Małgorzata siedziała za swoim biurkiem, wpatrując się w ekran laptopa, choć jej myśli były daleko od kolejnego odcinka serialu, który próbowała oglądać. Biuro detektywistyczne, zwykle tętniące cichym gwarem rozmów i szelestem kartek, tego dnia wydawało się niemal opustoszałe. Kilku pracowników przewinęło się przez pomieszczenie, rzucając zdawkowe „cześć” lub wymieniając krótkie uwagi o pogodzie, ale większość czasu spędziła sama. Cisza, która zazwyczaj sprzyjała skupieniu, teraz tylko potęgowała chaos w jej głowie.
Próbowała się otrząsnąć, skupić na czymś innym niż obrazy, które od dwóch dni nawiedzały ją w snach. Te sny były tak żywe, że niemal czuła ciepło skóry, zapach wina, które w jej marzeniach zmieniało barwę z rubinowej na bursztynową i widziała niebo z dwoma księżycami, jednym błękitnym, drugim różowym. Z perspektywy dnia te szczegóły wydawały się absurdalne, niemal groteskowe, ale w nocy, gdy śniła, wszystko wydawało się tak realne. Dlaczego wtedy nie dostrzegała tych dziwactw? Dlaczego jej umysł tak łatwo przyjmował tę iluzję za prawdę?
Jej wzrok mimowolnie powędrował na przedramię, gdzie znajdował się pieprzyk, stał się punktem odniesienia dla jej obsesji. Z jego pomocą była wstanie określić długość przyrodzenia Aleksandra. Wstała, czując lekkie zawstydzenie i ruszyła do pracowni, gdzie wśród linijek, ołówków i notatek znalazła miarkę. Przyłożyła ją do skóry, mierząc odległość od nadgarstka do pieprzyka z niemal chirurgiczną precyzją. Wynik, zapisała w pamięci, nie dawał jej spokoju. Wróciła do biurka, usiadła i włączyła Netflixa, licząc, że serial odciągnie jej myśli od Aleksandra.
Ale to nie działało. Obrazy z jej snów, jego ciało, jego bliskość, były zbyt intensywne, zbyt natarczywe. Otworzyła małą lodówkę pod biurkiem, wyciągnęła zimną puszkę Pepsi w smukłej, niebieskiej puszce i przyłożyła ją do przedramienia, porównując jej długość z tym, co zapamiętała. Brakowało kilku centymetrów. Rozejrzała się po biurku, a jej wzrok padł na bloczek kwadratowych karteczek. Uśmiechnęła się pod nosem, niemal nieświadomie i ustawiła puszkę na bloczku, jakby ten dodatkowy centymetr miał wypełnić lukę w jej wyobraźni.
Puszka stała teraz na biurku, a Małgorzata co chwilę zerkała na nią, czując, jak jej policzki robią się gorące. Włączyła serial, ale obrazy na ekranie były tylko tłem dla jej wspomnień. Wspomnień, które nie miały prawa istnieć, bo przecież były tylko snem. A jednak, gdy spojrzała na puszkę, w jej głowie pojawiały się obrazy twardego, żylastego ciała Aleksandra. Czuła wstyd, ale jednocześnie nie mogła się powstrzymać. To uczucie było jak fala, która przybierała na sile, zalewając ją całą.
W końcu wyłączyła serial. To nie miało sensu. Sięgnęła po książkę, którą zostawiła na rogu biurka, myśląc, że może literatura pozwoli jej uciec od tych myśli. Ale po kilku minutach zorientowała się, że jej oczy tylko ślizgają się po linijkach tekstu, a umysł wraca do snu, do dotyku, do ciepła, do szczegółów, które teraz wydawały się niemal namacalne i momentami wywoływały w niej przyjemny dreszcz, przebiegający po karku. Puszka na biurku przyciągała jej wzrok jak magnes, a każdy rzut oka na nią budził w niej mieszankę fascynacji i niepokoju. Wiedziała, że to, co czuje, jest niewłaściwe, ale nie mogła przestać. Nie chciała.
***
Małgorzata wyciągnęła dłoń po puszkę Pepsi stojącą na biurku, jej palce niemal drżały z niecierpliwości. Chciała przycisnąć chłodny metal między swe uda, by choć przez chwilę poczuć coś, co przypomni jej o pragnieniach, które od dni nie dawały jej spokoju. Myśl o twardym, zimnym dotyku puszki w tak intymnym miejscu wywołała gorący dreszcz, który przebiegł jej po plecach. Już miała ją podnieść, gdy nagle drzwi biura otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Zamarła. Jej dłoń, wciąż obejmująca puszkę, ześlizgnęła się po jej gładkiej, chłodnej powierzchni, a serce zabiło szybciej. Podniosła wzrok i zobaczyła Dagmarę Bronisławską wchodzącą do środka, z delikatnym uśmiechem na twarzy, choć w jej oczach czaił się cień smutku. Może ta wizyta ocali ją od wiru nieprzyzwoitych myśli, które krążyły w jej głowie jak natrętne muchy.
Dagmara, jej przyjaciółka jeszcze z czasów szkolnych, zawsze była kimś, z kim Małgorzata mogła rozmawiać godzinami. Wspólne żarty, sekrety szeptane na przerwach, a później wspólne studia z zarządzania, wszystko to budowało ich więź. Ale Dagmara miała coś, czego Małgorzata w głębi duszy zazdrościła, było to stabilne życie u boku Macieja, miłość, która wydawała się niemal idealna, gdy chodzili do liceum. Zakochana po uszy para, która nawet na studiach wybrała tę samą uczelnię, choć różne kierunki. Dagmara wybrała zarządzanie, Maciej zaś prawo, by w przyszłości przejąć kancelarię ojca. Po ślubie zamieszkali w domu rodzinnym Macieja, a niedługo potem teściowie sprawili im nowy dom na przedmieściach. Małgorzata czasem pozwalała sobie na gorzkie myśli. Dagmara miała wszystko. Kochającego męża, dom, stabilność. Wszystko, czego jej samej brakowało. Może poza jednym, dziećmi. To jedyne, czego Małgorzata mogła się domyślać, że Dagmarze brakuje.
Ale ostatnio coś się zmieniło. Dagmara, choć wciąż zakochana w Maćku, zaczęła zdradzać oznaki frustracji. Podczas ich ostatnich rozmów, często przy aromatycznej herbacie lub winie, wyznała Małgorzacie, że jej popęd seksualny rośnie, a Maciej jakby unikał zbliżeń. Nie wiedziała czy chodziło tylko o to, że jak przyznała z zażenowaniem, rozmiar jego przyrodzenia nie spełniał jej oczekiwań, ani o to, że kończył zbyt szybko, zostawiając ją niezaspokojoną. Musiała radzić sobie sama, co z początku przyjmowała z wyrozumiałością, wierząc, że miłość wszystko wynagrodzi. Z czasem jednak te niedostatki zaczęły ją przytłaczać, a jej głos, gdy o tym mówiła, zdradzał coraz większą gorycz. Małgorzata przeczuwała, że dzisiejsza wizyta Dagmary znów sprowadzi się do narzekań na Maćka i jego niechęć do intymnych chwil. Usiadła prościej, próbując przywołać na twarz neutralny wyraz, choć w głębi duszy wciąż czuła ciepło, które wywołała myśl o puszce i jej fantazjach. Może rozmowa z Dagmarą, choćby o jej problemach, pomoże jej oderwać się od własnych, coraz bardziej niepokojących myśli.
– Cześć, Gosiu – powitała ją z uśmiechem na ustach Dagmara, wchodząc do biura i zamykając za sobą drzwi.
– Cześć – odparła Małgorzata, nie kryjąc zadowolenia z ujrzenia przyjaciółki. W końcu coś, co mogło oderwać ją od natrętnych myśli. – Napijesz się czegoś?
Wstała szybko i ruszyła w bok do szafki, w której kryły się filiżanki, starając się zachować spokój, choć jej serce wciąż biło nieco szybciej po tym, co prawie zrobiła z puszką Pepsi.
– Jak masz jakąś smaczną herbatę, to z przyjemnością – odpowiedziała Dagmara, odsuwając krzesło stojące przed biurkiem Małgorzaty. Przewiesiła przez jego oparcie torebkę i usiadła, zakładając nogę na nogę, rozsiadając się wygodnie.
– Zielona z granatem, opuncją i mango? – zaproponowała Małgorzata, wyciągając odpowiednie torebki.
– Może być.
Małgorzata wstawiła wodę w czajniku elektrycznym, naszykowała herbatę w kubkach i wróciła do biurka, siadając naprzeciwko Dagmary. Czuła lekkie napięcie, nie była pewna czy powinna się zwierzyć? Ale Dagmara zawsze była dyskretna, a jej własne problemy mogły być podobnym ciężarem.
– Co tam u ciebie słychać? – zapytała Dagmara, patrząc na nią z ciekawością.
– Chyba zaczynam powoli wariować – przyznała Małgorzata, czując ulgę, że to powiedziała. Słowa same wypłynęły, jakby czekały na okazję.
Dagmara słysząc te słowa otworzyła szerzej oczy, robiąc zaskoczoną minę. Ale po chwili rozluźniła mięśnie twarzy i delikatnie się uśmiechnęła.
– Wiedziałam, że ciebie też to dopadnie. Jak to mówią: „Baba bez bolca dostaje pierdolca”.
– Może i masz rację – westchnęła Małgorzata, czując, że to żartobliwe powiedzenie trafia w sedno jej frustracji.
– Zdradzisz jakieś szczegóły, czym się przejawia to twoje powolne wariowanie? – Dagmara była dociekliwa, pochylając się lekko do przodu.
– O ile mogę liczyć na twoją dyskrecję – powiedziała niepewnie Małgorzata, wahając się, czy podzielić się tym sekretem. To było tak intymne, tak zakazane.
– Dziewczyno, przecież obie jedziemy na tym samym wózku, po co miałabym komuś zdradzać twoje sekrety? Poza tym, czy kiedyś nadszarpnęłam twoje zaufanie?
– Masz rację, tylko od czego mam zacząć... – przeciągała Małgorzata, czując, jak słowa tkwią jej w gardle.
– Najlepiej od początku – podpowiedziała Dagmara, usiłując jej ułatwić sprawę.
– Tylko trudno mi jednoznacznie powiedzieć, gdzie jest początek... – przyznała Małgorzata, a jej myśli pobiegły do wspomnień o Aleksandrze.
Dagmara przekrzywiła głowę, dziwiąc się na usłyszane słowa, ale nie chciała rozpraszać przyjaciółki, czekając cierpliwie.
– Aleksander, mój siostrzeniec – zaczęła ostrożnie Małgorzata, czując gorąco na policzkach – od zawsze uważałam, że będzie z niego wspaniały facet. Gdy zaczął dojrzewać, wręcz zaczęłam marzyć, że kiedyś na swojej drodze spotkam faceta o takim usposobieniu i aparycji.
– Chcesz powiedzieć, że wariujesz na punkcie własnego siostrzeńca? – zapytała zaskoczona Dagmara, pochylając się nieznacznie w stronę biurka. – Przepraszam, kontynuuj.
– Wiesz, gdy się wyprowadził, zwyczajnie zaczęło mi go brakować – ciągnęła Małgorzata, wspominając pustkę w domu. – Myślałam, że to zwyczajna tęsknota za tym, że kręcił się gdzieś po domu, mogliśmy wspólnie spędzać czas.
– Co się zmieniło? – dopytała Dagmara.
– Agata powiedziała mi ostatnio, że Aleks ma raka z przerzutami do mózgu i zostało mu niewiele czasu – wyznała Małgorzata, a jej głos lekko zadrżał na wspomnienie tej wiadomości.
– A skąd Agata o tym się dowiedziała?
– Podczas śledztwa, które razem prowadzili, znalazła w jego domu rezonans razem z opisem.
– O kurwa... – zaklęła Dagmara, a jej oczy rozszerzyły się w szoku. – Ale nie mów, że jak dowiedziałaś się o bliskiej perspektywie śmierci Aleksa, to nabrałaś ochoty na to, aby umilić mu czas, skacząc na jego kutasie?
– Nie do końca – zaprzeczyła Małgorzata, choć w głębi duszy wiedziała, że jej pragnienia były bardziej skomplikowane. – Przyznam, że Aleks od jakiegoś czasu mnie pociąga, ale zwyczajnie z początku chciałam spędzać z nim jak najwięcej czasu. Niekoniecznie uprawiając z nim seks.
– Uprawialiście seks? – zapytała zaskoczona Dagmara, coraz mocniej ściskając ze sobą skrzyżowane uda, jakby sama poczuła napięcie.
– Jeszcze nie – odparła Małgorzata, czując mieszankę wstydu i podniecenia na samą myśl. – W niedzielę pomyślałam, że świetnym pomysłem będzie zaproszenie go do domu na obiad, aby spędzić z nim nieco czasu. Ale Aleksander stwierdził, że jest zapracowany i nie bardzo ma czas. Nie myśląc wiele, zaproponowałam więc, że wieczorem mogę do niego wpaść, abyśmy razem obejrzeli jakiś film, jak za starych dobrych czasów. Przystał na moją propozycję, a ja zadowolona z tego faktu przyrządziłam na tę okazję ciasteczka.
Nagle woda w czajniku zaczęła wrzeć i z pstryknięciem czajnik się wyłączył, więc Małgorzata wstała, by zalać herbatę i ją przynieść.
– Przyznam, że to, co mówisz, staje się coraz bardziej interesujące – powiedziała Dagmara, śledząc ją wzrokiem.
Małgorzata umieściła dwa kubki na biurku i przyniosła zgrabną cukierniczkę oraz dwie łyżeczki, siadając z powrotem. Czuła, że zwierzenie się Dagmarze przynosi ulgę, ale jednocześnie pogłębia jej obsesję, bo mówienie o tym na głos czyniło to wszystko jeszcze bardziej realnym.
– Co nie sprawia, że tego rodzaju uczucie jest zakazane – poprawiła ją Małgorzata, czując, jak jej policzki znów pokrywają się rumieńcem.
– Ale to sprawia, że to wszystko jest jeszcze bardziej podniecające – odparła Dagmara z uśmiechem, w jej oczach błysnęło coś figlarnego.
Małgorzata przewróciła oczami, ale kąciki jej ust uniosły się lekko. – Mniejsza z tym, opowiadać dalej?
– Jasne – odpowiedziała Dagmara z niecierpliwością, poprawiając się na krześle.
– Gdy dotarłam do Aleksa, otworzył mi w ręczniku kąpielowym, bo akurat kończył brać prysznic – zaczęła Małgorzata, a jej głos lekko zadrżał na wspomnienie tego widoku. – Wyobraź sobie, jego szczupłe, wysportowane ciało, każdy mięsień wyraźnie zarysowany, a do tego wilgoć lśniąca na jego skórze. Aż przygryzłam wargę. Powiedział, żebym poszła do salonu i się rozgościła, a on pójdzie się ubrać. Usiadłam na kanapie, a on, przemykając, zapytał, czy nie będzie mi przeszkadzać, jeśli wskoczy w piżamę, powiedział, że nie musi tylko znaleźć górę. Nie wiem, czemu, ale powiedziałam, że nie musi jej zakładać. Szczerze? Chciałam, żeby siedział obok mnie z nagim torsem. – Małgorzata zarumieniła się, czując, jak to wspomnienie znów rozpala jej ciało. – Zanim usiadł, zapytał, czego się napiję. Powiedziałam, że jeśli ze mną wypije, to chętnie skuszę się na wino. Zgodził się. Trochę gadaliśmy, oglądając film, popijając wino, a gdzieś w trzech czwartych filmu zaczął podsypiać ze zmęczenia. Obudziłam go i powiedziałam, że chyba będę już wracać. Ale Aleks zwrócił uwagę, że piłam alkohol i że albo u niego się prześpię i wrócę do siebie rano, albo wezwie mi Ubera. Przystałam na nocleg. Miałam wybór, albo spanie z nim w łóżku, albo na kanapie.
– Na twoim miejscu wybrałabym łóżko... – wtrąciła rozmarzona Dagmara, unosząc brew.
– Tak też zrobiłam – przyznała Małgorzata, a jej głos był cichszy, jakby zdradzała tajemnicę.
– Ty suko – rzuciła Dagmara z uśmiechem, w jej tonie słychać było żartobliwy podziw.
Małgorzata uśmiechnęła się niewinnie, po czym kontynuowała:
– Nie mogłam zasnąć przez dłuższą chwilę, więc zapytałam Aleksandra, czy mogę się do niego przytulić. Nie otworzył oczu, tylko podniósł ramię, robiąc mi miejsce. Wtuliłam się w jego tors i prawą nogę owinęłam wokół jego uda. Poprawiłam się i poczułam jego przyrodzenie na udzie. Podnieciło mnie to jak cholera. Lewą dłonią sięgnęłam do swojej cipki, żeby się masturbować, a prawą nogą lekko poruszałam, pocierając jego przyrodzenie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale prawą ręką, którą trzymałam na jego torsie, zsunęłam do krawędzi jego spodni, a potem szybko wsunęłam pod materiał i chwyciłam go za kutasa.
– Był gruby? – zapytała Dagmara, jej oczy błyszczały ciekawością.
Małgorzata podniosła dłoń i zademonstrowała, jakby owijała palce wokół niewidzialnego przyrodzenia.
– Jak dla mnie tak. Nie byłam w stanie domknąć palców. Przesunęłam dłonią w górę i w dół, a potem chwyciłam go za jądra. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam, ale chciałam sprawdzić, jaki jest długi. Uniosłam się więc i trzymając go za jądra, wbiłam paznokieć w swoje przedramię, tuż nad jego penisem. Po czym szybko uciekłam do łazienki, żeby się tam… żeby zrobić sobie dobrze.
– Dokąd sięgał? – dopytała Dagmara, pochylając się bliżej z zainteresowaniem.
Małgorzata uniosła prawe ramię i wskazała na pieprzyk, po czym wstała, położyła dłoń na blacie biurka i przysunęła puszkę Pepsi, stojącą na bloczku karteczek, do przedramienia.
– Tutaj, wskazała na punkt na przedramieniu, był mniej więcej tej wielkości.
– Ale chciałabym zostać zerżnięta takim kutasem – westchnęła Dagmara rozmarzonym głosem.
– Ja też – przyznała półszeptem Małgorzata, czując, jak jej policzki płoną. – Ale to moja rodzina, i to dość bliska.
Małgosia z powrotem usiadła, sięgając po herbatę, jakby chciała zająć ręce czymś niewinnym.
– Pieprzyć konwenanse – syknęła Dagmara, a w jej głosie brzmiała nuta buntu. – Jakbym miała okazję, dałabym się zerżnąć tym wielkim fiutem Aleksowi.
Sięgnęła po puszkę i przesunęła ją obok siebie.
– Gdybym poczuła w sobie taki kawał mięsa, znowu poczułabym się jak dziewica. Rozciągałby moją małą wzdłuż i wszerz, a ja wyłabym z rozkoszy jak pojebana. I miałabym w dupie, czy to mój siostrzeniec, czy brat.
Małgorzata zaczerwieniła się, słuchając wyznań przyjaciółki. Jej słowa były jak echo jej własnych pragnień, ale jednocześnie budziły w niej niepokój.
– A Maciek? – zapytała ostrożnie.
– A Maciek ma jakieś sześć centymetrów i jest niewiele grubszy od parówki. Do tego zawsze miał problemy, żeby się porządnie spuścić – odparła Dagmara z goryczą.
– Współczuję – powiedziała Małgorzata, czując ukłucie empatii.
– Dzięki. Od dłuższego czasu i tak zastanawiam się, czy nie znaleźć sobie kochanka. I chyba nie miałabyś nic przeciwko, jakby Aleks nim został?
– Nie, dlaczego? – odparła Małgorzata, choć w jej głosie zabrzmiała nuta niepewności.
– Prawdziwa z ciebie przyjaciółka – Dagmara uśmiechnęła się serdecznie, ale w jej oczach błysnęło coś zadziornego.
– Nie ma sprawy, ale wiesz, że on ma dziewczynę? – dodała Małgorzata, próbując sprowadzić rozmowę na mniej grząski grunt.
– Ale też niewiele czasu mu zostało, co sprawia, że na wszystko ma nieco inną perspektywę. I nie powinno być go aż tak trudno zaciągnąć do łóżka. Czego ty jesteś najlepszym przykładem – rzuciła Dagmara, unosząc brew.
– A propos łóżka, nie dokończyłam opowiadać – powiedziała Małgorzata, czując, jak jej serce znów przyspiesza.
– Zamieniam się więc w słuch – odparła Dagmara, wodząc palcami po puszce Pepsi z rozmarzeniem w oczach.
– Gdy wróciłam do łóżka – kontynuowała Małgorzata, jej głos lekko drżał na wspomnienie tej nocy – ciągle miałam problem z zaśnięciem. Najpierw pomyślałam, że dobrze byłoby, aby nie rozpraszał mnie jego widok w półmroku, więc odwróciłam się do Aleksa tyłem. Ale po czasie podsunęłam się do niego, przebudziłam go i poprosiłam, aby przytulił mnie do siebie na łyżeczkę. Zrobił to, poprawiając najpierw poduszkę pod głową, a potem podsunął mnie do siebie, najpierw kładąc dłoń na moim brzuchu, a potem ściskając mnie za pierś i przyciągnął do siebie. Czułam też jego twarde przyrodzenie, więc poprawiłam się w taki sposób, by zasnąć z jego przyjacielem między moimi udami, przylegającym do mojej cipki – szeptała lekko zawstydzona – oddzielonym tylko materiałem jego spodni od piżamy.
– Jesteś naprawdę zboczona – Dagmara uśmiechnęła się, mówiąc ten komentarz, w jej oczach błysnęło rozbawienie pomieszane z podziwem.
– Podejrzewam, że to przez wypite wcześniej wino – odparła Małgorzata, czując, jak jej policzki znów się rumienią, choć w głębi duszy wiedziała, że to nie alkohol był winny jej pragnieniom.
– Tak sobie to tłumacz – rzuciła Dagmara z figlarnym uśmiechem.
– Mniejsza z tym. Jak zasnęłam, miałam bardzo realistyczne sny. Tamtej nocy śniło mi się, że najpierw bawiłam się przyrodzeniem Aleksandra, gdy się zbudził, nawzajem się masturbowaliśmy, po czym wyznałam mu, że chciałabym z nim to zrobić. Czułam, jak się powoli w mnie wdziera i spodziewając się bólu, odwróciłam głowę na bok i się przebudziłam. Dzisiejszej nocy również miałam realistyczny sen. Śniła mi się powtórka z tego, jak odwiedziłam go, by obejrzeć z nim film. Sen z początku różnił się szczegółami, a momentami miałam déjà vu podczas śnienia.
– Nie zorientowałaś się po tych drobnych różnicach, że to sen? – zapytała Dagmara, unosząc brew.
– Nie, może chciałam zignorować te drobne różnice – przyznała Małgorzata, czując ukłucie wstydu. – Tak w ogóle, w śnie nie pamiętałam, że dzień wcześniej byłam u Aleksa i oglądałam film. Te różnice potrafiłam dostrzec dopiero po przebudzeniu.
– A jakie to były różnice? – dopytała Dagmara, pochylając się lekko do przodu.
– Na przykład we śnie nie zdjęłam szpilek, co też Aleks ze snu pochwalił, za oknem były dwa księżyce, różowy i błękitny, wino w lampkach zamiast być czerwone miało kolor złocistego bursztynu. No i przede wszystkim, uprawialiśmy coś na kształt seksu, już na kanapie.
– Jak to, „coś na kształt seksu”? – zapytała Dagmara, jej ciekawość rosła.
– W tym śnie Aleks powiedział mi, że zawsze myślę o innych i aby robiąc cokolwiek z nim, nie robiła niczego wbrew sobie. To wyjaśniłam mu, że z jednej strony chciałabym oddać mu swoje dziewictwo, a z drugiej, że mam obawy związane z robieniem tego z nim ze względu na bliskie pokrewieństwo. Więc Aleks wyjaśnił, że można to zrobić bez penetracji, a posunąć się dalej, jak będę na to gotowa.
Dagmara zrobiła wielkie oczy, jej usta lekko się otworzyły.
– Chcesz powiedzieć, że we śnie ocierałaś się o jego kutasa swoją cipką? – zapytała, nie mogąc ukryć zaskoczenia.
Małgorzata z początku skinęła tylko głową, czując gorąco na twarzy.
– Tak i miałam orgazm, ale jak wróciłam do siebie, obudziłam się w łóżku – dodała cicho, jej głos pełen żalu i tęsknoty.
– To przykre – współczuła Dagmara.
– Najgorsze w tym wszystkim jest to, że śniąc nie byłam w stanie odróżnić snu od rzeczywistości i w obu snach wręcz poprosiłam Aleksa, aby ze mną to zrobił – wyznała Małgorzata, jej oczy zaszkliły się lekko od natłoku emocji.
– Może w odpowiednich okolicznościach, na żywo też byś go o to poprosiła. Może podświadomość ci podpowiada, że następnym razem, jak do niego wpadniesz na film, wystarczy nie zdjąć z nóg szpilek, a reszta sama się jakoś potoczy – zażartowała Dagmara, próbując rozładować napięcie.
– Tak, tak, i jak na niebie pojawią się dwa księżyce... – odparła Małgorzata, przewracając oczami, choć w jej głosie brzmiała nuta rozbawienia pomieszanego z melancholią.
– Jednak uważam, że skoro coś do niego czujesz, powinnaś wybadać grunt i spróbować – powiedziała Dagmara, próbując przekonać przyjaciółkę, jej głos pełen zachęty.
– Pogrzało cię? – odparła Małgorzata, jej oczy rozszerzyły się w szoku, a w głowie kłębiły się obawy.
– Dlaczego? Przecież tego chcesz. Ludzie mają swoje tajemnice i wy możecie mieć swoją – kontynuowała Dagmara, nie dając za wygraną.
– Tylko konsekwencje, jakby wszystko wyszło na jaw, byłyby druzgocące – westchnęła Małgorzata, jej głos drżał, gdy spojrzała na filiżankę, jakby szukała w niej odpowiedzi. – Przypomnę ci, że jego ojciec, a mój szwagier, jest też moim pracodawcą. Co by sobie pomyślał, jakby się dowiedział, że robimy takie rzeczy z Aleksem, któremu odkąd skończył sześć lat starałam się zastąpić matkę.
– Nie wierzysz, że Aleks nie umiałby dochować tajemnicy? – zapytała Dagmara, unosząc kubek i biorąc łyk herbaty z zadowoloną miną.
Małgorzata nie odpowiedziała na to pytanie od razu. W głębi duszy wiedziała, że Aleksander jest osobą godną zaufania, był zawsze dyskretny, lojalny, taki, na którym można polegać. Ale myśl o ryzyku paraliżowała ją. Już chciała coś powiedzieć, podniosła wzrok i zobaczyła, jak drzwi do biura się otwierają. Jej serce zabiło szybciej.
– Cześć – rzucił Aleksander, wchodząc do wnętrza biura detektywistycznego.
Uśmiech pojawił się na twarzy Małgorzaty, gdy rozpoznała siostrzeńca. Jak zwykle prezentował się swobodnie, w czapce z daszkiem zsuniętej tak nisko, że niemal całkowicie skrywała jego oczy za prostokątnymi okularami. Luźna czarna bluza z kapturem była rozpięta, odsłaniając koszulkę zespołu Cannibal Corpse, która swą brutalną grafiką przyciągała wzrok. Bojówki moro, gruby, czarny wojskowy pas i skórzane buty dopełniały jego nieformalnego wyglądu. Serce Małgorzaty zabiło mocniej – jego obecność zawsze budziła w niej ciepło, ale teraz, po rozmowie z Dagmarą, mieszało się to z zakłopotaniem.
Dagmara, siedząca naprzeciwko Małgorzaty, odwróciła się zaciekawiona, na kogo jej przyjaciółka spogląda takim rozmarzonym spojrzeniem.
– O, cześć Daga – przywitał się Aleksander z uśmiechem, widząc znajomą twarz.
– Cześć, Aleks... – odparła lekko zmieszana Dagmara, jej głos zawahał się na chwilę.
– Hej – odpowiedziała Małgorzata z ciepłem w głosie, jak zwykle mile zaskoczona wizytą siostrzeńca, tym razem jednak delikatnie zmieszana ze względu na temat rozmowy, którą przed chwilą odbywała z przyjaciółką. Zastanawiała się, co by się stało, gdyby usłyszał choć fragment?
Aleksander obszedł kontuar, pochylił się, ściągając czapkę i złożył delikatny pocałunek na policzku Małgorzaty, który ta automatycznie mu nadstawiła. Dotyk jego ust na jej skórze wywołał przyjemny dreszcz, mieszankę czułości i czegoś głębszego, co starała się stłumić. Następnie obszedł fotel, na którym siedziała Małgorzata i sięgnął do lodówki po puszkę Pepsi.
– Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem wam w jakiejś ważnej rozmowie – powiedział, wracając i przysiadając na blacie, delikatnie obrócony, by być skierowanym w kierunku obu kobiet.
– Nie... – odpowiedziała Małgorzata, jej głos cichy, pełen ulgi, że nie wspomniał o niczym podejrzanym.
– W sumie rozmawiałyśmy o tobie – wypaliła nagle Dagmara, jej ton zadziorny.
Małgorzata była zaskoczona takim obrotem sprawy, jej policzki zapłonęły, zastanawiała się co jej przyjaciółka wyprawia?
– A to ciekawe... – powiedział Aleks, otwierając puszkę z cichym sykiem.
– Zastanawiałyśmy się, czy jesteś dyskretny i czy potrafisz dochować tajemnicy – kontynuowała Dagmara, nie dając Małgorzacie czasu na interwencję.
Aleksander upił łyk z puszki, jego oczy błysnęły ciekawością.
– Zależy od tego, jaka to tajemnica – odparł spokojnie.
– Powiedzmy, że zastanawiam się nad znalezieniem sobie kochanka i obie z Gosią doszłyśmy do wniosku, że ty byłbyś idealnym kandydatem – rzuciła Dagmara, jej słowa wisiały w powietrzu jak wyzwanie.
Aleksander spojrzał na Małgorzatę, która się zarumieniła, spuszczając wzrok. Jej serce dudniło. Jak Dagmara mogła to powiedzieć? Czy on coś podejrzewa?
– Przyznała, że jesteś przystojnym, wysportowanym młodzieńcem, który potrafi odpowiednio traktować kobiety – dodała Dagmara, starając się uratować przyjaciółkę z opresji, choć Małgorzata czuła, że to tylko pogarsza sprawę.
– Skoro tak, to musisz wiedzieć, że jak na razie mam dziewczynę, a ty masz męża – zwrócił się do Dagmary z uśmiechem. – To, że jako tako sobie radzi jako adwokat, to jeszcze nie powód, by szukać kochanka na boku. Jeżeli o mnie chodzi, to jutro powinienem zdobyć dowody na to, czy moja dziewczyna nie puszcza się na boku.
– Dobra, a dajmy na to, zdobędziesz jednoznaczne dowody na to, że dziewczyna wali cię po rogach? – Dagmara nie dawała za wygraną, jej głos pełen ciekawości.
– To wtedy nic nie stałoby na przeszkodzie, abyśmy mogli parę razy się spotkać w wiadomym celu – odparł Aleksander, nie kryjąc, że jest rozbawiony sposobem, w jaki rozmowa się toczy.
– A jak z dyskrecją z twojej strony? – dopytała Dagmara.
– O mnie nie masz się co martwić, w tym przypadku więcej zależy od ciebie – odpowiedział spokojnie.
– Jak to? – zapytała zaskoczona Dagmara.
– Przez to, że rozmawiasz ze mną o tym przy Małgosi, to w razie naszego potencjalnego romansu zwiększyłaś krąg wtajemniczonych o jedną osobę. Jeżeli będziesz chciała ryzykować i spotykać się w miejscach publicznych, ryzykujesz, że ktoś z twoich bliskich znajomych nas razem zobaczy.
– Gosia nic nikomu nie powie, prawda? – Dagmara spojrzała na przyjaciółkę.
– Zgadza się – odpowiedziała Małgosia z uśmiechem na twarzy, choć w środku czuła ulgę, że rozmowa skręca w stronę Dagmary, ale jednocześnie niepokój, że Aleksander mógłby domyślić się jej własnych uczuć.
– Dajmy na to, że będziemy się spotykali dyskretnie. A co jakby mój mąż przyszedł do was zlecić śledztwo w sprawie mojej wierności? – zapytała Dagmara.
– Konflikt interesów – odpowiedział bez zastanowienia Aleksander. – Jak mam zgodzić się na prowadzenie śledztwa przeciwko komuś znajomemu?
– W sumie racja – przyznała Dagmara.
– To wszystko? – zapytał Aleksander, jego głos brzmiał lekko, ale z nutą ciekawości, gdy spojrzał na Dagmarę.
– Jest jeszcze parę kwestii. Na przykład, w jaki sposób postrzegasz Gosię? – kontynuowała Dagmara, a jej słowa zawisły w powietrzu.
Aleksander uniósł brew i spojrzał na Małgorzatę, co sprawiło, że jej serce zabiło szybciej, czy Dagmara naprawdę brnie w to dalej?
– Może źle się wyraziłam – dodała szybko Dagmara, widząc zaskoczenie na twarzy Aleksandra.
Małgorzata poczuła ulgę, że przyjaciółka wycofuje się z tego grząskiego terenu, choć w głębi duszy ciekawiło ją, co Aleksander naprawdę myśli.
– Wiem, jak wygląda wasza sytuacja w rodzinie. Gosia jest twoją ciocią, ale próbowała też zastąpić ci mamę po jej śmierci. Przez to, że mnie jako przyjaciółkę Małgorzaty postrzegasz przez jej pryzmat, zastanawiam się, w jaki sposób ty ją postrzegasz. Jako ciotkę, zastępstwo dla zmarłej matki czy jeszcze inaczej? – Dagmara czuła się dość nieswojo, stąpając po tak grząskim gruncie, ale nie cofnęła się.
– Hmm... Zależy, jak na to spojrzeć – odpowiedział enigmatycznie Aleksander, jego wzrok na chwilę powędrował w dal, jakby szukał odpowiednich słów. – Małgosię traktuję jak starszą siostrę czy nawet przyjaciółkę, na którą zawsze mogę liczyć. To pewnie przez to, że dzieli nas tylko dziesięć lat. Z kolei to, jak ja ją postrzegam, wynikać może z tego, że Małgosia, przez śmierć mamy, czuła potrzebę, by szybciej dorosnąć i otoczyć opieką mnie oraz Agatę. Zgadza się?
Aleksander spojrzał na Małgorzatę, szukając aprobaty dla swoich słów, a w jego oczach błysnęła szczerość.
– Dokładnie – odparła Małgorzata, czując mieszankę ciepła i lekkiego ukłucia w sercu. Jego słowa były miłe, ale jednocześnie podkreślały barierę, którą sama sobie narzucała, traktując go jak syna, podczas gdy jej myśli wędrowały dalej.
– No dobra, ale nie uważasz, że dziesięć lat starsza kobieta to nie jest trochę przesada? Chodzi oczywiście o relacje intymne – dopytała Dagmara, nie dając za wygraną.
– No co ty? Wiek jest mi obojętny, byleby jakoś się dogadywać i się sobie nawzajem podobać. Przy mojej wadzie wzroku nawet spore zmarszczki nie stanowią problemu – odparł Aleksander z uśmiechem, upijając łyk Pepsi, co rozładowało nieco napięcie.
Małgorzata poczuła gorąco na policzkach. Jego obojętność wobec wieku brzmiała jak przypadkowa zachęta, choć wiedziała, że nie powinna tego tak odbierać.
– No dobra, a na co ty zwracasz uwagę u kobiet, jeżeli chodzi o wygląd? Co ci się podoba? – zapytała Dagmara, przechodząc do kolejnego pytania.
Aleksander spojrzał na Małgosię, co sprawiło, że jej oddech przyspieszył – czy to przypadek, czy coś więcej?
– Podstawa to ładna twarz. Czasami lubię, jak dziewczyna ma w swoim wyglądzie coś charakterystycznego, czy to pieprzyk, blizna, wada zgryzu – takie drobne niedoskonałości też mają swój urok – uśmiechnął się, po czym dodał: – Na szczęście żadna z was nie musi się takimi rzeczami przejmować.
Przeniósł spojrzenie na Dagmarę, ale Małgorzata poczuła, że jego słowa trafiają prosto w nią, budząc mieszankę dumy i niepokoju.
– W następnej kolejności zwracam uwagę na ogólny zarys sylwetki i sposób poruszania się. Zwracam też dużą uwagę na nogi i tyłek. Lubię, jak kobiety chodzą w szpilkach. Optycznie wydłużają nogi i podnoszą pośladki – kontynuował Aleksander.
– A nie lubisz dużych piersi? – zapytała zdziwiona Dagmara. – Zawsze sądziłam, że na to jako pierwsze faceci zwracają uwagę.
– Jeżeli chodzi o piersi, to nie są one dla mnie aż tak ważne. Miło, jak jest się czym pobawić, pougniatać czy possać, ale zdecydowanie wolę kształtne i jędrne pośladki – wyjaśnił Aleksander z lekkim uśmiechem.
Małgorzata słuchała w milczeniu, jej myśli krążyły wokół własnych wspomnień. Czy Aleks przypadkiem nie przyglądał się jej zbyt długo, gdy wychodziła od niego z mieszkania i zmierzła do windy?
– Czyli wpisujemy się w twój gust? – dopytała Dagmara.
– Oczywiście. Ale teraz ja mam pytanie. Dlaczego chcesz zdradzać swojego męża? – zapytał Aleksander, zmieniając temat.
– Nie chcę, ale on nie zaspokaja moich potrzeb. Wcześniej jeszcze jakoś tłumaczyłam sobie, że brak udanego pożycia to nie powód, by rezygnować z drugiej osoby, szczególnie jeżeli tą osobę się kocha. Ale on tak jakby ignorował moje potrzeby, a teraz nawet unika zbliżeń – przyznała Dagmara, jej głos nabrał goryczy.
– Trudna sytuacja. Nie podejrzewasz go, że ma kogoś na boku? – zapytał Aleksander.
– Nie sądzę. On nie był w stanie ze mną zbyt długo wytrzymać, to po co miałby próbować z inną? – odparła Dagmara.
– Niekoniecznie chodzi o próbowanie. Ty jesteś jego pierwszą miłością, może działasz na niego jakoś stresująco, nie jest w stanie przy tobie osiągnąć pełnej erekcji i szybko kończy, a przy innej może nie mieć tego problemu – zasugerował Aleksander.
– Szczerze? Mam gdzieś, czy mnie zdradza, czy nie. Obchodzi mnie fakt, że chodzę cały czas sfrustrowana, bo mnie zaniedbuje. Czy to, że mam męża, jest jakimś wielkim problemem? Jeśli przez to nie będziesz chciał się spotykać, po prostu powiedz – powiedziała Dagmara.
– Nie, dlaczego? To twój mąż, ty go zamierzasz zdradzać, co mi do tego? Zastanawia mnie tylko, dlaczego trzydziestosześcioletni facet rezygnuje z tak atrakcyjnej kobiety – odparł Aleksander.
– To znaczy, że jak znajdziesz dowody, że twoja dziewczyna cię zdradza, będziesz się ze mną spotykał? – dopytała Dagmara.
– Nie mówię nie, ale zapewne będę musiał to jakoś przepracować. Jesteś zadowolona z takiej odpowiedzi? – zapytał Aleksander.
– Jasne – Dagmara uśmiechnęła się do Aleksa.
– Rozwiałem już wszelkie twoje wątpliwości? – dodał Aleksander.
– Na razie tak – odparła Dagmara.
Aleksander spojrzał na Małgorzatę, jego oczy błysnęły zza okularów z lekką pewnością siebie.
– W takim razie przejdę do tego, po co przyszedłem. Jutro będę potrzebował twojej pomocy i mam nadzieję, że się zgodzisz – powiedział, przechodząc do rzeczy.
– W jaki sposób? – zapytała Małgorzata, jej głos zdradzał ciekawość, choć w głębi duszy czuła lekkie napięcie.
– Jutro udaję się do mieszkania Darii, żeby przekopiować jej pamiętnik i parę innych rzeczy. Od świtu Agata będzie śledziła pozycję jej samochodu z mojego mieszkania, ale w południe musi uciekać na uczelnię. O to chodzi, żebyś ty ją zmieniła – wyjaśnił Aleksander, wyciągając z kieszeni klucz i kładąc go przed Małgorzatą na biurku.
Małgorzata spojrzała na klucz, jej palce lekko zadrżały, gdy go dotknęła.
– Z chęcią, ale będę musiała zapytać twojego taty, czy mogę opuścić biuro wcześniej – oznajmiła, spodziewając się niełatwej rozmowy z Piotrem, jej szwagrem i pracodawcą.
– Nikogo nie musisz pytać. Już z nim rozmawiałem i woli, żebyś zamknęła biuro, a Agata bez marudzenia poszła na zajęcia, gdy ją podmienisz – odparł Aleksander z lekkim uśmiechem, rozpraszając jej obawy.
Małgorzata podniosła klucz i przez chwilę mu się przyglądała, obracając go w dłoniach. Następnie spojrzała Aleksandrowi prosto w oczy, czując ciepło w sercu.
– Zawsze sprawiasz, że wszystko wydaje się takie proste – powiedziała z nutą podziwu.
– Najzwyczajniej w świecie niektóre rzeczy są proste – odparł, wzruszając ramionami.
Małgorzata sięgnęła do torebki i wyjęła pęk kluczy. Przez chwilę szamotała się z kółkiem, po czym podała klucze Aleksandrowi. Ten sprawnie nawlekł nowy klucz i oddał pęk z powrotem.
– W jaki sposób chcesz przekopiować ten pamiętnik? – zapytała Dagmara, wtrącając się do rozmowy, jej oczy błyszczały ciekawością.
– Dobre pytanie. Sporo się nad tym zastanawiałem. Z początku myślałem, że zrobię parę zdjęć telefonem i po sprawie, ale nawet jeśli znajdę tylko jeden pamiętnik, to i tak będę musiał potem wszystko zgrać na komputer, wydrukować i poukładać w odpowiedniej kolejności – wyjaśnił Aleksander, robiąc pauzę, by upić łyk Pepsi.
– Ale skoro wiesz, że notuje rzeczy w pamiętniku, to możesz zakładać, że jest nie tylko jeden – wtrąciła Małgorzata, jej ton był rzeczowy, ale oczy zdradzały zaangażowanie.
– W tym rzecz. W takim wypadku zabawa z telefonem staje się wręcz problematyczna. Ale jakiś czas temu pomagałem jej wybrać i podłączyć nowe urządzenie wielofunkcyjne. Dokładnie ten sam model, co sam używam. Ma bardzo wydajną drukarkę, tusz się uzupełnia dolewając go do zbiornika. Pomyślałem, że mógłbym po prostu skserować jej pamiętniki. Tylko zastanawiam się, ile może ich mieć – kontynuował Aleksander.
– Optymalnie jest pisać w zeszytach po dziewięćdziesiąt sześć do stu stron. Wszystko też zależy od tego, jakie rzeczy zapisuje w tych pamiętnikach – dodała Małgorzata, lekko pochylając się do przodu, jakby chciała być bliżej rozmowy.
– Wezmę ze sobą reklamówkę z sześcioma ryzami papieru. Powinno starczyć na około trzydzieści zeszytów, jak będę drukował jednostronnie – powiedział Aleksander.
– Nie byłoby wydajniej, jakbyś drukował dwustronnie? – zapytała Dagmara, wyraźnie zadowolona, że może brać udział w planowaniu śledztwa.
– Wydajniej, jeśli chodzi o papier, mniej wydajnie, jeśli chodzi o czas. Niby Daria jest przez dwanaście godzin w pracy, ale około czternastej, piętnastej jej sąsiedzi zaczną wracać z pracy, a ich dzieci ze szkoły – wyjaśnił Aleksander, jego ton był spokojny, ale rzeczowy.
– Ale możesz drukować dwustronnie, żeby nie przekładać każdej strony – zauważyła Małgorzata, jej głos brzmiał pewnie. – Najpierw drukujesz po jednej stronie jeden pamiętnik, a jak będzie brakowało ci papieru, to zwyczajnie układasz wszystkie zadrukowane kartki w kasecie i kolejny pamiętnik drukujesz po drugiej stronie. Najlepiej jakbyś kolejne pamiętniki opisywał literami, a ich strony cyframi, zaraz po tym, jak kartki zostaną wydrukowane. Wtedy na pewno się nie pogubisz w papierach. W ten sposób na sześciu ryzach zamiast trzydziestu zeszytów po sto kartek zmieścisz ich sześćdziesiąt.
Małgorzata uśmiechnęła się do Aleksandra, czując satysfakcję z zaproponowanego rozwiązania.
– Widzisz, ty też potrafisz sprawić, że niektóre rzeczy stają się prostsze – powiedział Aleksander, odwzajemniając uśmiech. – Może i bym na to wpadł w trakcie, ale lepiej być z góry przygotowanym na każdą ewentualność.
Aleksander wstał, ściągnął czapkę, pochylił się do Małgorzaty i złożył pocałunek na jej policzku, który ta automatycznie nadstawiła. Dotyk jego ust znów wywołał u niej przyjemny dreszcz, choć starała się to ukryć.
– Dziękuję – powiedział półszeptem, jego głos brzmiał ciepło.
– Nie ma sprawy – odpowiedziała zawstydzona, czując, jak jej policzki lekko się rumienią.
– Spadam. Na jutro przygotuję spaghetti po bolońsku, w razie jakbyś zgłodniała. Będzie w lodówce – rzucił Aleksander, podnosząc puszkę Pepsi.
– Aż nie mogę się doczekać – odparła Małgorzata, nie kłamiąc. Na samo wspomnienie makaronu z sosem w wykonaniu Aleksandra jej ślinianki zaczęły intensywniej pracować.
Aleksander obszedł kontuar i zmierzał ku wyjściu.
– A ja buziaka na pożegnanie nie dostanę? – upomniała się Dagmara, jej ton był żartobliwy, ale z nutą zadziorności.
Aleks zatrzymał się, odwrócił i zdjął czapkę, a włosy opadły mu na okulary. Zrobił dwa kroki w kierunku Dagmary, która wyprostowała się i poprawiła na swoim miejscu. Aleks postawił trzymaną w ręce puszkę pepsi, na blacie obok Dagmary, chwycił ją za podbródek, uniósł do góry, po czym przekrzywił jej głowę i złożył pocałunek na policzku. Następnie wyprostował się, zaczesał dłonią włosy do tyłu i założył czapkę na głowę.
– Już myślałam, że pocałujesz mnie w usta – powiedziała Dagmara z udawanym rozczarowaniem.
Aleksander podniósł przed chwilą odstawioną puszkę pepsi.
– Może innym razem będzie mi dane całować twe wargi – odparł z nonszalanckim uśmiechem, puszczając jej oczko dla podkreślenia dwuznaczności swoich słów, po czym odwrócił się i pomaszerował ku wyjściu.
– Na razie – rzucił, nim zniknął za drzwiami.
Po wyjściu Aleksandra w biurze zapanowała cisza, jakby obie kobiety bały się odezwać, wciąż przetrawiając to, co przed chwilą zaszło. Małgorzata wpatrywała się w pęk klucz leżący na biurku, jej palce nerwowo badały krawędzie klucza do apartamentu Aleksandra, a w głowie kłębiły się myśli o jego uśmiechu i nonszalanckim pożegnaniu.
– No powiedz, że nie – przerwała ciszę Dagmara, jej głos brzmiał zadziornie, z nutą rozbawienia.
– Ale o co ci chodzi? – zapytała Małgorzata, unosząc wzrok, choć jej ton zdradzał lekkie zakłopotanie.
– Rozmawiając ze mną, kokietował też ciebie – ciągnęła Dagmara, pochylając się bliżej z figlarnym uśmiechem. – Przyznał, że nie traktuje cię jak matki czy starszej ciotki, tylko jak przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć. Powiedział jeszcze, że jesteś w jego typie!
– Przestań... – mruknęła Małgorzata, czując, jak gorąco rozlewa się po jej policzkach. Starała się przerwać wywód przyjaciółki, ale jej głos był cichy, niemal bezradny wobec naporu Dagmary.
– Masz ładną buzię, zgrabne nogi i kształtny tyłek – odparła Dagmara, a jej uśmiech stał się szerszy, niemal zaczepny. – Do tego piersi, których rozmiar pozwala na odrobinę zabawy. – Dla podkreślenia swoich słów ścisnęła własne piersi, ocierając je o siebie z teatralnym gestem, po czym zaśmiała się cicho.
Małgorzata przewróciła oczami, choć kąciki jej ust drgnęły wbrew woli.
– Mogłabyś kiedyś spoważnieć... – westchnęła, próbując ukryć zakłopotanie za lekkim uśmiechem.
– To tak na poważnie – Dagmara spoważniała, jej ton stał się bardziej wyważony, choć wciąż pełen zachęty. – Pomyśl, co zrobiłby taki facet jak Aleks, gdyby przyjaciółka, na którą zawsze może liczyć, zaproponowała mu seks? Zastanów się, jakbyś to odpowiednio rozegrała, to wszystko byłoby możliwe...
Małgorzata zamarła na moment, jej serce zabiło szybciej. Spojrzała na Dagmarę, próbując znaleźć słowa, ale w głowie miała tylko obraz Aleksandra – jego uśmiechu, ciepłego głosu i tego, jak blisko niej był chwilę wcześniej. Czuła, że słowa Dagmary trafiają w samo sedno jej pragnień, ale jednocześnie budzą lęk przed tym, co mogłoby się wydarzyć.
***
Agata zamknęła za sobą drzwi na zamek, zdjęła sandałki i ostrożnie weszła w głąb apartamentu Aleksandra, czując lekką ekscytację na myśl o wieczorze z bratem. Wcześniej zadzwonił, prosząc, by przyjechała przygotowana na spędzenie u niego nocy i jutrzejsze wykłady, więc prócz torebki miała torbę treningową z najpotrzebniejszymi rzeczami. Jej serce zadrgało na myśl o czarnej, zmysłowej koszuli nocnej z koronką, którą spakowała, może to głupie, ale chciała poczuć się wyjątkowo, nawet jeśli to tylko noc u Aleksa.
Sunąc na palcach, weszła do salonu, rozglądając się za bratem. Zostawiła torebkę i torbę na kanapie, czując, jak jej ciało lekko się spina. Chciała zaskoczyć Aleksa, może nawet zrobić mu psikusa.
– Jestem w kuchni! – usłyszała jego głos, ciepły i swobodny, dobiegający zza ściany.
Zapach sosu bolońskiego otoczył ją, gdy weszła do kuchni, a jej żołądek zareagował cichym burknięciem. Aleks stał przy garnku, mieszając zawartość z nonszalanckim uśmiechem. Agata poczuła falę ciepła, zawsze lubiła te chwile, gdy byli tylko we dwoje, jakby świat na moment zwalniał.
– Skąd wiedziałeś, że już jestem? – zapytała, unosząc brew, trochę zawiedziona, że jej „skradanie” się nie powiodło.
– Słyszałem, jak otwierasz zamek w drzwiach – wyjaśnił, zerkając na nią znad garnka, a jego uśmiech poszerzył się. – Kiepski z ciebie ninja. Poza tym, tylko trzy osoby mają klucz do mojego mieszkania.
Agata poczuła ukłucie zazdrości, gdy wspomniał o trzecim kluczu.
– Jak to jednej z trzech? – rzuciła, a jej głos zabarwiła nuta niepokoju, choć starała się to ukryć.
Aleks spojrzał na nią, jakby wyczuł jej reakcję.
– No ty masz klucz, ja mam i dzisiaj zawiozłem jeden Małgosi, żeby podmieniła cię jutro w południe. Chodzi o to, żebyś mogła pójść na zajęcia, jakby mi się przedłużyło – wyjaśnił spokojnie.
Ulga spłynęła na Agatę. To tylko Małgosia, nie żadna obca kobieta. Jej ramiona się rozluźniły, a w głowie zamigotała myśl, że może zbyt emocjonalnie podeszła do sprawy.
– Zawsze mogłabym się trochę spóźnić... – mruknęła, próbując brzmieć nonszalancko, choć w głębi duszy chciała zostać z Aleksem jak najdłużej.
– Już ustaliliśmy, że żadnych spóźnień – odparł stanowczo, choć z uśmiechem. – To warunek naszej współpracy i obietnica, którą dałem tacie.
Agata wypuściła powietrze nosem, a jej usta wykrzywiły się w lekkim grymasie. Aleks zareagował śmiechem, a jego oczy błysnęły rozbawieniem.
– Dobrze, że zeszło z ciebie powietrze, bo jeszcze poszłabyś spać bez kolacji – zażartował, przedrzeźniając ją.
Agata stanęła na palcach, zerkając do garnka, a zapach sosu sprawił, że jej usta mimowolnie się uśmiechnęły.
– Nie za dużo tego sosu ci wyszło? – zapytała, unosząc brew.
– Uwierz mi, jest w sam raz – odparł, wyłączając palnik. – Dzisiaj zjemy na kolację, jutro masz na śniadanie i wczesny obiad. Jak przyjdzie Gosia, też się poczęstuje, a ja, jak wrócę, będę miał na obiad i kolację. Nie obrażę się jeśli zostanie mi jeszcze na kolejny dzień.
Aleksander sięgnął po talerze, a Agata poczuła się jak w domu, te ich rozmowy, jego luz i opiekuńczość zawsze sprawiały, że czuła się wyjątkowo.
– Dużo makaronu ci nałożyć? – zapytał, odwracając się do niej.
– Tyle co zwykle – odpowiedziała, siadając przy wyspie, a jej oczy śledziły jego ruchy.
Nałożył makaron, polał go obfitą porcją sosu bolońskiego i starł trochę parmezanu, posypując całość. Widelec wylądował na talerzy, a potem zaczął nakładać porcję dla siebie. Agata patrzyła na niego, czując ciepło w sercu, lubiła te momenty, gdy był taki swojski, jakby czas spędzony razem był tylko ich.
– Obejrzymy później jakiś film? – zapytała z nadzieją.
– Nie, musimy się wcześnie położyć. Jutro oboje musimy być wyspani – odparł, stawiając talerz przed sobą.
– No dobra, ale dasz mi spać w swoim łóżku? – rzuciła z figlarnym uśmiechem, czując, jak jej serce bije trochę szybciej na myśl o tej bliskości.
– Pod warunkiem, że w nocy nie będziesz się rozbierać – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem, stawiając przed nią talerz ze smakowicie wyglądającym spaghetti.
Agata zaśmiała się, czując, jak jej policzki lekko się rumienią.
– Nie mów, że boisz się pary młodych cycków – zażartowała, próbując utrzymać lekką atmosferę.
– Ja tylko się obawiam, że nie będę w stanie się im oprzeć i zatopię w nich swoje zęby – odparł z szerokim uśmiechem, wsadzając porcję makaronu do ust. – I kto wtedy pójdzie na włam do Darii? Musiałbym czekać tydzień albo dwa na kolejną okazję albo prosić kogoś innego o pomoc.
– Nieładnie tak nabijać się z młodszego rodzeństwa – rzuciła, udając obrażoną, choć jej oczy błyszczały rozbawieniem.
W głębi duszy czuła dreszcz ekscytacji, jego żarty miały w sobie coś, co sprawiało, że zastanawiała się, gdzie kończy się zabawa, a zaczyna coś więcej.
– To przestań gadać i jedz – odparł, wskazując widelcem na jej talerz.
– No dobra – odpowiedziała Agata, a uśmiech rozlał się po jej twarzy. Czuła się spełniona w towarzystwie starszego brata, jakby jego obecność wypełniała w niej jakąś pustkę. Smak spaghetti tylko potęgował to uczucie, dom, bezpieczeństwo, bliskość. Ale w głębi jej myśli krążyły wokół jego żartów. Czy naprawdę tylko żartował o „zatapianiu zębów”? Perspektywa, że jego słowa mogłyby być choć odrobinę poważne, sprawiała, że jej serce zabiło szybciej. Myśl o tej intymnej bliskości, nawet jeśli tylko w żartach, wydawała się kusząca, choć wiedziała, że to niebezpieczna gra. Agata szybko odepchnęła te myśli, skupiając się na widelcu pełnym makaronu, ale ciepło w jej piersi pozostawało.
Dodaj komentarz