Mroczny aromat perwersji - rozdział 5

Ten poniedziałek zdecydowanie nie był najlepszym dniem w życiu Marii. Po głupiej i niepotrzebnej sprzeczce z koleżanką z roku, siedziała naburmuszona w przerwie między zajęciami w bufecie nad małą czarną i szarlotką, która miała jej przywrócić dobry nastrój, gdy najbardziej niespodziewanie w świecie ujrzała go. Kochanek upajający się sobotniej nocy aż do orgazmu wszystkimi naturalnymi zapachami jej ciała, wszedł z dziekanem i obydwaj zamawiali coś u bufetowej. W pierwszej chwili odruchowo chciała niepostrzeżenie wstać i wyjść, ale ciekawość zwyciężyła.  
Obydwaj panowie odwrócili się z zamówionym tatarem i pieczywem na talerzykach i zmierzali w stronę sąsiedniego stolika. Zaskoczona, nie wiedziała jak zareagować, ale gdy facet, który jeszcze przedwczorajszej nocy z takim zachwytem wylizywał jej śmierdzący tyłek, rzucił tylko chłodne „dzień dobry” bez cienia uśmiechu, opanowała zaskoczenie, burknęła równie chłodno „dzień dobry panom” i wyszła, pozostawiając demonstracyjnie niedopitą kawę i resztki ciastka na talerzyku.
„Świnia niemyta” – pomyślała o nim z wściekłością, gdy idąc korytarzem w kierunku sali wykładowej zauważyła sekretarkę wieszającą w gablotce nowe ogłoszenie. Zatrzymała się i dowiedziała się od niej, że właśnie dzisiaj przyszedł po raz pierwszy na wydział nowy dziekan, który ma objąć tę funkcję po wakacjach.  
Tego było już za wiele, nawet dla niej. Gdy tylko rozpoczęła studia obiecała sobie solennie, że nie będzie żadnego seksu z nikim z uczelni, ani ze studentami, ani z nikim z kadry. To właśnie wtedy wymyśliła dancingowe wieczory dla zapewnienia sobie przygodnych kochanków, którzy mieli być jedynie dostawcami spermy dla jej ust i urozmaiceniem gorących pieszczot sam na sam z wibratorem. I aż do teraz dotrzymała obietnicy, choć nieraz jej pizda aż paliła się, by skorzystać z którejś z licznych niedwuznacznych propozycji składanych nader często przez kolegów z wydziału. Aż do teraz, bo jej język i nos jeszcze świeżo pamiętały kształt i woń chuja i jaj nowego dziekana wydziału.
Stała tak chwilę skonfudowana przed gablotką, gdy jej wzrok przykuło powieszone właśnie ogłoszenie przynoszące zupełnie nieoczekiwaną ulgę jej kłębiącym się myślom. Otóż czarno na białym informowało ono, że spośród studentów, którzy po pierwszym roku studiów wieczorowych będą mieli średnią powyżej czwórki i którzy będą chcieli kontynuować studia za granicą na studiach dziennych, zostanie wybrana dwójka na wyjazd do Leningradu. To było właśnie to, czego najbardziej teraz potrzebowała. Wyrwać się jeszcze dalej, koniecznie i za wszelką cenę.  
Ta cena nie okazała się zresztą zbyt wygórowana i dla takiej amatorki męskich członków jak ona, była nawet przyjemna. Wiedziała, że średnią będzie miała odpowiednią i należało sobie tylko zapewnić miejsce w tej parze, która wyjedzie, na wypadek, gdyby było więcej chętnych. Bez trudu dowiedziała się, że przewodniczącym komisji wybierającej kandydatów na takie zagraniczne wyjazdy jest wykładowca gramatyki fińskiej, będący jednocześnie wydziałowym sekretarzem partii. Ten sam, który rozbierał ją wzrokiem na zajęciach, a na egzaminie ustnym po I semestrze, na który przyszła oczywiście w super krótkiej mini, aż spocił się z wrażenia, gdy zakładając nogę na nogę pokazała mu przez krótką chwilkę uzbrojoną tylko w przezroczyste majtki pizdę. Dostała wtedy – rzecz jasna – piątkę, która i tak jej się należała, bo była rzeczywiścia dobra.
Teraz wystarczyło umówić się z panem profesorem na konsultacje po zajęciach, na co chętnie przystał. Nie minęło więcej niż pięć minut od wejścia do jego gabinetu, gdy kucając przed nim w niezwykle krótkiej mini i tych samych przezroczystych majtkach, lizała już dostojne profesorskie jaja, a po następnych dwu minutach obciągania chuja spytała ustami, w których widać było jeszcze klejącą się spermę:  
– Czy pomoże mi pan profesor wyjechać na studia do Leningradu?
Facet nie stracił rezonu i wkładając oślinione genitalia do majtek odparł:
– Bardzo chętnie pomogę, ale to zależy przede wszystkim od pani wyników i starań. Jak na razie dobrze to pani wychodzi, ale proszę nie spoczywać na laurach.
Aluzja była aż nadto przejrzysta. W ciągu pozostałych do wakacji trzech tygodni szanowny przewodniczący komisji jeszcze sześć razy zaszczycił ją widokiem swego kutasa i wytryskiem do ust, a podczas ostatniego spotkania, już po zakończeniu sesji egzaminacyjnej, położył na stole upragnione skierowanie do Leningradu.
Gdy chciała kucnąć by odpiąć mu rozporek, podniósł ją i stwierdził:
– Przygotowałem dla pani skierowanie i za chwilę je podpiszę, ale musimy to jakoś uczcić. Wypije pani ze mną lampkę koniaku?
– Tak, oczywiście, z przyjemnością!
– No to, skoro ma być z przyjemnością, to proszę zdjąć majtki i odwrócić się tyłem.
– Ale ja dzisiaj nie mogę, mam okres – to nie była wymówka, rzeczywiście miała – może mogłabym znowu popieścić panu profesorowi… – szukała chwilę odpowiedniego do sytuacji słowa – ptaszka? Jest taki smaczny – próbowała się przypochlebić.
– Nie szkodzi, będzie wyglądało jakbym posiadł dziewicę. Będzie ciekawiej.
Nie miała wyboru. Zdjęła majtki, odwróciła się, a gdy podniósł jej spódniczkę poczuła, że wchodzi w jej w pizdę od tyłu bez większego oporu, choć trochę ją zabolało. Chciała pomóc szczególnie wrażliwej dzisiaj piździe, więc podniosła spódniczkę wyżej i wypięła mocno tyłek, by zobaczył całą jego szparkę. Wiedziała, że to silnie działa na facetów i zadziałało także tym razem. Po kilku ruchach wytrysnął z głębokim i przeciągłym westchnięciem i wysunął się z niej.
Szybko włożyła majtki i obciągnęła spódniczkę. Facet równie szybko wytarł kutasa serwetką i schował do majtek, ale nie uszły jej wzroku plamki krwi, które na nim pozostawiła.
Czekała teraz na swoją dobrze zasłużoną nagrodę. Profesor bez słowa podpisał skierowanie, po czym wręczając jej, dość trafnie zauważył:
– Można powiedzieć, że podpisała to pani własną krwią. Życzę powodzenia!
– Dziękuję, do widzenia – rzuciła tylko krótko i wyszła.
Wielki świat stał przed nią otworem i czekały ją tak niezwykłe przeżycia, których mogłyby jej pozazdrościć najwykwintniejsze i najbardziej wyuzdane paryskie kurtyzany.

Dodaj komentarz