać nowego na oddziale? Jakiś ciekawy pacjent się trafił przez weekend? – zapytał, jak zwykle udając zainteresowanie jej pracą. Daria westchnęła, odkładając nóż na chwilę. – Na oddziale mamy dwóch nowych pacjentów. Ofiary piątkowej imprezy. Postanowili, że skończył się alkohol i założyli się, kto pierwszy przyniesie wódkę ze sklepu. Jeden ruszył przez balkon, żeby nie tracić czasu na schody, przeszedł przez barierkę i wylądował na nogach. Złamał stopę w pięcie i skruszył staw skokowy. Drugi z rozpędu przeskoczył barierkę i wylądował na biodrze, w ten sposób pogruchotał talerz biodrowy i złamał kość udową w szyjce. Oba ciężkie przypadki, ale ten ze stopą gorszy. Wiozłam go najpierw na prześwietlenie, potem na rezonans. Złamanie z przemieszczeniami odłamków. Obaj czekają na zabiegi w tym tygodniu. – Przerąbane – mruknął Aleksander. – Ale cóż, za własną głupotę się płaci. Daria wzruszyła ramionami, wracając do krojenia. – A co u ciebie w pracy? – zapytała, choć w jej głosie czaiła się nuta rutyny, jakby znała odpowiedź. – To co zawsze, sporządzanie dokumentacji i wypełnianie tabelek liczbami – odparł lakonicznie. Aleksander nie zdradzał Darii, że pracuje jako detektyw. Doświadczenie nauczyło go, że lepiej nie rozpowiadać o swoim zawodzie. Gdy zaczęli się spotykać, myślał, że może kiedyś jej powie, ale Daria nadała ich znajomości tak powolne tempo, że uznał to za zbędne. Teraz, gdy podejrzewał ją o zdradę, ta tajemnica okazywała się atutem. Daria też nigdy nie chciała przedstawiać go swojej rodzinie, więc i on nie wychylał się z informacjami o sobie. Nie wspominał, że na początku ich znajomości mieszkał w domu rodzinnym, ani że później przeniósł się do apartamentu w jednym z kryształowych wieżowców-bliźniaków. Utrzymywał, że wynajmuje ciasne mieszkanko na Ursynowie z kolegą z pracy, każdy po jednym pokoju, żeby stworzyć pozory zwykłego, nieskomplikowanego życia. – Pójdę na balkon zapalić – rzucił, całując ją w policzek. Z przelotnym uśmiechem, który nie sięgnął jego oczu, wyszedł z kuchni, zostawiając za sobą zapach cebuli i skwierczących żeberek. Tym razem Aleksandrowi nie spieszyło się na balkon. Chęć zapalenia papierosa była silna, zwłaszcza, że miał pod ręką całą paczkę, ale postanowił dotrzymać obietnicy danej siostrze i nie wracać do nałogu. Tym bardziej, że musiał na spokojnie rozejrzeć się po mieszkaniu Darii, zanim zasiądzie do posiłku. Przechodząc przez przedpokój, uważnie lustrował otoczenie, wypatrując miejsc, gdzie mogłyby być ukryte małe kamery. Sterylność pomieszczeń ułatwiała mu zadanie. Brak bibelotów czy nieporządku sprawiał, że każdy szczegół rzucał się w oczy. W salonie przystanął na moment, obrzucając wzrokiem przestrzeń. Jego detektywistyczne doświadczenie podpowiadało, gdzie najłatwiej byłoby umieścić „oko wielkiego brata”, w rogu sufitu, w szczelinie mebli czy za ozdobami, ale na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się czyste. Stanął na palcach, udając, że się przeciąga i zerknął na górne krawędzie szafek. Nic. Podszedł do przeszklonych witryn, niby z ciekawością przyglądając się kolekcji kieliszków, których kryształ połyskiwał w świetle dnia. Odwrócił się w stronę okien, omiatając wzrokiem parapety i karnisze, a nawet przestrzeń za ciężkimi zasłonami, które Daria starannie upięła. Na koniec zdjął ze ściany obraz z wbudowanym zegarem, obracając go w dłoniach, by upewnić się, że nie kryje nic podejrzanego. Żadnych przewodów, żadnych soczewek. Zdziwiło go to. Spodziewał się, że Daria mogła nagrywać ich wspólne posiłki. Najwidoczniej jednak samo odgrywanie roli idealnej partnerki jej w zupełności wystarczało. Wzruszył ramionami, a na jego twarzy mignął przelotny uśmiech, który zniknął, zanim zdążył się rozgościć. Nasłuchiwał przez chwilę odgłosów z kuchni, cichego stukania noża o deskę i skwierczenia żeberek na patelni. Upewniwszy się, że Daria jest wciąż zajęta, skierował kroki do komody, na której stał pokaźny telewizor. Ostrożnie otworzył pierwszą szufladę od góry, starając się nie narobić hałasu. Nie zawiódł się, w środku znalazł kilka dysków zewnętrznych, a do jednego z nich podłączona była przedłużka USB. Podniósł je po kolei, sprawdzając oznaczenia na obudowach aby sprawdzić ich pojemność. Odnotował w pamięci, że będzie musiał zabrać laptopa i własne dyski o odpowiedniej pojemności, by przekopiować dane. Zajrzał do kolejnych szuflad, ale znalazł tylko stertę kabli, pilotów i kilka zapomnianych ulotek. Dopiero w ostatniej szufladzie coś przykuło jego uwagę, trzy identyczne kamery, schludnie ułożone obok siebie. Sprawdził ich modele, upewniając się, że niczym się nie różnią. W głębi dostrzegł składane statywy, starannie zwinięte. Ostrożnie zamknął szufladę, upewniając się, że wszystko leży na swoim miejscu. Wyszedł na balkon, czując, jak chłodne wiosenne powietrze owiewa mu twarz. Rozpieczętował paczkę papierosów i odpalił jednego, choć się nie zaciągnął. Trzymał go w dłoni dla pozorów, obracając między palcami. Sięgnął po telefon i sprawdził specyfikację znalezionych kamer. Nie zdziwił się, widząc, że to przestarzałe modele, niemal antyki w porównaniu z tym, co oferował obecny rynek. Daria musiała wymienić je na nowsze albo w ogóle zrezygnowała z nagrywania. Wyłączył telefon i schował go do kieszeni. Z tlącym się papierosem w ręce, stał podparty o balustradę, spoglądając w przestrzeń miasta, a jego myśli krążyły wokół tego, co mogło kryć się na dyskach w komodzie.
***
Małgorzata otworzyła drzwi, czując, jak zmęczenie monotonnego dnia w pracy osiada na jej ramionach. Cały dzień spędziła sama w biurze, czekając na klienta lub zadanie w ramach prowadzonego śledztwa, ale nic się nie działo. Godziny mijały jej na przewracaniu kartek książki, oglądaniu seriali i rozmyślaniu o poprzednim wieczorze u Aleksandra, o tym, co się wydarzyło i o tym, co mogło się wydarzyć, gdyby sprawy potoczyły się nieco inaczej. Z westchnieniem zamknęła drzwi i zsunęła buty, zostawiając je obok półki na buty. – Cześć, Małgosiu… – dobiegł ją głos Agaty, która wychyliła się zza drzwi swojego pokoju. – Jak tam w pracy? Małgorzata uśmiechnęła się szczerze na widok siostrzenicy, której kasztanowe włosy połyskiwały w świetle lampy w przedpokoju. – Dziś nadzwyczaj spokojnie, zupełnie nic się nie działo. Wszyscy czymś zajęci, nawet nie było z kim porozmawiać – odparła, wsuwając stopy w miękkie kapcie. Ruszyła w stronę kuchni, a Agata podreptała za nią, jakby czekała na tę chwilę cały dzień. – Zrobiłam herbatę – oznajmiła siostrzenica z uśmiechem, wskazując na stół, gdzie stały dwa parujące kubki z bursztynową cieczą. Małgorzata zerknęła na nie, czując ciepły zapach herbaty z nutą bergamotki. Skinęła z uznaniem, siadając na moment przy stole. – Masz może ochotę na coś do jedzenia? – zapytała, spoglądając na Agatę. Ta entuzjastycznie pokiwała głową, a jej oczy rozbłysły. – Zjem z dwie kanapki – rzuciła z uśmiechem. – A może tosty? – zaproponowała Małgorzata, wstając i kierując się do blatu. – Dwa na pewno dam radę zjeść – odparła Agata, a jej głos zdradzał dziecięcą radość. Małgorzata chwyciła opakowanie chleba tostowego, a Agata otworzyła lodówkę, wyjmując margarynę i ser królewski. – Jaką wędlinę użyjemy do tostów? – zapytała, zerkając na ciocię. Małgorzata podeszła do lodówki i zajrzała do środka. – Powinno być jeszcze parę plastrów szynki z indyka – powiedziała, sięgając po wędlinę. – Weźmy jeszcze paprykę. Agata otworzyła szufladę z warzywami, wyjmując ćwiartkę czerwonej papryki, której soczysty kolor kontrastował z bielą wnętrza lodówki. Położyła ją na blacie, a Małgorzata zaczęła wyciągać kromki chleba z opakowania i delikatnie smarowała je płynne ruchy noża uspokajają jej myśli, wciąż krążące wokół wczorajszego wieczoru. Małgorzata układała cienkie paski papryki na plastrach szynki z indyka, czując ciepło opiekacza do sandwichy, który stał na blacie. Agata siedziała przy stole, bawiąc się uchem kubka z herbatą, a jej oczy błyszczały ciekawością. W końcu wypaliła: – Jak było u Aleksa? Co oglądaliście? Małgorzata zamarła na moment, zaskoczona pytaniem. Uspokoiła oddech, delikatnie poprawiając włosy opadające na czoło, i odpowiedziała: – Oglądaliśmy „Bright” czy jakoś tak. Film o tym, jak człowiek i ork prowadzą dochodzenie jako policjanci. – Człowiek z orkiem? – Agata uniosła brwi, a jej głos zdradzał zdziwienie. – W filmie był świat, gdzie we współczesnych czasach żyją ludzie, orkowie, elfy, krasnoludy, skrzaty… Ale magia była zakazana – wyjaśniła Małgorzata, starannie układając ser na papryce. – Jak to w magicznym świecie magia była zakazana? – dopytywała Agata, pochylając się nad stołem, jakby chciała wyczytać z twarzy ciotki coś więcej niż tylko fabułę filmu. Małgorzata nie była pewna, czy siostrzenica jest szczerze zainteresowana „Brightem”, czy raczej sprawdza, czy mogła skupić się na filmie w towarzystwie Aleksandra. Uśmiechnęła się lekko, ciesząc się w duchu, że obejrzała ten film jeszcze raz, by móc swobodnie o nim rozmawiać. – Zakaz wiązał się z wydarzeniami sprzed dwóch tysięcy lat. Jakiś mroczny elf chciał użyć magii, by zmienić świat, a orkowie się do niego przyłączyli, przez co później uważano ich za niewartych zaufania. Trochę naciągane było to, że magii można używać tylko z pomocą magicznych różdżek, a dotykać ich mogą tylko wybrańcy. Inni… no, eksplodują jak ładunki wybuchowe. Agata zmarszczyła czoło, jakby próbowała wyobrazić sobie ten świat. – A jak film się skończył? – Jak każdy hollywoodzki film. Dobro zwyciężyło, policjanci dostali medale, koniec. Jeśli nie wymagasz wiele od fabuły, to warto obejrzeć – odparła Małgorzata, przykrywając paprykę plastrami sera i na wierzchu układając kromki chleba tostowego. Syk opiekacza wypełnił kuchnię, a Małgorzata odetchnęła, mając nadzieję, że pytania o film się skończyły. Ale Agata nie dawała za wygraną. – Dlaczego nie wróciłaś na noc? – zapytała, a jej ton brzmiał bardziej jak zarzut niż ciekawość. Małgorzata zamarła, jej palce znieruchomiały na przygotowanym toście. – Hmm… może to było lekkomyślne z mojej strony… – zaczęła powoli, zamykając opiekacz. – Gdy Aleksander zaproponował coś do picia, powiedziałam, że chętnie napiłabym się wina, jeśli też ma ochotę. Przystał na to, wypiliśmy całą butelkę, oglądając film. Pod koniec już podsypiał, więc chciałam wracać, ale zwrócił uwagę, że nie mogę prowadzić po winie. Zaproponował, że wezwie mi ubera albo że mogę zostać u niego i wrócić rano lub pojechać prosto do pracy. – I zdecydowałaś się zostać? – Agata zmrużyła oczy, a syk opiekacza zdawał się podkreślać jej podejrzliwy ton. Małgorzata uśmiechnęła się blado, czując ciepło rozchodzące się od opiekacza. – Założę się, że ty też byś skorzystała z takiej propozycji. Nie co dzień ma się okazję być w takim apartamencie. Szkoda, że twój ojciec odmówił, gdy Aleks proponował, żebyśmy się tam wszyscy przeprowadzili. Agata zamilkła, a jej spojrzenie złagodniało. Apartament Aleksandra wrył się jej w pamięć, błyszczące marmurowe podłogi, śnieżnobiałe ściany ze sztukaterią, wielkie lustra, które sprawiały, że czuła się tam jak w pałacu. Do tego bliskość Aleksandra, jego cicha, ale magnetyczna obecność. Długo nie mogła wybaczyć ojcu, że z jakiegoś dziwnego powodu i odrzucił jego propozycję. – W sumie… masz rację. To zawsze trochę więcej czasu z Aleksandrem – przyznała cicho, a zazdrość, która chwilę wcześniej tliła się w jej głosie, rozpłynęła się. Agata spojrzała na ciocię, rozluźniając ramiona. Obecność Małgorzaty zawsze działała na nią kojąco, tak i teraz w jakiś niewyjaśniony sposób sprawiała, że się uspokajała. Nie wiedzieć czemu, nie potrafiła odczuwać wcześniej narastającej w niej zazdrości, nawet będąc świadomą, że Małgorzata najprawdopodobniej spędziła noc w jednym łóżku z Aleksem. Małgorzata poczuła ulgę widząc jak oblicze siostrzenicy wyraźnie złagodniało i Agat zaczęła się delikatnie uśmiechać. Wiedziała, że obu im zależy na bliskości Aleksandra.
***
Małgorzata stała przed drzwiami apartamentu Aleksandra, ściskając w dłoniach torebkę z domowymi ciasteczkami, które upiekła specjalnie dla niego. Serce biło jej niespokojnie, jakby próbowało wyrwać się z piersi, a w głowie kołatało dziwne wrażenie déjà vu, ten wieczór, te drzwi, to napięcie w powietrzu... Miała poczucie, że coś, czego od dawna pragnęła, wreszcie nadejdzie, choć nie potrafiła nazwać, co to takiego. W końcu zebrała się na odwagę i nacisnęła dzwonek, czując lekkie drżenie palców, które rozlało się po całym ciele jak fala ciepła. Drzwi otworzyły się po chwili, a w progu stanął Aleksander, owinięty jedynie w biały ręcznik kąpielowy, z japonkami na stopach i okularami na nosie. Te oprawki, zawsze te same, nadawały mu wygląd intelektualisty, który przypadkiem wylądował w ciele atlety. Jego umięśnione ciało, muskularna klatka piersiowa, wyrzeźbiony tors lśniący od resztek wilgoci, zaparło jej dech w piersiach. Poczuła ukłucie smutku, ostre jak igła, mieszające się z mimowolnym podziwem dla jego sylwetki, która wydawała się zbyt idealna, zbyt kusząca, by należeć do kogoś, kogo znała od lat, kogoś kto był jej rodziną. – Przepraszam, właśnie brałem prysznic. Zapraszam do środka – powiedział Aleksander, gładząc się po karku w zakłopotaniu, a jego głos, niski i ciepły, zabrzmiał jak echo w pustej przestrzeni. Odsunął się, by zrobić jej miejsce, a ruch ten sprawił, że mięśnie na jego torsie rozciągnęły się i napięły, w idealnej harmonii, przyciągając wzrok Małgorzaty i rozbudzając jej wyobraźnię. – Cześć – odpowiedziała cicho Małgorzata, wchodząc do środka, a jej głos utonął w szumie powietrza. Mijając go, jej wzrok mimowolnie powędrował po jego klatce piersiowej, zatrzymując się na wyrzeźbionym torsie, gdzie mięśnie falowały subtelnie pod skórą. Zarumieniła się lekko, gorąco rozlewające się po policzkach, ale gdy podniosła wzrok, zauważyła, że szkła jego okularów są zaparowane, skrywając przed jego wzrokiem jej zakłopotanie, jakby los sam chronił jej sekret. Na końcówkach jego długawych już, nieuczesanych włosów, które dawno nie widziały fryzjera, lśniły krople wody, diamentowe koraliki w jasnym świetle. Jedna duża kropla spadła z kosmyka jego włosów, wylądowała pod obojczykiem i spłynęła, tworząc zawiłą linię najpierw przez klatkę piersiową, brzuch, a potem znikając pod ręcznikiem w okolicy pachwiny. Małgorzata nie potrafiła oderwać wzroku od tej kropli spływającej po jego wyrzeźbionym torsie, śledziła ją jak hipnotyzującą rzekę, która budziła w niej pragnienia, których nie śmiała nazwać. Aleksander pochylił się, by zamknąć drzwi, a jego świeży zapach owionął ją, wywołując dreszcz, który przebiegł w dół kręgosłupa, osiadając nisko w brzuchu. – Rozgość się w salonie, a ja w tym czasie postaram się jakoś ogarnąć – rzucił, odchodząc w głąb apartamentu, a jego kroki odbijały się echem po korytarzu. Dał jej chwilę, by mogła podziwiać jego umięśnione plecy. Przyglądając się mu, przez jej umysł przebiegła myśl, że skądś kojarzy podobną sytuację, mogłaby przysiąc, że już kiedyś to przeżyła, ten sam zapach, ten sam dreszcz, ta sama tęsknota. Małgorzata przygryzła dolną wargę, nieświadomie karmiąc swoją wyobraźnię, która rozkwitała jak nocny kwiat. Aleksander był nie tylko uzdolnionym detektywem, ale i mężczyzną, którego ciało pobudzało fantazje, te zakazane, te, co budzą się w ciszy nocy. Szkoda, że zwykle ukrywał je pod luźnymi ubraniami, jakby chciał odgrodzić się od spojrzeń innych, co było zrozumiałe w pracy, którą wykonywał. Przez moment chciała zdjąć szpilki, ale o dziwo było jej w nich nadzwyczaj wygodnie, do tego coś jej podpowiadało, że dobrze będzie w nich pozostać, czuła się w nich pewniejsza siebie, czuła, że ma trochę więcej kontroli. Ruszyła w stronę salonu, postukując rytmicznie szpilkami po marmurowej podłodze, a każdy krok brzmiał jak bicie serca. Była tu już kilka razy, ale za każdym razem apartament zapierał jej dech w piersiach. Śnieżnobiałe ściany zdobione sztukaterią, wielkie lustra odbijające światło jak w pałacu z marzeń, marmurowe podłogi i rozległe przestrzenie sprawiały, że czuła się, jakby wkraczała do pałacu, a nie mieszkania w wieżowcu. Luksusu, który kontrastował z jej skromnym światem. Ogromne okno w salonie ukazywało nocną panoramę Warszawy, migoczącą światłami, niemal magiczną w swojej urodzie. wieżowce jak gwiazdy na ziemi, rzeka jak czarna wstęga. Podeszła do kanapy, na której leżał złożony w kostkę gruby, puszysty koc, a na nim pilot do telewizora, samotny jak zapomniany talizman. Pogładziła koc dłonią, sprawdzając, czy jest tak miękki, na jaki wygląda, i nie zawiodła się, był puszysty jak chmura, miękki jak dotyk dawno zapomnianej miłości. Rozłożyła go, usiadła na środku kanapy, podkuliła nogi i otuliła się lewą krawędzią koca, rozkoszując się jego ciepłem, które przenikało przez sukienkę. Trzymając pilot w prawej ręce, spojrzała na okno, gdzie miasto lśniło jak klejnoty, a ściany apartamentu odbijały światło, tworząc subtelne refleksy, które budziły w niej niepokój – jakby skrywały tajemnicę, szeptaną tylko w snach. Aleksander pojawił się w zasięgu jej wzroku, przemykając obok salonu w czarnych, satynowych spodniach od piżamy, z nagim torsem, skóra wciąż lśniła wilgocią, a mięśnie falowały lekko przy każdym kroku. – Nie będziesz miała nic przeciwko, jak wskoczę w piżamę? Muszę tylko znaleźć gdzieś bluzę – zapytał pospiesznie, a jego głos niósł w sobie nutę chłopięcego zakłopotania. – Nie musisz zakładać bluzy – odpowiedziała mimowolnie Małgorzata, czując ciepło na policzkach, które rozlało się jak lawa. Aleksander wyjrzał zza rogu, unosząc brew w zdziwieniu. – Nie będzie ci przeszkadzało? – Skądże, jesteś u siebie, czuj się swobodnie – rzuciła, robiąc niewinną minę, choć w głębi duszy wiedziała, że jego nagi tors sprawi, iż trudno będzie jej skupić się na filmie, te linie mięśni, ta skóra... wszystko wołało o jej dotyk. – Wolałabym, żebyś był bez bluzy – nie wiedziała, dlaczego te słowa opuściły jej usta. Zarumieniła się zawstydzona, czując, jak policzki płoną. – Miło mi to słyszeć z ust tak pięknej kobiety – odpowiedział z szczerym uśmiechem na ustach, a jego oczy za szkłami okularów błysnęły figlarnie. Małgorzata jeszcze bardziej się zarumieniła, słysząc komplement, który zawisł w powietrzu jak dym z kadzidła. Co prawda Aleks był jej siostrzeńcem, ale był też przystojnym młodzieńcem, który mógł podobać się kobietom, zarówno tym młodszym, starszym, wszystkim. Potrafił też swoimi uwagami wprawić niejedną w zakłopotanie, a ona... ona czuła, jak jej ciało budzi się do życia, jakby ten wieczór był obietnicą czegoś zakazanego i nieodpartego. – Przygotuję jakieś przekąski i może czegoś się napijesz? – zapytał Aleksander, przerywając niezręczność chwili, a jego głos, ciepły i swobodny, rozciął napięcie jak promień słońca mgłę. Małgorzata uniosła wzrok, wciąż ściskając torebkę z ciasteczkami, której papier szeleścił cicho w jej dłoniach. – Przyniosłam ciasteczka owsiane z czekoladą, twoje ulubione – odpowiedziała, unosząc torebkę i wyciągając ją w jego stronę. W jej głosie zabrzmiała nuta oczekiwania, jakby miała nadzieję zobaczyć w nim ten dziecięcy entuzjazm, który pamiętała z jego młodości, kiedy pochłaniał jej wypieki z błyskiem w oczach. Aleksander uśmiechnął się szeroko, podchodząc bliżej. Jego kroki były lekkie, niemal taneczne, a marmurowa podłoga odbijała delikatne echo. – Przesypię je do miseczki – powiedział, po czym, jakby przypomniał sobie, dodał: – A co chcesz do picia? – Jeżeli się ze mną napijesz, to mam nastrój na wino – odpowiedziała, a jej słowa zawisły w powietrzu jak zaproszenie. Jej oczy mimowolnie powędrowały po jego umięśnionej sylwetce, po liniach mięśni, które zdawały się pulsować w rytmie jej przyspieszonego serca. Poczuła ukłucie troski, pomieszane z fascynacją, której nie mogła i nie chciała powstrzymać. – Tylko głupiec nie napiłby się wina z tak piękną kobietą jak ty – rzucił Aleksander z figlarnym uśmiechem, a jego słowa, lekkie jak piórko, sprawiły, że Małgorzata oblała się rumieńcem. Ciepło rozlało się po jej policzkach, jakby ktoś rozniecił w niej ogień. – Masz jakieś konkretne preferencje co do wyboru wina? – zapytał, a w jego głosie słychać było nutę rozbawienia, jakby cieszył się z jej reakcji. – Co do wyboru, zdam się na ciebie – odpowiedziała, starając się ukryć drżenie w głosie, choć czuła, że jej ciało zdradza ją przy każdym spojrzeniu na niego. Aleksander uniósł brew, mrucząc jakby do siebie: – Ok, zaraz coś do tego dopasuję. Wsunął rękę do torebki, wyjął ciastko i wsadził je do ust, a jego swobodny ruch sprawił, że Małgorzata nie mogła oderwać wzroku od jego pleców, gdy znikał za rogiem zmierzając w stronę kuchni. Każdy mięsień poruszał się w harmonii, jakby był częścią jakiejś wyreżyserowanej sceny, zbyt doskonałej, by mogła być prawdziwa. Po chwili wrócił z miseczką pełną ciasteczek owsianych, którą podał Małgorzacie z lekkim uśmiechem. Następnie ponownie udał się do kuchni, a gdy wrócił, trzymał dwie pękate lampki bursztynowego płynu, których szkło lśniło w jasnym świetle. Podał jedną Małgosi, mówiąc: – Około dwudziestu minut powinno pooddychać i będzie się nadawało do picia. Podszedł do panelu na ścianie, a jasne oświetlenie apartamentu zgasło, zastąpione ciepłym, pomarańczowym światłem sączącym się z listew przypodłogowych. Światło to odbijało się od lśniącej marmurowej podłogi, delikatnie podświetlając śnieżnobiałe ściany i tworząc atmosferę niemal magiczną, intymną, jakby świat zewnętrzny przestał istnieć. Aleksander usiadł na kanapie, blisko Małgorzaty, przysiadając na lewej nodze, z biodrami lekko zwróconymi w jej stronę. Przełożył lampkę z winem do prawej ręki, a lewą chwycił pilot leżący obok jej uda, muskając przypadkiem jej skórę. Ten krótki dotyk sprawił, że przez ciało Małgorzaty przebiegł dreszcz, a ciepło, które poczuła, rozlało się po niej jak fala, której nie mogła zignorować. – Wiesz, co chciałabyś oglądać? – zapytał, spoglądając na nią zza okularów. Jego oczy, teraz wyraźne, zdawały się patrzeć prosto w jej duszę. Trzymając pilot, w drodze powrotnej niby przypadkiem pogładził grzbietem palców udo Małgorzaty. Małgorzata na chwilę zamilkła, zastanawiając się, czy ten gest był przypadkowy, czy celowy. Może siostrzeniec ośmiela ją, by czyniła jakieś odważniejsze kroki? A może to tylko jej wyobraźnia, rozpalona bliskością jego ciała, podpowiadała jej takie myśli? – Może coś lekkiego. Oglądałeś „Bright”? – zaproponowała, sama nie wiedząc, skąd przyszedł jej ten tytuł. Miała wrażenie, że ten film już oglądała i to nie raz, jakby wspomnienie z innego życia. – Nazwę coś kojarzę, pewnie miałem kiedyś w planach to obejrzeć, ale nigdy nie znalazłem czasu – odpowiedział, przekładając lewe ramię tak, by oprzeć je o oparcie kanapy, niemal obejmując Małgorzatę, choć nie dotknął jej bezpośrednio. Ona jednak podsunęła się bliżej, wtulając się w jego tors, czując ciepło jego skóry i zapach żelu pod prysznic zmieszany z intensywnym aromatem szamponu. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, ale przełożyła lewą nogę przez jego udo, tak że mógł zauważyć brązową skórzaną szpilkę na jej zgrabnej stopie. – Dwaj policjanci, człowiek i ork, ganiają po mieście za magicznymi złoczyńcami – wyjaśniła, delektując się bliskością, która budziła w niej jednocześnie pożądanie i wyrzuty sumienia. – To może być interesujące – przystał na propozycję, uruchamiając telewizor. – Na jakiej platformie? Netflix? – Mhm… – przytaknęła, jej głos był cichy, niemal niesłyszalny. Rozkoszowała się ciepłem bijącym od ciała Aleksandra, walcząc z pragnieniem, by wtulić się w niego mocniej i badać jego umięśniony tors opuszkami palców. Wiedziała, że nie powinna tego robić, że są granice, których nie powinna przekraczać. Walcząc w myślach z własnym sumieniem, spojrzała w górę na twarz Aleksandra, który przechylił lampkę, czerpiąc z niej duży łyk, po czym odstawił ją gdzieś na bok. Prawą dłonią sięgnął do jej łydki, zaczynając ją delikatnie gładzić i ugniatać, a jego dotyk był ciepły, pewny, niemal elektryzujący. – Chyba czytasz w mych myślach. Gdy tylko cię w nich ujrzałem, chciałem zaproponować, żebyś ich nie zdejmowała – powiedział, spoglądając na jej szpilki z uśmiechem, który był jednocześnie figlarny i szczery. – Twoje nogi i tak wyglądają wspaniale, ale w szpilkach, wręcz bosko. – Naprawdę? – zarumieniła się, onieśmielona, a jej głos zadrżał, jakby słowa same chciały się wyrwać. – Po co miałbym kłamać? – odpowiedział, a jego dłoń na jej łydce zatrzymała się na moment, jakby chciał podkreślić wagę swoich słów. W jego oczach błysnęło coś, co sprawiło, że serce Małgorzaty zabiło szybciej, a granice między tym, co dozwolone, a tym, co zakazane, zaczęły się niebezpiecznie zacierać. Aleksander odnalazł „Bright” na Netfliksie i włączył film, a ekran telewizora rozbłysnął kolorami miejskiej nocy. Odłożył pilot, a jego lewe ramię objęło Małgorzatę, ciepłe i pewne, jakby ten gest był najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Ośmielona tym, jak czule masował i ugniatał jej łydkę, zaczęła błądzić palcami po jego klatce piersiowej, sunąc po twardych liniach mięśni, które falowały pod jej dotykiem. Jej dłoń wędrowała niżej, po płaskim brzuchu, a każdy ruch budził w niej dreszcz, jakby dotykała zakazanego dzieła sztuki. Siedzieli tak na kanapie, otuleni puszystym kocem, który zdawał się ich izolować od reszty świata. Udawali, że próbują skupić się na akcji filmu. Na ekranie Daryl Ward, zdeterminowany policjant, wymachiwał szczotką, walcząc ze skrzacikiem, a miejskie neony migały w tle. Ale uwaga Małgorzaty była gdzie indziej. Jakby zahipnotyzowana światłami tańczącymi na torsie Aleksandra, jej dłoń wędrowała coraz niżej, sunąc po gładkiej skórze, aż dotarła do linii satynowych spodni, które lśniły w półmroku. Spojrzała niżej, na krocze siostrzeńca i zauważyła, że materiał zaczyna się unosić, tworząc namiot, dowód jego erekcji, która z każdą sekundą stawała się wyraźniejsza. Serce Małgorzaty zadrżało. To jej dotyk, jej bliskość wywołała tę reakcję. Poruszyła lewą nogą, którą wciąż gładził Aleksander, niby przypadkiem trącając jego przyrodzenie. Gdy ścisnął jej łydkę mocniej, przytrzymując ją przy swoim kroczu, zebrała się na odwagę i wsunęła dłoń pod materiał spodni, chwytając jego twardą męskość. Nagle jakby oprzytomniała, zdając sobie sprawę, co zrobiła. Oczy rozszerzyły jej się w panice, ale dłoń, jakby niezależna od woli, nie mogła puścić. Wystraszona oderwała głowę od jego klatki piersiowej i spojrzała mu w oczy, szukając w nich odpowiedzi. Aleksander puścił jej łydkę, a palcami prawej dłoni uniósł jej podbródek, delikatnie, niemal z czułością i pocałował ją w usta. Jego wargi były miękkie, ciepłe, a pocałunek, najpierw nieśmiały, szybko stał się śmielszy, głębszy, jakby oboje oddali się fali, której nie mogli powstrzymać. Małgorzata najpierw była zaskoczona, ale po chwili nie tylko nie mogła oderwać ust od siostrzeńca, ale ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Jej dłoń, wciąż na jego przyrodzeniu, poluźniła uchwyt, by zacząć powoli, a potem coraz szybciej i śmielej go pieścić. Aleksander przeniósł prawą dłoń na jej ramię, a potem na pierś, delikatnie badając jej kształt przez materiał sukienki. Oboje musieli w końcu zaczerpnąć powietrza, przerywając pocałunek, ale ich dłonie nie przestały eksplorować swoich ciał. Małgorzata wychyliła lampkę wina, opróżniając ją jednym haustem, jakby chciała utopić w niej resztki oporów. Aleks, widząc to, sięgnął po swoje szkło i uczynił to samo, a jego ruchy były szybkie, niemal instynktowne. – Jak tylko dziś cię ujrzałem... wiedziałem, że do tego dojdzie – powiedział, a jego głos, niski i ciepły, brzmiał jak obietnica. – Skąd? – sapała Małgorzata, próbując uspokoić galopujące serce i chaos w myślach. Aleks przerwał ugniatanie jej piersi, a jej dłoń na jego przyrodzeniu zwolniła tempo. Zaczął wodzić palcem po brzegu materiału przy dekolcie jej sukienki, jakby chciał przedłużyć tę chwilę. – Niby tutaj masz nieco grubszy materiał, ale i tak nie był w stanie ukryć twoich twardych sutków, gdy błądziłaś wzrokiem po mojej klatce piersiowej i brzuchu. – Przecież miałeś zaparowane okulary... – odpowiedziała zaskoczona, a jej głos zadrżał. – Zaparowały mi chwilę potem – odparł z uśmiechem, a jego palec zawędrował do ramiączka sukienki, zgrabnie je zsuwając i odwijając materiał, by odsłonić jej kształtną pierś. – Są naprawdę piękne... – powiedział, jakby zahipnotyzowany tym widokiem. Aleks uszczypnął jej sutek, a potem pochwycił całą pierś, ugniatając ją z pasją, która sprawiła, że Małgorzata zapiszczała z rozkoszy. Zapomniała na moment o ruchu swojej dłoni, całkowicie pochłonięta jego dotykiem. Pieszczoty Aleksandra zelżały, stały się delikatniejsze, aż w końcu objął jej pierś od spodu, by ponownie uszczypnąć i pociągnąć za sutek. Małgorzata zajęczała, a fala przyjemności niemal ją przytłoczyła. Jego dłoń puściła sutek, przesunęła się na bok piersi, a potem powoli powędrowała do jej szyi. Trzymając ją czule, oparł swoje czoło o jej. – Gosia, zanim posuniemy się do czegoś więcej, musimy ustalić parę rzeczy – powiedział półszeptem, a jego głos był ciepły, ale poważny. Małgorzata przytaknęła, wciąż oszołomiona jego bliskością. – Jesteś wspaniałą kobietą. Bardziej przejmujesz się innymi niż samą sobą. Jeżeli chodzi o te rzeczy... – skinął głową w stronę swojego przyrodzenia – nie chcę, żebyś czuła jakąkolwiek presję z mojej strony. Jesteś taka dobra i... życzliwa, nie chciałbym tego nadużywać. Rób tylko to, co jest zgodne z twoim sumieniem. Małgorzata spojrzała na jego przyrodzenie, które wciąż trzymała w dłoni, teraz już poza spodniami. Przygryzła wargę, walcząc z tęsknotą. – Jeżeli chodzi o to – poruszyła dłonią po jego długości – mam mieszane uczucia. – Jej głos brzmiał, jakby miała zamiar się wycofać. – Z jednej strony, bardzo mi się podobasz... Spojrzała mu prosto w oczy, a jej wzrok zdradzał pragnienie. – Chcę się z tobą kochać, pragnę byś to ty był moim pierwszym... ale z drugiej strony wiem, że to jest zakazane. Jesteśmy ze sobą zbyt blisko spokrewnieni, aby móc zaryzykować. – Nie musimy ryzykować – szepnął Aleks z uśmiechem, który był jednocześnie czuły i figlarny. – Jest tyle rodzajów miłości, nie trzeba od razu uciekać się do penetracji. Małgorzata uśmiechnęła się, słysząc te słowa. Aleks zawsze wydawał się znajdować proste rozwiązania dla skomplikowanych problemów. Zastanawiała się, co miał na myśli, czyżby seks oralny? Na stosunek analny na pewno nie była gotowa. Ale uznała, że cokolwiek proponuje, warto spróbować. – Dobrze, zróbmy to, cokolwiek proponujesz – powiedziała niepewnie, po czym pocałowała go w usta, jakby chciała zagłuszyć własne wątpliwości. Aleks chwycił jej pierś i pociągnął ją za nią na siebie. – Usiądź na mnie okrakiem. Małgorzata poprawiła się na swoim miejscu, uniosła nogę i obróciła się, siadając przodem na jego udach. Aleks wsunął dłonie pod jej sukienkę, odnajdując jej pośladki, zaczął je ściskać i masować, a jego dotyk był ciepły i pewny. – O to właśnie chodziło. Teraz musimy się pozbyć tego. Za pośladki uniósł jej biodra i zaczął zadzierać sukienkę. Małgorzata zrozumiała jego intencje i uniosła ramiona, ułatwiając mu zadanie. Po chwili została jedynie w szpilkach i przemoczonych, brązowych, koronkowych majteczkach, siedząc na udach Aleksandra. Spojrzała w dół i zobaczyła przed swoim kroczem jego dumnie stojącego penisa, którego żyły pulsowały w rytm bicia serca. Aleks położył dłonie na jej udach, a prawą dłonią podjechał do jej pachwiny, wsuwając palec wskazujący pod materiał bielizny i odciągając go lekko. – Widzę, że założyłaś bieliznę pod kolor butów. Czyżbyś miała nadzieję, że tego wieczoru będę miał przyjemność oglądać cię w samych majtkach i butach? Małgorzata przytaknęła skinieniem głowy, zbyt zawstydzona, by odpowiedzieć. Jej dłonie spoczywały na jego torsie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. – Unieś jeszcze raz biodra – powiedział. Posłusznie wykonała polecenie, a Aleks chwycił materiał jej majtek, przez chwilę drażniąc jej cipkę, poruszając nim z boku na bok. – Co prawda nie będzie to normalny stosunek, ale mam nadzieję, że będzie ci się podobać. Przyłożył swojego twardego kutasa do jej cipki, owinął go materiałem jej majtek, tak że ściśle do niej przylegał. Małgorzata opuściła biodra, ślizgając się po trzonie jego przyrodzenia, aż opadła na jego uda. Zadrżała z przyjemności, jaką dał jej ten kontakt. Jego kutas wciskał się między jej wargi sromowe, napierając na cipkę i drażniąc łechtaczkę, a jej soki ułatwiały płynny ruch. Poruszyła biodrami niezdarnie, próbując przyzwyczaić się do nowych doznań. Aleks, widząc jej niepewne ruchy, położył dłonie na jej biodrach i pomógł jej bujać się powoli do przodu i do tyłu. Gdy Małgorzata odnalazła rytm, przeniósł dłonie na jej pośladki, ugniatając je z pasją. Wpatrywała się w jego oczy, a potem namiętnie go pocałowała, nie przerywając ruchu biodrami. Zatraciła się w tej chwili, a Aleks błądził dłońmi po jej ciele. W końcu owinął ramiona wokół niej, lewą ręką mocno ścisnął jej lewy pośladek, a prawą umieścił między łopatkami przyciągając ją do siebie. Jej dorodne piersi wbiły się w jego klatkę piersiową, a jego kutas jeszcze mocniej przylegał do jej cipki. Przyjemność była tak intensywna, że Małgorzata ledwo mogła ją znieść. Jej biodra przyspieszyły, poruszając się niemal mechanicznie, pocierając przemoczoną cipką po jego twardym kutasie. W końcu przerwała pocałunek, a jej głowa opadła na bok jego szyi, sapiąc intensywnie. Objęła go, jedną dłonią trzymając jego kark, a drugą kurczowo ściskając włosy na jego potylicy, jakby bała się, że zaraz z niego spadnie. Nagle fala przyjemności obmyła jej ciało, a Aleks przycisnął ją do siebie, napierając na jej pośladki, by przedłużyć jej ekstazę. Jej biodra drżały, potęgując rozkosz, a gdy zaczęły się uspokajać, wbiła głowę w jego szyję, ściskając jego włosy mocniej. Mogłaby przysiąc, że straciła przytomność. Chwilę później świadomość wróciła do Małgorzaty, ale zorientowała się, że leży z podkurczonymi nogami, we własnym łóżku. Lewą dłonią trzymała się za łydkę, jej cipką przylegała do jej własnego przedramienia, a prawą ręką ściskała poduszkę, jakby ta była jej niedawnym kochankiem. Gdy dotarło do niej, że wszystko, co przeżyła, było jedynie snem, załkała cicho w poduszkę, wtulając się w nią, jakby chciała zatrzymać choć cień tej iluzji.
1 komentarz
Pumciak
Spokojny rytm tego opowiadania wciąca mnie coraz bardziej a tu ciach i koniec odcinka czekam na dalszy ciąg ,serdecznie pozdrawiam
C10H12N2O
@Pumciak Dziękuję