Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Mroczny aromat perwerski - rozdział 9 - Maria w Leningradzie, cz. 2

Przypominam nowym czytelnikom, że to nie jest romantyczna opowieść o miłości dla poszukujących wzruszeń czytaniem o cudzym szczęściu. To pełne wyuzdania opowiadanie dla szukających podniet poznawaniem granic seksualności i poszukiwaniem coraz to nowych doznań, przeżyć i emocji w ciemnych zaułkach perwersji i w mrocznym świecie fetyszy. Bohaterami są on – Juk, i ona – Maria, żyjący – poza jednym epizodem – zupełnie oddzielnie, ale połączeni zafascynowaniem bezpruderyjnym seksem i rozkoszą docierania do najgłębszych zakamarków duszy aktualnej kochanki czy kochanka, nie tylko wielbieniem ciała, ale także jego naturalnych wydzielin i zapachów, i dla których orgazm jest tylko naturalnym zwieńczeniem długich chwil rozkoszowania się wzajemnym wielbieniem swych nie zasze świeżo umytych, podnieconych i zwilżonych potem podniecenia ciał. Jeśli więc taka wyuzdana i nieraz wulgarna konwencja, nie czytajcie dalej, bo znajdziecie na pewno na tym portalu opowieści niemniej podniecające, ale o wiele bardziej „delikatne”.

Pierwsze zlecenie dostała już dwa tygodnie po przyjeździe, a klientem był starszy mężczyzna z przedstawicielstwa handlowego Republiki Federalnej Niemiec. Jadąc wieczorem taksówką pod wskazany adres, próbowała sobie wyobrazić, czego będzie od niej chciał, czy to będzie „zwyczajne” rżnięcie, czy też będzie miał jakieś specjalne życzenia, bo zamówił ją w luźnej spódniczce przed kolana (pożyczyła czerwoną od Czeszki) i bez majtek. Była podekscytowana i specjalnie tak usiadła na środku tylnego siedzenia niebieskiej wołgi, by kierowca mógł zaglądać jej między nogi, co też – nie kryjąc się z tym – skrzętnie czynił ustawiając odpowiednio lusterko. Nie traciła żadnej okazji, by podniecać, to była sól jej życia...
Nie licząc zawiązanego na sporym brzuchu krótkiego fartuszka, ledwo przysłaniającego genitalia, starszy Niemiec przyjął ją zupełnie nagi i zaprosił do środka. Znalazła się w tradycyjnie umeblowanym dużym pokoju mieszkania pamiętającego zapewne czasy sprzed rewolucji i nie umknął jej uwagi stojący przy sofie mały stolik, na którym stał talerzyk z kanapkami z łososiem i czerwonym kawiorem, butelka białego francuskiego wina i dwa kieliszki. Poprosił, by usiadła na sofie, a sam zajął miejsce na stylowym krześle stojącym po drugiej stronie stolika. Bez słowa nalał wina, po czym przedstawił się i wyjaśnił, że żona wróciła na tydzień do Monachium, aby zobaczyć się z dorosłymi już dziećmi. Popijając wino, zapytała z grzeczności, czym dzieci się zajmują, a gdy opowiadał patrzyła z dobrze ukrywanym rozbawieniem, jak lewą ręką miętoli zwisającego spod uniesionego na brzuch fartuszka krótkiego grubego chuja, który za nic nie chciał stwardnąć i się unieść. Mężczyzna wcale zresztą się z tym nie krył i było jasne, że chce, by patrzyła. Siedział z rozszerzonymi nogami, ściskał chuja lekko go naciągając i co jakiś czas głaskał się po rzadko owłosionych siwymi włosami nieproporcjonalnie dużych jajach. Sięgnęła po kanapkę, ale onanizujący się klient powstrzymał ją i poprosił, by najpierw uniosła spódniczkę aż do pasa. Wstając zaproponowała, że ją zdejmie, ale zdecydowane: „nie teraz”, powstrzymało ją. Podciągnęła ją więc posłusznie, usiadła naga od pasa w dół i sięgnęła ponownie po kanapkę ciekawa, co nastąpi. Mężczyzna poprosił teraz, by rozszerzyła nogi, co konsumując kanapkę posłusznie uczyniła i z pewną satysfakcją zauważyła, że widok jej krocza podziałał prawie natychmiast, bo miętolony chuj zaczął się unosić. Rozszerzyła więc uda jeszcze bardziej i zapytała, czy też ma się pieścić, ale odpowiedź była negatywna. Miała tylko pić wino, jeść kanapki i patrzeć. Patrzyła więc z zainteresowaniem, jak z podnieconego widokiem pizdy miękkiego małego grubego chuja, robi się twardy i całkiem duży gruby chuj, nadal intensywnie pieszczony posuwistymi ruchami ślinionej co pewien czas dłoni.
Dopiero gdy mężczyzna był już mocno podniecony, o czym świadczyła wypływająca z chuja pierwsza kropla płynu zwiastującego wytrysk, mężczyzna przerwał masturbację, dopił wino z kieliszka, zrzucił z siebie fartuszek i ułożył się na plecach na drewnianej podłodze, nie przestając wpatrywać się w pizdę Marii. Myślała, że chce, by się na nim położyła, by mógł ją jebać, ale nie. Grzecznie poprosił ją, by wstała i klęknęła tyłem nad jego twarzą. To już zaczynało być ciekawe i ekscytujące. Zrzuciła szpilki i stanęła nad spragnionym jej tyłka klientem, po czym powoli kucnęła i klęknęła, dotykając pośladkami twarzy, a facet obciągnął jej luźną spódniczkę tak, by odgrodzić się od świata i zostać twarzą sam na sam z jej dupą i cipą. Gdy poczuła, że mężczyzna dotyka nosem odbytu i ją wącha, zaczęła się podniecać. Wąchanie i lizanie tyłka to był fetysz, który zawsze ją podniecał, i wtedy, gdy to ona wąchała, i wtedy, gdy była wąchana. Żałowała tylko, że tak dokładnie wymyła się przed przyjściem, ale gdy poczuła dłonie rozszerzające jej pośladki i nos wciskający się głębiej w odbyt, tak, że facet musiał czuć naturalną woń z głębi dupy, stwierdziła z przyjemnością, że pizda się ślini. Była już rzeczywiście mocno podniecona. Z wyprostowanym w górę tułowiem, wpatrzona w drżącego z podniecenia chuja, pozwoliła facetowi wąchać i lizać odbyt tak długo jak chciał, dociskając się jeszcze tyłkiem do jego twarzy i niemal odruchowo zrzucając z siebie bluzkę i biustonosz.  
Miała ochotę pochylić się i wziąć tego grubego kutasa w usta, bo od zawsze lubiła ssać i obciągać, ale słusznie obawiała się, że mężczyzna mógłby zaraz wytrysnąć, a przecież ona jest w pracy i ma spełniać życzenia, a nie zaspokajać własne żądze. Dopiero gdy mężczyzna przesunął usta z odbytu na pizdę, wsuwając w nią język, i dał jej znać dłonią, by się pochyliła, czując narastające podniecenie zbliżyła twarz do chuja, z zainteresowaniem obejrzała oplatające ją żyłki i wąchając stwierdziła, że był niestety niedawno umyty, po czym, biorąc w dłoń nabrzmiałe jaja, chciwie wzięła kutasa do ust. Oplatała go językiem i pieściła nagromadzoną śliną, wchłaniała na tyle, na ile się zmieścił. Rozkosz ssania chuja łączyła się w niej z rozkoszą płynącą z lizanej i cieknącej już mocno pizdy. Była już bardzo podniecona, ale nie na tyle, by poczuć orgazm, a chuj w jej ustach dawał już wyraźne znaki, że zaraz wytryśnie. Potrzebowała silniejszej podniety i wiedziała, jak ją osiągnąć. Facet tylko cicho jęknął, gdy włożyła mu cały palec wskazujący do odbytu. Obtarła nim kleiste ścianki, a gdy poczuła pierwszą salwę tryskającej jej do ust spermy wyjęła palec z dupy i wąchając jak śmierdzi, tarzała się długo w orgazmie pizdą po twarzy mężczyzny.  
Gdy już ochłonęła, chciała zejść unosząc tyłek nieco w górę, ale mężczyzna przytrzymał ją za biodra. Przytuliła się więc ponownie pizdą do jego ust, a on delikatnie i czule ją lizał. Nie pozostała mu dłużna. Zlizywała z miękkiego już teraz, ale nadal grubego chuja, resztki spermy i brała w usta jaja, gdy poczuła, że musi się wyszczać. Zaryzykowała... Popuściła najpierw odrobinę, a gdy mężczyzna nie tylko nie odsunął się, ale wtulił usta jeszcze mocniej w wargi pizdy zlizując z nich mocz, z ulgą i z całej siły lunęła mu w twarz... Gdy skończyła, łaskawie pozwoliła wylizać sobie całe obszczane krocze, po czym, już nie powstrzymywana, odwróciła się i położyła na swym kochanku. Wiedziała, że nie jest już w stanie włożyć jej chuja do pizdy, choć chętnie dałaby się wyjebać, ale docisnęła się do niego łechtaczką i czując na pośladkach pieszczące dłonie pocałowała mężczyznę w cuchnące moczem usta.  
Nie zaproponował jej, by została na niedzielę. Wstała, ubrała się i profesjonalnie dziękując za miły wieczór, wyszła chowając do torebki kopertę z hojnym napiwkiem. Zapłatę za jej usługi ludzie Murata pobierali sami z góry bezpośrednio od klientów.
* * *
Lata studiów minęły jej bardzo pracowicie, i jako studentce i jako wykwintnej panience do towarzystwa, bądź, jak kto woli – eleganckiej i dobrze płatnej kurwie. Poza dwoma letnimi miesiącami, na które wyjeżdżała do matki do Wrocławia, spędzała cały czas w Leningradzie, zaspokajając stale rosnący popyt na swe usługi. Murat szybko zorientował się, że ma do czynienia z kobietą świadczącą zlecane jej usługi z zaangażowaniem i prawdziwym zamiłowaniem, a otrzymywane od zadowolonych klientów informacje o jej perwersyjnych preferencjach i zapachowych fetyszach spowodowały, że podwoił cenę za nią i nie przydzielał jej „zwykłych” zleceń, bo od tego miał inne studentki, lecz tylko takie, które na swój użytek nazywał totalnie zboczonymi. Była jego perłą w koronie.
Maria była w swoim żywiole. Spełniając najdziwniejsze życzenia wielbicieli jej talentów potrafiła pokierować nimi tak, by zaspokajali także jej coraz bardziej perwersyjne wymagania. Miała stałych klientów, a wśród nich dwóch ulubionych – hojnych i obdarzających ją sowitymi napiwkami biseksualnych biznesmenów z Brazylii, którzy odwiedzali miasto nad Newą regularnie raz na dwa miesiące i których nazywała „wąchaczami”. Zamawiali ją zawsze na sobotni wieczór i niedzielę do południa, z góry uprzedzając, że w sobotę ma się już od rana nie myć, czego jako profesjonalistka skrupulatnie przestrzegała, tym bardziej że jej własny fetysz zapachowy nasilał się coraz bardziej. Seks z mężczyznami, którzy nie zachwycali się zapachem jej spoconej pizdy uważała za jałowy, natomiast wielbiących jej wonne krocze obdarzała sobą tak wspaniale, że wręcz dobijali się u Murata o kolejne spotkania. Brazylijscy „wąchacze” mieli też dodatkowy wymóg, by przychodziła do ich hotelowego apartamentu z pełnym pęcherzem, co było trudniejsze do spełnienia i nieraz z trudem powstrzymywała się w taksówce, żeby nic nie uronić z cennego płynu i nie popuścić w majtki.
W soboty nie miała zajęć i zwykle spędzała przedpołudnie w swoim pokoju ucząc się zupełnie naga. Lubiła nagość także na swój własny użytek. Była nimfomanką i z przyjemnością oglądała swe piersi, krocze i długie nogi, a jeśli miała do dyspozycji lustro – także tyłek, który słusznie uważała za niezwykle atrakcyjny. Jeśli to była sobota, w trakcie której właśnie Brazylijczyków miała od wieczora obdarzać swym ciałem i jego zapachami, czuła narastającą stopniowo woń niemytej pizdy, a jeśli to było lato i pokój był nagrzany słońcem, cała błyszczała potem. Nie przeszkadzało jej to, wręcz odwrotnie. Studiując zawiłości fińskiej gramatyki, niemal odruchowo sięgała dłonią do wilgotnych stóp, pod pachy i pod piersi, nie wspominając już o kroczu i tyłku, by smakować i wąchać swój pot i inne ingrediencje wydzielane przez kobiece ciało. Gdy około szóstej ubierała się do wyjścia sprawdzała czy pizda i dupa nabrały odpowiedniego aromatu wiedząc, że im bardziej będzie wonna, tym bardziej zadowoli swych zboczonych klientów, którzy szczególnie upodobali sobie woń wytartego tylko i nieumytego po porannym sraniu odbytu. Fakt, że mężczyźni upajają się śmierdzącą wonią kryjącą się między tak chętnie wypinanymi do wąchania i jebania pośladkami, traktowała jako naturalny i należny jej urodzie i kobiecości hołd.
Choć Joao i Antonio przyjmowali ją zawsze ubrani jak na przyjęcie, z muszkami pod szyją włącznie, to ona była proszona o rozebranie się do naga natychmiast po wejściu, co z chęcią robiła. Mężczyźni stali tuż przy niej odbierając od niej poszczególne części garderoby i układając je starannie na półce w szafie przy drzwiach. Rozbierała się z przyjemnością dumnie demonstrując odsłaniającą się stopniowo nagość i obserwując z satysfakcją rosnące wypukłości na spodniach gospodarzy, a gdy już zupełnie naga podawała im majtki z miną, jakby wręczała im jakiś drogocenny artefakt, wąchali je dyskutując przy tym zawzięcie po portugalsku i dopiero po trzecim czy czwartym spotkaniu wyjawili jej, że starali się po woni majtek odgadnąć, kiedy ostatnio miała okres. Nie dochodzili zwykle do porozumienia w tej istotnej z jakiegoś powodu dla nich kwestii, być może dlatego, że przestępując z nogi na nogę przerywała im przypominając, że musi przecież natychmiast się załatwić. Przepraszając, odkładali wywąchane dokładnie majtki na półkę i sięgali po przygotowaną wcześniej tacę z zestawem sześciu kieliszków do szampana stawiając ją na podłodze, a jej zadaniem było wypełnienie ich złocistym i pieniącym się płynem. Trzymana przez panów za ręce kucała nad tacą i z ulgą opróżniała pęcherz, próbując trafić tryskającym z pizdy silnym strumieniem do kieliszków, ale oczywiście zawsze obszczała przy tym tacę i podłogę, co absolutnie nie przeszkadzało jej klientom.
Gdy skończyła, panowie stawiali ociekającą moczem tacę na stole, brali w dłonie dwa pierwsze kieliszki, a ona wstawała stąpając bosymi stopami w naszczanej przez siebie kałuży. Mężczyźni popijając „szampana” klękali w tejże kałuży nie bacząc na to, że zamoczą spodnie, i rozpoczynali swe misterium. Najpierw Joao wąchał Marię z przodu wtulając twarz w mieniące się kropelkami krocze, a Antonio upajał się wonią tyłka mocno rozchylając dłońmi pośladki, po czym zamieniali się rolami. Stała prawie nieruchomo głaszcząc swych adoratorów po głowach i wspaniałomyślnie pozwalając im na delektowanie się śmierdzącą pizdą i jeszcze bardziej śmierdzącym odbytem. Kochała to i czuła się jak bogini wielbiona przez oddanych jej wyznawców. Nikt nigdy bardziej podniecająco jej nie witał, niż ci dwaj zachwycający się tym, czym tak bezpruderyjnie i szczodrze ich obdarzała. Nie lizali, żeby nie zmyć woni potu, moczu i gówna, by jak najdłużej cieszyć się tymi aromatami, tylko popijając z kieliszków pieniący się mocz rozkosznie wzdychając wąchali.
Gdy obydwaj nasycili już zmysł węchu wytworami jej krocza i tyłka, proponowali jej położenie się na dużym łożu, a sami rozbierali się i dołączali do niej, by przeżyć pierwsze tego wieczoru jebanie. Kładła się na plecach, Antonio klękał nad nią wypinając w górę dupę nad jej twarzą i wtulając swoją twarz w coraz bardziej wonne i cieknące śluzem krocze, a Joao klękał za nim i po krótkim wylizaniu jebał go w odbyt. Lizana wreszcie pizda Marii drżała z rozkoszy czując namiętne rozlizywanie warg i ssanie łechtaczki, a jej pani z rosnącym gwałtownie podnieceniem wpatrywała się w jebiącego odbyt chuja, liżąc jaja i obciągając chuja temu jebanemu. To, że obydwaj mężczyźni też od rana się nie myli, dostarczało jej dodatkowych przeżyć. Z chujem lub jajami w ustach z rozkoszą wdychała woń ich spoconych pachwin i jebanego odbytu. Tylko raz, już pod koniec jej pobytu w Leningradzie, udało się całej trójce przeżyć orgazm jednocześnie. Zwykle ona pierwsza zaczynała wyć doprowadzana do orgazmu liżącym językiem i jebiącymi palcami Antonia, który chwilę potem spuszczał się jej obficie do ust, ale jebiący dupę Joao potrzebował więcej podniet i spuszczał się dopiero, gdy poczuł na swoich jajach ciepły język Marii. Gdy już władował cały ładunek spermy w odbyt kolegi, wysuwał mięknącego chuja, by wsunąć go w czule pieszczące kobiece usta. Antonio wysuwał się wtedy spomiędzy nich i siadał obok sięgając po kolejny kieliszek moczu. Joao całował delikatnie drżącą jeszcze z podniecenia pizdę, a ona obejmując jego głowę udami pieściła namiętnie językiem oblepionego spermą i ekscytująco śmierdzącego dupą chuja. Dopiero gdy chuj był czysty i nie zaspakajał już jej perwersyjnej żądzy, sięgała ustami wyżej, wpijała się w klejący się odbyt i wdychając jego śmierdzącą woń namiętnie wlizywała się w niego. To była jej nagroda, na którą zawsze niecierpliwie czekała.  
Po takim jebaniu w trójkącie leżeli wszyscy troje posplatani spoconymi ciałami, a gdy ochłonęli któryś z mężczyzn wstawał i zamiawiał room-service składający się z dwóch tuzinów ostryg, czarnego astrachańskiego kawioru i oszronionej butelki rosyjskiej wódki. Przywykła już do tego, że zupełnie nadzy przyjmują kelnerkę z wózkiem, prawie zawsze tę samą ładną młodą blondynkę o dźwięcznym imieniu Roksana, która po przestawieniu trzech pełnych jeszcze moczu kieliszków na przywieziony stolik, wyjmowała spod niego biały obrus i ścierała nim wilgotny od obszczanej tacy stół, a potem wycierała na czworaka sporą kałużę z podłogi, demonstrując przy tym wyłaniający się spod fartuszka zgrabny tyłeczek w kusych majtkach. Zielony banknot napiwku o wartości przekraczającej jej miesięczne zarobki załatwiał wszystko i gdyby tylko zechcieli, bez wahania dałaby się zerżnąć obydwu panom w każdy ze swych atrakcyjnych otworków i wylizała na deser pizdę ich towarzyszce, ale nie była o to proszona.
Gdy kelnerka po odegraniu swej roli wyszła chowając banknot do biustonosza, nie wstając z łóżka raczyli się kawiorem i ostrygami, pijąc z małych kieliszków zmrożoną wódkę i przepłukując gardło moczem z pozostałych trzech kieliszków. Mocz był nieodłączną częścią jej erotycznego świata. I jej własny i mężczyzn, z którymi się kochała. Wolała co prawda ciepły, prosto z chuja albo z własnej pizdy, gdy leżąc w prawie pustej wannie unosiła biodra by szczać sobie na twarz, ale podniecało ją także picie już wystudzonego, zwłaszcza gdy – tak jak teraz – produktem jej pęcherza delektowali się także mężczyźni.  
*
Do tej pory tylko raz, jeszcze w seminarium nauczycielskim, spróbowała moczu innej kobiety, starszej od niej o dobre kilkanaście lat wykładowczyni matematyki, gdy nieco pijana po imprezie na zakończenie pierwszego roku, dała się namówić na pójście z nią do łóżka. Nie miała lesbijskich ciągot i zrobiła to raczej z ciekawości. Weszły do łóżka zupełnie nagie i Maria – nowicjuszka w tej kwestii – naśladowała to, co robiła jej doświadczona partnerka. Początkowo było bardzo przyjemnie i podniecająco. Po pocałunkach w usta i pieszczeniu sobie nawzajem dłońmi piersi, zwinęły się w 69 i długo lizały sobie najpierw tyłki, a potem pizdy, i Maria stwierdziła, że odczuwa rozkosz nie mniejszą, a może nawet większą, niż wtedy, gdy liżą ją mężczyźni, a poza tym przekonała się, że lizanie śluzu z innej pizdy podnieca bardziej, niż lizanie go z palców po wyjęciu ich z własnej pochwy. Rozkoszne były także nożyce, gdy pocierały się o siebie mocno podnieconymi już pizdami. Problem zaczął się, gdy kobieta klęknęła nad nią i wciskając sobie w wonne już krocze jej twarz rozszerzyła palcami wargi do lizania. Maria zaczęła z ciekawością wlizywać się w nabrzmiałe i śliskie zakamarki tego kobiecego gniazda rozkoszy spijając ze smakiem śluz, lecz tylko do chwili, gdy spomiędzy warg lunął niespodziewanie w jej usta żółty strumień moczu. Zakrztusiła się połykając pierwszy łyk i poczuła silny odruch wymiotny. Nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała, bo mężczyźni nieraz szczali jej do ust i przyjmowała to z wdzięcznością, nieraz sama się o to upominając. Próbowała odsunąć wykładowczynię, ale ta, nadal szczając jej na twarz, docisnęła się jeszcze mocniej pizdą do ust i odskoczyła z krzykiem dopiero, gdy Maria zaczęła wymiotować jej na krocze i brzuch.  
To nie było udane zakończenie tak przyjemnie rozpoczętego wieczoru i budząc się rano z bólem głowy doszła do wniosku, że woli jednak mężczyzn. Od tej pory, jeśli nie liczyć naturalnego podczas jebania w trójkątach wąchania pizd innych kobiet, co sprawiało jej nawet dużą przyjemność, szczególnie jeśli cuchnęły potem i moczem, sama przez wiele lat nie pieściła już żadnej kobiety, choć zdarzało się, że w takich trójkątach pozwalała im się lizać, jeśli akurat miały twarz w jej kroczu lub przy tyłku.  
Minie sporo czasu zanim poczuje, że pragnie się kochać także z kobietami, bez żadnego udziału mężczyzn, dla samej ich kobiecości, i będzie nie tylko z przyjemnością wąchała ich wilgotne krocza, ale także z prawdziwą rozkoszą i z wzajemnością będzie chłeptała śluz z ich pizd, wlizywała się głęboko w ich odbyty i pozwalając szczać na siebie, będzie piła ich mocz.

Dodaj komentarz