Zostawiamy na jakiś czas Juka i jego żonę i wracamy do Marii, od pięciu lat mężatki, filolożki fińskiej po studiach w Leningradzie, nauczycielki Juka z podstawówki, z którą po pierwszej klasie liceum stracił dziewictwo.
Długi spacer po Aleksanterinkatu był męczący, ale to właśnie tę ulicę polecili Marii do zwiedzania znajomi, gdy dowiedzieli się, że niespodziewanie leci do Helsinek w zastępstwie kolegi z Instytutu Językoznawstwa, którego przedwczoraj pogotowie odwiozło do szpitala z ostrym bólem w klatce piersiowej. Siąpiący z lekka deszcz i zimny wiatr od zatoki i portu z pewnością nie sprzyjały wędrowaniu po raczej smutnym o tej porze roku mieście, a zakupy i oglądanie wystaw nigdy nie sprawiały jej szczególnej przyjemności. Dzisiaj byłyby wręcz torturą.
Znalazłaby łatwo wymówkę i nie musiałaby przyjeżdżać teraz do tego chłodnego kraju, którego jesienna ponurość nie napawała raczej chęcią do życia, ale miała już serdecznie dość częstych utarczek i gnuśności męża wpatrzonego całymi wieczorami w telewizję i raczącego się przy tym koniakiem, od dłuższego czasu bardziej podniecającego się wiadomościami sportowymi, niż jej ciałem. Układy między nimi zdecydowanie popsuły się, gdy kilka miesięcy po urodzeniu bliźniaków odważył się w trakcie kolejnej kłótni, po większej dawce alkoholu, rzucić jej bezczelnie prosto w twarz, że nie pozwoli już by szczała mu na twarz, nie będzie już wąchał jej brudnych majtek ani śmierdzących potem stóp i że tak w ogóle, to ma się najpierw umyć jeśli chce by ją jebał. Nie przejęła się tym zbytnio, bo wiedziała, że wszystkich tych przyjemności dostarczą jej z ochotą kochankowie, których wybrała z licznego grona adoratorów zaraz po powrocie z podróży poślubnej ze względu na ich podobne do jej preferencje, z zapachowymi na czele.
Szła powoli ulicą pełną spieszących się do nikąd ludzi, ale czuła się samotna i obca w tym miejscu. Nie pasowała do niego. To nie był intrygujący Paryż z jego kafejkami, muzeami, nadsekwańskimi bukinistami i pięknymi bulwarami zaprojektowanymi przez Hausmanna, ani słoneczna Nicea z jej starym miastem, muzeum Chagalla i pełną spacerowiczów Promenadą Anglików. Kochała słońce, Francję i Francuzów, ale przypadek sprawił, że była teraz właśnie tu. Zorganizowany przez miejscowy uniwersytet kongres filologów fińskich poświęcony zagadnieniom związanym z tłumaczeniem „Kalewali” na inne języki, zaczynał się dopiero jutro w południe, więc miała jeszcze dla siebie cały wieczór, noc i jutrzejszy poranek.
Za monumentalną luterańską katedrą skręciła w boczną uliczkę i po kilkunastu minutach weszła do oświetlonego mocnym jarzeniowym światłem lobby hotelu, w którym zakwaterowano uczestników kongresu. Jazda na III piętro starą windą, pamiętającą jeszcze chyba carskie czasy, wydawała się jej wiecznością. Zmęczona zrywaniem się w nocy, przedpołudniowym lotem z długą przesiadką w Sztokholmie i wieczornym spacerem, z ulgą weszła do pokoju. Rzuciła torebkę na stolik, uwolniła zmęczone stopy z uwierających nieco kozaczków, potem zdjęła długi płaszcz i rzuciła się na łóżko. Najchętniej natychmiast zasnęłaby, tak jak leżała, w ubraniu, ale gdy wstała do toalety i spuszczając na uda rajstopy i majtki poczuła dolatującą z krocza podniecającą woń przypominającą rybacki port w środku upalnego lata, wiedziała, że jak zawsze pierwszego wieczoru po przyjeździe w jakieś nowe miejsce, sprawi sobie najpierw przyjemność pieszczenia pizdy.
Nie zasunęła firany w oknie, bo nie miała nic przeciwko temu by ktoś z budynku po drugiej stronie ulicy patrzył jak się rozbiera i onanizuje, zdjęła grubą czerwoną wełnianą sukienkę i ciepłą halkę, zrzuciła biustonosz, ściągnęła rajstopy i majtki i usiadła na łóżku opierając się o poduszkę, w swej ulubionej pozycji do pieszczenia cipy, która rzeczywiście cuchnęła jak sklep rybny. Nie spieszyła się. Już od wielu miesięcy nie miała dla siebie tyle czasu. Rozszerzyła nogi i gładziła się delikatnie po spragnionej pieszczotliwego dotyku piździe, gdy jej wzrok spoczął na obitym sosnowym drewnem hotelowym barku przy szafie. Wahała się tylko chwilę. Ceny hotelowych drinków były dla przybysza zza żelaznej kurtyny prawie astronomiczne, ale nie dla niej. Miała przecież zarobione w Leningradzie pieniądze, a poza tym poprosi by dopisano jej to bez wyszczególniania do rachunku i po powrocie dostanie zwrot w ramach rozliczenia delegacji. Wyjęła buteleczkę francuskiego czerwonego wina i napełniła stojącą na barku lampkę. Wróciła na łóżko i podłożyła pod plecy jeszcze jedną poduszkę. Popijając drobnymi łykami wino pieściła dłonią piersi i sterczące już mocno sutki. Lubiła tę pieszczotę i zawsze domagała się jej przyciskając piersi do twarzy niedomyślnych mężczyzn, by je lizali. Widok męskiego języka na sutkach podniecał ją nie mniej, niż samo lizanie, ale potrafiła też doskonale obejść się bez mężczyzny i wprawnie pieściła teraz najpierw jedną, a potem drugą pierś, gdy poczuła że pizda stanowczo wzywa ją do siebie.
Zsunęła na nią obydwie dłonie. Głaskała chwilę wilgotne od potu pachwiny i chciwie wdychała rozkosznie cuchnącą woń rozkoszując się psychicznie czekaniem na rozkosz fizyczną, po czym zaczęła pieścić prawą ręką łechtaczkę, a lewą rozszerzyła wargi i wsunęła między nie palce. Z zadowoleniem stwierdziła, że jest już bardzo nabrzmiała i śliska. Zamknęła oczy poddając się ogarniającej ją coraz większej przyjemności i wsunęła dwa palce głęboko do śliniącej się pochwy. Pieściła się coraz intensywniej, nie przerywając pieszczenia łechtaczki jebała się już trzema palcami, co jakiś czas zlizując z nich ze smakiem śluz z głębi pochwy, aż zaczęła się wznosić na wyżyny orgazmu. Wyła głośno i przeciągle na przemian zaciskając i rozszerzając drżące uda. Promieniująca z podbrzusza rozkosz rozsadzała wszystkie komórki mózgu. To był długi orgazm, ale stopniowo ucichła. Jebała pizdę coraz wolniej, po czym wyjęła palce z pochwy, potarła dłonią całe mokre krocze i z lubością wtarła sobie w twarz jego intensywną woń. Leżała jeszcze chwilę i ożywiona orgazmem i winem weszła do łazienki, gdzie z zadowoleniem zauważyła w wiszącym naprzeciw dużym lustrze, że jej nabrzmiałe podnieceniem duże piersi nadal są ładne. Nie zwisają i nie rozlewają się pod pachy, lecz dumnie unoszą się nad jej ciągle w miarę płaskim brzuchem. Podobała się sobie i lubiła swe ciało.
Zawsze miała problem z coraz bardziej wymyślnymi kurkami hotelowych pryszniców. Tęskniła za czasami, kiedy jedynym problemem w hotelowej łazience było odwinięcie z papierka okrągłego mydełka. Na tle ogólnej PRL-owskiej bylejakości staranność, z jaką producent dbał o to, by mydełka nie dały się rozpakować, napawała ją zawsze szczerym podziwem. Gdy wreszcie udało się jej uruchomić prysznic, poczuła na ciele przyjemne ciepło. Pieściła się nim i myła od szyi aż do zmęczonych stóp. Spłukując z siebie mydło rozszerzyła wargi i skierowała mocny strumień prysznica na łechtaczkę. To ją zawsze pobudzało seksualnie i zwykle było początkiem masturbacyjnych seansów w łazience. Kucnęła, by się bardziej otworzyć i powoli wykonywała prysznicem wahadłowe ruchy od łechtaczki do odbytu i z powrotem. Fale narastającego ponownie podniecenia zaczęły promieniować z podbrzusza coraz wyżej, gdy nagle dobiegł ją z pokoju dźwięk telefonu.
*
Nie, nie zauważyła wiszącego przy recepcji ogłoszenia o wstępnym spotkaniu tych uczestników kongresu, którzy przyjechali już dzisiaj. Tak, zaraz zejdzie… Rozmowa była tak bardzo krótka, jak bardzo była nie w porę, ale raczej nie miała wyboru. Żal jej było tak przyjemnie zapowiadającego się dalszego ciągu wieczoru sam na sam z seksem i miała nadzieję, że spotkanie skończy się na kilku zdawkowych komunikatach – co, gdzie i kiedy, i będzie mogła szybko wrócić do siebie. To, że się myliła stało się jasne gdy tylko weszła do salki konferencyjnej. Było tylko kilkanaście osób, ale na stolikach poza zakąskami stały oszronione butelki finlandii. Rozejrzała się i stwierdziła z zadowoleniem, że nie ma jeszcze nikogo z jej znajomych z zagranicznych uczelni. Może jednak uda się jej wrócić szybko do pokoju. Ciągle jeszcze czuła w kroczu wilgoć podniecenia i miała zamiar ponownie się masturbować.
Rozglądała się w poszukiwaniu wolnego stolika, bo nie miała dziś ochoty na rozpoczynanie nowych znajomości, gdy zdziwiona zauważyła że dwóch mężczyzn siedzących w rogu sali daje jej znaki, by się do nich przysiadła. W pierwszym odruchu chciała ich zignorować, ale ciekawość nie pozwoliła jej na to.
*
Wiedziała, że podoba się mężczyznom. Była zgrabna i zawsze ubierała się elegancko na tyle, na ile pozwalała socjalistyczna rzeczywistość sklepowa wzbogacana przez zakupy podczas nielicznych wyjazdów zagranicznych. Nie spodziewała się, że schodzi na coś więcej niż krótkie formalne spotkanie, i po ekspresowym zrobieniu makijażu i fryzury włożyła tylko białą bluzkę i obcisłą ciemną spódniczkę tuż nad kolana, a w ostatniej chwili dorzuciła jeszcze fioletowe klipsy podarowane niedawno przez jednego z kochanków.
Są kobiety, które mimo że nie brakuje im urody, nie wzbudzają zainteresowania mężczyzn nawet w najbardziej oszałamiającej kreacji, bo emanuje z nich jakaś oschłość i chłód, nie mówiąc o kompletnym braku sex appeal’u. Ona jednak należała do tej uprzywilejowanej grupy kobiet, które nawet w najzwyklejszym stroju wywołują u większości mężczyzn grzeszne myśli. Wszędzie gdzie się pojawiała wzbudzała zainteresowanie i ekscytowała. To, że poza posiadaniem wszystkich kobiecych uroków i wdzięków była także niesamowicie oczytana i inteligentna, miało znaczenie o tyle, że wielu próbujących ją podrywać rezygnowało, gdy po chwili rozmowy zdawali sobie sprawę z jej intelektualnej przewagi. Zdawała sobie z tego sprawę i mniej lub bardziej podświadomie starała się wybierać na kochanków mężczyzn nieskomplikowanych z nadzieją, że będą dobrzy w łóżku, choć nie zawsze to się udawało. Wiedziała, że idealnym kochankiem byłby mężczyzna silny i wysportowany, czuły i wrażliwy, rozumiejący potrzeby kobiecego ciała i duszy, a w dodatku mądry, obdarzony bogatą wyobraźnią seksualną i preferujący te same fetysze co ona, tylko że takich przecież nie ma.
*
Gdy podeszła dość pewnym, ale jednak bardzo kobiecym krokiem do ich stolika, wstali i przedstawili się. Brunet był Węgrem ze starego budapesztańskiego uniwersytetu Loránda Eötvösa, a blondyn Finem z nie mniej starego uniwersytetu w Turku. Obydwaj byli chyba po czterdziestce. Podała im rękę i poczuła, że pomimo iż obydwaj byli rośli i wyglądali na pierwszy rzut oka bardzo męsko, uścisk ich dłoni był jakoś dziwnie delikatny. Nie trzeba było być bacznym obserwatorem by zorientować się, że byli gejami. Sposób w jaki na siebie spoglądali, timbr ich głosu, wypielęgnowane i krótko przycięte paznokcie, prawie damskie apaszki, nie pozostawiały miejsca na wątpliwości.
Zaintrygowana nieoczekiwanym odkryciem nie zaprotestowała, gdy czujący się gospodarzem stolika Fin napełnił małe kieliszki wódką. Miała raczej mocną głowę, ale wiedziała dobrze, że pod tym względem nie może mierzyć się z żadnym z mieszkańców kraju tysiąca jezior, więc postanowiła poprzestać na dwóch-trzech kieliszkach. Postanowienie było tym silniejsze, że jej plany na dalszą część wieczoru nie uległy zmianie i chciała sama w pokoju upajać głowę winem wraz z upajaniem ciała własnymi pieszczotami. Była bez wątpienia narcystką i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Lubiła rozbierać się przed lustrem i miała zamiar to zrobić, gdy tylko wróci do pokoju by kontynuować pieszczoty. Żałowała tylko, że pokojowe lustro na drzwiach szafy jest tak ustawione, że nie mogła się widzieć w trakcie pieszczot. Widok własnego krocza i otwieranych podnieceniem warg działał na nią jak silny afrodyzjak. Nie miała przy sobie swego brązowego wibratora, by patrzeć z lubością jak wsuwa się cały do niej i wysuwa błyszczący śluzem, ale widok zastępujących go palców rozpalał ją wcale nie mniej.
Część oficjalna rzeczywiście była krótka, lecz prawie nikt nie wychodził i widać było, że wielu z obecnych się zna i korzysta z nieobowiązującej okazji, by swe znajomości odnowić. Zimna finlandia nie była – rzecz jasna – po temu przeszkodą, lecz raczej katalizatorem. Postanowiła na razie nie wychodzić i włączyła się w rozmowę swych towarzyszy. Fin wyraźnie skupił na niej swe spojrzenia i zarzucał obojga kawałami wyniośle kpiącymi z helsińczyków. Niektóre już słyszała i doskonale wiedziała, że dumni z historii swego niegdyś stołecznego miasta mieszkańcy Turku myśleli i mówili o mieszkańcach Helsinek tak jak krakowianie myślą i mówią o warszawiakach. Podobna historia, choć inne dzieje. Pomyślała, że może Węgier będzie zazdrosny o swego dość wyraźnie adorującego ją partnera, ale nic takiego nie zauważyła. On też wędrował co chwila wzrokiem na jej piersi, choć robił to mniej natarczywie niż Fin. Rozmowa i kolejne kieliszki rozluźniły ją. Z ciekawością słuchała prawie chłopięcego chełpienia się obydwu mężczyzn usiłujących wykazać, że to ich ojczysty język zachował więcej pierwotnych elementów uralskich. Poproszona o rozstrzygnięcie tej kwestii wybrnęła sprytnie rzucając z udawaną pewnością siebie, że jej zdaniem prymat należy się raczej estońskiemu lub karelskiemu, co obydwaj zgodnie uznali za dobry kompromis.
Nie uszło jej uwadze, że obydwaj mężczyźni przy każdej okazji dotykali nawzajem swych dłoni i ramion, tak jak często robi to mężczyzna podrywający kobietę, by zbliżyć się do niej chociaż w ten sposób. Temat gejów był w konserwatywnej Polsce tematem wstydliwym, a ówczesne władze reżimowe skrzętnie udawały, że wcale nie istnieje, więc jawne okazywanie sobie przez dwóch towarzyszących jej mężczyzn czegoś więcej niż sympatii było wyjątkową okazją obserwowania męsko-męskiej adoracji. Widziała nieraz jak jej brazylijscy klienci w Leningradzie nawzajem sobie obciągają, jak wylizują dupy i jak się jebią, bo leżała wciśnięta między nimi wylizując im po jebaniu śmierdzące odbytem chuje, ale nigdy nie widziała gejowskich zalotów.
Zaintrygowana dopiero teraz zauważyła, że zostali w salce konferencyjnej prawie sami i że butelka na ich stoliku jest już pusta. Postanowienie, by wypić tylko dwa-trzy kieliszki, uleciało już dawno w niebyt i czuła wyraźnie przyjemne kołysanie w głowie i nie mniej przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Obraz wbijającego się w odbyt gejowskiego chuja ustąpił miejsca obrazowi jej nagości obnażanej przed lustrem i już miała wstać i pożegnać obydwu miłych panów, gdy Węgier zaproponował aby we troje kontynuowali wieczór w jego pokoju. W pierwszej chwili zaniemówiła. Była przekonana, że mężczyźni będą chcieli jak najszybciej znaleźć się razem w pokoju któregoś z nich, w którym jej kobiecość byłaby zbędnym dodatkiem, ale gdy Fin powtórzył zaproszenie by im towarzyszyła, zgodziła się natychmiast z nadzieją, że może – jak Brazyliczycy – oni też są biseksualni.
Weszli do pokoju Węgra, który okazał się niemałym i gustownie jak na 4-gwiazdkowy hotel urządzonym apartamentem. Wiedziała już z wcześniejszej rozmowy, że gospodarz pochodzi ze znanej arystokratycznej rodziny z koneksjami na prawie wszystkich europejskich dworach, lecz mimo to nie spodziewała się, że trafi do pokoju aż tak różniącego się standardem od jej własnego. Usiadła wraz z Finem na dużej kanapie i odpowiadała na jego pytania, które krążyły wokół jej osoby, a Węgier wyjął z lodówki butelkę doskonale jej znanej őszibarack pálinka i rozlał wszystkim do małych stylowych szklaneczek. Po chwili na stoliku przy kanapie znalazły się też tartinki z kawiorem i oliwki.
Ucieszyła się, że Węgier usiadł na kanapie nie przy swym kochanku, lecz przy niej. Nadzieja, że nie są tylko gejami, rosła i najchętniej od razu poszłaby z nimi do łóżka, bo czuła już w majtkach wyraźną wilgoć podniecenia. Nie czuła się pijana, choć oczywiście szumiało jej już w głowie, ale postanowiła więcej nie pić by jak najbardziej na trzeźwo delektować się rozbieraniem się przed nimi i jebaniem w trójkącie. Wypicie bruderszaftu było teraz czymś oczywistym. Przy bruderszaftowych pocałunkach pochylili się nad nią obejmując jednocześnie jej ramiona, i tuż przed jej twarzą pocałowali się w usta, tak jak całują się kochankowie.
Nie potrafiła później odtworzyć tej ekscytującej chwili, gdy pocałunek tych dwu mężczyzn przeistoczył się w całowanie przez nich jej twarzy i szyi, ale zapamiętała moment, gdy poczuła na udach ich duże ale delikatne dłonie. Silne podniecenie ogarnęło całe jej ciało i zaczęła oddawać pocałunki. Rozszerzyła uda, na tyle na ile pozwalała dość ciasna spódniczka, a dłonie same powędrowały na ich penisy. Głaszcząc je przez spodnie zdążyła jeszcze zapytać samą siebie, czy są takie twarde jej kobiecością, czy raczej ich wzajemnym pożądaniem, gdy nagle obydwaj wstali jak na rozkaz i zanieśli ją na łóżko.
Leżała na plecach już zdecydowanie spragniona pieszczot i podniecona patrzyła jak stojący przy łóżku mężczyźni nawzajem się rozbierają, choć drażniło ją nieco to, że jeden drugiemu pieści przy tym z wyraźną przyjemnością kutasa i jądra i że podniecają się w tym momencie sobą, a nie nią, mimo że leżała tuż przy nich w pozycji w jakiej kobieta leży tylko wtedy, gdy chce zaoferować mężczyźnie całą siebie. Czekała zniecierpliwiona na nich i na ich nagość przy sobie. Gdy zdjęli już z siebie wszystko objęli się krzyżując przy tym naprężone członki jak szable przed pojedynkiem, po czym spokojnie położyli się przy niej. Rozbierali ją głaszcząc jej ciało, przy jej pełnym współdziałaniu. Chciała już być naga. Usiadła, gdy ściągali jej bluzkę przez głowę i cierpliwie czekała, gdy jeden z nich dłuższą chwilę rozpinał biustonosz, a drugi wziął w dłonie obydwie oswobodzone z uścisku piersi. Uniosła biodra, gdy zdejmowali jej spódniczkę i majtki i podała im do pocałowania uwolnione z niskich szpilek stopy.
Miała to, czego pragnęła. Połączenie siły i delikatności, intelektu i męskości. I to w podwójnej dawce! Uśmiechając się do niej i do siebie długo pieścili jej stopy, liżąc je całe i ssając wszystkie po kolei palce, a ona uwodziła ich widokiem swej podnieconej pizdy, gładząc ją dłonią między mocno rozwartymi udami. Wędrówka ich oczu, ust i dłoni w kierunku jej krocza była dla niej drogą do erotycznego raju. Zaczęła rozkosznie mruczeć, gdy tylko minęli kolana, oczekując że zaraz będzie miała w zupełnie mokrej i otwartej już na przywitanie piździe obydwa języki, lecz tuż przed nią, gdy delikatnie wylizali jej pachwiny, przenieśli swe twarze wyżej, prosto do jej twarzy, otulając sobą jej ciało z obydwu stron. Całowała się z nimi obejmując dłońmi ich chuje i intensywnie je masowała, a oni głaskali jej piersi. Wyczuła dłonią, że chuj Węgra jest nieco grubszy i dłuższy, ale obydwaj zostali hojnie obdarzeni przez naturę.
Teraz schodzili w dół i jednoczesna pieszczota obydwu piersi wyzwoliła w niej nowe pomruki zadowolenia. Wylizywali jej całe piersi i leciutko spocony rowek pod nimi, a gdy spojrzała na dwa języki liżące obydwie sutki poczuła wyraźnie, że zaczyna powoli zbliżać się do orgazmu. Gdy długimi liźnięciami przesunęli się z mokrych śliną piersi do krocza, nie pozostawiła żadnych wątpliwości czego teraz oczekuje. Rozsunęła na moment ich głowy unosząc nogi w górę i przyciskając kolana do piersi. Podawała im teraz, jak na żywej tacy, obydwie szparki i obydwie dziurki. Mężczyźni spojrzeli na siebie, jakby naradzali się oczami, po czym Węgier położył się przy niej na boku przysuwając swe genitalia do jej twarzy i poczuła, że z wielką czułością liże jej szparkę między pośladkami, a gdy zaczął całować odbyt i wsuwać do niego język, tak jakby całował jej usta, poczuła że Fin wessał do ust łechtaczkę i mocno ją liże. Poddała się temu z rozkoszą i niemal odruchowo wtuliła twarz w genitalia Węgra. Objęła wargami jego nabrzmiałe i dokładnie wydepilowane jądra mając przed oczami odbyt między równie pozbawionymi owłosienia pośladkami.
Wtuliła twarz między jego pośladki, rozczarowana nieco, że jest tak dokładnie wymyty, i zaczęła przesuwać językiem po szparce, przyjmując z satysfakcją wyraźny jęk zadowolenia, i już miała wsunąć język do odbytu Węgra, gdy Fin nie przestając lizać łechtaczki wsunął jej lekko zgięte palce do pochwy wykonując nimi miarowe ruchy, jakby czegoś tam szukał. Wybuch był niesamowity. Poczuła orgazm jednocześnie w wypełnionej palcami i lizanej piździe i w odbycie z językiem w środku. Krzyczała i tryskała śluzem na twarze obydwu liżących ją mężczyzn. Gwałtowne ruchy jej bioder stopniowo uspokoiły się, a obydwaj kochankowie lizali ją teraz o wiele bardziej delikatnie, jakby leczyli jej rany. Przesunęła twarz na chuja Węgra i czule go całowała, aż wszyscy troje uspokoili się i chwilę leżeli prawie bez ruchu sycąc się jej rozkoszą.
Było dla niej jasne, że to jeszcze nie koniec. Sterczące jak maszty chuje i nabrzmiałe jądra obydwu panów nie pozostawiały wątpliwości, czego oczekują. Spodziewała się, że za chwilę jeden z nich zacznie ją jebać w usta, a drugi drżącą z podniecenia pizdę. Pragnęła tego niesamowicie mocno…
Jednak banalne powiedzonko, że do tanga trzeba dwojga, choć w tym wypadku należałoby raczej powiedzieć trojga, sprawdziło się i tym razem. Mężczyźni byli wyraźnie podnieceni, ale stawało się coraz bardziej jasne, że dalszy ciąg bardzo późnego już wieczoru chcą spędzić sami. Zostawili ją na łóżku całując na pożegnanie w policzek, po czym obejmując się za ramiona usiedli na kanapie. Węgier nalał wszystkim kolejną porcję palinki i obydwaj unieśli zapraszająco swe kieliszki w górę.
Wstała i podeszła do nich nie siadając. Wypili. Sytuacja była dla niej dziwna i zupełnie nowa. Naga kobieta ze śluzem ściekającym z pizdy na uda, nie ukrywająca że chce być jebana przez obydwu podnieconych mężczyzn, patrząca z pożądaniem na ich nabrzmiałe chuje, podczas gdy oni wykazywali zainteresowanie wyłącznie sobą…
Nie pozostało jej nic innego niż ubrać się i pożegnać obydwu panów. Schodząc schodami na swe piętro czuła, że czegoś jej brakowało, choć przed chwilą przeżyła najwspanialszy orgazm od bardzo wielu lat, a może właśnie dlatego. Nie miała poczucia, że została odrzucona. Zrozumiała, że była dla nich czymś w rodzaju gry wstępnej. Byli jednak tylko gejami i wybrali to, co kazała im wybrać ich natura. Brakowało jej raczej tego, co tak bardzo lubiła. Podniecania się pieszczeniem mężczyzn, doprowadzania ich dłońmi, ustami i pizdą do stanu, kiedy tracą swą mniej lub bardziej udawaną stateczność i zamieniają się w tryskające spermą żałośnie kwilące samce.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.