Salon był pogrążony w półmroku, rozświetlany jedynie ciepłym światłem stojącej w rogu lampy. Na ekranie telewizora przesuwały się obrazy kolejnego odcinka serialu, który od dawna nie potrafił już przykuć jej uwagi. Małgorzata trzymała w dłoniach kubek z herbatą, lecz napój dawno wystygł, piła go bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. W domu panowała cisza. Jej szwagra, Piotra, nie było, znów gdzieś utknął przy sprawie, a Agata długo nie wracała od Aleksandra. Puste pomieszczenia zdawały się przytłaczać Małgorzatę swoim bezruchem.
Myślami wracała do czasów, gdy miała szesnaście lat. Wtedy wszystko runęło, śmierć rodziców, nagła i bezlitosna, zostawiła ją w świecie, w którym nie było już miejsca na dzieciństwo. Starsza siostra przyjęła ją pod swój dach bez wahania i to właśnie, w nowym domu, Małgosia po raz pierwszy poczuła się bezpieczna. Wdzięczność za ten gest nigdy jej nie opuściła. Być może dlatego, kiedy kilka lat później siostra zachorowała, a choroba zabrała ją szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać, Małgorzata nie miała wątpliwości, co musi zrobić. Zastąpić matkę dzieciom. Przejąć jej obowiązki. Zająć się dziećmi i biurem. Dorosnąć w jednej chwili.
Teraz, dwadzieścia lat później, siedziała sama w tym samym domu, a ciężar tamtej decyzji wciąż nie opuszczał jej barków. Patrzyła na leżące na stole papiery z biura, raporty, faktury, korespondencję i uśmiechała się gorzko. Tak wyglądała jej codzienność. Bez męża, bez własnej rodziny, z wieczorami spędzanymi w towarzystwie seriali, które służyły raczej za tło niż rozrywkę. Nie żałowała wyboru, ale czasem czuła, że coś zostało jej odebrane, albo że sama zbyt pochopnie z tego zrezygnowała.
Aleks… jego brak doskwierał jej szczególnie. Rzadko go teraz widywała, odkąd przeprowadził się do jednej z „kryształowych bliźniaczek”, jednego z dwóch szklanych wieżowców, które kilka miesięcy temu wyrosły w centrum miasta. To nie była zwykła przeprowadzka. Inwestor, pragnąc nadać miejscu prestiż, zaprosił do apartamentów najwyższych pięter ludzi wybitnych, takich, którzy mieli podkreślić rangę przedsięwzięcia. Aleksander otrzymał propozycję niemal z dnia na dzień, a jego nazwisko znalazło się obok profesorów, artystów i biznesmenów. Dla wielu było to wyróżnienie, niemal nobilitacja. Dla Małgorzaty, no cóż, powód, by widywać go coraz rzadziej.
Pamiętała, jak na początku próbował ich przekonać, by przeprowadzili się razem z nim. Chciał zabrać rodzinę, jakby pragnął stworzyć im nową twierdzę wysoko nad ziemią. Piotr odmówił, a propozycja rozpadła się szybciej, niż się pojawiła. Od tamtej pory widywała bratanka głównie w biurze albo przy okazji rodzinnych spotkań. Mimo to sercem zawsze była z nim, gdyż był dowodem na to, że jej trud nie poszedł na marne.
Westchnęła ciężko i pogłośniła serial, choć i tak nie rozumiała dialogów. Dom był za cichy.
Nagle trzasnęły drzwi wejściowe. Małgorzata drgnęła, odwracając głowę w stronę korytarza. Zobaczyła Agatę, która szybko przemknęła obok salonu.
– Już wróciłam – rzuciła siostrzenica zachrypniętym, załamanym głosem.
Po chwili rozległo się głośne trzaśnięcie drzwi do jej pokoju.
Małgorzata zastygła z kubkiem w dłoniach. Serce od razu podpowiedziało jej, że coś się stało. W pierwszej chwili chciała zostać, dać Agacie przestrzeń, ale odruch troski był silniejszy. Odstawiła herbatę na stolik i powoli ruszyła korytarzem, wiedząc, że musi zapytać, choćby siostrzenica nie chciała rozmawiać.
Małgorzata zatrzymała dłoń na klamce. Przez chwilę wahała się czy powinna naruszać prywatność siostrzenicy. Lecz cichy, stłumiony szloch po drugiej stronie drzwi rozwiał wszelkie wątpliwości. Nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Pokój tonął w półmroku, oświetlony tylko ciepłym blaskiem lampki nocnej. Na łóżku leżała Agata, skulona w ciasny kłębek, z twarzą ukrytą w poduszce. Obok niej odrzucona kołdra. Widok ten uderzył Małgorzatę z siłą ciosu, tak rzadko widziała swoją zawsze pogodną, pełną energii siostrzenicę w takiej bezbronnej postaci.
– Agatko… – wyszeptała, podchodząc bliżej.
Usiadła na brzegu łóżka, jedną ręką podpierając się, drugą kładąc delikatnie na nodze dziewczyny.
– Co się stało?
Odpowiedziała jej tylko cisza i drżący oddech. Małgorzata poczuła rosnący niepokój. Próbowała szukać w myślach przyczyny. Pierwsze, co przyszło jej do głowy, to Aleksander. Od kiedy Agata miała rozpocząć z nim pracę, była wniebowzięta. Od zawsze była nim oczarowana. Wydawało się, że każdy jego gest, każde słowo miało dla niej znaczenie większe, niż sama chciała przyznać. A więc… czy to on? Czy powiedział coś co ją zraniło? Czy nieopatrznie ją zrugał? Posunął się do czegoś złego?
– Powiedz mi, proszę… – zaczęła niepewnie. – Czy Aleksander… zrobił ci coś? Powiedział coś nieodpowiedniego?
Agata potrząsnęła głową i zaczęła szlochać jeszcze mocniej. To nie był ten trop. Małgorzata westchnęła cicho, a w jej sercu pojawiła się bezradność. Nie chciała dręczyć jej pytaniami, a jednocześnie nie potrafiła milczeć. Położyła się więc obok niej, obejmując ramieniem, jak kiedyś, gdy była mała i budziła się z koszmaru. Delikatnie głaskała jej włosy, starając się, by dotyk koił, choć sama miała w sobie coraz więcej napięcia.
– Powiedz mi, kochanie… dlaczego płaczesz? – jej głos drżał, choć próbowała brzmieć spokojnie.
– Nie mogę… – szepnęła Agata. – Nie mogę ci powiedzieć.
Te słowa ugodziły Małgorzatę mocniej niż płacz. „Nie mogę”… Jakby pomiędzy nimi wyrósł mur. A przecież całe życie starała się być dla niej podporą, kimś, komu można zaufać w każdej sytuacji. W jej sercu rozlał się ból, ale wiedziała, że musi spróbować jeszcze raz.
– Jeżeli nie powiesz, to będę się tylko jeszcze bardziej martwić – wyszeptała, nie przestając jej gładzić po głowie. – Cokolwiek to jest, nie jesteś z tym sama.
Agata uniosła twarz, zaczerwienioną od łez i spojrzała jej w oczy. W tym spojrzeniu była rozpacz, ale też błaganie, tak silne, że Małgorzata aż poczuła ścisk w gardle. Po chwili dziewczyna wtuliła się w nią, wciskając czoło w jej pierś.
– Czy potrafisz dochować tajemnicy? – jej głos był prawie bezgłośny, drżał jak pajęcza nić na wietrze. – Obiecasz, że nikomu nie powiesz?
Małgorzata objęła ją mocniej, czując ciepło jej drżącego ciała. – Obiecuję, Agatko. Cokolwiek mi powiesz, zostanie między nami.
Przez chwilę leżały w milczeniu, tylko szloch przerywał ciszę. Potem padły słowa, których Małgorzata nie spodziewała się usłyszeć nigdy.
– Dobrze więc… – Agata zacisnęła powieki, jakby to miało uchronić ją przed ciężarem prawdy. – Aleksander… umiera.
Małgorzata poczuła, jakby coś ścisnęło jej klatkę piersiową w stalowym imadle. Nie mogła zaczerpnąć oddechu. Serce biło jej chaotycznie, a w oczach momentalnie pojawiły się łzy. Przez chwilę miała wrażenie, że się przesłyszała.
– Co…? – zdołała tylko wydusić. – Jesteś pewna?
Agata zalała się łzami jeszcze bardziej, a każde jej słowo raniło Małgorzatę niczym ostrze. Opowiadała o tym jak znalazła w dokumentach brata wyniki rezonansu, o dwóch nowotworach, jeden w płacie czołowym, drugi w móżdżku. I o tym jak lekarz, który, gdy zobaczył te wyniki, powiedział Aleksandrowi o miesiącach, może kilku latach życia.
Każde zdanie wbijało się w serce Małgorzaty coraz głębiej. Chciała coś powiedzieć, zaprzeczyć, dodać otuchy, ale nie potrafiła. Jedyne, co mogła zrobić, to mocniej przycisnąć Agatę do siebie, jakby w tym uścisku można było odnaleźć jakiś ratunek.
Obie płakały już bez słów. W końcu zmęczenie i rozpacz sprawiły, że łzy wyschły, a ciała poddały się senności. Zasypiały wtulone w siebie, jak dwie kobiety złączone wspólnym bólem.
***
Agata obudziła się pierwsza. Światło poranka sączyło się przez zasłony, rozlewając po pokoju mleczną poświatę. Leżała cicho, wpatrując się w twarz ciotki. Małgorzata spała spokojnie, jej oddech był równy, niemal dziecięco ufny. W tej chwili, tak odległej od dramatyzmu poprzedniego wieczoru, wydawała się Agacie kimś bezpiecznym, kimś, na kim można się oprzeć. Poczuła ciepło, ale i wyrzut sumienia, że zmusiła ciotkę do wysłuchania tak ciężkiej prawdy.
Kiedy Małgosia otworzyła oczy, przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, ale zaraz dostrzegła spojrzenie siostrzenicy.
– Już lepiej się czujesz, kochanie? – zapytała, podpierając się na łokciu.
Agata uśmiechnęła się blado, choć w jej oczach wciąż czaiły się ślady nocnych łez.
– Tak… – zaczęła cicho. – Wiesz, zanim zasnęłam, dużo o tym myślałam.
Małgorzata skinęła głową, czekając w ciszy.
– Aleks… on sam mówił, że pogodził się ze swoim losem. Nie chce, żebym przejmowała się nim bardziej niż on sam się przejmuje – kontynuowała Agata. – I pomyślałam, że to, co mogę zrobić, to po prostu być przy nim. Często. Tak, żeby ten czas, który mu został, był naprawdę dobry. Żeby czuł, że nie jest sam.
Jej głos zadrżał, ale tym razem nie rozpadła się w płaczu, mówiła z cichą determinacją.
– No i… – zawahała się na chwilę – zacznę się bardziej starać na uczelni. Bardziej pracować. Chcę, żeby nasza współpraca coś znaczyła. Żeby mógł zobaczyć, że to miało sens.
Małgorzata słuchała w milczeniu, a w jej sercu ścierały się dwa uczucia. Dumę budziła dojrzałość siostrzenicy, jej chęć, by zamienić rozpacz w działanie. Ale zarazem Małgosia czuła ukłucie żalu, bo Agata była przecież taka młoda, a już musiała dźwigać brzemię myśli o chorobie, śmierci i pożegnaniu ukochanego brata.
– Masz absolutną rację – powiedziała w końcu, obejmując ją delikatnie ramieniem. – Też powinnam tak do tego podejść. Być dla niego wsparciem, cieszyć się każdą wspólną chwilą… Nawet jeśli będzie mi trudno ukrywać, że wiem.
Zbliżyła twarz do Agaty i ucałowała ją w czoło. – Zrobimy to razem, dobrze?
Agata skinęła głową, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Poczuła ulgę, że nie jest sama w tej decyzji, że ciocia ją rozumie.
Po chwili Małgorzata wstała, przeciągając się lekko, jakby chciała otrząsnąć się z ciężaru rozmowy. – A teraz… co chcesz zjeść na śniadanie? – zapytała tonem świadomie lżejszym.
– Cokolwiek – odpowiedziała Agata, unosząc się na łokciach. – Mam jeszcze trochę do zrobienia.
– Na przykład? – Małgosia spojrzała na nią pytająco.
– Aleks kazał mi przygotować jakiś elegancki strój, w razie gdybyśmy musieli wziąć udział w konsultacjach z policją. Chciałam to zrobić wczoraj, ale… nie miałam do tego głowy.
Małgorzata uśmiechnęła się ciepło.
– To zrób tak: rozłóż kilka zestawów na łóżku, a jak skończę w kuchni, pomogę ci wybrać.
– Dobrze – odparła Agata, a jej uśmiech tym razem był bardziej szczery. Była wdzięczna, że ma obok siebie kogoś, kto potrafi zamienić ciężar w coś prostszego, zwyczajnego.
Gdy Małgorzata wyszła, w pokoju rozbrzmiał cichy brzęk naczyń z kuchni. Agata westchnęła i podeszła do szafy. Zaczęła wyciągać ubrania, ciemniejszą sukienkę, marynarkę, spódnicę – układając je na łóżku. Drobny, zwyczajny gest, który na moment pozwalał zapomnieć, jak wielki ciężar niósł ten poranek.
***
Samochód sunął spokojnie przez miasto, rozświetlone jeszcze popołudniowym słońcem, które powoli przechodziło w złocistą szarość. Agata siedziała obok Aleksandra, wciąż odczuwając lekkie przyspieszone bicie serca, nie tylko przez to, dokąd jechali, ale też przez samą jego obecność. Zerknęła na niego ukradkiem. Ubrany w grafitowe garniturowe spodnie i czarną koszulę wyglądał dokładnie tak, jak przewidziały razem z ciocią, elegancko, ale z nutą mrocznej powagi. Na tylnym wieszaku wisiała marynarka, a czarny pasek i buty dopełniały jego spójnego, przemyślanego wizerunku.
Agata poczuła cichą satysfakcję. Udało jej się trafić. Jej grafitowa sukienka i żakiet, dobrane z pomocą cioci Małgosi, sprawiały, że stanowili harmonijną całość. W dodatku czarna torebka i szpilki wpisywały się idealnie w tę kompozycję. Zadrżała jednak lekko na myśl, czy Aleksander to zauważył. Czy dostrzegł, że tak bardzo się starała, by wyglądać odpowiednio przy nim?
Jeszcze przed kilkoma godzinami siedziała jak na szpilkach, oczekując telefonu. Całą sobotę wypełniało jej napięcie, świadomość, że Aleksander mówił, iż policja najczęściej dzwoni w weekendy, sprawiała, że nasłuchiwała wciąż dźwięku telefonu. A gdy już zaczęła tracić nadzieję, że dziś się coś wydarzy, zadzwonił. Jego głos brzmiał spokojnie, rzeczowo, a pytanie o przygotowany strój sprawiło, że poczuła, jakby ktoś docenił jej starania. A teraz siedziała obok niego, faktycznie gotowa, jak partnerka w pracy, a nie tylko młodsza siostra.
– Bardzo ładnie wyglądasz – powiedział, gdy wsiadła do samochodu.
Słowa te wracały do niej teraz jak echo, mieszając w głowie poczucie dumy i zakłopotania. Czy mówił to tylko o ubraniu? Czy naprawdę zauważył ją samą, a nie tylko strój? Podziękowała wtedy cicho, uciekając spojrzeniem, nie chcąc, by dostrzegł jej zakłopotanie.
Wjechali na bardziej ruchliwą ulicę, światła samochodów odbijały się w szybie. Aleksander wreszcie przerwał ciszę, opowiadając rzeczowym tonem o zleceniu.
– Dzwonili z Radomia. W mieszkaniu znaleziono starszą kobietę… w kuchni. Było tam dużo krwi. Policjanci, którzy weszli, określili to jako krwawą łaźnię. Nie znaleziono narzędzia zbrodni. Zabezpieczyli teren i czekają.
Agata zesztywniała, poczuła, jak żołądek kurczy się w nerwowym skurczu. Słowa „krwawa łaźnia” utkwiły w jej wyobraźni, a obraz czerwieni rozlewającej się po ścianach i podłodze napłynął zbyt wyraźnie. Zrobiło jej się zimno, a dłonie mimowolnie zacisnęły się na torebce leżącej na kolanach.
Aleksander spojrzał na nią kątem oka.
– Nie bój się. Zwłoki ci krzywdy nie zrobią. – Jego głos brzmiał spokojnie, jakby mówił o czymś codziennym. – Pierwszy raz może być trudny, ale z czasem przywykniesz. Z każdym kolejnym będzie łatwiej.
Agata przełknęła ślinę, próbując uspokoić oddech.
– Postaram się… jakoś to znieść – odpowiedziała cicho, ale w jej głosie brzmiała determinacja. Wiedziała, że musi.
Miasto powoli zostawało za nimi. Za szybą rozciągały się szarzejące pola, mijane wioski i sylwetki drzew zlewających się z ciemniejącym niebem. W kabinie panowała atmosfera półcienia, rozświetlana tylko przez reflektory samochodów mijających ich na drodze.
Agata, czując, że napięcie opada, pozwoliła sobie znów zerknąć na Aleksandra. Wyglądał spokojnie, skupiony, jakby cała sytuacja była dla niego czymś zupełnie naturalnym. Dla niej jednak była to wyprawa w zupełnie nowy świat. I właśnie dlatego, pomyślała nagle, to może być doskonała okazja. Przypomniała sobie swoją rozmowę z chatemGPT, rady, by w sprzyjającym momencie zaproponować Aleksandrowi grę w pytania. Serce znów przyspieszyło, gdy wyobraziła sobie, że lada chwila może to zrobić.
Ale na razie trwała w milczeniu, wsłuchując się w rytm silnika i w swoje własne rozbiegane myśli.
Agata siedziała chwilę w milczeniu, wpatrując się w przesuwające się za szybą krajobrazy. Serce biło jej szybciej, jakby nagle miała podjąć decyzję o skoku na głęboką wodę. Nie mogła już dłużej tego w sobie tłumić. Od rana obiecywała sobie, że spróbuje, że nie zmarnuje okazji. W końcu zebrała się na odwagę i odchrząknęła cicho.
– Może... może zagramy w coś, żeby zabić czas? – zapytała z pozorną lekkością, choć jej dłonie ściskały nerwowo torebkę na kolanach. – Na przykład w pytania.
Aleksander rzucił jej szybkie spojrzenie. Uśmiech pojawił się w kąciku jego ust, nonszalancki, niemal rozbawiony, jakby doskonale wiedział, co właśnie zrobiła.
– Pytania, hm? – mruknął, a ton jego głosu zdradzał pewność siebie. – Świetny pomysł. To może trochę rozluźnić atmosferę. Ale skoro to twój pomysł, zaczynaj.
Agata poczuła, jak policzki oblewa rumieniec. Przełknęła ślinę i od razu, bez żadnych przygotowawczych manewrów, wypaliła:
– Powiedz mi szczerze... czy jestem w twoim typie? Gdybyśmy nie byli rodzeństwem… byłbyś mną zainteresowany?
W samochodzie zapadła cisza. Silnik mruczał równomiernie, a na moment wydawało się, że nawet droga przestała szumieć. Agata odważyła się zerknąć na brata – jego twarz była spokojna, ale w oczach tliło się coś, czego nie potrafiła odczytać.
Aleksander uśmiechnął się kątem ust i odbił piłeczkę z zadziwiającą zręcznością:
– A gdybym to ja nie był twoim bratem… ty byłabyś mną zainteresowana?
Agata zamarła. Słowa ugrzęzły jej w gardle, a serce waliło tak, że aż czuła je w skroniach. Chciała odpowiedzieć, ale zamiast tego wymusiła nerwowy uśmiech.
– Nie tak działa ta gra… – rzuciła półgłosem, ale Aleks tylko wzruszył ramionami i pozwolił jej brnąć dalej.
Z każdym kolejnym pytaniem robiła się coraz śmielsza, a jednocześnie coraz bardziej zakłopotana.
– Czy uważasz mnie za atrakcyjną? – padło w końcu, szybciej, niż zamierzała.
– Nie jestem ślepy, Agata – odpowiedział spokojnie, nie odrywając wzroku od drogi.
– Czy podoba ci się, jak się dziś ubrałam? – naciskała, czując, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi.
– Wyglądasz tak, że każdy by się obejrzał. Ale to jeszcze nic nie znaczy – padło kolejne, dwuznaczne zdanie.
Agata czuła się, jakby balansowała na cienkiej linie. Każda jego odpowiedź rozbudzała nadzieję, ale jednocześnie odbierała grunt spod nóg. Czuła, że jeśli teraz nie powie tego wprost, nigdy się nie odważy.
– Aleks… – jej głos zadrżał, lecz zmusiła się, by patrzeć na niego. – Ja… ja nie mogę już tego w sobie trzymać. Ostatnio zrozumiałam, że jestem w tobie zakochana.
Cisza. Jedyna odpowiedź to rytm kierunkowskazu, który w pewnej chwili odmierzał czas jak metronom.
Aleksander westchnął cicho i dopiero po chwili odpowiedział, tonem jakby z połową powagi, a z połową żartu:
– Agata, brat z siostrą… to się tak nie godzi.
– Kazirodztwo jest zakazane, bo mogą się z tego urodzić dzieci – wyrzuciła z siebie szybko, jakby bała się, że zabraknie jej odwagi. – Ale ja mogę brać pigułki. Nie musimy się bać.
Aleks nie zareagował od razu. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy, spojrzenie skupił na drodze przed sobą. Milczał tak długo, że Agata zaczęła żałować swoich słów, miała ochotę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu.
I wtedy usłyszała go:
– Lepiej, żebyś nie wiedziała, co o tym myślę.
W tym samym momencie uśmiechnął się lekko, odchylił głowę w tył i spojrzał na nią kątem oka. Ten gest był jak cios – Agata poczuła, że oblewa ją fala gorąca, a w głowie zakłębiły się dziesiątki domysłów. Czy właśnie dał jej nadzieję? Czy może to tylko okrutna gra?
Nie wiedziała. I ta niewiedza paliła ją bardziej niż jakakolwiek odpowiedź.
Agata oparła głowę o szybę, pozwalając, by cichy szum silnika zagłuszył jej własne myśli. Cisza między nimi zaczynała ciążyć, gdy nagle Aleks odezwał się spokojnym, ale stanowczym tonem:
– Pamiętasz, jak w restauracji mówiłem ci, żebyś pogadała z Alicją i Jadzią? Wybadała, czy przypadkiem ci nie zazdroszczą?
Agata uniosła brew.
– Jeszcze nie miałam okazji – wymamrotała. – Wiesz, jak mam zawalony grafik.
– To może dzisiaj. – Aleksander uśmiechnął się kątem ust. – Został nam kawałek drogi, a ja mam dla ciebie małe zadanie.
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie, jakby próbowała wyczytać z jego twarzy, czy mówi poważnie.
– Wybierz jedną z nich i zadzwoń – ciągnął. – Do Alicji, żeby spytać, jak się spało w mojej koszulce. Albo do Jadwigi, wypytaj o ten pocałunek. I o to, czy ci trochę zazdrości, że ze mną współpracujesz.
Agata zmrużyła oczy.
– A co z tego będę miała?
Aleksander odwrócił wzrok na drogę, jakby odpowiedź była zbyt oczywista.
– Moim zdaniem masz w sobie potrzebę wzbudzania zazdrości u innych. Chcę się tylko upewnić, czy dobrze cię rozczytuję.
Ta myśl, choć z początku irytująca, uderzyła w nią jak echo prawdy. Milczała chwilę, aż w końcu westchnęła i sięgnęła po telefon. Przewinęła kontakty i zatrzymała się na nazwisku „Jadwiga Wilczyńska”. Jej serce przyspieszyło. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
Po kilku sygnałach w słuchawce rozległ się rozentuzjazmowany głos kuzynki:
– No nareszcie! – zawołała Jadzia z wyraźną radością w głosie. – Już myślałam, że się do mnie nigdy nie odezwiesz. Sama nie chciałam się narzucać, bo pewnie przez Aleksa masz napięty grafik i zero czasu dla mnie.
– Przepraszam, Jadzia – zaczęła Agata, trochę speszona. – Faktycznie, dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby zadzwonić…
– Oj daj spokój – przerwała jej kuzynka. – Doskonale rozumiem. Gdybym ja miała okazję współpracować z Aleksem, też byłabym zajęta po uszy. Jeżeli wiesz, co mam na myśli. – Dodała rozbawiona.
Agata przełknęła ślinę. To był moment, którego szukała.
– A powiedz mi… czy ty… trochę mi nie zazdrościsz? – zapytała niby lekko, ale w jej głosie słychać było napięcie.
– Dziewczyno! – parsknęła Jadzia. – Ja ci trochę nie zazdroszczę, ja ci cholernie zazdroszczę! Znając siebie, cały czas usiłowałabym dobrać mu się do rozporka.
Agata aż poczerwieniała. Słowa kuzynki ugodziły ją jak strzała.
– Mocne słowa jak na dziewczynę, która jeszcze z żadnym nie spała – odbiła piłeczkę, bardziej z zazdrości niż z odwagi.
– Bo ja właśnie czekam – odparła Jadwiga bez cienia skrępowania. – Czekam na kogoś takiego jak on. Albo po prostu na niego. – Zniżyła głos, jakby zdradzała największą tajemnicę. – Wiesz, muszę ci się do czegoś przyznać.
Agata poczuła ukłucie w żołądku.
– Pamiętasz, jak rzuciłam się na niego i pocałowałam go namiętnie z języczkiem?
– Pamiętam – odpowiedziała cicho, czując narastającą zazdrość.
– No właśnie. Od tamtej pory mam sny z tym związane. – Jadzia mówiła szybko, jakby nagle coś w niej pękło. – Śni mi się, jak odwraca mnie tyłem i przyciska do siebie. Czułam go wtedy przez ubranie, twardego, tak blisko… W snach jego dłonie błądzą po moim ciele, by w końcu wedrzeć się pod moją bieliznę i mnie czule pieścić, a ja sięgam do jego gaci, czuję w dłoniach jego twardego kutasa, każdą żyłkę na jego powierzchni. Zaczynam go pieścić w rytm, jaki on wyznacza swymi pieszczotami na moim ciele. I zawsze, zawsze kiedy ma dojść do czegoś więcej, nagle się budzę! – wybuchła pół śmiechem, pół frustracją. – Sama już nie wiem, czy to on tak dobrze całuje, czy ja mam coś nie tak z głową.
Agata słuchała, a w jej wnętrzu mieszały się sprzeczne uczucia. Z jednej strony żar zazdrości palił ją od środka, z drugiej strony dziwna satysfakcja: oto Jadzia otwarcie przyznawała, że to ona, Agata, ma ten przywilej spędzać czas u boku Aleksandra.
– Chętnie spróbowałabym jeszcze raz – mruknęła Jadzia. – Zarzuciłabym mu ręce za szyję, oddała się chwili i zobaczyła, czy moje sny się potwierdzą. Cholernie ci zazdroszczę, Aga. Masz tyle okazji, żeby się do niego zbliżyć… a ja? Jak na razie pozostają mi fantazje o nim.
Agata parsknęła śmiechem, choć jej twarz płonęła rumieńcem.
– Rozumiem cię – odparła, uśmiechając się mimo ukłucia w sercu.
– Ale ja tu gadu-gadu, a co u ciebie? – zreflektowała się kuzynka. – Co teraz robisz?
– Jadę z Aleksandrem do Radomia, na oględziny miejsca zbrodni – odpowiedziała Agata.
W słuchawce zapanowała cisza.
– Czekaj, czekaj… – odezwała się w końcu Jadzia. – On tam siedzi obok ciebie?
– Tak – przyznała Agata.
– To w takim razie ucałuj go ode mnie… najlepiej namiętnie. – Tu jej głos przeszedł w szept pełen figlarności. – Najlepiej w sam czubek jego twardego kutasa.
Rozległ się chichot, a Agata poczuła, jak jej twarz płonie. Serce zabiło jej szybciej, a dłonie ścisnęły telefon mocniej.
– Dobra, nie przeszkadzam wam – dodała Jadzia, nadal rozbawiona. – Udanej podróży!
– Dzięki… – wydusiła Agata, po czym się rozłączyła.
Zamknęła na chwilę oczy, wciąż czując echo słów kuzynki. Zazdrość paliła ją, ale gdzieś pod nią czaiła się ukryta przyjemność, świadomość, że Jadwiga tak naprawdę pragnęła tego, co ona miała teraz na wyciągnięcie ręki.
Agata odłożyła telefon na kolana, wpatrując się przez chwilę w przesuwający się za szybą krajobraz. W samochodzie zapanowała cisza, ale w jej głowie wciąż dudniły słowa Jadwigi, szczere, odważne, a momentami tak prowokujące, że sama Agata nie wiedziała, czy bardziej się oburza, czy zazdrości. Czuła, że serce bije jej szybciej, a na twarzy wciąż trzymał się ledwo uchwytny rumieniec.
– W co to ja miałem być pocałowany? – odezwał się nagle Aleks, przerywając ciszę. Mówił lekko, z tym charakterystycznym dla siebie półuśmiechem w głosie. – Bo nie dosłyszałem.
Agata otworzyła szerzej oczy i spojrzała na niego. Aleks spoglądał na nią z rozbawieniem, a na jego twarzy błąkał się prowokacyjny uśmiech.
– A… a wszystko inne też usłyszałeś? – zapytała ostrożnie, marszcząc brwi.
– Trudno było nie usłyszeć – odparł swobodnie. – Siedzisz tuż obok mnie, głośność masz ustawioną niezbyt dyskretną, a telefon trzymałaś przy lewym uchu. – Uniósł lekko brew, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że cała rozmowa była dla niego otwartą księgą.
Agata poczuła, jak robi się czerwona na twarzy. Odwróciła wzrok w stronę drogi, jakby mogła tam znaleźć ratunek.
– Wyglądałaś na spiętą i zazdrosną, kiedy opowiadała ci o pocałunku – ciągnął Aleks z pozorną niewinnością. – Ale jak tylko wspomniała, że ci zazdrości… od razu uśmiechnęłaś się do telefonu. I to z takimi rumieńcami, że aż cię trudno było nie zauważyć.
– Powinieneś patrzeć na drogę, zamiast mi się przyglądać podczas rozmowy – rzuciła szybko, chcąc zakończyć temat.
Aleks parsknął cichym śmiechem.
– To spójrz w lusterko.
Niepewnie uniosła wzrok. W lusterku wstecznym napotkała spojrzenie brata. Było uważne, jakby rozbawione i tak intensywne, że poczuła, jak gorąco wzbiera jej na policzkach. Odruchowo odwróciła głowę, zawstydzona. Cały czas lusterko miał ustawione w taki sposób, by móc ją obserwować.
Chcąc uciec przed własnym rumieńcem, spytała szybko:
– A co ty sądzisz o Jadwidze? Gdyby znów cię pocałowała… pozwoliłbyś jej na coś więcej?
Aleks teatralnie zmarszczył czoło, udając, że głęboko się zastanawia.
– Hmm… – mruknął przeciągle. – W sumie jest takie powiedzenie: kto kuzynki nie wyjebie, ten nie zazna szczęścia w niebie.
Wykrzywił usta w szelmowskim uśmiechu i roześmiał się głośno.
– Aleś ty…! – oburzyła się Agata, nadymając policzki. W geście protestu szturchnęła go pięścią w ramię.
– No patrz, jaka urocza jesteś, kiedy się złościsz – odparł, nie przestając się uśmiechać. – Powinnaś się tego nauczyć, wiesz? Czerpać przyjemność nie tylko z tego, że wzbudzasz zazdrość u innych, ale i własnej zazdrości.
Agata zmrużyła oczy, ale na jej twarzy pojawił się cień rozbawienia.
– Może i masz rację – przyznała niechętnie, choć sama nie wiedziała, czy mówi to poważnie, czy tylko dla świętego spokoju.
Samochód zwolnił. Aleks znalazł wolne miejsce na osiedlowym parkingu i płynnym ruchem zaparkował. Sięgnął po telefon, wybrał numer i odezwał się krótko:
– Już jestem. – po krótkiej chwili dodał – Dobra, to daj znać, jak podjedziesz.
Zakończył połączenie i spojrzał na siostrę.
– Masz przy sobie identyfikator, który ci ostatnio dałem? – zapytał rzeczowym tonem.
Agata skinęła głową.
– To załóż go – polecił. – Zaraz zjawi się tutejsza kierowniczka wydziału i razem zabierzemy się za oględziny.
Agata, wciąż z resztką rumieńców na twarzy, posłusznie sięgnęła do torebki.
***
Jadwiga, wciąż leżąc na łóżku, odłożyła telefon na stolik i przez moment wpatrywała się w ciemniejący ekran. Myśli kotłowały się w jej głowie. Zastanawiała się ile Aleks mógł usłyszeć z ich rozmowy? Czy słowa, które wypowiadała do Agaty, dotarły także do niego? A jeśli tak, to czy mogło to obrócić się na jej korzyść, czy raczej przeciwnie? Zawiesiła się w tym niepewnym rozważaniu, kiedy nagle wyrwał ją z niego miękki, lekko przeciągły głos.
– Co dokładnie zrobiłaś z Aleksandrem?
Jadwiga poderwała się na łokciach, by dobrze widzieć swoją młodszą siostrę. Aurelia stała w drzwiach, drobna, jasnowłosa, z miseczką lodów w dłoniach i łyżeczką w ustach. Jej policzki lekko zaróżowione od chłodu deseru, spojrzenie jak zawsze figlarne i ciekawskie. Jadwiga poczuła znajome ssanie w żołądku, tę mieszaninę głodu i pragnienia, którą wywoływał w niej sam widok siostry spożywającej cokolwiek.
– Aurelka… – wymknęło się jej półgłosem, bardziej z rezygnacją niż zdziwieniem.
Dziewczyna uśmiechnęła się, podeszła do łóżka i bez ceremonii zaczęła się na nie wspinać, najpierw jedna noga, potem druga, aż znalazła się tuż obok Jadwigi, wciąż oblizując łyżeczkę.
– Waniliowe – oznajmiła tonem, jakby zdradzała największy sekret świata. – Masz ochotę?
Jadwiga tylko skinęła głową. Było w tym coś hipnotyzującego, Aurelia, karmiąca się słodyczą, i ona sama, poddająca się tej ofercie jak w transie. Młodsza siostra nabrała odrobinę lodów, podsunęła łyżeczkę i Jadwiga posłusznie rozchyliła usta. Chłód wanilii rozlał się na języku, wślizgnął się głębiej, zostawiając za sobą gładką, kremową słodycz. Przymknęła powieki, jakby chciała zatrzymać tę chwilę.
– Przechodząc obok, słyszałam, jak rozmawiasz… chyba z Agatą? – Aurelia mówiła tonem niewinnego usprawiedliwienia, jak dziecko przyłapane na podglądaniu. – Z ciekawości weszłam do twojego pokoju.
Jadwiga otworzyła oczy. Aurelia patrzyła na nią, jednocześnie bawiąc się łyżeczką, którą oblizywała, nim znów zanurzyła ją w lodach.
– No więc? – ponagliła, uśmiechając się z udawaną powagą. – Jak mi opowiesz, co zrobiłaś z Aleksem, poczęstuję cię jeszcze. Albo zjemy razem coś lepszego.
– Nie musisz mnie zachęcać – odparła Jadwiga, czując jak w piersi narasta ciepło. – I tak ci wszystko opowiem.
Oparła się wygodniej o poduszkę, gestem zachęciła siostrę, by zrobiła to samo. Aurelia usiadła po turecku, trzymając miseczkę na kolanach, uważnie wpatrzona w starszą siostrę.
– To było w środę – zaczęła Jadwiga, głos jej zadrżał od samego wspomnienia.– Poszłam do Agaty, żeby dowiedzieć się, jak poszło im z Alicją. Dowiedziałam się, że Aleks zaproponował Agacie praktyki jako asystentka. Nie wiedzieć czemu zrobiłam się… cholernie zazdrosna. Musiałam coś odwalić.
Uśmiechnęła się krzywo, Aurelia natomiast przechyliła głowę, jakby smakowała każde słowo.
– Kiedy Aleks wszedł do pokoju, rzuciłam się na niego. Pocałowałam go. Mocno i namiętnie. – Jadwiga zatrzymała się na chwilę, jakby sama czerpała przyjemność z przypomnienia sobie jak to wszystko wyglądało. – Ale zaczęłam mu dogryzać o narzeczoną… I wtedy odwrócił mnie plecami do siebie, przyciągnął… tak, że czułam go na sobie… jago pół twarde przyrodzenie, przylegało do moich pośladków – jej oddech przyspieszył – a drugą ręką zdecydowanym ruchem pociągnął mnie za włosy.
Aurelia, zamiast dać siostrze dokończyć, wsunęła jej w usta kolejną porcję lodów.
– I co? – spytała przekornie. – Jego usta były rozkoszniejsze od moich lodów?
Jadwiga przełknęła, a po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu, rumieniec rozlał się po policzkach.
– Sto razy lepsze – odpowiedziała bez wahania.
– Tak podejrzewałam – Aurelia zmrużyła oczy i powoli oblizała łyżeczkę. – Opowiadasz to tak, że sama mam coraz większą ochotę go skosztować.
Jadwiga roześmiała się cicho, ale jej oblicze przybrało namiętny wyraz.
– Wiesz… od tamtej pory, co noc mam sny – dodała po chwili. – Realistyczne. Zawsze go całuję. Zawsze jest władczy, ale też namiętny. Tylko w snach mu nie dogryzam, a nasza bliskość trwa nieco dłużej... On błądzi swoimi dłońmi po moim ciele, ja sięgam do jego nabrzmiałego kutasa. Chwytam go w dłonie i delikatnie pieszczę go, czując pod palcami każdą tętniąca żyłę. Ale gdy ma już do czegoś dojść, po prostu budzę się. Budzę się taka… podniecona.
Aurelia przygryzła wargę, wciąż powoli mieszając w miseczce.
– Pocałuj mnie – wyrzuciła nagle, bez pardonu. – Tak, jak jego.
– Zwariowałaś? – Jadwiga uśmiechnęła się, choć serce zaczęło bić szybciej.
Aurelia odpowiedziała tylko wymownym uśmiechem. Nabrawszy kolejną porcję lodów, wsunęła łyżeczkę do ust, obróciła ją i wysunęła język. Kropla słodkiego chłodu błysnęła na jego końcu.
Jadwiga poczuła, jak znów ściska ją w żołądku, głód zmieszany z pożądaniem, jedno zlewało się z drugim. Wciągnięta w grę, pochyliła się, a jej usta spotkały się z ustami siostry w namiętnym pocałunku.
3 komentarze
Slavik1975
Znów świetnie. Taka nowa świecka tradycja.
Sapphire77
Zgadzam się z moim poprzednikiem, akcja nabiera prędkości. Małgorzata otarła się o śmierć i jak widać, nadal jest w zasięgu ręki. Rodzice, ciocia, teraz czeka na brata. Cuda się zdarzają. Wygląda, że mój imiennik rozpala zmysły kobiet. I to spokrewnionych. Postąpił bardzo mądrze odpowiadając w ten sposób siostrze. Małgorzata wie, że jest odzew. Gdyby był przeciwny, z pewnością inaczej by zareagował. Co do Aureli i Jadwigi? Wygląda na czystą żądze, ale nie wyrokuję, bo nie wiem. Incest jednych bardzo odrzuca, innych bardzo podnieca. I nie zawsze jest to z powodu: Zakazany owoc smakuje najlepiej. Większość ludzi nie ma pojęcia co się stało w ogrodzie Eden, chociaż jest dokładnie napisane. Dobry odcinek. Możesz tak nie uważać, ale dla mnie najlepszy.😃
Pumciak
Pani Aniu pisze pani to opowiadanie w bardzo pogodnym tonie ale wydaje mi się że teraz zacznie się akcja