Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

W blasku sygnetów VI

W blasku sygnetów VIUtwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!
UWAGA! Przestrzegam wrażliwsze osoby przed dość szczegółowym opisem miejsca zbrodni.

     Aleksander spojrzał na siostrę i zdjął dłonie z kierownicy.
     – Poczekajmy na zewnątrz. – Uśmiechnął się lekko. – Rozprostujemy nogi.
     Wysiedli, a zaraz potem przeszli razem na tył samochodu. Aleks oparł się pośladkami o klapę bagażnika i przez chwilę po prostu patrzył na Agatę. Pozwolił sobie na spoglądanie na nią trochę dłuższe niż wypadało: od czarnych szpilek, przez nogi, aż po żakiet i odsłoniętą szyję.
     – Nie gniewaj się – rzucił rozbawionym tonem. – Ale nie będę cię okłamywał. Lubię, kiedy jesteś zazdrosna, równie jak gdy się uśmiechasz gdy masz świadomość, że ktoś tobie zazdrości.
     Agata przewróciła oczami, choć ciepło na policzkach zdradzało więcej, niż chciała.
     – Nie potrafiłabym się na ciebie dłużej gniewać.
     – I bardzo dobrze – odparł Aleks, puszczając jej oczko. Po czym wyprostował się i od razu przeszedł w ton zawodowy:
     – Wracając do zadania, wchodzimy i trzymasz się dwa, trzy kroki za mną. Zanim postawisz krok, patrz, gdzie stawiasz stopę. Do mniejszych pomieszczeń, to jest kuchni czy łazienki nie wchodzisz od razu, czekasz, aż dam ci znak, o ile uznam, że jest tam na co rzucić okiem. Oczywiście ostrzegę cię przed tym co możesz zobaczyć. Ja zrobię zdjęcia, na ich podstawie powstanie mój raport. Jeśli coś mi się ułoży w całość, wyjaśnię ci swoje podejrzenia i przedstawię możliwe alternatywy.
     Agata przytaknęła głową.
     – Jasne.
     Zanim zdążyła dodać coś więcej, na parking podjechał czarny Opel Astra. Z samochodu wysiadła wysoka piękna kobieta o długich ciemno-brązowych włosach, które swobodnie opadały na ramiona. Ponętnym ciele i równie kuszącym spojrzeniu. Uśmiechała się, zmierzając w ich stronę.
     – Czyli już nie muszę do ciebie dzwonić, że jestem? – rzuciła w stronę Aleksa.
Chyba nie.
     Aleks skinął głową, a potem przedstawił sobie obie kobiety:
     – Poznajcie się. Agata, moja asystentka i stażystka, a prywatnie młodsza siostra, która chce iść w moje ślady. Beata, prowadzi grupę dochodzeniowo-śledczą.
     Beata uścisnęła Agacie dłoń, a Agata poczuła, że ten gest ma w sobie coś z rywalizacji, jakby kobieta chciała zaznaczyć, że jej miejsce przy Aleksie również ma znaczenie.  
     – Miałam już okazję się przekonać, jak świetnym człowiekiem jest twój brat. Co najważniejsze, to właśnie on pomógł mi przy rozwodzie. To, że byłam w nieudanym małżeństwie to mało powiedziane, mąż mnie zdradzał i przez parę lat żył na mój koszt, twierdząc, że będzie zajmował się domem. Aleks zdobył niepodważalne dowody, dzięki którym rozwód przebiegł bezproblemowo. Dzięki niemu i Wiktorii, prawniczce, którą polecił, udało się to załatwić w ekspresowym tempie. To zaszczyt i wspaniała okazja móc uczyć się od takiego człowieka jak on. Przyznam szczerze, że nawet trochę ci zazdroszczę.
     Agata poczuła w sercu dumę, gdy słuchała, jak Beata opowiada o rozwodzie. Jej brat nie tylko pomagał ofiarom zbrodni, ale i ludziom, którzy mieli odwagę wyrwać się z koszmarnego małżeństwa. I to właśnie dlatego chciała go naśladować.  
     – Masz już wyrok? – zapytał Aleksander.
     – Tak. Uprawomocnił się jakiś czas temu. Rozwód poszedł błyskawicznie, tylko dwa posiedzenia, eksmitowałam go z mojego mieszkania od razu po uprawomocnieniu wyroku. Wiktoria powiedziała, że przy materiale dowodowym, który zebrałeś to była czysta formalność. Policzyła sobie tylko zwrot za dojazdy.
     – Miło z jej strony. – Aleks uśmiechnął się pod nosem. – Będę musiał się w jakiś sposób jej odwdzięczyć.
     – Teraz to ja powinnam tobie jakoś podziękować – Beata zerknęła na niego z błyskiem w oku. – Tylko najpierw muszę się zastanowić w jak to zrobić. – Delikatnie się uśmiechnęła i przygryzła wargę, by podkreślić dwuznaczność swych słów.
     Aleks roześmiał się krótko.
     – Coś wymyślimy.
     Agata poczuła ukłucie zazdrości, jakby ktoś nieproszony dotknął czegoś, co należy tylko do niej. Zaraz jednak stłumiła to uczucie, udając obojętność. Wiedziała, że póki jest przy Aleksie, Beata nie znajdzie sposobności, by zbliżyć się do niego bardziej.  
     – Dobra nie czas na pogawędki, praca czeka. – powiedział zerkając na siostrę.
     Aleksander odwrócił się i otworzył bagażnik. Sięgnął po zapieczętowane pudełko z rękawiczkami nitrylowymi, odpieczętował je i wyciągnął w kierunku młodszej siostry.
     – Emki powinny na ciebie idealnie pasować. Weź kilka sztuk i schowaj na razie do kieszeni. Na miejscu zbrodni, masz niczego nie dotykać, ale na wszelki wypadek, masz mieć założone rękawiczki.
     Agata posłusznie schowała rękawiczki do żakietu.
     – A ty chcesz, czy masz swoje? – zwrócił się do Beaty.
     Beata, sięgnęła do kieszeni i pokazała, że ma w niej parę sztuk.
     – Jak zawsze przygotowana. – powiedziała uśmiechając się do Aleksa.
     Aleksander odłożył pudełko do bagażnika. Sięgnął po kolejne, wyjął kilka sztuk w innym rozmiarze i wsunął do kieszeni spodni. Następnie rozsunął zamek w podręcznej torbie na ramię, sprawdzając jej zawartość, po czym przerzucił ją przez ramię. Następnie otworzył srebrną walizkę, z której wyciągnął aparat i obiektyw. Przykręcił obiektyw do aparatu, po czym założył pasek aparatu na szyję.
     Agata przyglądała się, jak jej brat sprawnie przygotowuje się do pracy. Uwielbiała tę jego metodyczność i jednocześnie bolało ją, że nie tylko ona to dostrzega.  
     – Jestem gotowy. – Spojrzał na obie kobiety. – Idziemy.
Cała trójka ruszyła w kierunku klatki bloku z wielkiej płyty, gdzie przy otwartych drzwiach stało dwóch policjantów prewencji.
     – Zawiadomienie o przestępstwie złożyła córka ofiary. – Beata mówiła na tyle dyskretnie aby nikt postronny ich nie usłyszał. – Była z nią umówiona, że w padnie na obiad, razem z dziećmi. Jednak po przybyciu nie mogła się dobić do drzwi. Dzwoniła na telefony zarówno swojej matki, jak i swojego brata, który z nią mieszkał, ale bezskutecznie.
     Gdy wchodząc do klatki, mijali policjantów przed nią stojących, Beata wystawiła dłoń, na której jeden z policjantów umieścił klucze. Gdy wchodzili po schodach kontynuowała:
     – Córka ofiary otworzyła drzwi swoim kompletem kluczy, kazała dzieciom poczekać na klatce schodowej, a sama weszła do środka. Gdy znalazła matkę, powiadomiła służby.
     Zatrzymali się na pierwszym piętrze, a Beata skinieniem głowy wskazała na drzwi.
     – To tutaj.
     Cała trójka założyła na dłonie rękawiczki, po czym Beata wręczyła klucze do mieszkania Aleksandrowi.
     – Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, rzucili tylko okiem, po czym  zabezpieczyli wejście i zadzwonili po mnie.
     Aleksander włożył klucz do zamka, przekręcił i uchylił drzwi.
     – Kobieta znajduje się w kuchni. Jej ciało leży na podłodze sporo dookoła krwi i nie zauważyłam narzędzia zbrodni. Uznałam, że to sprawa dla ciebie.
     Gdy cała trójka znalazła się w środku, Agata zamknęła drzwi.
     Aleksander uniósł aparat i wykonał pierwsze zdjęcia przedpokoju. Migawka błysnęła cicho, rozpraszając mrok pomieszczenia.
     – Co ty właściwie robisz? – spytała Agata, marszcząc brwi.
     – Lubię mieć udokumentowane całe mieszkanie, nie tylko miejsce, w którym znaleziono ciało – odpowiedział spokojnie. – To daje szerszy obraz. Widać wtedy, jakimi ludźmi byli domownicy, w jakim świecie żyli.
     Agata kiwnęła głową, choć wciąż wydawało jej się to trochę dziwne. Ona wolałaby od razu wejść do kuchni i dowiedzieć się, co tam zaszło. Ale wiedziała, że Aleks zawsze działa według własnego rytmu – metodycznego, cierpliwego.
     Przeszli do salonu. Aleks robił kolejne zdjęcia, co chwilę przystając, by ująć detale. Agata obserwowała go w milczeniu, aż w końcu odezwał się sam:
     – Jeżeli mamy do czynienia z zabójstwem w domu, najczęściej sprawcami są najbliżsi. Bywa nawet, że to oni sami zgłaszają zbrodnię. Liczą, że tym samym odsuną od siebie podejrzenia.
     Agata poczuła dreszcz, choć starała się tego nie okazać.
     – Chcesz powiedzieć, że córka mogła…? – zawahała się.
     – Nie twierdzę, że tak było – poprawił ją Aleksander. – Ale musimy brać pod uwagę każdą możliwość. Córka mogła to zrobić wcześniej, a później obecność dzieci miała dać jej alibi. Albo… – wzruszył ramionami – mogła działać, gdy dzieci czekały już na korytarzu.
     Agata nie chciała tego słuchać, ale rozumiała – dla niego to nie były oskarżenia, tylko rozważanie wariantów.
     Wyszli z salonu i znaleźli się w mniejszym pokoju. Aleks wszedł pierwszy i od razu uniósł aparat.
     – Pokój syna – rzucił krótko, jakby sam do siebie.
     Agata i Beata podeszły bliżej. Wnętrze wydawało się ciasne, ale uporządkowane: wersalka i szafka po jednej stronie, regał, biurko i komody po drugiej. To, co przykuło uwagę, to kilka szklanych zbiorników.
     Agata zatrzymała się w progu. Zmarszczyła nos – nie widziała wyraźnie, co znajdowało się w terrariach, ale sama ich obecność wywołała w niej dziwne uczucie niepokoju. Wiedziała, że w takich pojemnikach rzadko trzyma się coś przyjemnego. Zadrżała na myśl, że gdzieś w środku mogły czaić się pająki albo węże.
     – Jest też możliwość, że to on stał za zabójstwem – powiedział Aleks, fotografując raz po raz.
     – W końcu mieszkał z nią pod jednym dachem – dodała Beata rzeczowo.
     Agata skinęła głową, choć nie potrafiła wyobrazić sobie, by ktoś mógł zabić własną matkę.
     – Mogli się nie dogadywać – kontynuował Aleks. – I w końcu mógł pęknąć. Ale szczerze? Bardziej pasuje mi to na wypadek.
     Agata spojrzała na niego zdziwiona.
     – Dlaczego?
     – Kuchnie w blokach są klaustrofobiczne – wyjaśnił. – małe ciasne, wystarczy ostry nóż i chwila nieuwagi. Jedna osoba coś kroi, druga podchodzi zbyt blisko, wystraszy ta pierwszą… i tragedia gotowa.
     Agata słuchała z zapartym tchem. Dla niej wszystko brzmiało jak teoria wyjęta z filmu kryminalnego, ale w głosie brata było coś tak rzeczowego, że wierzyła mu bez zastrzeżeń. Był w tym wszystkim spokojny, pewny siebie, a ona czuła się przy nim bezpiecznie.
     Aleks odłożył aparat na chwilę, by zerknąć w notatnik.
     – Dobra, wychodzimy. Teraz sam zajrzę do kuchni.
     Agata i Beata zrobiły krok w tył, przepuszczając go w drzwiach.
     – Jeżeli sprawcą był syn, to naprawdę bardziej prawdopodobny jest wypadek – dodał jeszcze, przechodząc obok nich. – Mało która starsza kobieta zgodziłaby się, mieszkać pod jednym dachem z kilkoma ptasznikami i sporym wężem. To znaczy, że musieli się jakoś dogadywać.
     Agata odprowadziła go wzrokiem, czując dziwną mieszankę ulgi i niepokoju. Nasłuchiwała uważnie, kiedy Aleksander zniknął w kuchni. Najpierw dotarł do niej charakterystyczny trzask migawki, krótki, suchy dźwięk, który rozdarł ciszę mieszkania. Zaraz potem usłyszała zgrzyt metalowego suwaka, dobrze znała ten odgłos, nie raz słyszała, jak brat zapinał i rozpinał swoją torbę. Następnie na tle kuchennej akustyki wybrzmiało ustawianie czegoś na blacie i lekkie stuknięcia o płytki podłogi. Agata nie miała wątpliwości: Aleks rozstawiał skalówki i znaczniki kryminalistyczne.
     – Tak jak podejrzewałem – odezwał się nagle z kuchni, a zaraz potem ponownie trzaskała migawka aparatu.
     Agata poczuła, jak jej serce przyspiesza.
     – Możecie wchodzić. Zaraz po prawej, przy lodówce, leżą zwłoki w kałuży krwi – powiedział Aleks donośnym głosem.
     Beata spojrzała na Agatę i skinęła głową, jakby chciała dodać jej odwagi.
     – Idź pierwsza. To ty się tutaj uczysz.
     Agata przełknęła ślinę, czuła, że nogi ma cięższe niż zwykle. Z wahaniem, ale posłusznie ruszyła w stronę kuchni. Już od progu uderzył ją metaliczny, ostry zapach, z nieprzyjemną nutą goryczy, której nie potrafiła pomylić z niczym innym. To była krew, wymieszana z żółcią.
     Weszła głębiej. Kuchnia była jasna, nowoczesna, świeżo po remoncie. Zlew i kuchenka znajdowały się po prawej stronie, a blat w kształcie litery „U” oplatał wnętrze, biegnąc wzdłuż ścian i pod oknem, aż na lewą stronę pomieszczenia. Nad nimi po prawej stronie i na ścianie z oknem wisiały szafki, które dodawały klaustrofobicznego wrażenia, jakby całe wnętrze było nieco za ciasne.
     Pod tymi szafkami, przy oknie, stał Aleks, oparty o blat. Jego obecność wprowadzała w to miejsce spokój i pewność, choć kontrastowała z tym, co rozgrywało się na podłodze.
     Agata odważyła się spojrzeć w prawo. W rogu stała lodówka, a obok niej… ciało kobiety. Leżała nieruchomo w szerokiej, brunatniejącej plamie krwi, jakby nagle ktoś brutalnie wyrwał ją z codzienności. Na blacie porozstawiane przybory kuchenne wyglądały tak zwyczajnie, że kontrast ze zwłokami był wręcz surrealistyczny.
     Agata poczuła ścisk w żołądku. Była przekonana, że widok martwego ciała złamie jej nerwy, że poczuje zawroty głowy albo mdłości. A jednak… nie było aż tak źle. Strach ustąpił miejsca chłodnej ciekawości. Uświadomiła sobie, że jej wyobrażenia były gorsze niż rzeczywistość.
     Podniosła wzrok i spojrzała na brata. Nie odezwała się, ale w jej oczach pojawiło się niemal nieme pytanie. Chciała, by wyjaśnił, rozwiał wszelkie wątpliwości.
     – Rozumiem, że mogę zaczynać? – zapytał Aleksander tonem, w którym Agata dosłyszała pewność i swobodę, jakby przez całe życie przygotowywał się do roli mentora.
Beata skinęła głową, a Agata powtórzyła ten gest, choć serce biło jej szybciej niż zwykle.
     – Pierwsze, co rzuca się w oczy po wejściu do kuchni, to zwłoki kobiety. – podjął Aleks – ale żeby pojąć kontekst tego, co się tutaj wydarzyło, trzeba je na chwilę zignorować i przyjrzeć się otoczeniu.
     Agata od razu rozejrzała się po kuchni, starając się, by brzmiało to naturalnie, a nie jak pospieszne wykonywanie polecenia. Znaczniki ustawione przez brata przyciągały jej wzrok jak drogowskazy, sugerując, gdzie warto spojrzeć. Blat wydawał się zwyczajny, ale to, co na nim leżało, opowiadało już jakąś historię: kilka obranych cebul, jedna w połowie posiekana, deska do krojenia, a noża brak. W rogu, pod oknem, dostrzegła urządzenie, którego kształt od razu zdradzał przeznaczenie, był to jakiś rodzaj zaawansowanej ostrzałki do noży.
     – Trochę oszukujesz – usłyszała nagle głos Aleksandra.
Uświadomiła sobie, że rzeczywiście wodziła wzrokiem od znacznika do znacznika, jakby to one rozwiązywały zagadkę. Poczuła, jak policzki lekko jej płoną, ale nie uciekła spojrzeniem.
     – Ktoś komuś przerwał w przygotowaniu posiłku – powiedziała cicho, a jednak na tyle pewnie, by słowa wybrzmiały.
     Ku jej zaskoczeniu, Aleksander uśmiechnął się z aprobatą. Ta reakcja dodała jej odwagi.
     – Najpewniej syn ofiary przygotowywał posiłek, po wcześniejszym naostrzeniu noży – dodała szybko, zanim niepewność zdążyła podciąć jej głos.
     Aleksander uniósł brew.
     – Dlaczego tak uważasz? – spytał, a jego ton brzmiał bardziej zachęcająco niż krytycznie.
     Agata spojrzała na ostrzałkę i odparła bez większego namysłu:
     – Ostrzenie noży to zazwyczaj zadanie dla mężczyzn. Jeżeli kobiety już się tego podejmują, to raczej nie przy użyciu tak skomplikowanych urządzeń.
     Wypowiadając te słowa, poczuła lekki dreszcz ekscytacji. Czy to możliwe, że faktycznie udało jej się trafić w sedno?
     Aleksander milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się, czy dodać coś od siebie. Ten moment ciszy podziałał na Agatę jak impuls. Postanowiła spróbować jeszcze raz.
     – Jeżeli weźmiemy pod uwagę ułożenie zwłok… – zaczęła, a głos zadrżał jej lekko, choć mówiła coraz pewniej – to wygląda to tak, jakby ofiara go wystraszyła. Syn krojący cebulę obrócił się nagle i przypadkiem dźgnął matkę w brzuch. Potem ona osunęła się do tyłu, na lodówkę.
     Zamilkła, czując jak serce podskoczyło jej do gardła. To była jej pierwsza prawdziwa hipoteza, wypowiedziana wprost przy bracie i Beacie.
     Aleksander skinął lekko głową, a w jego oczach dostrzegła cień uznania.
     – Zgadza się – powiedział Aleks spokojnie, patrząc na siostrę. – Ale nie do końca. Teraz przedstawię ci, jak moim zdaniem wyglądał przebieg zdarzeń.
     Agata wstrzymała oddech. Czuła dumę, że trafiła w główny punkt, a jednocześnie niepokój. Wiedziała, że brat zaraz odkryje przed nimi cały wachlarz szczegółów, na które ona nawet nie zwróciła uwagi.
     – Syn ofiary miał przygotować na dzisiaj obiad. – Aleksander mówił rzeczowo, z nutą lekkiego wykładu. – Nieistotne, czy z własnej inicjatywy, czy został o to poproszony. A jeśli jesteście ciekawe i nie poczujecie się zbyt obrzydzone, to miał to być gulasz wieprzowo-wołowy z kluskami śląskimi i buraczkami, zapewne zasmażanymi.
     Agata otworzyła szeroko oczy.
     – Skąd…? – urwała, nie dowierzając.
     Aleks uśmiechnął się pod nosem.
     – Na suszarce jest talerz z mięsem – kawałki wieprzowiny i wołowiny, nadające się wyłącznie do gulaszu. Do tego cebula, którą już zaczął kroić i masz bazę dania. Kluski śląskie są pewnie w lodówce albo zamrażarce. W innym przypadku ziemniaki byłyby już obrane albo kasza przygotowana. A buraczki? – wskazał ręką blat przy kuchence. – Słoik stoi w gotowości. Najpewniej miały trafić na patelnię pod koniec przygotowywania posiłku. – Westchnął teatralnie. – Aż zgłodniałem.
     Agata parsknęła krótkim, nerwowym śmiechem. Czuła, jak duma rozlewa się w jej piersi. Beata pochyliła się ku niej i szepnęła do ucha:
     – Nie bez powodu twój brat uchodzi za najlepszego od trudnych spraw. Normalnym śledczym tygodnie zajęłoby analizowanie miejsca zbrodni.
     Agata poczuła, jak serce zaczyna jej bić mocniej z podziwu i z radości.
     – Dobra, dobra, nie musisz mi słodzić – uciął Aleks żartobliwie, ale uśmiech zdradzał, że słowa Beaty sprawiły mu przyjemność. – Wracając do meritum.
     Wskazał ostrzałkę w rogu.
     – Syn najpierw pokroił mięso, z przerwą, by naostrzyć nóż. Kamienie są jeszcze wilgotne. Oczywiście nie przestrzegał żadnych zasad bezpieczeństwa, słuchał muzyki w słuchawkach bezprzewodowych.
     Agata już miała zapytać, skąd to przypuszczenie, ale Aleksander uprzedził ją ruchem ręki.
     – Słuchawki leżą roztrzaskane, tu, za moimi nogami, we wnęce – wskazał na podłogę, gdzie rzeczywiście widniały, czarne fragmenty plastiku, które wcześniej były słuchawkami.
     Zrobił krótką pauzę, by obie mogły spojrzeć.
     – Gdy mięso było już odłożone na suszarce, chłopak zajął się cebulą. Wtedy matka coś od niego chciała. – Aleksander mówił spokojnie, jakby odtwarzał nagrany film. – Mogła to być błahostka: że cebuli jest za dużo, albo żeby nie zapomniał o czymś innym. Ale ponieważ miał na głowie słuchawki, nie dosłyszał. Matka musiała go dotknąć w ramię.
     Agata przełknęła ślinę, jakby sama nagle znalazła się na miejscu chłopaka.
     – Wystraszony obrócił się gwałtownie. Nóż trzymany w dłoni uderzył w brzuch kobiety. Trafił w wątrobę – świadczy o tym charakterystyczny, gorzkawy zapach. Przy okazji uszkodził żyłę wrotną. Stąd tyle krwi.
     Agata zacisnęła palce na ramieniu Beaty. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo intensywnie pachniała cała kuchnia, mieszanką metalu i kwasu.
     – Cofnął ostrze, a matka osunęła się pod kątem na lodówkę i uderzyła głową o ścianę. – Aleks wskazał dłonią na płytki na ścianie obok lodówki. – Plama krwi tam, widzicie?
     Obie kobiety dopiero teraz dostrzegły brunatną plamę na płytkach.
     – Syn, w panice, odłożył nóż na blat. – Aleks pochylił się nad śladem. – Plama w kształcie grotu ostrza to potwierdza. Zrzucił słuchawki z głowy, padł na kolana i próbował dłonią powstrzymać krwotok. Ale gdy zorientował się, że jego matka jest nieprzytomna, zrezygnował. Chciał wstać podpierając się dłonią. Ten rozmazany ślad to odcisk jego dłoni, gdy wstawał. Widać, że mu się uślizgnęła.
     Agata podeszła bliżej. Dotąd nie zauważyła tej plamy, wydawała się zwykłym zabrudzeniem.
     – Potem… – Aleks mówił dalej, jakby sam widział chłopaka. – Może chwilę stał, zastanawiał się, co się właśnie stało. W końcu umył ręce w zlewie, a może i ostrze noża. Zobaczcie – tu – wskazał wnętrze zlewu. – Te drobne kropelki krwi na pewno nie pochodzą z mięsa.
     Zapadła chwila ciszy. Nawet Beata, zwykle pewna siebie, wyglądała na przytłoczoną ilością szczegółów.
     – Odcisków palców nie zbierasz? – zapytała po chwili.
     Aleksander uśmiechnął się półgębkiem.
     – W kuchni są odciski wszystkich domowników. Ale mam coś lepszego: cztery palce sprawcy i niepełny odcisk kciuka, z plamy krwi na podłodze.
     Odwrócił się do kobiet.
     – Dobra, dziewczyny, wychodzimy. Czuję, że czeka nas jeszcze jedna niespodzianka.
     Agata poczuła dreszcz. Nie wiedziała, co dokładnie brat miał na myśli, ale była pewna jednego, że to dopiero początek czegoś większego.
     Obie kobiety opuściły kuchnie i przeszły do przedpokoju, Aleksander zaś stanął w zaułku przedpokoju, gdzie tuż obok wejścia do kuchni były drzwi do toalety i drzwi do łazienki.
     – Skoro, dobrze rozczytałem reakcję syna na ten osobliwy wypadek, nie zdziwiłbym się jakby zabrał ze sobą nóż, tylko po to, by odebrać sobie nim życie.
Otworzył drzwi do toalety, wykonał kilka zdjęć jej wnętrza po czym je zamknął.
     – Jeżeli ktoś chce popełnić samobójstwo, przez podcięcie sobie żył i ma pojęcie jak to zrobić,  zazwyczaj wybiera w tym celu wannę. – powiedział spokojnie Aleks trzymając dłoń na klamce od łazienki.
Otworzył drzwi i zaczął robić zdjęcia wnętrza.
     – Tak było i tym razem.
     Agata wraz z Beatą nieśmiało zajrzały przez otwarte drzwi, gdy Aleks rozstawiał kolejne znaczniki we wnętrzu łazienki i zaczął wykonywać kolejne zdjęcia.
     – Ciąg dalszy historii wygląda w taki sposób, że syn ofiary uznał, iż nie może dalej żyć z matką na sumieniu, nawet zabitą przez nieszczęśliwe zrządzenie losu... Ochłonął nieco, aby uspokoić emocje, poszedł do swojego pokoju, napisał list pożegnalny, który zostawił na pralce. Rozebrał się do bielizny, napełnił wannę gorącą wodą, nałykał się leków przeciwbólowych i nasennych, po czym ponacinał swe przedramiona.
     Aleksander zdjął rękawiczki jednorazowe i schował je do lewej kieszeni spodni.
     Agata za Aleksandrem mogła dostrzec blade zwłoki w wannie, zanurzone w wodzie zabarwione w kolorze bladego różu.
     Aleksander rozpiął guziki mankietów i zakasał rękawy, lewą ręką przytrzymał aparat, a drugą zanurzył w wodzie. Wyjął z wanny korek, po czym woda zaczęła spływać do kanalizacji, odsłaniając zwłoki. Aleksander nie marnował czasu na bezczynne czekanie i gapienie się jak wody ubywa w wannie. Odkręcił wodę w umywalce i zaczął myć ręce, niemalże po same łokcie. Dokładnie osuszył dłonie ręcznikiem, po czym z prawej kieszeni wydobył kolejną parę rękawiczek jednorazowych i wciągnął je na dłonie. Chwycił aparat w dłonie i wykonał kilkanaście zdjęć zwłok pod różnymi kątami.
     – Przyznam, że gość znał się na rzeczy, zapewne dłużyło mu się w tej wannie i jak zaczął powoli odpływać, przeciął obie tętnice udowe. – dodał Aleksander, po czym z torby wyciągnął dwa większe woreczki strunowe na dowody i umieścił je na pralce.
Najpierw delikatnie rozchylił złożony list pożegnalny, wykonał kilka zdjęć jego treści, po czym ujął go delikatnie za róg i umieścił w woreczku. Agata zastanawiała się po co sięgnął po kolejny większy worek strunowy, skoro do zabezpieczenia pozostały niewielkie opakowania po lekach. Aleksander nagle sięgnął miedzy nogi denata i z dna wanny ostrożnie uniósł nóż kuchenny.
     – Nie ma co z niego zbierać odcisków palców. Przeleżał kilka godzin w wodzie. wątpię aby na drewnianej rękojeści zachowały się jakieś odciski palców.
Umieścił narzędzie w worku na dowody. Zebrał z pralki list i wręczył go wraz z zabezpieczonym nożem Beacie, wychodząc z łazienki.
     – To tyle. Jak chcecie, możecie rzucić okiem na denata.
     Agata, zaciekawiona weszła do łazienki. mężczyzna w wannie wyglądał jakby spał. Jego ciało wyglądało niemal jak wyrzeźbione z wosku. Makabrycznym widokiem były głębokie brunatne bruzdy wzdłuż wewnętrznej strony obu przedramion, oraz na wewnętrznej stronie obu ud.
     – Ciało ma blady odcień, gdyż przez podcięcie żył w gorącej wodzie dość efektywnie się wykrwawił, przez co ciało nie uzyskało blado-sinego koloru. Przez to też plamy opadowe też są dość wyblakłe. – Aleks opowiadał, gdy jego młodsza siostra uważnie obserwowała ciało.
     – Skąd wiesz, że woda była gorąca? – zapytała zaciekawiona Agata
     – Co prawda nie jest w łazience już parno po takim czasie, ale da się wyczuć zapach wilgoci, unoszący się w powietrzu, do tego na lustrze i szafkach da się jeszcze zauważyć świeże zacieki i miejscami widać krople wody.
     Agata zerknęła jeszcze na ubrania denata złożone starannie na pralce, na koszu na bieliznę zobaczyła opakowania po lekach. Widok nie był tak przerażający jakby mogła się na początku spodziewać. Zastanawiała się czy stoicki spokój brata i profesjonalne podejście do sprawy nie miał też na nią wpływu. W końcu wyszła z łazienki robiąc miejsce Beacie.
     – Zastanawia mnie tylko jedno. – zaczęła
     – Mianowicie?
     – Dlaczego ma na sobie bokserki? Przecież normalne jest, że z wanny korzysta się bez bielizny. – zapytała
     – To w przypadku samobójców całkowicie normalne, choć nieco dziwne. – przybrał rzeczowy ton. – Ludzie nie wstydzą się popełnić samobójstwa, nie przejmują się jak będzie wyglądało ich ciało po śmierci. Ale nie chcą aby osoby postronne które ich znajdą, szczególnie jeżeli są to osoby bliskie lub znajome, oglądały ich genitalia.
     – W sumie ma to sens. – Agata też nie chciałaby, aby w razie jej śmierci, ktoś oglądał jej narządy płciowe.
     Beata wyszła z łazienki po jej dokładnym obejrzeniu.
     – Skończyliśmy i wzywamy ludzi aby ogarnęli ten bałagan?
     – Niekoniecznie, masz numer do córki denatki?
     – Tak.
     – Zadzwoń do niej i zapytaj się jej czy podjedzie tutaj czy my mamy podjechać do niej, aby zadać parę pytań.
     – Ok – odpowiedziała Beata i udała się do salonu aby wykonać telefon.  
     – Czy przypadkiem nie wykluczyłeś jej udziału w tym wszystkim? – zapytała zdziwiona Agata
     – Co prawda wątpię, aby była w stanie zamordować swoją matkę a potem swego brata i upozorować to wszystko. Szczególnie, że ciało mężczyzny waży na oko dziewięćdziesiąt kilogramów. Ale warto się upewnić. Jedyne co chcę zrobić, to wypytać o relacje rodzinne i zrobić zdjęcia jej przedramion oraz szyi oraz grzbietu. W razie jakby się odbyła tutaj jakaś walka o życie, to w tych miejscach byłaby podrapana. – powiedział, jakby to było oczywiste.  
     – Ale czy jest to konieczne? Dziś znalazła ciało matki, chcesz ją jeszcze traumatyzować wypytując o wszystko?
     – Wiesz co ci powiem? – powiedział szeptem – Zostałem tutaj wezwany tylko dlatego, że nikt nie wpadł na to aby zajrzeć do łazienki. Wezwani policjanci zobaczyli trupa w kuchni i się wystraszyli. Gdyby Beata zajrzała do łazienki, wezwałaby śledczych od siebie, a nie dzwoniła po mnie. Co prawda zajęłoby im trochę nim poskładaliby wszystko do kupy, ale doszliby do tych samych wniosków co ja. Przesłuchując córkę denatki zwyczajnie domykam sprawę do końca. Zrobi to wrażenie zarówno na Beacie, jej przełożonych i nie będę musiał marnować czasu na jeżdżenie między miastami w tę i z powrotem, aby na raty robić to co mogę zrobić od razu.
     – W sumie masz rację. – przyznała
     – Za pół godziny przyjedzie. – oznajmiła Beata z salonu.
     – W tym czasie pozbieram swoje rzeczy i zaniosę je do samochodu. – oznajmił Aleksander i udał się do kuchni.

***

     Wieczór powoli zapadał, a światła latarni migały w równych odstępach po obu stronach drogi. Samochód Aleksandra sunął gładko, wnętrze wypełniał jednostajny szum silnika i ciche brzęczenie radia, ustawionego na niemal niesłyszalny poziom. Agata siedziała obok brata i spoglądała na niego ukradkiem, w półmroku rozświetlonym jedynie zielonkawym światłem deski rozdzielczej.
     Czuła, jak rozlewa się w niej coś na kształt dumy i podziwu. Jeszcze kilka godzin temu miała wrażenie, że śledztwo ją przerasta, że widok krwi i zwłok będzie jej towarzyszył długo w koszmarach. Tymczasem Aleks potrafił prowadzić sprawę z chłodnym profesjonalizmem, a jednocześnie, co zdumiało ją jeszcze bardziej, z wyczuwalną empatią wobec bliskich ofiary.
     W myślach wróciła do tamtej rozmowy w mieszkaniu, gdy brat rozmawiał z córką denatki. Zadawał jej pytania rzeczowo, ale spokojnie: o to, jak wyglądały relacje matki z synem, jak ona sama dogadywała się z matką, a jak z bratem. Dziewczyna, początkowo spięta i nieufna, z każdą chwilą zaczynała mówić coraz swobodniej.
     Agata przypomniała sobie jej słowa. Jej matka była już od dwunastu lat po rozwodzie, rozsądna i wyrozumiała. Z synem dogadywała się świetnie, żyli razem, wspierali się nawzajem. Brat bywał w związkach, ale nie szukał desperacko miłości. Spotykał się z kobietami, a gdy odkrywał coś, co nie pasowało do jego obrazu partnerki, potrafił po prostu zakończyć znajomość. W tamtej chwili Agata miała wrażenie, że Aleks wydobywa z dziewczyny istotne informacje nie tylko o faktach, ale i o więziach, które łączyły rodzinę.
     Potem brat zmienił ton na jeszcze spokojniejszy, niemal opiekuńczy, gdy wspomniał o terrarium z pytonem królewskim. Wytłumaczył dziewczynie, że taki gatunek wymaga rejestracji w starostwie powiatowym i że w przypadku śmierci właściciela spadkobierca musi zgłosić się do urzędu i przejąć hodowlę. Inaczej urzędnicy sami się tym zajmą. Zalecił, aby odnalazła dwa dokumenty, potwierdzający legalne pochodzenie węża oraz dowód rejestracji hodowli. Agata pamiętała, jak dodał jeszcze, że pająki to już inna sprawa, nie trzeba ich rejestrować, można je sprzedać albo komuś oddać.
     Dziewczyna słuchała uważnie, a Agata odniosła wrażenie, że czuła wdzięczność za to, że ktoś wyjaśnia jej tak praktyczne kwestie, w chwili, gdy chaos i rozpacz mogły całkowicie ją przytłoczyć.
     Na koniec rozmowy Aleks poprosił jeszcze, aby pozwoliła mu sfotografować swoje przedramiona, szyję i barki. Wyjaśnił od razu, że chodzi tylko o formalność, o wykluczenie wszelkich podejrzeń. Zrobił to w taki sposób, że dziewczyna ani przez moment nie poczuła się oskarżona.
     Agata westchnęła cicho, odrywając wzrok od brata i spoglądając w ciemność za oknem. Wciąż miała przed oczami tamtą scenę. Czuła dumę, ale też pewien rodzaj wzruszenia. Z jednej strony Aleks potrafił być bezlitosny w analizie faktów, z drugiej, miał w sobie dość ciepła i wyrozumiałości, by zyskać zaufanie ludzi, którzy nagle znaleźli się w samym środku tragedii.
     Agata już miała się odezwać, gdy Aleksander niespodziewanie przerwał ciszę:
     – Nie tylko ty oszukiwałaś, gdy odpytywałem cię podczas śledztwa.
     Słowa te spadły na nią jak kamień. Od razu wiedziała, do czego pije. Wspomnienie jej wzroku błądzącego po żółtych znacznikach, które brat rozłożył w kuchni, wróciło z całą wyrazistością. Pomyślała, że nadal ma w sobie coś z tej uczennicy, która spogląda w zeszyt kolegi zamiast zdać się na własne umiejętności.
     Nie zdążyła odpowiedzieć, bo Aleksander ciągnął dalej:
     – Dzisiejszej nocy miałem bardzo dziwny sen.
     Agata poczuła, że serce bije jej szybciej. Brzmiał tak poważnie, jakby chciał jej się zwierzyć z czegoś, co go trapiło.
     – Słyszałem w nim głosy dwóch młodych kobiet – mówił – które obiecały, że jeśli obiecam zajrzeć do sklepu o dziwnie, wręcz magicznie wyglądającej witrynie, zamiast kolejny raz go ignorować, pozwolą mi dokładnie zapamiętać dzisiejszy sen. Zgodziłem się, cóż miałem do stracenia.
     Zmarszczyła lekko brwi. Sklep o magicznej witrynie? To brzmiało jak coś z dziecięcej bajki, a jednak ton Aleksandra był zbyt rzeczowy, by go lekceważyć.
     Zerknęła na niego kątem oka, ale brat właśnie spojrzał na nią w lusterko wsteczne, jakby chciał się upewnić, że go uważnie słucha.
     – Po tym jak wyraziłem zgodę – podjął – pojawiła się przede mną dziewczyna. Mała, drobna, atrakcyjna. Ubrana w szkolny mundurek. Przedstawiła się jako Diana.
     Agata poczuła lekkie ukłucie niepewności. Historia brzmiała coraz dziwniej, ale nie potrafiła oderwać od niego wzroku.
     – Wydawała się zwykłym, rezolutnym dziewczęciem. Powiedziała, że dostała zadanie, by przeprowadzić mnie przez krainę snów i pokazać wydarzenia, które mają nastąpić – ciągnął. – Chwyciła mnie za rękę i prowadziła przez drzwi… kilka drzwi. Wyglądało to tak, jakbyśmy przechodzili pomiędzy snami innych, obcych ludzi.
     Agata poczuła, że coś ściska ją w żołądku. Brat opowiadał to z taką pewnością, że trudno było traktować jego słowa jak zwykły żart.
     – W końcu dotarliśmy do lśniących drzwi, obrysowanych światłem. Nad nimi znajdowały się złote zegary. – Aleksander zwolnił nieco, jakby sam chciał lepiej dobrać słowa. – Jeden cofał się powoli wstecz. Drugi chodził normalnie. Trzeci pędził do przodu.
     Agata miała wrażenie, że opis tych zegarów ma w sobie jakąś ukrytą symbolikę, choć nie potrafiła jej odczytać.
     – Diana wyjaśniła, że odwiedzimy niedaleką przyszłość – mówił dalej. – Ale nie moją. Gdy spytałem, dlaczego, odpowiedziała tylko, że takie dostała zadanie.
     Aleksander zamilkł na moment, a potem dodał:
     – Po przekroczeniu tych drzwi… znaleźliśmy się w mieszkaniu, które dziś badaliśmy. Widziałem wszystkie wydarzenia, które później odtwarzałem ze śladów.
     Agata parsknęła cichym śmiechem, choć bardziej z nerwów niż rozbawienia. To było zbyt niewiarygodne.
     – Wyobraź sobie mój szok – podjął, ignorując jej reakcję – kiedy wszedłem do tego mieszkania naprawdę i uświadomiłem sobie, że byłem w nim już w nocy. We śnie.
     Agata przełknęła ślinę. Nie wiedziała, co powiedzieć.
     – Przez chwilę myślałem, że to po prostu mój mózg, zżerany przez raka, płata mi figle. – Jego głos nie brzmiał ani gorzko, ani dramatycznie. Raczej spokojnie, jakby mówił o czymś, co przyjął do wiadomości. – Z początku sądziłem, że może to jakieś wypaczone deja vu.
     – Jest to możliwe? – spytała ostrożnie, bo musiała coś powiedzieć.
     – Przy tych nowotworach, które mam… nie jest to raczej nic nadzwyczajnego. – odparł. – Ale w przedpokoju, kiedy robiłem zdjęcia, porównywałem obraz ze snu z tym, co widziałem. Wszystko się zgadzało. A w kuchni… – zawiesił głos. – W kuchni było jeszcze gorzej. Wszystko – układ mebli, każdy przedmiot – odpowiadało temu, co widziałem we śnie.
     Agata poczuła dreszcz na karku. Zadała pytanie, którego sama się bała:
     – Chcesz przez to powiedzieć, że w snach byłeś naocznym świadkiem wszystkiego, co wydarzyło się na miejscu zbrodni?
     Aleksander skinął głową.
     – Zgadza się. I wszystkie ślady tylko to potwierdziły. Co dziwne, nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło.
     Agata zacisnęła dłonie na kolanach. Brat brzmiał zbyt przekonująco, by odrzucić to jako chorobliwą fantazję.
     – Co zamierzasz teraz zrobić? – spytała cicho.
     Aleksander uśmiechnął się nieznacznie, w charakterystyczny dla siebie sposób, który zawsze sugerował, że wie więcej, niż zdradza.
     – Sporządzę raport – powiedział. – I będę wypatrywał sklepu o dziwnej, magicznej witrynie. Trzeba w końcu dotrzymać umowy.
     Agata odwróciła wzrok ku ciemnemu poboczu. Drzewa przemykały jedno za drugim, rozmazane w świetle reflektorów, a ona czuła, jak narasta w niej dziwne napięcie. Słowa Aleksandra brzmiały jak senne majaki, a jednak ich powaga nie pozwalała ich zlekceważyć.
     Spojrzała na odbicie brata w lusterku. Był spokojny, może nawet zbyt spokojny. Tak, jakby naprawdę przyjął do wiadomości coś, czego nie sposób pojąć.
     Agata poczuła, że w jej głowie walczą dwie siły: chłodna logika, każe jej uznać sen Aleksandra za wytwór chorego mózgu i cichy podszept, który mówił jej, że Aleksander dotknął czegoś, co wykracza poza racjonalne wyjaśnienia.
     Westchnęła bezgłośnie.
„Sporządzi raport” – pomyślała. Tak, to brzmiało jak on. Zawsze przywiązany do procedur, nawet gdy rzeczywistość wymyka się spod kontroli.
     Ale gdzieś głęboko, nie chciała się przyznać nawet przed sobą, że jego słowa zostawiły w niej ślad i że teraz sama będzie wypatrywać sklepu o dziwnej, magicznej witrynie.
     Agata jeszcze chwilę milczała, zmagając się z własnymi myślami. W końcu przełamała się i odezwała cicho, ale stanowczo:
     – Aleks… obiecaj mi jedno. Jeśli jeszcze coś takiego się wydarzy… jeśli będziesz miał kolejne sny albo jakieś… zwidy na jawie... mów mi o tym od razu.
     Przez moment w samochodzie panowała cisza, którą wypełniał tylko szum silnika i jednostajny stuk kół o asfalt. Potem Aleksander przeniósł na nią spojrzenie w lusterku. Na jego ustach pojawił się lekki, pogodny uśmiech.
     – Właśnie między innymi do tego jesteś mi potrzebna – odparł z takim spokojem, że Agata sama nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy martwić.

C10H12N2O

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i fantasy, użyła 6611 słów i 38795 znaków, zaktualizowała 8 wrz o 13:10. Tagi: #Detektyw #brat #siostra #zazdrość

1 komentarz

 
  • Użytkownik Pumciak

    Pisze pani to opowiadanie w bardzo spokojnym łagodnym tonie bardzo ale to bardzo wciąga tak troszke niepokojąco

    20 godz. temu

  • Użytkownik C10H12N2O

    @Pumciak Dlaczego niepokojąco? To z zamysłu jest seria opowiadań tworzących większą całość. Akcja musi się powoli rozkręcać, czasami zaskakiwać, itd. W innym przypadku gdyby grubsze akcje działy się od samego początku, a tępo byłoby nie tyle co nierówne, a wręcz chaotyczne, całość byłaby moim zdaniem wręcz odpychająca.

    20 godz. temu

  • Użytkownik Pumciak

    @C10H12N2O  zgadzam się z tym że akcja ma sie powoli rozkręcać ale dawkowanie emocji jest bardzo spokojne i właśnie to nakręca taki lekki niepokój

    19 godz. temu