Mroczny aromat perwersji - rozdział 7 - Basia (cd.) i nie tylko...

Spotkali się potem tylko jeden raz, ale za to na całe trzy dni. Zupełnie przypadkiem. Gdy prawie trzydzieści lat później spędzał dwutygodniowy urlop w cypryjskim kurorcie Ayia Napa i siedział w hotelowym barze przy szklaneczce 12-letniej glenfiddich poczuł, że ktoś go obserwuje. Zanim odwrócił głowę, poczuł na oczach kobiece dłonie i usłyszał dziecięcą odzywkę:
– Zgadnij, kto to?
– Nie wiem, naprawdę nie wiem!
– Nie poznajesz dawnej koleżanki? Nieładnie!
– Nie, naprawdę nie.
Próbował odwrócić głowę, żeby przerwać tę dziecinną zagrywkę, ale trzymała go mocno.
– A jak cię poproszę żebyś mi wylizał pupę, to poznasz?
– Basia?!?!
Przyjechała tu dziś rano na promocyjne spotkanie na zaproszenie jednej ze znanych firm farmaceutycznych. Wyrosła na piękną, dojrzałą kobietę z dużymi piersiami i kształtnymi pośladkami. Była szczęśliwą mężatką z dwójką dzieci i współwłaścicielką kliniki okulistycznej.
Kwadrans później byli już w łóżku w jego pokoju i leżąc na boku w pozycji 69 odnawiali znajomość z twarzami wtulonymi w pośladki. Z przyjemnością stwierdził, że naturalna woń jej odbytu i wylizywane z niego smaczki, podniecają go nie mniej niż wtedy, gdy byli nastolatkami. I tak całe trzy dni, dwa razy dziennie, po obiedzie i po kolacji. Zmieniały się tylko następujące po lizaniu tyłków pieszczoty, ale także teraz nie pozwoliła wyjebać pizdy. W usta – proszę bardzo, chętnie otwierała swą ładną buźkę by wsadził w nią chuja, w odbyt – jak najbardziej, z ogromną przyjemnością wypinała wylizaną dupę, ale pizda w środku jest wyłącznie dla męża. Mógł ją tylko lizać i z niej pić.
Czuł się tym odrobinę rozczarowany, lecz rozkosz lizania nieumytego odbytu Basi, gdy miała już prawie 50-kę, była nie mniejsza, niż wtedy w liceum i warta była każdej ceny. A gdy wspomniała, że nikogo poza nim nigdy nie pocałowała w odbyt, poczuł się prawie dumny.
* * *
Nie wiedział, dlaczego skłamał. Odpowiedź, że dla dobra sprawy – by Basia dobrze się z tym poczuła – narzucała się sama, ale nie była prawdziwa. Tak po prostu wyszło, tak było wygodniej. Jeszcze w liceum Basia wiedziała doskonale, że nie była jego pierwszą kochanką i specjalnie jej to nie przeszkadzało. Kiedyś nawet obciągając mu namiętnie chuja z lalką wtuloną w pizdę, przerwała na chwilkę i spytała, czy robi to już tak dobrze jak inne. Gdy zduszonym z podniecenia głosem odpowiedział, ze sporą dozą prawdy, że może nawet lepiej, uśmiechnęła się zadowolona swym zawstydzonym uśmiechem i potem – jak zawodowa dziwka – długo bawiła się spermą w otwartych ustach, mieszając ją ze śliną, bo wiedziała, że lubi na to patrzeć.  Potem spytała lalki, czy chce troszkę śmietanki, wyjęła ją z krocza i patrząc mu w oczy, perwersyjnie zlizywała z krocza lalki śluz własnej pizdy, po czym wypuściła na nią z ust biały płyn. Tak, trzeba przyznać, że Basia miała wiele oryginalnych sposobów, by podniecać.
Ale gdy po tylu latach, leżąc naga na łóżku z dłonią wplecioną w czarne loczki na piździe ładnie obrośniętej, jak w czasach licealnych, spytała go w Ayia Napa wieczorem po pierwszym dniu pieszczot, czy widział kiedyś onanizującą się kobietę, skłamał, że nie.
– A chciałbyś zobaczyć? – spytała rozszerzając nieco palcami wargi i ukazując różowy otworek wlotu do pochwy.
– A chcesz mi pokazać?  
Jeszcze zanim skończył to czysto retoryczne pytanie poczuł, że znowu mu staje, choć dopiero przed chwilą wytrysnął jej do odbytu i teraz siedział w fotelu paląc marlboro i patrząc na leżącą przed nim nagą 50-letnią piękność, śmiało odsłaniającą swe intymne i niezaprzeczalnie podniecające wdzięki. Zwieracze rozszerzonego chujem odbytu nie domknęły się jeszcze zupełnie i spomiędzy dużych pośladków wyciekała na prześcieradło sperma.
– Muszę sobie popieścić cipkę, bo ona też jest podniecona, a wypieściłeś mi siusiakiem tylko pupę. Nie poobcierałeś go sobie? – mówiąc to, poruszyła znacząco pośladkami, rozmazując przybrązowiony nieco biały płyn po prześcieradle.
Znowu uderzyło go charakterystyczne dla niej zderzenie dziecięcego języka i zachowania kobiety wyzwolonej z wszelkich seksualnych zahamowań i świadomej wrażenia, jakie tym wywołuje.
Nie zaskoczyło go to, że chce się masturbować, bo mówiła mu już wtedy, w liceum, że lubi to robić wraz ze swymi lalkami, które zawsze towarzyszą jej przy wszystkich czynnościach toaletowych i fizjologicznych, ale to, że chce to zrobić przy nim. Czasem nawet zastanawiał się, czy nie jest dla niej taką lalką, tyle że większą, żywą i z żywym kutasem, zamiast zarysowanej w plastiku kreski.
– Nie, nie poobcierałem, choć tyłek ciągle masz taki ciasny. A cipki nie musisz sama pieścić, chętnie ci ją wyliżę – zaoferował swe usługi z mocno już naprężonym chujem – wiesz, że to uwielbiam.
– Pewnie że wyliżesz, ale potem… Teraz popatrz…
Podłożyła sobie pod tyłek poduszkę, rozszerzyła jeszcze mocniej nogi, pośliniła palce, i dotknęła nimi łechtaczki.
*
Inne miejsce, inna kobieta, inna pizda, ale skojarzenia nieodparcie nasuwały się same. I to zupełnie niepotrzebne kłamstwo. Przecież wiele razy widział doprowadzające się do orgazmu kobiety, pierwszy raz jeszcze zanim w IV klasie liceum wylizał Basi odbyt tak intrygująco kuszący swym naturalnym zapachem…
To było w wakacje, po trzeciej klasie liceum. Dość późnym wieczorem chciał wejść do „Delikatesów” przy rynku, by kupić butelkę żubrówki, tak na wszelki wypadek, żeby była pod ręką. Nie było jeszcze dziesiątej, ale ku jego zaskoczeniu drzwi sklepu były zamknięte. Dostrzegł jednak przez niemytą od dawna szybę wychodzącą na zaplecze rudą ekspedientkę i zapukał. Odwróciła się i z ruchów warg odczytał: – Zamknięte!
Uśmiechnął się do kobiety i bezgłośnie wyartykułował: – Proszę!
Przyzwyczajona do steku wyzwisk w takich sytuacjach korpulentna sprzedawczyni podeszła do drzwi i po krótkim wahaniu uchyliła je.
– Czego?
– Tylko pół litra żubrówki. Mam zgodne – i wyciągnął rękę ze stuzłotówką – reszty nie trzeba.
Zadziałało. Kobieta wzięła pieniądze, zamknęła drzwi, lecz po chwili uchyliła je ponownie i rzuciła:  
– Niech podejdzie od tyłu. Zaraz wyjdę.
Wszedł w zarzucone pustymi kartonami i śmierdzące moczem podwórko i czekał przy rampie do rozładunku towarów. Po kilku minutach wyszła objuczona siatkami. Domyślił się, że to zdobycz „wygospodarowana” w trakcie długiego dnia sprzedaży. Nie zdziwiło go to wcale. Każdy kombinował jak mógł, by polepszyć swój marny byt w tym socjalistycznym raju robotników i chłopów.
– Mam twoją butelkę, ale pomożesz mi to zanieść do domu. To niedaleko. Na Armii Czerwonej.
Nie zaprotestował, gdy zaczęła mówić mu na „ty”. W końcu była od niego o jakieś trzydzieści lat starsza. Bez słowa wziął od niej dwie ciężkie siatki i ruszyli pustymi już o tej porze ulicami. Przecież i tak nie miał tego wieczoru nic lepszego do roboty.  
Była gadatliwa. Mąż nie żyje i musi sama utrzymywać córkę w jego wieku, która teraz jest na obozie harcerskim we Fromborku. Całe jej życie to córka. Matka stara się, żeby niczego jej nie brakowało i dlatego haruje po tyle godzin za marne grosze. Dobrze się uczy, a za rok będzie zdawała na prawo. Jak córka zostanie już adwokatką, to rzuci sklep i będzie żyła przy niej i niańczyła jej dzieci.
Domyślił się z tej paplaniny, że jest matką Teresy, koleżanki z równoległej klasy. Bawił się z tą koleżanką kiedyś na jakiejś prywatce i było całkiem nieźle. Nie zgodziła się rozebrać, ale chętnie pozwoliła się cała obmacać pod ubraniem i doprowadziła go dłonią do wytrysku, wyjmując mu wcześniej chuja przez rozporek. Zapamiętał szczególnie to, że po wszystkim zaproponowała, by sobie wylizali dłonie. On ze śluzu jej pizdy, a ona ze spermy. Spodobało mu się to bardzo i spodobał mu się jej intymny zapach i smak. Pocałowała go potem w usta i wtedy pierwszy raz poczuł ostry smak własnego wytrysku.
Słuchając monologu kobiety nie zdradził się jednak, że uczy się w tej samej szkole, co jej córka i że ją zna. Przypomniał sobie jak przez mgłę, że ktoś opowiadał mu, że kobieta została wiele lat temu zgwałcona w miejskim parku przez kilku pijanych facetów, a jej mąż zginął od ciosu nożem, gdy próbował jej bronić.
Nie odzywał się prawie całą drogę, potakując tylko gdy należało, albo wyrażając zdziwienie, gdy wypadało. Był całkowicie zaabsorbowany przypominaniem sobie tamtego zapachu, gdy oblizywał wyjętą z ciasnych majtek Teresy dłoń. Morze? Wodorosty? Ryby? Nie, to było coś innego, czego nie potrafił określić. Coś gęstego, co pachniało i smakowało na więcej…
– Już późno, ale może wejdziesz na herbatkę? – wyrwało go z tych rozmyślań, gdy stanęli przed brudną jak wszystkie inne klatką schodową.
– Tak, proszę pani, czemu nie? – zdziwił się sam tą odpowiedzią. Przecież zgodził się, raczej nie z dobrego serca, by pozwolić kobiecie wygadać się za wszystkie czasy.
Nie przerywała ani na chwilę, jakby chciała zagadać własne myśli, jakby to mówienie było całym sensem jej życia. Wiedział już, że ma 48 lat, że od czasu śmierci męża nie była nigdy na wczasach i w ogóle nigdzie nie wyjeżdżała. Że jutro, jak w każdą niedzielę, idzie po porannej mszy na cmentarz, że wszyscy faceci – poza jej świętej pamięci mężem, rzecz jasna – są tacy sami i zależy im tylko na jednym i dlatego nigdy już potem z żadnym chłopem nie była…
Siedział na krześle w kuchni, gdy krzątała się, by zrobić herbatę.
– Ile słodzisz?
– Dwie.
– Nie zanudziłam cię tym gadaniem?
– Nie skądże, to ciekawe.
– Napijesz się ze mną? Masz już 18 lat?  
– Tak – skłamał bez zająknienia – Już prawie 19.
Wypili najpierw pół litra czystej, zagryzając korniszonami i salcesonem, a potem zaczęli jego żubrówkę. Wtedy po raz pierwszy spojrzał na nią inaczej. Nie miała zbyt ładnej twarzy, ale, mimo niewątpliwej nadwagi, była ładnie zbudowana. Krótko ścięte płomieniste włosy, czerwona, ciasno opięta na wielkich piersiach bluzka i szara spódniczka do kolan. Prawie zaczął patrzeć na nią oczyma zgłodniałego samca, ale świadomość, że jest matką jego koleżanki natychmiast stłumiła to poczucie. I pewnie wyszedłby po dopiciu butelki, gdyby nieźle już podpita nie rozpłakała się nagle, użalając się nad swym losem.
Dotknął niepewnie jej dłoni, by ją pocieszyć, ale wyrwała mu ją natychmiast.
– Nie dotykaj mnie. Nie wolno! Żaden facet nigdy mnie już nie dotknie!
– Przepraszam, nie chciałem. Ja chyba już pójdę...
– Nie! Zostań jeszcze, ale nie dotykaj! Dobrze?
– Jak pani sobie życzy – odparł skonfudowany sytuacją, nie bardzo wiedząc, jak ma postąpić.
– Zaczekaj chwilę, muszę iść do ubikacji.
Gdy wstawała omal nie osunęła się na niego, ale nauczony doświadczeniem sprzed chwili nie próbował jej łapać. Oparła się o stół i nieco tanecznym krokiem ruszyła w kierunku łazienki. Patrzył na jej ciasno opięty szarą spódniczką wielki tyłek i nawet nie był zaskoczony myślą, że chętnie wsadziłby w niego twarz, a potem chuja. Myśl, że po całym dniu w sklepie ta tłusta dupa na pewno śmierdzi potem, nie tylko nie odwiodła go od tej myśli, ale jeszcze bardziej ją nasiliła i podnieciła. Po chwili usłyszał przez cienkie drzwi z dykty, jak kobieta szcza mocnym strumieniem, co jak zawsze go podnieciło, a zaraz potem spuszcza wodę.
– Jesteś jeszcze? To dobrze! – stwierdziła, gdy obciągając spódnicę i zataczając się coraz mocniej wyszła z łazienki i skierowała prosto do sypialni.
– Weź butelkę i kieliszki i chodź tu. Usiądź na krześle, a ja się położę. Muszę…
Zrzuciła tylko ze stóp czarne płaskie czółenka i weszła w ubraniu pod kołdrę.
– Nalej i pamiętaj, że masz być grzeczny!
Nalewał do stojących na małym stoliczku przy łóżku kieliszków, gdy zobaczył, że naciągnęła kołdrę na głowę, a po chwili bezładnej szamotaniny i cichych przekleństw zauważył wypadające spod kołdry po kolei na podłogę do jego stóp: czerwoną bluzkę, szarą spódniczkę, cieliste rajstopy, a w końcu duży biały biustonosz i takie same majtki.
Teraz stanął mu już na dobre. Miał przed sobą w łóżku nagą kobietę, która właśnie wysunęła głowę spod kołdry i sięgnęła po swój kieliszek. Fakt, że była od niego o ponad ćwierć wieku starsza i że miała rubensowskie kształty, nie miał już znaczenia. Chciał ją pieścić…
– Na zdrowie!
– Na zdrowie, proszę pani!
– Widzisz? Jesteś taki sam jak wszyscy! Już ci twój głupi kutas stoi.
– Bo mnie pani podnieciła.
– Ja? Taka stara i gruba? Przecież nic ci nie zrobiłam. Sam się podnieciłeś, tylko nie wiem czym – zaśmiała się nienaturalnie głośno.
– Wcale nie sam! Przecież pani jest naga.
– To co z tego, przecież mnie nie widzisz.  
I po chwili dodała pojednawczo:
– Nie wstydź się. Podniecanie się samemu to nic złego.
Nie mógł nie zauważyć ruchu jej rąk pod kołdrą. Zresztą wcale się z tym nie kryła. Podkurczyła nogi i obydwiema rękami pieściła krocze.
Gdy podciągnęła się wyżej opierając plecy o zagłówek łóżka, kołdra zsunęła się i odsłoniła obfite białe piersi z dużymi ciemnymi brodawkami i sterczącymi sutkami. Nie mógł się już powstrzymać i zaczął dotykać przez spodnie nabrzmiałego pożądaniem kutasa.
– Nalejesz jeszcze?
Posłusznie spełnił polecenie i wypili oboje już bez toastu.
– Mógłbym zobaczyć jak pani to robi? – zapytał niezręcznie.
– Chcesz zobaczyć jak sobie robię dobrze? Chcesz widzieć moją starą cipę? Cycki ci nie wystarczą?
Słyszał w jej głosie, że jest pijana, ale nie na tyle, by nie wiedziała, co mówi i robi.
– Tak, bardzo! Pokaże mi pani?
– A nie zgorszysz się chłopczyku?
– Nie! Na pewno! Proszę mi pokazać, choć na chwilę…
– Pokażę, jak będziesz grzeczny, ale najpierw weź moje ubranie z podłogi i połóż na krześle, a sam zdejm spodnie, żebym widziała chuja i stań przy końcu łóżka.
Zbierał jej szmatki z podłogi trzęsącymi się z podniecenia rękami, a gdy sięgnął po majtki i z nabożeństwem zbliżył je do twarzy jak cenną relikwię – już wiedział. Gęsty śluz z dziewczęcej cipki Teresy miał wtedy taką samą woń, jak teraz znoszone duże majtki jej matki. To był zapach podwędzanych konserwowych małż, które kiedyś kupił w Pewexie! Nie miał wątpliwości, mimo że w majtkach tej kobiety był o wiele ostrzejszy, wręcz śmierdział, bo mieszał się z potem i moczem wsiąkającym w materiał w ciągu 12 godzin pracy, a to podniecało go o wiele bardziej, niż delikatny i dziewiczy zapach śluzu Tereski. Przycisnął przepocone majtki najbardziej wilgotnym miejscem do ust i lizał je, a nosem wciągał głęboko w płuca tę wspaniałą mieszankę zapachów.
– Nie wąchaj brudnych majtek, jak jakiś zboczeniec, tylko ściągaj spodnie. Pokaż mi wreszcie kutasa. Dawno żadnego nie widziałam.
Zrzucił z siebie wszystko i z chujem w dłoni stanął naprzeciw onanizującej się kobiety, która w tej samej chwili odrzuciła kołdrę na bok.
To był piękny widok. Była spocona i cała lśniła, spływające na boki dorodne piersi mocno falowały, a dłonie pieściły sporą pizdę tak zręcznie, że żaden mężczyzna nie byłby w stanie im dorównać.
Oddychała coraz szybciej, gdy nagle przerwała i prawie trzeźwym głosem poleciła:  
– W siatce koło pieca są ogórki. Umyj jednego i przynieś.
Znalazł łatwo i wybrał największego, a bułgarskie ogórki nie były przecież małe. Umył go szybko pod kuchennym kranem i przyniósł do sypialni.
Stojąc u stóp kobiety i machinalnie pieszcząc chuja patrzył z podziwem i zazdrością, jak ten mokry zielony olbrzym wsuwa się dość łatwo między zlepionymi rudymi loczkami w głąb spragnionej i wchłaniającej go pizdy.
– Widzisz? Ogórek jest lepszy od wszystkich facetów razem wziętych. Weź rękę z chuja, bo mi się tu zaraz spuścisz i poplamisz dywan, i patrz jak się nim pieprzę!
Wsuwała go i wysuwała powolutku pieszcząc palcami łechtaczkę. Spod ogórka spływało na rowek tyłka coraz więcej śluzu i na prześcieradle rozlewała się coraz większa plamka.
– Proszę mi się pozwolić polizać – wyjęczał.
– Ani mi się waż mnie dotknąć! Bo wszystko zepsujesz!
– A mogę panią tam powąchać? – poprosił błagalnie.
– Wąchać możesz, ale od wczoraj wieczorem się nie myłam.
– Nie szkodzi… Dziękuję…
Klęknął przy łóżku i wsuwał głowę między rozwarte szeroko duże uda, uważając by ich nie dotknąć. Chłonął wzrokiem i węchem jej krocze z ogórkiem w roli głównej, który na tle jędrnych ud i sporej pizdy nie wydawał się już taki duży.  
Przyglądał się z podziwem mięsistym wargom otulającym śliskiego ogórka i zazdrościł mu. Nie tego, że jest tak głęboko w spragnionej pieszczot piździe tej kobiety, bo to był piękny widok, tylko tego że to warzywo podnieca ją bardziej niż on ze swoim dużo mniejszym od ogórka kutaskiem. To raziło jego męską ambicję, ale szczodrą rekompensatą był coraz bardziej intensywny kwaśny odór pizdy podniecająco drażniący nozdrza. Może gdyby był trzeźwy i nie był tak podniecony, odebrałby to zupełnie inaczej, może nawet byłby to zapach bardzo nieprzyjemny, zwyczajnie śmierdzący całodniowym potem i moczem, ale nie teraz! Teraz, to był najpiękniejszy zapach pożądania. Wchłaniał go, zachwycał się nim i podniecał. Lizał i wąchał poszczane i spocone pizdy, ale żadna nie śmierdziała tak bardzo, jak ta niemyta od wczoraj pizda ekspedientki. Marzył, by wytarzać w tym zapachu twarz i zanurzyć się językiem w otchłań przysmaku między udami tej mocno podpitej nagiej Wenus.  
– Błagam, proszę mi pozwolić…
Nie skończył, bo leżąca przed nim kobieta zaczęła głośno jęczeć i konwulsyjnie poruszać biodrami w górę i w dół, jebiąc się coraz szybciej ogórkiem. Patrzył jak urzeczony na to misterium orgazmu. To nie były dziewczęce popiskiwania jego rówieśniczek, gdy wiły się w orgazmie pod nim albo nad nim, ani nawet przeciągłe jęki o parę lat starszej nauczycielki historii wcierającej gorącą pizdę w jego otwarte usta. Ta przekwitająca już kobieta dosłownie wyła z rozkoszy, którą na jego oczach sama sobie sprawiła!
I nagle ucichła, jakby się nad czymś zastanawiała. Leżała dłuższą chwilę, oddychając głęboko, po czym powolutku i dostojnie klęknęła na czworaka, trzymając ciągle dłonią wciśniętego w pizdę prawie całego ogórka. Miał teraz przed sobą wypiętą jak zaproszenie wielką dupę, z rudymi włoskami wewnątrz brązowiejących przy wilgotnym odbycie pośladków.  
Tak, wypięta dupa kobiety była bez wątpienia atrakcyjnym zaproszeniem. Zaryzykował. Nie odsunęła się, gdy rozsuwając dłońmi grube pośladki, zaczął czule i delikatnie całować odbyt, tylko powolutku wysuwała i wsuwała z powrotem do pochwy ociekającego śluzem ogórka cicho pojękując. Nie wierzył własnemu szczęściu. Miała tyłek tak samo spocony i nieświeży jak pizdę. Upajał się tą wypiętą dupą wszystkimi zmysłami… Wzruszało go to, że pozwoliła mu się lizać taka nieumyta. Patrzył, wąchał i dokładnie, powolutku, wylizywał cały rowek w górę i w dół, gdy usłyszał ciche:
– Jak chcesz, to możesz mi tam włożyć język…
Czy chciał? To był upragniony deser, na który oczekiwał, liżąc szparkę między otulającymi mu policzki pośladkami i przyciskając za każdym razem język mocniej na odbycie, by go wpuścił. I doczekał się. Rozszerzył pośladki kobiety jeszcze mocniej i wsunął do brązowej dziurki cały język. Lizał ją w środku, czując słodko-gorzki smak i podniecając się tym do granic możliwości.  
– Ciągle chcesz mi lizać cipę? Tak ładnie przedtem prosiłeś…
Nie odpowiedział, tylko błyskawicznie wtulił usta w szeroko otwarte i pachnące mizerią wargi. Zapach ogórka mieszał się z zapachem moczu. Lizał ją długo we wszystkich zakamarkach, ssał łechtaczkę i wkładał głęboko język, ale nie potrafił jej podniecić. Pozwalała mu na wszystko. Uniosła nawet w górę nogi i przycisnęła kolana do piersi, rozszerzała palcami wargi, by mógł lizać w środku jak najgłębiej, ale nie okazywała żadnych oznak podniecenia.
– To nie twoja wina, że się nie podniecam, ale możesz sobie lizać ile chcesz. A potem spuść się na mnie. Chcę zobaczyć, jak ci wytryska.
Lizał ją tak długo, że poznał każdy zakątek jej cuchnącej śliskiej pizdy. Pomagała mu w tym i przyglądała się z zainteresowaniem, jak to robi, ale nie potrafiła, a może nie chciała się podniecić. Mogła pozwolić temu chłopakowi patrzeć na swą nagość, nawet wtedy, gdy się onanizowała ogórkiem. Mogła pozwolić mu wąchać cipę i odbyt, mimo że dobrze wiedziała, że po całym dniu ciężkiej pracy i wielokrotnym załatwianiu się, ich zapach nie może być przyjemny. Mogła pozwolić nawet, by wylizał je z wszystkiego, co cały dzień je oblepiało. Odczuwała nawet pewną przyjemność, że tak się nią podniecał i z perwersyjną satysfakcją i pewną mściwością pozwalała mu lizać odbyt, zdziwiona mocno tym, że dla niego to była podniecająca pieszczota. Ale podniecanie się mężczyzną było dla niej nie do przyjęcia. Nie po tym, co tamci wtedy jej zrobili.
– Już wystarczy, spuść się i idź. Rano muszę iść do pracy.
Klęknął między udami kobiety i zaczął się onanizować. Był mocno podniecony, ale nie potrafił doprowadzić się do wytrysku. Być może zablokowało go to, że tak obojętnie przyjmowała lizanie pizdy. To było coś nowego. Lizał już tak wiele kobiet i zawsze kończyło się to ich orgazmem.
– Naprawdę podnieciło cię lizanie mi dupy? – wyrwało go z tych myśli.
– Tak, proszę pani, bardzo.
– Chciałbyś jeszcze raz?
– Tak, proszę pani.
– To liż – i mówiąc to, ponownie przycisnęła kolana do piersi unosząc biodra i wypinając do pocałunku mokry od śliny odbyt.
Nie przerywając pieszczenia chuja pochylił się i objął ustami brązową dziurkę liżąc ją najpierw delikatnie, a potem jebiąc całym językiem, aż poczuł, że za moment wytryśnie. Dopiero teraz wyprostował się na kolanach i spojrzał w uśmiechniętą twarz ekspedientki. Dłoń sama zaczęła coraz szybciej pieścić chuja, aż ścisnęła go mocno i wytrysnął z głośnym jękiem na brzuch i pizdę szczerze zadowolnej z tego przedstawienia kobiety, a potem bezsilnie padł na nią.
Nie zrzuciła go z siebie, ale też nie przytuliła. Leżał chwilę z twarzą wciśniętą w piersi, czując ich nieświeży pot. Zaczął go zlizywać, ale kobieta nawet nie drgęła. Zrozumiał, że powinien już iść.  
Wstał i zaczął się ubierać, patrząc jak kobieta dokładnie wyciera się ze spermy majtkami.
– Odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś?
– Tak, jeśli pani chce.
Nie odpowiedziała.
Czuł niesmak, ale tylko w ustach. Wychodząc usłyszał znany mu już dobrze dźwięk szczania, niestety nie do jego ust...  

* * *
Coraz szybszy oddech Basi wyrwał go z zamyślenia i z rosnącym podnieceniem i zainteresowaniem przyglądał się intrygującemu widowisku, które mu zaoferowała.
Zauważył, że ma zamknięte oczy, jakby zamknęła się w świecie tajemniczej rozkoszy. Poruszała palcami na piździe powolutku, jakby się jej uczyła. Palcami jednej ręki rozgniatała delikatnie łechtaczkę, a dwa, a potem trzy palce drugiej, wsuwała do pochwy.
– Patrzysz?
– Jasne!
– Podobam ci się?
– Jesteś piękna, przecież wiesz.
– A cipka też jest piękna?
– Jest wspaniała!
– To czemu jej nie liżesz?
– Przecież nie pozwoliłaś mi.
– Liż! – mówiąc to szeroko rozszerzyła palcami wargi.
Nie musiała tego dwa razy powtarzać. Odłożył zgasłego już dawno papierosa, klęknął przy łóżku, wpił się ustami w różowy otworek pochwy i wsunął w niego cały język. Wybierał nim płynący obficie śluz i gromadził w ustach, by po chwili go łykać. Smakował mu już wtedy w liceum i smakował teraz.
– Jestem smaczna? – spytała, jakby czytając w jego myślach.
– No pewnie! – odpowiedział wyjmując język i patrząc Basi w oczy spomiędzy ud.
– Smaczniejsza niż inne?
– Basiu, masz najsmaczniejszą cipkę na świecie!
– Tylko cipkę? A tyłek nie?
– Tyłek też masz najsmaczniejszy! Przecież wiesz, jak bardzo lubię go lizać – odparł z przekonaniem.
– Ja twój też bardzo lubię lizać, ale wcale nie wiem, czy jest najsmaczniejszy – stwierdziła z pewnym rozczarowaniem w głosie.
– Jak to nie wiesz?  
– Bo nie lizałam nikomu innemu…
– Czemu? Nie chciałaś?
– Chciałam, nawet bardzo! Przecież wiesz, jak to lubię! Ale mi nie pozwolił.
– Kto? I dlaczego?
– Nie ważne kto. Powiedział, że tak się nie robi.
– I co?
– I nic. Żałowałam, ale nie próbowałam więcej i znam tylko smak twojego.
– Wyliżesz mi go dzisiaj?
– No pewnie. Wyliżemy sobie nawzajem, ale potem, dobrze? Teraz liż cipkę, bo czuje się zaniedbana.
Lizał z namaszczeniem nabrzmiałą już mocno łechtaczkę i wargi, gdy usłyszał ciche:
– Połóż się koło mnie i pocałuj mnie.
Wykonał posłusznie polecenie, a gdy zbliżył usta do ust Basi zaczęła zlizywać mu z twarzy własny śluz.
– Może nie powinnam tego mówić, ale mi te soczki też smakują…
I jakby zawstydzona tym wyznaniem podniosła się, ale tylko po to, by usiąść mu tyłem pizdą na twarzy i odwracając głowę spojrzeć z góry.
– Czemu nie liżesz? Już mnie nie chcesz?
Wrócił do swej ulubionej czynności. Mimo swych prawie 50 lat Basia płynęła śluzem jak napalona nastolatka. Pocierała się o jego twarz coraz mocniej i szybciej, a on trzymał w dłoniach jej jędrne piersi, jakby się obawiał, że kołysząc się mocno, zrobią sobie krzywdę.
– Liż mnie! Mocniej! – krzyczała coraz głośniej, aż zamarła w bezruchu zatykając mu zupełnie odbytem nos, a pizdą usta, tak że nie mógł złapać oddechu, aby po chwili z głośnym jękiem spryskać mu mocno twarz i wcisnąć rozedrganą pizdę w usta.
Oblizał ją. To nie był mocz. Siknęła mu w twarz słonym śluzem orgazmu i teraz unosząc nieco biodra pozwoliła, by wylizał jej całe krocze.
– Myjesz mnie?
– Tak!
– Dlaczego?
– Bo mnie to podnieca.
– Masz całą twarz mokrą.  
– Bo mnie obsikałaś.
– No coś ty! Nie sikałam.
– A właśnie, że sikałaś – drażnił się z nią.
– Nie mów tak, bo to mnie peszy! Wyliżemy sobie teraz dupki, chcesz?
Pewnie że chciał. Położyli się na boku. Odczekał chwilę, aż poczuje na odbycie gorący język Basi, a potem sam przegiął się mocniej, by wcisnąć twarz między jej pośladki klejące się jeszcze spermą. Lizał ją namiętnie, a sam czuł, że język Basi czyni cuda w jego odbycie. Potrafiła robić to tak podniecająco, jak żadna inna kobieta. Wciśnięty między piersi chuj nie wytrzymał i eksplodował, ale nie przestali się od razu lizać.
Dopiero po chwili Basia wyjęła z jego krocza swą nadal dziewczęcą buźkę i zabrała mu swój tyłek. Odwrócili się i długo całowali w usta.
– Kochasz moją pupę?
– Tak Basiu, bardzo!
– Ja twoją też! Ale teraz śpimy. Dobranoc!
Po chwili usłyszał jej cichy śmiech.
– Co ci tak wesoło?
– Nic, tak sobie. Wyobraziłam sobie, co by było, jakbym kiedyś nie wytrzymała i pruknęła jak mnie liżesz.
– Fajnie by było. Lizałbym cię jeszcze bardziej.
– Głupstwa opowiadasz. Śpij! Bo jeszcze mi się tak zachce, a potem mi uciekniesz z brązowym nosem.
Nigdy się nie dowiedziała, jak bardzo była w błędzie.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Helen57

    Bardzo fajne pieszczoty i wspomnienia .

    24 godz. temu